Dla
niewyćwiczonych oczu Harry’ego Magiczny Oddział Ratunkowy wyglądał jak
zorganizowany chaos. Widział Uzdrowicieli w białych szatach i innych
pracowników kliniki, noszących jasnoniebieskie szaty z insygniami srebrnej łzy
w niebieskich płomieniach, którzy krzątali się w tę i z powrotem wydając
rozkazy. Dumbledore stanął tuż obok noszy Syriusza, jedną dłoń kładąc na
animagu, który jęczał cicho nawet w stanie nieprzytomności.
Wszystkie
nerwy Harry’ego były odrętwiałe i czuł, jakby ledwie mógł myśleć jasno.
Wepchnął dłoń w kieszeń, poczuł chłodny okrągły kształt prawdziwej przepowiedni
i zmarł. Prawdziwa przepowiednia. Muszę
powiedzieć Severusowi. Ale nie teraz. To może poczekać. Najpierw upewnijmy się,
że z Syriuszem wszystko w porządku. Potem przypomniał sobie coś innego i
postukał Severusa w ramię.
-
Co jest? – Mistrz Eliksirów odwrócił się do swojego podopiecznego.
-
Syriusz… wciąż jest poszukiwany przez Ministerstwo. Jak mają go leczyć, jeśli…
-
Dyrektor się tym zajmie. Patrz. – Severus odwrócił jego podbródek w stronę
noszy.
Harry
uniósł wzrok w momencie, gdy Dumbledore machnął różdżką nad Syriuszem, a
Syriusz zaczął wyglądać młodziej z jasno brązowymi włosami.
Podeszła
do nich uzdrowicielka o młodzieńczej twarzy i zapytała, co się dzieje.
-
To John Doe – skłamał gładko Dumbledore. – Pojedynkował się ze śmierciożercami
i został uderzony klątwą. Chciałbym, żeby został przebadany przez najlepszych
Specjalistów ds. Ran Magicznych.
Choć
ton starca był uprzejmy, był również stanowczy i jasne było, że nie zaakceptuje
niczego mniej.
-
Rozumiem. – Oczy uzdrowicielki rozszerzyły się i powiedziała: – Powiem
uzdrowicielowi Sandrilas, żeby natychmiast był dostępny, proszę pana. – Rzuciła
szybkie zaklęcie diagnostyczne na Syriusza, notując parametry życiowe i
spisując je na podkładce. – Proszę za mną. Jest pan członkiem rodziny?
-
Tak. Jestem jego ojcem chrzestnym – wtrącił spokojnie Albus. Podążył za
stażystką korytarzem, a tuż za nim unosiły się noszę.
Severus
i Harry walczyli ze sobą, by się nie gapić. Wiedzieli, że dyrektor był czasem
przebiegły, ale nigdy nie widzieli, by kłamał z kamienną twarzą innej osobie.
-
Ojcem chrzestnym Blacka? – syknął Severus. – Merlinie dopomóż nam wszystkim,
gdyby to była prawda!
Harry
zerknął na swojego mentora i wyszeptał:
-
Co gdyby to była prawda? Znaczy… mogłaby być, prawda?
-
Lepiej żeby nie, Potter. – Severus zmarszczył brwi. – Chodź.
-
Myślisz, że uda im się złamać klątwę? – zapytał Harry, a jego zielone oczy
zabłysły niepokojem.
-
To specjalność uzdrowicieli, Harry. Jeśli rzeczywiście zarobił sobie na swoją
reputację, powinien być w stanie złamać klątwę nałożoną na Blacku. – Poten
widząc, że Harry jest bliski panikowania albo miał mieć poczucie sumienia,
poklepał nastolatka po ramieniu.
Harry
przygryzł wargę. Nagle chciał, żeby to on leżał na tych noszach zamiast
Syriusza. Nie znosił, gdy ktoś mu bliski był ranny, przez to czuł się bezradny,
zaniepokojony i czuł okropne poczucie winy, ponieważ Syriusz przyjął zaklęcie
przeznaczone dla niego. I teraz to się stało. To on powinien tam leżeć. Powinien
był trzymać się z dala od bitwy, jak nakazał mu Severus. Zamiast tego ponownie
zachował się jak impulsywny idiota, a to kosztowało Syriusza zdrowie
psychiczne. Pochylił głowę i zaczął się modlić, by Specjalista mógł uzdrowić
Syriusza. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli
on… umrze. Przełknął ciężko. Albo
będzie miał uszkodzony mózg.
Potrząsnął
sobą mentalnie i spróbował pomyśleć o czymś innym… czymś pozytywnym…
-
Uch, Severusie… co oznacza symbol na szatach uzdrowicieli? Łza otoczona
niebieskimi płomieniami?
-
Symbolem uzdrowicieli jest łza feniksa otoczona magicznym ogniem uzdrawiającym
– wyjaśnił Severus. – Łza feniksa jest uważana za jeden z ostatecznych źródeł
uzdrawiania, lecząc nawet najbardziej złośliwe trucizny, jak również
uzdrawiając rany.
-
Czy łza feniksa mogłaby uleczyć Syriusza?
-
Nie. Nie mogą leczyć klątw. Klątwy mogą być zdjęte, nie zneutralizowane –
powiedział Severus, mając trochę taki ton jak na lekcjach.
-
Och. – Harry próbował nie brzmieć na zdruzgotanego. Ale był przerażony i nagle
chciał tylko uczepić się Severusa. Ale w następnej chwili skrytykował się za
zachowywanie się jak dziecko – zabił cholernego Czarnego Pana w jego
animagicznej formie, a rozpadał się z powodu klątwy, która nawet nie zabiła
jego ojca chrzestnego. Weź się w garść,
Potter. Rozpracujemy to. Cokolwiek ta suka na niego rzuciła, nie jest to
nieuleczalne. Mam taką nadzieję.
Wziął
głęboki oddech i wypuścił go powoli. Potem powoli przekręcił klamkę do pokoju
zabiegowego, gdzie Dumbledore i stażystka zabrali Syriusza.
Po
raz kolejny poczuł dłoń na ramieniu i pochylił się lekko w kierunku swojego
mentora. Severus nic nie powiedział, ale pozwolił Harry’emu przytulić się do
jego boku i na moment dał chłopcu niezbędną odwagę, by wejść do pokoju.
W
tym momencie, Harry nigdy nie był tak wdzięczny Severusowi, że z nim był,
ponieważ tylko fakt, że Snape był w pobliżu, dawał mu ukojenie. Nie był sam. I
to robiło wielką różnicę.
Harry
wszedł szybko do pokoju.
Syriusz
leżał na wielkim łóżku z niebieskim prześcieradłem i nieco ciemniejszym
niebieskim kocem. Błękit wydawał się być tu preferowanym kolorem, pomyślał
głupio. Były auror wydawał się spać głęboko, jego pierś unosiła się i opadała
równomiernie. Harry zaczął mieć nadzieję, że klątwa mogła się w jakiś sposób
zakończyć. Ale jego nadzieja była krótkotrwała. Syriusz zaczął rzucać się i
jęczeć, przerzucając głowę z boku na bok, a jego usta pokryły się pianą.
Wysoki
uzdrowiciel w białej szacie z niebieską obwódką, będący około czterdziestki,
szybko odwrócił się i wyciągnął rękę nad jęczącym mężczyzną, po czym
powiedział:
-
Dormius immobulus. – Błyszczące, błękitne światło wyszło z jego dłoni i osiadło
na Syriuszu.
Animag
natychmiastowo przestał się rzucać i znieruchomiał, zapadając w sen.
-
Na moment zakląłem go, by spał – wyjaśnił uzdrowiciel Sandrilas Dumbledore’owi.
– Ale obawiam się, że biorąc pod uwagę naturę klątwy, nie utrzyma go to na
długo. – Uzdrowiciel miał blond włosy w kolorze piasku i wąską twarz o dużych
zielonych oczach. Spojrzał na Snape’a i Harry’ego, stojących w drzwiach. –
Przepraszam, ale kim panowie są? Tylko krewni mogą przebywać na tym piętrze w
sali zabiegowej.
-
Jestem jego chrześniakiem – powiedział szybko Harry, zastanawiając się, czy można
to uznać za relację w czarodziejskiej społeczności.
Najwyraźniej
tak, bo Sandrilas odprężył się.
-
Rozumiem. A pan?
-
Jestem opiekunem tego młodego człowieka – odpowiedział spokojnie Severus. –
Nigdzie nie chodzi beze mnie.
Harry
otworzył usta, by zaprotestować. Wielki
Merlinie, Sev, sprawiasz, że wyglądam jak pięciolatek i muszę być trzymany za
rączkę! Ale nic nie powiedział na ostry, ostrzegający wzrok Snape’a.
-
Dobrze. Proszę, zamknijcie drzwi – nakazał Sandrilas. Kiedy Severus wykonał
polecenie, kontynuował: – Jak mówiłem, klątwa jest bardzo potężna. Muszę
powiedzieć, że to nie jest standardowe zaklęcie Confundus czy klątwa
osłupienia. Wszystkie te mógłbym łatwo usunąć. Ta, jednak, jest wyjątkowa.
-
Jak to, uzdrowicielu? – zapytał dyrektor.
-
Wpływa nie tylko na przebudzony umysł, ale też podczas nieprzytomności. I
oddziałuje również na umysł jego animagicznej formy – psa, jak pan powiedział?
Powoduje zdezorientowanie, agresję, strach i szaleństwo. Nie może rozróżnić
między umysłem psa, a człowieka i dlatego jest uwięziony gdzieś pomiędzy.
-
Ale może go pan uleczyć, prawda? – zapytał Harry, a jego głos wydobył się
wysoki i cienki, pomimo jego najlepszych starań.
Uzdrowiciel
Sandrilas zmarszczył lekko brwi.
-
W tym momencie, będę z tobą szczery, młody człowieku i powiem, że nie wiem.
Przeprowadzę kilka kolejnych testów i rzucę zaklęcia odwracające, ale ponieważ
nigdy wcześniej nie spotkałem się z tą klątwą, nie mogę powiedzieć, jak będę
skuteczny. Czego się obawiam to, że im dłużej pan Doe pozostaje pod wpływem
klątwy, tym większe szanse, że jego umysł będzie… nieodwracalnie uszkodzony.
-
Znaczy… będzie szalony… na zawsze? – wyszeptał porażony Harry.
-
Jest taka możliwość. Oczywiście zrobię co w mojej mocy, żeby to się nie stało,
ale biorąc pod uwagę siłę klątwy… przykro mi. Chciałbym mieć dla panów więcej
pozytywnych wieści. Ale będą panowie musieli zwyczajnie poczekać.
-
Jak długo? – zapytał wtedy Albus.
-
Postaram się przez kolejną godzinę nad nim popracować, a w międzyczasie
poszukam na tyle, na ile będę mógł. Gdyby tylko nie był animagiem. Ta
komplikacja utrudni jego leczenie. Pewnie będę musiał skonsultować się również
z weterynarzem magicznych stworzeń.
-
Proszę robić, co trzeba, by znów był zdrowy, uzdrowicielu – poprosił
Dumbledore.
-
Tak zrobię – obiecał uzdrowiciel, nieco sztywno. – Będę informował pana na
bieżąco o jego stanie. – Skłonił się Dumbledore’owi i kiwnął uprzejmie głową
Harry’emu i Severusowi.
-
Dziękuję, uzdrowicielu – powiedział dyrektor. Odwrócił się do profesora i
swojego ucznia. – Cóż, wygląda na to, że w tym momencie nic nie możemy tu
zrobić. John jest w dobrych rękach i myślę, że powinniśmy wrócić do szkoły.
Harry
ponownie rzucił smutne spojrzenie na uśpioną postać wepchniętą w niebieskie
łóżko. To wtedy zauważył pasy na ramionach i kostkach Syriusza.
-
Hej! Dlaczego on jest… związany?
-
Ponieważ klątwa czyni go gwałtownym i podatnym na atakowanie – odpowiedział
Sandrilas. – To dla jego i naszego bezpieczeństwa. Nie zamierzam zostać
ugryzionym przez w połowie przemienionego w pas człowieka. W ten sposób
jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić.
Harry
zesztywniał, chcąc powiedzieć coś na temat tego, jak to jest poniżające, ale
utrzymał język za zębami. Podejrzewał, że to lepsze, niż umieszczanie Syriusza
w kaftanie bezpieczeństwa, jak zrobiliby w mugolskim szpitalu.
-
Och. Cóż… dziękuję, że mi pan powiedział.
-
Chodź już, Harry. – Severus położył dłoń na ramieniu nastolatka i wyprowadził Harry’ego
z pokoju. – Przyjemniej na chwilę odpoczywa. Zostawmy uzdrowicieli w spokoju,
żeby mogli wykonywać swoją pracę.
A
potem jego ramiona zacisnęły się wokół ramion Harry’ego i nim Harry mógł
zaprotestować, aportowali się do bram Hogwartu.
Był
już późny wieczór, minęli kolację, ale Harry nie był nawet głodny. Gdy
przechodzili przez błonia, poczuł nagle przemożną chęć, żeby zwyczajnie
wystartować i odlecieć, gdziekolwiek i wszędzie, ponieważ dławiło go poczucie
winy.
Dumbledore
odwrócił się do niego i powiedział łagodnie:
-
Harry, zechciałbyś wypić ze mną filiżankę herbaty w moim biurze? Chciałbym
przedyskutować…
-
Nie! – przerwał mu Harry. – Nie, nie chcę o tym rozmawiać… proszę pana! – dodał
z opóźnieniem, przypominając sobie o manierach. – Proszę. Zwyczajnie potrzebuję
trochę czasu… sam na sam. To wszystko. – Spojrzał pytająco na swojego mentora.
Severus
skinął głową, po czym Harry zmienił się we Freedoma i wzleciał w niebo.
-
Severusie, gdzie on leci? – krzyknął zaniepokojony dyrektor. – Jastrzębie nie
latają nocą.
-
On czasami lata. Pozwól mu żyć, Albusie – powiedział ze zmęczeniem Severus. –
Jeśli chcesz, jak przekażę ci mój raport o ostatnich wydarzeniach. Również
przedyskutujemy pewne informacje o Potterze, które wątpię, że znasz. Gdzie
byłeś przez cały ten czas, Albusie?
-
Ach, cóż, Severusie, twoje pytanie nie powinno brzmieć tylko gdzie byłem, ale
również kiedy byłem. Widzisz, kiedy Fawkes użył swojej mocy, by ze mną uciec,
wyciągnął mnie nie tylko z dala od szkoły i w bezpieczne miejsce, ale również z
dala od tego czasu. Wylądowałem na małej wyspie w okolicy Bermudów, kilka dni
przed tym, jak Dolores odkryła spotkania dzieci. Efekty cofnięcia czasu
wyczerpały się i otrzymałem pilną sowę z Ministerstwa, gdy byliście w
Departamencie Tajemnic, wyjaśniającą, że próbujesz zastawić pułapkę na
Voldemorta. Natychmiastowo się tam aportowałem. Rozumiem, że Dolores już tu nie
ma?
-
Nie ma jej już nigdzie na tej ziemi – powiedział chłodno Severus.
-
Nie żyje?
-
Tak. Wyprawiła się zbyt blisko lasu i obudziła ptaka stymfalijskiego. Był
całkiem głodny, jeśli pojmujesz, o co mi chodzi.
-
O rany! To naprawdę… niefortunne!
-
Tak, mam nadzieję, że ptak nie dostał niestrawności. Byłaby szkoda, gdyby tak
rzadki gatunek został otruty własnym obiadem – powiedział sucho Severus.
-
Severusie! – skarcił go dyrektor.
Snape
uniósł brew.
-
Och, daj spokój, Albusie. Nie będę udawał, że opłakuję tą okropną wiedźmę i nie
możesz mi powiedzieć, że sam ją opłakujesz, mimo twoich tendencji do posiadania
czułego serca. Dostała dokładnie to, na co zasługiwała.
Wrócili
do biura Dumbledore’a, gdzie Severus opowiedział dyrektorowi o wszystkim, co
wydarzyło się podczas jego nieobecności, w tym fakt, że Severus został mentorem
i opiekunem Harry’ego Jamesa Pottera oraz to, że chłopak więcej nie będzie mógł
wrócić do Dursleyów.
Jak
można było przewidzieć, Albus zaczął protestować.
-
Severusie, mój chłopcze, to nie wchodzi w rachubę. Musi wrócić do swoich
krewnych. Ustawiłem w tym miejscu osłony krwi…
-
Które stają się nieskuteczne, jeśli osoba nie uważa mieszkania czy ludzi, z
którymi go dzieli za dom i rodzinę – uciął Severus głosem twardym niczym
granit. – A stało się dla mnie jasne, że Potter nigdy nie został zaakceptowany
w domu swoich krewnych. Albusie, traktowali go gorzej niż skrzata domowego! Nie
mogę pozwolić, żebyś go tam odesłał.
-
Pozwolić, Severusie? – Albus zmarszczył brwi. – Nie potrzebuję twojego
pozwolenia, żeby odesłać tam Harry’ego.
-
Och, tak, potrzebujesz! – odpowiedział z tryumfem Snape. – Uzgodnienia między
mną a Harrym odnośnie jego praktyki były według starych praw, Albusie. Jestem
teraz jego legalnym opiekunem, póki nie stanie się pełnoletni, podpisał to z
własnej woli i tym samym może wybrać, by zostać ze mną podczas wakacji letnich
i przerw w nauce.
-
Ale… jak mogłeś… osłony krwi powinny zapobiec tego typu akcjom… - wybełkotał
dyrektor.
-
Tylko jeśli działają prawidłowo – odparował Severus. – Ale nie działają. Jak
często sprawdzałeś i odnawiałeś je, od kiedy umieściłeś tam Harry’ego?
Dumbledore
odwrócił wzrok.
-
Nigdy nie było potrzeby ich odnawiać. Nie pomyślałem, że zanikną. Mimo
wszystko, Petunia jest siostrą Lily.
-
Ale nie darzy miłością swojej siostry nawet po jej śmierci, ani jej dziecka. To
dlatego osłony poległy. Ale to nie ważne. Ciało Voldemorta jest teraz
zniszczone. Nie będzie mógł się ponownie wskrzesić przez przynajmniej trzy
miesiące lub więcej. Chcesz wysłać Harry’ego do tych… mugolskich drani
całkowicie niepotrzebnie. Harry zostaje ze mną.
-
A co z twoimi obowiązkami w Zakonie?
-
Teraz nie potrzebujesz moich usług szpiega, skoro Czarny Pan zniknął.
Śmierciożercy będą teraz rozproszeni, skoro nie ma go, by ich jednoczyć. Nie
walcz ze mną w tej sprawie, Albusie. Bo przegrasz.
W
oczach mężczyzny pojawił się ostry błysk troski, którego nigdy wcześniej nie
było w odniesieniu do Harry’ego Pottera, a zobaczenie tego sprawiło, że
Dumbledore zrozumiał, że nic poza śmiercią nie zniszczy więzi, która uformowała
się między tą dwójką. Jednak nie chciał tego. Ci dwaj potrzebowali się
wzajemnie, zawsze się potrzebowali.
Albus
zerknął na niego wnikliwie.
-
Zmieniłeś się, Severusie.
-
Tak – odpowiedział tylko Snape. – A teraz, jeśli mi wybaczysz, muszę sprawdzić,
czy mój podopieczny wrócić do zamku.
-
Chciałbym również przedyskutować kilka rzeczy z Harrym, Severusie.
-
Powiem mu, że chcesz z nim rozmawiać i pozwolę mu wybrać czas, kiedy będzie
czuł się z tym komfortowo. Póki co nie jest to dobry czas. Wciąż jest
zdenerwowany z powodu Blacka.
-
Wiem. Miałem nadzieję… mógł pozwolić mi sobie pomóc – powiedział Albus. – Ale
może masz rację i potrzebuje nieco przestrzeni. Niech wiec będzie, zobaczymy
się jutro na śniadaniu, Severusie.
Snape
pożegnał się z dyrektorem, po czym wyszedł zobaczyć, czy Harry powrócił ze
swojego lotu.
Napotkał
chłopca, gdy ten wracał do zamku. Harry wyglądał na znużonego i wyniszczonego,
światło zniknęło z jego zielonych oczu, a jego nieustannie rozczochrane włosy,
które zawsze irytowały Snape’a, wyglądały gorzej niż normalnie. Ale co dziwne,
Snape nie czuł ochoty tego skomentować, choć zwykle powiedziałby Harry’emu,
żeby poszedł pożyczyć szczotkę, nim ptaki uwiją sobie gniazdo w jego włosach.
Jednak nie dzisiaj.
Dzisiaj
Mistrz Eliksirów pochylił głowę i zapytał bardzo cicho:
-
Dobrze się czujesz, Harry?
-
Tak – odpowiedział Harry, zbyt szybko. – Jestem tylko zmęczony. Chyba
powinienem iść do łóżka.
-
Może chciałbyś eliksir nasenny? – zasugerował Severus, orientując się, że Harry
może mieć kłopoty z zaśnięciem, biorąc pod uwagę to, co niedawno doświadczył.
Harry
zawahał się. Wątpił, by mógł zasnąć, prawdopodobnie nie będzie spał całą noc,
odtwarzając wydarzenia bitwy i zastanawiając się, co, jeśli w ogóle, mógł
zrobić inaczej. Nie byłoby źle go zażyć,
a jeśli go dzisiaj nie wypije, pewnie będzie musiał wziąć go innego dnia.
-
Ja… chyba nie zaszkodzi.
Snape
wyjął swoją podręczną apteczkę i wyjął fiolkę, którą mu podał.
-
Proszę. Wypij całą, a potem idź prosto do łóżka.
Harry
wziął fiolkę i przytulił ją do policzka. Niemal zapytał Severusa, czy mógłby
spędzić noc w jego kwaterach, ale potem sprzeciwił się temu pomysłowi. Nie był
dzieckiem, żeby ze wszystkim biegać do Severusa. Wciąż część niego obawiała się
zmierzyć z innymi uczniami i zastanawiał się, co pomyślą o tym, że niemal
zemdlał na egzaminie. Modlił się, by Hermiona nie wspominała nic o jego wizji,
żeby nie musiał odpowiadać na żadne niewygodne pytania. Hermiona była
opanowana, więc może zorientowała się, żeby trzymać buzię na kłódkę. Trzymając
fiolkę w lewej ręce, cicho pożegnał się z Snapem.
-
Jeszcze jedno, Potter. Dyrektor chce z tobą rozmawiać. Od ciebie zależy, kiedy
uznasz z nim rozmawiać, choć sugeruję, żebyś zwyczajnie poszedł i miał to za sobą.
Harry
wyglądał niepewnie.
-
Wie o twojej opiece nade mną?
-
Tak. Poinformowałem go o tym.
-
Był zły?
Severus
posłał mu dziwne spojrzenie.
-
Nie. Był… zaskoczony. – Severus nie kłopotał się dyskutowaniem faktu, że
dyrektor chciał, żeby Harry wrócił do swoich nadużywających władzy krewnych.
Chłopak był wyczerpany, mogli porozmawiać o tym innym razem. – Prześpij się,
praktykancie. Zobaczymy się jutro po zajęciach.
Severus
łagodnie pchnął go w kierunku wieży Gryffindoru, obserwując się, jak Harry
wspina się po schodach, po czym zeszedł do lochów. Dziwne, rozmyślał, jak
zaczął dbać i opiekować się chłopakiem tak bardzo po zaledwie kilku miesiącach.
Kiedyś przysiągłby, że nie lubi i nienawidzi na wieki Złotego Chłopca
Dumbledore’a, ale teraz… Teraz nie był już
bohaterem dyrektora, ale moim pisklakiem i podopiecznym. I nigdy nie pozwolę
nikomu ani niczemu go zranić. Bez względu na wszystko.
Harry
powoli wspiął się po schodach do wieży Gryffindoru i podał hasło Grubej Damie.
-
Miałeś dziś ciężką noc, kochanieńki? – zagadnął portret. – Ciężko cię uczyłeś?
-
Yhym – powiedział bez komentarza Harry, wchodząc przez dziurę w portrecie.
W
pokoju wspólnym znalazł tylko kilka obudzonych Gryfonów. Oczywiście Hermiona
się uczyła w swoim zwykłym kącie, Ron grał w szachy z Nevillem i pokonywał go,
a Dean próbował wyjaśnić mugolską piłkę nożną wyglądającej na znudzoną
Lavender.
Wszyscy
unieśli wzrok, gdy wszedł do środka.
-
Hej, Harry. – Ron pomachał do niego. – Wróciłeś do siebie po tym zabójczym bólu
głowy, który dostałeś na historii magii?
-
Tak, już mi lepiej.
-Też
bym dostał bólu głowy, gdybym musiał pisać z tego SUM-a – powiedział Dean ze
współczuciem. – Dzięki Merlinowi, że się na to nie zdecydowałem, bo nie będę
tego potrzebował, jeśli zostanę trenerem Quidditcha.
Wszyscy
inni skinęli głowami na zgodę, poza Hermioną, która uniosła brew. Harry uniósł
swoją dwukrotnie, co oznaczało, że porozmawia z nią później.
-
Czy Snape albo Pomfrey dali ci na to eliksir? – zapytała Lavender.
-
Tak i kazali mi zostać w łóżku na cały dzień, aż do teraz – powiedział Harry,
starając się wyglądać ponuro, jak by pewnie wyglądał, gdyby naprawdę musiał
zostać w łóżku cały dzień. – A potem powiedzieli mi, żebym spróbował przespać
się dużo w nocy!
-
Co? Ale to… szalone! – krzyknął Ron. – Dlaczego miałbyś więcej spać, skoro już
spałeś cały dzień?
-
Mnie się pytasz, Ron? Wiesz, że czasami dorośli robią bezsensowne rzeczy. –
Wszedł do swojego dormitorium, dziękując Merlinowi, że przynajmniej nie
wydawali się tak ciekawi, dlaczego nagle zaczął dostawać migreny.
-
Będziesz musiał poprawiać SUM-a? – zapytała Hermiona. – Bo to byłoby
niesprawiedliwe, gdybyś nie mógł. To nie twoja wina, że odstałeś migreny. Może
to związane ze stresem.
No
pewnie, że tak! – pomyślał Harry i niemal się uśmiechnął.
-
Chyba będę poprawiał Dowiem się jutro.
Gdy
dotarł do dormitorium, położył fiolkę eliksiru nasennego na szafkę nocną.
Przynajmniej ktoś pościelił mu łóżko. Rozebrał się, czując znużone drżenie
swoich mięśni. Gdy zdejmował swoje szaty, poczuł gładką kulę w kieszeni.
Ach, cholera jasna!
Zapomniałem powiedzieć Severusowi o nowej przepowiedni! Jęknął cicho. Będzie musiał
poczekać, aż jego współlokatorzy zasną, po czym wyślizgnąć się do kwater
Snape’a pod Peleryną Niewidką, ponieważ nie dostał pozwolenia Severusa, by
zmienić się we Freedoma. Jeden kącik jego ust uniósł się z ironii tego, jak
teraz słuchał zasad Mistrza Eliksirów bez awanturowania się z ich powodu,
podczas gdy w zeszłym semestrze zwyczajnie zignorowałby to, co Snape nakazuje
poza jego klasą. Ale teraz wszystko się zmieniło i teraz mógł dostrzec, że
zasady Snape’a były po to, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo i to był dowód, że
Snape dbał o niego tak mocno, jak o praktykanta.
Oczywiście
nie zawsze dbał o niektóre z zasad Severusa, ale tak było w przypadku niemal
każdego dziecka i rodzica. Słyszał, jak kilku jego współlokatorów narzekało na
zasady swoich rodziców – godzina policyjna o dziesiątej trzydzieści, żadnego
latania na miotle w nocy, żadnego grania w Quidditcha w domu, żadnego picia
ognistej Whiskey aż do pełnoletniości, zakaz bycia impertynenckim w stosunku do
nauczycieli i nakaz robienia zadań domowych. Był pewny, że gdy będzie mieszkał
w wakacje z Mistrzem Eliksirów, Severus też ustanowi takie zasady, a dodatkowo nie ryzykuj swoim życiem albo cię uduszę.
Niemal
odpłynął, czekając, aż przyjdą Ron i Hermiona i zapytają go, co naprawdę się
stało, i co oznaczała jego wizja.
-
Psst, Harry? Jesteś tu? – To był Ron, który wetknął głowę przez szparę w
drzwiach.
-
Tak, kumplu. Jestem.
Ron
wszedł do środka i usiadł na łóżku Harry’ego, a tuż za nim podążyła Hermiona.
-
Szybko, zaciągnij kotary i rzuć to dziwne zaklęcie, przez które ludzie nie są w
stanie usłyszeć, że coś mówisz.
-
Muffliato – powiedział Harry. – Snape mnie go nauczył. – Rzucił je na łóżko.
-
No – powiedziała Hermiona, siadając po turecku obok niego. – Powiedz, co się
stało, gdy Snape cię zabrał. Wizja była prawdziwa? Sam Wiesz Kto naprawdę
zaatakował Ministerstwo?
Harry
pomyślał, jak wiele może im powiedzieć i ostatecznie powiedział im niemal
wszystko, poza nową przepowiednią i animagiczną formą Severusa. To było coś
prywatnego i nie musiał się tym dzielić. Kiedy doszedł do części, w której
Voldemort umarł w swojej animagicznej formie, Ron wydał z siebie tak głośny
okrzyk radości, że Hermiona niemal spadła z łóżka.
-
Doprawdy, Ron! – spiorunowała go wzrokiem. – Musisz krzyczeć jak banshee?
-
Och, daj spokój, Miono! Jest martwy! Jesteśmy od niego wolni na wieki! Prawda,
Harry?
-
Nie wiem, Ron. To możliwe. Ale Dumbledore i Snape sądzą, że może być szansa, że
wróci ponownie.
-
Ale… umarł dwa razy! – zaprotestował rudzielec.
-
Naprawdę jest nieśmiertelny? – zapytała stłumionym szeptem Hermiona.
-
Nie. Przynajmniej ja tak myślę. Nie wiem, jak może ciągle wracać, ale może jest
sposób, by go powstrzymać. Ale póki co… nie ma go, większość jego
śmierciożerców zostało aresztowanych, rannych albo zabitych, więc możemy się
nieco odprężyć. – Posłał przyjaciołom zmęczony uśmiech. Chciałby móc dzielić
znimi radość, ale miał ciężkie uczucie żalu w żołądku, że to jeszcze nie był
koniec. Wciąż mieli do zinterpretowania przepowiednię i miał chore przeczucie,
że do zabicia Voldemorta potrzebowali więcej, niż sądził. Severus powiedział, że rozdzielił swoją duszę, cokolwiek to znaczy.
Może powinienem go o to dzisiaj spytać. Nie chciał otwierać tej puszki
Pandory, więc nic nie powiedział, pozwalając Ronowi napawać się straconym okiem
Lucjusza i porażką Voldemorta.
Potem
powiedział im o Syriuszu.
Oboje
czuli się okropnie z powodu jego ojca chrzestnego.
-
Och, Harry, tak mi przykro! – Hermiona pociągnęła nosem, owijając rękę wokół
niego i przytulając go łagodnie. – To okropne! Ktoś powinien złapać tą okropną
Bellatrix i zmusić ją do zdjęcia klątwy!
-
Gdyby tylko mogli ją znaleźć – powiedział posępnie Harry.
-
Cóż, nie poddamy się, kumplu. Uzdrowiciele ze św. Munga są najlepsi na w swoim
fachu. Jeśli ktoś jest w stanie znaleźć przeciwzaklęcie to właśnie oni.
-
No nie wiem, Ron. Najlepszy uzdrowiciel nie brzmiał zbyt obiecująco – westchnął
Harry, czując jak poczucie winy ponownie targa jego organami. Westchnął i
ziewnął. – Chyba jestem bardziej zmęczony, niż sądziłem. Lepiej pójdę spać. –
Usunął zaklęcie Muffliato.
Jego
przyjaciele pożegnali się z nim i Hermiona opuściła pokój. Ron przebrał się i
wsunął się do swojego łóżka, zapadając w sen między jednym oddechem a
następnym.
Harry
czekał przez czas, który wydawał mu się wiecznością, po czym przywołał płaszcz
oraz szatę, owinął się oboma i rzucił na siebie zaklęcie zakradające, które
również nauczył się od swojego mentora. Harry założyłby się o całe swoje złoto
z Gringotta, że to zaklęcie było powodem, dlaczego Snape zawsze przechodził
przez szkołę niewidziany i niesłyszany.
Poklepał
kulę w kieszeni, po czym wyszedł z pokoju wspólnego, przechodząc cicho i niewidzialnie
do kwater Snape’a.
-
Semperoccultus!
Ściana
zamigotała, zapukał w drzwi cztery razy w ustalonym wzorze nadanym przez
Snape’a, żeby sygnalizował o swojej obecności. Miał tylko nadzieję, że Severus
nie śpi i może go usłyszeć.
Drzwi
otworzyły się i Harry wszedł do środka, zrzucając Pelerynę i odrzucając ją na
bok.
-
Co się stało? Sądziłem, że do teraz będziesz spokojnie spał – powiedział
Severus, siedzący na kanapie w swoim ubraniu do pracy i popijający herbatę
Bohea. – Chodź i usiądź.
Harry
wykonał polecenie, sięgając do kieszeni po kulę.
-
Wybacz, obudziłem cię?
-
Nie. Jak widzisz, piję herbatę przed pójściem do łóżka. Co jest tak ważne, że
nie mogło poczekać do rana, Harry?
-
To. – Harry wyciągnął ze swoich szat kulę.
-
To kula przepowiedni. Wziąłeś ją z sali przepowiedni? – wykrzyknął Severus.
-
Tak. Bo wiesz, przepowiednia, po którą zostałem posłany była tą fałszywą
stworzoną przez Dumbledore’a? Cóż, kiedy jej szukałem… usłyszałem, jak ta mnie
woła, a gdy ją wziąłem, zobaczyłem na jej opisie trzy imiona. – Harry wyciągnął
opis kuli, żeby Severus mógł ją obejrzeć. Severus przeczytał trzy imiona, po
czym kompletne oszołomienie przemknęło przez jego twarz.
-
Ale to by oznaczało… że jest nowa przepowiednia… A ona odnosi się do mnie,
ciebie i cholernego Voldemorta, niech robale zeżrą mu wątrobę!
-
Wiem. Masz, posłuchaj tego. – Harry podał Severusowi kulę.
Kula
pojaśniała i zaczęła wypowiadać słowa przepowiedni.
Mistrz
Eliksirów słuchał oczarowany, jak głos Trelawney recytuje nową przepowiednię.
„Cień Mrocznego, który powstanie ponownie, by przysłonić ziemię… ale cień
zostanie pokonany… przez ofiarę, prawdę i dwa lecące jastrzębie. Razem odkryją
to, co ukryte i nauczą śmierć umierać!”
-
To prawdziwa przepowiednia. Stworzona bez inferencji Albusa – rozmyślał
oszołomiony Severus. – Ale to daje nam nadzieję, że może zostać pokonany. Jeśli
znajdziemy wszystkie horkruksy.
-
Co to horkruks, Sev? I co miałeś na myśli wcześniej… gdy powiedziałeś, że mógł
rozdzielić duszę?
Severus
wziął głęboki oddech.
-
Harry, istnieją mroczne sprawy, które Mroczny zrobił, uważane za najbardziej
obrzydliwe zbrodnie… stworzenie nawet jednego horkruksa jest najmroczniejszą
magią, a uważam, tak jak dyrektor, że V-Voldemort… - Snape skrzywił się, ale
zmusił się do wymówienia imienia swojego byłego mistrza, - … stworzył więcej
niż jeden, jednocześnie rozdzielając swoją duszę na fragmenty.
-
Jak?
To
długa, pokręcona historia, której w tym momencie nie powinieneś wysłuchiwać.
-
Nie jestem dzieckiem, Severusie! – warknął z irytacją Harry. – Nie przyjdę do
ciebie w nocy z płaczem, bo opowiedziałeś mi straszną historię.
Snape
zmarszczył brwi.
-
Uważaj na ton, młody człowieku. Nie waham się, ponieważ obawiam się o twoje
koszmary, choć Merlin jeden wie, że pewnie i tak je będziesz miał po tym, co
się dzisiaj działo. Waham się, ponieważ to długa, zawiła historia, a ty
potrzebujesz snu.
Harry
wydął nadąsany wargi.
-
Mogę nie spać. Jeśli mi nie powiesz, Sev, nie zmrużę oka, bo będę zbyt zajęty
rozmyślaniem, co go horkruksy.
-
Nie, jeśli zatkam ci nos i wleję eliksir nasenny do gardła – zagroził
jedwabiście jego mentor.
-
Severusie! Po prostu mi powiedz! Proszę? – zawył, posyłając mu swoje
najlepsze spojrzenie mam-oczy-swojej-matki-i-wiesz-o-tym.
Severus
odwrócił wzrok, krzywiąc się, po czym odwrócił się i uniósł surowo palec na
swojego podopiecznego.
-
Niech będzie, przebiegły, mały nicponiu. Powiem ci, co wiem o horkruksach, ale
po tym, pójdziesz do łóżka – tu albo do wieży Gryffindoru – już bez dyskusji!
-
W porządku. Nie ma potrzeby być tak natarczywym.
-
Przy tobie, Potter, bycie natarczywym jest czasami jedynym wyjściem, żeby do
czegoś dojść – odparował Severus. Potem odchrząknął i powiedział Harry’emu, co
ogólnie wiedział o tworzeniu horkruksów i co podejrzewał w szczególności odnośnie
Voldemorta. – Uważam, że włożył części swojej duszy w kilka przedmiotów i
swojego chowańca, wielką kobrę królewską, Nagini.
-
Ale powiedziałeś, że horkruksy mogą być umieszczone tylko w rzeczy.
-
Tradycyjnie tak jest. Ale oboje wiemy, że Voldemort nigdy nie podążał za
tradycjami, jest buntownikiem pierwszego rzędu. Nie powinien być w stanie
rozdzielić duszy na tak wiele części, jednak najprawdopodobniej to zrobił.
Razem z Dumbledorem uważamy, że kolejny horkruks może być również w jakiś
pamiątkach rodowych.
-
Takich jak?
-
Pierścienia, który należał do Marvolo Gaunta, dziadka Riddle’a od strony matki,
oraz w medalionie Salazara Slytherina – powiedział mu Severus. – Poza tym
możemy tylko zgadywać, gdzie i co może być horkruksem.
-
Jak sądzisz, ile ich jest?
-
Moim zdaniem sześć albo siedem.
-
Dlaczego nigdy z Dumbledorem mi o tym nie powiedzieliście? – zapytał Harry. –
Byłoby miło wiedzieć.
-
Nie byliśmy pewni, że naprawdę to zrobił, zaczęliśmy to podejrzewać po jego
powrocie, ale śmierć w Ministerstwie to potwierdziła. Powinien był wtedy
umrzeć, ale jego dusza pozostała z powodu horkruksów. A przepowiednia to
potwierdza. Razem odkryją to, co ukryte i
nauczą śmierć umierać. To nasza misja, wyszukać i zniszczyć horkruksy.
Tylko wtedy Voldemort zostanie w piekle, gdzie jego miejsce.
-
Kiedy… kiedy zaczniemy szukać?
-
Jeszcze nie. Musisz ukończyć szkołę, a gdy skończy się semestr i zrobię kilka
badań, możemy zacząć.
-
Szkołę? Powinniśmy zabrać się za poszukiwania, a ty martwisz się, że mam
skończyć szkołę?
-
Dokładnie. Edukacja jest ważna i nigdy nie powinno się jej marnować. Poza tym,
mamy czas na odkrycie słabości Voldemorta. Więc… proszę skoncentrować się na
ocenach, panie Potter. Zrozumiano?
Harry
przewrócił oczami.
-
Och, tak jest, proszę pana, rozumiem, że chce pan, żebym padł z przepracowania.
-
Przestań dramatyzować, bachorze – skarcił go łagodnie Snape, lekko trącając
chłopaka w ucho. – Uszereguj czas według ważności zadań, jak ci pokazałem i
prześpij się, żebyś nad niczym nie padł. Teraz skup się na lekcjach i
zajęciach, a horkruksami martw się później.
Harry
skrzywił się.
-
Gnębiciel.
Snape
uszczypnął go w ucho.
-
Hej! Za co to? Au! – Harry potarł ucho.
-
Za bezczelność. Wciąż jestem twoim mentorem, jak również opiekunem, i
powinieneś mnie traktować z odrobiną szacunku.
-
Dobra. Przepraszam. Kłaniam się twojej wiedzy i doświadczeniu, o mądry
mentorze.
-
Niepoprawny bachor! Do łóżka, panie Potter, zanim twoje usta wpędzą cię w
kłopoty i spędzisz ostatni tydzień semestru na czyszczeniu moich kwater szczoteczką
do zębów.
-
Tak jest. – Posłał Snape’owi ironiczny uśmieszek znad grzywki. – Mogę tu
zostać? Nie mam siły wracać z powrotem do wieży.
Severus
udał, że się nad tym zastanawia.
-
Skoro chcesz. – Przywołał poduszkę, koc i rzucił nimi w Harry’ego. Harry zdjął
szaty, ponieważ nosił pod nimi piżamę. – Łóżko, panie Potter.
Harry
szybko położył poduszkę pod głowę i naciągnął koc.
Severus
już miał rzucić Nox na lampę, gdy Harry powiedział nagle:
-
Sev, zostaw światło oświecone, jeśli nie masz nic przeciwko. Ja… eee… mam…
problemy… z ciemnością. – Czuł, jak rumieni się na piękny szkarłat. Dlaczego mu powiedziałem? Dlaczego? Teraz
pomyśli, że jestem tchórzem, beksą, och Merlinie, dlaczego cokolwiek
powiedziałem?
Ale
Severus nie uśmiechnął się szyderczo ani nie zadrwił z niego z powodu upokarzającego
wyznania. Powiedział jedynie:
-
Nie jestem zaskoczony, biorąc pod uwagę miejsce twojego dorastania. Tylko je
przygaszę.
Po
tym odwrócił się i opuścił salon, kierując się do sypialni.
Harry
skulił się na boku i zasnął. Jednak spał niespokojnie, wiercąc się nerwowo i
odwracając, póki nie nadszedł moment, by rano wstać. Zjadł śniadanie z
Severusem, po czym zapytał, czy powinni poinformować Dumbledore’a o
przepowiedni.
-
Poczekajmy nieco – poradził Severus. – Albus ma sposoby, by manipulować
przepowiedniami, by pasowały dla jego celów.
Harry
skinął głową, to było pewne. Skończył śniadanie i ubrał się na poranne zajęcia
z pierwszakami. Spojrzał na Severusa i zapytał:
-
Będę powtarzał swojego SUM-a z historii magii?
-
Ukończyłeś go?
-
Nie.
-
Więc biorąc pod uwagę naturę twojej przerwy, powiedziałbym, że będziesz mógł
powtórzyć egzamin.
-
Och, to dobrze. Chyba. – Wyszedł i ruszył szybko do drugich lochów, gdzie
czekały na niego zajęcia. Wszyscy dyskutowali o wydarzeniach z zeszłego
wieczora, ponieważ Prorok pisał o tym wielkie nagłówki przez cały poranek.
Harry
otworzył drzwi i uczniowie zaczęli wchodzić do pomieszczenia. Chwilę zajęło,
zanim ich usadził, ale gdy odjął punkty od obu stron za dyskusję na temat
tematu niezwiązanego z eliksirami, szybko wszyscy skupili się na zajęciach.
Po
tym jego dzień minął prędko, podczas gdy starał się najlepiej ignorować
spojrzenia i szepty, które towarzyszyły mu w każdym miejscu. Zdecydował odłożyć
swoją rozmowę z dyrektorem, póki nie usłyszy czegoś o Syriuszu. Egzaminator
historii magii pozwolił mu dokończyć egzamin po otrzymaniu pisemnego żądania
Severusa, wyjaśniającego, co się stało z jego podopiecznym.
Harry
zdołał ukończyć egzamin, a potem miał lekcję z Severusem. Podczas tej sesji,
Snape otrzymał sowę ze św. Mungo.
Harry
siedział jak na szpilkach, obserwując, jak Severus czyta list.
-
Severusie? To od tego uzdrowiciela? Sandrilasa? Co z Syriuszem?
Severus
uniósł wzrok znad listu i powiedział ponuro:
-
Jego stan z jakiegoś powodu się pogorszył… musieli po raz drugi go uśpić, bo
niemal ugryzł uzdrowiciela, który sprawdzał jego parametry, zmienił się w psa,
nim uzdrowiciel zorientował się, co zamierza. Jako człowiek, papla nonsensy,
ślini się i nikogo nie rozpoznaje.
-
Nie wymyślili przeciwzaklęcia? – zapytał Harry, czując jak łamie mu się serce.
-
Jeszcze nie.
Harry
zacisnął pięści.
-
Żałuję, że nie mogę zabić Bellatrix.
-
Nie mogę cię winić. Przemieszaj w kociołku dziesięć razy w przeciwną stronę do
wskazówek zegara, a potem osiem razy odwrotnie.
Harry
odwrócił się do swojego eliksiru. To niesprawiedliwe! Jak Bellatrix mogła wyjść
z tego bez szwanku, podczas gdy Syriusz… będzie nieodwracalnie szalony? Moja wina. Gdybym się trzymał od tego z
daleka, nie musiałby mnie przed nią chronić. Ale byłem impulsywnym idiotą, a
teraz Syriusz cierpi z tego powodu. Takim jestem bohaterem!
Ledwie
zjadł obiad i kolację, po czym poszedł wcześniej do łóżka, ignorując zaniepokojone
spojrzenia Rona, Hermiony, a nawet Neville’a.
Dwa
dni później nadszedł kolejny list od uzdrowiciela Sandrilasa i nie zawierał
lepszych wieści niż ten pierwszy. Uzdrowiciel przepraszał jednak szczerze i
powiedział, że nie sądzi, że jest szansa na złamanie klątwy bez całkowitego
uszkodzenia umysłu Syriusza bez możliwości jego naprawy.
-
Nie mam wystarczającej ilości informacji
nad klątwą, by popracować nad przeciwzaklęciem, a najlepsze co mogę zrobić to
uśpienie go na kilka miesięcy. Nie jestem w stanie powiedzieć, co potem.
Przykro mi. Jednak nie będę zaprzestawał prób utworzenia przeciwzaklęcia.
Harry
czuł, jakby coś w jego wnętrzu umarło, gdy przeczytał te słowa, więc odwrócił
się i pospieszył w stronę laboratorium eliksirów, biegnąc tak szybko, jak tylko
mógł przez sekretne przejścia, chwilę później zmieniając się we Freedoma.
Wzleciał
w powietrze w szaleńczym pędzie, jakby starając się uciec od poczucia winy albo
uczucia złamanego serca, które temu towarzyszyło. Bez nadziei. Żadnej. Ani teraz, a może nawet nigdy.
Przeleciał
nad lasem, nie dbając o to, czy zbudzi jakieś drapieżnych mieszkańców. Leciał
robiąc kręgi i spirale, nie dostrzegając jastrzębia gołębiego kilka stóp nad
sobą.
Warrior
obserwował, jak Freedom leci, wyczuwając, że był to jego sposób rozładowania
napięcia. Głupi kundel – musiałeś dać się
przekląć przez tą cholerną psychiczną harpię, prawda? – pomyślał ze złością
jastrząb, ale tak naprawdę nie obwiniał Syriusza, bo animag naraził się na
niebezpieczeństwo, żeby uratować jego pisklaka, znając konsekwencje. Tylko
Black nie zdawał sobie sprawy, że Harry będzie się torturował z powodu poczucia
winy.
Warrior
nie przestawał śledzić poruszonego jastrzębia. Lecieli półtorej godziny, aż w
końcu Freedom wylądował spiralą na polankę. Tam skulił żałośnie się na gałęzi,
pochylając głowę do klatki piersiowej, spłaszczając skrzydła, a całe jego ciało
wręcz krzyczało z poczucia winy i żalu.
Warrior
podążył za nim, chwilę później lądując na środku polanki. Zmienił się w
Severusa, który zerknął na drzewo, na którym siedział Freedom i zawołał:
-
Freedom, wiem, że tam jesteś. Chodź do mnie. Tonięcie w żalu i poczuciu winy
tam na górze nic nie pomoże. Zejdź i pozwól sobie pomóc.
Freedom
zaskrzeczał cicho w odmowie.
Severus
westchnął i zdecydował poczekać.
Usiadł
na ziemi i czekał.
Freedom
pozostał na swoim miejscu, podczas gdy Severus medytował.
Godzina
minęła.
Potem
dwie.
Severus
wyszedł z transu i dostrzegł, że Freedom wciąż był na drzewie.
Mistrz
Eliksirów westchnął głęboko. Co teraz? Jak nakłonić upartego animaga do zejścia
i pozwolenia, by jego mentor dał mu otuchy? Nie
jestem do tego stworzony, Merlinie dopomóż mi! Ale spróbuję.
Uniósł
głos na tyle, by dotrzeć do pogrążonego w depresji jastrzębia i powiedział:
-
Harry, wiem, dlaczego uważasz, że bycie teraz jastrzębiem jest lepsze, niż
bycie człowiekiem. Wiem, że… obwiniasz się za to, co stało się z Blackiem… ale
nie powinieneś. Zdecydowanie nie
powinieneś. To nie twoja wina, Harry, tylko Bellatrix.
Severus
starał się, by jego głos był kojący i zapewniający, zachęcając zrozpaczonego
animaga, by mu zaufał.
Freedom
zadrżał, czując się, jakby jego serce miało się rozpaść. Latanie nie
wystarczyło. Potrzebował… nie, chciał
czegoś więcej. Chciał, żeby z Syriuszem było wszystko w porządku, miał
nadzieję, że wspólna praca jakoś pogodzi jego opiekuna i chrzestnego. Ale teraz
tak się nigdy nie stanie.
Freedom
wydał z siebie ostry skrzek rozpaczy. CZEMU?
Czemu za każdym razem, jak kogoś kocham,
tracę go?
-
Harry, na miłość Merlina, chodź tu – zawołał Severus, wstając i wyciągając
nadgarstek.
Freedom
automatycznie ucichł, po czym zleciał na nadgarstek Mistrza Eliksirów. Spojrzał
na Severusa z wyrazem rozpaczy, której nigdy wcześniej nie widział na twarzy
jastrzębia.
-
Przemień się, Harry. Przedyskutujmy to, jeśli nie masz nic przeciwko?
Freedom
zadrżał. Potem wszedł w ludzką formę.
-
To moja wina. Powinienem był się trzymać od tego z daleka. To przeze mnie Syriusz jest szalony.
Severus
wziął swojego praktykanta łagodnie za ramiona i potrząsnął nim surowo raz, dwa
razy.
-
Przestań! Odpowiedzialna jest Bellatrix, nie
ty. I nie powinieneś czuć się winny za decyzje innych. Syriusz znał ryzyko i
zdecydował je podjąć.
-
Wiem… ale… - Harry przełknął ciężko, walcząc z łzami. Jego dłonie zawijały w
kółko zawijały brzeg jego szaty. – Jestem przeklęty pechem.
Severus
spojrzał ostro na swojego podopiecznego.
-
Harry, to przesądy. W ogóle nie jesteś przeklęty. Chyba że ja cię przeklnę za
bycie tak cholernie upartym – skarcił go Severus, po czym usadził swojego
praktykanta na trawie.
-
Jak możesz tak mówić, Sev? Wszyscy umierają, gdy ze mną są! Wszyscy! – krzyknął
Harry, orientując się, że jeśli wystarczająco się zdenerwuje, nie będzie skory
do płaczu.
-
Ja jestem z tobą, a z największą pewnością nie jestem martwy.
-
Kto wie, kto może być następny – odpowiedział gorzko Harry.
-
Cicho, pisklaku. To… normalne, że czujesz się źle z powodu Blacka. Ale nie
obwiniaj się, skoro na to nie zasłużyłeś. Wiedziałeś, że Bellatrix zamierza
rzucić tą klątwę? Wiedziałeś, że Black skoczy przed ciebie? No?
-
N-nie. – Harry czuł, jak pęknięcia w jego osłonie poszerzają się. – Ale zrobił
to dla mnie, Sev. I patrz, co się stało!
-
Tak, panie Potter, przyjrzyjmy się temu, co się stało. Byłeś przynętą w pułapce
i bardzo dobrze sobie z tym poradziłeś. Podczas bitwy w Ministerstwie, starałeś
się, żeby cię nie zauważono i obserwowałeś, podczas gdy ludzie walczyli o swoje
życie. Nie byłbyś człowiekiem, gdybyś nie zareagował w ten sposób. Black
wybrał, że cię ochroni, jak przysiągł i zrobił to. Tak jak ja bym zrobił,
gdybym tam był. Ale to był wybór, który tylko on mógł podjąć. Musisz zdać sobie
z tego sprawę i to zaakceptować, Harry.
Twarz
Harry’ego wykrzywiła się.
-
Nie! Nie jestem tego wart.
Severus
sięgnął po niego i nagle pociągnął go do siebie.
-
Nigdy więcej tak nie mów! Nigdy.
Jesteś wart każdego poświęcenia, ponieważ się o ciebie troszczymy. Mogłeś nie
znaczyć nic dla Dursleyów, ale cholernie wiele znaczysz dla mnie. I dla Blacka.
– Jego dłonie zacisnęły się na plecach Harry’ego. – Chętnie dokonał tego
wyboru, żeby za ciebie walczyć i nie mogłeś go powstrzymać, chyba że byś sam go zabił.
Harry
pochylił głowę. To, co Severus mówił, miało sens, ale jednak…
-
Skąd to wiesz?
-
Ponieważ jest to coś, co ja bym zrobił, co Lily i James by zrobili i zrobili, bo to instynkt rodzica,
poświęcić swoje życie za swoje dzieci, jeśli zaistnieje taka potrzeba.
-
Nie prosiłem go o to – krzyknął
Harry, a jego słowa zostały jakoś stłumione przez szaty Snape’a.
-
Nigdy nie musiałeś.
-
To niesprawiedliwe – nadeszła kolejna stłumiona odpowiedź.
-
Nie, ale takie jest życie. Poczucie winy nic nie pomoże, ani tobie, ani twojemu
ojcu chrzestnemu. Odpuść, Harry. Cii. – Poklepał Harry’ego po głowie, podczas
gdy chłopak trząsł się z siły emocji.
Harry
uparcie pokręcił głową. Potrzebował poczucia winy, żeby nie czuć rozpaczy,
która unosiła się tuż nad powierzchnią jego świadomości. Jestem jastrzębiem, a jastrzębie nie płaczą.
Severus
kontynuował rytmiczne klepanie i pocieranie pleców Harry’ego.
-
No już. Może nie wszystko stracone. Póki oddycha, wciąż jest nadzieja. Ale
pozwól poczuciu winy odejść, Harry. Okaleczy cię gorzej niż klątwa Cruciatus.
-
Skąd możesz wiedzieć?
-
Ponieważ czułem się tak samo, gdy umarła Lily. Przysięgałem, że jest coś, co
mogłem zrobić, co powinienem zrobić,
żeby zapobiec jej śmierci. Ale nie było nic takiego. Nie mogłem wiedzieć, że
Voldemort tak dosłownie weźmie przepowiednię, nie mogłem wiedzieć, że twoi
rodzice będą zdradzeni przez ich własnego Strażnika Tajemnicy. Jednak przez
lata się torturowałem i niemal pozwoliłem poczuciu winy mnie strawić. Nie rób
tego samego błędu, co ja. Co się stało to się nie odstanie. Nie musi ci się to
podobać, zwyczajnie to zaakceptuj. Rozumiesz?
Kolejne
skinięcie, a następnie stłumiony szloch. Potem szept:
-
Przepraszam.
-
Za co?
-
Za… to wszystko. Nie potrzebujesz tego.
-
Cicho, pisklaku. To mój wybór. Nie
jesteś sam. Ciężarem najlepiej się podzielić. – Nie przestawał trzymać
chłopaka, a kombinacja słów i dotyku ostatecznie przeniknęła przez tarczę,
którą Harry ułożył wokół swoich emocji i poczuł, że Harry zaczął cicho płakać.
– Już w porządku.
Łzy,
wstrzymywane przez ostatnie trzy dni, wypłynęły z animaga jak rzeka i nie miał
nawet nadziei na ich zatrzymanie. Początkowo płakał cicho, potem zaczął
szlochać, przypominając sobie, jak Syriusz wyglądał po uderzeniu klątwy.
-
… Pomóżmy Syriuszowi… jeśli oni nie mogą, może my damy radę… - szlochał.
-
W porządku, pisklaku. Spróbujemy – zgodził się Severus, nie przestając klepać
podopiecznego po plecach.
Na
to Harry zapłakał mocniej.
-
… nie chcę, żeby umarł… nie jak Cedric… proszę, Severusie…
-
Cii. Coś wymyślimy – uspokajał Severus.
Zapewniony
Harry skulił się w schronieniu z ramion swojego mentora i pozwolił, by sobie
rozpaczać nad tym, co się stało. Szlochał przez długi czas, póki czarne szaty
całkowicie nie przesiąkły, a wstyd odpłynął wraz z poczuciem winy, aż czuł
tylko ulgę i wdzięczność. A utrzymujące się zmęczenie zachęciło go do położenia
głowy na ramieniu i zaśnięcia.
Więc
to zrobił.
Severus
nie powiedział ani słowa, zwyczajnie trzymając go blisko siebie i dając chłopcu
wsparcie, którego nigdy nie miał, a potajemnie pragnął, by miał je zawsze. A
potem przysiągł, że odnajdzie Bellatrix i odkryje przeciwzaklęcie z jej
własnych ust. Ponieważ Harry nie zasłużył na to, by dwa razy w życiu tracić
kogoś mu bliskiego, bo nawet jego rywal nie zasługiwał na tak okropne życie.
Bella miała odpowiedzi, a on je odkryje, w końcu nie był bez powodu mistrzem
szpiegów, i kobieta zapłaci za to, że zraniła jego pisklaka.
Pożałujesz tego, Lestrange.
Tyle ci mogę obiecać.
nareszcie nareszcie już nie mogłam się doczekać rozdział jak zawsze super gratuluję twoje wenie że wzięła się do pracy i powodzenia pozdrawiam serdecznie i życzę weny Agnieszka ������
OdpowiedzUsuńYay!!! Kolejny rozdział! Cieszę się że żyjesz :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny choć mam ochotę udusić Bellę. Jak można zrobić coś takiego Harry'emu? Ale Sev jest mądry i uratuje Łapę. Tylko potrzeba czasu.
Życzę weny
HEJ WSPANIALE ŻE JESTEŚ ZACZYNAŁAM SIĘ MARTWIĆ CZY WSZYSTKO OKEJ U CIEBIE PODEJRZEWAŁAM ŻE NAUKA ZAJMUJE CI MNÓSTWO CZASU CIESZE SIĘ Z NOWEGO ROZDZIAŁU JEST TAKI EMOCJONALNY ACH NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ POSZUKIWANIA HORKRUKSÓW ALE TO PEWNIE DOPIERO W KOLEJNYM TOMIE TAK PODEJRZEWAM A I KWESTIA BELATRIX STRASZNIE MNIE CIEKAWI CO ZROBI JEJ SEVERUS A NO ZLIWOŚCI JEST WIELE TO BĘDZIE INTERESUJĄCE CIEKAWE CZY HORKRUKSY BEDĄ TAKIE JAK W KSIĄŻCE CZY NIE NIEMEGO SIĘ DOCZEKAĆ ŻYCZĘ CI ZDROWIA SIŁ DO PRACY NAD TŁUMACZENIEM A I CHWILI NA WYTCHNIENIE I CZAS WOLNY POZDRAWIAM GOSIA WIERNA FANKA
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo wzruszajacy tekst, aż mi łzy wycisnął z oczu, Harry jest przepełniony bólem z powodu tego co spotkalo Syriusza (ja też) (mam nadzieję, że wyjdzie z tego i nie postrada zmysłów) ale postawa Severusa jest prawdziwym wsparciem i gotowym na wszystko aby chronić Harrego... a Dumbledorevo tak z taka łatwością kłamie (a przepraszam nagina prawdę), nie ma co mówić Dumbledorowi o tej nowej przepowiedni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział bardzo wzruszajacy tekst aż mi łzy wycisnął z oczu, Harry jest przepełniony bólem z powodu tego co spotkalo Syriusza (mam nadzieję że wyjdzie z tego) ale jest Severus będący prawdziwym wsparciem i gotowy na wszystko aby chronić Harrego... nie ma co mówić Dumbledorowi o tej przepowiedni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia