Dwa dni później:
Harry
wchodził po spiralnej klatce schodowej do biura dyrektora, zdecydowawszy w
końcu, że nie może dłużej odkładać spotkania z Dumbledorem. W końcu zakończył
ocenianie wszystkich zadań dwóch pierwszych klas i dokończył całą pracę na jego
własne zajęcia, a nawet poćwiczył piętnaście minut w Pokoju Życzeń, nim
zdecydował zacisnąć zęby i mieć to z głowy. Dziwne,
rozmyślał, zatrzymując się w środku klaki schodowej, miesiąc czy dwa temu byłbym gotów rozszarpać Dumbledore’a na strzępy
gołymi rękami za to, co zrobił mi i mojej rodzinie. Ale teraz, chcę tylko być
sam, żebym mógł podejmować własne decyzje i nie dać się złapać w jego system
„uratuj świat dla większego dobra całej ludzkości”. Jeśli będę musiał „uratować świat” czy coś, zrobię
to na własnych warunkach, nie jego.
Młody
animag zacisnął mocno szczękę, po czym nacisnął klamkę biura i wszedł do
środka.
Zastał
Dumbledore’a siedzącego za biurkiem, przeglądającego jakieś papiery i piszącego
listy do rodziców i Knota na temat bitwy ze śmierciożercami, która miała
miejsce zaledwie pięć dni wcześniej. W gazetach nadal widniały nagłówki, a Knot
wysłał Harry’emu list z przeprosinami, mówiący, że przeprasza, że kiedykolwiek
wątpił, że Voldemort powrócił. Ale teraz Czarny Pan był martwy, wszyscy mogli
odpocząć, a przynajmniej według wąskiego światopoglądu Ministerstwa. Dumbledore
nie kłopotał się mówieniem Knotowi o swoim podejrzeniu horkruksów, wiedząc, że
Minister zadrwi i wyśmieje go za wierzenie w takie bzdury.
Kiedy
Harry wszedł, starszy czarodziej odsunął na bok swoją pracę papierkową, a
znajome iskierki rozjaśniły jego oczy, kiedy zobaczył swojego ulubionego
ucznia.
-
Ach, Harry, mój chłopcze. Dobrze cię widzieć. Jak sobie radzisz z nauczaniem?
Odkryłeś już, że pergaminy mają tendencję do namnażania się?
-
Uch, tak, pewnie. Wygląda to tak, jakby papiery nigdy się nie kończyły –
zachichotał Harry. – Ale sądzę, że mam je już pod kontrolą. Przynajmniej póki
nie będę musiał wystawić końcowych ocen, ale profesor Snape powiedział, że mi z
tym pomoże.
-
Tak, Severus cię nauczy, jak dokładnie i prędko wystawiać końcowe oceny. Myślę,
że cieszy cię to, że jest twoim mentorem?
Harry
skinął głową.
-
Tak, proszę pana. Wiele mnie nauczył i to nie tylko o samych eliksirach.
Oczy
Dumbledore’a zamigotały jeszcze jaśniej.
-
Dobrze, miło to słyszeć. Zawsze myślałem, że jeśli Severus dostanie szansę,
znajdzie w tobie geniusza eliksirów. Z tego, co mi powiedział, wygląda na to,
że odziedziczyłeś dar swojej matki do eliksirów.
Harry
był zaskoczony. Snape mówił o nim? Prawdę mówiąc, nie był pewny, czy to dobrze
czy źle. Pomimo zmiany statusu na podopiecznego Mistrza Eliksirów, Severus
wciąż był perfekcjonistą, gdy chodziło o robienie eliksirów i bardzo oszczędzał
na pochwałach. Ale Harry wiedział, że Snape nigdy nie powiedziałby czegoś takiego
dyrektorowi, gdyby naprawdę tak nie myślał, a to sprawiło, że czuł się
świetnie. Ale wspomnienie Dumbledore’a o Lily sprawiło, że przypomniał sobie o
fałszywej przepowiedni, a to rozbudziło jego niechęć i gniew w kierunku
Dumbledore’a.
Jednak
nim mógł coś powiedzieć, Dumbledore wstał i machnął różdżką na stolik przed
jego biurkiem. Pojawił się srebrny zestaw do herbaty wraz z herbatnikami i
jakimiś innymi ciasteczkami.
-
Proszę, usiądź i napij się herbaty, Harry – zaprosił starszy mężczyzna. –
Poprosiłem cię tu, żeby przedyskutować pewne osobiste sprawy.
Harry
nie odmówił, choć ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę, była herbata. Podszedł,
by usiąść na jednym krześle, zauważając, że gdy to zrobił, biuro wróciło do
swojego normalnego wyglądu. Dumbledore musiał naprawić je po swoim powrocie,
ponieważ nie było już tu żadnego różu oraz poznikały talerze z kotkami.
Harry
rzucił wzrokiem na żerdź za drzwiami i zobaczył, że Fawkes go obserwuje.
Podszedł do ptaka i łagodnie podrapał feniksa.
-
Hej, Fawkes. Jak się masz?
*Mam się bardzo dobrze,
pisklaku Harry. I ty też dobrze wyglądasz. Proszę, wysłuchaj mojego pana zanim
zaczniesz krzyczeć. Masz wszelkie prawo być wściekły, ale proszę, najpierw
posłuchaj.
-
W porządku. – Posłał szkarłatno-złotemu ptaku ostatnie spojrzenie, po czym
wrócił do Dumbledore’a.
Usiadł,
skubnął kruchego ciastka i popił mieszanką Gryffin Blue, która smakowała
podobnie do czaju, ale nieco bardziej owocowo. Gdy skończył, skrzyżował ramiona
na piersi i czekał.
Dumbledore
pochylił się do przodu, wyglądając szczyptę nerwowo, gdy przeczesywał palcami
brodę, po czym powiedział spokojnie:
-
Najpierw chciałbym pochwalić cię za to, jak się zachowywałeś, gdy Umbridge była
na moim miejscu. Profesor McGonagall i Severus powiedzieli mi, jak próbowałeś jak
najlepiej postępować zgodnie z nieuzasadnionymi nakazami Dolores i o tym, jak
wykorzystała na tobie Mankiet Wiążący. – W tym momencie kryształowo błękitne
oczy błysnęły szafirowym płomieniem. Jednak sekundę później wściekłość
zniknęła, ukryta pod fasadą przyjaznego dyrektora. – Powiedzieli, że
zachowywałeś się dojrzale i rozważnie, a w szczególności Severus ma powody, by
być wdzięcznym za twoje działania, ponieważ powstrzymałeś jego niesprawiedliwe
wtrącenie do Azkabanu.
-
Tak, no przecież nie mogłem pozwolić tej harpii aresztować go bez powodu –
powiedział Harry z lekką nutą oskarżenia w głosie.
-
Całkowita prawda i zachowałeś się bardzo odważnie i powinieneś być z siebie
dumny. Niewielu uczniów miałoby wystarczającą ilość odwagi, co ty.
-
Właściwie to Ron, Hermiona, Neville i inni członkowie GD też mieli
wystarczająco dużo pewności siebie, żeby się jej postawić, ale zostali
zdradzeni przez jedną z nich.
Dumbledore
zakaszlał.
-
Można powiedzieć, że panna Edgrcomb została przymuszona przez pana Malfoya, który
wykorzystał jej zauroczenie, by zyskać odpowiedzi, których potrzebował, by
dostać się do Pokoju Życzeń.
-
Skąd pan to wie?
-
Ponieważ rozmawiałem z panną Edgecomb, jak również z profesorem Flitwickiem.
Ona nie jest złą osobą, Harry, została tylko wprowadzona w błąd.
Tak jak pan? – Chciał powiedzieć, ale
ugryzł się w język.
Dyrektor
kontynuował.
-
Zapewne z rozmów z Severusem wiesz, dlaczego byłem zmuszony pozwolić Umbridge,
żeby przejęła władzę nad Hogwartem. Zrobiłem błąd, dokładnie jak Marietta Edgrcomb,
i inni na tym ucierpieli.
-
Ale to nie był jedyny pana błąd – przypomniał Harry głosem niskim i ostrym. –
Co z moimi rodzicami? I przepowiednią, którą pan stworzył? To nie był zwykły
błąd, to była tragedia!
Starszy
czarodziej opuścił głowę.
-
Tak, wiem. Nigdy nie planowałem skrzywdzić Jamesa i Lily. Proszę, Harry, musisz
zrozumieć, że kiedy tworzyłem przepowiednię, miała tylko wartość szokową – był
to sposób spowolnienia Toma. Nie miała być wzięta dosłownie przez nikogo, ale
dokładnie to Tom zrobił. Wiedziałem, że wróżbiarstwo jest jego słabością, ale
nigdy bym się nie spodziewał takiej reakcji. – Zamknął oczy i otworzył je
ponownie.
Harry
poczuł, że złość wzbiera się w nim gdzieś ze środka. Och i to sprawia, że wszystko jest w porządku? Jestem sierotą z twojego
powodu. I nic nie możesz zrobić, by TO naprawić! – Jednak powstrzymał się,
jak obiecał Fawkesowi.
Dumbledore
przetarł dłonią oczy, po czym kontynuował:
-
Powinienem wiedzieć, jaki jest, ale okropnie źle go oceniłem. Sądziłem, że
przepowiednia go sfrustruje i rozproszy, dając nam czas i myślałem, że
ostatecznie zobaczy, że to mistyfikacja.
-
Ale tak się nie stało, prawda? – zapytał Harry, walcząc z własnym
temperamentem. – Voldemort uwierzył w fałszywą przepowiednię – wystarczająco
mocno, żeby uczynić celem moją rodzinę i rodzinę Neville’a. Jedyną różnicą jest
to, że Longbottomowie nie umarli, tylko byli torturowani do szaleństwa. Za
kłamstwo, które pan podał jako
prawdę. Kiedy usłyszałem, że przyznał to pan Severusowi… wie pan, jak się
czułem, dyrektorze? Wie pan?
Dumbledore
wzdrygnął się.
-
Wyobrażam sobie, że myślałeś o mojej natychmiastowej śmierci.
-
Tak. Kosztował mnie pan rodziny swoim cholernym mieszaniem! Moi rodzice zginęli
na daremno! – krzyknął Harry, a w
jego głos wkradła się udręka, pomimo jego desperackich prób ukrycia jej.
-
Nie ma dnia, w którym nie żałowałbym swoich działań, Harry. Próbując upolować
żmiję, zamiast tego sprawiłem, że uderzyła. Nigdy nie chciałem, by umarli albo
żeby Longbottomowie byli torturowani. Kiedy Severus przyniósł nam wiadomość, że
Voldemort rozważa działanie za przepowiednią, podjęliśmy kroki, żeby ukryć
ciebie i twoich rodziców w ich domku wakacyjnym w Dolinie Godryka. Nałożyliśmy
na nich zaklęcie Fideliusa i to powinno zadziałać, gdyby nie Peter.
-
Powiedz mi coś, czego nie wiem! –
wtrącił ostro Harry. – Powiedz mi, dlaczego zostawiłeś mnie Dursleyom po
śmierci moich rodziców? Dlaczego nie zostawiłeś mnie z Syriuszem? Albo
Hagridem? Dlaczego się nie upewniłeś, że mnie chcą, zanim mnie podrzuciłeś na ich próg, jak wczorajszą pocztę?
-
Ja… sądziłem, że najlepiej dla ciebie będzie dorastać poza czarodziejskim
światem, a twoimi najbliższymi krewnymi byli twoja ciotka Petunia jej mąż i
twój kuzyn. Petunia raz wyraziła zainteresowanie naszym światem i sądziłem, że
szczęśliwa, mogąc wziąć swojego jedynego siostrzeńca. Mimo wszystko, byłeś jej
krewniakiem. Sądziłem, że najlepiej ukryć cię tam, gdzie żaden podwładny
Voldemorta nie będzie szukał – w domu mugoli. Wokół domu i ogrodu ustawiłem
tarcze ochronne – osłony związane z tobą poprzez krew. Nawet zostawiłem twojej
ciotce list, wyjaśniający, co się stało i dlaczego musi teraz się tobą zająć.
-
List? I sądził pan, że list będzie lepszy niż rozmowa? – Harry skrzywił się. –
Ponieważ gdyby pan spędził z nią minutę lub dwie, wiedziałby pan dokładnie,
jakie ma uczucia względem czarodziei i magii! Gardzi wszystkim, co ma coś
wspólnego z naszym światem – miałem nawet zakaz wspominaę te słowa – ponieważ były dziwaczne i obsceniczne – a jeśli się
zapomniałem, przez pięć minut myła mi usta mydłem i zamykała na dzień w komórce
pod schodami. A jeśli odważyłem się czarować, było gorzej. Wtedy karała mnie brakiem jedzenia, a raz czy dwa laniem, a potem
zostawiała mnie na dwa dni w komórce. Już mieli dziecko, więc dlaczego pan myślał,
że z radością powitają kolejne?
-
Och, Harry. Byłeś ich siostrzeńcem…
-
Nie, byłem niechcianym ciężarem, który zajmował miejsce i byłem jedynie dobry
do gotowania, sprzątania i bycia zabawką Dudleya. Zaznaczam, nie towarzyszem
zabaw, tylko zabawką. Mógł mnie
prześladować, krzywdzić mnie i traktować jak zabawkę, a ja musiałem tylko się z
tym pogodzić. Kiedy coś poszło źle w pracy – wuj Vernon obwiniał mnie, ponieważ
musiałem przekląć go w jakiś sposób moimi „dziwacznymi mocami”. Kiedy coś
dziwnego się działo – to objawiała się
moja dziwaczność. Gardzili mną i nigdy nie wiedziałem dlaczego, nigdy nie
mówili o moich rodzicach, poza tym, że powiedzieli mi, że zginęli w wypadku
samochodowym. I przez wszystkie te lata, gdy żyłem jak służący, ty obserwowałeś
i nie zrobiłeś nic, starcze. Dlaczego? Do cholery – dlaczego?
-
Harry, nic o tym nie wiedziałem. Nic.
Gdybym wiedział… słodki Merlinie, dziecko, sądzisz, żebym na to pozwalał?
-
Nie wiem. Niech pan mi powie. Może sądziłeś, że muszę potrzebuję tego, żeby stać
się silny i twardy – żebym był bohaterem do wypełnienia fałszywej przepowiedni
i zabicia Voldemorta? Może zwyczajnie pana to nie obchodziło, bo mimo wszystko
byłem teraz problemem kogoś innego. Błagałem pana, żeby nie odsyłał mnie pan
tak po drugim roku. Dlaczego nigdy nie zapytał pan, o co chodzi? Zamiast tego
poklepał mnie pan tylko po głowie, jak dobrego pieska i odesłał mnie z powrotem
do tych drani. Był pan moim nauczycielem, jak mógł pan się nie zastanowić,
dlaczego nie chcę wracać do domu? Mógł pan przynajmniej zapytać!
-
Wiem, ale… są inne okoliczności… bo gdybyś nie wrócił do domu swojej ciotki,
osłony krwi byłyby bezużyteczne i Voldemort mógłby cię zranić. Założyłem, że
nic ci nie jest… Pani Figg nigdy nie raportowała mi niczego niezwykłego na ich
temat.
Harry
prychnął.
-
Pani Figg nigdy nie postawiła stopy w domu Dursleyów. A nawet jeśli, sądzi pan,
że przyznaliby, że zamykają swojego siostrzeńca w komórce? Jednak mogłeś rzucić
inne zaklęcia… Severus mówił mi, że są zaklęcia monitorujące, które pozwalają
zobaczyć i usłyszeć wszystko, co dzieje się w pomieszczeniu. Dlaczego nigdy nie
rzucił pan tego zaklęcia, żeby się upewnić, że dobrze się mną zajmują?
-
Ja… nie sądziłem, że to konieczne. Tak bardzo cię zawiodłem, Harry.
Przepraszam.
-
Powinien pan! – krzyknął młodszy czarodziej. – Ale przepraszam nie wystarczy! Wie
pan, mógłbym wybaczyć moich rodziców, ponieważ był to głupi, ale szczery błąd i
może mógłbym wybaczyć Dursleyów, ale jest jedna rzecz, której nie mogę wybaczyć
– pozwoliłeś mi przechodzić przez szkołę i pozwoliłeś myśleć innym, że w jakiś
sposób przeznaczone mi jest pokonanie Voldemorta. – Oczy Harry’ego płonęły
teraz prawdziwym gniewem, płonąc jak podpalone szmaragdy. – Wiedział pan… wiedział, że to kłamstwo. Że moje tak
zwane przeznaczenie to mistyfikacja, a mimo to traktował mnie pan jak
osobistego bohatera! Upewnił się pan, że pójdę po Kamień Filozoficzny, że
zawalczę ze bazyliszkiem, skonfrontuję z Syriuszem, a nawet zachęcał mnie pan
do udziału w turnieju. Och, wiem, że nie miał pan wtedy wyboru, moje nazwisko
było w Czarze, ale co z tymi innymi latami? Zrobił pan ze mnie swojego pionka!
-
Tak, wiem, ale zrozum… on i tak by po ciebie przyszedł, Harry. Do tego czasu
było za późno, by ujawnić, że przepowiednia była fałszywa, nigdy by mi nie
uwierzył, a musiałem zachować pozory. Byłeś naszą jedyną nadzieją.
-
Gówno prawda, starcze! – eksplodował
Harry, nie będąc w stanie się powstrzymać. – Wykorzystał mnie pan, by kryć
własny tyłek! Zamiast przyznać się do błędu i zmierzyć się z tym, zrzucił pan
ciężar na mnie. Harry Potter – cholerny zbawiciel czarodziejskiego świata! –
Kubki, spodki i dzbanek zaczęły się trząść, gdy magia Harry’ego wirowała bez
kontroli. – Ufałem panu! Sądziłem, że
pan się o mnie troszczy… że pan o mnie dba… ale to też było kłamstwo, prawda?
-
Nie, dziecko. Zawsze o ciebie dbałem.
-
Ma pan dziwny sposób na okazywanie tego! Większość dorosłych nie próbuje
zrzucić na dzieci swojej brudnej roboty! Większość dorosłych stara się
upewniać, że dzieci jak ja są bezpieczne! To robi Severus i próbował robić
Syriusz. – Harry czuł, że na ostatnie słowo zaczyna się krztusić, ale szybko
doszedł do siebie. W tym momencie kolejne rzeczy na szafce za biurkiem
zaczynają się trząść i ruszać w te i we wte.
Fawkes
zaświergotał z przerażeniem. *Harry,
pisklaku, proszę, kontroluj się!*
Ale
Harry był zbyt wściekły, żeby zwrócić uwagę na feniksa.
-
Jeśli tak pan o mnie dbał, jak pan mówi, gdzie pan był, gdy potrzebowałem pana
w tym roku? Dlaczego cały zeszły semestr mnie pan unikał? Gdyby naprawdę pan o
mnie dbał, dlaczego nie widział pan, jakim byłem wrakiem i dlaczego nic pan z
tym nie zrobił? Wie pan w ogóle, dlaczego zostałem animagiem? Nie? Więc panu
powiem. Bo chciałem uwolnić się od mojego żałosnego, okropnego, cholernie
wstrętnego, przygnębiającego, popapranego ŻYCIA!
To
ostatnie słowo, wykrzyczane z całą pasją i wściekłością, którą Harry czuł, sprawiło,
że kilka przedmiotów eksplodowało, zestaw do herbaty runął i roztrzaskał się, a
okno pękło z głośnym TRZASK!
Harry
teraz stał, jego dłonie się zacisnęły, desperacko starając się powstrzymać
magię, która przepływała przez niego falami jak rozbłysk supernowej.
Oddychaj, Harry. Oddychaj.
Kontrola. Pamiętaj, czego nauczył cię Sev. Kontrola. Zamknął oczy i odetchnął…
wdech i wydech… licząc cicho… walcząc, by schować magię w swoim wnętrzu.
-
Dziecko… przepraszam… ale wytworzyłeś więź krwi między tobą a Voldemortem i
bałem się, że może próbować tobą zawładnąć, jeśli dowie się, że między nami
jest mocniejsza więź niż między uczniem a nauczycielem. Zasugerowałem, żeby
Severus nauczył cię oklumencji, ponieważ będąc naturalnym oklumentą, był
silniejszy nawet niż ja. Nie byłem świadom, że masz tak wielkie kłopoty… w
innym wypadku próbowałbym ci pomóc. Harry, jesteś dla mnie wyjątkowy… proszę,
uwierz w to. Dziecko, jesteś moim odkupieniem, ostatnią szansą, którą mam, żeby
wszystko naprawić.
Harry
otworzył oczy.
-
Pana odkupieniem, huh? Miło. Co ma pan na myśli, mówiąc, że jest… więź krwi
między Voldemortem a mną?
-
Kiedy klątwa Voldemorta odbiła się od ciebie. stało się tak z powodu
starożytnej ochrony twojej matki… zaklęcie uformowało się z jej bezinteresownej
miłości do ciebie. To dlatego zdołałeś przetrwać mordercze zaklęcie – ponieważ
miłość jest przeciwieństwem śmierci. Ale nawet jeśli, klątwa cię naznaczyła,
zostawiając bliznę w kształcie błyskawicy na twoim czole. To też mogło związać
cię z Voldemortem. Tego nie jestem pewien, ale twoja blizna czasami cię bolała,
gdy był zły albo gdzieś w pobliżu, prawda?
-
Tak.
-
Więc gdy wziął twoją krew do rytuału na cmentarzu, połączenie wzmogło się,
ponieważ byłeś związany krwią. Ja… podejrzewałem, że to ma związek… i bałem
się, że mogę się potknąć i przez nieuwagę poprzez ciebie dowie się o moich
planach. Więc trzymałem się na dystans. Sądziłem, że tak będzie najlepiej, ale
nie było to łatwe, Harry. Nigdy tak nie myśl. Przykro mi, że czułeś się
samotny… wybacz, że czułeś się tak niechciany, że wolałeś zostać jastrzębiem,
zamiast być chłopcem.
Starożytny
czarodziej rzeczywiście wyglądał na pełnego żalu, pomyślał Harry niechętnie i
wezbrało w nim współczucie.
-
Ale wyszło z tego coś dobrego, Harry. Zostaliście z Severusem przyjaciółmi i
teraz on jest również twoim opiekunem. Nie powiesz, że to coś dobrego?
-
Tak. To jedna z niewielu dobrych rzeczy z tamtej nocy – powiedział krótko
Harry. – Ale mimo to… nie ma wymówki. Pana cholerna przepowiednia wywołała tak
wiele krzywd… mi, Severusowi, Syriuszowi… nigdy by nie oszalał, gdyby nie
walczył z Bellą, by chronić mnie i przepowiednię, która nigdy nie powinna
istnieć. Wszystko to… to są konsekwencje, z którymi musi pan żyć. Nie mam
pojęcia, jak pan w nocy śpi!
-
Czasami, Harry… zastanawia mnie to samo. Mam szczęście, że Severus jest tak
dobrym Mistrzem Eliksirów – przyznał ze smutkiem Dumbledore.
-
Ma pan szczęście, że wciąż chce panu pomagać po tym wszystkim, co pan mu
zrobił! Nigdy pan na niego nie uważał! Pozwalał pan Huncwotom go prześladować i
pozwolił niemal umrzeć we Wrzeszczącej Chacie, ale to też nigdy pana nie
obeszło! – wybuchnął Harry.
-
Nie, Harry. To nie prawda. Sądziłem, błędnie, że Huncwoci są zwykłymi
żartownisiami, nigdy nie sądziłem, że tak daleko posuną się w żartach, aż do
tej nocy. Byłem przerażony, że Severus niemal zginął, ale nie mógłbym wydalić
Syriusza i Jamesa bez ujawniania Remusa. Musiałem
pozwolić im zostać.
-
Ukarał ich pan w ogóle? Ponieważ na to zasługiwali. Zwłaszcza Syriusz, którego
nawet nie obchodziło to, że Sev niemal zginął.
-
Dałem im miesięczny szlaban. Nieoficjalnie.
-
A Severusowi kazałeś trzymać buzię na kłódkę albo go pan wydali – krzyknął ze
złością Harry.
-
Nigdy bym tego nie zrobił. To był blef, ale musiałem być pewny, że mu się to
nie wymsknie.
-
Więc uratował pan Remusa i własną skórę, i pozwolił Severusowi sądzić, że ma go
pan gdzieś. Wie pan, co pan mu zrobił? Zranił go pan w sposób, który nie może
sobie pan wyobrazić. Ale to inna historia i nie ja ją powinienem opowiadać. –
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kulę przepowiedni, trzymając ją delikatnie w
dłoni. – Rozpoznaje to pan?
Dumbledore
zbladł.
-
To… kula przepowiedni. Ale… została zniszczona.
-
Pana została zniszczona – poprawił
cicho Harry. – To jest nowa
przepowiednia, stworzona pewnego wieczora na kolacji kadry przez Trelawney,
tylko że nikt nie wziął jej na poważnie poza nią samą. Dotyczy mnie, Severusa i
Voldemorta. Chce pan ją usłyszeć? – Na skinięcie Dumbledore’a, Harry
wyrecytował to, co teraz nazywał Przepowiednią Polujących Sokołów.
Kiedy
skończył, dyrektor spojrzał na niego z szokiem i czymś jak… szacunek.
-
Więc mamy sposób… żeby go pokonać. Razem z Severusem zniszczycie horkruksy.
Harry, posłuchaj mnie. Możesz mnie nienawidzić, jak tylko zechcesz, ale proszę,
posłuchaj mnie. Podczas gdy byłem… uwięziony w zaklęciu ucieczkowym… przyzwałem
pewne osobiste teksty i badania nad horkruksami, przeglądałem je w nadziei, że
odkryję, gdzie są i jak Tom je stworzył. Doszedłem do wniosku, że jeden horkruks
musiał być w dzienniku, który zniszczyłeś w Komnacie Tajemnic. Kolejnym był
prawdopodobnie Quirrell i to dlatego twój dotyk tak zupełnie go zniszczył.
Podejrzewam, że zrobił przynajmniej sześć, prawdopodobnie siedem, biorąc pod
uwagę, że siódemka to magiczna i szczęśliwa liczba, a Tom zawsze pokładał wiarę
w takich rzeczach.
-
Severus uważa, że mogą to być pewne rodzinne dziedzictwa – jak pierścień i
naszyjnik. Sądzi nawet, że może jego chowaniec, Nagini, też może nim być.
-
Tak, to może być jakaś możliwość. Toma zawsze bawiło eksperymentowanie na
zwierzętach i nie umieściłby swojej duszy w żadnym starym przedmiocie, musi być
to coś znaczącego. Tym sposobem zaspokoiłby swoją próżność. To dlatego nazwał
się „Lordem” Voldemortem - aby ukryć
fakt, że jest półkrwi niskiego pochodzenia, bez odrobiny szlachetności. Zawsze
miał słabość do tytułów i pochodzenia.
-
Był dupkiem – warknął Harry. – Całe to zamieszanie wokół czystości krwi jest
tylko uprzedzeniami i nonsensem. Hermiona jest mugolakiem, a jedna mądrzejsza
niż połowa osób czystej krwi, których imiona mogę wymienić. Tak samo jak moja
mama. – Spojrzał na Dumbledore’a spekulacyjnie. – Ma pan pomysł, gdzie może być
pierścień i naszyjnik?
Dumbledore
przeczesał brodę z namysłem.
-
Może mógłbyś poszukać w starym domu Riddle’ów albo w dworze Gauntów, czy nawet
w sierocińcu, gdzie dorastał Tom – wszystkie trzy budynki wciąż stoją. Poza
tym… nie mam pojęcia.
Harry
wziął głęboki oddech.
-
Dobrze. Jakieś tropy są lepsze niż żadne. Poza tym, to część zadania – znaleźć
to, co ukryte. Dobrze, że Severus może pomóc, bo jest genialny w tego typu
rzeczach. – Wyprostował ramiona i spojrzał nieustraszenie w oczy starszego
czarodzieja. – Nie zamierzam być już dłużej pana pionkiem, dyrektorze. To
kończy się dzisiaj. Od teraz – ja
decyduję o własnym przeznaczeniu. I wybieram iść z Severusem szukać horkruksów,
by je zniszczyć, żeby drań, który zabił moich rodziców, został w piekle, gdzie
należy. A po tym, zakładając, że przeżyjemy, zamierzam żyć z Severusem i być
jego praktykantem. Dokończę szkoły i może nawet zostanę profesorem – obrona
powinna do mnie pasować. To jednak, czy będę uczył w Hogwarcie, czy nie, zależy
od pana – od tego, czy zaakceptuje pan mnie i moje decyzje i zgodzi więcej nie
mieszać w moim życiu. Proszę pomyśleć o tym, gdy mnie nie będzie.
-
Nie będzie? Tak prędko wyjeżdżacie?
-
Nie. Sev mówi, że muszę najpierw dokończyć ten semestr. Ale po tym… odejdziemy
– powiedział stanowczo Harry. Potem odwrócił się, by odejść.
-
Czekaj. Harry… Chcę, żebyś wiedział, że jestem z ciebie dumny. Zawsze będę. Ty
i Severus… jesteście jak moje własne dzieci. I mam nadzieję, że któregoś dnia,
przestajesz mnie nienawidzić i wybaczysz błędy starego mieszającego głupca.
Harry
zatrzymał się, po czym odwrócił. Posłał dyrektorowi półuśmiech, który wyglądał,
jakby miał zaraz zacząć płakać.
-
Och, nie nienawidzę pana. I Severus też nie. My po prostu… nie ufamy panu. Ale może
któregoś dnia… to może się zmienić. I może… również panu wybaczymy. Jednak
teraz… - Potrząsnął ze smutkiem głową. – Do widzenia, proszę pana. Muszę iść
pomóc Severusowi z jakimiś eliksirami.
-
Więc do widzenia, Harry. Niech Fortuna się do ciebie uśmiechnie, dziecko. Do
was obu – Pociągnął na nosie, po czym dodał: – Och, a na wypadek, gdybyś się
zastanawiał, dlaczego twoi przyjaciele zostali prefektami, a nie ty… ponieważ
sądziłem, że masz dość rzeczy, z którymi musisz się mierzyć i nie chciałem ci
tego dodawać.
-
Och. W porządku. Ja… naprawdę nie miałem nic przeciwko – powiedział Harry, po
czym pomachał na pożegnanie Fawkesowi i wyszedł z biura.
Gdy
drzwi się zamknęły, mógł przysiąc, że usłyszał, jak portret Phineasa Nigellusa
Blacka mówi pogardliwie:
-
No, tym razem naprawdę wszystko zepsułeś, Albusie, - a następnie dźwięk szlochu
starszego czarodzieja.
Rozdział rewelka, dyrektor nareście dostał to na co zasługuje i Harry upuścił trochę pary. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny Agnieszka 😁
OdpowiedzUsuńSzkoda mi dyrektora, ostatnie zdanie naprawdę zraniło moje serduszko. Rozumiem Harrego, ale i tak mam nadzieję, że w końcu dyrektorowi i obu sokołom uda się naprawić relację
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale z tego co pamiętam yi Severus chciał jak na razie tą nową przepowiednię zachować w tajemnicy... ocho upuścił trochę pary, na pewno dzięki temu trochę się uspokoił, zastanawiam się czy Dumbledore bierze pid uwagę kwestię tego, że i Harry może być horkruksem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Wszystko ,co powiedział Harry to prawda. Należało się Dumbledorowi ! Żeby przestał uważać wszystkich wokół za idiotów.
OdpowiedzUsuńExtra rozdział. Pozdrawiam.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Severus chciał tą nową przepowiednie przecież zachować w tajemnicy... ocho upuścił trochę pary, na pewno dzięki temu choć trochę się uspokoił... tylko czy Dumbledore bierze pod uwage że i Harry moze być horkruksem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia