- Tak - powiedział Harry wesoło.
U jego boku Snape stłumił jęk, wiedząc, co będzie dalej. - Jestem jeszcze
trochę obolały od dzisiejszego popołudnia.
- Obolały! - powtórzyła Molly
wyższym tonem, jej oczy zabijały furią Severusa. Naturalnie, usłyszawszy, że
Harry został uderzony tego dnia, doszła do wniosku, że miał na myśli następstwo
tej kary. - Nadal cię boli?
- Tak - przyznał Hary zupełnie
nieświadomy obecnych zawirowań wokół niego. - Profesor Snape mówi, że to trochę
potrwa, póki się nie przyzwyczaję. Chociaż dał mi jakiś balsam na moją pupę.
Bolała nawet bardziej niż moje plecy i ręce.
Artur rzucił jedno spojrzenie na
twarz swojej żony i już był na nogach, ciągnąc ją do kuchni.
- Eee, Severusie, zechciałbyś nam
pomóc. Po prostu jedz dalej, Harry - polecił spokojnie, - zaraz będziemy z
powrotem.
Gdy
tylko drzwi kuchni zamknęły się za dorosłymi, Artur rzucił zaklęcie wyciszające
na pokój. W ostatniej chwili.
-
PRZYZWYCZAIĆ SIĘ DO TEGO? ZARZĄDAŁEŚ OD NIEGO, BY SIĘ PRZYZWYCZAIŁ? TO KONIEC!
W TYM MOMENCIE KONTAKTUJĘ SIĘ Z DUMBLEDOREM!
Snape
potarł czoło. Gdyby, teoretycznie, działo się to komuś innemu, byłoby to dość
zabawne. Jednak biorąc pod uwagę jego rolę w tym dramacie, odkrył, że jest to
trochę bardziej niż denerwujące.
- Źle
zrozumiałaś sytuację - powiedział Molly, naprawdę nie spodziewając się, że
posłucha.
Ku
jego zaskoczeniu, przerwała.
- Jak
to? - zapytała. - Chcesz powiedzieć, że nie uderzyłeś tego dziecka? Tego
słabego, bezbronnego dziecka?
- To
biedne, bezbronne dziecko niemal nie roztrzaskało swojego malutkiego mózgu na
ścianie zamku! Zasłużył na karę.
-
Wtedy jego Opiekunka Domu ukarałaby go linijkami, punktami albo szlabanem! Co
miałeś na myśli interweniując i karając go tak, że nadal jest obolały, godziny
później? Co ty, na Merlina, mu zrobiłeś? Jego plecy, ramiona, tyłek... jeśli
Albus nie zawiadomi Aurorów, ja to zrobię!
- Nie
jest obolały przez moją karę, głupia wiedźmo! - warknął Snape. - Jest obolały
od Quidditcha. Minerva McGonagall zobaczyła jego lot i szybko zażądała go w
zespole swojego Domu! Poddała go dwu godzinnym kwalifikacjom i to dlatego go boli.
- To
najbardziej absurdalne usprawiedliwienie, jakie kiedykolwiek słyszałam -
odparła Molly. - Zapomniałeś, że mam siedem - SIEDEM - dzieci z obsesją na
punkcie Quidditcha? Doskonale wiem, że pierwszoroczni nie grają w drużynie. Czy
masz pojęcie, jak wiele skarg słyszałam na temat tej reguły na przestrzeni lat?
Między innymi w tym roku?
-
Szanowna pani, może uważasz mnie za zdolnego do brutalnego traktowania dziecka,
ale czy naprawdę wyobrażasz sobie, że byłbym na tyle głupi, by pobić dzieciaka,
a następnie zabrać go tu, by opowiedział o tym?
Po
zmieszaniu jego zadowolenia i zniewagi, sprawiły, że przerwała.
-
Cóż, nie. Właściwie to nie ma żadnego sensu - przyznała Molly. - A wasze zachowanie,
kiedy przybyliście... Ale nie podejmę żadnego ryzyka jeśli chodzi o dobrobyt
tego dziecka. Powiedziałeś mi, że Dumbledore umieścił go u niewłaściwych mugoli
w ciągu ostatnich dziesięciu lat, więc dlaczego mam wierzyć, że ma się teraz
lepiej?
Snape
zirytowany zdał sobie sprawę, że rzeczywiście miał wspólną płaszczyznę z
Weasley. Co gorsza, była groźnym przeciwnikiem i to jedno bardzo mu się przyda
w jego przyszłych walkach z Dumbledorem (i McGonagall) nad wychowaniem
dzieciaka. Odrzucił swój instynkt ślizgona. Oczywiście musiał przeciągnąć ją na
swoją stronę.
-
Odpowiedz dla mnie na pytanie - powiedział nagle, zaskakując obu Weasleyów
zmianą tematu. - Jeśli Ronald nie posłuchałby pani Hooch i podjął się
zagrażających życiu akrobacji, ale również zaprezentował niezwykłą zdolność
latania, co byście zrobili?
Weasleyowie
wymienili spojrzenia.
-
Łajałbym go aż w uszach by mu dzwoniło, wysłałbym go do łóżka bez kolacji,
skonfiskowałbym jego miotłę na tydzień, a potem starałbym się znaleźć pieniądze
na jego dodatkowe lekcje latania - odpowiedział Artur za ich oboje.
-
Pozwoliłbyś mu dołączyć do drużyny, zakładając, że dyrektor przyznałby wyjątek?
- Tak
- przytaknął Artur.
-
Pozwoliłbyś mu dołączyć do drużyny bez
karania go?
-
Powiedziałabym nie! - prychnęła Molly.
Snape
przytaknął. Zrobiliby to.
-
Bardzo dobrze. Wierzę, że ten pomysł wspólnego wychowania może działać.
-
Przepraszam bardzo! - Molly przerwała gwałtownie. - Miałam powiadomić Aurorów!
-
Działasz pod wpływem błędnego założenia - warknął Severus. Ani on, ani Molly
nie zauważyli, że Artur się wymyka. - Po wyczynie Pottera, Minerva zignorowała
wszystko oprócz sprawności latania dzieciaka - och, brała pod uwagę symboliczne
ukaranie, ale cała jej uwaga skupiła się na potencjale Pottera na szukającego. Wyjaśniłem,
że ta odpowiedź była nie do przyjęcia na jego zachowanie i zająłem się jego
problemem sam. Jednak - dodał pospiesznie, - nie zraniłem go. Otrzymał zaledwie dwa pacnięcia w tyłek, jeden za
nieposłuszeństwo i jedne za narażanie się na niebezpieczeństwo, a także linijki
i esej. Następnie udał się na
kwalifikacje i został bezlitośnie pokonany. Oczywiście, że jest obolały -
trzymali go na obcej miotle przez dwie godziny zmuszając go wielokrotnie do
łapania znicza.
Molly
zmarszczyła brwi, rozważając jego słowa. Wciąż miała podejrzliwy wyraz twarzy.
-
Oczekujesz, że uwierzę, że Minerva McGonagall była gotowa przymknąć oko na
celowe nieposłuszeństwo jednego z jej lwów?
-
Widziałaś wyraz jej twarzy, gdy patrzyła na Puchar Domu? - spytał Snape ze
znużeniem.
-
Cóż, tak... - Molly zawahała się. - Ale co z twoim traktowaniem chłopca,
Severusie? Nie pozwolę, by płacił za to, jak jego ojciec traktował ciebie!
Snape
zaczerwienił się. Jak ta wiedźma śmie go osądzać?
-
Och, a ty nie próbujesz odpokutować lekceważenia go przez ostatnie dziesięć
lat? Myślałem, że jesteś dość blisko z Potterami, a mimo to oczywiście byłaś
zbyt zajęta własnymi dziećmi, by pomyśleć o dobru ich sierotki.
Molly
sapnęła.
- To
okropne, co mówisz!
Snape
uśmiechnął się ironicznie.
-
Odrobina prawdy boli?
- Ty
tłustowłosy nietoperzu...
- Ty
podróbko bogini płodności...
^^^
Kiedy
tylko poczuł wystarczająco pewnie, że Molly i Severus nie przeklną siebie w
chwili zapomnienia, Artur opuścił kuchnię i wrócił do Harry'ego do stołu.
-
Zrobiłem coś nie tak? - spytał Harry z niepokojem, spoglądając na cichą
kuchnię.
-
Tylko na lekcji latania, z tego, co mi powiedziałeś - odpowiedział Artur
składnie, rozsiadając się i dokładając kilka warzyw więcej na talerz Harry'ego.
Chłopak
skrzywił się, ale posłusznie zaczął je jeść.
-
Harry, nie sądzę, że całkiem śledziłem to, co mówiłeś wcześniej. Dlaczego
jesteś obolały?
Harry
spojrzał w górę ze zdziwieniem, brokuł zwisał z jego widelca.
- Nie
powiedziałem? Dostałem się do drużyny Gryffindoru!
Brew
Artura uniosła się w zdumieniu.
- Na
pierwszym roku? Żartujesz!
-
Nie, naprawdę!
Artur
spojrzał na niego i zadał przebiegłe pytanie.
- Ron
jest zachwycony tobą, czy zielony z zazdrości?
Harry
musiał się roześmiać.
-
Myślę, że po trochę z obu. Nie miałem wiele czasu, by mu to wytłumaczyć, bo
musiałem śpieszyć się, by przyjechać tutaj.
-
Minęło dużo czasu od kiedy pierwszorocznego dopuszczono do drużyny Domu, Harry.
Musisz być bardzo dobry. Dużo latałeś przed przyjazdem do Hogwartu?
Harry
dumnie potrząsnął głową.
- Ani
trochę. Oliver Wood, on jest naszym kapitanem, i on oraz McGonagall trenowali
mnie jakieś dwie godziny tego południa. Kazali mi latać i gonić tą rzecz w
kółko i w kółko. Ale w końcu, powiedzieli, że mogę być w drużynie, a profesor
Snape już wyraził zgodę. Kiedy w końcu udało mi się zsiąść z miotły, czułem się
jakbym dostał największą na świecie szczotką do włosów. Nigdy wcześniej nie
byłem na miotle, rozumie pan. Moi krewni - wyglądał na skrępowanego, - nie
lubią magii.
-
Niektórzy mugole tacy są - powiedział Artur spokojnie, a Harry znowu się
rozluźnił. - Cóż, to wyjaśnia, dlaczego jesteś taki obolały. Myślę, że gdybym
miał spędzić popołudnie na treningu Quidditcha leżałbym na kanapie jęcząc.
Harry
roześmiał się.
-
Profesor Snape dał mi eliksir - smakował okropnie, ale poczułem się od razu
lepiej. I nawet pocierał moje bolące mięśnie, póki były tak dotkliwe. -
Spojrzał z niepokojem na Artura, wszystkie jego obawy pojawiły się na nowo. -
Co zamierza mu pan powiedzieć?
-
Komu? Severusowi? - Artur nie zrozumiał. - O czym?
- O
tym, jak mnie wychowywać. Robi wiele rzeczy, których nie powinien - przyznał
Harry za smutkiem. - Ma pan zamiar mu powiedzieć, żeby przestał?
Artur
rzucił okiem na drzwi do kuchni. Nie było śladu na to, że im przeszkodzą.
-
Mogę mu powiedzieć, by przestał - zgodził się ostrożnie, zniżając głos i
pochylając się w kierunku Harry'ego. - Co takiego robi, czego nie powinien?
Harrry
przełknął, czując zbierające się łzy. Wiedział, że to nie w porządku korzystać
z niewiedzy profesora, ale bał się utraty delikatnego dotyku, przytulania i
delikatnych pacnięć na rzecz bardziej tradycyjnych krzyków, uderzeń i rozkazów,
by zachowywał się jak przystało na jego wiek.
-
Harry? - głos Artura był miękki. - Co profesor powinien przestać robić?
-
J-ja myślę, że powinien pan opowiedzieć mu o prawdziwych karach - wykrztusił
Harry ocierając łzę. - On nie bardzo rozumie.
- Co
masz na myśli? Jak cię dzisiaj ukarał?
Harry
spojrzał na Artura ze strachem. Mężczyzna wydawał się być miły, ale czy będzie
chciał ukarać Harry'ego jeszcze raz? Tym razem za nieposłuszeństwo wobec pani
Hooch?
-
Harry? - głos Artura był łagodny, ale natarczywy.
-
O-on po prostu powiedział, że muszę napisać kilka linijek i esej - przyznał,
opuszczając wzrok. - Ale to po prostu pomoże mi wyćwiczyć mój charakter pisma. I
mam napisać esej w jego kwaterach, więc dostanę więcej czasu, by z nim spędzić.
On nie zdaje sobie sprawy, że kary mają boleć. - Pociągnął nosem więcej łez. - Przepraszam,
że mu nie powiedziałem. Proszę niech pan nie będzie zbyt wściekły. C-czy ma pan
zamiar kazać mu ukarać mnie ponownie, ale pokazując mu, jak zrobić to tym razem
dobrze? – Czekał ponuro na srogą zgodę pana Weasleya.
Artur
siedział i mrugał. Harry obawiał się, że Severus Snape, którego samo imię
sprawiało, że kilka roczników studentów Hogwartu (przeszłych i teraźniejszych)
moczyło się, nie znał przerażających kar? Że on, Artur Weasley, zamierza uczyć
Severusa, jak naprawdę zaszczepić strach w dziecku? Jego własne dzieci bardziej
bały się Snape's niż jego. Nawet Ginny, która nigdy nie spotkała mężczyzny,
była nieufna wobec Snape's przez opowieści jej braci, ale widok wściekłości jej
ojca łajającego ją przyjmowała irytująco spokojnie - albo z przebiegłą skruchą.
-
Ale, Harry, myślałem, że powiedziałeś, że dał ci lanie.
Harry
westchnął. Równie dobrze może powiedzieć wszystko panu Weasleyowi.
- On
nawet nie bije dobrze - wyznał. - Myśli, że to nie ma boleć, tylko pokazać mi,
że jest naprawdę wściekły. Mówił, że jeśli będzie chciał mnie skrzywdzić to
użyje magii, ale potem powiedział, że nigdy tego nie zrobi, więc to znaczy, że
nigdy naprawdę nie będzie mnie ranił, nawet, kiedy będę naprawdę zły. - Zmusił
się, by spojrzeć na Artura. - Wiem, że musi pn go nauczyć, jak naprawdę dawać
klapsy... wie pan, że to boli i w ogóle... ale proszę, czy może to nie być zbyt surowe? To znaczy, wiem, że
profesor Snape potrafi uderzyć tak mocno jak wuj Vernon, ale on uważa, że to
błąd i powiedział, że nigdy więcej tego nie zrobi. Więc może mógłby pan
powiedzieć mu po prostu, by bił mocniej niż dotychczas, ale nie tak mocno, jak
tylko potrafi. Proszę?
-
Pozwól mi się upewnić, że zrozumiałem - powiedział Artur, znowu czując się jak
w alternatywnej rzeczywistości. - Severus powiedział, ze nie będzie używał
magii, by cię skrzywdzić. - Harry skinął głową poważnie. - Czy mówił o czymś
konkretnym, jak klątwa żądląca albo Crucio? Albo czy powiedział, że w ogóle nie
będzie używał magii?
Harry
zmarszczył brwi.
-
Powiedział tylko, że gdyby chciał mnie skrzywdzić to istnieją czary, które
ranią obrzydliwie mocniej niż jakikolwiek klaps, ale to nie jest coś, co
dorośli mają robić. - Westchnął. - On naprawdę nie rozumie. Za każdym razem,
gdy robię coś złego, on robi coś miłego. Jak wtedy, gdy powiedziałem mu, że nie
wiem jak kupić dobre ubrania, kiedy byłem na Pokątnej, powiedział, że zabierze
mnie na zakupy, zamiast ukarać mnie za bycie głupim. A kiedy Draco i Ja nie
posłuchaliśmy pani Hooch była bardziej zły o to, że mogłem się zranić niż, że
nie posłuchałem nauczyciela. - Harry przygryzł wargę obserwując wyraz twarzy
pana Weasleya. Była wykręcona w rozbawieniu. Musiał nie zdawać sobie sprawy,
jak bardzo profesorowi Snape’owi jest potrzebna pomoc.
-
Więc Severus powiedział, że nie będzie ranił cię za pomocą magii. Jakiejkolwiek
magii. I również, że nie będzie bił cię bardzo mocno?
Harry
skinął głową ponownie.
-
Kiedy dzisiaj uderzył cię w tyłek...
- To
wcale nie bolało. Nawet nie przełożył mnie przez kolano, czy coś. Tylko tak
jakby sięgnął po mnie i dał mi małego klapsa - przyznał Harry ze smutkiem,
żałując, że musi zdradzać niekompetencje profesora. Biedny profesor Snape! Pan
Weasley może pomyśleć, że jest prawdziwym nieudacznikiem.
-
Martwisz się, że zamierzam powiedzieć mu, że powinien bić cię o wiele mocniej?
-
Wiem, że ma pan nauczyć go, jak być ojcem - wyjaśnił Harry starając się nie
rozpłakać. - Ale lubię, gdy pozwala mi się przytulać i nawet nie krzyczał, gdy
obsmarkałem go od płaczu. I pozwala mi zachowywać się jak dziecko bez
upominania mnie. Jak wtedy, gdy przeniósł mnie przez tą sieć, jak jej tam, i
nie śmiał się ze mnie. Wiem, że ma pan mu powiedzie, by przestał robić to
wszystko, ale...
-
Harry. - Artur mu przerwał. - Czy jest coś, co robi Severus, a co nie chcesz,
by robił? Cokolwiek, co sprawia, że jesteś smutny albo, co rani twoje uczucia
lub zawstydza cię?
-
Nie, proszę pana.
- Nie
mówi nic dziwnego albo czy dotyka cię w niektórych miejscach lub ma tajne gry,
o których nie wolno ci nikomu mówić?
Harry
zmarszczył brwi w zdziwieniu.
-
Nie, proszę pana.
- Nie
zaszkodził ci w żaden sposób? Jedynie martwisz się o to, że jest dla ciebie
zbyt miły, zbyt pobłażliwy, i że ja
zamierzam mu powiedzieć, by przestał?
-
Tak, proszę pana.
- I
nie rani cię, nie obraża albo czy sprawia, że czujesz się głupi lub zagrożony?
-
Nie, on sprawia, że czuję się bezpiecznie - zaprotestował Harry. - I
powiedział, że jeśli ktokolwiek
spróbuje mnie skrzywdzić, nawet dorosły, to mogę się bronić. - Półuśmiech
szarpnął jego usta. - Myślę, że trzeba mu powiedzieć, że pan i pani Weasley
m-możecie mnie bić.
-
Harry, myślę, że mylisz się - powiedział powoli Artur. - To nie Severus ma
błędne pojęcie o byciu tatą. Tylko ty. - Harry spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Tatusiowie nie powinni ranić swoich dzieci. Jeśli zapytasz Rona, myślę, że
powie ci, że nie boi się mnie albo swojej mamy. Że go nie ranimy. Że nie
pozwolimy nikomu go zaatakować. Wszystkie te rzeczy, o których mówił Severus...
są prawdziwe. On będzie dobrym tatą. Niczego nie muszę go uczyć. W
rzeczywistości, to on prawdopodobnie może nauczyć mnie kilku rzeczy, ponieważ był taki czas, gdy traciłem panowanie przy Ronie i reszcie. Chyba dawałem im klapsy, które bolały dłużej niż kilka sekund, mówiłem
coś, co raniło ich uczucia lub robiłem błędy innego rodzaju. I Harry, to
możliwe, że jest tak, że Severus dba o ciebie, ale też robi kilka błędów. Ale
mogę sobie wyobrazić, że jeśli przypomnisz sobie, że robi wszystko, co
najlepsze, by być dobrym ojcem, a ty ciągle będziesz starał się być dobrym
synem, wtedy wasza dwójka będzie się miała dobrze.
Usta
Harry'ego otwarły się w szoku.
-
Myśli pan? Robi to dobrze? Ale wuj
Vernon powiedział... - sapnął i zakrył usta obiema dłońmi. - Niech pan nie mówi
profesorowi Snape'owi, że tak powiedziałem! - błagał. - Zezłości się!
Artur
nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok pobudzenia Harry'ego.
- Czy
naprawdę?
Harry
pokiwał gwałtownie głową.
-
Jest naprawdę wściekły na Dursleyów i mówi, że rzeczy, które mi wmawiali, są
gorsze od brzydkich słów, które mógłbym powiedzieć. Mam już napisać 500 zdań,
że są głupimi kłamcami i powiedział, że jeśli zacytuję ich ponownie to umyje mi
usta mydłem. - Zerknął przez ramię na drzwi do kuchni i zniżył głos. - Nie sądzę, że by to zrobił, ale nie chcę się
upewniać.
Właśnie
wtedy drzwi do kuchni się otworzyły, a Molly i Severus szybko z niej wyszli.
Artur był zadowolony widząc, że oboje nadal stoją i nie widać żadnej krwi.
Harry,
zaskoczony nagłym powrotem hałasów, gdy zaklęcie wyciszające zostało
unieważnione, szarpnął się w zdumieniu, a jego ręka przewróciła szklankę z
sokiem dyniowym. Molly sięgnęła ponad jego dłonią, by ją złapać, a Harry
wzdrygnął się gwałtownie.
Wszyscy
zamarli.
Jestem takim idiotą! pomyślał żałośnie Harry.
Wiedział - cóż, był dość pewny - że
Molly nie miała zamiaru go uderzyć. Teraz
będą myśleć, że jestem dziwa... że jestem dziwny.
Artur
i Molly wymienili zaskoczone spojrzenia. Traktowanie Harry'ego przez Dursleyów
było gorsze niż sobie wyobrażali, że wypracował sobie tak zakorzenione reakcje.
Wtedy
ciszę przerwał spokojny głos.
-
Doskonały refleks, panie Potter. Jak już mówiłem, spodziewam się, że nie
będziesz tylko siedzieć i pozwalać, by ktoś cię skrzywdził. Usunąłeś się z
drogi dość szybko. Cieszę się, że podążasz za moimi instrukcjami tak ściśle.
Następnie będziemy pracować nad odróżnianiem przyjaciela od wroga, ale jestem
pewny, że pani Weasley jest pod wrażeniem twoich umiejętności.
Z
tymi słowami, Snape zajął miejsce.
-
Eee, tak, Harry, kochany - zgodziła się Molly. Powoli postawiła prawidłowo
szklankę i szybkim machnięciem różdżki usunęła rozlany sok.
Harry
wyprostował się i posłał Severusowi pełne wdzięczności spojrzenie. Zostaw to
profesorowi, aby uratować sytuację! Teraz Weasleyowie nie będą myśleć, że jest
dziwny albo głupi - zrozumieją, że po prostu się uczy. Uśmiechnął się do pani
Weasley.
-
Kolacja była świetna - powiedział.
Ujęła
jego podbródek w dłoń i spojrzała głęboko w oczy.
-
Jestem szczęśliwa, że ci się podobało, Harry. - Złożyła delikatny pocałunek na
jego policzku. - Chcesz zaoszczędzić miejsce na deser?
Uśmiechnął
się.
-
Tak, proszę pani!
- Pozwól,
że ci pomogę - powiedział Artur i dwójka zniknęła z powrotem w kuchni.
Harry
zerknął na nich w zamyśleniu. Wydawało się pewne, że dorośli czarodzieje lubili
spędzać czas w kuchni.
-
Proszę pana? - zwrócił się do Snape'a.
-
Mmm? - Snape szturchnął swoją zimną kolację z wyraźnym brakiem entuzjazmu.
-
Lubię Weasleyów.
- Mpf
- Snape starał się zignorować zimny dreszcz, który przebiegł wzdłuż jego
kręgosłupa na słowa. Tak jakby uczucia bachora go obchodziły!
-
Myśli pan, że oni mnie lubią?
-
Jestem pewny, że tak - odpowiedział z taką obojętnością, na jaką tylko się
zdobył.
Harry
rozpromienił się.
- To
dobrze!
Teraz,
gdy nie musiał martwić się, że Artur zmieni profesora w wuja Varnona, o wiele
bardziej cieszył się wizytą.
-
Proszę pana?
- Co? – warknął Snape.
-
Będziemy mogli wkrótce pójść?
- Co?
- Tym razem Snape nie brzmiał na zniecierpliwionego, tylko na oszołomionego.
-
Podoba mi się tu - wyjaśnił pospiesznie Harry, - ale pomyślałem, że jeśli byśmy
wkrótce wyjszli to może mógłbym zostać w pana kwaterach na chwilę. Zanim udam
się do Wieży. - Spojrzał na profesora spod grzywki, oceniając reakcję
mężczyzny. - Mógłbym napisać kilka linijek - zaproponował.
-
Możesz to zrobić w wieży Gryffindoru - zauważył Snape, spoglądając na
dzieciaka. Co ten mały bachor chce? Dlaczego, do licha, miał ochotę opuścić
Norę dla zostania dłużej ze Snapem w wilgotnych i lepkich lochach?
Harry
wydął wargi.
-
Chcę spędzić trochę czasu tylko z panem - przyznał. – Chyba, że nadal jest pan
na mnie zły?
Snape
uznał, że ciepłe uczucie w piersi to musi być zgaga od gotowania Molly. Tak,
cholerna czarownica prawdopodobnie próbuje go otruć, powiedział sobie, choć
wydawało mu się, że wcześniej oboje osiągnęli nieco niepewny rozejm, ale to nie
tak, że Snape rozumiał, jak to się stało. Po kilku minutach rzucania na siebie
obelg, ona nagle wybuchnęła śmiechem, przytuliła go (!) i powiedziała:
-
Zaczynam rozumieć, co Lily w tobie widziała, Severusie! Nie ma wielu mężczyzn,
którzy potrafią stanąć naprzeciw rudowłosym czarownicom.
Nie
miał pojęcia, co kobiecy kolor włosów ma do jego dolności rodzicielskich, ale
wydawało się, że uznała, że w rzeczywistości dobrze traktuje Harry'ego. Nawet
przyjęła jego słowo, że nie pobił Pottera na kwaśne jabłko - na jej miejscu,
nalegałby na zbadanie chłopca, ale ona nawet tego nie zasugerowała. Zamiast
tego, mruknęła coś o języku ciała Harry'ego i zeszła z tematu.
Podniesiony
na duchu przez jej nieoczekiwaną ugodową postawę, raczej niezręcznie wyjaśnił
sytuację z odzieżą Harry'ego i zapytał, co normalny jedenastoletni chłopiec
powinien mieć w swojej szafie. Obiecała, że następnego ranka pośle mu sowę z
listą, a kiedy usłyszała o jego planach zabrania chłopca na zakupy, zaczęła się
szeroko uśmiechać.
-
Powiedz mi jeszcze, za jak duży kłopot uważasz Harry'ego, Severusie?
- Nie
wykorzystuj swoich ckliwych sentymentializmów na mnie - warknął. - Tylko
upewniam się, że potrzeby materialne bachora są odpowiednio uwzględnione.
-
Hymm... Więc nie zamierzasz wtedy zatrzymywać się w sklepie ze sprzętem do
Quidditcha?
Zarumienił
się.
- Nie
rozumiem, co to ma do pytania w sprawie ubrań chłopca. Jeśli zdecyduję kupić
kilka... dodatkowych rzeczy... dla dzieciaka, to tylko po to, by nie robił
psikusów, gdy jest w moich kwaterach. Nie pozwolę mu próżnować i szukać
kłopotów.
- Ah.
To brzmi dość prawdopodobnie. Ćwicz dalej - uśmiechnęła się, a on
uciekł...eee... wyszedł szybko z pomieszczenia.
Po
całym tym stresie to nic dziwnego, że jedzenie wywołuje u niego rozstrój
żołądka. Choć ciepłe właściwie nie było niedobre. Wręcz przeciwnie, po prawdzie.
-
Nie, nie jestem zły za twój kretyński wyczyn - powiedział bachorowi Snape. -
Zostałeś ukarany, prawda?
- Tak
jakby. To znaczy, wciąż jestem panu winny linijki i esej - zauważył Harry.
-
Może właściwe jest byś został w moich
kwaterach aż do godziny policyjnej i zaczął swoją karę - zgodził się Snape
surowo. Po tym wszystkim mały diabeł będzie potrzebować stałego nadzoru albo
nigdy nie zrobi swojego zadania.
Harry
uśmiechnął się w swój talerz. Ha! Zdobył zgodę Snape'a.
-
Będzie pan tam, prawda? - powiedział, nagle wpadając w panikę, gdy pewna myśl
przyszła mu do głowy. - Nie zamierza pan odejść, by zrobić eliksir albo coś?
-
Potter, nie "robić" eliksiry, eliksiry się "warzy", a jeśli
myślisz, że zostawię cię samego w moich kwaterach bez nadzoru to niestety
jesteś w błędzie. Będziesz w bezpośredniej obecności mnie, póki się nie
upewnię, że wiesz, jak się satysfakcjonująco zachować.
-
Pokaże mi pan, jak trzymać pióro? - naciskał Harry. - To znaczy, jeśli ma pan zamiar
czytać te wszystkie linijki, powinien pan pomóc mi nauczyć się pisać
odpowiednio.
-
Pisać dokładnie, Potter - warknął
Snape. Czego ci mugole uczą w ich szkołach?
-
Dobrze. Zrobi to pan? - błagał Harry. - Proszę?
- Och
dobrze, Potter. Jeśli tylko to zatrzyma twoje nieustanne marudzenie.
Severus
zrzędliwie wypił ostatni łyk soku dyniowego. Tak jak się obawiał, jego czas
wolny był całkowicie podporządkowany temu irytującemu bachorowi. Gdzie powinien
szukać czasu na planowanie wycieczki na zakupy, zlecić komuś ocenianie esejów
jego studentów?
W tym
momencie pojawili się Molly i Artur. Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych i
raczej rozbawionych, ku oszołomieniu Harry'ego i irytacji Severusa. Harry
pochłonął trzy porcje budyniu czekoladowego, a czwarty tylko napoczął, kiedy
Severus posłał mu gniewne spojrzenie w połączeniu z ostrym klepnięcie w kostkę.
-
Więc, Harry, czy ty i Severus wrócicie na kolację w sobotę? Wtedy będą w domu
dzieci i będziemy mogli pomówić o uczynieniu waszą dwójkę honorowymi członkami
rodziny - ogłosił Artur.
Harry
ożywił się szczęśliwy, ale Snape zakrztusił się swoim ostatnim kęsem budyniu.
-
Mnie! - Mistrz Eliksirów w końcu wypuścił świszczący oddech. - Ho... honoro...
-
Oczywiście, mówimy o was obu - powiedziała Molly ze złośliwym błyskiem w oku. -
Jesteście w pakiecie, prawda?
- Tak
- zgodził się szybko Harry. - Prawda, profesorze?
Snape
osunął się z niespójnym bełkotem, który reszta stołu optymistycznie przyjęła za
zgodę.
- Nie
wspominaj nic chłopcom, Harry - zleciła Molly. - Jutro wieczorem przyprowadzimy
ich do domu, by wszystko wyjaśnić, a wasza dwójka przyjdzie w sobotę i może
zostaniesz na noc z Ronem i resztą?
- Jak
pidżama party? - spytał Harry z nadzieją. Nigdy nie był na żadnym, ale dzieci w
szkole rozmawiały o nich.
- Tak,
kochaneczku - zgodziła się Molly. - Coś w tym stylu.
Harry
spojrzał w stronę Severusa, który wyglądał jakby dusił serwetkę i zdecydował,
że to może nie być najlepszy moment, by pytać o pozwolenie.
-
Chciałbym tam być - powiedział szczerze. - Dziękuję.
- Będziemy
zadowoleni, gdy tu będziesz, Harry - powiedziała Molly miękko. - Czy, przed
wyjazdem, chcesz rozejrzeć się po domu?
Harry
spojrzał na Severusa i otrzymawszy zgodę, wystrzelił z miejsca.
-
Podejrzewam, że Fred i George mogą znaleźć dobrego przeciwnika w Harrym i Ronie
- powiedział Artur, chcąc zmienić temat na jakiś, który mniej prawdopodobne, że
rozzłości ich gościa. - Rozumiem, że jasno wytłumaczyłeś Harry'emu, że nie może
być zastraszany lub, że nie mogą się go czepiać.
Snape
skinął głową, wyglądając ponuro.
-
Jego mugolski kuzyn robił coś, co nazywał "polowanie na Harry'ego", a
jego rodzice zapobiegali jakimkolwiek karom. Postawiłem sprawę jasno, że nie
jest dłużej związany z tymi zasadami.
Artur
na chwilę wyglądał na zmęczonego.
-
Biorąc pod uwagę, że na zewnątrz są czarodzieje, którzy naprawdę bawią się w
"polowanie na Harry'ego", to jest lekcja, której musi się nauczyć
szybko i dobrze.
Molly
spojrzała na dwójkę mężczyzn.
-
Uważacie, że to znowu się zacznie? Mieliśmy blisko dziesięć lat ciszy...
Snape
uniósł brew.
-
Cisza nie oznacza, że nic się nie dzieje.
-
Wiem. Ale to tylko mały chłopiec... Ucz go dokładnie, Severusie.
- Od
razu - odparł krótko, ale bez swojej zwykłej opryskliwości. - Jednak, jak
możecie zauważyć, jest wiele do zrobienia. Jego krewni byli okropni. Nie czuł
się fizycznie bezpieczny przez większość swojego dzieciństwa.
-
Powiedziałbym, że zaczyna się tak czuć - uśmiechnął się Artur. - Mówił mi, że
powiedziałeś, że żaden dorosły nie ma prawa go dotknąć. Wydawał się być bardzo pod
wrażeniem.
Snape
walczył z chęcią pysznienia się z dumy.
- To
całkiem właściwie. I to prawda także w czasie jego pobytu tutaj. Jeśli będzie
niegrzeczny, zwróci się po karę do mnie.
Molly
uniosła brew.
-
Jeśli zachowa się źle w jakikolwiek sposób? Pamiętasz, że to jest
jedenastoletni chłopic, prawda?
Severus
skrzywił się.
- W
ciągu ostatnich dziesięciu lat był bity, głodzony, patrzyli na niego z góry i
używali do niewolniczej pracy. Ważne jest to, by nie przypominać obecnymi
karami o życiu z jego okropnymi krewnymi.
- Co
powiesz na to? - zaproponował Artur. - My na pewno nie uderzymy go lub nie
pozbawimy posiłków, ale jeśli dostanie się w drobne kłopoty z naszymi dziećmi,
wtedy Harry będzie na równi z naszą bandą. Czy jeśli on i Ron pójdą wcześniej
do łóżka albo będą musieli odgnomić ogród to przywróci to złe wspomnienia?
Jeśli będzie karany tak jak Ron, czy nie pomoże mu to zobaczyć, że jest on
częścią rodziny?
Snape
niechętnie skinął głową, że może to być do zaakceptowania. Molly i Artur
wymienili niezbyt dobrze ukryte uśmiechy.
-
Może powinniśmy... - pytanie Molly zostało przerwane przez potężny łoskot od
strony klatki schodowej.
Dorośli
podskoczyli jak jeden mąż i rzucili się, by znaleźć Harry'ego patrzącego z
poczuciem winy i walczącego, by wstać na nogi.
-
Przepraszam - wyrzucił z siebie, gdy tylko się pojawili.
- Co
się stało, Harry? - spytała Molly, spiesząc, by sprawdzić, czy nie ma żadnych
kontuzji.
Cofnął
się.
-
Potknąłem się na drodze i spadłem w dół schodów. Naprawdę przepraszam. Myślę,
że złamałem poręcz.
Z
wahaniem wskazał na jedną ze zniszczonych osi, które biegły wzdłuż schodów, ale
zatrzyma nieufne spojrzenie na obu Weasleyów i spróbował przesunąć się
niepostrzeżenie bliżej Severusa.
-To w
porządku, Harry. Jesteśmy po prostu zaniepokojeni, że mogłeś złamać siebie - powiedział Artur. - Jesteś
ranny?
-
Nie, proszę pana - powiedział Harry szybko. - Czuję się dobrze.
-
Harry, twoja noga! - Molly wskazała na rozdarcie na jego spodniach.
-
Przepraszam - powiedział nerwowo, patrząc na Severusa. - Mogę to naprawić,
naprawdę!
-
Harry, krwawisz - nie ustępowała Molly.
- Jest
w porządku - zaprotestował Harry, ale Severus już wyciągnął różdżkę i rzucał
zaklęcie diagnozujące.
-
Panie Potter - rzucił po chwili. Harry wzdrygnął się na ten ton. - Sądzę, że
sygnalizowałem ci moją nietolerancję na kłamstwa?
Harry
przełknął ślinę i przytaknął.
- Ale
to nie było prawdziwe kłamstwo. Ja tylko...
-
Panie Potter - Snape pochylił się, by nawiązać kontakt wzrokowy, - czy jest to
jedna z reguł Dursleyów? Nie przyznawanie się, gdy jesteś ranny.
Harry
zadrżał, gdy spojrzał we wściekłe oczy profesora, ale nie był w stanie odwrócić
wzroku.
-
T-tak, proszę pana - przyznał w końcu.
- A
co ci mówiłem o ich zasadach?
- Aby
o nich zapomnieć.
Głos
Harry'ego był cichy i przepraszający. Profesor prychnął.
-
Jeśli jesteś ranny albo w jakikolwiek
sposób w trudnej sytuacji, oczekuję, że mi o tym powiesz - powiedział Snape
surowo. - Rozważę zaniedbanie, jak tylko to nie kłamstwo, ale na przykład także
gdy sam wpadniesz w zagrożenie. Rozumiesz? - spytał wymownie.
Harry
nieświadomie zakrył swój tyłek.
- Tak
jest.
-
Może teraz chcesz ponownie odpowiedzieć na pytanie pana Weasleya?
Harry
przytaknął pospiesznie.
- Tak
jest. Um, boli mnie noga i nadgarstek, proszę pana.
-
Twój nadgarstek jest nadwyrężony. Dam ci eliksir, gdy wrócimy do Hogwartu. Co
do rozcięcia na nodze...
-
Zostaw to mnie - poprosiła Molly. Wzięła Harry'ego za rękę i uśmiechnęła do
niego zachęcająco. - Przy siedmiu podatnych na wypadki dzieciach, jestem
praktycznie certyfikowanym Uzdrowicielem.
Poprowadziła
Harry'ego na kanapę w salonie.
- Nie
jestem tak giętka i tak szczupła jak kiedyś - wyjaśniła Harry'emu, - więc
zamiast się zginać, by zobaczyć twoje kolano, dlaczego nie siądziemy oboje na
kanapie?
Usiadła,
Harry obok niej, a następnie pomogła mu obrócić się tak, by jego plecy były
naprzeciw podłokietnika, a jego kolana leżały na jej udach. Delikatnie
podniosła nogawkę i zacmokała z dezaprobatą nad małym nacięciem.
Harry
patrzył, zdumiony i zachwycony, jak delikatnie oczyszcza ranę, usuwając całą
krew, a następnie magicznie zamyka ranę wymruczanym zaklęciem, śledząc czubkiem
różdżki nad jego raną.
- I
jak, kochaneczku? - spytała.
-
Świetnie! - rozpromienił się. To pewnie zaoszczędziłoby mnóstwo użytecznego
czasu w przeszłości!
Kolejny
czar i jego spodnie zostały oczyszczone i naprawione, a Harry nawet mocniej
polubił magię, niż dotychczas.
- To
było genialne, pani Weasley! Dziękuję!
Zaczął
wstawać, tylko po to, by być pociągnięty w dół.
-
Och, nie, Harry. To jeszcze nie wszystko.
Artur
uśmiechnął się i trącił Severusa.
Na
widok zdziwienia Harry'ego, Molly wyjaśniła.
- W
tym domu, jeśli stanie ci się krzywda, musisz siedzieć nieruchomo przez kilka
minut pozwalając zaklęciom leczniczym dać efekt, i jest zasada, że jeśli stanie
ci się krzywda, zostaniesz przytulony. W porządku?
Harry
zamarł. Mama Rona była gotowa dać mu się przytulić? Ale czy nie ma robić tego
tylko z jej własnymi dziećmi? I czy, tak czy tak, nie był już na to za stary?
Musiała
zobaczyć niezdecydowanie w jego oczach, więc Molly pochyliła się i wyszeptała.
- Nie
mówi im, że ci powiedziałam, ale Ron skręcił kostkę dwa dni przed pójściem do
Hogwartu i nie miał nic przeciwko przytulaniu.
Harry
poczuł, że jego serce zaczyna bić szybciej. W końcu zobaczy jak to jest być przytulonym
przez mamę! Oczywiście, była kogoś innego, nie jego własną, ale to było prawie
tak dobre, zwłaszcza, że był praktycznie honorowym Weasleyem.
- Cóż
- powiedział ostrożnie, - jeśli to zasada...
Molly
uśmiechnęła się i wyciągnęła ramiona. Chwilę później, Harry był przytulany
przez nią, a ona kołysała go, nucąc mu do ucha.
Snape
pomyślał, że mógłby zwymiotować od tego całego sentymentializmu, ale również
dziwne uczucie zazdrości było odczuwalne głęboko w jego piersi. Mógłby tak
robić. Nie, że chciałby, ale mógłby.
Harry
poczuł się jakby był pochłonięty przez obłok miłości. Nie wiedział, że bycie
tak przytulanym jest tak miłe. Gdy przytulał Snape'a czuł się bezpieczny,
rozgrzany, ale to było inne. To było... delikatniejsze.
Po
kilku minutach, usłyszał, że profesora Snape odchrząknął i posłusznie spojrzał
w górę. Ku jego zaskoczeniu, twarz Molly była mokra od łez, gdy uśmiechała się
do niego.
-
Jesteś takim dobrym chłopcem, Harry - powiedziała, całując go.
Harry
zdecydował, że mógłby spadać ze schodów Nory prawie regularnie.
Gdy
Harry wstał i podszedł do niecierpliwego Snape'a, Molly wydała z siebie okrzyk.
-
Och! Prawie zapomniałam! - Pobiegła do małego gabinetu i wyjęła płaskie pudełko
- Mam coś dla Harry'ego.
Harry
nie zbliżył się.
- To
nie moje urodziny, pani Weasley - powiedział zdumiony.
Zaśmiała
się.
-
Przechowywałam to dla ciebie bardzo długo, Harry. Możemy to zaliczyć jako
prezent urodzinowy, którego po prostu nie odebrałeś, dobrze?
Usiadła
z powrotem na kanapie i poklepała się po kolanie. Harry, posłusznie, podszedł
do niej.
Wciągnęła
go na kolana tak, że opierał się plecami o jej pierś i podniosła pudełko kładąc
je na jego udach.
-
Zamknij oczy - poleciła.
Harry
spojrzał na profesora Snape'a. Severus zmarszczył brwi i podszedł bliżej. To
nie dlatego, że nie ufał Molly Weasley, ale nie miał zamiaru ryzykować.
Zatrzymał się jakąś stopę dalej, jego ręka dyskretnie spoczęła na różdżce.
-
Śmiało. - Skinął głową.
Harry
zamknął mocno oczy. Molly wyszeptała zaklęcie i zdjęła wieko pudełka, trzymając
je tuż pod nosem Harry'ego.
- Co
czujesz, kochaneczku? - zapytała cicho.
Harry
pociągnął nosem. Zapach róży wyszedł mu na spotkanie, a jego serce szarpnęło
się. Jakoś, na poziomie zbyt głębokim dla świadomej myśli, poznał słodki,
cytrusowy zapach. Całe jego ciało się napięło i pociągnął kolejny głębszy
oddech. Jego gardło się zacisnęło.
-
Mamusia - wyszeptał, a łzy zaczęły przenikać spod jego zamkniętych powiek.
Snape
zamarł. Nie może być.
Napełnione
oczy Molly spotkały jego własne i opuściła pudełko wystarczająco, by mógł
zobaczyć. W środku leżał, starannie złożony, sweter.
-
Otwórz oczy, Harry, kochanie - szepnęła. - To należało do twojej mamusi. Przetrzymywałam
to dla ciebie.
Harry
wyciągnął palec i delikatnie zbliżył go z szacunkiem, lekko muskając błękitną wełnę.
- Skąd...
skąd to pani ma? - spytał głosem grubym od łez.
-
Twoi rodzice byli z nami w Zakonie - zaczęła.
- Co
to Zakon? - przerwał jej Harry, spoglądając w górę i odrywając wzrok od swetra,
na który patrzył, jakby była to święta ikona.
Molly
wyłapała, że Severus kręci głową.
- To
była... grupa, w której wszyscy byliśmy, Harry. Twoi rodzice, Severus, Artur i
ja - wszyscy byliśmy członkami. A twoja mama i ja byłyśmy przyjaciółkami. Obie
byłyśmy w ciąży w tym samym czasie - choć byłam kilka miesięcy wcześniej niż
ona - i zanim twoi rodzice poszli do... - urwała nagle. - Zanim twoi rodzice
odeszli, często przychodziła do Nory. Podczas jednej z jej ostatnich wizyt,
zostawiła swój sweter. Zamierzałam jej go oddać, ale nigdy nie miałam szansy.
Kiedy usłyszałam, że umarła, ale ty przeżyłeś, nałożyłam na sweter zaklęcie
zastoju, więc możesz go dostać, gdy jesteś starszy.
Harry
zdusił szloch. W jakiś sposób, móc poczuć
swoją matkę - zapach, który całkowicie zapomniał na świadomym poziomie -
sprawiło, że nagle brakowało mu jej tysiąc razy bardziej. To tak jakby właśnie
wyszła i mogła w każdej chwili wrócić, tylko że wiedział, że tak nigdy nie
będzie. To sprawiało, że było to jednocześnie nieskończenie gorsze i
niezmiernie lepsze. To było tak, jakby była tutaj, ale nie w taki sposób jaki
chciał. Ale to urzeczywistniało ją w sposób, w jaki nie mogła być dla niego, od
kiedy nie był dzieckiem. Po raz pierwszy od bardzo dawna, Harry Potter
rozpaczliwie pragnął mieć matkę.
-
Mamo! - sapnął, po czym odwrócił się i schował twarz w pierś Molly, pozwalając
łzom płynąć.
Molly
pchnęła pudełko w stronę Severusa i skrzyżowała ramiona wokół Harry'ego,
kołysząc go i szepcząc, gdy on płakał. Artur wziął Severusa, który teraz
trzymał pudełko jak religijny relikt, do kuchni. Rzucił jedno spojrzenie na
twarz Severusa i wyszedł, wracając po chwili ze szklanką ognistej whisky.
Postawił ją przy jego łokciu i zostawił go samego.
Snape
delikatnie pogłaskał cienką wełnę w bardzo podobny sposób, jak Harry to zrobił.
Zniżając twarz tuż nad pudełko, zaciągnął się głęboko i pozwolił, by zapach
Lily wypełnił jego umysł. Wspomnienia obezwładniły go. Urodzone wśród mugoli
dziecko, które pierwsze zostało jego przyjacielem, nastoletnia Lily podczas ich
dnia w Hogwarcie, młoda kobieta, którą widywał tylko przez moment podczas
okazjonalnych spotkań zakonu... Była tutaj - a jednak nie była. Jej oczy
przeżyły i jej współczucie, bezgraniczna zdolność do miłości - to wszystko
przetrwało w Harrym. Jej dziecku. Nagle wiedział, że jej syn jest teraz
najważniejszą rzeczą w jego życiu.
Obecność
Lily naparła na niego i nagle, choć z daleka od duchowego człowieka, Snape był
przekonany, że była tam z nim. Patrząc. Czekając.
-
Przysięgam, Lily. Przysięgam, że będę dbać o niego tak, jakbyś była tu.
Przysięgam.
Gdy złożył
swoją drugą Wieczystą Przysięgę, mógłby przysiąc, że jej zapach zintensywniał.
Zamknął oczy, zdesperowany, by zobaczyć ją ostatni raz, nawet jeśli oczami
umysłu. Poczuł, jak coś muska jego policzek, ale kiedy jego oczy otworzyły się,
był sam, sweter Lily leżał w pudełku obok.
Zajęło
trochę czasu zanim Snape wyszedł z kuchni, z zaczerwienionymi oczami, swetrem,
który wrócił do swojego pudełka z zaklęciem zastoju, a ognista whisky wciąż
paliła go w gardle. Znalazł Artura i Molly siedzących w salonie, Harry zasnął w
ramionach Molly.
-
Płakał aż do zaśnięcia - wyjaśniła Molly szeptem. - To był dla niego tak
emocjonalny dzień.
- W
rzeczy samej - powiedział Snape sztywno. Podał pudełko Molly, ale ona pokręciła
głową.
- To
Harry'ego, Severusie, i wiem, że nikt nie będzie chronił tego lepiej od ciebie.
Przełknął
niecodzienną grudkę w gardle.
- To
bardzo... miłe... z twojej strony.
-
Wiedz, że Lily była, by ją kochać, Severusie, ale myślę, że ty, Harry i James
wiedzieliście to lepiej niż ktokolwiek inny.
Automatycznie
zjeżył się, gdy usłyszał swoje imię w jakikolwiek sposób połączone z Jamesem
Potterem, ale nie mógł znaleźć siły, by podtrzymać swoje oburzenie. Sięgnął w
dłó i chwycił Harry'ego w ramiona. Chłopiec opadł bezwładnie, a on manewrował
nim aż głowa Harry'ego opadła na jego pierś.
-
Dziękuję za waszą gościnność - powiedział formalnie Severus.
- To
była dla nas czysta przyjemność. Zobaczymy się ponownie w weekend - powiedział
Artur. Molly pomachała, gdy Artur wrzucił dla niego proszek Fiuu w ogień.
Severus
wyszedł w swoich kwaterach i dumał nad małym dzieckiem w swoich ramionach.
Wiedział, ze właściwą rzeczą, snapeowską rzeczą, którą należało zrobić byłoby
potrząśnięcie nim i wysłanie do dormitorium. Mimo wszystko, chłopiec miał
jedenaście lat, a długi dzień czy nie, był na tyle duży, by położyć się do
łóżka. Więc dlaczego, do licha, Snape kładł go ostrożne na kanapie i otulał go
ciężkim kocem?
Severus
skrzywił się, gdy ściągnął okulary bachora i położył je na sąsiednim stoliku. Nie był miękki. To tylko dlatego, że
była już prawie godzina policyjna, a on nie miał zamiaru słuchać narzekań
McGonagall o zatrzymywaniu jej studentów po godzinach. Poza tym, był opiekunem
chłopca, więc nie był to niczyj biznes, gdyby zdecydował zatrzymać tutaj
bachora. Lepiej to zrobić niż ryzykować, że bachory Weasley będą przesłuchiwać
go, gdzie był. Tak, to było to. Zatrzymał tutaj chłopca, by uniemożliwić mu
natknięcie się na niewygodne pytania ze strony jego kolegów z Domu. Doskonale.
To jest to. To nie miało nic wspólnego z błękitnym swetrem i mnóstwem
wspomnień. Absolutnie nic.
CDN...
Kolejny rozdział może nie pojawić się tak szybko, ale czekajcie :D
Och! Cudownie!
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że jednak kolejny rozdział pojawi się "tak szybko", bo kocham to opowiadanie - ale poczekam tyle, ile będzie trzeba.
Severus, Lily i Harry - idealnie, choć pewnie im obu łatwiej by było bez tego rozdrapywania ran. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie równie dużo czułego Severusa, który będzie sam ze sobą walczył o okazywanie tej czułości.
Liczę po cichu na to, że większość jednak będzie o Severusie i Harrym i o tym jak sobie radzą, niż o Weasleyach. Nie mogę się wprost doczekać ich wspólnych świąt!
Po raz kolejny dziękuję, że zdecydowałaś się tłumaczyć to opowiadanie i pozdrawiam, niecierpliwie oczekując kolejnego rozdziału :)
Hej,
OdpowiedzUsuńdobrze, że Artur wyjaśnił Harremu, że Severus zachowuje się jak dobry ojciec, jak widać naprawdę się stara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, dobrze, że Artur wyjaśnił Harremu, że jednak Severus zachowuje się jak taki dobry ojciec, jak widać naprawdę się stara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, bardzo dobrze, że Artur wyjaśnił Harremu, że jednak to Severus zachowuje się odpowiednio tak jak powinien ojciec, widać że naprawdę się stara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza