Ciemność była wszędzie, dusząca i absolutnie przerażająca. Nie można było z nią walczyć, nie dało się uciec. Harry nie mógł się poruszyć, nie mógł oddychać. Ciemność wdarła się do jego płuc, zamrażając je strachem. Miał wrażenie, że jest ona żywa, atakuje każdego, kto odważa się jej sprzeciwić. Nie można było walczyć. Jak walczyć z czymś, czego się nie widzi? Jak walczyć, gdy nie dało się nawet poruszyć?
Ból
popłynął w ciemność, uniemożliwiając czucie czegokolwiek innego. Jego kończyny
płonęły, klatka piersiowa krzyczała, a blizna wydawała się rozdzierać w szwach.
Harry chciał krzyczeć, wrzeszczeć tak głośno, jak tylko potrafił, ale jego
struny głosowe odmówiły współpracy. Próbował się poruszyć, ale coś trzymało jego
ramiona i nogi w miejscu. Chciał walczyć. Próbował walczyć, ale nie mógł się
uwolnić. Był uwięziony.
-
Harry Potter – syknął złowrogo
znajomy wysoki głos. – Naprawdę myślałeś,
że możesz mi uciec? Nie ma dla ciebie ucieczki. Zawsze tu będę, w twoim umyśle,
czekając na każdą informację, mogącą mi pomóc zniszczyć mały Zakon
Dumbledore’a. Będziesz moim szpiegiem i nic nie możesz z tym zrobić.
Nie! Wolę umrzeć, niż ci
pomagać! Nie zdradzę ich! Są moją rodziną! Harry zaczął panikować. Jgo największy strach stał się
rzeczywistością. Był niebezpieczny dal tych, o których dbał. Nie wiedział, jak
Voldemort to robił, ale nie miało to znaczenia. Lepiej im było bez niego.
-
Źle mnie zrozumiałeś, Harry –
powiedział swobodnie Voldemort. – Umrzesz.
Nie mam co do tego wątpliwości. Gdybyś tylko zaakceptował moją ofertę, tego
wszystkiego można by było uniknąć. Oszczędziłbym ich, ale teraz… teraz będę się
cieszyć bólem, który doświadczysz po ich śmierci. Ciesz się wolnością, póki
możesz, Harry.
NIE! NIE ZABIERZESZ MI ICH! Panika zmieniła się w
desperację. Nie obchodziło go to, ile osobiście za to zapłaci. Nie zamierzał
pozwolić, by Voldemort zabrał kogoś jeszcze. Ból został odepchnięty i
zastąpiony intensywnym ciepłem, które wypełniło całe jego ciało. Jego płuca
rozmroziły się, pozwalając mu oddychać. Światło zaczęło przedzierać się przez
ciemność, niczym pękające powoli ciemne szkło, by w końcu przebiło się przez
nie światło słoneczne.
-
NIE! – krzyknął ze złością Voldemort.
– NIE MOŻESZ Z TYM WALCZYĆ! TO NIEMOŻLIWE
Z TYM WALCZYĆ!
Harry
starał się uspokoić i oczyścić umysł z myśli. Oklumencja może nie zdołała
całkowicie usunąć Voldemorta z jego umysłu, ale powstrzymywała Czarnego Pana
przed dowiedzeniem się czegoś ważnego. Wydaje
mi się, że mam zwyczaj przeciwstawiania się niemożliwego. Wynoś się z moich
myśli, Tom, i trzymaj się z daleka!
Pozostała
ciemność szybko się rozpłynęła, gdy światło całkowicie otoczyło Harry’ego.
Wysoki, piskliwy głos Voldemorta rozpłynął się w nicości. Słychać było odległe
głosy, ale Harry nie mógł zrozumieć, co mówią. Światło powoli przygasło do
ciemności, ale tym razem, nie było w niej bólu. Była wygodna. Jego ciało
odprężyło się, kończyny zostały uwolnione od tego, co trzymało go w miejscu.
Czuł, jak ktoś trzyma go za rękę, a palce przeczesują jego włosy w kojący
sposób, który wyły w stanie wykonać tylko dwie osoby. Otaczały go delikatne
fale zdenerwowania i troski, po których następowało uspokajające ciepło.
Otwierając
oczy, Harry zobaczył zamazaną postać swojego ojca chrzestnego, który na niego
patrzył. Zamrugał ze zmęczeniem, nie mogąc znaleźć siły, by zrobić cokolwiek
innego. Czuł się, jakby właśnie zakończył intensywną sesję treningową z
Syriuszem po podwójnej zmianie w szpitalu. Palce przeczesywały jego włosy,
powodując, że Harry odruchowo ponownie zamknął oczy. Nie mógł się zmusić do
pytania o to, co się właśnie stało. Nie mógł się nawet zmusić do mówienia.
-
Jest w porządku, Harry – powiedział cicho Syriusz, mocniej ściskając dłoń Harry’ego.
– Wszystko jest już dobrze. Poppy jest przekonana, że eliksir Voldemorta jest
już wydalony z twojego organizmu. – Harry zmusił się do częściowego otworzenia
oczu i zerknął na Syriusza ze zdezorientowaniem. – Był to eliksir, który powoli
osłabiał twoją obronę psychiczną, aż stałbyś się jedynie marionetką. – Harry
wciągnął ostro powietrze. – Ale nie musisz już się tym martwić. Poppy podała ci
antidotum, Harry. To koniec. Cały ten bajzel w końcu się skończył.
Harry
nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Mimo wszystko Oklumencja nie zawiodła? To
wszystko wina eliksiru? Starając się nie zasnąć, Harry mógł się tylko
zastanawiać, co jeszcze zostało mu zrobione, gdy był nieprzytomny. Czy to
naprawdę koniec, czy dopiero początek? Proszę,
niech to się skończy, niech cały ten koszmar się skończy. Nie wiem, ile więcej
zniosę.
-
Odpoczywaj, Harry – powiedział Syriusz, przerywając ciszę. – Porozmawiamy o
wszystkim później, gdy poczujesz się lepiej. Poppy powiedziała, że najlepszy
będzie dla ciebie sen. Jest dość zdenerwowana tym, że schudłeś. Chyba będę
potrzebował pożyczyć Zgredka na resztę wakacji albo może zaoferuję mu pracę,
zamiast pracy u Dumbledore’a. Merlin jeden wie, że prawdopodobnie byłby tu
szczęśliwszy, chociaż czasem może się tu nudzić.
-
Syr-iusz – wymamrotał Harry ochrypłym głosem, a jego oczy powoli się zamknęły.
– Bełkoczesz.
Syriusz
zachichotał.
-
Tak, prawda – przyznał, puszczając rękę Harry’ego i naciągając narzutę aż pod
jego brodę. – Po prostu mnie przestraszyłeś, dzieciaku. Nie mogliśmy cię
dobudzić, a odczuwałeś tak wielki ból… cóż, nigdy tak naprawdę nie widziałem
jednego z twoich bólów głowy spowodowanych blizną, więc w pewien sposób
otworzyło mi to oczy. – Syriusz westchnął, ostrożnie ścierając pot z czoła
Harry’ego. – Idź spać, Harry. Będę tuż obok, obiecuję.
To
wystarczyło, by Harry się poddał i pierwszy raz od dłuższego czasu zapadł w
spokojny sen. Nie musiał spać z różdżką pod poduszką albo martwić się każdym
dźwiękiem, powstałym w nocy. Był w domu, we własnym łóżku, a Syriusz był obok.
Był bezpieczny.
^^^
Chłodny
powiew otarł się o jego klatkę piersiową, niechętnie wyciągając Harry’ego z
bezsennego snu. Wciąż był tak zmęczony, ale zimne powietrze nie chciało
zniknąć. Drażniło go, zachęcając do obudzenia się. Oszołomiony Harry sięgnął po
swoje okrycie, ale nie mógł go znaleźć. Jęknął w proteście, gdy delikatna dłoń
spoczęła na jego ramieniu, przytrzymując go w miejscu. Palce zaczęły
przeczesywać jego włosy, służąc jako odwrócenie uwagi, gdy zimna substancja
została wtarta w jego pierś.
Gdy
jego umysł zaczął się oczyszczać, Harry był w stanie dostrzec subtelne fale
troski i współczucia. Ktokolwiek był w pokoju, wyraźnie nie chciał mu zrobi
krzywdy. Ręce potarły bolesne miejsca w okolicy żeber, sprawiając, że Harry
zrobił gwałtowny wdech. Kiedy ruchy nagle ustąpiły, Harry powoli otworzył oczy
i zobaczył nieco zamazaną postać pani Pomfrey, która pochylała się nad nim. Zamrugał
ze zdezorientowaniem, po czym przesunął wzrok i zobaczył, że w wypełnionym
pokoju słońcem są jeszcze dwie inne osoby. Jedna osoba siedziała przy jego
łóżku, a druga stała w nogach łóżka.
-
Przepraszam, panie Potter – powiedziała pani Pomfrey, machając różdżką nad
Harrym. Uczucie mrowienia rozprzestrzeniło się po klatce piersiowej Harry’ego,
eliminując ból. – Wygląda na to, że eliksir uśmierzający ból przestało działać
wcześniej niż oczekiwano. Obawiam się, że minie co najmniej godzina, nim
będziesz mógł przyjąć kolejną dawkę. Większość twoich ran jest całkowicie
wyleczona, ale twoje żebra oczywiście nadal się goją. Przez jakiś czas pewnie
będą obolałe, więc sugeruję, żebyś się nie przemęczał.
Harry
obserwował przez częściowo otwarte oczy, jak pani Pomfrey wraca do wcierania
podobnej do kremu substancji w jego klatkę piersiową. Na szczęście tym razem
nie było bólu, pozwalając Harry’emu zamknąć oczy i skoncentrować się na
emocjach, które wysyłali inni z pokoju. Fale były kojące, komfortowe. Nie
wiedział, co to było, ale zdecydowanie chciał się tego uchwycić. To było niemal
odurzające, co zaczęło Harry’ego przerażać. To się nigdy wcześniej nie
zdarzyło. Dlaczego działo się to teraz?
-
Twój organizm oczyści się z eliksiru łączącego umysły w ciągu dwudziestu
czterech godzin bez żadnych skutków ubocznych – kontynuowała pani Pomfrey,
naciągając narzutę na klatkę piersiową Harry’ego. – Wciąż przez kilka dni
musisz być monitorowany, ale naprawdę wierzę, że eliksir nie przyniesie
trwałych ubytków. Twoja magia ustabilizuje się w ciągu następnych dwóch dni,
więc nie powinno być więcej epizodów.
-
Innymi słowy, wciąż dochodzisz do siebie, więc musisz leżeć w łóżku, póki Poppy
nie uzna, że jesteś zdrowy – wyjaśnił Syriusz ze swojego miejsca u boku
Harry’ego.
Harry
powoli ponownie otworzył oczy i spojrzał w sufit. Znał Syriusza na tyle dobrze,
by wiedzieć, że bardzo dużo nie mówił. Przez następne kilka dni nie tylko
będzie odpoczywał i nie wiedział, jak się ma z tym czuć. Tak, Syriusz
zasługiwał na wyjaśnienie i wiele więcej, ale Harry naprawdę nie miał
przyzwoitego wyjaśnienia swoich działań. Z żalu z powodu utraty jednego
opiekuna porzucił drugiego, który prawdopodobnie odczuwał podobny ból, jeśli
nie gorszy, niż jego własny. Harry mógł kochać Remusa jak ojca, ale Syriusz
stracił brata i najlepszego przyjaciela, jedyną osobę, która pozostała mu z
jego dzieciństwa.
Ta
świadomość była zbyt okropna. Zamykając oczy, Harry nie mógł powstrzymać łez,
które zaczęły spływać. Zrobił swojemu chrzestnemu piekło na ziemi i nie mógł
winić nikogo poza sobą.
