- Jesteś pewny, że powinieneś to robić, Harry? – zapytał zmartwiony Syriusz ze swojego miejsca przy kuchennym stole.
Harry westchnął z frustracją, odkładając nóż. Syriusz zachowywał się tak od kiedy Harry obudził się w Kwaterach Huncwotów trzy noce temu o północy. Harry powiedział Syriuszowi i Remusowi wszystko, co pamiętał z dziwnej „wizji” o Malfoyu i profesorze Snapie, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego to widział albo co dokładnie widział. Jednak z pewnością widział kilka rzeczy. Po pierwsze, Snape i Malfoy nie dogadywali się. Po drugie Malfoy coś knuł. Po trzecie to coś dotyczyło Voldemorta.
Remus doszedł do wniosku, że Hogwart wysłał Harry’emu „wizję”, chociaż przyczyna była nieznana. Czy Hogwart spodziewał się, że Harry coś z tym zrobi? Zapisał wszystko i przekazał pergamin profesorowi Dumbledore’owi, nim wrócili do Dworu Blacków. W tej chwili zrobił wszystko, co mógł. Ale jeśli tak było to dlaczego czuł, że nie robi wystarczająco dużo?
- Po raz ostatni, Syriuszu, nic mi nie jest – nalegał Harry, pocierając czoło grzbietem prawej dłoni. – Hogwart nigdy nie pozostawia po sobie żadnych trwałych skutków, gdy się ze mną komunikuje. Bądźmy wdzięczni, że nie przejęła mojego umysłu, gdy byliśmy na przyjęciu Slughorna, prawda? – Ponownie uniósł nóż i wrócił do krojenia owoców. – Zamierzasz mi w tym pomóc, czy pomożesz Remusowi w badaniach?
Syriusz jęknął, uderzając głową o stół.
- Co on znowu bada? – zapytał zirytowany.
Harry wzruszył ramionami.
- Wybiera między badaniami dla Zakonu, odkryciem, kto jest księciem Półkrwi i zrozumieniem, jak działa moje połączenie z Hogwartem – powiedział ze zmęczeniem. Remus ostatnio badał tak wiele różnych tematów, że ciężko było powiedzieć, nad jakim projektem obecnie pracował. Harry chciał pomóc, ale Remus nalegał, że póki nie „zorientuje się, od czego miałby zacząć”, lepiej było, jeśli pracował sam. Syriusz stwierdził, że nikt nie rozumiał „logiki Lunatyka” na początkowych etapach badań.
Zapadła między nimi cisza, gdy Syriusz debatował nad swoimi opcjami.
- Tak w ogóle to co robisz? – zapytał w końcu Syriusz.
Harry powstrzymał uśmiech. Wiedział, że Syriusz zrobi wszystko, by uniknąć badań.
- To mugolskie danie – powiedział, ostrożnie krojąc owoce na małe kawałki. – Owocowy deser, który bardzo fajnie się zjada. Ciotka Petunia rzadko go robiła, ale kiedy się zdarzało, zawsze dodawała owoców, lody albo sorbet. Nie widziałem tego w Hogwarcie, więc zakładam, że w magicznym świecie nie jest to zbyt znane danie.
Syriusz nie wyglądał na przekonanego, ale i tak wzruszył ramionami.
- Cóż, w porządku, chyba będę musiał ci zaufać – powiedział. – Co jeszcze robisz?
- Tarte fine aux pommes – powiedział Harry, wstając
od stołu i podchodząc do pieca, by sprawdzić garnek z wrzącą wodą. – Zasadniczo
to francuska szarlotka. Pomyślałem, że skoro będzie Fleur… cóż, to jej pierwsze
święta z dala od rodziny, więc pomyślałem, że to będzie dla niej odrobina domu.
Syriusz zachichotał.
- Pamiętasz, że Molly nie lubi Fleur, prawda? – zapytał, wstając i
porywając po drodze kawałek niepociętego owocu. – Nie sądzisz, że będzie
wystarczająco napięcia z powodu spraw między tobą a Ronem?
Harry powstrzymał falę irytacji, ściągając wrzącą wodę z kuchenki i
wlewając ją do miski, która już zawierała czerwoną, sproszkowaną substancję.
- Ani trochę – powiedział, zaczynając mieszać zawartość miski. – Ron może
w końcu zauważy moją obecność, skoro nie będzie Lavender… - Syriusz otworzył
usta, by coś powiedzieć, – i nie mów, że jestem zazdrosny, Syriuszu. Nie
jestem. Po prostu nie zgadzam się ze sposobem, w jaki zachowywał się Ron.
Niemal sprawił, że z drużyny odeszła połowa osób, atakował Hermionę przy każdej
okazji i walczył z Ginny. A teraz dzień i noc obcałowuje się z Lavender i nie
obchodzi go to, że krzywdzi Hermionę.
Syriusz usiadł i westchnął, przeczesując palcami włosy.
- Zgodzę się, że Ron nie był najlepszym przyjacielem dla ciebie i Hermiony, ale nie możesz go winić, że cieszy się urokami bycia w związku - powiedział łagodnie. - James zachowywał się tak samo, gdy zaczął się spotkać z Lily.
- Ale nie traktował ciebie i Remusa jak śmieci, prawda? - odparował Harry, odwracając się twarzą do Syriusza. - Nie robił sobie z was żartów w środku lekcji, żeby tylko mama się roześmiała, prawda?
Syriusz wyglądał niepewnie.
- Nie bardziej niż normalnie - powiedział zgodnie z prawdą. - Zawsze z siebie żartowaliśmy, Harry, ale wiedzieliśmy, jakich tematów nie dotykać. Nigdy nie żartowaliśmy z wilkołactwa Remusa poza tym, że James nazywał to jego "małym futerkowym problemem" oraz nigdy nie poruszali nienawiści mojej rodziny, chyba że sam wyciągnąłem temat. Wszyscy mieliśmy problemy, Harry. Byliśmy dalecy od perfekcji, ale ukrywaliśmy to pod żartami i śmiechem. To był nasz sposób radzenia sobie z tym wszystkim.
Harry nie wiedział, co powiedzieć. Wiedział, że Syriusz próbował wyrazić swoją opinię, ale jego problem z Ronem i Hermioną był całkowicie inny. Ron nie próbował ułatwić sprawy. Raczej wszystko utrudniał. Gryząc się w język, Harry odwrócił się i wrócił do mieszania, dodał zimnej wody, po czym kontynuował. Wiedział, że prawdopodobnie nie reagowałby w taki sposób, gdyby nie był świadom bólu Hermiony, za każdym razem, gdy zauważała, jak Ron i Lavender całują się albo uczuć, którymi Ron i Lavender cały czas emanowali. To było po prostu zbyt niekomfortowe.
- Jeśli się ze mną nie zgadzasz, możesz to powiedzieć, wiesz? - stwierdził Syriusz, przerywając ciszę. - Myślałem, że doszliśmy do wniosku, że Hermiona jest przewrażliwiona z powodu swoich uczuć względem Rona, który od czasu do czasu źle się zachowuje, żeby zaimponować Lavender. Czy stało się coś, co to zmieniło?
Harry skinął głową, po czym wziął miskę i zaniósł ją do lodówki. Gdy się bezpiecznie chłodziła, Harry wyjaśniał, co się stało na transmutacji, myjąc owoce. Wiedział, że to brzmi jak nastolatki będące nastolatkami, ale ponownie jego umiejętność wyczuwania emocji innych pogorszyła sprawę.
- Hermiona jest bardzo skrzywdzona, a Rona to nie obchodzi - powiedział Harry z rozdrażnieniem. - po prostu już nie wiem, co robić. Przecież nie mogę kazać Ronowi zerwać z Lavender, bo Hermiona się w nim buja.
Syriusz wyszczerzył się.
- Szczerze wątpię, by Hermiona to doceniła - powiedział otwarcie. - Nigdy wcześniej tego nie dostrzegłem, ale wydajesz się dość dobrze rozumieć Hermionę.
Harry wzruszył ramionami, odkładając na bok owoce, by się osuszyły.
- No, chyba ją rozumiem - powiedział cicho. - To chyba ma związek z tym, że jestem w stanie dowiedzieć się, co ona czuje.
Syriusz odchylił się na krześle i popatrzył na Harry'ego z ciekawością, wystukując palcami rytm na stole.
- Jesteś pewny, że to wszystko? - zapytał nonszalancko.
Harry odwrócił się i popatrzył na Syriusza zdezorientowany. Do czego Syriusz zmierzał?
- Co innego by to miało być? - zapytał. - Jest moją najlepszą przyjaciółką. - Poza tym emanuje wszystkim od kilku miesięcy, więc naturalnie jej współczuję tego, przez co przechodzi.
Syriusz przesunął dłonią po twarzy z niepewnym wyrazem twarzy.
- Naprawdę nie jestem dobry w subtelnych wskazówkach, więc zapytam wprost - powiedział z westchnieniem, po czym spojrzał bezpośrednio na Harry'ego. Nerwowe błękitne oczy napotkały zdezorientowane zielone. - Czy masz jakieś romantyczne uczucia względem Hermiony? Podoba ci się?
Harry popatrzył na Syriusza kompletnie oszołomiony. Nigdy nie spodziewałby się takiego pytania.
- Ona czuje coś do Rona - powiedział zwyczajnie. Harry kochał swoich opiekunów, naprawdę. Jednak czasami po prostu nie rozumiał, jak ich umysły działają. Jak przeszli od rozmowy o jego "wizji" do tego?
- Nie o to zapytałem, Harry - powiedział łagodnie Syriusz.
Nie, nie o to pytał Syriusz, ale dla Harry’ego, to była odpowiedź. Nie myślał o Hermionie w tym sensie, tak jak nie myślał w ten sposób o żadnej dziewczynie. Nie pozwolił dać się złapać tak, jak Ron. I tak nie miał czasu, który mógłby poświęcić.
- Hermiona jest moją najlepszą przyjaciółką, która czuje coś do mojego drugiego najlepszego przyjaciela, który jest w związku z współlokatorką Hermiony – powiedział w końcu Harry. – Nie sądzisz, że to wystarczająco skomplikowane?
- Harry…
- Mogę zrozumieć to, co ona przechodzi, okej? – zapytał Harry z frustracją. Dlaczego Syriusz nie mógł zwyczajnie odpuścić? – Mogę zrozumieć jej tęsknotę, ponieważ czułem to od lat. Czułem to podczas każdych wakacji u Dursleyów, kiedy oni byli idealną rodzinką, a ja musiałem wykonywać obowiązki skrzata domowego. Czułem to za każdym razem, gdy Dudley był obsypywany prezentami na urodziny, a moje były ignorowane. Hermiona tęskni za uwagą Rona, tak jak ja przez wiele lat tęskniłem za rodziną. Nie wiem, co czuję, ale wiem, że nigdy nie zrobiłbym nic, co mogłoby zagrozić mojej relacji z Ronem i Hermioną. Już i tak przez wiele przeze mnie przeszli.
W mgnieniu oka Harry znalazł się w gwałtownym uścisku.
- Przepraszam, dzieciaku – powiedział szczerze. – Nie chciałem się wtrącać. Po prostu nienawidzę tego, że zawsze odsuwasz na bok swoje uczucia. Wiem, że się boisz. Mnie też przerażają randki, a jestem staruszkiem.
Harry uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że Syriusz próbował oprawić jego nastrój, ale nie w nadmierny sposób.
- To jedna z tych rzeczy, którym zaprzeczysz, że mi powiedziałeś, prawda? – zapytał, już wiedząc, jaka będzie odpowiedź.
- Lepiej w to uwierz – powiedział Syriusz stanowczo, cofając się z uśmiechem. – Jeśli ja przyznaję, że jestem stary, to jaki jest Lunatyk?
Harry spojrzał na Syriusza z uniesioną brwią.
- Naprawdę spodziewasz się na to odpowiedzi? – zapytał. – Mogę być młody, ale nie jestem głupi. Jeśli cokolwiek powiem, powtórzysz to Remusowi w momencie, gdy zacznie ci dogryzać z powodu wieku.
Syriusz popatrzył na Harry’ego z niewinnym wyrazem twarzy.
- Kto, ja? – zapytał. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Nigdy nie powtórzyłbym niczego, co mi powiedziałeś.
- Naprawdę? – zapytał sceptycznie Harry. Każdy, kto znał Syriusza wiedział, że „niewinne spojrzenie” było kluczowym wskaźnikiem, że Syriusz wyraźnie coś knuje, a rezultat nigdy nie był dobry. – Wybacz mi, jeśli niekoniecznie ci wierzę. Ile kłótni przegrałeś z Remusem?
Syriusz skrzywił się.
- Zbyt wiele – wymamrotał. – Luniek jest zbyt mądry i wie o tym. To musi być coś wilczego.
Harry tylko potrząsnął głową z irytacją i powrócił do przygotowywania deserów na świąteczny obiad z Weasleyami. Był wdzięczny, gdy Syriusz wyszedł, by pomóc Remusowi. Miał tyle na głowie i ciężko mu było myśleć, gdy ktoś inny był w pokoju i go obserwował. Syriusz kwestionujący uczucia Harry’ego względem Hermiony był najgłośniejszą myślą. Nie potrafił tego wyjaśnić. Po prostu nigdy nie myślał o Hermionie w tym aspekcie, tak jak nigdy nie myślał tak o Ginny, Cho, Lunie i Hannie. Były jego przyjaciółkami i to mu wystarczyło. Dlaczego to nie mogło być wystarczająco dobre dla wszystkich innych?
Po skończeniu deserów, Harry dołączył do Syriusza i Remusa w rodzinnej bibliotece Blacków, gdzie badali różne tematy. Harry miał przejrzeć książki, które Remus jakimś sposobem o „specjalnych zdolnościach”, podczas gdy Syriusz i Remus przeglądali książki, które mogły być uznane za niebezpieczne na więcej niż jeden sposób. Remus został zaatakowany przez książki wiele razy z powodu magii, która pozwalała otworzyć je tylko osobom z rodziny Black. Po tym, jak piąta książka ożyła, Remus uciekł się do tego, że to Syriusz otwierał książki i podawał je Remusowi, by ten sprawdził je pod kątem wszelkich istotnych informacji.
Podczas tych długich godzin w bibliotece, unikali nudy, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Harry dowiedział się o Przysięgach Wieczystych i jak je składać. Obietnica zadeklarowana przez jedną osobę, trzymającą dłoń drugiej, która żądała obietnicy, podczas gdy trzecia osoba różdżkę nad ich splecionymi dłońmi. Kiedy osoba potwierdzająca obietnicę zgodziła się na nią, była ona magicznie zobowiązana do spełnienia jej lub umierała. Po usłyszeniu tego, Harry cieszył się, że Snape nie mógł związać się przysięgą z panią Malfoy, ponieważ (z tego, co zrozumiał) Draco Malfoy nie radził sobie z zadaniem, które Voldemort mu zlecił.
To był kolejny temat do dyskusji. Harry był wyjątkowo zdenerwowany tym, co zobaczył. Malfoy wyraźnie coś knuł, co by wyjaśniało, dlaczego przez ostatnie kilka miesięcy był tak wyjątkowo cichy. Malfoy był zajęty próbą wykonania swojego zadania, mimo że nie był tak pewny, że je wykona, jak udawał. Jeśli emocje, które wyczuł Harry te kilka miesięcy temu były prawdziwe, to Malfoy w rzeczywistości bał się o swoje życie i nie miał nikogo, do kogo mógłby się zwrócić, ponieważ unikał profesora Snape’a. Czy Dumbledore nie powiedział czegoś o rozmowie profesora Snape’a z Malfoyem? Cóż, wyraźnie nie zadziałała, więc mamy teraz w Hogwarcie nastolatka, który pracuje dla Voldemorta i nie chce nikogo słuchać. Wiedziałem, że to zbyt wiele prosić o normalny rok szkolny.
Decyzja, co zrobić z Malfoyem, była niezwykle długą dyskusją. Z tego, co teraz wiedzieli, nie mogli tak po prostu siedzieć i nic nie robić, ale nie wiedzieli też wystarczająco dużo, by zrobić cokolwiek poza pilnowaniem Malfoya. Co gorsza, Dumbledore i Snape wyraźnie wiedzieli, że Malfoy knuje coś dla Voldemorta, jednak nic z tym nie zrobili. Malfoy wciąż mógł robić co tylko chciał. W końcu Syriusz i Remus powiedzieli Harry’emu, że usiądą z Dumbledorem i odkryją, czy dyrektor w końcu całkowicie stracił rozum.
Świąteczny poranek nadszedł z mieszanymi reakcjami. Z jednej strony, Harry nie mógł się doczekać ucieczki od biblioteki i szansy na skupienie się na czymś innym, niż Malfoy, jego połączenie z Hogwartem albo jego umiejętności. Z drugiej strony, nie miał ochoty przebywać w jednym pokoju z Ronem i Ginny. Mógł poradzić sobie z tym, że Ron go ignoruje. Będzie tam wiele innych osób do rozmowy. Bał się, że zostanie wciągnięty w kłótnię między Ronem a Ginny przed panią Weasley. I Ginny, i Ron będą chcieli, żeby Harry zgodził się z ich punktem widzenia. Weź się w garść, Harry. Skup się na tym, co możesz kontrolować i przestań zachowywać się jak głupek. Najgorsze, co się może zdarzyć to sytuacja, że Ron nie będzie z tobą rozmawiał, a to właściwie cały czas ma miejsce.
Z powodu osłon nałożonych na Norę, Harry, Syriusz i Remus musieli użyć sieci Fiuu, chyba że chcieli przejść długą drogę przez śnieg. Na deserach niesionych przez Syriusza i Remusa zostały nałożone zaklęcia ochronne, ponieważ Harry nie ufał sobie, że nie upuści niesionych rzeczy. Z jakiegoś dziwnego powodu, Harry po prostu nie potrafił przechodzić przez Fiuu bez potknięcia się, chyba że ktoś go złapał. Tym razem nie było inaczej. Na szczęście państwo Weasley, Ginny i bliźniaki czekali na ich przybycie. Fred i George złapali Harry’ego, nim mógł zrobić z siebie większego głupca, po czym pozwolił pani Weasley wciągnąć się do gwałtownego uścisku.
- Oh, co my tu mamy! – wykrzyknęła pani Weasley, odsuwając się i przytrzymując Harry’ego na wyciągnięcie ręki. – Z pewnością wyglądasz lepiej niż podczas wakacji, Harry, kochaneczku, ale wciąż mógłbyś przybrać kilka funtów. Mam nadzieję, że jesteś głodny, ponieważ zjesz przynajmniej dwie porcje wszystkiego.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się w chwili, gdy Syriusz wyszedł z ogniska i wyciągnął ciasto, które zmniejszył i ukrył, by ochronić je przed sadzą. Remus przybył kilka chwil później i wyjął drugi deser, zabezpieczony tak, jak ciasto. Syriusz i Remus podali naczynia Fredowi i George’owi, dając Ginny doskonałą okazję, by złapać Harry’ego za rękę i odciągnąć go od tłumu.
- Przepraszam za to – powiedziała Ginny, gdy dotarli do stołu kuchennego. – Mama jest w takim stanie od kilku dni, od kiedy Ministerstwo nałożyło na dom nowe zabezpieczenia, żebyś mógł nas odwiedzić. – Na widok poczucia winy Harry’ego, uśmiechnęła się współczująco. – Po prostu się o ciebie martwi, Harry. Nie jest też w tej chwili zadowolona z Rona, jest tu Fleur, Charlie nie mógł wrócić do domu, a Percy jest zbyt zajęty w Ministerstwie, żeby choćby wysłać mamie sowę.
Harry oparł się o stół, próbując w myślach uporządkować wszystko, co Ginny mu właśnie powiedziała. Rozumiał, dlaczego Charlie nie był w stanie dotrzeć. Tonks wyjechała wcześnie rano, żeby odwiedzić go w Rumunii. Mógł zrozumieć też, dlaczego pani Weasley wciąż miała problemy z Fleur. Nieobecność Percy’ego również była zrozumiała, biorąc pod uwagę długie godziny spędzane przez wszystkich w Ministerstwie. Poza tym Percy też miał do utrzymania przykrywkę. Weasleyowie byli dobrze znani z wspierania Dumbledore’a, z którym obecny Minister Magii nie miał najlepszych stosunków.
- Co się stało z Ronem? – zapytał Harry ostrożnie.
Ginny uśmiechnęła się szeroko, podciągając krzesło i siadając.
- Och, trochę mi się wymsknęło, że Ron był bardziej zainteresowany poznawaniem ust Lavender niż traktowaniem swoich przyjaciół jak ludzi – powiedziała z dumą. – Ron próbował się bronić, ale nie mógł wymyślić nic do powiedzenia po tym, jak zapytałam go, kiedy ostatnio rozmawiał z tobą albo Hermioną. Większość czasu spędził w swoim pokoju, próbując unikać Freda i George’a. Też nie są zadowoleni jego zachowaniem.
Harry westchnął z frustracją, ściskając grzbiet nosa.
- Rozumiem, że chcesz, żeby Ron zmienił to, jak traktuje ciebie i Hermionę, ale mi tak naprawdę nic nie zrobił – powiedział cicho, rozglądając się w poszukiwaniu Rona. Naprawdę nie wiedział, co jej powiedzieć, ponieważ Ginny nie była świadoma jego empatii. Nie miała pojęcia, że to był jedyny powód, dlaczego trzymał się z daleka od Rona. Był kapryśny i krzywdzący w stosunku do wszystkich. Emanował też nadmiarem hormonalnych uczuć, ale Harry nie chciał nawet o tym myśleć… nigdy więcej.
Ginny popatrzyła na Harry’ego, jakby urosła mu druga głowa.
- Harry, jak możesz stać i mówić, że Ron nic ci nie zrobił? – zapytała, wstając szybko. – To przez Rona zaatakował cię Malfoy!
- Ginny! – zawołał Harry ściszonym głosem. Szybko spojrzał w stronę kominka i zobaczył, że Syriusz i Remus wciąż rozmawiają z państwem Weasley. Freda i George’a nigdzie nie było widać. – Gdyby to nie miało miejsca wtedy, nadarzyłoby się innym razem. Wszyscy wiemy, że Malfoy żywi do mnie urazę za to, co stało się z jego ojcem i to bardziej moja wina niż kogokolwiek innego, bo nie zwracałem uwagi. Doceniam to, że chcesz pomóc, ale myślę, że oboje wiemy, że zmuszenie Rona do przeprosin obniża ich wartość.
Ginny prychnęła zirytowana, odchylając się na krześle i zakładając ręce na piersi, przez co wyglądała, jakby się dąsała.
- Cóż, wymuszone przeprosiny są lepsze niż żadne – powiedziała uparcie.
- Tak? – odparował Harry. – Jaki jest sens przeprosin, skoro nic nie zmienią?
Pojawienie się Billa i Fleur uniemożliwiło Ginny odpowiedź. Fleur była tak podekscytowana widokiem Harry’ego, że odciągnęła go od rodzeństwa Weasley i musiał słuchać, jak wdaje się w potworne szczegóły na temat zbliżającego się ślubu. Harry został uratowany dwadzieścia minut później przez Syriusza, który poinformował ich, że obiad jest gotowy. Fleur wyglądała na lekko rozczarowaną, ale podążyła za nimi. Harry mógł ją zrozumieć. Podekscytowanie Fleur odbijało się od ścian, ale nie miała w Norze nikogo, z kim mogłaby się nim dzielić.
Dotarli do kuchennego stołu w chwili, gdy Ron dotarł do dolnej części schodów. Harry i Ron popatrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu Ron przerwał ciszę.
- Eee… cześć, Harry – powiedział nerwowo. – Długo jesteście?
- Nie długo – powiedział Harry zgodnie z prawdą, mimo wszystko próbując pomyśleć o rozładowaniu napięcia. Nienawidził tego, że nie mógł już rozmawiać ze swoim najlepszym przyjacielem bez poczucia dyskomfortu. W przeszłości było to spowodowane gwałtownym wzrostem hormonalnych emocji, ale teraz poczuciem winy i nerwowością wylewającą się z Rona. – Więc jak się masz?
Ron wzruszył ramionami.
- Chyba w porządku – powiedział, gdy szli do stołu, by usiąść. – Wszyscy dokuczają mi z powodu Lavender, uwierzysz w to? Ginny jest najgorsza. Mści się na mnie za to, że latem powiedziałem Fredowi i George’owi o jej chłopakach.
Harry spojrzał na Syriusza, który desperacko próbował wyglądać, jakby nie słuchał.
- Mówisz? – powiedział niewinnie, siadając. Zachowaj spokój. Są święta. Dzisiaj żadnych walk. – Więc uważasz, że nie zrobiłeś nic, żeby na to zasłużyć?
Ron wzruszył ramionami, siadając i zaczynając układać jedzenie na swoim talerzu. Ich rozmowę zakrywały różne konwersacje, trajkot i brzdęk naczyń.
- To nie moja wina, że Hermiona dziwnie się zachowuje – powiedział ściszonym głosem. – To ona ze mną nie rozmawia! Tylko dlatego, że znalazłem sobie kogoś…
- Kogo chcesz całować dzień i noc? – zapytał Harry, powoli nakładając jedzenie na swój talerz. – Pomyśl, Ron. Kiedy ostatni raz pracowaliśmy nad zadaniami, rozmawialiśmy o Quidditchu albo po prostu spędzaliśmy czas bez Lavender, która by cię rozpraszała?
Ron wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem.
- Więc chcesz, żebym wybierał między moją dziewczyną a najlepszą przyjaciółką?
Harry westchnął z frustracją, odkładając widelec i odwracając się twarzą do Rona. Widział, jak państwo Weasley rozmawiają z Remusem, Ginny śmieje się z bliźniakami, a Bill i Fleur dobrze się bawią, karmiąc się nawzajem. Fale szczęścia, ciekawości, zapału, nerwowości i irytacji wirowały po pokoju. Harry ze zmęczeniem potarł czoło, desperacko próbując to wszystko zignorować.
- Nie zrobiłbym tego i wiesz o tym – powiedział ściszonym głosem. – Jeśli chcesz spędzać czas z Lavender to twój wybór. Po prostu nie mogę wtedy być z tobą.
Ron popatrzył na Harry’ego zdezorientowany.
- Dlaczego nie? – zapytał głupio.
Harry z irytacją przesunął dłonią po twarzy. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że rozmawiali o tym przy świątecznym obiedzie, ale prawdopodobnie był to jedyny czas, który mieli na rozmowę.
- Co czujesz, gdy ją całujesz, Ron? – zapytał bez ogródek.
Ron nadal wpatrywał się w Harry’ego, aż nie zdał sobie sprawy, co Harry miał na myśli. Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, a jego twarz stała się jasnoczerwona.
- Och – powiedział niespokojnie, po czym skupił wzrok na talerzu i zjadł swoje jedzenie w ciszy. Nie było sposobu, by zignorować zakłopotanie, które spływało z Rona silnymi falami. Najwyraźniej ta myśl nigdy nie przyszła Ronowi do głowy, tak jak złe zachowanie względem Hermiony.
Harry wiedział, że to z pewnością nie rozwiąże problemu między Ronem a Hermioną, ale to był mały krok we właściwym kierunku. Zwracając uwagę na inne rozmowy, Harry słuchał, jak pan Weasley i Remus cicho rozmawiają o problemie wilkołaków i Fenrirze Greybacku. Szybko ugryzł się w język, by nic nie powiedzieć. Syriusz powiedział Harry’emu o Greybacku, wilkołaku, który był zwolennikiem Voldemorta. Greyback miał tendencję do celowego atakowania dzieci i atakował tak wiele, ile mógł, żeby wilkołaki mogły pokonać czarodziei.
Greyback również był wilkołakiem, który ugryzł Remusa.
Pan Weasley i Remus nie zauważyli, że Harry słucha, jak Remus ujawnia, że Dumbledore chciał szpiega wśród wilkołaków.
- Dumbledore nie powiedział wiele, ale wiem, że chciałby, żebym był szpiegiem, gdybym był w pełni zdrowy – powiedział cicho Remus. – Dumbledore nie zdaje sobie sprawy, że wilkołaki spojrzałyby na mnie raz, a potem mnie zabiły. Jestem zbyt znany publicznie. Wszystkie te artykuły Rity Skeeter wywołały mieszane reakcje. Część wilkołaków ma nadzieję, że mogą prowadzić normalne życie, podczas gdy inni uważają, że jestem zdrajcą, żyjąc w czarodziejskim świecie.
- Powiedziałeś mu? – zapytał pan Weasley z niepokojem. – Nie sądzę, by Dumbledore mógł posłać cię w miejsce, gdzie byłbyś w takim niebezpieczeństwie.
Remus uśmiechnął się lekko.
- Nie zrobiłby tego, Arturze – powiedział uspokajająco. – Przyznaję, że wilkołaki po naszej stronie byłyby zaletą, ale to mało prawdopodobne. Dlaczego miałyby sprzymierzyć się z tą samą organizacją, która utrudnia im życie.
Harry nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Irytacja i złość połączyły się ze wszystkimi innymi emocjami, które czuł. Harry próbował to wszystko zignorować, ale to po prostu nie odchodziło. Nagle nie miał ochoty na jedzenie. Widok i zapach jedzenia sprawiały, że żołądek mu się skręcał. Głowa zaczęła go boleć. Głosy wszystkich wydawały się przybrać na sile, czyniąc je jedynie hałasem. Dlaczego teraz? Dlaczego po tak długim czasie?
Tak szybko i dyskretnie, jak to tylko możliwe, Harry przeprosił i wyszedł na zewnątrz. Wypuścił długi oddech, siadając na frontowych schodach. Opierając głowę na kolanach, Harry mógł tylko czekać, aż ból i dezorientacja miną. Powoli nadmiar emocji zmalał, aż stał się niczym więcej niż odległym echem. Nie mógł uwierzyć, że w taki sposób stracił kontrolę. Jego własne emocje sprowadziły do przeciążenia jego empatii. To było jedyne wyjaśnienie.
Na dźwięk otwieranych drzwi, Harry szybko odwrócił się i zobaczył, że znajomy, duży, czarny pies wybiegł truchtem na zewnątrz i usiadł obok niego. Język Midnighta wystawał z kącika jego ust, gdy szczerzył się do Harry’ego. Niezwykle trudno było się nie śmiać. Pies wyglądał przezabawnie. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, owijając ramię wokół szyi Midnighta. Nie miał wątpliwości, że Remus był w tej chwili w środku i przedstawiał jakąś wymówkę, by wyjaśnić jego zachowanie. Harry nie zazdrościł Remusowi w najmniejszym stopniu. Cała rodzina Weasley potrafiła być niezwykle wymagająca.
Dźwięk stóp na trzeszczącym śniegu szybko wyrwał Harry’ego z myśli. Midnight natychmiast napiął się, a Harry uniósł dłoń, by zablokować promienie słońca. Zbliżała się dwójka ludzi, ale byli zbyt daleko, by ich rozpoznać. Midnight wstał i warknął cicho. Harry natychmiast chwycił różdżkę w dłoń i sięgnął do otaczających go emocji. Najmocniejsze były troska i złość Midnighta, ale odległa nerwowość i zapał z pewnością nie pochodziły do niego. Kimkolwiek byli ci ludzie, nie chcieli go skrzywdzić.
Jednak Midnight się nie zgadzał. Pies zaczął głośno szczekać na nadchodzące postacie i nim Harry mógł powiedzieć mu, żeby przestał, frontowe drzwi się otworzyły i grupa ludzi wybiegła z wyciągniętymi różdżkami. Remus szybko pociągnął Harry’ego na nogi i pchnął go w stronę drzwi. Pan Weasley, Bill, Fred i George zasłonili jakikolwiek widok na nadchodzące postacie, ale niedługo potem pan Weasley odprężył się i opuścił różdżkę.
- Merlinie, Percy! – powiedział pan Weasley z ulgą. – Powinieneś był nam powiedzieć, że się zjawisz.
Wszyscy inni odłożyli różdżki, ale nie poruszyli się z tworzonej ludzkiej barykady, by chronić Harry’ego. Midnight przestał szczekać, ale nadal warczał na gości. Harry niepewnie sięgnął ponownie i wyczuł sceptycyzm i opiekuńczość walczące z nerwowością i poczuciem winy. Wyczuł subtelne oznaki niecierpliwości i zapału, które Harry domyślił się, że pochodziły od towarzysza Percy’ego.
- Ta decyzja została podjęta pod wpływem chwili, ojcze – powiedział sztywno Percy.
Nieprzyjemna cisza wypełniła powietrze, dopóki pani Weasley nie przecisnęła się przez tłum.
- Arturze! – skarciła go. – Gdzie twoje maniery? – Odwróciła się do Percy’ego i Scrimgeoura i uśmiechnęła się. – Czy chcielibyście dołączyć do nas na indyka, a może budyń?
- Nie, nie, moja droga Molly – powiedział uprzejmie Scrimgeour. – Nie chciałbym się wtrącać w sprawy rodzinne. Mamy kilka minut, nim będziemy musieli wyjść na nasze następne spotkanie. Po prostu pokręcę się po waszym uroczym ogrodzie, podczas gdy wy porozmawiacie z Percym, a jeśli młody człowiek, który siedział na schodach chciałby mi towarzyszyć, doceniłbym to. Jestem mu winny przeprosiny za zaskoczenie go.
Nikt się nie poruszył. Wszyscy wiedzieli, że Scrimgeour dobrze wiedział, kim naprawdę jest ten „młody człowiek”.
- Właściwie nie sądzę, by to było możliwe, Ministrze – powiedział dyplomatycznie Remus. – „Młody człowiek” nie czuje się dobrze. Właśnie mieliśmy wychodzić.
- To zajmie tylko minutę – nalegał Scrimgeour, chociaż brzmiało to bardziej jak żądanie niż prośba.
Harry ruszył w stronę Remusa. To nie skończy się dobrze, jeśli czegoś nie zrobi. Scrimgeour był wystarczająco zdesperowany, żeby wyciągnąć „kartę Ministra”, a Remus nie miał zamiaru dać się jej zastraszyć.
- W porządku, Lunatyku – powiedział cicho Harry. – Równie dobrze możemy mieć to za sobą. Nie zostawi nas w spokoju, póki ze mną nie porozmawia.
Remus niechętnie skinął głową, po czym napotkał spojrzenie pana Weasleya i bez słów skinął na Weasleyów, by weszli do środka. Harry i Remus stali obok siebie, podczas gdy Midnight wciąż warczał na Srimgeoura, który trzymał się na dystans od niezwykle dużego psa. Harry wiedział, że nie to Scrimgeour miał na myśli, ale cieszył się, że Remus wciąż jest obok niego. Remus z pewnością wychwycił subtelne wskazówki, których Harry nie zauważył.
Scrimgeour przesunął ciało tak, by patrzeć wyłącznie na Harry’ego. Z bliska nie było zaskoczeniem to, że był kiedyś szefem biura aurorów. Scrimgeour z pewnością wyglądał jak ktoś, kto przeżył sporo bitew, które pozostawiły po sobie mnóstwo blizn. Jedynym sposobem opisania Scrimgeoura było stwierdzenie, że wyglądał jak stary lew. Na jego płowych włosach i krzaczastych brwiach widniały siwe pasma. Jego żółtawe oczy były częściowo ukryte za okularami w drucianych oprawkach. Jego cała obecność wymagała uwagi, w przeciwieństwie do Knota.
- Zapewniam was wszystkich, że nie mam nic złego na myśli – powiedział szczerze Scrimgeour po długiej, niekomfortowej ciszy. – Chcę tylko z tobą porozmawiać, Harry. Przez długi czas chciałem się z tobą spotkać, jak jestem pewny, że już wiesz.
Harry nic nie powiedział. Nie zamierzał pozwolić, by Scrimgeour kontrolował rozmowę. Kilka miesięcy temu Syriusz powiedział Harry’emu dokładnie, czego Scrimgeour chce.
- Tak – kontynuował Scrimgeour po kolejnej dłuższej chwili. – Oczywiście, że wiesz. Dumbledore i Black bardzo cię chronili, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę to, przez co przeszedłeś przez ostatnie lata. Chronienie cię przed krzywdą jest naturalną reakcją, ale zapewniam cię, że nie jestem takie jak Korneliusz Knot. Staram się zrobić wszystko, co najlepsze dla społeczności czarodziejów, by zapobiec panice.
- Wojna ma tendencję do wywoływania paniki – powiedział prosto Harry, robiąc krok do przodu i stając obok Midnighta i przed Remusem. – Proszę przejść do rzeczy.
Scrimgeour na krótką sekundę zacisnął usta w cienką linię, po czym odchrząknął.
- Oczywiście – powiedział biznesowym tonem. – Chciałbym omówić plotki, które pojawiły się na twój temat, przepowiednię i bycie „Wybrańcem”. – Kiedy Harry nic nie odpowiedział, Scrimgeour kontynuował. – Ufam, że rozmawiałeś o tym z Dumbledorem i twoimi opiekunami.
Harry założył ramiona na piersi.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z ostatniej próby opinii publicznej wywarcia na mnie presji związanej z tą wojną – powiedział spokojnie.
Scrimgeour poruszył się z nogi na nogę.
- Przypuszczam, że to jeden ze sposobów patrzenia na tą sytuację – powiedział równo. – Więc zakładam, że nie wierzysz w plotki. – Harry pozostał cicho. – Rozumiem. Przypuszczam, że jeśli się nad tym zastanowić, nie ma znaczenia to, czy jesteś „Wybrańcem”, czy nie. Chodzi o percepcję. Społeczność czarodziejów uważa, że jesteś bohaterem, symbolem nadziei. Ile razy stawiałeś czoła Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać?
Harry’emu nie podobało się to, dokąd Scrimgeor zmierzał. Symbol był po prostu eufemizmem kozła ofiarnego.
- Więcej razy niż chciałbym o tym pamiętać – powiedział z napięciem.
Scrimgeour wydawał się rozumieć, że wciąganie w to Voldemorta było błędem i uśmiechnął się przepraszająco.
- To zrozumiałe, Harry – powiedział. – Zrozumiałe. Chciałem tylko to podkreślić. Pomysł, że jest ktoś, kogo przeznaczeniem może być pokonanie Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać daje ludziom nadzieję. Widzisz dokąd zmierzam? Muszę się skoncentrować na tym, co leży w najlepszym interesie społeczności czarodziejów. Byłbym wdzięczny za twoją pomoc w osiągnięciu tego, Harry, poprzez stanięcie u boku Ministerstwa i danie wszystkim otuchy.
Harry wpatrywał się w Scrimgeoura z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Jak Minister mógł prosić o coś takiego, biorąc pod uwagę wszystko, co Ministerstwo zrobiło mu w przeszłości? Sądząc po warczeniu Midnighta, Harry wiedział, że nie był jedyną osobą, która myślała, że Scrimgeour był niespełna rozumu.
- A dlaczego miałbym w ogóle myśleć o zrobieniu czegoś takiego? – zapytał Harry.
- Cóż, niektórzy powiedzieliby, że to twój obowiązek…
- Nie sądzę – przerwał mu Harry. Nie zamierzał pozwolić, by Scrimgeour zagrał „kartą poczucia winy”. Nie miał prawa prosić o cokolwiek. – Nie będę „stał u boku” organizacji, która zniszczyła moje życie. Gdzie było Ministerstwo w zeszłym roku, gdy Dumbledore próbował przygotować „społeczność czarodziejów” na powrót Voldemorta? Gdzie było Ministerstwo, gdy mój ojciec chrzestny został uwięziony bez procesu? Gdzie było Ministerstwo, gdy Voldemort i śmierciożercy włamali się do Departamentu Tajemnic i niemal nie zabili Remusa? Jedyne, co zrobiło Ministerstwo to kwestionowanie mojego zdrowia psychicznego i pojawienie się po zakończeniu walki.
- Już, już, Harry – powiedział z napięciem Scrimgeour. – Każde z tych wydarzeń miało miejsce, zanim zostałem Ministrem. Już tak nie jest. Zmieniam Ministerstwo na lepsze, ale potrzebuję twojej pomocy. Chcę jedynie, żebyś od czasu do czasu pojawił się w Ministerstwie. To by podniosło morale wszystkich, nie uważasz?
- I sprawiłoby wrażenie, że pracujesz dla Ministerstwa, Harry – wymamrotał Remus tak, żeby tylko Harry słyszał. – Możesz mieć gwarancję, że za każdym razem będzie tam prasa, chcąca, żebyś skomentował to, co Scrimgeour robi.
Harry zszedł po schodach, żeby stanąć na pokrytej śniegiem ziemi.
- Więc chce pan, żeby wyglądało to tak, że zgadzam się z poczynaniami Ministerstwa? – zapytał. – Chce pan, żebym naraził całe Ministerstwo Magii, kiedy Voldemort dowie się o tym szalonym planie? Chce pan zasugerować, że cała wojna spoczywa na moich barkach?
Scrimgeour wyglądał na bardzo zawstydzonego.
- Cóż, nie powiedziałbym tego w taki sposób…
- Ale to prawda – powiedział zwyczajnie Harry. – Nie podoba mi się to, co robi Ministerstwo. Nie podoba mi się to, że zamknęliście Stana Shunpike. To dzięki niemu tu jestem, a nie wędruję po jakiejś polnej drodze w szczerym polu. Stan był skłonny zaryzykować wszystko tamtej nocy, kiedy uciekłem od Voldemorta i prawie zemdlał, kiedy pomyślał, że jestem śmierciożercą. Nie ma mowy, by miał cokolwiek wspólnego ze śmierciożercami.
Scrimgeour odetchnął głęboko, gdy jego oczy zwęziły się.
- Nie oczekuję, że zrozumiesz czasy, w których żyjemy – warknął. – Masz tylko szesnaście lat…
- I najwyraźniej lepiej rozumiem rzeczywistość niż ty – powiedział Harry ze złością. Szczerze mówiąc nie obchodziło go, że rozmawia z kimś, kto mógł utrudnić jego życie. Harry wiedział tylko, że Scrimgeour niesłusznie uwięził Stana Shunpike, tak jak Barty Crouch błędnie założył, że uwięzienie Syriusza bez procesu jest uzasadnione. – Nie obchodzi cię, czy ludzie, których aresztujesz, są winni czy nie, dokładnie tak, jak Knota nie obchodziło to, czy Voldemort rzeczywiście powrócił! Cały czas spędzasz na martwieniu się o wizerunek Ministerstwa, podczas gdy powinieneś martwić się o ludzi, którzy umierają! Chcesz, żeby ludzie wierzyli, że ta wojna zostanie rozwiązana przez kogoś innego, żeby nie przygotowywali się na walkę, która jest tuż przed ich nosami!
Zapadła pełna napięcia cisza, aż Scrimgeour odzyskał panowanie nad sobą, ale Harry wciąż czuł, jak płynie w nim gniew.
- Spodziewasz się, że kobiety i dzieci staną przeciwko Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać i jego zwolennikom? - zapytał w końcu Scrimgeour.
- Pan spodziewa się, że ja to zrobię - odparował Harry. - Właśnie pan zaznaczył, że mam tylko szesnaście lat, a spodziewa się pan, że stanę przed pana aurorami, wyszkolonymi dorosłymi, którzy powinni wiedzieć o wiele więcej niż ja. Nie obchodzi pana, co się ze mną stanie, Ministrze. Dla pana jestem tylko zbędną maskotką. Dumbledore, Syriusz i Remus patrzą na mnie jak na osobę z przyszłością. Upewniają się, że mam przynajmniej szansę przetrwać tą wojnę. Rozumieją niebezpieczeństwo wojny. Jest pan gotów dołożyć wszelkich starań, żeby pomóc uczniom, którzy chcą się przygotować. Co pan zrobił?
Scrimgeour zrobił krok w stronę Harry’ego, wyglądając, jakby ciężko mu było utrzymać złość w ryzach.
- Przygotowuję tych, którzy będą bezpośrednio wpleceni w wojnę - powiedział przez zęby. - Czarodziejskie społeczeństwo nie ma szans, jeśli aurorzy nie będą przygotowani.
- A co mają robić ludzie, czekający na przybycie aurorów? - zapytał Harry ze śmiechem. - Zaprosić śmierciożerców na herbatkę? Cholernie mało prawdopodobne.
Scrimgeour wypuścił długi oddech, wyprostował ramiona i próbował sprawić, żeby wyglądał bardziej onieśmielająco.
- Rozumiem - powiedział chłodno. - Wyraźnie wolisz podążać za swoim bohaterem, Dumbledorem oraz twoimi opiekunami zamiast robić to, co najlepsze dla czarodziejskiego społeczeństwa.
Harry roześmiał się. Nie mógł uwierzyć w to, jaki żałosny był Scrimgeour. Ten mężczyzna nie powiedział absolutnie nic, co by zmieniło jego wierzenia. Jeśli już, jeszcze dalej odsunął Harry’ego od Ministerstwa.
- Wolę robić to, co mogę, żeby się upewnić, że przeżyję - poprawił Harry. - Nie próbują sprzymierzać się ze mną tylko dlatego, że opinia publiczna wierzy, że jestem kimś, kim nie jestem. Nie obchodzi ich, jak są odbierani przez publikę. Może wartoby było iść za przykładem Dumbledore’a i skupić się na prawdziwym problemie - na Voldemorcie.
Scrimgeour przesunął spojrzenie od Harry’ego do Remusa i Midnighta, po czym z powrotem na Harry’ego.
- Widzę, że to był błąd - powiedział, jego ton powrócił do w pełni profesjonalnego, jak na początku rozmowy. - Przepraszam za to, że cię obraziłem, Harry. Powinienem był się spodziewać twojego oddania tym, którzy są w twoim życiu. Będziesz chronił sekretów osób z tego kręgu bez względu na wszystko, zwłaszcza to, gdzie jest Dumbledore, gdy nie ma go w Hogwarcie.
Harry walczył z ochotą, by przewrócić oczami na czelność Scrimgeoura. Czy ten mężczyzna nigdy nie odpuszcza?
- Dumbledore nie ujawnia mi swoich planów podróżnych - powiedział szczerze. - Jeśli o nich nie mówi to może lepiej nie pytać. On nie wpycha się w pana sprawy. Może mądrze jest odwdzięczyć się tym samym.
Scrimgeour prychnął, zrobił kilka nierównych kroków w tył i przyjrzał się dobrze Harry’emu.
- Z pewnością dobrze się tobą zajął - powiedział chłodno. - Człowiek Dumbledore’a w każdym calu. Można by się zastanowić, co takiego zrobił, by wpoić ci taką lojalność.
- Uwierzył we mnie - powiedział zwyczajnie Harry. - Szacunek się zdobywa, Ministrze, a mojego jeszcze pan nie ma. - Bez kolejnego słowa Harry odwrócił się i wszedł do środka z Remusem i Midnightem. Był świadom, że prawdopodobnie uczynił wszystko trudniejszym, ale nie obchodziło go to. Scrimgrour musiał zrozumieć, że niektóre rany były po prostu zbyt poważne, by się zagoić, a szkody, które Ministerstwo wyrządziło rodzinie Harry’ego z pewnością były ogromnymi ranami.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, chyba coś dotarło teraz to do Rona, a scrpimrs o tak to jest najlepsze masz tylko szesnaście lat aby twoje zdanie się liczyło ale nie ma problemu abyś stanął naprzeciwko Voldemorta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika