Następny poranek był jednym z potworniejszych w życiu Harry’ego. Każda czarodziejska gazeta wydała specjalne wydanie obejmujące przemówienie Harry’ego, a wszystkie przybyły przed śniadaniem. „Prorok Codzienny” zamieścił duże zdjęcie Harry’ego na podium, który wyglądał na pewnego siebie, nieme słowa uciekały z jego ust, a całość zajmowała połowę pierwszej strony pod nagłówkiem, który brzmiał: Wyzwoliciel Harry Potter Ogłasza Plan Pokojowy. Jego przemówienie zostało wypisane pod zdjęciem słowo po słowie, a resztę gazety zajęły artykuły redakcyjne. Wydawało się, że każdy pracownik „Proroka Codziennego” miał swoje zdanie i czuł potrzebę opublikowania go. Co zaskakujące, nikt nie skrytykował słów Harry’ego.
Jednak
„Tygodnik Czarownica” zdecydował się na poszerzenie swoich kryteriów. Na
okładce widniało zdjęcie Harry’ego, na którym przez dłuższą chwilę wpatrywał
się w bok, po czym jego wzrok opadał i lekki uśmiech pojawiał się na jego
twarzy, a obok były duże, pogrubione litery: Harry Potter, od Chłopca, Który Przeżył do Naszego Obrońcy i
Wyzwoliciela. Poniżej widniał migoczący napis Edycja Limitowana. Grupki
dziewczyn otaczały każdego, kto dostał kopię, wpadając w zachwyt i chichocząc
za każdym razem, gdy przewracano stronę.
Harry
poważnie myślał, że albo umrze ze wstydu albo zemdleje z powodu nadmiaru
„niewygodnych” emocji, które wychwytywał. Tak czy inaczej, dobrym pomysłem
wydawało się jak najszybsze opuszczenie Wielkiej Sali.
Zajęcia
były absolutną torturą. Był uwięziony całymi godzinami w pomieszczeniu z
dziewczynami, które go pożądały i chłopakami, którzy czuli do niego urazę. Te
dwie przeciwne emocje nieustannie walczyły o dominację na każdych zajęciach,
przez co na koniec dnia Harry pozostawał z wielkim bólem głowy. Sfrustrowany,
wyczerpany i cierpiący na migrenę, Harry zamiast do Wielkiej Sali udał się na kolację do swoich pokoi. Naprawdę
nie sądził, by był w stanie znieść więcej obcych emocji bez utraty
przytomności.
Bez
względu na powody, Harry musiał przyznać, że nigdy nie spał tak mocno bez
pomocy eliksirów. W chwili, gdy jego głowa dotykała poduszki, pozostawał martwy
dla świata, dopóki następnego ranka nie obudził się w świetle słońca, które
wypełniało jego pokój. Prawdę mówiąc, Harry mógł wymyślić wiele lepszych
sposobów na przesypianie nocy. W końcu uczucie, że jego głowa może zaraz
eksplodować, nie było czymś, czego Harry chciał doświadczać codziennie.
Niestety
ten dzień nie był lepszy od poprzedniego, ale z innych powodów. Wydawało się,
że wszyscy nauczyciele otrząsnęli się z odrętwienia i zaczęli zabierać punkty
za zakłócanie ich zajęć. To tylko zintensyfikowało uwagę, jaką wszyscy
poświęcali Harry’emu, gdy zajęcia się kończyły. Jedzenie w Wielkiej Sali z
pewnością nie wchodziło w grę, podobnie jak spędzanie czasu w większym tłumie.
Na szczęście Ron i Hermiona rozumieli, co naprawdę się dzieje i wzięli na
siebie obowiązek zapewnienia Harry’emu jak najwięcej przestrzeni. Ron groził
nawet, że przeklnie grupę pierwszaków, którzy nie chcieli zostawić Harry’ego w
spokoju i ostatecznie przeklął grupę starszych Ślizgonów, którzy odważyli się
wyśmiewać z całej sytuacji, czym zarobił sobie na całodniowy szlaban w sobotę,
na czas wyjścia do Hogsmeade.
Ron
przyjął szlaban z dumą, twierdząc, że ktoś to musiał zrobić, skoro nie było
nauczycieli. Profesor McGonagall nie był zadowolona z tego komentarza, ale
również nie poprawiła go. Poza tym, wszystko było dla Harry’ego tak trudne
tylko dlatego, że był empatą, czego cała populacja Hogwartu była nieświadoma.
Następnego
ranka o świcie Harry został brutalnie obudzony przez Hermionę, która zdjęła
jego kołdrę i prawie wypchnęła go z łóżka. Na początku Harry chciał ją przekląć
do nieprzytomności, ale kiedy umył się i wyszedł z pokoju, był zadowolony, że
obudziła go tak wcześnie. Korytarze były praktycznie puste, tak samo jak Wielka
Sala. Harry nie mógł powstrzymać westchnienia ulgi, gdy siadał i zabierał się
za śniadanie. Po ostatnich dwóch dniach obawy Hermiony były łatwe do
zignorowania.
-
Rozmawiałam wczoraj wieczorem z Ronem – powiedziała w końcu Hermiona,
przerywając ciszę. – Poprosił, żebyśmy kupili mu czekoladowe żaby i starali się
nie bawić za dobrze bez niego.
Harry
nerwowo potarł kark. Nawet jeśli wiedział, że Ron nie żałuje tego, co zrobił,
nie mógł powstrzymać poczucia winy. Gdyby tylko…
-
Syriusz wpadł o zmierzchu, gdy już poszedłeś do łóżka – dodała od niechcenia
Hermiona. – Był trochę zraniony, że nie powiedziałeś mu, że – rozejrzała się,
po czym szepnęła, – sam wiesz co wariuje. Miał wrażenie, że wcześniej nie było
to tak wrażliwe.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Wszyscy wokoło w zasadzie postanowili zacząć okazywać swoje uczucia, gdy tylko
jestem w pobliżu. Nie chcesz wiedzieć, co czuję od niektórych dziewczyn. To
obrzydliwe.
Hermiona
stłumiła śmiech.
-
Och, Harry – powiedziała, kręcąc głową. – Czy możesz mi szczerze powiedzieć, że
to jest inne od tego, co czułeś między Ronem i Lavender w zeszłym roku?
Harry
wzdrygnął się.
-
No, nie do końca, ale to były tylko dwie osoby. Teraz jest tak, jakbym był
otoczony Ronem, który się z kimś całuje i zazdrosnym Ronem, a oba walczą o dominację.
Masz pojęcie, jak trudno jest ciągle przechodzić ze skrajności w skrajność? Po
prostu tego nie rozumiem. Jestem taki sam jak wcześniej.
Hermiona
spojrzała na Harry’ego ze współczuciem.
-
Nie czytałeś artykułów w „Tygodniku Czarownica”, prawda? – bardziej powiedziała
niż zapytała. – Harry, nie wiem, gdzie dostali te informacje, ale praktycznie
udokumentowali całe twoje życie. Poruszyli każde wyzwanie, z którym musiałeś
się mierzyć i opowiadali o tym, jak udało ci się przetrwać. Nie zmieniłeś się,
Harry, ale ludzie mają tendencję do zapominania o wszystkim, co zrobiłeś,
zwłaszcza gdy Ministerstwo nie chciało przyznać ci większości z tego.
Harry
w złości uszczypnął nasadę nosa. Powinien był wiedzieć. Nigdy nie pozwalają
jego przeszłości pozostać przeszłością. Zawsze muszą ją wygrzebywać w kółko… i
w kółko… i w kółko. Harry miał silne przeczucie, co jeszcze napisano w
„Czarownicy”. Mając roczek był chłopcem, który przeżył, wężousty w wieku
dwunastu lat, mistrzem zaklęcia Patronusa mając trzynaście, zwycięzcą turnieju
Trójmagicznego w wieku czternastu lat, mając piętnaście uważano, że rywalizuje
z Ministerstwem, rok później okrzyknięto go Wybrańcem i Obrońcą Hogwartu, a
teraz nazywano go Wybawicielem. Pytanie było, co większość ludzi myślało, ale
nie chciało wypowiedzieć na głos: co teraz? Jak Harry Potter mógł przebić to,
czego dokonał?
Nie
mając nic do powiedzenia na ten temat, Harry i Hermiona opuścili Wielką Salę,
aby złapać pierwszy powóz do Hogsmeade, podczas gdy wszyscy inni jedli szybkie
śniadanie. Harry musiał przyznać, że nie wiedział, jak osiągnąć jakąś
normalność, kiedy wszyscy z niecierpliwością czekali na kolejną nienaturalną
przygodę w życiu Harry’ego Pottera. Żaden szpital nawet nie rozważy możliwości
zatrudnienia kogoś, kto wzbudzał tyle
uwagi.
Dotarli
do Hogsmeade w chwili, gdy wiele sklepów dopiero się otwierało. Ku wielkiej
uldze Harry’ego, wioska była praktycznie pusta, jeśli nie liczyć kilku
porannych klientów. Nie mógł się doczekać, gdy zostanie zbombardowany fanami w
czasie dnia poza zamkiem.
Ich
pierwszym przystankiem było Miodowe Królestwo, gdzie mogli odebrać czekoladę
dla Rona, po czym nastąpiła długa wizyta w sklepie z piórami Scrivenshafta po
zakupy, których będą potrzebować do OWTMów. Hermiona nalegała, by kupili prawie
wszystko po jednej sztuce… na wszelki wypadek. Kiedy opuścili sklep, wioska
była już pełna kupujących. Harry i Hermiona szybko wtopili się w tłum, mając
mimo wszystko nadzieję, że nikt ich nie rozpozna.
-
Czy chcesz się jeszcze gdzieś zatrzymać? – zapytała cicho Hermiona.
Harry
potrząsnął głową, gdy minęła ich para niewiele starsza od niego, nieświadoma
niczego poza nimi. Otaczały ich słabe fale miłości i szczęścia. Harry’emu
trudno było nie patrzeć i nie myśleć, by pewnego dnia to on był z kimś, kto
poczuje to samo do niego. Im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej wiedział,
że tego właśnie chciał, ale obawiał się, że nigdy nie będzie mu dane. Na jego
drodze stało zwyczajnie zbyt wiele przeszkód.
-
Harry? – zapytała z wahaniem Hermiona. – Czy coś się stało?
Harry
otrząsnął się z zamyśleń i przeniósł wzrok na Hermionę.
-
Nic mi nie jest – powiedział z półuśmiechem. – Myślę tylko o przyszłości.
Hermiona
zmarszczyła brwi, po czym wzięła Harry’ego za rękę i pociągnęła przez ulicę do
Trzech Mioteł. Powoli przecisnęli się przez tłumek i weszli do maleńkiej
gospody. Ponieważ była wczesna pora dnia, sporo osób siedziało i popijało z
oszronionych kupków. Harry tak naprawdę nie miał szansy się rozejrzeć, nim
Hermiona pociągnęła go do małego, wolnego stolika na tyłach pomieszczenia,
niedaleko kominka. Nim Harry zdążył w ogóle zaproponować picie, Hermiona
pchnęła go na krzesło tyłem do baru.
-
W porządku, Harry – powiedziała, siadając naprzeciwko niego. – Mów. Widziałam
wcześniej to spojrzenie. Pojawia się ono zwykle, gdy myślisz, że nie możesz
mieć normalnego życia.
Harry
skrzywił się. Czasami nienawidził tego, że Hermiona była tak spostrzegawcza.
-
Biorąc pod uwagę to, jak wszyscy ostatnio się zachowują, czy możesz mnie winić?
– zapytał. – Bez względu na to, co zrobię, ile czasu upłynie, nikt nie
dostrzeże mnie, tylko to, co zrobiłem.
Hermiona
spuściła wzrok, nerwowo pocierając dłonie.
-
Wic co z tym zrobimy? – spytała cicho.
-
Syriusz Black!
Harry
szybko odwrócił się i pochylił w prawo, by wyjrzeć zza drewnianego słupa,
blokującego widok na bar. Ledwie mógł uwierzyć własnym oczom. Właśnie przyszedł
Syriusz i podszedł prosto do baru, podczas gdy madame Rosmerta, śliczna
barmanka, podbiegła, by go przywitać. Wbrew rozsądkowi, Harry wstał z krzesła i
podszedł bliżej, pozostając jednak poza zasięgiem wzroku. Hermiona szybko
znalazła się u jego boku, chociaż prawdopodobnie wyglądali śmiesznie, próbując
ukryć się za jednym, nędznym słupem.
-
Dzień dobry, Rosie – powiedział Syriusz z czarującym uśmiechem, siadając.
Madame
Rosmerta pomachała palcem na Syriusza, wyrażając dezaprobatę.
-
Co ci mówiłam o nazywaniu mnie Rosie? – ostrzegła z uśmiechem na twarzy,
stawiając przed nim oszroniony kubek. – Nigdy się nie zmienisz, Syriuszu. Nigdy
nie zrozumiem, jak ten twój chrześniak jest w stanie zachować przy tobie
zdrowie psychiczne.
Syriusz
dramatycznie chwycił się za pierś.
-
Och, ranisz mnie, Rosie – powiedział poważnie. – Skoro mowa o Harrym, widziałaś
go może?
Uśmiech
madame Rosmerty nieco zbladł, gdy pochyliła się bliżej Syriusza.
-
Czy coś jest nie tak? – zapytała szybko. – W środę wyglądał dobrze.
Syriusz
wzruszył ramionami.
-
Szczerze mówiąc nie wiem – powiedział z żalem. – Nie radzi sobie dobrze z całą
tą uwagą. Chce po prostu przygotować się do swoich OWTMów jak wszyscy inni, ale
zdaje się, że nikt tego nie zauważa. Szczerze mówiąc, przeglądanie jego poczty
stało się pracą na pełny etat. Nie uwierzysz jakie firmy pragną go na swojego
rzecznika.
Madame
Rosmerta uśmiechnęła się współczująco, delikatnie poklepując Syriusza po
ramieniu.
-
Och, uwierzyłabym – stwierdziła. – Jest najmłodszym człowiekiem odznaczonym
Orderem Merlina pierwszej klasy od prawie pięciuset lat. Nie pomaga też to, że
jest dość przyjemny dla oka. Gdybym była dwadzieścia lat młodsza…
Syriusz
zakrztusił się.
-
Proszę, nie idźmy w tą stronę.
-
Syriuszu, po prostu posłuchaj na chwilę – powiedziała łagodnie madame Rosmerta.
– Kiedy patrzysz na Harry’ego, widzisz małego chłopca. Nie tak widzi go reszta
świata. Pomyśl o tym, że ma wygląd młodego i sprawnego Jamesa Pottera,
osiągnięciami dorównuje Albusowi Dumbledore’owi, ma dziedzictwo, o którym marzy
większość rodzin, siłę, by stanąć w obronie tego, w co wierzy i moc, dzięki
której wszystko może się urzeczywistnić. Czy możesz poważnie siedzieć i mówić
mi, że nie możesz pojąć, dlaczego komuś może się wydawać atrakcyjny?
Syriusz
skrzywił się, upijając łyk napoju. Może to i prawda, ale nie oznaczało to, że musiało
mu się to podobać.
-
Harry zasługuje na więcej – powiedział z mocą.
-
Myślę, że każdy o tym wie, Syriuszu – stwierdziła. – Dlatego wszyscy mają na
jego punkcie obsesję. Chcą go, ale w głębi duszy wiedzą, że nigdy nie będą go
mieli. Myślę, że wszyscy czekamy na ogłoszenie, które to potwierdzi.
Syriusz
westchnął, po czym upił kolejny długi łyk.
-
Cóż, powinienem go znaleźć, zanim będzie za późno – powiedział, wstając.
Syriusz jednym ruchem ujął dłoń madame Rosmerty i pocałował jej wierzch. –
Dzięki, Rosie. Zawsze będziesz moją ulubioną barmanką.
Madame
Rosmerta westchnęła z irytacją.
-
Syriuszu, jestem jedyną znaną ci barmanką – powiedziała otwarcie.
Syriusz
wyszczerzył się.
-
To nie zmienia faktu, że jesteś moją ulubioną – powiedział, po czym pomachał
jej na dowidzenia i opuścił pub.
-
Cóż – powiedziała cicho Hermiona. – To było interesujące.
Harry
nie odpowiedział. Po prostu wpatrywał się w drzwi, rozumiejąc, co się naprawdę
działo. Syriusz zrezygnował ze spędzania czasu z kobietą, która najwyraźniej go
pociągała z jego powodu. Ile jeszcze Syriusz musiał poświęcić, by być ojcem
chrzestnym Harry’ego Pottera? To nie było sprawiedliwe. Syriusz zasługiwał na
szansę znalezienia kogoś i założenia własnej rodziny. Zasługiwał na życie,
jakie powinien mieć, nim Voldemort wywrócił ich życie do góry nogami.
Zdeterminowany
Harry odsunął na bok swoje zmartwienia i uczucia.
-
Hermiono – powiedział, odwracając się do niej. – Potrzebuję twojej pomocy.
Hermiona
przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego, po czym rzekła:
-
Nie spodoba mi się to, prawda?
Harry
wyszczerzył się.
-
Nie, nie sądzę – stwierdził szczerze.
^^^
Hermiona
okazała się bardziej otwarta na plan Harry’ego, niż chłopak początkowo myślał. prawie
tak jakby wiedziała, że to nadejdzie, a biorąc pod uwagę, że to Hermiona, było
to prawdopodobne. Hermiona przyznała jednak, że chociaż logicznie akceptowała
plan Harry’ego, istnieli inni, którzy tak mogli nie myśleć, więc mądrze byłoby
wstrzymać się z nim, póki nie ustalą czegoś konkretnego.
Kiedy
podjęli pierwsze kroki, Harry i Hermiona wyszli, by znaleźć Syriusza, który
okazał się być w pobliżu Wrzeszczącej Chaty. Przez resztę czasu w Hogsmeade,
Harry i Hermiona spacerowali z Syriuszem, rozmawiając o zeszłym tygodniu i
nadchodzących tygodniach. Syriusz rzeczywiście poruszył temat poczty Harry’ego
i zaproponował utworzenie listu odmownego, by firmy zostawiły ich w spokoju,
ponieważ ignorowanie ich wyraźnie nie działało.
Było
wczesne popołudnie, kiedy wyruszyli w podróż powrotną do Hogwartu.
Podsumowując, Harry musiał przyznać, że ten dzień nie był taki zły. Było kilka
osób, które rozpoznały go po spotkaniu Syriusza, ale na szczęście powstrzymali
się od wytykania obecności Harry’ego, chociaż mogło to być spowodowane
obecnością Syriusza i wpatrywał w każdego, kto ośmielił się rzucić Harry’emu
drugie spojrzenie.
Reszta
dnia była dziwnie spokojna, biorąc pod uwagę to, jak wszystko było ostatnio
szalone. Harry i Hermiona spędzili kilka godzin w Kwaterach Huncwotów z
Syriuszem i Remusem, po czym spotkali się z Ronem na kolacji… jednak pożałowali
tego w chwili, gdy go zobaczyli, czy raczej poczuli go. Harry nie miał pojęcia,
na czym Ron spędził ten dzień, ale był pewien, że nie chce już nigdy więcej go
powąchać. Wydawało się, że jest to mieszanina wszelkich rodzajów zgniłych
zapachów, jakie tylko można wymyślić.
Tak
dyskretnie, jak to możliwe, Harry wyciągnął różdżkę i rzucił tyle zaklęć
czyszczących, ile mógł, aż zapach osiągnął znośny poziom. Ron zdawał się nie
dostrzegać różnicy, ale było oczywiste, że otaczający go ludzie już nie
wyglądali, jakby zaraz mieli zwymiotować.
-
No – powiedział Ron, gdy weszli do Wielkiej Sali, – to co mnie ominęło? Cały
dzień był okropnie nudny, zwłaszcza w szklarniach.
-
Właściwie Hogsmeade było zaskakująco spokojne – powiedział Harry zgodnie z
prawą. – Żadnych wściekłych tłumów i na szczęście żadnych mdlejących dziewczyn.
Ron
patrzył na Harry’ego z uniesioną brwią, gdy usiedli na końcu stołu Gryfonów.
-
Cóż, kiedy powiedziałeś, że chcesz normalnego
życia, nie sądziłem, że masz na myśli nudę – powiedział poważnie. – No dalej,
Harry. Musi być coś…
-
Naprawdę, Ron – powiedziała z irytacją Hermiona. – Po prosu bądź szczęśliwy, że
Harry zdołał przeżyć dzień pełen tłumów, a TO nie wariowało.
Koniuszki
uszu Rona poróżowiały, gdy wymamrotał coś w czasie napełniania talerza.
Jednak
Harry nie zamierzał przepuścić okazji. Machnięciem różdżki rzucił zaklęcie
prywatności, po czym zaatakował Hermionę.
-
Ron nie miał niczego na myśli, Hermiono – odparował. – Byłem cierpliwy i miałem
nadzieję, że poradzicie sobie z tym, przez co przechodzicie, ale myślę, że to
było pobożne życzenie. Co się, do licha, dzieje? Nigdy wcześniej między wami
nie było tak źle.
Ron
skrzywił się, podczas gdy Hermiona odwróciła wzrok z poczuciem winy. Harry
czekał niecierpliwie, aż odezwała się Hermiona.
-
No bo widzisz, gdy byłeś w śpiączce, ja z Ronem byliśmy tu jakby uwięzieni –
powiedziała niekomfortowo. – Nikt nam nic nie mówił, tylko tyle, że dają nam
znać, jeśli się coś zmieni. Nie pozwolili nam cię nawet odwiedzać, więc
szukaliśmy własnego sposobu. Spędzaliśmy razem dużo czasu i… cóż… pewnej późnej
nocy Ron mnie pocałował.
Harry
spojrzał na Rona, który wydawał się uważać swoje ziemniaki za niezwykle
interesujące.
-
No i, próbowaliśmy…
-
…się spotykać? – zapytał Harry.
-
Mniej więcej – wymamrotała Hermiona, po czym westchnęła. – Po prostu nie
wyszło. My... ja nie byłam gotowa przejść do następnego kroku… - Oczy Harry’ego
zwęziły się, gdy spojrzał na Rona, a uścisk na jego różdżce wzmocnił się. - …
zwłaszcza po tym wszystkim. Musiałam skupić się na obowiązkach, więc
postanowiliśmy być tylko przyjaciółmi.
Cóż,
to miało sens. Problem polegał na tym, że nadal było między nimi zbyt duże
napięcie, by przejście od związku do przyjaźni przebiegło bezproblemowo.
-
Więc w takim razie dlaczego ciągle kłócicie się jak rozwiedziona para? –
zapytał ostrożnie Harry.
Ron
i Hermiona milczeli, czując niepokój i nerwowość, które przelewały się przez
oboje. Nagle Harry zrozumiał, co się naprawdę dzieje. Oboje ukrywali swoje
uczucia za irytacją i frustracją tak dobrze, że nawet Harry nie mógł ich
wyczuć. Przy tak wielu nierozwiązanych kwestiach nie było zaskoczeniem to, że
walczyli.
-
Cóż, to, że nie macie czasu na spędzanie kilku godzin na całowaniu, nie oznacza,
że nie możecie spędzać go razem, jeśli właśnie tego chcecie – zauważył Harry. –
W poniedziałek zaczynamy powtarzać materiał, co niewątpliwie oznacza, że
będziemy spędzać wiele czasu na nauce. Jeśli będziecie chcieli spędzić trochę
czasu sami, dajcie znać, dobrze? Nie obrażę się.
Hermiona
nerwowo przygryzła dolną wargę. Trudno było określić dlaczego. W zeszłym roku
Hermiona wyraziła uczucia względem Rona. Dlaczego miałaby być teraz taka
niechętna do tego? Prawdopodobnie dlatego, że martwi się, że rzeczywistość nie
spełni jej marzeń. Harry to rozumiał. Przez lara, nim Syriusz i Remus pojawili
się w jego życiu, Harry marzył o posiadaniu rodziny, która nie gardziłaby jego
istnieniem. Na szczęście dla niego rzeczywistość przerosła marzenia.
Nie mogę uwierzyć, że bawię
się w swatkę moich najlepszych przyjaciół.
Nic
więcej nie zostało powiedziane na ten temat, chociaż Harry natychmiast zauważył
zmianę w Ronie i Hermionie. Czuli się bardziej swobodnie w swoim towarzystwie i
w rezultacie wydawało się, że wszyscy wokół nich byli bardziej zrelaksowani.
Były jeszcze niezręczne momenty, ale można było się tego spodziewać. W końcu
wszystkie relacje wymagają czasu.
Oprócz
tego, Harry i Hermiona byli zmuszeni prosić o pomoc w realizacji planu
Harry’ego, ponieważ nie znaleźli wszystkich informacji w bibliotece.
Powiedzenie, że profesor McGonagall była zszokowana tym, co Harry miał do
powiedzenia, było niedopowiedzeniem. Ona, jak wszyscy inni, założyła, jaka
będzie ścieżka Harry’ego, niezależnie od obecnego stanu rzeczy. Niemniej jednak
McGonagall zgodziła się pomóc i zachować milczenie do czasu podjęcia dalszych
kroków.
Jeśli
ktokolwiek powiedział, że przygotowania do OWTMów były łatwe, najwyraźniej
nigdy przez to nie przechodził. Harry nie miał pojęcia, że przez te lata mógł
tak wiele zapomnieć, ale tak było. Najgorzej wypadały eliksiry i zielarstwo, a
zaraz po nich transmutacja. Zaklęcia i obrona przed czarną magią były
najłatwiejsze do zapamiętania, ponieważ większość materiału była powiązana z
jakimś wspomnieniem… na dobry przykład znokautowanie trolla za pomocą
Wingardium Leviosa.
Poniedziałek
był także dniem, kiedy Draco Malfoy wrócił do Hogwartu, aby przygotować się na
swoje własne OWTMy. Harry nigdy nie sądził, że poczuje ulgę, mając Malfoya w
pobliżu, ale ten czas rzeczywiście nadszedł. Po raz pierwszy od długiego czasu
uwaga skupiała się na kimś innym niż Harry, mimo że wielu młodych ludzi nie
chciało się zbliżać do obiektu popularności. Nikt nie zapomniał, co Malfoy
zrobił rok temu, mimo tego, czego Malfoy dokonał, by udowodnić, że nie jest tą
samą osobą, którą był przed pobytem w Azkabanie.
Przez
ten tydzień Harry’emu udało się zrealizować część swojego planu pomiędzy
sesjami powtórzeniowymi, w których uczestniczyli wszyscy siódmoklasiści dodatkowo
prócz swoich zajęć. Gdy tylko skończył, przekazał wszystko profesor McGonagall,
wiedząc, że teraz może jedynie czekać na odpowiedź. Miejmy nadzieję, że
przyjdzie ona wkrótce.
Następny
weekend przyniósł zupełnie inną atmosferę niż poprzedni. Odpoczynek i relaks
były daleko od ich umysłów. Studentów siódmego roku można było spotkać w
bibliotece, skupionych w grupkach nad przeglądanymi notatkami i książkami, by
mogli wypełnić praktyczne egzaminy zadawane im z każdego przedmiotu… jednak nie
było z nimi Hermiony. Zamknęła się ona za górą książek, desperacko próbując
przejrzeć dużą ilość materiału, pozostawiając Harry’ego i Rona samych sobie.
Szczerze
mówiąc, nie chodziło o to, że materiał jest trudny. Było go tak dużo, że nie
dało się go opracować w krótkim czasie. Remus po raz kolejny ratował im życie
dzięki swojej górze wiedzy i cierpliwemu nauczaniu. Jako jeden z pierwszych
zauważył, przez co przechodzą siódmoklasiści i zaoferował pomoc. W krótkim
czasie sesje korepetycji Remusa stały się najpopularniejszą formą przygotowań do
OWTMów.
Wszyscy
starali się ignorować oczywiste oznaki bólu, ponieważ jasne było, że Remus nie
chciał niczyjej litości. Było mu coraz trudniej ukrywać swoje obrażenia,
niezależnie od tego, jak bardzo się starał. Zmęczenie i wyczerpanie spływały z
niego ciągłymi falami w każdej chwili dnia, co nie miało nic wspólnego ze
zbliżającą się pełnią księżyca. Harry’emu ciężko było na to patrzeć i nie móc
nic na to poradzić, bo Remus nadal nie zgodził się na jakąkolwiek formę
uzdrawiania, jaką Harry mógł zaoferować. Choć Harry nie chciał tego przyznać,
wyglądało to prawie tak, jakby Remus się poddał.
Był
środek tygodnia, gdy Harry został wezwany do gabinetu profesor McGonagall z
powodu trzech próśb o spotkania. To o trzy więcej, niż się spodziewał, biorąc
pod uwagę to, że było tak późno. Z pomocą profesor McGonagall, Harry zaplanował
trzy spotkania na następny dzień. Jedno miało mieć miejsce wcześnie rano,
drugie w porze lunchu, a ostatnie po kolacji.
W
sumie zapowiadał się bardzo długi dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz