Tydzień później
Wtorkowy poranek
Harry
obudził się we wtorek wcześnie i ubrał w najlepsze szaty, garnitur i krawat,
gdyż chciał wyglądać reprezentatywnie na spotkanie z Knotem. Wcześniej nie
widział się z Ministrem twarzą w twarz w sprawie powrotu Voldemorta, ale teraz
to była kwestia dyskusyjna i Harry był skłonny zapomnieć o tępocie Knota, by
móc z nim porozmawiać. Miał nadzieję, że Minister zechce go wysłuchać, okaże
wilczakom zasłużony szacunek i uwolni je z Mrocznego Lasu. Poza tym było to
sprawiedliwe i honorowe posunięcie oraz jedyny sposób, by ponownie spotkać się
z Meadowsweet.
Dotknął
bransoletki z wplecionymi w nią jej włosami i kamieniem księżycowym. Czasami,
gdy jej dotykał, niemal słyszał w myślach jej głos, a samo dotknięcie
sprawiało, że drżał z tęsknoty. Knot musi
zrozumieć. Po prostu musi. Mamy wobec wilczaków wielki dług. Bez nich nigdy nie
ukończylibyśmy naszego zadania. W rzeczywistości Darkmoon zniszczył dla nas
jeden z horkruksów. Nie są potworami, nie tak jak wilkołaki, które ich
spłodziły. Zasługują na szansę na wolne życie tak, jak wszyscy inni.
Po
rozczesaniu włosów na płasko, zbiegła na śniadanie, a Severus już nie spał,
przygotowując jajka, tosty i bekon dla nich dwóch.
-
Mogłem dzisiaj ugotować – powiedział, widząc ojca przy kuchence.
-
Miałem na to ochotę – odparł Severus, odwracając bekon. – Jutro możesz coś
ugotować.
-
Dobra – zgodził się Harry, nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego. To
nowość, do której jeszcze nie do końca się przyzwyczaił – gotował ktoś inny.
Albo sprzątał.
-
Czy jesteś gotowy na wizytę u Ministra? – zapytał Severus, gdy skończyli
śniadanie i umyli naczynia w zlewie za pomocą zaklęcia czyszczącego.
-
Tak, Sev. Mam tylko nadzieję, że wysłucha, co mamy do powiedzenia na temat
wilczaków.
-
Harry, musisz uważać, jak przedstawisz mu ten pomysł. Nie możesz go o nic
oskarżać, nawet jeśli to, co robił, było złe – przestrzegł Severus. – Knot jest
bardzo tradycyjnym i paranoicznym czarodziejem, nie będzie mu się podobało,
jeśli będziesz go pouczał, chociaż zasługuje na pstryczka w ucho. Musisz
okazywać szacunek, rozumiesz?
-
Tak. Spróbuję opanować swój temperament – zgodził się Harry. – Jeśli… zacznę
przesadzać, możesz mnie… kopnąć pod stołem, czy coś?
-
Tak – skinął głową Severus. – Pamiętaj, im bardziej jesteś rozsądny, tym
większe prawdopodobieństwo, że Knot cię wysłucha. Więcej wróżek złapiesz na
miód niż ocet.
Harry
przekrzywił głowę.
-
Nie miałeś na myśli much, Sev?
-
W świecie mugoli są to muchy. W świecie czarodziejów wróżki. – Wyciągnął rękę i
na nowo związał złoty krawat Harry’ego z herbem Gryffindoru. – No. A teraz
chodźmy do Ministerstwa.
Przybyli
pośród porannego ruchu, czarodzieje i czarownice wlatywali siecią Fiuu z
różnych kominków w całej Wielkiej Brytanii, a także aportowali się w
określonych punktach aportacji, przychodzili do pracy lub wychodzili na lunch.
Pośród całego zgiełku nikt tak naprawdę nie zauważył, jak Harry i Severus idą
do windy i jadą na poziom biura Ministra Magii.
Kiedy
szli korytarzem, Harry poczuł, jak jego żołądek zaczyna się zaciskać, jak
zawsze, gdy był nerwowy lub podekscytowany, więc dotknął bransoletki z
kamieniem księżycowym i zmusił się do normalnego oddychania. Naprawdę nie miał
powodu się tak denerwować. Już wcześniej spotkał Knota i ten człowiek tak
naprawdę nie zrobił na nim wrażenia. Był też teraz prawdziwym bohaterem
czarodziejskiego świata i miał wsparcie innego bohatera czarodziejskiego
świata. Knot nie odważy się zlekceważyć ich wspólnej prośby.
Zerknął
na Severusa, który miał na sobie miękkie szmaragdowozielone szaty i czarny
garnitur z krawatem we wzór wężowej skóry. Severus wcale nie wyglądał na
zdenerwowanego, miał na twarzy swoją spokojną, nieprzeniknioną maskę. Szedł
powoli i statecznie korytarzem, a Harry próbował utrzymać jego tempo, choć
pragnął pobiec.
Kiedy
dotarli do gabinetu w kolorze lawendy i złota, sekretarka podniosła głowę znad
swojego terminarza i powiedziała pełnym podziwu tonem:
-
A niech mnie, to Harry Potter i Severus Snape! – To była inna czarownica niż
ta, z którą wcześniej się umawiali. – W czym mogę pomóc, panowie?
-
Mamy spotkanie z Ministrem o dziesiątej trzydzieści czy jedenastej – powiedział
gładko Severus.
Sekretarka
sprawdziła kalendarz.
-
Tak, ale… obawiam się, że musimy to przełożyć. Minister ma nadzwyczajne
spotkanie ze swoją Radą i spóźnia się. I nie może was potem zmieścić, bo musi
spotkać się z Międzynarodowym Komitetem do spraw Stosunków Magicznych, którzy w
tym roku organizują benefit i chcą poznać jego opinię w kilku kwestiach.
Harry
poczuł się zdradzony i zły. Czekał cały tydzień na spotkanie z Ministrem,
odłożył napisanie listu do Sashy, bo chciał jej po spotkaniu przekazać dobre
wieści, a teraz musieli przełożyć rozmowę z powodu jakiegoś głupiego spotkania,
które się przeciągnęło.
-
Ale proszę pani, cały tydzień czekaliśmy na spotkanie z Ministrem. To bardzo
ważne, żebyśmy porozmawiali z nim chociaż przez kilka minut. Nie mam zamiaru
zajmować mu dużo czasu.
-
Przykro mi, panie Potter, ale mam ścisłe rozkazy co do harmonogramu Ministra i
nie mogę go naginać, nawet dla pana.
-
Chcę jedynie pięciu minut – warknął Harry.
Sekretarka
z żalem zmarszczyła brwi.
-
Nie mogę panu pomóc. Może teraz zobaczymy, co ma wolne w przyszłym tygodniu? –
zaczęła otwierać kalendarz.
Harry
zacisnął zęby, czując, że jego frustracja wzrasta. Otworzył usta, żeby
powiedzieć jej, że nie chce być przerzucany jak kawałek pergaminu, kiedy
Severus celowo nadepnął mu na stopę. Stłumił krzyk i odwrócił się, by spojrzeć
gniewnie na ojca, kiedy przypomniał sobie nakaz Severusa i uspokoił się,
rumieniąc.
-
Weźmiemy pierwszy dostępny termin – wtrącił Severus.
-
Więc poniedziałek rano, dziewiąta. Pierwsze spotkanie dnia.
-
Bardzo dobrze. Dziękuję, proszę pani. – Potem mocno chwycił syna za łokieć i wyprowadził
go z biura.
Gdy
zniknęli z pola widzenia, odwrócił się do
wzburzonego i rozczarowanego nastolatka, po czym rzucił surowo:
-
Harry, co się ze zgodą, że będziesz uprzejmy i rozsądny?
-
Odnosiło się to do Ministra. Który następnie zdecydował się po prostu nas
odwołać, jak jakąś niedogodność! Czekałem wieczność, żeby się z nim spotkać.
Dlaczego, do cholery, nie powiadomił nas wcześniej, żebyśmy nie musieli lecieć
tu Fiuu na darmo?
-
Być może sekretarka miała nadzieję, że uda mu się dotrzymać terminu, jeśli
wcześniej opuści poprzednie spotkanie.
-
Dlaczego nie mogli po prostu powiedzieć tym ludziom, żeby poczekali, by mógł
się z nami spotkać? To byłoby bardziej sprawiedliwe niż przełożenie nas na inny
termin. – Nadąsał się Harry.
-
Przestań – zbeształ go Severus. – To, że znów jesteś bohaterem nie oznacza, że
możesz zachowywać się jak nadęty osioł i oczekiwać uprzywilejowanego
traktowania. Minister jest człowiekiem zajętym, rządzi krajem i niestety pewne
sprawy przeważają nad twoimi potrzebami.
-
To cholernie do bani! – mruknął pod nosem Harry.
Severus
rzucił mu Spojrzenie.
-
Uważaj na język, pisklaku. Nie ma sensu się dąsać i marudzić. Wracajmy do domu.
-
Dobrze. Powinienem wiedzieć, że to będzie cholerna strata czasu – warknął
Harry, wciąż wściekły.
Severus
nic nie powiedział, nie chcąc wdawać się w publiczną kłótnię.
Kiedy
dotarli do domu, Harry bez słowa poszedł do swojego pokoju.
Severus
pozwolił mu na to, chociaż postawa chłopca sprawiła, że Severus miał ochotę nim
potrząsnąć. Myślał, że Harry nauczył się radzić sobie z niepowodzeniami
znacznie lepiej. Z drugiej strony wiedział, że chłopiec z niecierpliwością
czekał na okazję, by przedyskutować swoją sprawę z Ministrem, a także rozumiał,
że Harry tęskni za Meadowsweet. Niemożność zobaczenia dziewczyny, którą kochał,
była dla niego ciężka, zwłaszcza że teraz miał szansę o niej myśleć.
Mistrz
Eliksirów westchnął i zastanowił się, czy Harry’emu dobrze zrobi zaproszenie
kilku przyjaciół. Postanowił poruszyć tę kwestię później i udał się do swojego
laboratorium, by uwarzyć kilka eliksirów.
W
międzyczasie Harry jeszcze przez chwilę chodził w tę i z powrotem, wściekając
się, aż Hedwiga obudziła się i ze złością kazała mu przestać tupać jak wkurzony
słoń i pozwolić jej spać w spokoju. Rzucił się wtedy na krzesło, mamrocząc ze
złością pod nosem, jakim bezmyślnym kretynem był Knot i prawdopodobnie zrobił
to celowo, nim w końcu się uspokoił.
Następnie
wyjął pióro, bardzo ładny atrament i zaczął pisać list do Meadowsweet.
Droga Sasho,
Przepraszam, że nie napisałem
do ciebie wcześniej. Nie zapomniałem o tobie ani o obietnicy złożonej
Darkmoonowi. Prawdę mówiąc, myślę o Tobie prawie codziennie i gdybym mógł, już
tydzień temu rozwiązałbym tę cholerną sytuację. Jednak mój Minister był zbyt zajęty na rozmowę, więc poszedłem do
niego dziś rano na umówione spotkanie, ale dowiedziałem się tylko, że musi ono
zostać przełożone, ponieważ był on już spóźniony i musiał spotkać się z inną
komisją, więc nie miał już miejsca, by mnie dzisiaj przyjąć.
Nie mogę uwierzyć, że mógł nas
tak wystawić. Chciałem tylko pięciu cholernych minut na przedstawienie mojej
sprawy i tyle. Zaczynam się zastanawiać, czy nas nie unika. Czy podejrzewa, o
czym chcemy porozmawiać i myśli, że może tego uniknąć, jeśli poprzerzuca nas w
tę i z powrotem?
Mówię ci, Sasha, jestem tym
tak sfrustrowany, że gdybym był w swojej jastrzębiej formie, pewnie traciłbym
pióra ze stresu. Spodziewałem się, że problem zostanie rozwiązany tydzień temu,
a zamiast tego sprawa przeciąga się na całe lato. Gdybym mógł, poleciałbym już
dzisiaj przez Kanał do Mrocznego Lasu. Tak bardzo za tobą tęsknię!
Czasami nie śpię w nocy i
wyobrażam sobie, że jestem z powrotem w Sylvanorze i śpię w twojej chatce.
Spinner’s End to fajne miejsce, a Severus i ja dobrze się dogadujemy, ale są
chwile, w których pragnę latać między drzewami i czuć wiatr świszczący w
skrzydłach tak bardzo, że prawie nie mogę tego znieść. Nie chcę mówić
Severusowi, że wariuję… nie chcę, żeby pomyślał, że nie doceniam tego, że dał
mi dach nad głową, a zwłaszcza własny pokój. Był dla mnie bardziej niż hojny.
Odkąd wróciłem do domu,
niewiele robię poza nauką i odrabianiem zadań na lato. Wiem, że to konieczne,
ale tęsknię za dniami pełnymi latania i polowania z Warriorem, choć nie za
wilkołakami i maldecorvae. Nie wiem, dlaczego tak się czuję… niespokojny i…
niezadowolony. Czy nie powinienem się cieszyć, że Voldy’ego nie ma, podobnie
jak jego śmierciożerców? Razem z Sevem odnieśliśmy wielkie zwycięstwo i teraz
możemy odpocząć i wrócić do normalnego życia, prawda?
Problem jest taki, że nie
wiem już, czym jest norma. Nigdy nie miałem normalnego życia, a teraz, kiedy
mogę je mieć, nie wiem, co z nim zrobić. Brzmię jak idiota, prawda? Marudzę, że
nie muszę walczyć z mrocznym czarodziejem. Jestem takim dupkiem!
Chciałbym, żebyś tu była.
Gdy tylko porozmawiam z
Ministrem, dam ci znać. Nie pozwolę mu wiecznie się unikać. Tak czy inaczej,
rozwiążę tę kwestię przed końcem lipca. Obiecuję ci na mój czarodziejski honor.
Knot jest mi to winien.
Śnij o mnie tak, jak ja śnię
o tobie, Meadowsweet.
Zawsze twój,
Harry
Po
zapieczętowaniu koperty, odwrócił się do Hedwigi i powiedział cicho:
-
Hedwigo? Nie śpisz? Czy mogłabyś wyświadczyć mi przysługę i dostarczyć ten
list? Jest dla Meadowsweet.
Sowa
poruszyła się na swojej grzędzie, więc poczekał, aż otworzy jedno złote oko i
spojrzy na niego z lekką irytacją.
-
Zakłócasz mój odpoczynek i teraz prosisz
mnie o przysługę? Szczerze, czy Severus nie nauczył cię żadnych manier,
pisklaku?
-
Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić, po prostu… byłem tak zły, ponieważ
Minister nie chciał się dziś rano ze mną spotkać.
-
Odmówił spotkania z tobą? Dlaczego?
Harry
wyjaśnił sprawę przełożonego spotkania.
-
Naprawdę mnie to niepokoi, Hedwigo, bo miałem nadzieję natychmiast uwolnić
wilczaki i zatwierdzić patent Jaspera. Myślałem, że teraz, gdy Voldemort
zniknął, Knot będzie mnie szanował, ale chyba się myliłem. Myślę, że może mnie
unikać.
Sowa
zahukała cicho.
-
Być może masz rację. A może jest
zwyczajnie przytłoczony obowiązkami. Tak czy inaczej, wpadnie w szał nie
pomoże, Harry. Gdzie ten list do Meadowsweet? Muszę już lecieć, jeśli mam
wrócić do jutrzejszego poranka.
-
Proszę – ostrożnie wsunął kopertę do cylindra i przymocował go do jej nogi. –
Nie spiesz się w drodze powrotnej, żebyś nie została ranna, Hedwigo. Leć i
wracaj bezpiecznie.
-
Zawsze, pisklaku. – Zanim wyleciała
przez okno, uszczypnęła go lekko w ucho.
Harry
rzucił się na łóżko i zapatrzył w chmury namalowane na ścianach i suficie.
Następnie zamknął oczy i próbował medytować.
Później
tego samego wieczoru, podczas kolacji, Harry przeprosił Severusa za swoje
zachowanie, a potem, gdy pomagał umyć naczynia, zapytał starszego czarodzieja,
co zrobi z ofertą Dumbledore’a.
-
Naprawdę uważam, że powinieneś ją przyjąć, Sev. Znaczy, nie ma w Hogwarcie nikogo
z personelu, kto wykonałby tak dobrą robotę. I nie mówię tego dlatego, że potrafisz
sprawiać, że dzieciaki się zachowują. Myślę, że nadszedł czas, by Hogwartem
zarządzał ktoś, kto będzie w stanie… zjednoczyć wszystkie domy i utrzymać je w
takim stanie. Zgodnie z zamierzeniami Założycieli. Czytałem o nich i
dowiedziałem się, że wszyscy byli przyjaciółmi oraz na początku nauczali
każdego studenta, za wyjątkiem tych, których uznawali za specjalnie
utalentowanych i przyjmowali ich jako nadzwyczajnych praktykantów.
-
Gdzie to przeczytałeś? Nie było to szczegółowo opisane w „Historii Hogwartu”.
-
Przeczytałem w innej książce: „Czterej Założyciele – dogłębne spojrzenie”
autorstwa profesora Thotha – odpowiedział Harry. – Napisał też, że Salazar
Slytherin nie nienawidził mugolaków, nienawidził faktu, że większość z nich w
tamtym czasie była bardzo przesądna i nie umiała czytać ani pisać, upierali
się, że są przeklęci, a niektórzy próbowali zdradzić czarodziejów i nasyłać na
nich łowców czarownic. Dlatego musieli zachować lokalizację Hogwartu w
tajemnicy. Twierdził, że dalsze przyjmowanie mugolaków, którzy mogliby ich
wydać łowcom ze względu na religię lub rodzinę, stanowi zagrożenie dla
bezpieczeństwa. Myślał, że większości nie można ufać.
-
Też to czytałem. Salazar Slytherin był skomplikowanym człowiekiem, nie był
prostym, nietolerancyjnym potworem, jak wieku wierzy. Nie był taki jak Godryk
Gryffindor, który pochodził ze szlacheckiej rodziny i został wyszkolony na
rycerza, zanim odkrył, że jest czarodziejem. Salazar pochodził z rodziny
kupieckiej, szanowanej, ale bez tytułów. Rowena Rawenclaw była szlachetną damą,
ale Helga Hufflepuff urodziła się w klasztorze z kobiety, która szukała
schronienia podczas burzy. Jej matka zmarła, a mnisi oddali ją do opactwa,
gdzie na szczęście tamtejsza Matka Przeorysza znała oznaki osoby Obdarowanej i
odpowiednio ją wychowała.
-
O tym też czytałem. Dlatego wolała brązowo-żółte kolory, lojalność i ciężką
pracę ponad inne cnoty – powiedział Harry. – Ale poważnie, Sev, myślę, że powinieneś
przyjąć ofertę. Pokazałeś światu, że nie wszyscy Ślizgoni są mroczni i źli,
jesteś bohaterem, ludzie będą szczęśliwi, że zostałeś wybrany na miejsce
Dumbledore’a. Ślizgoni z pewnością zaufają ci bardziej niż kiedykolwiek
Dumbledore’owi, a to coś wspaniałego.
Harry
patrzył na ojca poważnie, jego zielone oczy były pełne podziwu i Severus poczuł
się dziwnie dumny, szczęśliwy, że jego syn uznał go za godnego tego stanowiska.
-
Czy naprawdę myślisz, że uczniowie będą szczęśliwi, jeśli ich dyrektorem zostanie
ich zgryźliwy nauczyciel eliksirów?
-
Może na początku nie, ale to dlatego, że nikt nie zna cię tak jak ja. No cóż,
może za wyjątkiem Jace’a i Vince’a. Nie musisz już zgrywać paskudnego szpiega,
Sev. Teraz możesz po prostu być… sobą.
-
Czy mogę zapytać, co to znaczy?
-
Surowym draniem, kiedy trzeba, ale sprawiedliwym – powiedział szczerze Harry. –
Tym, który nie zawaha się dać szlabanu nawet swojemu ulubionemu uczniowi.
Brwi
Snape’a uniosły się pod jego włosy.
-
Sugerujesz, że faworyzuję uczniów?
-
Cóż, razem z Ronem myśleliśmy, że faworyzujesz Malfoya, ale wiem, że tak nie
jest po tym, jak przetrzepałeś mu skórę za zranienie mnie, gdy byłem
jastrzębiem – odpowiedział Harry. – Ale teraz myślę, że uczniowie mogą
pomyśleć, że mnie faworyzujesz, ponieważ jestem teraz twoim synem.
-
Mam nadzieję, że nie spodziewasz się lepszego traktowania.
-
Oczywiście, że nie. Nigdy być mnie nie faworyzował, Sev, nawet teraz, gdy nie
jesteśmy w szkole.
-
Cieszę się, że o tym wiesz. Bo gdybyś kiedykolwiek tak pomyślał, dyrektor czy
nie, czekałoby cię brutalne przebudzenie, panie Potter-Snape.
Harry
zachichotał i uniósł rękę.
-
Spokojnie, Warrior. Nie jestem głupi i rozumiem. I tak nie chciałbym lepszego
traktowania. Nigdy tego nie chciałem, nawet gdy połowa nauczycieli w szkole
uważała, ze na nie zasługuję, bo jestem chłopcem, który przeżył albo dlatego,
że mnie żałowali z powodu bycia sierotą czy jakiegokolwiek innego. Zawsze
czułem się z tym niekomfortowo.
-
Cóż, nie musisz się tym martwić z mojej strony – powiedział po prostu Severus.
– Jutro rano mam zamiar złożyć dyrektorowi wizytę, nadal powinien być w
Hogwarcie, gdzie się pakuje i finalizuje wszystkie rzeczy.
-
Czy mogę iść? Nie muszę być obecny na spotkaniu, ale… trochę mną trzęsie, bo
tyle czasu nie latałem – przyznał cicho Harry.
-
Dlaczego nie mówiłeś nic wcześniej? Zaaranżowałbym dla ciebie trochę czasu na
przemianę i lot, Harry.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Nie chciałem ci przeszkadzać.
-
Harry, informowanie mnie, że twoja klaustrofobia narasta, ponieważ zbyt długo
przebywałeś w zamknięciu, nie jest przeszkadzaniem mi.
-
Nie mam klaustrofobii, Severusie! – sprzeciwił się ostro Harry.
-
Nie ma się czego wstydzić, Harry. Biorąc pod uwagę twoje wychowanie, można się
spodziewać, ze cierpisz na jakiś rodzaj fobii – uspokoił Severus.
-
Nie prawda. Po prostu staję się… niespokojny, gdy całymi dniami siedzę w domu.
Więc mogę iść? Zmienię się we Freedoma i polatam po błoniach, napiję się
herbaty i zjem bułeczki z Hagridem, podczas gdy ty porozmawiasz sobie z
profesorem.
-
Dobrze. A następnym razem, gdy poczujesz się… niespokojny, synu, masz mi
powiedzieć. Przeprowadzka tutaj nie oznacza, że musisz wszystko trzymać dla
siebie. Nie zabraniam ci wychodzić na zewnątrz ani rozmawiać z innymi ludźmi. W
rzeczywistości, jeśli zaprzyjaźnisz się z kilkoma sąsiadami, pomoże to utrzymać
wrażenie, że jesteś tak normalny jak oni.
-
Są tu jeszcze jakieś inne dzieciaki?
-
Tak, dwa, chyba mieszkają naprzeciwko. Nie mam nic przeciwko, żebyś się z nimi
zaprzyjaźnił.
-
Czy ty rozmawiasz z sąsiadami?
-
Oczywiście. Nie urządzam przyjęć, żeby ich pozapraszać, ale jestem wobec nich uprzejmy
i grzeczny, znam ich imiona, nazwiska i czym się zajmują. Uważają, że uczę w
szkole z internatem w Szkocji, co jest prawdą. Jeśli chcesz, możesz im
powiedzieć, że jesteś moim nowo adoptowanym podopiecznym, synem, którego
rodzice niedawno zmarli i również chodzisz do tej samej szkoły, w której
obecnie uczę. W ten sposób zniesiemy plotki i nie będziesz musiał się obawiać
tego, że pomyślą, jacy jesteśmy dziwni.
-
Dobra. Tak zrobię – powiedział Harry. Nigdy wcześniej nie miał mugolskich
przyjaciół, głównie dlatego, że dzieciaki z sąsiedztwa przywykły uważać go za
dziwaka i młodocianego przestępcę z więzienną kartoteką, a także dlatego, że
Dudley odstraszał każdego, kto okazywał choćby odrobinę zainteresowania Harrym.
Pobiła Marka Evansa, kiedy przyłapał go na pożyczaniu Harry’emu komiksu, więc
potem Mark trzymał się z daleka. Harry szybko zdecydował, że nie warto mieć
przyjaciół na lato.
Ale
teraz wszystko było inaczej i może choć raz mógł mieć to, co najlepsze z obu
światów.
Severus
popatrzył na niego z troską, myśląc, że musi przekonać chłopca, by ten wkrótce
zobaczyć Psychouzdrowiciela. Łagodna klaustrofobia może stać się ciężką, jeśli
nie będzie leczona, podobnie jak strach Harry’ego przed ciemnością. Nadszedł
czas, gdy Harry otrzymał pomoc, której potrzebował i Severus postanowił
porozmawiać z nim na ten temat ponownie po wizycie u Dumbledore’a.
Następnego
ranka obaj Snape’owie udali się do Hogwartu, do kwater Mistrza Eliksirów.
Następnie udali się po schodach na wyższe poziomy zamku i Harry zostawił
Severusa przy kamiennym gargulcu, wyszedł na zewnątrz i w mgnieniu oka stał się
Freedomem.
W
ciągu kilku chwil jastrząb wzniósł się w niebo, wydając charakterystyczny pisk
radości, gdy wślizgnął się po prądzie wstępującym. Minął tydzień od jego
ostatniego lotu, więc gwałtownie tęsknił za niebem. Okrążył zamek i poszybował
do chatki Hagrida. Miał nadzieję, że gajowy jest w domu, gdyż chciał zaskoczyć
wielkoluda.
Hedwiga
wróciła tego ranka wcześnie i teraz spała, wszyscy w Sylvanorze czuli się
dobrze, a Sasha obiecała, że wkrótce odpisze. Wilki zawyły, by uczcić
zwycięstwo, a Darkmoon powiedział Hedwidze, aby ta przekazała Harry’emu, że od
czasu porażki Czarnego Pana wampiry Drakuli nie najeżdżały już lasu.
Harry
ulżyło, gdy usłyszał, że wszystkie wilczaki miały się dobrze, ale to tylko
sprawiło, że jeszcze bardziej nie mógł się doczekać upragnionego spotkania z
Knotem. Leciał leniwymi spiralami nad domem Hedwiga, z radością odnotowując
kłęby szarego dymu wydobywające się z komina. Hagrid był w domu. Tłumiąc
złośliwy chichot, Freedom wleciał do przez otwarte okno kuchenne wielkoluda.
Severus
zapukał do drzwi biura i powitało go wesołe:
-
Wejdź.
Stary
czarodziej klęczał obok pudełka i ostrożnie umieszczał w nim niektóre swoje
pamiątki i zdjęcia. Wyglądał na dość zmartwionego, jego kapelusz był
przekrzywiony, a na jego szatach były okruchy, nie zadając sobie trudu, by je
strzepnąć.
Rozpromienił
się, gdy zobaczył, kto stoi w drzwiach.
-
Severus! Dzień dobry! Właśnie miałem sobie zrobić przerwę, żeby coś przekąsić.
Dołączysz do mnie na śniadanie? – Pomachał ręką w stronę biura, które wyglądało
jakby przeszło przez nie tornado. Pudełko, rolki taśmy i stare dywany walały
się wszędzie, półki były w połowie puste, a Dumbledore wyglądał, jakby włożył
palec do gniazdka i włosy mu się zjeżyły na całej głowie.
-
Trudno mi zdecydować, co chcę zabrać, a co zostawić. Przez lata zebrałem tak
wiele rzeczy i aż do teraz nie zdawałem sobie sprawy, jak dużo, dopóki nie
musiałem tego wszystkiego usunąć.
Severus
rozejrzał się powoli.
-
Dlaczego nie pozwolisz skrzatom domowym, żeby ci pomogły, Albusie? Mogą ci
wszystko zorganizować.
-
Wiem, ale chciałem spróbować zrobić to sam. Nie mogę teraz polegać na skrzatach
domowych we wszystkim, skoro poświęciłem swoją magię. – Stary czarodziej wstał,
krzywiąc się lekko.
-
Wszystko w porządku?
-
Tak, od czasu do czasu odczuwam mrowienie w dolnej części pleców. – Dumbledore
machnął na niego ręką. – Muszę się tylko przeciągnąć. – Rozejrzał się po
pokoju. – No cóż, trochę się w tym pogubiłem.
Severus
zamrugał. Jeśli to nazywał pogubieniem, nie chciałby wiedzieć, jak wyglądało tu
wcześniej. Mimo to trzeba było przyznać staruszkowi punkty za próbę.
-
Może moglibyśmy się przenieść do salonu, Severusie? – zaproponował były
dyrektor. – Jest tam znacznie mniej kurzu.
Wyszli
z biura przez tajny tunel i weszli do kwater dyrektora. Najwyraźniej były już
spakowane, ponieważ miejsce było schludne, choć puste, więc Severus i Albus
usiedli przy małym stoliku, a Albus zawołał skrzata domowego, by ten przyniósł
im śniadanie.
Zjedli
w swoim towarzystwie, po czym Severus powiedział:
-
Zakładam, że znasz powód, dlaczego przyszedłem, Albusie.
Oczy
starszego czarodzieja zaczęły błyszczeć.
-
Przyszedłeś przyjąć moją ofertę, prawda?
-
Tak.
Uśmiech
pojawił się w brodzie Albusa.
-
Wspaniale! Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie, Severusie. Naprawdę czuję,
że najbardziej nadajesz się na to stanowisko.
-
Podobnie jak Harry – skomentował ironicznie Severus.
-
I ma rację. Teraz poczekaj chwilę i pozwól mi przynieść papiery. Mam je na
biurku. – Dumbledore wstał i wślizgnął się z powrotem do biura.
Wrócił
po kilku minutach z plikiem pergaminów, piórem i atramentem.
-
Proszę. Oto dokumenty stwierdzające, że składam rezygnację ze stanowiska z
powodu nieprzewidzianych okoliczności i rekomenduję cię na swoje zastępstwo.
Otrzymałem podpis od Minervy, która popiera moją decyzję i potwierdza, że
jestem zdrowy na umyśle i ciele. Możesz tu podpisać, Severusie. – Wskazał linię
na dole pergaminu.
Severus
wziął go i przeczytał, nim podpisał. Zasadniczo było tam napisane, że Albus
rezygnuje i wybiera na swojego następcę Severusa Tobiasza Snape’a, Mistrza
Eliksirów w Hogwarcie i bohatera Drugiej Wojny z Voldemortem. Powściągliwy
czarodziej skrzywił się na to określenie, ale nie wytknął go i z rozmachem
podpisał się, akceptując nominację.
-
Teraz wyślę to do Ministerstwa w celu złożenia wniosku i to wszystko. Mogę
zamieścić artykuł w gazecie, żeby ludzie wiedzieli, że przejmujesz ode mnie
stery, a teraz możemy omówić politykę szkoły i Rady Gubernatorów – powiedział z
zapałem Albus. – Przyswojenie tego wszystkie może zająć ci trochę czasu, mój
chłopcze, ale pomogę ci najlepiej, jak potrafię.
Rozmawiali
przez trzy godziny. Albus wyjaśnił, w jaki sposób każdy kolejny dyrektor
realizował swoją własną politykę akademicką wraz z zatwierdzaniem programu
nauczania.
-
Nie znalazłem powodu, by zmieniać ten program, który stosował mój poprzedni,
dyrektor Dippet, ale w nowym roku możesz poczuć, że zrobisz inaczej.
-
Właściwie rozważałem kilka rzeczy, które warto dodać do programu nauczania –
zaczął Severus.
-
Na przykład jakie?
-
Uważam, że czystokrwiści czarodzieje skorzystaliby na obowiązkowym studiowaniu
mugoloznastwa przez wszystkie lata Hogwartu, ponieważ pomogłoby to więcej
zrozumieć i nauczyć się tolerować mugoli i mugolaków. Większość ich nietolerancji
wynika z braku kontaktu i ignorancji. Wierzą, że mugole są gorsi, ponieważ
powiedzieli im to ich rodzice, a oni nigdy nawet nie spotkali mugola ani nie
studiowali ich kultury. Ignorancja rodzi nietolerancję. Chcę im pokazać, że nie
ma tak dużej różnicy między czarodziejem a mugolem, jak im się może wydawać.
-
To bardzo pouczające, Severusie! Jestem pewny, że Charity Burbage będzie
szczęśliwa, mogąc ci pomóc.
-
Tak. Chcę też wprowadzić nowe zajęcia dla uczniów urodzonych w mugolskich
rodzinach i półkrwi, wychowanych głównie przez mugoli, takich jak Harry czy ja.
W moim Domu zawsze zapewniałem dodatkowe korepetycje tym mugolakom, którzy
zostali mi przydzieleni, zaczynając od podstawowej nauki pisania. Chcę
rozszerzyć te korepetycje i przekształcić je w zajęcia, które będą wprowadzać
mugolaków do świata czarodziejów i pomagać im lepiej się zaadaptować. Będą
obejmowały takie rzeczy, jak prawidłowe noszenie szat, pisanie na pergaminie i
piórem zamiast na papierze i długopisem, a także uczenie zwyczajów rodzin
czarodziejów czystej krwi, typowych zabaw i wyrażeń, bajek i historii,
wszystkich tych rzeczy, które sprawiają, że na pierwszym roku mugolaki pasują
tu jak wół do karety. Pomogłoby im to łatwiej przejść z mugolskiego świata
nauki i technologii do świata magii.
-
Nie wiem, dlaczego nigdy o tym nie pomyślałem. Jesteś bardzo mądry, Severusie.
-
Być może nigdy nie przyszło ci to do głowy, ponieważ sam nie musiałeś
aklimatyzować się w naszym świecie, podczas gdy ja tak – zauważył Severus.
-
Prawda. Kogo zatrudnisz do prowadzenia tych zajęć?
-
Siebie samego, a Harry będzie moim asystentem – odparł Severus. – W tej chwili
jestem jedyną osobą z personelu, która posiada kwalifikacje wystarczające, by
tego uczyć, a Harry może być moim praktykantem, jak również może nadal pomagać
nowemu profesorowi eliksirów, jeśli będzie sobie tego życzył. Planuję prowadzić
te zajęcia raz w tygodniu, podczas podwójnych lekcji. To samo dotyczy
mugoloznawstwa. Myślę, że nazwę te zajęcia czaroznawstwem.
-
Myślisz, że poradzisz sobie z zajęciami mając wszystkie inne obowiązki?
Severus
skinął głową.
-
Tak, z pomocą Harry’ego. Ty dałeś sobie radę z wojną, Albusie, więc myślę, że
poradzę sobie z kilkoma dodatkowymi zadaniami domowymi i testami.
-
Miło mi to słyszeć. Teraz rzeczywiście masz kilka wolnych stanowisk do
obsadzenia – powiedział Albus. – Obecnie będziesz potrzebować nauczyciela
transmutacji i opiekuna Gryffindoru na miejsce Minervy. Zapytałem ją, czy może
kogoś polecić, a ona zaproponowała jednego ze starszych chłopców Weasleyów.
-
Charlesa albo Williama – zadumał się Severus. – Wolałbym Charliego, bo jest
kawalerem i niedawno doznał kontuzji, która może mu uniemożliwić obecną pracę
poskramiacza smoków. William ma dobrą robotę w banku Gringotta, więc wątpię,
czy zostawiłby ją dla nauczania, ponieważ to poważne zmniejszenie pensji.
Charlie otrzymuje wynagrodzenie za pracę niebezpieczną, ale może teraz życzyć
sobie czegoś bardziej stabilnego. Jest zrównoważony, spokojny i wierzę, że
dobrze sobie poradzi jako opiekun Gryfonów, wie, jak być odpowiedzialnym i
sprawować władzę bez arogancji i nie ma żadnych uprzedzeń w kierunku Ślizgonów,
o ile dobrze mi wiadomo. Zakładam, że musiał uzyskać ponadprzeciętne wyniki na
swoich OWTMach, skoro Minerva zaproponowała go na swoje zastępstwo.
-
Tak. Są w jego dokumentach – powiedział Dumbledore. – Sądzę, że Charlie to
mądry wybór.
-
Dziś po południu wyślę mu sowę i zobaczymy, co powie – przekazał mu Severus.
-
Masz jeszcze wolne stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią, które już
nie jest związane klątwą oraz…
-
Eliksiry, wiem. Być może będę mógł zaproponować je mojemu byłemu uczniowi,
który właśnie skończył swoją praktykę na poziomie mistrza – powiedział Severus.
– Gabriel Stevens…
-
Poczekaj chwilę, Severusie. Ja… eee… w pewnym sensie pozwoliłem sobie… pomóc ci
w tym i już… porozmawiałem z prawdopodobną kandydatką na twoje stanowisko.
Wierzę, że już wcześniej się poznaliście.
Severus
zmarszczył brwi.
-
O kim mówisz?
-
Powiedziała mi, że spotkaliście się w Rzymie, wiele lat temu na konferencji,
chociaż ona nigdy o tobie nie zapomniała. Nie uczęszczała do Hogwartu, ale
wróciła do Brytanii, by zająć się swoim starzejącym się ojcem, Angusem. Jest
siostrzenicą Minervy…
-
Thea! Thea McGonagall! – sapnął Severus.
Poczuł,
jak serce bije mu w piersi jak pędzący pociąg. Thea… jego Thea, kobieta, która nawiedzała go w snach od lat, miała teraz
zostać Mistrzynią Eliksirów. Nie było mowy, by kwestionować jej odpowiedniość
na to stanowisko, ponieważ wiedział, że nawet wtedy była geniuszem jeśli
chodziło o posługiwanie się kociołkiem, być może nawet równym jemu.
Thea. Jedyna kobieta, poza
Lily, do której pozwoliłem sobie zbliżyć. Jedyna kobieta, którą pokochałem,
odkąd Lily mnie zostawiła.
Zacisnął
szczękę. Niemal krzyknął: „Nie, Albusie!
Nie będzie tu przebywać. Ja na to nie pozwolę.” Ale nic nie powiedział. Nie
wiedział nawet, czy Thei jeszcze na nim zależy. Minęły lata, od kiedy się
widzieli, a on odszedł dość nagle. Od tego czasu nigdy więcej o niej nie
usłyszał i przypuszczał, że wróciła do Włoch, gdzie objęła stanowisko w
tamtejszym Instytucie Magii i zapewne wyszła za mąż.
-
Mówiłeś, że wróciła zająć się swoim ojcem. Jest mężatką?
-
Nie sądzę. Minerva żartowała, że jest poślubiona kociołkowi, dokładnie jak ty,
Severusie. Najwyraźniej jej matka zmarła kilka lat temu, a ojciec wrócił do
Szkocji, bo nie mógł znieść mieszkania w Rzymie bez żony. Thea została we
Włoszech, chyba była prywatną nauczycielką u zamożnej rzymskiej rodziny, ale
teraz przyjechała do Wielkiej Brytanii i szukała pracy, a ma bardzo dobre
referencje. Pomyślałem, że będzie jej tu dobrze i ponowiłem zaproszenie, by
dołączyła do naszej kadry. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Severusie.
Pomyślałem, że zaoszczędzę ci trochę czasu, jeśli ją mianuję.
Severus
spojrzał na niego ostro, zastanawiając się, czy Dumbledore podejrzewał, że coś
między nimi było. Czy nie porzucił roli starego lisa, by zacząć bawić się w
swatkę.
-
Dziękuję, Albusie. Ale następnym razem porozmawiaj ze mną, zanim zrobisz coś w
tym stylu.
-
Przepraszam, jeśli cię uraziłem.
-
Nie ma za co. Thea McGonagall jest całkowicie akceptowalną kandydatką na
Mistrzynię Eliksirów – westchnął Severus. Chociaż
obawiam się, że skomplikuje mi to życie w sposób, którego nawet nie potrafię
sobie wyobrazić. Ciekawe, czy nadal wygląda tak samo? I czy nadal dobrze
wspomina Rzym? Potrząsnął głową. Nie było sensu błądzić ścieżką wspomnień.
Zatrudnienie Thei na Mistrzynię Eliksirów było posunięciem czysto zawodowym, a
nie po to, by miał pretekst, by codziennie na nią patrzeć. Merlin jeden wiedział,
czy nie gardziła nim za to, że ją tak zostawił. Prawie pragnął, by była komuś
poślubiona. Ale jednocześnie jego serce cieszyło się, że tak nie było.
-
Jedynym problemem jest teraz to, że potrzebuję zastępstwa na opiekuna
Slytherinu – stwierdził Severus. – Ponieważ Thea nigdy nie chodziła do
Hogwartu, nie może być Głową Domu.
-
Masz kogoś na myśli?
Severus
zastanowił się. Przyszła mu do głowy jedna osoba.
-
Myślę, że starszy Vincent Crabbe będzie dobrym Opiekunem, skoro Ministerstwo go
ułaskawiło i złożył przysięgę lojalności nowej władzy. – Knot ułaskawił
wszystkich, którzy brali udział w Ostatecznej Bitwie przeciwko Voldemortowi, a
jeśli byli śmierciożercami to zażądał od nich złożenia wiążącej magicznie
przysięgi lojalności, obiecując, że nie podniosą więcej różdżki przeciwko
czarodziejom światła, bo w przeciwnym razie trafią prosto do Azkabanu. Crabbe
senior dobrowolnie złożył przysięgę.
-
Nie pomyślałem o nim. Co za nowatorski pomysł.
-
Nie tylko będzie dobrym wzorem do naśladowania dla naszych Ślizgonów, ale
mógłby też uczyć przedmiotów fakultatywnych, takich jak zaklinanie albo
kowaloznawstwo, skoro z zawodu jest magi-kowalem. Myślę, że byłaby to dobra
gałąź magii do uczenia naszych studentów. To znaczy, jeśli tylko zgodzi się on
objąć stanowisko.
-
Zgadzam się. Myślę, że w przyszłym roku wprowadzicie wiele wspaniałych zmian i
naprawdę zaszokujecie Knota oraz tych staruszków z Rady. – Dumbledore brzmiał
na uszczęśliwionego.
-
Myślę, że jeśli chodzi o ostatnie stanowisko, zaproponuję je ponownie aurorowi
Remusowi Lupinowi. Od czasu jego bohaterskiego pokonania Greybacka, nie powinno
być żadnych sprzeciwów wobec nauczyciela wilkołaka, zwłaszcza jeśli ja albo
Thea będziemy co miesiąc warzyć eliksiry tojadowy. Niedawno poprosił Nimfadorę
Tonks o rękę i myślę, że wolałby pracę, która wymaga mniej podróżowania i
ryzykowania, podobnie jak ona – powiedział Severus. A jeśli Harry nakłoni Ministra, aby pozwolił wilczakom opuścić Mroczny
Las, będą musiały uczęszczać do szkoły i wolałbym, żeby Lupin był w pobliżu, by
pomóc im się dostosować, a także pokazać im, że istnieją też porządne
wilkołaki, nie tylko złe bestie.
-
Cieszę się, że pozbywasz się dawnych uraz.
-
Humph! Miałem problem z Blackiem i Potterem, Albusie, nie z Lupinem. Nie można
go winić za ich żart, nie panował nad sobą. To, że nie wziął eliksiru
tojadowego i niemal zaatakował uczniów było powodem, dlaczego kilka lat temu
uznałem, że nie można mu ufać w szkole. Myślę jednak, że już więcej nie popełni
tego błędu. W bitwie dobrze sobie radził i nie ma wątpliwości, że ponownie
poradzi sobie w klasie.
Albus
wyglądał, jakby właśnie otrzymał milion cytrynowych dropsów.
-
Och, tak, z pewnością. Nie mogę się doczekać, jak potoczy się dla ciebie nowy
rok, Severusie. Naprawdę życzę ci wszystkiego najlepszego. Myślę, że ten rok
będzie rokiem cudów.
Severus
zakaszlał, czując się nieswojo z powodu wylewnych pochwał, którymi Albus go
obsypywał. Jedyne, co zrobił do tej pory to nominowanie kilku osób do kadry.
Czas pokaże, czy zadziałają.
-
Jesteś wiecznym optymistą, Albusie – powiedział sucho.
-
A jak inaczej, twoim zdaniem, przetrwałbym dzień? – odparł starszy czarodziej.
Wtedy
Severus poczuł się winny, przypominając sobie, co drugi stracił.
-
Masz rację, wybacz.
-
Nie mam ci nic do wybaczenia, stary przyjacielu. Nadszedł czas, żebym przeszedł
na emeryturę i przeżył resztę swoich dni w spokoju. Długo czekałem na ten dzień
i nigdy nie pomyślałem, że go zobaczę… dzień, w którym cień Voldemorta zostanie
pokonany na dobre i w końcu wszyscy będziemy mogli żyć w pokoju.
-
Tak. Myślę, że zapomnieliśmy, co to oznacza i będziemy musieli nauczyć się tego
na nowo. – Severus wstał. – Chodź, Albusie. Pomogę ci się spakować, żebyś
wyrobił się do września.
-
Och, wątpię, żeby zajęło mi to aż tyle czasu – sprzeciwił się.
-
Nie? Biorąc pod uwagę, jak ci szło… Skończyłbyś w okolicach następnych Świąt –
parsknął były Mistrz Eliksirów, wychodząc przez drzwi do biura.
Wspólnie
stary i nowy dyrektor zabrali się do pracy, reorganizując biuro i pakując
pamiątki z całego życia, podczas gdy na zewnątrz, na niebie, po błoniach
przelatywał jastrząb, ciesząc się pędem wiatru i słońcem oświetlającym jego
pióra.