Wizyta Hermiony w Kwaterach Huncwotów okazała się błogosławieństwem w tym nieszczęściu. Syriusz i Remus byli wobec niej niezwykle sympatyczni, a nawet zaproponowali, że zrobią Ronowi psikusa tylko po to, żeby poczuła się lepiej. To ona ujawniła, że Ron zostawił Harry’ego samego w drodze z treningu Quidditcha, co rozwścieczyło Syriusza. Na szczęście treningi zostały chwilowo wstrzymane, więc Harry nie musiał się martwić, że Syriusz będzie je monitorował jak jastrząb.
Również
podczas tej wizyty Harry i Remus powiedzieli Hermionie o książce Księcia
Półkrwi. Bardzo wahała się, czy ufać rzezom w książce, zwłaszcza gdy
dowiedziała się, że niektóre z notatek Księcia zawierają mroczne zaklęcia.
Harry zapewnił ją, że Remus dwukrotnie sprawdził wszystko nim przekazał mu
informację i zaproponował, że pokaże jej swój dziennik eliksirów, by to
udowodnić. Kiedy Hermiona go czytała, Harry i Remus dyskutowali o postępach
wilkołaka w procesie ustalania, kim był Książę Półkrwi. Remus przeglądał
obecnie stare wydania „Proroka Codziennego”, by znaleźć wszystkich Prince’ów,
którzy uczęszczali do Hogwartu w ciągu pięćdziesięciu lat, od kiedy książka
została opublikowana. Jedynym problemem było to, że Remus prowadził też badania
dla Zakonu i dla pani Pomfrey o empatach i naturalnych uzdrowicielach, więc nie
miał zbyt wiele czasu, by znaleźć tajemniczego ucznia.
Po
tym dniu Hermiona została zaproszona do odwiedzania Kwater Huncwotów i Remusa,
kiedy tylko chciała. Remus i Syriusz zostali mieszaniną honorowych
wujków/powierników, którzy mogli doradzić w jej uczuciach lepiej niż Harry.
Harry zaoferował ucho, kiedy tylko Hermiona tego potrzebowała, ale z pewnością
było to dla niego niezbadane terytorium. Poczuł ulgę, że Syriusz i Remus
zaproponowali swoją pomoc, ponieważ niektóre rozmowy, składające się z tyrad
Hermiony i słuchania Harry’ego, stawały się dla niego niewygodne. Harry
sympatyzował z sytuacją Hermiony, ale nie zamierzał porzucić swojej przyjaźni z
Ronem, mimo że Hermiona unikała go za wszelką cenę.
Oczywiście
bycie w pobliżu Rona oznaczało konieczność znoszenia Lavender Brown, która
wydawała się przykleić do biodra Rona. Ron niezmiernie cieszył się nowym
związkiem, wracając do bycia śmiejącym się i żartującym Ronem, którego wszyscy
tak dobrze znali, mimo że wciąż był nieświadom tego, co działo się wokoło.
Zawstydzenie Harry’ego spowodowane sporadycznymi pocałunkami Rona i Lavender
było jedną z kilku rzeczy, których Ron nie zauważał albo po prostu ignorował.
Coraz częściej zdarzało się, że kiedy Harry spędzał czas z Ronem, ostatecznie
kończył sam na czytaniu czegoś w pokoju wspólnym lub spacerowaniu po
bibliotece.
Kiedy
zbliżyły się święta bożego narodzenia, Harry ponownie stał się obiektem
pożądania wielu dziewczyn. Raczej niepokojące było to, jak wiele dziewczyn
kłębiło się pod jemiołami, wiszącymi na korytarzach, by próbować złapać go na
pocałunek. Ron absolutnie nie był pomocny, więc Harry zwykle znajdował się w
towarzystwie Hermiony i Cho, które uważały sytuację za zabawną, ale nigdy nie
wyrażały na głos swojej opinii. Cho niedawno zerwała z Michaelem Cornerem i
dołączyła do kampanii Hermiony „chłopcy to dupki”, co sprawiało, że Harry czuł
się nieswojo za każdym razem, gdy zaczynały obgadywać chłopaków. Starał się nie
brać urazy z tego powodu, ale nie da się znieść wiele oszczerstw na temat
własnej płci.
Z
powodu chłodniejszej pogody, treningi Harry’ego zostały przeniesione do środka,
co ograniczało liczbę miejsc, w których Syriusz i Harry mogli pracować nad
niewerbalnymi pojedynkami. Teraz pracowali nad niewerbalną obroną przeciwko
zaklęciom niewerbalnym, a także testowaniem limitów Harry’ego. Harry z
łatwością potrafił rzucić potężne
zaklęcia ochronne na wszystko, co Syriusz w niego posłał, ale to wymagałoby od
Harry’ego przekroczenia linii i skorzystania ze swoich rezerw. Był to powolny
proces, ale Harry w końcu był w stanie się dowiedzieć, gdzie znajdowała się
niewidzialna linia między jego rzeczywistą mocą a magicznymi rezerwami. Teraz
musiał się tylko martwić w chwili, gdy zostawał zaskoczony.
Kolejną
zmianą była stała się stała obecność Hogwartu. Wyglądało na to, że po „ataku”
Malfoya zamek odgrywał bardziej aktywną rolę obronie Harry’ego. Posyłał mu
ostrzegawcze fale, gdy tylko ktoś się zbliżał, niezależnie od tego, ile razy
Harry próbował go zapewnić, że to nie jest konieczne. Od tamtej nocy Malfoy
trzymał się z daleka i przez to wpatrywał się w Harry’ego z nienawiścią,
ilekroć byli razem w klasie. Harry musiał się zastanowić, co powiedziano
Malfoyowi, żeby trzymał się z daleka, żeby mógł użyć tego na profesorze
Slughornie.
Ponownie
wszyscy rozmawiali tylko o przyjęciu bożonarodzeniowym Slughorna. Wszyscy
chcieli być zaproszeni na imprezę jako randka dla członka „Klubu Ślimaka”.
Harry, Syriusz, Remus i członkowie Rady otrzymali osobiste zaproszenia. Jednak
był haczyk. Profesor Slughorn chciał, żeby cała Rada była obecna. Gdyby jeden z
członków odmówił, żaden z nich nie mógłby uczestniczyć. Slughorn chciał całego
zestawu i tylko wszystkich członków. To Harry’emu utrudniło sprawę. Naprawdę nie
chciał iść, ale gdyby nie poszedł, Cho, Luna Lovegood, Justin Finch-Fletchley i
Hannah Abbot nie mogliby iść, ponieważ Ginny i Neville już byli członkami
„Klubu Ślimaka”.
Harry zrobił jedyną możliwą rzecz, by nie powodować rozłamu w Radzie. Zgodził się wziąć udział w przyjęciu. Doprowadziło to do tego, że został przyparty do muru w bibliotece przez Hermionę i Cho, które ostrzegły go, żeby zwracał szczególną uwagę na dziewczyny, które chciały iść z nim na imprezę. Hermiona ujawniła również, że kilka dyskutowało o możliwych sposobach podania Harry’emu eliksiru miłości z Magicznych Dowcipów Weasleyów. To nie było zbyt zaskakujące, raczej niepokojące, jak daleko ludzie mogli się posunąć, by zostać zauważonym przez chłopca, który przeżył.
- Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że nie mogę sobie teraz pozwolić na dziewczynę? – zapytał Harry z irytacją. – Dlaczego nie mogę pójść z wami dwoma jako przyjeciele?
Hermiona i Cho spojrzały na siebie, po czym wzruszyły ramionami.
- To właściwie nie jest zły pomysł – powiedziała w zamyśleniu Cho, - chociaż zdajesz sobie sprawę, że zabierając dwie dziewczyny skupisz na sobie jeszcze więcej uwagi? Poza tym niekończące się dziewczyny będą na nas źle patrzeć, bo wyeliminowałyśmy z gry najbardziej pożądanego kawalera w Hogwarcie.
Harry popatrzył na Cho z uniesioną brwią. Część niego wiedziała, że śmiała się z obecnej sytuacji, podczas gdy druga rozumiała, że była to prawda.
- Cóż, jeśli chcecie kogoś zaprosić, jak najbardziej możecie – powiedział Harry nonszalancko, skupiając uwagę z powrotem na swoim eseju z obrony przed czarną magią. – Po prostu pomyślałem, że w tej chwili nie jesteście zainteresowane spotykaniem się z kimś.
Hermiona i Cho wyglądały na nieco zażenowane.
- No, McLaggen mnie zaprosił, ale on wydaje się myśleć, że robi mi tym przysługę – stwierdziła Hermiona. – Jest taki zapatrzony w siebie. Jedyny powód, żebym poszła z McLaggenem jest taki, że Ron go nienawidzi.
- Gdyby miał to w ogóle zauważyć – dodała sarkastycznie Cho. – Jeśli o mnie chodzi, Zachariasz Smith, Antonii Goldstein i Ernie MacMillan posyłali mi dość dosadne wskazówki, że chcą, żebym to ich zaprosiła. Hannah i Justin idą razem, co oznacza, że wszyscy Puchoni skupiają się na mnie i nawet Lunie. Ginny idzie z Deanem i wszyscy zakładają, że ty, Hermiono, pójdziesz z Gryfonem, a według plotek najprawdopodobniej z Harrym.
Harry jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. Od dnia meczu Quidditcha, krążyło wiele plotek o tym, że on i Hermiona spotykają się w sekrecie. Po tym, jak wróciła z Ronem, Lavender przekazała wszystkim w całej wieży Gryffindoru jej wizję tego, jak Harry pocieszał Hermionę. Nie pomogło też to, że Harry i Hermiona spędzili całą resztę dnia w Kwaterach Huncwotów, nieświadomi tego, co się działo. Nim wrócili do Pokoju Wspólnego, historia brzmiała, że Harry i Hermiona w końcu zdali sobie sprawę, że ich przyjaźń jest czymś więcej i spędzili ostatnie godziny na całowaniu. Gdy Hermiona to usłyszała jej piorunujący wzrok był morderczy, co sprawiło, że całkiem sporo osób się wycofało. Ci, którzy byli bliżej Harry’ego i Hermiony wiedzieli, że w tej plotce nie było prawdy i próbowali przekonać wszystkich innych, ale wciąż kilka osób wierzyło, że Harry Potter w końcu znalazł miłość.
Hermiona prychnęła i schowała twarz w swojej książce do eliksirów.
- Nie mogę uwierzyć w to, że ktokolwiek wierzy w to, co mówi Lavender Brown – powiedziała zirytowana. – To ona jest największą plotkarą, a Parvati znajduje się na drugim miejscu w Gryffindorze, jeśli nie całej szkole. Ciągle podchodzą do mnie dziewczyny i pytają, czy Harry ma jakieś tatuaże.
- Nie przypominaj mi – wymamrotał z zażenowaniem Harry, potrząsając powoli głową. – W takich momentach żałuję, że nie przyjąłem propozycji Syriusza, żeby się uczyć w domu.
Cho uśmiechnęła się do Harry’ego i przejechała dwoma palcami po twarzy w żartobliwym ruchu.
- Nie mów takich rzeczy, Harry – powiedziała słodko. – Wszyscy wiemy, że nie mógłbyś przegapić kolejnego roku w Hogwarcie. Nad kim byśmy się zachwycali, gdyby cię tu nie było, żeby nas ratować przed nudą? Nie mogę sobie wyobrazić poranka bez kolejnej plotki na temat Harry’ego Pottera. Nigdy bym nie pomyślała, że śpisz bez koszulki albo że zaczarowujesz swoje oczy, żeby były w tak niezwykłym kolorze. Przez cały ten czas sądziłam, że mają naturalny odcień zieleni. Możesz w to uwierzyć?
Harry spiorunował Cho wzrokiem, zauważając, że Hermiona desperacko próbuje powstrzymać się od śmiechu.
- Jesteś okrutna, Cho – powiedział przez zęby. – Nigdy nie sądziłem, że weźmiesz udział w rozpowszechnianiu plotek.
- I miałabym pozbawić się całej uwagi, jaką poświęcają mi te naiwne kretynki? – zapytała Cho z całą powagą, po czym uśmiechnęła się. – Znasz mnie, Harry. Wiesz, że uwielbiam być w centrum uwagi. Mimo wszystko spędziłam lata na uczeniu się tego od ciebie. Powiedz mi, Harry. Co chcesz, żebym powiedziała o umiejscowieniu twojego tatuażu? Sądzę, że feniks na łopatce byłby idealny po tym, jak feniks Dumbledore’a zabrał cię do Hogsmeade. – Cho odwróciła na moment wzrok, wydając się głęboko pogrążona w myślach. – Z drugiej strony, smok jest bardziej macho. Może można to wykorzystać.
Hermiona zakryła usta, żeby zagłuszyć śmiech, ale łzy wyciekające z jej mocno zaciśniętych oczu wystarczyły, by stwierdzić, że uznawała to przekomarzanie za przezabawne. Cho miała niezwykły dar sprawiania, że całe otaczające Harry’ego szaleństwo wydawało się codziennością, ale gdy pomieszała to z sarkazmem i żartem, Harry i Hermiona wiedzieli, że nienawidziła tego tak samo mocno, jak Harry.
Harry nadal piorunował Cho wzrokiem, ale ona tylko uśmiechnęła się do niego niewinnie.
- A myślałem, że mogę ci ufać, że będziesz po mojej stronie – powiedział, po czym potrząsnął głową i wrócił wzrokiem do eseju. – No cóż. Chyba nie pokażę wam wspomnienia z tej nocy w Ministerstwie. – Ta myśl krążyła po jego głowie od jakiegoś czasu. Nie czuł się komfortowo z pokazywaniem swojego pojedynku z Voldemortem całemu GD, ale ufał Radzie, że nie rozpowszechnią tego, czego będą świadkiem. W końcu powinni wiedzieć, przeciwko czemu staną.
Uśmiech Cho zbladł. Cichy śmiech Hermiony natychmiast ucichł.
- Poważnie? – zapytała Cho. Harry skinął głową. – Pokażesz nam… tamtą noc? Sądziłam, że jest przeciwko temu jakieś prawo do zachowania tajemnicy… znaczy chodzi mi o Ministerstwo. – Spojrzała na Hermionę, jakby szukając potwierdzenia, po czym usiadła głębiej w krześle. – Wow.
Jednak Hermiona nie była tak oniemiała.
- Jesteś pewny, że chcesz, by tak wiele osób to zobaczyło, Harry? – zapytała niepewnie. – To może spowodować pewne pytania, na które nie chcesz odpowiadać.
- Właściwie ten pojedynek był jednym z normalniejszych jakie miałem – powiedział Harry, wzruszając ramionami. Rozumiał nerwowość Hermiony. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował było to, by ktokolwiek zobaczył jakiś z jego wybuchów. Już i tak ciężko się o nich rozmawiało z Ronem i Hermioną. – Nie zostało powiedziane nic, czego wszyscy by już nie wiedzieli. Dzięki Prorokowi, wszyscy są świadomi, że tamtej nocy Voldemort poszukiwał przepowiedni i że została ona zniszczona. Jedyną nową wiadomością z tej nocy jest to, że Voldemort jest kompletnie szalony, ale wszyscy już o tym wiedzą… Oczywiście, ty też możesz tam być, Hermiono.
Hermiona zamrugała kilka razy, po czym uśmiechnęła się.
- Będę wdzięczna, Harry – powiedziała szczerze. – Kiedy myślisz to zrobić?
Harry ponownie wzruszył ramionami.
- Może pierwsze spotkanie Rady po Bożym Narodzeniu – powiedział, po czym spojrzał na Cho, która miała dziwny wyraz twarzy. – Coś jest nie tak, Cho?
Cho potrząsnęła głową.
- Po prostu myślałam – powiedziała, po czym uśmiechnęła się lekko. – Sądzę, że powinniśmy zrobić coś, by zapewnić milczenie. Wiem, że ufasz Radzie, Harry, ale nie zaszkodzi być ostrożnym. Ojciec Luny jest redaktorem Żonglera, a Justin nie ukrywa nawet tego, że cię ubóstwia. Jeśli zamierzasz nam pokazać to, o czym tak bardzo chce porozmawiać z tobą Scrimgeour to jest szansa, że nie chcesz, żeby dowiedział się o tym ktoś jeszcze albo by jakakolwiek wersja została rozpowszechniona po szkole.
- Ma rację, Harry – dodała Hermiona. – Może powinniśmy o tym porozmawiać z Syriuszem i Remusem. Powinni znać jakieś zaklęcie zapewniające tajemnicę.
Harry pomasował skronie, przenosząc wzrok z Cho na Hermionę.
Miał wrażenie, że decyzja została podjęta, bez względu na to, co powie.
- Cóż, kiedy wy w dwójkę zdecydujecie, co mam robić, dajcie mi
znać – powiedział Harry z oburzeniem, zaczynając pakować swoje rzeczy. –
Merlinie broń, żebym choć raz pomyślał samodzielnie.
Hermiona i Cho wstały szybko, łapiąc go każda za nadgarstek.
- Nie mieliśmy tego na myśli i wiesz o tym, Harry – powiedziała Cho. – Tajemnice nie pozostają tajemnicami w Hogwarcie, zwłaszcza twoje. Rozmawiałeś o tym z panem Blackiem i panem Lupinem? – Harry potrząsnął głową. – Może nie znam ich za dobrze, ale wiem, że pan Black jest wobec ciebie wyjątkowo nadopiekuńczy. Cała szkoła o tym wie. Gdybyśmy tego nie zasugerowały, on by to zrobił.
Harry opadł na krzesło i westchnął z rezygnacją. Czuł, jak zmartwienie wypływa z Hermiony i Cho, kiedy podciągnęły swoje krzesła i usiadły twarzą do Harry’ego. Ta cała sytuacja była po prostu zbyt dziwna. W mgnieniu oka bliska przyjaźń między Harrym, Ronem a Hermioną przemieniła się w zupełnie inną przyjaźń między Harrym, Hermioną i Cho. Zamiast rozmów Harry’ego i Hermiony o Quidditchu oraz żartów o każdej możliwej bzdurze, podczas gdy obserwowała ich Hermiona, Harry patrzył teraz, jak Hermiona i Cho rozmawiają o durnych chłopakach i porównują notatki. Cho i Hermiona próbowały włączyć do rozmowy Harry’ego, naprawdę próbowały, ale nie można było zaprzeczyć tej zmianie.
Przesuwając dłonią po twarzy, Harry spojrzał na Hermionę i Cho, uśmiechając się przepraszająco.
- Przepraszam – powiedział szczerze. – Nie chciałem na was warknąć. To był długi semestr i nie umiem doczekać się przerwy świątecznej.
Hermiona skinęła głową ze zrozumieniem.
- Jeśli nie czujesz się komfortowo z pójściem do Wesleyów na świąteczny obiad to dlaczego wciąż się tam wybierasz? – zapytała.
Harry wzruszył ramionami.
- Pani Weasley, Fleur i bliźniaki naprawdę chcą się ze mną zobaczyć – powiedział, masując kark. – Myślę, że Ginny też mnie tam chce. Dała mi do zrozumienia, że chce przypadkiem szepnąć, jak Ron się zachowuje i uważa, że Ron jej nie zabije, jeśli będzie miała towarzystwo.
- Jeśli tak jest to w ogóle ci nie zazdroszczę – mruknęła Hermiona. – Sposób, w jaki Ron traktował Ginny był niewybaczalny.
Harry chciał wspomnieć, że Ron traktował Hermionę gorzej, ale nie chciał jej denerwować. Hermiona naprawdę doświadczyła najgorszych wahań nastroju Rona tylko dlatego, że była łatwym celem. Może dlatego przebywanie w pobliżu Rona było takie trudne. Ron czuł, że ma uzasadnione powody, by zachowywać się w taki sposób i nie zawracał sobie głowy naprawianiem wyrządzonych krzywd. Nie miał poczucia winy ani wyrzutów sumienia. Harry wiedział to na pewno. Emocje Rona były głównie irytacją i połączeniem lekkomyślności i przyjemności. Dlatego Harry robił wszystko, co mógł, by nie używać empatii w pobliżu Rona.
Wkrótce później zostali wyrzuceni z biblioteki przez panią Pince, twierdzącą, że biblioteka została zamknięta. Cho pożegnała się wesoło, po czym pośpieszyła do wieży Ravenclawu. Harry i Hermiona w ciszy wrócili do wieży Gryffindoru. Silne fale irytacji, nerwowości i lęku wypływały z Hermiony z każdym jej krokiem. Było jasne, że cała ta sytuacja z Ronem bolała ją na o wiele więcej sposobów, niż wyrażała. To sprawiało, że Harry zaczął się zastanawiać, przez ile jeszcze Hermiona jest w stanie przejść, nim zignoruje swoje uczucia i odmówi naprawienia ich przyjaźni z Ronem.
- Błyskotki – powiedziała Hermiona, kiedy dotarli do portretu Grubej Damy, przerywając ciszę.
- Nawzajem – powiedziała Gruba Dama z szerokim uśmiechem, po czym portret otworzył się, pozwalając im wejść.
Harry skinął na Hermionę, by weszła pierwsza, po czym włożył ręce do kieszeni. Jego tok myślenia zaniepokoił go. Co jeśli ich przyjaźń z Ronem nigdy nie zostanie naprawiona do takiego poziomu, jaka była? Czy mógł porzucić Rona tylko dlatego, że emocje, które od niego czuł sprawiały, że czuł się niekomfortowo? Może byłoby inaczej, gdyby Harry miał własną dziewczynę, ale tak nie uważał. Wyczuwanie tego, co czuł Ron, gdy całował Lavender było po prostu niewłaściwe.
Głośny głos szybko wyrwał Harry’ego z myśli.
- Cześć, Harry! – wykrzyknęła Romilda Vane, podbiegając w jego stronę z kielichem w jednej ręce i pudełkiem w drugiej. – Masz ochotę na wodę goździkową albo może sok z dyni?
Harry spojrzał na Hermionę, która przygryzała dolną wargę, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Eee… nie, dzięki – powiedział niespokojnie. – Nie chce mi się pić, ale dziękuję za ofertę. – Ruszył za Hermioną do najbliższego stolika, ale Romilda go zablokowała.
Wytrwała czwartoklasistka zaoferowała pudełko.
- A co powiesz na Czekoladowe Kociołki? – zaproponowała Romilda. – Moja babcia mi je posłała, ale musiała zapomnieć, że ich nie lubię. Jest w nich ognista whiskey.
Harry popatrzył na Romildę z uniesioną brwią. Naprawdę nie mógł w to uwierzyć. Wyciągając ręce z kieszeni, Harry chwycił różdżkę szarpnięciem nadgarstka i machnął nią nad pudełkiem, myśląc „Specialis Revelio”. Słaba mgiełka pokazała, co naprawdę jest w tych Czekoladowych Kociołkach.
- Jesteś pewna, że twoja babka ci je posłała, Romildo? – zapytał Harry, chowając różdżkę z powrotem do kabury. – Są wypełnione zwykłym eliksirem miłosnym, nie ognistą whiskey. Mogą być niebezpieczne w niewłaściwych rękach.
Romilda nagle zaczęła wyglądać na bardzo zdenerwowaną.
- Och! – powiedziała, cofając się o krok. – Dzięki, Harry. Ja… dam znać mojej babci.
Harry obserwował, jak ucieka, po czym dołączył do Hermiony, która podeszła do najbliższego stolika.
- Dzięki za ostrzeżenie – powiedział, dochodząc do jej boku. – Chciałbym tylko, żeby zrozumiała, że nie jestem zainteresowany.
Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Wygląda na to, że nie tylko chłopcy są… - jej głos urwał się, gdy ujrzała dwie osoby splecione w fotelu. Harry podążył za jej spojrzeniem i westchnął z frustracją. Ron i Lavender ponownie byli w swoim świecie. Lekkie fale tęsknoty i bólu otarły się o Harry’ego, gdy Hermiona szybko odwróciła wzrok. – C-Chyba powinnam iść już spać, Harry.
Harry wziął ją za rękę, by uniemożliwić jej ucieczkę do dormitorium. Opierając dłoń pod jej brodą, odwrócił jej twarz, by ich oczy się spotkały.
- Nie rób tego, Hermiono – powiedział cicho. – Wiem, że to boli, ale nie możesz ciągle uciekać i izolować się ze swoim bólem. Co powiesz na spędzenie nocy w Kwaterach Huncwotów? Obiecuję, że Syriusz i Remus nie będą mieli nic przeciwko.
Hermiona uśmiechnęła się do niego i ścisnęła jego dłoń.
- Jesteś świetnym przyjacielem, Harry – powiedziała szczerze. – Niewielu chłopaków zniosłoby to, co ty znosiłeś przez ostatnie kilka tygodni. Wiem, że Syriusz i Remus nie mają nic przeciwko naszym wizytom, ale nie mogę za każdym razem do nich uciekać, gdy jestem niespokojna. Czasami trzeba samodzielne rozwiązać swoje problemy. – Unosząc się na palcach, Hermiona pocałowała Harry’ego w policzek. – Nic mi nie będzie, Harry. Obiecuję.
Harry pozwolił jej odejść, mając w głowie tylko jedno pytanie. Dlaczego wszystko zawsze musiało być tak skomplikowane?
^^^
Ponieważ następny dzień był ostatnim dniem zajęć przed przerwą świąteczną, nie było zbyt wiele czasu na zajęcie się czymś poza skupieniem się na zajęciach i omówieniem imprezy u Slughorna, która miała być tego wieczora. Syriusz i Remus byli zaskoczeni, słysząc, że Harry odprowadzał Hermionę i Cho, nawet jeśli szli „jako przyjaciele”, ale zachowali komentarze dla siebie, ponieważ słyszeli więcej niż by chcieli o kłopotliwej sytuacji Hermiony i Cho.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy większość uczniów oswoiła się z tym, że „sławny Syriusz Black” był ich doradcą. Wolny czas Syriusza z pewnością malał z upływem tygodni. Stał się dobrze znany ze swojej beztroskiej osobowości i szalonych sugestii, co pozwalało ludziom dojść do ich własnych racjonalnych rozwiązań, chyba że potrzebny był „poważny Syriusz”. Nie zdarzało się to często, ale pojawiały się takie rzadkie okazje. Być może to dlatego uczniowie nie zareagowali dobrze, gdy profesor Dumbledore ogłosił, że Remus powróci po świętach do swojej roli doradcy. To nie tak, że ktokolwiek Remusa nie lubił. Syriusz po prostu przez połowę czasu miał tendencję do zachowywania się bardziej jak nastolatek, przez co uczniowie mieli wrażenie, że zwierzają się bardziej przyjacielowi niż dorosłemu.
Remus bardzo wyzdrowiał w ciągu ostatnich miesięcy, częściowo dlatego, że służył jako obiekt testów Harry’ego. Co tydzień, Harry próbował wyleczyć jakąś dolegliwość i co tydzień odnosił tylko częściowy sukces, ale Harry’emu było coraz łatwiej „przywołać” tą umiejętność, gdy jej potrzebował. Z pewnością teraz on miał większą kontrolę nad tą umiejętnością, niż ona nad nim. Remus nie był jeszcze całkowicie wyleczony i prawdopodobnie pozostanie tak jeszcze przez jakiś czas. Brał udział w posiłkach w Wielkiej Sali i dało się go również zobaczyć, jak spaceruje korytarzami z Syriuszem, ale z pewnością w najbliższym czasie nie byłby zdolny do gry w Quidditcha. Mógł jednak pełnić rolę doradcy, pozwalając Syriuszowi przejąć bardziej aktywną rolę w Zakonie. Jaka miała być to rola, Harry nie wiedział, ale miał przeczucie, że zostanie to przedyskutowane podczas świąt.
Biorąc pod uwagę wszystkie zmartwienia Harry’ego to, że Ron zachowywał się jak niedbający o nic człowiek wobec Hermiony, było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, jednak stało się to na transmutacji. Cała klasa pracowała ciężko nad transmutacją ludzką przed swoimi lustrami. Zadanie polegało na zmianie kolorów własnych brwi i było to niezwykle trudne. Pierwsza próba Rona była dość komiczna i raczej szokująca. Zamiast zmienić brwi, Ronowi udało się w jakiś sposób stworzyć podkręcone do góry wąsy na własnej twarzy. Hermiona roześmiała się wraz z większością ludzi wokoło, ale Ron zdecydował się zemścić na Hermionie. Przez resztę zajęć Ron naśladował Hermionę podskakującą na swoim miejscu na każde pytanie profesor McGonagall.
Doprowadzona do łez Hermiona wybiegłaby z klasy, gdyby Harry nie chwycił jej mocno za rękę i po cichu przekonał ją, żeby nie zwracała uwagi na Rona, Lavender i Parvati, dla których Ron był zabawny.
- Jest dupkiem, Hermiono – powiedział łagodnie Harry. – Jeśli pokażesz mu, że ci to przeszkadza, wygra. Nie pozwól mu wygrać. Wypchnij go teraz z głowy. Pamiętaj, chłopcy są niewrażliwymi kretynami, którym zależy tylko na Quidditchu.
Hermiona roześmiała się z powodu tego, że Harry użył jej własnych słów, by ją uspokoić i otarła łzy. Gdy Hermiona uspokoiła się, Harry przywrócił swoim blond brwiom ich pierwotny kolor, po czym rzucił Ronowi piorunujące spojrzenie. Nie mógł uwierzyć, jak Ron się pogrążył, by tylko zaimponować Lavender i odzyskać dumę. Harry był pewien, że ich przyjaźń przechodziła przez punkt, z którego nie było już powrotu. Będzie cud, jeśli Hermiona wybaczy to wszystko, niezależnie od tego, że wciąż czuła coś do tego dupka.
Przez resztę dnia Harry i Hermiona byli prawie nierozłączni, oboje unikając Rona. Podczas kolacji wszyscy dowiedzieli się, że Harry Potter idzie na imprezę Slughorna z Hermioną i Cho, co wywołało spore zamieszanie. Niektórzy wierzyli, że Harry poprosił dwie dziewczyny, ponieważ nie mógł między nimi zdecydować. Inni uważali, że Cho i Hermiona naciskały na Harry’ego, ponieważ Harry zawsze znajdował sposób, by uniknąć przyjęć u Slughorna aż do teraz. Reszta była rozczarowana, że trójka ulubieńców Slughorna nie mogła zabrać nikogo innego.
Harry miał szczęście, bo nie musiał długo tego znosić. Hermiona zlitowała się nad nim i wyciągnęła go z Wielkiej Sali, twierdząc, że muszą się przygotować, a Ginny, Dean i Neville podążyli za nimi. Niedługo potem Harry przebrał się w parę czarnych spodni i ciemnozieloną koszulę z kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami. Następnie narzucił czarną szatę, ale zostawił ją rozpiętą, by nie wyglądało, że próbuje naśladować profesora Snape’a. Nigdy by tego nie przeżył, to jest pewne.
Po spotkaniu Hermiony na dole schodów, Harry i dziewczyna wyszli, by spotkać się z Cho i Syriuszem w Sali Wejściowej. Hermiona miała na sobie jasnoróżową suknię, którą kupiła na ulicy Pokątnej przed rozpoczęciem roku szkolnego i miała zaczesane do tyłu włosy. Wyglądała na dość skrępowaną swoim wyglądem, co Harry uznał za dziwne, ale nic na ten temat nie powiedział. Po prostu pochwalił ją i podał jej ramię, które objęła.
Kiedy dotarli do Sali Wejściowej, Harry szybko zauważył, że jest ona wyjątkowo pełna. Wokół czekało kilka grupek dziewczyn, szepczących do siebie. Syriusz, ubrany podobnie jak Harry, z wyjątkiem tego, że miał na sobie niebieską koszulę, rozmawiał z Cho, najwyraźniej będąc w trakcie jednej z historii o swoich czasach w Hogwarcie. Cho miała na sobie jasnoniebieską sukienkę i włosy zaczesane w tył, a kilka luźnych loków zwisało jej obok twarzy. Syriusz jako pierwszy zauważył Harr’ego i mrugnął do niego z przebiegłym uśmiechem na twarzy. Harry mógł stwierdzić, że Syriusz uznawał tą sytuację za przezabawną.
- Gotowy, dzieciaku? – zapytał Syriusz, gdy Harry i Hermiona podeszli i zaoferował swoje ramię Cho. Owinęła się wokół niego z rumieńcem. – Chyba powinniśmy iść. Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej możemy iść. Mimo wszystko, Slughorn nigdy nie powiedział, że musimy zostać na całą noc, prawda?
Harry powstrzymał się od śmiechu. Dziękuję, Syriuszu. Wiedział, że Syriusz szedł tylko dlatego, że Harry się zgodził. Plotka głosiła, że na przyjęciu miał pojawić się wampir wraz z profesorem Snapem. Wciąż toczyła się dyskusja, przed kim Syriusz czuł większą potrzebę bronić Harry’ego.
Kiedy dotarli do biura Slughorna, odgłosy śmiechu, muzyki i głośnych głosów wystarczyły, by przyprawić każdego o ból głowy. Harry szybko skoncentrował się na czymś innym, byle nie na emocjach wokół niego. Nie mógł zaryzykować, że dziś wieczorem zostanie zbombardowany zbyt wieloma emocjami. Wątpił, by mógł zrzucić cokolwiek na magiczne wahania bez wzbudzania podejrzeń, bez względu na to, co powiedział profesor Dumbledore.
Harry i Hermiona podążyli za Syriuszem i Cho do zatłoczonego biura Slughorna. Pomieszczenie wyraźnie było zaczarowane tak, by było większe niż w rzeczywistości, by pomieścić tak wiele osób. Zielono, czerwone i złote zasłony pokrywały sufit i ściany, nadając całości wygląd dużego namiotu. Harry mógł tylko przewrócić oczami na tę myśl. Slughorn wyraźnie był niczym osoba odpowiedzialna za cyrk, przygotowując swoje działania, by olśnić tłum. A ja jestem gwiazdą. Świetnie. Po prostu świetnie.
Pokój był skąpany w jasnoczerwonym świetle wyszukanej złotej lampy zwisającej ze środka sufitu. Wokół fruwały nawet prawdziwe wróżki, a każda z nich rzucała odrębny punkcik światła. Muzyce dochodzącej z odległego kąta pokoju, który był zbyt trudny do zauważenia z powodu mgiełki spowodowanej dymem fajkowym, towarzyszył głośny śpiew. Wszyscy rozmawiali w grupach, nie zwracając uwagi na skrzaty domowe, próbujące manewrować między nimi z ciężkimi srebrnymi talerzami jedzenia w rękach.
Harry ruszył za Syriuszem do pustego kąta, kiedy rozległ się przerażający głos.
- Harry, mój chłopcze! – wykrzyknął profesor Slughorn, jego podekscytowanie było wyraźne w każdej linii na jego twarzy. Miał na sobie aksamitną czapkę i pasującą do niej bonżurkę. Wyglądał jak nadziewana śliwka, ale Harry nie miał zamiaru mówić tego głośno.
- I jest osoba, na którą czekałem! I przyprowadziłeś pannę Granger! Miło cię widzieć, moja droga!
Syriusz poruszył się tak, by stanąć bezpośrednio za Harrym.
- Horacy – powiedział, kiwając głową.
Uśmiech Slughorna zbladł na krótką chwilę, po czym powrócił równie szeroki jak poprzednio.
- Syriusz! – huknął. – Nie spodziewałem się ciebie tu dziś wieczorem. Odrzuciłeś każde moje zaproszenie.
- I odrzuciłbym też to, gdybyś nie zmusił Harry’ego do przyjścia – powiedział sucho Syriusz, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. – Harry, Hermiona i Cho są tutaj, żeby się dobrze bawić, Horacy, a nie po to, żeby robić dla ciebie widowisko.
Slughorn zachichotał, ale brzmiało to na lekko wymuszone.
- Syriusz, Syriusz, Syriusz – powiedział, potrząsając głową. – Nigdy się nie zmienisz. Jesteś tak opiekuńczy wobec swojego chrześniaka, jak byłeś wobec swoich przyjaciół podczas lat w Hogwarcie. Oczywiście jak najbardziej możesz nam towarzyszyć. Eldred Worple nie może się doczekać na spotkanie z wami dwoma. Jestem pewny, że panny Granger i Chang mogą oddać was na krótką rozmowę.
Hermiona cofnęła się o krok, uwalniając rękę i stając obok Cho.
- Rozejrzymy się za resztą Rady, Harry – powiedziała z uśmiechem. – I tak miałyśmy się spotkać z Ginny i Luną.
Tylko tego potrzebował Slughorn, by poprowadzić Harry’ego i Syriusza w stronę dużej grupy ludzi. Cała rozmowa ucichła, gdy wszyscy odwrócili się w stronę Slughorna i jego dwóch gości.
- Harry, Syriuszu, to jest Eldred Worple, autor „Braci krwi: moje życie wśród wampirów” oraz mój stary uczeń – powiedział Slughorn z uśmiechem, wskazując na niskiego, pulchnego mężczyznę w okularach. – Obok niego jest jego przyjaciel, Saguini.
Dłoń Syriusza zacisnęła się na ramieniu Harry’ego, ostrzegając go, że blady, wysoki mężczyzna z ciemnymi cieniami pod oczami był rzekomym wampirem. Worple z zapałem uścisnął dłoń Harry’ego, a potem Syriusza. Saguini próbował zachować znudzony wyraz twarzy, ale nie odrywał oczu od Harry’ego, prawie tak, jakby próbował określić, czy to, co słyszał było prawdą. Ludzie wokoło również wpatrywali się w Harry’ego, jakby nie mogli uwierzy własnym oczom.
Worple poruszył się pierwszy, chwytając dłoń Harry’ego i potrząsając nią gwałtownie.
- Harry Potter! – powiedział. – Jestem zachwycony! Profesor Slughorn wspominał, jakim wyzwaniem było pana zwerbować. W rzeczywistości rozmawialiśmy niedawno o tym, że ktoś taki jak pan przeszedł przez tak wiele, jednak nic nie wydrukowano o chłopcu, o którym wszyscy chcą tak wiele wiedzieć. Bibliografia Harry’ego Pottera byłaby bezcenna. Oczywiście z przyjemnością bym ją napisał.
Harry uwolnił rękę, już próbując wymyślić taktowny sposób ucieczki.
- Nie, dziękuję – powiedział stanowczo. – Wszyscy wiedzą wystarczająco dużo o moim życiu.
- Ale większość z tego to spekulacje – sprzeciwił się Worple. – Zmierzyłeś się z Tym, którego imienia nie wolno wymawiać więcej razy niż ktokolwiek inny, a jednak tak naprawdę nic nie wiadomo o tych spotkaniach, w tym o niesławnej bitwie w Ministerstwie. Musiało być to niezwykłe, skoro Scrimgeour był pod jej wrażeniem. – Wzrok Worple’a przeniósł się na Sanguiniego, który zbliżył się do pobliskiej grupki dziewczyn. – Sanguini, zostań tu!
Harry poczuł, jak dłoń na jego ramienia zaciska się, gdy Syriusz pochylił się w stronę Slughorna.
- Albo kontrolujesz tego wampira albo go odsyłasz – ostrzegł cicho Syriusz. – Jako nauczyciel, twoim obowiązkiem jest chronić obecnych. Jeśli ten wampir spróbuje czegokolwiek, będziesz w areszcie Ministerstwa nim zdążysz powiedzieć „kandyzowane ananasy”.
- Ach! – powiedział Worple, patrząc na Syriusza. – Oczywiście, nie możemy zapomnieć o Syriuszu Blacku. Twoja historia jest prawie tak samo tajemnicza, jak historia twojego chrześniaka. Jedyna osoba, która uciekła z Azkabanu bez niczyjej pomocy. Twoja biografia również przyniosłaby złoto.
- Nie jestem zainteresowany – powiedział z napięciem Syriusz. – A teraz, jeśli wszyscy skończyliście się gapić, ja i Harry już pójdziemy. Dobrego wieczoru wszystkim. – Nikt nie miał odwagi się spierać, gdy Syriusz odciągnął Harry’ego. Nie zajęło im wiele czasu powrócenie do ustronnego kąta, który wcześniej zauważył Syriusz. – Same pompatyczne dupki – powiedział Syriusz przez zęby. – Martwienie się o bibliografię w środku wojny. Bez wątpienia jest to wpływ Knota.
Harry wiedział, że lepiej nie przerywać cichej tyrady Syriusza i że nie miało to nic wspólnego z faktem, że całkowicie zgadzał się z opinią Syriusza. Syriusz w końcu wypuścił z siebie całą parę. Zachowanie takiej ciszy wymagało od Syriusza wiele powściągliwości. Bez wątpienia wpływ Remusa. Harry westchnął, skanując tłum w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznaki Hermiony i Cho. Syriusz nie był dyplomatą. Syriusz nienawidził świata polityki. To był świat, który wysłał go do Azkabanu bez procesu.
- Harry!
Zaskoczony Harry szybko odwrócił głowę, nim został uwięziony w gwałtownym uścisku i rudych włosach.
- Eee… cześć, Ginny – powiedział Harry, uwalniając się. – Możesz mi powiedzieć, dlaczego mnie zaatakowałaś?
Ginny uśmiechnęła się, odgarniając włosy z twarzy.
- Tylko dziękuję ci za przyjście. Nie uwierzysz, jak nudne mogą być te przyjęcia, gdy nie ma z kim porozmawiać – powiedziała szczerze, po czym spojrzała na Syriusza. – Cześć, Syriuszu. Dobrze się bawisz?
Syriusz prychnął.
- Nadzwyczajnie dobrze – powiedział sucho. – Sugeruję jednak, żebyś była ostrożna. Wampir z Eldredem Worple wdaje się mieć sentyment do nastoletnich dziewczyn, a Worple jest zbyt zajęty szukaniem swoich nowych bestsellerów, żeby się tym martwić. Nie chodź sama i ostrzeż inne dziewczyny.
- Robi się – powiedziała Ginny, kiwając głową, po czym spojrzała z powrotem na Harry’ego. – Na wszelki wypadek chcę, żebyś wiedział, Dean i McLaggen… - wskazała na swoje prawo, gdzie kilka grup ludzi było pogrążonych w rozmowie, - rozmawiając o możliwych ulepszeniach dla drużyny Quidditcha… Cóż, bardziej McLaggen mówi o ulepszeniach, a Dean stara się okazywać zainteresowanie.
Harry uszczypnął z irytacją grzbiet nosa.
- Jeśli zobaczę Deana, przeproszę go – powiedział. – Naprawdę zaczynam żałować, że uczyniłem McLaggena częścią zespołu.
- Naprawdę nie miałeś wyboru, Harry – powiedziała logicznie Ginny. – Z drugiej strony może to ta pozycja. Trudno mi pomyśleć, że dwa dupki grające dokładnie na tej samej pozycji to zbieg okoliczności. Nadal przychodzisz na świąteczny obiad. – Jej spojrzenie przesunęło się między Syriuszem i Harrym, a jej twarz była pełna nadziei. – Prawda?
Syriusz rzucił Harry’emu krótkie, pytające spojrzenie.
- Molly nas oczekuje, Ginny – powiedział z uśmiechem. – Wiesz, jaka jest twoja matka. Gdybyśmy się spóźnili choćby minutę, przyszłaby nas szukać. Z jakiegoś powodu musi zobaczyć Harry’ego na własne oczy, żeby przestać się martwić.
Ginny rozpromieniła się.
- To moja mama! – powiedziała. – Cóż, prawdopodobnie powinnam odciągnąć Deana od McLaggena i znaleźć dziewczyny. Bawcie się dobrze.
I już jej nie było, przechodząc przez tłum ludzi, ale zanim Syriusz zdążył wypytać Harry’ego o to, co zostało wypowiedziane, w ich polu widzenia pojawiła się ogromna ilość fioletu.
- Tutaj jesteś, Harry – powiedział głośno Slughorn. – Więc tutaj się ukrywałeś. Gdybym cię nie znał lepiej, pomyślałbym, że unikasz ludzi.
- Naprawdę? – powiedział spokojnie Harry. Chciał powiedzieć Slughornowi, że unika ludzi. Chciał zwrócić uwagę, że ludzie uczestniczący w tych przyjęciach są takimi, których zwykle starał się unikać. – Nigdy tak naprawdę nie czułem się dobrze z nieznajomymi, proszę pana.
Profesor Slughorn zachichotał.
- Rozumiem to, mój chłopcze – powiedział. – Żyłeś samotnym życiem. To naturalne, że unikasz publiki. Dlatego potrzebujesz kogoś, kto cię poinstruuje, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- A ty nominujesz siebie do tej roli – zakończył Syriusz, zakładając ramiona na piersi. – Harry nie potrzebuje instruowania, Horacy. Ma ważniejsze rzeczy do zamartwiania się niż twoje małe przyjęcia, takie jak nauka i resztki jego dzieciństwa.
Harry ukrył twarz w dłoniach, wściekle próbując wymyślić coś, co powstrzymałoby nadchodzące krzyki. Opiekuńczość, irytacja i frustracja Syriusza zderzyły się z dumą i zapałem Slughorna, dwie przeciwne osobowości, które mogły spowodować wybuch tylko wtedy, gdy Syriusz stanie się obronnie nastawiony. Harry nie wiedział, czy powinien uspokoić Syriusza, czy po prostu pozwolić mu potraktować Slughorna tak, jak jest to konieczne, by mężczyzna mógł zobaczyć, jaka była rzeczywistość.
Na szczęście przybył ktoś inny, by uratować sytuację.
- Profesorze Slughorn – wysapał woźny, Argus Filch, podchodząc i ciągnąc opornego Malfoya za ucho. – Odkryłem, że ten chłopiec kręci się na korytarzu na piętrze. Twierdzi, że został zaproszony. Czy dostał zaproszenie?
Harry ponownie poczuł uścisk dłoni Syriusza na ramieniu, gdy Slughorn poruszył swoje otyłe ciało między Harry’ego a Malfoya. Nic publicznie nie zostało powiedziane na temat ich konfrontacji, ale najwyraźniej kadra nauczycielska wiedziała, co się stało i była gotowa zrobić wszystko, by uniknąć kolejnej konfrontacji między nimi. Problem polegał na tym, że Malfoy nie szukał Harry’ego, ani nie powodował scen. Harry mógł to rozpoznać po uczuciu paniki, wyczerpania i frustracji spływały po Malfoyu silnymi falami. Cokolwiek zrobił Malfoy, nie miało to nic wspólnego z przybyciem na przyjęcie Slughorna.
Malfoy uwolnił się i spojrzał groźnie na Filcha.
- Dobra! – powiedział wściekle. – Nie byłem zaproszony! Próbowałem się wślizgnąć, zadowolony?
Filch uśmiechnął się radośnie.
- Jak najbardziej – powiedział. – Żadnego grasowania w nocy bez pozwolenia! Rozkaz dyrektora! To się dla ciebie kończy szlabanem!
- No już, Argusie, wszystko jest w porządku – powiedział uprzejmie Slughorn. – W końcu są święta, a chęć świętowania nie jest przestępstwem. Myślę, że chociaż raz możemy zapomnieć o karze. Możesz zostać, Draco, ale tylko, jeśli powstrzymasz się od sprawiania kłopotów. Mimo wszystko jest to spotkanie towarzyskie.
Filch wyglądał na całkowicie oburzonego, co nie było zaskakujące. Zadziwiające było to, że Malfoy w najmniejszym stopniu nie wyglądał na zadowolonego, że Slughorn wyciągnął go z kłopotów. Jeśli już, Malfoy wyglądał, jakby to Slughorn go przyłapał, a nie Filch. Harry spojrzał przez ramię na Syriusza i zauważył jego powściągliwy wyraz twarzy. Coś się tu działo; ale co? Co mogło spowodować, że Malfoy zachowywał się w taki sposób?
Nim ktokolwiek mógł cokolwiek powiedzieć, Harry zobaczył kątem oka wysoką, czarną postać, która przesuwała się w stronę Malfoya. Harry odsunął się na bok, by przyjrzeć się lepiej i zobaczył, że profesor Snape wpatruje się w Malfoya z mieszaniną złości i czegoś jeszcze, czego Harry nie mógł określić. Nic dziwnego, że profesor Snape był zdenerwowany tym, że Malfoy powodował więcej problemów, ale chodziło o coś więcej. Koncentrując się na profesorze Snapie, Harry nie mógł uwierzyć w fale gniewu, frustracji i nerwowości, wylewających się ze Snape’a. To tylko podsyciło przekonanie Harry’ego, że rzeczywiście coś się działo.
- Nie wiedziałem, że otrzymałeś zaproszenie, Draco – powiedział chłodno Snape.
- Już, już, Severusie – powiedział Slughorn, chichocząc. – Chłopiec nie miał nic złego na myśli. – Spojrzał na Malfoya i mrugnął do niego. – Blaise jest chyba członkiem twojego domu, Draco. Ostatni raz widziałem go, jak rozmawiał z Eldredem Worple.
Nie było wątpliwości, że było to dyskretne odprawienie.
- Dziękuję, proszę pana – powiedział Malfoy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Doceniam to.
Malfoy odszedł, by znaleźć Zabiniego, a Snape zniknął w tłumie niedługo potem. Harry odwrócił się częściowo i wymienił spojrzenie z Syriuszem, jego oczy przeniosły się od Syriusza do drzwi i z powrotem. Syriusz skinął głową w cichym porozumieniu.
- Znajdę Hermionę i Cho – powiedział Harry i odszedł, nim Slughorn zdążył powiedzieć cokolwiek w proteście. Jego ciekawość działała teraz na najwyższych obrotach. Co u licha działo się z Malfoyem i Snapem? Było między nimi tak duże napięcie i z pewnością nie miało to nic wspólnego ze szkołą.
Harry’emu nie zajęło dużo czasu znalezienie Hermiony i Cho. Były skulone w kręgu z Ginny, Hanną i Luną, rozmawiały i śmiały się. Najwyraźniej dobrze się bawiły, nieświadome tego, co się wydarzyło. Harry czuł się trochę winny, że przeszkadzał im w zabawie, ale nim zdążył się odwrócić został zauważony przez Cho i wciągnięty do grupy.
- Bez urazy, Harry, ale wyglądasz na całkowicie zanudzonego – powiedziała Hannah Abbot z uśmiechem. – Czy też zostałeś uwięziony z McLaggenem i słuchałeś o Quidditchu?
Hermiona objęła Harry’ego ramieniem i uśmiechnęła się do niego.
- Zostawił nas nie tak dawno temu – wyjaśniła. – Nie był szczęśliwy, słysząc, że nikt z nas nie chce „rozmawiać” w jakimś bardziej prywatnym miejscu. Myśli, że będziemy się przed nim płaszczyć, ponieważ jest w drużynie Quidditcha i zna Ministra Magii. McLaggenowi nie za bardzo spodobało się też to, że Luna stwierdziła, że Scrimgeour był wampirem.
- Przykro mi, że to przegapiłem – powiedział sucho Harry, po czym spojrzał na Hermionę i Cho. – Nie chciałem przeszkadzać, ale chciałem tylko dać wam znać, że Syriusz i ja wychodzimy. Przyszedł Malfoy, a chcielibyśmy uniknąć kłopotów.
- Malfoy się wprosił? – zapytała Ginny z zaskoczeniem. – A Slughorn pozwolił mu zostać?
- Profesor Slughorn prawdopodobnie chciał uniknąć scen – stwierdziła Cho. – By uniknąć złapania w ogień krzyżowy. – Spojrzała przez moment na Harry’ego i uśmiechnęła się. – Przypuszczam, że my też możemy iść. Przecież nie robimy tu niczego, czego nie moglibyśmy zrobić w innym czasie.
- To naprawdę nie jest konieczne – nalegał Harry. – Zostańcie. Bawcie się. Tylko dlatego, że coś takiego to nie moja bajka, nie oznacza, że wy macie to przegapić. – Wiedział, że spędzanie czasu z dziewczynami było prawdopodobnie najlepsze dla Hermiony. W ten sposób nie miała ciągłego przypomnienia o Ronowi i Lavender, jak wtedy, gdy wrócili do wieży Gryffindoru. – Chciałem tylko dać wam znać, żebyście mnie potem nie szukały.
Hermiona i Cho wymieniły spojrzenia.
- Cóż… Jeśli jesteś pewny – powiedziała Hermiona niepewnie.
- Jestem pewny – stwierdził Harry z lekkim uśmiechem, po czym rozejrzał się po małej grupie. – Dobrej nocy, dziewczyny. Gdybyśmy mieli się nie zobaczyć, wesołych świąt. – Machając im ostatni raz, Harry zostawił swoje koleżanki i dołączył do Syriusza. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że Hermiona wróciła do śmiania się z dziewczynami.
Tak bardzo, jak Harry tego nie chciał, nie mógł powstrzymać się od myślenia o swojej prawie nieistniejącej przyjaźni z Ronem. Nic nie było tak, jak powinno. Powinien śmiać się z Ronem i Hermioną, nie zastanawiając się, czy ich przyjaźń, która wydawała się tak nierozerwalna zaledwie kilka miesięcy temu, mogła zostać naprawiona. Oboje Ron i Hermiona popełnili błędy, ale tylko Ron był krzywdzący i okrutny. To Ron będzie musiał być tym, kto przeprosi. To mało prawdopodobne w tym życiu.
Harry w końcu znalazł Syriusza, czekającego samotnie przy drzwiach i podążył za nim na zewnątrz. Korytarz był słabo oświetlony w porównaniu do biura Slughorna. Głosy i muzyka odbijały się echem po korytarzu, aż były zbyt zniekształcone, by je rozpoznać. Wszystko ucichło. Harry potknął się, gdy jego wizja zamazała się. Nie wiedział, co się działo. Nie mógł tego wyjaśnić. Wiedział tylko, że mu się to nie podobało.
Był w pomieszczeniu, ciemnej klasie. Dwójka ludzi stała do siebie twarzą w twarz. Wyższy z nich miał długie, tłuste włosy, haczykowaty nos i ziemistą twarz. Niższy z dwójki miał bladą, szpiczastą twarz i biało-blond włosy. Wyglądał na nieco chorego z ciemnymi cieniami pod oczami. Wyższy czarodziej piorunował niższego wzrokiem, ale niższy odpowiadał tym samym. Wyglądali, jakby byli w środku wielkiej kłótni, ale żadne słowa nie zostały wypowiedziane. Wyższy czarodziej pierwszy przerwał ciszę.
- Nie możesz pozwolić sobie na więcej takich błędów, Draco – powiedział wyższy czarodziej, – ponieważ jeśli masz być wydalony…
- Nie mam z tym nic wspólnego, jasne? – rzucił z frustracją mniejszy czarodziej, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.
Wyższy czarodziej założył ramiona na piersi, prychając w kierunku mniejszego czarodzieja.
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę, ponieważ ten wyczyn był wyjątkowo niezgrabny, jak i głupi – wypluł. – Byłoby niefortunnie, gdyby ktoś zagłębił się w sytuację i zaczął cię podejrzewać.
Oczy niższego czarodzieja zwęziły się.
- Ostatni raz mówię, nie zrobiłem tego, jasne? – zapytał ze złością. – Wiem, co próbujesz zrobić! Może cię to zaskoczy, ale nie jestem głupi! Cokolwiek próbujesz, to nie działa! To moje zadanie! Moje!
- Przestań zachowywać się jak rozpieszczone dziecko, Draco! – warknął wyższy czarodziej, robiąc szybki krok w stronę mniejszego, zmuszając go do kroku w tył. – Mam już tego dość! Unikałeś mnie przez cały semestr! – Wyższy czarodziej zmusił się do uspokojenia, cofnął się o krok i spiorunował młodszego czarodzieja wzrokiem. – Rozumiem teraz, że nic mi nie powiesz. Bardzo dobrze. Zostawię cię więc twojemu losowi i powiem twojej matce, że byłeś zbyt pochłonięty własną ignorancją, by słuchać rozsądku.
Młodszy czarodziej spojrzał na niego gniewnie.
- Nie mieszaj do tego mojej matki – wypluł.
Wyższy mężczyzna uśmiechnął się okrutnie.
- Zrobiłbym to – powiedział chłodno, – tylko że to ona wezwała mnie do pomocy. Chciała nawet, żebym złożył Przysięgę Wieczystą, ale Czarny Pan tego zabronił. On wie, że zawiedziesz, Draco. Liczy na to. Co się wtedy z tobą stanie? Kto ochroni cię przed gniewem Czarnego Pana? Twoja matka? Crabbe i Goyle?
Przekonanie niższego czarodzieja zdawało się znikać z jego twarzy.
- Nie zawiodę – nalegał, choć jego głos lekko się trząsł. – To po prostu trwa trochę dłużej, niż początkowo sądziłem. Odniosę sukces i nie powstrzyma mnie nic, co zrobisz lub powiesz. Chcesz tylko skraść moją chwałę i pozostać ulubieńcem Czarnego Pana! – Wydawało się, że niższy czarodziej odzyskał pewność siebie, rzucając ostatnie piorunujące spojrzenie wyższemu czarodziejowi, po czym odchodząc w stronę drzwi.
- Nie możesz zrobić tego sam, Draco! – nalegał mężczyzna, wyraźnie pokonany przez frustrację. – Musisz dostrzec pełny obraz! Podążasz śladami swojego ojca, ale ty nie będziesz miał luksusu celi w Azkabanie! Zostaniesz zabity! Przeżycie jest ważniejsze niż twoja duma!
Niższy czarodziej odwrócił się do wyższego z aroganckim uśmiechem na twarzy.
- Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą! – wypluł. – Już mam ludzi po swojej stronie! Nie potrzebuję cię! Zaakceptuj to i nie wchodź mi w drogę! – Nie czekając na odpowiedź, młodszy czarodziej odwrócił się, otworzył drzwi i wyszedł.
Harry nie zdążył zauważyć niczego innego, nim wszystko stało się czarne.