-
Przepraszam – powiedział cicho Harry. Było tak wiele rzeczy, o które musiał
przeprosić, że tak naprawdę nie wiedział, gdzie zacząć.
-
Zostawimy waz dwóch samych – powiedział Viktor z nóg łóżka. – Gdybyście czegoś
potrzebowali…
-
Dziękuję, Viktorze – powiedział szczerze Syriusz. – Poppy, dam ci znać, jeśli
nastąpią jakiekolwiek komplikacje. – Viktor i pani Pomfrey wyszli z pokoju bez
słowa. Gdy drzwi się zamknęły, pomieszczenie wypełniła nieprzyjemna cisza.
Oboje wiedzieli, że tak wiele jest do powiedzenia, ale nie mogli znaleźć słów.
– Proszę, powiedz mi, co się stało, Harry – powiedział w końcu Syriusz
błagalnym głosem. – Wszystko. Jak opuściłeś Hogwart, gdzie byłeś, jak to
możliwe, że nie byliśmy w stanie cię wykryć… co się stało, gdy zostałeś
porwany…
Harry
westchnął, otwierając oczy. Równie dobrze
możemy to mieć za sobą.
-
Kiedy zobaczyłem Remusa – zaczął cicho, – ja… nie mogłem tego znieść. Czułem
się, jakby część mnie zginęła. Jedyne, o czym myślałem to, że gdyby nie ja, nic
takiego nie miałoby miejsca. – Syriusz chwycił rękę Harry’ego, ale pozostał
cicho. – To wtedy usłyszałem, jak on potwierdza wszystko, czego tak długo się
obawiałem. Jedyne wspomnienie, jakie mam o moim tacie to on, krzyczący do mojej
mamy, żeby mnie zabrała i uciekała przed Voldemortem, ale nigdy nie zapomnę
jego głosu. Początkowo podejrzewałem, że to Voldemort, ale był tak wyrozumiały
i pocieszający. Powiedział mi, że to nie moja wina i że Remus mnie nie winił.
-
Harry…
-
Wiem, że głupio wierzyć głosowi w swojej głowie – kontynuował Harry trzęsącym
się głosem. – Ja… wiem, że równie głupio zrobiłem, że mu uwierzyłem, gdy
powiedział mi, że muszę cię chronić, że muszę odejść. Nie chciałem, ale był tak
przekonujący. – Harry powoli odwrócił głowę i jego wypełnione łzami oczy
napotkały zamazaną twarz Syriusza. Syriusz delikatnie otarł łzy, po czym
przyłożył dłoń do policzka Harry’ego. – Nie mogłem stracić też ciebie, więc
poprosiłem o Pomo.
-
Głos? – zapytał zdezorientowany Syriusz.
Harry
potrząsnął głową.
-
Hogwart – powiedział cicho. – Poprosiłem ją o pomoc. Wezwała Fawkesa, który
zabrał mnie do dormitorium, żebym mógł spakować kilka rzeczy. Nim opuściłem
Hogwart, Fawkes zrobił coś dziwnego. Hogwart powiedział mi, że użył swojej
magii, by mnie ochronić i uczynić mnie niewykrywalnym. Po tym, Fawkes zabrał
mnie do Gringotta, żebym mógł wybrać pieniądze, po czym transportował mnie do
pustego pokoju hotelowego. Zdołaliśmy trochę się przespać, po czym musieliśmy
odejść. Fawkes wrócił do Hogwartu, a ja zostałem w mugolskim Londynie.
-
Pozwól mi to dobrze zrozumieć – powiedział Syriusz ze zdumieniem. – Udało ci
się uciec z miejsca, które Dumbledore zaczarował jak fortecę z pomocą zamku i
zwierzaka samego Dumbledore’a? – Na widok nieśmiałego skinięcia Harry’ego,
Syriusz roześmiał się. – Och, to niewiarygodne. Nigdy nie podejrzewaliśmy, że
Fawkes był w to zamieszany, mimo że widzieliśmy wszystkie oznaki. Był niby
przypadkiem na polowaniu, gdy okryliśmy, że zaginąłeś, bardzo dużo się tu
kręcił i niezbyt współpracował, gdy go poprosiliśmy, żeby cię znalazł.
Dumbledore po prostu myślał, że jest trudny. – Syriusz potrząsnął głową z
niedowierzaniem i ponownie ścisnął dłoń Harry’ego. – Wybacz, dzieciaku –
powiedział szczerze. – Co mówiłeś?
Harry
zamknął oczy i westchnął ze zmęczeniem. Wkraczał na niebezpieczne terytorium.
Powinien powiedzieć Syriuszowi, czy nie? Ma ujawnić wszystko, czy zachować to
dla siebie?
-
Naprawdę nie ma wiele do powiedzenia – odpowiedział cicho Harry. – Zmieniłem
imię na Jonathan Orion Evans i dostałem pracę w szpitalu jako sanitariusz. Trzymałem
głowę nisko, a uszy otwarte. Ja… eee… dowiedziałem się o sobie kilku rzeczy,
które wciąż próbuję zrozumieć.
-
Na przykład? – zapytał z ciekawością Syriusz.
Otwierając
oczy, Harry zdecydował, że trzymanie rzeczy w tajemnicy przed Syriuszem na
dłuższą metę spowoduje więcej problemów. Musiał być całkowicie szczery albo
Syriusz nigdy więcej mu nie zaufa. Koncentrując się na otaczających go falach,
Harry wyłapał ciekawość, nerwowość i subtelną nutę strachu. Proszę, nie bój się mnie.
-
Jestem empatą, Syriuszu – powiedział w końcu. – Potrafię wyczuć emocje innych
ludzi. To dlatego tak zareagowałem, gdy przywróciliście mi magię. Te wszystkie
emocje mnie przytłoczyły.
Syriusz
milczał przez dłuższą chwilę, po czym pociągnął Harry’ego w ramiona i
przytrzyma go mocno.
-
Och, Harry – powiedział współczująco. – N-Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony.
Twoje wybuchy zawsze wydawały się powiązane z emocjami. Chyba nigdy nie
myślałem, że tak szybko się to ujawni. – Syriusz ostrożnie rozluźnił uścisk i
pozwolił Harry’emu się położyć. Wziął Harry’ego za ręce i przytrzymał je mocno.
– Jest to bolesne?
Harry
potrząsnął głową. Syriusz z pewnością przyjął to lepiej, niż Harry sądził.
-
Przez większość czasu jest to uczucie niczym delikatna bryza – powiedział
zgodnie z prawdą. – Jeśli zwracam uwagę, jestem tego świadom, ale jeśli jestem
czymś innym zajęty, w ogóle mi to nie przeszkadza. Jeśli przebywam w pobliżu
wielu ludzi, trudno mi określić, czyje to emocje, ale naprawdę nie jest to
takie złe. – Harry spojrzał na Syriusza błagalnym wzrokiem. – Nie przeszkadza
ci to, prawda? Wiem, że to nie jest normalne…
-
Oczywiście, że mi to nie przeszkadza – powiedział stanowczo Syriusz. – Posiadanie
takiej zdolności nie zmienia tego, kim ty jesteś i co dla mnie znaczysz. Pomogę
ci z tym w każdy możliwy sposób. Naprawdę myślałeś, że odwrócę się od ciebie,
Harry? – Harry odwrócił wzrok ze wstydem, dając Syriuszowi odpowiedź. Syriusz
sięgnął do stolika nocnego, wziął okulary Harry’ego i wsunął je na nos chłopca.
– Spójrz na mnie, Harry. – Nerwowa zieleń spotkała się ze zdecydowanym
błękitem. – Nigdy cię nie opuszczę.
Wiesz to. Mówiliśmy ci to niezliczoną ilość razy.
Łzy
wypełniły mu oczy, gdy odwrócił wzrok. Remus nie tak dawno powiedział mu coś
podobnego. Poczuł ulgę, że Syriusz nie uważał go za dziwaka, ale wciąż się bał,
że Syriuszowi stanie się to samo, co Remusowi. Bał się, że znów zostanie sam,
sierota bez rodziny. Jak mógł wrócić do tego, co było z Dursleyami, gdy przeżył
posiadanie Syriusza i Remusa jako opiekunów?
-
Harry, co się stało? – zapytał zmartwiony Syriusz. – Co takiego powiedziałem?
Harry
nie mógł się zmusić do mówienia. Próbował wyrwać się, ale Syriusz nie zwolnił
uścisku z jego dłoni. Był zbyt słaby i zmęczony, by dalej walczyć, więc poddał
się frustracji.
-
Remus powiedział, ze on też nigdy nas nie opuści! – krzyknął, odsuwając się od
oszołomionego Syriusza. – Obiecał! – Harry zwinął się w kłębek, ignorując iskry
bólu wydobywające się z żeber. Wszystko, co zakopał w sobie, wychodziło na
powierzchnię, zwłaszcza to, co działo się w Ministerstwie i jak znalazł Remusa.
– Dlaczego musiał umrzeć? – wyszeptał. – Dlaczego?
W
tym momencie Harry nie dbał o to, czy zachowuje się dziecinnie. Nic nie miało
sensu. Remus umarł, a Syriusz zachowywał się rozsądnie. Syriusz nie był nigdy
rozsądny! Syriusz był nieprzewidywalny i nieustępliwy! Nic z tego nie było w
porządku! Dlaczego nic nie było tak, jak powinno? Co będzie dalej? Przez drzwi
przejdzie profesor Snape z uśmiechem na twarzy i zadeklaruje miłość wszystkim
Gryfonom?
-
Och, Merlinie – powiedział Syriusz zszokowany. – O Merlinie! Oczywiście! To
wszystko nabiera sensu! Nie mogę uwierzyć, że byliśmy tak głupi! Ale co innego
miałeś sobie pomyśleć? – Syriusz przeniósł się, by usiąść na skraju łóżka
Harry’ego i ponownie delikatnie wciągnął trzęsącego się nastolatka w ramiona. –
Tak bardzo cię przepraszam, Harry – powiedział szczerze. – Nigdy nie
pomyślałem, że tak to zinterpretujesz. Powinienem tam być. Powinien tam ktoś
być, by ci wszystko wyjaśnić.
Harry
próbował poskładać w całość to, co powiedział Syriusz, czując, jak mężczyzna go
puszcza i sadza twarzą w twarz. Co miał na myśli, mówiąc „zinterpretuje”? Co tu
było do wyjaśnienia? Harry zaczął się zastanawiać, czy został trafiony
zaklęciem Confundus albo czymś podobnym, ponieważ absolutnie nic nie miało
sensu. Ludzie, którzy żyją, oddychają. Ludzie, którzy żyją, nie są tak
nieruchomi, jak był Remus.
-
Harry, spójrz na mnie – powiedział stanowczo Syriusz i czekał, aż Harry
posłucha. – Harry, rozumiem, że może cię to zszokować, ale Remus nie umarł
tamtej nocy. Był ciężko ranny i umarłby, gdyby Poppy nie wprowadziła go w
zaczarowany sen. Zasadniczo musiała wprowadzić jego ciało w zastój, aby powstrzymać
rozprzestrzenianie się trucizny. To był jedyny sposób.
Harry
popatrzył na Syriusza w całkowitym szoku. Łzy spłynęły po jego twarzy, a
oddychanie stało się trudne. Nie mógł w to uwierzyć. Harry potrzebował całej
swojej siły, by pojąć, że Remus żyje. Cokolwiek Syriusz mówił wchodziło jednym
jego uchem, a wychodziło drugim, podczas gdy słowa mężczyzny odbijały się echem
w jego umyśle. „Remus nie umarł tamtej
nocy.” Jak to możliwe? „Remus nie
umarł tamtej nocy.” Jeśli to była prawda, gdzie teraz był Remus? „Remus nie umarł tamtej nocy.” Czy nic mu
nie było?
-
On żyje? – zapytał cicho Harry. – Lunatyk żyje?
-
Tak, Harry – powiedział powoli Syriusz. – Luniek żyje. Jest teraz w swoim
pokoju, wciąż w zaczarowanym śnie. Musimy podawać mu antidotum w małych dawkach,
ponieważ jest wilkołakiem. Jego organizm nie toleruje zbyt dobrze niektórych
składników. Są powolne postępy. Poppy przewiduje, że będzie w stanie go obudzić
pod koniec sierpnia, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Robimy dla niego
wszystko, co w naszej mocy, Harry. Obiecuję.
Harry
przełknął nerwowo ślinę. Nie mógł się nie zastanowić, czy nie ma czegoś, co
mogłoby pomóc. Pomagał ludziom w szpitalu. Dlaczego nie mógłby pomóc Remusowi?
Wiedział, że nie byłby w stanie wyleczyć Remusa, ale jeśli mógł przyspieszyć
jego powrót do zdrowia, może powinien spróbować?
-
Mogę go zobaczyć? – zapytał z nadzieją Harry.
Syriusz
posłał mu współczujące spojrzenie.
-
Kiedy poczujesz się lepiej, dzieciaku – powiedział, czochrając jego
rozmierzwione włosy. – Wiem, że nie jest to coś, co chciałbyś usłyszeć, ale jak
tylko wyzdrowiejesz, razem zajmiemy się Lunatykiem, w porządku?
Harry
niechętnie skinął głową. Prawdopodobnie lepiej, jak będzie całkowicie zdrowy.
Wiedział, że będzie musiał powiedzieć Syriuszowi o swojej drugiej zdolności,
ale nie chciał wzbudzać w Syriuszu nadziei. A co, jeśli nie mógł pomóc
Remusowi? Nie mógł jeszcze kontrolować tej zdolności, to ona kontrolowała jego.
Co jeśli nie pozwoli mu wyleczyć Remusa? Nie
wyleczyć. To nie jest rzeczywiste uzdrawianie. Pomaga tylko ludziom dojść do
siebie. Tylko tyle byłem w stanie zrobić.
-
O reszcie możemy porozmawiać później – powiedział Syriusz, wstając, zdjął
okulary Harry’ego i odłożył je na stolik nocny. – Nie dawałem ci zasnąć dłużej,
niż powinienem.
Harry
ledwie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Jak mógł spać po tej bombie, którą
zrzucił na niego Syriusz? Harry próbował, ale słyszenie o wyzdrowieniu Remusa
było ważniejsze, niż sen.
-
Ale…
-
Harry – ostrzegł Syriusz. – Naprawdę chcesz, żeby Poppy była na ciebie zła?
Harry
potrząsnął głową, prostując się i podciągając kołdrę pod brodę, by ukryć nagą,
posiniaczoną klatkę piersiową. Naprawdę nie chciał tkwić w łóżku dłużej, niż to
konieczne, a wiedział, że jedynym sposobem, by temu zapobiec, jest wypełnianie
rozkazów pani Pomfrey.
-
Naprawdę przepraszam, że spowodowałem tyle kłopotów – powiedział szczerze
Harry.
Syriusz
uśmiechnął się lekko, podnosząc fiolkę ze stolika nocnego Harry’ego.
-
Wiem, Rogasiątko – powiedział łagodnie, wyjmując korek. – Powinieneś wiedzieć,
że jesteś uziemiony i przeprowadzimy kilka rozmów o twojej tendencji chronienia
wszystkich przed tym, co ty przechodzisz. Ja tu jestem opiekunem, a nie na
odwrót. Ja powinienem chronić ciebie. Tego
chciałby twój ojciec, dobra?
Harry
skinął posłusznie głową. Logicznie rzecz biorąc, miało to sens, ale w głębi
serca Harry chciał chronić rodzinę. Nie wiedział, dlaczego zwyczajnie nie mógł
zaufać Syriuszowi, że zajmie się wszystkim. Dlaczego czuł, że to on musi stanąć
przeciwko wszystkim mrocznym siłom świata? Ponieważ
wszyscy oczekują, że będę ich wybawcą, ponieważ jestem chłopcem, który przeżył.
To było proste. W chwili, gdy Harry wszedł do czarodziejskiego świata, stał się
tym, kim wszyscy chcieli, żeby był. Nawet w wieku jedenastu lat, nikt nie
powiedział mu, że powstrzymanie Quirrela było złe. Nikt nie skarcił go za
starcie z bazyliszkiem, szesnastoletnim Tomem Riddlem, czy nawet Dementorami.
Harry był obrońcą i nie wiedział, czy tak łatwo mógł odpuścić.
-
Harry? – zapytał Syriusz zaniepokojonym tonem. – Co jest nie tak?
Wzdychając,
Harry tylko wzruszył ramionami. To będzie trudne.
-
Po prostu nie wiem, jak być obojgiem – powiedział cicho, siadając i wpatrując
się w Syriusza, błagając go o zrozumienie. – Wszyscy chcą, żebym był chłopcem,
którzy przeżył, a ty chcesz, żebym był dzieckiem. Chciałbym wiedzieć, jak to
jest być normalnym. Wiem tylko, że gdy ty i Remus weszliście w moje życie,
byłem szczęśliwy. Mam rodzinę, która mnie kochała za to, kim jestem i nie
mogłem znieść utraty tego. – Przygryzając wargę, Harry wypuścił oddech,
starając się kontrolować swoje emocje. Naprawdę nie chciał się już załamywać. –
Ja… po prostu nic nie mogę na to poradzić.
Syriusz
usiadł przy łóżku Harry’ego i wypuścił długi oddech.
-
Harry, kim chcesz być? – zapytał delikatnie. – Musisz przestać próbować
zadowolić wszystkich, ponieważ to niemożliwe do osiągnięcia. Zaufaj mi, wiem,
co mówię. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będziesz w stanie być normalnym
nastolatkiem i winię za to twoich krewnych i Dumbledore’a. Zostałeś wrzucony w czarodziejski
świat i był to błąd. Naprawdę nie wiem, co sobie Dumbledore myślał, o ile
cokolwiek myślał. Rozumiem, że to trudne, ale musisz przestać myśleć, że wszyscy
inni są ważniejsi od ciebie. Twoi rodzice sądzili, że twoje życie jest na tyle
warte, by oddać za ciebie swoje… i ja też tak twierdzę. To właśnie wybieram,
Harry. Jestem świadomy niebezpieczeństwa, ale walczę dalej. To mój wybór. Gdybym tego nie chciał, nie
robiłbym tego.
To
właśnie Harry chciał usłyszeć, nawet jeśli nie chciał w to wierzyć. Rozumiał,
że Syriusz i Remus mieli prawo dokonywać własnych wyborów, tak jak robili przez
lata. Harry nie mógł im tego odebrać tak samo, jak oni nie mogli odebrać tego
jemu. To był prosty fakt, wciąż trudny do zaakceptowania. Nie miał kontroli nad
decyzjami innych. Zapomniał o jednej z pierwszych teorii, które Syriusz i Remus
go nauczyli: „skup się na tym, co możesz kontrolować”. To niesamowite, jak
trudno było zaakceptować teorię, która dotyczyła tych, o których dbał.
Syriusz
położył dłoń na ramieniu Harry’ego i delikatnie zachęcił go do położenia się.
-
Po prostu o tym pomyśl, w porządku? – zapytał łagodnie. – Poppy zostawiła
eliksir uspokajający, który pomoże ci się odprężyć. Przez twoją ostatnią wizję
nie chcemy podawać ci jakichkolwiek eliksirów nasennych. Łatwiej cię obudzić,
jeśli jest to naturalny sen. – Syriusz uniósł fiolkę do ust Harry’ego. – Tylko
łyk, dzieciaku.
Harry
posłusznie pociągnął łyk eliksiry i natychmiast poczuł efekt. Jego ciało
odprężyło się i wszystko zdawało się mgliste. Zamrugał ze zmęczeniem, gdy
Syriusz otulił go i przeczesał dłonią jego włosy. Pochylając się ku dotykowi,
Harry westchnął z zadowoleniem i zamknął oczy. Pociąg do krainy snów był zbyt
silny, by z nim walczyć, więc Harry zrobił jedyną rzecz, jaką mógł. Uległ
ciemności.
^^^
Kilka
godzin później obudziły Harry’ego szepty. Leżał częściowo na boku z głową
odwróconą od drzwi. Co zaskakujące, ból żeber był znacznie mniejszy, co
sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak długo spał. Jego umysł powoli
oczyścił się, pozwalając mu wychwycić oznaki niepokoju, zapału i nerwowości.
Przewracając się całkowicie na plecy, Harry próbował skoncentrować się na
głosach, ale były zbyt ciche, by cokolwiek dosłyszeć.
Ktoś
delikatnie chwycił jego dłoń, pocierając kciukiem jej wierzch w kojącym geście.
Harry powoli odwrócił głowę w stronę osoby, która trzymała go za rękę i
częściowo otworzył oczy. Był zaskoczony, dostrzegając starczące, fioletowe
włosy Tonks, wyraźnie widoczne nawet w słabo oświetlonym pokoju. Jego ruch nie
pozostał niezauważony i szepty ustały. Wolną ręką Tonks sięgnęła do stolika
nocnego Harry’ego, chwyciła jego okulary i wsunęła mu je na nos. Wszystko się
wyostrzyło, pozwalając Harry’emu zobaczyć, że Tonks rozmawiała z Viktorem
Krumem, który stał w nogach łóżka.
Tonks
położyła swoją wolną rękę na czole Harry’ego, po czym odsunęła ją.
-
Jak się czujesz? – zapytała łagodnie. – Wciąż jesteś blady i nieco cieplejszy,
niż normalnie, ale biorąc pod uwagę to, co się stało, chyba powinniśmy być
wdzięczni.
Harry
zamrugał. W świetle nie mógł całkowicie jej zobaczyć, ale widział
wystarczająco, by zobaczyć zmartwienie na jej pozbawionej ran twarzy. Nie mógł
powstrzymać przeklęcia w myślach za to, że wcześniej nie pomyślał o jej stanie.
Była jedną z osób, które walczyły przez niego ze śmierciożercami.
-
Nie jesteś ranna, prawda? – zapytał Harry ochrypłym głosem. – Moja tarcza
zadziałała?
Tonks
lekko klepnęła Harry’ego w ramię.
-
Po tym wszystkim, co przeszedłeś, martwisz się tylko o to? – zapytała z
niedowierzaniem. – Musimy poważnie popracować nad twoimi priorytetami, maleńki.
– Harry skrzywił się słysząc, jak nazwała go Tonks. Tak naprawdę nie był już mały. – Musimy też poważnie porozmawiać
o twoim lekceważeniu autorytetu. Kingsley i ja jesteśmy wyszkolonymi aurorami,
ty nie. Dlaczego odczuwasz potrzebę ochrony nas przed czymś, do czego nas
szkolono?
Harry
westchnął, zamykając oczy.
-
N-Nie wiem – powiedział zgodnie z prawdą. – Chciałem tylko chronić moją
rodzinę. Nie chciałem, by ktokolwiek inny umarł, ponieważ Voldemort ma obsesję
na moim punkcie. Mama, tata i Cedric zostali zabici, Remus jest teraz w
zaczarowanym śnie oraz przeze mnie zostało zaatakowane mugolskie sąsiedztwo.
-
Harry! – skarciła go Tonks. – Nie możesz obwiniać się za czyny Sam-Wiesz-Kogo!
Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, słyszysz? – Harry odwrócił twarz, zmuszając Tonks
do tego, by odwróciła mu ją z powrotem. – Spójrz na mnie, Harry – powiedziała
stanowczo i czekała, aż chłopak posłucha. – Tak, działania Sam-Wiesz-Kogo
wydają się formować się wokół ciebie, ale nie możesz obwiniać się za swoją
obsesję. Zawsze robiłeś wszystko, co w twojej mocy, żeby go powstrzymać.
Czasami to nie wystarczy, ale przynajmniej próbujesz. To więcej, niż robi wielu
ludzi na tym świecie.
Ale to nadal boli, kiedy
zawodzę. Nadal czuję, że wszystkich zawiodłem.
Tonks
westchnęła zirytowana i wbiła głowę w materac.
-
Nie mogę w to uwierzyć! – krzyknęła z frustracją, podnosząc głowę i spoglądając
na Viktora. – Pomóż mi z nim! Wyraźnie mnie nie słucha!
Viktor
bezradnie wzruszył ramionami.
-
Jak możesz się dziwić? – odparł. – Już podczas turnieju widziałem, że Harry
jest niezwykle opiekuńcza wobec tych, na których mu zależy. Wyraźnie to
powiedział, gdy byłem zainteresowany zalotami Hermiony. To oczywiste, że od
tego czasu nic się nie zmieniło. Biorąc pod uwagę to, co się stało z panem
Lupinem, chyba nie możesz go obwiniać za takie zachowanie? Też bym tak się zachował, gdyby moja rodzina
była w niebezpieczeństwie.
To
wyraźnie nie było to coś, co Tonks chciała usłyszeć.
-
Viktor! – skarciła go. – Powinieneś być po mojej stronie!
Viktor
ponownie wzruszył ramionami.
-
Nie mówię, że ma rację – powiedział zgodnie z prawdą. – Mówię tylko, że
rozumiem, skąd mu się to wzięło. Nie zrobiłabyś tego samego, gdyby on był w
niebezpieczeństwie? Nie zaryzykowałabyś wszystkiego, żeby go chronić? Po tym,
co widział, jak możesz spodziewać się, że dalej będzie dzieckiem jak każde
inne?
Tonks
założyła ramiona na piersi i skrzywiła się.
-
Głupi mężczyźni zawsze się przeciwko mnie zmawiają – mruknęła z irytacją.
-
Oczywiście – powiedział Viktor i wyszczerzył się do Harry’ego. – Czasami my,
mężczyźni, musimy trzymać się razem. Poza tym, uważam, że to pan Black powinien
karcić Harry’ego, nie my. Jak byś się czuła, gdyby ktoś ciągle na ciebie
krzyczał za twoje błędy? Jesteśmy tu, żeby pomóc Harry’emu, a nie sprawiać,
żeby poczuł się gorzej.
Na to trochę za późno. Harry był wdzięczny za
wsparcie Viktora, ale nie mógł pozbyć się uczucia, że zasługiwał na to, co chcą
w niego rzucić Tonks, Syriusz, profesor Dumbledore i reszta Zakonu. Ostatnio
uczynił tak wiele błędów, że stracił rachubę. Syriusz i Tonks mieli rację. Miał
problem z tym, by pozwolić innym podjąć walkę, skoro tak wiele ludzi uważało,
że należy ona do niego. Wskazała to rozmowa z Syriuszem. Może miał on rację.
Może te lata spędzone z Dursleyami pozostawiły blizny, których jeszcze nie
zauważył.
Zamykając
oczy, Harry podciągnął się do pozycji siedzącej i poczekał, aż minie lekka fala
zawrotów głowy, sprawiająca, że poczuł się lekko niepewny. Czuł, jak dłoń
potarła delikatnie jego ramię i oszołomienie powoli minęło. Zalały go lekkie
fale niepokoju, przypominając mu, że w pokoju były jeszcze dwie osoby, które
już się ze sobą nie kłóciły. Westchnął głęboko, otwierając oczy.
-
Proszę, nie kłóćcie się – poprosił. – Wiem, że przez wiele miesięcy będą na
mnie krzyczeć i zasługuję na to. Zagroziłem tak wielu ludziom, ponieważ nie
potrafiłem zaufać innym, że robią to, co cały czarodziejski świat uważa za moją
odpowiedzialność. Ja…
Harry
został pociągnięty do gwałtownego uścisku, nim mógł kontynuować. Miał
przeczucie, że w najbliższej przyszłości będzie w tej pozycji dość często. Ze
wszystkich dziewczyn, które znał, Tonks była najmniej skłonna do otwartego okazywania
emocji. Często szła drogą Syriusza i chowała się za humorem, żeby złagodzić
napięte sytuacje. Harry uznał to za znak, że Hermiona, Ginny, a zwłaszcza pani
Weasley będą niezwykle emocjonalne. Nie wiedział, czy się wzruszyć, że są
ludzie, którym na nim zależy, czy też bać się ich przybycia. Odkąd ujawniły się
jego umiejętności, powstrzymywał się od kontaktu fizycznego tak bardzo, jak to
możliwe.
-
Przepraszam, Harry – powiedziała łagodnie Tonks, wciąż obejmując go opiekuńczo.
– Tak bardzo przepraszam. Viktor ma rację. Powinniśmy ci pomagać, nie cię
ranić. Razem sobie z tym poradzimy. Pomożemy ci zobaczyć, że nie jesteś sam,
bez względu na wszystko. – Tonks odsunęła się i spojrzała Harry’emu w oczy. –
Słyszysz mnie? Nie jesteś sam! Jesteśmy
w tym razem. Czarodziejski świat może się walić, że spycha swoje problemy na
nastolatka. Wcześniej czy później będą musieli stanąć w obronie samych siebie,
a osobiście wolę, by było to wcześniej.
-
Jestem pewien, że Charlie będzie chciał o tym wszystkim później usłyszeć –
powiedział Viktor rozbawionym tonem, po czym uśmiechnął się do Harry’ego.-
Powiedział, że będziesz zachowywać się jak jego matka, gdy Harry został
znaleziony.
Tonks
spiorunowała Viktora wzrokiem.
-
A skąd niby wiesz, jak zachowuje się Molly? – zapytała ochronnie. – Tylko raz
ją spotkałeś!
Viktor
tylko wzruszył ramionami i wstał.
-
Charlie i Bill powiedzieli mi o niej wszystko – powiedział od niechcenia. – Czy
mogłabyś teraz odpowiedzieć na pytania Harry’ego, czy ja mam to zrobić?
Tonks
przewróciła oczami i potrząsnęła głową.
-
Właśnie do tego zmierzałam! – odparła. – Czy to możliwe, że pozwolisz mi
porozmawiać z moim bratankiem bez ciągłego przerywania? Gdybym chciała, żebyś
coś dopowiedział, poprosiłabym o to.
Harry
czuł się, jakby był w trakcie treningu ścigających, obserwując, jak członkowie
drużyny przerzucają kafel od jednego do drugiego. Powiedzenie, że był
zdezorientowany było niedopowiedzeniem. Kiedy Tonks i Viktor zmienili się w
Rona i Hermionę?
-
Eee… Naprawdę nie chcę wam przerywać, ale co się tu dzieje? – zapytał nerwowo
Harry. – Myślałem, że Charlie jest w Rumunii, a ty, Viktorze, powinieneś być w
Bułgarii. Czy to nie jest środek sezonu Quidditcha?
Viktor
i Tonks wymienili spojrzenia, po czym skupili uwagę z powrotem na Harrym.
-
Cóż, obecnie jestem na urlopie z przyczyn osobistych – wyjaśnił Viktor. – Kiedy
wrócił mój list do ciebie, skontaktowałem się z panem Blackiem. Powiedział mi,
że zaginąłeś. Zaoferowałem pomoc i od tego czasu tu jestem. – Harry miał zamiar
zaprotestować, ale Viktor uniósł dłoń i uciszył go. – Harry, zaginąłeś i zostałeś schwytany przez
Sam-Wiesz-Kogo. Gdzie indziej miałbym być? Moja drużyna nie była zbyt
szczęśliwa, ale są rzeczy ważniejsze rzeczy niż gra.
Harry
nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-
Nie pozwól, żeby Ron to usłyszał – powiedział żartobliwie. – Dla niego nic nie
jest ważniejsze od Quidditcha.
Tonks
przeczesała dłonią włosy Harry’ego.
-
Och, nie sądzę, by się z tym zgodził – powiedziała porozumiewawczo. – Cała
rodzina Weasleyów się o ciebie martwiła. Są źli na Syriusza, że blokuje sieć
Fiuu i domaga się, by nikt cię nie odwiedzał, póki nie będziesz gotowy. – Tonks
wyszczerzyła się na widok pełnego ulgi westchnięcia Harry’ego. – Powinieneś
wiedzieć, że znaleźliśmy twoją różdżkę. Była trochę zwęglona, ale Ollivander
twierdzi, że w ciągu tygodnia będzie jak nowa. Byłaby szybciej, ale jest lekki
problem, ponieważ nikt oprócz ciebie nie może jej dotknąć.
Harry
ponownie westchnął z ulgą. Szczególnie lubił swoją różdżkę i nie chciał jej
zastępować. Spoglądając na swój nagi prawy nadgarstek, Harry przygryzł nerwowo
wargę.
-
Znaleźliście coś jeszcze? – zapytał cicho.
Tonks
i Viktor wymienili spojrzenia, po czym Tonks sięgnęła do stolika nocnego
Harry’ego i wyciągnęła wyglądający znajomo zegarek.
-
Syriusz wspomniał, że będziesz go szukał – powiedziała, zakładając mu go na
nadgarstek. – Znaleźliśmy też twój klucz do Gringotta, który Syriusz obiecał
ukryć do twoich siedemnastych urodzin. Oczywiście, Syriusz twierdził też, że
nigdy więcej nie opuścisz domu. Myślę, że tym razem może naprawdę tak sądzić.
Harry
zamknął oczy, przyciskając prawy nadgarstek do klatki piersiowej i opierając
się o poduszkę. Zawsze cenił każdy prezent, który otrzymał od swoich opiekunów,
bez względu na to, jaki był mały. Tamtej nocy tak wiele zostawił za sobą, ale
zegarek Remusa nigdy nie opuścił jego nadgarstka. Harry wiedział, że Syriusz ma
pełne prawo odebrać mu wszelkie przywileje. Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało
mu to. Po raz pierwszy w życiu, Harry nie był chętny na powrót do Hogwartu.
Chciał spędzić ze swoimi opiekunami jak najwięcej czasu. Chciał pomóc Remusowi
dojść do siebie. Chciał popracować nad swoim zwyczajem pakowania się w kłopoty.
Tonks
delikatnie pchnęła Harry’ego, żeby się całkowicie położył, po czym otuliła go.
-
Prześpij się, Harry – powiedziała, zdejmując jego okulary i odkładając je na
stoliku nocnym. – Poppy będzie tu za kilka godzin z następną porcją eliksirów i
prawdopodobnie listą rzeczy, które możesz zjeść. Przez ostatnie kilka dni byłeś
na eliksirach odżywczych, żeby pomóc twojemu ciału odzyskać siły. – Tonks
uniosła fiolkę ze stolika nocnego, odkorkowała ją i przyłożyła do ust
Harry’ego. – Tylko łyk.
Harry
skrzywił się, ale zrobił, co mu kazano. Naprawdę nie chciał spać, ale
zorientował się, że lepiej słuchać, niż protestować. Oni wiedzą lepiej. Muszę im zaufać. Jego oczy powoli się zamknęły,
a uchwyt na prawym nadgarstku poluzował. Tak
wiele już przeze mnie przeszli. Czuł, jak palce zostały przyciśnięte do
boku jego szyi, gdy powoli tracił przytomność. Żadnego więcej bólu. Nie… sprawię im… żadnego więcej… bólu.
Ponownie
pochwyciła go ciemność.
Och,może w końcu Harry nauczy się ufać dorosłym wokół niego,oby. Voldi tylko czeka na jego pomyłki i słabości. Mam nadzieję,ze Wilk przeżyje i wszystko będzie z nim Ok. Pełen emocji rozdział:-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no naprawdę fantastycznie, Remus żyje przyznam się szczerze że miałam takie przypuszczenia, ale naprawdę źle zrobili że nie rozmawiali z nim po tamtej nocy... och Harry chyba szczęśliwy, że nawet Viktor zrezygnował z gry i zaczął poszukiwać go...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika