Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 6 czerwca 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 2 - Zostając rodzicem


1 grudnia 2002r.
Nastał chłodny i szary dzień w Ardwick Green Park w Manchesterze. Pogoda w sam raz na sweter, pomyślał Remus, wchodząc do parku. Widział Lily w sekcji dziecięcej po drugiej stronie parku. Huśtała się na huśtawce.
Remus poprawił kołnierzyk swetra, po czym podszedł do niej. Miała na sobie swój ulubiony czerwony sweter. Miała go od szesnastki. Powodował krótkie nostalgiczne uczucie spowodowane czasami, gdy jego przyjaciele dopiero stawali się przyjaciółmi. Czuł się głupio z powodu nostalgii wydarzeniami, które miały miejsce tak niedawno.
Remus podszedł do niej i usiadł na huśtawce obok, zaczynając się lekko huśtać. Nie mógł do końca wygodnie usiąść, ale w tym momencie go to nie obchodziło.
Przez chwilę Lily nic nie mówiła. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się, gdy go zobaczyła, ale do tego momentu wydawała się rozproszona i oddalona.
- Cóż, gadaj. Co ci siedzi na sercu? – zapytał Remus, mając nadzieję, że nie brzmiał zbyt nachalnie, ale szczerze mówiąc to ona do niego zadzwoniła, mówiąc, że potrzebuj kogoś do rozmowy.
- Jestem w ciąży – powiedziała Lily, spoglądając na niego z uśmiechem i przeciągnęła nogami po chodniku, by zwolnić tempo huśtawki.
- W ciąży? Naprawdę? Jak? – zapytał Remus, wiedząc, że dziewczyna zażywa pigułki.
Lily roześmiała się.
- Co masz na myśli, pytając, jak? Wiesz, jak. Bzykaliśmy się. W noc po imprezie halloweenowej. James wyglądał tak cholernie słodko jako Wolkanin. Nie mieliśmy prezerwatyw. I dopiero co zmieniłam pigułki. To było cholernie głupie z naszej strony, ale wiesz, jak to jest, gdy się jest w nastroju – powiedziała Lily, potrząsając głową.
- Cóż, gratulacje! – stwierdził Remus i położył stopy na podłodze, by zatrzymać huśtawkę.
- Tak. Jestem podekscytowana – powiedziała Lily i odwróciła wzrok.
Remus pomyślał, że nie brzmiała na zbyt podekscytowaną, nawet jeśli wydawała się szczęśliwa.
- A co z Jamesem? Musi być zachwycony!
- Nie powiedziałam mu – wyznała Lily z żalem.
- Nie? Poważnie? Jak długo wiesz?
- Poważnie. Wiem o tygodnia. Kiedy spóźnił mi się okres, nie chciałam w to uwierzyć. Potem zrobiło mi się niedobrze w pracy. Wzięłam przerwę i zrobiłam test. Wyszedł pozytywny. Dzisiaj rano dla pewności zrobiłam kolejny. Znów pozytywny. Z pewnością jestem w ciąży.
- Mogę zapytać, dlaczego nie powiedziałaś Jamesowi?
Lily spojrzała na swoje buty, wyraźnie unikając pytania. Jej ciemnorude włosy całkowicie zakryły jej twarz, nie dając Remusowi żadnych wskazówek, co sobie myślała. Potem wstała i zaczęła odchodzić. Remus szybko zszedł z huśtawki i poszedł za nią.
- Lilka, co jest? – powiedział Remus z troską.
- Co jeśli jesteśmy zbyt młodzi? – przyznała Lily, gdy swobodnie szli ścieżką.
- Nie jestem pewny, czy martwienie się o to, czy jesteście za młodzi, czyni jakąś różnicę. Co się stało to się nie odstanie.
- Tak? Mogę się tego pozbyć, prawda?
Remus skinął głową i powiedział:
- Jeśli tego właśnie chcesz. Chcesz tego?
- Nie bardzo. Ale myślałam o tym cały tydzień. Nie sądzę, że tego chcę.
- Więc czego chcesz?
Lily zatrzymała się i usiadła na pobliskiej ławce. Remus do niej dołączył. Lily zmarszczyła twarz, zastanawiając się nad pytaniem, co sprawiło, że Remus roześmiał się.
- Co? – odwróciła się w jego kierunku.
Remus potrząsnął głową, wciąż się śmiejąc, po czym ukrył twarz w dłoniach.
- Przepraszam – rzucił. – Zawsze miałaś talent do robienia zabawnych min.
Lily uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
- Wolałabym, żeby to nie działo się teraz. Chciałabym, żebyśmy byli starsi. Nie mam wiele przeciwko, ale boję się. Zawsze chciałam być matką. Gdyby to stało się rok temu, usunęłabym. Dopiero co zamieszkałam z Jamesem. Mimo że widywaliśmy się przez kilka lat… to coś innego. Chyba nie mielibyśmy szansy jako rodzice. Ale wciąż się boję. Nie mogę się otrząsnąć.
Remus pochylił się i pogłaskał ją po plecach w pocieszeniu. Zawiał nagły wiatr i Remus zadrżał, odsuwając rękę. Czuł wilgoć w powietrzu i wiedział, że wkrótce będzie padać.
- Dacie sobie z Jamesem radę. Całkowicie w was wierzę, jak zwykle – powiedział Remus i spojrzał na zachmurzone niebo, mrugając, gdy do oka wpadła mu woda.
- Dzięki.
Lily pochyliła się i ścisnęła Remusa.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem i świetnym facetem. Wiesz o tym, prawda?
Remus zachichotał i otarł oczy.
- Próbuję – odpowiedział Remus, po czym wskazał na ścieżkę. – Powinniśmy iść.
Remus wstał, a Lily ruszyła za nim. Przeszli dalej owalną ścieżką dookoła parku, nie mówiąc zbyt wiele.
W końcu odezwała się Lily:
- Jak się mają sprawy z tobą i Syriuszem?
- Bardzo dobrze, dzięki – powiedział Remus. Nadszedł kolejny powiew wiatru.
- Czy on czuje się lepiej? Wiesz, jego tata odszedł. Wydaje się, jakby zaledwie wczoraj zniknął jego brat – powiedziała Lily i odsunęła włosy z twarzy.
- Tak. Syriusz raczej nie pałał wielką miłością do swoich rodziców. Chyba utrata Regulusa mocniej zabolała.
Remus i Lily przeszli obok starszej kobiety oraz, jak zakładał Remus, jej wnuczki, karmiących gołębie. Remus uśmiechnął się i skinął im głową. Nie sądził, by karmienie gołębi było dobrym pomysłem, ale zdecydował, że się nie odezwie, będąc pewnym, że nie chciały ich skrzywdzić.
- Remus… - zaczęła Lily, ale urwała.
- Tak?
- Chyba dobrze się czuję z dzieckiem.
- To wspaniale – powiedział Remus i uśmiechnął się do niej.
- Podejrzewam, że będę musiała przestać palić zioło – stwierdziła Lily, marszcząc brwi.
- Przynajmniej na czas ciąży. Po niej będziesz musiała tylko ukrywać to przed dzieckiem. Po prostu spróbuj być odpowiedzialna.
- Cóż, przynajmniej wujek Remus i wujaszek Syriusz upewnią się, że tego nie spapramy.
Remus prychnął szyderczo.
- Nie jestem pewny, co do wujka Syriusza. On chyba nie ma ręki do dzieci. Choć rozmawialiśmy o tym, że może kiedyś adoptujemy. Może gdy będziemy starsi. Teraz prawo by nam i tak nie pozwoliło. Przynajmniej nie ma ryzyka, że któryś z nas zaciąży.
- Syriusz będzie wspaniałym tatą! Poczekaj, a zobaczysz! – powiedziała Lily, po czym roześmiała się, zmuszając Remusa do śmiechu.
- Może i tak – stwierdził Remus, ruszając z nią dalej ścieżką.
^^^
Pracownica opieki społecznej wniosła Harry’ego do pokoju. Ich pierwsze spotkanie z opieką społeczną poszło dobrze, ale wciąż potrzebowali czasu na załatwienie formalności i upewnienie się, że Harry będzie bezpieczny z Remusem i Syriuszem. Remus i Syriusz wstali i to Syriusz chwycił Harry’ego i uścisnął go mocno. Harry był jakoś cięższy, niż Syriusz sobie przypominał, a minęło tylko kilka tygodni, od kiedy ostatni raz go trzymał. Harry zaczął płakać, sprawiając, że Syriusz rozpłakał się razem z nim.
Remus położył dłoń na jego ramieniu i powiedział:
- Jest już bezpieczny.
Harry miał na sobie małą czerwoną koszulkę i brązowe spodenki. Syriusz ich sobie nie przypominał. Pomyślał, że musiały być nowe. Zamierzał pocałować czoło Harry’ego, ale zauważył coś w chwili, gdy jego usta dotknęły skóry.
- Co to?
- Hymm – mruknął Remus i spojrzał na czoło Harry’ego, po czym sapnął cicho.
- Och, przepraszam. Chyba zapomnieliśmy wspomnieć o tym rozcięciu. To nic takiego. Kawałek szkła rozciął jego skórę. Dobrze, że nie trafił w oko. Pewnie zostanie blizna, ale z czasem zniknie – powiedziała pracownica.
- Dlaczego pani o tym nie wspomniała? – zapytał Syriusz, ledwie powstrzymując złość.
- Bardzo mi przykro – powiedziała, brzmiąc szczerze, więc Syriusz odpuścił.
Syriusz zbadał rozcięcie. Było postrzępione, niemal jak błyskawica. Wyglądało na to, że już się leczyło, mimo że minął tylko tydzień od wypadku. Chyba nie potrzebował już nawet bandaża.
- Możemy już iść? – zapytał Syriusz, a płacz Harry’ego powoli ucichł.
- Mogą panowie iść gdziekolwiek chcą. Życzę wam obu powodzenia, panie Black i panie Lupin – powiedziała kobieta, kiwając im głową.
Remus chwycił dokumenty i ruszyli na parking. Remus kupił już fotelik samochodowy dla Harry’ego oraz poprzedniego dnia zrobił wypad po tyle jedzenia i zabawek, na ile mogli sobie pozwolić.
Syriusz zdawał sobie sprawę, że mógłby iść płaszczyć się przed swoją okropną matką, Walburgą, ale nie było na to cholernej szansy. W przeciwnym razie żaden z nich nie miał wiele pieniędzy. Remus pracował w sklepie z ciuchami z poprzedniej epoki, a Syriusz w dużym stopniu polegał na pieniądzach zaoszczędzonych na pracy dorywczej oraz tych, które wiele lat temu dostał od rodziców.
Rodzice Jamesa Pottera zostawili mu sporo pieniędzy, ale w jego i Lily testamencie zaznaczyli, że mają one być przechowane aż do osiemnastych urodzin Harry’ego, kiedy będzie miał do nich dostęp.
Syriusz zastanawiał się, czy James zostawiłby jemu i Remusowi trochę pieniędzy, gdyby wiedzieli, jak nagle z Lily umrą. Może spodziewali się, że jeśli umrą, to raczej później, gdy razem z Remusem będą w lepszej sytuacji finansowej.
W połowie drogi do domu Harry zaczął głośno płakać. Syriusz spojrzał na niego z niepokojem, podczas gdy Remus prowadził.
- Myślisz, że czego potrzebuje?
- Może chce jeść.
- Dlaczego nie pomyśleliśmy o wzięciu butelki z mlekiem w proszku?
- Ja pomyślałem. Prosiłem cię, żebyś ją zabrał – powiedział Remus, zerkając na Syriusza z lekkim przerażeniem.
- Kurwa! Jestem gównianym rodzicem, prawda? – powiedział Syriusz, gdy Harry nie przestawał płakać.
Syriusz sięgnął do torby i wyciągnął pluszowego lwa i podał go Harry’emu. Chłopiec wziął go i obejrzał z zainteresowaniem. To wydawało się go uspokoić. Syriusz odwrócił się z powrotem na siedzeniu i westchnął.
- Odpręż się, Syriuszu. Wszystko jakoś wypracujemy. I tak już jesteśmy prawie w domu.
^^^
31 września 2003r.
- Dobry chłopiec – powiedział James Potter, kołysząc swojego maleńkiego synka, by zasnął w jego ramionach. Harry zagruchał, po czym jego oczy zaczęły się powoli zamykać. Syriusz spojrzał z podziwem na Jamesa. Tak naturalnie przejął rolę taty, pomimo wszystkiego, co Syriusz na osobności powiedział Remusowi, gdy po raz pierwszy dowiedział się, że Lily jest w ciąży.
Oczywiście czuł teraz poczucie winy, gdy James rozsiadł się na kanapie, uśmiechając do Harry’ego.
- James Potter ojcem? To śmieszne! Biedna Lily będzie musiała wszystko robić sama – powiedział wtedy Syriusz. Skulił się wewnętrznie. Mylił się. Odgarnął dłonią swoje długie, czarne włosy i westchnął.
- Wybacz, James. Chyba źle cię oceniłem.
- Och? Jak to? – wyraźnie nie akceptując faktu, że Syriusz może być poważny.
- Powiedziałem Remusowi, że uważam, że będziesz gównianym ojcem – przyznał Syriusz po ciężkim wydechu.
- Naprawdę? – zapytał James, spoglądając na Syriusza z ciekawością.
- Tak. Naprawdę – mruknął Syriusz i usiadł koło Jamesa.
Syriusz popatrzył na niego, spodziewając się wściekłości, ale zamiast tego odkrył, że przygląda się swojemu śpiącemu synowi.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie! Niby za co? – zapytał James niemal całkowitym szeptem.
- Za mówienie, że będziesz gównianym ojcem.
James roześmiał się.
- Kurcze, kumplu. Powiedziałem to samo Lily chyba sto razy. Powiedziała, że sobie poradzę albo przynajmniej oboje to spieprzymy, po równo.
Syriusz uśmiechnął się wbrew sobie.
- Gdzie jest Lilka? –
- Drzemie. Jeśli mam być szczery, nasze plany dnia są popaprane, kumplu.
- Och?
- Tak. Ledwie się teraz widujemy. Pracuję rano, gdy ona jest z Harrym, po czym wracam do domu, a ona idzie do łóżka, aż nie nadchodzi czas na mój sen.
- Moglibyśmy zabrać go z Remusem na dzień czy dwa, wiesz?
- Byłoby wspaniale. Porozmawiam z Lily i zobaczę, jak ona to widzi. Jednak nie sądzę, żeby to był problem. Musimy się tylko upewnić, że odciągnie wam tyle mleka, żeby wystarczyło na cały jego pobyt u was.
Syriusz chętnie oferował pomoc, ale potajemnie czuł niepokój. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli będzie cały czas płakał? Co jeśli… co jeśli go upuści? Syriusz wziął głęboki oddech i wypuścił go powoli. Wciąż próbował nauczyć się kontrolować niepokój.
- James?
- Tak?
- Ja… Chciałem tylko powiedzieć, że jestem z ciebie dumny. Z ciebie i Lily. Chyba ja z Remusem nie dalibyśmy sobie rady tak dobrze, jak wy.
- Dzięki, Syriuszu. Ale nie miej o sobie tak niskiego mniemania, kumplu. Nie dowiesz się, póki nie poczujesz tego na własnej skórze.
^^^
Remus wszedł do sypialni, czując się wyczerpany. Zanim dotarli do domu, Harry zaczął ostatecznie płakać za swoją mamusią. Chłopiec nie mówił często, ale widząc, jak płacze za Lily, Remus ledwie mógł to znieść.
- Harry śpi? – zapytał Syriusz.
Remus skinął głową i opadł na łóżko. Syriusz posłał mu to spojrzenie. Remus uśmiechnął się do niego i potrząsnął głową. Ten napalony potwór doprowadzi go kiedyś do śmierci.
- Naprawdę? Po dzisiejszym dniu poważnie jesteś w nastroju?
Syriusz sięgnął i położył dłoń na twarzy Remusa.
- Może po prostu… chcę się upewnić, że obaj jesteśmy żywi.
- Zgoda.
Remus docisnął usta do warg Syriusza, poruszając się po nich z gracją. Wsunął się na Syriusza. Czuł, jak sztywnieje, ocierając się o krocze Syriusza. Pocałował go w szyję, wsuwając dłoń między ich ciała, by potrzeć Syriusza przez spodnie.
Syriusz odrzucił głowę do tyłu i wydał z siebie sfrustrowane sapnięcie, które Remus znał zbyt dobrze. Remus przesunął twarz do boku głowy Syriusza i przygryzł jego małżowinę uszną, po czym wyszeptał:
- Marzę o tym, żeby w tym momencie cię possać.
- Mmm. Nie pozwól mi cię powstrzymać.
Syriusz uśmiechnął się, więc Remus zsunął się z niego. Przeniósł się na dłonie i kolana, wsuwając między nogi Syriusza twarzą w pobliżu jego krocza. Przesunął palcem po wybrzuszeniu, czując, jak członek Syriusza drga pod materiałem. Remus z radością odpiął guzik i zamek spodni Syriusza, sięgnął do majtek Syriusza, wyciągając jego twardego członka.
Remus pogładził go łagodnie, ciesząc uczuciem miękko ślizgającego się napletka. Remus zwilżył usta, po czym powoli obniżył głowę, podczas gdy Syriusz obserwował go z płonącym oczekiwaniem.
Właśnie wtedy zaczął płakać Harry. Remus puścił penisa Syriusza i spojrzał w stronę salonu, gdzie postawili kołyskę Harry’ego. Syriusz jęknął, a Remus zsunął się z łóżka.
- Mogę się tym zająć – powiedział Syriusz.
- Nie, w porządku. Dam radę – powiedział Remus i wyszedł z sypialni, przeszedł przez ciemny korytarz do salonu, gdzie zapalił lampę.
Przeszedł do kuchni i chwycił z lodówki butelkę mleka modyfikowanego. Podszedł do kołyski, chwycił Harry’ego i podał mu butelkę, którą chłopiec szybko chwycił i zaczął z niej pić, co uciszyło jego łzy.
Remus zaczął mu cicho śpiewać. Nie znał żadnych kołysanek, więc zamiast tego zanucił „Common People” od Pulp. Lily uwielbiała tą piosenkę. Często jej słuchała i głośno ją śpiewała, zachęcając go do dołączenia. Zawsze był zawstydzony, ale czasem go namawiała.
Remus nie był pewny, czy zaaprobowałaby śpiewanie tego Harry’emu, ale wyglądało na to, że to załatwiło sprawę. Jego oczy były ciepłe i wilgotne, i miał nadzieję, że śpiewanie w jakiś sposób przypomni chłopcu o obecności matki.
Nim Remus skończył piosenkę, Harry wypił butelkę i wyraźnie z powrotem zasypiał. Remus cicho ułożył go z powrotem w kołysce.
Gdy się odwrócił, by wrócić do sypialni, gdzie jak zakładał, Syriusz już bez wątpienia zasnął, podskoczył nagle, na widok obserwującej go z końca korytarza postaci.
- Syriusz! Jak długo tam stałeś?
- Cały czas – powiedział Syriusz, pociągając nosem.
Remus zarumienił się z zażenowania.
- To było piękne. Będziesz wspaniałym tatą, Remus.
- Obaj będziemy. A teraz może wrócimy do łóżka?
- Tak. Wracajmy – powiedział Syriusz z uśmiechem i skierował się w dół korytarza.
Remus zgasił lampy i przeszedł korytarzem. Zanim wyszedł, zatrzymał się i spojrzał na Harry’ego śpiącego w kołysce.
- Dobranoc, Harry – wyszeptał Remus i ruszył dołączyć do Syriusza w sypialni.


1 komentarz:

  1. Hejka,
    Remus bardzo dobrze sobie radzi z Harrym, ale czy nie mogli by dostać się do mieszkania i zabrać z stamtąd ubranka i zabawki  które Harry zna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń