Autor: Amanuensis
Oryginał: Raggle Taggle Gypsy
Zgoda: jest
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Harry/Syriusz
Ilość części: miniaturka
Opis: „Co mnie obchodzi mój dom i ziemia? Co mnie
obchodzą moje pieniądze?”
- Mam panu powiedzieć, jak to jest? – zapytał Harry.
Dumbledore zawahał się. Być może nie było dobrym pomysłem
wyczarowywanie serwisu do herbaty dla nich dwóch. Ozdobiona tulipanami
porcelana wydawała się nie ma miejscu przy umeblowaniu chatki, i picie herbaty
również.
Spojrzenie na twarzy Harry’ego, kiedy się pochylił,
mówiło dostatecznie dużo. Ale sam koniuszek tego różowego języka, pojawiającego
się, by nawilżyć środeczek górnej i dolnej wargi, zanim wrócił, utwierdził
Dumbledore’a w przekonaniu, że nie chce usłyszeć nadchodzącego opisu.
Zachowując spokój, spuścił wzrok na filiżankę, udając, że
przedmiot ma całą jego uwagę, kiedy unosił ją i upił łyk.
- Nie sądzę, że potrzebuję…
- Tej pierwszej nocy on pieprzył mnie. Potem ja
pieprzyłem jego.
Potrzeba by było czegoś więcej niż to, by upuścił filiżankę
albo chociaż zakrztusił się herbatą. No i się tego spodziewał.
- Nie jestem nieświadomy natury waszej relacji.
- Nigdy o tym nie mówiliśmy. Kiedy zapytał mnie, czy z
nim odejdę, trzy dni po śmierci Voldemorta, nie rozmawialiśmy w żaden sposób o
naszej relacji… - Gdy Harry powtórzył to słowo, zabrzmiało ono jak
bluźnierstwo, – …ani o tym, czego chcemy. Ja wiedziałem. On wiedział.
Dumbledore zamilkł, mimo wszystko ciesząc się z herbaty.
Udawał beznamiętność i pozwolił Harry’emu mówić.
- Pierwszą noc zostaliśmy w takiej małej karczmie.
Myślałem, że powinniśmy oszczędzać pieniądze, ale on nie chciał o tym słuchać.
Wiedziałem, dlaczego. Był tak niecierpliwy, jak ja. – Oczy Harry’ego uciekły na
bok, raz, jakby szukał w pamięci więcej szczegółów, ale potem powróciły one na
oczy byłego dyrektora, jakby to spojrzenie mogło wypalić tą scenę w wyobraźni
Dumbledore’a, gdzie zwykłe słowa mogły tylko rozpaść się na niewystarczające
kawałki.
- To był pierwszy dzień, jaki mogę sobie przypomnieć,
kiedy nikt nie zachowywał się tak, jakby szukał mojej blizny pod włosami. A dla
niego, pierwszy dzień, od jego powrotu, gdy nikt nie patrzył na niego, jakby
nie wierzyli, że on żyje. Wie pan, jak to jest, gdy się myśli, że wszyscy
mówią: „Dlaczego ty żyjesz, a inni, bardziej zasługujący na życie, nie?”, kiedy
na ciebie patrzą?
Harry przemyślał słowa, więc Dumbledore mu nie przerywał.
To nie miałoby żadnego celu.
- Nikt nie wiedział, kim jesteśmy, przez cały dzień
podróży. I gdy dotarliśmy do tej karczmy, pracownik posłał nam dziwne
spojrzenie, ale to dlatego, że tamtejsze pokoje miały tylko jedno łóżko, a
powiedzieliśmy, że to wystarczy. A obaj byliśmy facetami, jeden dwa razy
starszy od drugiego. Nie dlatego, że byliśmy cholernymi marionetkami wojny.
Pocałował mnie, jakby chciał mnie zjeść żywcem. Jego
dłonie były w moich włosach i to ja starałem się zdjąć swoją koszulkę i jego
też, ponieważ zachowywał się, jakby mógł całować mnie i nie robić nic innego
przez cały rok, mimo że był tak twardy jak ja. Łóżko miało tą białą, kłębiastą
narzutę i wciąż pamiętam, jaka była w dotyku; widział pan narzutę na naszym
łóżku? Jest taka sama. Kupił ją. Spodziewałbyś się kiedykolwiek, że ma w sobie
coś z romantyka?
Ponownie Dumbledore nie czuł potrzeby odpowiadać.
- Nie odrywał ode mnie ust. Kiedy w końcu rozebrałem nas
do połowy, przeniósł usta na moją pierś, na mój brzuch, a wtedy to on rozebrał
nas do końca. A byłem zbyt niedoświadczony, żeby wiedzieć, czy takie obciąganie
jest zawsze tak niezwykłe, czy to z jego powodu. Dowiedziałem się.
Wziął mnie na kolana, a moje nogi owinęły się wokół jego
talii, więc mogliśmy na siebie patrzeć, mógł obserwować moją twarz i wiedzieć,
czy działał zbyt szybko albo czy mnie ranił. Nauczył mnie, jak go ujeżdżać, tej
pierwszej nocy, jego członek był w moim tyłku, a mój własny ciekł na jego
brzuch i mój. Kiedy doszedł, wypowiedział moje imię, nie mojego taty, nie
Remusa czy kogokolwiek innego. Wtedy położyłem go twarzą do tej narzuty i
zrobiłem co mi kazał, przygotowałem go. Miałem obie dłonie w jego włosach, kiedy
wpychałem się w niego i jęczałem głośniej, niż on sam. Mówił „tak”, jakby
próbował nadrobić wszystkie „nie”, które powiedzieli mi inni.
Podróżowaliśmy przez rok. Cały pełny rok. Pamiętam każde
miejsce, w którym zostawaliśmy dzięki dotykowi łóżka pod nami; czy rama łóżka
jęczała, kiedy się pieprzyliśmy albo czy czułem materac pod biodrami czy
twarzą, albo czy było zbyt zimno, by zrobić coś poza pieszczeniem się nawzajem
dłońmi pod kocami. Wybraliśmy ten kraj, bo jest ciepło cały rok. On wybrał ten
dom, ponieważ nie jest ani trochę podobny do Grimmauld Place 12. Łóżko jest na
tyle duże, że możemy rozwalić się w poprzek. Ale zawsze zasypiamy dotykając
się. Zwykle przytulając się. A pan mnie pyta, dlaczego nie wracam.
Wydawało się, że nie ma nic więcej do powiedzenia. Dla
żadnego z nich.
Mógł zostawić serwis do herbaty, ale przez sposób, w jaki
Harry na niego patrzył, Dumbledore wiedział, że nie chce, żeby cokolwiek
zostało po jego wizycie. Machnięciem różdżki usunął całą tacę.
Wychodząc z chatki, Dumbledore popatrzył na postać,
pochylającą się o skromną fasadę budynku. Syriusz Black nie patrzył na niego,
aż nie dokończył całej butelki piwa w jego dłoni. Potem, ocierając podbródek
wierzchem ręki, uniósł butelkę w salucie, który nie był do końca drwiący.
Dumbledore nie wiedział, czy to opowiadanie Harry’ego czy
półuśmiech Syriusza, były odpowiedzialne za ciepło pod jego własnymi szatami.
- Miejcie się dobrze – powiedział i odszedł.
Hej,
OdpowiedzUsuńtekst wspaniały, dobrze że dyrektor w końcu zrozumiał, że są szczęśliwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia