Powrót do Hogwartu spotkał się z mieszanymi reakcjami. Przyjęto z ulgą, że medalion został znaleziony i zniszczony. Pani Pomfrey nie była jednak zadowolona z widocznych oznak zmęczenia na ich twarzach. Harry, Syriusz i Remus natychmiast zostali wysłani do skrzydła szpitalnego i bez słowa otrzymali eliksiry nasenne. Nikt nie był zadowolony z działań pani Pomfrey, ale wszyscy wiedzieli, że lepiej tego nie kwestionować.
Harry
obudził się jako pierwszy prawie półtora dnia później. Słońce właśnie zaszło,
zostawiając czerwonawą poświatę w skrzydle szpitalnym. Przecierając zmęczone
oczy, Harry sięgnął po okulary, które leżały na stoliku nocnym. Stało się to
częstym zjawiskiem, o co Harry musiał zapytać. Podejrzewał, że istnieje jakieś
zaklęcie, które usuwa jego kontakty bez budzenia go, ale to była dyskusja na
inny czas i miejsce.
Harry
założył okulary, rozejrzał się i zobaczył, że Remus i Syriusz śpią spokojnie w
pobliskich łóżkach. Żaden z nich nie wyglądał, jakby miał się wkrótce obudzić,
co prawdopodobnie było dobrą rzeczą. Harry musiał być w stanie myśleć bez ich
przytłaczającej troski i zmartwienia, które go rozpraszały. Było to okrutne
choćby rozważać, skoro Syriusz i Remus tyle dla niego zrobili, jednak zawsze obecne
emocje po prostu powodowały u niego zbyt wielki ból głowy. Tak, Harry wiedział,
że wszyscy się o niego martwili, ale tak naprawdę nie mógł w tej chwili zrobić
nic, by złagodzić ich obawy. Musiał wykonać zadanie, a to było ważniejsze niż
rozmawianie o swoich uczuciach.
Najciszej
jak to możliwe, Harry wyślizgnął się z łóżka i ubrał w ciuchy, które były
ułożone w nogach jego łóżka. Cisza była ogłuszająca, ale nie było to
zaskakujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w szkole nie było zajęć. W
Hogwarcie było prawdopodobnie tylko kilkanaście osób, z których większość
stanowiła kadra nauczycielska. Jedyny moment, kiedy nie było ciszy, nadszedł
wtedy, gdy Weasleyowie odwiedzili tydzień temu, by „omówić wesele Billa i
Fleur”.
To
był dzień, kiedy Ron, Hermiona i Ginny zmusili Harry’ego do opuszczenia
biblioteki na kilka godzin, by mogli cieszyć się świeżym powietrzem, mimo że
przez większość czasu rozmawiali o wojnie. Prawie cała rodzina Weasleyów była w
Zakonie, co oznaczało, że Ron, Hermiona i Ginny byli w stanie podsłuchać co
jakiś czas zbłąkane komentarze, gdy pomagali przygotować się do ślubu Billa i
Fleur, który miał się odbyć w pobliżu Nory. Miało to być małe wesele dla
rodziny i bliskich przyjaciół, a członkowie Zakonu mieli zapewniać
bezpieczeństwo. Umieszczono osłony, by trzymać z daleka reporterów i
nieproszonych gości, ponieważ wszyscy wiedzieli, że obecny będzie Harry Potter.
To
był ostatnio największy problem. Świat czarodziejów popadł w całkowitą obsesję
na punkcie Harry’ego, odkąd w „Proroku Codziennym” zostało opublikowane zdjęcie
Harry’ego, walczącego ze śmierciożercami w Hogsmeade. Do tej pory nikt nie miał
żadnego dowodu na to, do czego Harry był zdolny. Wszystko było informacjami z drugiej
lub trzeciej ręki, opartymi na dziecięcym punkcie widzenia kogoś, kogo uważali
za bohatera. Teraz jednak ludzie zaczęli zastanawiać się, czy historie były
prawdziwe.
Wytrząsając
z głowy myśli, Harry rzucił ostatnie spojrzenie na swoich opiekunów, po czym
opuścił skrzydło szpitalne tak cicho, jak to możliwe. Jego kroki były ostrożne,
ponieważ utrzymywał zmysły w czujności na jakiekolwiek oznaki człowieka albo
czegokolwiek innego. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował to wpaść na
poltergeista Irytka, który najprawdopodobniej krzyknąłby z całych sił, że Harry
uciekł ze skrzydła szpitalnego tylko po to, by wpakować Harry’ego w kłopoty.
Na
szczęście nie doświadczył takich przeszkód. Harry zdołał zabrać nieco jedzenia
z kuchni i dostać się do biblioteki, nie wpadając na nikogo… cóż, poza
Zgredkiem, skrzatem domowym, który przebywał w kuchniach, ale obiecał, że nie
powie ani słowa. Każdy krok odbijał się echem w bibliotece, niezależnie od
tego, jak ostrożnie Harry próbował iść. Niepewnie sięgnął zmysłami, ale nie
mógł znaleźć żadnego znaku, by w całej bibliotece był ktoś jeszcze. Przekonany,
że rzeczywiście jest sam, Harry przeniósł się do działu historii i zaczął
szukać jakiejkolwiek publikacji z artefaktami należącymi do Roweny Ravenclaw
lub Godryka Gryffindora.
Harry
wiedział, że szukanie czarki Hufflepuff byłoby najlogiczniejszym następnym
krokiem. Niestety wiedział też, że nigdzie nie pójdzie, póki nie dostanie
jakiejś wskazówki, gdzie czarka może być ukryta. Syriusz spędził ostatnie
miesiące na szukanie jej, jednak wrócił z pustymi rękami. Naprawdę nie mieli
już luksusu możliwości marnowania czasu. Odkrywając nieznany artefakt, którego
użył Voldemort, Harry mógł prawdopodobnie jednocześnie szukać obu horkruksów.
Nie
minęło dużo czasu, nim dostrzeżono zniknięcie Harry’ego. Powiedzenie, że Tonks
i Shacklebolt nie byli szczęśliwi, że znaleźli go w bibliotece, było
niedopowiedzeniem. Osobista straż Harry’ego traktowała swoją pracę poważnie,
czasem zbyt poważnie. Wydawało się, że pojmują faktu, że obecnie mieszkają w
Hogwarcie, jedynym miejscu, które miało własne zdanie, zwłaszcza jeśli chodziło
o Harry’ego.
Od
tamtej nocy w Hogsmeade, Hogwart stale pojawiał się w jego umyśle, ilekroć był
na terenie, który był chroniony przez zamek. Nie było to przytłaczająca obecność,
tylko delikatnie przypomnienie, że nie był sam. Przez większość czasu było to
pocieszające, jednak były chwile, kiedy Hogwart był jak nadopiekuńcza matka,
czego Harry naprawdę w tej chwili nie chciał. Syriusz był wystarczająco
nadopiekuńczy.
W
chwili, gdy Harry wszedł do skrzydła szpitalnego z Tonks i Shackleboltem,
natychmiast został wciągnięty do grupowego uścisku przez armię rudzielców. Fale
ulgi, szczęścia i troski spływały po wszystkich, utrudniając Harry’emu jasne
myślenie. Zamykając oczy, Harry próbował odepchnąć napływające uczucia i skupić
się na własnych, ale wokół było po prostu zbyt wiele ludzi ze zbyt wieloma
emocjami. Minęły tygodnie, odkąd był tak przytłoczony, co oznaczało jedną z
dwóch rzeczy. Albo empatia Harry’ego zrobiła się silniejsza, albo jego
zdolności blokowania jej zmalały. Harry modlił się, żeby to było to drugie. Nie
sądził, by poradził sobie z pierwszą opcją.
Ramiona
odsunęły się, gdy Harry próbował wycofać umysł i zmusić się do koncentracji
tylko na własnych emocjach. Poczuł, że kołysze się lekko w tył i przód, nim
dłonie chwyciły go, by utrzymać go w pozycji pionowej. Słyszał stłumione głosy,
czując, że jest prowadzony do przodu. Harry powoli poczuł, jak emocje wokoło
znikają, pozwalając mu skoncentrować się bardziej na wydarzeniach wokół niż
tylko na emocjach.
-
Chodź, Harry – powiedział cicho Syriusz do jego ucha, sadzając go na jednym z
łóżek szpitalnych. – Tylko oddychaj.
Harry
otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, dostrzegając, że Weasleyowie stali w
bezpiecznej odległości z zatroskanymi wyrazami twarzy. Hermiona i Ron stali
obok siebie, wpatrując się w Harry’ego nerwowo. Ron był jedynym Weasleyem,
który wiedział cokolwiek o zdolnościach Harry’ego i tak właśnie chłopak wolał.
Nie mógł ryzykować, że w obecnym czasie niewłaściwi ludzie odkryją i
wykorzystają jego zdolności przeciwko niemu. Sekrety nie pozostają tajemnicami
w świecie czarodziejów, zwłaszcza te Harry’ego Pottera.
-
Czy wszystko wróciło do normy, dzieciaku? – zapytał cicho Syriusz, znajdując
się w jego polu widzenia.
Harry
zamknął oczy i skinął głową. Mógł wychwycić troskę i opiekuńczość Syriusza, ale
było to jak fale uderzające w zamknięte drzwi. Harry zdawał sobie sprawę, że
emocje gdzieś tam są, ale mógł je też zignorować i jasno myśleć. Jednak powrót
umiejętności myślenia oznaczała, że uświadomił sobie, że w pomieszczeniu byli
ludzie, którzy najprawdopodobniej będą się domagać wyjaśnienia tego, co się
właśnie wydarzyło.
Jednak
Syriusz był o krok przed nim.
-
To dlatego zasugerowałem przełożenie urodzin Harry’ego – powiedział do
Weasleyów. – To było kilka męczących dni i wszyscy jesteśmy trochę nerwowi.
-
To moje urodziny? – zapytał zdezorientowany Harry. Mógłby przysiąc, że były
odległe o co najmniej kilka dni. Czy naprawdę tak stracił poczucie czasu w pośpiechu,
by znaleźć horkruksy? Cisza wypełniła skrzydło szpitalne, gdy wszyscy się w
niego wpatrywali. Fale współczucia i szoku przetoczyły się od ściany do ściany.
Harry stłumił narastającą w nim irytację. Powinienem
trzymać buzię na kłódkę.
-
Tak, kochaneczku – powiedziała łagodnie pani Weasley. – Nie chcieliśmy cię
przestraszyć. Po prostu nie każdego dnia kończy się siedemnaście lat…
-
Zwłaszcza w przypadku Harry’ego Pottera – powiedział Bill Weasley z szerokim
uśmiechem. Jego długie, rude włosy były zaczesane do tyłu, przez co światło
latarni podkreśliło blizny na jego twarzy po ataku sprzed zaledwie miesiąca. –
Twoje zdjęcie było dzisiaj w każdej czarodziejskiej gazecie i magazynie.
Spodziewam się, że lada dzień nadejdą propozycje małżeństwa.
-
Bill! – skarciła go pani Weasley. – Harry nie musi słyszeć…
-
Że obecnie jest najbardziej pożądanym czarodziejem w Wielkiej Brytanii? –
przerwał jej Fred. – Lepiej żeby usłyszał to od nas…
-
Zanim kobiety zaczną się na niego rzucać – dokończył za bliźniaka George.
Harry
jęknął, chowając twarz w dłoniach. Naprawdę teraz tego nie potrzebował. Zawsze
nienawidził uwagi, która wiązała się z byciem chłopcem, który przeżył, ale w
zeszłym roku sytuacja się pogorszyła, kiedy pojawiła się jego empatia. W
zeszłym roku wiele kobiet zauważyło, że Harry nie jest już małym chłopcem i nie
próbowały tego ukryć. To był dla Harry’ego niezręczny czas, a stało się jeszcze
gorzej, gdy jedna z jego bliskich przyjaciółek, Cho Chang, przyznała, że żywi
do niego romantyczne uczucia. Harry był tak przytłoczony jej emocjami, że nie
był w stanie z tym walczyć, dopóki się nie odsunęła. Złamał jej serce i w ciągu
kilku chwil zdał sobie sprawę, że istnieje szansa, że nigdy nie będzie w
normalnym związku.
To
było coś, co Harry’emu wciąż trudno było zaakceptować. Tak, nie miał teraz
czasu na związek, ale myśl o spędzeniu całego życia samotnie… Harry nie
wiedział, co myśleć. To był kolejny powód do bólu, o którym Harry naprawdę nie
chciał myśleć… którego nie chciał rozważać. Dlaczego
się tym martwię? Najważniejsze powinno być przetrwanie wojny. Muszę mieć
przyszłość, zanim o niej zacznę myśleć.
-
Na szczęście dla nas wszystkich, dzieje się to Harry’emu a nie waszej dwójce –
powiedziała Ginny. – Naprawdę moglibyście randkować z tymi, którzy się na was rzucają.
Fred
i George wzruszyli bezradnie ramionami, uśmiechając się do siebie szeroko.
-
Co możemy powiedzieć? – zapytał George. – Prowadzimy samotne życie.
-
To zbyt prawdziwe – dodał Fred z poważnym wyrazem twarzy. – Sama praca i zero
zabawy…
-
Wystarczy, chłopcy – powiedział szybko pan Weasley, po czym skupił wzrok na
Harrym. – Więc masz ochotę na małe przyjęcie urodzinowe? Nic nadzwyczajnego.
Tylko my, kilka prezentów i mały tort. Wiemy, że nie lubisz być w centrum
uwagi, ale nikt nie powinien przegapić swoich siedemnastych urodzin.
Harry
stłumił jęk. Co, do licha, miał na to odpowiedzieć?
Ron
i Hermiona natychmiast podeszli do boku Harry’ego i zaczęli rozmawiać o
wszystkim i niczym, żeby odwrócić uwagę od tego, co się właśnie zdarzyło.
Reszta Weasleyów przysunęła krzesła i wybuchła uprzejma paplanina. Pan i pani
Weasley rozmawiali cicho z Syriuszem i Remusem, podczas gdy wszyscy inni
skupili się na Harrym. Bill był wyjątkowo cichy, trzymając Fleur za rękę, ale
to było normalne. Bill stał się nieco cichy w pobliżu Harry’ego, od kiedy
chłopak uleczył jego rany spowodowane przez Fenrira Greybacka. Harry wiedział,
że Bill czuje, że jest coś mu dłużny, co było po prostu śmieszne. Bill odniósł
obrażenia w obronie Hogwartu. Hogwart odpłacił Billowi, lecząc jego rany
poprzez Harry’ego.
Wyglądało
na to, że wszyscy chcieli oderwać myśli Harry’ego od wojny. Większość jego
prezentów miała coś wspólnego z uzdrowicielstwem. Syriusz i Remus dali
Harry’emu złoty zegarek, podobny do tego, który Ron otrzymał na swoje siedemnaste
urodziny, jednak na tyle miał wygrawerowanego jelenia, wilka, psa i lilię.
Podarowali również Harry’emu urządzenie, w którym znajdowało się pięć
kryształowych kostek, które każde zawierało odtwarzające się w kółko
wspomnienie.
Pierwsza
kostka zawierała obraz Jamesa Pottera, lecącego na miotle z rocznym Harrym. W
drugiej był obraz Lily Potter, trzymającej w ramionach małego Harry’ego,
którego kołysała do snu. W trzeciej był Syriusz i roczny Harry, bawiący się na
podłodze klockami. Czwarta kostka zawierała obraz Remusa, cicho czytającego
małemu Harry’emu, który już mocno spał. W piątej kostce był Albus Dumbledore,
śpiący na kanapie z rocznym Harrym drzemiącym na jego klatce piersiowej.
Harry
potrzebował każdej uncji samokontroli, by ból nie pojawił się na jego twarzy.
Wiedział, że Syriusz i Remus chcieli dobrze, ale było to tylko kolejne
przypomnienie, ile Voldemort mu zabrał. Stracił tak wiele lat ze swoimi
rodzicami oraz jakąkolwiek przyszłość z poradnictwem profesora Dumbledore’a.
Harry wiedział, że nie powinien rozwodzić się nad przeszłością, ale pamięć o
tym, co stracił, tylko podsycała jego determinację, by zrobić wszystko, co w
jego mocy, by zakończyć tę wojnę.
Oprócz
prezentów i kartek, Harry znalazł też swoje pozwolenie na teleportację i list z
Hogwartu. List z Hogwartu był jedyną rzeczą, której powinien się spodziewać,
ale nie brał tego pod uwagę. Po niepewnym spojrzeniu na list, odłożył go na
bok, co wszyscy zauważyli. Skrzydło wypełniły fale nerwowości i niepewności, a
cisza stała się ogłuszająca. Nikt nie wiedział, co powiedzieć, ale wiedzieli,
że w końcu coś trzeba wypowiedzieć.
Uroczystość
zakończyła się kilka godzin później niespodzianką. Ron i Hermiona zostali w
Hogwarcie, żeby pomóc. Najwyraźniej przygotowania do ślubu przebiegały szybciej
niż się spodziewali, co oznaczało, że Ron i Hermiona mieli sporo wolnego czasu.
Harry nie był pewny, czy w to wierzy. Pani Weasley zawsze miała dla kogoś coś
do roboty. Rzucił szybkie spojrzenie na swoich opiekunów i od razu wiedział, co
się dzieje. To była kolejna próba nakłonienia Harry’ego do rozmowy o swoich
„problemach”.
By
pomieścić Ron i Hermionę, Kwatery Huncwotów zostały przekształcone na siedem
osób. Meble zostały transmutowane i przemieszczone, więc Syriusz i Remus
dzielili pokój, Tonks i Hermiona były w kolejnym, Harry i Ron w następnym, a
Shacklebolt spał w pokoju wspólnym. Profesor McGonagall zaproponowała, by Tonks
i Shacklebolt mieli własne pokoje, ale oboje nalegali, by zostać tam, gdzie był
Harry. Mieli rozkaz chronić Harry’ego Pottera i byli zdeterminowani, by wykonać
zadanie.
Harry
obudził się następnego ranka na dźwięk ściszonych głosów. Po fali niepewności i
niepokoju Harry wiedział, że byli to Ron i Hermiona. Wyraźnie chcieli z nim
porozmawiać, ale nie chcieli go budzić. Harry jęknął, mrugając, otworzył oczy i
sięgnął po okulary. Miał przeczucie, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
-
Dzień dobry, Harry – powiedziała Hermiona z promiennym uśmiechem, siadając w
nogach jego łóżka. – Syriusz, Remus i Kingsley właśnie poszli spotkać się z
profesor McGonagall. Tonks czeka na nas w pokoju wspólnym.
Harry
spojrzał na nią zdezorientowany, siadając i opierając się o wezgłowie. Spojrzał
na Rona, który siedział na własnym łóżku, wyglądając na lekko zdenerwowanego. Nie dobrze.
-
Co się dzieje? – zapytał ostrożnie. – Coś ukrywacie. Wiem to.
Ron
i Hermiona wymienili krótkie spojrzenia, po czym skupili uwagę na Harrym.
-
Cóż – zaczęła Hermiona, splatając nerwowo palce. – Syriusz i Remus czuli, że
konieczne jest omówienie niektórych opcji dotyczących ciebie i twojego
wykształcenia.
Harry
wpatrywał się w Hermionę z uniesioną brwią.
-
Dlaczego mieliby to zrobić bez wcześniejszej rozmowy ze mną? – zapytał z
napięciem.
Hermiona
westchnęła, wstając, i podeszła do stolika nocnego Harry’ego, biorąc jego
nieotwarty list z Hogwartu.
-
Dlatego – powiedziała, unosząc kopertę. – Nie odłożyłbyś go na bok w taki
sposób, gdybyś planował powrót na ostatni rok. Kiedy zamierzałeś nam
powiedzieć?
-
Co wam powiedzieć? – zapytał Harry przez zęby, odsuwając kołdrę i wstając z
łóżka. – Nigdy nie powiedziałem, że nie wrócę. Po prostu nie mogę sobie
pozwolić na myślenie o szkole, kiedy muszę zniszczyć jeszcze trzy horkruksy,
nim można będzie pokonać Voldemorta. Dumbledore powierzył mi to zadanie!
-
Ale on nigdy nie kazał ci tego robić samemu! – zaprotestowała Hermiona. –
Harry, wiem, że czujesz, że to twój obowiązek, ale czy naprawdę chcesz
poświęcić całą swoją przyszłość? Musisz napisać OWTM-y, jeśli chcesz zostać
uzdrowicielem…
-
Którym nie mogę zostać, póki Voldemort nie zniknie – przerwał jej z frustracją
Harry, siadając w nogach łóżka. – Posłuchaj, nie rozumiecie. Nie mogę pozwolić,
by rozpraszało mnie coś takiego, jak szkoła. Nie mamy pojęcia, gdzie jest
czarka oraz absolutnie nie wiemy, czym jest ostatni artefakt ani gdzie jest.
Kingsley i Tonks nie są tutaj, by się obijać, gdy ja będę na zajęciach. Są tu,
by pomóc, kiedy szukamy.
Hermiona
jęknęła z frustracją.
-
Jesteś takim facetem! – krzyknęła, po czym wzięła kilka uspokajających
oddechów. – Harry, jesteśmy tu wszyscy, by ci pomóc i jestem pewna, że wszyscy
zrozumieją, jeśli będziesz potrzebował więcej czasu na ukończenie zadań. Wiem,
że to dla ciebie ważne, ale jeśli teraz odpuścisz swoją edukację, jest mało
prawdopodobne, byś do niej wrócił. Voldemort już tak wiele ci zabrał, Harry.
Nie pozwól mu zabrać ci też twojej przyszłości.
Harry
spojrzał na Rona, prosząc o pomoc, ale jej nie znalazł.
-
Ona ma rację, stary – powiedział Ron, wzruszając ramionami. – Tyle zrobiłeś dla
szkoły, więc nie sądzę, by proszenie o odrobinę pobłażliwości było zbyt wielką
prośbą. Nie sądzę, by którykolwiek z nauczycieli miał z tym problem… eee, chyba
że nowy nauczyciel obrony i transmutacji, ale w to też wątpię.
-
Oczywiście, że nie będą mieli problemu – powiedziała stanowczo Hermiona. –
Jeśli by mieli, prawdopodobnie straciliby pracę.
Harry
spojrzał na Hermionę podejrzliwie. Jak na nią powiedziała dość niezwykłą rzecz.
-
Czy dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć? – zapytał ostrożnie.
Hermiona
wzruszyła ramionami, siadając obok Harry’ego.
-
Chodzi o to, że od… cóż… tamtej nocy, gazety i magazyny publikują o tobie tyle,
ile mogą – powiedziała niepewnie. – Nie sądzę, byś zdawał sobie sprawę, jaką
masz masę fanów, Harry. Nastolatki chcą się albo z tobą umówić albo być twoimi
przyjaciółmi, a dzieci chcą być tobą. Pomyśl o tym. Miałeś rok i zostałeś
chłopcem, który przeżył, w wieku czternastu lat Reprezentantem Turnieju, w
wieku piętnastu lat Wybrańcem, a w wieku szesnastu lat Obrońcą Hogwartu.
Harry
popatrzył na nią z uniesioną brwią.
-
Obrońca Hogwartu? – zapytał. – Jaki wariat to wymyślił.?
-
A kto inny? – spytał Ron. – Rita Skeeter pisała o tobie i najbliższych ci
osobach najwięcej artykułów. Sądzę, że w końcu poddała się jeśli chodzi o twoje
życie miłosne, ale nigdy nie wiadomo.
Harry
jęknął, chowając twarz w dłoniach.
-
To niewiarygodne – powiedział. – Ile trzeba, żeby wszyscy zrozumieli, że chcę,
by zostawili mnie w spokoju?
-
Strasznie dużo – stwierdził bez ogródek Ron, zyskując tym piorunujące
spojrzenie Harry’ego. – Mówię poważnie, Harry. Chyba nie jesteś tak naprawdę
zaskoczony. Wszyscy chcieli mieć kawałek ciebie, gdy połowa czarodziejskiego
świata sądziła, że zwariowałeś. Tak naprawdę nic się nie zmieniło poza tym, że
wszyscy, którzy wierzyli, że jesteś wariatem, teraz zaprzeczają, że kiedykolwiek
tak myśleli, włącznie z Ministerstwem.
-
Bardzo ci dziękuję, Ron – powiedział sarkastycznie Harry. – Naprawdę wiesz, jak
sprawić, bym poczuł się lepiej.
-
To jest prawda, Harry – powiedziała rzeczowo Hermiona. – Nie sądzę, że zdajesz
sobie sprawę, jak duży masz wpływ. Dzięki tobie grupa nastolatków stawiła czoło
tuzinowi śmierciożerców i pokonała ich. Wytrenowałeś nas i dałeś nam pewność
siebie, by stanąć w obronie tego, w co wierzymy. Harry, to dzięki tobie
większość GD ma jakąkolwiek pewność siebie. Spójrz na Neville’a! Na Lunę!
Zmieniłeś ich życie na lepsze!
Harry
przewrócił oczami, wstając i podchodząc do swojej szafy. Więc to oficjalne.
Hermiona oszalała. Wiedział, że był nieco po tyłach, od kiedy Syriusz i Remus
wprowadzili zasadę „żadnej poczty”, by uniemożliwić dotarcie do niego
przeklętych przedmiotów, ale to było śmieszne. Po raz kolejny wszyscy spychali
swoje zmartwienia i strach na nastolatka, zamiast samemu powstać i zawalczyć. Tak, dał GD materiał,
którego potrzebowali, by ruszyć do przodu, ale to oni wykonali całą pracę.
-
Nie wiem, dlaczego nie chcesz tego dostrzec – powiedziała Hermiona, gdy Harry
otworzył szafę i wyciągnął zestaw ubrań. – Dlaczego upierasz się, że nic się
nie zmieniło od poprzedniego roku, kiedy wszystko się zmieniło?
-
Myślisz, że nie wiem? – warknął Harry, odwracając się szybko i piorunując
Hermionę wzrokiem. – Rok temu byłem w domu z rodziną w błogiej nieświadomości,
że wynik całej wojny zależy ode mnie! Rok temu nawet nie wiedziałem o
horkruksach! Rok temu Dumbledore… Dumbledore…
-
Wciąż żył? – zaproponował Ron.
Harry
odetchnął głęboko, zmuszając się do zachowania spokoju. Ron i Hermiona nie
rozumieli. Jak mogli rozumieć? Harry nie powiedział im, co odkrył tamtej nocy o
Severusie Snapie. To był jedyny sekret, który miał i nie był pewny, dlaczego.
Jakaś jego część czuła, że musi to zachować dla siebie. To było prawie tak,
jakby chciał chronić reputację Dumbledore’a, ponieważ wiedział, jak wszyscy
zareagują…
Dokładnie
tak, jak on, gdy się dowiedział.
-
Rozmawiałeś z kimś, Harry? – zapytała łagodnie Hermiona, wyrywając Harry’ego z
myśli. Spływające z niej fale niepokoju narastały z każdą sekundą. – Wiem, że
powiedziałeś nam, co się stało, ale nigdy nie rozmawialiśmy o twoich uczuciach
z tym związanych.
-
Chyba na mnie czas – powiedział nieswojo Ron, wstając.
-
Ron! – skarciła go Hermiona, piorunując go wzrokiem. – Powinieneś go wspierać!
-
Wspieram! – zaprotestował Ron. – Nie nadaję się do takich emocjonalnych rzeczy,
więc po prostu powinienem wyjść, zanim powiem coś, co normalnie bym powiedział.
– Oczy Hermiony zwęziły się. – Hej! – powiedział obronnie Ron. – Czego się
spodziewasz? Jestem facetem!
-
Tak jak Harry – zauważyła Hermiona.
Ron
przewrócił oczami z irytacją.
-
Harry jest empatą, Hermiono – powiedział sucho. – Ma w głowie emocje wszystkich
innych, oprócz własnych.
-
Hej! – wtrącił się Harry. – Jestem tu, wiecie? – Ron i Hermiona przenieśli na
niego wzrok z poczuciem winy. – Słuchajcie, doceniam to, co próbujecie zrobić,
ale nie potrzebuję rozmawiać o tym, co się stało… znowu. To przeszłość. Muszę
się skupić na teraźniejszości i horkruksach. Będzie mnóstwo czasu na
rozwodzenie się nad tym, gdy to wszystko się skończy. – Hermiona poruszyła się,
żeby zaprotestować. – Nie, Hermiono – powiedział stanowczo, podchodząc do
drzwi. – Po prostu odpuść. A teraz wybaczcie, muszę się przebrać i zjeść jakieś
śniadanie w drodze do biblioteki.
-
Ale Harry – zaprotestowała Hermiona, ale Harry już otwierał drzwi i wychodził z
pokoju.
Oni po prostu nie rozumieją.
Nie widzą, jak ważne jest dla mnie to zakończyć. Emocje przyjdą później… o
wiele później.
^^^
Harry
nie był w najmniejszym stopniu zaskoczony, widząc niemal godzinę później Remusa
wchodzącego do biblioteki. Wydawało się, że nadchodzi druga runda „zmuszania
Harry’ego do rozmowy o uczuciach”. Harry potrząsnął z irytacją głową i ukrył
wzrok z powrotem w czytanej książce. Próba Hermiony była szczera i łatwa do
uniknięcia. Z Remusem będzie odwrotnie. Remus miał tendencję do szturchania i
wścibiania nosa, póki nie przebije się przez bariery Harry’ego.
To
było niezwykle frustrujące, jak skuteczne były jego metody.
Wzrok
Harry’ego pozostał na stronie, którą próbował czytać, gdy Remus usiadł
naprzeciwko niego. Delikatne, ale wyraźne fale troski i współczucia spływały z
Remusa, zmuszając Harry’ego do ugryzienia się w język, by nie rzucić jakimś
sarkastycznym komentarzem. Naprawdę zaczynał być sfrustrowany tą sytuacją.
Przez pierwszy tydzień było to zrozumiałe, ale teraz chciał tylko, żeby wszyscy
zapomnieli o tym i skoncentrowali się na tym, co należy zrobić.
-
Harry…
Harry
podał mu grubą, pokrytą kurzem książkę, nie odrywając wzroku od strony, którą
powinien przeczytać.
-
Rozumiem, że spotkanie przebiegło gładko? – zapytał od niechcenia.
Remus
wpatrywał się w Harry’ego, powoli otwierając książkę.
-
Cóż, tak gładko, jak to możliwe, gdy Minerva i Syriusz są w tym samym
pomieszczeniu – odpowiedział ostrożnie. – Minerva się o ciebie martwi, Harry.
Wszyscy się martwimy. Nie chcesz z nikim rozmawiać, a teraz uznajesz za
niewarty uwagi twój list z Hogwartu.
Harry
wzruszył ramionami i przewrócił stronę.
-
Po prostu chcę pozostać skupiony – powiedział. – Wciąż musimy znaleźć trzy
horkruksy…
-
Które znajdziemy tak szybko, jak to możliwe – przerwał mu Remus. – Wiem, że
chcesz, żeby to wszystko się skończyło, Harry, ale są inne sposoby, żeby to
osiągnąć. Cały Zakon jest w pogotowiu, czekając, aż dostaną wezwanie. Możemy
nie wiedzieć, czym jest jeden z przedmiotów, ale wiemy, jak wygląda czarka i
gdzie mogłaby być. Nie muszą znać szczegółów, wystarczy wiedzieć, że czas nie
jest po naszej stronie.
Harry
spojrzał na Remusa zmrużonymi oczami.
-
Dumbledore…
-
Wiedział, że będziesz miał pomoc, Harry – przerwał mu łagodnie Remus. –
Wiedział, że będziemy się o ciebie troszczyć. Ufał, że zapewnimy ci bezpieczeństwo
i upewnimy się, że nie podążysz tam, gdzie obecnie prowadzi cię nienawiść i
gniew. – Harry skrzywił się i odwrócił wzrok. – Nie jesteś sam, Harry. Jesteśmy
tu, żeby pomóc. Musisz tylko nas do siebie dopuścić i pomóc ci nieść ten
ciężar.
Wypuszczając
drżący oddech, Harry zamknął głośno książkę i zaczął układać książki
porozrzucane na całym stole. Remus nie rozumiał. To było tak proste. To było
dla jego własnej ochrony, dla jego własnego zdrowia psychicznego. Harry prawie
sapnął, nagle zamierając w miejscu. Cholera,
zaczynam brzmieć jak Dumbledore.
-
Harry? – zapytał ostrożnie Remus. – Harry, co jest? Co się stało?
Harry
uparcie potrząsnął głową i wstał. Nie mógł teraz sobie z tym radzić. Było zbyt
wcześnie. Musiał rozpracować własny bałagan myśli, nim w ogóle rozważy
wciągnięcie w to kogoś innego. Zbierając tyle książek, ile mógł unieść, Harry
odwrócił się do wyjścia, ale powstrzymała go dłoń na jego ramieniu.
-
Harry, proszę, porozmawiaj ze mną – błagał Remus. – Czymkolwiek jest ten
sekret, przysięgam, że sobie z tym poradzimy.
-
Nie mogę – powiedział cicho Harry, próbując uwolnić rękę, ale Remus nie puścił.
– Po prostu odpuść, proszę.
Remus
nagle puścił rękę Harry’ego i obszedł stół, blokując Harry’emu drogę wyjścia z
biblioteki.
-
Nie mogę „odpuścić” – upierał się Remus. – Co jeszcze wydarzyło się tamtej
nocy? Tu nie chodzi o Greybacka, prawda?
Harry
potrząsnął głową. Oczywiście Remus zakładał, że problemy Harry’ego skupiały się
na odebraniu życia szalonemu wilkołakowi. Harry czuł się winny odebrania życia,
ale wtedy wierzył, że to była jedyna opcja, by uratować innych przed
szaleństwem Greybacka. To była decyzja podjęta pod wpływem chwili, ale Harry
wiedział, że zrobiłby to ponownie, jeśli oznaczałoby to, że ochroni tych,
których kochał.
Remus
zamilkł na chwilę z zamyślonym wyrazem twarzy. Harry próbował go obejść, ale
Remus natychmiast chwycił go za ramiona, przytrzymując w miejscu. Powoli
bursztynowe oczy Remusa napotkały spojrzenie Harry’ego.
-
To ma coś wspólnego z Severusem, prawda? – zapytał ostrożnie. – Co dokładnie
wydarzyło się między waszą dwójką?
-Nic
– powiedział szybko Harry. – Powiedzieliśmy to, co powiedzieliśmy,
pojedynkowaliśmy się, on wygrał, a Syriusz to przerwał. Powiedziałem ci to
wszystko tygodnie temu.
Remus
wpatrywał się w Harry’ego przez wyjątkowo długą minutę, po czym puścił
Harry’ego i splótł ramiona na piersi.
-
Rozumiem – powiedział cicho. – Usiądź, Harry. Sądzę, że nadszedł czas, byś
powiedział mi prawdę o tym, co się stało tamtej nocy.
Harry
wypuścił drżący oddech. Po raz kolejny był rozdarty. Wiedział, że Remus był
najprawdopodobniej jedyną osobą, z którą mógł porozmawiać o tym spokojnie, ale
z pasją. To wpłynęło na przyjaciół Remusa, ale Remus cofnie się i rozważy
racjonalnie swoje opcje, nim wyruszy na polowanie na Snape’a… podczas pełni
księżyca. Remus najpewniej próbowałby zatrzeć swoje ślady, w przeciwieństwie do
Syriusza, który po prostu znalazłby Snape’a, zabił go i to zakończył.
Po
raz kolejny Harry poruszył się, by odejść Remusa, ale Remus nie zamierzał go
puścić. Nim Harry się zorientował co się działo, Remus sięgnął, chwycił jedno z
ramion Harry’ego, sprawiając, że stos książek upadł na podłogę. Harry
natychmiast wyrwał rękę, odwracając się twarzą do Remusa.
-
Po prostu mnie zostaw, dobra! – powiedział Harry przez zaciśnięte zęby. – Nie
możesz mi w tym pomóc! Nawet nie powinienem był tego wiedzieć!
-
Co wiedzieć? – nakłaniał desperacko Remus. – Harry, cokolwiek to jest, jest
oczywiste, że to dla ciebie zbyt wiele, by trzymać to w środku. Możesz mi
powiedzieć. Możesz mi zaufać. Zawsze w przeszłości mi ufałeś bez względu na to,
jak dezorientujący albo zawstydzający był problem.
Harry
potrząsnął głową, odwracając się. Nienawidził, gdy Remus używał tego tonu.
Nienawidził bólu i desperacji, które wyczuwał od Remusa. Nienawidził bycia
empatą. Nienawidził, że wszystko było tak popaprane. Nienawidził tego, że nie
ma przy nim Dumbledore’a, który mógłby rozładować jego frustrację. Nienawidził
tego, że naprawdę chciał zabić
Snape’a, nawet jeśli wiedział, że to niczego nie naprawi. Nienawidził, że te
uczucia czyniły go nie lepszym od Voldemorta.
Ramię
owinęło się wokół Harry’ego, gdy ten zakołysał się na nogach. Powoli obaj
opadli na podłogę.
-
Nie wiem już, co mam robić – powiedział łamiącym się głosem Harry. – Tak bardzo
go nienawidzę. To przez niego wszystko jest takie, jakie jest. Dumbledore
powiedział, że jest mu przykro, ale jak to możliwe? Nienawidził mojego taty! To
po prostu nie ma żadnego sensu!
Remus
powoli odwrócił Harry’ego, by usiedli twarzą w twarz.
-
Z jakiego powodu jest mu przykro, Harry? – zapytał łagodnie. – Co zrobił
Severus?
Harry
wypuścił długi, drżący oddech, spuszczając wzrok. Proszę, wybacz mi za bycie tak słabym.
-
Snape… to on podsłuchał, jak Trelawney wygłasza Dumbledore’owi przepowiednię –
powiedział Harry, a łza spłynęła mu po policzku. Niechętnie uniósł wzrok na
Remusa, błagając spojrzeniem o pomoc i zrozumienie. – To on powiedział o niej
Voldemortowi. To przez niego Voldemort zabił mamę i tatę!
Oczy
Remusa rozszerzyły się, a twarz zbladła. Otwierał i zamykał usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk. Drżącą ręką przeczesał siwiejące włosy, po
czym zakrył nią usta. Po dłuższej chwili Remus skupił się na Harrym i pokręcił
głową z niedowierzaniem.
-
Jak… kto…
-
Trelawney mi powiedziała przed moim spotkaniem z Dumbledorem – powiedział
nieswojo Harry, cofając się nieznacznie. – Dumbledore to przyznał. Powiedział,
że po tym Snape odwrócił się przeciwko Voldemortowi. Powiedział, że Snape’owi
jest przykro z powodu tego wszystkiego. – Harry nerwowo potarł kark,
spuszczając lekko spojrzenie, żeby nie widzieć oszołomionego spojrzenia Remusa.
– Dumbledore powiedział, że Snape nie wiedział, że Voldemort po nas przyjdzie,
ale wciąż Snape był gotów poświęcić niewinne dziecko i rodzinę. Jak można to
zaakceptować jako błąd? Wiedział, co robi! Wiedział…
Remus
owinął ramiona wokół Harry’ego i mocno go przytulił. Fale oszołomionego
niedowierzania mieszały się z udręką Harry’ego.
-
Ja… nie wiem, co powiedzieć – wymamrotał Remus drżącym głosem. – Nie
wiedziałem, Harry. Przysięgam. W przeciwnym razie nigdy bym cię tu nie puścił.
Nie mogę uwierzyć, że Dumbledore to przed nami ukrywał. Co on sobie myślał?
Harry
odsunął się od Remusa i zaczął zbierać książki. Miał wrażenie, że ciężar, który
dźwigał przez tyle tygodni został przeniesiony na ramiona Remusa. Harry nagle
poczuł się niesamowicie winny. Wystarczająco złe było to, że musiał dotrzymywać
tajemnicy, ale teraz Remus był zmuszony do robienia tego samego.
-
Przepraszam – powiedział cicho Harry. – Nigdy nie powinienem był ci tego
powiedzieć.
Remus
złapał Harry’ego za ramiona, zmuszając do zaprzestania robienia tego, co robił.
Oszołomione niedowierzanie zostało zastąpione falami opiekuńczości i
determinacji.
-
Harry, spójrz na mnie – powiedział stanowczo Remus. – Nie waż się przepraszać
za potrzebę rozmowy. Przyznam, że to spory szok, ale to wiele wyjaśnia.
Wyjaśnia dlaczego zawsze wydawało mi się, że między Dumbledorem a Severusem
istnieje jakieś porozumienie, którego nikt z nas nie mógł nawet pojąć.
-
Oczywiście, że jakieś mieli – powiedział gorzko Harry. – Tylko oni dwaj mogli
uwierzyć, że to wszystko było tylko błędem
Snape’a.
Remus
westchnął ciężko.
-
Może to był błąd, Harry, ale nie w taki sposób, jak to interpretujesz –
powiedział cicho. – Pewność siebie Voldemorta została zachwiana, gdy ujawniono
przepowiednię dotyczącą jego porażki. Miał obsesję na punkcie niszczenia swoich
zagrożeń. Działania Voldemorta udowodniły to, czego wielu jego zwolenników nie
brało pod uwagę: że był człowiekiem, tak jak oni. Severus prawdopodobnie miał
szokującą pobudkę i zdał sobie sprawę, że popełnił błąd.
Harry
wpatrywał się w Remusa z niedowierzeniem. W jakiś pokręcony sposób miało to
sens, ale Harry wciąż miał trudność ze zrozumieniem, jak ktokolwiek mógł po
prostu uznać za odebranie życia niewinnemu dziecku za nic. Harry odwrócił wzrok
i nieprzyjemna cisza wypełniła powietrze. Zdawał sobie sprawę, że to właśnie
odróżniało go od Voldemrota. To była wojna i ludzie umierali, ale jego
współczucie nigdy nie zniknie. Robił, co mógł, by chronić, a nie niszczyć.
W
niczym nie przypominał Voldemorta.
-
Więc co teraz robimy? – zapytał cicho Harry, przerywając ciszę.
Remus
przeczesał palcami włosy, po czym zaczął pomagać Harry’emu podnieść książki
leżące na podłodze.
-
W tej chwili naprawdę nic nie możemy na to poradzić. Nie zmienia to nic w
naszych poszukiwaniach horkruksów albo twoim powrocie na siódmy rok. Jednak
następnym razem, jak natkniemy się na Severusa, lepiej żeby miał niezwykle
przekonujące wyjaśnienie swoich działań. – Remus przesunął dłonią po twarzy i
potarł nerwowo podbródek. – Wiesz, Harry, jakkolwiek zimno to może zabrzmieć,
James i Lily byli tak naprawdę ofiarami złych wyborów. Błąd Severusa mógł doprowadzić do ich śmierci, ale ich morderstwo
nie było jego zamiarem.
Harry
spiorunował Remusa wzrokiem.
-
Czy to miało sprawić, żebym poczuł się lepiej? – zapytał gorączkowo.
Remus
uniósł ręce w geście poddania.
-
Ani trochę – powiedział spokojnie. – Masz pełne prawo być zdenerwowany. Po
prostu próbuję znaleźć jakąś logikę, która uspokoi wilka.
Gniew
Harry’ego zniknął, a jego ramiona opadły.
-
Przepraszam – powiedział cicho. – Po prostu Dumbledore próbował mnie przekonać,
że to wszystko było pomyłką, a ty mówisz, ż mama i tata byli ofiarami zbiegu
okoliczności. To sprawia, że ich śmierć wydaje się taka… taka…
-
Bezsensowna? – zaproponował Remus.
Harry
skinął głową.
-
Mylę się? – zapytał.
Remus
uśmiechnął się współczująco, kładąc książkę na stosie Harry’ego.
-
Nie sądzę, by James i Lily się z tobą zgodzili – powiedział. – Zginęli walcząc
o to, w co wierzyli, a ja uważam, że zrobiliby to samo, nawet gdyby wiedzieli
to, co wiemy teraz. Nadal zrobiliby wszystko, co w ich mocy, by cię chronić,
bez względu na koszty. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to zaakceptować
przeszłość taką, jaka jest i zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby ich śmierć
nie była bezcelowa.
Harry
zamknął oczy i wypuścił drżący oddech, próbując zapanować nad swoimi wirującymi
emocjami.
-
Nie wiem, jak – przyznał.
-
Cóż, możesz znaleźć sposób na uwolnienie się od swojego gniewu – powiedział
Remus, ściskając uspokajająco ramię Harry’ego. – Wiem, że to trudne, ale możemy
nad tym popracować razem. Możesz także zaakceptować naszą pomoc i to, że możesz
tu wrócić na siódmy rok, podczas gdy my będziemy szukać pozostałych horkruksów.
-
Ale…
-
Nie, Harry – nalegał stanowczo Remus. – Musisz być wśród ludzi. Musisz mieć
szansę na przyszłość. Znajdziemy sposób, żeby to zadziałało. Po prostu daj temu
szansę.
Harry
niechętnie skinął głową. Naprawdę nie miał już siły na kłótnię. Wiedział, że
Remus miał rację. Musiał pozostać wśród ludzi ze względu na swoją empatię,
zwłaszcza po tym, co się stało wczoraj. Syriusz i Remus nauczyli się tłumić
większość swoich emocji ze względu na Harry’ego, dlatego reakcja była tak
silna, gdy otoczyli go Weasleyowie. Harry wiedział, że skoro zareagował tak
przy garstce ludzi, nie byłby w stanie działać otoczony armią śmierciożerców.
Powrót do Hogwartu jako uczeń może spowolnić ich poszukiwania, ale na dłuższą
metę prawdopodobnie pomógłby zapewnić zwycięstwo nad Voldemortem.
Remus
pomógł Harry’emu pozbierać resztę książek, po czym wstał i rozejrzał się.
-
Może wrócisz do naszych kwater – zaproponował. – Ron i Hermiona pomagają
Syriuszowi w pewnych badaniach. Zabiorę jeszcze kilka książek i za chwilę
pójdziemy.
-
Remus – powiedział Harry z zakłopotaniem, – jeśli chodzi o Syriusza…
Remus
uniósł rękę, by powstrzymać Harry’ego przed kontynuowaniem.
-
Wiem – powiedział łagodnie. – Nie powiem ani słowa o Severusie, póki nie
nadejdzie odpowiedni czas… co najprawdopodobniej nastąpi po dużej ilości
alkoholu, żeby nie był w stanie wyśledzić Severusa i go zabić. Wiem, jak
irracjonalny jest Syriusz w stosunku do Severusa, zwłaszcza teraz. Jest tak
zdeterminowany, by udowodnić, że Severus jest wrogiem, że to byłby ostatni
gwóźdź do trumny.
Harry
z wdzięcznością skinął głową.
-
Dzięki, Remusie – powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł z biblioteki,
czując się lepiej niż od dawna.
Remus
odczekał, aż przestanie słyszeć kroki Harry’ego, po czym uderzył pięścią w
stół, powodując na nim długie, postrzępione pęknięcie. Remus oddychał ciężko,
gdy jego oczy błysnęły gniewem i walczył, by kontrolować szalejącego w jego
wnętrzu wilka.
-
Zapłacisz za to, Severusie Snape – warknął. – Przysięgam, nikt cię nie
rozpozna, gdy z tobą skończę.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńchciałam złożyć Ci życzenia wszystkiego dobrego w Nowym Roku, aby pragnienia się spełniły...
i wielkie podziękowania za tłumaczenia tych fantastycznych opowiadań...
a ja znikam czytać dalej...
Pozdrawiam serdecznie Monika