Autor: pommedeplume
Oryginał: There is a Light That Never Goes
Out
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Jily
Ilość części: 1
Opis: Seria wspomnień. Ostatnie dwadzieścia
cztery godziny życia Jamesa i Lily Potterów.
31 października 2004r.
Było trochę po północy, gdy Lily poczuła,
jak James wsuwa się do łóżka. Niemal nie wydał z siebie dźwięku, pewnie w
obawie, że ją obudzi. Poczucie jego ciężaru przyniosło jej otuchę, nawet jeśli
tak naprawdę jej nie dotykał.
- James – powiedziała, jakby odpowiadając na
pytanie.
- Obudziłem cię? Przepraszam.
- Nie – stwierdziła i przeniosła swoje ciało
na Jamesa, pragnąc jego ciepła.
Lily położyła głowę na nagiej piersi Jamesa.
Poczuła jego gorąco na swoim policzku i usłyszała rytmiczne uderzenia jego
serca. Zsunęła dłoń na jego brzuch, delikatnie gładząc ciemne, puszyste włoski,
które go pokrywały.
James owinął ramię wokół jego pleców i
ścisnął ją mocno, po czym poczuła, jak całuje ją w czubek głowy. Lily poczuła
ciepło na całym ciele i przysunęła się bliżej, chcąc tylko wtopić się w niego z
otuchą. Przez chwilę wszystko było nieruchome i ciche. Harry spał spokojnie w
swoim pokoju i Lily dopadła nagła myśl.
Lily zsunęła dłoń nieco niżej torsu Jamesa i
wydała z siebie ciche: „Hmm?”, jako pytanie, które oboje znali i rozumieli.
James przesunął dłoń w dół jej pleców, po czym wsunął ją pod jej koszulkę.
Łagodnie pogładził ją w ostrożnej odpowiedzi.
Dłoń Lily zsunęła się w dół, aż spoczęła na
jego udzie, a jej koniuszki palców otarły się o jego szorstkie, kręcone włoski.
W odpowiedzi James przesunął powoli dłoń w dół jej pleców, aż nie dotarł do
majtek. Chwycił lekko jej tyłek i ścisnął w ostatecznej aprobacie.
Lily przesunęła dłonią po jego udzie, po
czym położyła ją na jego spuchniętym organie, delikatnie owijając wokół niego
palce. James przesunął palce wokół pośladków Lily, po czym wsunął dłoń między
jej uda, gdzie potarł ją przez majtki.
W kilka chwil Lily zdjęła majteczki i
odrzuciła je w ciemność sypialni. Ściskając szybko butelkę i pociągając
wdzięcznie dłonią, James był śliski i już po chwili Lily się na niego wspięła.
Dłonie Lily potarły klatkę piersiową Jamesa,
czując siłę jego mięśni, cicho kultywując ich wspólną przyjemność rytmicznym
kołysaniem miednicy. Nie tworzyli wielkiego pokazu. Była to tylko cicha ulga w
ciemności.
Lily włożyła dłonie między swoje uda, by
podkreślić własną przyjemność. Dłonie Jamesa przesuwały się w górę i w dół pod
jej koszulką. Uwielbiała sposób, w jaki dotykały ją te duże dłonie i to, jak czuła
go pod sobą. Czuła, że zbliża się niemal do końca. Zbliżała się do tego
ogromnie pożądanego momentu euforii.
Nagle poczuła nagły ból w stopie,
powstrzymujący jej działania.
- O. Cholera – wyszeptała Lily, zaciskając
zęby.
- W porządku? – zapytał cicho James, brzmiąc
na zmartwionego.
- Skurcz stopy. Cholera – jęknęła.
Lily próbowała odepchnąć ból, choć ledwie
mogła podkulić palce u stopy, i wróciła do swojego zajęcia. Nie było łatwo
skupić się ponownie, ale pomyślała, że to się zdarza. Odpychając to uczucie i
skupiając się, aż osiągnęła pożądany punkt, gdy James nie miał już powodu, żeby
dłużej to przeciągać. Opadła na niego. Chciała desperacko zasnąć, ale naprawdę
musiała się wysikać i wyczyścić. Zeskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki.
Nim wróciła, James już cicho chrapał. Lily
nawet nie kłopotała się szukaniem majtek. Wsunęła się do łóżka i pozwoliła
ciemności ją zabrać.
^^^
Lily karmiła Harry’ego, gdy James się
obudził. Uwielbiał sposób, w jaki jej twarz się marszczyła, gdy mówiła
Harry’emu, że samolocik wlatuje do hangaru, a ich syn śmiał się i zjadał
jedzenie z łyżeczki. James stanął za nimi i pocałował obydwoje w głowy.
- Tata! – krzyknął Harry.
James zrobił herbatę oraz śniadanie dla
siebie i Lily. Nie mieli reguł w tego typu rzeczach. Po prostu wiedzieli, jak
się porankami zachowywać. Spędzili wokół siebie na tyle dużo czasu, że
zaczynali stawać się jednością. Nauczyli się jak wszystko dostosowywać i
akcentować.
James podał śniadanie, więc zjedli je, w tle
leciała telewizja z jakimś programem dla dzieci dla Harry’ego. James
zastanawiał się, czy powinni robić plany na ten wieczór. Uwielbiał Halloween.
Ale tak rzadko spędzali wieczory w rodzinnym gronie.
- Lilka… może powinniśmy gdzieś dzisiaj
wyjść. Moglibyśmy iść do kina.
Lily ugryzła swój tost i wzruszyła
ramionami.
- Już powiedziałam Remusowi, że nigdzie nie
pójdziemy. Czułabym się gównianie, gdybyśmy teraz gdzieś poszli.
- Remus to przeżyje. Nie
musimy iść na straszne filmy. Właśnie wychodzą „Rybki z ferajny” – powiedział
James z szerokim uśmiechem.
Lily spojrzała na
Harry’ego i skinęła głową.
- W porządku. Dla
Harry’ego. W końcu jest to rocznica jego poczęcia.
^^^
Lily nie wiedziała,
dlaczego zabrali auto do kina. James je cholernie uwielbiał. Zawsze chciał
odbyć podróż po całej Ameryce. Miał internetowych przyjaciół, którzy nakręcili
go na ten pomysł. Może któregoś dnia, pomyślała Lily.
Gdy wrócili do auta, Lily
zapięła ich śpiącego syna do fotelika i pocałowała go w głowę. Usiadła na
miejscu pasażera, podczas gdy James włączył radio. Rozległo się „Parklife”
autorstwa Blur. Lily była zdumiona, że po tym całym czasie, James nie miał dość
jej obsesji tym zespołem.
Lily ziewnęła, gdy James
rozpoczął prowadzić. Było zbyt późno na to, żeby Harry był poza domem. Gdy
opuścili restaurację, zostały im tylko wieczorne pokazy. Nie była pewna, kto
chciałby zobaczyć film dla dzieci tak późno. Uśmiechając się do siebie,
stwierdziła, że przecież oni.
- Za sześć godzin muszę
być w pracy – powiedziała Lily.
- Przepraszam – mruknął
James.
- W porządku. Film był
słodki. Wydaje mi się, że Harry’emu się podobał… W każdym razie zanim zasnął.
Ruch uliczny był powolny i
Lily próbowała nie zasnąć. Ziewnęła ponownie, więc James wyciągnął rękę i
pogładził ją czule po ramieniu.
- Trzymaj się, Lilka, już
prawie jesteśmy – powiedział James, kontynuując jazdę.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o nie... a co z Harrym będzie, Remus i Syriusz się zajmą nim prawdą...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika