Następnego
ranka Harry obudził się wcześnie i dostrzegł, że w kącie pokoju profesor
Dumbledore rozmawia cicho z Syriuszem i Remusem. Po usłyszeniu powodu obecności
Dumbledore’a, Harry marzył, by mógł po prostu ponownie zasnąć. Jak się okazało,
profesor Dumbledore pociągnął za sznurki i ustalił przesłuchanie na ósmą rano
następnego dnia. Oczywiście Harry będzie musiał formalnie wyrazić swoje zarzuty
przeciwko profesor Umbridge, w co wchodziło ponowne opowiedzenie o przemocy
słownej, której na nim używała. Profesor Dumbledore miał wziąć swoją
myślodsiewnię, jako dowód i Harry miał zapewnić swoją prawą rękę.
Ponieważ
Harry był nieletni, będzie to zamknięte przesłuchanie, co oznaczało, że nie pozwolą
na żadnych reporterów. Pozwolą na obecność Syriusza, Remusa, Tonks i Alastora
Moody’ego na prośbę profesora Dumbledore’a dla obrony Harry’ego. Nie miało
znaczenia to, czy Ministerstwo wierzyło, że Voldemort powrócił, czy nie.
Obecność Harry’ego Pottera w Ministerstwie z pewnością sprowadzi uwagę, której
Harry naprawdę nie chciał.
Dzień
zdawał się ciągnąć niewyobrażalnie. Syriusz i Remus próbowali wszystkiego, by
odciągnąć myśli Harry’ego od nadchodzącego przesłuchania. Próbowali gry w
szachy, wyszukiwania materiałów, które powinny być wyciągnięte na spotkaniach
GD i lekkiego treningu. Rozproszenie działało częściowo przez krótki czas, ale
Harry po prostu nie mógł uspokoić nerwów. Wiedział, że prawda była po jego
stronie. Wiedział, że Umbridge się myliła, ale stawienie czoła i postawienie na
swoim przy Ministerstwie było całkowicie czymś innym. Głównie bał się, że to
nie jemu uwierzą pomimo dowodów.
Po
bezsennej nocy, następnego ranka mieszkańcy Dworu Blacków wstali z łóżek
niezwykle wcześnie. Szalonooki Moody przybył niemal dwie godziny przed
przesłuchaniem, pouczając wszystkich, że najlepiej będzie przyjść wcześniej.
Aby uniknąć opóźnień, sieć fiuu została ich środkiem transportu. Moody poszedł
pierwszy, zaraz potem Remus, Harry, Syriusz, a na końcu Tonks. Przybyli do
długiego korytarza pełnego kominków. Harry nigdy wcześniej nie widział aż tylu
w jednym miejscu.
Gdy
już wszyscy rzucili na siebie Chłoszczyść,
żeby oczyścić się z sadzy nabytej podczas podróży, Harry został otoczony przez
czwórkę dorosłych. Moody szedł z przodu, Syriusz po prawej, Remus po lewej, a
Tonks z tyłu. Zaczęli iść szybkim, ale swobodnym krokiem. Bycie otoczonym z
każdej strony blokowało widok Harry’ego, ale w tym momencie był zbyt nerwowy,
by w ogóle myśleć o tym, że pierwszy raz w życiu faktycznie był w Ministerstwie
Magii. Może gdy wszystko się skończy to sobie je obejrzy.
Przechodząc
obok wielkiej fontanny ze złotymi, większymi niż naturalnie posągami, okrągłym
basenem i lśniącymi strumieniami wody, które wystrzeliwały w powietrze, Harry
mógł usłyszeć tylko trzaski i pyknięcia, gdy czarodzieje i czarownice
aportowali się do środka. Harry posłusznie poszedł za Szalonookim Moodym do
biurka pod tablicą „Ochrona” obok złotych wrót na najdalszym końcu sali.
Siedział tam wyglądający na zmęczonego czarodziej w brązowych szatach,
czytający Proroka Codziennego.
-
Eskortujemy gościa, który potrzebuje dyskrecji – burknął Moody. – Jego różdżka
jest już spersonalizowana i nie może być dotykana przez nikogo poza nim.
Strażnik
uniósł wzrok na Moody’ego, przesunął go na Remusa, a potem na Syriusza, po czym
znów spojrzał na Moody’ego.
-
Proszę za mną – powiedział, wstając. Przeszedł do pobliskiego pokoju i odsunął
się na bok, pozwalając Moody’emu, Harry’emu, Syriuszowi i Remusowi wejść przed
nim. Tonks została na straży przed pokojem. Strażnik podszedł do Harry’ego z
długim, złotym, elastycznym prętem w dłoni. Przesunął nim w górę i w dół przed
i za Harrym, po czym spojrzał na Moody’ego i skinął głową.
-
Panie Potter, mógłby pan pokazać różdżkę?
Wystarczył
jeden ruch nadgarstka, by różdżka Harry’ego znalazła się w jego dłoni,
sprawiając, że strażnik podskoczył z zaskoczenia. Nastolatek obserwował, jak
czarodziej podchodzi do najbliższego stolika i podnosi mosiężny instrument,
który wyglądał jak waga, ale tylko z jedną szalką. Po zerknięciu na Syriusza,
Harry położył różdżkę na szalce i cofnął się o krok, gdy naczynie zaczęło
wibrować. Po krótkiej chwili z podstawy wyślizgnął się cienki pasek pergaminu.
Ochroniarz
oderwał pergamin i przeczytał, co jest na nim napisane.
-
Jedenaście cali, rdzeń z pióra feniksa, używana cztery i pół roku, prawda? –
zapytał.
-
Tak, proszę pana – powiedział Harry nerwowo, sprawiając, że ochroniarz spojrzał
na niego ze zdziwieniem, po czym wskazał na chłopca, by wziął różdżkę z
powrotem. Po włożeniu jej do kabury, Harry pozwolił się wyprowadzić z pokoju, a
jego opiekunowie i strażnicy zajęli swoje początkowe pozycje.
Po
przejściu przez złotą bramę, Harry podążył za Moodym do małego korytarza, gdzie
było co najmnej dwadzieścia wind, które stały za wymodelowanymi, złotymi
kratami. Czekał tam wielki tłum, wszyscy zbyt złapani w swoje własne światy, by
zauważyć obecność Harry’ego Pottera. Harry zaczął wiercić się przez czekanie, a
jego żołądek był zbyt ściśnięty, by to zignorować. Pytania i wątpliwości
przebiegały przez jego głowę w niezwykłym tempie. Zaczął się obawiać
najgorszego, jego racjonalne myśli szybko go opuściły.
Dłoń
spoczęła na jego plecach, wyrywając go z myśli.
-
Uspokój się, Harry – powiedział cicho Remus. – Będzie dobrze, zobaczysz.
Poćwicz techniki uspokajające. Skup się na tym, co możesz kontrolować.
Emocjonowanie się tylko to pogorszy. Zamknij oczy. – Poczekał, aż Harry wykona
polecenie. – Powolny wdech. – Harry wciągnął powietrze. – I tak samo powolny
wydech. – Harry wypuścił powietrze. – Przypomnij sobie obraz, który dałeś nam
na Święta. Przypomnij sobie, jak Lunatyk, Łapa i Rogacz bawią się w lesie.
Harry
posłuchał spokojnego i cichego głosy Remusa. Przypomniał sobie patrzenie na
Łapę, Lunatyka i Rogacza bawiących się w lesie. Niemal słyszał szczenienie Łapy
i wycie Lunatyka. Czuł się prawie tak, jakby był z powrotem na Grimmauld Place
i obserwował trójkę biegających zwierzaków. Ledwie usłyszał coś, co brzmiało
jak dzwonienie i stukotanie i poczuł, że jest porywany do przodu. Otworzywszy
oczy, Harry zobaczył, że złote kraty rozsuwają się, ujawniając windę szybko
wypełniającą się ludźmi. Na szczęście cała grupa zdołała się wcisnąć – Tonks
była teraz z przodu, a Moody z tyłu.
Kraty
zamknęły się i winda zaczęła się wznosić. Dało się słyszeć łoskot łańcuchów,
który sprawił, że Harry był nieco podenerwowany. Jak stara była ta winda?
Między będącymi w windzie wybuchła cicha rozmowa, a chłodny, kobiecy głos
wypełnił powietrze.
-
Poziom siódmy, Departament Magicznych Gier i Sportów, włącznie z Kwaterą Główną
brytyjskiej i irlandzkiej drużyny Quidditcha, Biurem Klubu Gargulków i Urzędem
Patentów Absurdalnych.
Drzwi
windy otworzyły się i Harry mógł zobaczyć wyglądającego w nieładzie korytarz,
który pokryty był różnorakimi krzywo powieszonymi na ścianach plakatami
Quidditcha. Kilku czarodziejów wyszło i drzwi ponownie się zamknęły. Winda znów
uniosła się i kobiecy głos ogłosił:
-
Poziom szósty, Departament Transportu Magicznego, włącznie z Biurem Głównym
Sieci Fiuu, Zarządem Nadzoru Miotlarskiego, Urzędem Świstoklików i Komisją
Kwalifikacyjną Teleportacji.
Drzwi
windy ponownie się otworzyły i wyszła garstka czarownic i czarodziei. Po chwili
drzwi się zamknęły i kontynuowali podróż w górę. W ten chwili Harry cicho
żałował, że nie zadał więcej pytań o dzisiejszy dzień. Przynajmniej by wiedział,
na którym poziomie wysiadają.
-
Poziom piąty, Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, włącznie z
Międzynarodową Komisją Handlu Magicznego, Międzynarodowym Urzędem Prawa
Czarodziejów i brytyjskimi miejscami Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów
– ogłosił damski głos.
Drzwi
otworzyły się i wysiadło kilka więcej czarodziejów i czarownic. Tłum w końcu
rozluźnił się, dzięki czemu wszyscy mogli zrobić sobie więcej miejsca między
sobą a swoimi sąsiadami. Jedynymi, którzy nie skorzystali z nowej przestrzeni
byli ci, którzy otaczali Harry’ego. Kilku czarownic i czarodziei spojrzało na
grupę z ciekawością, ale nikt nie zobaczył Harry’ego, więc też nic nie
powiedział. Drzwi zamknęły się i winda kontynuowała swoją podróż w górę.
-
Poziom czwarty, Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, włącznie z
oddziałami ds Magicznych Stworzeń, Istot i Duchów, Urzędem Łączności z
Goblinami i Biurem Doradztwa w Zwalczaniu Szkodników.
Wyszedł
jeden czarodziej i podróż ruszyła dalej.
-
Poziom trzeci, Departament Magicznych Wypadków i Katastrof, włącznie z Urzędem
Niewłaściwego Użycia Czarów, Biurem Aurorów i Służbami Administracyjnymi
Wizengamitu.
-
Tu wysiadamy – powiedział cicho Syriusz.
Harry
wyszedł za Tonks z windy i zaczekał, aż Tonks i Moody zmienią się miejscami. Moody
miał odstraszać każdego, kto dałby się ponieść ciekawości. Weszli do korytarza,
aż nie dotarli do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Wchodząc do
Departamentu, Harry był oczarowany ścianami z ciemnego drewna, które udekorowane
były portretami czarodziei i czarownic, którzy spoglądali w dół dumnie.
Spoglądając przed Moody’ego, Harry zobaczył biurko, za którym siedziała
szczupła czarownica o ciemnobrązowych włosach.
-
Zostańcie tu – burknął Moody, podchodząc do stanowiska. – Przyszedł Harry
Potter na prywatne przesłuchanie przeciwko Dolores Umbridge.
Recepcjonistka
natychmiast wstała i sapnęła, gdy dostrzegła Harry’ego.
-
J-Jesteście wcześnie, ale jeśli pójdziecie za mną, zabiorę was do poczekalni,
aż wszyscy nie dotrą – powiedziała szybko, po czym pospieszyła do drzwi po
swojej prawej i otworzyła drzwi. – Tędy proszę. – Czwórka czarodziei i
czarownica podążyli za recepcjonistką przez korytarz do kolejnej sali,
zatrzymując się, gdy dotarła do drugich drzwi na prawo, po czym je otworzyła. –
Jedno z państwa może pozostać na obszarze recepcji…
-
Już to zaplanowaliśmy – burknął Moody, po czym spojrzał na Tonks, która skinęła
głową. – Pan Potter pozostanie ze swoimi opiekunami, póki jego obecność nie
będzie konieczna.
Recepcjonistka
jeszcze raz spojrzała na Harry’ego, po czym skinęła głową i wróciła szybko do
swojego biurka. Nim Harry mógł cokolwiek powiedzieć, Syriusz wprowadził go do
poczekalni. Remus wszedł za nimi i zamknął drzwi, klucząc je za Tonks i Moodym.
Pokój był przytulny. Sofy były w brązowe i głęboko niebieskie wzory, uformowane
w kształcie „U”, dając mnóstwo miejsca. Na ścianach wisiały obrazy, a nie
portrety czarodziei i czarownic, które by na nich patrzyły. W dalszym kącie
stało biurko z pergaminem, piórem i atramentem. Na widok atramentu Harry
westchnął z ulgą. Wstydził się przyznać, że tak mały przedmiot jak atrament,
mógł sprawić, że poczuł się spokojniejszy.
Dłoń
na jego ramieniu wyrwała Harry’ego z myśli.
-
Jak się trzymasz, Rogasiątko? – zapytał Syriusz zatroskanym tonem.
Harry
spojrzał na Syriusza i uśmiechnął się lekko.
-
Dobrze – powiedział szczerze. – Czy tutaj była prowadzona twoja sprawa?
Syriusz
wyglądał na nieco zawstydzonego.
-
Cóż… nie – przyznał. – Moja sprawa była na dole na prawdziwej sali sądowej
niedaleko Departamentu Tajemnic. Nie były używane od czasów ostatniego
panowania Voldemorta. To właściwie lochy. Nie ma szans, byśmy pozwolili ci tam
zejść na przesłuchanie.
Zdesperowany,
żeby odciągnąć umysł od nadchodzących wydarzeń, Harry usiadł i uchwycił się
tego kawałka informacji, o którym nic nie wiedział.
-
A co to jest ten Departament Tajemnic? – zapytał z ciekawością. – Nigdy
wcześniej o nim nie słyszałem.
-
To departament, który zabezpiecza ściśle tajne rzeczy – odpowiedział Remus,
siadając obok Harry’ego. – Nikt spoza departamentu tak naprawdę nie wie, co
badają… cóż, to nie do końca prawda. Nikt naprawdę nie chce wiedzieć o tym
więcej. Jedynym znanym pomieszczeniem są przepowiednie.
Harry
zamrugał kilka razy, przetwarzając to, co właśnie powiedziano.
-
Chodzi ci o takie, jak proroctwo profesor Trelawney o ucieczce Pettigrew? –
zapytał i zauważył, jak Syriusz i Remus wymieniają spojrzenia. Mógł sobie tylko
wyobrazić czarownice pokroju profesor Trelawney otaczające kryształowe kule,
przewidujące śmierci niczego niespodziewających się czarodziei i czarownic. –
Ludzie naprawdę wierzą w tego typu rzeczy? Sądziłem, że wróżbiarstwo jest tylko
stekiem bzdur, żeby wystraszyć ludzi, by myśleli, że nadchodzi ich śmierć.
Syriusz
roześmiał się.
-
Nie powstrzymuj się, dzieciaku – powiedział szczerze. – Powiedz nam, co
naprawdę myślisz.
Harry
tylko wzruszył ramionami.
-
Spodziewasz się, że co powiem? – zapytał. – Profesor Trelawney na każdych
zajęciach przewiduje mi bolesną śmierć. Masz pojęcie, jak wiele razy musiałem
powstrzymywać się od śmiechu, ponieważ Trelawney twierdziła, że „Ponurak”
stanie mi na drodze? – Syriusz i Remus próbowali powstrzymać śmiech na ten
komentarz. – Dobra, więc raz miała
rację… raz w ciągu dwóch i pół roku wiedziałem, że ma rację. To raczej nie
przemawia za pewnością jej umiejętności.
-
Bo prawdziwe przepowiednie nie są częste, Harry – powiedział szczerze Syriusz.
– Rzeczywiste przepowiednie raczej nadchodzą bez ostrzeżenia czy planowania.
Prawdziwi Jasnowidze są piekielnie rzadcy. Zaufaj mi, Departament Tajemnic wie,
czy przepowiednia jest prawdziwa, czy nie.
Z
jakiegoś powodu Harry mógł powiedzieć, że to nie cała historia, ale nie
naciskał. Zorientował się, że teraz nie był czas na kłócenie się o to.
Opierając się o sofę, Harry zaczął rozumieć, jak wiele nie wiedział o
czarodziejskim świecie. Nauczył się nieco o prawie czarodziejów na trzecim
roku, z powodu bitwy adopcyjnej i faktu, że Remus był wilkołakiem. Od Syriusza
i Remusa dowiedział się, jak się sprawy miały nim Voldemort zniknął lata temu,
ale poza tym Harry tak naprawdę nigdy nie naciskał na kolejne informacje.
Czasami Harry nienawidził tego, że był wychowany przez mugoli.
Przez
następną godzinę Harry czekał, starając się myśleć o czymś poza przesłuchaniem.
Syriusz zaczął chodzić tam i z powrotem, co naprawdę zaczynało niepokoić
siedzących na kanapie, ale przygryźli języki. Oboje Harry i Remus wiedzieli, że
gdy Syriusz był zmartwiony, lepiej było zostawić go w spokoju. To był jeden z
momentów, gdy jego psia strona dominowała nad ludzką. Syriusz był w, jakby to
nazwał, „trybie obrońcy”, jego oczy stale zerkały w stronę drzwi, prawie
rzucając wyzwanie temu, kto przez nie wejdzie.
W
końcu Syriusz nie mógł tego już dłużej znieść.
-
Zobaczę skąd to opóźnienie – powiedział Syriusz, podchodząc w stronę drzwi i
otwierając je. Odwrócił się nieco i spojrzał bezpośrednio na Remusa, który
skinął głową na cichą wymianę słów między nimi, po czym Syriusz wyszedł,
zamykając drzwi za sobą.
Harry
spojrzał na zegarek i dostrzegł, że zostało pięć minut do ósmej. Więc to nie kwestia niecierpliwości Syriusza.
-
Myślisz, że coś jest nie tak? – zapytał nerwowo Harry.
Remus
owinął ramię wokół jego barków i pociągnął go bliżej.
-
Nie – powiedział szczerze. – Są szanse, że jakiś członek Wizengamotu się spóźnia.
Zdarza się, zwłaszcza przy prywatnych przesłuchaniach w prywatnych miejscach.
Wiesz, jaki jest Łapa. Chce, żeby ta sprawa się skończyła. Chce, żeby Umbridge
zapłaciła za to, co ci zrobiła. Syriusz był niezwykle cierpliwy przez ostatnie
kilka dni, ale chyba wszystko w końcu do niego dotarło. Jest wściekły,
szczeniaku, i nie wie, co zrobić z tym gniewem. Jest zły na Umbridge, za to co
ci robiła, na Ministerstwo, bo praktycznie to wymusiło i na Dumbledore’a, że
tego nie powstrzymał.
-
Ale profesor Dumbledore nie wiedział! – zaprotestował Harry. – Nikt nie
wiedział.
Remus
skinął głową.
-
I to jest pierwszy błąd, który większość ludzi robi w odniesieniu do Albusa
Dumbledore’a – powiedział cicho. – Wielu wierzy, że Dumbledore ma odpowiedzi na
wszystko; że jest wszystkowiedzący, ale prawda jest taka, że nikt taki nie
jest. Pomimo faktu, że Dumbledore jest tylko człowiekiem, Syriusz i ja czujemy
się, jakby dyrektor Hogwartu nas zawiódł. Pozostawiliśmy cię pod jego opieką i
nie udało mu się sprawić, byś był bezpieczny. – Harry poruszył się, by
zaprotestować. – Tak czułby się każdy rodzic albo opiekun, gdyby ich dziecko
zostało ranne, Harry.
Dźwięk
otwieranych drzwi sprawił, że Harry i Remus podskoczyli na równe nogi, jednak
to nie Syriusz wszedł do środka. Nie była to Tonks, Moody, czy nawet profesor
Dumbledore. Była to profesor Umbridge. Nosiła różowy, puchaty rozpinany sweter
na swoich szatach, podobnych do tych, które nosiła pierwszego dnia zajęć.
Dziwny uśmiech na jej twarzy sprawił, że Harry czuł się niesamowicie nieswojo.
Nie podobał mu się ten uśmiech, ani troszeczkę.
Remus
natychmiast wepchnął Harry’ego za siebie, żeby chronić nastolatka i wyciągnął
różdżkę.
-
Sądzę, że weszła pani do złego pokoju, madame – powiedział z napięciem. –
Proszę wyjść.
Oczy
profesor Umbridge zwęziły się na widok Remusa, zamykając oczy za sobą.
-
To nie twoje miejsce mówić mi, co mam robić, wilkołaku – powiedziała chłodno, wyciągając różdżkę. – Sugeruję,
żebyś zostawił rozmowę ludziom i
poszedł poszukać księżyca, żeby do niego powyć.
Harry
ledwie powstrzymał chęć zaatakowania Umbridge. Nienawidził, gdy ludzie
ośmieszali Remusa, ponieważ był wilkołakiem. W umyśle Harry’ego, Remus był
jednym z najlepszych ludzi, których kiedykolwiek poznał. Nie znosił tego, że
niektórzy ludzie zbyt ślepo patrzyli na krew, by zdawać sobie sprawę, że
człowiek ma więcej niż karty, które rozdał mu los.
-
Sam wybrałem swoje towarzystwo, Umbridge – powiedział stanowczo Harry. –
Psychiczni maniacy Ministerstwa nie należą do tych, z którymi chciałbym mieć
coś wspólnego.
Strumień
czerwonego światła wystrzelił z różdżki Umbridge i uderzył Remusa prosto w
pierś. Remus upadł do tyłu, zahaczając o zaskoczonego Harry’ego i obaj upadli
na podłogę. Machnięciem nadgarstka Harry dostał różdżkę w dłoń i skierował ją
na Umbridge, kładąc dłoń na piersi Remusa, by upewnić się, że jego opiekun
oddycha. Czuł, jak zaczyna się w nim gotować złość. Umbridge przekroczyła
granicę. Zaatakowała Remusa.
-
Proszę to odłożyć, panie Potter, zanim komuś stanie się krzywda – powiedziała
zimno Umbridge. – Widzę, że pana… opiekunowie
zatruwali pana umysł przez te kilka dni. Nie szanowanie starszych i
rozgłaszanie kłamstw, panie Potter. Może to dlatego wciąż cię trzymają. Łatwo
wierzysz we wszystko, co mówią.
Harry
nie poruszył się. Już nie zamierzał pozwalać Umbridge wpływać na to, co robił
albo co myślał.
-
Już nie jesteś moim nauczycielem, Umbridge – powiedział pewnie Harry. – Nie
masz władzy nad tym, co robią albo w co wierzę. Ostrzegam cię, wyjdź teraz albo
będę zmuszony się bronić. Chyba pamiętasz wydarzenia z pociągu, zanim rozpoczął
się semestr. Przetrwałem zmierzenie się ze śmierciożercami i Voldemortem. Ty
jesteś niczym w porównaniu do nich.
-
Ty mały, żałosny kłamco! – wrzasnęła Umbridge. – Crucio!
Refleks
Harry’ego od razu zadziałał.
-
Protego Maximus! – krzyknął. Na końcu
różdżki Harry’ego pojawiła się półprzeźroczysta niebieska tarcza. Jak
najszybciej, Harry skupił się na przepchnięciu się swojej mocy do różdżki i w
tarczę. Mógł poczuć, jak klątwa w nią uderza i powoli się przez nią przebija.
Tarcza nie zatrzyma długo zaklęcia niewybaczalnego. Syriusz! Proszę, pomóż mi!
Ciepłe
uczucie pojawiło się na piersi Harry’ego, gdy przepychał więcej i więcej siebie
w tarczę. Pot zaczął pojawiać się na jego czole. Jego oddech zaczął
przyspieszać. Czuł, że słabnie, ale zmusił tarczę, by pozostała na miejscu. Gdy
już czuł, że nic już nie zostało, fala mocy wypełniła jego ciało, wypełniając
pomieszczenie oślepiająco białym światłem. Umbridge upuściła różdżkę i
spróbowała zakryć oczy. Harry natychmiast usunął tarczę i wstał na nogi.
Drzwi
otworzyły się szybko, ale Harry nie zwrócił na to uwagi. Jego uwaga była
całkowicie skupiona na Umbridge i zamrożonej klątwie między nimi.
-
Jeśli kiedykolwiek znów choćby przejdziesz koło mnie albo mojej rodziny,
Umbridge, pożałujesz tego – powiedział z mocą Harry. – Nie jesteś lepsza niż
Voldemort. Wykopałaś sobie własny grób rzucając na mnie zaklęcie niewybaczalne
i atakując jednego z moich opiekunów. – Harry wskazał lewą dłoń na różdżką
Umbridge, która wyleciała z jej dłoni. Jego przeciwnik był nieuzbrojony,
zagrożenie powinno minąć, ale przeszło przez niego pragnienie zemsty. Nigdy wcześniej
nie czuł czegoś tak potężnego. Harry szybko odepchnął to uczucie na bok,
dotknął środkowej kulki w swoim naszyjniku tłumiącym i wyszeptał:
-
Aktywuj.
W
mgnieniu oka poczuł, jak jego siły go opuszczają, sprawiając, że upadł na
kolana, a klątwa przeleciała przez powietrze nad jego głową, rozbijając wazę.
Wszystko zaczęło się kręcić. Harry zamknął oczy, by nie stracić zawartości
żołądka i poczuł, jak owija się wokół jego ramię i prowadzi go do czegoś
solidnego. Nie mógł się samodzielnie ruszyć; nie miał w tym momencie energii na
zrobienie czegokolwiek. Dłoń uniosła jego podbródek, sprawiając, że jego głowa
opadła na jego ramię. Harry jęknął cicho, gdy chłodna dłoń dotknęła jego czoła.
Gorzki płyn wlano do jego ust, a łagodna dłoń zaczęła masować jego gardło,
sprawiając, że odruchowo go przełknął. Powoli poczuł, jak dziwna mętność
ustępuje i wraca część jego sił. Otworzywszy częściowo oczy, Harry natychmiast
zobaczył patrzące na niego zmartwione twarze Syriusza i Remusa.
-
Remusie, Syriuszu, uzdrowiciel jest już w drodze – powiedział profesor
Dumbledore, wchodząc w pole widzenia Harry’ego. – Chciałbym, żeby Harry oraz
ty, Remusie, zostaliście jak najszybciej przebadani.
Remus
potrząsnął głową, chwytając dłoń Harry’ego.
-
Dumbledore, mi nic nie jest – nalegał. – Byłem tylko oszołomiony. – Spojrzał na
Harry’ego i potrząsnął głową. – Przepraszam, szczeniaku. Powinienem cię lepiej
bronić. Nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich ludzi to ona mnie zaskoczyła. Nawet
nie słyszałem zaklęcia.
-
Nie użyła słów – wymamrotał ze zmęczeniem Harry, powoli mrugając. Czuł
nadchodzącą nieprzytomność, walczącą z jego wolą pozostania świadomym. – Nie
wypowiedziała zaklęcia.
Syriusz
zacisnął uścisk na chrześniaku, zaczynając się kołysać w tył i przód.
-
Już w porządku, Harry – powiedział drżącym głosem. – Nic ci nie będzie.
Wszystko załatwimy, a potem wrócimy do domu, gdzie jest bezpiecznie. Nigdy
więcej nie spuszczę cię z oczu. Sam cię wszystkiego nauczę, jeśli będę musiał.
To
odepchnęło każdą myśl o straceniu przytomności. Słyszał już wcześniej, jak
Syriusz tak mówi, a dokładniej na początku letnich wakacji. Cały Zakon
potrzebował niemal dwóch tygodni, by przekonać Syriusza, że trzymanie Harry’ego
zamkniętego w Dworze Blacków przez resztę jego życia nie było możliwe.
-
Syriuszu, nic mi nie jest – powiedział Harry, próbując usiąść i ostatecznie mu
się udało z pomocą Syriusza i Remusa. Wyprostował okulary na nosie i spojrzał
na swoich opiekunów z uśmiechem. – Poczułeś wisior, prawda?
Syriusz
skinął głową, roztrzepując włosy Harry’ego.
-
No jasne – powiedział. – Jesteś pewny, że nic ci nie jest? Wyglądasz na
wykończonego.
Harry
skinął głową, pocierając oczy pod okularami.
-
Znów przeciążyłem tarczę – przyznał. – To wiele wymagało. Chyba to jedyny
powód, dlaczego nadszedł wybuch. – Harry rozejrzał się i zauważył, że byli
sami. – Gdzie wszyscy poszli?
Remus
i Syriusz pomogli Harry’emu usiąść na sofie, dzięki czemu nastolatek mógł
usiąść prosto bez niczyjej pomocy.
-
Alastor pilnuje Umbridge, Dumbledore poszedł po uzdrowiciela, a Tonks jest na
zewnątrz, by zapewnić nam nieco prywatności – powiedział Syriusz, siadając obok
Harry’ego. – Tylko tą klątwę rzuciła, prawda? Nie dostałeś niczym, tak?
Harry
potrząsnął głową.
-
Nie, nie dostałem niczym, przysięgam – powiedział, opierając się o ramię
Syriusza. – To tyle jeśli chodzi o robienie wszystkiego zgodnie z planem.
Syriusz
roześmiał się, podczas gdy Remus zachichotał.
-
Harry, zdaliśmy już sobie sprawę, że przy tobie, nigdy nic nie idzie zgodnie z
planem – powiedział otwarcie Syriusz. – Dzięki tobie mamy już nawyk trzymania
ręki na pulsie. – Lekka cisza wypełniła powietrze, a Remus usiadł naprzeciwko
Syriusza i Harry’ego. – I nie mam na myśli, że to źle.
Dźwięk
otwieranych drzwi sprawił, że Syriusz i Remus chwycili różdżki i skoczyli na równe
nogi, jednak odprężyli się na widok rozbawionego Dumbledore’a, stojącego w
progu.
-
Zapewniam, nie zamierzam nikogo skrzywdzić – powiedział uprzejmie profesor
Dumbledore, po czym odsunął się, wpuszczając wysokiego, tyczkowatego
czarodzieja o ciemnych włosach ubranego w strój podobny do tych, które Harry
widział w św. Mungo kilka dni temu. – Uzdrowiciel Saunders przyszedł, żeby
przebadać Harry’ego i Remusa.
Uzdrowiciel
wszedł do pokoju, niosąc małą, czarną torbę i wyciągnął różdżkę. Machnął nią
najpierw nad Remusem, po czym wskazał, by usiadł.
-
Jest pan nieco wzburzony i wyczerpany, panie Lupin – powiedział profesjonalnym
tonem uzdrowiciel Saunders, sięgnął do torby, wyciągnął fiolkę i podał ją
mężczyźnie. – To eliksir uspokajający i zalecam sporo odpoczynku po powrocie do
domu. – Potem podszedł do miejsca, gdzie siedział na sofie Harry i machnął nad
nim różdżką, po czym sapnął w szoku. – Panie Potter! Jak, do licha, zdołał się
pan wyczerpać magicznie i fizycznie do tego stopnia? To cud, że dalej jest pan
świadom!
-
Nic mi nie jest – nalegał Harry, wiedząc, że nikt w to zdanie nie uwierzy po
tym, co właśnie ujawnił uzdrowiciel. Był zmęczony, ale w tej chwili trzymał się
czystego uporu, by nie zasnąć. Im szybciej ten cały bałagan się skończy, tym
lepiej dla wszystkich. – Po prostu proszę mi dać eliksir pieprzowy i zacznijmy
przesłuchanie.
-
Obawiam się, że nie mogę tego zrobić, panie Potter – powiedział uzdrowiciel
Saunders, spoglądając na profesora Dumbledore’a. – Nie mogę ryzykować, że
pogłębię wyczerpanie i sprawię, że wpadnie w śpiączkę. Gdybyś był moim
pacjentem w św. Mungo, ograniczyłbym cię do odpoczynku w łóżku. – Odwrócił się
do Syriusza. – Czy to naprawdę konieczne, by pan Potter był obecny na tym
przesłuchaniu, panie Black?
Syriusz
westchnął z frustracją.
-
Niestety tak – powiedział. – Oświadczenie Harry’ego jest konieczne, by
zatwierdzić zarzuty.
Uzdrowiciel
Saunders sięgnął do torby i wyciągnął cztery fiolki eliksirów o różnych
kolorach, po czym wstał i podał je Syriuszowi.
-
Więc sugeruję się z tym pospieszyć – powiedział poważnie. – To eliksir
uspokajającu, bezsennego snu, odżywczy i odnawiający siły. Uspokajający jest na
przesłuchanie, jeśli jest szansa, że będzie zdenerwowany. Eliksir bezsennego
snu podajcie, gdy wrócicie do domu – rozdzielcie na dwie dawki. Eliksir
odżywczy należy podać przed pierwszą dawką eliksiru bezsennego snu. Będzie
potrzebował po jednym łyku eliksiru odnawiającego magię przez następny tydzień,
żeby jego poziom magii wrócił do normy, nim wróci do szkoły. Rekomenduję dużo
odpoczynku w bezstresowych warunkach.
Syriusz
skinął głową.
-
Dziękuję – powiedział i podał fiolki Remusowi, który rzucił na nie zaklęcie
nietłuczące, po czym schował do kieszeni.
Uzdrowiciel
Saunders skinął głową, po czym zamknął torbę i opuścił pokój. Syriusz zajął z
powrotem swoje miejsce u boku Harry’ego, pozwalając nastolatkowi znów oprzeć
się o jego ramię. Harry nie był zaskoczony diagnozą. W zeszłym roku wiele razy
wybuchy pojawiały się całkowicie nieprzewidywalnie. Myśląc o tym, Harry
zorientował się, że ten wybuch nie był nawet w połowie tak zły jak ten, który
miał we wrześniu, ale nie zamierzał nikomu o tym mówić. Jedyną osobą, która
wiedziała, jak zły był tamten wybuch, był profesor Dumbledore.
-
Uważam, że Wizengamot jest gotowy – powiedział profesor Dumbledore z progu. –
Jesteś w stanie iść, Harry?
Harry
skinął głową i wstał z pomocą Syriusza i Remusa. Natychmiast uderzyła w niego
fala zawrotów głowy i musiał zamknąć oczy. Dłonie chwyciły go pod ramionami i
przytrzymały prosto. Gdy zawroty głowy minęły, Harry otworzył ponownie oczy i
zobaczył błyszczące niebieskie oczy profesora Dumbledore’a.
-
Miejmy to już z głowy – powiedział Harry z takim przekonaniem, na jakie mógł
się zebrać.
-
Jesteś pewny, Harry? – zapytał profesor Dumbledore zatroskanym tonem. –
Wizengamot zrozumie, jeśli nie będziesz w stanie uczestniczyć. Jestem pewny, że
do teraz wszyscy, którzy mieli być obecni, zostali powiadomieni o ataku. Poza
tym, zanim zapytasz, zażądałem, by Dolores Umbridge nie była obecna podczas przesłuchania
dla bezpieczeństwa Harry’ego. Dasz swoje zeznanie, Harry, i zanim zostaniesz
poproszony o wyjście to zostaną przejrzane dowody. Następnie Dolores zrobi to
samo. Zostaniesz zawołany z powrotem na ostateczną decyzję.
- Co zostanie zrobione z tym, że Umbridge
zaatakowała Harry’ego i Remusa? – zapytał Syriusz.
Profesor
Dumbledore westchnął.
-
Mimo że to dość niefortunne wydarzenie, działa na naszą korzyść – powiedział
szczerze. – Jej różdżka jest dowodem, że rzuciła niewybaczalne. Spotka ją za to
kara. Została poinstruowana, żeby trzymać się od ciebie z daleka, Harry. Jej
lekceważenie instrukcji Wizengamotu wyraźnie jest przeciwko niej.
Z
pomocą Syriusza i Remusa, Harry podążył za profesorem Dumbledorem do
pomieszczenia, które zawierało duży, prostokątny stół, gdzie już siedziało
czterech czarodziei i trzy czarownice, wszyscy noszący szaty w kolorze śliwki z
srebrnym W na lewej stronie klatki piersiowej. Harry szybko rozpoznał
Korneliusza Knota, Ministra Magii, siedzącego na samym środku i Percy’ego
Weasleya siedzącego daleko po lewej. Tylko tą dwójkę Harry rozpoznał i tylko
oni patrzyli na niego z pogardą. Wszyscy inni patrzyli na Harry’ego ze
współczuciem.
Z
przodu dużego stołu stał mniejszy prostokątny stół z czterema pustymi
krzesłami. Syriusz i Remus zaprowadzili Harry’ego do drugiego krzesła po lewej,
po czym zajęli swoje miejsca, Remus po lewej, a Syriusz po prawej stronie
Harry’ego. Profesor Dumbledore usiadł na pozostałym krześle obok Syriusza. W
chwili, gdy Harry usiadł, westchnął z ulgą, czując się znacząco bardziej
stabilnie siedząc niż stojąc. Po prostu
wytrzymaj. Dasz radę. Sen może przyjść później.
-
Profesorze Dumbledore – powiedziała z ciekawością jedna z czarownic. – Jest pan
pewny, że pan Potter jest dziś na to gotowy? Wygląda, jakby był na granicy
omdlenia.
-
Odkładanie przewodu sądowego nie byłoby możliwe, pani Bones – powiedział
spokojnie profesor Dumbledore. – Sądzę, że wszyscy chcemy, żeby jak najszybciej
załatwić całą sprawę.
-
Tak, tak, zaczynajmy – powiedział niecierpliwie Knot. – Jesteśmy tu, by
przepadać zarzuty Syriusza Oriona Blacka i Remusa Jonathana Lupina, opiekunów
Harry’ego Jamesa Pottera przeciwko Dolores Jane Umbridge. Zarzuty to
nadużywanie pozycji nauczyciela obrony przed czarną magią i Wielkiej
Inkwizytor, używanie nielegalnego krwawego pióra na uczniu i przemoc słowna.
Przesłuchujący to: Minister Magii Korneliusz Oswald Knot, Szef Departamentu
Przestrzegania Prawa Czarodziejów Amelia Susan Bones, Skryba sądowy, Percy
Ignatius Weasley…
-
Wiemy, kim jesteśmy, Korneliuszu – przerwała pani Bones. – Zacznijmy zeznanie.
Knot
rzucił pani Bones zirytowane spojrzenie, po czym spojrzał bezpośrednio na
Harry’ego, a jego oczy pozbawione były jakiegokolwiek współczucia dla
nastolatka.
-
Panie Potter, w swoich własnych słowach, proszę wyjaśnić powód wniesienia
zarzutów przeciwko członkowi kadry Hogwartu i Ministerstwa Magii – powiedział
chłodno.
Harry
odetchnął głęboko i natychmiast poczuł, jak Syriusz i Remus chwytają jego
dłonie, żeby mu przypomnieć, że nie był sam.
-
Profesor Umbridge dostrzegła mnie w chwili, gdy wszedłem do jej klasy – zaczął
cichym, ale stanowczym głosem. – Wykorzystywała każdą szansę, by ośmieszyć
moich opiekunów przede mną i moimi kolegami z klasy za to, kim są i co zrobili.
Kiedy nie odpowiedziałem na jej ataki, przyparła mnie do muru w korytarzu
blisko wieży Gryffindoru tuż przed ciszą nocną i oświadczyła, że wie, gdzie
byłem, po czym dała mi szlaban, gdy powiedziałem jej, że byłem w bibliotece.
Następnego wieczora kazała mi pisać „Nie będę opowiadać kłamstw” specjalnym
piórem, które nie potrzebowało atramentu, tylko mojej krwi, a te same słowa pojawiały
się na wierzchu mojej dłoni. Szlaban zaczął się o piątej po południu, a
skończył tuż przed północą. Po spojrzeniu na moją dłoń, profesor Umbridge nie
była zadowolona z rezultatu. Dała mi dodatkowe dwa wieczory szlabanu.
-
Z jakiego powodu profesor Umbridge dała panu te szlabany, panie Potter? –
zapytała z zainteresowaniem pani Bones.
-
Za kłamanie – odpowiedział Harry zgodnie z prawdą. – Nie uwierzyła mi, że byłem
w bibliotece. – Kątem oka, Harry zobaczył, że profesor Dumbledore posyła mu
zachęcające skinięcie głową, po czym zwrócił z powrotem całą uwagę na członków
Wizengamotu przed nimi. – Po tym, jak profesor Umbridge została Wielkim
Inkwizytorem, zaczęła przypisywać mi szlabany około dwa razy w tygodniu.
Powodami było od zbyt głośnego rozmawiania z przyjaciółmi do nie przykładania
uwagi na zajęciach, na których cały czas czytaliśmy tylko podręcznik. Jednakże
te szlabany były inne niż poprzednie. Poza ranieniem własnej dłoni, profesor
Umbridge zajęła się informowaniem mnie, jakim jestem kłopotliwym kłamcą. Według
niej, była jedyną osobą, która widziała, jakim jestem ciężarem dla
czarodziejskiego świata i że to tylko kwestia czasu, nim moi opiekunowie zdadzą
sobie z tego sprawę i oddadzą mnie wujowi, żeby mógł mnie „dyscyplinować” tak,
jak robił to kiedyś.
Cisza
wypełniła pomieszczenie. Wydawało się, że nikt się nie spodziewał, że Harry to
powie. W końcu pani Bones odchrząknęła i spojrzała bezpośrednio na profesora
Dumbledore’a.
-
Dyrektorze, chyba, gdy ogłosił pan zarzuty w imieniu pana Blacka i pana Lupina,
twierdził pan, że ma pan wspomnienia pana Pottera ze szlabanów w myślodsiewni?
– zapytała, a jej głos był niemal tak surowy jak wcześniej.
-
To prawda – powiedział profesor Dumbledore spokojnie, sięgając do kieszeni i
wyciągając coś, co wydawało się czerwoną kostką. Z machnięciem różdżki, kostka
zmieniła kształt i powiększyła się w myślodsiewnię, którą Harry widział kilka
dni temu. – Oczywiście złożę wniosek, żebym był obecny przy przeglądzie dla
dobra Harry’ego. Doświadczanie tych szlabanów raz było dla niego wystarczające.
-
Skąd mamy wiedzieć, że to zawiera wspomnienia pana Pottera, Dumbledore? –
zapytał sceptycznie Knot.
Harry
wyswobodził ręce i zaczął nerwowo pocierać wierzch prawej dłoni, starając się
mruganiem odpędzić zmęczenie, które czuł w oczach.
-
Proszę mi zaufać, są moje – powiedział z nieznacznym drżeniem.
Członkowie
Wizengamotu zerknęli na Harry’ego z ciekawością, po czym pani Bones wstała.
-
Panie Potter, mogę zobaczyć pana prawą dłoń? – zapytała, obchodząc stół i
podchodząc bliżej. Harry skinął głową i wyciągnął dłoń, którą wzięła w rękę i
przyjrzała się jej bliżej. – Panie Weasley, proszę zapisać w aktach, że pan
Potter ma wyryte na wierzchu dłoni słowa „Nie będę opowiadać kłamstw”.
-
Mimo że to zabawne, obawiam się, że nie możemy zwyczajnie panu „zaufać”, panie
Potter – powiedział Knot uparcie, podczas gdy pani Bones zajęła z powrotem
miejsce. – Jest pan jedynym uczniem z całego Hogwartu, który twierdzi, że
profesor Umbridge nie była znakomitym nauczycielem.
-
Jeśli była takim „znakomitym nauczycielem”, to dlaczego niedawno zaatakowała
mnie zaklęciem niewybaczalnym, Ministrze? – odparował Harry, bo jego
cierpliwość do Korneliusza Knota się wyczerpała. – Nie lubię wytykać palcami,
proszę pana, ale to pan dał profesor
Umbridge władzę uchylania decyzji każdego innego nauczyciela w Hogwarcie,
ponieważ nie zgadzała się z tym, że dwaj uczniowie stracili swoje pozycje w
drużynie Quidditcha za fizyczne zaatakowanie mnie.
-
Wystarczy, panie Potter – skarcił ze złością Knot. – Nie ma pan prawa oceniać
decyzji, które czynię dla dobra czarodziejskiej społeczności.
Czy próbuje pan chronić czarodziejską społeczność czy swoją
przyszłość jako Ministra?
– rozmyślał Harry.
-
Ma pan rację – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Nie mam prawa kwestionować
pana decyzji. Nie mam prawa kwestionować decyzji nikogo starszego ode mnie,
prawda, Ministrze? – Cisza. – Profesor Dumbledore wstawił się za mną po trzecim
zadaniu i otrzymał gwałtowny sprzeciw z pana strony, ponieważ odmówił pan
uwierzenia temu, co się stało. Nauczyłem się od pana i profesor Umbridge, że
jeśli nie dzielisz się wierzeniami z tymi, którzy są na autorytatywnych
pozycjach, powinieneś albo siedzieć cicho albo zmierzyć się z ich gniewem. Może
teraz pan rozumie, dlaczego mówiłem nic na ten temat, póki moi opiekunowie nie
odkryli blizn na mojej dłoni. Na szczęście, mam dwóch opiekunów, których nie
obchodzi to, co pan myśli i są zdeterminowani zrobić to, co poprawne, bez
względu na konsekwencje.
Pani
Bones odchrząknęła.
-
Cóż, panie Potter, z pewnością dał nam pan wiele tematów do dyskusji –
powiedziała dyplomatycznie. – Uważam, że na razie tyle potrzebujemy. Może pan
wyjść z panem Blackiem i panem Lupinem, podczas gdy my przejrzymy szlabany z
myślodsiewni.
Syriusz
i Remus pomogli Harry’emu wstać, zatrzymując się na moment, gdy zaczął się
chwiać, gdy uderzyła w niego fala zawrotów głowy. Zamykając oczy, Harry poczuł,
jak Syriusz i Remus chwytają go, żeby go ustabilizować. W końcu poczuł, jak
narasta w nim wyczerpanie. Nie miał pojęcia, jak zdołał wytrzymać to tak długo,
ale z pewnością teraz za to zapłaci. Harry poważnie wątpił, że będzie w stanie
nie zasnąć, podczas gdy Wizengamot będzie przeglądał jego wspomnienia i
wysłuchiwał oświadczenia Umbridge.
-
Auror Tonks, doceniłbym, gdyby pani potowarzyszyła im w poczekalni – powiedział
uprzejmie profesor Dumbledore. – Odrobina dodatkowej ochrony nie zaszkodzi.
Harry
uniósł wzrok i zobaczył, że Tonks i Moody czekają w progu. To go zaskoczyło.
Nawet nie słyszał, jak wchodzą, co wiele mówiło w stosunku do Tonks albo
pokazywało, jak półprzytomny był Harry. Używając całej siły, jaką Harry mógł
znaleźć, wyszedł na zewnątrz z pomocą Syriusza i Remus, trzymających go pod
ramionami. Powoli wrócili do poczekalni, gdzie prowadziła ich Tonks. Próbowała
jak najmocniej utrzymywać rolę obrońcy, ale w tym momencie każdy mógłby
zobaczyć, że Tonks była bardziej zmartwiona Harrym niż swoimi obowiązkami
aurora.
Po
wejściu Harry nie mógł nie zauważyć, że ktoś był zajęty, podczas gdy ich nie
było. Czekały na niego różnorakie przekąski i flaszki wypełnione piwem
kremowym, sokiem dyniowym i przyprawionym cydrem. Silny aromat słodyczy i przypraw
wypełniał pomieszczenie, ale nie był przytłaczający. Siadając na miękkiej
sofie, Harry w końcu pozwolił umysłowi odpłynąć i poczuć zabierającą go
ciemność. Zrobił wszystko, co mógł. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że
Wizengamot mu uwierzy.
^^^
-
Jak myślisz, co zajmuje tyle czasu?
Minęły trzy godziny.
- Nam zajęło cztery godziny
samo przejrzenie szlabanów, pamiętasz? Bądź wdzięczny, że Harry odpoczywa.
Chwilę
zajęło, zanim Harry zorientował się, że jego głowa leży na czymś solidnym,
podczas gdy reszta jego ciała była na czymś miękkim. Okrywał go koc,
sprawiając, że Harry czuł lekkie ciepło. Jego okulary i buty zostały zdjęte
wraz z kaburą na różdżkę. Podciągając mocniej koc, Harry ukrył twarz w swojej
twardej poduszce, gotów ponownie zapaść w nicość. Czuł się wyczerpany i
okropnie obolały. W tym momencie brak ruchu wydawał się bardzo dobrym pomysłem.
Dłoń
zaczęła gładzić jego włosy w uspokajającym ruchu.
-
Myślisz, że jest na mnie zły, Łapo, bo nie udało mi się go obronić? – zapytał
cichym głosem Remus. – Nie sądziłem, że Umbridge rzeczywiście zaatakuje… Nie
sądziłem, że użyje niewybaczalnego.
-
Tak samo jak ja – powiedział Syriusz z westchnięciem. – Jeśli chodzi o
Harry’ego, nie sądzę, by obwiniał cię za to, co się stało. Wie, że zrobiłeś
wszystko, co mogłeś, by go chronić.
-
Ale to nie wystarczyło – mruknął Remus. – Naprawdę nie wiem, jak sobie z tym
poradzić. Harry jest zaatakowany przez swoich kolegów z klasy, nauczycieli,
Ministerstwo, śmierciożerców i Voldemorta. Co się stanie następnym razem, gdy
przyprą nas do muru śmierciożercy albo Voldemort? Nie możemy w przyszłości
polegać na tym, że obronią go te wybuchy.
-
Co ci chodzi po głowie, Lunatyku? – zapytał Syriusz.
-
Sądzę, że powinienem porozmawiać z Dumbledorem o dodatkowej ochronie w
Hogwarcie – powiedział cicho Remus. – Wiem, że członkowie Zakonu mają swoje
własne obowiązki, ale chyba nie byłoby źle, gdyby choć jedna osoba była w
Hogwarcie i trzymała rękę na pulsie.
Dźwięk
otwieranych drzwi przerwał rozmowę. Sądząc po głosach, Harry zorientował się,
że leżał na udach Remusa, a Syriusz siedział w pobliżu. Słyszał, jak Syriusz
wstaje i przechodzi gdzieś. Poruszając się lekko, Harry jęknął, gdy zwykły ruch
przypomniał mu o obolałych mięśniach. Dłoń łagodnie potarła jego plecy,
pociągając Harry’ego ku przytomności. Harry powili otworzył oczy, przewracając
się na plecy i zobaczył nieco zamazanego Remusa, patrzącego na niego z góry.
-
Nie martw się, szczeniaku – powiedział Remus z szerokim uśmiechem. – To tylko
Tonks. Od kilku ostatnich godzin nas informuje, co się dzieje. Tonks rozmawiała
z Alastorem i najwyraźniej zeznania Umbridge nie poszły dobrze, nawet mimo
tego, że Knot próbował jej pomagać. Nie znamy szczegółów, ale patrzymy
optymistycznie, że wszystko pójdzie po naszej myśli. – Remus przesunął się i
wsunął okulary na twarz nastolatka. – A jak się czujesz?
Harry
zamrugał kilka razy, aż wszystko stało się wyraźne. Jego umysł nie był jeszcze
całkowicie obudzony, więc zajęło mu chwilę zrozumienie wszystkiego, co
powiedział Remus.
-
Nic mi nie jest – powiedział ze zmęczeniem. Zakrywszy usta, by ukryć
ziewnięcie, Harry przekręcił się na bok, ukrywając skrzywienie, gdy jego
mięśnie zaprotestowały na ruch. – Ile jeszcze minie nim wrócimy do domu?
Remus
roześmiał się i ponownie przeczesał palcami włosy Harry’ego.
-
Nie wiem, szczeniaku – powiedział rozbawionym tonem. – Nie powinno być dużo
dłużej, ale to zależy, jak uparty będzie Knot. Po tym wszystkim, co się dzisiaj
stało, Wizengamotowi piekielnie ciężko będzie pozwolić Ministrowi na wszystkie
swobody, które dotychczas miał. Nie jestem w stanie wyrazić, jacy jesteśmy z
ciebie dumni z powodu tego, jak dzisiaj sobie poradziłeś, Harry. Wiem, że twoi
rodzice też byliby z ciebie dumni. To kwestia czasu, gdy zdołasz wydobyć na
światło dzienne to wszystko, co Zakon próbował zrobić od miesięcy. Chyba nigdy
wcześniej nie widziałem Konta tak czerwonego.
Harry
wzruszył ramionami na tyle, ile potrafił.
-
Tylko chciałem, żeby mi uwierzyli – powiedział cicho. Harry czuł, że znów
zaczyna odpływać w sen. – Nie chciałem zabrzmieć niegrzecznie…
-
Nie martw się tym – powiedział Remus uspokajająco. – Powiedziałeś to, co trzeba
było. Zachowanie Knota było kompletnie nie na miejscu. Gdybyś sam czegoś nie
powiedział, wiem, że Syriusz i ja byśmy coś powiedzieli, Dumbledore też. Knot
tylko próbował uratować się od obserwacji, w czym całkowicie poległ. Nie zdobył
dzisiaj żadnych zwolenników tym, jak się zachowywał.
Syriusz
ukląkł i ścisnął ramię Harry’ego.
-
Mamy lekki problem – powiedział z irytacją. – Została podjęta decyzja, ale
będzie tam ta wiedźma. Nie ma swojej różdżki, ale i tak mi się to ani trochę
nie podoba. Tonks zapewniła mnie, że okiełznają wiedźmę, jakby to coś miało
dać.
Remus
potrząsnął tylko głową i potarł zmęczone oczy.
-
Mi też się to nie podoba, ale niewiele możemy z tym zrobić – powiedział
spokojnie. – Oskarżony i oskarżyciel muszą być obecni podczas decyzji. To
standardowa polityka. Tylko pamiętaj, że tym razem będzie o wiele większa
ochrona. Będzie obecnych pięciu członków Zakonu, którzy przeklną Umbridge do
nieprzytomności, jeśli choćby spróbuje coś zrobić.
Harry
musiał przyznać, że Remus miał rację. Dla Umbridge próba zrobienia czegokolwiek
w pokoju pełnym ludzi byłaby niemal jak samobójstwo, nie żeby to dalej miało
znaczenie.
-
Po prostu miejmy to z głowy – powiedział przekręcając się ponownie na plecy i
spróbował usiąść, ale poległ żałośnie. Spróbował ponownie i poczuł, jak dłonie
pomagają mu przejść do pozycji siedzącej, oddychając gwałtownie przez szybki
ruch. Po kilku uspokajających wdechach, Harry pozwolił Syriuszowi pociągnąć się
na nogi i walczył ze sobą, by ustać prosto, co mu się udało.
Syriusz
i Remus widocznie dostrzegli kłopoty Harry’ego i ponownie wspierali nastolatka,
trzymając go pod ramionami. Ponownie Harry przeszedł tam, gdzie prowadzone było
przesłuchanie, a przez całą drogę pomagali mu Remus i Syriusz. Wchodząc do
pomieszczenia, Harry zauważył, że został dodany kolejny prostokątny stolik,
przodem do tego dużego, gdzie siedział Wizengamot. Profesor Dumbledore stał
przy stoliku po lewej, pokazując trójce czarodziei, gdzie powinni siąść.
Gdy
pomogli Harry’emu zająć miejsce, Syriusz i Remus usiedli po jego bokach i obaj
przygotowani byli, by chwycić swoje różdżki, jeśli tylko będą musieli. Gdy
Dumbledore zajął miejsce, drzwi po prawej otworzyły się, ujawniając
niezadowoloną Dolores Umbridge, eskortowaną przez Kingsleya Shacklebolta i
wysokiego ciemnowłosego aurora, którego Harry nie rozpoznawał. Nadgarstki
Umbridge były skrępowane, a jej usta unieruchomione były jakiegoś rodzaju
zaklęciem, które nie pozwalało jej wypowiadać żadnych słów. Samo spojrzenie na
nią sprawiło, że Harry zastanawiał się, co się stało podczas jej przesłuchania.
Shacklebolt
zmusił Umbridge, by usiadła, po czym zajął miejsce za nią z różdżką gotową w
dłoni. Znając dobrze aurora, Harry zorientował się, jak wiele potrzebuje
Shacklebolt samokontroli, by pozostać cicho. Kingsley był wspaniałym aurorem,
ale miał poczucie sprawiedliwości, któremu nie dało się zaprzeczyć. Mężczyzna
nie znosił tego, jak Knot manipulował wszystkimi, by podążali za jego
przekonaniami. To pchnęło aurora, by dołączyć do Zakonu, a przynajmniej tak
Shacklebolt powiedział Harry’emu.
Pani
Bones odchrząknęła i splotła palce na stole przed sobą.
-
Sprawa taka, jak ta, przypomina, że my , jako społeczeństwo nie jesteśmy różni
od mugolskiego świata, jak chcielibyśmy wierzyć – zaczęła. – Muszę powiedzieć,
że jestem zdumiona tym, co dzisiaj słyszałam i widziałam. Nigdy nie sądziłam,
że nadejdzie dzień, kiedy będę rozważała zabranie mojej siostrzenicy z Hogwartu,
ale właśnie taki nadszedł. Dolores Umbridge, pani działania przeciwko panu
Potterowi są niewybaczalne. Całkowicie wykorzystała pani swoją pozycję w
Hogwarcie i Ministerstwie, by torturować i ograniczać dziecko we właśnie tym
miejscu, gdzie powinno ono czuć się bezpieczne i gdzie powinno mieć możliwość
dorastać. Od tej chwili ma pani zakaz wstępu do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie. Zostanie rzucone zaklęcie ograniczające, które uniemożliwi pani
podejście do pana Harry’ego Jamesa Pottera na odległość mniejszą niż sto
metrów. Pozostała część wyroku zostanie ustalona po całościowym badaniu w św.
Mungo.
Harry
nie mógł powstrzymać wielkiego westchnienia ulgi. Nigdy więcej nie zobaczy
Umbridge i przy odrobinie szczęścia nikt w Hogwarcie również jej nie zobaczy.
Ledwie poczuł, jak Remus chwycił jego ramią, podczas gdy Syriusz zacisnął rękę
na jego dłoni. Trudno było mu pojąć, że to wreszcie koniec. Żadnych więcej
szlabanów, żadnego czytania głupich książek i żadnej więcej ropuchowatej
Umbridge.
-
Panie Potter – kontynuowała pani Bones, sprawiając, że Harry uniósł na nią z
zaskoczeniem wzrok. – Wizengamot chciałby pana pochwalić za okazaną dzisiaj
odwagę. Rozumiemy, jak trudno było to ujawnić, zwłaszcza gdy osoba, która
powinna się troszczyć jest w tym konflikcie. Rozumiemy też, że dla kogoś z pana
historią trudno jest zaufać obcym, gdy nadużywają oni swojej ufnej pozycji. Nie
jesteśmy w stanie przeprosić za to, co musiał pan znosić, panie Potter, przez
panią Umbridge oraz pana wuja. Nikt nie ma prawa wyrządzać panu fizycznej
krzywdy ani zmuszać pana do krzywdzenia się, proszę o tym pamiętać. Jeśli
kiedykolwiek ponownie ktoś dokona podobnego czynu przeciwko panu, proszę kogoś
o tym poinformować.
Pani
Bones przeniosła spojrzenie na profesora Dumbledore’a.
-
Dyrektorze Dumbledore, jestem zbulwersowana, że tego typu złe traktowanie może
trwać tak długo – dodała. – Cały pana personel i uczniowie byli świadomi owych
szlabanów, ale nie zrobili nic, by je powstrzymać, tym samym pomagając pani
Umbridge w jej dążeniu. Mógł pan nie znać szczegółów, ale był pan świadom
konfliktu między panią Umbridge a panem Potterem. Nie wiem, jak pan Black i pan
Lupin są w stanie w tej chwili z panem siedzieć, ale mogę tylko wnioskować, że
są silniejszymi jednostkami niż ja. Aby zapobiec podobnym wydarzeniom w
przyszłości, Opiekunowie Domów winni poinformować swoich uczniów o formach
nadużyć i zachęcić ich do ich zgłaszania, jeśli zostaną zauważone.
Profesor
Dumbledore mógł tylko skinąć głową na znak zgody.
- Ponadto, ministralny Dekret Edukacyjny Numer
24 zostanie unieważniony – powiedziała pani Bones, spoglądając na Knota, który
był zaskakująco cichy. – Jednakże będziemy wysyłać przedstawiciela
zatwierdzonego przez cały Wizengamot,
by okresowo obserwował zajęcia, by upewnić się, że wszyscy nauczyciele traktują
uczniów prawidłowo. Ponadto zalecamy, by pan, dyrektorze Dumbledore, znalazł
kogoś, kto będzie obiektywną stroną dla uczniów, z kim mogliby porozmawiać.
Również musi pan znaleźć zastępstwo za nauczyciela obrony przed czarną magią
przed końcem przerwy świątecznej albo Ministerstwo będzie musiało znaleźć tą
osobę za pana.
-
To nie będzie konieczne, pani Bones – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore.
– Już jedna osoba zwróciła się do mnie o to stanowisko. Sądzę, że będzie bardzo
cennym nabytkiem i upewni się, że uczniowie są przygotowani na swoje
końcoworoczne egzaminy.
-
A kim ta osoba miałaby być? – zapytał nerwowo Knot.
-
Syriusz Black – powiedział profesor Dumbledore z uśmiechem, sprawiając, że cały
Wizengamot spojrzał na Syriusza w szoku. Harry był w tym samym stanie. Syriusz
zawsze droczył się z Remusem o bycie nauczycielem, twierdząc, że myśl, by
Huncwot prawdziwie nauczał dzieci (Harry oczywiście się nie liczył) była
śmiechu warta.
-
M-Muszę zaprotestować! – sprzeciwił się Knot. – Syriusz Black miałby nauczać
dzieci? On… on…
-
Od lat uczył Harry’ego sposobów obrony – powiedział swobodnie profesor
Dumbledore. – Sądzę, że wszyscy pamiętacie incydent w Expressie Hogwart przed
początkiem semestru. Pomimo pana opinii na temat powrotu Voldemorta, uczniowie
muszą nauczyć się, jak się odpowiednio bronić. Syriusz Black był aurorem przed
niesprawiedliwym zesłaniem do Azkabanu. Z pewnością ma kwalifikacje do tej
pozycji i jest chętny rzeczywiście nauczać uczniów, zamiast kazać im tylko
czytać książki.
-
W tym momencie nie mogę wymyślić nikogo lepszego na tą pozycję – zgodziła się
pani Bones, po czym spojrzała na Syriusza. – Gratulacje, panie Black. Z
pewnością jest pan stworzony do tej pracy. A teraz, jeśli nie ma nic innego do
omówienia, uważam, że przesłuchanie jest odroczone. Panie Potter, panie Black i
panie Lupin, są panowie wolni. W przyszłości możemy panów zaprosić, by
przedyskutować kłótnię, która miała miejsce przed przesłuchaniem. Jesteśmy
świadomi, że pani Umbridge rzuciła zaklęcie niewybaczalne mające uderzyć w pana
Pottera. Będziemy czekać na wyniki badania, nim wydamy na nią wyrok, ale jej
czyny nie pozostaną bezkarne.
Wraz
z zakończeniem sprawy, Harry został pociągnięty na nogi przez opiekunów i
pomogli mu wyjść z pomieszczenia. Nawet nie spojrzał na Umbridge ani nawet nie
zarejestrował, że Tonks i Moody im gratulują. Był całkowicie wszystkim
przytłoczony. Wygrał sprawę, żadnej więcej Umbridge, a Syriusz był teraz
nauczycielem obrony. Pierwszy raz od dłuższego czasu, sprawy z pewnością
wyglądały nieco lepiej. Wszystko będzie jeszcze bardziej interesujące, gdy
wszyscy wrócą do Hogwartu.
Syriusz w Hogwarcie, jako nauczyciel i Dumbledore się na to zgodził?
OdpowiedzUsuńUwaga!!!
Ponad 1000 letnia szkoła niedługo zostanie zburzona przez szalone pomysły nauczyciela obrony. Rodzice proszeni są o znalezienie nowego miejsca nauki dla swoich pociech. Wyżej wspomniany nauczyciel zostanie ukarany dożywotnim pilnowaniem Dumbledora przed głupotą. Aby upewnić się, że kara będzie wykonywana, kontrolę nad skazanym będzie sprawować wilkołak (chyba szczepiony)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, w końcu przesłuchanie cieszę się, że na korzyść Harrego, ale dziwię się Umbridge chodziła sobie tak jakby nic się nie działo no i Percy mnie dziwi to zachowanie... i jeszcze jedno precz z Knotem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia