Pozostała
część weekendu była długa. Gdy pani Pomfrey kompletnie wyleczyła Harry’ego,
nalegała, by został w skrzydle szpitalnym do poniedziałkowego ranka. Harry nie
opierał się ani nie narzekał. Po prawdzie nie mówił prawie nic. Był zbyt
zrozpaczony po stracie swojej miotły i ponownym wspomnieniu przerażonego głosu
jego matki. Nie powiedział nikomu o usłyszeniu jej lub Voldemorta, ale
wiedział, że coś podejrzewają. Ostatecznie może tylko siedzieć na parapecie i
gapić się na dziedziniec tak długo, aż ludzie zaczną się martwić.
Bez
przerwy odwiedzali go goście, ale Harry odpowiadał na ich pytania jednym
słowem, o ile w ogóle odpowiadał. Nauczyciele nawet próbowali, bez powodzenia,
podnieść Harry’ego na duchu. Wielu myślało, że Harry wpadł w jakiś rodzaj
depresji, ale ci, którzy znali Harry’ego wiedzieli, to nie jest powód jego
zbolałego spojrzenia. Ron, Hermiona i Ginny widzieli to spojrzenie w pociągu po
wyjściu dementora.
Problem
polegał na tym, że w przeciwieństwie do ostatniego razu, Harry nie miał z kim
porozmawiać. Nie chciał tym obciążać Rona i Hermiony albo któregokolwiek z
nauczycieli. Tak czy inaczej, co mogli zrobić? Profesor Lupin wiedział, co
powiedzieć, ale Harry nadal czuł się zraniony nawet myśląc o zbliżeniu się do
niego. Harry zaufał temu człowiekowi ponownie po ustaleniu, że Lupin wiedział,
że Midnight to faktycznie Syriusz Black, ale tylko po to, by się zorientować,
że zaufanie było jednostronne. Profesor Lupin nigdy mu nie ufał, więc dlaczego
on miałby zaufać profesorowi Lupinowi? Dlaczego miałby ufać komukolwiek?
Spanie
w nocy było niemożliwe. Za każdym razem, gdy Harry zamknął oczy, zostawał
wciągnięty w błagania jego matki, szalony śmiech Voldemorta i intensywne zimno
dementorów. Pani Pomfrey zauważyła niechęć Harry’ego do snu i skończyło się na
tym, że zaczęła uciekać się do używania Eliksiru Bezsennego Snu. Harry był
wdzięczny, ale wiedział, że to tylko tymczasowe rozwiązanie. Wiedział, że to
niepokoi go tak bardzo, bo nie może zrobić nic, tylko słuchać. Znowu był
bezradny.
Powrót
do zajęć w poniedziałek przyniósł przynajmniej trochę rozproszenia uwagi i
zmiany scenerii. Od kiedy Gryffindor wygrał mecz Malfoy musiał uciec się do
szydzenia z Harry’ego wspominając dementorów i upadek z miotły. Jedynym
problemem było to, że niewielu śmiało się razem z nim. Harry wydawał się być
wyczerpany i nadal wyglądał na przygnębionego. Wszyscy wiedzieli o działaniu
dementorów i wywnioskowali, że tym razem jest gorzej niż poprzednio.
Ron i
Hermiona zrezygnowali z próbowania wyciągnięcia z Harry’ego informacji i ratowali
się staniem przy jego boku przez cały czas, na wypadek, gdyby chciał
porozmawiać. Harry wiedział, że to źle odtrącać wszystkich od siebie, jak to
robił, ale nic nie mógł na to poradzić. Po prostu wydawało się, że musi to
robić. Wszyscy go okłamywali. Midnight… eee… Syriusz Black skłamał o byciu
psem. Profesor Dumbledore kłamał o tym, jak jego rodzice zostali zamordowani.
Profesor Lupin skłamał… no, a raczej powstrzymał się od mówienia prawdy, ale to
to samo.
Przynajmniej
dla Harry’ego.
Docierając
do klasy Obrony, Harry już miał wejść do środka, gdy został odsunięty przez
Rona.
- Nie
sądzę, że mogę sobie poradzić ze Snapem uczącym innego przedmiotu – powiedział
Ron. – Nie zgodzisz się ze mną, Harry?
Harry
wzruszył tylko ramionami w odpowiedzi i wszedł do klasy, zauważając, że
profesor Snape nie jest nauczycielem. Wrócił profesor Lupin. Harry nie do końca
wiedział, jak się z tym czuć. Tak, Snape był zgorzkniałym i stronniczym
dupkiem, ale zobaczenie Lupina było jedynie przypomnieniem o bólu, który Harry
starał się rozpaczliwie utrzymać wewnątrz siebie.
Profesor
Lupin nadal wyglądał źle i najwyraźniej stracił trochę na wadze. To zbyt wiele
zbiegów okoliczności, by je zignorować. Profesor Snape omówił temat wilkołaków
tylko z jednego powodu: by uświadomić uczniów o stanie profesora Lupina.
Jednak
klasa była zbyt zajęta narzekaniem o tym, co musieli znosić pod wodzą profesora
Snape’a. Profesor Lupin uśmiechał się na oburzenie, póki nie spojrzał na
Harry’ego i nie zauważył, że jego podopieczny unika kontaktu wzrokowego. To nie dobrze. Po kolejnej rundzie
skarg, profesor Lupin odzyskał kontrolę nad klasą i zapewnił, że zadanie nie
musi być oddane. Cała klasa została z niego zwolniona za wyjątkiem Hermiony,
która wyglądała na rozczarowaną, ponieważ już skończyła.
Omawiając
zwodniki, Gryffindor odzyskał z powrotem wszystkie punkty, które stracili
podczas Obrony ze Snapem. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy ruszyli do drzwi.
Harry wiedział, że musi stąd wyjść, zanim wybuchnie, ale niestety profesor
Lupin nie pozwolił mu na to tak łatwo.
-
Harry, mogę cię prosić na słówko? – zawołał profesor Lupin.
Harry
westchnął i pozostał w miejscu, podczas gdy inni wyszli. Powoli odwrócił się i
wreszcie napotkał zmęczony wzrok Lupina. Naprawdę nie chciał teraz tego robić.
Nie chciał rozmawiać o tym weekendzie. Chciał po prostu być sam.
-
Przykro mi z powodu twojej miotły, Harry – powiedział profesor Lupin, układając
książki w torbie. – Profesor Dumbledore opowiedział mi o dementorach. Podejrzewam,
że zareagowałeś tak samo, jak w pociągu?
Harry
spuścił wzrok.
- Nie
chcę o tym rozmawiać, profesorze – powiedział w napięciu.
Profesor
Lupin był zaskoczony tonem Harry’ego.
-
Harry, czy coś się stało? – spytał, zbliżając się powoli. – Wiesz, że możesz mi
powiedzieć wszystko, cokolwiek tylko chcesz.
Harry
powoli pokręcił głową. Chciał krzyczeć, ale powstrzymał to. Musiał zrozumieć,
dlaczego wszyscy zawsze go okłamują.
- Już
nie – wymamrotał, po czym spojrzał na Lupina. – To był długi weekend, profesorze,
więc jeśli już nic więcej…
Profesor
Lupin wyciągnął rękę, by dotknąć ramienia Harry’ego, ale Harry szybko cofnął
się i pozostał poza jego zasięgiem.
- Czy
zrobiłem coś złego, Harry? – zapytał ostrożnie. – Przykro mi, że nie mogłem cię
odwiedzić w weekend, ale byłem raczej chory.
Kłamstwa! Nie mogąc już tego wytrzymać,
Harry sięgnął do plecaka i wyciągnął swój esej o wilkołakach. Uderzył dwoma
zwojami pergaminu o biurko po swojej prawej.
- Mój
esej, profesorze – powiedział Harry z
ożywieniem. – Proszę się upewnić, że profesor Snape go dostanie. Wiem, że nie
cierpiałby tego, że nikt nie zorientował się prawdziwego powodu poruszenia tematu wilkołaków.
Oczy
Lupina rozszerzyły się z zaskoczenia, a twarz pobladła.
-
Harry… Ja…
Harry
nie dał mu szansy.
-
Okłamałeś mnie! – zawołał, nieświadom tego, że przedmioty w pomieszczeniu
zaczynają się trząść. – Ufałem ci we wszystkim, a ty mnie okłamałeś! Wszyscy
mnie okłamują! Myślałem, że jesteś inny!
Kilka
kawałków szkła eksplodowało. Lupin odruchowo zakrył głowę, by zasłonić ją od
szkła. Czując, że nic go nie uderzyło, spojrzał w górę i zobaczył łzy
spływające po twarzy Harry’ego.
-
Harry, posłuchaj mnie – powiedział ostrożnie. – Przepraszam, że ci nie
powiedziałem. Bałem się. Myślałem, że jeśli się dowiesz to będziesz się mnie
bał. Nie chciałem cię stracić. Jesteś wszystkim, co mam.
Harry
upadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Tego było zbyt wiele. Wszystko było
poza jego kontrolą: Syriusz Black, dementorzy, Dursleyowie, krzyki jego matki,
wysoki głos Voldemorta… ten nieludzki głos i zrozumienie prawdy o profesorze
Lupinie. Dlaczego wszystko musiało być takie trudne? To po prostu
niesprawiedliwe!
Profesor
Lupin pospieszył do jego boku i pociągnął nastolatka do swojej piersi.
- Już
w porządku, Harry – powiedział miękko. – Będzie dobrze. Po prostu pozwól temu
odejść.
Dopiero,
gdy Harry zemdlał z wyczerpania, profesor Lupin poruszył się. Musiał przyznać,
że jest zły, nie, jest wściekły. Severus Snape nie miał prawa tego robić. Teraz
pozostało pytanie, jak naprawić ten bałagan i jak ponownie zdobyć zaufanie
Harry’ego.
Wiedząc,
że Harry potrzebuje odpoczynku bardziej niż czegokolwiek innego, Lupin wziął
Harry’ego z powrotem do swoich kwater i położył chłopca do łóżka. Zanim go przykrył,
zdjął jego okulary i buty. Gdy się upewnił, że Harry’emu jest wygodnie, Remus
poszedł wykonać dwa połączenia przez Fiuu: jedno do Albusa Dumbledore’a i jedno
do Severusa Snape’a.
^^^
- NIE
MIAŁEŚ PRAWA!
Głośny
głos szybko wyrwał Harry’ego ze snu. Nie musiał nawet otwierać oczu, by
wiedzieć, gdzie jest. Miękkie łóżko i zapach pokoju to wszystko, co
potrzebował, by wiedzieć, że jest w kwaterach dla gości profesora Lupina; w
pokoju, w którym Harry spędził prawie miesiąc w czasie wakacji. Ostatnią rzeczą,
którą Harry chciał, było wstanie. Wciąż był wyczerpany, a jego głowa pulsowała.
Dlaczego był tak bardzo zmęczony?
- To nie moja wina, że byłeś niedysponowany
– powiedział Snape chłodno. – Twoja klasa
była w tyle. Każdy inny nauczyciel zrobiłby to samo.
Nie
trzeba było być geniuszem, by zrozumieć, że to profesor Lupin i profesor Snape
kłócą się w pokoju obok o to, co zaszło w klasie Obrony. Harry chciał wstać i
powiedzieć dwóm nauczycielom, by się zamknęli, ale sama myśl o poruszeniu się
była zbyt wielka dla rosnącego bólu głowy Harry’ego. Dlaczego tak bardzo bolała
go głowa? To nie miało żadnego sensu.
- Nie, nie zrobiliby! – powiedział
profesor Lupin głośno. – Nie waż się
nawet próbować wymigać od tego! Poruszyłeś temat wilkołaków tylko po to, by
kogoś zastanowić! Harry się zorientował, o co ci chodziło!
- Harry wie? – zapytał profesor
Dumbledore. – Severusie, myślałem, że
wyraziłem się jasno. Harry jest teraz bardzo kruchy. Potrzebuje kogoś, komu
może ufać. To Remus miał zdecydować, kiedy powie Harry’emu o swoim stanie.
Harry
jęknął z bólu, zmuszając się, by usiąść. Zignorował natarczywe pulsowanie i
trzymając oczy zamknięte, ruszył chwiejnie ku drzwiom. Musiał kazać im
przestać. Musiał zatrzymać ten ból głowy.
- O tak, rozpieszczajmy Pottera tak mocno, jak
tylko można – zadrwił Snape.
-
Wystarczy, Severusie – ostrzegł
Dumbledore. – Idź do mojego biura. Wkrótce
się tobą zajmę.
Zapadła
cisza. Harry mógł tylko przypuszczać, że Snape odszedł przez kominek, bo gdyby
wyszedł przez drzwi, trzasnęłyby tak głośno, by zaskoczyć wszystkich w zamku.
Docierając do ściany, Harry wyczuł klamkę i zachwiał się, gdy uderzyła w niego
fala zawrotów głosy.
- Co z Harrym? – spytał profesor
Dumbledore zaniepokojonym tonem.
- Jest zły – odpowiedział Lupin wprost. – Już mi nie ufa. Wiedziałem, że to zły
pomysł. Nigdy nie powinienem się zgadzać na to stanowisko. Nie mogę znieść
tego, że Harry mnie nienawidzi, Dumbledore. Jest tak trudno zdobyć jego
zaufanie. Nie mam pojęcia, jak to naprawić.
- Bądź z nim szczery – poradził Dumbledore.
– Harry był wychowany przez mugoli, więc
nie rozumie, co doświadczałeś przez tak wiele lat. Czy jest jeszcze ktoś, kto
może się zorientować?
- Być może Hermiona – powiedział Lupin. – Była jedyną kolejną osobą, która zakończyła
zadanie, które dał im Severus.
Nie
mogąc się dłużej skupić, Harry upadł z hukiem. Usłyszał, że drzwi się
otwierają, a potem dwoje ludzi pomaga mu wrócić do łóżka. Harry mógł tylko
przypuszczać, że to Lupin i Dumbledore. Po uchyleniu powiek i zerknięciu na
zamazane postacie, Harry zauważył, że to rzeczywiście oni.
-
Poślę po Poppy – powiedział Dumbledore cicho. – Niech się nie denerwuje,
Remusie.
Lupin
utrzymywał uwagę na Harrym, podczas gdy dyrektor wyszedł z pokoju. Widział, że
nastolatek walczy, by nie odpłynąć z wyrazem bólu na twarzy. Profesor Lupin
niezobowiązująco dotknął czoła Harry’ego, ale nie poczuł żadnych oznak
gorączki.
- Nie
potrafię wyrazić, jak mi przykro, Harry – powiedział cicho. – Nigdy nie
chciałem, żebyś dowiedział się tego w taki sposób. Starałem się tylko chronić
cię. Myślałem, że jeśli dowiesz się o mojej ciemnej stronie, będziesz się mnie
bał.
Harry
nie mógł zebrać sił, by odpowiedzieć. Mrugnął powoli, patrząc nadal na plamę,
którą był profesor Lupin. Dlaczego mężczyzna miałby się bać? To nie miało
żadnego sensu. Wiedział, że wilkołaki były uznawane za ciemne stworzenia, ale
wężomowa też była czarno magiczną umiejętnością. Jeśli Lupin nie wierzył, że
Harry jest czarno magiczny, to dlaczego Harry miałby wierzyć, że Lupin jest?
Rozległo
się pukanie do drzwi. Profesor Lupin spojrzał przez ramię i zobaczył, że pani
Pomfrey spieszy do Harry’ego, a za nią podąża Dumbledore. Odsunął się z drogi,
gdy Pomfrey machnęła różdżką nad Harrym i jęknęła z trwogi.
-
Dobry Boże, Potter! – wykrzyknęła. – Jak to, do licha, możliwe, że jesteś
przytomny?
- Co
jest nie tak? – spytał profesor Lupin pilnie.
Pani
Pomfrey sięgnęła do torby i wyciągnęła fiolkę eliksiru.
- Ból
głowy, profesorze – powiedziała, odkorkowując butelkę. – Poważny, ale
niezagrażający życiu. – Delikatnie odchyliła jego głowę, więc Harry patrzył w
sufit i przekrzywił ją. – Otwórz usta, Potter.
Harry
zrobił, co mu kazano i wzdrygnął się, gdy okropny w smaku eliksir wlał się w
jego gardło. Ból powoli się zmniejszył i Harry poddał się ciemności.
^^^
Następnym
razem, gdy Harry się przebudził, profesor Lupin był przy jego łóżku. Gdy Harry
zjadł, Lupin wytłumaczył mu, jak wilkołaki są traktowane w czarodziejskim
świecie. Po usłyszeniu o dyskryminacji i starych wierzeniach, Harry nie był
zaskoczony, że profesor Lupin ukrywał prawdę.
Gdy
to się skończyło, zarówno Harry jak i profesor Lupin odkryli, że są bardziej do
siebie podobni, nż którykolwiek z nich pierwotnie sądził. Oboje byli
postrzegani i oceniani za coś, nad czym nie mieli kontroli (Harry będąc
Chłopcem, Który Przeżył, a Lupin jako wilkołak). Nikt nie przeszkadzał sobie,
by się dowiedzieć, kim są poza swoimi tytułami. I oboje byli sami.
Gdy
Harry usłyszał wszystko z punktu widzenia profesora Lupina wielokrotnie
przepraszał za swój wybuch. Lupin machnął na to ręką, nie obwiniając Harry’ego
w najmniejszym stopniu. Rozmawiali od wczesnych godzin porannych zanim nazwali
je nocą. Harry powiedział profesorowi Lupinowi o usłyszeniu jego matki i
Voldemorta podczas meczu Quidditcha, a Lupin ujawnił, że został ugryziony, gdy
był dzieckiem. Sprawy nie były tam, gdzie powinny, ale zostały szybko
naprawione.
Weekend
nastał szybko. Korzystając z wymówki, że profesor Lupin i Harry będą rozmawiać
o jego rodzicach była wystarczająca dla Rona i Hermiony, by zostawić Harry’ego
z profesorem Lupinem, gdy tylko skończył się obiad. Profesor Dumbledore
przyszedł niedługo później i przez trzy godziny nad Zakęciem Patronusa, póki
Harry znów nie przeciążył zaklęcia, chociaż nie tak mocno jak wcześniej. Harry
robił postępy. Srebrna mgła wychodząca z jego różdżki była bardziej określona,
ale jeszcze nie przyjęła kształtu. Profesor Lupin miał rację. Opanowanie
Zaklęcia Patronusa to ciężka praca.
Koniec
listopada przyniósł kolejny mecz Quidditcha, w którym Ravenclaw bez trudu
pokonał Hufflepuff, stawiając Ravenclaw w czołówce do Pucharu Quidditcha. To
pchnęło Olivera do stworzenia zupełnie nowej strategii, która zapewni Gryfonom
Puchar Quidditcha. Treningi były męczące i trudne w marznącym deszczu, który
zdawał się nie mieć końca, nawet w grudniu. Cały zespół wziął za przykład
Harry’ego i mieli zwyczaj korzystania z uroków ogrzewających, by zapobiec
zamarznięciu na śmierć.
Harry
rzeczywiście zrobił wszystkie świąteczne zakupy z katalogów za pomocą profesora
Lupina. Jego lista w tym roku była z pewnością dłuższa o jego nową rodzinę.
Trudno było znaleźć cokolwiek, ale Hary czuł, że musi znaleźć sposób, by
podziękować tym, którzy tak wiele dla niego zrobili. Musiał robić tę cześć
świątecznych zakupów w tajemnicy, bo żadne uczeń nie zrozumiałby tego.
Gdy
zbliżały się święta, Harry odkrył, że zarówno Ron i Hermiona zostają, ale
prawie cały zamek jechał do domu. Starał się przekonać przyjaciół, że będzie w
porządku, ale się uparli. Ron twierdził, że nie mógłby przez dwa tygodnie
znieść Percy’ego w Norze, podczas gdy Hermiona była trochę do tyłu z pracą
domową i musiała nadrobić zaległości. Czując ulgę, że będzie spędzać święta z
ludźmi w jego wieki, Harry nie kwestionował ich zachowania. Po prostu je
przyjął.
Była
jeszcze jedna wycieczka do Hogsmeade podczas całkiem ostatniego weekendu
semestru, która miała miejsce w czasie kolejnej lekcji Patronusa, więc Harry
nie był zbyt zawiedziony. Jego Patronus był powoli coraz bardziej określony,
choć nikt nie mógł zrozumieć, jaki ma kształt. Jego przeciążenia magii były już
bardzo rzadkie, co było ulgą dla wszystkich w pokoju.
Rankiem
w dniu wycieczki do Hogsmeade, Harry pożegnał swoich przyjaciół, patrząc przez
„Którą Miotłę”, którą pożyczył od
Olivera próbując znaleźć miotłę zastępczą. Używał szkolnej miotły, która była
stara i wolna. Nie mógłby użyć takiej w następnym meczu, bo inaczej przegrają
na pewno.
Było
jeszcze wcześnie, więc był zaskoczony, gdy naprzeciwko niego prze stole usiedli
bliźniacy Weasley, ubrani i gotowi na podróż do Hogsmeade.
-
Hejka, Harry – powiedział Fred. – Zdecydowaliśmy dać ci prezent pod choinkę
wcześniej.
Harry
spojrzał na nich sceptycznie.
-
Ech, no nie wiem – powiedział. – Doskonale pamiętam wasz ostatni prezent, który daliście Ronowi.
Fred
i George uśmiechnęli się z dumą.
- To
było trochę amatorskie, ale mieliśmy kryzys – powiedział George. – To nic z
tych rzeczy. Uwierz mi, spodoba ci się. – Wyciągnął bardzo duży i zużyty
kawałek pergaminu z płaszcza i podał go Harry’emu.
Harry
przyglądał mu się przez chwilę, zanim spojrzał na nich.
-
Obawiam się, że nie rozumiem – powiedział.
- To,
Harry, jest kluczem naszego sukcesu – powiedział Fred. – Używaliśmy jej z dumą
przez wiele lat…
- …
Ale zgodziliśmy się, że potrzebujesz jej bardziej niż my – kontynuował George
za brata. – Wiesz, wracając na pierwszy rok, gdy byliśmy jeszcze niewinni i
naiwni…
- …
szokujące, wiemy – dodał Fred. – Byliśmy w pewnym miejscu z Filtchem i
znaleźliśmy ten mały przedmiot w szafce z napisem skonfiskowane i bardzo
niebezpieczne. Cóż, można się domyślić, co zrobiliśmy.
-
Teraz to jest najważniejsza lekcja, którą kiedykolwiek będziesz miał w
Hogwarcie – powiedział George z uśmiechem, po czym wyjął różdżkę i dotknął nią
lekko pergaminu. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Cienkie
linie atramentu zaczęły się rozprzestrzeniać z miejsca, gdzie dotknęła różdżka
George’a. Złączyły się razem i skrzyżowały. Na górze utworzył się napis,
ogłaszając:
Panowie
Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz
Zawsze
uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
Mają
zaszczyt przedstawić:
MAPĘ
HUNCWOTÓW
Oddech
Harry’ego uwiązł w gardle. Huncwotów? Jego ojciec ją zrobił? Ale kim są
Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz? To muszą być pseudonimy, więc który to
który? Harry natychmiast pomyślał, by spytać profesora Lupina, ale szybko
odrzucił ten pomysł. Jak mógłby wyjaśnić, że zna imiona Huncwotów?
Przyglądając
się bliżej pergaminowi, Harry zrozumiał, że była to szczegółowa mapa Hogwartu. Drobne
kropki poruszały się wokół, podpisane imionami. Mógł widzieć, że profesor
Dumbledore chodzi po swoim gabinecie i że profesor Lupin właśnie wchodzi do
biura.
-
Więc, istnieje siedem przejść do Hogsmeade – powiedział Fred, zaczynając
śledzić je palcem. – O tych czterech Filtch wie… - zwrócił uwagę na dane
przejścia, - ale jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą o tych. Lepiej nie używać
tego, ponieważ tuż przed przejściem posadzono Bijącą Wierzbę i nie korzystaj z
tego zza zwierciadła na czwartym piętrze. Jest zawalone. To dochodzi do piwnicy
Miodowego Królestwa. Właśnie to polecamy. Wejście jest tuż obok tego
pomieszczenia, w garbie jednookiej wiedźmy.
-
Dobrze – powiedział George, rozglądając się dla upewnienia, że nikt nie
podsłuchuje. – Nie zapomnij jej wyczyścić, gdy już przestaniesz jej używać…
-
…albo każdy będzie mógł ją odczytać – dodał Fred, wyciągając różdżkę i
dotykając mapy.
-
Wystarczy dotknąć jej ponownie i powiedzieć…
-
…Koniec psot! – powiedzieli razem.
Harry
patrzył, jak mapa z powrotem staje się pustą kartką pergaminu. Niezliczone
myśli przebiegły mu przez głowę. Ta mapa mogła być pomocna w znalezieniu
Syriusza Blacka. Powinien zwrócić ją profesorowi Lupinowi? Używać jej sam?
Harry po prostu nie wiedział.
- Do
zobaczenia – powiedział George, mrugnął i odszedł z bratem.
Harry
miał dylemat: oddać ją czy nie oddać jej. Wiedział, że jeśli to zrobi, już
nigdy jej ponownie nie zobaczy. Profesor Lupin był jednym z Huncwotów, więc
musiał odegrać jakąś rolę w tworzeniu mapy i dlatego wiedziałby, jak działa.
Lupin mógłby zabrać ją i oddać profesorowi Dumbledore’owi, by znaleźć Syriusza
Blacka. Ale ta mapa była jego ojca, tak jak peleryna niewidka. Było tak mało
rzeczy, które Harry miał po rodzicach, że zbyt mu na niej zależało, by ją
oddać.
Wczesnym
popołudniem, Harry spotkał się z profesorem Lupinem i profesorem Dumbelderem na
koleją lekcję Zaklęcia Patronusa, a mapa Huncwotów leżała bezpiecznie w jego
kufrze. W końcu to serce wygrało nad rozumem. Nie mógł zrezygnować z mapy,
którą pomagał tworzyć jego ojciec. Nie chciał używać jej tak, jak Fred i George
oczekiwali, że ją użyje. Zbyt się bał.
Profesor
Lupin znalazł bogina do treningu, przez co nauka była niezwykle trudna. Harry był
tak skupiony na zamknięciu się na głosy, że nawet nie próbował przeciążyć
uroku. Udało mu się rzucić zaklęcie kilka razy zanim zemdlał przy każdej próbie,
ale to, co wyszło z jego różdżki nie było nawet podobne do tego, co osiągnął
przed dzisiejszym dniem.
Zarówno
Lupin jak i Dumbledore próbowali uspokoić Harry’ego, że wciąż osiąga więcej,
niż się spodziewali, ale to wciąż było frustrujące. Robił wszystko, co mu
powiedziano, więc dlaczego to nie działało? Wiedział, że to miało być trudne,
ale to było aż śmieszne.
Bardziej
wycieńczony po lekcji, niż mógłby kiedykolwiek przyznać, Harry wycofał się do
swojego łóżka z baldachimem, zanim Ron i Hermiona wrócili z Hogsmeade. Nie
wiedział, jak długo leżał zamyślony. Ron i Hermiona wrócili i sprawdzali
wielokrotnie, pytając cicho, czy się obudził, ale Harry pozostawał w całkowitym
bezruchu, udając, że śpi. Tak czy inaczej, nie miał pojęcia, co miałby im
powiedzieć. Nienawidził zatajać tyle rzeczy przed nimi. To było tak, jakby w
ogóle ich nie znał.
Muszę ustalić z nimi parę rzeczy.
Jak tylko dowiem się, jak to zrobić.
Hej,
OdpowiedzUsuńjak widać wciąż ćwiczy, och ten wybuch... poczół się zraniony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ach... No tak, dowiedzenie się w taki sposób nie może być przyjemne... Ale to dobrze, że później sobie wszystko wyjaśnili
OdpowiedzUsuńHm, skoro niby Harry robi cb postępy, ale to jednak wciąż nie działa... To czyżby tu też chodziło o to wspomnienie...? Czy o coś innego...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, jak widać wciąż ćwiczy, i jeszcze ten wybuch... poczuł się bardzo zraniony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, widać, że wciąż ćwiczy, no i jeszcze ten wybuch... oj poczuł się tutaj bardzo zraniony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza