Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 7 sierpnia 2019

CP - Rozdział 20 - Oklumencja



Następnego ranka Remus wyciągnął Syriusza z łóżka okropnie wcześnie. To, co zaczęło się od przyjacielskiej pobudki szybko zmieniło się w „wojnę na klątwy”, zmuszając Harry’ego do szukania kryjówki, czyli wszędzie poza Kwaterami Huncwotów. Na szczęście Harry był już przebrany w mundurek, więc musiał tylko chwycić szkolną torbę, już wypełnioną wszystkim, co potrzebował na dzisiejsze zajęcia, po czym pobiec do Wielkiej Sali.
Ku jego zaskoczeniu kilku uczniów już jadło śniadanie przy stole Krukonów, choć wszyscy wyglądali na nieco zmęczonych. Przy stole prezydialnym siedzieli profesor McGonagall, Snape i Flitwick, również wyglądający na nieco wyczerpanych. Harry musiał się zastanowić, jak zeszłej nocy poszły rozmowy, ale sądząc po stanie trójki Opiekunów Domów, nie poszły gładko. Zorientował się, że rozmowa z Gryfonami była inna, ponieważ część wykładu zawierała mówienie o kimś źle traktowanym, kogo znali. To wiązało się z wzięciem tego osobiście, ponieważ nikt w Domu Gryffindora nie powiedział ani słowa o tym, jak Umbridge zachowywała się w stosunku do Harry’ego.
Siadając przy stole Gryffindoru, Harry zaczął bezmyślnie nakładać jedzenie na talerz. Był zdenerwowany przed swoją dzisiejszą pierwszą lekcją oklumencji, jak również pierwszymi zajęciami obrony z Syriuszem. Animag był dobrym nauczycielem, ale z pewnością robił wszystko na swój sposób. Praktyczne podejście Syriusza było całkowicie przeciwnym do zdania Umbridge. Syriusz był zdegustowany książką Umbridge i otwarcie oświadczył, że najprawdopodobniej będzie musiał jeszcze raz zacząć ten rok od początku, by naprawić zniszczenia. Jak jedna osoba mogła wywołać tyle zniszczeń w tak krótkim czasie?
Harry został wyrwany z myśli, gdy Ron, Hermiona, Neville i Ginny usiedli wokół niego. Wszyscy wyglądali na śpiących, co sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, co w rzeczywistości stało się zeszłego wieczora. Ta rozmowa nie powinna być, aż tak zła.
- Eee… ciężka noc? – zapytał z ciekawością Harry.
Ron spojrzał na Harry’ego i westchnął.
- Było wiele pytań – przyznał. – Zanim doszliśmy do Wieży, wszyscy już usłyszeli o krwawym piórze, ale niewielu wiedziało, co to. Miałeś rację, Harry. Właściwie nie ma sposobu dowiedzieć się o nielegalnych przedmiotach, póki się ich osobiście nie doświadczy. McGonagall opowiedziała nam o różnych typach nadużyć i jest to coś, bez czego zdecydowanie mógłbym przeżyć. Znaczy… kto jest na tyle chory, by zrobić coś takiego dziecku?
- Byłbyś zaskoczony – wymamrotał Harry, sprawiając, że wszyscy spojrzeli na niego w szoku. – Ale nie mnie! – wykrzyknął i wszyscy się odprężyli. – Chodziło mi o to, że to się zdarza, a przynajmniej w mugolskim świecie. To dlatego ludzie mówią swoim dzieciom, by nie odchodzić i rozmawiać z obcymi. Nie wszystkie drapieżniki to zwierzęta, Ron… eee, może zwyczajnie nie wyglądają jak zwierzęta.
- Chyba Moody nie żartował, kiedy mówił nam o stałej czujności – powiedziała Ginny, sprawiając, że kilka osób skinęła głową w zgodzie. – Więc… Harry, czego możemy się spodziewać od profesora Blacka?
Twarze wszystkich zmieniły się z przygnębionych do przejętych, a Harry uśmiechnął się.
- Z pewnością nie jest w ogóle podobny do Umbridge – powiedział szczerze Harry. – Prawdopodobnie będzie próbował w tym tygodniu okryć, jak wiele wszyscy wiedzą, nim rzeczywiście zacznie nauczać. Ponieważ wie o GD…
- CO!
 Harry był zaskoczony tym zbiorowym wybuchem, po czym przypomniał sobie, że zapomniał wspomnieć o tym zeszłego wieczora.
- Powiedziałem Syriuszowi i Remusowi i GD przed przesłuchaniem – powiedział, wzruszając ramionami. – Syriusz nie był wtedy nauczycielem, więc nie uważałem, że wielka rzecz, jeśli się dowie. Remus zaakceptował grupę, a Syriusz był nieco zdenerwowany, że przeciwstawialiśmy się Ministerstwu i on o tym nie wiedział.
Fred i George wyszczerzyli się.
- Mówi jak prawdziwy Huncwot – powiedział dumnie George. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że będziemy się uczyć od Huncwota… i to samego Syriusza Blacka!
Harry spojrzał na George’a z uniesioną brwią. Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. Wiedział, że Fred i George ubóstwiali Huncwotów, ale Harry’emu naprawdę nie podobał się sposób, w jaki mówił George. Jak wielu innych myślało, że Syriusz zmienił się z uciekiniera z Azkabanu w celebry tę, zamiast widzieć w nim prawdziwego Syriusza Blacka?
- Mam wam przypomnieć, że już nauczał was Remus, który też jest byłym Huncwotem? – zapytał Harry. – I nawet nie ważcie się mówić o nim w taki sposób, jeśli będzie mógł to usłyszeć. I tak jest już dość zdenerwowany.
Fred i George skinęli głową i skupili uwagę z powrotem na swoich talerzach. Harry wiedział, że wielu przymykało oko na przeszłość Remusa w Hogwarcie, ponieważ był tak rozsądny, że nie trzymał urazy w stosunku do komentarzy George’a. Zwyczajnie tak bronił opiekunów i zniekształconej opinii czarodziejskiego świata na ich temat, zwłaszcza przy tym, co stało się ostatnio.
Ron odwrócił się i spojrzał na Harry’ego poważnym wyrazem twarzy.
- Nic ci nie jest, prawda? – zapytał. – Mama i tata powiedzieli nam, żeby nic nie mówić, więc jeśli nie będziesz chciał rozmawiać, nie musisz. Chyba chcę tylko się upewnić, że… cóż…
- Nic mi nie jest? – zaproponował Harry, sprawiając, że Ron uśmiechnął się lekko. – Jestem cały i mówię poważnie. Syriusz i Remus pomogli mi przejść przez to wszystko. Sądzę, że konfrontacja z nią też pomogła. Przepraszam, że to wszystko ukrywałem, ale szczerze myślałem, że robiłem coś dobrego i nie myślałem, że jest coś, co ktoś inny mógłby zrobić. Wiedziałem tylko, że Umbridge ma za sobą całe Ministerstwo. Knot twierdzi, że nie wiedział o piórze, ale wiedział, że uznawała, że próbuję sforsować „Punkt Widzenia Ministerstwa”.
- Wciąż powinieneś był nam powiedzieć, Harry – stwierdziła łagodnie Hermiona. – Znaleźlibyśmy sposób, by ci pomóc, nawet jeśli byłoby to tylko emocjonalne wsparcie.
Ron spojrzał na prawą rękę Harry’ego, po czym zerknął na Harry’ego zdezorientowany. Nie trzeba było być mózgowcem, by wiedzieć, czego szukał.
- Eee… a co się stało z blizną? – zapytał z ciekawością. – Bill powiedział nam, że ją widział i że wyglądała boleśnie.
Harry spojrzał na nienaznaczoną skórę na wierzchu swojej prawej dłoni.
- Fawkes ją dla mnie uleczył pewnego ranka – powiedział, wzruszając ramionami. – Cieszę się z tego powodu. Nie potrzebuję ciągłego przypomnienia o tym wydarzeniu. – Spojrzał na ludzi wokół niego i zobaczył mieszaninę współczucia i zdumienia. – Poważnie, nic mi nie jest. Umbridge nie może się do mnie zbliżyć i nie musimy już siedzieć na tym, co nazywała zajęciami.
- To dobrze, ale to nie jest wymówka do tego, co się wydarzyło, Harry – powiedział poważnie Fred. – Jesteś częścią naszej rodziny, co oznacza, że naszym zadaniem jest dbać o młodsze rodzeństwo. – Spojrzał na George’a, który skinął głową, po czym kontynuował. – Wiemy, że teraz jest inaczej, skoro są tutaj twoi opiekunowie i w ogóle, ale jesteśmy tu, jeśli będziesz nas potrzebował.
-Ponieważ wiemy, że są pewne rzeczy, o których nie da się porozmawiać z dorosłymi – dodał George z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, profesorze! – powiedziała Hermiona, sprawiając, że wszyscy szybko unieśli wzrok i zobaczyli Syriusza idącego w stronę Harry’ego.
- Dzień dobry, Hermiono – powiedział Syriusz z uśmiechem, zatrzymując się za Harrym i ścisnął uspokajająco ramię nastolatka. – Przyznam, że pewnie minie trochę czasu, nim przyzwyczaję się do bycia nazywanym profesorem. I Harry, będę potrzebował potem twojej pomocy przy małej zemście na Lunatyku, ponieważ uznałeś, że mnie dziś rano opuścisz, gdy zaczął rzucać we mnie klątwy.
Harry uśmiechnął się ironicznie na to wspomnienie.
- Chyba pamiętam, że oddałeś tak wiele klątw, ile dostałeś – powiedział od niechcenia. – Jesteś zwyczajnie zmartwiony, ponieważ Remus walczył tak nieczysto, jak zwykle ty walczysz.
- Ja? – powiedział Syriusz w udawanej obrazie, sprawiając, że kilka osób w pobliżu zachichotało na ich przekomarzanie. – Miałbym walczyć nieczysto? Nigdy! Ja walczę, by wygrać. To różnica, Harry. W nieczystej walce chodzi o wykorzystywanie tanich chwytów, kiedy nie musisz. Walka, by wygrać to używanie każdej możliwości, by pokonać przeciwnika.
Harry prychnął. Czasami lepiej było zwyczajnie zaakceptować „logikę Syriusza”, bez względu na to, jak brzmiała nielogicznie.
- Tak, to było tak przejrzyste jak woda w klozecie – powiedział sarkastycznie. – Jeśli chcesz zemsty na Remusie, spoko, ale działasz sam. Cenię swoje życie i dostanie się w sam środek wojny na żarty nie jest moją bajką.
- Wojna na żarty! – zapytał z zapałem Fred. – Gdzie możemy się zapisać?
Syriusz uśmiechnął się psotnie do bliźniaków.
- Pomówimy później – powiedział, mrugając do nich i po raz kolejny ścisnął ramię Harry’ego, po czym go puścił. – Bawcie się dzisiaj dobrze i nie umiem się doczekać, aż was zobaczę dzisiaj w klasie, dzieciaki. – Wszyscy pożegnali się z ekscytacją, a Syriusz skierował się w stronę stołu nauczycielskiego.
Wkrótce nadszedł czas na zajęcia i wszyscy wyszli z Wielkiej Sali na swoje pierwsze lekcje tego dnia. Po niewiarygodnie nudnej historii magii, Harry musiał zmierzyć się z podwójnymi eliksirami z profesorem Snapem, który był zaskakująco cichy.  Prawie nie robił tak wielu komentarzy o niekompetentnych durni, jak zwykle. Na szczęście żaden kociołek nie eksplodował, co gwarantowałoby wielobarwny wybuch Snape’a.
Wróżbiarstwo znacznie się ciągnęło, podczas gdy Harry i Ron desperacko próbowali się nie śmiać, gdy profesor Trelawney przewidywała śmierć Umbridge, choć wszyscy musieli przyznać, że nigdy nie widzieli tak szczęśliwej nauczycielski wróżbiarstwa. Prawdopodobnie były to pierwsze zajęcia od dłuższego czasu, podczas których Trelawney nie przewidywała bolesnej śmierci Harry’ego, więc były to dobre zajęcia, a przynajmniej powinny być, ale to by było zwyczajnie złe.
W końcu nadszedł czas na obronę przed czarną magią. Wchodząc do klasy, Harry musiał się uśmiechnąć na widok Syriusza, siedzącego na biurku nauczyciela i przeglądającego „Magiczną Teorię Obrony” Wilberta Slinkharda. Ron pociągnął Harry’ego na miejsca na przedzie klasy, podekscytowany rozpoczęciem zajęć. Syriusz uniósł wzrok na Harry’ego i mrugnął do niego, po czym skupił uwagę z powrotem na książce. Wkrótce klasa wypełniła się i zajęcia rozpoczęły się.
- W porząsiu – powiedział Syriusz, zeskakując z biurka i zamykając książkę. – Dzień dobry! Jak już wszyscy słyszeliście, jestem waszym nowym nauczycielem obrony przed czarną magią i nazywam się Syriusz Black. Mamy całkiem sporo do nadrobienia, jeśli wszyscy macie być przygotowani do SUMów, a jeśli uczyliście się tych śmieci, to z pewnością jest to robota stworzona dla mnie. – Syriusz podszedł do kosza na śmieci i wrzucił do niego książkę. – Według wytycznych SUMów, będziecie mieli dwa egzaminy: jeden teoretyczny i jeden praktyczny. W poniedziałki będziemy pracować nad teorią stojącą za zaklęciami, a we wtorki nad samymi zaklęciami w postaci pojedynków z manekinami i między wami samymi.
W klasie rozległy się podekscytowane szepty, uciszone przez cierpliwe spojrzenie Syriusza.
- Co do dzisiejszych zajęć, obawiam się, że nie będą zbyt ekscytujące – kontynuował Syriusz, stając przed swoim biurkiem. – Proszę, by wszyscy wyjęli pergaminy, atrament i pióro. Przez następne dwadzieścia minut będziecie opisywać wasze doświadczenie w zakresie obrony i chcę, żebyście byli całkowicie szczerzy. – Syriusz spojrzał na Rona i Hermionę, którzy wyglądali na lekko zmieszanych. – Muszę wiedzieć, co wy wiecie, żebym mógł was odpowiednio przygotować. Bezsensowne uczyć was zaawansowanych zaklęć, jeśli nawet nie chwytacie podstaw.
Wszyscy wykonali polecenie. Harry już miał za nimi podążyć, kiedy Syriusz podszedł do jego boku.
- Ty nie musisz tego robić, Rogasiątko – wyszeptał Syriusz do uch Harry’ego. – Zamiast tego napisz, kto jest w tej waszej grupie i co przerobiliście, w porządku?
Harry skinął głową i zaczął tworzyć listę. Już wiedział, co Syriusz planuje. Ponieważ nie wszyscy należeli do GD, więc będzie szeroki zakres poziomów. Gdy czas się skończył, wszyscy oddali pergaminy i Syriusz szybko przejrzał je, po czym posortował w dwie kupki. Potem wziął większą i przekartkował ją palcem, po czym skupił całkowitą uwagę na uczniów.
- No to zaczynamy…
^^^
Tego wieczora na kolacji ci, którzy wysiedzieli na zajęciach z Syriuszem nie mogli przestać mówić o nowym nauczycielu. Pierwszy raz uczniowie wydawali się podekscytowani otrzymaniem pracy domowej, co zwyczajnie wydawało się złe, ale po Umbridge i jej lekcjach, uczniowie cieszyli się, że mogli się w rzeczywistości czegoś nauczyć. Piąty rocznik miał na wtorek esej o klątwach, zaklęciach i urokach używanych podczas pojedynków, co miało im pomóc z wtorkowymi praktycznymi zajęciami, o czym każdy piąto roczny Gryfon mówił z ekscytacją.
Harry zjadł szybko, słuchając rozmów wokół niego. Miał nieco poniżej godziny, nim zacznie się jego pierwsza lekcja oklumencji i powiedzenie, że był zdenerwowany było niedopowiedzeniem. Przeczytał niemal połowę pierwszej książki, ale wciąż nie miał jasnego pojęcia, jak właściwie organizować myśli i tworzyć fortecę, by chronić umysł przed Voldemortem. Zgodnie z rzeczywistością, Harry potrzebował więcej czasu, ale profesor Snape nie był osobą, która dawała przysługi, zwłaszcza że Mistrz Eliksirów już wykorzystywał swój własny czas, by pomóc komuś, kogo nawet nie lubił.
Wpół do szóstej Harry zakończył jedzenie i pożegnał się z Ronem i Hermioną, po czym ruszył do gabinetu Syriusza. Póki wiedzieli, że spędza czas ze swoimi opiekunami, Ron i Hermiona nie będą zbyt podekscytowani, żeby o tym słuchać. Harry nie przegapił zawiedzionych spojrzeń na twarzach Rona i Hermiony. Wciąż mieli nadzieję usłyszeć, co się stało na przesłuchaniu, tak jak wszyscy inni.
Posiadanie Syriusza i Remusa w Hogwarcie będzie wymagało nieco przystosowania się. Pierwszym instynktem Harry’ego było pobiegnięcie do Syriusza i Remusa, kiedy potrzebował z kimś porozmawiać, nie do Rona i Hermiony. Po tym wszystkim, co się działo, Harry zwyczajnie czuł się bardziej komfortowo, zwracając się do opiekunów, niż do przyjaciół. Wiedział, że wiele wspólnego ma z tym fakt, że Syriusz i Remus wiedzieli o wszystkim, w przeciwieństwie do Rona i Hermiony. Harry wiedział, że musi znaleźć sposób, jak powiedzieć im o wybuchach, ale tak samo nie mógł powiedzieć im o lekcjach oklumencji. Profesor Snape wyraził się jasno, że ma to pozostać tajemnicą.
Docierając do biura Syriusza, Harry odetchnął, po czym zastukał w drzwi, odskakując, gdy drzwi sekundę później otworzyły się, ukazując uśmiechniętą twarz Syriusza. Harry próbował odpowiedzieć uśmiechem, ale wiedział, że nie był on szczery. Syriusz musiał zauważyć zdenerwowanie Harry’ego, ponieważ jednym ruchem ramienia zagarnął chłopaka do biura i owinął rękę wokół niego. Dekoracja pokoju zdecydowanie się zmieniła. Wcześniej nie było tam nic poza kotami. Zamiast nich były szafki z książkami, a nad kominkiem był obraz, który Harry dał Syriuszowi i Remusowi na Święta. Z pewnością wyglądało to lepiej niż wcześniej.
Harry usiadł przed biurkiem Syriusza, rzucając jednocześnie torbę na podłogę.
- I jak pana pierwszy dzień, profesorze? – zapytał z ciekawością.
Syriusz skrzywił się, po czym poczochrał włosy Harry’ego.
- Proszę, nie nazywaj mnie tak więcej, niż musisz – błagał. – Samo usłyszenie „profesorze Black” powoduje u mnie wzdrygnięcie. Lunatyka bardzo to bawi. Wciąż staram się wymyślić adekwatny żart, żeby odpłacić mu się za dzisiejszy poranek.
Dźwięk otwieranych szybko drzwi zaskoczył Harry’ego i Syriusza, sprawiając, że chwycili za różdżki, odwracając się do drzwi. Odprężyli się sekundę później, kiedy Remus wbiegł do środka z kawałkiem pergaminu w ręce i uśmiechem na twarzy.
- Dumbledore właśnie otrzymał wiadomość w sprawie Umbridge! – powiedział radośnie Remus. – Św. Mungo oświadczyło, że jest mentalnie zdrowa. Właśnie została skazana na dwa lata za rzucenie zaklęcie niewybaczalnego i kolejne dwa za to, jak cię traktowała, Harry. Pani Bones oświadczyła również, że zostanie przeprowadzone śledztwo w sprawie roli Knota w tym wszystkim. Wygraliśmy!
Harry popatrzył na Remusa zdezorientowany, odkładając różdżkę do kabury.
- Więc właśnie udowodnili, że Umbridge nie jest szalona, żeby mogli zamknąć ją w miejscu, które uczyni z niej szaleńca – wywnioskował, po czym potrząsnął głową, kiedy Syriusz i Remus skinęli głowami. – To popaprane. Azkaban może jej zrobić cokolwiek, nie obchodzi mnie to, ale to dla mnie całkowicie bez sensu.
Syriusz zachichotał, pociągając Harry’ego do uścisku.
- Może to nie ma sensu, ale właśnie na to zasługiwała – powiedział szczerze. – Cóż, legalnie to jest coś, na co zasługiwała. Chciałbym tylko dostać pięć minut…
- Syriuszu – ostrzegł Remus. – Nie dawaj Harry’emu pomysłów.
Wybuch zielonych płomieni szybko zakończył rozmowę, a zaraz potem profesor Snape wyszedł z kominka. Zerknął na scenę przed sobą i uśmiechnął się szyderczo, ale pozostał cicho, zakładając ramiona na piersi. Cicha wiadomość wyraźnie świadczyła, że profesor Snape miał teraz prawo przemawiać i czas na spotkanie rodzinne będzie później.
- Dobry wieczór, Severusie – powiedział Remus, kiwając głową, po czym spojrzał na Harry’ego i Syriusza. – Zobaczymy się później. Nie sprawiaj problemów, Syriuszu.
- Dlaczego wszyscy zakładają, że będę sprawiał problemy? – zapytał Syriusz z irytacją. Cisza. Remus i Harry tylko spojrzeli na niego, podczas gdy oczy profesora Snape’a zwęziły się. – Dobra! – powiedział Syriusz, podchodząc do biurka i siadając – wyglądał jak nadąsane dziecko.
Remus potrząsnął głową i pożegnał się, po czym wyszedł z pokoju. Biorąc nerwowy oddech, Harry odwrócił się do profesora Snape’a, który wciąż piorunował Syriusza wzrokiem. To może być problem. Syriusz i profesor Snape trzymali do siebie wielką urazę. Harry miał tylko nadzieję, że nie będą wciąż patrzeć na siebie tak, jakby mieli się wzajemnie przekląć na śmierć. To budziło wielką grozę.
- Jedno słowo, Black, a będziesz zmuszony wyjść – ostrzegł profesor Snape. – Nie zapominaj, że jestem tu, by pomóc uratować kruchy umysł twojego cennego chrześniaka.
Syriusz odetchnął ostro, oddając wściekłe spojrzenie Snape’owi.
- Daj mi tylko powód, Snape – warknął. – Nie mam problemu z wykonaniem swojej zemsty na Umbridge na tobie.
Ramiona Harry’ego opadły, gdy sięgnął do torby i wyciągnął książkę o oklumencji. To z pewnością nie był początek, na jaki miał nadzieję.
- Proszę pana – powiedział Harry, zwracając się do profesora Snape’a. – Rozumiem, że zorganizowanie myśli pomaga w zwiększeniu obrony, ale póki co nie zrozumiałem, jak coś tak prostego może stworzyć barierę przed mentalnymi atakami. Spędziłem miesiące na kontrolowaniu własnych emocji, a jednak Voldemort wciąż dostał się do mojej głowy.
Profesor Snape skupił uwagę na Harrym.
- Pierwsza zasada, Potter – wypluł. – Nie będziesz wymawiał imienia Czarnego Pana. – Harry tylko zamrugał, nie będąc w stanie wymyślić, co powiedzieć. Nie tego spodziewał się po szpiegu Zakonu. – Masz rację. Właściwe tworzenie „barier” wokół umysłu, jak to nazwałeś, nie jest tak proste, jak obrazuje to książka. Musisz zamknąć uczucia i wspomnienia, żeby ci, którzy potrafią legilimencję, jak Czarny Pan, nie mogli wykryć kłamstwa lub nawet naruszyć czyjegoś umysłu. Wiesz, co to jest legilimencję, prawda?
Harry skinął głową, odkładając książkę. Przeczytał, że legilimencję jest używana, by penetrować umysł, lokalizować wspomnienia i uczucia, czy nawet wszczepiać fałszywe wrażenia, tak jak Voldemort mu robił. Czytał też, że przy legilimencji jest niezbędny kontakt oko w oko, ale połączenie z blizną Harry’ego sprawiło, że Harry był specjalnym przypadkiem. Dokładnie jak z wszystkim innym.
Profesor Snape przyciągnął krzesło.
- Usiądź, Potter – nakazał i poczekał, aż Harry wykona polecenie. – A teraz musisz oczyścić umysł z wszystkich myśli i emocji. – Harry zaczął zamykać oczy. – Trzymaj oczy otwarte, Potter. Skoncentruj się na oczyszczaniu umysłu.
Harry patrzył na profesora Snape’a, pozwalając, by jego umysł stał się pustką. Odepchnął zmartwienia i strach na bok, bo teraz mu nie pomogą. Przez chwilę czuł się tak, jakby nic się nie zmieniło, gdy patrzył w czarne oczy Snape’a, nie myśląc o niczym. Uspokajające techniki zaczęły pracować w jego umyśle. Skoncentruj się na dwóch prostych rzeczach: oddychaniu i biciu twojego serca. Harry czuł, jak jego ciało odpręża się, jednak nie przestawał patrzeć. Nie zauważył, jak profesor Snape wyciągnął różdżkę. Wdech, wydech.
- Legilimens! – powiedział cicho profesor Snape.
Biała mgła szybko zblokowała widok Harry’ego i poczuł, jak coś pociąga go w jednym kierunku, ale nie mógł zdefiniować, w którym. Harry walczył, by skoncentrować się tylko na oddychaniu, aż mdła rozproszyła się i znalazł się w swoim pokoju na Privet Drive.
- Ty niewdzięczny dziwaku! – krzyknął wuj Vernon, gdy Harry wylądował na podłodze i spojrzał na swojego wuja. – Jak śmiesz dawać swoim dziwacznym przyjaciołom nasz numer! Nauczę cię szacunku, mały żałosny bachorze, nawet jeśli będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobię!
Nie… Nie… NIE! Nie chciał, by ktokolwiek o tym wiedział! Wystarczająco złe było to, że wszyscy wiedzieli, że coś się wydarzyło. Nie musieli znać szczegółów. Harry zmusił się, by odwrócić głowę i wzrok, natychmiast blokując połączenie. Jego oddech był nieco ciężki, gdy przytrzymał się krzesła, by z niego nie spaść. Poczuł dłoń na plecach, gdy druga odchyliła jego głowę, by ponownie napotkał oczy profesora Snape’a.
- Na początek to było całkiem imponujące, Potter – powiedział chłodno profesor Snape. – Zdołałeś uchylać się zaklęciu przez niemal pięć minut, ale ostatecznie poległeś. Czarny Pan nie zawaha się chwycić za najboleśniejsze wspomnienia, by cię osłabić. – Profesor Snape odsunął się o krok i zerknął na Pottera podejrzliwie. – Potter, czy ktokolwiek kiedykolwiek rozmawiał z tobą o barwnym słownictwie, którego używał twój wuj?
Harry ponownie odwrócił wzrok i zerknął na Syriusza, który klęczał obok niego z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Remus nieco uporczywie zapewniał Harry’ego, że Vernon Dursley źle robił, nazywając go „dziwadłem” i „ciężarem”. Harry wiedział, że jego wuj źle robił, wyładowując na nim złość. Wiedział, że jego krewni nie powinni traktować go jak śmiecia. O czym jeszcze mieli mówić?
Profesor Snape westchnął z frustracją, pocierając oczy.
- Cóż, nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony – wymamrotał. – Wy, Gryfoni, zwykle nie zauważacie oczywistego. Potter, czy kiedykolwiek się zastanawiałeś, skąd Umbridge wiedziała, co powiedzieć, by wyciągnąć z powrotem wątpliwości wpajane do twojego umysłu, gdy żyłeś ze swoimi krewnymi? Wyraźnie z nim rozmawiała. Jej przemoc słowna była tylko kontynuacją tego, co robił ci twój wuj. To z pewnością wyjaśnia, dlaczego nigdy nic nikomu nie powiedziałeś?
Syriusz westchnął, wstając i ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego.
- Porozmawiamy o tym później – powiedział cicho, po czym spiorunował Snape’a wzrokiem. – Musiałeś wykorzystać najbardziej traumatycznego wspomnienia, jakie tylko mogłeś znaleźć!
Profesor Snape zerknął na Syriusza, poczym skierował spojrzenie z powrotem na Harry’ego.
- Jeszcze raz, Potter – powiedział chłodno. – Black, cofnij się. – Syriusz rzucił mu wściekłe spojrzenie, po czym odszedł do swojego biurka i usiadł. – Jeszcze raz, Potter.
Harry desperacko próbował odepchnąć od siebie wspomnienie wuja i zmusić się do skoncentrowania na oddychaniu i tylko oddychaniu. Wdech i wydech. To przeszłość, a przeszłość już go nie mogła zranić. Wdech, wydech. Vernon Dursley był w więzieniu. Wdech, wydech. Harry poczuł, jak jego ciało się odprężyło, gdy patrzył prosto przed siebie, ale w rzeczywistości nic nie widząc. W tym roku był przyzwyczajony do wycofywania się do własnego umysłu. To był jedyny sposób, by przetrwać szlabany z Umbridge bez okazywania czegokolwiek.
- Legilimens! – powiedział ponownie profesor Snape.
Kolejny raz w jego umyśle pojawiła się mgła i Harry zaczął się czuć, że jest pociągany w kilku kierunkach jednocześnie. Starał się uwolnić od niewidzialnych rąk, ale nie wypuszczały go. Próbował się wyrwać, ale niewidzialne dłonie zacisnęły uścisk, nie przestając go ciągnąć. Harry zaczął panikować, krzycząc z frustracji i wyrywając się. Mgła zaczęła się rozrzedzać, a głos wypełnił jego głowę.
- Nie Harry, nie Harry, proszę, tylko nie Harry!
- Odsuń się, głupia… odsuń się na bok, już…
Zielone światło błysnęło przed nim, a potem scena się zmieniła. Harry zmusił się do stania prosto przed Quirrellem, mając zablokowaną drogę ucieczki przez płomienie… był w Komnacie, gdy  nastoletni Tom Riddle ujawnił się jako rzeczywisty Voldemort… był przywiązany do nagrobka, gdy pojawił się Voldemort… pojedynkował się z Voldemortem, gdy uderzył w niego trzeci wybuch, powodując niewyobrażalny ból…
PRZESTAŃ! PRZESTAŃ!
Nagle Harry znalazł się z powrotem w biurze Syriusza z różdżką w dłoni, a profesor Snape klęczał przed nim, krzywiąc się z bólu. Harry natychmiast zbladł, upuszczając różdżkę i spadając z krzesła, po czym szybko wycofał się, aż uderzył w ścianę. Co on zrobił? Nawet nie pamiętał, żeby wyciągał różdżkę. Harry patrzył przed siebie szeroko otwartymi oczami, a Syriusz ukląkł przed nim, blokując nastolatkowi widok profesora Snape’a.
- Harry, uspokój się – powiedział łagodnie Syriusz. – Wszystko w porządku. Tylko się broniłeś. Snape o tym wie. Nie zrobiłeś nic złego. – Przesunął jego głowę, żeby napotkać spojrzenie Harry’ego. – Nic się nie stało, w porządku, dzieciaku? Chciałeś się go pozbyć z głowy, więc go do tego zmusiłeś.
- Jednakże użycie potężnego zaklęcia żądlącego nie było zbyt atrakcyjną metodą – warknął profesor Snape, wstając. – Tym razem walczyłeś mocniej, Potter, jednak pozwoliłeś mi zobaczyć zbyt wiele, nim mnie wypchnąłeś. Musisz walczyć na każdym kroku. Jeszcze raz.
- Daj mu chwilę, Snape! – warknął Syriusz, pomagając Harry’emu podnieść się, po czym odwrócił się do podchodzącego Mistrza Eliksirów, gotów się z nim pojedynkować, jeśli będzie musiał. – Chciałbym zobaczyć, jak można funkcjonować z tobą, kręcącym się po głowie!
- Jak ktokolwiek ma się czegoś nauczyć, jeśli traktuje się go jak bezbronne niemowlę – odparował Snape. – Cieszysz się graniem „kwoki”, Black? Muszę powiedzieć, że ta rola całkiem do ciebie pasuje.
- Wystarczy! – krzyknął Harry, wyswobadzając się z uścisku Syriusza i przesunął się, by stanąć między dwoma dorosłymi czarodziejami. Wiedział, że to bezsensu, jeśli Syriusz i profesor Snape zaczną teraz rzucać na siebie klątwy. – Po prostu to skończmy, nim się pozabijacie.
Snape skrzywił się i skierował różdżkę w Harry’ego.
- Dobrze – wypluł. – Przygotuj się. Raz… dwa… trzy… Legilimens!
Harry ledwie miał czas zacząć odpychać od siebie emocje, nim uderzyło w niego zaklęcie. Po raz kolejny wszystko znalazło się za mgłą i poczuł, że jest pociągany w różnych kierunkach przez niewidzialne dłonie. Natychmiast zaczął walczyć, by się uwolnić od mocnego uchwytu i spróbował utworzyć ścianę, by zablokować te ciągnące dłonie, nękające go, by dał im coś, czego nie chciał dać. Nie mógł sobie na to pozwolić.
Ciemność zaczęła wkradać się w kąty jego pola widzenia, a odległe głosy odbiły się echem w jego uszach. Nie mógł zrozumieć, co mówiły i nawet nie chciał. Ta chęć tylko dałaby profesorowi Snape’owi dostęp do jego wspomnień. Harry walczył, by zatrzymać mgłę. Walczył, by się wyswobodzić. Jego oddech zaczął przyspieszać, a pot spłynął po bokach jego twarzy. Czuł, jak słabnie, gdy ciemność zwiększała się, wirując wokół niego… pochłaniając go.
Harry miał pięć lat, skulony w swojej komórce pod schodami, desperacko próbując ukryć się przed Dudleyem i jego gangiem… miał niemal trzynaście lat, gdy pod numerem czwartym pierwszy raz spotkał Midnighta… miał czternaście lat i ukrył się w Sowiarni, po tym, jak ogłoszono go czwartym reprezentantem… miał piętnaście lat i bandażował dłoń w jednej z łazienek po swoim szlabanie z Umbridge…
Nie! Przestań! Przestań!
Wspomnienia szybko rozpłynęły się w ciemności, a Harry zdał sobie sprawę, że jego oczy są zamknięte i drży niekontrolowanie, podczas gdy Syriusz trzymał go w ciasnym uścisku. Otwierając oczy, dostrzegł, że profesor Snape odkłada różdżkę. Ignorując goszczące w nim wyczerpanie, Harry wyswobodził się i poruszył się, by ponownie wstać, gotów znów zmierzyć się z profesorem Snapem. Syriusz szybko pomógł mu wstać, po czym zaprowadził go do najbliższego krzesła.
- Uważam, że dzisiaj tylko na tyle cię stać, Potter – powiedział profesor Snape swoim zwykłym przeciągającym samogłoski tonem. – Wciąż pozwalasz mi zobaczyć o wiele za dużo, gdy dostaję się do twoich wspomnień. Jak na twoją pierwszą lekcję, nie było tak fatalnie, jak mogło być. To obiecujące, ale musisz kontynuować pracę nad sobą. Musisz ćwiczyć oczyszczanie umysłu z emocji każdego wieczora przed snem, rozumiesz, Potter? Każdego wieczora.
- Tak jest – powiedział ze zmęczeniem Harry.
- Ponownie spotkamy się w środę, by kontynuować lekcje – powiedział stanowczo profesor Snape.
- Nie mogę, proszę pana – powiedział nerwowo Harry. – W środowe wieczory mam spotkania Rady. Skoro na następne GD mają przyjść nauczyciele, musimy…
- Tak, słyszałem o waszej małej grupie – powiedział niecierpliwie profesor Snape. – Więc w czwartek, o tej samej godzinie. Spodziewam się zobaczyć postępy, Potter.
Harry skinął głową i obserwował, jak profesor Snape podchodzi do kominka, chwyta pełną garść proszku z pobliskiej wazy, wrzuca go w ogień, po czym wchodzi w niego i znika. Zerkając na Syriusza, Harry wiedział, że jego ojciec chrzestny chce coś powiedzieć, ale problem był taki, że Harry był zwyczajnie zbyt zmęczony, by w tym momencie mierzyć się z przeszłością. Miał zbyt wiele pilniejszych spraw, niż zrozumienie, że nazywanie „dziwakiem” przez jego krewnych było przemocą słowną. W tym momencie ważniejsze było trzymanie Voldemorta z dala od swojej głowy, zajęcia, praca domowa, Quidditch i GD.
Po zapewnieniu Syriusza, że porozmawiają o sprawach przeszłości, gdy nie będzie miał tyle zaległości, Harry pobiegł do wieży Gryffindoru, by zacząć zadania domowe. Wciąż było wcześnie, więc niestety, pokój wspólny był pełen ludzi. Harry zdołał uniknąć pytań, nalegając, że ma zadania do dokończenia. Ron i Hermiona skoczyli, by mu pomóc i Harry w mig nadrobił to, co musiał, po czym poszedł spać.
Wróciwszy do swojego dormitorium, Harry skupił się na oczyszczaniu umysłu, przebierając się w piżamę i skulił się na łóżku. Już czuł, jak zabiera go sen, gdy wypełniła go obezwładniająca fala nieopisanej radości. Harry szybko zwalczył to uczucie, desperacko próbując je odepchnąć i w końcu mu się to udało, ale radość wkrótce została zastąpiona przez jego własny strach. To, że Voldemort czuł się szczęśliwy nigdy nie było dobrym znakiem.


2 komentarze:

  1. Dobry rozdział. Harry radzi sobie z oklumencją. Snape uczy bez prześladowania. Syriusz ...uczy?;-) Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Syriusz dobrze sobie radzi jako nauczyciel, w końcu mają kogos bardzo dobrego na tym stanowisku... nie było fatalnie tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń