Delikatny
dotyk na twarzy wyrwał Harry’ego z bezsennego snu. Gest był znajomy, ale
zarazem obcy. Nie chcąc opuścić spokoju, Harry jęknął w proteście i odwrócił
twarz. Nadal był zmęczony i chciał nic więcej tylko odpoczywać.
Nagle
dotarło do Harry’ego, że takie działanie może skutkować karą. Jego ciało
natychmiast napięło się, gdy oczy szybko otworzyły. Nie potrafiąc widzieć
wyraźnie usiadł prosto i cofnął się od rozmazanej osoby przy jego łóżku.
Wyglądała zbyt chudo, by być jego wujem i była zbyt wysoka, by być jego ciotką.
Chaos i strach wypełniły go. Co się tutaj, do diabła, dzieje?
-
Harry? – spytał miękki głos. – Harry, wszystko w porządku?
Głos
brzmiał przyjaźnie, ale Harry był zbyt zdezorientowany, by pomyśleć, kto mógłby
zastanawiać się, czy wszystko z nim w porządku, czy nie. Odsuwał się od
nieznanej osoby aż ręce chwyciły jego ramiona i uniemożliwiły mu dalsze
uciekanie. Wspomnienie krytykującego go wuja pojawiło się w jego umyśle.
-
Przepraszam! – zawołał szybko. – Przepraszam wuju! Nie chciałem zasnąć!
Przysięgam!
-
Harry, wsłuchaj się w mój głos. Nie jestem twoim wujem. Obiecuję, że nie zrobię
ci krzywdy. Jesteś w Hogwarcie, pamiętasz? Jesteś tu bezpieczny, z dala od
niego.
Harry
przestał walczyć, ale jego ciało nadal było napięte. Dlaczego ten głos brzmiał
tak znajomo? Skąd go znał?
-
Hogwart? – spytał nerwowo. Jedno z jego ramion zostało uwolnione. Spojrzał na
rozmazanego mężczyznę, który sięgał po coś, a następnie wsunął na nos
Harry’ego. Wszystko nabrało ostrości. Patrząc przez okulary zobaczył
zaniepokojoną twarz Lupina. – P-profesor? – spytał niepewnie.
Lupin
puścił drugą rękę Harry’ego, ale nadal patrzył na niego.
-
Przepraszam, że cię przestraszyłem, Harry – powiedział poważnie. – Chcesz,
żebym przyprowadził panią Pomfrey?
Harry
potrząsnął głową.
-
Nic mi nie jest – powiedział, ostrożnie rozglądając się po pomieszczeniu. – Po
prostu zapomniałem, gdzie jestem.
-
Zauważyłem – powiedział Lupin miękko. – Chcesz o tym porozmawiać?
Drżąc
w podświadomości, Harry szybko pokręcił głową. Nie chciał więcej litości niż
tą, którą już otrzymał. W głębi siebie Harry wiedział, że wuj Vernon karał go
niesłusznie, ale pamiętał wyraźnie ból. Jasno pamiętał gniew wuja. Jeśli
powiedziałby cokolwiek to rozgniewałby go jeszcze bardziej.
Profesor
Lupin westchnął rozczarowany, siadając na łóżku Harry’ego.
-
Rozumiem – powiedział cicho. – Słuchaj, Harry, jest coś, co muszę ci powiedzieć
i obawiam się, jak zareagujesz, dlatego musisz mnie wysłuchać, w porządku?
Harry
nie wiedział, co odpowiedzieć na to ostrzegające oświadczenie.
-
Eee, dobrze – powiedział nerwowo.
Wydawało
się, że czas, gdy Lupin zbierał myśli sprawiał, że Harry był jeszcze bardziej
niespokojny. Cokolwiek mężczyzna miał powiedzieć, wiedział, że będzie to coś
złego. Po prostu modlił się, by nic nie stało się Hermionie albo Weasleyom. Proszę, niech wszystko z nimi w porządku.
-
Lata temu, gdy ja i twój ojciec byliśmy w Hogwarcie była jeszcze dwójka osób,
którzy byli naszymi przyjaciółmi – zaczął profesor Lupin. – Nazywaliśmy siebie
Huncwotami. Byliśmy żartownisiami. James, twój ojciec, był prawdopodobnie
najgorszy, naśladowany dokładnie przez naszego przyjaciela, Syriusza Blacka.
Byłem bardziej nadzorem i badaczem, podczas gdy nasz inny przyjaciel, Peter
Pettigrew, wydawał się po prostu być z nami w stosunkach. James i Syriusz byli
nierozłączni. Oboje pochodzili z czystokrwistych rodzin, ale nie mieli
tradycyjnych czystokrwistych poglądów. Po ukończeniu szkoły nasza czwórka
dołączyła do Dumbledore’a w walce z Voldemortem...
Harry
słuchał jak Lupin opowiada o ślubie jego rodziców, dniu, w którym się urodził,
namierzaniu przez Voldemorta członków Zakonu Feniksa i o tym, jak jego rodzice
ukryli się. W całej opowieści Syriusz Black wydawał się być kluczowym
uczestnikiem wszystkiego. Był drużbą na ślubie jego rodziców, został ogłoszony
jego ojcem chrzestnym (Harry nadal miał trudność z przyjęciem tego) i był
Strażnikiem Tajemnicy Zaklęcia Fideliusa, które lokalizowało jego rodziców.
Uderzyło w Harry’ego jakie to dziwne. Jeśli Syriusz Black był tak ważny to
dlaczego nigdy o nim nie słyszał?
-
... Jedynym sposobem, by znaleźć tych, którzy są chronieni przez Zaklęcie
Fideliusa jest ujawnienie lokalizacji przez Strażnika Tajemnicy – kontynuował
Lupin. Przerwał patrząc na Harry’ego z niemal współczuciem na twarzy. – Harry,
Syriusz wydał twoich rodziców Voldemortowi. Zdradził nas wszystkich.
Harry
spojrzał na Lupina w szoku. Jego ojciec chrzestny, najlepszy przyjaciel jego
rodziców dołączył do Voldemorta? Nie potrafił więcej. Nie mógł mówić. Nie mógł
nawet oddychać. Syriusz Black był powodem, dlaczego jego rodzice zginęli tamtej
nocy. Syriusz Black był powodem, dlaczego został oddany wujostwu, którzy
nienawidzili go bardziej niż cokolwiek innego. Syriusz Black był powodem,
dlaczego był Chłopcem, Który Przeżył.
Jednak
Lupin unikał zszokowanego wzroku Harry’ego, zdeterminowany zakończyć historię.
-
Peter znalazł Syriusza stając naprzeciw niego – kontynuował tym samym cichym
głosem. – Niewiele wiadomo o tym, co się stało. Nastąpił wybuch i po tym, jak
cokolwiek stało się wyraźne, trzynaście mugoli było martwych, a Peter, cóż,
wszystko, co mogli znaleźć to palec. Syriusz został zebrany do Azkabanu i
pozostał tam po opieką dementorów.
Harry
nagle zdał sobie sprawę, że jego ręce są bardzo ciekawe. Czuł, że w głowie mu
wiruje. To było po prostu za dużo, by to przetworzyć, więc skoncentrował się na
ostatnim zdaniu.
-
Co to dementorzy? – spytał cicho.
-
Dementorzy to najbardziej ohydne kreatury, jakie chodzą po ziemi – powiedział
Lupin przechodząc w tryb nauczyciela. – Opanowują ciemne miejsca, wysysają
nadzieję i szczęście z powietrza wokół nich. Bycie zbyt blisko dementorów
sprawia, że każde dobre uczucie, każde szczęśliwe wspomnienie jest wysysane z
ciebie. Jeśli będą mogli dementorzy będą się żywić na tyle długo, że sprowadzą
się do czegoś podobnego do ciebie – bez duszy i nieprzyjemnego. Będziesz odchodził
z niczym tylko najgorszymi doświadczeniami swojego życia.
Harry
zadrżał.
-
J-ja nie wiedziałem, że istnieją takie stworzenia – przyznał. – Jak ludzie mogą
przeżyć taką udrękę.
-
Większość nie może – powiedział profesor Lupin szczerze. – Większość więźniów
wariuje w krótkim czasie, ale Ministerstwo uważa, że jest to jedyny sposób na
kontrolowanie tych ludzi, którzy popełnili odrażające zbrodnie. Problem polega
na tym, że to nie zawsze działa. Wydaje się, że Syriusz Black nie był pod
wpływem dementorów. On uciekł.
Głowa
Harry’ego wystrzeliła w górę, gdy spojrzał na Lupina w szoku. Nie mógł uwierzyć
w to, co usłyszał. Jakby jego życie nie było już wystarczająco skomplikowane.
Teraz musiał martwić się jednym ze sług Voldemorta, który okazał się być jego
ojcem chrzestnym?
-
Uciekł? – spytał z lękiem. – Ale nie przyjdzie po mnie, prawda? To znaczy, nic
nie zrobiłem.
Lupin
poruszył się nerwowo na krześle.
-
Już to zrobił, Harry – powiedział poważnie. – On podobne widział jak wuj bije
cię i wziął sprawy w swoje ręce. Zaatakował twojego wuja i wziął cię. Byłeś
zaginiony przez dwa dni, Harry. Zaczeliśmy obawiać się najgorszego, gdy
Dumbledore dostał list od Blacka informujący nas, gdzie cię znajdziemy.
Zostawił cię w Dziurawym Kotle. Nie wiemy dokładnie, dlaczego to zrobił. To po
prostu kolejne z niekończących się pytań, które mieliśmy, gdy cię znaleźliśmy.
Harry
widocznie zadrżał. Syriusz Black go porwał? Profesor Lupin znał prawdę o jego
wuju? Czy to znaczy, że profesor Dumbledore też wie?
-
Dlaczego nikt mi nie powiedział? – zapytał Harry brzmiąc na tak zranionego, jak
był. Nie znosił, gdy ludzie wiedzieli więcej o jego życiu niż on sam. Nie
cierpiał nie wiedzieć nic o swoich rodzicach.
-
Nie zrobiono tego, by cię skrzywdzić, Harry – powiedział profesor Lupin wciąż
łagodnym tonem. – To było bolesne dla wielu osób i nadal jest. Jak powiedzieć
dziecku, że jego rodzice zostali zdradzeni przez ich najlepszego przyjaciela?
To nie jest coś, z czym trzynastolatek powinien mieć do czynienia.
Harry
mógł tylko skinąć głową w odpowiedzi. Teraz, gdy wiedział, naprawdę tego
żałował. Byłoby po prostu łatwiej obwiniać za wszystko Voldemorta.
-
Czy wszyscy wiedzą? – spytał cicho. – To dlatego teraz mi pan to wszystko mówi?
-
Niestety twoje uprowadzenie zostało opublikowane w Proroku Codziennym –
przyznał Lupin. – Pomyśleliśmy, że będzie lepiej, jeśli będziesz wiedział, co o
tobie mówiono. Tak długo jak czarodziejski świat wie, że zostałeś porwany przez
Blacka, to wtedy jacyś aurorzy na niego natrafią. Nic nie powiedziano na temat
traktowania cię przez wuja. Dumbledore czuł, że najlepiej ukryć to tak długo,
jak to możliwe.
Harry
nie mógł nic pomóc na to, że westchnął z ulgą. Mógł sobie z tym poradzić. Po
prostu nie chciał, by ktokolwiek wiedział cokolwiek o jego życiu domowym. Problemem
było to, że profesor Dumbledore i Lupin wyraźnie znali prawdę albo jej część.
-
Eee... Co pan wie o moim wuju? – spytał nie bardzo pewny, czy chce odpowiedzi.
Profesor
Lupin westchnął.
-
Twój wuj wyznał, co na prawdę się stało, gdy zabrał cię Black – powiedział
łagodnie. – Wiemy, że twoje obrażenia pochodziły od twojego wuja, a nie od
Blacka. To czego nie wiemy to, jak długo to trwa. Powiedziałeś mi, że twoje
żebra były złamane przez trzy tygodnie. Jak, do licha, udało ci się przeżyć
trzy tygodnie ze złamanymi żebrami i nogą?
Harry
mógł tylko wzruszyć w odpowiedzi ramionami. Miał nadzieję, że przez lata w
Hogwarcie nikt nie odkryje jacy jego krewni są na prawdę. Pewnie, Ron i
Hermiona wiedzieli, że Dursleyowie go nienawidzą i nie traktują dobrze, ale był
to zakres ich wiedzy. Nikt więcej nie okazywał zainteresowania tematem.
-
Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić, Harry, ale ten rodzaj przestępczości nie
jest tajemnicą, którą dziecko powinno zatrzymywać dla siebie – powiedział Lupin
cierpliwie. – Czy zdajesz sobie sprawę, że mogłeś umrzeć, gdyby twój wuj
posunął się o krok dalej? Nie obchodzi mnie jaki dał ci powód. Nie ma
usprawiedliwienia dla jego działań.
-
Ale to była moja wina – powiedział w końcu Harry głosem nie głośniejszym niż
szept. – Gdybym nie powiedział Ronowi, by zadzwonił, nic z tego, by się nie
stało.
Harry
musiał przyznać, że to była ulga wypowiedzieć te słowa. Czuł się jakby ogromny
ciężar zniknął z jego ramion.
-
On nigdy wcześniej nie złamał mi celowo kości. Kiedyś, przed Hogwartem, zamykał
mnie po prostu w mojej komórce...
-
Co to znaczy „w komórce”? – przerwał mu Lupin.
-
Eee... Cóż... Zanim dowiedziałem się o Hogwarcie moją sypialnią była komórka
pod schodami – powiedział Harry niepewnie. Utkwił oczy w rękach bojąc się
prawdopodobnego wzroku profesora Lupina. – Po tym, jak przyszedł mój pierwszy
list oddali mi drugą sypialnię Dudleya. Myślę, że przestraszyli się, gdy zdali
sobie sprawę z tego, że ktoś wiedział, gdzie śpię.
Lupin
z pewnością był zdezorientowany.
-
Co masz na myśli mówiąc „pierwszy list” – spytał.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Nie chcieli, żebym pojechał – odpowiedział wciąż takim głosem, że wielu ludzi
musiało by się wysilić, by go usłyszeć. – Oni... um... Zniszczyli wszystkie
listy, które przychodziły zanim nawet na nie spojrzałem, więc profesor
Dumbledore wysłał Hagrida, aby powiedział mi prawdę o... cóż... wszystkim. To
było w moje jedenaste urodziny.
Zanim
Harry się zorientował został pociągnięty do uścisku z głową schowaną w miękkich
szatach.
-
Tak mi przykro, Harry – usłyszał drżący głos Lupina tuż przy uchu. – Powinienem
tam być. Nigdy nie sądziłem, że będą aż tak okrutni.
Harry,
zaskoczony, nie wiedział, co zrobić, więc po prostu siedział. To brzmiało tak
źle dla profesora Lupina, że przepraszał go za coś, czego nie zrobił. Cóż, ja robiłem to przez większość mojego
życia. Na początku ciało Harry’ego było sztywne. Na prawdę nie pamiętał,
kiedy ostatnio dorosły przytulał go tak chętnie. Powoli rozluźnił się przy
młodym nauczycielu zastanawiając się, czy to, co czuje to posiadanie kogoś,
komu na nim zależy.
^^^
Godziny
później Remus Lupin miał problem pozostać obudzonym. Został przy łóżku
Harry’ego bojąc się zostawić tego kruchego chłopca, zwłaszcza po złej
wiadomości, którą się z nim podzielił. Remus zdawał sobie sprawę z kilku osób
czekających na niego w gabinecie Dumbledore’a, ale nie przejmował się tym.
Złożył cichą obietnicę, że pomoże Harry’emu jak tylko może. Był to winny
Jamesowi, Lily i Harry’emu też.
Harry
znowu spał spokojnie. Remus spojrzał na chłopca, który wyglądał na lata
młodszego niż jego trzynaście lat. To niesamowite, że minęły tylko dwa dni, od
kiedy go znaleźli. Tamta noc na stałe wpisała się w umysł Remusa. Harry’ego tak
bardzo bolało, przez tyle przeszedł i kto mu pomógł? Syriusz Black.
O
ironio. Im więcej Remus o tym myślał, tym bardziej zaczynał zgadzać się z
uciekinierem z Azkabanu. Czy ktokolwiek chociaż próbował chronić Harry’ego
Pottera, chłopca, który tak wiele poświęcił i stracił?
Dźwięk
otwierających się drzwi wyrwał Remusa z zamyślenia. Zerkając przez ramię
westchnął, gdy zobaczył Dumbledore’a, McGonagall i Snape’a, a za nimi Artura i
Molly Weasleyów. Wyglądało na to, że z niecierpliwością chcieli się dowiedzieć,
jak źle Harry przyjął wiadomość o Syriuszu Blacku.
-
Zaczęliśmy się martwić, Remusie – powiedział cicho Dumbledore, gdy dotarł do
łóżka Harry’ego. – Ufam, że mu powiedziałeś?
Remus
skinął głową i odwrócił wzrok patrząc na śpiącego nastolatka.
-
Jest zły, że to było przed nim ukryte – odpowiedział. – Nie podałem jeszcze
żadnych szczegółów. Wystarczająco trudno było mi opowiadać mu o tej nocy i
Peterze. – Przetarł zmęczone oczy i spojrzał na Dumbledore’a. – Byłeś świadom
tego, że jego sypialnią przez dziesięć lat była komórka pod schodami? Czy
wiedziałeś, że Vernon Dursley uderzył Harry’ego, łamiąc mu nogę i żebra z
powodu jednego telefonu?
Pani
Weasley sapnęła.
-
Och – powiedziała cicho. – To Ron. Powinnam była coś podejrzewać, gdy
następnego dnia przyleciała Hedwiga z listem Harry’ego i pytaniem, czy
moglibyśmy ją zatrzymać na lato. Biedny chłopiec przeżywał piekło i nie miał
możliwości skontaktowania się z nami.
-
W każdym razie, co on myślał wysyłając swoją cholerną sowę? – Snape uśmiechnął
się szyderczo.
-
Może chciał, by jego sowa przeżyła – powiedziała McGonagall gorzko. – Szczerze
mówiąc, Severusie, wiesz, że dzieci zrobią wszystko, aby chronić swoje
zwierzęta. Pan Potter nie jest inny. Wszyscy wiemy, jak uwielbia swoją sowę.
Drzwi
otworzyły się ze znajomym skrzypnięciem, które sprawiło, że wszyscy się
wzdrygnęli.
-
Co tu się dzieje? – zapytała pani Pomfrey ściszonym głosem. – Wszyscy wiecie,
że pan Potter potrzebuje odpoczynku bardziej niż czegokolwiek innego. On nadal
jest słaby. Wasze pytania będą musiały poczekać.
Dźwięk
odległych głosów wyrwał Harry’ego ze snu. Mógł niejasno zrozumieć panią
Pomfrey, profesora Dumbledore’a i panią Weasley szepczących o czymś. Senność
zlekceważyła jakąkolwiek ciekawość, gdy Harry głębiej ukrył twarz w poduszce.
Naprawdę nie chciał z nikim rozmawiać, zwłaszcza z panią Weasley. Nie chciał
więcej ludzi litujących się nad nim.
Czując
gorąco, Harry bezmyślnie spróbował odepchnąć przykrycie, ale ręce owinęły się
wokół jego nadgarstków, zanim to zrobił. Wydał z siebie cichy jęk w proteście.
Nienawidził, gdy jest za ciepło. To za bardzo przypominało mu pracę dla
Dursleyów w palącym słońcu. To za bardzo przypominało Harry’emu gniew wuja
Vernona.
Dźwięk
otwieranych z hukiem drzwi zaskoczył Harry’ego za jego upór. Usiadł szybko,
roglądając się po rozmytym pokoju i szybko cofnął się aż do wezgłowia łóżka.
Podciągając kolana do piersi, Harry nie mógł powstrzymać drżenia ciała, gdy
przyspieszone kroki zbliżyły się w teraz cichym pokoju.
-
Korneliuszu – powiedział Dumbledore uprzejmie. – To nieoczekiwane. Wierzę, że
mówiłem, że skontaktuję się z tobą, gdy Harry będzie gotowy do złożenia
oświadczenia w sprawie jego porwania.
Harry
nie zwracał na to uwagi. Jego umysł był uwięziony we wspomnieniu. Wuj Vernon
zawsze tak wchodził do pokoju. To był pierwszy znak, że będzie boleć. To był
pierwszy znak, że Harry zrobił coś, co rozgniewało człowieka-wieloryba.
-
Wiesz, że jestem pod presją, Dumbledore – powiedział Knot niecierpliwie. –
Musimy wkrótce znaleźć Blacka. W opinii publicznej nadal wrze.
Profesor
Lupin pierwszy odwrócił się i zauważył cierpienie Harry’ego.
-
Harry, co się stało? – spytał cicho. Brak odpowiedzi skłonił mężczyznę do
podejścia bliżej i dotknięcia ramienia Harry’ego. – Proszę, powiedz coś.
Harry
powoli spojrzał w kierunku głosu Lupina widząc znajomą plamę.
-
Profesorze? – spytał cicho. – Nie ma go tu?
Lupin
westchnął i pociągnął Harry’ego do uścisku, robiąc cokolwiek i wszystko, by
pocieszyć drżącego chłopca.
-
Nie, Harry – powiedział łagodnie. – Nie ma tu twojego wuja. Jesteś bezpieczny.
Obiecuję.
W
końcu wszyscy zauważyli, ża Harry obudził się i trzęsie się w ramionach Lupina.
Pani Weasley szybko podbiegła do boku chłopaka, ale z żelaznego uścisku
Harry’ego na szatach Lupina, było jasne, że nie miał zamiaru się z nich ruszać.
Pan Weasley podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu, aby ją powstrzymać
przed odciągnięciem chłopca. Wyglądało na to, że tym, kogo Harry potrzebował
był Remus Lupin.
-
Jak widzisz, Korneliuszu, Harry wciąż wraca do siebie – powiedział Dumbledore
spokojnie. – Kiedy będzie gotów porozmawiać...
-
Daj mu eliksir uspokajający – przerwał Knot. – Czy Potter zdaje sobie sprawę z
trudnej sytuacji, w której jesteśmy? Jego zeznania mogłyby pomóc nam schwytać
tego szaleńca! Czy spodziewasz się, że cała społeczność czarodziejska
pozostanie w niebezpieczeństwie, bo Potter chce być rozpieszczany?
Pani
Weasley była wściekła. Natychmiast zbliżyła się do mężczyzny, stając między
Ministrem a łóżkiem Harry’ego.
-
Jakim ty, za przeproszeniem, jesteś człowiekiem? – krzyknęła. – Harry przeszedł
przez piekło, a ty boisz się opinii publicznej!
Minister
spojrzał na pana Weasleya.
-
Artur, proszę, kontroluj swoją żonę – wypluł z siebie.
Pan
Weasley założył ramiona na piersi.
-
Niestety, Ministrze, muszę się zgodzić z Molly – powiedział rzeczowo. – Harry
jest jak członek naszej rodziny i jak którykolwiek z moich synów, więc zrobię
wszystko, co dla niego najlepsze.
Kłócący
się dorośli nie zauważyli, że pani Pomfrey podaje wstrętny eliksir uspokajający
Lupinowi, by pomógł Harry’emu. O dziwo, profesor Snape stał u boku Lupina
pomagając mu ułożyć chłopca, by wziął eliksir. Oczy Harry’ego było otwarte, ale
to było prawie tak, jakby patrzył w dal. Eliksir przeszedł w dół jego gardła
bez oporu.
Prawie
natychmiast drżenie przechodzące przez jego ciało ustało. Jego wizja zniknęła,
gdy popatrzył wprost na profesora Snape’a.
-
P-rofesor? – spytał oszołomiony.
Nic
nie miało sensu. Mógłby przysiąc, że chwilę temu słyszał krzyki wuja, ale było
zbyt jasno, by był w swoim pokoju. Powoli jego umysł rozjaśnił się ostrzegając
Harry’ego, że ktoś trzyma go troskliwie. Odwracając spojrzenie Harry uświadomił
sobie, że to profesor Lupin.
-
To nie było prawdziwe? – spytał go.
Lupin
westchnął z ulgą.
-
Nie, Harry – powiedział cicho. – Obiecuję, że jesteś bezpieczny.
Zapadła
cisza tak jakby Lupin bał się powiedzieć coś więcej.
-
Posłuchaj, Harry, Minister jest tutaj z pytaniami na temat twojego porwania –
powiedział łagodnie. – Uważasz, że możesz mówić o tym, co się stało?
Harry
popatrzył na Lupina ze strachem natychmiast się napinając. Czy był gotowy, by
porozmawiać o tym, co się stało, z Ministrem Magii? Co pomyśli mężczyzna, gdy
dowie się, że ich „zbawiciel” nie mógł ochronić się przed zwykłym mugolem? Co
pomyślą Weasleyowie?
-
Byś może pytania powinny być ograniczone do Blacka i tylko Blacka, póki ten
prostak ma problem z utrzymaniem języka za zębami – zaproponował Snape Lupinowi
zirytowanym tonem. – Niech Merlin broni, jeśli bezcenna reputacja Pottera
ucierpi.
-
Wystarczy, Severusie – ostrzegł Lupin i zwrócił uwagę na Harry’ego. – Będziemy
tu, dobrze? Daj nam znać, jak będziesz chciał przerwać.
Harry
niepewnie przytaknął. Naprawdę nie chciał tego robić, ale wiedział, że nie
zostawią go w spokoju. Zamykając oczy, Harry rozpaczliwie odsunął od siebie
strach i wstyd, gdy profesor Lupin pomógł mu usiąść prawidłowo. Powstrzymał
grymas, gdy iskra bólu przebiegła przez jego wcześniej złamaną nogę. Przynajmniej nie jest tak źle, jak
wcześniej.
-
Ministrze, Harry zgodził się odpowiedzieć na pytania niezbędne do poszukiwań i
tylko na te – powiedział Lupin troskliwie, podając Harry’emu okulary. Było
jasne, że młody nauczyciel ledwo utrzymuje spokój.
Korneliusz
Knot obszedł panią Weasley stając twarzą w twarz z Harrym. Wyciągnął wydanie
Proroka Codziennego i przekazał mu go.
-
Panie Potter, co pan pamięta o swoim porwaniu? – spytał Knot bez ogródek. – Nie
pomijaj żadnych szczegółów.
Spojrzał
na pierwszą stronę i zobaczył zdjęcie mężczyzny o zapadniętych policzkach z
długimi, splątanymi włosami mrugającego powoli. Wydawało się niedobre to, że
ktoś taki mógłby być najlepszym przyjacielem jego rodziców. Mężczyzna wyglądał
na wpół umarłego.
-
Tak wygląda? – spytał cicho Harry, nie mogąc oderwać wzroku od papieru. – To
on?
-
Panie Potter, jak pan może nie wiedzieć, jak Black wygląda? – spytał Minister z
irytacją.
Harry
w końcu spojrzał na Knota, po czym odwrócił wzrok. Knotowi na prawdę sie to nie
spodobało.
-
Eee... Nigdy go nie widziałem – przyznał Harry. – Nie wiedziałem, że mnie
zabrał póki profesor Lupin mi nie powiedział.
Oszołomiony
Knot cofnął się o krok.
-
Co... Jak możesz w ogóle nie wiedzieć? – spytał. – Przetrzymywał cię dwa dni!
Musiał coś powiedzieć...
-
Byłem nieprzytomny – przerwał Harry brzmiąc na bardziej pewnego siebie niż się
czuł. Przygryzł dolną wargę rozważając, czy dodać szczegóły. Inaczej mi nie uwierzą. – Ostatnią
rzeczą, którą pamiętam, jest mój wuj rzucający mną na ścianę – dodał cicho.
Pani
Weasley i profesor McGonagall sapnęły z szoku, profesor Lupin położył rękę na
ramieniu Harry’ego ściskając je uspokajająco i przypominając nastolatkowi, że
tam jest, a pan Weasley, Snape i profesor Dumbledore wydawali się być zbyt
oszołomieni, by mówić. Jednak Knot pozostał sceptyczny.
-
Dlaczego twój wuj miałby rzucać tobą o ścianę? – spytał Minister.
Harry
wzruszył ramionami spuszczając wzrok.
-
Ponieważ tam byłem – mruknął. – A może temu, że zaspałem i ich śniadanie nie
było gotowe na czas?
Knot
spojrzał na Dumbledore’a nerwowo, jakby w milczeniu prosząc o pomoc.
-
Rozumiem – powiedział niepewnie. – Cóż, miał pan wielkie szczęście, że Black
nie zaszkodził panu bardziej, panie Potter. – Nagle wydawało się, że Knot chce
nic więcej tylko opuścić skrzydło szpitalne. – Mam nadzieję, że znalazłeś inny
dom dla chłopca, Albusie?
Dumbledore
skinął głową.
-
Ależ tak, skoro już o tym wspominasz – powiedział uprzejmie. – Harry spędzi
resztę swoich wakacji w Hogwarcie. Personel i ja zgodziliśmy się, że byłoby w
najlepszym interesie Harry’ego trenować go jak chronić siebie, szczególnie, że
Syriusz Black wciąż jest na wolności. Wierzę, że będziesz mnie informować na
bieżąco o rozwoju sytuacji.
-
T-tak, oczywiście – zająkał się Knot napotykając spojrzenie Harry’ego. – Dla
pańskiej informacji, panie Potter, twój wuj ma postawiony zarzut w mugolskim
sądzie. Był przekonany błagać o usprawiedliwienie. Nie będzie procesu, więc nie
musi się pan martwić, że prasa się dowie. Miłego dnia.
Harry
siedział oszołomiony aż Minister Magii wyszedł.
-
C-co? – spytał z niedowierzaniem. Harry rozejrzał się powoli po wszystkich
dorosłych. Każdy z nich (z wyjątkiem profesora Snape’a, który nadal po prostu
wyglądał na zirytowanego) wydawał się być nerwowy. – O czym pan Knot mówił?
Profesor
Dumbledore podszedł do przestraszonego nastolatka i tylko położył delikatnie
rękę na jego ramieniu.
-
Twój wuj przypadkowo wyznał w dochodzeniu Aurorów, co ci robił, Harry –
powiedział czule. – To on powiedział, że Syriusz Black zabrał cię i użył do
tego twojej różdżki.
Oddychanie
stało się trudne. Człowiek, który zdradził jego rodziców miał jego różdżkę i
wykorzystał ją.
-
Nie, to niemożliwe! – krzyknął Harry. – Ukryłem ją w chwili, gdy wróciłem do
domu! Nigdy nie powiedziałem nikomu, gdzie jest!
Oprócz
Midnighta.
Świadomość
uderzyła w Harry’ego jak tłuczek. Midnight zawsze wydawał się mądry... zbyt
mądry. To był powód, dlaczego Midnight zawsze zdawał się go rozumieć. Pies
naprawdę wiedział, co on mówi, bo rzeczywiście nie był psem. Midnight tak
naprawdę nie istniał. Midnight był Syriuszem Blackiem. To było jedyne
wytłumaczenie.
Opiekował
się mordercą i zdrajcą trzymając go w swoim własnym pokoju i nie wiedząc o tym.
Hej,
OdpowiedzUsuńnawet Severus jest zaskoczony tymi rewelacjami, dowiedział się o Syriuszu, mogłoby wyjść coś co by pokazało, że Syriusz nie zdradził Potterów Voldemortowi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A... Harry się zorientował... Cóż, po poprzednich rewelacjach to nic dziwnego, że nie przyjął tego zbyt dobrze i doszedł do takich wniosków... Jestem ciekawa, jak dalej rozwinie się ta sytuacja i co teraz zrobi Syriusz
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczne opowiadanie-ma jednak sporo błędów językowych,składniowych-mogłabym zbetować,jeślibyś chciała....pozdrawiam. Wiola
OdpowiedzUsuńHejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to nawet Severus jest zaskoczony rewelacjami, dowiedział się o Syriuszu... ale mogłoby wyjść coś co by pokazało, że Syriusz nie zdradził Potterów Voldemortowi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och to nawet Severus jest zaskoczony tymi rewelacjami, dowiedział się o Syriuszu... ale mogłoby wyjść na "światło dzienne" coś co by ukazało, że Syriusz nie zdradził jednak Potterów Voldemortowi...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza