Następnym razem, gdy Harry się obudził, Syriusz był przy jego łóżku ze śniadaniem. Oczywiście była to tylko owsianka, ale z pewnością to lepsze, niż nic. Syriusz nie był zadowolony, że Harry mógł zjeść tylko połowę, ale biorąc pod uwagę miniony tydzień, nie było zaskoczeniem to, że Harry nie mógł dużo zjeść. Serwowanie posiłków nie znajdowało się na liście priorytetów śmierciożerców, poza tym był w najlepszym razie znikomy w ciągu ostatniego miesiąca. Był zbyt zmartwiony wszystkim, co działo się dookoła, z tym Voldemortem, Syriuszem, swoimi umiejętnościami i pracą.
Jak
się okazało, pani Pomfrey wpadła, kiedy spał i dała Syriuszowi garść eliksirów,
które miały pomóc w końcowym etapie powrotu do zdrowia. Jednak połknięcie ich
nie było łatwe. Po trzecim Harry nagle poczuł się wyjątkowo niedobrze i był
zmuszony do położenia się, podczas gdy Syriusz położył wilgotną szmatkę na jego
czole. Jego żołądek powoli się uspokoił, pozwalając mu na szybkie wypicie
pozostałych dwóch eliksirów. Harry nie mógł pojąć, dlaczego nikt nie zdołał
zrobić eliksirów, które smakowałyby mniej niż okropnie. Raczej jest to coś, co zrobiłby Snape, żeby mnie zirytować.
Po
sprawdzeniu, czy nie ma żadnych skutków ubocznych, Syriusz chwycił ubrania na
zmianę i pomógł Harry’emu wyjść z łóżka, po czym zaprowadził go do łazienki.
Harry zignorował subtelne fale zawrotów głowy, jak również otaczające go fale
opiekuńczości, gdy mył się i przebierał. Kilka razy musiał usiąść na brzegu
wanny, kiedy jego wzrok stawał się mętny, ale poradził sobie samodzielnie.
Spoglądając w lustro, Harry dostrzegł, jaki jest blady i jaka szczupła stała
się jego twarz w ciągu ostatniego tygodnia. Zobaczył też bladą bliznę, która
zaczynała się na prawej krawędzi jego szczęki i schodziła w dół na szyję. Harry
przesunął palcami po znaku, starając się przypomnieć, skąd się wzięła. Najprawdopodobniej od wybuchu.
Rozległo
się ciche pukanie do drzwi, po czym otworzyły się. Syriusz wetknął głowę, po
czym całkowicie wszedł. Fale troski wzmogły się i dołączył do nich niepokój.
Syriusz delikatnie odciągnął rękę Harry’ego od blizny.
-
Ciesz się, że tylko tyle masz, Rogasiątko – powiedział łagodnie. – Snape
powiedział, że po wybuchu byłeś w okropnym stanie. Próbowaliśmy cię znaleźć,
ale Voldemort miał bardzo dużo osłon wokół tego miejsca. Nikt nie mógł użyć
żadnej magii bez jego wiedzy. Proszę, uwierz mi, Harry. Nigdy bym cię tam nie
zostawił.
Harry
popatrzył na swojego ojca chrzestnego ze łzami w oczach. Jak mógł nie wierzyć,
że Syriusz zrobi cokolwiek innego niż poruszenie nieba i ziemi, aby go znaleźć?
Jego wątpliwości nigdy nie dotyczyły zdolności Syriusza do chronienia go.
Opierały się głównie na lęku i niepowodzeniach samego Harry’ego. Unosząc
trzęsącą się dłoń, dotknął delikatnie twarzy Syriusza i natychmiast ogarnął go
wybuch poczucia winy i rozpaczy. Szybko cofnął rękę i zachwiał się, ale Syriusz
go złapał.
-
Co jest, Harry? – zapytał ze zmartwieniem Syriusz, starając się pomóc chłopcu
wyjść z łazienki.
Mrugając,
by odsunąć zdezorientowanie, Harry rozejrzał się i dostrzegł, że Syriusz pomaga
mu wrócić do pokoju. Poczucie winy i rozpacz były teraz na tym samym poziomie,
co inne emocje Syriusza.
-
Eee… to znowu szaleje – powiedział, pocierając czoło. – Nie mogłem tego
zablokować. Choć nigdy wcześniej nie stało się to przez dotyk.
Syriusz
nagle zatrzymał się.
-
To wciąż się dzieje? – zapytał zmartwiony. – Czy sprawiam ci ból?
Harry
ostrożnie dotknął dłoni Syriusza, która spoczywała na jego ramieniu i westchnął
z ulgą, gdy nic się nie zmieniło.
-
Nie – powiedział z uśmiechem. – Może to tylko jednorazowa sprawa.
-
A może twoja magia wciąż się zmienia – odparł Syriusz, idąc z Harrym do jego
pokoju. – Szczerze mówiąc, nie jest to moja działka. Bycie prawdziwym empatą bez
polegania na zaklęciach jest niezwykle rzadkie. Istnieją różne typy empatii.
Niektórzy polegają na dotyku, inni na zapachu – podobnie jak wilkołaki i są ci
najrzadsi , którzy potrafią po prostu wyczuwać emocje. Niestety w mojej
rodzinnej bibliotece nie ma wielu książek na ten temat. Wydaje mi się, że moi
przodkowie byli bardziej zainteresowani nauką czarnej magii.
Harry
spojrzał na zatroskaną twarz Syriusza i przygryzł dolną wargę. Wciąż czuł
poczucie winy Syriusza i czuł się okropnie z tym, że przez niego jego ojciec
chrzestny się tak to odczuwał.
-
Wiem, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś, Syriuszu – powiedział Harry, spuszczając
wzrok na ziemię. – Nie masz powodu czuć się winny. To moja wina. Śmierciożercy
przeszukiwali okolicę, w której się zatrzymałem. Były tam rodziny… dzieci. Nie
chciałem, żeby je zabito, więc poprosiłem Fawkesa, żeby mnie zabrał na ulicę
pokątną. Pomyślałem, że gdybym został zauważony gdzieś poza mugolskim Londynem,
to ataki zostaną odwołane.
Syriusz
owinął ramię wokół barków Harry’ego i pociągnął go bliżej.
-
Przypuszczam, że możliwość wyczuwania ich emocji też nie pomogła – powiedział w
zamyśleniu. – Tonks i Kingsley powiedzieli Zakonowi o twojej konfrontacji z
nimi przy Dziurawym Kotle. Zdajesz sobie sprawę, że Voldemort spodziewał się,
że zrobisz coś takiego, prawda? W całym Londynie czekali szpiedzy, aż się
pojawisz. Kilku schwytanych śmierciożerców to przyznało.
Harry
przytaknął z żalem.
-
To ma sens – powiedział cicho. – Byli niesamowicie przygotowani. – Patrząc
prosto przed siebie, Harry nie mógł przestać myśleć o minionym miesiącu. Tyle
się wydarzyło, a większości można było uniknąć. Nie mogę uwierzyć, że tak się
dałem wrobić. W chwili, gdy usłyszałem głos taty w Ministerstwie powinienem
wiedzieć, że coś jest naprawdę źle.
-
Voldemort wykiwał wielu ludzi, Harry – powiedział Syriusz zgodnie z prawdą. –
Jest mistrzem manipulacji. Nie mogę sobie wyobrazić, co zrobiłbym na twoim
miejscu. Pewnie też bym posłuchał Jamesa. Tamtej nocy wiele osób popełniło
błędy, nie tylko ty. Wtrącili się ci, którzy powinni zostawić nas w spokoju, a
niektórzy złamali obietnice. Ważne jest to, abyśmy więcej nie popełniali tych
błędów.
Harry
desperacko chciał zapytać, o kim Syriusz mówi, ale zorientował się, że mówi on
niejasno z jakiegoś powodu. Coś jeszcze wydarzyło się tamtej nocy, gdy Harry
opuścił Hogwart albo krótko po tym; coś, co wciąż gniewało Syriusza. Powie mi, gdy będzie gotowy. Wiem, że to
zrobi.
Wchodząc do pokoju, Harry powstrzymał jęk, gdy
Syriusz pomógł mu wrócić do łóżka. Następne kilka tygodni z pewnością będzie
wyzwaniem. Syriusz będzie wyjątkowo nadopiekuńczy i zniesie niezależności
Harry’ego, który spędził miesiąc technicznie na samodzielnym życiu i posiadaniu
pracy na pełen etat. Harry wiedział, że Syriusz ma prawo się tak zachowywać.
Ale jeśli tak było, to czemu czuł potrzebę krzyknąć na Syriusza, żeby przestał?
Prawdopodobnie dlatego, że to
właśnie zawsze słyszałem doktorowi Rolandsowi, kiedy próbował zachowywać się
nadopiekuńczo. Muszę pamiętać, że Syriusz ma prawo być nadopiekuńczy.
Szczególnie po tym, przez co musiał przeze mnie przejść.
-
Harry? – zapytał Syriusz, wyrywając Harry’ego z myśli. – Co jest nie tak?
Nic. Wszystko.
-
Tylko myślę – powiedział Harry, wzruszając ramionami. Zmień temat, Harry. – Chyba chcesz poznać resztę, prawda? – Nie
była to do końca idealna zmiana tematu, ale z pewnością taka, która odciągnie
go od sprzecznych impulsów krążących po jego głowie.
Syriusz
przeczesał dłonią włosy, siadając przy łóżku Harry’ego.
-
Tylko, jeśli jesteś na to gotowy – powiedział. – Nie będę naciskać, ale w końcu
będziesz musiał o tym mówić. Ministerstwo od kilku dni nęka Dumbledore’a, aby
dowiedzieć się, co się stało po tym, jak zostałeś porwany. Jak dotąd byłeś
jedyną osobą, która faktycznie była w kryjówce Voldemorta.
Harry
nie mógł powstrzymać jęku, ukrywając twarz w dłoniach. Ostatnią rzeczą, jakiej
Harry chciał było wplątywanie tego w Ministerstwo. Nie obchodziło go to, kim
był Minister. To miejsce widział jedynie chłopiec, który przeżył, nie Harry.
-
Ale ja nic nie wiem – zaprotestował Harry. – Kiedy tam przybyłem nie byłem w
najlepszym stanie, a kiedy to miejsce opuszczałem byłem bardziej skoncentrowany
na ucieczce niż na rozglądaniu się po otoczeniu. Miejsce znajdowało się na
odludziu. Potrzebowałem kilku godzin, by znaleźć drogę i wezwać Błędnego
Rycerza.
-
Wezwałeś Błędnego Rycerza przebrany za śmierciożercę? – zapytał zaskoczony
Syriusz.
Harry
bezradnie wzruszył ramionami.
-
Naprawdę nie miałem wielkiego wyboru – powiedział rzeczowo. – Śmierciożerca
wszedł do mojej celi, by napawać się tym, jak blisko są złapania ciebie i będę
musiał patrzeć, jak umierasz! Co miałem zrobić? Myślałem, że Remus jest martwy!
Nie chciałem stracić też ciebie! – Odwracając głowę, Harry walczył, by się
uspokoić, ale to nie działało. Dlaczego to nie działało?
Syriusz
z frustracją przesunął dłonią po twarzy.
-
Przepraszam, dzieciaku – powiedział szczerze. – Nie chciałem, żeby to tak
wyszło. Chyba jestem po prostu zaskoczony. Przy obecnym stanie rzeczy jestem
zaskoczony, że wpuścili cię do autobusu.
-
Nie dałem im wielkiego wyboru – przyznał cicho Harry. – Gdy już w nim byłem,
ale ujawniłem, kim jestem i byli chętni zrobić wszystko.
Syriusz
prychnął na ten komentarz.
-
Oczywiście, że tak – wymamrotał, siadając na krześle. – Jesteś „Wybrańcem”.
Harry
popatrzył na Syriusza zdezorientowany. Nagle poczuł, że o wiele więcej
przegapił, niż początkowo myślał. Co zostało wydrukowane w „Proroku Codziennym”,
co przegapił? Czy to był powód, Fawkes rozwiązał problemy w taki sposób, jaki
to zrobił?
-
Czym? – zapytał niepewnie Harry.
Syriusz
przeklął się w myślach.
-
Niczym, Harry – powiedział szybko. – Po prostu czarodziejski świat jest swoim
zwykłym myślącym tylko o sobie światkiem. Możemy porozmawiać o tym później…
kiedy będziesz silniejszy. To naprawdę nie jest takie ważne. Obiecuję, że
wyjaśnię ci wszystko, ale myślę, że przez to, co przeszedłeś, masz
pierwszeństwo.
Pojmując
wskazówkę, Harry odetchnął głęboko i opowiedział resztę swojej historii.
Opowiedział Syriuszowi o doktorze Rolandsowi, swojej pracy w szpitalu i
ludziach, których poznał. Wyjaśnił kilka swoich obowiązków, w tym powiedział o
„opowieściach na dobranoc” na oddziale dziecięcym. Nie mógł powstrzymać
uśmiechu na wspomnienie dzieci czekających na każde jego słowo. Była to część
dnia, na którą zawsze czekał. To było niesamowite, jak satysfakcjonujące było
niesienie innym radości.
Wracając
do teraźniejszości, Harry kontynuował, wyjaśniając, jak zdał sobie sprawę ze
swoich zdolności empatycznych i jak wykorzystywał swoją pozycję w szpitalu, by
je przetestować. Wciąż wahał się, czy powiedzieć Syriuszowi o swojej
umiejętności pomagania ludziom w leczeniu. Przysięgam,
że powiem mu, jak już pomogę Remusowi. Harry ujawnił swoje cotygodniowe
spotkania z Fawkesem i jak dowiedział się o atakach na mugolskie sąsiedztwa.
Potem przeszedł do trudniejszego tematu swojego uwięzienia w kryjówce
Voldemorta. Powiedział Syriuszowi, co mógł zapamiętać i zauważył nerwowe
spojrzenie na twarzy Blacka, kiedy ujawnił, co odkryła McDaniels, choć nie
wiedział, czy był nerwowy z powodu tego, czego się dowiedziała czy że Voldemort
o tym wiedział.
Po
trzech godzinach rozmowy, Harry był zaskoczony, gdy Syriusz wezwał Zgredka.
Skrzat domowy z Hogwartu pojawił się szybko i natychmiast zaczął skakać, mówiąc
Harry’emu, jaki jest szczęśliwy, że „Wielki Harry Potter” był bezpieczny, w
domu ze swoim „wilkiem i psem”. Syriusz szybko położył kres proklamacjom
Zgredka, że Harry był największym czarodziejem wszechczasów, prosząc skrzata o
przyniesieniu obiadu. Zgredek zniknął z pyknięciem, po chwili pojawiając się
ponownie z dwoma tacami. Syriusz odstał trzydaniowy posiłek, podczas gdy Harry
miał do wyboru wiele nijakich potraw.
Harry
i Syriusz jedli w ciszy, obaj głęboko pogrążeni w myślach o tym, czego
dowiedzieli się w ciągu ostatnich kilku dni. Potrzeba zobaczenia Remusa stała
się nie do zniesienia. Czy wyglądał tam samo? Czy wciąż wydawał się martwy?
Jaki będzie, gdy się obudzi? Czy nadal będzie tym samym Remusem, czy też
trucizna zadziałała nie tylko fizycznie? To była przerażająca myśl. Remus
zawsze był tak miły, że łatwo było zapomnieć o wilku.
Jedząc
swoją zupę, Harry nie zauważył sporadycznych spojrzeń Syriusza. Nie podejrzewał
niczego, póki jego miska zupy była w połowie pusta. Wszystko zaczęło się robić
mgliste, a prosta czynność trzymania łyżki była trudna. Mrugając ze zmęczeniem,
Harry ledwie zauważył, że Syriusz delikatnie wyciąga łyżkę z jego dłoni i
odkłada na tacę. Kiedy jego oczy zaczęły opadać, Harry zdał sobie sprawę, że do
jego zupy dodano czegoś mocnego. Zdrajca.
-
Syr-usz – powiedział sennie Harry, gdy mężczyzna ułożył go tak, by całkowicie
się położył.
-
Wiem, dzieciaku – powiedział Syriusz, przeczesując dłonią wilgotne włosy
Harry’ego. – Wiem, że nie chcesz, ale wciąż dochodzisz do siebie. Poppy
powiedziała, że sen jest dla ciebie najlepszy. Tylko kilka godzin, a wtedy
będziesz mógł zobaczyć Lunatyka, w porządku?
Nie
mogąc już walczyć ze snem, Harry zamknął oczy i szybko odpłynął. Był tak senny,
że nie zauważył zaklęć monitorujących, które Syriusz rzucił wokół jego łóżka,
po czym wyszedł z pośpiechu.
^^^
Otaczała
go ciemność. W ciemności spoczywały chłód, nienawiść i złość. Dla normalnego
człowieka, sytuacja byłaby przerażająca, ale dla niego, był to dom. Był to dom
od lat. Wywoływał strach i był dobrze znany, ale to nie wystarczyło, by
konkurować z szesnastoletnim chłopcem z blizną na czole w kształcie błyskawicy.
Atakował miasta i zabijał niezliczone ilości ludzi, jednak to Harry Potter
wciąż pokrywał pierwszą stronę „Proroka Codziennego”. Ponieważ Harry Potter
uciekł, cały czarodziejski świat był optymistycznie nastawiony. Ponieważ Harry
Potter uciekł, musiał opuścić swoją doskonale ukrytą kryjówkę i oddelegować na
emeryturę kilku śmierciożerców z powodu ich niekompetencji.
To żałosne, jak bardzo czarodziejski świat
polegał na zwykłym nastolatku. Po ataku na Charing Cross Road, „Prorok
Codzienny” mógł jedynie donosić o możliwych lokalizacjach, gdzie mógł znajdować
się ”Wybraniec”. Wystarczyło zabić miasto ludzi, a wzbudził strach w całym
społeczeństwie. Wystarczyło porwać chłopca, który przeżył, a wszystko się
zatrzymało. Wiedział, że powinien natychmiast zabić chłopca, ale wziął za
pewnik bezruch chłopaka. Zostawił go za długo samego.
Harry
Potter z pewnością był zagadką. Jak na kogoś, kto zmierzył się z tak wielkim
bólem, Potter miał niezwykłą siłę woli. Byłby atutem, gdyby zmienił zdanie.
Teraz musiałby być zabity. Straszne marnowanie talentu, ale jego los został przesądzony.
Harry Potter udowodnił, że potrafi przechytrzyć śmierciożerców i miał irytujący
zwyczaj przeżywania podobnych, śmiertelnie niebezpiecznych sytuacji. Istniał
też mały fakt, że Harry Potter został światłem nadziei dla obłudnego świata
czarodziejów. Zabicie maskotki byłoby pierwszym krokiem do zapewnienia sobie
zwycięstwa.
To
prawie komiczne, jak ludzie byli głupi. Nawet po ogłoszeniu ucieczki Pottera,
„Prorok Codzienny” prowadził dzienne raporty o jego statusie, powiadamiając
wszystkich (w tym jego wrogów), jaki delikatny był chłopiec. Najwyraźniej
powrót do zdrowia Pottera postępował wolniej niż oczekiwano. Ministerstwo nie
miało jeszcze od niego wiadomości, a Dumbledore niczego nie ujawniał. To
wzbudziłoby jego podejrzenia, gdyby Severus Snape nie ujawnił, że Black
uniemożliwia wszystkim odwiedzenie nastolatka. Nikt nie mógł wejść do ukrytego
domu poza kuzynką zdrajcy krwi, Nimfadorą Tonks i medyczką z Hogwartu.
To
było kolejne przeoczenie. Powinien wiedzieć, że zdrajca krwi wezwie tylko
osobę, której uważał, że pomoże Harry’emu Potterowi w powrocie do zdrowia, a
Poppy Pomfrey była jedyną medyczką, która była świadoma tego, że Potter był
rzeczywiście wyjątkowy. Mimo wszystko nikomu nie ujawniła żadnego ze swoich
odkryć. Akta medyczne Harry’ego Pottera były najlepiej chronionymi dokumentami
w Hogwarcie (według Snape’a). Nikt nie mógł zobaczyć zawartości bez Pomfrey i opiekuna, który wyraził na to zgodę,
co uniemożliwiło Snape’owi odkrycie sekretów Pottera. Te sekrety były ostatnią
informacją, której potrzebował, by właściwie zaplanować porażkę Pottera.
Kiedy Potter ponownie się
pojawi, jego śmierć będzie powolna i bolesna. Ostatecznie będzie błagał o
śmierć.
Na
jego twarzy pojawił się powolny, sadystyczny uśmiech z powodu wielu możliwości.
Znał ostateczną słabość chłopaka i miał zamiar ją wykorzystać.
^^^
-
SYRIUSZ!
Siadając
szybko, Harry rozejrzał się po słabo oświetlonym pokoju, jednak był sam.
Oddychał ciężko, jakby właśnie przebiegł kilometr jak najszybciej potrafił.
Jego koszulka była przesiąknięta potem i przylegała do niego jak druga skóra.
Ogarnęła go panika, gdy szybko zrzucał z siebie kołdrę i wyskakiwał z łóżka,
chwytając przy tym swoje okulary z szafki nocnej. Coś było nie tak. Wiedział o
tym i miało to coś wspólnego z Syriuszem. Ignorując lekką falę zawrotów głowy,
Harry podbiegł do drzwi i otworzył je. Musiał szybko znaleźć Syriusza. Nie
wiedział dlaczego, ani czemu go to tak poruszyło. Wiedział tylko, ze nie
poczuje się dobrze, póki nie zobaczy, że Syriusz był bezpieczny.
Harry
chwycił się ściany i poczekał, aż zawroty głowy miną, nim wyszedł na słabo
oświetlony korytarz. Jedynym dźwiękiem był jego własny niespokojny oddech. Było
zbyt cicho. Harry nie lubił ciszy. Przypominała mu przebywanie w celi.
Przypominała Harry’emu o wczesnych porankach w szpitalu, gdy nie pozostawało
nic innego niż myśleć o prześladującej go przeszłości. Przez ciszę jego
wyobraźnia miała tendencję przejmować nad nim kontrolę.
Odgłos
kogoś wbiegającego po schodach tylko wzmógł panikę Harry’ego. W jego umyśle nie
było miejsca na logikę. W tym momencie nie miało znaczenia to, jak
zabezpieczony był Dwór Blacków. Harry mógł myśleć tylko o tym, że intruz zrobił
coś Syriuszowi i teraz szedł po niego. Nie był wystarczająco silny, by stawić
czoła napastnikowi. Ledwie mógł stać bez zawrotów głowy. Wracając do trybu
przetrwania, Harry wycofał się w cień, modląc się, by nie został zauważony.
Cały strach szybko zniknął na widok Syriusza wbiegającego w korytarz.
Odprężając się lekko, Harry wyszedł z cienia i natychmiast został zbadany przez
Syriusza.
-
Harry, co się stało? – zapytał gorączkowo Syriusz. – Czy to twoja blizna? Twoja
magia? Koszmar?
Harry
potrząsnął głową.
-
Tylko przeczucie – powiedział cicho. Teraz zabrzmiało to głupio, ale wydawało
się to tak prawdziwe. Było to tylko świadomość, że Syriuszowi grozi
bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ktoś chciał skrzywdzić Syriusza, ale nie
wiedział, kto. To było zarówno żenujące, jak i denerwujące. Miał prawie
szesnaście lat, a zachowywał się jak dziecko, wariujące z powodu snu czy koszmaru.
Dlaczego był takim emocjonalnym wrakiem?
Syriusz
odetchnął z ulgą, po czym objął Harry’ego ramieniem.
- W porządku, dzieciaku – powiedział z uspokajającym
uśmiechem. – Jesteśmy tu bezpieczni, okej? Nikt nie może tu wejść bez
pozwolenia, nawet Dumbledore. Tonks pomyślała, że będziemy dzisiaj potrzebować
trochę czasu sam na sam i zdecydowała się wyciągnąć Wiktora do jakiegoś pubu.
Prawdę mówiąc, sądzę, że po prostu chcieli zaznać innego środowiska do kłótni.
Ta dwójka nigdy się ze sobą nie zgadza.
Harry
mógł tylko skinąć głową, gdy Syriusz poprowadził go z powrotem do pokoju. Wciąż
wydawało się dziwne, że Wiktor i Tonks byli tak blisko, biorąc pod uwagę to, że
spotkali się zaledwie kilka tygodni temu. Z
drugiej strony ja potrzebowałem jeszcze mniej czasu, żeby przekonać się do
Tonks. Samozwańcza ciotka Harry’ego z pewnością miała podejście do ludzi.
Była jak kobieca wersja Syriusza, ale bardziej niezdarna.
-
Czy oni się spotykają? – zapytał Harry, siadając na skraju łóżka.
Syriusz
zagapił się na Harry’ego, po czym wybuchnął śmiechem.
-
Wiktor i Tonks? – zapytał, siadając na krześle przy łóżku. – Myślę, że najpierw
by się zabili. Dogadują się na tyle, ile muszą. Wiktor uważa, że Tonks jest irytująca,
a Tonks twierdzi, że Wiktor jest cały czas zbyt poważny. Poza tym oboje
przyjaźnią się z Charliem Weasleyem, więc muszą się znosić. – Syriusz
poczochrał włosy Harry’ego, po czym usiadł z powrotem. – Dzięki za ten śmiech,
dzieciaku. Naprawdę tego potrzebowałem. – Jego uśmiech powoli zniknął, patrząc
na chłopca. – Chcesz o tym porozmawiać?
Harry
wzruszył ramionami, nerwowo pocierając kark.
-
Po prostu miałem przeczucie, że grozi ci niebezpieczeństwo i spanikowałem –
powiedział nieśmiało. – Było tak cicho i trochę przypominało mi to…
-
Moment, gdy byłeś więziony? – zaproponował Syriusz. Harry skinął głową,
spuszczając wzrok na podłogę. – Harry, po tym, co się stało, to zrozumiałe, że
jesteś trochę podenerwowany. Przepraszam, że nie było mnie, gdy się obudziłeś.
Molly wezwała pomoc. Najwyraźniej Ron, Hermiona i Ginny doprowadzają ją do
szaleństwa. Chcą cię zobaczyć, jeśli jesteś na to gotowy.
Harry
przygryzł wargę. Czy był gotów stawić czoła przyjaciołom? Nie całkiem. Czy był gotów powiedzieć im, przez co przeszedł? Zdecydowanie nie. Czy był gotów ujawnić
sekrety, które skrywał od lat? Nigdy nie
będę na to gotowy.
-
Eee… może po tym, jak zobaczę Remusa? – zapytał z nadzieją Harry.
-
Może być – powiedział Syriusz, wstając i wyciągając rękę do Harry’ego. – Jesteś
gotowy na krótką podróż?
Harry
skinął głową, biorąc dłoń Syriusza i został szybko pociągnięty do pozycji
stojącej. Jego wzrok stał się na chwilę rozmyty, zmuszając go do szybkiego
zamrugania i poczekania, aż miną lekkie zawroty głowy. To już stawało się
irytujące, a zdarzyło się tylko kilka razy. Harry nie wiedział, dlaczego tym
razem wracał do siebie tak długo. Cóż,
nigdy wcześniej nie miałem stłumionej magii. To prawdopodobnie normalne.
-
Przepraszam za to – powiedział szczerze Syriusz. – Ciągle zapominam, że
sporadyczne zawroty głowy są częstym objawem ubocznym większości eliksirów od
Poppy. Czy wszystko w porządku, czy musisz usiąść z powrotem?
Harry
potrząsnął głową, pragnąć, by wszystko wróciło na właściwe miejsce. Nie zamierzam zwymiotować. Jestem zbyt
blisko zobaczenia Remusa.
-
Nic mi nie jest – nalegał Harry. – Jak długo mam jeszcze brać te leki?
Syriusz
złapał luźno Harry’ego pod prawą ręką, by go podeprzeć.
-
Poppy odmówiła mi odpowiedzi na to pytanie, gdy ją o to zapytałem – powiedział,
gdy powoli wyszli z pokoju. – Wydaje mi się, że ramy czasowe zależą od osoby, w
zależności od tego, jak silny magicznie jesteś. Poppy była również
niezadowolona twoją utratą wagi, więc dwa razy dziennie podawała ci mikstury
odżywcze.
-
Nie schudłem aż tyle – zaprotestował Harry, idąc w stronę zamkniętych drzwi do
pokoju Remusa.
Syriusz
spojrzał na niego z uniesioną brwią.
-
Harry, w ciągu miesiąca straciłeś prawie sześć kilogramów! – powiedział z
niedowierzaniem, zatrzymując się pod drzwiami Harry’ego. – Dla kogoś, kto tak
naprawdę nie miał dodatkowych kilogramów to jest powód do niepokoju! Czy ty w
ogóle jadłeś?
Harry
bezradnie wzruszył ramionami
-
Nie byłem głodny – powiedział cicho. Jak miał się martwić o jedzenie, gdy tyle
się działo?
Syriusz
potrząsnął głową, przekręcając klamkę i pchnął drzwi.
-
Cóż, Poppy nie jest zadowolona, ja także – powiedział stanowczo. – Pamiętasz,
jak bardzo podobało ci się to, jak Dumbledore i Poppy zajmowali się tobą
podczas Turnieju?
Harry
nie mógł powstrzymać jęku irytacji. Wtedy nienawidził ultimatum i z pewnością
teraz będzie go szczerze nienawidził, zwłaszcza, jeśli w grę chodziła pani
Pomfrey. Ta kobieta była tak uparta, że Harry zawsze robił to, czego chciała,
tylko po to, żeby zostawiła go w spokoju. Patrząc wstecz, Harry zdał sobie
sprawę, że nadopiekuńczy charakter pani Pomfrey zaczął się przed jego trzecim
rokiem. Wtedy tak naprawdę zmieniło się nastawienie wszystkich względem niego.
To był szok, gdy dowiedzieli się, że rozpieszczony wybawca czarodziejskiego
świata był tylko maltretowanym dzieckiem.
Gdyby Syriusz mnie uratował,
prawdopodobnie umarłbym w tym domu.
Ta
noc była punktem zwrotnym w życiu Harry’ego. Ponieważ Harry zaprzyjaźnił się z Midnightem, odszukał psa w Hogwarcie i
zażądał dopowiedzi. Ponieważ Midnight
pomógł chłopcu w potrzebie, Harry utworzył z Remusem Lupinem relację
ojciec-syn. Harry nie chciał myśleć, jak wyglądałoby jego życie, gdyby wciąż
mieszkał z Dursleyami. To życie wydawało się być takie odległe. Był wtedy
zupełnie inną osobą; niezależną i naiwną. Harry wciąż miał w sobie
niezależność, ale emocjonalnie był całkowicie zależny od swojej rodziny.
Dlatego wciąż nie mógł uwierzyć, że w taki sposób zostawił Syriusza.
Wzdychając
z frustracją, Harry wszedł do Syriusza do pokoju i natychmiast podszedł do
łóżka. Nie mógł się zmusić do mrugania, patrząc na postać, która zdawała się
być zastygnięta w czasie. Charakterystyczne jasnobrązowe włosy wciąż miały
ślady siwizny, co świadczyło o tym, w jakim stresie żył wilkołak. Klękając przy
łóżku, Harry ostrożnie przesunął palcami po niezwykle szczupłej twarzy, która
wciąż nosiła na sobie oznaki zatrucia srebrem. Fioletowe linie, które wcześniej
były tak wyraźne, wyblakły, teraz lekko zabarwiając skórę. Remus wciąż był tak
zimny. Gdyby Harry nie wiedział, że jest inaczej, uwierzyłby, że jego opiekun
naprawdę nie żyje.
Syriusz
przysunął krzesło i skinął na Harry’ego, by usiadł.
-
Wezwę Molly i powiem jej, że Ron, Hermiona i Ginny mogą nas odwiedzić –
powiedział, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. – Wiem, że ciężko ci patrzeć na
Lunatyka, gdy jest w takim stanie. Po prostu pamiętaj, że wkrótce wstanie i
będzie na nas wrzeszczeć, że robimy coś głupiego. – Syriusz ścisnął ramię
chłopaka, po czym ruszył w stronę drzwi, by zostawić Harry’ego i Remusa samych.
-
Syriuszu – powiedział Harry, spoglądając przez ramię, a jego ojciec chrzestny
zatrzymał się i spojrzał na Harry’ego z ciekawością. – Dziękuję. – Dziękuję za zrozumienie. Dziękuję, że jesteś
Syriuszem.
Syriusz
wyszczerzył się i mrugnął do Harry’ego.
-
Nie ma o czym mówić, dzieciaku – powiedział. – Nie spiesz się.
Harry
obserwował, jak Syriusz wychodzi i zamyka drzwi, po czym odwrócił się do
Remusa. Szybko wkradła się w niego nerwowość, gdy wziął rękę Remusa we własną i
przyłożył lewą do czoła Remusa. Zamykając oczy, Harry skoncentrował się na
wspomnieniach o Remusie. Pamiętał spotkanie go w skrzydle szpitalnym i rozmowę
o „byciu mrocznym”. Pamiętał, gdy Remus stał się jego opiekunem tymczasowym.
Remus tak wiele przez niego przeszedł tamtego roku, jednak nigdy go nie
opuścił. Remus traktował go jak syna.
W
jego głowę wlały się wspomnienia lata po tym gorączkowym roku. Duet stał się
trio i powstała wyjątkowa rodzina. Remus w końcu miał przyjaciela, którego
potrzebował przez ostatnie dwanaście lat, a Harry miał dwoje rodziców. Harry
pamiętał mistrzostwa świata i te wiele momentów, gdy zwyczajnie obserwował, jak
jego opiekunowie zachowują się jak niedojrzali dowcipnisie, którymi kiedyś
byli. Boże Narodzenie i bitwa na śnieżki. Bal Bożonarodzeniowy. Następstwa
drugiego zadania, kiedy Harry załamał się, ponieważ czuł, że nie może sprostać
wszystkim oczekiwaniom. Potem były następstwa trzeciego zadania. Harry nie
wiedział, co by zrobił, gdyby Syriusz i Remus nie pomagali mu na każdym kroku.
Ostatni
rok w Hogwarcie był całkowitą katastrofą. Harry wiedział, że jego opiekunowie
przeszli przez wiele po ataku na pociąg, ataku Malfoya, Umbridge, jego wizjach,
przesłuchaniu w Ministerstwie, jego wybuchach, GD, nauce do SUM-ów i bitwie w
Ministerstwie. Harry nie mógł powstrzymać łez, gdy przypomniał sobie widok
Remusa zaatakowanego przez Pettigrew. Ból, który musiał czuć Remus, gdy jego
ciało przeszyła trucizna… i bycie całkowicie bezradnym…
Walcząc
o utrzymanie koncentracji, Harry pozwolił energii przepłynąć przez siebie i
skoncentrował się na miłości do swojego przybranego ojca. Wróć do nas, Lunatyku. Potrzebujemy cię. Na czole Harry’ego zaczął
zbierać się pot. Jego mięśnie zaczęły drżeć z bólu. Jego oddech stał się
ciężki. Czuł, jak jego ciało słabnie, ale zignorował to. Dłonie Remusa były
teraz ciepłe w jego własnych. Działało! Głowa Harry’ego zaczęła pulsować, ale
nie miało to znaczenia. To naprawdę działało!
Ból
zaczął przeważać nad rozgrzewającym uczuciem, które dostarczała płynąca magia.
Harry przygryzł wargę, by powstrzymać się od krzyku. Chciał przestać, ale to
był Remus. Jeszcze troszkę. Potrafię
zrobić to dla Remusa. Wiem, że mogę. Szybko poczuł zawroty głowy, zmuszając
Remusa do oparcia głowy na piersi Remusa. Próbował kontynuować, ale zagubił się
w morzu dezorientacji. Jego lewe ramię opadło na bok, gdy ciepło, które zalewało
jego ciało, zniknęło, pozostawiając ból i pustkę. Harry nie mógł zmusić się do
ruchu. Był tak zmęczony, zbyt zmęczony.
Szybko
nadszedł sen.
^^^
Drzwi
otworzyły się tylko na tyle, by pewien animag wsunął w nie głowę i uśmiechnął
się z westchnięciem na widok Harry’ego, opierającego głowę na piersi Remusa.
Zostawił Harry’ego godzinę temu i doszedł do wniosku, że Harry zdążył zasnąć. Cokolwiek Harry powiedział Remusowi, musiało
go to wykończyć. Niewielu tak naprawdę wiedziało, jak blisko Harry był z
Remusem Lupinem, ponieważ Remus był tak prywatną osobą. Syriusz zdawał sobie
sprawę z długich rozmów, które Harry i Remus prowadzili na „poważne” tematy.
Remus był tym „poważnym” rodzicem, a Syriusz tym zabawnym. W tym momencie Harry
potrzebował „poważnego” rodzica, żeby pomógł mu rozwiązać problemy. To był
główny powód, dlaczego Syriusz podjął się zachowywania się bardziej jak Remus.
Otwierając
całkowicie drzwi, Syriusz wszedł cicho do pokoju i ukląkł obok chrześniaka.
Delikatnie położył dłoń na jego ramieniu, jednak szybko ją cofnął, gdy
zauważył, że jego koszulka jest całkiem przesiąknięta potem. Syriusz ostrożnie
położył dłoń na karku Harry’ego i niemal krzyknął z przerażenia. Chłopiec był
rozpalony! Kiedy to się stało? Godzinę temu Harry’emu nic nie było!
Syriusz
ostrożnie wziął Harry’ego w ramiona i położył go na podłodze. Właśnie wtedy
Syriusz zauważył, że gorączka była najmniejszym z jego zmartwień. Twarz
Harry’ego była zaczerwieniona, oddech nierówny, a jego ciało okresowo drżało.
Nie wiedząc, co robić, Syriusz spojrzał w stronę drzwi i zobaczył trzy postacie
gapiące się na niego w szoku. Harry nigdy
mi tego nie wybaczy.
Czas
z pewnością nie był po jego stronie, gdy Syriusz zerwał się na równe nogi.
-
Wy troje zostańcie tu z nim – nakazał. – Muszę wezwać Poppy. Gdyby coś się
stało, natychmiast po mnie przyjdźcie.
Hermiona
Granger i Ginny Weasley podbiegły do Harry’ego, biorąc jedną z jego dłoni w
swoje ręce. Ronald Weasley pozostał w drzwiach, a jego oczy rozszerzyły się w
szoku na widok swojego najlepszego przyjaciela, leżącego bezradnie na podłodze.
Wiedząc, że przynajmniej Hermiona i Ginny go usłyszały, Syriusz jak najszybciej
wybiegł z pokoju. W miarę upływu sekund nie padło ani jedno słowo. Hermiona
przeczesała palcami wilgotne włosy Harry’ego, podczas gdy Ginny delikatnie
przesunęła dłonią po boku jego twarzy, obie miały nadzieję, że ich działania
wystarczą, by go obudzić.
Ron
w końcu zdołał otrząsnąć się i podejść. Był ostrzeżony, tak jak Hermiona i
Ginny, że Harry wciąż dochodził do siebie, ale pozwolił sobie wierzyć, że
Syriusz znów był nadopiekuńczy. Wiedział, że Harry był uczestnikiem eksplozji i
schwytany przez śmierciożerców dla Sami-Wiecie-Kogo. Czekali długie trzy dni,
gdy to większość jego rodziny pomagała w poszukiwaniach. Była to mile widziana
niespodzianka, gdy Charlie wyszedł z kominka i oznajmił, że Harry się znalazł.
Ron, Hermiona i Ginny natychmiast zapytali, kiedy mogą zobaczyć swojego
przyjaciela, jednak dowiedzieli się, że Syriusz zabronił odwiedzin. Harry
dochodził do siebie po obrażeniach odniesionych podczas schwytania, po
wyczerpaniu i stłumieniu magii. Było dużo do pokonania, ale to był Harry. Harry
zawsze wychodził ze swoich obrażeń. Tym razem też da radę… prawda?
Siadając
na skraju łóżka, Ron obserwował, jak Hermiona i Ginny patrzą z niepokojem na
Harry’ego, dotykając jego twarzy i włosów. Już miał powiedzieć, żeby przestały,
gdy coś otarło się o jego ramię, powodując, że krzyknął z przerażeniem i zerwał
się na równe nogi. Odwracając się, Ron wpatrywał się szeroko otwartymi oczami
na widok ciężko oddychającego Remusa Lupina, który słabo wyciągał dłoń. Oczy
wilkołaka były nadal zamknięte i nie wydawał się być świadom swojego otoczenia.
Jednakże, gdy Remus przemówił, nie można było zaprzeczyć temu, co chodziło mu
po głowie.
-
Harry? – zapytał cicho Remus, po czym ponownie zapadł w głęboki sen.
Ron,
Hermiona i Ginny wpatrywali się w Remusa przez dłuższą chwilę, po czym
podświadomie uzgodnili ten sam sposób reakcji.
-
SYRIUSZ! – krzyknęli wszyscy.
^^^
Wszystko
było tak ciepłe i spokojne, ale jednocześnie dziwnie. Leżał w wygodnym łóżku,
ale z jakiegoś powodu nie mógł się poruszyć. Dlaczego nie mógł się poruszyć?
Jego umysł był zamglony i pulsował z bólu. Kiedy to się stało? Nie pamiętał
nic, co by robił, a mogłoby spowodować tak wiele bólu – fizycznego i
psychicznego. Jęcząc, Harry poruszył jedyną częścią swojego ciała, która
chciała posłuchać: swoją głową, nawet jeśli było to bolesne. Nie wiedział, co
się dzieje i nie obchodziło go to. Chciał tylko, by ból ustał.
Łagodne
palce przeczesały jego włosy, rozpraszając go, gdy coś przebiło jego ramię.
Harry próbował zaprotestować, ale nagłe stłumienie bólu szybko go powstrzymało.
Wszystko powoli rozjaśniło się, pozwalając Harry’emu przypomnieć sobie, co
próbował zrobić i jakie to było trudne. To
pewnie dlatego teraz czuję się tak okropnie. Harry powili otworzył oczy i
zobaczył kilka nieco zamazanych postaci, wpatrujących się w niego. Natychmiast
rozpoznał panią Pomfrey i Syriusza. Z trzecią twarzą miał problem. Było coś
znajomego w tym człowieku, ale Harry nie potrafił określić, co to było.
Zamykając
oczy, Harry zmusił się do relaksu i poczuł subtelne fale niepokoju, nerwowości
i strachu, zmieszanych z ulgą. Westchnął i otworzył ponownie oczy. To z
pewnością będzie trudne.
-
Co się stało? – zapytał Harry ochrypłym głosem.
-
To właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć, szczeniaku – powiedział łagodnie
znajomy głos. – Łapa wychodził z siebie ze zmartwienia, gdy znalazł cię tu
wczoraj nieprzytomnego.
Harry
sapnął z zaskoczenia. To niemożliwe, prawda?
-
Lunatyk? – zapytał z nadzieją.
-
Zgadza się – powiedział Remus, opierając dłoń na boku twarzy Harry’ego. – A
ponieważ oboje mamy reżim łóżkowy, Poppy uznała, że najlepiej trzymać cię
tutaj. W ten sposób możemy mieć na siebie oko. – Przesunął dłoń i przyłożył ją
do czoła Harry’ego. – Poza tym, mamy wiele do omówienia.
Harry
nie mógł oderwać wzroku od Remusa, podczas gdy pani Pomfrey zaczęła go badać
pod kątem jakichkolwiek oznak utrzymującej się choroby.
-
Ale wszystko z tobą w porządku, prawda? – zapytał. – Trucizna…
-
Wciąż dochodzę do siebie, Harry – powiedział szczerze Remus, przeczesując włosy
Harry’ego i ignorując szepty między Syriuszem a panią Pomfrey. – Nie wiem, co
zrobiłeś ani jak to zrobiłeś. Poppy mówi, że mój powrót do zdrowia przyspieszył
o całe trzy miesiące. Nadal będę się od czasu do czasu męczył i potrzebował dwa
razy dziennie brać eliksiry, ale przynajmniej nie muszę już pozostawać w
śpiączce. Ty z drugiej strony cierpisz na wyczerpanie magiczne… znowu. To spore
osiągnięcie jak na kogoś, kto wciąż dochodzi do siebie po stłumieniu magii.
Harry
przygryzł nerwowo wargę.
-
Jak wiele Syriusz ci powiedział? – zapytał. Był rozdarty. Część niego chciała,
żeby Remus wiedział wszystko, żeby Harry mógł uniknąć powtarzania wszystkiego,
podczas gdy jego druga część chciała, by Remus nie wiedział o wszystkich
błędach, które Harry popełnił, działając bez przemyślenia.
Remus
uśmiechnął się ze zrozumieniem.
-
Otrzymałem krótkie wprowadzenie – powiedział z rozbawieniem. – Mogę tylko
powiedzieć, że przepraszam, szczeniaku. Gdybym nie dał się zaskoczyć, nic z
tego by się nie wydarzyło. – Harry poruszył się, by zaprotestować. – Nie,
Harry. Myślę, że wszyscy musimy zaakceptować część winy. Wszyscy popełniliśmy
błędy. Ważne jest to, żebyśmy się na nich uczyli i nie powtarzali ich. Tak
naprawdę tylko to możemy zrobić.
Pani
Pomfrey odchrząknęła.
-
No to panie Potter – powiedział surowo. – Czy zechciałbyś wyjaśnić, co się
stało?
Harry
musiał szybko pomyśleć. Ujawnienie swoich zdolności Syriuszowi i Remusowi było
jedną rzeczą, ale powiadomienie pani Pomfrey oznaczało, że wszyscy się
dowiedzą. Na to zwyczajnie nie był gotowy.
-
Po prostu chciałem, żeby wyzdrowiał – powiedział Harry, odwracając wzrok. To jest prawda… tylko brakuje niektórych
szczegółów.
Syriusz
usiadł na brzegu łóżka, podniósł okulary ze stolika nocnego i wsunął je na
twarz Harry’ego, sprawiając, że wszystko zrobiło się wyraźne. Harry zamrugał
kilka razy, by jego oczy się przyzwyczaiły, podczas gdy Syriusz chwycił go za
rękę.
-
Harry, Poppy wie – powiedział Syriusz szczerze. – Musiałem jej powiedzieć. Już
miała podejrzenia, kiedy testy wykazały, że twoja magia jest o wiele bardziej
aktywna, niż powinna.
Harry
zamknął oczy i wypuścił długi oddech. Nie mógł uwierzyć, że Syriusz to zrobił. To
był jego sekret, który mógł utrzymać lub powiedzieć! Było to coś, co chciał
zatrzymać dla siebie! Nie chciał, żeby ludzie traktowali go jak dziwadło albo
eksperyment naukowy. Nie wszyscy zwyczajnie zaakceptują go tak, jak Syriusz.
-
Syriusz nie miał wyboru, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Rozumiemy, że nie
chcesz, żeby wszyscy o tym wiedzieli, ale Poppy jest, mówiąc bez ogródek, twoim
uzdrowicielem. Musi wiedzieć, żeby pomóc ci najlepiej, jak potrafi. Syriusz
powiedział nam, że twoja umiejętność wariuje odkąd twoja magia wróciła. Co
jeśli ponownie zacznie wariować, ale w podobny sposób, jak wtedy, gdy
przywrócili ci magię? Potrzebowalibyśmy pomocy medycznej, żeby to powstrzymać.
Potrzebowalibyśmy pomocy Poppy.
-
Musi być pan też monitorowany, panie Potter – dodała pani Pomfrey. – Może pan
poradzić sobie z małą grupką, ale co będzie, gdy wróci pan do Hogwartu, hymm?
-
Harry nie idzie do Hogwartu! – powiedział stanowczo Syriusz, szybko stając i
piorunując panią Pomfrey wzrokiem. – Zostanie tu, gdzie jest bezpieczny. Możemy
go nauczyć wszystkiego, czego potrzebuje. Nie obchodzi mnie to, co mówi
Dumbledore. Zeszły rok był dowodem, którego potrzebowałem, by wiedzieć, że
Harry nie jest bezpieczny w Hogwarcie.
Pani
Pomfrey zrobiła krok w kierunku Syriusza, prostując się na pełną wysokość.
Syriusz wciąż był wyższy, ale medyczka jasko pokazała, że się go nie boi.
-
Syriuszu Black! – skarciła go Pomfrey. – Nie możesz wierzyć, że odmówienie panu
Potterowi edukacji to właściwa decyzja! Zamknięcie pana Pottera nie pomoże mu w
dostosowaniu się do nowych umiejętności! Musi być wśród ludzi, by trenować
samego siebie, bo inaczej nie będzie w stanie przebywać w tłumie bez odczuwania
szaleństwa! Tego chcesz od swojego chrześniaka?
Remus
westchnął i położył się obok Harry’ego.
-
To trochę potrwa – powiedział cicho. – Równie dobrze możemy się ułożyć
wygodnie. Oboje są niezwykle uparci.
-
Uważam, że bezpieczeństwo Harry’ego jest najważniejsze – powiedział bez ogródek
Syriusz. – Po co ma się uczyć, jeśli będzie martwy?
Harry
odwrócił głowę i przyjrzał się uważnie Remusowi, który zamykał oczy i układał
się wygodnie. Mężczyzna wyglądał na wyczerpanego, ale nie był już ani trochę
tak blady, jak wcześniej. Z wahaniem wyciągnął rękę i ostrożnie dotknął twarzy Remusa.
Wciąż ciężko mu było uwierzyć, że to naprawdę zadziałało. Remus naprawdę się
obudził i ich rodzina znów była cała. Nie miało znaczenia to, że Harry utknął w
łóżku albo to, że Syriusz zabraniał mu powrotu do Hogwartu. Po subtelnych
falach szczęścia, które płynęły od Remusa, Harry wiedział, że jego opiekun czuł
to samo.
Remus
owinął palce wokół dłoni Harry’ego i chwycił ją luźno.
-
Nadal nie powiedziałeś mi, jak to zrobiłeś, szczeniaku – powiedział ze
zmęczeniem. – Jak mnie wyleczyłeś.
Harry
zerknął na Syriusza i panią Pomfrey, którzy teraz obserwowali go, zamiast się
kłócić. Zamykając oczy, Harry wiedział, że nie ma przed tym ucieczki. Nie
przestaną pytać, póki im nie powie, a część niego była z tego powodu
zadowolona. Żadnych więcej sekretów.
-
Empatia nie jest moją jedyną umiejętnością – przyznał Harry niechętnie. Miał
zamknięte oczy i nie widział, jak Remus szybko otwiera oczy na to wyznanie. – W
pewnym sensie mogę pomagać ludziom zdrowieć dotykiem… - pani Pomfrey sapnęła
zszokowana. - …kiedy czuję, że zadziała.
-
Więc to już się wcześniej zdarzyło? – zapytał Syriusz z przerażeniem. – Harry,
dlaczego mi nie powiedziałeś?
Harry
powoli otworzył oczy i zobaczył spanikowaną twarz Syriusza. Powoli usiadł i
napotkał jego spojrzenie, błagając chrzestnego wzrokiem, by zrozumiał.
-
Ponieważ nie chciałem cię zawieść, jeśli to nie zadziała – powiedział drżąco. –
Nie potrafię tego kontrolować. To kontroluje mnie. Po prostu nigdy wcześniej
tak długo nie trzymałem.
Harry
pochylił głowę i popatrzył na rękę, wciąż trzymaną przez Remusa. Nigdy więcej
nie chciał długo trzymać. Ból, który czuł, pustka, która była potem,
przyprawiły go o dreszcze. Miał wrażenie, jakby w pobliżu byli dementorzy.
-
Skąd wiesz, że to zadziała? – zapytał zmartwiony Remus, poluzowując uścisk na
dłoni Harry’ego.
Harry
uniósł wzrok na Remusa i posłał mu uspokajający uśmiech, zaciskając rękę na
dłoni Remusa.
-
Czuję, nim to się zacznie – powiedział zgodnie z prawdą. – To trochę jak
wyglądały moje wybuchy, ale na mniejszą skalę. To naprawdę nie zdarza się
często.
Syriusz
przesunął dłonią po twarzy, odwracając się do pani Pomfrey.
-
Co to wszystko oznacza? – zapytał ponuro.
Pani
Pomfrey usiadła w nogach łóżka i spojrzała na Syriusza powściągliwym wzrokiem.
-
Nie mogę udzielić ci jednoznacznej odpowiedzi bez przeprowadzenia kilku testów
– powiedziała zgodnie z prawdą. – Moim zdaniem wybuchy pana Pottera
przekształciły się w te zdolności i uważam, że to niepokojące. Te wybuchy były
na tyle potężne, że momentami prawie go zabijały. Gdyby jego empatia osiągnęła
taką skalę, mogłaby go doprowadzić do szaleństwa. Najważniejsze, żeby nauczył
się kontrolować tą zdolność raczej wcześniej niż później. Uzdrawianie to inna
sprawa. Pan Potter nie może sobie pozwolić na dalsze wyczerpanie magiczne. Jego
empatia najprawdopodobniej napędza uzdrawianie, ale… po prostu nie wiem.
Remus
ścisnął uspokajająco dłoń Harry’ego.
-
Myślę, że najlepiej, jeśli przeprowadzisz testy, Poppy – powiedział ze
zmęczeniem. – Im wcześniej się czegoś o tym dowiemy, tym szybciej będziemy mogli
pomóc Harry’emu nauczyć się, jak to kontrolować. A teraz, jeśli nie macie nic
przeciwko, myślę, że ja i Harry moglibyśmy trochę odpocząć.
-
Co z Dumbledorem? – zapytała pani Pomfrey, wstając.
-
Powiemy o tym Dumbledore’owi, gdy Harry będzie gotowy – odpowiedział Syriusz za
Remusa, po czym skinął na nią, żeby wyprowadzić ją z pokoju. Właśnie dotarli do
drzwi, gdy Syriusz odwrócił się i mrugnął do Remusa i Harry’ego. – Żadnej
rozmowy, bo inaczej będę musiał was rozdzielić.
Harry
i Remus jęknęli z irytacją, gdy Syriusz zamykał drzwi. Jasne było, że Syriusz
będzie teraz robił wiele żartów na temat sytuacji, skoro Remus był już w
lepszym stanie.
-
Przysięgam, że twój chrzestny w końcu stracił resztki swojego zdrowia
psychicznego – powiedział poważnie Remus. – Czy jest coś jeszcze, o czym
powinienem wiedzieć? Byłem dość zaniepokojony, gdy obudziłem się po całym
miesiącu i mi o nim opowiedziano.
Harry
potrząsnął głową, zdejmując okulary i odkładając je na stolik nocny.
-
To nic, Lunatyku – powiedział, powoli odchylając się do tyłu, aż jego głowa nie
opadła na poduszkę. Nie wiedział, jak wiele Syriusz ujawnił i nie zamierzał
mówić czegoś, co przez następne kilak godzin sprawi, że Remus nie będzie spał.
– Teraz to już nie ma znaczenia. Po prostu skup się na zdrowieniu.
Remus
przez moment patrzył na Harry’ego sceptycznie.
-
Dlaczego to brzmi, jakbyś próbował przekonać bardziej siebie niż mnie? –
zapytał.
Pewnie dlatego, że tak jest. W tej chwili łatwiej było
zwyczajnie zapomnieć o poprzednim miesiącu niż opowiadać całą historię…
ponownie. To nie tak, że Harry chciał coś ukryć przed Remusem. Chodziło
bardziej o to, że im więcej o tym myślał, tym bardziej Harry zdawał sobie
sprawę, jakie głupie były jego decyzje. Całe
to szkolenie… całe rozmowy o logicznym myśleniu, a ja to tak po prostu od
siebie odepchnąłem. Jak mogłem być tak tępy?
Ramię
wsunęło się pod barki Harry’ego i pociągnęło go do piersi Remusa.
-
Wiem, szczeniaku – powiedział Remus, owijając wokół niego ramię. – Wiem. Wiele
przeszedłeś i minie trochę czasu, nim to przepracujesz. Nie będę cię zmuszać do
rozmowy o tym, jeśli nie chcesz. Jestem pewny, że Dumbledore pozwoli nam użyć
swojej myślodsiewni, gdybyś raczej wolał, byśmy zobaczyli twoje wspomnienia. Po
prostu pamiętaj, że ignorowanie problemów nie sprawi, że one znikną.
-
Wiem – powiedział cicho Harry, zamykając oczy i wsłuchując się w bicie serca
Remusa, delikatnie kołyszące go do snu. Myślodsiewnia nie była złym pomysłem.
Tyle rzeczy było raczej do zobaczenia niż do wyjaśnienia. Zobaczenie sprawia,
że rzeczy są bardziej realne.
^^^
Coś
mokrego i szorstkiego przesunęło się po twarzy Harry’ego, szybko wyrywając go
ze snu. Jęcząc w proteście, Harry otarł wilgoć z twarzy i spojrzał na dużą
zamazaną kupkę futra z wielkim językiem wysuniętym z paszczy. Cichy chichot
wypełnił jego uszy, sprawiając, że powierzchnia pod jego głową lekko zadudniła.
Ból w całym ciele powrócił, ale nie był nawet w połowie tak silny, jak
wcześniej. Harry mógł poruszyć kończynami bez pomocy eliksiru i, dla niego,
było to osiągnięcie. Oznaczało to, że nie będzie ograniczony do leżenia w łóżku
przez długi czas.
Dłoń
delikatnie potarła jego plecy, przypominając Harry’emu, że mężczyzna i bardzo
niecierpliwy pies czekają, aż uświadomi sobie ich obecność. Harry powoli
odsunął się od Remusa i podciągnął nakrycie pod brodę, odwracając się plecami
do opiekunów. Pokój był słabo oświetlony, przez co Harry zaczął się
zastanawiać, która była godzina, czy jaki w ogóle dzień. Tyle wydarzyło się od
dnia, gdy Harry opuścił dom Rolandsa, tego popołudnia dwudziestego pierwszego
lipca. Tak wiele się od tego czasu
zmieniło.
-
Myślę, że powinniśmy przełożyć dzisiejsze wydarzenie, Łapo – powiedział z
rozbawieniem Remus. – Wygląda na to, że Harry jest zbyt zmęczony na świętowanie
swoich szesnastych urodzin.
Harry
odwrócił się i spojrzał na Remusa i Midnighta z zaskoczeniem. To jego urodziny?
To mi mówi, jak wiele czasu minęło.
-
Naprawdę nie musimy niczego świętować – powiedział Harry. Prawdę mówiąc,
uważał, że nie zasługiwał na świętowanie, biorąc pod uwagę, że dwóch członków
rodziny dochodziło do siebie po obrażeniach. – Ale może moglibyśmy skontaktować
się z Dumbledorem. Sądzę, że masz rację na temat myślodsiewni, Remusie.
Remus
uśmiechnął się i powoli usiadł, podczas gdy Midnight położył się na łóżku i
zawarczał.
-
Wystarczy, Łapo – powiedział zirytowany. – Wiem, że masz problemy z
Dumbledorem, ale to on ma środki, żeby pomóc nam przebrnąć przez to z Harrym. Jestem
gotów odłożyć na bok nasze niesnaski i poprosić o pomoc, a ty?
Midnight
prychnął, po czym zeskoczył z łóżka i wyszedł z pokoju. Harry nie mógł przestać
się zastanawiać, czy nie było błędem wspominanie o Dumbledorze w obecności
Syriusza. To stawało się wzorcem. Harry zostawał ranny, a Syriusz winił
Dumbledore’a. Dlaczego Syriusz zawsze uważał, że to wina Dumbledore’a? Przecież
profesor Dumbledore nie mógł przewidzieć nagłej zmiany nastawienia Vernona
Dursleya na znęcanie fizyczne, tego, że Harry zostanie czwartym reprezentantem,
magicznych wybuchów, ataku w pobliżu chatki Hagrida, odrodzenia Voldemorta,
ataku na Hogwart Express, Umbridge,
wizji, przesłuchania w Ministerstwie, czy nawet porwania Harry’ego z Hogwartu.
Myśląc wstecz, Harry był zaskoczony, że wciąż był uczniem Hogwartu, skoro
sprawiał aż tyle problemów.
-
Nie martw się Syriuszem, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Dojdzie do tego z
czasem. Po prostu potrzebuje, by ktoś komu może wykrzyczeć swoje frustracje, a
wierzy, że jestem na to zbyt kruchy, by sobie z tym poradzić. Sądzę, że teraz,
gdy wszystko wraca do normy, pozwoli sobie poczuć wszystko, co ignorował przez
ostatni miesiąc.
-
Moja ucieczka też mu nie pomogła – powiedział Harry ze skruchą, siadając i
przesuwając się, by oprzeć się o wezgłowie. – Syriusz mówi, że rozumie, ale nie
wiem, czy nie mówi tego tylko po to, żebym poczuł się lepiej.
Remus
spojrzał na Harry’ego ze współczuciem.
-
Jestem pewien, że część niego rozumie, ponieważ zrobiłby to samo, gdyby poczuł,
że ty jesteś w niebezpieczeństwie – powiedział. – Ja także. Wciąż boję się być
blisko ciebie, zwłaszcza podczas pełni. Wilk rozpoznaje cię jako mojego
szczeniaka i przeraża mnie to, co zrobiłby, żeby cię chronić.
Harry
spojrzał na Remusa zdezorientowany. To był pierwszy raz, gdy słyszał o jego obawach
o wilka. Zawsze mu mówiono, że póki Remus bierze eliksir tojadowy, nie było się
czym martwić. Czy to było kłamstwo?
-
Co by zrobił Lunatyk? – zapytał nerwowo.
Remus
zamknął oczy i przesunął dłonią po twarzy, starając się ukryć swój dyskomfort.
-
Lunatyk pewnie próbowałby cię
przemienić, żebyś rzeczywiście stał się moim szczeniakiem – przyznał. – Nie
chcę cię przestraszyć, Harry. Próbuję ci tylko powiedzieć, że nie jesteś jedyną
osobą, która boi się, że stanowi zagrożenie dla tych, których kocha. Byłoby
łatwiej, gdybym odszedł, gdy Syriusz został uznany za niewinnego, ale zostałem
i walczę z wilkiem, ponieważ ty jesteś wart tej walki. Nie żałuję, że cię
przyjąłem i wiem, że Syriusz też nie. Cokolwiek przyniesie przyszłość, pamiętaj
o tym.
Zamykając
oczy, Harry skoncentrował się na delikatnych falach emocji wokół siebie. Czuł
zmartwienie, opiekuńczość wraz z czymś, czego Harry nie mógł określić. To było
pierwotne, instynktowne i trochę przerażające. Sięgając głębiej, Harry poczuł,
jak otaczają go emocje, dusząc go. Sapnął, gdy w końcu uświadomił sobie, czym
była ta nieznana emocja. To była samotność. Lunatyk
był samotny.
-
Harry? – zapytał Remus zaniepokojonym tonem, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego.
– Co jest nie tak?
Harry
otworzył oczy i spojrzał na Remusa ze współczuciem.
-
Przepraszam – powiedział szczerze. – Ja… nie wiedziałem.
Remus
uśmiechnął się delikatnie.
-
Niewielu wie – powiedział, wzruszając ramionami. – Nie sądzę, by nawet Syriusz
był świadom uczuć Lunatyka, a spędził
z nim wiele pełni. Masz dar, Harry. Twoja empatia pozwala ci na silniejszą więź
z innymi, ale to ma swoją cenę. Nie mam wątpliwości, że faktycznie wyczuwasz
wilka i teraz musisz żyć z tą wiedzą. Ludzie nie zawsze mówią, co czują i nie
doceniają, gdy ich uczucia są ujawnione tłumowi. Będziesz musiał ukrywać wiele
swoich odkryć, ponieważ wymówka „Miałem przeczucie” nie wystarczy. Czy na pewno
sobie z tym poradzisz?
Harry
przygryzł nerwowo wargę. Czy naprawdę był gotów żyć w taki sposób? Praca w szpitalu
była czymś innym. Harry nigdy nie próbował głębiej wnikać w emocje, które czuł,
ponieważ nie chciał się emocjonalnie przywiązywać. Trzymanie się na dystans
było kwestią przetrwania. Nie miał już tego luksusu. Będzie otoczony ludźmi,
których znał od lat. Czy będzie w stanie oprzeć się pokusie sondowania ich
emocji? A co jeśli odkryje coś, co wszystko zmieni? Harry nie wiedział, czy
mógłby żyć ze świadomością, że ktoś ma złe intencje i zostanie zmuszony do
milczenia na ten temat.
-
N-Nie wiem – powiedział szczerze Harry. – Nie chciałem wścibiać nosa…
-
Wiem, że nie – powiedział uspokajająco Remus. – Uwierz mi, że rozumiem, że
wszystko ma swoje plusy i minusy. Mogę mieć wyjątkowo wyostrzone zmysły, ale
muszę spędzić pełnie jako niebezpieczny wilk. Oczywiście niewielu spojrzałoby
na pozytywną stronę bycia wilkołakiem. Widzą tylko bestię. Ludzie się mnie boją
i ciebie też będą, Harry. Chcę cię tylko przygotować na to, co ma nadejść i
pokazać ci, że jeśli będziesz musiał z kimś porozmawiać, wysłucham cię.
To
było dużo do przemyślenia, ale Harry nie mógł zignorować, że Remus tyle
ujawnił, by udowodnić, że Harry nie był sam. Byli inni, którzy mogli dokładnie
nie wiedzieć, czego Harry doświadczał, ale wiedzieli, jak to jest być innym.
-
Dzięki, Lunatyku – powiedział szczerze Harry. – Chyba po prostu trudno mi jest
zaakceptować, że mój wujek cały ten czas miał rację. Nie jestem normalny. –
Remus poruszył się, by zaprotestować, ale Harry uniósł rękę, by go powstrzymać.
– To jest prawda, czyż nie? To nie jest normalne czuć emocje wszystkich
dookoła. Doświadczanie takich wybuchów magicznych, jakie miałem przez ostatnie
trzy lata, nie jest normalne. Nigdy nie byłem normalny i sądzę, że w końcu to
akceptuję.
-
Myślę, że zawsze to akceptowałeś, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Zawsze chciałeś być normalny, zawsze ignorując
swoje talenty. To różnica. Wygląda na to, że w końcu porzuciłeś nadzieję na
bycie zwykłym i zaakceptowałeś to, że rzeczywiście jesteś niezwykły.
Harry
spojrzał na Remusa z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że Remus właśnie to
powiedział.
-
Koniec ze śpiączką, dobra? – powiedział Harry. – Zaczynasz brzmieć jak
Dumbledore, a wystarczy mi jeden dyrektor z jego niejasnymi komentarzami.
Remus
wyglądał na urażonego.
-
Harry, ranisz mnie – powiedział, brzmiąc szczerze. – Spędziłem godzinę na
wymyślaniu tego.
-
Naprawdę? – zapytał ostrożnie Harry.
Remus
wyszczerzył się i pociągnął Harry’ego bliżej, targając jego włosy.
-
Nie, tak naprawdę to nie – powiedział zgodnie z prawdą i owinął wokół chłopaka
ramię. – Jednakże wierzę w każde słowo. Jesteś dobrym człowiekiem, Harry. Nie
znam wiele osób, które przeżyły tyle, co ty, a wciąż wierzą, że niewiele
znaczą. Jesteś ważny dla mnie, Łapy,
Tonks, twoich przyjaciół, Weasleyów, Zakonu, i słyszałem, ze utrudniają życie
Syriuszowi, odkąd zakazał odwiedzin. Po części dlatego „świętujemy” dzisiaj.
Syriusz uważa, że pozwalając kilku osobom zobaczyć, że wciąż żyjesz sprawi, że
wycofają się na resztę wakacji.
Harry
zadrżał na myśl o przebywaniu w pokoju pełnym ludzi, domagających się
odpowiedzi albo gorzej, litujących się nad nim, ponieważ został schwytany przez
Voldemorta. Co miał im powiedzieć? Nie był gotowy powiedzieć im prawdy! Nie był
gotów ujawnić wszystkiego! Nie był nawet pewny, czy komukolwiek cokolwiek
powie, włącznie z informacjami o empatii i uzdrawianiu. Jak to miało zadziałać, skoro Syriusz nie chciał, żeby Dumbledore
wiedział?
Remus
wydawał się wiedzieć, o czym Harry myśli.
-
Wszyscy zostali ostrzeżeni, żeby zostawić cię w spokoju, Harry – powiedział
łagodnie. – Poza tym, ja i Łapa będziemy tuż przy tobie.
-
Nigdy nie opuścimy twojego boku – powiedział Syriusz od progu, zaskakując
Harry’ego i Remusa. Szczerząc się, wszedł do pokoju i opadł w nogi łóżka. –
Dumbledore przyjdzie popołudniu, żeby zostawić myślodsiewnię, ale ma jedną
prośbę. – Syriusz odwrócił głowę na bok i spojrzał bezpośrednio na Harry’ego. –
Poprosił, czy możesz w niej umieścić swój pojedynek z Voldemortem. Ministerstwo
zajęło się jego sprawą, żeby odkryć, co się stało tamtej nocy i uważa, że
lepiej, żeby to zobaczyli niż bombardowali cię trudnymi pytaniami.
Harry
skrzywił się na myśl o byciu otoczonym przez członków Ministerstwa i
reporterów.
-
Więc… hymm… mam kłopoty z powodu tego, co się stało w Ministerstwie? – zapytał
nerwowo.
Syriusz
usiadł, nagle wyglądając, jakby czuł się nieswojo.
-
Cóż, nie masz kłopotów – powiedział ostrożnie, – ale prasa zorientowała się, że
walczyłeś tam ze śmierciożercami i Voldemortem… i że w grę wchodziła
przepowiednia. Nikt tak naprawdę nie wie, co mówi przepowiednia, ponieważ jej
zapis został zniszczony, ale wiedzą, że dotyczy ciebie i Voldemorta.
Przepowiednia przeżywa teraz wielki moment. Nazywają cię „Wybrańcem”.
Harry
wpatrywał się w Syriusza całkowicie przerażony. To się nie działo. Zniknęła
wszelka nadzieja na normalne życie. Nie przegapił sarkastycznego tonu Syriusza,
kiedy powiedział „Wybrańcem” i wiedział, że Syriusz nie jest zadowolony z tego
powodu. No to jest nas dwóch. Jak
mogli to zrobić? Jak mogli wywierać na nim jeszcze większą presję, żeby był
tym, kim nie jest? Dlaczego nie mogli go zwyczajnie zostawić w spokoju?
-
Harry, uspokój się – powiedział Remus uspokajająco, pocierając delikatnie jego
plecy. – To się musiało wydarzyć. Nie możemy zrobić nic, by to zmienić, ale nie
pozwolimy, żeby to wpłynęło na cokolwiek zrobimy albo jakiekolwiek decyzje podejmiemy.
– Harry skinął powoli głową, starając się uspokoić. Remus skupił swoją uwagę na
Syriuszu. – Więc Ministerstwo chce, żeby Harry był ich reprezentantem idei –
dokończył. – Czy jest jeszcze coś, co powinniśmy wiedzieć?
Syriusz
wzruszył ramionami.
-
Tylko o nowym Ministrze, Rufusie Scrimgeourze – powiedział, przewracając oczami
z irytacją. – Był kiedyś szefem Biura Aurorów. Z pewnością zrobi wszystko, co w
jego mocy, aby wszystko ruszyło, ale jest zbyt skupiony na proszeniu
Dumbledore’a o spotkanie z Harrym. Z jakiegoś powodu Scrimgeour nie wierzy, że
pozwolę mu zobaczyć się z moim chrześniakiem.
-
Wyobrażam sobie – powiedział Remus z szerokim uśmiechem. – Słyszałem o
Scrimgeourze. Z pewnością powinien być lepszy od Knota jako Minister, ale
jestem zaskoczony, że nie została wybrana Amelia Bones.
Syriusz
wzruszył ramionami.
-
Myślę, że napad Voldemorta i śmierciożerców na Ministerstwo, gdy „pełni się
obowiązki Ministra” nie zadziałało na jej korzyść – stwierdził. – Właściwie nie
wydawała się zbyt zdenerwowana wyborem Scrimgeoura, nie żebym ją winił. Nie
chciałbym być Ministrem w takim czasie. Bez względu na to, co zrobisz, ktoś
będzie narzekać.
-
Syriuszu, tak już jest w Ministerstwie Magii, wojna czy nie – odparował Remus,
spoglądając na Harry’ego, który wciąż wydawał się być w szoku. – Nie radzi
sobie z tym dobrze. Sądzę, że wreszcie dotarła do niego presja. Może powinniśmy
odwołać dzisiejszą urodzinową kolację.
Syriusz
poruszył się tak, żeby usiąść po lewej stronie Harry’ego i objąć go ramieniem.
-
Przepraszam, Rogasiątko – powiedział szczerze. – Nie chciałem cię zdenerwować,
ale sądziłem, że musisz wiedzieć na wypadek, gdyby ktoś podjął dzisiaj ten
temat. Pamiętaj, co ci powiedzieliśmy. Skup się na tym, co możesz kontrolować.
Ludzie będą wierzyć w to, co chcą wierzyć. Takie ich prawo. Póki trzymasz się
swoich przekonań, tylko to ma znaczenie.
Harry
powoli skinął głową. Wiedział, że Syriusz i Remus mają rację. To musiało się
zdarzyć, ale nie oznaczało, że podobał mu się fakt, że wszyscy zrzucili na
niego odpowiedzialność za zwycięstwo, niż innym, którzy byli lepiej wyszkoleni
i mieli wiedzę, która zapewniłaby więcej pomocy w tej wolnie, niż on mógłby
kiedykolwiek zapewnić. Przypuszczam, że
mój talent do przetrwania też nie pomaga.
Pojawił
się Zgredek z wczesnym obiadem, który zjedli w ciszy. Harry był wdzięczny, że
Syriusz i Remus nie naciskali na rozmowę. Miał wiele do przemyślenia. Łatwo
było mu zachować koncentrację, gdy dwa lata temu cały czarodziejski świat
myślał, że jest bezbronnym dzieckiem, a rok temu, że jest szalony. Przyzwyczaił
się, że ludzie wokół niego go odrzucali. Teraz musiał otrzymać pochwały i
podziw. Harry wiedział, ze jest inny, ale to nie znaczyło, że chciał, by
wszyscy myśleli, że jest wyjątkowy.
Podczas
gdy Remus spał, Syriusz pomógł Harry’emu wyjść z łóżka i pójść do łazienki.
Harry czuł się o wiele silniejszy niż dzień wcześniej, ale wciąż cierpiał z
powodów zawrotów głowy, które utrudniały poruszanie. Kiedy Harry się umył i
zmienił ubrania, pomógł mu zejść na dół do salonu, gdzie stały dwa fotele po
przeciwnych stronach kominka zostały przemienione w wygodne kanapy. Stały tam
też stoły, pokryte czerwonym materiałem, ustawione w szeregu pod ścianą, które
Harry przypuszczał, były przeznaczone na obiad.
-
Połóż się tu, a ja pomogę Lunatykowi – powiedział Syriusz, podczas gdy Harry
usiadł na sofie po prawej stronie kominka. – Tonks jest w kuchni i próbuje
pomóc Zgredkowi i Stworkowi. Jest tam też Wiktor i ma z niej niezły ubaw.
Gdybyś czegoś potrzebował, zawołaj Zgredka albo Stworka, dobrze?
Harry
skinął głową, zmieniając pozycję tak, by oprzeć plecy o poręcz kanapy. Dłoń
delikatnie przeczesała jego głowy. W zeszłym tygodniu ta czynność była tak
częsta, że Harry’emu trudno było myśleć, jak przetrwał poprzedni miesiąc bez
tego uspokajającego gestu. Spoglądając na Syriusza, Harry uśmiechnął się
delikatnie, a Black odpowiedział tym samym. Delikatne fale współczucia i
opiekuńczości otarły się o Harry’ego, uspokajając go, gdy Syriusz odwrócił się
i ruszył w kierunku schodów. Wszystko będzie
dobrze, póki są przy nim Syriusz i Remus. Tak zawsze było.
Wpatrując
się w ogień, Harry odepchnął od siebie wszystkie myśli i skupił się wyłącznie
na oddychaniu. Może całym problemem było to, że wszystko to uderzyło w niego na
raz. W mugolskim świecie, Harry musiał skupić się tylko na pracy i trzymaniu
się z dala od zwolenników Voldemorta. Tam był J. Orionem Evansem, nie Harrym
Potterem. To łatwe, ale nie odpowiednie.
Ucieczka nigdy nie jest odpowiednim wyjściem. Jednak jako Harry Potter miał
do stracenia wszystko.
Ogień
w kominku nagle stał się zielony i ożył, zaskakując Harry’ego. Krzyknąwszy,
Harry zsunął się z kanapy i drżącym ruchem odsunął się jak najdalej od kominka.
Drzwi kuchenne gwałtownie się otworzyły, gdy Tonks i Wiktor wbiegli do salonu z
wyciągniętymi różdżkami. Rozległy się dwa trzaski, gdy Zgredek i Stworek
pojawili się przed Harrym, blokując intruzowi możliwość dotarcia do niego. Po
schodach zadudniły kroki, gdy Syriusz zbiegł, przeskakując co dwa czy nawet
trzy schodki jednocześnie, z wyciągniętą różdżką. Trzy różdżki i dwa obronne
skrzaty domowe były skupione na bardzo zdziwionym profesorze Dumbledorze, który
powoli uniósł ręce na znak kapitulacji.
-
Zapewniam was, że nie mam złych zamiarów – powiedział uprzejmie profesor
Dumbledore, po czym skupił uwagę na Harrym. – Przepraszam, że cię zaskoczyłem,
mój chłopcze. Powinienem był cię ostrzec, nim przeszedłem. Nic ci nie jest?
Spoglądając
na dyrektora Hogwartu, Harry próbował się uspokoić, kiwając głową. Podświadomie
sięgnął po otaczające go emocje, ale mógł wyczuć tylko przytłaczającą
opiekuńczość i troskę. Nie wyczuwał złej woli, ale był również otoczony przez
ludzi i stworzenia, które zrobiłyby wszystko, żeby go chronić.
-
N-Nic mi nie jest, proszę pana – powiedział Harry, spoglądając na Syriusza i
kiwając głową, by pokazać, że wszystko jest dobrze.
Syriusz
opuścił różdżkę i skinął na Tonks i Wiktora, by zrobili to samo.
-
Tonks, pomóż Harry’emu – powiedział, posyłając jej zdecydowane spojrzenie. –
Muszę zapewnić Lunatyka, że wszystko jest w porządku. Merlin jeden wie, jak
bardzo teraz panikuje.
Tonks
skinęła głową i podeszła do boku Harry’ego, podczas gdy Syriusz wbiegł po
schodach.
-
Zgredku, Stworku, możecie wrócić do kuchni – powiedziała uprzejmie. – Harry nie
jest w niebezpieczeństwie. – Zgredek i Stworek pozostali na swoich miejscach. –
Posłuchajcie, ja i Wiktor zostaniemy z Harrym, w porządku?
-
Tonks Harry’ego Pottera ochroni Harry’ego Pottera – powiedział stanowczo
Zgredek, po czym spojrzał na Harry’ego. – Harry Potter zawoła Zgredka na pomoc.
Zgredek chroni Harry’ego Pottera, nawet od przyjaciół Harry’ego Pottera.
-
Młody pan zawoła też Stworka – dodał Stworek. – Młody pan potrzebuje Stworka.
Harry
posłał dwóm skrzatom wdzięczny uśmiech.
-
Dziękuję Zgredku i Stworku – powiedział szczerze. – Zawołam, jeśli będę was
potrzebować. – Zgredek i Stworek kiwnęli głowami, po czym zniknęli z głośnym
trzaskiem, pozwalając Tonks i Wiktorowi pomóc Harry’emu wstać. Harry zachwiał
się, gdy uderzyła w niego silna fala zawrotów głowy, ale Tonks i Wiktor
trzymali go mocno. Nim Harry się zorientował, siedział ponownie na kanapie, a
trzy pary oczu patrzyły na niego ze zmartwieniem.
-
Potrzebujesz czegoś, Harry? – dodała Tonks, dotykając dłonią twarzy Harry’ego.
– Jesteś blady.
Harry
potrząsnął głową. Zawroty głowy już zaczęły mijać, tak jak zawsze.
-
Nic mi nie jest, ale dzięki – powiedział szczerze, po czym spojrzał na
profesora Dumbledore’a nerwowo. – Eee… przepraszam za tą reakcję, profesorze.
Ostatnio jestem trochę nerwowy.
Dumbledore
skinął głową ze współczuciem, siadając na krześle obok.
-
To całkowicie zrozumiałe, mój chłopcze – powiedział. – Jeśli mogę ci pomóc
przez to przebrnąć, proszę, daj mi znać. Nie jesteś pierwszym, który został
wzięty do niewoli przez Lorda Voldemorta i prawdopodobnie nie ostatnim. Rozumiem,
jeśli wolisz zwierzyć się Syriuszowi i Remusowi. Chcę ci tylko przypomnieć, że
są też inni, chętni, by cię wysłuchać. – Na skinienie Harry’ego, Dumbledore
kontynuował. – Biorąc to pod uwagę, jak się czujesz? Poppy poinformowała mnie,
że twoja magia wciąż się zmienia. Mogę tylko przypuszczać, że to pozwoliło ci
pomóc Remusowi w wyzdrowieniu.
Harry
ponownie tylko skinął głową, świadom, że częściowo było to kłamstwo. Tak, jego
empatia (która była częścią jego magii) była niestabilna i to (w połączeniu z
jego zdolnością uzdrawiania), pozwoliło mu pomóc Remusowi wydobrzeć. Harry nie
lubił wprowadzać Dumbledore’a w błąd, ale musiał najpierw porozmawiać z
Syriuszem i Remusem, nim przekaże mu wiadomość. Syriusz wyraźnie miał problem w
tej chwili, by zaufać profesorowi Dumbledore’owi, a Harry nie zamierzał tego
pogarszać. Sprawdzało się tylko to, że Harry ufał Syriuszowi i Remusowi
bardziej, niż komukolwiek innemu. Cokolwiek zdecydują, Harry zrobi to samo.
-
Muszę powiedzieć, że to imponujące, Harry – powiedział Dumbledore, opierając
się o krzesło i splatając swoje długie palce. – Niewielu czarodziei, nawet w
pełni wyszkolonych, mogłoby wykonać takie zadanie. Mogę sobie tylko wyobrazić,
jaki musisz czuć się wyczerpany. Zdrowiejesz? Poppy podała mi tylko kilka
szczegółów i z tego, co zrozumiałem, nie jest to łatwe.
Pocierając
nerwowo kark, Harry próbował wymyślić, co powiedzieć.
-
Szczerze to przesypiam większość czasu, proszę pana – powiedział zgodnie z
prawdą. – Czy to normalne, gdy zostaje przywrócona magia?
Wzrok
Dumbledore’a stał się współczujący.
-
Obawiam się, że tak, Harry – powiedział delikatnie. – Jest to szczególnie
trudne dla nastolatków i dzieci, ponieważ ich magia wciąż dojrzewa. Naturalnie
się zmienia, ale nie na tyle, byś to zauważył. Pomyśl o barierze, która jest
powoli niszczona. Kiedy magia jest stłumiona, całkowicie blokuje cię od tego,
co twoje ciało zaakceptowało jako naturalny zasób energii. Przywrócenie magii
powoduje, że bariera nagle przełamuje się do stanu sprzed stłumienia magii.
Fluktuacja magii, która czujesz jest twoją dostosowującą się barierą, która
przełamuje się do poziomu, na którym obecnie się znajdujesz. Przy takim
temperamencie, jaki miała w przeszłości twoja magia, mogę tylko przypuszczać,
że twoja bariera jest słabsza niż u większości osób w twoim wieku.
-
Więc moja magia wciąż będzie niestabilna? – zapytał nerwowo Harry.
Cisza
wypełniła pokój, gdy profesor Dumbledore wydawał się zastanawiać, co
powiedzieć.
-
Chciałbym dać ci szczerą odpowiedź, Harry – powiedział łagodnie. – Zmiany w
magii bardzo zależą od czarodzieja. Jest tak wiele zmiennych, które należy
wziąć pod uwagę: wiek, zdolności magiczne, stan fizyczny i emocjonalny to tylko
niektóre. Ufam, że od czasu powrotu twojej magii, nie wahała się ona?
Harry
potrząsnął głową.
-
Nie, proszę pana – powiedział. – Jednak od tego czasu w większości śpię.
Profesor
Dumbledore skinął głową.
-
Ach, tak – powiedział w zamyśleniu. – To mogłoby zapobiec zauważeniu tego,
jednakże uważam, że w tym momencie ważniejsze jest słuchanie twojego ciała.
Odgłos kroków na schodach sprawił, że wszyscy odwrócili się
i zobaczyli, że Syriusz pomaga Remusowi zejść po schodach. Wiktor podbiegł do
schodów i, gdy dotarli na ich dół, pomógł Syriuszowi niemal przenieść Remusa na
pustą kanapę. Remus westchnął z ulgą, układając się w wygodnej pozycji. Przy
ogniu szokujące było to, jak bardzo blada i zmęczona była twarz Remusa. Wszyscy
widzieli, jak bardzo Syriusz martwi się o swojego najlepszego przyjaciela i,
szczerze powiedziawszy, Harry nie mógłby go winić.
-
Wiktorze, eliksiry Remusa są w kuchni – powiedział cicho Syriusz. – Przydałoby
mu się ich teraz kilka.
-
Już idę, panie Black – powiedział Wiktor, kiwając głową, po czym ruszył szybko
do kuchni i po chwili wrócił z czterema różnokolorowymi fiolkami. – Którego pan
potrzebuje?
Syriusz
wziął dwie fiolki z czterech, wyjął kotki i podał je Remusowi. Byłoby zabawnie
patrzeć, jak Remus wzdryga się z powodu okropnego smaku, gdyby tak bardzo ich
nie potrzebował. Kolor Remusa natychmiast się poprawił i okazało się, że
zmęczenie, które szpeciło jego twarz, zniknęło. Tonks przeszła od boku
Harry’ego do Syriusza, gdzie położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu i
szepnęła mu coś do ucha. Syriusz spojrzał przez ramię na Harry’ego, po czym skinął
do Tonks. Oboje byli tak poważni, że wydawało się to zwyczajnie złe.
Tonks
pierwsza się poruszyła, siadając na wolnym końcu kanapy i klepiąc Remusa po
nodze. Syriusz uznał to za wskazówkę, by podejść do boku Harry’ego. Harry nie
mógł powstrzymać uśmiechu, gdy Syriusz usiadł obok niego i objął go ramieniem.
Wiktor wyraźnie był niepewny, czy powinien zostać, czy wyjść, póki Tonks nie
wskazała na niego, by usiadł. Harry naprawdę nie miał nic przeciwko. Biorąc
wszystko pod uwagę, Wiktor miał prawo tu być.
-
Dumbledore – powiedział sztywno Syriusz.
Profesor
Dumbledore westchnął.
-
Syriuszu, wiem, że nadal jesteś na mnie zdenerwowany, ale zapewniam cię, że
chcę tego, co ty – powiedział szczerze. Chcę tylko pomóc Harry’emu dojść do
siebie. – Sięgnął do płaszcza i jedną ręką wyciągnął małe pudełko, a drugą
różdżkę. Po dotknięciu różdżką, pudełko powiększyło się i otworzyło, ukazując
myślodsiewnię Dumbledore’a. – Kiedy tylko będziesz gotowy.
Harry
wpatrywał się w płytką, kamienną misę z dziwnymi rzeźbieniami na krawędzi.
Jasna, białawo-srebrna substancja wirowała płynnie w nieistniejącym wirze. Jego
jedyne doświadczenie z myślodsiewnią Dumbledore’a było podczas zeszłorocznej
przerwy świątecznej, kiedy była dowodem na nielegalne szlabany u Dolores
Umbridge z krwawym piórem. Wydawało się to całe wieki temu, ale patrząc na
myślodsiewnię, Harry nie mógł przestać
myśleć, jak ta sytuacja była podobna do tamtej. Po raz kolejny jego wspomnienia
były potrzebne, by dostarczyć informacji.
Syriusz
wyciągnął różdżkę.
-
Tylko kilka wspomnień, dzieciaku – powiedział uspokajająco.
Harry
skinął głową i zamknął oczy, opierając się o Syriusza. Czuł, jak różdżka
zostaje delikatnie dociśnięta do jego skroni i przygotował się, by skupić się w
całości na wspomnieniu, o które poprosi Syriusz. Wspomnienia mogły ranić tylko
wtedy, gdy się na to pozwoli. Harry to wiedział. Już przez to przechodził i
najprawdopodobniej znów będzie to przechodził. Musiał tylko pamiętać, że jego
przeszłe koszmary nie miały wpływu na teraźniejszość.
-
Najpierw twój pojedynek z Voldemortem w Ministerstwie – powiedział łagodnie
Syriusz.
Harry
skupił się całkowicie na pojedynkiem w tamtą noc. Pamiętał desperację, jaką
czuł, starając się stawić czoła komuś, kto mógł go tak łatwo zabić. Pamiętał,
jak Voldemort próbował go przekonać, że Dumbledore się go boi i jak słuchał
szalonych usprawiedliwień, dlaczego Voldemort dokonał morderczych czynów. Harry
pamiętał, jak męcząca była walka na miecze, połączona z pojedynkiem. Pamiętał,
że wiedział, że słabnie i był pewien, że tamtej nocy umrze. Przegrał pojedynek
i zostałby zabity, gdyby nie pojawił się Dumbledore.
-
Dobrze, Harry – powiedział Syriusz, przełamując myśli Harry’ego. – Teraz noc,
gdy opuściłeś Hogwart.
Harry
szybko otworzył oczy i popatrzył na Syriusza z przerażeniem.
-
Wiem, ze to bolesne wspomnienie, Rogasiątko, ale myślę, że niektórzy… - Syriusz
skinął na Dumbledore’a, - powinni zobaczyć,
jak zabezpieczenia tamtej nocy zawiodły. Obiecuję, że nie zobaczy tego nikt
poza Lunatykiem, Dumbledorem, mną i pewnie Tonks, dobrze?
Harry niechętnie zamknął oczy i skupił się na
tamtej nocy, gdy obudził się i zobaczył swojego opiekuna. Pamiętał, jak głos
powoli przekonywał go, że musi odejść. Pamiętał Hogwart, Fawkesa, list do
Syriusza, Gryfka w Banku Czarodziejów na ulicy pokątnej i przybycie do pokoju
hotelowego. Pomimo sytuacji, Harry nie potrafił zapomnieć o tym, jak wtedy
zachowywał się Fawkes. Feniks zachowywał się niemal jak człowiek.
Kolejne
wspomnienia zostały dodane do myślodsiewni. Było ich kilka z czasu w szpitalu,
ale nic, co mogłoby ujawnić jego nowe umiejętności. Najwięcej czasu zajęło
dodanie wszystkiego, co Harry pamiętał z czasu, gdy był więźniem Voldemorta,
łącznie z ucieczką. Gdy skończył, ledwie mógł utrzymać otwarte oczy. Cały
proces był zbyt długi i wyczerpujący. Ledwie zauważył, że Syriusz pomógł mu się
położyć, po czym przykrył go kocem i zdjął jego okulary. Stłumione głosy
oddaliły się. Ciemność zajęła jego wzrok. Sen przyszedł szybko.
^^^
Zalały
go szepty, zbyt zniekształcone, żeby mógł zrozumieć, co zostało powiedziane.
Ignorując przyciąganie do obudzenia się, Harry naciągnął mocniej koc i bardziej
docisnął się do kanapy. Jego ciało wydawało się tak ciężkie, a sen zbyt
zachęcający, by go odpędzić. Nie wiedział, dlaczego miał wrażenie, że jest obserwowany,
ale nie miał energii, żeby się tym martwić. Otarły się o niego troska i
zdenerwowanie, ale nie było oznak niebezpieczeństwa. Ktokolwiek był w pobliżu,
wyraźnie nie chciał mu zrobić krzywdy.
Dłoń
spoczęła na jego plecach, po czym zaczęła się kojąco poruszać. Jęcząc cicho,
Harry przekręcił się na plecy, by powstrzymać dłoń od wyrywania go ze
spokojnego snu. Wolny od koszmaru sen był dla Harry’ego z rzadkością, chyba że
był całkowicie wyczerpany, przynajmniej
póki nie wrócił do domu, gdzie normalnie dostawał eliksir przed zaśnięciem. Sen pod wpływem leku jest prawdopodobnie
lepszy niż brak snu.
-
Na pani miejscu zostawiłbym go w spokoju.
Pozwoliłbym spać.
- Jak on się ma, Wiktorze?
- Czuł się lepiej od swojego
powrotu, pani Weasley. Wróciliśmy do momentu, gdzie zaczęliśmy, jednak teraz
już za wszystko nie przeprasza. Naprawdę już nie wiem. Musi pani zapytać pana
Blacka albo pana Lupina. Nikt poza nimi i panią Pomfrey nie wiedzą dokładnie,
jak się Harr ma.
- Ale Wiktorze…
- Nie Hermiono. Jeśli nasza przyjaźń
coś dla ciebie znaczy, nie wypytuj mnie więcej. Nie zdradzę Harry’ego albo pana
Blacka, ponieważ nie możesz poczekać.
Harry
jęknął z irytacją, naciągając koc na głowę. Naprawdę nie chciał teraz słuchać
miliona pytań Hermiony i Weasleyów. Wiedział, że zasługiwali na wyjaśnienie.
Miał tylko nadzieję, że nie będzie to dzisiejszej nocy. Nie wygląda jednak na to, bym miał wybór. Wiedząc, że opóźnia tylko
to, co nieuniknione, Harry otworzył oczy, zdejmując koc z twarzy i odwrócił
głowę w kierunku rudowłosego tłumu, jednej dziewczyny o krzaczastych włosach i
ciemnowłosego chłopaka (którym wyraźnie był Wiktor). Ich twarze były zbyt
rozmyte, by Harry wystarczająco dobrze widział rysy twarzy, by ich rozpoznać. Pan
i pani Weasley stali obok kominka, Ron i Hermiona klęczeli przed kanapą, a
Ginny siedziała na sofie naprzeciwko z Fredem i Georgem.
Cisza
zupełnie wypełniła pokój. Mrugając ze zmęczeniem, Harry nie musiał nic
powiedzieć, kiedy nagle znalazł się w gwałtownym uścisku, mając twarz pełną
krzaczastych włosów. Był tak zaskoczony tym ruchem, że zamarł, aż Hermiona nie
została od niego odsunięta. Dłoń spoczęła na jego ramieniu, okulary zostały
nałożone na jego twarz, sprawiając, że wszystko stało się wyraźne. Podnosząc
głowę, Harry zobaczył współczujące spojrzenie pani Weasley.
-
Próbujesz go udusić, Hermiono? – zapytał głośno Ron. – Cholera jasna! Wiesz, że
on wciąż dochodzi do siebie!
-
Ronaldzie Weasley! – skarciła go pani Weasley. – Uważaj na słowa! – Wypuściła
długi oddech, po czym podeszła do Harry’ego i położyła dłoń na jego czole. –
Jak się czujesz, mój drogi? Nie chcieliśmy cię obudzić. Niektórzy po prostu
zbyt mocno chcieli zobaczyć, jak się masz.
-
W porządku – powiedział cicho Harry, poruszając się, by usiąść i natychmiast
pomogli mu pan i pani Weasley. Siadając prosto, Harry szybko zamknął oczy, gdy
uderzyła w niego fala zawrotów głowy, zmuszając go do uchwycenia się pani
Weasley. Ogarnęła go troska, opiekuńczość i współczucie, po których pojawiły
się oznaki strachu. Gdy zawroty głowy minęły, Harry puścił panią Weasley i
oparł się o oparcie kanapy. Otworzył oczy i wypuścił długi oddech, starając się
zignorować zmartwione spojrzenia.
-
No to – zaczął niezręcznie Ron. – Jak się czujesz?
Wszyscy
wpatrywali się w Rona z niedowierzaniem, poza Harrym, który się uśmiechnął. Ron
potrafi przełamać lody takim tępym pytaniem. Taka normalność była czymś, czego
Harry w tej chwili pragnął.
-
Bywało lepiej – powiedział Harry szczerze. – Będę wdzięczny, gdy minie to
zmęczenie i zawroty głowy.
Hermiona
siedziała teraz na krześle z ramionami założonymi na piersi. Wiktor (który był
tą osobą, która ją odciągnęła) podszedł do małego stolika, wziął fiolkę z
białawą substancją i podał ją Harry’emu.
-
Pan Black powiedział, że masz to wziąć, gdy się obudzisz – powiedział Wiktor.
Harry
posłusznie wypił eliksir, wzdrygając się z powodu smaku.
-
Do czasu, gdy skończę z tymi eliksirami, nie pozostanie mi żaden kubek smakowy
– powiedział, oddając pustą fiolkę Wiktorowi.
-
Gdzie są Syriusz i Remus? – zapytał z ciekawością pan Weasley.
Wiktor
i Harry wymienili spojrzenia, po czym Harry wzruszył ramionami i skupił uwagę
na Weasleyów i Hermionę.
-
Przeglądają niektóre z moich wspomnień w myślodsiewni Dumbledore’a –
powiedział, pocierając kark. – Myślę, że nowy Minister chce zobaczyć, co się
stało z Voldemortem w Ministerstwie.
Pan
i pani Weasley wymienili spojrzenia, po czym pani Weasley przysunęła krzesło i
usiadła.
-
Ufam, że ci o nim powiedziano, kochaneczku? – zapytała łagodnie, chwytając dłoń
Harry’ego. Harry skinął głową. – Cóż, z pewnością robi więcej, by przygotować
nas do wojny, ale w tej chwili bardzo martwi się o naprawienie wizerunku
Ministerstwa. Knot pozostawił po sobie niezły bałagan i jeszcze gorszy
wizerunek publiczny, nawet po wszystkim, co próbowała przez miesiąc zrobić
Amelia Bones, gdy pełniła funkcję Ministra.
-
Scrimgeour uważa, że naprawiając stosunki Ministerstwa z tobą poprawi opinię
publiczną o Ministerstwie – dodał pan Weasley. – W zeszłym tygodniu zostałem
osaczony wraz z Tonks, Shackleboltem i Moodym. Wszyscy szukali cię od kiedy…
-
Arturze! – skarciła go pani Weasley, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. – To
nie jest czas, by o tym rozmawiać.
Harry
wiedział, że pani Weasley próbuje go chronić przed usłyszeniem tego, co mogłoby
go zdenerwować. Problemem było to, że już wiedział, co pan Weasley prawie
powiedział.
-
Podejrzewam, że mówi pan o tej głupocie z „Wybrańcem” – powiedział Harry,
pocierając oczy pod okularami. Pan Weasley wyglądał na nerwowego, gdy pani
Weasley spiorunowała go wzrokiem. – Syriusz mi powiedział – dodał nonszalancko
Harry. – Chyba teraz, gdy wszyscy nie uważają, że oszalałem, uznają za
konieczne złożyć całą wojnę na moje ramiona.
Nieprzyjemna
cisza wypełniła powietrze. Naprawdę nie było sposobu, by odpowiedzieć na
szczerość albo prawdziwość tego stwierdzenia. Cały czarodziejski świat, nawet
przyjaciele i koledzy z klasy, zawsze stawiali Harry’ego na wyższym poziomie
niż każdy „normalny” czarodziej. Harry nie obwiniał ich za takie myślenie.
Wielokrotnie przeżył sytuacje, gdy zawiedli w pełni wyszkoleni czarodzieje.
Niestety samo przeżycie już nie wystarczyło.
-
Cóż, my tak nie myślimy, mój drogi – powiedziała łagodnie pani Weasley. – Nikt
o zdrowych zmysłach nie zepchnąłby swoich problemów na dziecko.
-
Więc… to nie jest prawda? – zapytał niepewnie Ron.
Harry
westchnął i potrząsnął głową. Ostatnią rzeczą, jaką chciał było to, żeby
przyjaciele traktowali go inaczej z powodu artykułu w „Proroku Codziennym”.
Rzadko drukowali prawdę, kiedy chodziło o niego i tym razem nie było inaczej.
-
Jedyną rzeczą, do jakiej zostałem wybrany
jest bycie numerem jeden na morderczej liście Voldemorta – powiedział.
Weasleyowie wzdrygnęli się na imię Voldemorta. Harry powstrzymał rosnącą
irytację. Myślał, że przyzwyczaili się do imienia Czarnego Pana. – A jak wy się
wszyscy macie?
-
Martwiliśmy się o ciebie – odpowiedziała natychmiast Hermiona. – Próbowaliśmy
wysłać ci wiadomość przez Hedwigę, ale wciąż wracała i wyglądała na
sfrustrowaną. Nikt nie mógł cię wyśledzić. J-Jak, do licha, zdołałeś być
niewykrywalnym? Nie wolno nam używać magii poza szkołą, wiesz?
Harry
spojrzał szybko na Hermionę, słysząc wzmiankę o swojej sowie.
-
Czy z Hedwigą wszystko w porządku? – zapytał.
-
Nic jej nie jest – odpowiedziała uspokajająco Ginny. – Spędziła dużo czasu w
moim pokoju. Naprawdę uratowała mi życie. Fajnie było mieć z kimś porozmawiać,
biorąc pod uwagę naszego gościa.
Ron
przewrócił oczami, podczas gdy Fred i George parsknęli. Harry spojrzał na
bliźniaków z uniesioną brwią i w końcu zauważył, że byli raczej dość dobrze
ubrani. Obaj nosili kurtki, które wydawały się być zrobione ze smoczej skóry, a
ich buty (z tego samego materiału) wyglądały stosunkowo nowo. Najwyraźniej ich
biznes szedł lepiej, niż Harry początkowo myślał.
-
Naprawdę nie jest taka zła, Ginny – powiedział z irytacją Ron. – Tylko dlatego,
że Dean spędza czas ze swoją własną rodziną…
-
To nie ma nic wspólnego z Deanem! – krzyknęła Ginny, wstając szybko. – Zawsze
jej bronisz!
Harry
spojrzał bezradnie na pana i panią Weasley i zobaczył, jak potrząsają głowami z
irytacją. Co się tu działo? Od kiedy Ginny zaczęła się spotykać z Deanem
Thomasem? Kim była ta tajemnicza dziewczyna, którą chyba tylko Ron akceptował?
Hary nagle zrozumiał, jak Ron i Hermiona czuli się przez kilka ostatnich lat,
gdy trzymał ich z dala od informacji. Poczuł nowy poziom szacunku do swoich
przyjaciół. Nie wiedział, jak radzili sobie z tym tak długo.
Z
kominka nagle buchnęły zielone płomienie, zaskakując wszystkich w pokoju.
Wszyscy, którzy mieli różdżki (poza panią Weasley, która użyła własnego ciała,
by ochronić Harry’ego) natychmiast je wyciągnęli i wycelowali je w postacie,
które wyszły z płomieni. Słuchając uważnie, Harry usłyszał, jak trzy osoby
wychodzą z kominka, po czym nastała cisza. Nie padły żadne słowa, ani nie
rzucono żadnych klątw. Ktokolwiek wyszedł, wyraźnie nie był wrogiem, ale
dlaczego wszyscy byli tak cicho.
-
Wiecie, że możecie je już opuścić – powiedział znajomy głos rozbawionym głosem.
Wszyscy
odłożyli różdżki, podczas gdy pani Weasley powoli puściła Harry’ego i usiadła z
powrotem. Spoglądając na nowo przybyłych, Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu
na widok Billa, Charliego i wysokiej kobiety z kapturem na głowie,
otrzepujących szaty. Kiedy cała sadza zniknęła, kobieta ściągnęła kaptur,
ujawniając długie, blond włosy, które wydawały się promieniować słabym,
srebrzystym blaskiem. Jeśli włosy nie były wskazówką, była nią piękna twarz.
-
Arry! – krzyknęła Fleur Delacour, podbiegając do boku Harry’ego, by pocałować
go w oba policzki. – Och, tak się o ciebie martwiłam, Arry! Jak cię czujesz?
Harry
uśmiechnął się, gdy otoczyły go fale oddania, radości i podziwu. Nigdy
wcześniej nie czuł tak silnych emocji i miał silne przeczucie, że nie były
skupione na nim. Harry ostrożnie spojrzał na Billa i zobaczył, że długowłosy
rudzielec patrzy na Fleur z dziwnym błyskiem w oczach. Jego wzrok przesunął się
między nimi, a uśmiech poszerzył. To był sekret, o który sprzeczali się Ron i
Ginny. Szczerząc się, Harry chwycił dłoń Fleur i spojrzał w jej odurzające
oczy.
-
Gratulacje – powiedział szczerze. – Mam nadzieję, że jesteście ze sobą bardzo
szczęśliwi.
Większość
ust w pokoju opadła, gdy Fleur pisnęła i owinęła ramiona wokół Harry’ego, po
czym została delikatnie odciągnięta przez Billa.
-
Dzięki wielkie, Arry! – wykrzyknęła Fleur, po czym spojrzała na niego poważnie.
– Ale to nie czas dla mnie. To twoje urodziny i wciąż dochodzisz do siebie.
Możemy porozmawiać o tym później!
Bill
wystąpił naprzód i chwycił ramię Harry’ego, mrugając do niego i szczerząc się.
-
Dobrze cię mieć z powrotem, Harry – powiedział, – i wszystkiego najlepszego.
Jak się czujesz, mając w końcu szesnaście lat?
Harry
wzruszył ramionami.
-
Tak samo, jak w zeszłym roku, gdy skończyłem piętnastkę – powiedział szczerze.
To było częściowo kłamstwo. Mimo że Harry nie czuł się inaczej niż wczoraj,
zdecydowanie zmienił się od zeszłego roku. Tak
wiele się zmieniło od zeszłego roku.
-
Chwileczkę! – krzyknął zdezorientowany Ron. – Harry, skąd wiedziałeś, że Bill i
Fleur są zaręczeni? Nikt z nas ci nie powiedział.
Harry
ponownie wzruszył ramionami.
-
To było dość oczywiste – powiedział wymijająco do Rona. – Wystarczy spojrzeć na
Billa i Fleur, żeby zobaczyć, jak o siebie dbają. Takiego szczęścia nie da się
pomylić. Może pochodzić tylko z serca.
Bill
i Fleur uśmiechnęli się radośnie, jakby w końcu znaleźli kogoś, kto ich
rozumie, podczas gdy wszyscy inni wpatrywali się w Harry’ego z niedowierzaniem.
Harry skulił się w duchu, gdy uderzyło w niego zrozumienie. Jego słowa odniosły
taki sam skutek, jakby ktoś powiesił nad jego głową słowo „EMPATA”, napisane
dużymi, pogrubionymi literami. Będzie musiał być bardziej dyskretny, póki nie
porozmawia z Syriuszem i Remusem o możliwości ujawnienia jednej ze swoich
nowych umiejętności. Harry szybko odkrył, że jego nawyk posiadania tajemnic
musi się skończyć.
Drzwi
do kuchni otworzyły się, sprawiając, że wszyscy odwrócili się i zobaczyli, jak
Syriusz i Tonks pomagają Remusowi wejść do pokoju. Widząc słabość Remusa, Ginny
i bliźniaki natychmiast wstali i usunęli się z drogi. Harry nie mógł
powstrzymać poczucia winy z powodu stanu, w jakim znajdował się Remus, ponieważ
oglądali jego wspomnienia. Jako ostatni opuścił kuchnię profesor Dumbledore,
ale nie szedł za grupą. Podszedł do Harry’ego i położył dłoń na jego ramieniu.
Spoglądając przez ramię, Harry zauważył, jaka zmęczona była twarz dyrektora.
Wyglądało na to, że jego wspomnienia miały wpływ nie tylko na Remusa.
-
Porozmawiamy później, Harry – powiedział łagodnie profesor Dumbledore. – Ciesz
się urodzinami i dbaj o siebie.
Spoglądając
w niebieskie oczy dyrektora, Harry nie mógł zignorować obecnego w nich smutku
zamiast zwykłego migotania. Czy wspomnienia wpłynęły na wszystkich tak bardzo,
czy było to coś innego?
-
Dobrze, proszę pana – powiedział Harry z uśmiechem. – Do później.
Profesor
Dumbledore ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego, po czym podszedł do kominka,
wrzucił szczyptę proszku Fiuu do płomieni i zniknął wraz z wybuchem zielonych płomieni.
Po raz kolejny Harry nie mógł powstrzymać przeczucia, że dzieje się coś
jeszcze, coś, co zaczęło się jakiś czas temu i było dalekie od rozwiązania.
Rozumiał, że Dumbledore był zajętym człowiekiem, ale nikt nie wychodził tak
szybko, chyba że próbował uniknąć konfrontacji.
Gdy
Remus się usadowił, Syriusz sprawdził, co z Harrym, po czym zawołał Zgredka i
Stworka, by przynieśli kolację. Gdy skrzaty pstryknęły palcami, stoły przy
ścianach zapełniły się jedzeniem, a przed Harrym i Remusem pojawiły się tace.
Syriusz usiadł obok Remusa, podczas gdy pani Weasley pozostała przy Harrym. Gdy
wszyscy zaczęli jeść, wybuchły rozmowy. Ponieważ byli obecni Syriusz i Remus,
wszystkie myśli o rozmowie o czasie zaginięcia Harry’ego zostały zapomniane.
Nikt nie ryzykował wyrzucenia przez Syriusza, nie żeby Harry ich winił.
Byli
już w połowie kolacji, gdy przybyło kilku członków Zakonu. Moody, Shacklebolt i
profesor McGonagall wpadli, by sprawdzić, jak się ma Harry i podrzucili duży
prezent, po czym opuścili „rodzinne spotkanie”. Podobnie jak profesor
Dumbledore, profesor McGonagall wydawała się niesamowicie niespokojna. Harry
był zaskoczony silnymi falami niepokoju i dyskomfortu, pochodzącymi od niej.
Zwykle nie potrafił wyodrębnić czyichś wyraźnych emocji, ale te od profesor
McGonagall były zbyt silne, by je zignorować.
Po
zjedzeniu kawałku tortu, wszyscy z niecierpliwością zgromadzili się i patrzyli,
jak Harry powoli otwiera swoje prezenty. Tonks, Viktor i Charlie dali mu
wspólnie nową kaburę na różdżkę, która była niewidzialna, gdy zostawała
przymocowana do nadgarstka. Zakładając ją, Harry nie mógł uwierzyć, jaka była
lekka. Ledwie czuł, że ma cokolwiek na nadgarstku. Bill i Fleur dali Harry’emu
dziennik, który zaczarowany był tak, by się nie kończył i Harry miał wrażenie,
że często będzie go używał.
Fred
i George zebrali najpopularniejsze przedmioty z Magicznych Dowcipów Weasleyów,
by ich wsparcie finansowe mogło je wypróbować. Ron i Ginny zgłosili się nawet
na ochotników, by przetestować kilka, co wywołało dużo śmiechu. Ron, Hermiona i
Ginny zebrali swoje fundusze, by dać Harry’emu dwie książki: „Quidditch: Wszystko, Co Musisz Wiedzieć o
Grze” oraz „Nowe i Ulepszone
Mechanizmu Obronne (Zaklęcia, Klątwy i Przekleństwa Stworzone w Minionym
Stuleciu)”. Harry podziękował im kilkakrotnie, chociaż słyszał, jak Ron
mamrocze: „Nie mogę uwierzyć, że daliśmy mu akurat książki”.
Pan
i pani Weasley podarowali Harry’emu kołdrę, wykonaną przez panią Weasley, na
której wyhaftowane były wilk, pies, jeleń i lilia. Różne odcienie niebieskiego
zostały połączone w skomplikowany wzór, dzięki czemu kołdra wyglądała jak
dzieło sztuki. Harry trzymał się dość dobrze, póki pani Weasley nie powiedziała
mu, że teraz zawsze będzie miał blisko siebie swoją „czwórkę rodziców”. Nienawidził
okazywać słabości przed wszystkimi, ale komentarz przypomniał Harry’emu tą noc,
gdy uciekł. Nazwał Syriusza i Remusa „ojcami”, ale zaraz potem ich porzucił. Nigdy więcej. Nieważne, jak bardzo będzie
boleć, nie porzucę ich ponownie.
Ogromnym
prezentem od Zakonu okazał się być kufer, który miał na sobie zaklęcie
chroniące przedmioty łatwe do zniszczenia, zabezpieczał kosztowności i
automatycznie zmniejszał się tak, by pasował. Harry nigdy wcześniej czegoś
takiego nie widział i miał tylko cichą nadzieję, że będzie miał szansę go użyć.
Syriusz i Remus (choć Harry nie miał pojęcia, kiedy mieli na to czas) dali
Harry’emu dwa prezenty. Pierwszym był zestaw sztyletów sai (ulubiona broń
Harry’ego podczas treningu sztuk walki), które były zaczarowane tak, by się
kurczyły, by zmieścić się w ukrytych kieszeniach w pasku, który był wraz z
zestawem. Drugim prezentem, co zaskakujące, była myślodsiewnia. Była mniejsza
niż ta od profesora Dumbledore’a, ale wciąż wyglądała wspaniale.
Kiedy
Remus zaczął zasypiać, Syriusz pomógł najlepszemu przyjacielowi wejść na górę,
podczas gdy reszta zaczęła sprzątać. Ron i Hermiona wykorzystali okazję, by
usiąść po obu stronach Harry’ego, a chłopak mógł stwierdzić, że chcieli to
zrobić cały wieczór. Opierając się o kanapę, Harry czuł, jak długi wieczór
dopada go, Hermiona chwyciła jego prawą dłoń i pogłaskała jej wierzch. Zamknął
oczy i podświadomie przechylił głowę na prawo, aż nie spoczęła ona na ramieniu
Hermiony.
-
Więc… eee… jeśli nie masz nic przeciwko, Harry – zaczął niepewnie Ron. – Gdzie
się ukrywałeś?
-
W mugolskim Londynie – wymamrotał sennie Harry. Jego umysł dryfował tak bardzo,
że nawet nie zdawał sobie sprawy, że odpowiedział. W końcu dopadło go całe
podekscytowanie.
-
Co robiłeś, Harry? – Hermiona szturchnęła go delikatnie.
Harry
przesunął ciało, by ułożyć się nieco wygodniej i poczuł, jak jego górna część
ciała jest opuszczana na twardą powierzchnię.
-
W szpitalu – wymamrotał. – Pracowałem.
Ron
i Hermiona wymienili spojrzenia.
-
Pracowałeś w szpitalu? – zapytał Ron. – Jak, do licha, pozostawałeś niewykryty?
Przeszukano wszystkie szpitale w Anglii!
Pale
przeczesały jego włosy, wysyłając Harry’ego głębiej w ciemność. Jeśli
dopowiedział na pytanie Rona, Harry nie wiedział na pewno. Wiedział tylko, że
sen był zbyt zachęcającym pomysłem, by go zignorować. Rano wszystko załatwi,
włącznie z tym, co powiedzieć przyjaciołom.