Przez następnych kilka tygodni, Harry robił, co mógł, by balansować między szkołą, wojną i spotkaniami z Ministrem Magii. Ciężką bitwą było przekonanie Scrimgroura, by choćby zaakceptował wizytę Harry’ego w Azkabanie, nie mówiąc już o zawarciu umowy o pomoc Malfoya. Scrimgrour nadal mocno wierzył w utrzymanie pozytywnej opinii społeczeństwa o Ministerstwie i nim samym. Rodzina Malfoyów była dobrze znana z mroku. Negocjacje z którymkolwiek z nich bez wątpienia spotka się z ciężkim nadzorem.
Syriuszowi
i Remusowi też nie spodobała się sugestia Harry’ego, ale w tej chwili była to
jedyna droga, której nie próbowali. Spośród wszystkich „śmierciożerców”, którzy
zostali skazani do Azkabanu, Draco Malfoy stanowił najmniejsze zagrożenie.
Siedemnastolatek nie miał nic do stracenia i wszystko do zyskania, o ile
trzymał się z daleka od wszystkiego, co dotyczyło Voldemorta.
Nalegania
Harry’ego, by zyskać jakąś przewagę tylko wzrosły pod koniec listopada, kiedy
profesor Shacklebolt odciągnął Harry’ego na bok, by powiedzieć mu, że
śmierciożercy zostali zauważeni i zatrzymani w pobliżu sierocińca. Wiadomość
była jasna. Voldemort albo usłyszał o częściowym zawaleniu albo sprawdzał stan
wszystkich swoich horkruksów. Harry wiedział, że ich czas szybko się kończył i,
po raz pierwszy, wszyscy się zgodzili.
Głównym
źródłem informacji stały się kontakty profesora Shacklebolta. To z powodu tych
informacji Harry wiedział, że Voldemort wysłał jeszcze trzy grupy
śmierciożerców do sierocińca, nim z powodzeniem weszli do środka, tylko po to,
by się dowiedzieć, że cała podłoga zawaliła się sama. Wszystko, co zostało na
tym piętrze, zostało zniszczone. Według profesora Shacklebolta, ukryty auror
obserwował, że śmierciożercy mocno się zdenerwowali, gdy znaleźli konkretny
pokój na drugim piętrze wśród masy pomieszczeń zniszczonych „katastrofą
naturalną”.
To
był łut szczęścia, który Harry miał zamiar wykorzystać. Voldemort wciąż nie
miał powodu podejrzewać, że coś się teraz działo. Harry nie miał wątpliwości,
że jeśli Voldemort nie zaczął już sprawdzać innych horkruksów, z pewnością w
niedługim czasie zacznie dowiadywać się, czy spokój któregoś nie został
zakłócony. Aktywność śmierciożerców musiała być jeszcze bardziej monitorowana
niż wcześniej, a do współpracy potrzebowali Scrimgeoura.
Może to czasu udowodni, że
nie mam ochoty grać według reguł Ministerstwa. Jeśli chcą mojej pomocy, powinni
grać według mnie.
Harry
wiedział, że Minister był pod dużą presją, by „chronić społeczność
czarodziejów”, ale to nie oznaczało, że Harry musiał schować się i pozwolić
Scrimgeourowi kontrolować to, co musieli zrobić. Jeśli Scrimgeour odmówi
pomocy, Harry byłby zmuszony do użycia bardziej drastycznych środków, nawet
jeśli byłyby nielegalne.
Ron
i Hermiona próbowali pomóc w każdy możliwy sposób, co było trudne, biorąc pod
uwagę, że pojawiło się między nimi napięcie, odkąd dowiedzieli się, że Ginny
powiedziała Harry’emu o swoich uczuciach. Ron był rozdarty między swoją siostrą
a najlepszym przyjacielem. Rozumiał rozumowanie Harry’ego i nawet poparł jego
decyzję, ale to nie znaczyło, że nie był lojalny względem swojej rodziny.
Hermiona była w jeszcze trudniejszym położeniu. Zwykle była powiernikiem Ginny
w sprawach sercowych, więc wiedziała, jak bardzo załamana była Ginny, ale nie
mogła jej powiedzieć, dlaczego nie mogą być razem.
Na
szczęście cała sytuacja pozostała między nimi. Harry nie sądził, by był w
stanie poradzić sobie z kolejną porcją plotek i wszystkim innym. To było
straszne, gdy w zeszłym roku szkoła dowiedziała się o próbie Cho Chang stania
się… kimś więcej niż przyjaciółmi. Harry nie mógł zmusić się do myślenia o tym,
co mogła przynieść ta sytuacja, skoro Ginny była młodszą siostrą Rona.
Odrabianie
lekcji stawało się jeszcze trudniejsze, ale tym razem Hermiona nie stała z
boku, by nic nie robić. Bez względu na to, co mówił Harry, Hermiona nalegała,
by mu pomóc, nie ważne, czy musieli wstać godzinę wcześniej, czy pójść spać
godzinę później. Z powodu przesiadywania długie godziny, sen znów stał się
luksusem, na który Harry nie mógł sobie pozwolić, zwłaszcza po wyznaczeniu
spotkania z Ministrem Scrimgeourem.
Pierwszy
grudnia nadszedł szybko, pod pewnymi względami zbyt szybko, a pod innymi
niedostatecznie szybko. Tego wieczoru Harry miał spotkać się z Scrimgeourem
oraz Syriuszem, Remusem i profesor McGonagall. Choć było to trudne, Harry
postanowił tym razem nie słuchać swojej empatii ani wymówek Scrimgeoura.
Nim
Harry się zorientował, zajęcia tego dnia skończyły się, a jego żołądek
natychmiast skręcił się w supeł. Wiedział, że to spotkanie może być punktem
zwrotnym. Jeśli Scrimgeour odmówi rozważenia prośby, Harry byłby zmuszony do
zerwania wszelkich powiązań z Ministerstwem. Wszedł do gabinetu profesor
McGonagall i zobaczył, że McGonagall, Syriusz i Remus już czekają. Zdążyli
tylko wymienić spojrzenia, nim płomienie kominka pozieleniały i ożyły. Rufus
Scrimgeour wyszedł z niego i spojrzał na wszystkich, obecnych w pokoju, nim
jego wzrok spoczął na Harrym.
-
Miałem wrażenie, że spotykamy się bez publiczności, panie Potter – powiedział
ostrożnie Scrimgeour.
Harry
skinął na niego, by usiadł i czekał, aż
mężczyzna posłucha.
-
Są tutaj, by mi pomóc pana przekonać do umówienia dla mnie spotkania z Draco
Malfoyem – powiedział stanowczo. – To moja ostatnia próba przekonania cię,
Ministrze. Jeśli nie będzie pan chciał posłuchać rozsądku to obawiam się, że
będziemy musieli iść w swoim kierunku. Kiedy tworzyliśmy ten sojusz zgodził się
pan zrobić wszystko, co w pana mocy, by pomóc mi dokończyć pracę profesora
Dumbledore’a. W tej chwili musimy porozmawiać z kimś, kto dorastał w domu
wysokiej rangi śmierciożercy, który nie ma nic do stracenia, ale wszystko do
zyskania.
-
Draco wciąż będzie wyrzucony z Hogwartu, Ministrze – dodał Remus. – Nie będzie
zagrożeniem dla uczniów.
Oczy
Scrimgeoura zwęziły się w stronę Remusa, po czym jego wzrok przeniósł się z
powrotem na Harry’ego. Spływały z niego potężne fale irytacji i
zniecierpliwienia.
-
Podałem panu moją decyzję dotyczącą chłopca Malfoyów, panie Potter – warknął
Scrimgeour. – Ministerstwo Magii nie negocjuje z mrocznymi czarodziejami.
-
Bardzo dobrze – powiedział Harry, zaplatając ramiona na piersi. – W takim razie
to koniec naszego sojuszu, Ministrze. Życzę panu powodzenia w pokonaniu
Voldemorta.
-
Co?! – ryknął Scrimgeour, zrywając się na równe nogi.
Harry
uśmiechnął się porozumiewawczo.
-
Jest pan sam – powiedział bez ogródek. – Zbyt długo pozwalałem sobie na pana
egoizm. Albo zgadza się pan na moje warunki albo niech sobie pan znajdzie
innego zbawiciela.
Scrimgeour
zrobił krok w kierunku Harry’ego, jednak drogę zablokowali mu Remus i Syriusz.
-
Jak śmiesz mi grozić! – warknął.
-
To nie jest groźba – odparował Syriusz, popychając Scrimgeoura z powrotem na
krzesło. – Po prostu nie pozwolimy ci więcej zwlekać. Zrobiliśmy o wiele więcej
w walce z Voldemortem niż ty. Właściwie zyskujemy przewagę. A jak twoi aurorzy
mierzą się ze śmierciożercami? Miałeś jakieś sukcesy w odnalezieniu bazy
operacyjnej Voldemorta?
-
Muszę powiedzieć, że mają rację, Ministrze – dodała profesor McGonagall. – Pan
Potter nie prosi pana o uwolnienie śmierciożerców z Azkabanu. Prosi, by mógł
porozmawiać z chłopakiem, który popełnił błąd w czasie emocjonującego okresu w
swoim życiu. Sam Wiesz Kto groził chłopcu i jego rodzinie.
-
Idziemy do Azkabanu z pańskim albo bez pańskiego pozwolenia – powiedział
stanowczo Harry. – Współpraca po prostu sprawi, że wszystko pójdzie gładko.
Scrimgeour
uwolnił się od Syriusza i Remusa, nie spuszczając wzroku z Harry’ego.
-
Musi być ktoś inny – upierał się.
-
Nikogo innego nie znaleźliśmy powiedział
Harry zgodnie z prawdą. – Co ma pan przeciwko Draco Malfoyowi? Jeśli ja jestem
chętny z nim pracować, dlaczego pan nie jest?
Scrimgeour
oparł się na lasce, powoli rozglądając się po pokoju.
-
Rodzina Malfoyów wierzy, że pieniądze rozwiążą wszystko – warknął ze złością. –
Oni i ludzie im podobni są jednym z głównych powodów, dlaczego Ministerstwo
było tak skorumpowane! W końcu odzyskaliśmy kontrolę nad Ministerstwem, a ty
chcesz uwolnić chłopca Malfoyów!
-
Obwiniasz Draco za rzeczy, które robił jego ojciec – odparł spokojnie Remus. –
Draco może by zepsuty i samolubny, ale nie jest swoim ojcem, tak jak ty nie jesteś
Korneliuszem Knotem. Połowa spraw potoczyła się tak źle dlatego, że Knot był
bardziej zainteresowany zapewnieniem sobie przyszłości niż przyszłości
czarodziejskiego świata.
-
Nie możesz zrzucać winy za błędy czarodziejskiego świata na dziecko, Ministrze
– zbeształa profesor McGonagall. – Ministerstwo było skorumpowane zanim pan
Malfoy się urodził.
Scrimgeour
westchnął cicho i uparcie potrząsnął głową.
-
Zgadzam się, że mogę być nieco uprzedzony co do mrocznych rodzin, ale czuję, że
mam do tego prawo w tych mrocznych czasach – powiedział. – Jeśli jesteście tak
zdeterminowani, by wciągnąć w to chłopca Malfoyów to przypuszczam, że nie mogę
nic zrobić, by was powstrzymać. Jednak nalegam, żeby obecny był przy tym
przedstawiciel z Ministerstwa.
Harry
wymienił spojrzenia z Remusem i Syriuszem. To z pewnością było więcej niż
sądzili, że Scrimgeour im da, ale jeśli ktoś będzie monitorował ich dyskusję
tylko przysporzy kłopotów. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali było to, by
Voldemort dowiedział się, że wykorzystywali Malfoyów przeciwko niemu.
-
Czy Kingsley lub Tonks będą w porządku? – zapytał Harry. – Wiedzą wystarczająco
dużo o tym, co robimy, by wiedzieć, czego nie mówić nieodpowiednim ludziom.
Scrimgeour
zawahał się przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową.
-
Zgadzam się na Shacklebolta – powiedział w końcu, podchodząc do kominka, – ale
chcę się z nim wkrótce spotkać. Mamy wiele do omówienia. – Nie czekając na
odpowiedź, Scrimgeour wrzucił garść proszku fiuu do kominka i wszedł w zielone
płomienie.
Nikt
się nie poruszył, póki płomienie nie wróciły do normy, nie pozostawiając śladu
po Scrimgeourze.
-
Scrimgeour to chyba najbardziej uparty facet jakiego kiedykolwiek widziałem –
wypluł Syriusz. – Nie mam wątpliwości, że „spotkanie” będzie tylko silnym
przypomnieniem, gdzie powinna leżeć lojalność Kingsleya.
-
W takim razie nie spodoba mu się odpowiedź Kingsleya – powiedział spokojnie
Remus. – Kingsley nie jest bezmyślnym pionkiem, jak wielu innych aurorów. Zna
ich zasady lepiej niż ktokolwiek inny. Jego priorytetem jest osoba, którą
chroni. Bez względu na to, o co poprosi Scrimgeour, Kingsley nie musi podążać
za innymi rozkazami, zwłaszcza jeśli zagraża to Harry’emu.
Harry’emu
nie spodobało się to, co usłyszał.
-
Nie chcę, żeby Kingsley „musiał” być tego częścią – zaprotestował.
-
Nie musi – zapewnił Remus. – Kingsley wierzy w to, co robimy, Harry. Mówię
tylko, że ma całkowicie uzasadnioną wymówkę dla tego, co Scrimgeour może mu
zarzucić.
^^^
Remus
miał rację. Następnego dnia Kingsley Shacklebolt został wezwany do Ministerstwa
na spotkanie z Ministrem i nie był zbyt szczęśliwy, gdy wrócił. Najwyraźniej
Scrimgeour uważał, że pozycja Kingsleya w Hogwacie i jako ochrona Harry’ego
była tymczasowe, podczas gdy jego praca dla Ministerstwa nie. Jednak kilka
trafnych słów Kingsleya szybko położyło kres żądań Scrimgeoura. Kingsley
odmówił zniszczenia „związku opartego na zaufaniu”, jaki miał z Harrym,
ponieważ może to narazić ich życia.
Stwierdzenie,
że Scrimgeour był niezadowolony było niedopowiedzeniem. Został odcięty od
jedynej strony wojny, która zyskiwała przewagę. Harry doszedł do wniosku, że
właśnie dlatego Scrimgeour był tak przeciwny zaangażowaniu Draco Malfoya. Nie
tylko dlatego, że Scrimgeour nienawidził mrocznych rodzin. Także dlatego, że
była to jedyna rzecz w zadaniu Harry’ego, którą mógł kontrolować. Twierdzenie,
że były jakieś legalne przeciwwskazania było tylko pretekstem do rozkoszowania
się tą kontrolą.
Zorganizowanie
wycieczki do więzienia Azkaban było nieco bardziej skomplikowane niż Harry
początkowo myślał. Mimo że mieni pozwolenie Ministra, podróż nadal musiała
zostać zaplanowana, by ukryć ich nieobecność przed Hogwartem, a także to, kogo
odwiedzają w Azkabanie. Nikt nie musiał wspominać o konsekwencjach, jeśli
niewłaściwe osoby dowiedzą się, co zamierzają. Atak na Azkaban był ostatnią
rzeczą, jaką potrzebowali oni oraz Ministerstwo.
Uzgodniono,
że ostatni dzień semestru będzie najlepszym czasem na dyskretną podróż do
Azkabanu. Tego dnia wszyscy skupiali się na upewnieniu się, że wszyscy
uczniowie bezpiecznie dotrą na stację King’s Cross. To był odpowiedni moment,
by Voldemort zaatakował, co oznaczało, że Scrimgeour upewni się, by to miejsce
roiło się od aurorów. Wszyscy „dobrze wiedzieli”, że Harry pozostanie w
Hogwarcie dla swojej ochrony, więc przynajmniej nie będzie przyciągał żadnego
dodatkowego niebezpieczeństwa.
Kingsley
miał kolejne spotkanie z Scrimgeourem, by poinformować go o ich planie oraz
załatwić transport i odpowiednią odprawę, by cała podróż przebiegła tak gładko,
jak to możliwe. Trudno było przekonać Scrimgeoura, by zgodził się na
zorganizowanie umowy z Malfoyem za jego pomóc, nie mając pojęcia, czy Malfoy
mówiłby w ogóle udzielić jakąkolwiek pomoc. Ostatecznie uzgodniono, że jeśli
Draco Malfoy zapewni wystarczającą pomoc przeciwko Voldemortowi, może zostać
przeniesiony do bezpiecznego pomieszczenia w Hogwarcie dla jego własnego
bezpieczeństwa. „Auror” miał zostać przydzielony do Malfoya i poinstruowany, by
nigdy nie opuszczał jego boku. Malfoy miał nie mieć kontaktu z nikim innym poza
członkami grupy Harry’ego.
Ale
to tylko wtedy jeśli Malfoy poda
wystarczająco informacji, by te wszystkie kłopoty były warte zachodu.
Kiedy
wreszcie nadszedł koniec semestru, Harry nie mógł się doczekać, aż spotkanie z
Malfoyem się skończy. Po tygodniach badań, Harry miał wrażenie, że wie o
rodzinie Malfoyów więcej niż sam Draco Malfoy. Rodzina Malfoyów od pokoleń
wykorzystywała swój status finansowy dla wpływów, stale zmniejszając ich
wartość w czarodziejskim świecie. Prawdopodobnie największe szkody wyrządziła
zapłata Lucjusza Malfoya za jego związek z Voldemortem. Harry musiał się
zastanowić, czy Draco był w ogóle świadomy, jak wiele szkód wyrządził Lucjusz
rodzinie Malfoyów.
Zbadali
nie tylko ich finanse. Dla rodziny Malfoyów wizerunek był wszystkim.
Zabezpieczenie rodzinnej linii było największym priorytetem. Malfoyowie zostali
wyszkoleni, by być idealnymi czystokrwistymi, nie byli kochani jak normalne
dzieci. Draco Malfoy został wychowany w wierze, że to, czego nie może zarobić,
może kupić. Nic nie było poza zasięgiem Malfoya, co wyjaśniało, dlaczego obaj
byli w Azkabanie. Reszta świata nie miała takiego braku ograniczeń.
Kiedy
uczniowie wyjeżdżali z Hogwartu pociągiem, Harry dołączył do Syriusza, Remusa,
Tonks i Kingsleya w Kwaterach Huncwotów, by poczekać na aktywację świstoklika.
Hermiona i Ron obecnie kryli Harry’ego, chociaż oboje nadal byli zirytowani, że
nie mogli pójść. Harry rozumiał ich frustrację. Chcieli tylko pomóc, ale
pozostanie z tyłu, by pomóc profesor McGonagall w zorganizowaniu bezpiecznego
pomieszczenia dla Draco Malfoya nie było tym, co mieli na myśli.
Gdy
zegar wybił jedenastą, czterej czarodzieje i czarownica dotknęli medalionu
Kingsleya, by poczuć znajome wrażenie pociągnięcia za pępkiem. Harry szybko
zamknął oczy, czekając na nieunikniony koniec podróży. Gdy jego stopy uderzyły
o ziemię, Harry walczył o utrzymanie równowagi i ciasno owinął się płaszczem,
by zablokować lodowaty podmuch. Jego oczy otworzyły się i zobaczył dużą,
mroczną kamienną wierzę, otoczoną szorstkimi skałami. Ostre fale uderzały o
skały na linii brzegowej, potęgując wycie wiatru.
-
Widzę, że nic się nie zmieniło – powiedział sucho Syriusz, poprawiając płaszcz.
– Ruszajmy. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy mogli odejść.
-
Przynajmniej nie musimy się martwić dementorami – stwierdziła Tonks. – Są
ograniczeni do sekcji o wysokim poziomie zabezpieczeń.
-
Jeśli chcesz w to wierzyć – powiedział Kingsley, po czym skierował się w stronę
wejścia. – Pozostali śmierciożercy prawdopodobnie z radością powitają świeże
mięso. Im szybciej dotrzemy do bezpiecznych obszarów, tym lepiej dla nas
wszystkich.
Nikt
się nie wahał, podążając za Kingsleyem. Grunt był nierówny z dużymi głazami, po
których musieli się wspinać. Każdy miał w ręku różdżkę, gotów w każdej chwili
rzucić Patronusa. Syriusz i Tonks trzymali się blisko Harry’ego, ich dłonie od
czasu do czasu dotykały jego ramienia, jakby przygotowywali się do teleportacji
z dala od wszelkiego niebezpieczeństwa, które mogło się przed nimi pojawić.
Harry milczał. Wiedział, jakie to musiało być trudne dla Syriusza. Jak mogło
nie być?
Poczuli
ogólne uczucie ulgi, kiedy w końcu dotarli do wejścia, ale zostało im wyrwane,
gdy lodowaty wiatr zdawał się nasilać, wyciągając z nich resztki ciepła w
sposób, który nie potrafiłby zrobić tego zwykły wiatr. Bez ostrzeżenia duże,
stalowe drzwi powoli otworzyły się, ukazując niezwykle chudego mężczyznę w średnim
wieku z poirytowanym wyrazem twarzy.
-
Auror Shacklebolt – powiedział szorstko mężczyzna, gdy jego wzrok spoczął na
Kingsleyu.
-
Naczelniku – odpowiedział Kingsley, sztywno kiwając głową, ale nie poruszył
się, by odłożyć różdżkę. – Ufam, że wszystko jest sprawdzone i czyste?
-
Na tyle, na ile można się było spodziewać – powiedział sucho naczelnik. –
Powinieneś był nas poinformować, że masz ze sobą metamorfomaga. Musieliśmy
przeprowadzić na niej pięć różnych skanów, by się upewnić, że rzeczywiście jest
tym, za kogo się podaje.
Kingsley
zerknął na Tonks, po czym zwrócił surowe spojrzenie na naczelnika.
-
Czy podejrzany jest gotowy? – zapytał. – Mamy napięty harmonogram.
Naczelnik
skinął głową i wskazał na wszystkich, by ruszyli za nim.
-
Czeka w jednej z sal konferencyjnych, jak prosiłeś – powiedział, skręcając w
lewo, by przejść wąskim korytarzem. – Nie wie, kto chce się z nim zobaczyć, ani
dlaczego.
Jedynym
źródłem przyćmionego światła były pochodnie na ścianach. Grube, metalowe drzwi
wydawały się łapać więcej światła niż mroczne ściany, przyciągając do nich
uwagę Harry’ego. Aż trudno było uwierzyć, że za tymi drzwiami kryli się
najgorsi przestępcy, jakich złapało Ministerstwo. Syriusz był za takimi
drzwiami dwanaście lat, nie robiąc absolutnie nic poza czekaniem, jak minie go
kolejny dementor.
To
sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak Syriusz zdołał przetrwać to przy
zdrowych zmysłach.
Harry
starał się patrzeć przed siebie, gdy skręcali korytarzem i szli kolejnym. Im
więcej Harry widział, tym bardziej chciał zamknąć oczy. Za jednymi z tych drzwi
mógł znajdować się Lucjusz Malfoy, Barty Crouch junior, Peter Pettigrew albo
Dolores Umbridge. Harry wiedział, że Ministerstwo umieściło dodatkowe
zabezpieczenia wokół każdej celi po ucieczce Syriusza, by zamknąć każdego
więźnia. Petera Pettigrew sprawdzano co godzinę, poza zaklęciami
antyanimagicznymi, które otaczały pokój, ale nie zmieniało to faktu, że tak
wielu ludzi, którzy chcieli go zabić, znajdowali się tuż za zamkniętymi
drzwiami.
-
Jak sobie tutaj radził? – zapukał cicho Remus, przerywając pełną niepokoju
ciszę.
Naczelnik
obejrzał się przez ramię, po czym otworzył drzwi po prawej i dał znak, żeby
weszli. Wchodząc do małego pokoju, Harry od razu zauważył duże okno,
odsłaniające to, co było w następnym pomieszczeniu. Do podłogi przykuty był
duży, stalowy stół, przy którym siedział Draco Malfoy, a za nim stał
umundurowany strażnik. Harry nie mógł uwierzyć w zmiany, które zaszły w jego
byłym rywalu. Malfoy stracił na wadze od czasu uwięzienia, czego nie mogła
ukryć jego brudna, więzienna szata. Jego dawna, pewna siebie postawa była teraz
pełna zmęczenia i pokory. Jego włosy zwisały bezwładnie i wydawały się
zmatowieć o przynajmniej kilka odcieni. Z Malfoya nie pozostało nic, o pamiętał
Harry.
-
Jak widać – powiedział naczelnik, zamykając drzwi, – więzień 389547 wykazywał
wyraźne oznaki depresji i paranoi. Kiedy przybył był niezwykle wymagający. Chciał,
by do jego celi był jak najszybciej codziennie dostarczany „Prorok
Codzienny” i miał kilka napadów złości,
kiedy odmówiliśmy podporządkowania się.
-
Czy powiadomiłeś go, że może zostać przeniesiony na niższe poziomy za
spowodowanie zakłóceń? – zapytał z ciekawością Kingsley.
-
Niższe poziomy? – zapytał zdezorientowany Harry. Syriusz nigdy o tym nie
wspominał.
-
Blok Kar – odpowiedział naczelnik, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Syriusza.
– Jest rzadko używany, ale niezbędny dla bardziej niebezpiecznych więźniów. W
Bloku Kar panuje całkowita ciemność, a dementorzy wędrują po korytarzach
częściej niż na normalnych piętrach. W większość przypadków wystarczą
dwadzieścia cztery godziny, by naprostować więźniów.
Harry
wpatrywał się w naczelnika z niedowierzaniem, po czym odwrócił się i spojrzał
błagalnie w oczy Syriusza. Kiedy Syriusz odwrócił wzrok, Harry wiedział, że to,
czego się obawiał, było prawdą. Syriusz spędził trochę czasu w Bloku Kar. Był
uwięziony w całkowitej ciemności, mając za towarzystwo tylko twoje najgorsze
wspomnienia.
-
Jak często? – zapytał ochryple Harry. – Jak wiele razy zostałeś tam zesłany?
Syriusz
westchnął, przeczesując palcami włosy.
-
To nieważne, Harry – powiedział cicho. – Zróbmy to, po co tu przyszliśmy.
Porozmawiamy o tym później.
-
Syriusz ma rację – dodał stanowczo Kingsley. – Minister czeka na nasz powrót.
Harry
westchnął z frustracją, po czym przeniósł wzrok na okno. Im więcej słyszał o
tym, jak Ministerstwo radziło sobie z uwięzieniem Syriusza, tym bardziej chciał
się zemścić. Jak Syriusz pozostał przy zdrowych zmysłach?
-
Ja z nim porozmawiam – zaproponował Harry.
-
Absolutnie nie! – zaprotestował Syriusz. – Draco Malfoy prawdopodobnie obwinia
cię za wszystko, co się stało, Harry. Nie zaryzykuję…
-
Że co zrobi? – przerwał mu Harry. – Spróbuje mnie zaatakować? Jest
nieuzbrojony! Jest tam strażnik i nie mam problemu z tym, by ktoś mi
towarzyszył. Po prostu myślę, że może być bardziej otwarty na rozmowę z kimś w
swoim wieku, kto stracił tak wiele jak on.
-
Harry ma rację – dodała Tonks. – Draco nie ma powodu, by ufać czemukolwiek, co
mówimy, ponieważ nas nie zna. Zna Harry’ego, Nawe jeśli jest jego rywalem.
Kingsley
zrobił krok do przodu i położył dłoń na ramieniu Harry’ego.
-
Wejdę z nim – powiedział. – I tak powinienem tam być, ponieważ reprezentuję
Ministerstwo.
-
Ja też idę – rzucił Syriusz, zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć. – Jako głowa
rodziny Black mogę zaprezentować pokrewieństwo, czy tego chce, czy nie chce.
Wszyscy
spojrzeli na Syriusza z niepokojem.
-
Jesteś pewny, że możesz to zrobić, Syriuszu? – zapytała Tonks. – Jako jego
przedstawiciel, musisz brać pod uwagę jego najlepszy interes, nie swój, nie
Harry’ego.
Syriusz
westchnął z frustracją.
-
Byłby problem, gdyby najlepszy interes Draco nie pasował do naszego –
powiedział z irytacją. – Zniszczenie Voldemorta to jedyny sposób, by ktokolwiek
z rodziny Malfoyów mógł mieć jakieś życie poza Azkabanem.
Harry
musiał przyznać, że Syriusz miał dużo racji. Malfoy prawdopodobnie będzie
bardziej otwarty, jeśli będzie miał kogoś po swojej stronie, nawet jeśli tą
osobą będzie ojciec chrzestny Harry’ego Pottera.
-
W takim razie spróbujmy – powiedział stanowczo Harry, po czym odwrócił się do
naczelnika. – To, o czym będziemy rozmawiać, jest ściśle tajne…
-
To już zostało omówione, panie Potter – przerwał mu naczelnik, kiwając głową. –
Auror Shacklebolt będzie usuwał naszą pamięć, zanim odejdziecie. Nikogo z was
tu nigdy nie było.
Harry
skinął głową z wdzięcznością, po czym wyszedł z pokoju do pomieszczenia, w
którym znajdował się Malfoy, a za nim podążyli Syriusz i Kingsley. Powiedzenie,
że Malfoy był zaskoczony ich widokiem było niedopowiedzeniem. Fale
niedowierzania, podejrzliwości i strachu odbijały się od ścian. Malfoy z bliska
wyglądał jeszcze gorzej. Cienie pod jego oczami wyglądały, jakby nigdy nie
miały zniknąć, a jego skóra była z pewnością bladsza, niż można to uznać za
zdrowe.
Oto, co zostało z potężnej
rodziny Malfoyów.
-
Malfoy – powiedział sztywno Harry, siadając na krześle naprzeciwko Malfoya.
-
Potter – wychrypiał Malfoy. – Co ty tu robisz? Przyszedłeś się napawać?
Harry
napotkał spojrzenie Malfoya, tłumiąc ripostę, która prawdopodobnie pogorszyłaby
sytuację.
-
Jestem tu po to, żeby porozmawiać – powiedział zgodnie z prawdą, po czym skinął
na Kingsleya. – Auror Shacklebolt jest tu w imieniu Ministerstwa, a Syriusz ma
służyć jako przedstawiciel pokrewieństwa.
Malfoy
wpatrywał się w Syriusza z całkowitym niedowierzaniem, co nie było
niespodzianką. Żadne ze spotkań Syriusza i Malfoya w ciągu ostatnich kilku lat
nie było przyjemne. Syriusz zawsze nalegał, by kary Malfoya były surowe. Malfoy
miał wszelkie powody, by nienawidzić Syriusza tak bardzo, jak Harry’ego.
-
Wolałbyś, żebym sprowadził tu twojego ojca, Draco? – zapytał z ciekawością
Syriusz.
Malfoy
wyraźnie wzdrygnął się i odwrócił wzrok, dając Syriuszowi możliwość podejścia
do jego boku. Harry spojrzał na Kingsleya, który zamknął drzwi i pozostał przy
nich. Dla wszystkich było jasne, że Kingsley był obserwatorem, bezstronną
partią, która zadziała tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie konieczne.
Właściwie było to całkiem genialne, jeśli się nad tym zastanowić. Sposób
rozmieszczenia ludzi w pokoju sprawiał wrażenie, że Malfoy miał przewagę,
podczas gdy w rzeczywistości było odwrotnie.
Wypuszczając
długi oddech, Harry przeniósł wzrok z powrotem na Malfoya i skupił się na
aktualnej sprawie.
-
Nie wiem, ile tutaj słyszałeś o wojnie – zaczął. – Ataki stają się coraz
liczniejsze i intensywniejsze. Jeśli wkrótce go nie powstrzymamy, nie będzie
już do uratowania żadnego czarodziejskiego świata.
Malfoy
prychnął.
-
Zachowaj dla innych to dramatyczne przemówienie, Potter – warknął. – Po prostu
przejdź do rzeczy.
-
W porządku – powiedział Harry przez zęby, pochylając się do przodu. Zachowanie
spokoju wymagało od niego każdej uncji samokontroli. Harry nie potrafił tego
wyjaśnić. W Draco Malfoyu było coś, co irytowało go bardziej niż cokolwiek
innego. – Chodzi mi o to, że mam niewielką grupę ludzi, która pracuje nad
zakończeniem tej wojny na swój sposób i potrzebujemy informacji.
Malfoy
splótł ramiona na piersi, a na jego twarzy powoli pojawił się uśmieszek.
-
Prosisz mnie o pomoc? – wycedził.
Oczy
Harry’ego zwęziły się. Wiedział, że Malfoyowi się to podobało.
-
Zostałeś mi ty albo twój ojciec – powiedział z napięciem. – Jeśli dla własnej
wolności nie chcesz z nami pracować, jestem pewny, że twój ojciec będzie
chętny.
Oczy
Malfoya rozszerzyły się.
-
Dla wolności? – zapytał cicho, po czym spiorunował Harry’ego wzrokiem. – Nie
mógłbyś mnie uwolnić.
Harry
usiadł prosto na krześle, wzruszając ramionami.
-
Technicznie nie mogę – powiedział zgodnie z prawdą, – ale auror Shacklebolt
może. Jeśli zapewnisz nam wystarczająco dużo informacji, zostaniesz usunięty z
Azkabanu i dla własnego bezpieczeństwa ukryty do końca wyroku albo do czasu
zniszczenia Voldemotra.
Z
Malfoya wylewała się podejrzliwość.
-
Więc przejdę z jednego więzienia do drugiego – podsumował. – Wybacz mi, że nie
skaczę z radości.
-
To dla twojej własnej ochrony, Malfoy – upierał się Harry. – Będziesz miał
więcej wolności niż teraz.
Syriusz
położył dłoń na ramieniu Malfoya, klękając i patrząc w oczy Malfoya.
-
Draco, pomyśl o tym, co tu jest oferowane – powiedział cicho. – Byłeś dzieckiem
i znajdowałeś się w sytuacji bez wyjścia. Bądź teraz mężczyzną i udowodnij, że
chcesz naprawić swoje błędy.
Malfoy
w mgnieniu oka zerwał się na nogi.
-
Niby jakie błędy?! – krzyknął. – Czarny Pan powiedział, że mnie zabije!
Powiedział, że zabije moją matkę! Z TEGO, CO WIEM, MOJA MATKA NIE ŻYJE!
Strażnik
poruszył się, nim ktokolwiek mógł zaprotestować, popychając Malfoya z powrotem
na jego miejsce. Malfoy nie walczył z nim i nie walczył z więzami, które
pojawiły się, by utrzymać go w miejscu. Harry musiał odwrócić wzrok, gdy
kajdanki zacisnęły się wokół nadgarstków i kostek Malfoya. To naprawdę nie szło
tak dobrze, jak się spodziewał.
-
Draco, posłuchaj mnie – nalegał Syriusz. – Nie wiem, gdzie jest twoja matka,
ale wiem, że wciąż żyje. Gobelin Rodziny Black powiedziałby mi, gdyby nie żyła.
Malfoy
wpatrywał się w Syriusza, a jego oczy błagały, by w jego słowach była prawda.
-
Ona żyje? – zapytał cicho.
-
Ostatnio słyszeliśmy, że opuściła Anglię – stwierdził Harry. – Nikt od miesięcy
jej nie widział.
Malfoy
przeniósł pełne bólu spojrzenie na Harry’ego.
-
Od miesięcy? – zapytał, po czym spojrzał z powrotem na Syriusza. – Ona naprawdę
żyje? – Syriusz skinął głową, powodując, że Malfoy westchnął z ulgą i wyraźnie
się odprężył. Nikt nie powiedział ani słowa, gdy Malfoy zamknął oczy i oparł
głowę na stalowym stole. Wszyscy teraz rozumieli, dlaczego Malfoy tak nalegał,
by widzieć w więzieniu „Proroka Codziennego”. Szukał wiadomości o Narcyzie
Malfoy. Kto by pomyślał?
Niestety
nie mogli zrobić nic, by pomóc Malfoyowi. Skupienie się na pani Malfoy mogło
narazić jej życie na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Spowodowałoby to
również pytania, na które bardzo trudno byłoby odpowiedzieć. Szpiedzy
Voldemorta byli wszędzie, zwłaszcza gdy dotyczyło to jego byłych sług, jak
Malfoyowie, którzy mogli ujawnić jego najmroczniejsze sekrety. To był cud, że
jeszcze żyli.
Malfoy
powoli uniósł głowę i spojrzał prosto na Harry’ego.
-
Powiem ci, co chcesz, Potter – powiedział niepewnie. – Po prostu chroń moją
rodzinę.
Harry
spojrzał na Syriusza z zakłopotaniem, po czym ponownie spojrzał na Malfoya.
-
Nie mogę złożyć tej obietnicy – powiedział zgodnie z prawdą. – Nie wiemy, gdzie
jest twoja matka, a twój ojciec…
-
Nie mieszaj w to mojego ojca – przerwał mu Malfoy. – Zdecydował się podążać za
Czarnym Panem z chciwości. Dał jasno do zrozumienia lata temu, gdzie leży jego
lojalność. Możesz chronić moją matkę robiąc to, czego wszyscy od ciebie
oczekują. Zabij Czarnego Pana, zanim ją znajdzie.
Kingsley
w końcu zrobił krok do przodu, patrząc uważnie na Malfoya.
-
Rozumie pa, że usunięcie pana z ośrodka zależy wyłącznie od informacji, które
nam pan dostarczy, panie Malfoy? – stwierdził stanowczo i czekał, aż Malfoy
skinie głową. – Musi pan również zrozumieć, że Ministerstwo ma pełna prawo
wrócić pana do Azkabanu, jeśli pana informacje okażą się fałszywe.
Rozdrażnienie
wylało się z Malfoya, gdy ten prychnął.
-
Wiem, jak działa system prawny – powiedział sucho. – Mój ojciec manipulował
systemem więcej razy, niż pamiętam. Nie miał też problemu z przechwalaniem się
swoimi osiągnięciami w dworze. Proszę mi zaufać; prawdopodobnie wiem więcej o
„systemie prawnym” Ministerstwa niż pan.
Kingsley
pochylił się do przodu, a jego oczy zwęziły się podejrzliwie.
-
Szczerze w to wątpię – powiedział z napięciem. – Zacznij mówić, Malfoy. Co twój
ojcie powiedział ci o swoich działaniach dla Voldemrota?
Kiedy
Malfoy zaczął mówić, wydawało się, że nie ma sposobu, żeby go powstrzymać.
Harry był zaskoczony, gdy dowiedział się, jaki sadystyczny w rzeczywistości był
Lucjusz Malfoy. Był prawdziwym Malfoyem, bez względu na cenę zdecydowanym
przestrzegać ideałów czystej krwi. Jego syn był tylko gwarancją, że nazwisko
Malfoyów przetrwa, a pozycja w szeregach Voldemorta bez wątpienia wzrośnie. Lucjusz
Malfoy zrobiłby wszystko, o co poprosiłby Voldemort.
Draco
Malfoy ujawnił kilka miejsc, które jego ojciec wielokrotnie odwiedzał w „celach
biznesowych”, co zbiegło się z wieloma miejscami, które badali. Harry czuł, że
można bezpiecznie wnioskować, że Lucjusz Malfoy od lat sprawdzał zabezpieczenia
kryjówek horkruksów, nawet nie wiedząc, co sprawdza.
Kingsley
nie potrzebował wiele, by się zgodzić, że informacje Malfoya rzeczywiście
wystarczyły, by uzyskać ochronę Ministerstwa. Harry nigdy wcześniej nie widział
Draco Malfoya tak pełnego ulgi, ale trzymał język za zębami. Malfoy w końcu
zachowywał się wobec nich jakkolwiek towarzysko. Harry nie zamierzał zrobić
czegoś, co mogłoby temu zagrozić.
Podróż
powrotna do Hogwartu trwała boleśnie długo. Musieli złożyć papierkową robotę,
by uwolnić Malfoya, zmodyfikować wspomnienia naczelnika i strażnika oraz
dostosować zabezpieczenia, by Malfoy mógł wyjść. Przez cały proces Harry,
Syriusz i Remus musieli pozostać w osobnym pomieszczeniu, by nikt tak naprawdę
nie „widział” ich w Azkabanie. Powiedzenie, że Harry poczuł ulgę, gdy Kingsley,
Tonks i Malfoy weszli do pokoju, było niedopowiedzeniem. Bez słowa zebrali się
na środku pokoju i położyli palec na trzymanym przez Kingsleya świstokliku.
-
Odkupienie – mruknął Kingsley i wszyscy poczuli pociągnięcie za pępkiem,
opuszczając więzienie Azkaban.
Chwilę
później pojawili się w gabinecie dyrektorki i zostali natychmiast powitani
przez profesor McGonagall, Rona,
Hermionę i Szalonookiego Moody’ego. Kingsley natychmiast zaprowadził Malfoya do
pobliskiego krzesła i zdjął więzy, które naczelnik nalegał, by pozostawić, póki
nie osiągną celu.
-
Widzę, że wasza podróż zakończyła się sukcesem – stwierdziła profesor
McGonagall, siadając za biurkiem. – Panie Malfoy, pana pobyt tutaj zależy
wyłącznie od pana. Jeśli zdecyduje pan przestrzegać zasad, nie będziemy mieli
problemów. Będzie pan ograniczony do swoich kwater i innych lokalizacji, które
są dostępne przez sieć fiuu w pana kwaterach. Na przejście do innych
lokalizacji musi pan mieć udzielone pozwolenie. Będzie pan mógł komunikować się
ze mną, skrzydłem szpitalnym i kwaterami Syriusza Blacka. Wiele badań i
przygotowań odbywa się w kwaterach Syriusza, więc najprawdopodobniej spędzi pan
tam wiele czasu.
Malfoy
skinął głową z ulgą. To rzeczywiście było lepsze niż pozostanie w celi w
Azkabanie.
-
Alastor Moody został wyznaczony na pana nadzorcą – kontynuowała profesor
McGonagall, – a panna Granger zaoferowała pomoc w przejrzeniu materiałów
klasowych, jeśli chce pan ubiegać się o pozwolenie na napisanie OWTM-ów. –
Urwała na chwilę, gdy oczy Malfoya rozszerzyły się w szoku. – To znaczy,
oczywiście, jeśli uda się panu utrzymać z nią profesjonalne stosunki. W chwili,
gdy usłyszę, że obraził pan pannę Granger swoim wulgarnym językiem, zostanie
pan ograniczony tylko do swoich kwater, a Alastor będzie pana jedynym
towarzystwem. Rozumiano?
-
T-Tak, pani profesor – powiedział cicho Malfoy.
Profesor
McGonagall skinęła głową.
-
W takim razie bardzo dobrze – powiedziała surowo. – Alastor zabierze pana do
pana kwater, gdzie może się pan odświeżyć. Późny obiad będzie czekał na pana w
kwaterach Syriusza.
Nikt
nie powiedział ani słowa, gdy Moody i Malfoy wyszli przez Fiuu. Kiedy płomienie
w końcu wróciły do normy, wszyscy westchnęli z ulgą. Harry nie przegapił
zaskoczenia i ulgi, które otoczyły Malfoya, gdy profesor McGonagall wspomniała
o OWTM-ach. Zaangażowanie Hermiony było czymś, czego nie był świadomy i musiał
się zastanowić, czy Hermiona wiedziała, w co się pakuje. Pobyt Malfoya w
Azkabanie z pewnością sprawił, że nabrał on nieco pokory, ale nie można było
zaprzeczyć, że Malfoy wciąż był Malfoyem. Zmiana zakorzenionych przekonań
zajmie dużo czasu.
-
Ufam, że nie było problemów? – zapytała profesor McGonagall, przerywając ciszę.
Otrzymawszy potwierdzające skinienia głowami, kontynuowała: – Bardzo dobrze. Harry, kiedy cię nie było,
przyszedł do ciebie list. – Podniosła zapieczętowaną kopertę, aby wszyscy mogli
ją zobaczyć, po czym wręczyła ją Harry’emu. – Sprawdziliśmy już, czy nie ma
żadnego rodzaju zaklęć na sobie i znaleźliśmy tylko jedno. List jest
zaczarowany tak, że otworzy się tylko dla tego, dla kogo jest zaadresowany.
-
Jak przybył? – zapytał natychmiast Syriusz, sięgając po list.
Profesor
McGonagall rzuciła Syriuszowi surowe spojrzenie.
-
Szczerze nie potrafię odpowiedzieć – odpowiedziała. – Był na moim biurku, gdy
wróciłam z zamykania zabezpieczeń na kwaterach pana Malfoya. Fakt, że został
wpuszczony do mojego biura powinien dowodzić, że w liście ani na liście nie ma
czarnej magii.
Harry
wyciągnął list poza zasięg Syriusza i powoli otworzył. Nie wyczuwał żadnego
mroku, co potwierdziło oświadczenie profesor McGonagall. Osłony wokół każdego
biura były jednym z ulepszeń, wprowadzonych w czasie wakacji. Alarmy zostały
ustawione tak, by aktywowały się, jeśli jakikolwiek przedmiot zawierający
czarną magię znajdzie się w pobliżu jednego z biur. Harry wiedział z własnego
doświadczenia, że alarmy były wystarczająco głośne, by obudzić wszystkich w
zamku. Profesor McGonagall nalegała, by każdy gabinet został dokładnie
przetestowany.
Pismo
wyglądało znajomo. Nie było co do tego wątpliwości. Ciekawość Harry’ego
zmieniła się w szok w chwili, gdy spojrzał na podpis. Nie mógł w to uwierzyć.
To musiał być jakiś żart.
-
Od kogo to, Harry? – zapytała z zaciekawieniem Hermiona.
Harry
powoli uniósł wzrok i napotkał jej spojrzenie, szok wciąż był widoczny na całej
jego twarzy.
-
To od Snape’a – wychrypiał.
Powiedzenie,
że następnie wybuchł chaos, było niedopowiedzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz