Po raz pierwszy od dłuższego czasu skrzydło szpitalne w Hogwarcie było całkowicie pełne. Większość ludzi po prostu odsypiała emocjonalny stres, ale sporo było rannych. Remus Lupin dochodził do siebie po uszkodzeniu mięśni, które spowodował Fenrir Greyback. W oka mgnieniu będą jak nowe. Bill Weasley wciąż cierpiał po ataku Greybacka na jego twarz i prawdopodobnie nigdy już nie będzie taki sam. Cho Chang miała złamaną nogę i głębokie cięcie na plecach, ale jej obrażenia były już opatrzone. Mogła wyjść zaraz po przebudzeniu. Ernie Macmillan odsypiał wstrząs mózgu, Dean potrzebował wyleczyć złamany obojczyk, a Colin Creevey musiał poczekać, aż odrośnie mu kilka kości w ramieniu.
Potem
były dwa łóżka osłonięte parawanami dla prywatności.
Najdalsze
łóżko wciąż zajmowało ciało Albusa Dumbledore’a, przykryte prześcieradłem. Nikt
jeszcze nawet nie próbował przenieść ciała, częściowo dlatego, że wciąż byli w
szoku, a częściowo dlatego, że nie wiedzieli, co zrobić. Nikt nie chciał
wystąpić naprzód i podjąć decyzji, gdzie będzie ostateczne miejsce spoczynku
Dumbledore’a. Nikt nie chciał myśleć, że dyrektor Dumbledore będzie miał
miejsce ostatniego spoczynku.
Następne
miejsce zajmował nastolatek, który nie odniósł żadnych poważnych obrażeń
fizycznych. Miał jednak więcej bandaży i był podłączony do większej ilości
urządzeń niż ktokolwiek inny w skrzydle szpitalnym. Obrażenia Harry’ego Pottera
były niemal podsumowaniem jego ostatnich kilku lat w Hogwarcie: fizyczne, emocjonalne
i magiczne wyczerpanie oraz łagodny wstrząs mózgu. Miał też skaleczenia i
siniaki na całym ciele, od których pani Pomfrey się wzdrygała. Aby pomóc
Harry’emu wyzdrowieć, w jego grzbiet dłoni włożono igłę, która była połączona z
rurką prowadzącą do dużej kolby zawierającej niebieskawy eliksir. Eliksir był
mieszaniną mikstury regenerującej i odżywczej opracowanych w zeszłym roku, by
pomóc komuś szybciej dojść do siebie po magicznym i fizycznym wyczerpaniu.
Taka
mikstura pozwoliła też Harry’emu obudzić się we wczesnych godzinach porannych
przed wszystkimi innymi. W oknach widać było promienie wschodzącego słońca,
niezwykle oświetlając w skrzydle szpitalnym. Harry zdezorientowany otworzył
oczy i zamrugał ze zmęczeniem na rozmazany obraz wokół niego. Jego ciało
krzyknęło w proteście, gdy sięgnął do stolika nocnego po okulary. Wydawało się,
że znalezienie ich zajęło mu niewiarygodnie dużo czasu, ponieważ każdy ruch
wysyłał dodatkową iskrę bólu w górę jego ramienia i kręgosłupa. Powstrzymując
jęk bólu, Harry założył okulary i zamrugał, gdy wszystko stało się wyraźne.
Po
jego lewej stronie znajdował się parawan, po jego prawej kolejny, za krzesłem,
które było obecnie zajmowane przez śpiącego Syriusza. Harry wpatrywał się w
swojego ojca chrzestnego zdezorientowany, nim ogarnęły go wspomnienia tego, co
wydarzyło się poprzedniej nocy. Tak trudno było uwierzyć, że tak wiele mogło
wydarzyć się w ciągu jednej nocy. Tak trudno było uwierzyć, że niecałe
dwadzieścia cztery godziny temu Harry skupiał się głównie na egzaminach
końcowych. Już nie. Teraz Harry
martwił się, jak przeżyje bez Dumbledore’a w swoim życiu. Dumbledore zawsze
służył pomocą, nigdy nie krytykując żadnego z błędów, które Harry popełnił
przez te lata.
Wzdychając
ze znużeniem, Harry usiadł powoli, krzywiąc się przy każdym ruchu. Jego trening
uzdrowicielski kazał mu słuchać jego ciała i pozostać nieruchomym, ale była to
ostatnia rzecz, jaką Harry chciał teraz zrobić. W łóżku nie miał do roboty
absolutnie nic poza myśleniem, co oznaczało powtarzanie w kółko w umyśle
poprzedniej nocy. Harry ostrożnie wyciągnął igłę z grzbietu dłoni i usunął
kilka dziwnie wyglądających łatek z ramion, po czym wysunął się z łóżka. Jego
stopy dotknęły zimnej, kamiennej podłogi, posyłając iskry bólu wzdłuż jego nóg.
Chwytając się łóżka dla podparcia, Harry powoli podszedł do nóg jego łóżka, a
jego ciało zdawało się robić silniejsze z każdym krokiem. Zamknął oczy i w
myślach podziękował Hogwartowi. Za dobrze go znał.
Zanim
podszedł do parawanu, Harry był w stanie stać i się nie podpierać. Jego oczy
rozszerzyły się na widok ilości zajętych łóżek. Pan i Pani Weasley spali w
złączonym łóżku obok łóżek zajmowanych przez Rona, Ginny i Hermionę. Żadne z
nich nie wydawało się być ranne, co było ulgą. Wzrok Harry’ego padł na Billa
Weasleya po drugiej stronie pomieszczenia. Skulił się w miejscu na widok twarzy
Billa i natychmiast poczuł, że jego nogi niosą go bliżej.
Wypełniła
go potrzeba zrobienia czegoś. Ledwo zdawał sobie sprawę, że Fleur śpi przy
łóżku Billa, a kiedy do niego dotarł i przyjrzał się dobrze pociętej twarzy
najstarszego z rodzeństwa Weasley, pokrytej okropnie pachnącym, zielonym żelem.
Harry powoli uniósł ręce i trzymał je tuż nad twarzą Billa. Ciepło wypełniło go
wraz z tym, które wydawało się przenikać z podeszew jego stóp i rozchodzić się
w górę, a jego oczy powoli się zamknęły. Harry od razu wiedział, że Hogwart mu
pomaga i pozwolił, by ciepło przeniosło się w kierunku jego dłoni. Lekko
opuszczając ręce, Harry pozwolił sobie wpaść w trans i skoncentrował się na
leczeniu. Poczuł zatrute rany na twarzy Billa i nakłonił skórę do zagojenia
się.
Przez
chwilę Harry myślał, że usłyszał westchnienie, ale był zbyt skupiony na
przepływającej przez niego magii. Czuł, jak rany się zamykają i zaczął odczuwać
coś głębszego, coś znajomego. To było prawie coś, co Harry czuł, kiedy leczył
Remusa, ale nie tak skoncentrowanego. Bill był zarażony, ale nie był prawdziwym
wilkołakiem. Ten wilk był bardzie stonowany, ale wydawał się mieć te same
ochronne popędy, co Lunatyk.
-
HARRY!
Oczy
Harry’ego otworzyły się, a intensywne ciepło zniknęło, zastąpione pustką, którą
normalnie odczuwał po wyleczeniu rozległych ran. Zakołysał się i natychmiast
poczuł otaczające go ramiona. W ciągu kilku sekund nogi Harry’ego poddały się,
powodując, że wraz z trzymającą go osobą opadli na podłogę. Wtedy Harry
zobaczył, że pani Pomfrey podbiega do Billa, który usiadł i spojrzał na
Harry’ego z przerażeniem.
Pomieszczenie
wypełniło westchnienie, gdy wszyscy wpatrywali się w twarz Billa. Zamiast
groteskowych nacięć były zaczerwienione blizny, które najprawdopodobniej nigdy
nie znikną. Bill powoli sięgnął i dotknął swojej twarzy, jego palce przejechały
po każdej bliźnie. Wzrok Billa przeniósł się na Fleur, która wydała z siebie
podekscytowany pisk i wskoczyła w ramiona Billa. Z obojga spływały fale ulgi i
szczęścia, gdy oboje płakali sobie w ramiona. Nikt nie miał odwagi im przerwać.
Pani
Pomfrey prychnęła z irytacją, obiegła łóżko i uklękła przed Harrym.
-
Nie wiem, co sobie myślałeś, Harry – powiedziała, sprawdzając jego puls. Co ci
mówiłam o nadmiernym wyczerpywaniu swoich rezerw magicznych? Wciąż dochodzisz
do siebie po ranach odniesionych ostatniej nocy!
Ramiona
zacisnęły się wokół Harry’ego, gdy znajomy głos wypełnił jego uszy.
-
Nie teraz, Poppy – ostrzegł Syriusz przez zaciśnięte zęby. – Możesz na niego
nakrzyczeć później. Szybko musimy wymyślić, co powiemy.
Harry
powoli pokręcił głową.
-
To nie ja – uparł się. – Coś ciągnęło mnie do Billa. Nie mogłem tego
powstrzymać. – Dobra, to było częściowo kłamstwo, ale wokół było zbyt wiele
osób, by w ogóle wspominać o swoim połączeniu z Hogwartem. Przynajmniej w ten
sposób nikt nie pomyśli, że Harry miał kontrolę nad tym, co się stało.
-
To wystarczy – mruknął Syriusz i pomógł Harry’emu wstać. – Wracaj do łóżka,
dzieciaku. Myślę, że nam wszystkim pomoże kilka kolejnych godzin snu.
Dłoń
przesunęła się wzdłuż ramienia Harry’ego. Unosząc wzrok, Harry zobaczył, że Ron
patrzy na niego ze współczującym uśmiechem. Syriusz podążył jego śladem i
chwycił Harry’ego pod drugie ramię, co było nieco niezręczne z powodu różnicy
wzrostu, nawet gdy Ron się zgarbił. Gdy tylko Harry odszedł od łóżka Billa,
państwo Weasley podbiegli do syna. Pokój wypełniły szepty, gdy Harry został
włożony do łóżka. Świetnie. Właśnie tego
potrzebowałem. Pewnego dnia nauczysz się najpierw myśleć, a potem działać,
Harry.
-
Wystarczy! – oznajmiła pani Pomfrey, docierając do łóżka Harry’ego. – To
skrzydło szpitalne, nie Wielka Sala! – Cisza wypełniła pomieszczenie, dzięki
czemu pani Pomfrey skupiła się na Harrym. Natychmiast włożyła igłę z powrotem w
grzbiet jego dłoni, po zdezynfekowaniu jej machnięciem różdżki. – Zostaniesz w
tym łóżku co najmniej przez następne dwadzieścia cztery godziny, Harry –
powiedziała surowo, po czym ściszyła głos. – Wiedziałeś, że lepiej tego nie
robić. Rany pana Weasleya można było opatrzyć później.
Harry
wpatrywał się w sufit, starając się zignorować troskę i rozczarowanie, które
krążyły wokół pani Pomfrey. Nie rozumiała. Pomaganie ludziom było tym, co
robił. Ale nie mogłem pomóc profesorowi
Dumbledore’owi. Nie mogłem tego zatrzymać. Tak, Dumbledore odmówił pomocy,
ale nie o to chodziło. Chodziło o to, że to nie wystarczyło. Niezależnie od
tego, co zrobił zeszłej nocy, i tak ktoś umarł. Jego umiejętności nie liczyły
się na nic, ponieważ zawsze istniało coś potężniejszego, co mogło je
skontrować. Ta świadomość przerażała go bardziej niż chciał przyznać.
- Proszę wracać do łóżka,
panie Weasley – powiedziała surowo pani Pomfrey. – Żadnych kłótni. – Ron
niechętnie wyszedł, pozwalając Syriuszowi i pani Pomfrey zbliżyć się do
Harry’ego. Pani Pomfrey zaczęła machać nad nim różdżką, podczas gdy Syriusz
przesunął się w jego pole widzenia. – Żadnych dodatkowych obrażeń, Syriuszu –
powiedziała cicho. – Jednak chcę, żeby otrzymywał ten eliksir jeszcze przez co
najmniej cztery godziny. Ponieważ dyrektor… nie możemy po prostu ryzykować.
Syriusz westchnął i skinął
głową, przeczesując palcami włosy Harry’ego.
- Wiem, że cierpisz, Harry –
powiedział cicho. – Proszę, porozmawiaj ze mną.
Harry powoli przeniósł wzrok
na Syriusza.
- On naprawdę odszedł –
stwierdził cicho.
Wzrok Syriusza opadł na
podłogę, gdy skinął głową.
- Chcesz o tym porozmawiać? –
zapytał, siadając na skraju łóżka Harry’ego i biorąc go za rękę. Harry pokręcił
głową, rozglądając się nerwowo. – Słuszna uwaga, Harry – powiedział cicho
Syriusz. – Porozmawiamy o tym później z Lunatykiem, dobrze? – Harry skinął
głową. – Powinienem cię poinformować, że Scrimgeour przyjdzie kiedyś, żeby
porozmawiać, ale to dopiero wtedy, gdy poczujesz się na siłach.
Harry westchnął z frustracją,
zamykając oczy. Naprawdę nie chciał w tej chwili zajmować się kampanią
Scrimgeoura pod tytułem „Wspieraj Ministerstwo”. Prawdopodobnie myśli, że zgodzę się być teraz jego marionetką, skoro
Dumbledore… Harry potrząsnął głową i wyrzucił tę myśl z głowy. Nie miał
zamiaru marnować czasu na możliwe intrygi, przechodzące przez umysł Ministra
Magii. Dostanie przez to tylko migreny.
Gdy Harry powoli zasypiał,
państwo Weasley odwiedzili go, szybko mu dziękując i pocałowali go w czoło.
Następną rzeczą, jaką Harry wiedział były odległe głosy powoli przywracające mu
przytomność. Ktoś trzymał jego prawą rękę, podczas gdy ktoś inny powoli
przeczesywał palcami jego włosy. Głosy napływały i znikały jak fale uderzające
o brzeg i cofające się. To sprawiło, że niezwykle trudno było zrozumieć, co
zostało powiedziane, ale Harry odkrył, że naprawdę go to nie obchodzi. Spanie
wydawało się w tej chwili wyjątkowo dobrym pomysłem.
- Nie mogę uwierzyć, że „Prorok Codzienny” ma to zdjęcie.
- Przynajmniej
przyznają, czyja to zasługa. Scrimgeour nie może teraz zaprzeczyć. To Harry
ochronił Hogwart, nie aurorzy. Macie pomysł, co zajęło im tak dużo czasu?
- W tym samym
czasie miał miejsce atak na mugolskie miasto. Jest na czwartej stronie,
ponieważ „Atak na Hogsmeade” zajmuje pierwsze trzy strony. Czterech
śmierciożerców złapanych i kolejna czwórka zabita, w tym Fenrir Greyback.
Cisza.
- Jaki werdykt?
- Jego poziomy
magiczne się normują. Nie był tak podatny na eliksir, jak się spodziewałam.
- Co to znaczy?
- Jego ciało
walczyło z eliksirem, Syriuszu. To nie jest powszechna reakcja, ale była taka
możliwość.
- A skąd tyle o
tym wiesz, Lunatyku?
- Razem z Poppy
badaliśmy ten eliksir, odkąd został wynaleziony, dla dobra Harry’ego.
Wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu, zanim będzie go potrzebować. Harry
nigdy nie odmawiał, gdy ktoś potrzebował pomocy.
- Myślisz, że
wczoraj w nocy próbował uleczyć Dumbledore’a.
- Nie
zdziwiłoby mnie to. Były na to wszystkie znaki. Poppy, czy nie mówiłaś, że
wygląda na to, że trucizna została jakoś zmodyfikowana.
- Niekonieczne
zmodyfikowany, Remusie. Umiejętności Harry’ego nie zmieniają dolegliwości.
Sądzę, że po prostu dał systemowi odpornościowemu Albusa potężne wzmocnienie,
by opóźnić działanie trucizny. Albus nie powinien się z kimś pojedynkować,
zwłaszcza z tuzinem śmierciożerców. Harry z pewnością zrobił wszystko, co w
jego mocy, ale tylko opóźnił nieuniknione. Mam tylko nadzieję, że nie będzie
się obwiniał…
Cisza.
Ręka wsunęła się pod jego
ramiona i z łatwością wyprostowała górną część jego ciała. Harry powoli
zamrugał, jednak szybko zamknął oczy widząc intensywny blask, który wypełniał
otoczenie. Jego głowa dryfowała w morzu dezorientacji, gdy powoli opuszczano go
na górę poduszek, podpierając górną część jego ciała pod wygodniejszym kątem.
Na jego twarz zostały wsunięte jego okulary, gdy przyzwyczajał się do jasnego
światła słonecznego, mrugając. Powoli wszystko wróciło do normy i Harry mógł
dostrzec, że jego łóżko było otoczone przez ludzi. Pani Pomfrey, Syriusz i
Remus byli po lewej, podczas gdy Ron, Hermiona i Ginny po lewej. Pan i pani
Weasley, Tonks, Bill i profesor McGonagall stali w nogach łóżka. Każdy miał
zaniepokojony wyraz twarzy, gdy pani Pomfrey szybko przebadała Harry’ego
kilkoma machnięciami różdżki.
- Można się było spodziewać
ospałości przy ilości eliksirów, które ci podaliśmy – powiedziała pani Pomfrey,
chowając różdżkę do kieszeni. – Za kilka godzin powinno wszystko wrócić do
normy. Jednak do tego czasu zostaniesz w łóżku, Harry. Jeśli masz z tym
problem, znam kilka zaklęć, które cię do niego przywiążą.
Harry westchnął ze zmęczeniem
i skinął głową. Naprawdę w tej chwili nie miał nastroju do kłótni.
- Co się dzieje? – zapytał
cicho.
Syriusz usiadł i chwycił dłoń
Harry’ego.
- Pomyśleliśmy, że powinniśmy
cię poinformować o wszystkim, zanim przybędzie Scrimgeour – powiedział. –
„Prorok Codzienny” w jakiś sposób zdobył zdjęcie, jak walczyłeś ze
śmierciożercami i umieścił je na pierwszej stronie, żebyśmy nie mogli ukryć
tego, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Scrimgeour wie, że przyczyniłeś się do
zwycięstwa i będzie zadawać pytania.
Harry z frustracją uszczypnął
grzbiet nosa.
- Jakie pytania? – zapytał. –
Jeśli chodzi o to, gdzie poszliśmy…
- Wtedy powstrzymamy się od
odpowiedzi – przerwał mu spokojnie Remus. – Nie możemy pozwolić, by ktokolwiek
się o tym dowiedział. Jednak pojawią się pytania dotyczące bramy głównej i
niektórych zniszczeń w Hogsmeade. Naoczni świadkowie twierdzą, że coś potężnego
wydawało się z tobą walczyć, zanim przybyliśmy.
Harry wpatrywał się w Remusa
zdezorientowany, nim coś sobie uświadomił. Nie było naocznych świadków poza
śmierciożercami. Więc jak „Prorok
Codzienny” uzyskał te zdjęcia? Ktoś musiał być w Hogsmeade, ale jeśli to
prawda, dlaczego Harry nie wyczuł tej obecności? Najprawdopodobniej przybyli po rozpoczęciu walki. Byłem zbyt zajęty
próbą przetrwania, żeby ich zauważyć.
- Z tego, co jestem świadomy,
nie było tam nikogo innego – powiedział gładko Harry, napotykając spojrzenie
Remusa. – Byłem raczej wtedy dość zajęty.
Syriusz i Remus wymienili
spojrzenia, po czym skupili się na Harrym.
- Tak właśnie myśleliśmy –
powiedział uspokajająco Remus. – Chcieliśmy się tylko upewnić. Scrimgeour jest
obecnie pod dużą presją z tego powodu. Niewielu ludzi czuje się komfortowo z
faktem, że tylko grupa nastolatków stała między śmierciożercami a ich dziećmi. Najprawdopodobniej
będzie dość porywczy i będzie domagać się odpowiedzi na pytania, których nie ma
prawa zadać.
- Czy nie zawsze tak robi? –
zapytał gorzko Harry. – Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej?
Hermiona ścisnęła ramię
Harry’ego ze współczuciem.
- Wszyscy wiemy, jak bardzo
troszczyłeś się o profesora Dumbledore’a – powiedział cicho.
Harry odetchnął głęboko,
odwracając wzrok.
- Nie chcę o tym rozmawiać –
powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym przesunął spojrzenie na Remusa. –
Kiedy przyjdzie Scrimgeour?
- Za kilka godzin – rzucił
ostrożnie Remus, po czym spojrzał na profesor McGonagall. – Moglibyśmy
porozmawiać na osobności?
- Oczywiście, Remusie –
powiedziała ze współczuciem profesor McGonagall. – Ufam, że spotkamy się
później.
Remus skinął głową i
przeniósł spojrzenie na Weasleyów. Zrozumieli aluzję i niechętnie wyszli, ale
dopiero gdy ścisnęli pocieszająco nogi Harry’ego. Bill wyglądał, jakby chciał
coś powiedzieć, ale zdecydował się skinąć Harry’emu głową z wdzięcznością, po
czym wyszedł za rodzicami. Ron i Hermiona wahali się, czy wyjść, ale surowe
spojrzenie Syriusza powstrzymało wszelkie protesty. Ron i Hermiona szybko
wciągnęli w nieco niezręczny grupowy uścisk, po czym niechętnie wyszli. Pani
Pomfrey również wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Cisza
wypełniła pokój, gdy Remus usiadł w nogach łóżka Harry’ego, jego zranione ramię
wciąż było zabandażowane. Syriusz wyglądał na bardzo zestresowanego i jakby
potrzebował kilku godzin snu. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, co
dokładnie działo się przez ostatnie kilka godzin i ile z tego zostanie mu
przekazane. Teraz pojawiło się tak wiele niepewności. Czy bez Dumbledore’a jako
dyrektora Hogwart zostanie otwarty? Czy wszyscy zostaną odesłani do domów,
gdzie będą kulić się ze strachu, zamiast uczyć się, jak się bronić? Dumbledore by tego nie chciał za nic w
świecie.
-
Harry – powiedział Syriusz, podnosząc znajomo wyglądający medalion, wiszący na
złotym łańcuszku. – Poppy mi to dała. Był ukryty w szatach Dumbledore’a.
Biorąc
medalion, Harry przyglądał mu się uważnie, prawie jak sparaliżowany. Był
mniejszy, niż Harry sądził, że będzie i wydawało się, że czegoś mu brakuje.
Odwracając go, Harry zdał sobie sprawę, co było. Brakowało wężowego „S”, które
rzekomo było znakiem Slytherina. Zamykając oczy, Harry próbował sięgnąć
zmysłami, ale nic nie poczuł, nawet od Hogwartu. To potwierdziło strach, który
wypełniał go. To nie był medalion Slytherina. To nie był horkruks. To był
zwykły medalion.
Zawrzały
w nim gniew i frustracja, gdy ścisnął mocno medalion w pięść. Nie mógł w to
uwierzyć. Wszystko, przez co przeszli zeszłej nocy, było na nic! Dumbledore
zginął na daremno! Nie mogąc utrzymać wszystkiego w środku, Harry rzucił
medalion w parawan, po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie wiedział, czy chce
krzyczeć, płakać czy coś zaatakować. Po prostu wiedział, że teraz wszystko
wydawało mu się jeszcze bardziej beznadziejne.
Ramię
owinęło się wokół Harry’ego i trzymało go, gdy jego ciało zaczęło się trząść.
-
W porządku, dzieciaku – powiedział uspokajająco Syriusz. – Po prostu wyrzuć to
z siebie. Wiemy, że to boli, ale musisz pamiętać, że Dumbledore wiedział, co
robi. Wiedział, że jest szansa, że to się stanie. To był wybór Dumbledore’a,
Harry.
-
Ale to wszystko na nic! – zaprotestował ze złością Harry. – To nawet nie jest
prawdziwy horkruks!
-
Nie jest, Harry – powiedział cicho Remus, sprawiając, że Syriusz i Harry
odsunęli się od siebie i spojrzeli na niego. W jednej ręce Remus trzymał
medalion, a w drugiej stary skrawek pergaminu. Jego brwi zmarszczyły się w skupieniu,
gdy męczył się rozszyfrowaniem, co na nim było. – To nie jest horkruks, ale to
jest wskazówka. „Do Czarnego Pana, wiem,
że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja
odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i
postanowiłem go zniszczyć. Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że kiedy trafisz
na godnego siebie przeciwnika, będziesz znowu śmiertelny. R.A.B.”
Syriusz
wyrwał Remusowi pergamin z ręki i przyjrzał mu się uważnie. Jego twarz powoli zbladła,
oczy zamknęły, a ramiona opadły. Niedowierzanie i poczucie winy wylewały się z
niego w przytłaczających falach, przez które Harry’emu trudno było oddychać.
Ramiona owinęły się wokół Harry’ego i odciągnęły go od Syriusza, ale fale
pozostały, topiąc go w rozpaczy.
-
Syriuszu! – skarcił go Remus. – Kontroluj się! Zobacz, co robisz Harry’emu!
Harry
odetchnął z ulgą, gdy emocje niech się cofnęły, pozwalając mu jasno myśleć.
Syriusz wpatrywał się w niego przepraszająco z tak wielkim bólem w oczach, że
Harry zaniemówił. Harry widział to spojrzenie tylko wtedy, gdy Syriusz mówił o
poważnych błędach, które popełnił w przeszłości.
-
O co chodzi, Syriuszu! – zapytał Harry z wahaniem. – Wiesz, kim jest R.A.B?
Syriusz
odwrócił wzrok i skinął głową.
-
Rozpoznaję pismo – powiedział cicho. – Napisał to mój brat. Regulus Arcturus
Black. To go zabiło. Wiedział… mogliśmy wiedzieć, z czym mamy do czynienia…
-
Syriuszu – ostrzegł Remus. – Regulus dokonał swoich własnych wyborów.
Przynajmniej wiemy, że Voldemort go nie ma ani nie wie, co Harry i Dumbledore robili
ostatniej nocy. Teraz musimy się tylko dowiedzieć, gdzie Regulus mógł ukryć
prawdziwego horkruksa… co zrobimy, gdy wszystko się uspokoi.
To
z pewnością był jakiś sposób patrzenia na tą sytuację. Harry wiedział, że nie
mogą rozwodzić się nad popełnionymi błędami, ale tak trudno było zachować
pozytywne nastawienie po tym, gdy tak wiele poszło nie tak. Śmierć Dumbledore’a
otworzyła Harry’emu oczy na jeden wstrząsający fakt: nikt nie był bezpieczny
przed zranieniem. Każdy z nich mógł być zabity w każdej chwili tej wojny. To
absolutnie przeraziło Harry’ego. Nie zapomniał zeszłego roku, gdy myślał, że
Remus umarł i to wystarczyło, by dać mu kopa. Im szybciej skończy się ta wojna,
tym lepiej dla jego rodziny.
Zapora
została zniszczona. Przez resztę popołudnia Harry rozmawiał z Syriuszem i
Remusem o poprzedniej nocy i o tym, co przyniesie najbliższa przyszłość. Trzeba
było podjąć decyzje, które mogły nie zostać zaakceptowane przez tych, którzy
nie znali całej sytuacji. W obecnym czasie profesor McGonagall pełniła rolę
dyrektorki, a profesor Slughorn miał przejąć obowiązki profesora Snape’a jako
opiekuna Slytherinu. „Zdrada” Snape’a z pewnością była drażliwym tematem,
zwłaszcza gdy Harry przekazał to, co powiedział mu Dumbledore. Syriusz wciąż
był bardzo sceptyczny, podczas gdy Remus utrzymywał postawę „zobaczymy, co
będzie”. To wszystko było dowodem, żeby Harry wiedział, że nie może powiedzieć
Syriuszowi o tym, czego dowiedział się o przeszłości Snape’a. Mieli zbyt
rozległą przeszłość, by rozważać tu racjonalność.
Harry
musiał jeszcze zdecydować, czy zastosuje się do słów Dumbledore’a czy do tego,
co chciały od niego jego złość i wściekłość. Nie ruszyłby szukać Snape’a, czy
coś podobnie głupiego. Jednak następnym razem, gdy się z nim zmierzy, Harry
wiedział, że Snape będzie potrzebował niesamowicie przekonującej obrony swoich
działań. Harry nigdy nie mógłby zaufać Snape’owi, ponieważ wiedział, że prawdopodobnie
Dumbledore był jedyną osobą, której Snape był lojalny. Wraz ze śmiercią
Dumbledore’a Snape musiał dokonać wyboru i ten wybór przesądzi o wszystkim. Jak możesz znać prawdę, skoro twoje życie
przez tak długi czas koncentrowało się na kłamstwie?
Parawany
zostały usunięte, kiedy ciało Dumbledore’a zostało zabrane, by przygotować je
do pogrzebu, który miał się odbyć w ciągu najbliższych kilku dni. Hagrid,
Moody, pan Weasley i profesor McGonagall otoczyli unoszące się ciało aż do
nieznanego miejsca, pozostawiając Harry’ego z uczuciem niesamowitej pustki. Nie
sądził, żeby był gotów myśleć o tym, że nigdy więcej nie zobaczy profesora
Dumbledore’a.
Cała
Gwardia Defensywna odwiedziła go tuż przed obiadem, wszyscy dumnie nosząc
blizny z poprzedniej nocy. Dzięki artykułowi w „Proroku Codzienny” cały
czarodziejski świat dowiedział się, że Gwardia Defensywna Harry’ego Pottera
odegrała ogromną rolę w zwycięstwie w Hogsmeade. Obecni członkowie otrzymywali
listy z Ministerstwa, dziękujące im za wkład, podczas gdy osoby niebędące
członkami ponownie błagały o przyłączenie się do grupy. Członkowie z siódmego
roku wspomnieli nawet, że otrzymywali propozycje pracy, by mogli wziąć udział w
szkoleniu aurorskim, co nie było zaskakujące. Ostatnia noc była oznaką tego, co
Harry powiedział Scrimgeourowi kilka miesięcy temu. Zwyczajnie nie było
wystarczającej liczby aurorów, by bronić wszystkich.
Podczas
kolacji w skrzydle szpitalnym Harry, Syriusz i Remus zostali ostrzeżeni przez
panią Pomfrey, że w końcu przybył Scrimgeour. Obecnie przemawiał do uczniów w
Wielkiej Sali i najprawdopodobniej przyjdzie do skrzydła szpitalnego po
kolacji, kiedy Remus miał spotkać się z profesor McGonagall. Syriusz oczywiście
nie zamierzał opuścić Harry’ego, co niekoniecznie było czymś dobrym. Dla Syriusza
był to długi dzień, co oznaczało, że jego temperament był bardziej wybuchowy
niż zwykle.
Po
kolejnym żmudnym badaniu przeprowadzonym przez panią Pomfrey, Harry został
uznany za wystarczająco zdrowego, by wyjść… rano. Po słabych falach rozbawienia
Harry mógł stwierdzić, że w tej chwili cieszyła się swoją pracą. Robiła to,
ponieważ wiedziała, że nie znosił zostawać w skrzydle szpitalnym. Syriusz i
Remus też nie byli pomocą. Wydawali się zgadzać, że jeszcze jedna noc z dala od
tego bałaganu będzie dobra dla Harry’ego.
Kiedy
z korytarza dobiegły głosy, Remus życzył Harry’emu powodzenia i wyszedł na
spotkanie z McGonagall. Pani Pomfrey posłała Harry’emu współczujący uśmiech, po
czym wycofała się do swojego biura, zostawiając Harry’ego i Syriusza samych.
Gdy mijały sekundy, Harry robił się coraz bardziej nerwowy i odwrócił się, by
spojrzeć przez okno na zachodzące słońce. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej
zdawał sobie sprawę, że znajdowali się obecnie w punkcie zwrotnym. Musiał
dokonać własnego wyboru. Nie mógł zrobić tego sam. Teraz to wiedział.
Potrzebował pomocy. Zakon potrzebował pomocy.
Drzwi
otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, wyrywając Harry’ego z zamyślenia.
Syriusz natychmiast wstał z różdżką w gotowości, ale od razu ją opuścił, gdy
zobaczył stojącego w drzwiach Rufusa Scrimgeoura, którego żółte oczy wpatrywały
się w Syriusza. Bez słowa Scrimgeour zaczął kuśtykać w kierunku łóżka
Harry’ego, jego laska stukała głośno w całym pomieszczeniu. Syriusz pozostał na
miejscu, blokując Harry’ego przez Scrimgeourem. Harry wciąż patrzył przez okno,
próbując zablokować fale napięcia, odbijające się od ścian.
-
Black – powiedział szorstko Scrimgeour, docierając do łóżka. – Z tego, co
słyszałem, jesteś częściowo odpowiedzialny za szkolenie, jakie przeszła Gwardia
Defensywna.
Syriusz
schował różdżkę do kieszeni i założył ręce na piersi.
-
Pomagałem tylko w treningu fizycznym – powiedział sztywno.
Scrimgeour
skinął głową ze zrozumieniem.
-
Jest to coś, co obecnie wielu aurorów przeocza – stwierdził. – Wykonałeś świetną
robotę, Black. Pomogłeś także udowodnić, jak wielu z nas się myliło. Dzieci
mogą coś zmienić w tej wojnie. Potrzebują tylko szansy, żeby to zrobić.
Scrimgeour
przesunął się w nogach łóżka, żeby mieć wyraźny widok na Harry’ego.
-
Moje kondolencje, panie Potter, z powodu pańskiej straty – powiedział szczerze.
– Może i nie zgadzam się z Dumbledorem, ale wszyscy wiedzieliśmy, jakim był
wspaniałym czarodziejem.
Harry
milczał, czekając na nieuniknioną propozycję.
-
Chciałbym cię też pochwalić za ciężką pracę w przygotowaniu Gwardii Defensywnej
– kontynuował Scrimgeour. – Jestem pewien, że słyszałeś już, że kilku z nich
zaoferowano stanowiska w Ministerstwie, by pomogli w wojnie. Rozmawiałem z
profesor McGonagall o pozostałej części semestru. W Hogwarcie będą stacjonować
aurorzy, tak jak w pociągu w podróży z powrotem na stację King’s Cross.
-
Co z przyszłym rokiem? – zapytał cicho Harry.
Scrimgeour
westchnął przeciągle.
-
To tak naprawdę zależy od rodziców i rady – powiedział. – Bez Dumbledore’a jako
dyrektora…
-
Hogwart to wciąż Hogwart – przerwał mu stanowczo Harry, odwracając się twarzą
do Scrimgeoura. – To najbezpieczniejsze miejsce, w którym można być, póki
ludzie nie nadużywają tego przywileju. Czy naprawdę pan myśli, że dzieci będą
bezpieczne w domu? Każdy uczeń z GD znajduje się teraz na liście wrogów
Voldemorta. Jedyny sposób na przetrwanie to uczenie ich tutaj, w Hogwarcie.
Scrimgeour
przysunął krzesło i usiadł.
-
Co pan proponuje, panie Potter? – zapytał biznesowym tonem.
Harry
westchnął, pocierając oczy pod okularami. Dlaczego
wpadam w takie sytuacje?
-
Trzeba zwiększyć bezpieczeństwo w Hogwarcie, sprawdzać uczniów pod kątem
Mrocznego Znaku i prawdopodobnie zatrudnić aurora na nauczyciela – powiedział w
końcu. – Jeśli profesor McGonagall będzie dyrektorką, zostały dwa wolne
miejsca. Proszę znaleźć kogoś utalentowanego w obronie i transmutacji.
-
Słusznie – powiedział Scrimgrour, powoli kiwając głową. – Porozmawiam z
profesor McGonagall. Przypuszczam, że jeden z twoich opiekunów na którymkolwiek
stanowisku nie wchodzi w rachubę.
Harry
patrzył na Syriusza przez dłuższą sekundę, po czym ponownie spojrzał na
Scrimgeoura. Nie było już miejsca na dumę.
-
Panie Ministrze, pomimo naszych różnic w opiniach, chcemy tego samego –
powiedział szczerze Harry. – Chcemy śmierci Voldemorta. Tu nie chodzi o mnie,
wizerunek Ministerstwa ani nawet o pana. Ta wojna dotyczy szalonego mordercy,
który robi wszystko, co w jego mocy, by zniszczyć świat, jaki znamy. – Odwrócił
się z powrotem do okna i popatrzył przez nie. – Jestem winien Dumbledore’owi
dokończenia jego pracy.
Zapadła
długa cisza, nim Scrimgeour odchrząknął.
-
Zgadzam się, panie Potter – stwierdził. – Co ma pan na myśli?
Oddychając
głęboko, Harry poczuł, jak dłoń chwyta jego własną. Dzięki, Syriuszu.
-
Można powiedzieć, że rozejm – powiedział Harry, spuszczając wzrok. – Podam panu
część prawdy o tym, co robił Dumbledore przez ostatni rok i co ja będę robił za
niego. W zamian Ministerstwo nie będzie ingerować w to, co będę robił i zrobi
wszystko, by faktycznie przygotować społeczność czarodziejów do tej wojny.
Scrimgeour
spojrzał na Harry’ego podejrzliwie.
-
Prosisz o wiele, a mało dajesz – powiedział szorstko.
Harry
nie zamierzał się zachwiać, gdy napotkał spojrzenie Scrimgeoura.
-
Przyjmuje pan albo nie – powiedział stanowczo.
Zapadła
długa cisza, nim Scrimgeour skinął głową.
-
No dobrze – powiedział twardo. – Daję ci słowo, że Ministerstwo pomoże w pana
staraniach, panie Potter, i zrobi wszystko, co w jego mocy, by przygotować całą
społeczność czarodziejów do wojny.
Harry
skinął głową i wypuścił uspokajający oddech.
-
Zanim skończyła się pierwsza wojna, Voldemort szukał sposobów, by stać się
nieśmiertelnym – powiedział cicho. – Voldemort boi się śmierci bardziej niż
czegokolwiek innego. Odkrył sposób na zapewnienie sobie przetrwania, gdyby jego
ciało zginęło. Profesor Dumbledore starał się temu zapobiec. Ja będę próbował
temu zapobiec.
Scrimgeour
wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem.
-
Jest pan pewny? – zapytał. Harry skinął głową. Scrimgeour wypuścił długi
oddech, powoli kręcąc głową. – Jak mogę panu pomóc, panie Potter?
Harry
zerknął na Syriusza, który patrzył na niego z dumą, po czym odwrócił się do
Scrimgeoura.
-
Potrzebuję, by aurorzy Tonks i Shacklebolt mi w tym pomagali – powiedział
ostrożnie. – Zadanie, które muszę wykonać jest niebezpieczne i czułbym się
lepiej, gdyby kilku wyszkolonych aurorów nam pomagało. – Scrimgeour otworzył
usta, ale Harry uniósł rękę, by go uciszyć. – Ufam Tonks i aurorowi
Shackleboltowi. Byli przy mnie w przeszłości i wiem, że w razie potrzeby pójdą
za mną w bitwę.
Scrimgeour
w zamyśleniu potarł podbródek.
-
Zgadzam się co do Tonks, ponieważ jest częścią twojej rodziny – powiedział, – i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by
Shacklebolt został przeniesiony do twojej obrony. Jeśli chodzi o Ministerstwo,
chcemy, żeby teraz aurorzy za tobą chodzili. Oczywiście, nikt nie będzie
podejrzewał, jeśli aurorzy przyjdą do mnie, gdybyś potrzebował coś przekazać. Czy
mam rację, zakładając, że Black i Lupin będą częścią tej grupy? – Harry skinął
głową. – Dobrze – powiedział Scrimgeour, wstając. – Będę pana informował na
bieżąco, panie Potter. Ufam, że zrobi pan to samo.
Harry
skinął głową, czując, jak ciężar na jego ramionach się podnosi.
-
Dziękuję, proszę pana – powiedział z uśmiechem ulgi.
Scrimgeour
skinął głową, pożegnał się i wykuśtykał ze skrzydła szpitalnego. Harry i
Syriusz obserwowali go w ciszy. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Syriusz pociągnął
Harry’ego do mocnego uścisku.
-
Jestem z ciebie taki dumny, dzieciaku – wyszeptał Syriusz do ucha chłopaka. –
Dumbledore też by był.
Harry
mógł mieć tylko nadzieję, że Syriusz miał rację.
^^^
Pogrzeb
Dumbledore’a zaplanowano na następny poranek. Wszystkie zajęcia i egzaminy
zostały przełożone na inny dzień, by wszyscy mogli uczestniczyć w żałobie.
Aurorzy czekali, by sprawdzić każdą czarownicę i każdego czarodzieja, którzy
chcieli uczestniczyć w pogrzebie, za pomocą czujników tajności. Krążyły plotki,
że ludzie są nawet sprawdzani pod kątem Mrocznego Znaku, ale nikt tego nie
potwierdził ani temu nie zaprzeczył.
Cała
Gwardia Defensywna czekała, aż Harry zostanie zwolniony ze skrzydła
szpitalnego. Wydawało się, że GD wznowili swoje stanowiska ochrony Harry’ego
przed każdym możliwym zagrożeniem. Ron i Hermiona postawili na oferowaniu cichego
wsparcia, które zwykle było uspokajającą ręką Rona na ramieniu i pocieszającym
uściskiem Hermiony. Oboje zdawali się rozumieć, że teraz nie był czas na
zadawanie pytań lub rozmawianie o tym, co mogło zostać podsłuchane. Wciąż
krążyły plotki o tym, jak Harry i Dumbledore zostali osaczeni przez
śmierciożerców w środku nocy i większość z nich wydawała się skupiać wokół
Voldemorta.
Scrimgeour
wrócił na śniadanie, siedząc na krześle profesora Snape’a i rozmawiając cicho z
profesor McGonagall. Madame Maxime z Beauxbatons przybyła i siedziała obok
zrozpaczonego Hagrida, mocno ściskając jego dużą dłoń. Nie mając nastroju do
jedzenia, Harry rozejrzał się po korytarzu, jego wzrok padł na rodziców, którzy
przybyli do swoich dzieci, absolwentów pocieszających młodszych uczniów,
których najprawdopodobniej nie znali oraz urzędników Ministerstwa rozlokowanych
po dużym pokoju. Wszyscy mieli na sobie szaty lub czarne szkolne stroje, które
dodawały ponurego nastroju. Harry’emu trudno było się skoncentrować przez
wszystkie odbijające się wokoło emocje. Wokół było tyle smutku zmieszanego z
żalem, rozpaczą, niepewnością i przerażeniem. Wyglądało na to, że szok w końcu
minął, pozwalając wszystkim dokładnie zrozumieć, co śmierć Dumbledore’a
oznaczała dla czarodziejskiego świata.
Profesor
McGonagall powoli wstała i czekała, aż rozmowy ucichną.
-
Już prawie czas – powiedziała stanowczo, a jej twarz nie zdradzała żadnych
emocji. – Proszę iść za waszymi Opiekunami Domów na błonia. Gryfoni, proszę za
mną.
Wszyscy
powoli wyszli z Wielkiej Sali. Harry trzymał pochyloną głowę, podążając za
Ronem i Hermioną. Pomimo ciepłego dnia, Harry zadrżał, przechodząc przez Salę
Wejściową. Nigdy wcześniej nie był na pogrzebie, ale wiedział, że jest to w
zasadzie formalne wydarzenie, podczas którego ludzie żegnają się ze zmarłymi.
Było to coś, czego nie był pewny, czy jest w stanie to zrobić. Wiedział, że
profesor Dumbledore zginął. Po prostu nie wiedział, czy potrafi się pożegnać. O
wiele łatwiej było pomyśleć, że był po prostu na naprawdę długiej podróży.
Docierając
do dołu kamiennych schodów, Harry poczuł rękę na ramieniu i spojrzał w górę na
Syriusza i Remusa. Odciągnęli Harry’ego od Gryfonów i poprowadzili w stronę
jeziora, gdzie stały w rzędach setki krzeseł. Pośrodku znajdowało się
przejście, które dzieliło krzesła na dwie grupy. Przed krzesłami stał duży,
marmurowy podest, na którym najwyraźniej miało być złożone ciało Dumbledore’a.
Harry zdusił szloch, a łzy wypełniły mu oczy. Nie był na to gotowy. Dlaczego
nikt tego nie widział?
Ramię
owinęło się wokół niego i przytrzymało nieruchomo.
-
Wiem, dzieciaku – powiedział Syriusz ze współczuciem. – Chodź, Minerva chce,
żebyś usiadł z przodu, ponieważ byłeś najbliższy rodzinie Dumbledore’a. – Na
widok zaskoczenia na twarzy Harry’ego, Syriusz uśmiechnął się. – Była tam,
kiedy umarł, Harry. Słyszała, jak nazywasz go „dziadkiem”.
Harry
nie spuszczał wzroku z trawy, gdy Syriusz i Remus poprowadzili go w stronę
krzeseł. Powietrze wypełniły szepty, gdy przechodzili do pierwszego rzędu.
Syriusz wzmocnił uścisk i przyciągnął Harry’ego bliżej. W pierwszym rzędzie
czekali na nich członkowie Zakonu, w tym Szalonooki Moody, Tonks, Charlie i
Kingsley Shacklebolt. Tonks natychmiast mocno objęła Harry’ego i pocałowała go
w policzek. Harry wypuścił drżący oddech, gdy Tonks odsunęła się i przesunęła
się do boku Charliego, wsuwając dłoń w jego. Moody i Shacklebolt przywitali
Harry’ego skinieniem głowy, ale ich oczy nie mogły ukryć płynących z nich
silnych emocji. Obaj mężczyźni byli zdeterminowani, by podtrzymać swój
wizerunek, mimo że śmierć Dumbledore’a wyraźnie na nich wpłynęła.
Gdy
rozmowy zaczęły ucichać, Harry usiadł między Syriuszem i Remem, nie odwracając
wzroku od marmurowego podestu. Ledwie zauważył personel Hogwartu i Scrimgeoura,
przechodzących obok niego, by zająć pierwszy rząd krzeseł po przeciwnej stronie
i tylko wypuścił drżący oddech, gdy profesor McGonagall zatrzymała się, by
ścisnąć uspokajająco ramię Harry’ego. Niewyraźnie słyszał dziwny dźwięk
dochodzący z jeziora, ale nie zawracał sobie głowy patrzeniem, co to takiego.
Zauważył jednak Hagrida, idącego w stronę marmurowego podestu z czymś owiniętym
w fioletowy aksamit, lśniący złotymi gwiazdami. Ponieważ Hagrid był tak
ostrożny, Harry wiedział, że pod aksamitem kryło się ciało Dumbledore’a.
Gdy
Hagrid położył ciało Dumbledore’a na podeście, łzy spłynęły po twarzy
Harry’ego. Syriusz owinął rękę wokół ramion Harry’ego, podczas gdy Remus
chwycił dłoń Harry’ego, delikatnie pocierając ją kciukiem. Nikt nie powiedział
ani słowa, gdy Hagrid wracał na swoje miejsce, ocierając wielkie łzy,
spływające mu po twarzy. Harry nie mógł się zmusić do spojrzenia na aksamit,
który przybrał postać leżącego pod nim ciała. Wypuszczając drżący oddech, Harry
zamknął oczy i po prostu słuchał.
Ktoś
przeszedł koło niego i zatrzymał się tuż przed marmurowym podwyższeniem.
Zapadła krótka cisza, zanim zaczął mówić. Harry po prostu pozwolił, by słowa
wlatywały jego jednym uchem, a wylatywały drugim. Żadne słowa nie zmienią tego,
co myślał o Dumbledorze. Wiedział, że wszyscy postrzegają Dumbledore’a jako
potężnego czarodzieja, jako przywódcę. Dla Harry’ego, Dumbledore był kimś, kto
musiał podjąć trudne decyzje, kiedy nikt inny nie chciał ich podjąć. Dumbledore
robił to, co uważał za najlepsze wyjście, nawet jeśli od czasu do czasu
popełnił błąd. Zasadniczo Dumbledore był człowiekiem, jak wszyscy inni.
Tak jak ja.
Cisza
była znakiem, że przemówienie się skończyło. Harry powoli otworzył oczy i spojrzał
w górę na niskiego mężczyznę z kędzierzawymi włosami w prostych, czarnych
szatach, który wracał na swoje miejsce. Harry powoli przeniósł wzrok na ciało
Dumbledore’a i sapnął. Tuż nad nim pojawiły się iskierki światła, które
zapaliły się w jasne, białe płomienie, zdające się otaczać ciało Dumbledore’a.
Kilka osób krzyknęło w szoku, gdy płomienie rosły wyżej i wyżej. Harry
natychmiast chwycił różdżkę, by spróbować to powstrzymać, ale został
powstrzymany przez Syriusza i Remusa. Biały dym wypełniał powietrze i wydawał
się tworzyć dziwne kształty. Przez chwilę Harry’emu wydawało się, że widział
lecącego feniksa. Jego podejrzenia potwierdziły się, gdy usłyszał śpiew ptaka.
Czerwone płomienie wybuchły tuż nad białymi i Fawkes pojawił się, zataczając
koło, po czym wylądował na ziemi przed Harrym.
Harry powoli opadł na kolana, gdy biały ogień zniknął,
ukazując biały, marmurowy grobowiec jako ostatnie miejsce spoczynku
Dumbledore’a. Jego spojrzenie przeniosło się z Fawkesa na grobowiec i z
powrotem na feniksa, po czym otworzył ramiona i pozwolił ptakowi wskoczyć mu na
kolana. Harry owinął ramiona wokół Fawkesa i ukrył twarz w jaskrawoczerwonych
piórach. Nie wiedział, jak długo siedział, trzymając feniksa, gdy ich łzy
płynęły w harmonii. Harry wiedział tylko, że nie był jedynym, który stracił
członka swojej rodziny.
Fawkes stracił brata.
^^^
Pozostałe dni w Hogwarcie dla wielu mijały powoli. Widziano
teraz aurorów, patrolujących korytarze, których poinstruowano, by zgłaszali
wszelkie podejrzane działania profesor McGonagall. Syriusz przejął stanowisko
nauczyciela obrony przed czarną magią, a Remus pomagał profesor McGonagall z
transmutacją, gdy ona dostosowywała się do obowiązków dyrektorki. Tonks została
przydzielona do ochrony Harry’ego, a Shacklebolt miał do niej dołączyć, kiedy
zostanie przeszkolony jego zastępca.
Harry został przeniesiony z wieży Gryffindoru do Kwater
Huncwotów „ze względów bezpieczeństwa”, chociaż Harry wiedział, że tak naprawdę
jest to dlatego, że Syriusz i Remus wciąż martwili się tym, jak ciężko zniósł
śmierć Dumbledore’a. Prawdę mówiąc, Harry wiedział, że najprawdopodobniej
cierpiałby z powodu koszmarów, gdyby Fawkes nie zaczął spać obok Harry’ego
każdej nocy. Z jakiegoś powodu obecność Fawkesa sprawiła, że Harry poczuł, że
część Dumbledore’a wciąż przy nim jest.
Ron i Hermiona spędzali każdą możliwą chwilę z Harrym w
Kwaterach Huncwotów, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Harry w końcu
powiedział im o wszystkim, co wydarzyło się tej nocy oraz ujawnił ostatnie
sekrety, które przed nimi miał. Spodziewali się umiejętności leczenia po tym,
co się stało z Billem, ale z pewnością byli zszokowali, gdy dowiedzieli się o
powiązaniach Harry’ego z Hogwartem. Hermiona skarciła się za to, że nie
rozpoznała znaków, po czym pobiegła do biblioteki pobadać sprawę. Ron tylko
wzruszył ramionami i powiedział:
- Tylko tobie, Harry. To mogło się zdarzyć tylko tobie.
Ron poinformował Harry’ego, że pani Weasley już
zaakceptowała Fleur po konfrontacji w skrzydle szpitalnym z powodu obrażeń
Billa. Ślub wciąż był zaplanowany na sierpień, ponieważ rany Billa już nie
istniały, dzięki mocy uzdrawiania Harry’ego. Harry próbował wyjaśnić Ronowi, co
czuł w związku z wilczą stronę Billa, ale Ron wyglądał na tak zdezorientowanego
jak zwykle. Według Rona, Bill wciąż był Billem. Po prostu miał od czasu do
czasu ochotę na krwisty stek.
Jedna z trudniejszych dyskusji dotyczyła planów na
przyszłość. Ron i Hermiona byli zszokowani, gdy się dowiedzieli, że Harry nie
wróci z nimi do domu. Harry spędzi lato w Hogwarcie i skupi się na znalezieniu
pozostałych horkruksów. Hogwart miał najbardziej wszechstronną bibliotekę w
historii czarodziejów, której obecnie potrzebowali. Istniała również możliwość,
że Hogwart będzie mógł pomóc, co było znacznie łatwiejsze, gdy nie było
semestru. Ron i Hermiona natychmiast zaproponowali, że zostaną i pomogą, ale
natychmiast ich zatrzymał, gdy wspomniał o ich rodzicach. W końcu Ron i
Hermiona zgodzili się porozmawiać z rodzicami i miejmy nadzieję, że będą mogli
przyjechać do Hogwartu po ślubie Billa.
Po raz kolejny ucztę pożegnalną ozdobiły czarne proporce na
ścianie za stołem nauczycielskim zamiast kolorów zwycięzcy Pucharu Domów.
Dzisiejszy wieczór był hołdem dla profesora Dumbledore’a. Harry spojrzał na
puste krzesło na środku stołu i wypuścił drżący oddech. Prawie widział, jak
Dumbledore tam siedzi z migoczącymi oczami, po czym wstaje, mówi coś, co
absolutnie nie miało sensu i rozpoczyna ucztę. Harry zamrugał, by odgonić łzy i
ponownie spojrzał na krzesło, by znów zobaczyć, że jest puste. Zmusił się do
spojrzenia na swój talerz. Tak trudno było patrzeć na miejsce, w którym Dumbledore
był nie tak dawno temu i zaakceptować, że już nigdy tam go nie będzie. To był
główny powód, dla którego Harry unikał gabinetu Dumbledore’a jak zarazy. Było
tam po prostu zbyt wiele wspomnień.
Profesor McGonagall wygłosiła końcowo roczne przemówienie,
które ujawniło, że Hogwart rzeczywiście będzie otwarty w przyszłym roku dla
tych, którzy chcieli wrócić. Wspomniała również, że za każdy rodzaj
„kwestionowanej magii” stosowane będą surowe zabezpieczenia i kary. Większość
uczniów odczuła ulgę, ponieważ pojawiły się plotki o zamknięciu Hogwartu. Teraz
pytanie brzmiało, ilu rodziców pozwoli wrócić swoim dzieciom.
Nadszedł następny ranek i uczniowie w mgnieniu oka spakowali
swoje kufry na podróż pociągiem do domu. Harry zszedł do holu wejściowego, by
pożegnać się z przyjaciółmi. Został pociągnięty do większej ilości uścisków,
niż sądził, że to możliwe, zwłaszcza przez uczniów z siódmego roku. Cho i Katie
nalegały, by Harry skontaktował się z nimi, gdyby czegoś potrzebował, ponieważ
były mu to winne za cały trening. Pożegnanie Rona i Hermiony było trudne, ale
Harry obiecał, że będzie ich informował i skontaktuje się z nimi, jeśli będzie
potrzebował pomocy.
Kiedy Hogsmeade opuścił ostatni powóz ciągnięty przez
testrale, Harry odwrócił się i zobaczył stojących na schodach Syriusza, Remusa,
Tonks, Shacklebolta i profesor McGonagall, którzy na niego czekali. Pomimo
całego swojego stresu, profesor McGonagall nalegała, by być częścią misji
Harry’ego, nawet jeśli jako doradczyni. Harry miał wrażenie, że był to jej sposób
na zrobienie czegoś z tym, co przydarzyło się jej przyjacielowi i mentorowi
przez tyle lat.
- To co, Harry – powiedziała z zaciekawieniem profesor
McGonagall. – Możemy zabrać się do pracy?
Co masz zrobić
jutro, zrób dzisiaj.
- Tak, pani profesor – powiedział Harry, kiwając głową. –
Proszę prowadzić.
Profesor McGonagall uśmiechnęła się lekko i odwróciła, by
poprowadzić wszystkich do swojego gabinetu przy sali transmutacji. Mieli tak
wiele obszarów do omówienia. Harry ostatnio popełnił błąd, kiedy został złapany
nieprzygotowany. Nie zamierzał ponownie znaleźć się w takiej sytuacji. Nie miał
wiedzy i doświadczenia profesora Dumbledore’a, więc musiał robić wszystko po
swojemu. Harry miał tylko nadzieję, że ów sposób zadziała i dzięki temu
profesor Albus Dumbledore będzie z niego dumny.