Nim Harry się zorientował, nadszedł czas, by pokazać Radzie wspomnienie z nocy w Ministerstwie. Rozmawiał z Remusem o zadaniu Dumbledore’a i był nieco zirytowany, gdy Remus tylko uśmiechnął się i pożyczył mu szczęścia. Harry nie oczekiwał pomocy Remusa; po prostu nie podobał mu się znaczący wyraz twarzy Remusa. To sprawiło, że poczuł, że przegapił oczywiste rozwiązanie problemu, co prawdopodobnie było prawdą, ale to musiało poczekać.
Remus,
Hermiona i Cho wymyślili zaczarowany pergamin, który miał być podpisany przez
każdego z Rady, by zapewnić ich milczenie. Harry uważał, że to trochę
ekstremalne, ale wiedział, że lepiej ponownie nie kłócić się z Hermioną i Cho.
Co najgorszego mogło się wydarzyć? Wyśmiewanie ze strony Ślizgonów? Pełne
podziwu spojrzenia młodszych roczników? To nie było nic nowego. Harry radził
sobie z tym przez ostatnie pięć i pół roku. Nie zmieni się to, póki ludzie nie
zaczną patrzyć na niego jak na zwykłego nastolatka.
Harry
pierwszy przybył do Pokoju Życzeń wraz z Ronem i Hermioną. W rękach trzymał
myślodsiewnię, którą dostał od Syriusza i Remusa, podczas gdy Hermiona trzymała
kryształową butelkę zawierającą wspomnienie z tamtej nocy. Ron i Hermiona nie
do końca wrócili do bliskiej przyjaźni, którą dzielili przed humorkami Rona i
wmieszaniem się w to Lavender Brown, ale przynajmniej mogli przebywać w swojej
obecności bez rozpoczynania III wojny światowej.
Remus
przybył jako następny z prośbą, by Harry został po zakończeniu spotkania.
Sądząc po falach ulgi i podekscytowania, które wypływały z Remusa, Harry
wiedział, że nie musiał się martwić, dzięki czemu mógł skupić się na spotkaniu.
Członkowie Rady przybyli w dwójkach. Neville i Ginny przyszli pierwsi, a zaraz
za nimi Cho i Luna, i po kilku minutach Justin i Hannah. Cho natychmiast
stanęła obok Hermiony, by w razie potrzeby wspierać Harry’ego.
-
Dobry wieczór wszystkim – powiedział Remus z uśmiechem. – Na dzisiaj mamy
zaplanowane coś innego. Harry chciałby, żebyście zobaczyli, jak wygląda
prawdziwy pojedynek i żebyście wyciągnęli wnioski z jego doświadczenia. Dzisiaj
wejdziemy do jego myślodsiewni, by być świadkami jego pojedynku z Voldemortem w
Ministerstwie. – Rozległo się kilka sapnięć. – To, co dzisiaj zobaczymy, nie
jest rzeczą, o której może wiedzieć cała szkoła, więc chcemy, żebyście wszyscy
to podpisali.
Remus
położył zaczarowany pergamin i pióro na małym stoliku, który pojawił się
znikąd.
-
Ten pergamin zawiera kilka zaklęć tajności. Chcemy, żebyście wiedzieli, że
ufamy, że nie zrobilibyście niczego, co naraziłoby Harry’ego na
niebezpieczeństwo. Jednakże wiemy też, jak łatwo jest czasem, by coś nam się
wymsknęło. Jeśli ktokolwiek nie czuje się komfortowo z podpisywaniem tego, może
wyjść. Nie zmuszamy was do niczego.
Ginny
pierwsza zrobiła krok do przodu.
-
Podaj pióro, Remusie – powiedział z szerokim uśmiechem.
Gdy
Ginny podpisała pergamin, wszyscy inni podążyli jej śladem. Kiedy reszta
podpisała, Remus zwinął pergamin i włożył go do kieszeni. Wszyscy czekali z
niecierpliwością, gdy Hermiona podawała kryształową fiolkę i Harry wlewał
zawartość do myślodsiewni. Spoglądając na pełne entuzjazmu twarze, Harry
wypuścił długi oddech i podwinął rękawy.
-
Do zobaczenia wkrótce – powiedział, po czym zniknął w ciemności, by pojawić się
ponownie w słabo oświetlonym atrium Ministerstwa. Złota fontanna była w jednym
kawałku i wszystko wyglądało tak spokojnie.
Hermiona
przybyła pierwsza, a za nią Ron, członkowie Rady i na końcu Remus. Nim
ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, dało się usłyszeć zbliżające kroki. Wszyscy
odwrócili się i ujrzeli nieco młodszego Harry’ego Pottera w okularach,
wchodzącego do atrium z różdżkami w obu dłoniach. Ciężko oddychał i miał kilka
siniaków na twarzy. Skrzywił się z bólu w chwili, gdy inna postać weszła do
atrium. Kilka członków Rady sapnęło, podczas gdy inni walczyli ze sobą, by
powstrzymać przerażone krzyki na widok wężowej twarzy Voldemorta ukrytej pod
czarnym kapturem.
-
Harry Potter – powiedział Voldemort wysokim głosem. – Znów się spotykamy. –
Młodszy Harry odwrócił się do Voldemorta, który wyciągnął swoją różdżkę i
obrócił ją między palcami. – Wyglądasz prawie tak, jakbyś mnie szukał, Harry –
powiedział z zaciekawieniem Voldemort. – Czy w końcu zdałeś sobie sprawę, że
tylko ja mogę ci pomóc zobaczyć twój prawdziwy potencjał? A może miałeś
nadzieję, że tylko opóźnisz w czasie zabicie twoich cennych opiekunów.
Wszyscy
obserwowali z podziwem, jak młodszy Harry zachowuje zdrowy rozsądek, podczas
gdy Voldemort krąży wokół niego jak sęp. Żaden z obserwujących nie poruszył
nawet mięśniem. Patrzyli, jak Voldemort próbuje dowiedzieć się czegoś o
przepowiedni i negocjować z młodszym Harrym. Kiedy mu się nie udało, zaczął się
pojedynek. Obserwowali, jak Harry chowa się za fontanną, by uniknąć śmiertelnej
klątwy. Hermiona chwyciła mocno prawe ramię Harry’ego, gdy Voldemort zaatakował
fontannę. Harry próbował zignorować bolesny uścisk, ale było to trudne, gdy
jego ręka zaczęła drętwieć.
Wszyscy
szybko zauważyli, że Voldemort miał przewagę dzięki teleportacji i zaklęciom
niewerbalnym. Nikt nie mógł uwierzyć, jak Harry zdołał trafić Voldemorta,
odwracając się do tyłu i byli jeszcze bardziej zszokowani, gdy zaczęła się
walka na miecze. Harry z łatwością widział desperację w swoim młodszym ja,
zwłaszcza gdy młodszy Harry uderzył łokciem w szczękę Voldemorta. Walka na
miecze stała się jeszcze bardziej szaleńcza, póki młodszy Harry nie uniknął
śmiertelnego ciosu poprzez teleportację. Kilku członków Rady sapnęło z
zaskoczeniem, podczas gdy inni obserwowali Harry’ego z podziwem, ponieważ Harry
powstrzymał się od wspominania, że kiedykolwiek wcześniej się teleportował.
-
Imponujące, Harry – powiedział Voldemort, przyciągając uwagę wszystkich z
powrotem do sceny przed nimi. Ich miecze zderzyły się po prawej stronie
Harry’ego. – Wyraźnie dopiero zacząłeś wykorzystywać swój potencjał. –
Voldemort został odepchnięty o kilka kroków. – Znów cię nie doceniłem. Crucio. – Harry odskoczył z drogi
zaklęciu. – Teraz rozumiem, dlaczego Dumbledore się ciebie boi.
Cho
złapała Harry’ego za lewe ramię, gdy obserwowali, jak młodszy Harry uparcie
odpiera każdą próbę Voldemorta, by w siebie zwątpił. Gdy tylko Voldemort
wspomniał o naszyjniku tłumiącym, Harry wiedział, że pojawią się na ten temat
pytania, ale był na nie gotowy. Mimo wszystko to, że ktoś zadał pytanie nie
oznaczało, że musiał udzielić konkretnej odpowiedzi.
Harry
obserwował, jak Voldemort próbuje przekonać jego młodsze ja, by do niego
dołączył, nim pojedynek zrobił się szaleńczy. Wszyscy widzieli, jak młodszy
Harry powoli traci grunt pod nogami. Wyglądał na wyczerpanego i był zlany
potem. Kilka osób krzyknęło w przerażeniu, gdy Voldemort zdołał uderzyć
Harry’ego fioletowym zaklęciem. Uchwyt na jego ramionach zacisnął się, gdy
Harry uderzył Voldemorta zaklęciem Reducto, sprawiając, że Voldemort zachwiał
się lekko.
Jednak
nikt nie był przygotowany zobaczyć tego, co nastąpiło potem. Patrzyli, jak
młodszy Harry rzuca silne zaklęcie ochronne sekundę przed tym, jak Voldemort
posłał w jego stronę białe światło. Obserwowali, jak uderza ono w tarczę
Harry’ego, odsuwając go do tyłu, aż osłona pękła. Hermiona ze łzami w oczach
stłumiła krzyk, gdy młodszy Harry poleciał do tyłu na ścianę i wylądował na
podłodze z łoskotem. Kilka dziewczyn miało łzy na policzkach, gdy Voldemort
podchodził do chłopaka.
-
A więc tak umrzesz – powiedział Voldemort, kierując różdżkę w Harry’ego. –
Samotny i bezbronny. Na pewno przekażę tą wiadomość twoim cennym opiekunom, jak
również mentorowi.
-
On nie jest sam, Tom – powiedział stanowczo Dumbledore, wchodząc do atrium i
sprawiając, że kilku członków Rady odprężyło się. Voldemort szybko odwrócił się
i spojrzał z nienawiścią na starca. – Harry nigdy nie będzie sam. Zbyt wielu
się o niego troszczy, by tak się stało.
Wszyscy
z podziwem obserwowali pojedynek Voldemorta i Dumbledore’a. Styl był zupełnie
inny. Polegali całkowicie na magii i aportację. Ci dwaj potężni czarodzieje
znali się zbyt dobrze, włączając w to wzajemne uczucia względem Harry’ego. Nim
ktokolwiek się zorientował, co się dzieje, Voldemort bez słów wysłał w
Harry’ego klątwę zabijającą, ale ona nigdy nie trafiła celu. Znikąd pojawił się
błysk płomieni, gdy przybył Fawkes, złapał za szaty Harry’ego i teleportował
obu poprzez ogień za Dumbledore’a. Voldemort wydał z siebie pełen frustracji
krzyk i zniknął.
-
Sądzę, że możemy wracać – powiedział Harry i wspomnienie pociemniało, gdy
wyciągnięto ich z myślodsiewni. Pokój Życzeń zmienił się. Wcześniej był pustym
pomieszczeniem ze stołem, gdzie Harry ustawił myślodsiewnię. Stół, który
pojawił się, by wszyscy mogli podpisać zaczarowany pergamin, zniknął. Pokój był
teraz wypełniony wygodnymi sofami i fotelami, na których wszyscy mogli usiąść.
Był też kominek z trzaskającym ogniem, który tworzył migoczące cienie na
ścianach z ciemnego drewna.
Wszyscy
machinalnie usiedli na najbliższym wolnym miejscu. Hermiona, Cho i Ginny
dzieliły kanapę, wyglądając na wymęczone. Wszystkie miały twarze pokryte łzami
i wydawały się być w szoku. Ron siedział obok Neville’a na kanapie naprzeciwko
trzech dziewczyn, wyglądając, jakby mu było niedobrze. Justin, Luna i Hannah zajęli
trzy najbliższe fotele z zamyślonymi wyrazami twarzy. Harry spojrzał bezradnie
na Remusa i odetchnął z ulgą, gdy Remus ścisnął uspokajająco jego ramię, nim
zrobił krok do przodu.
-
Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy jesteście wstrząśnięci tym, co widzieliście
– powiedział delikatnie Remus, – jednakże powinniśmy porozmawiać o kilku
rzeczach. Po pierwsze, czego dowiedzieliście się o Voldemorcie?
Kilka
osób lekko wzdrygnęło się, ale powstrzymali się od sapania lub krzyku. W końcu
przemówiła Ginny.
-
Próbuje sprawić, żebyś w siebie zwątpił – powiedziała drżącym głosem. –
Przekręca prawdę, byś uwierzył w to, co on chce, żebyś wierzył.
-
Bardzo dobrze – powiedział zachęcająco Remus. – Odwracanie uwagi to bardzo
powszechna taktyka, ponieważ może być stosowana na wiele sposobów. Ludzie mają
tendencję najpierw reagować, a potem myśleć. Każdy z nas ma lęki, nadzieje i
marzenia, które czekają, aż ktoś inny je wykorzysta. – Remus przerwał i
spojrzał bezpośrednio na Rona i Ginny. – Rodzina Weasleyów jest czysto krwista,
ale nie podąża za takimi ideałami. W rezultacie wasza rodzina jest na wiele
sposobów źle postrzegana. Nie ma nic złego w tym, że wasza rodzina jest
przeciwko Voldemortowi, ale ci, którzy uważają inaczej z pewnością zrobią
wszystko, by wyrazić głośno swoją opinię.
Harry
zauważył, że uszy Rona lekko poróżowiały i nie mógł przegapić fal zawstydzenia,
które z niego wypływały. Ron zawsze przyjmował gorzej finansową sytuację
Weasleyów niż inni z jego rodziny. Z drugiej strony Ginny skinęła lekko głową z
akceptującym wyrazem twarzy. Wiedziała, że Remus nie mówił tego, by zranić, ale
by pomóc im wszystkim w przyszłości.
Remus
spojrzał na Hermionę, a potem na Justina.
-
Mugolaki zawsze są postrzegane niżej niż wszyscy inni – powiedział ze
współczującym uśmiechem, – nawet przez tych, którzy są przeciwko Voldemortowi.
Dzieci czystej krwi znają tylko ten świat i dlatego mają przewagę w podstawach
magicznej historii i zwyczajach czarodziejów, które nie są zwykle nauczane w
szkołach, ponieważ zakłada się, że dzieci już to wiedzą. Mugolaki muszą
pracować ciężej, by przejść przez te bariery, ale są poniżane, gdy to robią.
Hermiono, wierzę, że jesteś tego idealnym przykładem. Robisz wszystko, co
możliwe, by dowiedzieć się jak najwięcej. Nie mam wątpliwości, że wiesz więcej
o czarodziejskim świecie niż wielu czystokrwistych w twoim wieku. Nazywanie was
szlamą to jedyna amunicja przeciwko wam, której mogą użyć czystokrwiści i z
pewnością to zrobią.
Hermiona
i Justin pokiwali pewnie głowami, zdeterminowani, by pokazać, że ta zniewaga na
nich nie wpłynie. Oczywiście Hermiona była bardziej przyzwyczajona do słuchania
ulubionej obelgi Malfoya. Jednak Justin siedział w swoim fotelu ekstremalnie
napięty. Wyraźnie słyszał to określenie wcześniej, ale nie był przyzwyczajony,
by było użyte w zdaniu tak bezproblemowo. Z drugiej strony Hufflepuff byli
zwykle najbardziej ignorowanym domem w Hogwarcie. Często widywano tam
mugolaków, więc nikt o tym nie myślał. Hermiona, jako Gryfonka i przyjaciółka
Harry’ego przez lata zyskiwała sporo uwagi, więc było naturalne, że
czystokrwiści atakowali kogoś, przez kogo czuli się zagrożeni.
Remus
uśmiechnął się szeroko do Luny, która odpowiedziała sennym uśmiechem.
-
Nie musi pan nic mówić, panie Lupin – powiedziała beztrosko Luna. – Nikt nigdy
nie zadawał sobie trudu, by ukryć opinię na mój temat. To jest problem bycia
innym. Wszyscy inni uważają, że to ich zadanie wyrazić, jaki jesteś
nienormalny. – Wzruszyła ramionami i spojrzała na Harry’ego. – Zawsze to ci,
których nie może kontrolować Ministerstwo, zmieniają rzeczy na lepsze. Mój
tatuś od lat powtarzał, że jeśli czarodziejski świat dalej będzie iść tą
ścieżką, nie pozostanie z niego nic. Weźmy na przykład aurorów. Są częścią
Sprzysiężenia Zgniłego Kła. Planują obalić Ministerstwo od wewnątrz, używając
kombinacji Czarnej Magii i chorób dziąseł.
Nikt
nic nie powiedział przez dłuższą chwilę. Połowa grupy próbowała zrozumieć, co
Luna właśnie powiedziała, podczas gdy reszta desperacko starała się nie śmiać.
Zawsze można było ufać, że Luna Lovegood powie coś zupełnie
niekonwencjonalnego, by usprawiedliwić swoją skądinąd całkowicie racjonalną
obronę.
-
Dobrze powiedziane, Luna – stwierdził w końcu Remus, nie będąc w stanie
powstrzymać chichotu, nim przeszedł do Neville’a. Nie powiedział nic. Patrzyli
na siebie przez chwilę, nim Neville skinął głową ze zrozumieniem. Harry
wiedział, że obaj myśleli o rodzicach Nevilla’a, którzy byli w świętym Mungu z
powodu długotrwałego działania klątwy Cruciatus. Wydawało się, że niektóre rany
są zbyt bolesne, by o nich mówić.
Remus
ruszył dalej, przenosząc wzrok na Cho i Hannę. Do nich też nic nie powiedział.
Cho straciła Cedrica Diggory’ego, a Hannah matkę, zabitą przez śmierciożerców
kilka miesięcy temu. Rodzina Hanny chciała zabrać ją z Hogwartu, ale on
odmówiła. Powiedziała Harry’emu, że gdyby GD nie zostało kontynuowane,
prawdopodobnie wróciłaby do domu. Udział w GD sprawił, że poczuła, jakby robiła
coś w walce z Voldemortem.
-
Chodzi o to, by nie słuchać tego, co mówi twój przeciwnik – powiedział Harry,
przerywając ciszę. – To może być niezwykle trudne, ale rozproszenie uwagi może
kosztować życie. Voldemort i śmierciożercy nie pojedynkują się tak, jak
Lockhart i profesor Snape w Klubie Pojedynków. Atakują szybko, używając
wszystkich środków niezbędnych do zwycięstwa. Musicie być gotowi dostosować się
do przeciwnika. Nie użyłbym tej samej strategii w walce z Remusem, jakiej
używam w przypadku Syriusza. To przywołuje następny temat, który chciałbym
omówić z wami wszystkimi. Chcę zmienić to, na czym skupia się GD.
-
Chcesz, żebyśmy wrócili do nauki zaklęć? – zapytał bez ogródek Ron. – Dlatego,
że nie ma tu już Syriusza?
-
Bardziej chodziło mi o to, że musimy zacząć koncentrować się na tym, jak
zwiększyć szanse każdego na przeżycie – powiedział Harry z zakłopotaniem. –
Pomyślałem, że moglibyśmy przeprowadzić dwa albo trzy pojedynki każdego
tygodnia, a wszyscy by się przyglądali. Po każdym pojedynku, wszyscy mogliby
udzielić walczącym pomocnych rad, by się poprawili, ponieważ innym łatwiej jest
dostrzec popełniane błędy, gdyż są bezstronni.
-
Więc technicznie chcesz przekształcić GD w klub pojedynków, ale składałby się
on tylko z członków GD? – zapytał zdezorientowany Justin.
- To właściwie dobry pomysł – powiedziała z
namysłem Cho. – Moglibyśmy wybierać walczących losowo, ale musielibyśmy mieć
pewne wytyczne, żeby Dennis Creevey nie walczył z siódmym rokiem. To byłoby dla
niego nie w porządku.
-
Nie zgadzam się – powiedziała stanowczo Hermiona. – Pewnie, stawianie Dennisa
przeciwko komuś z siódmego roku albo nawet przeciwko Harry’emu nie jest
sprawiedliwe, ale czy szczerze możesz stwierdzić, że w przyszłości będziemy
walczyć z tymi, którzy są na naszym poziomie? Musimy być źle dopasowani, aby
wiedzieć, jak to jest w takiej sytuacji. Masz tę przewagę, że używasz zaklęć
niewerbalnych, tak jak to zrobią śmierciożercy. Im szybciej nauczymy się, jak
rekompensować nasze niedociągnięcia, tym lepiej.
-
Zgadzam się z Ginny – powiedziała cicho Hannah. – Myślę też, że nie powinniśmy
ostrzegać, z kim się będą pojedynkować. Element zaskoczenia i szybka adaptacja
to coś, czego każdy powinien się nauczyć. Gdyby były jakieś problemy, możemy
pojedynkować się w każdą sobotę, żeby wiedzieli, jak będzie wyglądać spotkanie.
-
Dobrze – powiedział Remus z nutką zdecydowania w głosie. – Wszyscy zgadzają się
na nową formę? – Wszyscy skinęli głowami. – Więc ustalone. Jeśli nie ma żadnych
pytań, uważam, że powinniśmy na dzisiaj zakończyć.
Harry
szczerze wątpił, by nikt nie miał żadnych pytań. Byli po prostu zbyt
przytłoczeni, by je wypowiedzieć. Rada opuszczała Pokój Życzeń jeden po drugim.
Cho i Ginny pociągnęły Harry’ego do mocnego uścisku, nim szybko opuściły pokój,
co sprawiło, że Harry był bardzo zdezorientowany. Cho nigdy się tak przy nim
nie zachowywała, a Ginny lata temu przestała się tak zachowywać. Potrzebował
trochę perswazji, by przekonać Rona i Hermionę, że nie muszą na niego czekać,
ale w końcu został sam z Remusem.
Przyglądając
się bliżej Remusowi, Harry nie mógł nie zauważyć cieni pod jego oczami.
Niepewnie sięgnął i nie był zaskoczony, gdy dotknął fal zmęczenia zmieszanego z
ulgą i ekscytacją. Remus napotkał zatroskane spojrzenie Harry’ego i uśmiechnął
się uspokajająco. Nie musieli wypowiadać żadnych słów. Remus wiedział, że Harry
zna emocje, których nie mógł ukryć. Pomimo tego, jak Remus próbował udawać, że
jest zdrowy, wciąż był w końcowej fazie zdrowienia i nie mógł się wykańczać.
-
Nic mi nie jest, szczeniaku – nalegał Remus, siadając w pobliskim fotelu. –
Przystosowanie się do wszystkiego zajmie trochę czasu. To moment przystosowania
dla wszystkich. – Sięgnął do kieszeni i wyciągną z niej bardzo stary kawałek
gazety. – Dziś po południu znalazłem to w bibliotece.
Harry
wziął rozpadający się kawałek pergaminu z dłoni Remusa i zmrużył oczy, by
rozpoznać na nim ruchome zdjęcie. Była to fotografia szczupłej, około
piętnastoletniej dziewczyny. Z pewnością nie była ładna. Jeśli już to wyglądała
na zirytowaną i posępną jednocześnie. Miała gęste brwi i pociągłą, bladą twarz.
Pod zdjęciem widniał podpis: Eileen Prince, kapitan hogwardzkiej drużyny
gargulków. Spojrzał na Remusa ze zdziwieniem. To z pewnością nie jest coś,
czego się spodziewał.
-
Ona jest Księciem Półkrwi? – zapytał Harry z niedowierzaniem. Z pewnością nie
chodziło o to, że jest bystrą dziewczyną, zwłaszcza że był dobrym przyjacielem
Hermiony, Cho i Ginny. Wszystkie trzy mogłyby sprawić, że każdy facet
wyglądałby przy nich na niekompetentnego. Cho niekoniecznie wyróżniała się w
jakikolwiek sposób, ale to właśnie czyniło ją niebezpieczną. Gdy zaatakowała,
nikt się tego nie spodziewał. Ginny szybko zyskała swoją reputację ze względu
na swoje zamiłowanie do klątw. Będąc świadkiem kilku, Harry był pod wrażeniem,
że Dean miał odwagę się z nią umawiać. A Hermiona… cóż… Hermiona była Hermioną.
Naprawdę nie trzeba było nic więcej dodawać.
Remus
przez chwilę przyglądał się Harry’emu w zamyśleniu.
-
Publikacja książki pasuje do czasu, kiedy uczęszczała do Hogwartu – powiedział,
wzruszając ramionami. – Możliwe, że jej ojciec był czystej krwi a matka
mugolską lub mugolaczką. Mogła wstydzić się swojej mugolskiej krwi. Oczywiście
to tylko założenie. Jeszcze nie grzebałem głębiej w życie Eileen Prince.
Harry
ponownie spojrzał na zdjęcie. Czy dowiedzenie się, kim jest Książę Półkrwi
naprawdę było tak ważne? Nie. Jakie to w ogóle miało znaczenie? Bardziej
chodziło o zaspokojenie ciekawości.
-
Nie martw się tym, Remusie – powiedział Harry, składając papier i wkładając go
do kieszeni. – Ja się temu przyjrzę. Ty masz już i tak wystarczająco dużo
zmartwień.
Remus
przez chwilę wpatrywał się w Harry’ego z uniesioną brwią.
-
Naprawdę myślisz, że nie dam sobie rady z dodatkowymi poszukiwaniami? – zapytał
ostrożnie.
-
Nie o to chodzi – powiedział Harry zgodnie z prawdą. Powinien był wiedzieć, że
Remus będzie się bronił po tylu miesiącach dochodzenia do zdrowia. – Po prostu
myślę, że powinienem pomóc. Poza tym, kiedy powiem Hermionie, nie będę w stanie
utrzymać jej z dala od biblioteki. Zna to miejsce lepiej niż ktokolwiek inny.
Dowiemy się, co możemy o Eileen Prince, Remusie. Zaufaj mi.
Remus
uśmiechnął się i potrząsnął żałośnie głową, wstając.
-
Ufam ci, szczeniaku – powiedział szczerze, – i przepraszam, że wyciągam
pochopne wnioski. Chyba po prostu przyzwyczaiłem się do tego, że Syriusz i
Poppy są tacy restrykcyjni. Chyba dalej uważają, że jestem tą osobą, która
tkwiła w łóżku przez niemal dwa miesiące.
-
Pani Pomfrey ma tendencję do widzenia nas w najgorszych momentach – powiedział Harry
z szerokim uśmiechem. – Wiesz, że jesteśmy jej ulubionymi pacjentami.
Remus
zachichotał i potargał włosy Harry’ego.
-
Z pewnością jesteśmy u niej najczęściej – powiedział radośnie. – Chodź.
Powinienem zabrać cię do wieży Gryffindoru zanim będzie zbyt późno.
Harry
skinął głową, ostrożnie spakował swoją myślodsiewnię i wyszedł za Remusem z
Pokoju Życzeń. Szli w ciszy, aż nie dotarli do portretu Grubej Damy i życzyli
sobie dobrej nocy. Harry podał Grubej Damie hasło „Abstynencja” i ze zmęczeniem
czekał, aż portret otworzy się na tyle, by mógł wejść. Pragnął jedynie
długiego, nocnego odpoczynku, jednak wyglądało na to, że nie będzie mu dane.
Po
wejściu do pokoju wspólnego, Harry z zaskoczeniem dostrzegł, że jest on bardzo
zatłoczony i wszyscy wpatrują się w rozwścieczoną Lavender, piorunującą
wzrokiem zirytowanych Rona i Hermionę. Fale nerwowości i zapału całkowicie
pokonały słabe fale zażenowania i złości. Harry był w pułapce. Tak oto stał z
myślodsiewnią w dłoniach przed całą wieżą uczniów. Myśląc szybko, Harry odłożył
myślodsiewnię, wyjął różdżkę i zmniejszył naczynie. Rzucił na nią też kilka
zaklęć ochronnych, żeby nie mogła się przewrócić. Teraz był w stanie trzymać
myślodsiewnię w jednej dłoni, więc nikt się nie zorientuje.
-
Nie próbuj mnie okłamywać, Ronaldzie Weasley! – krzyknęła Lavender. – Nie
jesteście częścią Rady…
-
Harry poprosił nas, żebyśmy przyszli – przerwał jej Ron. – Jesteśmy jego
najlepszymi przyjaciółmi, Lavender. Wróciliśmy z Ginny i Nevillem. Gdzie
indziej mielibyśmy być?
-
Gdzie? – wypluła Lavender, podchodząc krok bliżej i szturchając Rona w pierś. –
Całowałeś się z nią, prawda? Cały ten czas widywałeś się z nisza moimi plecami!
Nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałam, że plotki o niej i Harrym są
prawdziwe!
Harry
wpatrywał się w scenę szeroko otwartymi oczami. Plotki? Jakie plotki?
Hermiona
prychnęła.
-
Ty wiesz wszystko o plotkach, co, Lavender – powiedziała chłodno. – Ty je
zaczynasz. Wygląda na to, że ty i Parvati nie macie nic lepszego do roboty niż
rozsiewanie plotek, ponieważ wasze życia są po prostu zbyt nudne, by o nich
mówić. Razem z Ronem byliśmy na spotkaniu Rady. Daj sobie spokój z tą
zazdrością. A poza tym nie mów o Harrym jak o rzeczy. Przez to robi mi się
niedobrze.
Nie
mówiąc nic więcej, Hermiona przebiegła obok Lavender i nie zatrzymała się, póki
nie dotarła do dormitorium. Harry skorzystał z okazji, by stanąć u boku Rona.
Fale zażenowania i złości narastały z każdym krokiem. Ciszę przerwały szepty,
narastające, gdy coraz więcej osób zauważyło Harry’ego. Oczy Lavender
rozszerzyły się na jego widok. Harry nic nie powiedział, póki nie stanął tuż
przed nią.
-
Mówią prawdę, wiesz? – powiedział cicho. – Może powinnaś mieć więcej wiary w
swojego chłopaka.
Twarz
Lavender zrobiła się szkarłatna, gdy Harry przeszedł obok niej, nie zatrzymując
się aż nie dotarł do dormitorium. Czasami zastanawiał się, dlaczego ludzie
pozostają w związkach, w których wyraźnie nie są szczęśliwi. Jaki był tego
sens? Może dlatego, że boją się zmiany i
nieznanego.
Merlin
jeden wie.
^^^
Harry
obudził się nagle następnego ranka. Pokryty był potem, oddychał ciężko i trząsł
niekontrolowanie. Szybko otwierając zasłony swojego łóżka, Harry rozejrzał się
gorączkowo po nieco zamazanym pokoju, próbując znaleźć źródło swojego
niepokoju, ale nic nie zobaczył. Pokój wciąż był ciemny i cichy, jeśli nie
liczyć chrapania Rona i Neville’a. Harry instynktownie sięgnął, by poszukać
jakiś zbłąkanych emocji, ale nic nie wyczuwał, czego się spodziewał. Nigdy nie
był w stanie wyczuć emocji kogoś w głębokim śnie. Emocje zawsze były zbyt
pogmatwane, by je rozróżnić.
Zamykając
oczy, Harry próbował sobie przypomnieć, dlaczego obudził się w takim stanie,
ale nie mógł nic wymyślić. Nie mógł sobie przypomnieć, czy był to koszmar,
Hogwart czy jego empatia znowu wariowała, ale cokolwiek to było, nie było
przyjemne. Nic nie mogło być przyjemne, jeśli powodowało tyle strachu i
niepokoju. Koncentrując się mocniej, Harry przypomniał sobie mgliście krzyki i
ból, ale nic więcej. Szybko potrząsnął głową, by odpędzić myśli i zmusił się do
uspokojenia. Miał szesnaście lat. Nie powinny go już nawiedzać mgliste
koszmary, zwłaszcza takie, których nie pamiętał w chwili, gdy się budził.
Harry
uspokoił się po niedługim czasie, ale sen uparcie trzymał się z daleka. Po
godzinie rzucania się o obracania, zrezygnował z kilku dodatkowych godzin snu i
wstał z łóżka. Nie było sensu pozostawać w łóżku, gdzie umysł mógł błądzić bez
celu. Z wyjątkową ostrożnością, Harry zdołał przebrać się i odnaleźć łazienkę
bez budzenia innych. Wystarczyło, że on nie mógł spać o czwartej nad ranem.
Dlaczego miałby cierpieć ktokolwiek inny?
Nie
było niespodzianką to, że Wielka Sala była całkowicie pusta o wpół do czwartej
nad ranem. Cisza była trochę tajemnicza, ale to lepsze niż czekanie w pokoju
wspólnym, aż ktoś się obudzi. Przez jakiś czas lampy były jedynym źródłem
światła, podczas gdy Harry dwukrotnie sprawdzał swoją pracę domową z
transmutacji. Było to żmudne zadanie i pozwoliło mu pomyśleć o tym, co się
stało noc wcześniej. Oprócz tego, że dowiedział się, że Książę Półkrwi był
prawdopodobnie dziewczyną, Harry zorientował się również, że krążą plotki o nim
i jednym z jego najlepszych przyjaciół. Nie mógł uwierzyć, że do tej pory nic
nie usłyszał. Jednak biorąc pod uwagę jego brak wolnego czasu, nie była to
wielka niespodzianka. Ledwie miał czas słuchać o rozdziałach w dramacie
Ron-Lavender-Hermiona.
Do
tego się to sprowadzało. Nie miał czasu na nic poza treningiem, uczeniem się,
GD i Quidditchem. Nie narzekał. Lubił sesje z panią Pomfrey, wiedział, że
trening jest konieczny, profesor Dumbledore nalegał, że lekcje z nim pomogą mu
w walce z Voldemortem, nie mógł nawet pomyśleć o porzuceniu kolegów z drużyny
albo GD, a nauka wiązała się ze szkołą. Nie mógł tego obejść. Wyraźnie miał
mało czasu, ale nie mógł wymyślić sposobu, by temu zaradzić. Zanotuj, znajdź sposób, by dzień miał więcej
godzin.
-
Dzień dobry, Harry! – powiedziała radośnie Hermiona, siadając obok niego.
Harry
podskoczył z zaskoczeniem i szybko rozejrzał się, dostrzegając, że słońce
zaczęło wschodzić, ale wciąż było dość wcześnie. Przy każdym stole siedziało
kilku uczniów, co było zaskakujące. Kolejna
uwaga, zacznij zwracać uwagę na otoczenie. Jedzenie, talerze, puchary i
sztućce zaczęły pojawiać się na każdym stole, natychmiast wypełniając Wielką
Salę aromatem świeżo upieczonego bekonu, kiełbasek i pikantnym zapachem soku z
dyni.
-
Eee… dzień dobry, Hermiono – powiedział Harry, odprężając się i odkładając na
bok pracę domową. – Wcześnie wstałaś.
-
Tak jak ty – stwierdziła rzeczowo Hermiona. – Właściwie przyszłam do twojego
dormitorium, żeby cię obudzić. Wyobraź sobie moje zaskoczenie, gdy twoje łóżko
okazało się zimne.
Harry
spojrzał na nią z uniesioną brwią.
-
A co robiłaś w moim łóżku? – zapytał z ciekawością.
Hermiona
zagapiła się na niego, po czym trzepnęła go w tył głowy.
-
Dla twojej informacji sprawdzałam, jak dawno opuściłeś łóżko – powiedziała
sztywno, po czym uśmiechnęła się ironicznie. – Oczywiście, jeśli chcesz
zasugerować, że działo się coś innego…
Harry
uniósł ręce w geście poddania.
-
Wygrałaś – powiedział, po czym zaczął układać jedzenie na talerz. – Więc o co
chodzi z tymi plotkami, o których wczoraj wieczorem wspomniała Lavender?
Hermiona
westchnęła, również zaczynając nakładać jedzenie na talerz.
-
Zaczęły się po imprezie u Slughorna – powiedziała cicho. – Ponieważ poszliśmy
razem, wszyscy sądzą, że się spotykamy. Było dość cicho ostatnio, więc wszyscy
chwytają się każdej możliwej plotki. Ludzie zauważyli, ile czasu spędzamy
razem, Harry.
Harry
przewrócił oczami z irytacją.
-
Nie spędzamy razem więcej czasu niż w przeszłości – odparował. – Jedyna rzecz,
która się zmienił to fakt, że Ron jest uwięziony przez Lavender i spędzamy
więcej czasu z Cho. Jeśli już, powinny powstać plotki na jej temat…
-
I są – odpowiedziała bez ogródek Hermiona. – Harry, cała szkoła myśli, że
romantycznie interesujesz się jedną z nas albo czekasz, by zobaczyć, która z
nas jest lepsza. – Harry jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. Hermiona
roześmiała się. – To nie koniec świata, Harry – powiedziała dobrodusznie. –
Właściwie to zrozumiałe, jeśli się nad tym zastanowisz. Nikt nie wie o twoich…
zdolnościach. Nie rozumieją, że trzymasz się z nami, ponieważ Ron emanuje
hormonami.
Harry
spojrzał na Hermionę zszokowany.
-
Naprawdę tak myślisz? – zapytał z niedowierzaniem. – Że jedyny powód, dlaczego
spędzam z wami czas to fakt, że Ron nie może przestać obcałowywać Lavender?
Hermiona
uśmiechnęła się uspokajająco.
-
Nie to miałam na myśli – powiedziała, zaczynając kroić bekon. – Byłeś
wspaniałym przyjacielem, Harry. Mówię tylko, że ludzie nie dbają, co
spowodowało zmianę. Po prostu zauważają, że coś się zmieniło. Nie byłeś w
pociągu przed Świętami, więc nie słyszałeś wszystkiego, co mówili. Fakt, że
„Wybraniec” poszedł na imprezę do Slughorna z dwoma dziewczynami był nieco bardziej interesujący niż to, ile
dziewcząt McLaggen próbował pocałować.
Harry
prychnął na ten komentarz.
-
Nie wiem, czy mi to schlebia czy uraża – wymamrotał, po czym westchnął. –
Naprawdę przepraszam, Hermiono. Powinienem tam być, żeby wszystkim powiedzieć,
że jesteśmy tylko przyjaciółmi… i że nic więcej nie jest możliwe, ponieważ
tobie podoba się pewien Weasley.
Hermiona
ponownie trzepnęła Harry’ego w tył głowy.
-
To nie twoja wina, więc przestań się obwiniać – powiedziała, po czym ponownie
go pacnęła, – i przestań się ze mną drażnić. Gdyby sytuacja się odwróciła, nie
przysparzałabym ci tak wiele kłopotów z powodu osoby, która mogłaby ci się
podobać. – Na twarzy Hermiony pojawił się zamyślony wyraz twarzy, po czym
spojrzała na Harry’ego z ciekawością. – A tak w ogóle, kto ci się podoba?
Powiedzenie,
że Harry był zaskoczony, było niedopowiedzeniem. Hermiona nigdy wcześniej nie
wyrażała zainteresowania jego życiem miłosnym (lub jego brakiem). Nigdy nie
stanowiło to problemu, więc nie rozmawiali o tym. Nie martwili się tym. W
końcu, póki Ron nie związał się z Lavender, Harry nigdy nie myślał o tym, że
Ron i Hermiona mogliby mieć jakiś rodzaj relacji z kimkolwiek, a tym bardziej
ze sobą nawzajem. Nieustanne niebezpieczeństwo na przestrzeni lat wypchnęło
wszystkie normalne wybryki nastolatków daleko od ich umysłów. To mogło
wyjaśnić, dlaczego teraz spływało to na nich kaskadą.
-
Harry? – zapytała Hermiona z troską. – Harry, wszystko w porządku?
Wyrwany
z myśli, Harry szybko przeniósł wzrok na talerz, decydując nie patrzeć Hermionie
w oczy.
-
Nic mi nie jest – powiedział, brzmiąc pewniej, niż się czuł. Zmień temat! – Po prostu mam dużo na
głowie. – Sięgając do torby, Harry wyciągnął złożoną karteczkę papieru, którą
Remus dał mu poprzedniego wieczoru i podał jej ją.
Hermiona
rozłożyła kartkę i przyglądała się jej długo, po czym zamrugała z zaskoczenia.
-
Cóż, to nieoczekiwane – powiedziała, po czym spojrzała na Harry’ego. – Więc
twój Książę Półkrwi to właściwie dziewczyna o nazwisku „Prince”, czyli książę?
Harry
wzruszył ramionami.
-
Właśnie tego musimy się dowiedzieć – powiedział z uśmiechem, po czym spojrzał w
oczy Hermionie. – Więc co powiesz? Chcesz mi pomóc dowiedzieć się więcej o
Eileen Prince?
Hermiona
przewróciła oczami i oddała Harry’emu papier.
-
A kto inny miałby ci pomóc? – zapytała retorycznie. Jej oczy lekko się zwęziły.
– I nie waż się myśleć, że nie zdaję sobie sprawy, jak uniknąłeś mojego
pytania, Harry. Szczerze nic przez to nie miałam na myśli. Po prostu nigdy nie
zasugerowałeś, że ktoś ci się podoba. Czy to Ginny?
Harry
powoli pokręcił głową. Dlaczego Hermiona nie mogła pojąć wskazówki?
-
Nie, to nie Ginny – powiedział stanowczo. – Ginny jest dla mnie jak siostra.
Nie potrafię patrzeć na nią inaczej.
-
Nie możesz, czy się boisz? – odparowała Hermiona.
Harry
nie odpowiedział. Nie miał zamiaru w środku Wielkiej Sali wdawać się w kłótnię
o możliwe dziewczyny, skoro z minuty na minutę robiło się coraz bardziej
tłoczno. Dlaczego ze wszystkich ludzi Hermiona zapytała o Ginny? Ginny była
obecnie w związku z Deanem, była siostrą Rona i częścią jego rodziny. Harry nie
mógł myśleć o niej w inny sposób, tak jak postrzegał Hermionę tylko jako
najlepszą przyjaciółkę. Dla niego przyjaźń była skarbem. Wolałby mieć
przyjaciół takich, jacy są, zamiast stracić ich, gdyby bardziej intensywny
związek się nie powiódł. Nie było to bardzo gryfońskie z jego strony, ale Harry
nie sądził, by mógł znieść więcej komplikacji.
Hermiona
nie poruszyła ponownie tematu, a Harry nie wspominał o Ronie. Po tym poranku
Harry zaczął zauważać subtelne szepty, które zdawały się za nim podążać, gdy
tylko był z Hermioną i Cho. Dziewczyny albo chichotały, albo wpatrywały się
nienawistnie w dwie dziewczyny, podczas gdy chłopcy od czasu do czasu
piorunowali wzrokiem Harry’ego. Niemniej jednak, wylewająca się ze wszystkich
zazdrość była przytłaczająca. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak
udało mu się to wcześniej przegapić.
Kolejna
zmiana, którą zauważył Harry było to, że Ron ciągle starał się zwiększyć
dystans między nim a Lavender, spędzając więcej czasu z Harrym, Hermioną i Cho.
Oczywiście Lavender to nie pasowało. Pomimo ciągłych plotek, Lavender wciąż
podejrzewała, że Ron ją zdradza i wyrażała swoją opinię za każdym razem, gdy
widziała razem Rona i Hermionę. Nie miało znaczenia to, że Harry i Cho byli z
nimi, czy nawet Dean i Ginny. Wydawało się, że wszystkie racjonalne myśli
zostały wymazane przez zazdrość Lavender.
Biorąc
pod uwagę cały ten dramat i wszystko inne, Harry’emu i Hermionie ciężko było
znaleźć czas na poszukanie w bibliotece Eileen Prince. W końcu udało im się
znaleźć czas w sobotnie popołudnie i skorzystali z okazji, by opowiedzieć
Ronowi o tym, co przegapił w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ron był
zszokowany, gdy dowiedział się o Księciu Półkrwi i o miejscu, gdzie Harry i Hermiona odkryli,
kim on był, czy raczej była.
-
Więc ten Książę Półkrwi jest tak naprawdę… Księżniczką? – zapytał Ron z
niedowierzaniem.
Hermiona
westchnęła z frustracją, odkładając starą gazetę, którą czytała, na stos „już
przeczytanych”, po czym chwyciła następną.
-
Czy to tak niewiarygodne, że dziewczyna może być genialna w eliksirach? –
zapytała. – Szczerze, Ron. Nigdy nie sądziłam, że będziesz tak ograniczony.
-
Nigdy tego nie powiedziałem! – zaprotestował Ron. – Cholera, Hermiono! To był
tylko żart! Jestem twoim przyjacielem! Jak mogę nie uważać, że dziewczyna może
być genialna, skoro od pięciu i pół roku znasz odpowiedzi na wszystko?
Hermiona
spojrzała na Rona w szoku, po czym skupiła uwagę na gazecie, a jej twarz lekko
poczerwieniała. Ron zorientował się, co właśnie powiedział i również się
zarumienił. Zapadła między nimi nieprzyjemna cisza, którą Harry szybko
przerwał, opowiadając Ronowi o swojej ostatniej lekcji z Dumbledorem i zadaniu
uzyskania wspomnienia od Slughorna. W tej chwili było między nimi tyle
niezręczności. Ronowi wyraźnie nie podobał się sposób, w jaki układał się jego
związek z Lavender, ale nie miał odwagi go zakończyć. Hermiona wydawał się być
wdzięczna, że wrócił ten żartujący i kłócący się Ron, nawet jeśli sprzeczał się
z nią.
-
Nie mogę powiedzieć, bym kiedykolwiek słyszał o horkruksach – powiedział Ron
zupełnie oszołomiony, – ale zdobycie wspomnienia od Slughorna nie powinno być
trudne. On cię uwielbia, Harry. Ma tak od pierwszego dnia.
-
To może być prawda, ale Slughorn jest zdeterminowany, by zachować to
wspomnienie dla siebie – sprzeciwiła się Hermiona. – Jeśli Dumbledore zawiódł
to oznacza, że zwyczajne poproszenie nie zadziała. Ponadto Dumbledore nie
poprosiłby Harry’ego, gdyby nie był pewny, że Harry może to zrobić. To oznacza,
że brakuje nam czegoś, rozwiązania, na które jeszcze nie wpadliśmy.
Ron
patrzył na nich przez chwilę w zamyśleniu, po czym wzruszył ramionami.
-
Cóż, myślę, że mogę ci tylko pożyczyć szczęścia, Harry – powiedział bezradnie.
– Jeśli Hermiona nie wie, co począć to nie mam pojęcia, jak ja miałbym.
Harry
wpatrywał się w Rona z niedowierzaniem, po czym uderzył głową o stół. Nie mógł
w to uwierzyć. Jak mógł przegapić coś tak oczywistego? Dlaczego nie zrozumiał,
kiedy Remus powiedział mu to samo?
-
Muszę być najgłupszą osobą na świecie! – powiedział Harry, zaciskając zęby z
frustracji. Usiadł prosto na krześle i spojrzał na zaskoczoną Hermionę. – Potrzebuję
tylko szczęścia, Hermiono. Felix
Felicis! To dlatego Dumbledore mnie poprosił!
-
Oczywiście! – wykrzyknęła Hermiona ściszonym głosem. – Dlaczego o tym nie
pomyślałam? To takie proste, a jednocześnie tak pomysłowe! Pod wpływem Felix
Felicis masz gwarancję sukcesu! – Pocierając ręce z zapałem, Hermiona
przeniosła uwagę na Rona i uśmiechnęła się do niego. – Ron, jesteś geniuszem!
Zakłopotany
wyraz twarzy Rona był wręcz zabawny. W końcu Hermiona niecodziennie chwaliła
intelekt Rona.
-
Eee… dzięki… chyba – powiedział niepewnie. – Załóżmy więc, że Harry weźmie
eliksir i jakoś przekona Slughorna, by przekazał mu wspomnienie. Co potem?
Slughorn nie wydaje się być typem osoby, która zapomni coś takiego.
-
Więc będę musiał go złapać po tym, jak wypije zbyt wiele tego miodu, który tak
lubi – zaproponował Harry. – Nie będzie nic pamiętał, jeśli będzie pijany.
-
Harry! – skarciła go Hermiona. – To wykorzystywanie nauczyciela!
Harry
popatrzył na Hermionę z uniesioną brwią.
-
A użycie Felix Felicis przeciwko nauczycielowi nie jest nadużyciem? – zapytał
sarkastycznie. Nie mógł uwierzyć, że kłócili się o moralność. – Słuchaj, to musi
być powód, dlaczego to mnie Dumbledore poprosił. Zachęcał mnie do użycia
wszelkich środków, by zdobyć to wspomnienie. Masz jakieś inne sugestie?
Hermiona
westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
-
Nie podoba mi się to, Harry – powiedziała szczerze, – ale nie przychodzi mi do
głowy żadna alternatywa. Dumbledore nie powinien zrzucać tego na twoje barki.
Masz już wystarczająco dużo zmartwień.
Harry
mógł tylko wzruszyć ramionami w odpowiedzi. Co miał powiedzieć? Nie chciał tego
robić, ale najwyraźniej miał środki, żeby osiągnąć sukces. Poza tym mam element zaskoczenia. Slughorn spodziewa się, że Dumbledore
ponownie spróbuje. Nigdy by się nie spodziewał, że uczeń użyje na nim czegoś,
co sam mu podarował.
Harry
musi tylko wymyślić, kiedy uderzyć.
^^^
Nowa
struktura spotkań GD spotkała się z gorącą akceptacją. Większość członków nie
mogła się doczekać, by przetestować to, czego się nauczyli. Remus stworzył
zaczarowany pergamin, który losowo wybierał imiona pojedynkujących się, by nikt
nie mógł być oskarżony o stronniczość. Jako pierwsi zostali wybrani Ernie
Mcmillian i Marietta Edgecomb. Ich pojedynek nie trwał dług. Ernie łatwo
rozproszył Mariettę, podpalając jej włosy. Remus natychmiast wkroczył i kilkoma
machnięciami różdżki wróciła do normy. Po jch pojedynku całe GD podawało
sugestie, w jaki sposób Ernie i Marietta mogli poprawić swój pojedynek.
Następny
pojedynek był trochę ciekawszy. Pergamin wylosował Zachariasza Smitha i Rona
Weasleya, dwóch graczy Quidditcha, którzy mieli tendencję do chowania urazy. Ron
nie wybaczył Smithowi jego stronniczych komentarzy podczas pierwszego meczu
Gryfonów, a Smithowi nie podobało się to, że Gryffindor miał taką dominującą
pozycję na boisku. Puchoni nigdy nie byli wielkim zagrożeniem i zwykle byli
pomijaną drużyną, gdy dyskutowano o Quidditchu. Ponieważ Ślizgoni byli w dołku,
warto było dyskutować tylko o dwóch drużynach – Gryfonów i Krukonów. A nawet
wtedy większość rozmów skupiała się na szukających, ponieważ byli najlepsi w
szkole i byli bliskimi przyjaciółki (i zgodnie z plotkami, prawdopodobnie
więcej niż przyjaciółmi).
Pojedynek
rozpoczął się powoli i kontrolowanie, by w przeciągu kilku minut przerodzić się
w bitwę o dumę. Obaj byli zbyt zdeterminowani, by pokazać drugiemu, że martwią
się o bezpieczne pojedynkowanie. W ciągu dziesięciu minut, Harry i Remus musieli interweniować, związując obu.
Usunięcie wszystkich zaklęć i wyleczenie wszystkich obrażeń zajęło Remusowi
kolejne dziesięć minut, ale wszyscy nauczyli się ważnej lekcji. Nigdy nie
pozwól, by osobista zemsta kontrolowała twoje decyzje podczas pojedynku.
Potem
spotkania GD przebiegły o wiele sprawniej. Wszyscy wydawali się rozumieć, że
to, co wydarzyło się poza spotkaniami GD, pozostawało na zewnątrz. Po kilku
spotkaniach Rada była w stanie się rozdzielić i nadzorować pojedynki tak, by
odbywały się więcej niż jeden na raz. Przy każdym pojedynku było co najmniej
pięciu widzów z każdej strony, którzy mogli oferować swoje opinie. Wszyscy
szybko nauczyli się, co działa, a co nie działa podczas pojedynku. Pracowali
też ciężej, by nauczyć się rzadkich zaklęć i klątw, by zaskoczyć przeciwników.
Podsumowując, nowa forma działała lepiej, niż Harry się spodziewał.
Kiedy
Rada przejęła bardziej aktywną rolę w GD, Harry mógł bardziej skoncentrować
sięna zadaniu od profesora Dumbledore’a. Nawet z pomocą Felix Felicis, Harry
wiedział, że musi zbliżyć się do profesora Slughorna. Chciał, by Mistrz
Eliksirów obniżył czujność, a jedynym sposobem, by to zrobić, było dalsze
zadawanie pytań o eliksiry. W miarę upływu tygodni, Slughorn był coraz bardziej
chętny na sesje pytań Harry’ego, a nawet zaproponował wyznaczenie czasu, w
którym mogliby się spotkać w jego biurze, by nie byli pospieszani ani by im nie
przerywano.
Harry
mógł pomyśleć tylko jedno, gdy ustalili wolny czas. Bingo.
Wraz
z nadejściem lutego, śnieg stopniał i został zastąpiony nieustanną chłodną
wilgocią. To sprawiło, że zajęcia opieki nad magicznymi stworzeniami były
bardzo niepożądane, ponieważ Harry kończył pokryty błotem pod koniec każdej
lekcji. Jednak luty przyniósł również lekcje teleportacji, które miały odbywać
się w sobotnie poranki w Wielkiej Sali, żeby nie przeszkadzały w żadnych
zajęciach.
Tego
ranka Harry spotkał się z Remusem na „Wieści o Syriuszu”, jednak niczego się
nie dowiedział. Syriusz miał zwyczaj komunikowania się z Remusem przynajmniej
raz w tygodniu w celu powiadomienia ich, ale rzadko przekazywał jakiekolwiek
informacje o sobie lub o swojej misji. Jedyną rzeczą, jaką Remus mógł
powiedzieć Harry’emu było to, że Syriusz był bezpieczny i wróci tak szybko, jak
to będzie możliwe. Było ciężko trzymać się stwierdzenia „brak wiadomości to
dobra wiadomość”, kiedy chodziło o członka twojej rodziny. Były chwile, kiedy
Harry żałował, że oddał małe, dwukierunkowe lusterko Syriusza Remusowi. Nawet
jeśli Harry nigdy by się do tego głośno nie przyznał, tęsknił za nadopiekuńczym
charakterem Syriusza. Tęsknił za tym, jak Syriusz i Remus kłócili się na
bezsensowne tematy. Bez względu na to, jak bardzo Remus próbował wesprzeć
Harry’ego, nie można było zaprzeczyć, że czegoś mu brakowało.
Harry
i Hermiona dotarli razem do Wielkiej Sali, chociaż Ron był tuż za nimi, a
Lavender mocno trzymała go za ramię. Wszystkie stoły zniknęły, przez co duży
pokój wydawał się całkowicie pusty. Deszcz uderzał w wysokie okna, a ciemne
chmury zakryły zaczarowany sufit. Z przodu Sali byli profesorowie McGonagall,
Snape, Flitwick i Sprout wraz z Remusem i małym czarodziejem, który mógł być
tylko instruktorem teleportacji z Ministerstwa. Mężczyzna był niezwykle blady i
chudy, miał przezroczyste rzęsy i kruche włosy.
Kiedy
wszyscy przybyli, opiekunowie domów poprosili o ciszę i czarodziej z
Ministerstwa wystąpił do przodu.
-
Dzień dobry – powiedział. – Nazywam się Wilkie Twycross i przez następne
dwanaście tygodni będę waszym instruktorem teleportacji. Mam nadzieję, że
szybciutko będę w stanie przygotować was do testu z teleportacji…
-
Malfoy! – przerwała profesor McGonagall. – Bądź cicho i uważaj!
Wszyscy
rozejrzeli się i zobaczyli zarumienionego Malfoya, który szybko odsunął się od
Crabbe’a, z którym najwyraźniej się kłócił. Harry zerknął na Hermionę, która
wzruszyła bezradnie ramionami, po czym zwrócił uwagę z powrotem na Twycrossa.
Nie sposób było nie zauważyć zirytowanego wyrazu twarzy Snape’a, gdy ten
patrzył na Malfoya. Harry nie mógł nie dostrzec, że cała postawa Snape’a była
niezwykle podobna do sposobu, w jaki Snape stał w noc imprezy u Slughorna.
Najwyraźniej profesor Snape i Malfoy nadal nie byli w najlepszych stosunkach.
-
Do czasu, gdy większość z was będzie gotowa do przystąpienia do testu –
kontynuował Twycross, gdy wszyscy się uspokoili. – Jak być może wiecie,
zazwyczaj nie da się aportować i deportować w Hogwarcie. Dyrektor zdjął to
zaklęcie, tylko na Wielką Salę, na godzinę, żebyście mogli ćwiczyć. Chciałbym
podkreślić, że nie będziecie w stanie aportować się poza te ściany i
nierozsądnie jest próbować. – Nastąpiła chwila ciszy, nim Twycross dodał: –
Chciałbym, aby każdy z was ustawił się tak, by mieć przed sobą wolne pięć stóp
przestrzeni.
Harry
nerwowo wykonał polecenie, gdy razem z wszystkimi starał się znaleźć
wystarczająco dużo miejsca. Remus ostrzegł go, że będą dziś ćwiczyć
teleportację i naprawdę nie był pewny, czy jest na to gotowy. Opiekunowie Domów
rozeszli się w tłumie, przesuwając uczniów na pozycje i uciszając wszelkie
kłótnie.
Hermiona
zauważyła, że Harry przenosi ciężar ciała z nogi na nogę i zmarszczyła brwi.
-
Czym się aż tak martwisz, Harry? – zapytała zdezorientowana. – Już się
teleportowałeś.
Harry
spojrzał na nią z uniesioną brwią.
-
No jasne – powiedział sarkastycznie. – Tylko znajdź mi kogoś, kto będzie
próbował zabić mnie mieczem i pójdzie mi świetnie. To było przypadkowe,
Hermiono. To prawie jak porównywanie przypadkowej magii z prawdziwymi
zaklęciami. Po prostu nie działa to tak samo.
Opiekunowie
Domów krzyknęli: „Cisza!” i szybko polecenie zostało wykonane. Prawdę mówiąc
Harry poczuł skutki teleportacji, gdy Syriusz teleportował ich na Grimmauld
Place, jakby był przeciskany przez tubę. Powiedziano mu, że z praktyką
przyzwyczai się do tego uczucia i wiedział, że musi się tego nauczyć, jeśli ma
mieć jakiekolwiek nadzieje na przetrwanie w przyszłości. Nie mógł ciągle
polegać, że inni wydostaną go z kłopotów.
-
Dziękuję – powiedział Twycross, kiwając głową. – A teraz… - Machnął różdżką,
wyczarowując staroświeckie, drewniane obręcze na podłodze przed każdym uczniem.
– Najważniejsze do zapamiętania przy nauce teleportacji to Ce-Wu-En! Cel, Wola
i Namysł! Pierwszy krok to skupienie się mocno na swoim upragnionym celu. W tym
przypadku będzie to wnętrze koła. Skoncentrujcie się teraz na tym miejscu.
Harry
zrobił, jak mu kazano, spuszczając wzrok na swoją obręcz i skrawek zaburzonej
podłogi w jej wnętrzu. Desperacko zepchnął wszystkie zmartwienia na drugi plan.
Zwątpienie w siebie doprowadzi tylko do porażki lub, co gorsze, rozszczepienia.
-
Krok drugi – kontynuował Twycross, – skupcie swoją wolę, by wizualizować sobie
siebie w przestrzeni! Niech pragnienie wejścia w nią spłynie z waszego umysłu
do każdej części waszego ciała!
Harry
zamknął oczy i skoncentrował się na wyobrażaniu siebie samego wewnątrz obręczy.
Chciał być w swojej obręczy, stać na tym skrawku zakurzonej podłogi pięć stóp
przed nim. Wyobraził sobie siebie samego w środku obręczy i nagle poczuł, jakby
był przepychany przez ciasną, gumową rurkę. Głośny trzask wypełnił powietrze i
przez ułamek sekundy Harry nie mógł oddychać, gdy każda jego część była
ściskana do niemal bolesnego stany, by po chwili uczucie całkowicie zniknęło,
pozwalając mu wziąć głęboki oddech.
Sapnięcia
wypełniły pomieszczenie, więc Harry otworzył oczy i zauważył, że nie stoi już
obok Hermiony. Spoglądając w dół, jego oczy rozszerzyły się i zobaczył, że stoi
pośrodku obręczy. Szybko spojrzał na Remusa i zobaczył, że Twycross i
Opiekunowie Domów patrzą na niego szeroko otwartymi oczami. Wszyscy wokół
wpatrywali się w niego ze zdumieniem, co sprawiło, że Harry poczuł się
niezwykle skrępowany. Wspaniale. Po
prostu świetnie.
-
Eee… przepraszam – powiedział Harry, wychodząc z obręczy i ponownie stając obok
Hermiony.
-
Nic się nie stało, panie Potter – powiedział Twycross z wyraźną nutą dumy w
głosie. – Nie powinien pan przepraszać za prawidłowe wykonanie Ce-Wu-En. –
Następnie skupił swoją uwagę z powrotem na reszcie uczniów. – Zapamiętajcie dwa
pierwsze kroki. Skoncentrujcie swój umysł na miejscu docelowym i skupcie się na
wizualizacji zajmowanej przestrzeni. – Czekał dłuższą chwilę, gdy wszyscy
próbowali skupić się na własnych obręczach. – Krok trzeci, gdy wydam rozkaz,
obrócicie się w miejscu, wyczuwając swoją drogę w nicość, poruszając się z namysłem.
Na mój znak… raz…
Harry
skoncentrował się na drewnianej obręczy i zakurzonej podłodze w jej wnętrzu.
Patrząc, Harry mógł niemal dostrzec, gdzie stał zaledwie kilka chwil temu.
-
Dwa…
Harry
ponownie zamknął oczy i wyobraził sobie siebie w obręczy, obrazując to, chcąc
tylko zająć przestrzeń uwięzioną w małym, drewnianym kręgu.
-
TRZY!
Harry
już czuł, że jest przeciskany przez ciasną, gumową rurkę, gdy odwrócił się w
miejscu i wrażenie zniknęło. Odgłos chwiejących się ludzi wypełnił jego uszy,
gdy Harry otworzył oczy i spojrzał na swoją obręcz zdezorientowany. Rozległ się
głośny łomot, gdy Neville upadł płasko na plecy. Kilka osób wokół niego
zachichotało. Harry skorzystał z okazji, by zerknąć na Hermionę i bezradnie
wzruszyć ramionami pod wpływem jej zaciekawionego spojrzenia. Nie potrafił tego
wyjaśnić. Postępował zgodnie z instrukcjami, więc dlaczego to nie zadziałało… a
raczej, dlaczego przestało działać, kiedy zaczął się obracać?
-
Nieważne, nieważne – powiedział cierpko Twycross, przyciągając uwagę
wszystkich. – Poprawcie swoje obręcze, proszę, i wróćcie na swoje pierwotne
pozycje, byście mogli spróbować ponownie.
Raz
po raz próbowali się teleportować, bez powodzenia. Harry robił się coraz
bardziej sfrustrowany, że jego własne próby zawodziły w chwili, gdy się
poruszał. Kiedy nadszedł czas, gdy ponownie spróbować, Harry odrzucił
ostrożność i ponownie spróbował aportować się bez obracania w miejscu. Gdy
Twycross odliczał, Harry po raz kolejny odepchnął od siebie wszystkie myśli
poza obręczą i pragnieniem znalezienia się w jej wnętrzu. Pozostał całkowicie
nieruchomy, gdy poczuł, że jest przeciskany przez gumową rurkę. Jego uszy
wypełnił trzask, gdy przez ułamek sekundy nie mógł oddychać, nim wszystko
wróciło do normy. Otwierając oczy, Harry ponownie znalazł się w środku swojej
obręczy.
Straszny
okrzyk bólu zmusił Harry’ego do szybkiego odwrócenia się i zobaczył, że Susan
Bones z Hufflepuffu chwiała się w swojej obręczy, ale czegoś brakowało. Jej
lewa noga najwyraźniej nie przebyła podróży i stała pięć stóp za nią. Opiekunowie
Domów natychmiast poruszyli się, by pomóc i po wielkim huku i kłębie
fioletowego dymu, Susan znowu była cała, chociaż wyglądała, jakby nie
zamierzała w najbliższym czasie spróbować teleportacji.
-
Rozszczepienie, czyli oddzielenie się przypadkowej części ciała – powiedział
beznamiętnie Wilkie Twycross, – zdarza się wtedy, gdy umysł jest
niewystarczająco zdeterminowany. Musicie nieustannie koncentrować się na swoim
celu i poruszać bez pośpiechu, ale z rozwagą. – Bez zbędnych ceregieli,
Twycross wystąpił naprzód i z wyciągniętymi ramionami obrócił się w miejscu,
znikając w milczeniu i pojawiając się na tyłach Sali. – Pamiętajcie o Ce-Wu-En
i spróbujcie ponownie… raz… dwa… trzy…
Po
kolejnej godzinie, jedynymi wartymi wspomnienia wydarzeniami było
rozszczepienie Susan i okresowe aportacje Harry’ego. Harry wciąż nie zdołał się
aportować, obracając się w miejscu, co było naprawdę irytujące. Umiejętność
teleportacji nic nie znaczyła, jeśli nie mógł zdać testu na teleportację. Istniało
również duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będzie musiał aportować się w
ruchu. Możliwość aportację tylko podczas stania była niepraktyczna.
Z
drugiej strony Twycross, nieświadomy dylematu Harry’ego, rzucił mu uśmiech,
zapinając płaszcz na szyi.
-
Do następnej soboty – powiedział, wyciągając różdżkę, – i nie zapominajcie:
Cal. Wola. Namysł. – Twycross machnął różdżką, sprawił, że obręcze zniknęły i
wyszedł z Sali wraz z profesor McGonagall.
Rozległy
się rozmowy, wypełniając duże pomieszczenie. Harry został z tyłu, mając
nadzieję, że uniknie pytań i porozmawia z Remusem. Jeśli ktokolwiek potrafił
wyjaśnić zawiłości prostym językiem bez sprawiania, że poczujesz się jak
idiota, był to Remus. Kątem oka zobaczył, że Ron jest wyciągany z Wielkiej Sali
przez Lavender i powstrzymał się od uśmiechu. Nadal pozwalał jej nosić spodnie
w tym związku.
Ręka
spoczęła na jego ramieniu, szybko wyrywając go z zamyślenia.
-
Coś nie tak, Harry? – zapytała z zaciekawieniem Hermiona.
Harry
westchnął, spoglądając na Remusa, który rozmawiał z profesorem Fliwickiem. Ich
spojrzenia spotkały się przez moment, po czym Remus lekko skinął głową i wrócił
do rozmowy.
-
Niezupełnie – odpowiedział, skupiając uwagę na Hermionie. – Po prostu myślę.
Dlaczego ludzie pozostają w związkach, gdy jest to oczywiste, że nie chcą w
nich być?
Hermiona
wpatrywała się w Harry’ego przez dłuższą chwilę, po czym wzruszyła ramionami.
-
Pytasz o związki niewłaściwą osobę, Harry – powiedziała szczerze. – Osobiście
uważam, że Ron boi się tego, co Lavender może mu zrobić. Widziałeś, jaka była,
kiedy myślała, że ja i Ron gdzieś się całowaliśmy. Była całkowicie
irracjonalna. – Hermiona uśmiechnęła się chytrze, obejmując Harry’ego
ramieniem. – Doprawdy, przecież wszyscy wiedzą, że ja i Cho jesteśmy w tobie
szaleńczo zakochane.
Harry
jęknął z irytacją. To wszystko stawało się dość irytujące. Dlaczego ludzie nie
mogli dostrzec, że tylko przyjaźnił się
z Hermioną i Cho? Można było mieć przyjaciółkę, która była dziewczyną. Było to
do zaakceptowania prze pięć lat. Dlaczego teraz nie można było tego
zaakceptować?
-
Bardzo zabawne, Hermiono – powiedział sucho Harry. – Lepiej bądź ostrożna.
Jeśli ktoś usłyszy, że tak mówisz…
-
Wytropią mnie za oficjalne zajęcie Najbardziej Pożądanego Kawalera w Hogwarcie
– powiedziała Hermiona znudzonym tonem, podczas gdy Remus przeprosił i podszedł
do nich.
-
Gratulacje z powodu udanej aportację, Harry – powiedział z dumą Remus,
ściskając ramię Harry’ego. – Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony, że tak
szybko ci się udało.
-
Właściwie to muszę z tobą o tym porozmawiać – odpowiedział Harry, otrzymując
tym samym zaciekawione spojrzenia od Hermiony i Remusa. – Mogę się aportować,
gdy stoję nieruchomo, ale kiedy się obracam tak, jak powinniśmy, nic się nie
dzieje. Cóż, czuję, że się rozpoczyna, ale ruch powstrzymuje mnie przed
deportacją.
Remus
przez chwilę w zamyśleniu pocierał podbródek.
-
Interesujące – powiedział bardziej do siebie niż do nich. – Obracanie w miejscu
zostało opracowane, by pomóc w teleportacji. – Remus spojrzał na Harry’ego i uśmiechnął
się. – Pomyśl o tym jak o biegu przed skokiem – wyjaśnił. – Daje rozpędu, by
pomóc komuś, kto normalnie bałby się spróbować. Aportacja bez ruchu jest w
rzeczywistości trudniejsza, ponieważ czarownica lub czarodziej muszą w zasadzie
przepchnąć się w inne miejsce. Z praktyką większość jest w stanie wykonać
teleportację bez ruchu równie łatwo, jak normalną.
-
Ale jeśli to prawda to dlaczego Harry nie potrafi aportować się bez obracania?
– zapytała z ciekawością Hermiona. – To powinno być dla niego jak spacer po
parku.
Remus
uśmiechnął się.
-
Powinno – powiedział szczerze, – chyba że obracanie się powoduje rozproszenie
uwagi. – Jeszcze raz ścisnął ramię Harry’ego, po czym zmierzwił jego potargane
włosy. – Domyślam się tylko, Harry, ale mam przeczucie, że zbyt mocno skupiasz
swój umysł, by znaleźć się w obręczy. Bądź cierpliwy. Wszystko przyjdzie z
czasem i praktyką. Obiecuję.
Harry
skinął głową, nie mogąc powstrzymać ulgi. Przynajmniej nie było to nic złego.
Po prostu zbyt mocno się starał. Jeśli się o tym pomyślało, miało to sens.
Jedynym powodem, dlaczego mógł tak dobrze oczyścić umysł były lekcje oklumencji
z zeszłego roku i w tym roku ćwiczenie jego umiejętności. Nikt inny nie miał
takiego szkolenia, więc jeśli oni mogli się nauczyć normalnie teleportować, on
też mógł.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, niezwykle Harry radził sobie w pojedynku z Voldemortem, najchętniej to bym kopnęla w... Lavender... niech pogrzebią dalej choć swoją droga czy była by informacja, że matka Severusa była Ellein Prince...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika