Istnieje
wiele emocji, które pojawiają się po tym, jak zdasz sobie sprawę, że zrobiłeś
coś niewiarygodnie głupiego. Pierwszy jest szok ściśle śledzony przez
zaprzeczenie. Harry został uwięziony przez te emocje, przez co czuł się jakby
to była wieczność. Jeśli Midnight to faktycznie Black to, dlaczego pies starał
się chronić go przed wujem Vernonem? Dlaczego pies troszczył się o niego i
współczuł mu, podczas gdy wszyscy twierdzą, że ten człowiek chce jego śmierci?
Kiedy
początkowy szok minął, Harry'ego zaczęło zżerać poczucie winy. Wiedział, że coś
było nie tak z Midnightem. Dowód był tam od początku. Midnight zachowywał się
zdecydowanie bardziej ludzko niż, jak pies. Dlaczego po prostu nie otworzył
oczu, by zobaczyć prawdę? Jak mógł być tak głupi? Powiedział Syriuszowi
Blackowi wszystko!
Gniew
dołączył do poczucia winy. Gniew na samego siebie, Blacka, a nawet na profesora
Dumbledore'a za utrzymywaniem tego przed nim. Pamiętając rozmowę z profesorem
Lupinem, Harry zorientował się, że mężczyzna znał prawdę o Midnightcie, co
natychmiast zniszczyło zaufanie i szacunek, które Harry miał do młodego
nauczyciela. Dlaczego wszyscy zawsze muszą wiedzieć więcej o jego życiu niż on
sam? Dlaczego ktokolwiek nie mógł mu kiedykolwiek zaufać, jeśli chodzi o
prawdę? Czy to zbyt wiele?
Widocznie
tak.
Gniew
i poczucie winy skończyły się służąc Harry'emu jak bateria. Profesor Dumbledore
nie okłamał Knota, gdy wspominał o szkoleniu. Powiedzenie, że wszyscy byli
wstrząśnięci znajdując różdżkę Harry'ego w kufrze, byłoby niedopowiedzeniem.
Dlaczego Black miałby dobrowolnie zrezygnować z różdżki, kiedy nie miał
własnej? Było tego po prostu tak dużo w całym porwaniu, że nie miało sensu.
Kiedy
Harry został wypuszczony ze skrzydła szpitalnego został wrzucony w wir lekcji
składających się z zarówno mugolskiej i magicznej obrony. Profesor Lupin uczył
Harry'ego jak broić się fizycznie, podczas gdy profesor Dumbledore, Flitwick,
McGonagall i nawet Snape uczyli go różnych aspektów magicznej części. Profesor
Flitwick, oczywiście, uczył zaklęć, profesor McGonagall prostej transmutacji,
która mogłaby być korzystna w sytuacji życia i śmierci (tworzenie broni i
innych takich), profesor Snape pokazywał rośliny i zioła, który mogą być
pomocny w leczeniu podstawowych urazów, a profesor Dumbledore brał wszystkie te
aspekty i łączył je ze sobą.
Harty
szybko robił postępy, zdeterminowany, by znowu nie popełnić takiego błędu.
Nigdy więcej nie zaufa ślepo nikomu i niczemu, przez swoje egoistyczne
pragnienia. Nigdy więcej nie pozwoli emocjom zapanować nad nim. Nigdy więcej
nie będzie ofiarą.
Przez
dwa tygodnie Harry nie robił nic oprócz trenowania i nauki. Nauczyciele i
Weasleyowie chcieli świętować jego urodziny, które miały miejsce, gdy on wracał
do zdrowia, ale Harry odmówił. Nie chciał, by coś go rozpraszało. Nie mógł
sobie pozwolić na jakąkolwiek nieuwagę.
Ta
obsesja nie przeszła niezauważona przez profesorów. Harry obecnie przebywał w
kwaterach gościnnych profesora Lupina, ale rzadko spędzał tam czas. Lupin
musiał szukać Harry'ego w czasie posiłków, by upewnić się, że chłopiec będzie
jeść i niemal nakazywał mu spać. Ostatecznie Harry wyjawił profesorowi
Lupinowi, że przemoc fizyczna zaczęła się dopiero po telefonie i pozostałe
szczegóły z jego życia rodzinnego. To było to, co wszyscy chcieli usłyszeć i
dali temu spokój.
Harry
nikomu nie powiedział, że Midnight i Syriusz Black to jedna osoba, a oprócz
profesora Lupina, nikomu nie pozwolił poznać małej ciekawostki. Choć to chyba
nie był najmądrzejszy ruch, Harry postanowił nie ujawniać swojej wiedzy
Lupinowi. Jeśli mężczyzna chciał, by Harry mu zaufał, będzie musiał się
odwdzięczyć.
Nikt
nie wiedział, co właściwie zmusiło chłopca do dorośnięcia z dnia na dzień i
Harry planował, by tak zostało. Nie potrzebował, aby wszyscy potwierdzili to,
co już było prawdą: był cholernym idiotą.
Pewnego
ranka w połowie sierpnia Harry obudził się przed wszystkimi, tak jak robił to
zawsze. Część jego mugolskiego treningu z profesorem Lupinem wymagała biegania
codziennie rano i wieczorem. Na początku było trudno w jego osłabionym stanie,
ale Harry szybko osiągnął punkt, przy którym biegał dwa kilometry dwa razy
dziennie, nie pocąc się. To było relaksujące ćwiczenie, które Harry zwykle
wykonywał sam i dawało mu czas na przemyślenie tego, co przebiegało przez jego
głowę.
Spędzenie
reszty wakacji w Hogwarcie było dla Harry'ego zarówno błogosławieństwem, jak i
przekleństwem. Zaletą było to, że Harry nie musiał znosić szeptów i spojrzeń
swoich kolegów z klasy albo nazywania dziwakiem przez swoich krewnych. Otrzymał
również wiele uwag w cztery oczy, co pomogło w zrozumieniu teorii nauki.
Negatywem było to, że w pewnym sensie Harry był sam i był obserwowany w każdym
momencie dnia. Zawsze zdawało się, że jego nauczyciele patrzą i czekają, by coś
stało się podczas jego treningów. Profesor Snape nawet próbował rozpocząć bitwę
na obelgi, by przypomnieć Harry'emu, jak był arogancki i lekkomyślny.
Harry
jednak nie zareagował. Dał spokój próbom przekonania ludzi, by zobaczyli go
takim, jaki naprawdę jest. Jeśli chcieli wierzyć jakimś kłamstwom, to niech
wierzą. Profesor Snape podjął decyzję w momencie, gdy Harry wszedł do Wielkiej
Sali dwa lata temu i nic jej nie zmieni. Tak
jak wszyscy w świecie czarodziejów.
Jak
najciszej Harry wyszedł z kwater profesora Lupina, by pobiegać. Chociaż nikt
nic nie powiedział, wiedział, że profesor Lupin nie czuje się dobrze. Wydawał
się być bledszym i słabszym w tych ostatnich kilku dniach, więc Harry czuł, że
najlepiej pozwolić mężczyźnie spać, szczególnie biorąc pod uwagę wszystko, co
Lupin zrobił dla niego, będąc jego tymczasowym opiekunem, i cały ogół.
Chłodne
poranne powietrze było odświeżające i natychmiast tłumiło jakiekolwiek trwające
uczucie senności. Słońce dopiero zaczęło wschodzić nad jeziorem, widok, który
Harry'emu nigdy się nie znudzi. Po rozciąganiu, Harry zaczął biec swoją zwykłą
ścieżką, którą profesor Lupin mu wytyczył. Dotarłszy do jeziora, Harry zbiegł wzdłuż
linii brzegowej w kierunku frontowej bramy. Jeśli utrzymałby takie tempo, Harry
obliczył, że mógłby przeczytać rozdział zaklęć przed śniadaniem.
Wtedy
to się stało.
Nagle
temperatura drastycznie spadła. Jego własny oddech wydawał się złapać w jego
klatce piersiowej. Gdy upadł na kolana, czuł się jakby tonął. Nie mógł się
ruszać; nie mógł myśleć. Jego oczy uciekły w głąb czaszki, gdy przerażony krzyk
wypełnił mu uszy. To był kobiecy krzyk, który wydawał się sprawiać, że jego
serce krzyknęło w bólu. Musiał jej pomóc.
Niech ktoś mi
pomoże!
-
Harry! Harry, obudź się!
Ktoś
przyciągnął go do klatki piersiowej, ale Harry nie miał energii nawet, by
starać się zrozumieć, kto to. To było prawie tak, jakby coś wypompowało całe
ciepło z jego ciała. Zajęło Harry'emu chwilę uświadomienie sobie, że drży. Czuł
mdłości i wiedział, że ten ruch na pewno teraz nie wchodzi w rachubę.
Dźwięk
głosów przeniósł Harry'ego z powrotem do rzeczywistości.
-
Nie możemy nic tutaj dla niego zrobić, Lupin! On potrzebuje pomocy medycznej.
-
Wiem, Severusie - powiedział Lupin rozpaczliwie i przełożył ręce, by ułożyć
Harry'ego wygodniej. Trzymając nastolatka mocno, Lupin wstał i następnie
pobiegł z powrotem do zamku z Snapem na czele. Każda inna rzecz dziejąca się
wokół nich była plamą. Lupin mógł czuć ciężki oddech Harry'ego i mógł się tylko
modlić, że nie przybyli za późno.
Wszedłszy
do skrzydła szpitalnego, Lupin ostrożnie położył Harry'ego na najbliższym łóżku
i wyczarował kubek gorącej czekolady, podczas gdy Snape szukał pani Pomfrey.
Podtrzymując chłopca, Lupin powoli wlał trochę parującej cieczy do gardła
Harry'ego.
-
No dalej, Harry - mruknął Lupin. - Proszę, bądź zdrów. Proszę, bądź tu nadal.
Harry
wydał z siebie jęk. Mógł niejasno poczuć ciepło rozprzestrzeniające się po
całym jego ciele, niemal zmuszając zimno do odejścia. Ciepłe coś było wlewane
do jego gardła. Z ogromnym wysiłkiem, Harry otworzył oczy i spojrzał w górę, by
zobaczyć profesora Lupina w centrum uwagi. Mężczyzna wyglądał na tak
zrozpaczonego, ale dlaczego?
Więcej
gorącej cieczy wlało się do gardła Harry'ego, ale tym razem był świadomy i
zaczął krztusić się, co wyrwało Lupina z zamyślenia. Lupin szybko odłożył
gorącą czekoladę i delikatnie pomógł chłopcu usadowić się wygodnie. Bez słowa
Lupin szybko przykrył Harry'ego, po czym westchnął z ulgą.
-
Wiesz, kim jestem, Harry? - spytał cicho Lupin, prawie bojaźliwie.
Harry
przytaknął słabo. Jego powieki stały się zbyt ciężkie, zmuszając Harry'ego do
powolnego dryfowania w sen. Mógł mieć tylko nadzieję, że kobieta, którą
słyszał, jest bezpieczna.
^^^
-
CO ON, NA MERLINA, ROBIŁ SAM NA ZEWNĄTRZ?! - ryknęła pani Weasley. - ZAKŁADAŁ,
ŻE BĘDZIE TU BEZPIECZNY!
To
nie był najprzyjemniejszy sposób, by się obudzić. Wciąż czuł się wyczerpany,
ale wiedział, że nie należy ignorować pani Weasley. Otwierając oczy i macając
dookoła, by znaleźć swoje okulary, Harry powoli usiadł i zmusił głowę do obudzenia
się. Szybko znalazł je obok łóżka i włożył, tylko po to, by zobaczyć grupę
ludzi zgromadzonych przy drzwiach. Wydawało się, że wszyscy nauczyciele i pan
Weasley rozpaczliwie próbowali z jakiegoś powodu uspokoić panią Weasley.
Dlaczego była tak zdenerwowana?
-
Harry zawsze biega w godzinach rannych, Molly - powiedział spokojnie
Dumbledore, ale bez normalnego miłego tonu. - Jest to część treningu, który z
wami omówiłem. Przyjazd Ministra był niezapowiedziany. Gdybyśmy wiedzieli, że
przyprowadził dementorów, nigdy byśmy nie pozwolili wyjść Harry'emu z zamku.
Zapewniam cię, że jest tu bezpieczny.
Harry
natychmiast zbladł. To byli dementorzy? Jak Syriusz Black poradził sobie z tym
przez dwanaście lat? Jak ktokolwiek mógł? Sama myśl o tak długotrwałym doświadczeniu
wywołało dreszcz wzdłuż kręgosłupa Harry'ego. Przez chwilę zrobiło mu się żal
więźniów Azkabanu. Nic w mugolskim świecie nie było, choć w minimalnym stopniu,
tak okrutne.
-
Z Harrym wszystko dobrze, Molly - powiedział pan Weasley łagodnie. - Pamiętaj,
że Harry nie reaguje dobrze na głośne głosy. Spróbuj się uspokoić.
Pani
Weasley wydała z siebie zmęczone westchnięcie.
-
Po prostu tak martwię się o niego - powiedziała drżącym głosem. - Ten biedny
chłopiec przeszedł przez więcej tego lata niż ktokolwiek powinien kiedykolwiek
znosić.
To
wtedy zauważono Harry'ego.
-
Panie Potter - pani Pomfrey powiedziała z ulgą, podbiegając do jego łóżka. -
Natychmiast połóż się z powrotem.
Harry
zrobił, co mu kazano i pozwolił pani Pomfrey się przebadać. Chłodna ręka
spoczęła na jego czole. Harry spojrzał w górę i zobaczył panią Weasley
uśmiechającą się do niego, ale wyglądała tak, jakby płakała.
Harry
przyjrzał się tłumowi wokół jego łóżka i jęknął, gdy zamknął oczy.
-
Jestem uziemiony, prawda? - spytał chropowatym głosem.
Kilka
chichotów wypełniło powietrze.
-
Nie zrobiłeś niczego złego, Harry - powiedział Dumbledore miło. - Jednak,
biorąc pod uwagę twoją reakcję na dementorów nalegam, by zmienić lokalizację
twojego szkolenia. Przepraszam za to, co się stało dziś rano. Korneliusz zdaje
się wierzyć, że jest to konieczne do ochrony Hogwartu i studentów przed
Syriuszem Blackiem, pozwalając kilku dementorom stać na straży.
-
Nie zgadzamy się z tym, Harry, ale Minister był bardzo uparty - dodał Lupin. -
Twierdzi, że jest to dla twojego bezpieczeństwa zwłaszcza, że Syriusz Black już
raz cię porwał. Pamiętasz, co mówiłem ci o dementorach?
Harry
powoli skinął głową i odwrócił wzrok od wytrącających z równowagi spojrzeń,
które wydawały się na coś czekać. Nienawidził tych spojrzeń, które zdawały się
pojawiać częściej niż znikać.
-
Jak to może coś pomóc mi, skoro to zostawia mnie bezradnego? zapytał Harry
mówiąc bardziej do siebie niż do kogokolwiek w pokoju.
Profesor
Dumbledore usiadł w nogach łóżka i spojrzał na Harry'ego ze współczuciem.
-
Rozumiem twoją frustrację, Harry - powiedział. - Obawiam się, że muszę cię
przeprosić za dodanie jeszcze tego. Studenci na trzecim roku i wyżej mogą udać
się do wioski Hogsmeade na niektóre weekendy w roku szkolnym, o ile mają zgodę
podpisaną przez opiekuna. Ze względu na okoliczności, muszę nalegać, byś nie
uczestniczył w tym.
Harry
powoli odwrócił głowę i spojrzał na profesora Dumbledore'a na chwilę przed tym,
jak znowu spuścił wzrok. Po raz kolejny miał być inny, ponieważ był Chłopcem,
Który Przeżył. Dlaczego po prostu nie mógł być choć raz normalny?
-
To dlatego, że kłopotliwy morderca próbuje mnie zabić, czy dlatego, że nie mam
już opiekuna? - spytał Harry; jego głos się łamał.
Nikt
na to nie odpowiedział przez jakiś czas. Harry mógł czuć, że jego oczy płoną od
łez, ale walczył, żeby ich nie pokazać tak, jak to robił przez tyle lat.
Dlaczego musiał zawsze wszystko przegapić? Rozumiał, że profesor Dumbledore
stara się go chronić, ale to wciąż wydawało się niesprawiedliwe.
-
Nie cierpię tego przyznawać, Harry, ale Hogsmeade nie jest po prostu wystarczająco
bezpieczne dla ciebie - powiedział łagodnie Dumbledore. - Zostało już
przeszukane, ale istnieje wiele kryjówek, które mogły być pominięte. Dementorzy
wraz z kilkoma aurorami będą patrolować je, aby upewnić się, że pozostała część
studentów jest bezpieczna, ale jak dotąd Syriusz Black skupiał się tylko na
tobie. Prawdopodobnie będzie starać się zabrać cię znowu teraz, gdy jesteś
zdrowy.
Sprawa
została zamknięta i wszyscy o tym wiedzieli. Harry musiał przyznać, że był
zadowolony z faktu, że profesor Dumbledore jest w końcu szczery i miał zamiar
spełnić jego prośbę... na razie.
Hej,
OdpowiedzUsuńpojawili się dementorzy, dobrze, że szybko pojawiła się pomoc, ojć chciałabym aby wyjaśniło się, że to nie Syriusz zdradził położenie domu Potterów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Harry... Serio, czemu to się zawsze tobie przytrafia. Ja już w sumie nie wiem, czy masz cholerne szczęście, dzięki któremu zawsze udaje Ci się ujść z życiem z tarapatów, czy cholernego pecha, przez którego w te tarapaty wpadasz... A może po prostu jedno i drugie...?
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, uuu pojawili się dementorzy, ale szybko pojawiła się pomoc, niech się wyjaśni, że to nie Syriusz zdradził położenie domu Potterów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dementorzy się pojawili, ale i szybko pojawiła się pomoc... niech wyjdzie na jaw, że Syriusz nie zdradził położenia domu Potterów...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza