Następnego
dnia Severus obudził się wcześnie i udał się do Ministerstwa, by odebrać jakieś
papiery, po czym aportował się z powrotem do świętego Munga. Teraz, gdy Harry
się obudził i się leczył, był mniej niechętny by opuszczać chłopca. Wrócił w
samą porę, by pomóc nieco przymulonemu Harry’emu udać się do łazienki.
-
Pamiętaj, nie walcz z zaklęciami. Są tam, by ci pomóc.
Harry
skrzywił się ponuro.
-
Są dość upokarzające.
Severus
zacisnął zęby.
-
Wolałbyś, żebym ja ci asystował zamiast nich?
Harry
pobladł.
-
Nie! – Gdyby Severus zobaczył go tak cholernie bezradnego, to byłoby gorsze niż
zaklęcia.
Severus
przechylił głowę, nie zaskoczony reakcją chłopca.
-
Więc nie walcz z urokami, Potter. Bo jeśli będziesz, wiesz, co się stanie.
Harry
prychnął i wkroczył do łazienki, a raczej próbował, ale efekt psuł fakt, że
ledwie mógł chodzić, a jego kroki były tak głośne, jak kroki myszki tupiące po
kafelkach.
Severus
przewrócił oczami. Czy na pewno chcesz to
zrobić? – zapytał siebie. Może
powinieneś zostawić rzeczy takimi, jakie są i nie mieszać za bardzo w kociołku.
Harry
wkrótce wyszedł z łazienki, ubrany i wyglądający na bardziej rozbudzonego.
Przyjął oferowane przez Mistrza Eliksirów ramię i Severus odprowadził do go
łóżka.
-
Jak się czujesz?
-
Lepiej – odpowiedział szczerze Harry.
-
Chciałbyś śniadanie?
-
Tak, poproszę.
Severus
zamówił śniadanie i zjedli je w swoim towarzystwie. Dumbledore wciąż chrapał na
następnym łóżku. Snape zakaszlał i sięgnął do kieszeni, wyjmując plik pergaminu.
Jednak nim zdążył się odezwać, do środka wpadł uzdrowiciel Sandrilas.
-
Dzień dobry, Harry – przywitał się psycho-uzdrowiciel. – Dobrze spałeś?
-
Tak, proszę pana.
-
Świetnie. Zobaczymy, jak u ciebie, panie Potter. – Przejechał różdżką nad
chłopcem. – Znacznie lepiej. Twój poziom energii wzrósł, a mięśnie zaczynają
się regenerować. Dam ci teraz kolejną porcję eliksirów i powinieneś trochę
odpocząć. Do zobaczenia za kilka godzin.
Po
tym, jak Harry wypił eliksiry i Sandrilas wyszedł, Severus wiedział, że nie
może tego już dłużej odkładać. Tłumiąc nerwowe motyle w brzuchu, Snape
odchrząknął.
-
Harry, jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. Zauważyłem… kiedy szedłem
Księżycową Ścieżką, by wybudzić cię ze śpiączki, wciąż wydawałeś się wierzyć,
że byłeś… niegodny bycia kochanym i przynależenia gdzieś.
Harry
poczuł, że na jego policzki wpełza rumieniec. Były chwile, gdy żałował, że
Severus ma taką pamięć fotograficzną.
-
Umm. tak. – Nie chciał przyznać, jak bardzo się bał, że to prawda, ale
wiedział, że lepiej nie okłamywać Severusa.
-
Sądzę, że… niepewność bierze się z mieszkania z Dursleyami przez tak długi
czas. – Severus oblizał usta. – Pomyślałem sobie… że może bardziej byś się
uspokoił, gdybym… zaproponował ci bardziej trwały układ?
-
Huh? Sev, o co chodzi? Już jesteś moim opiekunem.
-
Wiem. Ale moglibyśmy pójść o krok dalej. – Severus poczuł, że jego dłonie
zaczynają się pocić, chociaż wiedział, że to absurd. Położył je na swoich
szatach i owinął wokół czarnej tkaniny. – Mówię o adopcji.
Harry
tylko się na niego gapił. Czy dobrze usłyszał? Severus chciał go adoptować?
-
Chyba że chcesz, żeby wszystko pozostało tak, jak jest?
-
Nie, ja… potrzebuję trochę czasu, by o tym pomyśleć, okej?
Severus
skinął głową.
-
To zrozumiałe. To nie jest coś, co powinno być nagłą decyzją. Ale chcę, żebyś
wiedział, że nie oferuję ci adopcji, ponieważ ci współczuję, tylko dlatego, że
chcę, byś był moim synem. Wiem, że nigdy tak naprawdę nie zastąpię ci rodziców,
ale jestem gotów spróbować być dla ciebie przyzwoitym ojcem i dal ci o, czego
ci okropni ludzie odmawiali ci przez te wszystkie lata. Mówiłem poważnie tamtej
nocy w twoim umyśle. Nawet jeśli czasami doprowadzasz mnie do szału, nie
zmieniłbym tego na nic innego, pisklaku. Nie spiesz się i przemyśl to. – Wstał nagle.
-
Gdzie idziesz, Sev?
-
Mam uwarzyć kilka eliksirów dla pani Pomfrey. Potrzebuje nowych porcji na
następny rok. Wrócę później na kolację. Czy jest coś, czego potrzebujesz?
-
Uch… Muszę wysłać list do Sashy, żeby jej powiedzieć, że już ze mną w porządku.
I listy do Rona i Hermiony.
Severus
przyzwał pióro, atrament i pergamin.
-
Masz. Jeśli będziesz chciał je wysłać, wezwij szkolną sowę, ponieważ Hedwiga
wciąż dochodzi do siebie po niedawnym locie przez kontynent. To ona przyniosła
mi list od Meadowsweet i zaniosła jej moje. – Postawił również szklankę wody na
małej składanej tacy i postawił ją na kolanach podopiecznego. – Gdybyś był
spragniony. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wezwij kogoś z pracowników, na
szafce nocnej jest lusterko, albo możesz poprosić Albusa, on pewnie wkrótce się
obudzi.
Po
tych słowach, Severus deportował się, pozostawiając Harry’ego, by mógł w
spokoju pomyśleć o przyszłości.
Harry
wziął pióro i skubał jego koniec, był to okropny nawyk, który przyprawiłby
Severusa o dreszcze, gdyby to zobaczył. Zaczął pisać list do Sashy, zapewniając
ją, że już się obudził i dochodzi do siebie po swojej męce i dziękując jej za
pomoc. Sama myśl o niej sprawiła, że jego serce zabiło szybciej i żałował, że
nie może trzymać jej w ramionach i pokazać, jak bardzo ją kocha i pragnie. Muszę porozmawiać z Severusem o spotkaniu z
Ministrem. To nie w porządku, że wilczaki nie mogą opuścić lasu, zwłaszcza po
tym, co zrobiły, by pomóc nam w naszej wyprawie, nie wspominając o tym, że
Sasha właśnie znowu uratowała mi tyłek.
Jeśli
uda mu się zmusić Knota do zniesienia zaklęcia, on i Sasha będą mogli być
razem. Ale najpierw musiał wydostać się z tego przeklętego szpitala. No i była
jeszcze ta prośba o adopcję. Harry podejrzewał, że nie powinien być zaskoczony,
sprawy zmierzały w tym kierunku od dłuższego czasu. A prawda była taka, że
bardzo szanował i kochał Severusa, ale czy na tyle, by porzucić swoje imię i
stać się Snapem? Obawiał się, że w ten sposób zdradzi swojego ojca. Czy miał
prawo zaakceptować Severusa jako zgodnie z prawem zastępczego ojca, czy też
byłoby to w jakiś sposób postrzegane jako zdrada poświęcenia Jamesa i Lily? I
jak Syriusz się z tym poczuje?
Szybko
napisał do Meadowsweet o adopcji, podkreślając, że nie jest pewien, co zrobić,
że jest zdezorientowany. Zapytał ją, co zrobiłaby na jego miejscu. Następnie
podpisał list i zapieczętował go. Ufał, że Meadowsweet udzieli mu dobrych,
praktycznych rad, ponieważ była ponad plątaniną rywalizacji i lojalności
pomiędzy Gryfonem i Ślizgonem, powinna być obiektywna. A właśnie teraz Harry
tego potrzebował.
Napisał
też krótkie notatki do Rona i Hermiony, mówiąc im, że wszystko z nim w
porządku, że leży w łóżku i spytał, jak oni sobie radzą. Wspomniał o możliwości
adopcji, doskonale wiedząc, jaką odpowiedź może uzyskać. Od Rona prawdopodobnie
dostanie całkowite niedowierzanie i ostrzeżenie, by pomyślał o tym, co robi,
powierzając Snape’owi kontrolę nad swoim życiem. Z drugiej strony Hermiona
pewnie będzie zachwycona i każe mu szybko podpisać dokumenty.
Kiedy
już miał wezwać sowę pocztową, Hedwiga poruszyła się i obudziła. Zamrugała raz
czy dwa razy, po czym zleciała i wylądowała lekko na jego ramieniu.
-
W końcu się obudziłeś, Harry! Martwiłam
się, że już nie otworzysz oczu. Jak się masz?
-
Nic mi nie jest, Hedwigo. – Sięgnął i podrapał ją pod brodą. – Jak się masz?
Severus powiedział, że leciałaś przez trzy dni. Nadal jesteś zmęczona?
-
Czuję się dobrze, potrzebowałam tylko
trochę odpoczynku. – Zaczęła się stroszyć. Potem dostrzegła listy na tacy.
– Potrzebujesz dostarczyć listy?
-
Ach… tak, ale… jeśli jesteś zbyt zmęczona, zawsze mogę poprosić jedną z innych
sów, na przykład Serafinę albo Upiora.
Hedwiga
posłała mu bardzo zirytowane spojrzenie.
-
Z całą pewnością tego nie zrobisz! Jestem
w pełni zdolna do latania, by dostarczyć listy.
-
Ale Hedwigo, Severus powiedział, że nie powinnaś tak szybko wracać…
-
Czy Severus Snape jest sową? –
zahukała głośno. – Prawda?
-
Nie, ale…
-
Nie, i choć jest bardzo interesującą
osobą – jak na człowieka – nie wie wszystkiego, zwłaszcza o sowach. Znam własne
ograniczenia, pisklaku. Zaufaj mi. I nigdy nie zaproponowałabym lotu, gdybym
nie była w stanie wypełnić swoich obowiązków. Żadna sowa pocztowa by tego nie
zrobiła.
-
Jesteś pewna, Hedwigo? Bo nie chciałbym, żeby coś ci się stało. Czy maldecorvae
wciąż są w pobliżu?
-
Tak, jestem tego pewna. Nic mi nie
będzie. Od tamtego dnia nie widziałam żadnego – zagruchała Hedwiga.
Delikatnie przyszczypnęła jego ucho i przeczesała jego włosy. – Daj mi listy, Harry. Jeśli któryś jest dla
Meadowsweet, najpierw jej go dostarczę. Spośród wszystkich sów pocztowych ja
znam najlepiej drogę do Mrocznego Lasu. A Meadowsweet mnie zna.
Harry
wyrzucił ręce w powietrze.
-
Dobrze! Ale nie wiń mnie, jeśli zemdlejesz.
-
Nie zemdleję, głupi czarodzieju! Jeśli
tak bardzo się martwisz, możesz poprosić Serafinę, by dostarczyła dwa pozostałe
listy – powiedziała z kompromisem śnieżna sowa.
-
Okej. Tylko… proszę, bądź ostrożna – powiedział Harry, gładząc ją.
-
Zawsze jestem ostrożna – uspokoiła go
Hedwiga. Potem wzięła list w dziób i wyleciała przez okno.
Harry
zagwizdał na Serafinę, a duża sowa podleciała i zabrała pozostałe listy od
Harry’ego.
W
łóżku pod ścianą Albus obudził się i przeciągnął.
-
Wysyłasz listy do przyjaciół, mój chłopcze?
-
Dzień dobry, profesorze – powiedział Harry. – Tak, właśnie napisałem kilka
listów, do Rona, Hermiony i takiej dziewczyny, którą poznałem w Rumunii. Ma na
imię Meadowsweet.
-
Ach, czy wyczuwam pączkujący romans? – droczył się starzec, a jego oczy
błysnęły.
Harry
zarumienił się.
-
Cóż, tak, może gdybyśmy kiedyś mogli spotkać się na dłużej niż kilka tygodni.
-
Związki na odległość są trudne.
-
Tu nie chodzi tylko o odległość – powiedział Harry, po czym zaczął opowiadać
Dumbledore’owi o Wilczakach i Mrocznym Lesie.
Dumbledore
słuchał Harry’ego uważnie, a jego zainteresowanie wzrosło, gdy dowiedział się o
nowej kulturze.
-
I dlatego muszę przeprowadzić długą rozmowę z Ministrem Magii i przekonać go,
by wypuścił wilczaki. Pomogły nam zniszczyć jeden z horkruksów, a Meadowsweet
uratowała nam życie więcej niż raz. I nie tylko o to chodzi, oni wrzucili ich
tam i pozostawili na śmierć! Bez powodu.
-
To nie była jedna z najlepszych decyzji Korneliusza – powiedział Albus. – Ale
on jest upartym człowiekiem, którego łatwo przestraszyć, Harry. Nowości, takie
jak wilczaki, zwykle go niepokoją, a on reaguje nieproporcjonalnie do sytuacji.
-
To nie sprawiał, że to jest w porządku.
-
Nie, ale bądź ostrożny. Nie chcesz mieć Korneliusza za wroga.
-
Hymph! On nie chce być moim wrogiem – oznajmił z dumą Harry.
Albus
uniósł brew.
-
Zmieniłeś się, Harry.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Cóż, walka w wojnie tak z człowiekiem robi.
W
oczach Dumbledore’a pojawił się smutek.
-
Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić, Harry. Ale przynajmniej teraz
wojna się skończyła i możesz poświęcić trochę czasu, by się zregenerować.
Harry
nic nie powiedział, ponieważ nie był pewien, czy kiedykolwiek naprawdę zdoła
uleczyć się z tych wszystkich doświadczeń. Miał na duszy ranę, która wciąż była
otwarta i krwawiła.
-
Myślę, że zjadłbym coś na śniadanie, Harry – powiedział Albus. – Chciałbyś do
mnie dołączyć?
Harry
skinął głową, a Albus zamówił śniadanie dla ich dwójki. Chociaż jadł już
wcześniej, stwierdził, że znów był głodny i nie chciał, by Dumbledore czuł się
niezręcznie, jedząc samotnie.
Później
obaj się zdrzemnęli. Po południu wróciła
Serafina, przynosząc listy od Rona i Hermiony.
Najpierw
otworzył wiadomość Hermiony, pragnąc wiedzieć, jak dziewczyna radzi sobie po
tym, jak wyrwała się z rąk Lucjusza i Bellatrix.
Drogi Harry,
Tak się cieszę, że już z tobą
lepiej! Bałam się, że pozostaniesz w śpiączce, gdy po trzech dniach się nie
obudziłeś. Byłam u ciebie kilka razy, ale oczywiście spałeś. Mam nadzieję, że
nie masz żadnych koszmarów. Ja w większości czuję się dobrze, za wyjątkiem
nocy. Czasami budzę się ze snu z krzykiem. Wciąż śnię, że jestem z powrotem w
celi i patrzę, jak Lucjusz torturuje Vince’a, Mariettę i Susan. Moi rodzice
zorganizowali dla mnie kilka sesji z terapeutą.
Byłam wczoraj na pierwszym
spotkaniu i było w porządku. Mam nadzieję, że sesje pomogą mi z koszmarami.
Muszę powiedzieć, że jestem
zachwycona, że profesor Snape chce cię adoptować, Harry. Myślę, że to dobrze
zrobi wam obu, jesteście obaj jedyni w swoim rodzaju. Rodzina jest ważna,
Harry. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy, póki Malfoy mnie nie porwał.
Potem, kiedy byłam uwięziona i przestraszona, naprawdę doceniłam wszystko, co
moi rodzice dla mnie zrobili. Nie pozwól, by umknęła ci ta szansa. Bycie
opiekunem jest dobre, ale adopcja jest trwalsza. Myślę, że twoi rodzice
chcieliby, żebyś był szczęśliwy, a jesteś szczęśliwy z profesorem Snapem,
prawda?
Jednak przemyśl to, a potem
podejmij decyzję. Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawił przez resztę lata.
Wydaje mi się, że pierwszy raz mogę spać w nocy, wiedząc, że wojna wreszcie się
skończyła i żaden śmierciożerca już nie przyjdzie, by zagrozić mi ani mojej
rodzinie.
W przyszłym roku pewnie
większość rzeczy się zmieni, skoro McGonagall przechodzi na emeryturę, a
Dumbledore nie będzie dyrektorem. Źle się z tym czuję, Harry. Życie jak zwykły
człowiek, bez magii, będzie dla niego takie trudne. Ciekawe, kogo wybrał, żeby
go zastąpił? I kto zastąpi McGonagall na stanowisku nauczyciela transmutacji i
Opiekuna domu?
Odpisz wkrótce!
Trzymaj się,
Hermiona
Harry
uśmiechnął się w duchu. Miał nadzieję, że Hermiona wyleczy się z koszmarów,
chociaż sam nigdy nie chciałby odbyć sesji terapeutycznej. Przyznanie się
nieznajomemu do swoich najskrytszych lęków po prostu do niego nie pasowało. Był
ostrożny wobec obcych, a jeszcze bardziej wobec tych, którzy chcieli zajrzeć do
jego wnętrza. W jego przeszłości było zbyt wiele rzeczy, których bał się
ponownie przeżywać i jeszcze więcej takich, o których nie chciał rozmawiać z
nikim poza może Severusem.
Następnie
przeczytał list Rona.
Cześć kumplu,
To wspaniale, że w końcu się
obudziłeś. Słyszałem o tym, co zrobiłeś od Hermiony, Charliego i moich
rodziców. Jesteś najlepszy, Harry! Nadal nie mogę uwierzyć, że Voldi jest
martwy. To jak cud, sen czy coś. Charliemu nic nie będzie, no poza tym okiem.
Dostanie magiczne, które wygląda jak oko smoka. Nieźle, co? Oko pozwoli mu
patrzeć na rzeczy jak smok. Aurorzy zebrali dla nas pieniądze na zakup,
zorganizowali coś w rodzaju zbiórki pieniędzy i teraz Charlie ma nowe oko.
Co do Snape’a… kilka miesięcy
temu powiedziałbym, żebyś tego nie robił, że nie można ufać Ślizgonowi. Nadal
nie wiem, czy jesteś z nim bezpieczny, ale nie jest złym dupkiem, jak kiedyś
myślałem. Rodzice opowiedzieli mi, jak na końcu walczył z Voldim i wszystkich
uratował. Chyba czyni go to… bohaterem. Nie mogę uwierzyć, że to napisałem!
Snape – BOHATEREM! Merlinie dopomóż!
Ale… adopcja to duży krok.
Może zapytać Syriusza o zdanie? Znaczy, jest on twoim ojcem chrzestnym, prawda?
Teraz, gdy klątwa została złamana, co zrobisz, jeśli zechce, żebyś z nim
zamieszkał? Zrobiłbyś to?
W sensie, życie z Syriuszem
byłoby trochę jak mieszkanie z moim bratem, Billem, jest tak wyluzowany i w
ogóle, lubi się dobrze bawić. Ale mieszkanie ze Snapem… to jak mieszkanie z
moimi rodzicami. Będziesz miał ZASADY, zbyt wiele zasad, które będziesz musiał
przestrzegać. A Snape jest surowym dupkiem, ale to już wiesz.
Długo bym się nad tym
zastanawiał, stary. Porozmawiaj z Syriuszem, zanim na stałe oddasz się pod
kapeć Snape’a. Jest wystarczająco zły w klasie,
nie wyobrażam sobie mieszkania z nim.
Uważaj na siebie i daj mi
znać, jak wszystko się ułoży, dobrze? Może spotkamy się na twoje urodziny.
Muszę jednak powiedzieć, że
szkoła nie będzie już taka sama bez Dumbledore’a i McGonagall. To zupełnie nowy
świat, co nie?
Ron
PS. Armaty zdobyły
mistrzostwo!
Harry
wsunął oba listy z powrotem do kopert i położył się na łóżku z rękami pod
głową. Nadal nie wiedział, co powinien zrobić. Z jednej strony chciał, żeby
Severus go adoptował, ponieważ był on najbliższą mu osobą. Ale myśl o tym
sprawiała, że czuł się nielojalny. Chodziło o Syriusza.
Mimo
że poradził sobie z różnicami między nim a Severusem, Syriusz wciąż nie czuł
się komfortowo z tym, że Snape był opiekunem Harry’ego. Prawdopodobnie wybuchnie,
jeśli się dowie, że Snape zaoferował adopcję. Czy Syriusz zamiast tego zaoferuje,
by Harry z nim zamieszkał? I co ważniejsze, z kim on chciał mieszkać?
Wiedział,
że ocena Rona odnośnie tych dwóch mężczyzn była słuszna. Syriusz mógł być
czasami odpowiedzialny, ale był bardziej skłonny ustępować Harry’emu niż
Severus. Ale podczas zadania Harry dowiedział się, że zasady Severusa naprawdę
zapewniają mu bezpieczeństwo i zaczął polegać na Severusie, że ten będzie
wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Severus będzie trzymał jego impulsywność
w ryzach, Syriusz może go do niej zachęcać, jak robił to z Jamesem. I jeśli wybiorę Syriusza zamiast Severusa,
wtedy Severus będzie sam. A tak nie może być. Kocham Syriusza, jest moim ojcem
chrzestnym, ale… nie szanuję go tak jak Seva. Hermiona ma rację. Potrzebujemy
siebie nawzajem. Ale jeśli zgodzę się na adopcję, nie będę już dłużej Potterem,
a tylko to mi zostało po rodzicach.
Wciąż
zmagał się ze swoim dylematem, kiedy Severus wrócił. Nie wspomniał więcej o
adopcji, zamiast tego zjadł z nimi kolację, zagrał w szachy z Albusem, a potem
z Harrym, którego sromotnie pokonał. Harry też nie chciał poruszać tego tematu,
więc nic nie mówili.
Alec
Asndrilas wrócił i dał Harry’emu więcej eliksirów, powiedział, że ładnie się
leczy i kazał mu iść wcześniej do łóżka.
Harry
zasnął, wciąż czekając na Hedwigę.
Kiedy
obudził się następnego ranka, odkrył, że sowa śnieżna siedzi w nogach jego
łóżka z listem w dziobie.
Powstrzymując
okrzyk, Harry usiadł i z zapałem podciągał się do Hedwigi, dziękując jej, a
następnie rozdarł list od Sashy. Albus chrapał tak głośno, że brzmiał jak
cięcie drewna, a Severus wciąż spał na pryczy po drugiej stronie Harry’ego. On nie chrapał, ale miotał się
niespokojnie.
Harry
ułożył się pod kołdrą i otworzył list, na który czekał z niecierpliwością.
Nieświadomie potarł dłonią bransoletkę z kamieniem księżycowym.
Najdroższy Harry,
Wiedziałam, że dobrze sobie
radzisz dzięki więzi, którą dzielimy przez bransoletkę. Mimo to byłam
szczęśliwa, że byłeś na tyle uprzejmy, by do mnie napisać i dać mi znać, że
wszystko w porządku. Czasami liczą się małe rzeczy. Nigdy też nie musisz mi
dziękować za to, co zrobiłam. Jesteś moim życiem i zaryzykowałabym znacznie
więcej, by cię uratować. Jestem po prostu wdzięczna za to, że moja mama miała
rację i że mogłam astralnie podróżować używając jej metody, podobnie jak
Severus. Severus uratował mnie, kiedy podróżowałam przez twój umysł, utrzymywał
mnie w takim skupieniu, że mogłam cię znaleźć, więc jestem mu winna więcej, niż
kiedykolwiek będę w stanie spłacić.
Proszę, podziękuj mu ode
mnie.
Wróćmy do twojego pytania.
Czy powinieneś pozwolić Severusowi, żeby cię adoptował? Jak powiedziałam w
Sylvanorze, ukochany, możesz mieć dwóch ojców. Nie ma w tym nic złego. Ja,
która nigdy nie poznałam swojego ojca i cieszę się z tego faktu, chciałabym
mieć przy sobie takiego mężczyznę, jak Severus, kiedy byłam dzieckiem.
Pamiętam, jak patrzyłam na inne dzieci w szkole, zanim mama zaczęła mnie uczyć
w domu, kiedy ich tatusiowie przychodzili na mecze i na dzień Córki z ojcem, i
kiedyś chciałam mieć tatę, który by mnie przytulił, uśmiechnął się i zwyczajnie
był. Czasem uciekałam i płakałam, bo jako jedyna dziewczynka nie miałam ojca, a
przez to ludzie się litowali albo uznawali mnie za wyrzutka.
W pewnym siebie jesteśmy do
siebie podobni, chociaż ja miałam przynajmniej kochającą mamę, zamiast zimnej
ciotki i paskudnego wuja. Pomyśl o tym, co Severus dla ciebie zrobił. I co
jeszcze zrobi. Wiesz, że cię kocha, Harry. Może narzekać i warczeć, by ukryć
swoje prawdziwe uczucia, ale kocha cię jak własnego syna. Powinieneś też
wiedzieć, jakie to rzadkie, żeby mężczyzna kochał w taki sposób kogoś, kto nie
jest ich krwią. Spójrz na swojego wujka i jak traktował ciebie i twojego
kuzyna.
Jak powiedziałam wcześniej,
kochanie Severusa nie jest zdradą, jest uznaniem tego, ile on dla ciebie
znaczy. Pozwolenie Severusowi na adopcję to kolejny sposób na wyrażenie tego
uczucia. Być może nie będziesz musiał rezygnować ze swojego nazwiska, nie
wszyscy to robią. Możesz je zachować i dodać również jego.
Rozumiem, że martwisz się
tym, co pomyślałby twój ojciec, jeśli mężczyzna, którego uznawał za rywala,
miałby być dla ciebie ojcem, ale Harry, twój ojciec nie żyje. I jeśli być coś
warty jak osoba, chciałby tego, co najlepsze dla ciebie, nie dla niego.
Szczerze mówiąc, Severus jest dla ciebie najlepszy. A ty dla Severusa. Słuchaj
swojego serca, Harry. Jest mądre i instynktownie wie, komu ufać i kogo kochać.
Pomyśl, jak wyglądałoby twoje
życie bez Severusa. Gdzie byłbyś teraz? Czy byłbyś szczęśliwy? Byłbyś
bezpieczny? Czy miałbyś dom, do którego mógłbyś wracać?
A teraz jeszcze raz pomyśl o
pytaniu Severusa. Powinieneś być w stanie dojść do odpowiedzi, z którą możesz
żyć.
Pamiętaj, że cię kocham.
Twoja na zawsze,
Sasha
PS. Darkmoon chce, żebym
zapytała, czy rozmawiałeś już ze swoim ministrem i dowiedziałeś się, czy
zdejmie z nas zaklęcie. Powiedziałam mu, co się z tobą stało, ale on chce,
żebym ci przypomniała o jego prośbie. Jakbyś zapomniał! W końcu jesteś częścią
naszego stada i jesteś pełny honoru.
W
kółko czytał te słowa. Zmniejszyła się część odczuwanego zdezorientowania.
Przykłady Sashy o pragnieniu posiadania porządnego ojca i myślenie o tym, jak
wyglądałoby jego życie, gdyby Severusa przy nim nie było, sprawiły, że
uporządkował swoje priorytety.
Aż
za dobrze pamiętał dotkliwy ból samotności w szkole podstawowej, kiedy rodzice
wszystkich innych osób przychodzili na śniadanie z okazji dnia matki i ojca, a
on ostatecznie jadł z nauczycielami, a dzieci chichotały, zakrywając się
rękami, z „dziwacznego sieroty Pottera”. Nigdy nie zazdrościł Dudleyowi jego
zabawek tak bardzo, jak zazdrościł mu szacunku i miłości ciotki Petunii i wuja
Vernona, czego wiedział, ze nigdy nie będzie miał. I wiele razy płakał samotnie
w swojej komórce, ponieważ brakowało mu tej jednej rzeczy, którą zdawało się
mieć każde inne dziecko w jego wieku – matki i ojca.
Z
konieczności nauczył się ignorować ten ból, zamykać go w sobie, ale ten zawsze
tkwił w jego umyśle.
Aż
do niedawna, kiedy Severus został jego opiekunem.
Wtedy
ta nienazwana dziura bez dna została wypełniona.
Przez
sarkastycznego, złośliwego mężczyznę, który w jakiś sposób znalazł miejsce w
swoim strzeżonym sercu dla jednego samotnego, bezczelnego chłopca.
Jak
więc mógł, jak powiedziała Hermiona, zmarnować szansę na posiadanie tego, o
czym zawsze marzył?
Zamknął
oczy i przypomniał sobie sen, który nie był snem, kiedy Severus i Sasha weszli
do jego umysłu, by uratować go przed nim samym. Pamiętał, jak płakał, że nie
był godny bycia kochanym, bycia szczęśliwym. I wtedy przypomniał sobie
odpowiedź Severusa.
„Głupi pisklaku, jesteś więcej niż godny.
Zawsze byłeś. Kocham cię, Harry. Do diabła z twoją upartą dumą Gryfona.
Słyszysz? Ja, Severus Snape, kocham cię, synu.”
Tylko
on wiedział, jak wiele Severusa kosztowało wypowiedzenie tych słów, ponownie
ryzykując swoje serce, które wypowiedziało te słowa tylko raz w życiu i zostało
za to odrzucone.
Czy jeszcze raz rozbijesz mu
serce na kawałki?
– syknęło jego sumienie. – Czy odrzucisz
go z powodu strachu?
Powoli
potrząsnął głową. Nie, nie mógł tego zrobić. Po tym wszystkim, co Severus dla
niego zrobił, byłby rzeczywiście kiepskim przyjacielem, gdyby zranił rękę,
która go trzymała i uratowała przed sobą samym. Nie powtórzy błędów z
przeszłości i nie odrzuci daru serca Severusa.
Hermiona ma rację – jak
zwykle – Sasha ma rację – zna mnie lepiej niż ja sam znam siebie – do diabła,
nawet Ron ma rację, chociaż nie lubię tego przyznawać, potrzebuję kogoś, kto
utrzyma mnie na właściwym torze. Potrzebuję Seva, a on potrzebuje mnie. Odwrócił się i spojrzał na
słońce wschodzące właśnie nad iglicą Big Bena i pomyślał: Kocham was, mamo i tato, i szanuję fakt, że oddaliście za mnie swoje
życie, ale nie chcę żyć bez rodzica. A Sev jest najlepszym rodzicem, jakiego
znam, przynajmniej dla mnie. I nie mam powodu, by czuć winę, że chcę tego, co
mają wszyscy inni. Więc jeśli patrzycie na mnie z góry, mam nadzieję, że
sprawiłem, że jesteście ze mnie dumni, kończąc to, co zaczęliście, a teraz
odbieram swoje życie i choć raz będę miał to, co inne dzieciaki – dobry dom i
ojca, który mnie kocha.
I
z tą ostatnią, decydującą myślą, Harry odwrócił się i zasnął. Przespał przez
śniadanie i prawie obiad, w końcu odczuwając spokój umysłu.
Na
początku jego głęboki sen zaniepokoił Severusa, który obawiał się, że znów
zapadł w śpiączkę, ale uzdrowiciel Sandrilas zapewnił go, że to normalny sen,
taki, jaki zalecił lekarz.
Wtedy
Severus wrócił do warzenia w swoim laboratorium w Hogwarcie, pozostawiając
śpiącego Harry’ego z Albusem, który go pilnował.
Kiedy
Harry się obudził, poczuł się odświeżony i pierwszą rzeczą, jaką zobaczył po
otwarciu oczu i włożeniu okularów, były trzy znajome postacie. Jedną z nich był
Albus, wyglądający radośniej w swoim nowym białym garniturze z lawendowym
krawatem, najwyraźniej wypróbowując mugolską modę. Następny był Remus Lupin,
który w końcu miał na sobie jakieś ubranie, które nie sprawiało, że wyglądał
nędznie, miał na sobie beżowe spodnie, miękkie skórzane buty i niebieską
koszulkę. Obok niego siedział Syriusz, ale zupełnie inny Syriusz niż mężczyzna,
którego widział ostatnim razem, zakrwawionego i walczącego o życie. Ten Syriusz
miał przystrzyżone włosy i zgoloną brodę, wyglądał mniej więcej o dziesięć lat
młodziej i miał na sobie komplet czerwono-czarnych szat aurora.
-
Cześć, dzieciaku! – Syriusz uśmiechnął się do niego. – Nie byliśmy pewni, kiedy
się obudzisz. Razem z Lunatykiem zakładaliśmy, czy najpierw obrośniesz mchem. To
albo twoje paznokcie u stóp się zakręcą.
Harry
zachichotał cicho, po czym przywitał się z Remusem i Albusem. Potem rozejrzał
się za czwartą, brakującą osobą.
-
Gdzie jest Sev?
-
Warzy nieco eliksirów dla skrzydła szpitalnego, Harry – odpowiedział
Dumbledore. – Ale chciał, żebym ci powiedział, że kiedy się obudzisz, masz
wziąć dwa eliksiry ze swojej tacy i coś zjeść.
-
Dobrze, proszę pana. – Harry sięgnął po eliksiry.
Syriusz
przewrócił oczami.
-
Cholera, brzmi jak moja matka, kiedy mi mówiła, żebym wziął eliksiry i jadł
warzywa jak grzeczny chłopczyk.
Harry
czekał, pijąc swoje eliksiry, a potem zjadł zupę i kanapkę, które dał mu
Dumbledore, nim odpowiedział Syriuszowi.
-
Może ćwiczy, Łapo, na dzień, kiedy naprawdę zostanie moim tatą.
Syriusz,
który popijał białe piwo Wicketta, zakrztusił się i wypluł na siebie napar.
Kiedy Remus przestał go klepać po plecach i mógł znów oddychać, animag
powiedział ostro:
-
Dobra, Harry, niezły żart. Tu mnie masz.
-
Syriuszu, ja nie żartowałem.
-
Jasne, że tak, przyznaj. Snape twoim ojcem. To po prostu szalone.
Harry
patrzył prosto na niego, nierozbawiony.
-
W takim razie chyba zwariowałem, Łapo. Ponieważ Severus zaoferował, że mnie
adoptuje, a ja poważnie się zastanawiam, czy się zgodzić.
-
Co takiego? – prychnął Syriusz. –
Dobra, co takiego jest w tych cholernych eliksirach, które wypiłeś? Może któryś
z nich jest eliksirem „Pokochaj Snape’a”? Albo eliksirem kłamstwa? Po nim mówi
się kłamstwa przez kolejne dwadzieścia cztery godziny. Nie wybaczyłbym
Snape’owi, gdyby któryś ci podsunął…
-
Syriuszu, przestań wariować i po prostu posłuchaj Harry’ego – powiedział Remus.
-
Po co? Snape zrobił mu pranie mózgu!
-
Och, wątpię w to, Syriuszu. Severus nigdy nie potrzebował tego robić – zauważył
Dumbledore. – Patrząc na to, jak wiele razy uratował Harry’emu życie.
-
Ale…
Remus
położył dłoń na ramieniu Syriusza.
-
Łapo. Pozwól Harry’emu mówić. – W głosie wilkołaka była nuta, która sprawiła,
że Syriusz się zamknął. – Śmiało, Harry.
Harry
spokojnie powtórzył to, co przed chwilą powiedział. Potem dodał:
-
Wiem, że to szok, Syriuszu, ponieważ nie możesz sobie wyobrazić, dlaczego
jakikolwiek dzieciak z odrobiną instynktu samozachowawczego chciałby pozwolić,
by Snape przejął nad nim kontrolę, póki nie osiągnie pełnoletniości, ale
proszę, wysłuchaj mnie. Severus nie jest taki zły, jak myślisz. Tak, jest
surowy i zmusza mnie do przestrzegania zasad, ale to zasady mają zapewnić mi
bezpieczeństwo i wcale nie są tak nierozsądne. Obiecał mi, że nigdy nie będę
głodzony, bity ani zamknięty w komórce całymi dniami. Uratował mnie tyle razy,
że prawie straciłem rachubę, a ostatni raz zaledwie dwa dni temu. Gdyby nie on,
Łapo, nadal błąkałbym się po Krainie Snów, zagubiony dla świata. Ale on mnie z
niej wyciągnął. Chcesz wiedzieć, jak?
-
Albus powiedział, że wykorzystał podróż astralną, która powinna być niemożliwa.
-
Dokładnie. Ale miał pomoc. Pomogła dziewczyna-wilczak, Sasha Atwater.
-
Co to jest wilczak? – zapytał Remus.
-
Pół-wilkołak. Wynik połączenia ludzkiej matki i ojca wilkołaka, z czego
większość nie jest chętna być rodzicem, więc ich dzieci dorastają z tą
świadomością. Knot odkrył ich, wszystkich zabrał i umieścił w niebezpiecznym
miejscu zwanym Mrocznym Lasem. Następnie ogrodził to miejsce, by wilczaki nie
mogły go opuścić. Wilczaki są zmiennokształtne, mogą w pełni stać się wilkami
bez pomocy pełni księżyca. Ale kiedy zostały wyrzucone do Lasu na pewną śmierć,
były zbyt młode, by o tym wiedzieć i odkrywały to przez przypadek.
Remus
był przerażony.
-
Minister wysłał niewinne dzieci do tego lasu na pewną śmierć?
Harry
mocno skinął głową.
-
Mniej więcej. Uważał ich za dziwactwo i powiedział, że nie zasługują na życie.
Ale o tym później. To Sasha odkryła sposób na podróż astralną i tak mnie
uratowali. Ukrywałem się w mojej głowie, pewny, że mam w sobie kawałek duszy
Voldiego, a oni przekonali mnie, że to nie prawda. To, co sprawiło, że
wróciłem, to ich miłość do mnie.
-
Chcesz mi powiedzieć, że Snape powiedział, że cię kocha? Syna Jamesa
Pottera? – zapytał Syriusz.
-
Tak. Dokładnie. – Harry nieugięcie napotkał jego spojrzenie ze stalową
determinacją. – Dla niego jestem po prostu Harrym i podoba mi się to. Wie,
czyim jestem synem i nie obchodzi go to. Już nie. Odkąd się przemieniłem, by
uratować go przed Umbridge. Wiem, że możesz myśleć, że oszalałem, ale Sev
będzie dla mnie dobrym ojcem, Syriuszu.
-
Zmusi cię do przestrzegania wszystkich zasad i przepisów niczym strażnik
więzienny.
-
Wiem. I chociaż może mi się to nie podobać, doceniam, co on próbuje zrobić. Potrzebuję kogoś
takiego, Syriuszu. Naprawdę!
-
Mówisz, że chcesz spędzić następne półtora roku z nosem w pergaminie i
zadaniach domowych albo przy kociołku? – kłócił się Syriusz. – Masz inną opcję,
Harry.
Harry
najeżył się, sfrustrowany.
-
Jaką? Wrócić do mojego wujostwa? Nie, dziękuję! Prędzej żebrałbym na rogu ulicy
niż do nich wrócił, nawet po tym, co zrobił im Dumbledore!
-
Co im zrobiłeś? – zapytał Syriusz, nagle zmieniając temat.
Albus
uśmiechnął się przebiegle.
-
Och, powiedzmy, że… zachęciłem ich do zmiany nastawienia. Przy pomocy uroku,
który sprawia, że przeżywają wszystkie najgorsze chwile Harry’ego w snach i
pamiętają je, póki nie zdają sobie sprawy, że robili źle. Użyłem też zaklęcia
miodowego języka, by nie mogli mówić sąsiadom nieprzyjemnych rzeczy na temat
swojego siostrzeńca, tak jak kiedyś.
-
To genialne, proszę pana! – wykrzyknął Harry. – Więc teraz nie mogą chodzić i
mówić, że jestem w poprawczaku czy coś w tym stylu! Albo więzieniu czy
gdziekolwiek!
-
Naprawdę tak opowiadali ludziom? – warknął Remus.
-
Uch… tak, mówili, że jestem kryminalistą, no wiecie, młodocianym przestępcą,
który kradnie, kłamie i tak dalej, żeby nikt mi nie wierzył, gdybym wygadał, co
naprawdę działo się w domu. Ludzie po prostu zakładaliby, że wymyśliłem to, by
zwrócić na siebie uwagę.
-
To po prostu… Nie ma na to słów! – wybuchnął Syriusz. – Oczywiście, nie musisz
do nich wracać, Harry. Znaczy… możesz zamieszkać ze mną na Grimmauld Place. W
końcu udało nam się uciszyć portret mojej matki – nalegał, rzucając
chrześniakowi błagalne spojrzenie.
Harry
spuścił wzrok.
-
Ja… uch, to naprawdę miłe z twojej strony, Syriuszu… eee…
Cholera! Co mam teraz zrobić?
Nie chcę zranić jego uczuć, ale nie mogę z nim zamieszkać. Jeśli odmówię, czy
się rozzłości albo co gorsza będzie zazdrościć Sevowi? Nie chcę znowu zacząć
tej cholernej kłótni między nimi! – myślał gorączkowo animag.
Nagle
Remus przerwał niezręczną cieszę, chwytając Syriusza za ramię.
-
Syri, muszę z robą porozmawiać na osobności – zaciągnął drugiego mężczyznę na
korytarz.
-
Luniaczku, co…?
Oczy
wilkołaka rozbłysły.
-
Zamknij tą swoją paszczę i posłuchaj mnie, do cholery! Myślisz, że co robisz,
Syriuszu Blacku, zmuszając Harry’ego do wybierania między tobą a Severusem? Jak
możesz być tak okrutny?
-
Ja… ja tylko…
-
Nie myślisz, wiem! Cóż, zacznij to robić. Ten dzieciak przeszedł przez
wystarczająco wiele, więc nie musisz kłócić się o niego jak zazdrosny kundel o
kość. Jeśli chce zamieszkać ze Snapem i zostać przez niego adoptowanym, na
litość Merlina, pozwól mu na to! Widziałeś ich razem, wiesz, że Snape kocha
tego dzieciaka ponad swoje życie.
-
To może być gra. Znasz Smar… Snape’a, zawsze był świetnym aktorem. Był
szpiegiem!
Remus
prychnął.
-
Przestań chwytać się brzytwy, Syriuszu. Obaj wiemy, że nie musi niczego udawać,
skoro teraz Voldemort nie żyje. A co robił, gdy Harry był w śpiączce? Daj
spokój, pamiętasz!
-
Był przy nim. Cały czas.
-
Bardzo dobrze! Zostawał przy nim cały dzień i noc, dokładnie jak rodzic. Jak
zrobiliby to James albo Lily.
-
Ja też bym tak zrobił. Gdyby nie moja praca…
-
Wiem. Nie mówię, że go nie kochasz, ale Syriuszu, pomyśl, co jest najlepsze dla
Harry’ego. Harry wie, że potrzebuje rutyny i dyscypliny, dwóch rzeczy, których
ty absolutnie nie znosisz.
-
A Snape jest w nich genialny – powiedział ponuro Syriusz.
-
Tak, poza tym ma pracę, która pozwoli mu być przy Harrym przez większość czasu.
Ty nie. Jesteś aurorem i wiesz, że połowę czasu spędzasz na misjach, ścigając
podejrzanych. Co oznacza, że Harry często zostawałby sam. A to nie jest dobra
rzecz. Pozostawia my zbyt wiele czasu na psoty.
-
Mógłbym poszukać pracy za biurkiem.
-
Syri, wtedy ty byłbyś nieszczęśliwy.
-
Ty mógłbyś z nim zostawać.
-
Łapo, chociaż bardzo go kocham, nie jestem niańką. Harry i Severus należą do
siebie. Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Widziałem, jak patrzy na Harry’ego i
jak Harry patrzy na niego. Są jak ojciec z synem, nie poprzez krew, ale z
wyboru. Możesz to zrozumieć, ty wybrałeś na ojca Charlesa Pottera zamiast
własnego ojca, kiedy miałeś szesnaście lat i uciekłeś do domu Jamesa. Wiesz, że
to nie krew tworzy rodzinę.
Syriusz
westchnął.
-
Wiem. Po prostu… czy James chciałby, żeby jego syna wychowywał… Smarkerus?
-
Sądzę, że James chciałby, żeby Harry był szczęśliwy i bezpieczny, i szanowałby
decyzję syna o adopcji przez Severusa.
A gdyby Lily tu była, zlałaby cię za bycie tak pojebanie upartym.
-
Pojebanie? Powiedziałeś pojebanie!
-
Ach, zamknij się, Łapo! Coś mówiłem.
Syriusz
zachichotał.
-
Więc nie masz nic przeciwko temu, żeby Harry został adoptowany przez… Severusa.
-
Tak. – Remus śmiało spojrzał mu w oczy.
-
Dobra – poddał się Syriusz. – Jeśli tego chce Harry…
Remus
poklepał go po ramieniu.
-
Wiedziałem, że zaczniesz rozumieć, staruszku.
Weszli
z powrotem do pokoju, a Syriusz podszedł i objął ramieniem swojego chrześniaka.
-
Harry, ja… przemyślałem to. Jeśli chcesz mieszkać z Severusem to nie mam nic
przeciwko.
Harry
spojrzał na niego.
-
Jesteś pewny? Nie jesteś wściekły albo… zazdrosny, czy coś?
-
Nie. Snape będzie dla ciebie najlepszy, Harry. I przecież to nie tak, że już
nigdy się nie zobaczymy. Jestem twoim ojcem chrzestnym, mogę cię odwiedzać,
gdziekolwiek zamieszkasz. Nie musisz wybierać między nami.
Jego
chrześniak odetchnął ciężko.
-
Dzięki, Syriuszu. Bo nigdy bym tego nie chciał.
-
Wspaniale! – Dumbledore wyglądał na zadowolonego jak kot naćpany kocimiętką. –
Skoro wszystko zostało ustalone, musisz tylko powiedzieć Severusowi, Harry.
-
Prawda. Ale czy możemy najpierw zjeść? Bo umieram z głodu. Znowu.
Severus
wrócił późnym popołudniem, wyglądając na dość wyczerpanego i zjedli razem
kolację. Albus został oficjalnie wypuszczony ze szpitala godzinę wcześniej i
taktownie wyszedł wraz z Remusem i Syriuszem dokładnie w chwili, gdy przybył
Snape, mówiąc, że idzie na kolację, by uczcić swoją „wolność”.
Harry
poczekał, aż skończy swój deser, nim poruszył temat adopcji.
-
Sev, czy mogę na chwilę z tobą porozmawiać?
-
Oczywiście. – Severus spojrzał wyczekująco na swojego podopiecznego.
-
Ja… dużo myślałem o… adopcji, o której wspominałeś – zaczął Harry.
Severus
czekał spokojnie, ale w środku czuł chaos. Jego żołądek skręcał się, w głowie
mu waliło i potrzebował każdego skrawka siły woli, by się nie wycofać. Był
pewny, że Harry mu odmówi, ponieważ Black był teraz poczytalny… jeśli można
zastosować w jego przypadku takie słowo… i mógł być opiekunem, skoro uwolnił
się od klątwy i znów miał przyzwoitą pracę. Przygotował się mentalnie na
usłyszenie tych słów. I chcę mieszkać z
Syriuszem.
-
I chcę… być twoim synem.
Severus
zaniemówił, był to jeden z niewielu takich momentów w jego życiu.
Czy
dobrze usłyszał? Czy Harry naprawdę powiedział, że chce być jego synem? Czy
chłopiec naprawdę odwzajemniał sympatię… nie, miłość… którą czuł Severus?
-
Tak? – zdołał w końcu powiedzieć. – Mimo że przez większość czasu jestem
surowym draniem?
-
Czasami potrzebuję surowego drania, Sev – powiedział poważnie Harry. – Byłeś
przy mnie więcej razy, niż mogę zliczyć, na przykład wtedy, gdy byłem uwięziony
w swojej głowie, myśląc, że jestem horkruksem. I po tym, jak opętał mnie
sztylet. Tak, jak zrobiłby to mój własny ojciec, gdyby tu był.
-
Gdyby James i Lily tu byli, nigdy byś nie stanął twarzą w twarz z Voldemortem.
-
Cóż, tak, ale co się stało to się nie odstanie. Jest martwy i w końcu mogę
rozpocząć normalne życie, a przynajmniej na tyle normalne, jak mogę. Ty możesz
mi to dać, Sev.
-
Zrobię, co w mojej mocy, pisklaku. – Sięgnął i wyciągnął z kieszeni plik
pergaminu. – Poszedłem do Ministerstwa i odebrałem te formularze. Możesz je przeczytać,
jeśli chcesz. – Podał je Harry’emu.
Harry
przeczytał je uważnie. Zatrzymał się mniej więcej po trzech czwartych i
powiedział:
-
Sev, jeśli mnie adoptujesz, czy to oznacza, że muszę… zmienić swoje nazwisko?
Bo ja… chyba chcę je zachować, by uhonorować moich rodziców.
-
Więc tak zrobimy. Możesz połączyć nasze nazwiska i stać się Harrym
Potter-Snapem.
-
To wspaniale! – Harry gwałtownie wypuścił powietrze.
-
O to się martwiłeś?
-
Uch… tak… głównie.
-
Wystarczyło zapytać. Mogłem ci to powiedzieć wczoraj.
-
Czy muszę to podpisać w obecności świadka? – zapytał Harry, dochodząc do końca
dokumentu.
-
Tak. Pójdziemy do Czarodziejskiego Urzędu Dzieci i Rodziny i tam razem
podpiszemy dokumenty, gdy tylko zostaniesz zwolniony z świętego Munga.
-
Mam nadzieję, że to już jutro. Czy wtedy też możemy porozmawiać z Ministrem? O
wilczakach i amulecie Jaspera?
-
Zobaczę, czy uda nam się umówić na spotkanie.
-
Dzięki, Sev. Za wszystko. Postaram się być dobrym synem – powiedział szczerze
Harry. Potem jego zielone oczy zabłyszczały i dodał: – Żebyś nie musiał mi
dawać klapsów.
Snape
przewrócił oczami.
-
Nie odbieraj mi całej zabawy, Potter.
Harry
wykrzywił się.
-
Gdy mnie adoptujesz, jak mam cię nazywać?
-
Jakkolwiek ci to odpowiada. Nie musisz mówić do mnie „tato”.
-
A może… Sevi? Mogę cię tak nazywać?
-
Zrobisz to, a naprawdę dostaniesz klapsa – zagroził Mistrz Eliksirów. – Masz
mnie szanować, a nie poniżać.
-
Oooch, ale to jest słodkie!
-
Przesadzasz, pisklaku.
-
Nic na to nie poradzę. To po prostu… automatyczne. – Posłał swojemu opiekunowi
bardzo snapeowaty uśmieszek. – Masz wątpliwości, Sev?
-
Nie. Nawet jeśli codziennie będziesz sprawiał, że będę miał ochotę cię sprać,
zawsze będę cię chciał, bezczelny dzieciaku. Zawsze będziesz miał przy mnie
dom. Ja… kocham cię, synu.
Był
tylko jeden sposób, w jaki Harry mógł zareagować na te słowa, których Severus
nigdy wcześniej nie wypowiedział na głos.
Zsunął
się z łóżka, przeszedł na chwiejnych nogach i bardzo długo przytulał się do
swojego nowo odnalezionego ojca. Gdzieś głęboko, jego dziecięce ja cieszyło
się, bo w końcu jego życzenie się spełniło, nawet jeśli w sposób zupełnie
nieoczekiwany.