Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 22 listopada 2019

CP - Rozdział 24 - Porady na przyszłe kariery



Podczas przerwy wielkanocnej, uczniowie piątego roku zostali zbombardowani ulotkami, broszurami i notkami odnośnie przyszłych karier. Harry naprawdę nie wiedział, co myśleć, ponieważ tak poważnie nigdy nie myślał o życiu po Hogwarcie. Wszystko wydawało się obracać wokół Voldemorta, więc jak miał niby planować swoją przyszłość, skoro teraźniejszość w kółko wymagała od niego ciągłego ryzykowania swojego życia?
Po zerknięciu na tablicę ogłoszeń, Harry zobaczył, że w poniedziałek o wpół do trzeciej ma spotkanie z profesor McGonagall, by przedyskutować jego możliwą przyszłość. Nie było zaskoczeniem, że Hermiona miała niemal dwa razy więcej ulotek i broszur niż wszyscy inni. Jasne było, że chwyciła wszystko po kolei, ponieważ w jednej minucie czytała o relacjach z mugolami, a w następnej sprawdzała, co jest wymagane, by trenować trolle obronne. Może nie był jedyną osobą, która kompletnie nie miała pojęcia, co zrobić z życiem po Hogwarcie.
Następnego ranka Harry spotkał się z Syriuszem i Remusem po jakąś radę. Syriusz natychmiast zaproponował zostanie profesjonalnym graczem Quidditcha, twierdząc, że Harry powinien bawić się jak najdłużej to możliwe. Z drugiej strony Remus zaproponował nauczanie, ponieważ Harry tak dobrze sobie z tym radził na zajęciach Gwardii Defensywnej. Harry nie był zbyt przekonany co do tych wyborów. Kochał latać, ale miał przeczucie, że robiąc to profesjonalnie, nie miałby z tego takiej radości. Również cieszyła go jego rola w GD, ale nie wiedział, czy chciał to robić w życiu.
Tak więc nadeszło poniedziałkowe popołudnie, a Harry wciąż nie miał pojęcia, jaką karierę chciałby wybrać. Docierając do biura profesor McGonagall, Harry zawahał się przez sekundę, po czym zapukał. Wiedział, że wszyscy spodziewają się po nim, że będzie wojownikiem broniącym niewinnych, ale czy rzeczywiście tym właśnie był? Tak naprawdę to nie. Bronił to, w co wierzył, ale myśl o zabiciu kogoś wywoływała w nim mdłości. Nie chciał ranić ludzi. Więc czego chciał?
- Wejść. – Doszedł do niego głos profesor McGonagall z głębi biura.
Otworzywszy drzwi, Harry z zaskoczeniem zobaczył, że profesor McGonagall nie jest sama. Siedziała za biurkiem, podczas gdy po jej lewej siedziała trójka ludzi, których Harry nigdy wcześniej nie widział. Najdalej od drzwi był wysoki czarodziej z jasnobrązowymi włosami, który posłał Harry’emu przyjazny uśmiech. Obok niego była czarownica z długimi blond włosami i łagodnym uśmiechem na twarzy. Najbliżej drzwi był czarodziej o średniej wysokości z całkiem krótkimi włosami w kolorze piasku. Wydawał się przez dłuższy moment przyglądać Harry’emu, po czym skinął głową.
Harry nagle poczuł się bardzo świadom siebie. Co oni tu robili?
- Eee… przepraszam – powiedział nerwowo. – Nie chciałem przeszkadzać.
- Nie przeszkadza pan, panie Potter – powiedziała surowo profesor McGonagall, przekazując Harry’emu cichą wiadomość, że nie pochwalała obecności trójki osób. – Pan Andrews, panna Winters i pan Grint zostali tu wysłani ze swoich  miejsc pracy, żeby zamienić z tobą kilka słów.
To było niespodziewane. Harry pozostał w drzwiach, niepewny, jak przyjąć nową wiadomość.  
- Dlaczego? – zapytał bez ogródek. – Nie zrobiłem nic złego, prawda?
- Panie Potter – powiedział z pełnym profesjonalizmem wysoki czarodziej. – Z pewnością nie zrobił pan nic złego. Jesteśmy tu, by asystować panu w planowaniu przyszłości. Jestem Wesley Grint i reprezentuję Departament Przestrzegania Prawa Magicznego, Biuro Aurorów. Obok mnie jest Evelyn Winters, która jest z biura Relacji Publicznych w Ministerstwie, a obok niej Daniel Andrews z Departamentu Magicznych Gier i Sportów.
Harry spojrzał na profesor McGonagall, która siedział dość sztywno, po czym skupił swoją uwagę na reprezentantach z Ministerstwa.
- Syri… eee… profesor Black i Remus nic nie mówili, że będą tu ludzie z Ministerstwa – powiedział ostrożnie. – Miałem wrażenie, że będę sam z profesor McGonagall.
- Normalnie tak jest, panie Potter – powiedziała profesor McGonagall ze skinięciem. – Jednakże Ministerstwo najwyraźniej uznało, że potrzebuje pan pomocy w swoim wyborze. Pana opiekunowie nie są jeszcze tego świadomi… a profesor Dumbledore nie jest zbyt zadowolony ich niezapowiedzianym przybyciem. Uważa, że to tylko doda niepotrzebnej presji, której pan nie potrzebuje. Niemniej jednak jest to pana wybór. Jeśli chce pan rozmawiać z tymi ludźmi, może pan to zrobić.
Harry odetchnął głęboko w próbie ukrycia złości. Rozumiał, co się działo. Ministerstwo chciało wskazać chłopcu, który przeżył możliwe miejsca jego zatrudnienia. Chcieli go dla imienia, nie wykształcenia czy jakichkolwiek osiągnięć.
- Jeśli nie jest to zaoferowane każdemu, muszę odmówić – powiedział spokojnie Harry. Trójka reprezentantów drgnęła, by zaprotestować. – Nie chcę brzmieć niegrzecznie, ale odmawiam specjalnego traktowania z powodu czegoś, czego nawet nie pamiętam. Nawet gdybym miał zadecydować, by aplikować do któregoś z państwa departamentów, chciałbym zasłużyć na swoją pozycję. Jestem dokładnie taki sam jak wszyscy inni i oczekuję, że tak mnie państwo potraktują.
Evelyn Winters i Daniel Andrews już mieli zaprotestować, ale zostali powstrzymani, gdy Wesley Grint zrobił krok do przodu.
- Zaakceptujemy to, panie Potter – powiedział, kiwając głową. – Przepraszamy za zajmowanie pana czasu. – Odwrócił się do profesor McGonagall. – Przepraszamy za najście, pani profesor. – Bez kolejnego słowa, trójka reprezentantów wyszła.
Harry usunął się z przejścia, by mogli przejść obok niego, po czym westchnął z frustracją. Nagle planowanie przyszłości było ostatnią rzeczą, jakiej Harry pragnął. W tym momencie pracowanie w mugolskim świecie wydawało się całkiem pociągającą opcją. Tam byłby traktowany normalnie tak długo, jak trzymałby się z dala od Surrey. To było coś, czego chciał. Chciał robić coś, co pozwalałoby mu być „tylko Harrym”. Problemem było to, że znalezienie czegoś takiego w czarodziejskim świecie, było niemal niemożliwe.
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał Harry’ego z myśli. Odwróciwszy się w kierunku dźwięku, dostrzegł, że profesor McGonagall stoi teraz przy zamkniętych drzwiach.
- Wybacz, Harry – powiedziała szczerze. – Biorąc pod uwagę obecne wydarzenia, kilka organizacji ministerialnych  jest nieco upartych. Obrona pociągu we wrześniu przyciągnęła uwagę Biura Aurorów, twoje wyniki w Quidditchu zainteresowały departament Magicznych Gier i Sportów i chyba nie muszę wyjaśniać relacji publicznych. Miałeś rację. Wszyscy byli tu z powodu twojego nazwiska. Wielu uważa, że to tylko kwestia czasu, nim Minister zostanie odwołany ze swojego biura, więc chcą pokazać wsparcie osobie, której powinni wierzyć przez cały czas.
Profesor McGonagall łagodnie wzięła Harry’ego za ramię i poprowadziła go do krzesła przed swoim biurkiem.
- Usiądź, Harry – zaproponowała, po czym przeniosła się na swoje krzesło za biurkiem zaśmieconym ulotkami. – Zobaczmy, czy damy radę przedyskutować twoje pomysły na karierę i zdecydować, jakie przedmioty powinieneś kontynuować na szóstym i siódmym roku. Myślałeś już, co chciałbyś robić po opuszczeniu Hogwartu?
Harry potrząsnął głową, odstawiając torbę na podłodze i skupiając wzrok na ulotkach. W tym momencie miał jaśniejsze pomysły, czego nie chce robić, niż co chciałby robić.
- No dobrze – powiedziała ostrożnie profesor McGonagall. – Może myślimy zbyt wąsko. Nie myśl o konkretnym zawodzie, Harry. Co ogólnie chciałbyś robić?
Harry pomyślał przez moment. Naprawdę nie chciał mieć nic wspólnego z opinią publiczną, ponieważ nienawidził uwagi, ale nie mógł zwyczajnie siedzieć i nic nie robić.
- Chyba chcę pomagać ludziom – powiedział, wzruszając ramionami. – T-tylko nie wiem jak.
- Popracujemy nad tym – powiedziała profesor McGonagall, wyciągając kilka ulotek z kupki i otworzyła jedną z nich. – Możesz wybrać zostanie aurorem, jednak powinnam cię ostrzec, że nie jest to łatwa kariera zawodowa. Potrzebujesz minimum pięciu OWTM-ów i jako oceny nic poniżej „Powyżej Oczekiwań”. Po tym, będziesz musiał przejść rygorystyczną serię testów charakteru i zdolności. Bardzo niewiele osób je zdaje. W rzeczywistości, chyba nikt ich nie zdał przez ostatnie trzy lata.
Profesor McGonagall odłożyła ulotkę i spojrzała na Harry’ego, czekając, aż ten uniesie wzrok.
- Co do przedmiotów, potrzebujesz obrony przed czarną magią, transmutację, zaklęcia i eliksiry. Powinnam cię ostrzec, Harry, że akceptuję tylko uczniów do mojej klasy OWTM-owej, którzy ze Standardowych Umiejętności Magicznych otrzymali „Powyżej Oczekiwań” albo wyżej. – Wyciągnęła coś, co wyglądało na teczkę z dokumentami i otworzyła ją. – Według twoich nauczycieli, twoje oceny poprawiły się w ciągu ostatnich lat. Jedynym wątpliwym przedmiotem są eliksiry, w których masz średnią między „Zadowalający” a „Powyżej Oczekiwań”. Muszę cię też ostrzec, że profesor Snape akceptuje tylko uczniów, którzy na SUM-ach otrzymali „Wybitny”. Cięższa praca na jego zajęciach nie zaszkodzi.
Harry zwalczył chęć prychnięcia. Mógłby wynaleźć eliksir, który leczy wszystkie choroby, a i tak by nie dostał „Wybitnego” od profesora Snape’a. Lepiej po prostu zaakceptować fakt, że profesor Snape nigdy nie otworzy umysłu, jeśli chodzi o dziecko Huncwotów. Na szczęście dla Harry’ego, to nie profesor Snape będzie go egzaminował, więc przynajmniej miał jakąś nadzieję, że dobrze zda swojego SUM-a.
- Kolejną opcją jest uzdrowicielstwo – powiedziała profesor McGonagall, podnosząc ulotkę. – Ma podobne wymagania jak zawód aurora, ale wymaga zielarstwa. Potrzebowałbyś przynajmniej „Powyżej Oczekiwać” na poziomie OWTM-ów z zielarstwa, oprócz innych SUM-ów. Również po ukończeniu szkolenia odbywa się trening. Może to byłoby dla ciebie bardziej odpowiednie, Harry. Muszę powiedzieć, że już i tak spędzasz dość dużo czasu w skrzydle szpitalnym. Równie dobrze mógłbyś wykorzystać ten czas.
- Hej! – wykrzyknął z urazą Harry. – Większość wypadków to nie moja wina.
Profesor McGonagall popatrzyła na Harry’ego i uśmiech powoli pojawił się na jej twarzy.
- Żartuję, Harry – rzekła. – Oczywiście, jest jeszcze nauczanie, które wymaga osiągnięcia mistrzostwa z dziedziny, której chcesz nauczać… chyba że dyrektor nie będzie umiał znaleźć nikogo na tą pozycję… albo zostaniesz zaaprobowany przez Ministerstwo. Wymaga to również zdania przedmiotów takich jak zielarstwo, eliksiry, obrona przed czarną magią, transmutacja, astronomia i zaklęcia. Muszę powiedzieć, że twoja grupa jest wielką oznaką, że byłbyś doskonałym nauczycielem.
- Ale przez większość czasu nie nauczam – zaprotestował Harry. – Zwykle stoję w kącie…
- A kto naucza Radę? – odparowała profesor McGonagall. – Gdybyś rok temu mi powiedział, że Neville Longbottom za rok będzie w stanie stworzyć cielesnego Patronusa, oddałabym cię do św. Mungo. Chyba nie widzisz, jaki pozytywny wpływ masz na innych, Harry. Wielu uczniów z waszej grupy zmieniło się dzięki tobie na lepsze. To jest typ osoby, która powinna być nauczycielem. Rozumiem, że bardzo nie lubisz dużej ilości uwagi, którą otrzymujesz, ale czy kiedykolwiek rozważyłeś to, że może na nią zasługujesz?
Harry skrzywił się, odwracając wzrok. Natychmiastowo wiedział, że to była walka, której nie wygra.
- Obawiam się, że nie mogę ci pomóc w odniesieniu do żeńskiej populacji szkoły – powiedziała McGonagall, sprawiając, że Harry spojrzał na nią zdezorientowany. – Sugeruję, żebyś porozmawiał na ten temat ze swoimi opiekunami. Co do reszty uwagi, nie mogę zaprzeczyć, że jesteś wzorem do naśladowania, Harry. Uczniowie patrzą na ciebie z podziwem, a osobiście jestem wdzięczna, że mają kogoś takiego do podziwiania. Jesteś wspaniałym młodym człowiekiem, Harry. Twoi rodzice z pewnością byliby z ciebie dumni.
Harry westchnął. Jak miał na to odpowiedzieć? Nie chciał w to wierzyć, ale to był w takim punkcie, że zdawał sobie sprawę, że kłótnia do nikąd go nie doprowadzi. Wszyscy mieli swoje zdanie i nic, co powie, tego nie zmieni. To prawdopodobnie była największa lekcja, której nauczył się od Syriusza i Remusa. Ludzie będą wierzyć w to, co chcą wierzyć. Póki było się szczerym ze samym sobą, tylko to miało znaczenie.
Profesor McGonagall wstała i obeszła biurko, by stanąć tuż przed nim.
- Co do opcji twojej kariery, póki co zostawię w twoich dokumentach te trzy opcje – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Czasami lepiej zostawić sobie otwarte drzwi. To wszystko są bardzo zaszczytne zawody, Harry. Jeśli miałbyś jakiekolwiek pytania, co do nich, jestem pewna, że auror Tonks, pani Pomfrey i jakikolwiek nauczyciel będą chętni ci pomóc. Musisz jedynie zapytać.
Harry skinął głową, czując lekkie poczucie winy, że miał z tym taki kłopot.
- Czy to…eee… normalne? – zapytał cicho. – Znaczy, nie manie pojęcia, co wybrać.
Profesor McGonagall zapewniająco ścisnęła ramię Harry’ego.
- Oczywiście, że to normalne – powiedziała. – Nie sądzę, by istniał jakikolwiek uczeń, który by w wieku piętnastu lat miał jasny obraz tego, co chce robić w życiu i ostatecznie podążał za tym przez całe życie. To jest tylko po to, byś był świadom możliwych opcji, żebyś mógł się odpowiednio przygotować, rozumiesz?
Harry ponownie skinął głową i wstał, chwytając szkolną torbę.
- Dziękuję, pani profesor – powiedział ze zmęczeniem. – Chyba to trochę dużo do przetrawienia.
- Dobrze – powiedziała McGonagall z uśmiechem. – Skoro nie masz więcej pytań, myślę, że to kończy nasze rozważania. – Harry odwrócił się, by odejść. – Och… i Harry, jestem dumna z tego, jak poradziłeś sobie z obecnością pracowników Ministerstwa. Jeśli już to ich zainteresowanie tobą wzrosło.
Harry nie mógł powstrzymać jęknięcia, wychodząc z biura profesor McGonagall, wywołując u niej śmiech. Jeśli już, obecność trzech przedstawicieli departamentów wywołała w Harrym negatywne myśli. Nie lubił ludzi, którzy próbowali dojść do swego przez innych. To zbyt mocno przypominało mu o Knocie i Umbridge. W tym momencie Harry desperacko chciał uderzyć pięścią w ścianę. Dlaczego ktoś miałby się nim interesować, po tym, jak wykopał ich z pokoju? To nie miało żadnego sensu.
Nie był w nastroju na wróżbiarstwo, więc skierował się bezpośrednio do klasy obrony i poczekał, aż zajęcia się skończą. Próbował wykorzystać techniki uspokajające, ale był zbyt sfrustrowany, żeby się skoncentrować. Nawet nie wiedział, dlaczego ta cała sytuacja tak go poruszyła. Kilku przedstawicieli departamentów w Ministerstwie próbowało zyskać sobie przyjaźń chłopca, który przeżył. No i co? Przecież to nie był pierwszy raz.
Ale nigdy wcześniej nie byłem tym tak zaskoczony.
Dźwięk dzwonka wyrwał Harry’ego z myśli. Opierając się o ścianę, poczekał, aż wszyscy wypełniający pomieszczenie, wyjdą. Podszedł do swojego zwykłego miejsca na przedzie klasy, rzucił na biurko swoją torbę i opadł na krzesło. Nawet nie zauważył, że w pomieszczeniu jest Syriusz, który obserwował go uważnie. Zamykając oczy, Harry desperacko próbował ukryć swoje skotłowane emocje. Musiał coś zrobić, bo inaczej czuł, że eksploduje.
- Harry, coś jest nie tak? – zapytał ostrożnie Syriusz zza swojego biurka. – Stało się coś podczas twoich konsultacji?
Harry prychnął.
- Nic takiego – powiedział sarkastycznie. – Nikt z Ministerstwa nie chciał przedstawić chłopcu, który przeżył oferty pracy z nimi. – Syriusz natychmiast wstał na nogi. – Przecież nie jestem osobą, która ma jakikolwiek wybór. Jestem tylko narzędziem, rekwizytem publiki i wszyscy mogą mną dyrygować, jak tylko chcą. – Harry uderzył pięściami w stół, gdy frustracja wzięła nad nim górę, nieświadom, że kilka przedmiotów w pomieszczeniu zaczęło się trząść. – Nie znoszę tego! Dlaczego nie mogą zwyczajnie zostawić mnie w spokoju?
Syriusz natychmiast znalazł się przy boku Harry’ego. Ukląkł i odwrócił Harry’ego tak, by ich oczy się spotkały.
- McGonagall na to pozwoliła? – zapytał zdezorientowany. – Dumbledore na to pozwolił?
Trzęsące przedmiotu powoli znieruchomiały.
- Ewidentnie przedstawiciele byli wyjątkowo uparci – wymamrotał Harry, odwracając wzrok i wzdychając. – Przepraszam. Chyba jestem zestresowany tym wszystkim, co się dzieje. To była ostatnia rzecz, jakiej dzisiaj potrzebowałem. – Harry zwrócił na Syriusza błagalne spojrzenie. – Czy jest za późno, żeby zmienić nazwisko?
Syriusz potargał włosy Harry’ego.
- Porozmawiam na ten temat z Lunatykiem – powiedział, po czym spoważniał. – Porozmawiam o tym z McGonagall i Dumbledorem, Harry. Powinni skontaktować się z Remusem albo ze mną w chwili, gdy ktokolwiek wyraził zainteresowanie zobaczenia się z tobą. Powiedziałem jasno Dumbledore’owi, że nawet jeśli, jestem tu, by nauczać, moim priorytetem jesteś ty. – Syriusz wstał i wyciągnął różdżkę. Kilkoma machnięciami, jego biurko zostało transmutowane w platformę do pojedynków, a biurka uczniów przesunęły się pod ścianę. – Co powiesz na krótki pojedynek, nim zaczną się zajęcia? Wyglądasz, jakbyś tego potrzebował.
Harry wstał i niemal podskoczył, gdy jego krzesło nagle przesunęło się pod ścianę, by dołączyć do reszty. Zdjąwszy szatę i odrzuciwszy ją, Harry automatycznie podszedł do platformy. Wskoczył na nią, a tuż za nim Syriusz. Nie powiedzieli ani słowa. Oboje znali swoje ruchy na pamięć. Zrobili wyznaczoną ilość kroków, po czym odwrócili się i pojedynek się zaczął. Harry natychmiast stanął w ofensywie, a Syriusz wziął odwet. Nie rzucali nic niebezpiecznego, ale siła zaklęć pokazywała jasno, że się nie powstrzymywali.
Syriusz zdołał pierwszy rozbroić Harry’ego, ale nie na długo, ponieważ Harry zdołał niewerbalnie przywołać różdżkę. Chwyciwszy różdżkę, Harry uchylił się przed nadchodzącym zaklęciem i rzucił serię zaklęć w Syriusza, rozbrajając go. Syriusz był na tyle blisko, by rozpocząć atak fizyczny. Harry szybko schował różdżkę i zablokował uderzenia i kopnięcia, które poszły w jego stronę, będąc w stanie sam wymierzyć kilka. Widząc możliwość, Harry skoczył, podciągnął kolana do piersi, po czym gwałtownie je rozprostował i uderzył nimi w pierś Syriusza. Syriusz wydał z siebie głośne „uch” i upadł do tyłu. Harry zmienił pozycję ciała w powietrzu i opadł na jedno kolano. Natychmiast machnął nadgarstkiem i chwycił różdżkę, wstając i kierując ją na Syriusza, który leżał płasko na plecach.
- Poddajesz się? – zapytał Harry.
- Poddaję – przyznał Syriusz napiętym głosem, siadając i chwytając się za klatkę piersiową. – Auu, Harry. To naprawdę boli. Następnym razem wezwę Lunatyka, żeby się z tobą pojedynkował.
Harry westchnął, ponownie chowając różdżkę i pomagając Syriuszowi wstać.
- Wybacz, Syriuszu – powiedział szczerze. To wtedy Harry się zorientował, jak bardzo stracił kontrolę. Pozwolił emocjom i instynktowi przejąć nad nim kontrolę, zamiast myśleć logicznie. – Mam wezwać panią Pomfrey?
Syriusz spiorunował go wzrokiem.
- Ani się waż – ostrzegł, po czym wyszczerzył się. – Jednakże zastrzegam sobie prawo do rewanżu i następnym razem nie będę się w ogóle powstrzymywał. Robisz się w tym dobry, dzieciaku.
Dźwięk chrząknięcia sprawił, że obaj podskoczyli i odwrócili się, dostrzegając całą klasę, stojącą w drzwiach z rozszerzonymi oczami. Harry i Syriusz powstrzymali jęk. Oboje zapomnieli zamknąć i zakluczyć drzwi. Harry i Syriusz mogli sobie tylko wyobrazić, jak musiał wyglądać pojedynek ich dwóch dla kogoś, kto nie wiedział, co się działo wcześniej.
Cisza została w końcu przerwana przez Rona.
- Co to, do cholery, było? – zapytał głośno, wywołując u kilku osób śmiech.
Syriusz i Harry zeskoczyli z platformy.
- Zignoruję to wyrażenie… tym razem – powiedział animag z ironicznym uśmiechem. Rozejrzał się i zlazł swoją różdżkę na ziemi na końcu platformy. Podniósł ją i kilkoma machnięciami przywrócił klasę do normalności.
- Wszyscy zajmijcie miejsca, żebyśmy mogli zacząć. Szybko zbliżają się wasze SUM-y, a wciąż mamy dużo do nadrobienia.
Wszyscy zajęli swoje normalne miejsca, a Ron szybko usiadł obok Harry’ego.
- Więc co się stało? – wyszeptał. – Wyglądało to tak, jakbyście się próbowali pozabijać.
Harry spojrzał na Rona z uniesioną brwią. To była ostatnia rzecz, jaką robili, ale rozumiał, że ktoś mógł tak pomyśleć.
- Moje konsultacje z McGonagall nie poszły dobrze – powiedział cicho. – Pojedynek był sposobem, by o tym nie myśleć i niweczył nieco napięcia. Jak dużo widzieliście?
- Tylko część fizyczną – powiedział Ron, spoglądając na Hermionę. – Więc co się stało podczas twoich konsultacji?
Harry wzruszył ramionami.
- Przyszli ludzie z Ministerstwa – powiedział, przewracając oczami z irytacją. – Wykopałem ich. Chyba miałem dość kłopotów, próbując wymyślić jakiś zawód bez nich, komplikujących sprawę; mówiliby mi, jak wspaniale byłoby, gdyby chłopiec, który przeżył dołączył do ich departamentów.
Ron skrzywił się na sarkastyczny ton Harry’ego.
- Przykro mi to słyszeć, kumplu – powiedział ze współczuciem. – Zdecydowałeś w sprawie swojego zawodu?
 Harry potrząsnął głową, po czym skupił swoją uwagę na Syriuszu, odsuwając konsultacje w tył swojego umysłu, żeby się skoncentrować. Syriusz miał całkowitą rację. Wkrótce będą SUM-y. Mógł nie wiedzieć, co chce robić po Hogwarcie, ale póki co nie miało to znaczenia. Mógł tylko skoncentrować się na nadchodzących egzaminach i od tego momentu przyglądać się opcjom. Jednak w tym momencie, Harry nie był chętny rozważać żadnej pozycji w Ministerstwie. Może z czasem to się zmieni, ale obecnie Harry czuł zwyczajnie zbyt wielką niechęć do tego miejsca, które wywołało jemu i jego obecnej rodzinie tak wiele bólu.
^^^
Następnego dnia Harry został zaskoczony, gdyż profesor Dumbledore i McGonagall odszukali go, by przeprosić, że nie odesłali reprezentantów z Ministerstwa. Harry próbował zapewnić swoją Opiekunkę Domu i dyrektora, że nie obwinia ich, ale najwyraźniej Syriusz zrobił im spory wykład. Remus również zdołał przyprzeć go do muru i zaoferował ucho, gdyby Harry chciał porozmawiać. Harry nalegał, że nic mu nie jest, ale Syriusz i Remus już rzadko wierzyli w tą wymówkę. Używał jej zbyt często, gdy Umbridge była w Hogwarcie.
Harry nie był w stanie długo myśleć o tym, co się stało, gdyż tak napięty stał się jego plan zajęć. Ponownie odkrył, że jego wolny czas jest ograniczony tylko do poranków przed zajęciami. Zbliżał się końcowy mecz sezonu Quidditcha, a Gryffindor był najwyżej w Pucharze Quidditcha, profesor Snape jeszcze mocniej naciskał na Harry’ego podczas lekcji oklumencji, Rada zdecydowała zacząć stosować podejście Syriusza, wykorzystując to, czego się nauczyli, w pojedynkach, co oznaczało, że wszyscy z Rady musieli znać wytyczne dotyczące pojedynków, a oczywiście niekończąca się praca domowa była stałym problemem od pięciu lat.
Harry został wyrwany z rutyny po tygodniu od konsultacji, gdy Remus wyciągnął go z wróżbiarstwa i zabrał bezpośrednio do biura profesora Dumbledore’a. Po wejściu w Harry’ego uderzyło uczucie déjà vu, gdy zobaczył, że Dumbledore nie jest sam. Przed biurkiem Dumbledore’a stali sztywno Tonks i Kingsley Shacklebolt. Harry rozpoznawał tą pozę. To była poza Tonks pod tytułem „jestem na służbie”.
- Proszę, wejdźcie, Remusie, Harry – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, wstając. – Musimy przedyskutować kilka spraw.
Harry podążył za Remusem do krzeseł postawionych przed biurkiem Dumbledore’a i usiadł. Spoglądając na dwóch aurorów, Harry dostrzegł mrugnięcie Tonks i lekki uśmiech Shacklebolta. To było dziwne. Kingsley Shacklebolt rzadko pokazywał coś poza profesjonalizmem. Harry skupił uwagę na Dumbledore’a i zauważył spory stos pergaminów na biurku. Kątem oka, Harry nie mógł nie dostrzec, jak Remus sztywnieje. To był wskaźnik kluczowy, że coś się działo.
- Powinienem cię poinformować, Harry, że dziś rano, Korneliusz Knot został zdjęty ze stanowiska poprzez głosowanie większości Wizengamotu – powiedział profesor Dumbledore swoim uprzejmym głosem. – Wygląda na to, że jasną stroną ostatnich wydarzeń było to, że większość ludzi straciła ufność we władzy Ministerstwa.
Harry nie mógł w to uwierzyć. Knot został odwołany? To zdawało się zbyt dobre, by być prawdziwe. Harry spojrzał ostrożnie na Tonks i Shacklebolta, którzy skinęli głowami potwierdzająco. Teraz rozumiał, dlaczego zachowywali się tak niecharakterystycznie radośnie… cóż, przynajmniej Shacklebolt. Tonks zawsze zdawała się szczęśliwa.
- Póki nie zostaną przeprowadzone oficjalne wybory – kontynuował profesor Dumbledore, – Amelia Bones będzie obecnie zajmowała stanowisko Ministra, a jej pierwszym nakazem było rozpoczęcie formalnego dochodzenia w sprawnie wywiadu, który udzieliłeś Ricie Skeeter, by sprawdzić, czy Voldemort rzeczywiście powrócił. Tonks i Kingsley są tu by zebrać twoje „oficjalne oświadczenie”. Amelia chce chyba uczynić tą sytuację jak najmniej bolesną, wysyłając kogoś „znajomego”.
- To wyjaśnia Tonks, a nie Kingsleya – powiedział ostrożnie Remus. – Miałem wrażenie, że Amelia nie jest świadoma, kto jest w Zakonie.
- Zgłosiłem się – powiedział zwyczajnie Kingsley. – Jako że był potrzebny starszy auror, byłem pierwszym wyborem, ponieważ już wcześniej pracowałem z Tonks. Amelia nie jest świadoma, że w ogóle znam Harry’ego. Strasznie mnie przepytała, żeby się upewnić, że potraktuję go sprawiedliwie. – Shacklebolt skupił swoją uwagę na Harrym i stłumił uśmiech. – Wywarłeś niezłe wrażenie na wyższych rangą, dzieciaku. Grint mówił wszystkim o waszym małym spotkaniu z zeszłego tygodnia. Zdecydowanie uznał tą sytuację za bardzo zabawną.
Harry przewrócił oczami i potrząsnął głową z irytacją.
- Nie rozumiem, dlaczego – wymamrotał. – Tylko go wykopałem…
- Co niewiele osób by zrobiło, Harry – powiedziała poważnie Tonks. – Większość wykorzystałaby okazję, która została im podetknięta pod nos, ale nie ty. Nalegałeś, by traktowano cię jak wszystkich innych. Nawet po tym, co się stało, jest wiele ludzi, którzy wciąż mają złudne wrażenie, że cieszy cię uwaga opinii publicznej.
- Więc jaka jest „wersja oficjalna”? – zapytał Remus, wracając do głównego tematu dyskusji.
- Uważam, że historia, którą Harry opowiedział Ricie wystarczy – odpowiedział profesor Dumbledore. – Musimy tylko dokładnie wiedzieć, jakie poczyniłeś różnice. Jeśli sam „Prorok Codzienny” wchodzi w sojusz z Harrym, naprawdę nie powinniśmy teraz ich dyskredytować.
- Nie zmieniłem niczego – powiedział Harry, wzruszając ramionami. – Zwyczajnie nie wspomniałem o wszystkim, że miałem wybuch, o naszych różdżkach labo o echach, rozumie pan. Powiedziałem tylko, że Voldemort osłabł, a ja uciekłem poprzez puchar. Rita założyła, że wszystkie moje obrażenia powstały podczas pojedynku.
Dumbledore pomyślał przez chwilę, po czym spojrzał na Harry’ego w zamyśleniu.
- Amelia nie zaakceptuje założeń, Harry – powiedział cierpliwie. – Będzie chciała znać powód każdej twojej rany. Zdołaliśmy zachować w tajemnicy stan twojego serca, ale szkoła dowiedziała się o zapadnięciu twoich płuc i potrzebie noszenia maski tlenowej, żebyś mógł oddychać. Nie mam wątpliwości, że Susan przekazała nieco wiadomości swojej ciotce. Musimy stąpać ostrożnie, Harry. Jeśli Amelia zażąda twoich akt medycznych, dowie się o wielokrotnych przypadkach wyczerpania magicznego.
- Ale potrzebowałaby zgody mojej albo Syriusza na zobaczenie medycznych akt Harry’ego – odparł Remus. – Byłem tam, gdy Harry udzielał wywiadu, Dumbledore. Kto powiedział, że Harry nie doznał obrażeń podczas pojedynku? Został uderzony o drzewo! Gdyby Amelia Bones miała jakieś pytania, może porozmawiać ze mną albo z Syriuszem. Bez względu na to, co mogą myśleć niektórzy ludzie, życie Harry’ego nie jest dostępne opinii publicznej. Knot próbował przekroczyć tą linię wiele razy. Wtedy to powstrzymaliśmy i teraz też to zrobimy.
Profesor Dumbledore westchnął.
- Remusie, nie jestem twoim wrogiem – powiedział ze zmęczeniem. – Oboje wiemy, że reguły rzadko mają zastosowanie, gdy chodzi o Harry’ego, bez względu na to, jak staramy się czemuś zapobiec.
- I to dlatego jesteśmy tu z Syriuszem – powiedział stanowczo Remus. – Rozumiem, że próbujesz zyskać sojusznika, ale osobiście, ani trochę o to nie dbam. Myślę, że Syriusz jasno przedstawił swoje opinie, gdy akceptował swoje stanowisko. Zgadzam się z nim. Harry już wystarczająco wiele razy się wystawiał, żeby ci pomóc. Czy muszę ci przypomnieć, że to z jego powodu Umbridge jest w Azkabanie, opinia publiczna wie o powrocie Voldemorta, a teraz Knot został odwołany ze stanowiska Ministra?
- Nie musisz mi przypominać, Remusie – powiedział spokojnie Dumbledore. – Jestem świadom, że Zakon jest Harry’emu dłużny. Chcę tylko uniknąć problemów w najbliższej przyszłości. Wciąż jest wiele osób w Ministerstwie, którzy spróbują wykorzystać kogoś o zdolnościach Harry’ego do własnych celów. Musimy się upewnić, że w historii Harry’ego nie ma żadnych dziur.
- I tak zrobimy – powiedziała Tonks poważnym tonem, który tak do niej nie pasował. – Naprawdę myślisz, że któryś z nas naraziłby Harry’ego na niebezpieczeństwo? Bones jest szefową Departamentu Przestrzegania Prawa Magicznego. Wiemy, czego się po niej spodziewać, Dumbledore. Zapomniałeś również, że w przeciwieństwie do Knota, Bones nie przekroczy linii, gdy chodzi o prawa Harry’ego.
Harry potarł oczy pod okularami. Sądząc po ich głosach, nie był jedyną zestresowaną osobą. Nie mógł powstrzymać uczucia zawstydzenia spowodowanego faktem, że wszyscy kłócą się z powodu tego, że próbują go chronić. Kłócili się tak, jakby go tu nawet nie było.
- Doceniam pana zaniepokojenie, profesorze, ale nie mogę teraz zmienić historii – powiedział spokojnie Harry. – „Prorok Codzienny” zrobił dość śmiały ruch, biorąc moją stronę. Z tego co słyszałem o pani Bones, wydaje się być sprawiedliwą kobietą. Miałem te wybuchy od mojego trzeciego roku i nikt się o nich nie dowiedział na własną rękę. Nie mówię, że nie ma się czym martwić, ale podjęto wszystkie środki bezpieczeństwa, prawda?
- On ma rację, Dumbledore – dodał Kingsley. – Rozumiem, że musisz być ostrożny, ale nikt wcześniej nie kwestionował ran dzieciaka. Biorąc pod uwagę bezwzględność Voldemorta, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie kwestionował obrażeń Harry’ego. W tym momencie szczegółowe badanie, które rany Harry mógł albo nie mógł otrzymać, jest ostatnie na liście priorytetów. Bones skupia się na tym, czy Voldemort rzeczywiście powrócił i na śmierciożercach, którzy byli tam tamtej nocy.
- Bardzo dobrze – powiedział w końcu profesor Dumbledore. – Więc powinniśmy zacząć.
Harry i Remus ponownie opowiedzieli historię, którą zrelacjonowali Ricie Skeeter. Tonks wszystko udokumentowała, podczas gdy Shacklebolt zapytał o kilka punktów. Profesor Dumbledore pozostawał cicho przez cały czas, podczas gdy Harry nie wiedział, jak to interpretować. Mógł powiedzieć, że Dumbledore nie był zadowolony, że został odtrącony, ale zwyczajnie nie rozumiał, czym dyrektor się tak martwi. Syriusz i Remus zaaprobowali historię, a byli okropnie nadopiekuńczy.
W chwili, gdy skończyli, Remus wyciągnął Harry’ego z biura Dumbledore’a, twierdząc, że Harry musi iść na zajęcia. Harry nie przegapił spojrzenia pełnego rozczarowania na twarzy profesora Dumbledore’a ani współczucia na twarzy Tonks. Coś się tu zdecydowanie działo, a sądząc po sposobie, w jaki Dumbledore i Remus się zachowywali, było tak od całkiem długiego czasu. Harry wiedział, że Syriusz i Remus mieli pewne zastrzeżenia co do decyzji Dumbledore’a, ale nigdy nie myślał, że było coś, czym miał się martwić. Wyraźnie się mylił.
- Remus, dlaczego się tak zachowywałeś? – zapytał cicho Harry. – Profesor Dumbledore tylko próbował pomóc.
Remus natychmiast zatrzymał się i spojrzał na Harry’ego, po czym pociągnął go do pustej klasy. Zamknął drzwi, wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie wyciszające.
- Wiem, jak to musiało wyglądać, Harry, ale musisz coś zrozumieć. Dumbledore nie jest tylko dyrektorem Hogwartu. Jest też przywódcą Zakonu Feniksa, sekretnej organizacji, która musi wykorzystać każdą szansę, żeby przodować w wojnie. Zyskanie sprzymierzeńca pokroju Amelii Bones byłoby bardzo cenne, więc Dumbledore może być okropnie usłużny, żeby zagwarantować sobie jej poparcie. Razem z Syriuszem to rozumiemy, ale nie zamierzamy mu pozwolić wykorzystywać cię, żeby to osiągnąć.
- On mnie nie wykorzystuje – zaprotestował Harry. – To wszystko przez coś, co ja zrobiłem, pamiętasz? To ja rozmawiałem z Ritą Skeeter. Profesor Dumbledore nie miał z tym nic wspólnego. Wiem, że pewnie wiele się dzieje w Zakonie rzeczy, o których nie wiem, ale…
- Harry, posłuchaj mnie – powiedział Remus, kładąc ręce na ramionach Harry’ego. – Wiem, że to może wydawać się dezorientujące, ale musisz zwyczajnie zaufać mi i Syriuszowi. Jasno przedstawiliśmy Dumbledore’owi swoje priorytety, że jeśli przyjdzie nam wybierać między tobą a Zakonem, wybierzemy ciebie. W tym momencie liczy się tylko ochrona ciebie. Wiem, że Dumbledore o ciebie dba, ale musi martwić się o wojnę. Rozważa wszystko w szerszej perspektywie. Nie zrozum mnie źle, ktoś musi. Chcemy się tylko upewnić, że nie zostaniesz złapany gdzieś pośrodku tego. Nawet jeśli już przez tak wiele przeszedłeś, wciąż jesteś w szkole. Wciąż masz prawo być dzieckiem.
Spoglądając w oczy Remusa, Harry nie mógł się nie zgodzić. Remus błagał go, żeby mu zaufał, bez względu na osobistą opinię Harry’ego. Mógł nie do końca rozumieć, co się działo między jego opiekunami a Dumbledorem, ale miał całkiem niezły tego obraz. Nie mógł obwiniać Dumbledore’a za koncentrowanie się na wojnie. To z pewnością było w tym momencie dużo ważniejsze. Harry mógł nie lubić wrogości między Dumbledorem a jego opiekunami, ale w tej chwili nic nie mógł z tym zrobić. Mógł mieć tylko nadzieję, że trójka czarodziei wcześniej czy później znajdzie złoty środek.


7 komentarzy:

  1. Ooo nowy rozdział. Super. Remus i Syriusz mają rację. Dumbledore nieraz już przedkładał większe dobro nad dobro Harrego-dobrostan chłopca ńiewiele się liczy ,gdy stary manipulant snuje swoje plany...

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww... Nowy rozdział. Kocham takiego Harry'ego. Niby taki młody, a jednak rozumny, rzadko zdarza się takiego spotkać. Do tego to ciągłe tłumaczenie przez Huncwotów, że Rogasiątko jest warte miłości, chyba cukrzycy dostanę. Ale co tam, dla takiej opowieści warto ;) Ciekawi mnie kiedy pojawią się nowe wybuchy Harry'ego, mam wrażenie, że one jeszcze wiele razy skomplikują życie naszego młodego czarodzieja.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział bardzo się cieszę że tak szybko. Jak zwykle programy z ministerstwem, no bo kto by nie chciał Harry'ego Pottera w swoim departamencie. Syriusz i Remus mieli rację że dyrektor wykorzystuje sławę chłopca, który przeżył. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny Agnieszka 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka.
    Sorry że tu, ale mam pytanko: Jakie są szanse na nowy rozdział twojego autorskiego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie za wielkie... Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy będzie rozdział, na pewno będzie, ale nie w tym roku

      Usuń
  5. Hej,
    wspaniale, Harry to pięknie sobie poradził z wysłannikami z Ministerstwa, nie chce specjalnego traktowania bo jest "chłopcem który przeżył" dobrze, że w końcu Knot został odsunięty od władzy... właśnie tak podejrzewałam, że koledzy z klasy zobaczą ten pojedynek między Harrym, a Syriuszem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, pięknie Harry poradził sobie z tymi wysłannikami ministerstwa nie chce specjalnego traktowania bo jest "chłopcem który przeżył" w końcu Knot został odsuniety od władzy... tak wlasnie miałam przeczucie że koledzy z klasy zobaczą ten pojedynek między Syriuszem, a Harrym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń