Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

poniedziałek, 23 maja 2016

NS - Rozdział 6 - Dementorzy

Istnieje wiele emocji, które pojawiają się po tym, jak zdasz sobie sprawę, że zrobiłeś coś niewiarygodnie głupiego. Pierwszy jest szok ściśle śledzony przez zaprzeczenie. Harry został uwięziony przez te emocje, przez co czuł się jakby to była wieczność. Jeśli Midnight to faktycznie Black to, dlaczego pies starał się chronić go przed wujem Vernonem? Dlaczego pies troszczył się o niego i współczuł mu, podczas gdy wszyscy twierdzą, że ten człowiek chce jego śmierci?
Kiedy początkowy szok minął, Harry'ego zaczęło zżerać poczucie winy. Wiedział, że coś było nie tak z Midnightem. Dowód był tam od początku. Midnight zachowywał się zdecydowanie bardziej ludzko niż, jak pies. Dlaczego po prostu nie otworzył oczu, by zobaczyć prawdę? Jak mógł być tak głupi? Powiedział Syriuszowi Blackowi wszystko!
Gniew dołączył do poczucia winy. Gniew na samego siebie, Blacka, a nawet na profesora Dumbledore'a za utrzymywaniem tego przed nim. Pamiętając rozmowę z profesorem Lupinem, Harry zorientował się, że mężczyzna znał prawdę o Midnightcie, co natychmiast zniszczyło zaufanie i szacunek, które Harry miał do młodego nauczyciela. Dlaczego wszyscy zawsze muszą wiedzieć więcej o jego życiu niż on sam? Dlaczego ktokolwiek nie mógł mu kiedykolwiek zaufać, jeśli chodzi o prawdę? Czy to zbyt wiele?
Widocznie tak.
Gniew i poczucie winy skończyły się służąc Harry'emu jak bateria. Profesor Dumbledore nie okłamał Knota, gdy wspominał o szkoleniu. Powiedzenie, że wszyscy byli wstrząśnięci znajdując różdżkę Harry'ego w kufrze, byłoby niedopowiedzeniem. Dlaczego Black miałby dobrowolnie zrezygnować z różdżki, kiedy nie miał własnej? Było tego po prostu tak dużo w całym porwaniu, że nie miało sensu.
Kiedy Harry został wypuszczony ze skrzydła szpitalnego został wrzucony w wir lekcji składających się z zarówno mugolskiej i magicznej obrony. Profesor Lupin uczył Harry'ego jak broić się fizycznie, podczas gdy profesor Dumbledore, Flitwick, McGonagall i nawet Snape uczyli go różnych aspektów magicznej części. Profesor Flitwick, oczywiście, uczył zaklęć, profesor McGonagall prostej transmutacji, która mogłaby być korzystna w sytuacji życia i śmierci (tworzenie broni i innych takich), profesor Snape pokazywał rośliny i zioła, który mogą być pomocny w leczeniu podstawowych urazów, a profesor Dumbledore brał wszystkie te aspekty i łączył je ze sobą.
Harty szybko robił postępy, zdeterminowany, by znowu nie popełnić takiego błędu. Nigdy więcej nie zaufa ślepo nikomu i niczemu, przez swoje egoistyczne pragnienia. Nigdy więcej nie pozwoli emocjom zapanować nad nim. Nigdy więcej nie będzie ofiarą.
Przez dwa tygodnie Harry nie robił nic oprócz trenowania i nauki. Nauczyciele i Weasleyowie chcieli świętować jego urodziny, które miały miejsce, gdy on wracał do zdrowia, ale Harry odmówił. Nie chciał, by coś go rozpraszało. Nie mógł sobie pozwolić na jakąkolwiek nieuwagę.
Ta obsesja nie przeszła niezauważona przez profesorów. Harry obecnie przebywał w kwaterach gościnnych profesora Lupina, ale rzadko spędzał tam czas. Lupin musiał szukać Harry'ego w czasie posiłków, by upewnić się, że chłopiec będzie jeść i niemal nakazywał mu spać. Ostatecznie Harry wyjawił profesorowi Lupinowi, że przemoc fizyczna zaczęła się dopiero po telefonie i pozostałe szczegóły z jego życia rodzinnego. To było to, co wszyscy chcieli usłyszeć i dali temu spokój.
Harry nikomu nie powiedział, że Midnight i Syriusz Black to jedna osoba, a oprócz profesora Lupina, nikomu nie pozwolił poznać małej ciekawostki. Choć to chyba nie był najmądrzejszy ruch, Harry postanowił nie ujawniać swojej wiedzy Lupinowi. Jeśli mężczyzna chciał, by Harry mu zaufał, będzie musiał się odwdzięczyć.
Nikt nie wiedział, co właściwie zmusiło chłopca do dorośnięcia z dnia na dzień i Harry planował, by tak zostało. Nie potrzebował, aby wszyscy potwierdzili to, co już było prawdą: był cholernym idiotą.
Pewnego ranka w połowie sierpnia Harry obudził się przed wszystkimi, tak jak robił to zawsze. Część jego mugolskiego treningu z profesorem Lupinem wymagała biegania codziennie rano i wieczorem. Na początku było trudno w jego osłabionym stanie, ale Harry szybko osiągnął punkt, przy którym biegał dwa kilometry dwa razy dziennie, nie pocąc się. To było relaksujące ćwiczenie, które Harry zwykle wykonywał sam i dawało mu czas na przemyślenie tego, co przebiegało przez jego głowę.
Spędzenie reszty wakacji w Hogwarcie było dla Harry'ego zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Zaletą było to, że Harry nie musiał znosić szeptów i spojrzeń swoich kolegów z klasy albo nazywania dziwakiem przez swoich krewnych. Otrzymał również wiele uwag w cztery oczy, co pomogło w zrozumieniu teorii nauki. Negatywem było to, że w pewnym sensie Harry był sam i był obserwowany w każdym momencie dnia. Zawsze zdawało się, że jego nauczyciele patrzą i czekają, by coś stało się podczas jego treningów. Profesor Snape nawet próbował rozpocząć bitwę na obelgi, by przypomnieć Harry'emu, jak był arogancki i lekkomyślny.
Harry jednak nie zareagował. Dał spokój próbom przekonania ludzi, by zobaczyli go takim, jaki naprawdę jest. Jeśli chcieli wierzyć jakimś kłamstwom, to niech wierzą. Profesor Snape podjął decyzję w momencie, gdy Harry wszedł do Wielkiej Sali dwa lata temu i nic jej nie zmieni. Tak jak wszyscy w świecie czarodziejów.
Jak najciszej Harry wyszedł z kwater profesora Lupina, by pobiegać. Chociaż nikt nic nie powiedział, wiedział, że profesor Lupin nie czuje się dobrze. Wydawał się być bledszym i słabszym w tych ostatnich kilku dniach, więc Harry czuł, że najlepiej pozwolić mężczyźnie spać, szczególnie biorąc pod uwagę wszystko, co Lupin zrobił dla niego, będąc jego tymczasowym opiekunem, i cały ogół.
Chłodne poranne powietrze było odświeżające i natychmiast tłumiło jakiekolwiek trwające uczucie senności. Słońce dopiero zaczęło wschodzić nad jeziorem, widok, który Harry'emu nigdy się nie znudzi. Po rozciąganiu, Harry zaczął biec swoją zwykłą ścieżką, którą profesor Lupin mu wytyczył. Dotarłszy do jeziora, Harry zbiegł wzdłuż linii brzegowej w kierunku frontowej bramy. Jeśli utrzymałby takie tempo, Harry obliczył, że mógłby przeczytać rozdział zaklęć przed śniadaniem.
Wtedy to się stało.
Nagle temperatura drastycznie spadła. Jego własny oddech wydawał się złapać w jego klatce piersiowej. Gdy upadł na kolana, czuł się jakby tonął. Nie mógł się ruszać; nie mógł myśleć. Jego oczy uciekły w głąb czaszki, gdy przerażony krzyk wypełnił mu uszy. To był kobiecy krzyk, który wydawał się sprawiać, że jego serce krzyknęło w bólu. Musiał jej pomóc.
Niech ktoś mi pomoże!
- Harry! Harry, obudź się!
Ktoś przyciągnął go do klatki piersiowej, ale Harry nie miał energii nawet, by starać się zrozumieć, kto to. To było prawie tak, jakby coś wypompowało całe ciepło z jego ciała. Zajęło Harry'emu chwilę uświadomienie sobie, że drży. Czuł mdłości i wiedział, że ten ruch na pewno teraz nie wchodzi w rachubę.
Dźwięk głosów przeniósł Harry'ego z powrotem do rzeczywistości.
- Nie możemy nic tutaj dla niego zrobić, Lupin! On potrzebuje pomocy medycznej.
- Wiem, Severusie - powiedział Lupin rozpaczliwie i przełożył ręce, by ułożyć Harry'ego wygodniej. Trzymając nastolatka mocno, Lupin wstał i następnie pobiegł z powrotem do zamku z Snapem na czele. Każda inna rzecz dziejąca się wokół nich była plamą. Lupin mógł czuć ciężki oddech Harry'ego i mógł się tylko modlić, że nie przybyli za późno.
Wszedłszy do skrzydła szpitalnego, Lupin ostrożnie położył Harry'ego na najbliższym łóżku i wyczarował kubek gorącej czekolady, podczas gdy Snape szukał pani Pomfrey. Podtrzymując chłopca, Lupin powoli wlał trochę parującej cieczy do gardła Harry'ego.
- No dalej, Harry - mruknął Lupin. - Proszę, bądź zdrów. Proszę, bądź tu nadal.
Harry wydał z siebie jęk. Mógł niejasno poczuć ciepło rozprzestrzeniające się po całym jego ciele, niemal zmuszając zimno do odejścia. Ciepłe coś było wlewane do jego gardła. Z ogromnym wysiłkiem, Harry otworzył oczy i spojrzał w górę, by zobaczyć profesora Lupina w centrum uwagi. Mężczyzna wyglądał na tak zrozpaczonego, ale dlaczego?
Więcej gorącej cieczy wlało się do gardła Harry'ego, ale tym razem był świadomy i zaczął krztusić się, co wyrwało Lupina z zamyślenia. Lupin szybko odłożył gorącą czekoladę i delikatnie pomógł chłopcu usadowić się wygodnie. Bez słowa Lupin szybko przykrył Harry'ego, po czym westchnął z ulgą.
- Wiesz, kim jestem, Harry? - spytał cicho Lupin, prawie bojaźliwie.
Harry przytaknął słabo. Jego powieki stały się zbyt ciężkie, zmuszając Harry'ego do powolnego dryfowania w sen. Mógł mieć tylko nadzieję, że kobieta, którą słyszał, jest bezpieczna.
^^^
- CO ON, NA MERLINA, ROBIŁ SAM NA ZEWNĄTRZ?! - ryknęła pani Weasley. - ZAKŁADAŁ, ŻE BĘDZIE TU BEZPIECZNY!
To nie był najprzyjemniejszy sposób, by się obudzić. Wciąż czuł się wyczerpany, ale wiedział, że nie należy ignorować pani Weasley. Otwierając oczy i macając dookoła, by znaleźć swoje okulary, Harry powoli usiadł i zmusił głowę do obudzenia się. Szybko znalazł je obok łóżka i włożył, tylko po to, by zobaczyć grupę ludzi zgromadzonych przy drzwiach. Wydawało się, że wszyscy nauczyciele i pan Weasley rozpaczliwie próbowali z jakiegoś powodu uspokoić panią Weasley. Dlaczego była tak zdenerwowana?
- Harry zawsze biega w godzinach rannych, Molly - powiedział spokojnie Dumbledore, ale bez normalnego miłego tonu. - Jest to część treningu, który z wami omówiłem. Przyjazd Ministra był niezapowiedziany. Gdybyśmy wiedzieli, że przyprowadził dementorów, nigdy byśmy nie pozwolili wyjść Harry'emu z zamku. Zapewniam cię, że jest tu bezpieczny.
Harry natychmiast zbladł. To byli dementorzy? Jak Syriusz Black poradził sobie z tym przez dwanaście lat? Jak ktokolwiek mógł? Sama myśl o tak długotrwałym doświadczeniu wywołało dreszcz wzdłuż kręgosłupa Harry'ego. Przez chwilę zrobiło mu się żal więźniów Azkabanu. Nic w mugolskim świecie nie było, choć w minimalnym stopniu, tak okrutne.
- Z Harrym wszystko dobrze, Molly - powiedział pan Weasley łagodnie. - Pamiętaj, że Harry nie reaguje dobrze na głośne głosy. Spróbuj się uspokoić.
Pani Weasley wydała z siebie zmęczone westchnięcie.
- Po prostu tak martwię się o niego - powiedziała drżącym głosem. - Ten biedny chłopiec przeszedł przez więcej tego lata niż ktokolwiek powinien kiedykolwiek znosić.
To wtedy zauważono Harry'ego.
- Panie Potter - pani Pomfrey powiedziała z ulgą, podbiegając do jego łóżka. - Natychmiast połóż się z powrotem.
Harry zrobił, co mu kazano i pozwolił pani Pomfrey się przebadać. Chłodna ręka spoczęła na jego czole. Harry spojrzał w górę i zobaczył panią Weasley uśmiechającą się do niego, ale wyglądała tak, jakby płakała.
Harry przyjrzał się tłumowi wokół jego łóżka i jęknął, gdy zamknął oczy.
- Jestem uziemiony, prawda? - spytał chropowatym głosem.
Kilka chichotów wypełniło powietrze.
- Nie zrobiłeś niczego złego, Harry - powiedział Dumbledore miło. - Jednak, biorąc pod uwagę twoją reakcję na dementorów nalegam, by zmienić lokalizację twojego szkolenia. Przepraszam za to, co się stało dziś rano. Korneliusz zdaje się wierzyć, że jest to konieczne do ochrony Hogwartu i studentów przed Syriuszem Blackiem, pozwalając kilku dementorom stać na straży.
- Nie zgadzamy się z tym, Harry, ale Minister był bardzo uparty - dodał Lupin. - Twierdzi, że jest to dla twojego bezpieczeństwa zwłaszcza, że Syriusz Black już raz cię porwał. Pamiętasz, co mówiłem ci o dementorach?
Harry powoli skinął głową i odwrócił wzrok od wytrącających z równowagi spojrzeń, które wydawały się na coś czekać. Nienawidził tych spojrzeń, które zdawały się pojawiać częściej niż znikać.
- Jak to może coś pomóc mi, skoro to zostawia mnie bezradnego? zapytał Harry mówiąc bardziej do siebie niż do kogokolwiek w pokoju.
Profesor Dumbledore usiadł w nogach łóżka i spojrzał na Harry'ego ze współczuciem.
- Rozumiem twoją frustrację, Harry - powiedział. - Obawiam się, że muszę cię przeprosić za dodanie jeszcze tego. Studenci na trzecim roku i wyżej mogą udać się do wioski Hogsmeade na niektóre weekendy w roku szkolnym, o ile mają zgodę podpisaną przez opiekuna. Ze względu na okoliczności, muszę nalegać, byś nie uczestniczył w tym.
Harry powoli odwrócił głowę i spojrzał na profesora Dumbledore'a na chwilę przed tym, jak znowu spuścił wzrok. Po raz kolejny miał być inny, ponieważ był Chłopcem, Który Przeżył. Dlaczego po prostu nie mógł być choć raz normalny?
- To dlatego, że kłopotliwy morderca próbuje mnie zabić, czy dlatego, że nie mam już opiekuna? - spytał Harry; jego głos się łamał.
Nikt na to nie odpowiedział przez jakiś czas. Harry mógł czuć, że jego oczy płoną od łez, ale walczył, żeby ich nie pokazać tak, jak to robił przez tyle lat. Dlaczego musiał zawsze wszystko przegapić? Rozumiał, że profesor Dumbledore stara się go chronić, ale to wciąż wydawało się niesprawiedliwe.
- Nie cierpię tego przyznawać, Harry, ale Hogsmeade nie jest po prostu wystarczająco bezpieczne dla ciebie - powiedział łagodnie Dumbledore. - Zostało już przeszukane, ale istnieje wiele kryjówek, które mogły być pominięte. Dementorzy wraz z kilkoma aurorami będą patrolować je, aby upewnić się, że pozostała część studentów jest bezpieczna, ale jak dotąd Syriusz Black skupiał się tylko na tobie. Prawdopodobnie będzie starać się zabrać cię znowu teraz, gdy jesteś zdrowy.
Sprawa została zamknięta i wszyscy o tym wiedzieli. Harry musiał przyznać, że był zadowolony z faktu, że profesor Dumbledore jest w końcu szczery i miał zamiar spełnić jego prośbę... na razie.


4 komentarze:

  1. Hej,
    pojawili się dementorzy, dobrze, że szybko pojawiła się pomoc, ojć chciałabym aby wyjaśniło się, że to nie Syriusz zdradził położenie domu Potterów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry... Serio, czemu to się zawsze tobie przytrafia. Ja już w sumie nie wiem, czy masz cholerne szczęście, dzięki któremu zawsze udaje Ci się ujść z życiem z tarapatów, czy cholernego pecha, przez którego w te tarapaty wpadasz... A może po prostu jedno i drugie...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, uuu pojawili się dementorzy, ale szybko pojawiła się pomoc, niech się wyjaśni, że to nie Syriusz zdradził położenie domu Potterów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, dementorzy się pojawili, ale i szybko pojawiła się pomoc... niech wyjdzie na jaw, że Syriusz nie zdradził położenia domu Potterów...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń