Od
tamtego dnia wszystko zdawało się zmieniać w Hogwarcie. Wszyscy nauczyciele
Harry’ego wychodzili z siebie, by dołączyć trochę zabawy do ich lekcji. Mieli
dobre intencje, ale Harry mógł tylko czuć, jakby próbowali przesadzać w
naprawianiu bomby, którą rzucił mu profesor Dumbledore. Prawda, Harry był w
dołku przez kilka dni, ale jego mania na punkcie Syriusza Blacka nie pozwoliła
jego myślom pozostać na długo rozczarowanym.
Po
zwolnieniu ze skrzydła szpitalnego, Harry został przeniesiony na kilka dni do
gościnnych kwater Dumbledore’a. Podobno profesor Lupin zachorował, ale kiedy
Harry próbował dowiedzieć się więcej, wszyscy mówili, że to „nic poważnego”. W
tym czasie, profesor Dumbledore wielokrotnie próbował, by Harry otworzył się na
temat tego całego bałaganu, ale Harry tylko mówił, że wszystko w porządku i
musi wrócić do nauki.
Po
tym, jak dowiedział się, że nie było tam żadnej kobiety, Harry zaczął się
zastanawiać, dlaczego słyszał krzyk. Według profesora Lupina, dementorzy
zmuszają ludzi do przeżywania ich najgorszych wspomnień, ale Harry nie mógł
sobie przypomnieć, by słyszał taki kobiecy krzyk. Obawiając się, że traci
rozum, Harry nie naciskał na temat, mając nadzieję, że było to jednorazowe
wystąpienie.
Przez
pozostałą część wakacji Harry naprawdę miał areszt domowy... eee... zamkowy.
Jego zaopatrzenie na nadchodzący rok szkolny dostarczyła sowia poczta, Madam
Malkin przyszła pomierzyć Harry’ego do nowych szat, a jego niegdyś przyjemne
biegi były teraz całkowicie w plątaninie zamkowych korytarzy. To niesamowite,
jak bardzo coś tak prostego jak zakaz wyjścia na zewnątrz może zmienić czyjąś
mentalność. Raz nauczyciele znaleźli Harry’ego, siedzącego gdzieś na parapecie
w zamku, po prostu patrzącego w dal z wyrazem tęsknoty na twarzy. Prawie
każdemu złamało serce (Snape był wyjątkiem) zobaczenie Harry’ego tak
zamkniętego w sobie i mogli mieć tylko nadzieję, że gdy studenci wrócą,
wszystko będzie w porządku.
Ponieważ
Harry zapisał się na Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, która odbywała się na
zewnątrz, zostały podjęte działania w celu utrzymania uczniów z dala od
Zakazanego Lasu i w zamian miały się odbywać na dziedzińcu. To nie zadowalało
bardzo Hagrida, który został niedawno awansowany do statusu nauczyciela, bo planował
wprowadzenie kilku stworzeń, które czuły się nieswojo opuszczając las. Myśl o
zrujnowaniu zajęć Hagrida sprawiła, że Harry poczuł się niesamowicie winny i to
nie pomogło wcale jego nastrojowi. Ponownie zaczął się czuć jak ciężar, mimo
tego, co wszyscy mówili.
Gdy
nadszedł 1 września, Harry był tak spragniony świeżego powierza, że nawet jazda
pociągiem Hogwart Express do Hogwartu sprawiała, że czuł się jak na wakacjach.
Żeby podtrzymać farsę, że wszystko było cacy u Dursleyów, Harry zgodził się
dotrzeć do Hogwartu razem z innymi. Jednak to nie przeszkadzało profesorowi
Dumbledore’owi nalegać, by co najmniej dwie dorosłe osoby jechały w pociągu dla
ochrony. Profesor Lupin miał jechać w wagonie z Harrym, podczas gdy profesor
Flitwick w przedziale dla nauczycieli.
Przybyli
na godzinę przed odjazdem pociągu przez dziwny sposób podróżowania zwany
świtroklikiem. Harry naprawdę nie polubił tego sposobu podróżowania, ale był on
najszybszy i najbardziej dyskretny. Zostawili jego rzeczy w Hogwarcie, z
wyjątkiem książki o czarach obronnych, którą aktualnie czytał. Mając dużą ilość
wolnego czasu, Harry zaczął się zastanawiać, co się stanie, gdy zobaczy Rona i
Hermionę. Utrzymywał z nimi kontakt, ale jego odsyłane listy były bardzo
niejasne. Nigdy nie opowiedział im nic o uprowadzeniu, dając pretekst, że
„powie im, gdy się zobaczą”. Harry również trzymał ich w nieświadomości
wszystkiego, co zrobił i wiedział, że prawdopodobnie w końcu za to zapłaci.
Chociaż
nie urósł znacznie, rozwinął się dzięki przyzwoitemu jedzeniu, które dostawał.
Jego trening był widoczny w bardziej określonych mięśniach, gdyby ktoś go
widział bez ubrania, ale oczywiście Harry nie miał zamiaru pozwolić, by to się
stało. Będąc ubrany w szaty, nowa fizyczna postura Harry’ego była dobrze
ukryta, nawet jeśli ktoś by go zobaczył pomyślałby, że przybrał trochę na
wadze.
Kolejną
zmianą były okulary. Profesor McGonagall spędziła prawie tydzień pomagając
Harry’emu nauczyć się, jak przekształcać przedmioty w parę okularów w
przypadku, gdyby stracił je lub uległy nieodwracalnym zniszczeniom. Dwie z tych
lekcji dotyczyły zmiany ich wyglądu (to była zabawna część, zgadzając się z
nauczycielką transmutacji). Harry miał na sobie parę okularów, które miały
oprawkę uzupełniającą lepiej jego twarz; tak przynajmniej powiedziała mu
profesor McGonagall.
Wyglądając
przez okno na wciąż pusty peron, Harry zaczął się zastanawiać, czy to był dobry
pomysł. Tak, brakowało mu przyjaciół bardziej niż czegokolwiek innego, ale czy
był naprawdę gotowy być z nimi szczery? Nie,
zdecydowanie nie. Tu nie chodziło o jego trening. Harry wiedział, że nie
może im o tym powiedzieć, bo prawdopodobnie mogą być zazdrośni. Poza tym Dumbledore powiedział ci, by tego
nie robić.
Harry
nie miał zamiaru ogłaszać światu, co wydarzyło się tego lata na Privet Drive,
ale czy może naprawdę zataić to przed Ronem i Hermioną? Co będzie, gdy zauważą,
jak jest teraz blisko z większością kadry pedagogicznej? Poza profesorem
Snapem, cała kadra była z Harrym na ty. Byli też bardzo nadopiekuńczy. Wydawało
się, że w ciągu kliku tygodni Harry przeszedł od nie posiadania rodziców do
bycia z dziwną wersją rodziny. Profesor Lupin zachowywał się jak zastępczy
ojciec, pani Hooch i profesor Sprout były jak zabawne ciotki, a profesor
Flitwick jak zabawny wujek, Hagrid był oczywiście jak broniącym go starszy
brat, profesor McGonagall zachowywała się jak surowa babcia, a profesor
Dumbledore jak cierpliwy i wyrozumiały dziadek. Pani Weasley miała już pozycję
apodyktycznej matki.
To
wystarczająco, by przyprawić kogoś o zawrót głowy.
-
Harry? – spytał profesor Lupin z ciekawością. – Coś nie tak?
Wyrwany
z myśli, Harry szybko spojrzał na profesora Lupina i pokręcił głową. Naprawdę
nie ufał sobie teraz, by mówić. Co miałby powiedzieć? Czuję się dobrze. Martwię
się tylko, co moi najlepsi przyjaciele będą myśleć, kiedy się dowiedzą, że
pozwoliłem mojemu wujowi mnie bić, a człowiek, który zdradził moich rodziców
porwał mnie z domu. Nic niezwykłego.
-
Jestem pewien, że twoi przyjaciele po prostu martwią się o ciebie, Harry –
powiedział Lupin łagodnie. – Nie musisz im nic mówić, jeśli nie jesteś gotowy.
Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi będą respektować twoją decyzję.
Harry
spuścił wzrok.
-
Ale co, jeśli dowiedzą się o Dursleyach? – spytał cicho. – Wiem, że nie jestem
gotowy im o tym powiedzieć, ale nie zna pan Rona i Hermiony. Jeśli myślą, że
coś ukrywam, wtedy nic ich nie zatrzyma póki się nie dowiedzą, co to. Co jeśli
będę miał kolejne przebłyski wspomnień?
Lupin
zmarszczył brwi. Najwyraźniej Harry nie robił takich postępów jak im się
wydawało.
-
Nie miałeś żadnego w ciągu ostatnich dwóch tygodni, Harry – powiedział Lupin. –
Rozmawialiśmy o tym. Wiesz, że jeśli coś się stanie lub jeśli chcesz porozmawiać
moje biuro jest zawsze otwarte. Profesor Dumbledore i profesor McGonagall
powiedzieli ci to samo. To, że szkoła się zaczyna nie oznacza, że się od ciebie
odwrócimy.
Ramiona
Harry’ego opadły. Wiedział, że brzmiało to dziecinnie, ale po prostu nie mógł
się powstrzymać.
-
Wiem – powiedział cicho. – Przepraszam...
-
Nie masz za co przepraszać – przerwał mu Lupin. – Miałeś trudne i samotne
wakacje. Może zająć trochę czasu nim przyzwyczaisz się do hałasu i zamieszania
w zamku pełnym ludzi. – Zauważając, że Harry nadal jest nerwowy Lupin
postanowił zmienić temat. – Jak chcesz usłyszeć to opowiem ci, jak twój ojciec
zdołał oświadczyć się twojej matce?
Harry
spojrzał na profesora Lupina i skinął głową, jego strach natychmiast poszedł w
zapomnienie. Lupin już opowiedział Harry’emu kilka opowieści o czasach
szkolnych Huncwotów. Zawsze zdawały się mieć bardziej uspokajający wpływ niż
eliksir. Harry słuchał zrelaksowany, jak Lupin opowiada swoją historię. Mógłby
nawet zobrazować to, co się działo w jego głowie. Harry lubił te historie o
swoich rodzicach. To było tak, jakby byli teraz konkretnymi ludźmi.
Zanim Harry
się zorientował, ludzie zaczęli przybywać na peron, ale był zbyt pochłonięty
opowieścią profesora Lupina, by się o to martwić. W rzeczywistości, póki nie
otworzyły się drzwi do przedziału, Harry nie zdawał sobie sprawy, ile minęło
czasu. Zarówno Harry i Lupin odwrócili się, by zobaczyć wysokiego, rudowłosego
chłopca z piegami na twarzy i opaloną dziewczynę z burzą włosów i dziwnie
patrzącym pomarańczowym kotem w ramionach, stojących w drzwiach. Nastąpiła
niezręczna cisza, podczas gdy dwójka nastolatków patrzyła na Harry’ego w szoku.
Wreszcie
dziewczyna poruszyła się najpierw upuszczając kota, a następnie pędząc do
Harry’ego i przytuliła go tak mocno, jak tylko mogła.
- Tak się
martwiliśmy! – zawołała. – Wiem, że powiedziałeś, że wszystko w porządku, ale
po prostu nie mogliśmy w to uwierzyć. Jak może być w porządku po porwaniu przez
kogoś takiego, jak Syriusz Black? Zarówno Ron i ja próbowaliśmy przekonać Dumbledore’a,
aby pozwolił nam odwiedzić cię, ale nie chciał. On nie powiedział nam nic
oprócz tego, że jesteś bezpieczny!
Harry
spojrzał na Lupina, który rozpaczliwie starał się nie śmiać.
- Eee,
Hermiono? – Harry spytał niepewnie. – Czuję się dobrze, naprawdę. Ale byłbym
wdzięczny, gdybyś pozwoliła mi oddychać.
Harmiona
natychmiast puściła Harry’ego i usiadła obok niego. Wtedy w końcu zauważyła
kogoś innego w wagonie. Spojrzała na nieznaną twarz niepewnie.
- Och, przepraszam – powiedziała niepewnie. – Jest pan
przyjacielem Harry’ego? Jestem Hermiona Granger, a to – wskazała na Rona, -
jest Ronald Weasley.
Lupin skłonił lekko głowę i uśmiechnął się.
- Cieszę się, że was poznałem – powiedział uprzejmie.
– Jestem Remus Lupin, nowy nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Harry i ja
właśnie omawialiśmy jaką ciekawą kuratelę mieliście w ciągu ostatnich kilku
lat. Jedna osoba nie żyje, a druga jest bez pamięci. To nie do końca pozytywny
rekord.
Ron wszedł i usiadł naprzeciwko Hermiony..
- Eee... dużo ludzi twierdzi, że ta pozycja jest
przeklęta – powiedział brzmiąc nieco nerwowo. – Nie ma pan Sam Wiesz Kogo
przyczepionego z tyłu głowy lub nie kradnie pan osiągnięć innych ludzi, prawda?
- Ron! – krzyknęła Hermiona. – Nie bądź niegrzeczny!
To nauczyciel!
Drzwi otworzyły się ponownie ujawniając rudowłosą
dziewczynę, której oczy rozszerzyły się na widok Harry’ego. Ginny Weasley,
siostra Rona i najmłodsza z dzieci Weasleyów, natychmiast zarumieniła się i
spuściła wzrok.
- Jestem szczęśliwa, że wszystko z tobą w porządku,
Harry – powiedziała nieśmiało. – Wszyscy martwiliśmy się o ciebie.
Kolejne dwie rude głowy, które wyglądały identycznie
znalazły się w środku. Harry słyszał, że Ron i Hermiona wzdychają z irytacją.
Fred i George Weasley, nadzwyczajni żartownisie przyszli i planowali uraczyć
ich swoją obecnością.
- Hej, Harry! – powiedział wesoło Fred. – Jak się
miewasz.
- Brakowało nam cię tego lata – dodał George.
- Tak, moglibyśmy korzystać z innego podmiotu testów –
powiedział Fred ze złośliwym uśmieszkiem. – Umęczanie Ronnusia po chwili przestało
być zabawne, a Ginny była z pewnością objęta zakazem.
- Niestety prawda, mój drogi Forge – powiedział
George. – Dodatkowo zawsze możemy liczyć na Harry’ego, by nasze życie pozostało
ciekawe.
- Zgadzam się, Gred – powiedział Fred.
Hermiona przewróciła oczami i wydała sfrustrowane
westchnięcie, twarz Rona była czerwona ze wstydu, Ginny i profesor Lupin
starali się nie śmiać, a Harry po prostu zniósł to. Zostaw to bliźniakom
Weasley, aby być jedynym działającym normalnie.
- Czy to prywatna rozmowa czy może ktoś dołączyć? –
zapytał Harry z uśmiechem.
Zarówno Fred i George byli zszokowani.
- Harry, jako honorowy członek rodziny Weasleyów –
zaczął Fred. – Już teraz powinieneś wiedzieć...
- że nie istnieje coś takiego jak prywatność – dodał
George. – Więc, bracie, słyszeliśmy, że zostałeś przeniesiony w bezpieczniejsze
miejsce po tym całym incydencie. Proszę, och proszę powiedz nam, że było
przynajmniej kilka nielegalnych zachowań z twojej strony.
- Czy to rozmowa, przy której chcę być? – spytał
profesor Lupin, jednak było widać, że cieszył się z przekomarzania bliźniaków.
– Niech Merlin broni, bym usłyszał intrygi kawału legendarnych bliźniaków
Weasleyów.
Fred i George uśmiechnęli się dumnie.
- Słyszałeś to? – spytał Fred. – Legendarni! A mama
myślała, że do niczego nie dojdziemy. HA!
- Prawdę mówiąc, mój drogi bracie, tak powiedział
Zarozumialec Percy* – skorygował George kręcąc głową. – Wstyd, że nasz starszy
brat jest Prefektem Naczelnym* jest czymś, czego nie możemy nigdy przeżyć.
- Zgadzam się – dodał Fred. Wydawał się przez chwilę
pogrążony w myślach zanim odwrócił się do George’a z niecierpliwością na
twarzy. – Może powinniśmy zacząć spuszczać powietrze z jego wielkiej głowy*.
- Doskonały pomysł! – zawołał George. – Cóż, żegnamy
nasze drogie rodzeństwo, honorowe rodzeństwo i naszego szanownego profesora.
Mamy dużo do zrobienia. To może potrwać miesiące, by wyrządzić Percy’emu
wystarczająco dużo szkód, by wrócił z powrotem do miejsca, nazywanego przez
ludzi ziemią.
- Prawda, prawda – powiedział Fred i wyszedł za swoim
bratem z przedziału.
Gdy drzwi przedziału się zamknęły, Harry spojrzał na
Hermionę, która głaskała pomarańczowego kota, którego wcześniej trzymała.
Zdesperowany, by zacząć jakąś rozmowę, która nie byłaby skoncentrowana na nim,
Harry zauważył oczywistość.
- Hermiono, masz nowego zwierzaka? – spytał.
Hermiona rozpromieniła się.
- To prezent urodzinowy od rodziców – powiedziała
radośnie. – Chciałam dostać sowę, ale kiedy zobaczyłam Krzywołapa nie mogłam
odmówić. Jest wspaniały, prawda?
Harry spojrzał na Rona z uniesioną brwią. W jego opinii
kot był jakikolwiek, ale nie wspaniały. Jego futro było grube i puszyste, a
jego twarz wyglądała dziwnie; trochę jakby był w złym humorze i dziwnie
spłaszczona. Harry musiał się zastanowić czy nie wbiegł twarzą na ceglastą
ścianę. Jednak zwierzę wydawało się zadowolone i mruczało, gdy Hermiona głaskała
tego stwora.
- To
cholerny potwór – powiedział Ron z irytacją. – Po prostu trzymaj to-to-coś z
dala od Parszywka!
Rozległ się
głośny gwizdek zapraszający wszystkich. Harry wyjrzał przez okno, gdy pociąg
ruszył. Spojrzał na profesora Lupin, po czym wrócił do patrzenia przez szybę.
Na prawdę nie wyglądał jakby nie mógł się doczekać, by wrócić do tych
wszystkich ograniczeń, które nałożył na niego profesor Dumbledore. Naprawdę nie
wyglądał, jakby nie mógł się doczekać powrotu do strzeżonego przez Dementorów
zamku.
- Więc,
profesorze – Hermiona przerwała milczenie. – Jeśli mogę zapytać, to dlaczego
jest pan w pociągu? To znaczy, nigdy wcześniej nie jechaliśmy z nauczycielem i
jestem po prostu ciekawa... – W końcu zauważyła, że wszyscy na nią patrzą. –
Już będę cicho.
Profesor
Lupin spojrzał na Harry’ego, który tylko wzruszył ramionami zanim spojrzał z
powrotem na Hermionę.
- W związku
z ostatnimi wydarzeniami, profesor Dumbledore chciał, by kilku nauczycieli byli
w pociągu jako środek ostrożności – powiedział od niechcenia. – Jestem pewien,
że jesteście świadomi, że Syriusz Black nie został złapany. Choć jest mało
prawdopodobne, że wsiadłby do pociągu, wolimy dmuchać na zimne.
Harry
westchnął z irytacją.
- Innymi
słowy, profesor Lupin jest moim ochroniarzem, póki nie wrócimy do Hogwartu –
podsumował; jego rozdrażnienie zbliżyło się do powierzchni. – Nie wolno mi nic
robić w tym roku, włącznie z wyjściem do Hogsmeade.
Ron i
Hermiona popatrzyli na Harry’ego w szoku.
- A-ale na
pewno Black nigdy nie spróbuje zaatakować wioski pełnej ludzi w biały dzień! –
krzyknęła Hermiona. – Nikt nie jest tak tępy! – Spojrzała na Rona szukając
pomocy, ale on tylko wzruszył ramionami. – Naprawdę! To takie niesprawiedliwe!
Masz podpisane pozwolenie na wyjście, prawda?
Harry skrzywił
się.
- Eee, nie –
powiedział nerwowo. Jak, do licha, powinien z tego wybrnąć?
- Hermiono,
muszę ci poradzić, byś się uspokoiła – powiedział profesor Lupin swoim zwykłym
swobodnym tonem. – Jeśli pamiętasz, szkolne listy zawierające zgodę na wyjście
zostały wysłane po tym całym bałaganem z Blackiem. Również, to profesor
Dumbledore ma ostatnie słowo w tym, kto może lub nie może iść do Hogsmeade. Ma
swój powód i po prostu musimy to zaakceptować.
Hermiona
odwróciła wzrok zawstydzona swoim wybuchem.
- Przepraszam
– powiedziała cicho. – Nie chciałam być niegrzeczna, tylko po prostu, to mogło
być tak fajne, a teraz nie możemy iść.
Harry musiał
na moment pomyśleć, co powiedziała, pewny, że usłyszał źle.
- Co znaczy
„my”? – zapytał. – Jestem jedynym, który nie może iść. Wasza dwójka nie powinna
zostawać ze względu na mnie.
- Ale
będziesz sam tkwił w zamku – sprzeciwił się Ron. – Nigdy byśmy ci tego nie
zrobili.
- Nie będzie
sam – powiedział Lupin z uśmiechem. – Profesor Dumbledore uważa, że byłoby
mądrze, by zrobić Harry’emu kilka lekcji zaawansowanej obrony, co jest dobrym
pomysłem, biorąc pod uwagę jego historię.
Oczy
Hermiony rozszerzyły się w szoku.
-
D-dodatkowe lekcje? – wyjąkała, po czym odwróciła się do Harry’ego. – Będziesz
miał dodatkowe lekcje? Oh! Możemy dołączyć? Moglibyśmy skorzystać z praktyki,
zwłaszcza po ostatnich dwóch latach. Proszę, och, proszę! Szansa, by nauczyć
się, jak się właściwie bronić jest po prostu zbyt dobra, by z niej zrezygnować!
Harry i Ron
jęknęli. Oboje wiedzieli, że teraz Hermiona nie cofnie się przed niczym, by być
częścią tych lekcji.
- Naprawdę
nie powinien pan tego mówić, profesorze – powiedział Harry cicho. – Ulubionym
miejscem Hermiony jest biblioteka. Zapisała się na każdy przedmiot jaki
istnieje.
Profesor
Lupin skrzywił się.
-
Przepraszam – powiedział szczerze.
^^^
Wydawało
się, że Hermiona jest w niebie, gdy ona i profesor Lupin omawiali plany na nadchodzący
rok. Wiedząc, że nie należy przerywać Hermionie, kiedy jest w swoim żywiole,
Harry i Ron rozsiedli się na podłodze i grali w szachy, podczas gdy Ginny
obserwowała ich w milczeniu. Z perspektywy czasu, profesor Lupin zrobił
Harry’emu przysługę. Hermiona była teraz tak pogrążona w sprawach szkolnych, że
nie pytała Harry’ego o lato. Było jasne, że Ron nie wiedział, co powiedzieć, a
Ginny była zbyt nieśmiała, by zapytać.
Około
popołudnia zaczął padać deszcz. Hermiona w końcu porzuciła narzucanie się i
teraz czytała jedną z jej wielu książek, Ron i Ginny opowiadali Harry’emu o
podróży do Egiptu, a profesor Lupin analizował swoje notatki do lekcji. Harry
musiał się roześmiać, gdy usłyszał, że Fred i George próbowali zamknąć
Percy’ego w piramidzie. Nie miał nic przeciwko nowo zadeklarowanemu Perfektowi
Naczelnemu. Percy był tylko trochę zbyt surowy. Oczywiście z Fredem i Georgem
jako braćmi, Harry zakładał, że ktoś musiał być ich przeciwieństwem.
Drzwi
przedziału otworzyły się szybko, sprawiając, że Ginny i Hermiona podskoczyły.
Trzech chłopców stanęło w progu. Jeden stał pośrodku i tym liderem był Draco
Malfoy. Był otoczony przez jego kumpli, Vincentego Crabbe’a i Gregory’ego
Goyle’a, którzy zawsze wydawali się wspólnie korzystać z mózgu. Jak chłopcy
potrafili zdawać ich lekcje to nadal było tajemnicą. Cała trójka była ze
Slitherinu, więc naturalnie byli rywalami czwórki Gryfonów z przedziału.
- No, no –
wycedził Malfoy swoim zwykłym leniwym głosem. – Czyż to nie Bliznowaty, dwa
Rudzielce i Szlama. Co się stało, Potter? Jesteś teraz tak przerażony, że
potrzebujesz opiekunki?
Harry
przewrócił oczami i powstrzymał chęć przeklnięcia rywala.
- Ciebie? –
spytał z irytacją. – Raczej nie.
- Malfoy? –
spytał Lupin z ciekawością i zrozumienie zalało mu twarz. – Ach tak, Draco
Malfoy, syn Lucjusza Malfoya. Widzę, że twój ojciec przekazał ci swoje ideały.
Jednak radzę powstrzymać się od używania takiego języka i szanować prywatność innych
ludzi, wracając do swojego przedziału.
Malfoy
uśmiechnął się szyderczo do mężczyzny.
- A kim ty
jesteś, by mi rozkazywać? – zapytał.
Ron
uśmiechnął się.
- To
profesor Lupin – powiedział z dumą. – Jest nowym nauczycielem Obrony.
Gratulacje Malfoy. Udało cię się zrobić złe wrażenie jeszcze przed Ucztą
Powitalną. Nawet Fred i George jeszcze tego nie osiągnęli.
Policzki
Malfoya poróżowiały ze wstydu. Nie będąc w stanie pomyśleć o ripoście, jedyne, co
mógł zrobić, to wyjść razem z Crabbem i Goylem. Gdy tylko drzwi przedziału się
zamknęły, Ron, Hermiona i Ginny parsknęli śmiechem. Harry nie potrafił do nich
dołączyć. Ponownie zaczął wyglądać przez okno. Podjął decyzję. Nie chciał
powiedzieć nikomu o tym, co się działo latem. Nie mógł dać szansy Malfoyowi na
dowiedzenie się jakoś i ośmieszenie go. Profesor Snape był wystarczającym złem.
Podróż na
północ została kontynuowana, ale była to już raczej spokojna podróż. Deszcz
padał silniej, a ciemne teraz niebo sprawiło, że atmosfera stała się trochę
bardziej przerażająca. Zerwał się wiatr, powodując silne wycie, które sprawiło,
że wszyscy stali się nerwowi. Było jasne, że wszyscy myśleli o jednej rzeczy:
im szybciej znajdą się w Hogwarcie, tym lepiej.
Jednak ich
przejęcie skończyło się, gdy pociąg zaczął zwalniać i ostatecznie się
zatrzymał. Wszyscy odwrócili się do profesora Lupina, który powoli wstał i
wyciągnął różdżkę.
- Wasza
czwórka niech się nie rusza – powiedział po czym spojrzał na Harry’ego. – Nie
wpuszczaj tutaj nikogo i niczego.
Harry miał
skinąć głową, kiedy znajome uczucie intensywnego zimna wypełniło jego ciało.
Walczył z oddechem, gdy złapał się za klatkę piersiową. Nie, nie proszę, nie!
Nie mogą być tutaj! Jego ciało zaczęło się trząść, gdy profesor Lupin
pośpieszył do jego boku. Ron, Hermiona i Ginny patrzyli w szoku. Nigdy
wcześniej nie widzieli, by Harry zachowywał się w taki sposób.
Myśląc
szybko, Lupin wyciągnął czekoladę i wsunął kawałek w usta Harry’ego.
- Po prostu
pozwól jej się roztopić, Harry – powiedział spokojnie. – Nie skupiaj się na
zimnie.
Przypominając
sobie, że nie są sami, profesor Lupin szybko rozdał czekoladę trzem innym
Gryfonom. – Jedzcie, możecie tego potrzebować.
Drzwi
przedziału otworzyły się powoli ujawniając wysoką, zamaskowaną postać. Jej
twarz była całkowicie ukryta pod kapturem. Profesor Lupin szybko wstał i
wycelował różdżką w stworzenie. Całe ciepło, które dała Harry’emu czekolada, już
zniknęło. Nie mógł oddychać. Znajomy głos wypełnił jego uszy, ale tym razem coś
mówił.
Nie Harry, proszę nie, weź mnie,
zabij mnie zamiast...
Ciepła dłoń
dotknęła jego czoła, podczas gdy kolejny kawałek czekolady został umieszczony w
jego ustach, wyciągając Harry’ego z zimna. Otwierając oczy, Harry spojrzał w
górę, by zobaczyć profesora Lupina, Rona, Hermionę i Ginny patrzących na niego
z niepokojem. Łza uciekła z jego prawego oka, kiedy odwrócił wzrok. Teraz
wiedział, do kogo należał ten głos.
- Mamo – powiedział
cicho.
Lupin złapał
lewe ramię Harry’ego.
- Co
powiedziałeś? – zapytał.
Harry
spojrzał na przyjaciela jego rodziców z niepłynącymi łzami w oczach.
- Słyszałem
mamę – powiedział drżącym głosem. – Błagała Voldemorta, by zabił ją, zamiast
mnie.
Rozległ się
gwizd i pociąg ruszył. Ron, Hermiona i Ginny usiedli naprzeciw Harry’ego,
podczas gdy Lupin usiadł obok nastolatka i objął go ramieniem. Harry jak zwykle
spiął się na początku, ale potem się zrelaksował. Jego najgorsze wspomnienie.
Teraz wiedział, że jest to Halloweenowa noc, gdy Voldemort zamordował jego
rodziców.
Drzwi
przedziału otworzyły się ponownie i profesor Flitwick wsunął głowę.
- Czy
wszystko w porządku? – spytał, po czym zauważył Harry’ego i westchnął. – Jak
blisko byli tym razem?
Ron, Hermiona
i Ginny spojrzeli na Harry’ego z szeroko otwartymi oczami, ale milczeli. Harry
nawet ich nie zauważył. Wciąż drżał, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Czuł, że
jego ciało powoli się rozgrzewa, ale w jego umyśle wciąż rozbrzmiewał głos jego
matki. Miała teraz głos.
- Był
dokładnie tam, gdzie stoisz – odpowiedział profesor Lupin. – Czy rozmawiałeś
już z konduktorem?
Flitwick
skinął głową.
-
Sprawdziłem również kilka przedziałów – powiedział. – Kilku studentów było
nieco wstrząśniętych, ale poza tym wszystko wydaje się być w porządku. –
Podszedł do Harry’ego i położył delikatnie dłoń na ramieniu chłopca. – Nie
skupiaj się na wspomnieniach, Harry. Spróbuj pomyśleć o czymś szczęśliwym,
czymś z teraźniejszości.
- Cóż,
jesteśmy prawie na miejscu – powiedział profesor Lupin do trzech gapiów. –
Powinniście zmienić swoje szaty.
Hermiona
wstała pierwsza, ale wahała się ruszyć dalej. Było jasne, że ma pytania, ale
boi się je zadać.
-
Profesorowie, co to było? – zapytała nerwowo.
- To był
dementor – powiedział profesor Flitwick. – Strzegą więzienia Azkaban i
przeszukiwali pociąg, by znaleźć Syriusza Blacka.
Harry w
końcu przestał się trząść, ale nadal czuł się słabo. Zauważył, że profesor
Lupin oferuje mu kolejny kawałek czekolady i przyjął go z wdzięcznością. Efekt
był natychmiast w momencie, gdy Harry włożył kawałek do swoich ust. Prawie czuł
się normalnie. Cóż, był tak blisko normy, jak można było być po usłyszeniu
swojej matki błagającej o jego życie.
Ron,
Hermiona i Ginny wyszli, by się przebrać, a za nimi podążył profesor Flitwick,
który musiał sprawdzić resztę przedziałów. Zarówno Harry i profesor Lupin
siedzieli w ciszy do końca podróży. Żaden nie wiedział, co powiedzieć, jeśli
naprawdę jest coś do powiedzenia. Jak można pocieszyć kogoś w takiej sytuacji?
Nie można. Wszystko, co można zrobić, to być tam dla tego, kto cię potrzebuje.
W chwili,
gdy przybyli na stację, Harry zauważył, że czarodzieje stali na posterunku w
każdym miejscu. Harry został poinformowany o tym z wyprzedzeniem i że to tylko
środek ostrożności, ale to nadal było trochę stresujące. Profesor Lupin
pozostał przy boku Harry’ego, gdy opuszczali pociąg wraz z Ronem, Hermioną i
Ginny. Szepty wybuchły, gdy tylko studenci spojrzeli na Chłopca, Który Przeżył.
To sprawiło, że Harry poczuł się wyjątkowo skrępowany tym, że tak wiele ludzi
na niego patrzy, pomimo tego, jak bardzo starał się to ignorować.
Profesor
Flitwick dogonił grupę, gdy dotarli do co najmniej stu bezkonnych powozów.
Czując się teraz bardzo niewygodnie uwagą, która była na nim skupiona, Harry
pozwolił pokierować się profesorowi Lupinowi do pierwszego powozu. Zajął go z
profesorem Lupinem i Flitwickiem. Ron, Hermiona i Ginny zajęli następny,
zostawiając Harry’ego samego z nauczycielami.
Gdy powóz
ruszył do szkoły, wyraźny zapach pleśni i słomy uderzył w nos Harry’ego, ale
nie zwracał na to uwagi. Kiedy dotarli do bram, w Harry’ego uderzyła kolejna
fala zimna i powoli cofnął się w stronę profesora Lupina. Zamknął oczy, a gdy
chwytając się za pierś nigdy nie zauważył, że profesor Lupin delikatnie pociera
jego plecy w pocieszający sposób. Ruszając do zamku, powóz nabrał prędkości, aż
gwałtownie się zatrzymał.
Profesor
Filtwick wysiadł pierwszy. Profesor Lupin ruszył się, by za nim iść, ale
zauważył, że Harry nadal jest w tej samej pozycji. To było prawie tak, jakby
chłopak był spetryfikowany.
- Harry,
wszystko w porządku – powiedział Lupin łagodnie. – Jesteś bezpieczny, z
powrotem w Hogwarcie.
Harry powoli
spojrzał na Lupina i pokiwał głową ze zrozumieniem. Naprawdę zaczynał
nienawidzić tego, jaki dementorzy mają na niego wpływ. Nie chciał słuchać, jak
jego matka błaga Voldemorta. Strach w jej głosie wywoływał dreszcze wzdłuż jego
kręgosłupa. Ruszając za profesorem Lupinem i profesorem Flitwickiem, Harry
starał się skupić na teraźniejszości, jak mu poradzono, ale miał z tym
trudność. Bezmyślnie wszedł po stopniach i przez duże, dębowe drzwi frontowe do
Sali Wejściowej.
- Potter!
Granger! – krzyknął znajomy głos mimo paplaniny uczniów wychodzących z powodów.
Kiedy Harry w końcu spojrzał w górę zauważył, że zbliża się profesor
McGonagall. Szybko zerknęła na profesora Lupina, po czym spojrzała na Harry’ego
z sympatią.
- Pani
Pomfrey cię oczekuje, Potter – powiedziała cicho, po czym odwróciła się do
Hermiony. – Panno Granger, proszę za mną.
Harry chciał
protestować i nalegać, że wszystko jest w porządku, ale profesor Lupin uciszył
go spojrzeniem. Harry sfrustrowany, parsknął, gdy niechętnie ruszył za Lupinem
do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey czekała na niego. Szybko przebadała go,
nawet nie słuchając protestów Harry’ego. Przyjął kilka eliksirów i zanim Harry
się obejrzał pochłonęła go ciemność.
*Head Boy to
Prefekt Naczelny, a Bighead znaczy zarozumialec, ważniak. Bliźniacy śmieją się,
że chcą spuścić powietrze z jego „wielkiej głowy”. Jest to gra słów trudna do przetłumaczenia.
Mam nadzieję, że dałam radę i jakoś to brzmi :D
Kocham to opowiadanie! Jest świetne. Szkoda tylko, że pojawia się tak rzadko. Mam do Ciebie pytanie: Czy mogłabym to tłumaczenie dodać na Wattpadzie? Wiem, że twoja historia również jest tam udostępniana.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w dalszym tłumaczeniu.
Ania
Myślę, że mogłabym dodawać na Wattpad, bo w sumie nie ma tak wielu rozdziałów. Podam link w zakładce o Nocnym Strażniku.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetnie, tak już widzę te dociekania, Malfloy z różowymi policzkami :) bosko
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Uch... Raczej nikt nie lubi wpływu dementorów... Chociaż Harry i tak ma gorzej, tak myślę...
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, już widzę te wszelkie dociekania... a Malfloy z różowymi policzkami, naprawdę bosko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och już widzę te wszelkie dociekania... a Malfloy z różowymi policzkami...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza