Przez następny tydzień wszystko zdawało się wrócić do
normalności… cóż, jak tylko to mogło w przypadku Harry’ego. Na szczęście
Angelina dała drużynie nieco wolnego czasu, co dało mu dwie dodatkowe noce w
tygodniu, które mógł poświęcić pracy domowej. Rada zmniejszyła nieco trudność
na GD po poprzedniej lekcji i zaczęła skupiać się na łatwiejszych aspektach
ofensywnego pojedynku, zanim rozpoczęli pracę nad Patronusami. Musieli
wszystkich uspokoić, by zapobiec wczesnej frustracji, którą wszyscy musieli
poczuć.
Wygrana Gryfonów z Puchonami była kroplą przepełniającą
czarę dla większości Ślizgonów z roku Harry’ego, którzy zaczęli chodzić za
Harrym, szukając każdej okazji, żeby go przekląć. Szybko zauważono jego
obecność i Harry wkrótce odkrył, że nigdy nie jest sam. Fred i George uznali za
swój obowiązek uczynić podstępną grupę Ślizgonów swoimi celami w wielu żartach.
Były nawet momenty, gdy Harry zauważał Syriusza, jak cicho rozmawia z
bliźniakami na korytarzu. Gdyby Harry nie znał go lepiej, przysiągłby, że
Syriusz pomaga bliźniakom.
Chyba największym zaskoczeniem tygodnia było to, że Harry
w końcu lepiej radził sobie z oklumencją. We wtorek zaskoczył profesora
Snape’a, wypychając go po jednym wspomnieniu. Jego obrona również była lepsza,
zmuszając profesora Snape’a do pukania przez piętnaście minut, zanim był w
stanie zobaczyć wspomnienie. Powiedzenie, że Snape był zdumiony nagłym postępem
Harry’ego, było niedopowiedzeniem. Pierwszy raz od dwóch i pół roku złapał się
na tym, że nie może rzucić czegoś obraźliwego w stronę Harry’ego.
Niestety Syriusz, Remus i profesor Dumbledore nie mieli
wiele szczęścia w poszukiwaniu tego, co pociągnęło Harry’ego do odnalezienia
Firenzo, jednak Dumbledore przyznał, że ma kilka podejrzeń. Nie pomogło to, że
Firenzo nabrał wody w usta, wypowiadając się tylko poprzez zagadki, gdy pytano
się go o to, co się stało po tym, jak tamtej nocy Remus pobiegł po pomoc. Harry
nie wiedział, kto bardziej wszystko utrudniał: profesor Dumbledore, bo nie
wyrażał swoich podejrzeń czy na Firenzo, że trzymał buzię na kłódkę, kiedy
widocznie coś wiedział. Czy oni nie rozumieli, że Harry nie znosił nie
wiedzieć?
Jeśli wiedzieli, to zdawało się ich to nie obchodzić.
Harry rozumiał, że czasami konieczne było trzymanie rzeczy w tajemnicy, ale
dlaczego czuli potrzebę ukrywać przed nim coś na jego temat? To zwyczajnie nie
miało sensu. Miał prawo wiedzieć, dlaczego nie pamiętał, co się stało tamtego
wieczora.
Zadania domowe stawały się coraz bardziej wymagające,
przez co Harry musiał prosić Remusa o pomoc, gdy Hermiona była zbyt zajęta
swoimi własnymi zadaniami lub pomaganiem Ronowi. Syriusz był zawalony esejami
od pierwszego do trzeciego roku, co wieczorami wielce go przerażało. Niemal
zabawnie było patrzeć, jak Syriusz siedzi za górą zadań wyglądając… cóż…
poważnie, ale to sprawiało, że Harry rozumiał, jak Syriusz pasuje do roli
nauczyciela obrony.
Idąc z powrotem do wieży Gryffindoru po kolejnej długiej
sesji nauki, Harry ledwie mógł utrzymać oczy otwarte, więc szedł niemal na
pamięć. W końcu dokończył esej z transmutacji, nad którym pracował trzy dni i
naprawdę nie chciał już dzisiaj więcej myśleć. Głowa go bolała i w tym momencie
odłożenie tego na bok wydawało się bardzo dobrym pomysłem.
Gdyby przykładał więcej uwagi do otoczenia, Harry
wiedziałby, że nie jest sam, póki nie było za późno.
W chwili, gdy Harry miał wejść na poruszające się schody,
został uderzony w lewy bok i ból przeszył jego ciało. Upadając na kolana, Harry
machnął nadgarstkiem, by pochwycić różdżkę w dłoń, po czym odwrócił się ku
zagrożeniu.
- Lumos –
powiedział przez zęby, ujawniając trzy znajome twarze, które ukrywały się w
cieniu. Parkinson, Crabbe i Goyle. Świetnie.
Po prostu świetnie.
- No, no, no – powiedziała Parkinson z ironicznym
uśmiechem, powoli podchodząc. – Wygląda na to, że „Idealny Potter” w końcu jest
sam. Nie jesteś taki twardy bez swojego fanklubu, prawda?
Harry uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym wstał.
- Jesteś Prefektem, prawda? Nie chciałbym, żebyś straciła
odznakę, ponieważ Malfoy jest zbyt wielkim tchórzem, żeby samodzielnie załatwić
brudną robotę.
Uśmieszek Parkinson zmienił się w piorunujące spojrzenie
i dźgnęła Harry’ego różdżką prosto w pierś.
- Draco nie jest jedyną osobą, która ma z tobą problem,
Potter – syknęła. – Możesz mieć każdego nauczyciela w kieszeni, ale jak możesz
zauważyć, to ci teraz nie pomoże, prawda? Gdzie są teraz twoi cenni opiekunowie, Potter? Chcą mieć trochę
czasu dla siebie?
Harry stłumił chęć przeklęcia Parkinson w niepamięć.
Dlaczego wszyscy zawsze czepiali się Syriusza i Remusa. Ponieważ wiedzą, że cię to dotknie. Patrząc Parkinson w oczy, Harry
odepchnął jej różdżkę.
- Uważaj, w co tym celujesz – powiedział przez zęby. –
Możesz się przypadkiem zranić. A teraz jeśli mi wybaczysz, pójdę już.
- Furnunculus!
– krzyknęła Parkinson.
Harry szybko zrobił unik, celując różdżką w Parkinson.
- Expelliarmus! – powiedział, wyrywając jej różdżkę z
ręki. Jednym płynnym ruchem rzucił zaklęcie wiążące na Goyle’a i oszołomił
Crabbe’a, nie dając żadnemu czasu na reakcję. Gdy upadli na ziemię, Harry
odwrócił się do Parkinson i schował różdżkę. – Moi opiekunowie nauczyli mnie,
jak się bronić. Następnym razem, nie będę się powstrzymywał, zapamiętaj to.
Podczas gdy Parkinson gorączkowo szukała swojej różdżki,
Harry wszedł na schody równym, ale szybkim krokiem. Czuł ból w lewym boku, co
ostrzegało go, że najprawdopodobniej jutro rano będzie miał okropnego siniaka. To cena za stracenie czujności. Fakt, że
rozbroił i unieruchomił trójkę Ślizgonów sprawił jedynie, że Harry był zły na
samego siebie. Parkinson nigdy nie powinna dać rady go uderzyć, ale jej się
udało, ponieważ nie był świadom swojego otoczenia.
To nie była ostatnia próba Ślizgonów, ale ostatnia, która
zaskoczyła Harry’ego. To ironiczne, że wykorzystywał tych, którzy próbowali go
skrzywdzić, by poprawić swoje refleksy, ale przynajmniej coś dobrego z tego
wychodziło. Również satysfakcjonujące było to, że mógł zobaczyć frustrację na
ich twarzach, gdy był w stanie zablokować lub skontrować każde zaklęcie, które
posłali w jego stronę, bez względu na to, jak rozproszony Harry się wydawał.
Oczywiście szlabany, które Ślizgoni otrzymywali, gdy członkowie kadry
przyłapali ich na gorącym uczynku też nie były złe.
Luty zmienił się w marzec i nadszedł czas, by GD zaczęła
się uczyć Patronusów. Rada samodzielnie pracowała przez kilka tygodni, ale
wciąż mieli pewne trudności w utrzymaniu cielesnej formy, co oznaczało, że
spotkanie będą prowadzili Harry i Remus. By zapobiec szokowi związanemu z
boginem w kształcie dementora, Harry i Remus musieli zmienić strategię.
Początkowo uczniowie będą ćwiczyć zaklęcie w wolnym od stresu środowisku. Kiedy
dają rady stworzyć cielesnego Patronusa, Remus na jedną lekcję sprowadzi
bogina. Harry próbował protestować , że uczniowie potrzebowali więcej spotkań z
„dementorem”, ale Remus się nie poddał.
- Dwie godziny ujawniania twoich najgorszych koszmarów
zdecydowanie wystarczy, Harry –powiedział Remus. – Wielokrotne osłabianie cię w
taki sposób, zwłaszcza przy obecnym stanie rzeczy jest tylko proszeniem się o
kłopoty. Zakładasz również, że wszystkim się powiedzie. Nie miej wielkich
nadziei. To bardzo trudna praca. Pamiętaj, że ty potrzebowałeś całego roku, by
to załapać.
Rozpoczęły się również treningi Quidditcha, ponieważ
zbliżał się finałowy mecz Gryfonów przeciwko Krukonom. Ponieważ szukający
każdej z drużyn był w Radzie, Harry i Cho szybko się zgodzili, że muszą
zapobiec kłopotom po grze. Cokolwiek stanie się na boisku, pozostaje na boisku.
I Harry, i Cho wiedzieli, że byli bardzo rywalizującymi ludźmi i byli zdeterminowani,
żeby zrobić wszystko, by wygrać. Nie będzie żadnej wrogości. Mimo wszystko była
to tylko gra.
Kiedy nadszedł dzień rozpoczęcia nauki Patronusów,
wszyscy ledwie powstrzymywali podekscytowanie. To była jedna z rzeczy, której
wszyscy w Gwardii Defensywnej chcieli się się nauczyć po ataku na Hogwart
Express. Kilka osób już zaczęło badać temat w nadziei, by mieć przewagę,
ponieważ Remus jasno się wyraził, jak trudne były Patronusy dla niektórych
ludzi. Harry znał tą przemowę bardzo dobrze. Słyszał ją dwa lata temu, gdy
Remus go nauczał.
W przeciwieństwie do innych spotkań, Pokój Życzeń był
teraz całkiem pusty poza poduszkami na podłodze i krzesłami pod ścianą.
Ponieważ niczego dzisiaj nie potrzebowali, nic nie zostało zapewnione.
Uczniowie zaczęli przybywać, podczas gdy Harry i Remus powtarzali końcowe plany
na spotkanie (i Remus próbował uspokoić Harry’ego). To było pierwsze spotkanie
od dłuższego czasu, gdy Harry będzie bez Rady i choć będzie towarzyszył mu
Remus, Harry praktycznie był całkiem sam. Remus zdawał się z jakiegoś powodu
wierzyć, że był to pewnego rodzaju ostateczny punkt w nauczaniu przez
Harry’ego.
Gdy wszyscy zajęli miejsca, Remus ścisnął Harry’ego
zapewniająco za ramię, po czym cofnął się o kilka kroków i skinął na Harry’ego,
by rozpoczął.
- Cóż, podejrzewam, że nie muszę wam mówić, czego dzisiaj
się uczymy – powiedział Harry, starając się uspokoić nerwy. – Zaklęcie
Patronusa jest uważane za trudne dla większości ludzi z powodu wielu aspektów,
które muszą się wydarzyć jednocześnie. Po pierwsze, musicie skoncentrować się
na samym zaklęciu. Po drugie, musicie być całkiem skupieni na szczęśliwym wspomnieniu,
żeby stworzyć energię potrzebną do stworzenia cielesnego Patronusa. Im większe
zagrożenie, tym szczęśliwsze musicie mieć wspomnienie. Po trzecie, musicie być
w stanie ignorować negatywne emocje i myśli, które powodują dementorzy.
Ponieważ obecnie będziemy się uczyć w środowisku wolnym od dementorów, tak
naprawdę nie musimy się o to martwić, ale musicie mieć to na uwadze.
Machnięciem nadgarstka, Harry chwycił różdżkę w dłoń i
skierował ją w bok, gdzie nikt nie siedział.
- Expecto Patronum
– powiedział leniwie. Wszyscy obserwowali, jak fala srebrnej mgły wydobyła się
z różdżki Harry’ego, ale nie nabrała kształtu. – Jeśli będziecie żywić
jakiekolwiek wątpliwości albo nie włożycie energii w zaklęcie, zobaczycie tylko
mgłę. Patronus jest usposobieniem pozytywnej energio, ale nie może wziąć się z
nikąd. Musicie zapewnić paliwo.
Biorąc głęboki oddech, Harry skupił się na świątecznym
poranku z Syriuszem, Remusem i Tonks, po czym krzyknął:
- Expecto Patronum!
Uczniowie sapnęli, gdy wielki srebrny jeleń zdawał się
wyskoczyć z różdżki Harry’ego, a zaraz za nim srebrny wilk i ostatni srebrny,
kudłaty pies. Rogacz wydawał się rozejrzeć dookoła pomieszczenia, po czym
przeszedł w kierunku Remusa, Lunatyk usiadł obok Harry’ego, a Midnight zaczął
biegać wokół pokoju jak podekscytowany szczeniak, wywołując śmiech u kilku
uczniów. Harry potarł oczy pod okularami i potrząsnął powoli głową. Z jakiegoś
powodu spodziewał się, że Midnight zachowa się w taki sposób. Ponieważ tak zrobiłby Syriusz.
- Midnight, zachowuj się albo poślę cię w odwiedziny do
profesora Snape’a – ostrzegł Harry i został nagrodzony tym, że podobny do psa
Patronus zaprzestał biegania i ponuro przeszedł do boku Harry’ego, po czym
usiadł z zawieszonymi ramionami. Tak,
dokładnie jak Syriusz.
- Nazwałeś swoje Patronusy? – zapytał Ernie Macmillian.
Harry skinął głową.
- Jak możecie zobaczyć, Patronusy reprezentują coś
pozytywnego w naszym życiu – powiedział po czym wskazał przez ramię na jelenia.
– Rogacz reprezentuje mojego tatę. – Wskazał na wilka po swojej lewej stronie.
Lunatyk reprezentuje Remusa, a Midnight Syr… eee… profesora Blacka. – Otrzymał
wiele zdezorientowanych spojrzeń. – Długa historia – dodał. – Wasz osobisty
Patronus najprawdopodobniej nie będzie jednym z tych tu stworzeń. Wszyscy mają
własne oddziaływania w swoim życiu, które kształtują was w takich, jacy
jesteście i co uważacie za pozytywne.
- Jak to możliwe, że masz trzy formy? – zapytał
Zachariasz Smith. – Sądziłem, że powinna być jedna.
- To nie jest częste mieć więcej niż jedną formę, ale czasem
można o tym usłyszeć – odpowiedział Harry wymijająco. Nie jestem dziwny. Nie jestem dziwadłem. – Wszyscy wyciągnijcie
różdżki. – Poczekał, aż wszyscy wykonają polecenie. – Zamknijcie oczy i
skoncentrujcie się na szczęśliwym wspomnieniu, silnym szczęśliwym wspomnieniu.
To może być cokolwiek. Świąteczny poranek… urodziny… Umbridge wyrzucona z
roboty. – Dało się słyszeć ciche śmiechy. – Zapadnijcie w to wspomnienie.
Pozwólcie emocjom was wypełnić i wypowiedzcie inkantację: Expecto Patronum.
- Expecto Patronum
– powiedzieli wszyscy. Lekkie buchnięcia srebrnej mgły wydobyły się z kilku
różdżek. To nie było wiele, ale coś na początek.
Przez następne dwie godziny, Harry był cierpliwy aż do
limitów. Kilku osobom udało się stworzyć srebrną mgłę, ale nie było to nic
bliskiego formie, o czym Remus go ostrzegł. Remus skoczył, by uspokajać tych,
którzy robili się sfrustrowani. Harry i Remus próbowali zapewnić wszystkich, że
ich postęp lub jego brak jest normalny. Harry nawet przyznał, że sam miał
podobny problem, gdy zaczynał uczyć się tego zaklęcia, co pomogło wielu
odprężyć się i kontynuować naukę.
Kiedy spotkanie się skończyło, Harry musiał obserwować zawiedzione
spojrzenia na twarzach wszystkich, którzy wychodzili. Nienawidził tych
spojrzeń. To była pierwsza lekcja, podczas której nikt nie załapał materiału, w
tym Rada. Harry zachęcił wszystkich, by ćwiczyli przez następny tydzień i
powiedział im, gdzie się zwrócić, jeśli będą mieli jakiekolwiek pytania. To nie
było wiele, ale na razie razem z Remusem tylko tyle mogli zrobić. Intensywne
treningi były jedyną rzeczą, która mogła wszystkim teraz pomóc.
Przez resztę marca, GD pracowała nad Patronusami i odbywali
kilka udawanych pojedynków, gdy uczniowie robili się zbyt sfrustrowani.
Najbardziej godnym zapamiętania był ten Freda przeciwko George’owi, ponieważ
każdy bliźniak wydawał się mieć szósty zmysł co do tego, co zrobi drugi. Po dwudziestu minutach
wyglądających na zmodyfikowane zaklęć, Remus musiał wkroczyć i uznać remis. Zajęło
Remusowi kolejne piętnaście minut usunąć wszystkie zaklęcia. Po tym pojedynku
kilka osób było w stanie stworzyć Patronusy o lepszym wyglądzie, ale nie było
to jeszcze nic bliskiego pełnej formie.
I Harry, i Remus byli zaskoczeni podczas ostatniego GD
przed przerwą wielkanocną, gdy po Pokoju Życzeń zaczął latać cielesny Patronus
w kształcie srebrnego łabędzia. Wszyscy odwrócili się i zobaczyli zachwyconą
Cho Chang. Zobaczenie, że zadanie nie jest niemożliwe zdawało się wystarczyć i
wkrótce więcej osób stworzyło swoje cielesne Patronusy. Patronus Hermiony
przybrał postać srebrnej wydry, Neville’a był lwem, Hanny – wielkim kotem,
Angeliny – jednorożcem, i nikt nie był zaskoczony, że Patronusami Freda i
George’a była para hien. Bliźniacy uznali za konieczne nazwać je „Gred i
Forge”.
Ci, którzy byli w stanie stworzyć Patronusa, pomagali
teraz Harry’emu i Remusowi uczyć innych. Było kilka osób, którzy byli całkiem
blisko oraz tacy, którzy wydawali się nie robić w ogóle żadnego postępu. Bracia
Creevey prawdopodobnie byli dwójką osób, którzy mieli największe trudności, co
nie było zaskoczeniem, ponieważ byli najmłodsi z grupy. Ginny i Luna wydawały
się mieć podobny problem z ich Patronusami, przez co Harry musiał się
zastanowić, czy nie był to problem wieku. Ta myśl sprawiła, że Harry
zastanawiał się, czy zdołałby stworzyć własnego Patronusa, gdyby jego magia nie
zaczęła wcześniej dojrzewać.
Harry’emu ciężko było powstrzymać dumę, którą czuł w
kierunku tych, którym udało się rzucić zaklęcie, a Remusowi ciężko było
powstrzymać dumę, którą czuł z powodu Harry’ego. Do poniedziałkowego poranka
profesor Flitwick, Sprout, McGonagall i Dumbledore przyszli do Harry’ego i
pogratulowali mu sukcesu. Syriusz miał coś innego na głowie. Kiedy pięcioroczni
przybyli na zajęcia obrony, z zaskoczeniem zobaczyli platformę do pojedynków na
środku pomieszczenia. Ewidentnie Syriusz nie zamierzał uczyć ich dzisiaj
teorii.
Gdy tylko wszyscy weszli, Syriusz wskoczył na platformę z
różdżką gotową w dłoni.
- Dzień dobry! – powiedział radośnie. – Dziś zrobimy coś
innego. Chciałbym, żeby chłopcy stanęli po mojej lewej, a dziewczęta po prawej.
– Wszyscy przeszli na przeciwległe strony platformy. – Och… Harry, mógłbyś
dołączyć tu do mnie na górze?
Harry stłumił skrzywienie, zdejmując płaszcz, po czym
wskoczył na platformę. Cokolwiek Syriusz miał na myśli, Harry był całkiem
pewny, że mu się to nie spodoba. Syriusz dotychczas nie robił nic, by go
wyróżniać, ponieważ Harry postawił sprawę jasno, że nie chce uwagi. Od kiedy
członkowie GD przyłapali Harry’ego na trenowaniu, bardzo uważał, żeby nie
ćwiczyć w miejscach publicznych. Nie chciał, żeby ludzie znów się na niego
gapili, ponieważ ćwiczył, jak się bronić.
- Ten pojedynek będzie współpracą grup – kontynuował
Syriusz. – Chłopaki będą w mojej drużynie, a dziewczęta w drużynie Harry’ego.
Każda drużyna zdecyduje o sposobie działania swojego reprezentanta. Gdy wasz
reprezentant wejdzie na platformę, możecie wykrzykiwać mu pomocne wskazówki, ale pamiętajcie, że wszelkie zakłócenia mogą
kosztować waszego reprezentanta wygraną. Macie piętnaście minut, żeby ustalić
strategię. Idźcie.
- Jakie są ograniczenia? – zapytał cicho Harry.
Syriusz pomyślał przez chwilę, po czym wzruszył
ramionami.
- Nie ma żadnych – powiedział z uśmiechem. – Oczywiście
poza Niewybaczalnymi. – Syriusz pomyślał przez chwilę, po czym skinął głową. –
Właściwie, nie pozwalam na zaklęcia mogące skutkować uwięzieniem w Azkabanie
lub w skrzydle szpitalnym.
Harry skinął głową, po czym dołączył do grupy na końcu
platformy. Usiadł twarzą do grupy, nie będąc do końca pewnym, co Syriusz
próbuje tym osiągnąć. Jak mogli przewidzieć, co ktoś inny zamierza zrobić?
Spoglądając na swoją grupę, Harry widział, że przyglądają się mu nieco
zaskoczone. Mógł tylko założyć, że to z powodu jego pytania.
- Nie ma żadnych ograniczeń, co oznacza zarówno fizyczne,
jak i magiczne części pojedynku – wyjaśnił. – Profesor Black nie lubi
przegrywać. Zrobi wszystko, co w jego
mocy, w tym użycie pięści, jeśli będzie musiał.
- Ale profesor Black jest tak miły – zaprotestowała
Parvati. – I… i jest twoim opiekunem, Harry. Nigdy by ci czegoś takiego nie
zrobił.
- Sądzę, że Harry próbuje nam powiedzieć, że profesor
Black nie ma nic przeciwko graniu nieczysto – powiedziała rzeczowo Hermiona. –
To oznacza, że musimy opracować strategię, która przeciwstawi się tej
możliwości. Czy profesor Black ma jakieś słabości, Harry?
Harry wzruszył ramionami.
- Prawdopodobnie są nimi jego usta – powiedział zgodnie z
prawdą. – Zwykle przy mnie bardzo się kontroluje, ale gdy pojedynkuje się z
Remusem, ma tendencję do skupiania się bardziej na tym, co mówi, a nie na tym,
co robi. Ponieważ ma publiczność, może zastosować taktykę, w której włączy
wszystkich w pojedynek. Poza tym jest bardzo ofensywnym wojownikiem. Jeśli
widzi możliwość, wykorzystuje ją, ponieważ nie
lubi wchodzić w defensywę.
- Nie dziwi mnie to – powiedziała w zamyśleniu Hermiona.
– Musimy zaskoczyć jego, żebyś ty
mógł przejąć ofensywę, Harry. – Postukała się palcem w podbródek, starając się
coś wymyślić. – A co z zaklęciem Patronusa? To z pewnością nie jest czego każdy
by się spodziewał w normalnym pojedynku.
- A twoje Patronusy cię słuchają, Harry – dodała
Lavender. – Możesz im powiedzieć, żeby dla ciebie rozproszyły profesora Blacka.
Może to jest rozwiązanie! Użyj zaklęć i klątw, których normalnie byś nie użył,
jak Lumos i Wingardium Leviosa.
- Profesor Black najprawdopodobniej też zna twoją
słabość, Harry – dodała Hermiona. – Wesz, czym ona jest?
Harry pomyślał przez chwilę. Oczywiście znał swoją
słabość. Pytanie było, czy myślał o tej samej słabości, co Syriusz.
- Chyba moją oczywistą wadą jest to, że nie planuję –
powiedział. – Reaguję, zamiast działać. – Harry nic nie mógł na to poradzić. W
przeszłości mógł polegać tylko na swoim instynkcie. Okropnie trudno było
przejąć ofensywę, gdy mierzył się w pojedynku z Voldemortem.
Hermiona położyła dłoń na ramieniu Harry’ego i
uśmiechnęła się.
- Wiem, że łatwo nam mówić ci, co robić, Harry, ale to ty
będziesz osobą, która zmierzy się z profesorem Blackiem – powiedziała łagodnie.
– Cokolwiek będziesz musiał zrobić, zaufaj sobie i zrób to.
- Koniec czasu! – ogłosił Syriusz.
Harry wstał i machnięciem nadgarstka chwycił różdżkę w
dłoń. Odwracając się twarzą do Syriusza, nie mógł uwierzyć w uśmiech
przyklejony do twarzy mężczyzny. Syriusz cieszył się tym za bardzo. Ich oczy
napotkały się i na widok zirytowanego spojrzenia Harry’ego, uśmiech Syriusza
zmalał nieco. Podeszli na środek platformy i stanęli twarzą w twarz. Bez słów
minęli się, ale jasne było, że Syriusz zdał sobie sprawę z niezadowolenia
Harry’ego z bycia wyróżnionym. Odwrócili się do siebie plecami, po czym
oddalili zwykłe dziesięć kroków od siebie. Odwrócili się do siebie plecami,
ukłonili i przyjęli pozycje.
- Odliczę do trzech – powiedział Syriusz. – Raz… dwa…
trzy… Expelliarmus!
- Protego! – odparował
Harry, usuwając zaklęcie. – Locomotor
Mortis!
Syriusz uchylił się przed zaklęciem, okręcając górną
część ciała i skierował różdżkę w Harry’ego.
- Impedimenta!
– powiedział szybko. – Petrificus
Totalus!
Harry odchylił się do tyłu, pierwsze zaklęcie przeleciało
nad nim, wylądował nisko i przekręcił się na plecy, żeby drugie zaklęcie go nie
uderzyło, po czym wrócił na nogi.
- Immobulus! –
krzyknął. – Drętwota! – Wiedział, że
wkrótce będzie musiał przejąć ofensywę. Gdy Syriusz zablokował i uchylił się na
oba boki, Harry cicho wyczarował lustro za Syriuszem. – Lumos Solem!
Syriusz szybko odwrócił się, gdy intensywne światło
wypełniło pomieszczenie i stanął twarzą w kierunku lustra, co zmusiło go do
zamknięcia oczu. Na ślepo Syriusz wskazał różdżką w miejsce, gdzie sądził, że
jest Harry i krzyknął:
- Nox! –
wrzasnął i światło wróciło do normalności. – Rictusempra!
- Expelliarmus!
– powiedział szybko Harry, okręcając górną część ciała, by uniknąć
nadchodzących zaklęć i zobaczył, że Syriusz zablokował zaklęcie. Szybko rzucił
zaklęcie galaretowatych nóg, podczas gdy Syriusz rzucił zaklęcie Confundus.
Pojedynek trwał, i Harry, i Syriusz odpierali swoje ruchy, starając się
rozgrywać swoje strategie. Kiedy Harry został zaskoczony, jego fizyczna obrona
pozwalała mu uniknąć każdego zaklęcia. Wydawało się, że Harry i Syriusz byli na
równych poziomach, ale bardzo wiadome było to, że obaj znali swoje style walki
zbyt dobrze. Restrykcje, które nałożył Syriusz na pojedynek sprawiły, że bardzo
trudno było im używać potężniejszych zaklęć, które zwykle by wykorzystali. To,
jak obaj chcieli uniknąć wizyty w skrzydle szpitalnym było niemal zabawne.
Syriusz rzucił kolejne zaklęcie Zwieracza Nóg, które
Harry łatwo odbił. Wykorzystując szansę, Harry rzucił zaklęcie Patronusa, wypełniając
klasę oślepiającym, srebrnym światłem, gdy Rogacz, Lunatyk i Midnight pobiegli
w stronę Syriusza. Harry szybko rzucił zaklęcie oszałamiające, a Syriusz
rozbrajające. Oba zaklęcia spotkały się na środku platformy, powodując magiczną
falę uderzeniową, która gwałtownie posłała Harry’ego i Syriusza do tyłu, po
czym wylądowali z hukiem na platformie.
Harry jęknął, siadając i pocierając bolący tył głowy. Dla
Harry’ego to było zbyt podobne do
tego, co się stało na cmentarzu. Wspomnienie bólu i mocy tych wybuchów wciąż
sprawiały, że Harry drżał. Nigdy więcej nie chciał czuć czegoś podobnego.
Spoglądając na drugi koniec podestu, Harry dostrzegł, że
Syriusz jest w tym samym stanie.
- Cóż, chyba możemy uznać to za remis – powiedział
Syriusz, po czym wstał. – No, co zaobserwowaliście?
- Że nigdy nie chcemy stanąć przeciwko wam w pojedynku? –
zaproponował Dean, powodując śmiech u kilku osób.
Syriusz wyszczerzył się.
- Nie to miałem na myśli – powiedział, mrugając do
Harry’ego, po czym spoważniał. – Najtrudniejsze pojedynki są z tymi, którzy
znają wasze silne i słabe strony. Wiem, że Harry pojedynkuje się w sposób
defensywny i wykorzystałem to. Harry wie, że wolę ofensywę, więc próbował robić
wszystko, by mnie rozproszyć. Czasami musicie przegrać z przyjacielem, żeby
wygrać z wrogiem. Jeśli przyjaciel da wam radę, przyjmijcie ją i
wykorzystajcie. Może wam bardzo często uratować życie.
Cisza rozbrzmiała w pomieszczeniu, więc Harry wstał i
zeskoczył z platformy. Więc to był cel Syriusza na dzisiaj. Całkiem dobra rada.
Pytanie, czy ludzie wezmą ją sobie do serca, czy nie. Było całkiem sporo ludzi,
którzy mieli problem z akceptowaniem konstruktywnej krytyki.
- Następny pojedynek – powiedział Syriusz, zeskakując z
platformy. – Ron Weasley i Hermiona Granger.
Niemal wszyscy w pomieszczeniu jęknęli. Czekała kogoś
wycieczka do skrzydła szpitalnego.
Po prawdzie mogło pójść jeszcze gorzej, choć Harry nie
był pewny, jak bardzo. Zestawienie ze sobą wiedzy Hermiony i temperamentu Rona
zwyczajnie prosiło się o katastrofę. Ron nie miał wiele pewności siebie w
pojedynkach oraz nie pomagało to, że jego najlepszy przyjaciel był u boku
Hermiony, by móc dać jej radę. Tak, Syriusz tak ich podzielił, ale Ron wciąż
był tym nieco zirytowany. Ron atakował z początku gwałtownie, czego Hermiona
się spodziewała. Hermiona była cierpliwa, blokowała i odbijała posyłane w jej
stronę zaklęcia, póki Ron się nie zmęczył. W momencie, gdy to się stało,
zaatakowała i zdołała uwięzić go zaklęciem wiążącym.
Ron nie rozmawiał z Hermioną i Harrym przez resztę dnia,
rozmyślając w ciszy. Inne pojedynki skończyły się w całkiem podobny sposób.
Dean pokonał Parvati, Seamus z łatwością pokonał Lavender, a Harry wygrał z
Nevillem. Harry mocno się powstrzymywał, dając Neville’owi szansę, ale członek
Rady zaakceptował porażkę zanim pojedynek się w ogóle rozpoczął.
- Nie mam tu żadnej szansy, ale miejmy nadzieję, że
czegoś się z tego nauczę – powiedział Neville, szokując wszystkich. To była
godna podziwu postawa, co Syriusz zaznaczył w klasie. To nastawienie, które
wszyscy powinni mieć, ale niewielu je przyjmowało.
Mimo wszystko, kto martwił się nauką, gdy duch
współzawodnictwa przewyższał wszystkie inne myśli?