Wieża Trelawney
Hogwart:
Sybilla
Trelawney nie była znana ze swojej praktyczności, w rzeczywistości była znana z
czegoś wręcz przeciwnego. Była marzycielką, żyjącą w połowie w stworzonym przez
siebie świecie, a w połowie w rzeczywistym świecie. Wolała, by było w ten
sposób. Ale kiedy wyszła Se swojego świata, potrafiła być bystra jak strzała, a
uzyskiwała informacje nie tylko dzięki swoim umiejętnością wróżbiarskim, ale
także dzięki sprytnym systemom wiadomości, które Dumbledore wysyłał jej przez
Fawkesa.
Ale
w ciągu ostatnich trzech dni, od czasu strasznej wiadomości, że czwórka uczniów
Hogwartu została porwana, nie miała ani słowa od Dumbledore’a o tym, co robił z
tym strasznym stanem rzeczy. Wiedziała, że nie był kimś, kto siedzi bezczynnie
w miejscu, kiedy śmierciożercy zaangażowali w to jego uczniów. Martwiło ją to,
ponieważ dyrektor był jednym z jej nielicznych przyjaciół w Hogwarcie i
jedynym, który wierzył w jej dar.
-
Och, mam nadzieję, że nic mu się nie stało, Kleopatro – powiedziała do swojego
kota, pięknego, srebrnego nakrapianego egipskiego kota mau. Jej kot zamruczał
cicho i wbił łapy w pulchną, różową poduszkę na łóżku. – Ależ jestem głupia,
jest jednym z najpotężniejszych czarodziejów na świecie, co może się mu stać?
Mimo
to miała dziwne uczucie w brzuchu i czuła się strasznie nieswojo. I zwykle,
kiedy tak się czuła, musiała powróżyć. Szybko podniosła pojemnik z herbatą
Tajemniczy Cień i umieściła nalała niewielką ilość wody do swojej ulubionej
porcelanowej filiżanki, a następnie wrzuciła szczyptę herbaty. Zamieszała,
zamarła i odczekała minutę, po czym w nią spojrzała.
To,
co zobaczyła, zmroziło jej krew. Na dnie czarki znajdowała się czarna czaszka i
skrzyżowane piszczele, co wiedział każdy wróżbita, było ostrzeżeniem przed
katastrofą lub śmiercią. Przyłożyła ręce do twarzy i jęknęła. Nie, och, nie! Proszę, niech się mylę. On
nie może umrzeć! Łzy wypełniły jej oczy i spłynęły po policzkach.
Właśnie
wtedy Fawkes wleciał przez okno, niosąc notkę, przyczepioną do kostki. Feniks
wylądował na stole, ćwierkając z niepokojem.
-
Och, Fawkes! Czy to prawda?
Ptak
wyciągnął nogę, a Sybilla drżącymi palcami odwiązała list.
Sybillo,
Moja droga, wiedz, że muszę
na chwilę odejść i mogę nie wrócić przez dłuższy czas. Proszę, byś nie mówiła
nikomu, gdzie poszedłem, jeśli zapytają. Jeśli nie wrócę, pamiętaj, że zawsze
zajmowałaś szczególne miejsce w moim sercu i nigdy nie wątp w swój Dar. A może
kiedyś napiszesz o mnie w swoim życiorysie. Jeszcze jedno – w zamku jest niebezpieczeństwo,
więc proszę, bądź bezpieczna w swojej wieży. Moje osłony cię ochronią.
Z poważaniem,
Albus
Fawkes,
wyczuwając jej niepokój, zaczął cicho śpiewać. Sybilla wyciągnęła rękę, by
podrapać feniksa po głowie, mówiąc ze smutkiem:
-
Musi wrócić, Fawkes. To prawda, że jego przyszłości grozi niebezpieczeństwo,
ale moja przepowiednia dotycząca naszych dwóch jastrzębi musi się spełnić. –
Pociągnęła nosem i otarła oczy wierzchem dłoni. Uwierz w siebie, powiedział. I chyba wierzę. Ponieważ on wierzy, a jest
najmądrzejszą osobą, jaką znam. Być może jednak ma rację i muszę zacząć to
zapisywać.
Wezwała
oprawiony w skórę dziennik, pióro i atrament, usiadła przy biurku z kotem na
kolanach i zaczęła pisać. Na wypadek, gdyby coś się stało, musiała to wszystko
spisać, żeby ludzie poznali prawdę.
Siedzący
na stole Fawkes zaczął jeść truskawki z miski Trelawney.
Minerva
otworzyła kopertę, którą dała jej Serafina i odkryła w niej notkę oraz
malachitowy wisiorek.
-
Co to, na Merlina, jest? – zastanowiła się głośno. Założyła, że wisior jest
magiczny i szybko otworzyła towarzyszącą mu notkę. Tak jak podejrzewała,
pochodziła od Severusa, choć liścik podpisany był „Warrior”. Tylko trzy osoby
wiedziały o imieniu animagicznej postaci Snape’a. Jednym z nich był Harry,
drugim Dumbledore, a trzecia była ona.
Postępując
zgodnie z instrukcjami Snape’a, wsunęła Amulet Komunikacji na swoją szyję,
podziwiając rzadki przedmiot. Jak zdobył pasującą parę? Były drogie, a
czarodziej, które je wytwarzał, rzadko sprzedawał je byle komu. Z drugiej
strony, jego syn był Ślizgonem i może starszy Witherspoon zrobił wyjątek dla
Opiekuna Domu swojego syna.
Zacisnęła
wisiorek w lewej dłoni i zawołała w myślach:
-
Severusie? Słyszysz mnie?
Nie
była pewna, czy naszyjnik może docierać na duże odległości.
Zaczął
delikatnie świecić, po czym usłyszała w swojej głowie głos Severusa.
-
Minerva? Rozumiem, że otrzymałaś amulet.
- Tak. Och, Severusie, to
wspaniały sposób komunikacji. O wiele szybszy niż listy czy kominki.
- Wiem. Jasper Witherspoon
jest geniuszem. Nie mam wiele czasu, ściga nas Greyback i reszta jego watahy
wilkołaków. Musisz powiadomić resztę Zakonu, żeby przybyli do szkoły. Lecimy
tam najszybciej jak potrafimy. Jest tam przedmiot związany z naszą wyprawą.
- Tak? Skąd to wiesz?
-
Ten, który go wykonał, sam mi powiedział.
A raczej jego dziennik. Zwołaj Zakon, Minervo. Będziemy potrzebować wszystkich,
których możemy zebrać.
- Wszystko w porządku,
Severusie? Harry jest z tobą? Wielki Merlinie, jak to się stało, że polują na
ciebie wilkołaki?
- Jest ze mną. Nic nam nie
jest, Minervo. Co do twojego ostatniego pytania, to opowieść na inny czas,
przyjaciółko. Wystarczy, że powiem, że byliśmy na misji od Albusa.
Nauczycielka
transmutacji odetchnęła z ulgą.
-
Dobrze, Severusie. Wezwę pozostałych i
będą czekać na twoje przybycie. Powodzenia, przyjacielu.
Potem
zdjęła rękę z amuletu i przestał on świecić.
Podeszła
do kominka, rzuciła garść proszku Fiuu i zawołała:
-
Departament aurorów, biuro Remusa Lupina. – Odkąd Lupin opuścił Hogwart, wrócił
jako konsultant aurorów i obecnie pracował nad sprawą porwania wraz ze swoim
najlepszym przyjacielem, Syriuszem Blackiem, który w końcu był na tyle zdrowy,
by można było mu zaufać, że da radę pracować na niepełny etat wraz z wilkołakiem.
Potem
wsunęła głowę w zielone płomienie, żałując, że nie ma więcej niż jednego z tych
amuletów, które wysłał Severus.
Severus
zdjął rękę z Amuletu Komunikacji, który dał mu Harry, ponieważ Severus był od
niego starszy i potrafił wzbudzić większy szacunek u innych członków Zakonu.
Większość z nich nadal traktowała Harry’ego jako dziecko, pomimo jego
dwukrotnego pokonania Voldemorta. Harry przypuszczał, że to dlatego, że wciąż
wyglądał jak dziecko i nie był jeszcze pełnoletni. Zastanawiał się leniwie, czy
Severus miał kiedykolwiek ten problem, kiedy zaczął uczyć wraz z tymi, którzy
uczyli jego.
Przykucnęli
na małym przepuście za dużym głazem gdzieś w Highlands. Wilkołaki wciąż ich
goniły, a dwóm animagom w końcu udało się im wymknąć i przemienić na tyle
długo, by Severus mógł skontaktować się z Minervą przez amulet i upewnić się,
że zaalarmowała Zakon.
Harry
stał obok swojego mentora, zmieniając się z powrotem w ludzką formę, by na
chwilę dać odpocząć znużonym skrzydłom. Usłyszał szelest w zaroślach i odwrócił
się z wyciągniętą różdżką, ale zbyt późno zauważył, że to podstęp.
Coś
wielkiego i włochatego wypadło po przeciwnej stronie przepustu, sięgając
pazurami, by rozerwać Severusa, obnażonymi zębami i ociekającą krwią śliną.
Znalazł ich jeden z wilkołaków.
Harry
odwrócił się, reagując błyskawicznie i wrzasnął:
-
Incendio Maximus!
Ogień
wystrzelił z jego różdżki strumieniem, uderzając w skaczącego wilkołaka i
odrzucając go do tyłu w pień drzewa. Płomienie otoczyły nieszczęsną istotę,
spalając ją w ciągu kilku sekund. Umarł, ledwie zauważając, co go uderzyło.
Harry
pozostał przez chwilę nieruchomo, obserwując, jak płomienie okręcają się wokół
dnia drzewa. Część jego umysłu była przerażona umyślnym zniszczeniem życia, ale
druga szeptała, że gdyby tego nie zrobił, wilkołak mógłby ugryźć i zakazić
Severusa albo gorzej. Musiałem to zrobić.
Musiałem. Jednak część jego skuliła się.
-
Harry, zgaś ogień – nalegał Severus. – Szybko, zanim go zobaczą.
Harry
machnął różdżką i rzucił zaklęcie tłumiące, a ogień zgasł. Potem po prostu
stał, a jego umysł wciąż był w stanie szoku. Ręka objęła jego ramiona w mocnym,
ale pocieszającym uścisku.
-
Nie myśl o tym, Harry. Musiałeś to zrobić. To wojna, synu, i zabiłeś, żeby
uratować mnie. No dalej, chodź. Reszta zaraz tu będzie, ten ogień był jak
latarnia morska.
Harry
zamrugał.
-
Przepraszam. Ja… sprzedałem nas.
-
Nieważne. Chodź, pisklaku. Czas lecieć. – Severus poklepał go po ramieniu,
czekając, aż Harry przybierze postać jastrzębia, po czym dołączył do niego w
powietrzu.
Oddalili
się od przepustu, lecieli wysoko i szybko, a wkrótce dołączyła do nich znajoma
śnieżna sowa.
-
Freedom, wszystko w porządku? Widziałam
ogień! – zahukała Hedwiga, a jej złote oczy rozszerzyły się z niepokoju.
-
Ja… mi nic nie jest. Ogień… pochodził z
mojego zaklęcia. Ja… zabiłem wilkołaka. Próbował ugryźć Severusa, kiedy
rozmawiał z McGonagall – powiedział jej Freedom. W jakiś sposób przyznanie
się do faktu, że celowo zabił wilkołaka było w tej formie łatwiejsze. Może
ponieważ, jako jastrząb, był drapieżnikiem, przyzwyczajonym do zabijania, żeby
przeżyć.
-
Ach! Bardzo dobrze! Musimy się martwić o
jedno mniej złe stworzenie – powiedziała Hedwiga z satysfakcją. Spojrzała w
dół i zobaczyła w oddali cztery szare kształty, biegnące po ziemi. – Czy oni nigdy się nie nauczą? Głupie
tchórzliwe kundle!
Nabrała
prędkości i zrównała się z Warriorem.
Freedom
pozostał nieco w tyle za dwójką, wciąż próbując pogodzić się z koniecznością
zabicia wilkołaka, czując poczucie winy, że użył magii, by zakończyć czyjeś życie.
Spalił mnóstwo inferiusów, ale to nie to samo. Oni byli martwi, wilkołak,
nieważna jak paskudny, żył.
Jesteś głupi, argumentowała racjonalna
część jego umysłu. Hedwiga ma rację,
jedna mniej niegodziwa istota, którą musimy się martwić. Nie miałeś wyboru,
ugryzłby Seva. Czy lepiej pozwolić, by cholerny wilkołak żył i zaryzykować
życie Seva, czy lepiej przybić jego skórę do ściany?
Znał
odpowiedź na to pytanie – nic nie było ważniejsze od uratowania Severusa.
Ale
to nie usuwało faktu, że zabicie wilkołaka pozostawiło w jego żołądku uczucie
ścisku. Merlinie, ale chciałbym, żeby ta
wojna się skończyła. Jestem tak zmęczony krwią i śmiercią, tak zmęczony
bieganiem i ukrywaniem się. Chcę tylko wrócić do domu i odpocząć. Czy proszę o
zbyt wiele?
Zniechęcony
i zmęczony jastrząb poleciał dalej, nie mogąc doczekać się, aż ponownie zobaczy
znajome wieże Hogwartu i mając nadzieję, że zdołają zlokalizować ostatniego
horkruksa na czas, by uratować Dumbledore’a i jego przyjaciół. Miej wiarę, skarcił się w myślach. Niezłomne i szczere serce przezwycięży
wszystko. Ale o czyim sercu mówiło proroctwo? Jego czy Severusa?
Relacja między Sybillą i Albusem jest zadziwiająco głęboka. Już nie pamiętam czy wcześniej były na ten temat jakieś wzmianki, mimo to cieszę się. Sybilla często jest ignorowaną postacią, więc miło kiedy ktoś ją docenia.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Harry poradzi sobie z tą sytuacją. Teoretycznie był na to przygotowany, ale wszyscy wiemy, że jest różnica między teorią, a praktyką...
Dziękuję za fascynujący rozdział
Ciuma