Harry,
Ron i Hermiona nie powiedzieli słowa o wywiadzie od momentu wkroczenia na
ziemię Hogwartu. Syriusz i Remus nalegali, by trzymać sprawę w tajemnicy,
ponieważ nie mieli pojęcia, czy Rita Skeeter dotrzyma słowa. Nikt poza ich
piątką, która była obecna przy wywiadzie, nie wiedział nic o jego istnieniu.
Harry nie wiedział, czy mądrze trzymać w tajemnicy coś takiego przed profesorem
Dumbledorem, ale ufał Syriuszowi i Remusowi na tyle, by nie kwestionować ich decyzji.
Ku
jego zaskoczeniu, Rita dotrzymała słowa, wysyłając Syriuszowi kopię artykułu we
wtorek wraz z listek od redaktora naczelnego „Proroka Codziennego”, w którym
prosił o potwierdzenie autentyczności historii. Wciąż czując się niepewnie z tą
sytuacją, Remus pozwolił sobie odwiedzić redaktora osobiście, by dostarczyć mu
artykuł z kilkoma drobnymi zmianami, które poczynili Syriusz i Remus, żeby
Harry nie został przedstawiony jako bezbronne dziecko, którym Rita Skeeter
próbowała go uczynić.
Harry
naprawdę nie miał czasu myśleć o tym, co Syriusz i Remus robili, ponieważ w
sobotę miał mecz Quidditcha przeciwko Puchonom. Angelina nalegała na
cowieczorne treningi, co stawiało Harry’ego w nieco trudnym położeniu z
lekcjami oklumencji. Profesor Snape nie był początkowo zadowolony, słysząc, że
Harry musi odłożyć oklumencję dla Quidditcha, twierdząc, że Harry nie bierze
lekcji poważnie. Harry mógł tylko pozwolić mężczyźnie na tyradę. Sądził, że
poprawiał swoje zdolności, ponieważ naprawdę nie miał bólów blizny od czasu
ucieczki z Azkabanu i sny o Departamencie Tajemnic zniknęły. Wciąż miał problem
z wypchnięciem Snape’a z umysłu, gdy jego obrona poległa, ale było coraz
lepiej.
Pod
nieobecność Harry’ego, Remus przejął nauczanie członków Rady materiału, którego
potrzebowali na sobotnie spotkanie. Harry musiał przyznać, że czuł się, jakby
kogoś zawodził. Nawet z obecnością Remusa, Harry wciąż czuł się dla Rady jak
obserwator i tym samym byli jego obowiązkiem. Tak, Quidditch był nim również,
ale nie mógł pozbyć się uczucia, że GD i Oklumencja powinny być ważniejsze, niż
mecz.
To
nie pierwszy raz, gdy Harry wątpił w swoje miejsce w drużynie Quidditcha.
Kochał grać w Quidditcha. Oferowało to jakiegoś rodzaju ulgę, która z niczym
innym nie mogła się równać. Wszystkie zmartwienia zdawały się wzlatywać tak
daleko w powietrze, wracając z pełną mocą dopiero, gdy wylądował. Harry musiał
przyznać, że poza tymi wszystkimi obowiązkami, Quidditch wydawał się być
ostatni w jego umyśle, sprawiając, że zastanawiał się, czy był sprawiedliwy
względem drużyny. Wszyscy inni byli tak oddani, podczas gdy on starał się
znaleźć możliwy sposób, by rozsądnie podzielić czas.
Decyzja
„Proroka Codziennego” była ujawniona w piątkowy poranek, gdy wiele sów wleciało
do Wielkiej Sali, gdy wszyscy jedli. Harry z desperacją próbował dokończyć
pracę domową, której nie zrobił w nocy, więc nie był świadom tego, co się
dzieje, póki kilka osób w pobliżu nie wypluło nagle swojego soku dyniowego.
Unosząc wzrok, Harry zobaczył, jak Hermiona odwija swoją zrolowaną gazetę z
szerokim uśmiechem na twarzy. Odwróciła gazetę i pokazała nagłówek:
EKSKLUZYWNE
WYDANIE PROROKA CODZIENNEGO!
HARRY
POTTER UJAWNIA PRAWDĘ!
SAMI
WIECIE KTO POWRÓCIŁ
A
MINISTER KNOT O TYM WIEDZIAŁ!
Harry
chwycił gazetę od Hermiony i szybko przejrzał artykuł, by upewnić się, że
wszystko było tak, jak powiedział Ricie. Kilka sapnięć odbijających się echem
po sali oraz nagłe przerwanie rozmów sprawiło, że wszyscy stłoczyli się wokół
tych, którzy mieli egzemplarz. Linijka za linijką Harry przeglądał artykuł,
starając się znaleźć jakiś ślad, że Rita nie dotrzymała słowa. Jednak zrobiła
to. Nie znalazł żadnych wymysłów. Wszystko
w artykule było dokładnie tak, jak powiedział, w tym imiona obecnych
śmierciożerców.
Oddawszy
gazetę, Harry wrócił do pracy domowej, podczas gdy w Wielkiej Sali rozległy się
szepty. Nie ośmielił się spojrzeć na stół Ślizgonów albo prezydialny. Wiedział,
jaka będzie reakcja. Profesor Snape będzie wściekły, profesor Dumbledore
zwyczajnie spojrzy na niego z uśmiechem, a jego oczy będą błyszczeć, profesor
McGonagall będzie trzymała to dla siebie, ponieważ nie chciała wyglądać na
stronniczą, Syriusz i Remus już jasno wyrazili swoje zdanie, a pozostali
nauczyciele podążą za profesorem Dumbledorem.
-
To wspaniałe, Harry! – powiedziała z podekscytowaniem Hermiona. – Nie tylko
wydrukowali prawdę, ale również „Prorok Codzienny” stoi za tobą murem!
Harry
spojrzał na Hermionę zaskoczony. Skąd ona wytrzasnęła taki pomysł?
-
O czym ty mówisz? – zapytał. – Wydrukowali artykuł, ale to nie oznacza…
-
Nie czytałeś notki redaktora, prawda? – przerwała mu Hermiona, po czym
spojrzała z powrotem na gazetę. – Ta
historia została potwierdzona przez źródła zewnętrzne. „Prorok Codzienny”
całkowicie stoi murem za Harrym Potterem i przeprasza za wszystkie krzywdzące artykuły,
które opublikowaliśmy w poprzednich miesiącach odnośnie dyrektora Albusa
Dumbledore’a. Z powodu ostatnich wydarzeń, „Prorok Codzienny” wierzy, że
Ministerstwo Magii nie ma na uwadze obaw czarodziejskiego świata i będziemy
pracować nad tym, by raportować całą prawdę społeczności.
Harry
mógł tylko zamrugać, gdy jego umysł próbował przyswoić to, co właśnie
przeczytała mu Hermiona. „Prorok Codzienny” naprawdę zwrócił się przeciwko
Knotowi? Nigdy nie sądził, że to się stanie.
-
Cóż, to zaskakujące – powiedział spokojnie. – Chyba możemy mieć tylko nadzieję,
że teraz Knot zostanie odwołany ze stanowiska.
-
Eee… nie patrz teraz, ale kilku Ślizgonów patrzy na ciebie, jakby cię chciało
przekląć, Harry – ostrzegł Ron. – Może powinniśmy wyjść, zanim coś się stanie?
-
I uczynić się jeszcze lepszym celem? – odparował Harry. – Pamiętasz, kiedy
Malfoy się ze mną skonfrontował? Byłem sam. Podejdzie do mnie, kiedy będzie w
stanie mnie pokonać, bez względu na to, czy potrzebuje swoich podwładnych, żeby
zrobili to za niego, czy nie.
Ron
i Hermiona spojrzeli na siebie, po czym przenieśli spojrzenia z powrotem na
Harry’ego.
-
Podejrzewam, że to jest jakieś spojrzenie na tą sprawę – powiedziała ostrożnie
Hermiona. – Muszę przyznać, że ostatnio Malfoy był dość cicho… cóż, od meczu
Quidditcha. Może w końcu się czegoś nauczył.
Harry
i Ron parsknęli na ten komentarz. To z pewnością nie miało się wydarzyć
wkrótce. To prawda, że Malfoy nie sprawiał tak wielkiego zamieszania, jak
normalnie, ale nie był też do końca modelem ucznia. Nie zawahał się wykorzystać
przewagi z każdej możliwości, jaką miał, by przekląć niczego niespodziewającego
się Gryfona, ale potrafił to robić w tak dyskretny sposób, że nikt tak naprawdę
nie potrafił udowodnić, że rzeczywiście rzucił zaklęcie, poza sprawdzeniem jego
różdżki, której Malfoy chętnie by nie oddał.
-
Przynajmniej nie mamy dzisiaj eliksirów – powiedział z wdzięcznością Ron. –
Możecie sobie wyobrazić, jak okropny byłby Snape?
Harry
musiał się skrzywić. Nie pomyślał o tym. Profesor Snape miał rolę do odegrania
i Harry to akceptował. Problemem było to, że nienawiść Snape’a do rodziny
Potter tylko czyniła tą rolę bardziej przekonującą. Od kiedy Harry został
odebrany swoim krewnym, między nimi było coś, co mógłby nazwać tylko jako milcząca
zgoda. Profesor Snape akceptował to, że życie Harry’ego nie było niczym
przechadzka w parku, a Harry akceptował to, że Snape zawsze będzie Snapem. To
zrozumienie pozwalało Harry’emy trzymać głowę nisko podczas swoich lekcji
oklumencji.
Sądzę,
że będzie – powiedział Harry
szczerze. – To nie minie w ciągu jednego dnia. Pamiętasz zeszły rok, gdy moje
imię cały czas pojawiało się w gazetach? Jedyną różnicą jest to, że tym razem
jestem winny tego, o co zwykle mnie oskarża: wykorzystywania mojej sławy do
własnych celów. – Ron i Hermiona poruszyli się, by zaoponować. – Nie zamierzam
temu zaprzeczać. Rita chciała historii, a ja wykorzystałem sytuację, by opowiedzieć
historię.
Gdy
zaczął zbliżać się czas zajęć, uczniowie zaczęli wychodzić, co pozwoliło
Harry’emu, Ronowi i Hermionie jakoś wmieszać się w tłum. Uczniowie z
Gryffindoru, Hufflepuffu i Ravenclawu nie potrafili ukryć swojego zdumienia i
współczucia. Artykuł raczej bez ogródek mówił o przerażających rzeczach, z
którymi Harry zmierzył się tamtej nocy. Uczniowie wiedzieli teraz, z czym
zmierzył się Cedric, nim umarł, przez co Dom Hufflepuff czuł się bardzo dumny.
Ślizgoni wydawali się rozdarci. Wielu było wyraźnie wściekłych, ponieważ ich
rodzice zostali wspomniani w artykule, ale inni, zwłaszcza ci z młodszych
roczników, wydawali się nie wiedzieć, jak się zachować.
Dzień
minął niepokojąco powoli, przy czym Harry próbował unikać Ślizgonów i całej
kadry. Wyglądało to tak, że gdziekolwiek Harry się odwrócił był nauczyciel,
który próbował skupić na sobie jego uwagę, co mogło oznaczać tylko jedno, co
jego opiekunowie potwierdzili, gdy złapał ich tuż przed kolacją. Profesor
Dumbledore chciał z nim porozmawiać. Harry nawet nie wiedział, dlaczego był tak
niechętny do rozmowy z dyrektorem. Pewnie dlatego, że widział, co ten zamierza
powiedzieć.
-
Harry, mój chłopcze, mimo że pochwalam
to, co zrobiłeś, muszę nalegać, byś powstrzymał się przed kolejnymi wywiadami
bez rozmowy ze mną w pierwszej kolejności. Nie jest twoim obowiązkiem być
rzecznikiem Zakonu. Wierzę, że rozmawialiśmy już o tym, że zadaniem Zakonu jest
bronienie ciebie, nie na odwrót.
Po
wymamrotaniu hasła, które podał mu Syriusz, Harry wszedł do biura profesora
Dumbledore’a i zapukał do drzwi, które otworzyły się sekundę później, ukazując
uśmiechającego się Dumbledore’a. Dyrektor odsunął się na bok i skinął na
Harry’ego, żeby wszedł do środka. Mając za niedługo trening Quidditcha, Harry
nie mógł marnować czasu, więc zajął miejsce przed biurkiem profesora
Dumbledore’a.
-
Unikałeś mnie, Harry – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, zamykając
drzwi i podchodząc do biurka, za którym usiadł. – Mam nadzieję, że umiesz mi
powiedzieć, dlaczego.
Harry
popatrzył na Dumbledore’a z uniesioną brwią. To było nienormalnie otwarte
stwierdzenie, zwłaszcza w odniesieniu do dyrektora, który żył po to, by mówić
zagadkami.
-
Nie byłem świadom, że chce się pan ze mną zobaczyć, aż do niedawna – powiedział
szczerze. – Jestem pewny, że wie pan, jak ostatnio byłem zajęty.
Uśmiech
profesora Dumbledore’a osłabł nieco.
-
Tak, profesor Snape wspomniał coś o tym, że masz na głowie zbyt wiele rzeczy –
powiedział zaniepokojonym tonem. – Wspomniał też, że ma wątpliwości, że masz
dobrze uszeregowane priorytety. – Harry poruszył się, by zaprotestować. –
Spokojnie, mój drogi chłopcze. Rozumiem, że masz zobowiązania, które pojawiły
się przed rozpoczęciem lekcji oklumencji. Uważam, że profesor Snape wciąż jest
nieco urażony tematem Quidditcha. Drużyna Ślizgonów wciąż ma trudności ze
swoimi dwoma osobami na zastępstwo.
Odchylając
na krześle, profesor Dumbledore patrzył przez moment na Harry’ego, po czym
westchnął.
-
Rozmawiałem z twoimi opiekunami – powiedział w końcu. – Wyjaśnili wszystko
odnośnie artykułu, Harry. Jednak musze poradzić ci, byś w przyszłości nie
podejmował się takich działań bez uprzedniej rozmowy z dorosłym. Jeśli wszystko
dobrze zrozumiałem, Remus spędził sporo czasu w siedzibie „Proroka
Codziennego”, by upewnić się, że Rita nie złamie obietnicy.
Harry
skinął głową, spuszczając wzrok na podłogę. Jedynie słyszał o wizycie Remusa w
biurze redaktora naczelnego, ale ta nowina go nie zaskoczyła. Od samego
początku Remus niechętnie chciał zaufać Ricie Skeeter odnośnie artykułu.
-
Tak, proszę pana – powiedział cicho Harry. Co innego miał powiedzieć?
-
To nie reprymenda, Harry – powiedział łagodnie profesor Dumbledore i poczekał,
aż Harry uniesie wzrok. – Nie potrafię wyrazić, jak jestem z ciebie dumny.
Wiem, że rozmowa z Ritą Skeeter o tym, co się stało, nie mogła być łatwa. Remus
i Syriusz wspomnieli, że dyskutowali z tobą o tym, jak ważne jest trzymać w
sekrecie twoje wybuchy. Rozumiem, że wybuchy wyraźnie stały się rzadsze, ale
wciąż musimy być ostrożni. Ufam, że Oklumencja na ciebie działa?
Harry
skinął głową.
-
Moja blizna wciąż od czasu do czasu pobolewa, ale to nic w porównaniu do tego,
jak było – powiedział. – Wygląda to tak, jakby z jakiegoś powodu Voldemort o
mnie zwyczajnie zapomniał.
Dumbledore
zdawał się zmarszczyć brwi na ten komentarz.
-
Wątpię, że tak jest, Harry – powiedział. – Z tego, co mówią mi moje źródła,
Voldemort ma na twoim punkcie coraz większą obsesję, ponieważ zdołałeś
zniwelować jego kontrolę nad Nagini. Możliwe, że jest świadom tego, co twoi
opiekunowie powiedzieli ci podczas ferii świątecznych. Na razie zwyczajnie bądź
ostrożny, Harry. Jeśli zobaczysz lub poczujesz coś, co mogłoby pochodzić od
Voldemorta, proszę, powiadom nas. – Kiedy Harry ponownie skinął głową, profesor
Dumbledore uśmiechnął się. – Bardzo dobrze, możesz iść.
Harry
pożegnał się i pospieszył na kolację. Nie mógł nic poradzić, ale czuł się
zdezorientowany tym, dlaczego profesor Dumbledore tak nalegał, by z nim
porozmawiać. Czy mężczyzna naprawdę wierzył, że Harry zacznie teraz rozdawać
wywiady? Nie! To była decyzja podyktowana momentem, by pomóc roznieść
wiadomość, nic więcej. Wchodząc do Wielkiej Sali, Harry nie mógł nie myśleć, że
to był tylko wywiad ze strony profesora Dumbledore’a. To sprawiło, że Harry
zaczął się zastanawiać, czy Syriusz i Remus powiedzieli Dumbledore’owi
cokolwiek więcej. Wiedział, że jego opiekunowie nie do końca ufają
Dumbledore’owi przez to wszystko, co się stało. To był cały powód, dlaczego
obaj tu byli. Nie wierzyli, że Dumbledore zapewni ich podopiecznemu
bezpieczeństwo.
^^^
Następnego
ranka Harry, wraz z resztą drużyny Quidditcha, wyszedł z łóżka wcześnie.
Potrzebowali dzisiejszej wygranej, by przejąć prowadzenie w pucharze
Quidditcha. Ponieważ Slytherin stracił dwójkę graczy, nie byli uważani za
wielkie zagrożenie. Dla Ślizgonów było dziwne, że nie byli wśród faworytów,
ponieważ byli nimi tak długo. Zamiast tego do pokonania mieli Gryfonów i
Krukonów. Puchoni mieli nowego szukającego, trzecioklasistę, o którym nikt tak
naprawdę nie wiedział wiele, ale wszyscy przyznali, że nie był Cedrikiem
Diggorym. Nikt nie mógł nim być.
Zanim
Harry się zorientował, był już w szatni, przebierając się w szaty do
Quidditcha. Naprawdę zaczynał odczuwać napięcie, związane z dodatkowymi
zajęciami pozalekcyjnymi i szybko skoncentrował się na oczyszczaniu umysłu z
wszelkiego nadmiaru myśli. Miał nadzieję, że jak najszybciej złapie znicza, by
mieć czas na przygotowanie się na dzisiejsze spotkanie GD, przed uporaniem się
z pracą domową i oklumencją. Oczyść
umysł! Nie myśl o tym teraz!
Wchodząc
na boisko, Harry niemal został zdmuchnięty przez ryk tłumu przywiedziony
chłodnym wietrzykiem lutowego poranka. Spojrzał na masę ludzi bez twarzy, która
z niecierpliwością oczekiwała na rozpoczęcie meczu. Jego ostatni mecz wydawał
się być wieki temu. Zasiadając na miotłę, Harry czekał na gwizdek, po czym
wystartował, natychmiastowo szukając znicza. W ciągu zaledwie minuty szukający
Puchonów do niego dołączył. Chłopak był dość mały jak na trzecioklasistę,
brązowe włosy otaczały jego twarzy i ukrywały oczy. Harry skinął mu grzecznie,
po czym wrócił do zadania.
Niedługo
potem tłuczki nadleciały z lewej i prawej, zmuszając Harry’ego do ostrego
zanurkowania, podczas gdy szukający Puchonów wzleciał do góry, a każdy tłuczek
podążył za jednym z nich. Unikając ścigających Gryffindoru, którzy przelatywali
obok, Harry został uratowany przez Freda, który uderzył tłuczek w kierunku
George’a, pozwalając mu wybić go z powrotem w górę i posłać w kierunku bramki
Puchonów. Zerknął na wyniki i zobaczył, że było już pięćdziesiąt do dziesięciu
na korzyść Gryfonów. Miejmy nadzieję, że
Ron nie przyjął tego jednego straconego gola bardzo źle.
Skanując
powietrze i boisko, Harry próbował zlokalizować jakiś ślad złotego znicza.
Zauważył, że szukający Puchonów go naśladuje, przelatując w stronę słupków
Gryfonów. Nie minęło wiele czasu, aż ponownie nie wszedł w drogę nadlatującemu
tłuczkowi, który zmusił go do uniku w prawo i odleceniu w kierunku bliźniaków.
Gdy już miał zanurkować, Harry dostrzegł błysk złota i szybko zmienił kierunek,
odlatując najszybciej, jak potrafił. Był
teraz przed trybunami Ślizgonów. Sięgnąwszy, Harry niemal złapał znicza, gdy
ten odleciał nagle w górę, zmuszając Harry’ego do podążenia za nim. Był
świadom, że ma za sobą tłuczka, który go ścigał. Dociskając Błyskawicę do jej
limitów, Harry próbował dosięgnąć znicza i jak najbardziej zwiększyć dystans
między sobą a tłuczkiem.
Znicz
skręcił w lewo, a Harry podążył za nim wraz z tłuczkiem. Czując większą
frustrację z powodu upartej piłki, Harry zdecydował zaryzykować. Podciągnął
nogi tak, że praktycznie kucał na miotle. Gdy złapał równowagę, Harry nagle
zwolnił, po czym wyskoczył do przodu, okręcając się w skulonej pozycji, a
tłuczek przeleciał pod nim.
Cisza
zaległa w tłumie, gdy Harry wylądował na miotle i ponownie wystartował za
zniczem. Szukający Puchonów wykorzystał wyczyn Harry’ego i już prawie sięgał
znicza. Nie tracąc czasu, Harry dopadł do szukającego z przeciwnej drużyny, a
znicz zanurkował. Obaj szukający podążyli za nim, a Harry nieco gwałtowniej, co
dało mu przewagę. Jego przewaga szybko rosła. Zmiotka Puchona nie mogła się
równać z Błyskawicą.
Czas
zdawał się zwolnić, gdy Harry popędził w kierunku ziemi, ryk powietrza wyciszył
wszystkie odgłosy tłumu. Był teraz w swoim żywiole, działając instynktownie,
czego nigdy nie był w stanie wytłumaczyć. Tym właśnie było dla niego latanie.
Czymś tak naturalnym i uwalniającym, co tak rzadko ostatnio czuł. Zostało
pięćdziesiąt stóp, nim uderzy w ziemię… trzydzieści… dwadzieścia… dziesięć…
Wyciągnąwszy
rękę, Harry owinął palce wokół znicza i szybko podciągnął Błyskawicę w górę,
ledwie unikając ziemi. Wzleciał w górę, unosząc znicz, żeby wszyscy mogli go
zobaczyć. Rozległy się wiwaty oraz gwizdek, kończący grę. Gryffindor wygrał 240
do 20. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy niemal został staranowany przez
bliźniaków Weasley w chwili, gdy jego nogi dotknęły ziemi. Reszta drużyny
dołączyła do bliźniaków sekundę później, wszyscy gratulując mu spektakularnego
chwytu. Gryfoni zbiegli na boisko, gratulując drużynie. Gryffindor był na
pierwszym miejscu w Pucharze Quidditcha.
Przez
moment, wspaniale było znów czuć się jak normalny nastolatek.
^^^
Podczas
gdy Gryfoni świętowali w swoim pokoju wspólnym, Harry gorączkowo przygotowywał
się na spotkanie GD z Remusem. Zaczynali zajmować się ofensywną stroną
pojedynków, co wiązało się z niebezpieczeństwem, jeśli nie podejmą odpowiednich
środków bezpieczeństwa. Oczywiście zagrożenie związane było też z obecnością
bliźniaków Weasley w pomieszczeniu. Harry nie potrzebował wiele, żeby pojąć
materiał, ponieważ wieczorem miał być wraz z Remusem tylko obserwatorem. Nie
był on wyjątkowo trudny, ale zaklęcia, których będą uczyli, potrzebowały wiele
koncentracji, żeby wykonać je odpowiednio. I po to będą Harry i Remus – żeby
pomóc innym się skupić.
Z
pomocą Syriusza Harry zdołał dokończyć kilka ze swoich zadań domowych i
przejrzeć notatki z oklumencji przed kolacją, po czym spotkał się z Remusem i
Radą w Pokoju Życzeń na ostateczne przygotowania przed spotkaniem. Manekiny do
pojedynków były postawione pod ścianami, żeby wszyscy mogli na nich ćwiczyć.
Póki wszyscy nie nauczą się, jak kontrolować nauczane zaklęcia, zbyt
niebezpieczne będzie postawienie ucznia przeciwko ucznia.
To
spotkanie GD było z pewnością stresujące i frustrujące. Nikt nie oczekiwał
uczenia takich drażliwych tematów w wieczór po meczu Quidditcha. Większość
Gryfonów była wciąż rozentuzjazmowana wygraną, podczas gdy Puchoni byli nieco
przygnębieni przegraną. Tylko Krukoni nie czuli oddziaływania dzisiejszych
wydarzeń i to było widać w ich pracy. Na początku spotkania uczniowie zostali
rozdzieleni na dwie grupy: Krukonów, Hermionę i Susan Bones z Hufflepuffu będących
w jednej oraz wszystkich innych w drugiej.
Harry,
Remus i Cho zajęli się bardziej zaawansowaną grupą, podczas gdy reszta Rady
rozdzieliła się wśród drugiej i pracowali nieco wolniej. Gdy uczniowie wszystko
pojęli, zostali zostawieni, by Rada mogła pomóc tym, którzy wciąż mieli
kłopoty. W końcu, gdy zbliżyła się cisza nocna, musieli odesłać pozostałych
uczniów, a członkowie Rady podążyli krótko za nimi. Harry i Remus dokończyli
sprzątanie, po czym też wyszli, czując efekty tego bardzo długiego dnia.
Idąc
w oszołomieniu do wieży Gryffindoru, Harry szedł koło Remusa, gdy uderzyło w
niego dziwne uczucie, sprawiając, że zatrzymał się nagle. Odwrócił się, gdy
nagle wypełniło go uczucie strachu i rozpaczy. Podchodząc do najbliższego okna,
Harry spojrzał na las. Nie mógł tego wyjaśnić, ale czuł dziwne przyciąganie,
niemal potrzebę, żeby tam pójść. Coś jest
nie tak. Coś jest bardzo nie tak.
-
Harry? – zapytał cicho Remus. – Harry, co jest?
Harry
powoli spojrzał przez ramię, a jego twarz była kompletnie pusta. Ten brak
emocji był tak upiorny, tak niepodobny do Harry’ego. Wyglądał niemal tak, jakby
był kontrolowany przez kogoś lub coś.
-
Ona się martwi – powiedział spokojnie. – W lesie jest niebezpieczeństwo. Muszę
iść. Potrzeba pomocy. On umiera.
Remus
chwycił Harry’ego za ramię, by powstrzymać go od odejścia.
-
Harry, co się dzieje? – zapytał natychmiastowo. – Proszę, porozmawiaj ze mną.
Jaka ona? Kto umiera?
Harry
uwolnił ramię i zszedł po schodach, a Remus podążył za nim. Schody były gotowe
i czekały na swoich miejscach, pozwalając Harry’emu natychmiastowo zejść na
główne piętro. Harry kontynuował bieg przez Salę Wejściową, w dół po schodach i
przez błonia do lasu. Remus ledwie mógł nadążyć. Przebiegli obok chatki Hagrida
i do lasu. Harry wydawał się poruszać na pamięć, schylając się, by uniknąć
gałęzi i przeskakując nad rzeczami, które leżały na jego drodze. Biegli przez
niemal dziesięć minut, aż Harry nie zatrzymał się i upadł na kolana. Było to
tak nagłe, że Remus niemal wbiegł w Harry’ego, wpadając w poślizg i zatrzymując
się.
Remus
ledwie mógł powstrzymać przerażenie na widok przed nim. Na ziemi przed Harrym
leżał okropnie pobity centaur, który próbował łapać oddech. Był młody z niemal
białymi włosami i ciałem koloru palom ino, które splamione było krwią. Rany
otwarcie krwawiły, mówiąc Remusowi, że atak był niedawno. Nie trudno było
ustalić, skąd pochodził ten atak. Centaury rzadko angażowały się w sprawy,
które ich nie dotyczyły.
Harry
sięgnął i łagodnie dotknął twarzy centaura. Oczy stworzenia otworzyły się, ujawniając
zdumiewające i wypełnione bólem niebieskie tęczówki.
-
Harry Potterze – powiedział słabo centaur. – M-musisz odejść. Tu nie jest…
bezpiecznie… Mars jasno płonie… zwłaszcza dzisiaj… w lesie…
Remus
złapał Harry’ego za ramię.
-
Harry, musimy sprowadzić pomoc – powiedział ponaglająco. – Chodź. Po drodze
możemy powiedzieć Hagridowi…
-
Nie zostawię go – powiedział Harry stanowczo, nie spuszczając wzroku z
centaura. – Idź. Nic mi nie będzie, obiecuję. – Remus poruszył się, by
zaprotestować. – Nie martw się o swojego szczeniaka, Remusie Lupin. Nie jest
sam. Będzie chroniony, ale ty musisz się spieszyć. – Remus przez chwilę patrzył
na Harry’ego w szoku, po czym odbiegł jak najszybciej mogły go ponieść nogi. Gdy
mężczyzna zniknął, Harry skupił całą uwagę na centaura. – Firenzo, nie umrzesz
dzisiejszego wieczora. Jesteś szlachetnym stworzeniem mojego lasu. Będę cię
chronić, jak zawsze.
Firenzo
popatrzył na Harry’ego rozszerzonymi oczami.
-
Wybrałeś – sapnął.
Harry
skinął głową, przenosząc ręce nad zranione ciało Firenza.
-
Tak – powiedział. – Zamknij oczy, mój przyjacielu. Obawiam się, że to zaboli.
Przepraszam, ale tak musi być.
Firenzo
posłuchał, a Harry również zamknął oczy. Zaczął się pojawiać słaby wietrzyk,
gdy Harry’ego wypełnił napływ mocy, sprawiający, że sapnął. Czuł, że jego ciało
jakby zaczęło płonąć, a jego ręce zaczęły się trząść. Słyszał, jak Firenzo
skomli, wiedział, że centaur próbuje powstrzymać krzyki. W końcu było to dla
niego zbyt wiele i zaczął wrzeszczeć z bólu. Minął zaledwie moment, gdy
wszystko się skończyło.
Opuszczając
ręce do boków, Harry otworzył oczy i zobaczył, że rany Firenza są niemal
całkiem zagojone. Nagle poczuł się bardzo wyczerpany i pusty. Oddychając
ciężko, Harry próbował wstać, ale nie mógł zmusić się do ruchu. Jego nogi nie
chciały działać, a ręce były zwyczajnie zbyt ciężkie. Nie, ruch wydawał się
poza jego zasięgiem. To było jasne. Harry usiadł na stopach, walcząc, by
pozostać przytomnym.
Szybko
poległ w tej walce.
^^^
Słońce
obudziło Harry’ego. Otwierając oczy, Harry ze zdezorientowaniem odkrył, że jest
w okropnie jasnym skrzydle szpitalnym. W głowie mu huczało, ale nie było to
spowodowane blizną. Merlinie, dzięki za
tą małą przysługę. Siadając, Harry otarł pozostałą senność z oczu, po czym
chwycił okulary z szafki nocnej i założył je na nos. Szybko dostrzegł, że nie
był sam. W łóżku po lewej leżał Remus, śpiący na kołdrze, podczas gdy po prawej
w tej samej pozycji spał Syriusz. To zwykle oznaczało, że Syriusz i Remus
zasnęli przy jego łóżku, a pani Pomfrey przeniosła ich do łóżka.
Spoglądając
na stolik nocny, Harry zauważył swój zegarek i spojrzawszy na czas, zobaczył,
że była już ósma rano. Ignorując ból głowy, zrzucił przykrycie, wyskoczył z
łóżka i podbiegł do Remusa. Harry naprawdę nie chciał budzić mężczyzny, ale nie
mieli czasu do zmarnowania. Harry ostrożnie potrząsnął ramieniem Remusa i
natychmiastowo zobaczył skutek. Remus momentalnie usiadł i rozejrzał się, nim
jego wzrok padł na Harry’ego.
Remus
szybko odwrócił się i wydawał się szukać na chłopcu śladów zranień.
-
Harry, wszystko w porządku? – zapytał szybko. – Czy coś cię boli?
Harry
był zaskoczony ponagleniem w głosie Remusa.
-
Eee… mam tylko ból głowy – powiedział zgodnie z prawdą. – Nie spowodowany
blizną, taki zwykły. – Przerwał na moment, po czym rozejrzał się po skrzydle
zdezorientowany. – Dlaczego tu jestem? Czy coś się stało w drodze do wieży
Gryffindoru?
Oczy
Remusa rozszerzyły się i mężczyzna odchrząknął nerwowo.
-
Nie jesteśmy pewni, co się tak naprawdę stało, Harry – powiedział ostrożnie. –
Wyglądało to jak wybuch, ale twoje oczy nie błyszczały, jak normalnie.
Powiedziałeś mi, że ktoś jest w niebezpieczeństwie i wybiegłeś z zamku do lasu.
Zeszłej nocy znalazłeś Firenza. Został pobity przez członków swojego klanu. Ja
poszedłem po pomoc, a kiedy wróciłem, leżałeś nieprzytomny obok Firenza.
Zdiagnozowano u ciebie wyczerpanie magiczne. Nic z tego nie pamiętasz?
Harry
próbował pomyśleć o zeszłej nocy. Widział w umyśle niejasne obrazy, ale nic nie
było jasne.
-
Pamiętam uczucia – powiedział, wciąż głęboko zamyślony. – Strach, ból, wyrzuty
sumienia. Są żywe. Niemal jak sen. – Harry spojrzał na Remusa nerwowo. Naprawdę
nie lubił, gdy nie był w stanie przypomnieć sobie jakiś rzeczy. – Co się ze mną
dzieje?
Remus
pociągnął Harry’ego do uścisku.
-
Nie wiem, szczeniaku – powiedział. – Wiem, że to nie był Voldemort. Dumbledore
się temu przygląda. Syriusz i ja będziemy
się temu przyglądać, obiecuję. Nie jesteś sam, Harry. Pamiętaj o tym.
Harry
skinął głową i wysunął się z uścisku.
-
Lepiej się ruszajmy – powiedział cicho. – Spotkanie Rady jest za mniej niż
godzinę.
Remus
przeklął cicho i wyskoczył z łóżka. Harry chwycił swoje ciuchy i poszedł
przebrać się do łazienki, podczas gdy Remus obudził Syriusza. Powiedzenie, że
był przestraszony było niedopowiedzeniem. Zeszłej nocy coś go kontrolowało. Bez
względu na to, jak dobre miało intencje, Harry’emu nie podobało się bycie
kontrolowanym. Gdyby wiedział, że Firenzo jest w niebezpieczeństwie, poszedłby
po pomoc. Dlaczego coś poczuło potrzebę przejęcia kontroli nad jego ciałem,
żeby zrobić coś, co z pewnością by zrobił?
Rozdział jak zwykle rewerka Gryfini jak zwykle wygrali mam nadzieję że Firenzo jest ok ciekawe co kazało iść Harry'emu do lasu i uleczyć centaura pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀
OdpowiedzUsuńDzieje się...Harry jak zawsze wcentrum uwagi i jak zawsze bez swojej winy. Dobrze,że nie jest zdany tylko na siebie... Pozdrawiam :-))
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrewelacja ale dlaczego Firezzo został pobity przez swoich? i co kierowało Harryn, no chociaż raz rozdział bez kłamstw...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, rewelacja, rewelacja... ale właśnie czemu Firezzo został pobity przez swoich towarzyszy... no i co kierowało Harrym tutaj... no i mamy tutaj chociaż raz artykuł bez kłamstw...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia