Oszczerzenie przed słownictwem. Czytasz na własną odpowiedzialność ;)
Remus poszedł przynieść myślodsiewnię, a Harry potowarzyszył mu
w wycieczce po domu.
Snape wziął głęboki oddech i zmusił się, by zbliżyć się
do Blacka. Miał prośbę, więc równie dobrze może to mieć z głowy. Choć może być
rozsądnie, zacząć rozmowę od przyjemnego tematu.
- Co ostatnio zrobiłeś, by torturować mugoli?
Syriusz ożywił się.
- Rozmawialiśmy z Spółką Bertiego Botta – wiesz, robią
Fasolki Wszystkich Smaków. – Snape skinął głową. – Bycie gwiazdą czyni wszystko
łatwiejszym. Musiałem tylko wysłać sowę i wszyscy padali mi do stóp, by mi
pomóc. W każdym razie, pokazali nam zaklęcie, którego używają, by uzyskać
naprawdę obrzydliwe smaki, a potem naszpikowaliśmy nim jedzenie mugoli. Prawie
wszystko, co jedz smakuje jak wymiociny, świńskie gówno, zgniła cebula,
tygodniowe rozjechane zwierzę, zdechły szczur, woskowina z ucha, brud z
pomiędzy palców… Nawet te dwa grubasy straciły na wadze. Dursley musiał stracić
już jakiś kamień*. – Złowieszczy uśmiech Syriusza trochę za bardzo przypominał
jego wyraz twarzy, gdy tropił Snape’a pośród korytarzy Hogwartu. Snape musiał
zwalczyć ochotę wyciągnięcia różdżki.
Mimo to była to nadal natchniona kara dla tych żarłoków.
- Bardzo pomysłowe. Może dam ci kilka propozycji
smakowych z mojej pracy z eliksirami? – zaoferował.
- Tak, pewnie.
Zachęcony sympatycznym tonem Blacka, Snape zdecydował
wystąpić o przysługę. Wątpił, że Huncwot się zgodzi, ale nie mógł ryzykować nie
pytania. Gdyby Black jest bardziej Ślizgonem, jak większość jego mrocznej
rodziny, Snape mógłby się targować – w ślizgońskim świecie wszystko miało swoją
cenę, więc o wszystko można było do uzgodnienia – ale Gryfoni nie byli tacy.
Drwili z ofert. Jeśli cię lubili, zrobiliby dla ciebie wszystko; jeśli nie,
zacząłby padać śnieg w Hadesie, zanim splunęliby na płonące zwłoki.
Snape zmusił swój głos, by pozostał chłodny i nieczuły,
gdy mówił:
- Chciałbym prosić, żebyś opóźnił swój pozew do końca
roku szkolnego.
No i jest. Powiedział to. I to całkiem grzecznie. Nikt
nie może stwierdził, że zrażał do siebie kundla.
Black wyglądał na zdezorientowanego. Głupi Gryfon.
- Jaki pozew? Myślałem, że powiedziałeś, że cały sens
zawarcia zgody z Knotem i akceptacji jego przeprosin jest po to, żeby nie
ugrząźć w Wizengamocie.
Snape zdołał nie przewrócić oczami.
- Pozew o opiekę, Black. Ten, żeby uzyskać opiekę nad
chłopcem.
- Kim? Harrym?
- Nie, Weasleyem. Albo może Malfoyem? Nie miałem pojęcia,
że tak zamiennie bierzesz pod uwagę małe bachory.
Black skrzywił się.
- Bardzo zabawne, Smar – eee, Snape. O czym ty mówisz?
Nie chcę Harry’ego.
Tak, jasne.
Teraz Snape nie mógł się oprzeć przewróceniu oczami.
- Więc zwyczajnie zostawisz osierocone dziecko swojego
najlepszego przyjaciela w tłustych szponach swojego najgorszego wroga? Bujać to
my, a nie nas, Black.
Ha! Wiedział, że to sztuczka. Black zdecydowanie wyglądał
na zakłopotanego.
- Eee, nie jesteś tłusty. W każdym razie, już nie.
Snape wymamrotał niespójny bełkot.
- Black, pierwszy rok Harry’ego ciężko nazwać płynnym
startem. Musiał dostosować się do nowej szkoły, nowej kultury, nowego opiekuna,
nowych przyjaciół, a jednocześnie miał do czynienia z próbą zabójstwa, walką
najpierw z trollem, a potem Czarnym Panem… Dając mu jakąś dodatkową
stabilizację do reszty kalendarza szkolnego byłoby dla niego z korzyścią,
podczas gdy uwikłanie go w walkę o opiekę, która zapewne rozegra się na
pierwszych stronach Proroka nie…
- Snape! – Syriusz zabrzmiał, jakby zgrzytał zębami. –
Czy ty mnie słuchałeś, cholerny nietoperzu? Nie będę wnosić o opiekę.
Severus tylko posłał mu zimne spojrzenie pełne
niedowierzania, po czym kontynuował:
- Tak jak mówiłem, ta wojna będzie odciągać go od
egzaminów i martwić go, gdzie będzie mieszkać podczas wakacji. – Nie wiedział,
co Black miał nadzieję osiągnąć przez te śmieszne odmowy, ale był amatorem w
tego typu grach. Snape oszukiwał najlepszych – Dumbledore’a, Voldemorta,
własnego ojca… Nawet podczas ich szkolnych lat Syriusz nigdy nie wymyślał
subtelnych spisków czy tortur. W przeciwieństwie do większości jego przodków,
gardził niewykrywalnymi, wolno działającymi torturami; jego styl był czysto
gryfońskim twarzą w twarz. Black zawsze chciał zobaczyć krew i ból cierpienia,
które zadał i nie miał cierpliwości, by na to czekać. Przez cały czas, gdy byli
w Hogwarcie, nigdy nie bawił się umysłem Snape’a w taki sposób. Zapewne nauczył
się kilku sztuczek w Azkabanie.
Snape westchnął i kontynuował, chcąc zakończyć komedię
zanim wróci bachor.
- Może tego nie okazywać, ale Harry nadal obawia się, że
zostanie odesłany do tych mugoli, a dostrzeżenie braku stabilizacji…
- SNAPE! Słuchałeś mnie, ty chuju? Czy wdychanie
eliksirowych oparów zmieniło cię w głupca? POWIEDZIAŁEM ci, że…
- Ej! – Harry i Remus wrócili w takim momencie, że mogli
złapać ostatni komentarz i wściekłe spojrzenie Harry’ego przeszyło jego ojca
chrzestnego. – Nie przezywaj go!
Syriusz przeczesał dłonią włosy w zirytowanej furii.
- Doprowadza mnie do szału, Rogasiątko! Nie chce słuchać!
- Mnie słucha –
odparował Harry gwałtownie, sprawiając, że Snape zaczął się pysznić. Wtedy
Harry przerwał. – Jak mnie właśnie nazwałeś?
- Rogasiątko. Albo Rogacz Junior. Forma animagiczna
twojego taty nazywała się Rogacz, więc kiedy się urodziłeś, zaczęliśmy nazwać
się Mały Rogaś albo Rogasiątko… - Syriusz wyszczerzył się. – Podoba ci się?
Harry odpowiedział szerokim uśmiechem, i ku irytacji
Snape’a, szybko zapomniał o swoim rozdrażnieniu. Nielojalna mała żmija.
- Tak. – Po czym uniósł ostrzegawczo palec. – Ale tylko
do czasu aż będę miał swoją własną formę. Bo ja mogę mieć zęby – zauważył z nadzieją.
- Dlaczego na siebie krzyczeliście? – zapytał Remus, jak
zawsze tonem spokojnego rozsądku.
- Och! – Syriusz odwrócił się do Harry’ego. – Hej,
Rogasiątko… - zignorował wściekłe sygnały Snape’a, nakazujące mu się przymknąć,
- chcesz zamieszkać ze mną?
Harry zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
- Huh? Mieszkam teraz z profesorem Snapem. Znaczy, gdy
nie jestem w Hogwarcie. Znaczy, kiedy nie mieszkam w dormitorium z innymi
dziećmi.
- Tak – zgodził się Syriusz cierpliwie – ale nie wolałbyś
raczej mieszać ze mną? Twoi rodzice mianowali mnie twoim ojcem chrzestnym.
Harry wyglądał na zatroskanego i spojrzał na profesora.
Snape zdołał odzyskać nad sobą panowanie, ale pod mroźnym wyrazem twarzy kipiał
z furii. Zostawił to Blackowi, a ten zrobił dokładnie to, czego miał nadzieję
uniknąć i wciągnął w to dzieciaka. Drań nie miał żadnej rozwagi albo – całkiem
prawdopodobne – w ogóle żadnych wyższych funkcji mózgu.
Harry przygryzł niespokojnie wargę. Nie chciał nikogo
urazić, poza tym myślał, że z jego ojcem chrzestnym może być równie dużo
zabawy, ale to całe gadanie o zabraniu go z dala od profesora sprawiało, że
czuł się nerwowo.
Snape zauważył, jak żuje wargę i poczuł mokre uczucie w
jelitach. Oczywiście chłopak starał się znaleźć sposób, jak mu powiedzieć, że
chce mieszkać ze swoim cholernym chrzestnym. Cóż, więc dobrze. Nie żeby
oczekiwał czegokolwiek innego.
- Cóż – powiedział Harry ostrożnie, przesuwając się
bliżej profesora Snape’a w przypadku, gdyby jego raczej gwałtowny chrzestny źle
zareagował na to, co chciał powiedzieć. – Nie miałbym nic przeciwko odwiedzaniu
cię, wiesz, jak Weasleyów.
- Ale nie chcesz mieszkać ze
mną? Zamiast Snape’a? – naciskał Syriusz.
Snape zacisnął zęby. Oczywiście
Black sprawi, że Harry przyzna się i powie to tuż przed nim. Zmusił swoje rysy,
by pozostały bez wyrazu. Nie zobaczą, jak to porzucenie będzie bolało; nie da
im tej satysfakcji. Swoją drogą, to była jego wina. Wiedział, że nie powinien
pozwolić sobie na rozwinięcie się jakichkolwiek uczuć do kogokolwiek,
szczególnie nie Gryfona. Nie nauczył się tego z bólu po związku z Lily? To się
działo, gdy traciło się swoją czujność. Był sentymentalnym idiotą, a teraz miał
zapłacić za to cenę. Oparł się o coś, gdy chłopak zaczął mówić.
Harry starał się. Naprawdę się
starał. Ale oczywiście Syriusz nie oczekiwał uprzejmych uników. Bądź Gryfonem, Harry. Pokaż im swoją odwagę!
Nawet jeśli jego chrzestny był wściekły i nigdy nie będzie chciał go więcej
zobaczyć, nie było tak źle, prawda? Profesor McGonagall pewnie pomoże mu
nauczyć się animagii, jeśli ją poprosi. A nawet jeśli nie zrobi tego dla niego, pewnie pomoże, jeśli to profesor
Snape poprosi.
Harry poczuł ukłucie, gdy
pomyślał o stracie tego połączenia z rodzicami, ale słyszał już tyle historii o
nich od Hagrida, profesor McGonagall, cioci Molly, wujka Artura i profesora
Flitwicka… Gdy tylko profesor rozpowiedział, że jego krewni nie mówili mu
niczego, ludzie zaczęli dzielić się swoimi wspomnieniami i posyłali mu zdjęcia
i… Harry westchnął radośnie. To był kolejny przykład na to, że profesor Snape o
niego dba. Upewnił się, że Harry wie, jak wiele osób się o niego troszczy. Był
już tak otoczony miłością, że strata jednej czy dwóch osób – nawet jeśli był to
jego ojciec chrzestny – zwyczajnie nie robiła większej różnicy. Więc
przygotował się i przemówił.
- Nie, proszę pana. Nie chcę z
panem mieszkać. Wolałbym zostać z profesorem Snapem.
Rozległ się dziwny, szumiący
hałas. Snape zastanowił się lekko, czy w pobliżu był ocean, ale przecież byli w
Szwajcarii, prawda?
- Och, to… ŁAP GO! – Usłyszał, jak Black krzyczy na kogoś i
spróbował się obejrzeć, ale jakaś ręka spoczywała na jego karku i mógł widzieć
jedynie podłogę.
Dopiero po chwili zdał sobie
sprawę, że siedzi na kanapie i ktoś przytrzymuje jego głowę pomiędzy jego
kolanami. Uwolnił się i dostrzegł, że znajduje się nos w nos z wyglądającym
blado Harrym.
- Wszystko w porządku,
profesorze? – zapytał zaniepokojony chłopak. – Przez chwilę wyglądał pan
naprawdę dziwnie.
- Potrzebuje tylko filiżanki
herbaty – powiedział pocieszająco Remus. – Chodź pomóc mi wezwać skrzaty
domowe.
Black opadł koło niego,
szczerząc się jak diabeł, ale Snape był w tym momencie zbyt zdezorientowany i
jedynie zamrugał w jego stronę.
- Widzisz? – powiedział
radośnie Black. – Mówiłem ci, że jesteś chujem. Dlaczego miałbym starać się o
opiekę? Harry chce zostać z tobą.
- Ale… ale… ale… - Snape czuł
się, jakby ktoś uderzył go Confundusem. Czy naprawdę słyszał, że chłopak
wybiera jego zamiast swojego chrzestnego? A Black nie szalał z furii?
- Ciii, Snape, można by
pomyśleć, że nadal jesteśmy dziećmi i się nienawidzimy – powiedział Black,
śmiejąc się nieco nieprzyjemnie. – Znaczy, naprawdę spodziewałeś się, że
zabiorę od ciebie Harry’ego po tym, co zrobiłeś dla nas obu? Uważasz mnie za aż
takiego kutasa? – Po czym dodał szybko, - Nie, nie odpowiadaj.
Ponownie nerwowo przeczesał
włosy.
- Słuchaj, wiem, że nie mam
dokładnie tak dobrych osiągnięć, jak się obawiasz, ale chodzi mi o to, co
powiedziałem w Azkabanie. Naprawdę mi przykro za te rzeczy które my – ja –
robiłem i jestem szczerze wdzięczny, że zająłeś się Harrym i wyrwałeś mnie
stamtąd… cóż, nawet gdybym był skurwysynem i ignorował wszystko, co zrobiłeś,
to wciąż nie jestem w formie, by zabrać Harry’ego. – Przez moment spojrzenie
oczu Blacka przypomniało Severusowi wrak, który widział w celi Azkabanu. –
Nadal mam wiele koszmarów i naprawdę łatwo się denerwuję, a moja pamięć jest
okropna… - Black posłał mu nagły, dziki uśmiech. – Ale Dursleyowie świetnie mi
pomagają w uporaniu się z tym, co Remus nazywa „problemy ze złością” i robię
wszystko, by się bawić i nadrobić stracony czas na różne sposoby – naprawdę to
niesamowite, co szwajcarskie dziewczyny robią z czekoladą – ale teraz nie
jestem w stanie być dla Harry’ego tatom, a on właśnie tego potrzebuje. A
ponieważ już znalazł ojca, z pewnością nie mam zamiaru robić niczego, by
zniszczyć szczęście Rogasiątka. Poza tym, gdybym był na tyle głupi, by pomyśleć
o tym, by to zrobić, James wróciłby i kopnął mnie w tyłek. A Lily byłaby tuż za
nim.
Snape naprawdę wierzył, że nic
nie mogłoby go zszokować tak mocno, jak chłopak wolący jego od Blacka, ale to,
że Black odnosił się do niego jak do ojca Harry’ego już go zszokowało.
Dostrzegł, że jego głowa znowu znajduje się między jego nogami, a Black krzyczy
do Remusa, by pospieszył się z herbatą.
- Wszystko w porządku,
profesorze? Może powinien pan wziąć ciastko – zaoferował Harry, unosząc się
niepokojem. – Chce pan, żebym poszedł po panią Pomfrey? Albo… mając tutaj w
Szwajcarii magicznych lekarzy?
Ostatecznie duma Snape’a na
nowo się umocniła. Nie miał zamiaru siedzieć jak rozemocjonowany Puchon! Zdołał
się wyprostować, ignorując migające przed nim plamy.
- Nic mi nie jest, panie
Potter, i niech pan nie myśli, że przeoczę te kremowe ciastka. Proszę
momentalnie je wyjąć.
Harry zarumienił się z poczucia
winy.
- Nie są dla mnie – zaprotestował,
wyciągając pokryte teraz puchem ciastka z kieszeni. – Zatrzymałem je dla Rona i
Hermiony.
- Hmf. – Snape upił łyk herbaty
i skrzywił się. Czy wilkołak wsypał całą miskę cukru do filiżanki?
- Cukier jest dobry na szok. –
Remus dobrze zinterpretował jego wyraz twarzy. – To przyspieszy regenerację.
Zaufaj mi.
Snape ponownie prychnął, ale
naprawdę zaczynał czuć się nieco lepiej. Wcześniejsze wydarzenia były…
nieoczekiwane.
Harry usiadł na kanapie obok
niego, nie całkiem na jego kolanach, ale zdecydowanie bliżej pozwala
stosowność. Trącił ostro chłopca, ale oczywiście ten nie był świadomy takich
subtelnych sprostowań. Snape westchnął ze zrezygnowaniem. Minie mnóstwo czasu
na lekcje jego etykiety i – jeśli mówić prawdę – właściwie lubił, gdy dzieciak
jest tak blisko.
Harry upewnił się, że usiadł
mega blisko profesora, żeby mógł obserwować mężczyznę. Nie lubił, kiedy
profesor przestawał być zabawny, ale Remus zapewnił go, że będzie z nim w
porządku i to pewnie tylko wina czegoś, co zjadł. Mimo to Harry zamierzał być jak
najbliżej niego przez resztę wizyty. Profesor musiał to zauważyć, ponieważ
trącił go przyjaźnie, kiedy Harry usiadł, jakby mówił „dzięki za to, że
jesteś”. Harry przysunął się jeszcze bliżej. Wiedział, jak okropne jest bycie
samym, kiedy jest się chorym i zdecydowanie nie chciał, żeby jego opiekun się
tak czuł.
- Jeśli czegoś pan potrzebuje,
niech mi pan tylko powie – powiedział surowo Snape’owi. – Niech pan siedzi i
odpoczywa, dobrze?
Popijając zbyt słodką herbatę,
Snape próbował zrozumieć, co się właśnie stało. Black naprawdę był… miły.
Aprobował uczucie bachora do Snape’a (choć było bezsensowne) i wydawał się dość
szczery w tym, że nie zamierza przejąć opieki nad dzieciakiem. Snape nie mógłby
być bardziej zaskoczony, gdyby skrzat domowy uderzył go w nos.
Oczywiście, Black nazwał go
„chujem”, ale dla Blacka był niemal określeniem pieszczotliwym.
Syriusz w końcu zdołał
odciągnąć kręcącego się Harry’ego i zaczął wyciągać wspomnienia z głowy i
wkładać je do myślodsiewnię, ku pełnym fascynacji obrzydzeniu chłopca. Remus
usiadł obok Snape’a i to, że nie cofnął się od bliskości wilkołaka było miarą
jego zdezorientowania.
- Wyglądasz na nieco zbitego z
tropu – powiedział Remus cichym głosem.
- Czy Black niedawno nie doznał
jakiegoś urazu głowy? – zapytał Snape poważnie.
Remus stłumił śmiech.
- Nie, ale zastanawiałem się,
czy ty nie doznałeś. Zwykle znacznie szybciej rozumujesz.
- Funkcjonowanie gryfońskich
umysłów – takich jak wasze – pozostaje dla mnie tajemnicą – odparował Snape,
posyłając mu złe spojrzenie.
Remus wyszczerzył się.
- Lepiej się przyzwyczaj. Teraz
mieszkasz z jednym. – Spojrzał na Harry’ego, który ostrożnie zaglądał do
myślodsiewni. – Ale nie rozumiem, co cię tak dezorientuje.
- Nie widzisz nic dziwnego w
Blacku – Syriuszu Blacku –
wyrażającym zgodę, by jego chrześniak, osierocony syn Jamesa Pottera, był wychowywany przez tłustego Ślizgona, który
obraża go tylko przez swoje istnienie?
Remus miał na tyle wdzięku, że się zarumienił.
- Merlinie, Severusie, ile my mamy, szesnaście? Myślałem,
że już o tym zapomniałeś.
- Ty też tak krótko pamiętasz tych, którzy cię wyzywali,
wilku?
Remus westchnął.
- Touche. To było niewybaczalne wtedy oraz teraz, ale
Syriusz naprawdę tego żałuje, wiesz? Ja także.
- Przeprosił – skomentował niechętnie Snape.
Remus usłyszał to, co Snape nieświadomie zainsynuował.
- Pozwól mi zrobić to samo. Severusie, szczerze
przepraszam za moje zachowania. Traktowaliśmy cię okropnie i nigdy nie
zostaliśmy odpowiednio ukarani. Twoje zachowanie względem Harry’ego udowadnia,
że jesteś – i byłeś – o wiele lepszym człowiekiem.
To nie pomogło zdrowiu psychicznemu Snape’a.
Przepraszający Gryfoni? Wymawiający te słowa, które jego nastoletnie ja tak
pragnęło usłyszeć? Może mimo wszystko nie musiał się martwić Voldemortem – z
pewnością zbliżała się Apokalipsa. Ile więcej potrzebował jeszcze znaków Końca
Świata?
Remus wyczuł jego zamroczenie.
- Severusie, może i mam w sobie wilka, ale Łapa zawsze
przyjaciołom okazywał oddanie niczym pies. Jego lojalność, raz dana, jest tak
silna, że mógłby być z niego Puchon, gdyby nie podjął oczywiście odważnego
czynu, by zerwać z resztą rodziny i dołączyć do Światła.
- I co to ma wspólnego z tym, że mnie nie przeklął albo
nie zabrał Harry’ego? – zapytał Snape z rozdrażnieniem.
- Co jest najważniejsze w życiu Syriusza? – zapytał
Remus, pozornie przypadkowo.
- Przypadkowy seks – rzucił szybko Snape.
Remus zadławił się, po czym roześmiał radośnie.
- Właściwie to numer dwa. Numerem jeden jest Harry –
tylko on został mu po Lily i Jamesie, ale nawet bardziej niż to, Łapa przysiągł
opiekować się Harrym, jeśli coś im się stanie.
- I świetnie się do tej pory spisał – zadrwił Snape.
- To jest właśnie sedno całej sprawy, Severusie. Gdy
tylko Syriusz zdał sobie sprawę, co się stało Harry’emu i zobaczył, co dla
niego zrobiłeś – i dla samego Syriusza – zorientował się, jak źle cię
oceniliśmy. Wyciągnąłeś go z Azkabanu, gdy dowiedziałeś się, że jest niewinny.
Nie zatrzymał cię fakt, że nienawidziłeś go – albo to, że nie mogłeś go znieść.
Zrobiłeś coś dobrego niezależnie od swoich uczuć. Oczywiście, że jest
wdzięczny. A potem zdał sobie sprawę, że gdy odkryłeś sytuację Harry’ego,
zrobiłeś dla niego to samo? Severus, ocaliłeś jedyną rzecz na świecie, o którą
Łapa naprawdę dba. Zrobiłeś to, gdy Dumbledore nie zrobiłby, kiedy Syriusz nie
mógł i… - Remus przełknął ciężko, ale zmusił się, by słowa wyszły z jego ust,
pełne poczucia winy, - kiedy ja nie zrobiłem. Byłeś jedyną osobą, która była
dla Harry’ego, mimo że niczego mu nie byłeś winny i mogłeś tylko nienawidzić
jego rodzinę. Razem z Syriuszem wiemy, jak wiele jesteśmy tobie winni i że
jesteś – pomimo bycia „tłustym ślizgońskim dupkiem” – bardzo dobrą osobą. W
rzeczywistości o wiele lepszą od nas… Może ci się to podobać lub nie,
Severusie, ale teraz tez jesteś Huncwotem. Jesteś częścią naszego Stada.
Jakie to upokarzające. Snape zamyślił się ponuro nad tym,
że było to tak samo złe jak bycie honorowym Weasleyem. Ile jeszcze upokorzenia
ma dla niego ten bachor? Chciał tylko powstrzymać Czarnego Pana przed
zamordowaniem dzieciaka, ale w takim tempie, stanie się cholernym Gryfonem
zanim Harry dostanie się na trzeci rok.
CDN…
*Kamień (ang. Stone) to jednostka masy, wynosi około 6
kg;
Ach, Syriuszu wstydziłbyś się za taki język. Czego ty uczysz Harry'ego? No cóż, czasem się wymsknie ;) Jak wam się podobał rozdział? Mam nadzieję, że się nim nacieszyliście, bo obawiam się, że kolejny będzie dopiero za jakieś dwa miesiące, gdy w końcu zakończę naukę w LO i napiszę jakoś maturę :) Ale nie bójcie się, nie zostawię tego opowiadania :) Jeśli chcecie wiedzieć w kolejnym rozdziale będzie się nieco działo. Przeczytałam go pobieżnie i będzie ciekawie, dlatego już nie umiem się doczekać wakacji i wolnego, żeby znowu zagłębić się w świat NDH :D
Snape xD Ty gamoniu xD Gryfoni i takie cwane zagrywki? Czy to czasem nie kłóci się z Twoją wizją świata? xD
OdpowiedzUsuńPiękna reakcja. Chociaż biedaczek się jeszcze zawału nabawi, gdy będzie cały czas taki zszokowany. I "dzięki za to, że jesteś"? Harry jak, JAK, ty mogłeś powiązać taki gest ze Snape'm? xD Oh, dobra, wiem, że w Twojej wizji, Severus jest mięczkiem w skorupce (i trochę jest to prawda), no ale bez przesady xD
Snape. Huncwotem. BUHAHHAHAHHAHAHHAHAHA XDDD Tylko jeszcze opanuje animagię i będzie z Syrim i Remim w pełnię księżyca na odludzie biegał z nową ksywką. Już to widzę. I nic nie mogę poradzić na to, że w moich wyobrażeniach, Snape zmienia się w nietoperza xD
Świetny rozdział. Wiem, że mówiłam to pod HP i PDP ale powtórzę też tutaj. Powodzenia na maturze :)
HAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHA!!!!! Sev huncwotem... Hihihi 😂😂
OdpowiedzUsuńW ogóle, Sev, co z tobą? Przypominasz sobie, jak to Syriusz nigdy nie stosował subtelnych, długoterminowych zagrywek, a jednocześnie uważasz, że właśnie tylko próbuje Ci wcisnąć kit?? Really?
I właśnie, Syri, powinieneś się wstydzić... albo chociaż bardziej uważać, czy w pobliżu nie ma Harry'ego -.- XP
Pozdrawiam i życzę powodzenia na maturze!!
~Daga ^.^'
P.S. Ja też w tym roku piszę maturę... Strasznie dziwnie się czuję z tym, że kończę w tym roku wcześniej, ty też, czy to tylko ja tak mam? Bo u mnie reszta się raczej cieszy...
Kurde, wcześniej go nie pokazało i myślałam, że go nie ma, dlatego napisałam drugi... -.-
UsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHA!!!!! Sev huncwotem... Hihihi 😂😂
OdpowiedzUsuńW ogóle, Sev, co z tobą? Przypominasz sobie, że Syriusz nigdy nie stosował subtelnych, długoterminowych zagrywek, a jednocześnie uważasz, że właśnie tylko próbuje Ci wcisnąć kit?? Really?
I właśnie, Syri, powinieneś się wstydzić... albo chociaż bardziej uważać, czy w pobliżu nie ma Harry'ego -.- XP
Pozdrawiam i życzę powodzenia na maturze!!
~Daga ^.^'
P.S. Ja też w tym roku piszę maturę... I czuję się dziwnie, że ten rok kończę wcześniej... Tylko ja tak mam?? Bo u mnie reszta to się raczej cieszy...
Myślałam, że Severus Weasleyem - to już był szczyt, ale proszę państwa mamy przebicie - Severus nie dość, że Weasleyem to jeszcze Huncwotem :D Nie wiem jak on się po tym pozbiera... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za rozdział i powodzenia w maju!
Sev jest naprawdę słodki :-))Dzięki za rozdział i powodzenia na maturze!3mam kciuki/i czekam na dalsze części :-)/.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Cieszę się, że przeprosili Severusa.
OdpowiedzUsuńHarry ze Snapem idealnie do siebie pasują i uważam że Snape jest najlepszym opiekunem jakiego ma Potter.
Uwielbiam twoje opowiadanie, świetnie wszystko opisujesz i idealnie odzwierciedlasz charaktery bohaterów. Cudny rodział i czekam na kolejne;)
Droga Eterno, dzięki za słowa uznania, jednak to nie jest moje opowiadanie. Ja je tylko tłumaczę ;)
UsuńW każdym razie cieszę się, że je tłumaczysz ;)
UsuńTo opowiadanie jest super!!! Właśnie skończyłam wszystkie dostępne części i jestem mega oczarowana tym tekstem. Z niecierpliwością czekam na dalsze tłumaczenia i oczywiście rozumiem że matura jest ważniejsza ;)
OdpowiedzUsuńFabuła jest super ale mam wrażenie że troche za wcześnie dla Harr'ego na nauke animagii, ale to tylko moje domysły...
,,Remus poszedł przynieść myślodsiewnię, a potowarzyszył mu w wycieczce pod domu."
OdpowiedzUsuńMyślę że znalazłam błąd. kto mu potowarzyszl. DOmyślam, sie że Harry ale najwyraźniej ci ucieło :D
Cześć, niedawno dołączyłam do grona czytelników :) kiedy można się spodziewać kolejnych części?
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny życzę :)
M.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, po prostu chce się więcej, Syriusz jednak nie chce składać pozwu o przyznanie mu opieki nad Harrym, i te słowa Harrego nie powiedział Łapo, i tak Severus bardzo pomstował, że Harry yo nie wybierze jego, a potem co mdleje... tak, tak nietoperzyku jesteś już w tym stadzie... co za rodzinka pies, wilk, rogosiątko i nietoperz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo mi się podoba i jeśli tak zachwalasz następny rozdział to nie mogę się odczekać aż go przeczytam pozdrawiam Agnieszka 😀
OdpowiedzUsuń