Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 12 października 2023

PDJ - Rozdział 45 – Oferta Dumbledore’a

Uzdrowiciel Sandrilas przyszedł wczesnym rankiem na obchód i oświadczył, że Harry w końcu może wstać i chodzić o własnych siłach. Dał mu schemat eliksirów wzmacniających i trochę środka odbudowującego mięśnie i powiedział, że do dwunastej może być wypisany ze szpitala. Ale chciał zobaczyć Harry’ego na kolejnej wizycie w przyszłym tygodniu, w piątek, w swoim biurze, które znajdowało się na Gargoyle Street, dwie ulice od świętego Munga.

- Jeśli wcześniej będziesz miał jakieś pytania, nie wahaj się skontaktować przez kominek, zwykle jestem w swoim biurze między ósmą a siódmą. Jeśli będę z pacjentem, zostaw dla mnie wiadomość Brendzie, mojej sekretarce. – Poklepał Harry’ego po ramieniu w przyjazny sposób. – Uważaj na siebie, panie Potter, i nie walcz w najbliższej przyszłości z czarnoksiężnikami. Och, i spróbuj nie doprowadzić Severusa do szaleństwa.

Harry roześmiał się.

- Dobrze, proszę pana. I dziękuję, za wszystko. Jest pan niesamowitym lekarzem.

Sandrilas wyglądał na zadowolonego.

- Dziękuję, Harry. Do zobaczenia za tydzień, o dziesiątej trzydzieści.

Po odejściu psycho-uzdrowiciela, Severus zasugerował, by Harry wziął prysznic, a potem zamówi śniadanie.

Harry zeskoczył z łóżka i udał się do łazienki, czując się teraz tak dobrze, że zaklęcia wspomagające nie reagowały na niego i mógł wziąć prysznic i ubrać się bez uczucia bycia obserwowanym lub pomagających mu upiornych palców.

Kiedy skończyli śniadanie, Harry poczuł się dziwnie zmęczony, więc Severus nakazał mu się zdrzemnąć. Severus również drzemał na wygodnym fotelu obok okna, kiedy zastukała w nie sowa. Snape natychmiast się obudził, wyciągnął różdżkę, a potem odprężył się, gdy zobaczył, gdzie jest i co go obudziło. Wsunął różdżkę z powrotem do kieszeni i zbeształ się za to, że wciąż reaguje bojowo. Potem otworzył okno.

Sowa podleciała prosto do niego.

- Warrior, mam dla ciebie wiadomość.

- Dziękuję, Aventurine – powiedział Severus znośnym ptasim językiem. Niektórzy animadzy rozwijają zdolność mówienia językiem swoich form, nawet będąc w ludzkiej postaci. Severus odkrył to, kiedy Freedom stał się Harrym i półtora miesiąca w swojej jastrzębiej formie, był w stanie rozumieć i mówić w języku ptaków. Poza tym z sowami z Hogwartu utrzymywał więcej niż przelotną znajomość, ponieważ wszystkie uważały teraz jego i Freedoma za bohaterów i snuły własne opowieści o ich przygodach, a następnie opowiadały je swoim pisklakom. Powiedziała mu o tym Hedwiga, co Severus uznał za nieco dziwne i poniżające.

Wziął kopertę, którą podała mu sowa i w nagrodę wyczarował żywą ryjówkę, ponieważ sowy najbardziej lubiły żywą zdobycz, podobnie jak jastrzębie. Aventurine wziął smakołyk i odleciał. Severus otworzył wiadomość i stwierdził, że była od Albusa.

Drogi Severusie,

Przeglądam swoje biuro i sprzątam rzeczy osobiste, ponieważ, jak wiesz, w przyszłym roku nie wrócę do Hogwartu. Znalazłem kilka rzeczy, które mogą cię zainteresować i mam do ciebie prośbę. Proszę, przyjdź z Harrym, jak tylko będziesz w stanie. Mam nadzieję, że on ma się dobrze.

Pozdrawiam,

Albus

Severus włożył notkę do kieszeni i zastanowił się, czego starzec mógł od niego chcieć. W przeszłości, gdy Albus mówił, że potrzebuje przysługi, zwykle oznaczało to niebezpieczną misję. Ale teraz, gdy Voldemort nie żył, podobnie jak prawie wszyscy śmierciożercy, nie było już żadnych misji, na które mógłby wysłać swojego mistrza szpiegów. Prawdopodobnie chce mi pokazać, jak używać jakiegoś mugolskiego urządzenia albo zapytać mnie o mugolskie zwyczaje, czy coś w tym rodzaju. Severusowi to nie przeszkadzało, raczej podejrzewał, że będzie miał co najmniej jeden powód do śmiechu, widząc czystokrwistego Gryfona, próbującego „iść w mugolskość” i stać się jak każdy inny człowiek.

Jednak najpierw trzeba było zalegalizować adopcję i umówić się na spotkanie z Ministrem Magii. I musieli unikać żądnych informacji reporterów, ponieważ od śmierci Voldemorta, dziennikarze ciągle namawiali go na udział w ekskluzywnych wywiadach dla takiej czy śmakiej gazety, wtykając nos w jego prywatne sprawy i próbując zrobić to samo z Harrym. Tylko że Harry przez pierwsze dwa tygodnie był w śpiączce i dlatego nie dało się go przepytać. Jednak teraz… oblezą go jak pchły bezdomnego psa.

Severus był zaskoczony, że nie próbowali wtargnąć do sali szpitalnej, ale podejrzewał, że Sandrilas miał z tym sporo wspólnego, bo nie wydawał się bardziej przepadać za reporterami niż Severus. Profesor był za to wdzięczy, bo dało mu to tak potrzebny spokój i ciszę oraz czas na nawiązanie więzi ze swoim dzieckiem. Ponieważ Harry zgodził się na adopcję, Severus odkrył, że zrobił się jeszcze bardziej opiekuńczy i czuły niż wcześniej. Teraz, gdy czuł się bezpieczny, że Harry go nie odrzuci ani nie porzuci, był w stanie wyrazić swoje najgłębsze uczucia wobec chłopaka i naprawdę traktować go jak syna.

Spojrzał na śpiącego Harry’ego, a potem sam odpłynął, upewniając się, że wszystko jest w porządku.

- Jest pan pewny, że przeczytał pan i zrozumiał wszystkie warunki i zgadza się pan na to z własnej, nieprzymuszonej woli, panie Potter? – zapytała po raz trzeci sympatyczna wiedźma z departamentu Opieki nad Dziećmi.

Harry walczył z chęcią prychnięcia z niecierpliwością i powiedział z szacunkiem:

- Tak, jestem pewny. Chciałbym, aby Sev był moim adopcyjnym ojcem, a ja legalnie jego synem.

- I nie masz żadnych krewnych, którzy by się temu sprzeciwili?

- Żadnych – powiedział jej Harry. Dursleyowie dawno się go pozbyli, a on pozbył się ich.

- No dobrze. Podpisz tutaj – wskazała na dół ostatniej strony umowy adopcyjnej.

Harry wziął czerwone pióro i zamaszyście napisał swoje imię – Harry James Potter. Będzie to ostatni raz w takiej formie, ponieważ miał przyjąć również nazwisko Snape’a i będzie już na zawsze znany jako Harry James Potter-Snape.

- Teraz pan, panie Snape. – Czarownica podała Severusowi pióro i mężczyzn podpisał się obok Harry’ego.

Następnie poświadczyła swoim własnym nazwiskiem, Amanda Deirdre Hawkins w miejscu oznaczonym jako „świadek”, a pergamin zajaśniał i wszyscy poczuli mrowienie wiążącego, magicznego kontraktu, który właśnie został zawarty.

- Ostatnia rzecz, zanim stanie się to oficjalne. – Amanda wyjęła z szuflady mały scyzoryk i powiedziała: – Wyciągnijcie ręce, dłońmi do góry.

Wykonali polecenie, a ona nakłuła po jednym z ich palców, aż pojawiła się mała kropelka krwi.

- Teraz złączcie dłonie i dociśnijcie do siebie swoje palce.

Severus ujął mniejszą dłoń Harry’ego w swoją i przycisnął kciuk do kciuka chłopca. Poczuł nagłe mrowienie w ramieniu, znak, że zaklęcie zostało aktywowane.

- Teraz powtarzajcie za mną: Poprzez krew adoptuję cię i czynię moją rodziną na wszystkie dni naszego życia. Mój dom jest twoim domem i na wieki witam cię w nim z otwartymi ramionami. Jesteśmy jednym – krwią, kośćmi i ciałem.

Obaj powtórzyli inkantację wyraźnym, dźwięcznym tonem i poczuli jak coś podobnego do ognia przepływa przez ich ramiona i napełnia ich ciepłem oraz spokojem, jakiego nigdy wcześniej nie czuli. I to wszystko.

Kiedy Severus puścił rękę Harry’ego, Harry spojrzał na swój kciuk i nie dostrzegł śladu małego nacięcia. W jakiś sposób magia przywołana podczas Adopcji Krwi zagoiła małe skaleczenie. Uśmiechnął się do Severusa, który objął go krótko.

- Gratuluję, panie Snape, nowego syna. I panu również, panie Potter, nowego ojca.

- Właściwie od teraz chcę być znany jako pan Potter-Snape – poprawił Harry.

Amanda posłała mu szeroki uśmiech.

- Gratuluję, panie Potter-Snape. Życzę panom radości i niech Merlin sprawuje nad wami opiekę.

Wręczyła Severusowi kopię dokumentów adopcyjnych i zaświadczenie, po czym wyszedł z Harrym.

Severus poczuł ulgę, że adopcja przebiegła gładko. Spodziewał się, że wpadnie jakiś dziennikarz z aparatem i zacznie robić zdjęcia, ale na szczęście żadnemu nie udało się ich znaleźć.

Kiedy Harry w końcu został wypuszczony ze szpitala, gdy tylko wyszedł na chodnik, został napadnięty przez reporterów, wpychając mu w twarz aparaty fotograficzne, pióra i podkładki, chcąc uzyskać wywiad i reportaże. Severus chwycił go mocno za ramię i teleportował się tak szybko, jak tylko potrafił, pozostawiając prasę w niepewności co do tego, gdzie udał się wraz z Pogromcą Voldemorta.

Ale Severus wiedział, że wkrótce zostaną ponownie odnalezieni, więc chciał zakończyć sprawy w Ministerstwie i wrócić do Hogwartu. Kiedy już zobaczy, czego chce Albus, będzie mógł zabrać syna do domu, na Spinner’s End.

- Chodź, Harry. Zobaczymy, czy Minister jest wolny i na kiedy się z nim umówić – powiedział Severus, pociągając nastolatka za sobą.

- Dlaczego uciekamy, Sev?

- My nie… uciekamy, po prostu idziemy energicznie. Im szybciej zakończymy nasze sprawy, tym szybciej będziemy mogli iść do Albusa, a potem wrócić do domu.

- I łatwiej będzie uniknąć tych nieznośnych dziennikarzy – stwierdził mądrze Harry.

- Właśnie tak, pisklaku.

Zjechali windą na sześćdziesiąte piętro i udali się wyłożonym boazerią korytarzem do biura Ministra. Severus zapukał raz i czekał, aż sekretarka ich przyjmie.

Weszli do biura, które było urządzone w odcieniach lawendy i złota, tradycyjnych barw monarchii, a na każdej ścianie wisiał obraz przedstawiający jakieś słynne wydarzenie. Severus, ku swojemu rozgoryczeniu, zobaczył siebie i Harry’ego, walczących z Voldemortem. Wspaniale. Teraz jesteśmy sławni. Cholera jasna!

Sekretarka, szczupła trzydziestokilkuletnia czarownica, podniosła wzrok znad biurka i sapnęła.

- Wielki Melinie! Severus Snape i Harry Potter! – zapiszczała, jakby byli aniołami z wysokości. – Czym mogę służyć?

- Chcemy umówić się na spotkanie z Ministrem Knotem – wyjaśnił Severus.

- W ważnej sprawie ekologicznej – powiedział Harry.

- Och, rozumiem! Normalnie nie miałabym problemu z umówieniem was na spotkanie, ale przyszły tydzień jest cały zajęty. Bardzo mi przykro, może w następnym tygodniu, na przykład we wtorek? – Wyglądała na załamaną.

Harry poczuł się źle z tego powodu i powiedział:

- Niech się pani nie martwi, w porządku. Minister jest zajętym człowiekiem. Następny wtorek brzmi nieźle. Prawda, Severusie?

- Pasuje mi. O której godzinie?

Sprawdziła kalendarz.

- Co powiecie na wtorkowy poranek? Około godziny dziesiątej trzydzieści lub jedenastej?

- Dobrze – powiedział Harry. Był trochę zawiedziony, że Minister nie mógł poświęcić ani chwili nawet bohaterom czarodziejskiego świata. Ale przynajmniej byli umówieni.

- Więc do zobaczenia. Och, czy moglibyście to dla mnie podpisać? – Nieśmiało wyciągnęła książeczkę z autografami.

Obaj z rozmachem podpisali się, po czym wyszli i aportowali się tuż przy bramie szkoły.

Potem zmienili ciało na pióra i przelecieli resztę drogi do zamku, do gabinetu dyrektora, wykorzystując duże okno wykuszowi, z którego zawsze korzystał Fawkes i które zawsze było otwarte, by mógł przez nie wylatywać i wlatywać.

Harry cieszył się krótkim lotem i szansą na ponowne rozprostowanie skrzydeł, a kiedy wleciał przez okno i wylądował tuż przed biurkiem dyrektora, zmienił się z powrotem w Harry’ego, Dumbledore uniósł wzrok znad pakowanych pudełek i uśmiechnął się. Warrior wleciał i zrobił to samo sekundę później.

- Witam, moje jastrzębie! – powitał ich stary czarodziej, dawny błysk w jego oczach powrócił pomimo zmiany statusu. – Harry, mój chłopcze, jak się czujesz? Uzdrowiciel Sandrilas wypuścił cię ze szpitala?

- Tak, proszę pana – powiedział Harry, uśmiechając się. Pomyślał, że były dyrektor wygląda dobrze, biorąc pod uwagę to, przez co przeszedł i z czego zrezygnował. – Pan też dobrze wygląda. I mam do przekazania dobrą wiadomość – przerwał i spojrzał na Severusa, który uśmiechnął się lekko i skinął głową.

- Dobrą wiadomość? Z chęcią posłucham.

- Zostałem adoptowany. Przez Severusa. I teraz jestem jego synem, Harrym Potter-Snapem – oznajmił dumnie Harry.

Albus wręcz promieniował światłem z oczu i uśmiechu.

- Gratulacje, Harry! I tobie też Severusie! Obaj powinniście być dumni i zachwyceni, jak ja jestem! Powinniście wybrać się na obiad, by to uczcić. Może do Trzech Mioteł!

Severus odchrząknął.

- Albusie, choć nie mam nic przeciwko temu, wysłałeś mi wiadomość, że chcesz mi coś pokazać i poprosić o przysługę, czyż nie? Może najpierw to załatwimy? – Owinął lekko rękę wokół ramion Harry’ego i ścisnął delikatnie.

- Och, tak, oczywiście. Zobaczmy… co ja zrobiłem z tą teczką…? – Stary czarodziej zaczął przeszukiwać różne pudełka rozwalone na podłodze za biurkiem. – Ach, tak! Tutaj! Severusie, to twój stary podręcznik z kilkoma odręcznymi notatkami na marginesach. Pomyślałem, że możesz go chcieć, może na pamiątkę. – Podał Severusowi starą, widocznie często używaną i raczej zniszczoną kopię podręcznika do eliksirów zatytułowanego Eliksiry dla zaawansowanych.

Severus wziął go i delikatnie przekartkował, podręcznik przywołał miłe i nieco mniej miłe wspomnienia.

- Dziękuję, Albusie. – Potem odwrócił się do Harry’ego. – Proszę. Myślę, że przyda ci się przewaga w przyszłorocznych zajęciach, a to ci pomoże, synu. Przeczytaj go uważnie i nie próbuj żadnego z zaklęć na marginesie, chyba że najpierw ze mną o nim porozmawiasz.

Harry wziął książkę i przejrzał ją. Była podniszczona, ale Harry mógł stwierdzić, ze zawiera wiele przydatnych wskazówek i trików pozwalających na zrobienie lepszych eliksirów, zwyczajnie patrząc na małe notatki, które Severus zapisać przy jednym z przepisów. Bardzo mu to pomoże. Uśmiechnął się do ojca.

- Dzięki, Sev. – Nadal było mu łatwiej zwracać się do profesora po imieniu, niż w jakiejś formie słowa „ojciec”. Ale może kiedyś to się zmieni.

Albus przeszukał pudełko i znalazł kopertę z imieniem Lily Evans.

- Harry, to jest dla ciebie. Chciałem ci to dać dawno temu, znalazłem je w ruinach Doliny Godryka, ale zapodziałem je i znalazłem dopiero przy sprzątaniu biurka.

Harry wziął kopertę. Wewnątrz znajdowało się kilka zdjęć Lily jako dziecka i młodej kobiety, na większości z nich była z małymi Petunią i Severusem, kilka miała z Severusem, który szedł obok niej, a na jednym trzymali między sobą złoty kociołek i uśmiechali się. W kopercie znajdował się też złoty medalion w kształcie kociołka, naciągnięty na zieloną wstążkę. Była na nim data 1974. Był tam też złożony kawałek pergaminu z przepisem na eliksir. Przepis był na miksturę zwaną Eliksir Niekończącego się Snu.

Severus spojrzał ponad ramieniem Harry’ego na zdjęcia oraz medalion i poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Bardzo dobrze pamiętał ten rok, kiedy Slughorn nominował ich do prestiżowego Konkursu Złotego Kotła Młodego Mistrza Eliksirów. I jak, mimo bycia najmłodszymi uczestnikami, zwyciężyli w tym konkursie. Zachowała go, nawet po ślubie z Potterem. I te zdjęcia… Pamiętam, jak zrobiliśmy to w parku, a to na jej podwórku, a to zrobiliśmy nad jeziorem w jakiś czerwcowy dzień…

- Sev, patrz! – Harry pokazał mu zawartość koperty. – Za co przyznano tę nagrodę?

- To nagroda Złotego Kociołka dla najlepszych twórców eliksirów w wieku szkolnym – wyjaśnił Severus. – Razem z Lily byliśmy najmłodszymi uczestnikami w tamtym roku i nikt nie spodziewał się, że wygramy, ponieważ trzeba było uwarzyć miksturę na zaawansowanym poziomie, własnego autorstwa, a my byliśmy dopiero w czwartej klasie. Ale daliśmy radę uwarzyć Eliksir Niekończącego się Snu – eliksir mający na celu na kilka dni wprowadzenie pijącego w rodzaj śpiączki, nie tak silnej i ryzykownej jak w przypadku wywaru żywej śmierci, ale dobrej dla tych, którzy odczuwali okropny ból od ran i zaklęć takich jak Cruciatus. Dzięki niemu wygraliśmy konkurs, a to zdjęcie zostało zrobione zaraz po ogłoszeniu wyników – wskazał na zdjęcie siebie i Lily, trzymających złoty kociołek. – Nadal mam kocioł i certyfikat, Lily zdecydowała zatrzymać medal. – Nadal pamiętał, jak bardzo był zaskoczony i zadowolony i jak Lily objęła go i pocałowała z zachwytu. To był ich pierwszy pocałunek, całkiem niewinny, szczęśliwy i pełen zwycięstwa, którego nigdy nie zapomniał.

- Droga, słodka Lily… Pamiętam… - wymamrotał i zamrugał, by odpędzić łzy.

Harry objął go ramieniem.

- Chciałbym pamiętać.

Severus spojrzał na swojego nowego syna.

- Pewnego dnia podzielę się z tobą wspomnieniami o niej, a wtedy może lepiej ją poznasz.

- Świetny pomysł! – zaaprobował Albus.

- Dziękuję, że mi je pan dał, dyrektorze. Włożę je do mojego albumu ze zdjęciami – obiecał Harry.

Albus dobrodusznie skinął głową. Potem usiadł i przejrzał kilka oficjalnie wyglądających dokumentów leżących na biurku, po czym gestem nakazał obu czarodziejom, by usiedli. Już nie promieniał uśmiechem. Teraz na brodatej twarzy miał poważny wyraz.

- A teraz przejdźmy do powodu, dlaczego was tu wezwałem, Severusie. Jak wiecie, muszę zrezygnować ze stanowiska dyrektora ze względu na mój… err… stan. – Odchrząknął. – Długo i intensywnie zastanawiałem się nad wyznaczeniem mojego zastępcy, ponieważ tradycyjnie jest to obowiązkiem ustępującego dyrektora. Minerva się nie kwalifikuje, ponieważ przechodzi na emeryturę i wyraziła chęć odwiedzenia regionu Highlands, gdzie się urodziła, by spędzić czas z rodziną. Następnie rozważałem Filiusa, ale on mnie poinformował, że chociaż lubi uczyć, byłby kiepskim administratorem. Muszę się z tym zgodzić.

- Więc kogo wybierzesz? Chyba nie Sybillę albo Pomonę? – zapytał Severus, czując rosnące podejrzenie w piersi. Stary głupcze, nawet się nie waż!

Albus potrząsnął głową, chichocząc.

- Nie, nie. Bardzo je kocham, ale nie mogłyby kierować szkołą i wstawiać się u Ministra. Ostatecznie mogłem dokonać tylko jednego wyboru, mogłem wybrać tylko jednego czarodzieja, który zna tę szkołę tak jak ja, z góry na dół, i który swoim poświęceniem i wiedzą pokazał, że ceni sobie instytucję nauczania oraz kocha tę szkołę jak drugi dom, ma zdolności organizacyjne i utrzymania porządku zarówno wśród uczniów, rodziców, jak i w Zarządzie. Czarodzieja, który również ma reputację bohatera. Ciebie, Severusie. Jesteś moim wyborem na następnego dyrektora Hogwartu.

Severus nie odzywał się przez kilka chwil. Doszedł do wniosku, że tak właśnie mogło być. Ale nie czuł się całkiem… odpowiedni na to stanowisko. Nie ufał sobie w taki sposób, jak ufał mu Dumbledore.

- Albusie, ja… jestem zaszczycony, że wybrałeś mnie na takie… stanowisko. Ale nie wiem, czy jestem gotowy, by je zaakceptować. Potrzebuję czasu… żeby to przemyśleć. Czy powiedziałeś już komuś o swojej decyzji?

- Nie, Severusie. Na razie jest to między nami. Ale muszę przedstawić swój wybór do końca tygodnia. Więc, proszę, Severusie, nie czekaj za długo na decyzję. Mówiłem poważnie. Jesteś najlepszym człowiekiem na to stanowisko. Sądzę, że dobrze sobie poradzisz, może nawet lepiej niż ja.

- Bzdura, Albusie!

Wtedy przemówił Harry.

- Zgadzam się z profesorem Dumbledorem, Sev. Wiesz, jak sprawić, by ludzie cię słuchali. Nawet uparci czarodzieje i bezczelne bachory takie, jak ja. To właśnie powinien robić dyrektor. Zmuszać innych do słuchania, wykonywania poleceń i sprawiać, żeby czuli się bezpieczni.

- Harry ma rację.

- Pomyślę o tym – powiedział stanowczo Severus. – Może pójdziemy teraz na obiad?

- Tak. Jestem głodny – powiedział Dumbledore. – Chociaż obawiam się, że będziemy musieli iść, ponieważ nie mogę już latać.

- W porządku. Wszystkim nam przydają się ćwiczenia – powiedział Mistrz Eliksirów, po czym przytrzymał drzwi swojemu byłemu pracodawcy.