Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 27 maja 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 1 - Wielka strata


Autor: pommedeplume
Oryginał: All That We Have Left
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Wolfstar, Jily
Ilość części: 9
Opis: James i Lily Potterowie zginęli w wypadku samochodowym, osieracając swojego rocznego syna, Harry’ego.  Pośród żalu, Remus Lupin i Syriusz Black odkrywają, że Potterowi pozostawili opiekę nad Harrym właśnie im.


1 listopada 2004r.

Syriusz rzucił chrześniakowi piłkę z szerokim uśmiechem. Harry złapał piłkę, a jego ojciec zaklaskał z ławki, gdzie siedział obok mamy Harry’ego. Harry miał dwa lata i były właśnie jego urodziny.
Harry, z pewnym wysiłkiem, odrzucił ją Syriuszowi, który musiał zgiąć się, żeby ją złapać.
- Świetna robota, chłopaku! – powiedział Syriusz, po czym dodał: – Robi się silny! Czym wy go z Lily karmicie, James?
- Sądzę, że Lily podsuwa mu magiczne fasolki, czy coś takiego, kiedy tylko nie patrzę. Będzie najlepszym piłkarzem, zanim będzie miał pięć lat! – powiedział James.
Syriusz spojrzał na Lily, która odłożyła komórkę i właśnie posyłała Jamesowi zdumione spojrzenie.
- Co? – roześmiał się James.
- Piłkarz w wieku pięciu lat? Nie bądź głupi. I nie wiem, dlaczego obwiniasz mnie za to, że jest taki silny. Ma to po tobie! – stwierdziła Lily, po czym roześmiała się.
- Sądzę, że ma w sobie więcej z ciebie niż chcesz przyznać – powiedział James, patrząc na swoją żonę z miłością.
Syriusz jęknął.
- Ten facet wielbi ziemię, po której chodzisz. To trochę obrzydliwe – powiedział Syriusz, mrugając do nich, po czym rzucił piłkę Harry’emu.
- Mogę powiedzieć to samo o tobie i Remusie – stwierdziła Lily, mrugając w odpowiedzi.
Syriusz poczuł, że jego twarz robi się ciepła z zażenowania.
- Czy ja właśnie sprawiłam, że Syriusz Black się zarumienił? – zapytała Lily, lekko trącając ramieniem Jamesa.
- Tak – powiedział jej mąż, pocierając brodę ciemną dłonią.
- Gdzie jest w ogóle Remus? – rzuciła Lily, gdy Harry podbiegł do nóg swojego chrzestnego.
Syriusz opadł do tyłu ze śmiechem i chwycił chłopca. Harry zachichotał i wydał z siebie radosne dźwięki.
- Nie jestem pewny. Powinien być za niedługo. Godzinę temu wysłałem mu wiadomość, gdzie jesteśmy – powiedział Syriusz i przytulił chrześniaka do klatki piersiowej, przez moment trzymając go mocno.
Potem uniósł chłopca w powietrze. Jako dwulatek już wyglądał bardzo podobnie do ojca, poza oczami, które wyraźnie odziedziczył po matce.
- A co z Petem? – zawołał Syriusz.
- Peter powiedział, że będzie, ale nieco później – odpowiedział James.
- Jestem!
Syriusz odwrócił się i zobaczył, że stoi tam Peter, uśmiechając się.
- Cześć, Pete – rzucił Syriusz.
- Wybaczcie spóźnienie.
- Żaden problem, Pete. Usiądź sobie ze mną i Lily – powiedział James, a Peter szybko posłuchał.
Harry leżał na piersi Syriusza, więc chłopak rozejrzał się po swoich przyjaciołach. Brakowało tylko Remusa. Właśnie wtedy Harry złapał garść długich, czarnych włosów Syriusza i pociągnął.
- Au! Ty mały łobuzie! – rzucił Syriusz i roześmiał się, co sprawiło, że Harry puścił i zachichotał. Wtedy Harry zeskoczył z piersi Syriusza i podbiegł do rodziców.
- Mamusia! – krzyknął Harry.
Lily uniosła Harry’ego i pocałowała go w czoło, po czym James pochylił się i zrobił to samo.
Właśnie wtedy Syriusz zauważył, że Remus stoi tuż nad nim. Co dziwne, nikt inny nie zareagował.
- Syriuszu – wyszeptał Remus.
- Tak?
- Syriuszu, musisz się obudzić – powiedział Remus i nagle wszystko stało się ciemne i niewyraźne, ale Remus wciąż nad nim stał.
Syriusz z żalem zrozumiał, że tylko śnił. Sięgnął na chybił trafił i włączył lampę. Przetarł oczy, po czym uniósł wzrok na Remusa. Jego brązowe oczy były czerwone i spuchnięte. Płakał! Remus rzadko kiedy płakał.
- Remus, o co chodzi? – zapytał Syriusz, czując, jak jego serce zaczyna walić, a palce drżeć.
Remus spuścił wzrok z żalem, wyraźnie starając się znaleźć słowa.
- James i Lily… nie żyją. Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro – powiedział Remus drżącym głosem.
- Nie żyją? Co masz na myśli, że nie żyją? – zapytał Syriusz z niedowierzaniem.
- Przykro mi, Syriuszu. James i Lily nie żyją – powiedział Remus, po czym ukląkł i położył dłoń na nagim ramieniu Syriusza.
Syriusz poczuł się odrętwiały i zdezorientowany. Z pewnością coś źle zrozumiał. Ale oczy Remusa potwierdzały prawdę.
- Co się stało? – zapytał Syriusz, czując, że jego oczy robią się mokre i oganiają go nagłe mdłości.
- Wypadek samochodowy. Pijany kierowca – odpowiedział Remus.
Syriusz usłyszał lekką nutkę gniewu w głosie Remusa.
- O boże, Harry. Co z Harrym? – zapytał Syriusz, a jego umysł szybko został pochłonięty przez okropną myśl, że jego chrześniak, który miał zaledwie piętnaście miesięcy, mógł zostać ranny.
- Nic mu nie jest, choć nie powiedzieli mi wiele przez telefon. Tak naprawdę nie wierzę w cuda, ale… to można do nich zaliczyć – odpowiedział Remus i ścisnął ramię Syriusza w pocieszeniu.
Syriusz poczuł, że jego ciało zaczyna się trząść, a gorące łzy spływają po jego twarzy. Pochylił się, szlochając, i owinął ramiona wokół Remusa, przytulając go mocno.
- Nie rozumiem – zapłakał Syriusz.
- Ja też nie – powiedział i pogładził nagie plecy Syriusza ze współczuciem.
Syriusz zaszlochał mocno w ramię Remusa. Czuł się przytłoczony siłą swojego żalu, jakby cały wszechświat roztrzaskał się, pozostawiając tylko stratę. Wtulił się desperacko w Remusa, jedyną rzecz, która mu pozostała. Cóż… nie jedyną.
Wciąż został Harry.
^^^
Remus usiadł sam przy stole z filiżanką herbaty, która szybko robiła się zimna. Nie był w stanie spać, a w tym momencie słońce już wstawało. Syriusz to płakał, to przestawał płakać przez kilka godzin, aż nie zasnął w ramionach Remusa. Remus leżał tylko, słuchając cichego pochrapywania Syriusza.
Próbował ogarnąć umysłem sam pomysł, że James i Lily są martwi. Ale za każdym razem, gdy pozwalał sobie w to uwierzyć, czuł, jak przeszywa go ból, miażdżąc go. Czuł się tak, jakby każde wspomnienie tej dwójki groziło, że jeśli na to pozwoli, będzie go prześladować.
Więc Remus zdecydował w ogóle o tym nie myśleć. Zamiast tego skupił się na nierozstrzygniętej sprawie Harry’ego. Syriusz był ojcem chrzestnym Harry’ego, ale to w żaden sposób nie przyznawało mu żadnych praw do Harry’ego. Nie, podejrzewał, że Harry pójdzie do siostry Lily, Petunii, i jej okropnego męża, Vernona Dursleya.
Wiedział, że Syriusz będzie chciał walczyć o Harry’ego, ale wiedział również, że para gejów nie miała szans w porównaniu do pary mieszanej, nie mówiąc już, że byli rzeczywistą rodziną Harry’ego. Zgodnie z prawem pary tej samej płci mogły adoptować dzieci w Wielkiej Brytanii i wraz z Syriuszem mogli to zrobić, gdyby chcieli. Często o tym rozmawiali. Ale adopcja Harry’ego była zwyczajnie inną sprawą. Nie mogli zwyczajnie zajść do opieki społecznej i poprosić, żeby im go oddali.
Jednak Remus zadrżał na myśl o zostawieniu Harry’ego z Dursleyami i wiedział, że Syriuszowi jeszcze mniej spodoba się ten pomysł. Najgorsze będzie to, jeśli Dursleyowie całkowicie odetną ich od Harry’ego. Gdyby Remus mógł coś zrobić, żeby ich powstrzymać, zrobiłby to, nie tylko dla ich dobra, ale także Jamesa i Lily.
Ale Remus nie mógł zrobić nic, by powstrzymać ich od uzyskania opieki nad Harrym. Westchnął i pociągnął łyk zimnej herbaty. Pomyślał, że przynajmniej Earl Grey smakował dobrze na zimno. Remus zachichotał wbrew sobie, przypominając sobie, jak James nienawidził Earl Greya.
Jest zbyt kwiecisty, twierdził James. Nie chcę pić czegoś, co smakuje jak cholerne kwiatki! Remus pomyślał, że Earl Gray miał bardziej cytrusowy smak. Zrobił kolejny łyk. Z drugiej strony Lily uwielbiała Earl Greya, choć zawsze dodawała mleko, czego Remus nie rozumiał. Herbata potrzebowała tylko odrobiny miodu i była idealna, zakładając, że się jej nie parzyło za długo.
Remus wziął kolejny łyk i herbata się skończyła. Spojrzał na pustą filiżankę. Czuł się podobnie. Zganił się za tak banalne porównanie, ale była to prawda. Krótko płakał na osobności po tym, jak otrzymał telefon, po czym zmusił się, by powiedzieć Syriuszowi. Ale od tamtego momentu czuł się jedynie odrętwiały i pusty. Nigdy nie wiedział, jak można odczuwać żal. Inni wokół czasem też cierpieli, ale Remus nigdy nie był zmuszony samemu sobie z tym radzić.
Remus żałował, że nie potrafi płakać tak, jak płakał Syriusz i zrzucić to z siebie. Ale dawno temu nauczył się, jak to powstrzymywać. Jako młody człowiek w szkole był nieustannie tyranizowany, w czym uczestniczył chłopak o imieniu Severus Snape. Remus nauczył się strzec własnych emocji, by udowodnić, że drwiny i homofobiczne wyzwiska Snape’a do niego nie docierają.
Lily Evans była najlepszą przyjaciółką Snape’a, cóż, a przynajmniej póki się nie zorientowała, jak okropnie Snape się nad nim znęcał. Kiedy mieli dwanaście lat, Lily zaprzyjaźniła się z Remusem, co było jej sposobem na przeprosiny za to, że nie dostrzegała, jak Snape go traktował. Szybko stali się najlepszymi przyjaciółmi.
W następnym roku pojawił się Syriusz Black, jak również nieco później Peter Pettigrew i obaj zostali przyjaciółmi. Remus szybko zakochał się w Syriuszu. Był wysoki, ciemnowłosy i przystojny. Miał nikczemny uśmiech i książęco piękny wygląd. Był sarkastycznym i w pewien sposób czarującym dupkiem.
Remus założył, że Syriusz jest hetero tak, jak reszta chłopaków i porzucił swoją sympatię. Zresztą Remus uważał się za ohydnego z powodu blizn na swojej twarzy.
A potem nadeszły wakacje, obaj mieli szesnaście lat, gdy Remus i Syriusz w końcu wyznali sobie nawzajem uczucia. Przez te wszystkie lata ani razu się nie rozstali. Od czasu do czasu się kłócili, ale zawsze sprawy jakoś się wyjaśniały. Remus wiedział w swoim sercu, że gdyby prawo na to pozwalało, byliby już z Syriuszem małżeństwem.
James Potter był najlepszym przyjacielem Syriusza, od kiedy Syriusz przybył do ich szkoły. James przyjechał rok przed rozpoczęciem nauki przez Remusa. Ich grupa przyjaciół powoli się zacieśniała, gdy Remus zbliżył się do Syriusza, a James zaprzyjaźnił z Peterem. James zaczął umawiać się z Lily mniej więcej w tym samym czasie, gdy Remus i Syriusz zaczęli się spotykać. To były magiczne wakacje.
Lata mijały, a więź między nimi stawała się tylko silniejsza. Pewnie, Peter przez ostatnie kilka lat wydawał się rozproszony, co miało związek z pozornie złym stanem zdrowia jego matki i jego nieuchwytną dziewczyną, Madeleine Yaxley, ale zawsze pozostawali blisko.
Remus jęknął, co szybko zmieniło się w ziewnięcie. Podejrzewał, że w tym momencie równie dobrze mógł wziąć prysznic i przygotować na to, co stanie się później.
Niegdyś prysznice budziły w Remusie strach i stres. Ale gdy wyszedł spod prysznica, ociekając wodą i sięgając po ręcznik, spojrzał w lustro, dostrzegając dużą bliznę biegnącą przekątnie przez jego twarz oraz inne, które rozrzucone były po jego torsie i nie poczuł prawie nic poza malutkim ukłuciem bólu z przeszłości.
Kiedy miał sześć lat, został porwany i był przetrzymywany w piwnicy wraz z wilczakiem mężczyzny. Kiedy próbował uciec, wilczak zaatakował go. Odgłosy psa i krzyki Remusa zaalarmowały pobliskich ludzi, którzy wezwali policję.
Po tym wspomnienia Remusa stają się rozmyte. Wiedział, że przez jakiś czas był w szpitalu oraz, że mężczyzna uciekł. Dom, w którym go przetrzymywał nie należał do niego i nie znaleziono sposobu na identyfikację go. Teoretycznie gdzieś wciąż był, zakładając, że nie został złapany za inną zbrodnię.
Jako nastolatek, Remus sądził, że jest ohydny, ale Syriusza Blacka nigdy to nie obchodziło. Sprawił, że Remus poczuł się atrakcyjny w sposób, który nigdy nie sądził, że jest możliwy. Nawet teraz miłość i oddanie Syriusza podtrzymywały go i sprawiały, że czuł się cały.
Po wysuszeniu się i przebraniu, wrócił do salonu. Syriusz nie spał i siedział na kanapie. Wyglądał na nieszczęśliwego.
- Zadzwoniłem zapytać o pogrzeb. Jest jutro – powiedział Syriusz.
Remus skinął głową i usiadł, by pocieszyć swojego chłopaka.
^^^
11 listopada 2000r.
Lily nie poruszała się od godziny. Remus był tego pewny. Obserwował. Lily siedziała na kanapie w salonie Jamesa, patrząc na swoje ręce. James był w kuchni, pewnie przygotowując herbatę. Remus desperacko żałował, że nie wie, co powiedzieć Lily. Nie wiedział, co powiedzieć, gdy umarł kot Syriusza, więc skąd miał wiedzieć, jak pocieszyć Lily po śmierci jej ojca.
Remus go lubił. Zawsze był takim wyluzowanym facetem. Nikt nie podejrzewał, że coś jest nie tak z jego zdrowiem, ale najwyraźniej ukrywał problemy z sercem. Cholernie szkoda.
Remus próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek znał kogoś, kto umarł. Przypuszczał, że nie. Czuł smutek z powodu śmierci Harlowa Evansa, ale teraz musiał go ukryć i skupić się na żalu swojej najlepszej przyjaciółki.
Remus wstał i podszedł do Lily, siadając obok niej w ciszy. Lily spojrzała na niego. Jej twarz była czerwona i zapuchnięta. Tak mocno płakała przez tak długi czas. Zastanawiał się, jak miała się teraz jej mama. Miał nadzieję, że nie jest sama.
- Możesz mnie dotknąć – powiedziała Lily, a jej głos brzmiał szorstko.
- Huh?
- Możesz mnie dotknąć. Nie złamię się – powtórzyła.
Remus objął ją ramieniem i ścisnął. Uświadomił sobie, że nie bał się jej dotknąć. Bał się, że ona dotknie jego. Do tej chwili nie zdawał sobie z tego sprawy. To była śmierć. Wisiała nad nią śmierć i w dziwny sposób miał wrażenie, że z niej spadnie na niego.
Remus poczuł się na siebie zły. Jakby myślał, że to może rozprzestrzenić się jak wirus. Że zabierze go do domu i przekaże rodzicom albo siostrze. Nie… tak naprawdę tak nie myślał. Ale był to pierwotny rodzaj strachu. Zawsze obecny był strach przed śmiercią.
Chwilę później wrócił James z herbatą dla całej trójki. Syriusz i Peter byli w drodze.
- Dzięki – powiedziała Lily, gdy James postawił tacę na stoliku kawowym.
Remus zastanawiał się, czy powinien odsunąć się dla Jamesa, ale ani on, ani James, nie wydawali się zaniepokojeni.
- Tata nie lubił herbaty. Mama powiedziała, że z takim zdaniem powinien zostać wyrzucony z Anglii. Jednak mój tata uwielbiał kawę – powiedziała Lily, a jej głos załamał się.
Remus potarł ją po plecach, marząc, by mógł powstrzymać jej ból. Ale to tak nie działało. Ból zmaleje z czasem. Rany Lily się uleczą. Ruszy do przodu, ale nigdy nie zapomni. I zawsze będzie kochać swojego ojca.
^^^
Pogrzeb był uroczystą, zamkniętą imprezą. Pojawiało się wiele osób, z którymi chodzili do szkoły, w tym Severus Snape. Syriusz próbował nie patrzeć na niego i szydzić. Co ten dupek sobie myślał, że przylazł? Czy po tych wszystkich latach wciąż spoglądał za Lily? Nie mógł odpuścić?
Przyszedł również Peter, którego wraz z Remusem przywitali. Peter wyglądał na załamanego i zrozpaczonego. Syriusz zastanawiał się, czy wygląda tak źle, jak on. Czy Remus naprawdę musiał patrzeć, jak tak bardzo cierpi?
Przyszła pracownik opieki społecznej z Harrym. Syriusz desperacko chciał do nich podejść i zobaczyć chłopca, ale pomyślał, że lepiej tego nie robić, nawet jeśli to była jego ostatnia szansa. Wkrótce Harry zostanie zabrany, by zamieszkać z Dursleyami i może nigdy więcej go nie zobaczyć. O dziwo Dursleyów nie było. Przypuszczał, ze z chęcią położą ręce na Harrym i małej fortunie, którą zostawili Jamesowi jego rodzice.
Syriusz poprosił wcześniej pastora, czy mógłby przeczytać dla Jamesa i Lily mowę pogrzebową i pozwolono mu. Pisał ją poprzedniej nocy w pośpiechu. Nie była niestety bardzo długa, ale jako najlepszy przyjaciel Jamesa, czuł, że powinien coś powiedzieć.
Stanął przed tłumem żałobników, trzymając w drżącej dłoni kartkę papieru z nabazgraną przemową, która trzepotała na chłodnym, jesiennym wietrze. O dziwo, tego dnia w Manchesterze nie padało.
- Poznałem Jamesa Pottera w szkole w Manchesterze w 1997 roku. Obaj urodziliśmy się w Londynie, ale nie znaliśmy się. Wiecie, Londyn jest duży – zaczął Syriusz.
Jego głos drżał i słyszał to, ale próbował ignorować. Spojrzał na Remusa, wyglądającego srogo z miodowymi włosami powiewającymi na wietrze. Remus skinął do niego, by kontynuował.
- Jeśli mam być szczery, mimo że moja rodzina była bogata i dobrze znana, nigdy za dzieciaka nie miałem wielu przyjaciół. James był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Podszedł do mnie pierwszego dnia w szkole. Zaprosił mnie, żebym spotkał jego rodziców, którzy byli najwspanialszymi ludźmi, Boże świeć nad ich duszami. – Syriusz nie wierzył w Boga, a jednak dopisał tą linijkę w mowie pogrzebowej. Nie był pewny, dlaczego. Może temu, że ładnie to brzmiało.
- Kiedy James zaczął spotykać się z Lily, martwiłem się, że go stracę, ale prawda jest taka… - Syriusz urwał, by zdusić szloch, po czym kontynuował jeszcze mocniej trzęsącym się głosem, ­– prawda jest taka, że tylko zyskałem kolejną niezwykłą przyjaciółkę, tak miłą i tolerancyjną, że na wieki będę ją podziwiać.
Syriusz czuł łzy spływające mu po policzkach i skinął głową w stronę tłumu. Ukończywszy mowę, podszedł do Remusa, który mocno chwycił go za rękę. Syriusz rozejrzał się, by zobaczyć, czy ktoś zauważył albo się tym przejął, ale wydawało się, że nie.
^^^
14 stycznia 2002r.
James rozejrzał się wokoło ze smutkiem. Syriusz nie był w stanie znaleźć odpowiednich słów, od śmierci rodziców Jamesa. Nawet teraz, gdy po raz ostatni wychodził z ich domu, właśnie go sprzedawszy.
James zdjął okulary i otarł oczy rękawem swetra.
- To nie przez nich, wiesz? Już za nimi płakałem. To to miejsce. Pewnie, mieszkałem tu tylko przez pięć lat, ale… tak wiele wspomnień. Pamiętasz tą imprezę halloweenową, kiedy ty i Remus tak szybko uciekliście? – powiedział James z lekkim uśmiechem.
Syriusz zachichotał. Zdecydowanie pamiętał ten wieczór i dokładnie to, co wraz z Remusem wymyślili.
- Tak. Właściwie to mam stąd inne miłe wspomnienia związane z Remusem. Nie jestem jednak pewny, czy twoi rodzice by to zaaprobowali – powiedział Syriusz, mrugając do Jamesa.
- Jest tu tak pusto bez tych wszystkich mebli. Słyszysz, jak nasze głosy się tu odbijają?
Syriusz przypomniał sobie, jak wyglądał jego rodzinny dom w Londynie i jak brzmiał, nim przenieśli się do Manchesteru cztery i pół roku wcześniej. Wydawał się straszny w sposób, który niepokoił Syriusza. To miejsce takie nie było. Jeśli już to było bardziej smutne.
Syriusz podszedł do najlepszego kumpla i objął go ramieniem.
- Gotowy?
- Ani trochę. Ale co mogę zrobić poza ruszeniem do przodu.
- Niewiele – powiedział Syriusz i po raz ostatni wyszli frontowymi drzwiami.
^^^
Syriusz w ciszy wszedł do łóżka, podczas gdy Remus już w nim leżał. Pogrzeb był dla nich trudny, zwłaszcza dla Syriusza. Nie powiedział ani słowa po odczytaniu mowy pogrzebowej dla Jamesa i Lily, nawet gdy wrócili do domu. Remus zaparzył im obu herbaty i przygotował ciasteczka, których Syriusz nawet nie tknął.
Remus wślizgnął się za niego. Syriusz był cały zimny. Remus potarł bok Syriusza, próbując go ogrzać.
- Dzięki – wyszeptał Syriusz.
- Poradzimy sobie z tym – powiedział Remus, ciesząc się, że Syriusz przemówił.
- Mam taką nadzieję.
- Ja to wiem – stwierdził Remus i pocałował tył głowy Syriusza.
Gdy Remus trzymał Syriusza, poczuł, jak Syriusz porusza się w znajomy, sfrustrowany sposób.
Chwilę później Syriusz zapytał:
- Remus… czy… będziesz się ze mną kochał?
- Oczywiście – odpowiedział Remus i pocałował nagą skórę w górnej części pleców Syriusza, wiedząc, że czasami można znaleźć ukojenie w cielesnej przyjemności.
Remus docisnął się do pleców Syriusza, jego serce zabiło mocniej, gdy objął ręką jego pierś. Poczuł, jak twardnieje między nogami, gdy jego dłoń powoli zjeżdżała w dół torsu Syriusza, poruszając się do wewnętrznej strony jego uda. Syriusz jęknął cicho i docisnął plecy do Remusa.
Remus chwycił Syriusza przez spodnie, delikatnie ściskając jego krocze. Otarł się łagodnie o szczelinę pośladkową Syriusza, podczas gdy jego chłopak sięgnął dłonią i pociągnął go bliżej.
Remus docisnął usta do szyi Syriusza i lekko possał. Coś mokrego opadło na jego policzek – łza Syriusza, którą scałował.
- Kocham cię, Syriuszu – wyszeptał do ucha swojego chłopaka.
- Ja ciebie też.
Remus wsunął dłoń w spodnie Syriusza i owinął dłoń wokół jego twardego członka. Pogładził go delikatnie, składając miękkie pocałunki na jego szyi, ramieniu i ręce.
- Potrzebuję cię, Remus. Potrzebuję cię w sobie.
Remus pocałował Syriusza w policzek, po czym przekręcił się. Wyciągnął z szafki nocnej lubrykant, który wlał na dłoń, po czym zsunął spodnie i nawilżył się. Potem odwrócił się z powrotem do Syriusza, kładąc dłoń na jego biodrze i zsuwając spodnie Syriusza w dół.
Remus owinął dłoń wokół członka Syriusza, nawilżając go lubrykantem, dociskając swój długi, gruby i wilgotny członek do pleców Syriusza. Remus wykorzystał drugą dłoń, by łatwiej przesunąć główkę swojego członka do wejścia Syriusza.
- Proszę, Remus. Proszę – błagał Syriusz, gdy Remus powoli wsuwał się do środka.
Syriusz jęknął, a Remus ścisnął mocno jego członek, podczas gdy jego własny przedostawał się do wnętrza Syriusza. Remus wiedział, jak ważna jest ostrożność, by nie działać zbyt szybko, a dzisiejszej nocy uważał, że szczególnie ważne jest nie skrzywdzić swojego kochanka.
- O Boże, Remus, pchnij głębiej – powiedział Syriusz niskim i zdesperowanym głosem.
- Jesteś pewny? – szepnął Remus do jego ucha.
- Tak. Proszę – ponaglił go.
Remus posłuchał i wsunął się jak najgłębiej mógł, a Syriusz wydał z siebie głęboki jęk. Remus przeniósł dłoń na biodro Syriusza, robiąc powolne, ostrożne pchnięcia, podczas gdy Syriusz pieścił swojego członka.
Remus składał miękkie pocałunki na szyi Syriusza, nieprzerwanie robiąc pchnięcia. Oddech Syriusza był nierówny. Pieścił się gorączkowo. Remus chwycił mocno udo Syriusza, przyspieszając pchnięcia i czując, jak rośnie napięcie.
- Och, Remus. Cholera. Kurwa – rzucił Syriusz szorstkim i napiętym głosem.
Syriusz jęknął, a Remus poczuł eksplodującą przyjemność, gorącą i uspokajającą, gdy dochodził w swojego drżącego kochanka. Remus kontynuował pchnięcia, dociskając usta do gardła Syriusza i ssąc. Syriusz wciąż drżał, gdy Remus owinął rękę wokół jego piersi i ścisnął go.
Syriusz zaszlochał, opierając głowę o ramię Remusa, a jego gorące łzy spłynęły na jego skórę. Remus pogłaskał włosy Syriusza wolną dłonią, w końcu zastygli w miejscu, obaj oddychając ciężko.
Powoli odsunęli się i Syriusz odwrócił się twarzą do Remusa. Syriusz pochylił się i pocałował Remusa głęboko i powoli swoimi ciepłymi i wdzięcznymi ustami.
- Dziękuję. Nie tylko za seks… za wszystko. Za to, że jesteś dla mnie solidnym fundamentem. Nie dałbym bez ciebie rady.
- Oczywiście, że dałbyś radę, Syriuszu. Jesteś silniejszy i odważniejszy, niż ci się wydaje.
^^^
O ósmej rano zadzwonił telefon, budząc Syriusza. Słyszał, jak Remus odbiera, ale nie mógł zrozumieć wypowiadanych przez niego słów. Wyłapał jedno słowo, które rozpoznał: Harry. Gdy Remus rozłączył się, Syriusz spojrzał na niego wyczekująco. Nie mógł odczytać dokładnie emocji na twarzy Remusa, ale uznał, że wygląda na zaskoczonego.
- To była pracownik pomocy społecznej. Ona… - zaczął Remus, po czym odetchnął głęboko, – Powiedziała, że James i Lily pozostawili nam opiekę nad Harrym. Nam obu. Właśnie umówiła się spotkanie z nami na dzisiejsze popołudnie.
Syriusz był oszołomiony. Z pewnością coś źle usłyszał.
- Zostawili Harry’ego nam? Pewnie to jakaś pomyłka.
- To nie jest pomyłka. Najwyraźniej potrzebowali czasu na zweryfikowanie testamentów Jamesa i Lily.
- Ale jesteśmy gejami! I nie jesteśmy małżeństwem!
- To chyba nie ma znaczenia. Ma znaczenie to, że teraz my musimy zdecydować, czy tego właśnie chcemy. Wciąż jesteśmy młodzi. To określi tor naszych żyć, póki Harry nie dorośnie.
Syriusz pomyślał na chwilę. Musiał przyznać, że nigdy nie widział siebie jako rodzica, mając zaledwie dwadzieścia jeden lat. Ale myśl, że Harrym mieliby zająć się Dursleyowie… nie. Nie było innego wyjścia.
- Tak. Chcę tego. Chcę, żeby Harry był nasz. Chcę go wychować – powiedział Syriusz i chwycił dłoń Remusa, po czym dokończył: – Z tobą.
Remus uśmiechnął się i pocałował Syriusza w czoło.
- Harry jest tym, co nam zostało. Niech to się liczy.


sobota, 9 maja 2020

TCNZ - Rozdział 21 - Światło, które nigdy nie gaśnie


Autor: pommedeplume
Oryginał: There is a Light That Never Goes Out
Zgoda: jest      
Rating: +18
Pairing: Jily
Ilość części: 1
Opis: Seria wspomnień. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny życia Jamesa i Lily Potterów.

31 października 2004r.
Było trochę po północy, gdy Lily poczuła, jak James wsuwa się do łóżka. Niemal nie wydał z siebie dźwięku, pewnie w obawie, że ją obudzi. Poczucie jego ciężaru przyniosło jej otuchę, nawet jeśli tak naprawdę jej nie dotykał.
- James – powiedziała, jakby odpowiadając na pytanie.
- Obudziłem cię? Przepraszam.
- Nie – stwierdziła i przeniosła swoje ciało na Jamesa, pragnąc jego ciepła.
Lily położyła głowę na nagiej piersi Jamesa. Poczuła jego gorąco na swoim policzku i usłyszała rytmiczne uderzenia jego serca. Zsunęła dłoń na jego brzuch, delikatnie gładząc ciemne, puszyste włoski, które go pokrywały.
James owinął ramię wokół jego pleców i ścisnął ją mocno, po czym poczuła, jak całuje ją w czubek głowy. Lily poczuła ciepło na całym ciele i przysunęła się bliżej, chcąc tylko wtopić się w niego z otuchą. Przez chwilę wszystko było nieruchome i ciche. Harry spał spokojnie w swoim pokoju i Lily dopadła nagła myśl.
Lily zsunęła dłoń nieco niżej torsu Jamesa i wydała z siebie ciche: „Hmm?”, jako pytanie, które oboje znali i rozumieli. James przesunął dłoń w dół jej pleców, po czym wsunął ją pod jej koszulkę. Łagodnie pogładził ją w ostrożnej odpowiedzi.
Dłoń Lily zsunęła się w dół, aż spoczęła na jego udzie, a jej koniuszki palców otarły się o jego szorstkie, kręcone włoski. W odpowiedzi James przesunął powoli dłoń w dół jej pleców, aż nie dotarł do majtek. Chwycił lekko jej tyłek i ścisnął w ostatecznej aprobacie.
Lily przesunęła dłonią po jego udzie, po czym położyła ją na jego spuchniętym organie, delikatnie owijając wokół niego palce. James przesunął palce wokół pośladków Lily, po czym wsunął dłoń między jej uda, gdzie potarł ją przez majtki.
W kilka chwil Lily zdjęła majteczki i odrzuciła je w ciemność sypialni. Ściskając szybko butelkę i pociągając wdzięcznie dłonią, James był śliski i już po chwili Lily się na niego wspięła.
Dłonie Lily potarły klatkę piersiową Jamesa, czując siłę jego mięśni, cicho kultywując ich wspólną przyjemność rytmicznym kołysaniem miednicy. Nie tworzyli wielkiego pokazu. Była to tylko cicha ulga w ciemności.
Lily włożyła dłonie między swoje uda, by podkreślić własną przyjemność. Dłonie Jamesa przesuwały się w górę i w dół pod jej koszulką. Uwielbiała sposób, w jaki dotykały ją te duże dłonie i to, jak czuła go pod sobą. Czuła, że zbliża się niemal do końca. Zbliżała się do tego ogromnie pożądanego momentu euforii.
Nagle poczuła nagły ból w stopie, powstrzymujący jej działania.
- O. Cholera – wyszeptała Lily, zaciskając zęby.
- W porządku? – zapytał cicho James, brzmiąc na zmartwionego.
- Skurcz stopy. Cholera – jęknęła.
Lily próbowała odepchnąć ból, choć ledwie mogła podkulić palce u stopy, i wróciła do swojego zajęcia. Nie było łatwo skupić się ponownie, ale pomyślała, że to się zdarza. Odpychając to uczucie i skupiając się, aż osiągnęła pożądany punkt, gdy James nie miał już powodu, żeby dłużej to przeciągać. Opadła na niego. Chciała desperacko zasnąć, ale naprawdę musiała się wysikać i wyczyścić. Zeskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki.
Nim wróciła, James już cicho chrapał. Lily nawet nie kłopotała się szukaniem majtek. Wsunęła się do łóżka i pozwoliła ciemności ją zabrać.
^^^
Lily karmiła Harry’ego, gdy James się obudził. Uwielbiał sposób, w jaki jej twarz się marszczyła, gdy mówiła Harry’emu, że samolocik wlatuje do hangaru, a ich syn śmiał się i zjadał jedzenie z łyżeczki. James stanął za nimi i pocałował obydwoje w głowy.
- Tata! – krzyknął Harry.
James zrobił herbatę oraz śniadanie dla siebie i Lily. Nie mieli reguł w tego typu rzeczach. Po prostu wiedzieli, jak się porankami zachowywać. Spędzili wokół siebie na tyle dużo czasu, że zaczynali stawać się jednością. Nauczyli się jak wszystko dostosowywać i akcentować.
James podał śniadanie, więc zjedli je, w tle leciała telewizja z jakimś programem dla dzieci dla Harry’ego. James zastanawiał się, czy powinni robić plany na ten wieczór. Uwielbiał Halloween. Ale tak rzadko spędzali wieczory w rodzinnym gronie.
- Lilka… może powinniśmy gdzieś dzisiaj wyjść. Moglibyśmy iść do kina.
Lily ugryzła swój tost i wzruszyła ramionami.
- Już powiedziałam Remusowi, że nigdzie nie pójdziemy. Czułabym się gównianie, gdybyśmy teraz gdzieś poszli.
- Remus to przeżyje. Nie musimy iść na straszne filmy. Właśnie wychodzą „Rybki z ferajny” – powiedział James z szerokim uśmiechem.
Lily spojrzała na Harry’ego i skinęła głową.
- W porządku. Dla Harry’ego. W końcu jest to rocznica jego poczęcia.
^^^
Lily nie wiedziała, dlaczego zabrali auto do kina. James je cholernie uwielbiał. Zawsze chciał odbyć podróż po całej Ameryce. Miał internetowych przyjaciół, którzy nakręcili go na ten pomysł. Może któregoś dnia, pomyślała Lily.
Gdy wrócili do auta, Lily zapięła ich śpiącego syna do fotelika i pocałowała go w głowę. Usiadła na miejscu pasażera, podczas gdy James włączył radio. Rozległo się „Parklife” autorstwa Blur. Lily była zdumiona, że po tym całym czasie, James nie miał dość jej obsesji tym zespołem.
Lily ziewnęła, gdy James rozpoczął prowadzić. Było zbyt późno na to, żeby Harry był poza domem. Gdy opuścili restaurację, zostały im tylko wieczorne pokazy. Nie była pewna, kto chciałby zobaczyć film dla dzieci tak późno. Uśmiechając się do siebie, stwierdziła, że przecież oni.
- Za sześć godzin muszę być w pracy – powiedziała Lily.
- Przepraszam – mruknął James.
- W porządku. Film był słodki. Wydaje mi się, że Harry’emu się podobał… W każdym razie zanim zasnął.
Ruch uliczny był powolny i Lily próbowała nie zasnąć. Ziewnęła ponownie, więc James wyciągnął rękę i pogładził ją czule po ramieniu.
- Trzymaj się, Lilka, już prawie jesteśmy – powiedział James, kontynuując jazdę.


piątek, 8 maja 2020

TCNZ - Rozdział 20 - Dzień dobry, pani Potter



Autor: pommedeplume
Oryginał: Good Morning, Mrs Potter
Zgoda: jest      
Rating: +18
Pairing: Jily
Ilość części: 1
Opis: James i Lily Potter są na ich miesiącu miodowym, podczas którego dzieje się coś ważnego do zapamiętania.

20 kwietnia 2003r.
James stał w oknie w samych spodniach, a światło słoneczne otaczało go tak, jakby był aniołem. Lily pomyślała, że zeszłej nocy z pewnością nie był aniołem. Rozejrzała się, zastanawiając, gdzie skończyły jej ubrania.
- Dzień dobry, pani Potter – powiedział James.
- Dobry, panie Evans – stwierdziła Lily, po czym zachichotała, wydostając się z łóżka, desperacko kierując się do łazienki.
Wśród wielu rzeczy, które poprawiły się w drugim trymestrze ciąży, jej ciągła potrzeba siusiania nie była jedną z nich. Po zajęciu się tym, umyła zęby i wróciła do łóżka w ich hotelu, w Paryżu.
James leżał na łóżku i uśmiechał się szeroko. Uśmiechał się tak, jak wczoraj, gdy kierowali się do pokoju. W ciągu lat, gdy byli razem, James nigdy nie wyglądał tak, jak zeszłej nocy. Była to mieszanina miłości i pożądania, która posłała dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa i sprawiła, że roztopiła się w jego uścisku.
W ostatnich miesiącach znalezienie czasu na kochanie się było w zasadzie niemożliwe. Lily czuła zbyt wielkie nudności albo jej piersi były zbyt delikatne, albo cokolwiek innego działo się z jej ciężarnym ciałem. Nim kilka tygodni temu wrócił jej popęd seksualny, oboje byli po kolana w przygotowaniach do ślubu. Ale nie zeszłej nocy.
Zeszłej nocy James został wiernym wyznawcą religii, która ograniczała się do ciała i duszy Lily Potter. Rozebrał ją powoli, kawałek po kawałku, jakby wszystko, co dotykało jej ciała było świętym artefaktem należącym do muzeum ich miłości.
Potem położył ją i dłońmi oraz ustami czcił każdy kawałek jej ciała. Jego palce gładziły jej włosy, podczas gdy usta całowały uszy. Jego palce tańczyły po bladej skórze jej pleców, a pełne usta badały jej kark.
James pocałował jej kręgosłup, szepcząc słowa miłości, kierując się w dół. Delikatnie obchodził się z jej brzuchem i oszczędził kilka całusów dla ich nienarodzonego dziecka, nim namiętnie dotarł między jej nogi, gdzie jego oddanie przyniosło jej kilka wspaniałych punktów kulminacyjnych.
Potem James położył się obok niej, a dziewczyna przekręciła się i całowali się chwilę. James nie chciał robić nic poza przeciąganiem ich ekstazy. Lily odwróciła się i docisnęła swoje pośladki do niego, przygniatając jego członek. James wydał z siebie piszczący, pełen frustracji dźwięk i wkrótce potem wszedł w nią, jego ręce znalazły się między jej nogami, popychając ją szybko w stronę kolejnego orgazmu.
James przeprosił, gdy doszedł szybciej, niż zamierzał, ale Lily powiedziała mu, że to nic. James kontynuował i zszokował ją tym, jak szybko ponownie był twardy. Oboje ponownie doszli, a Lily pomyślała, jaki słodki był James, że wciąż nie czuł nasycenia, a jego dłonie i usta desperacko próbowały okazać jej jego oddanie. W pewnym momencie zasnęli, splątani ze sobą i całkowicie wyczerpani.
A teraz James leżał ponownie, posyłając jej to spojrzenie, jego oczy wędrowały po jej ciele, a między nogami tworzyło się wybrzuszenie. Lily ścisnęła razem uda, czując swoją wilgoć. Lily skinęła głową w stronę jego krocza, więc natychmiast zdjął spodnie.
Po zastosowaniu odpowiedniego nawilżenia, Lily wspięła się na niego i ujeżdżała go do kolejnego orgazmu, a był to rodzaj porannego seksu, którego normalnie nie lubili. Potem zamówili śniadanie do łóżka.
- Proszę mi powiedzieć, panie Potter, co zamierzamy zobaczyć w Paryżu w ciągu tego tygodnia? – zapytała Lily, po czym wgryzła się w swój tost z dżemem.
- Już ogromnie podobał mi się dotychczas Paryż – roześmiał się James i pocałował ją w ramię.
W końcu dotarli pod prysznic, gdzie Lily nie była zaskoczona, ponownie się kochali, a potem wyszli z hotelu zwiedzić miasto. Przyjazd do Paryża na miesiąc miodowy był takim banałem. Lily zawsze nie lubiła ckliwych, zbyt sentymentalnych rzeczy, ale to doświadczenie będzie cenić na wieczność.
Nie mogła sobie przestać wyobrażać, jak wiele razy opowie ich dzieciom opowieść, jak szczególny tydzień dzieliła z ich ojcem w Paryżu, chociaż… będzie musiała pominąć kilka rzeczy.



wtorek, 5 maja 2020

TCNZ - Rozdział 19 - Zły moment w dobrym momencie


Autor: pommedeplume
Oryginał: The Wrong Moment In the Right Moment
Zgoda: jest
Rating: +15
Pairing: Jily
Ilość części: 1
Opis: Lily Evans jest zaledwie w drugim miesiącu ciąży i otrzymuje propozycję w najbardziej nieodpowiednim momencie.

14 stycznia 2003r.
James spuścił wodę w toalecie i podał Lily wilgotny ręcznik, by otarła twarz. To dzisiaj już drugi raz.
- Dlaczego w ogóle nazywają to porannymi mdłościami? Rano nigdy nie jest mi niedobrze.
James potarł jej plecy przez koszulkę, gdy rozważała, czy jest już gotowa wstać.
- Podejrzewam, że niektóre tak mają – powiedział James.
Lily jęknęła i zaczęła wstawać. James położył dłonie wokół jej talii, by pomóc jej odzyskać równowagę.
- Dzięki, kochanie – powiedziała Lily i ruszyła umyć zęby.
James usiadł na toalecie. Lily wiedziała, że musiał wracać do pracy, ale doceniała fakt, że jeszcze przez chwilę z nią został. James miał wiele pieniędzy, ale powiedział, że chciałby pracować. Lily wiedziała z doświadczenia, jak niecierpliwy potrafił być.
Lily spojrzała na siebie w lustrze. Jej oczy były zaczerwienione od wymiotowania, a jej zielone oczy wyglądały na jaśniejsze niż zwykle.
Lily dwukrotnie umyła zęby i trzy razy wypłukała usta. James wciąż jej powtarzał, że przesadza, ale dbała o higienę jamy ustnej. Wypluwając płyn do płukania ust, jęknęła.
- Boże, szkoda, że nie mogę zapalić teraz trawki.
- Za ile musisz iść do pracy?
- Za dwie godziny. Sprawdzę mojego maila. Mama wciąż wysyła mi teorie spiskowe. Wiesz, że uważa, że wszyscy przywódcy świata są cholernymi jaszczurkami? – zapytała Lily, po czym zachichotała.
- Twoja mama jest po prostu samotna. Powinnaś częściej ją odwiedzać.
Lily nie mogła nie pomyśleć, że James myślał z osobistej perspektywy, biorąc pod uwagę, że jego rodzice zmarli rok wcześniej.
- Może. Pewnie masz rację. Powinnam jej powiedzieć o dziecku. Po prostu nie byłam jeszcze gotowa, wiesz? Wciąż mogę poronić – powiedziała Lily, a to słowo wywołało strach w jej ciele.
- Doktor powiedział, że wszystko gra. Będziesz miała to dziecko – powiedział James, kładąc łagodnie dużą, opaloną dłoń na jej brzuchu.
Tak naprawdę jeszcze niewiele było widać. Jej brzuch od początku nie był do końca płaski. Ostatnimi czasy bardziej martwiła się wrażliwością swoich piersi niż rozmiarem brzucha. A nudności oznaczały, że seks nie wchodził w rachubę. Ale James był taki wspaniały.
- Jesteś takim wspaniałym facetem, Jamesie Potterze. Będziesz cudownym ojcem.
James uśmiechnął się szeroko i odwrócił wzrok.
- A ty będziesz świetną mamą.
Lily posłała mu lekki uśmiech i skinęła głową.
- Przypuszczam, że sobie poradzę, jeśli dam rady rzucić zioło. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie jako żonę gospodarza, pamiętaj o tym. Jak tylko dziecko wyjdzie z pieluch, idę na uniwersytet.
James popatrzył na nią wielkimi oczami.
- Co? – zapytała Lily, potrząsając głową z dezorientacją.
- Żoną… żoną gospodarza – powiedział James, spoglądając na podłogę.
- Och. Cholera. Przepraszam. Nie miałam na myśli… - powiedziała Lily, czując, że się rumieni.
- Nie, w porządku, ja tylko… - rzucił James, po czym szybko wyszedł z pomieszczenia.
Lily poczuła panikę, więc podążyła za nim do sypialni. Zatrzymała się w drzwiach, trzymając się za brzuch, gdy uderzyła w nią kolejna fala nudności.
- James, nie idź. Nie myślałam.
- Nie bądź głupia, Lilka – powiedział James, wyciągając z szuflady małe pudełko.
- Och – rzuciła Lily, czując, jak jej serce przyspiesza.
- Wiem, że moment jest totalnie gówniany i chciałem to zrobić we właściwy sposób. Sądziłem, że zabiorę cię do eleganckiej restauracji – powiedział James, opadając na kolano.
- O cholera jasna, Jamesie Potter.
- Zgodzisz się? W sensie być moją żoną? – powiedział James, otwierając pudełko.
Pierścionek wydawał się ładny, choć Lily nigdy nie była szczególnie przywiązana do biżuterii. W tej chwili nie miało to znaczenia.
- Tak. Oczywiście, że tak – powiedziała Lily, a James wsunął pierścionek na jej palec.
Potem wstał i próbował ją pocałować, ale cofnęła się.
- Żadnego całowania w tym momencie, kochanie. Wciąż trochę źle się czuję.
- Myślałem, że moglibyśmy pobrać się na wiosnę.
- Już planujesz nasz ślub? – zapytała Lily, po czym roześmiała się.
- Cóż… po prostu… powinnaś wtedy czuć się lepiej. Mówią, że środkowa część ciąży jest najlepsza. I myślałem, że gdy dziecko się już urodzi, możemy być zbyt zajęci.
- Nie. Masz rację. Więc na wiosnę. Powiedziałeś chłopakom?
- Nie. Myślałem, że ty byś powiedziała Remusowi, a ja Syriuszowi i Peterowi.
- Daj mi najpierw powiedzieć Remusowi. Jeśli go poproszę, żeby nie mówił Syriuszowi, posłucha. Ale znam Syriusza Blacka. Gdy mu powiesz, przy pierwszej możliwości wypapla wszystko Remusowi.
- W porządku – powiedział James, po czym delikatnie przytulił Lily.
- Powinieneś iść do pracy.
- Tak. Powinienem – mruknął James i odsunął się.
- Kocham cię, James.
- Ja ciebie też – powiedział James, po czym posłał jej całusa.
Lily udała, że chwyta go, po czym wsuwa do kieszeni.
- Na później – stwierdziła i zaprowadziła swojego narzeczonego do drzwi.