Po
przerażającym pierwszym dniu Harry z ulgą zauważył, że wszystko jakoś wraca do
normy. Ludzie nadal od czasu do czasu o nim szeptali, ale nie tak, jak
wcześniej. Harry odnalazł książkę z biblioteki, którą zasugerował mu profesor
Lupin i czytał o zaklęciu Patronusa, kiedy tylko mógł. Dotrzymując słowa, Harry
nie powiedział nikomu o swoich nowych lekcjach obrony. Nikt nawet nie widział
książki o zaawansowanych urokach, ponieważ Harry czytał ją tylko w obrębie
swojego łóżka z baldachimem.
Siedzenie
z Ronem i Hermioną nie było łatwe. Chcieli wiedzieć wszystko i nie przyjmowali
tego dobrze, gdy Harry odpowiadał wymijająco. Powiedział im prawdę, że był nieprzytomny
podczas porwania, ale poza tym ledwo wyjawił cokolwiek innego. W końcu Harry
musiał uciec się do użycia karty, której nie chciał używać: karty zaufania.
Musiał powiedzieć swoim najlepszym przyjaciołom, że profesor Dumbledore chciał
zachować szczegóły tego, co się stało, w tajemnicy.
Powiedzenie
Ronowi i Hermionie, że został ranny, byłoby niedopowiedzeniem, ale Harry
wiedział, że tak jest najlepiej. Być może kiedyś powie im prawdę. Dziś jednak,
im mniej ludzi wie, tym mniejsza szansa, że ktoś to ujawni.
Spotkanie
Harry’ego z Draco Malfoyem nie odbyło się aż do czwartku rano na eliksirach.
Malfoy wciąż był w złym nastroju przez bycie skrytykowanym na OPCM i nie starał
się być dyskretnym w okazywaniu niechęci nowo mianowanemu nauczycielowi. Determinacja
Harry’ego, by jego Wywar Kurczący był właściwy była jedyną rzeczą,
uniemożliwiającą mu naskoczenie na niego, a po spojrzeniach innych
wywnioskował, że pozostali Gryfoni chcą zrobić to samo.
Widząc,
że jego drwiny poszły do nikąd, Malfoy postanowił spróbować innego podejścia.
-
Co się stało, Potter? – wycedził. – Jesteś zbyt zajęty słuchaniem swojej
martwej matki?
Harry,
zaskoczony, upuścił nóż i chwycił się stołu, gdy jego oddech przyspieszył.
Robił wszystko, co w jego mocy, by nie myśleć o jej głosie, który teraz wrócił
z pełną siłą. Nie Harry, proszę nie, weź
mnie, zabij mnie zamiast... Zamykając oczy, Harry potrząsnął głową, by ją
oczyścić. Nie teraz. Przykro mi, mamo,
ale nie teraz.
Harry
nie był jedynym, który to usłyszał. Ron już miał zaatakować, gdy profesor Snape
chwycił winnego ucznia za kołnierzyk jego koszuli.
-
Pięć punktów od Gryffindoru, panie Weasley – syknął Snape. – Panie Malfoy, moje
biuro, teraz!
Twarz
Malfoya pobladła. Cała klasa milczała, gdy Malfoy podążył za nauczycielem do
jego gabinetu. W chwili, gdy drzwi się zamknęły, Ron i Hermiona byli już u boku
Harry’ego. Hermiona pomogła Harry’emu usiąść, po czym uklękła, by móc zobaczyć
jego twarz. Odzyskawszy kontrolę, Harry otworzył oczy, by zobaczyć, że prawie
cała klasa go obserwuje.
-
Wszystko w porządku, Harry? – spytała Hermiona.
Harry
skinął głową.
-
Jest dobrze – powiedział, wstając. – Malfoy mnie po prostu zaskoczył. Dzięki
ludzie.
Drzwi
do gabinetu Snape’a się otworzyły i każdy pospieszył z powrotem do pracy. Nikt
nie podniósł wzroku, by zobaczyć wściekłego Malfoya szturmującego jego
kociołek. Co zaskakujące, profesor Snape powstrzymał się od dręczenia kogoś
więcej niż zwykle przy pozostałej klasie. Każdy wziął to za błogosławieństwo i
wybiegł z klasy, gdy tylko zajęcia się skończyły.
Lunch
był dla trzeciorocznych Gryfonów cichy, przynajmniej do chwili, gdy Seamus
Finnigan przybiegł z „Prorokiem Codziennym” w rękach.
-
Został zauważony! – krzyknął Seamus. – Widziano Syriusza Blacka!
Wszystkie
rozmowy w Wielkiej Sali ucichły. Semaus ruszył do Harry’ego i podał mu gazetę.
Szybko przeglądnąwszy artykuł, Harry westchnął, a jego ramiona opadły. Według
artykułu Syriusz Black był niedaleko Hogwartu. Czy przyjdzie dokończyć to, co
Voldemortowi nie udało się zrobić przez te wszystkie lata?
-
Co to znaczy, Harry? – zapytał niecierpliwie Ron.
Harry
spojrzał na Rona, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-
Był widziany przez mugoli niedaleko stąd – powiedział spokojnie, po czym podał
mu gazetę. – Oczywiście zanim Ministerstwo zostało powiadomione, był już daleko
stamtąd, więc nikt faktycznie nie może potwierdzić, że to był on.
Ron
i Hermiona zerknęli na artykuł, po czym spojrzeli na Harry’ego z niepokojem.
Wiedział, że spodziewali się jakiegoś wybuchu, ale nie miał zamiaru tego robić,
zwłaszcza w Wielkiej Sali.
-
Eee... Cóż, przynajmniej nie ma go tutaj – powiedziała Hermiona, przerywając
milczenie. – Nie martw się, Harry. Z dementorami na błoniach, jestem pewna, że
nie masz się czym martwić.
^^^
Obrona
Przed Czarną Magią była ich pierwszą popołudniową lekcją. Harry częściowo nie
mógł się doczekać tych zajęć, a częściowo go przerażały. Po miesiącach
indywidualnych zajęć, Harry nie był pewny, jak postępować z profesorem Lupinem.
Tak, miał już indywidualne lekcje z innymi nauczycielami, ale zachowywały one
strukturę nauczyciel-uczeń. Lekcje profesora Lupina były bardziej osobiste,
ponieważ oboje jakoś rozumieli, co przechodzi drugi.
Kolejnym
problemem była tymczasowa rola profesora Lupina jako opiekuna. Żaden z
nauczycieli nie miał problemu, by Lupin uczył Harry’ego, ale Harry wiedział, że
kilku uczniów (Ślizgonów) miałoby. Najprawdopodobniej oskarżyliby młodego
nauczyciela o faworyzowanie, nawet gdyby traktował wszystkich jednakowo. Ta
myśl sprawiła, że Harry był bardzo nerwowy. Profesor Lupin już tak wiele dla
niego zrobił, a wszystko, co on robił było przyczyną problemów.
Harry
wiedział, że prawdopodobnie za bardzo wczuł się w rolę, ale dla niego wszystko
po prostu wydawało się wymykać spod kontroli. Wszystko było proste przed
rozpoczęciem roku. Nie musiał się martwić o to, co myślą inni albo wiedzą, bo
wszyscy nauczyciele już znali prawdę. Teraz został uwięziony w sieć kłamstw dla
swojego własnego bezpieczeństwa.
Uczniowie
weszli do pustej sali i już mieli usiąść, gdy wszedł profesor Lupin. Położył
zniszczoną teczkę na biurku, po czym odwrócił się i stanął przed klasą.
-
Dzisiaj jest praktyczna lekcja, więc będziecie potrzebować swoich różdżek –
powiedział. – Teraz, jeśli jesteście wszyscy, proszę za mną.
Wybuchły
szepty, gdy klasa ruszyła za profesorem Lupinem z sali i w dół opuszczonego
korytarza. Przeszli zakręt, w dół innego korytarza i zatrzymali się przed
drzwiami pokoju nauczycielskiego. Profesor Lupin otworzył drzwi i skinął na
klasę, by weszli. Harry podążający za Ronem i Hermioną, wyminął Lupina, kiedy
poczuł dłoń na swoim ramieniu. Spojrzawszy na nauczyciela, Harry zobaczył
znajome spojrzenie, które znał zbyt dobrze. Było to spojrzenie mówiące „muszę
ci coś powiedzieć”.
Ledwo
weszła ostatnia osoba, profesor Lupin pociągnął Harry’ego od linii wzroku
innych.
-
Posłuchaj Harry, dzisiaj będzie lekcja z boginem – powiedział cicho. – Bogin
zmienia się w to, czego się najbardziej boimy i sądząc po twojej... eee...
historii, nie sądzę, by było mądre, byś brał w tym udział. Czy to w porządku?
Harry
skinął głową.
-
Rozumiem, proszę pana – powiedział. – Będę po prostu stał w tyle.
Profesor
Lupin posłał Harry’emu uspokajający uśmiech, po czym wszedł przed Harrym do
klasy. Gdy weszli, Harry zauważył, że profesor Snape pakuje swoje rzeczy.
-
Wolałbym nie być świadkiem, jakąkolwiek przygodę
masz zaplanowaną, Lupin – powiedział Snape chłodno. – Z Longbottomem i Potterem
w jednej klasie istnieje ryzyko, że pokój w mig będzie zniszczony.
Twarz
Neville’a delikatnie poczerwieniała, podczas gdy ramiona Harry’ego opadły, a
oczy miał utkwione w podłodzie. Wiedział, że Snape jest tylko Snapem, ale nie
sądził, że jego umiejętności czarodziejskie były aż takie złe. Przez chwilę umysł Harry’ego podążył z powrotem do
jego wuja krzyczącego jaki bezwartościowy jest. To straszne, jak ci dwaj
mężczyźni, którzy go nienawidzą, są podobni.
Profesor
Lupin wydawał się zauważyć reakcje obu uczniów i uśmiechnął się do nauczyciela
eliksirów w niewinny sposób, który sprawił, że profesor Snape spojrzał na współpracownika
sceptycznie.
-
Już, już, Severusie – powiedział. – Oboje wiemy, że osiągnięcia ucznia są
odzwierciedleniem nauczyciela. Mam pewność, że wszyscy moi uczniowie wykonają
wyjątkowo to zadanie.
Kipiąc
ze złości, profesor Snape wybiegł z pokoju, zamykając za sobą drzwi z
trzaskiem.
Bez
zakłóceń, profesor Lupin rozpoczął wykład o boginach, zmiennokształtnych
istotach, które lubią ciemne, wydzielone pomieszczenia. Zwrócił uwagę klasy na
starą szafę, która nagle zakołysała się i uderzyła o ścianę. Wielu uczniów w
kasie zdawało się być zdenerwowanych, ale Lupin nie zwracał na nich uwagi.
Wyjaśnił, że to śmiech wykończy bogina i podał inkantację Riddikulus.
Następnie
profesor Lupina zaczął wołać uczniów, by zademonstrowali, a Neville był
pierwszy. Gdy zrobił krok, Neville trząsł się niemal bardziej niż szafa.
Wszystkie kolory zniknęły z twarzy przerażonego chłopca. Wyglądał jakby miał
zemdleć ze strachu.
Profesor
Lupin zauważył przygnębienie Neville’a i zaraz znalazł się u boku chłopaka.
-
Neville, nie ma powodu, by się bać – powiedział łagodnie. – Pogrążając się w
strachu sprawiasz, że bogin już wygrał. A więc, co cię najbardziej przeraża?
Jaki kształt przyjmie twój bogin?
Neville
spojrzał nerwowo na profesora Lupin i mruknął:
-
Profesora Snape’a.
Profesor
Lupin uśmiechnął się, podczas gdy klasa wybuchnęła śmiechem.
-
Profesora Snape’a... zobaczymy... w jaki sposób uczynić go mniej przerażającym?
– zapytał w zamyśleniu, klepiąc się po brodzie. Po chwili milczenia, profesor
Lupin odwrócił się do Neville’a i szepnął tak cicho, że tylko Neville mógł
usłyszeć.
Neville
wciąż wydawał się być zdenerwowany, ale każdy mógł zobaczyć mały uśmiech, który
pojawił się na jego twarzy. Cokolwiek powiedział profesor Lupin, wydawało się
to pomóc w zlikwidowaniu obaw chłopca. Nadal stojąc z tyłu, Harry zaczął się
zastanawiać, co przerażało go najbardziej. Wuj Vernon? Nie, wuj Vernon był w
więzieniu. Voldemort? Być może, ale stawał już przed Voldemortem.
Wtedy
go to uderzyło. Ześlizgujący się, unoszący czarny płaszcz... niekończące się
zimno, które przynosiło tortury wypełnione głosem jego matki, zanim ta
umarła... bezradność, że nie może zrobić nic, tylko słuchać... dementorzy.
Głos
profesora Lupina przedarł się do niespokojnych myśli Harry’ego.
-
Dobrze, jesteś gotowy, Neville? – spytał, gdy zbliżył się do wciąż trzęsącej
się szafy. Gdy Neville niechętnie skinął głową, Lupin kontynuował. – Gdy bogin
wyjdzie to bez wątpienia przyjmie postać profesora Snape’a. Podnieś różdżkę,
Neville i wymów zaklęcie, które brzmi?
-
Riddikulus – odpowiedział Neville.
-
Bardzo dobrze – powiedział profesor Lupin zachęcająco. – Wtedy skoncentruj się
na tym, o czym mówiliśmy. To bardzo ważne. Jestem pewny, że twoi koledzy
chcieliby to zobaczyć. Gdy tylko
Neville’owi się uda, bogin prawdopodobnie przejdzie na kogoś innego. Proszę
pomyśleć na moment, jak przekształcić swój strach w coś komicznego.
Harry
nieświadomie zrobił krok w tył. Jak można sprawić, by dementor był komiczny?
Oni żywią się szczęściem!
-
W porządku – powiedział profesor Lupin. – Neville, gdy dojdę do trzech. – Lupin
wskazał różdżką w klamkę szafy i policzył, zanim iskry wystrzeliły z różdżki i
naciskając klamkę szafa się otworzyła.
Neville
zrobił krok w tył, gdy pojawił się profesor Snape, patrząc tak strasznie, jak zwykle.
Neville szybko wyciągnął różdżkę i skierował ją w Snape’a.
-
R-riddikulus – wyjąkał.
Dźwięk
podobny do uderzenia bata wypełnił powietrze, gdy Snape zatrzymał się i
potknął. Teraz miał na sobie długą koronkową suknię i kapelusz z sępem na
wierzchu. Klasa ryknęła śmiechem, a bogin zatrzymał się na moment, a następnie
zmienił kierunek. Podszedł do Parvati Patil, następnie Seamusa Finnigana, Deana
Thomasa i Rona, zanim znów zmienił kierunek do profesora Lupina.
Zamiast
przerażającego stworzenia pojawiła się srebrzysto-biała kula, wisząca po prostu
w powietrzu przed Lupinem. Profesor Lupin nie był speszony przez ten obiekt i
wypowiedział leniwie zaklęcie. Bogin znowu zbliżył się do Neville’a, który
ponownie, bez wahania, przekształcił czarne szaty profesora Snape’a w sukienkę.
Nastąpił kolejny trzask i bogin
eksplodował w niezliczonych smugach dymu. Już go nie było.
Profesor
Lupin przyznał punkty każdemu, kto zmierzył się z boginem, zadał zadanie domowe
i odesłał klasę. Harry po raz kolejny został, nalegając, że dogoni swoich
przyjaciół później. Widząc już w pociągu wzajemne stosunki profesora Lupina i
Harry’ego, Ron i Hermiona nie kłócili się i odeszli.
-
Co cię gryzie, Harry? – spytał profesor Lupin, podchodząc.
Harry
spojrzał na profesora Lupina i uśmiechnął się lekko.
-
Dziękuję za ostrzeżenie – powiedział. – Naprawdę nie potrafiłem wymyślić, w
jaki sposób sprawić, by dementor był mniej przerażający. – Jego uśmiech zniknął,
gdy spojrzał na szafę. – Profesorowi Snape’owi się to nie spodoba.
Prawdopodobnie pomyśli, że to moja wina.
-
Dlaczego miałby tak pomyśleć, Harry? – spytał z ciekawością profesor Lupin. – Cała
klasa widziała, że ja to zorganizowałem.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Obwinia mnie za wszystko – powiedział bezceremonialnie, po czym spojrzał na
profesora Lupina. – Wie pan, dlaczego on nienawidzi mnie tak bardzo? – Harry
natychmiast skrytykował się za brzmienie jak dziecko. – Nie narzekam – dodał
szybko. – Chodzi o to, że wydaje mi się, że nienawidzi mnie od chwili, gdy mnie
zobaczył.
Profesor
Lupin wyglądał nieswojo.
-
Eee... Cóż, pamiętasz, co mówiłem ci o Huncwotach? – zapytał. Harry skinął
głową w odpowiedzi. – Cóż, większość psikusów twojego ojca były skierowane w
stronę Severusa i Ślizgonów. Niektóre wybryki były pociągnięte zbyt daleko, ale
większość z nich była bardzo zabawna. Problemem jest to, że Severus nigdy nie
miał poczucia humoru i myślę, że był zazdrosny o twojego ojca.
Harry
spojrzał na profesora Lupina powstrzymując rosnący w nim gniew.
-
Więc ponieważ mój ojciec był łobuzem to daje Snape’owi prawo do czepiania się
mnie? – zapytał. – Nie jestem swoim ojcem! Nie pamiętam nic o moim ojcu, więc
jak mógłbym być taki jak on!
Profesor
Lupin westchnął i pociągnął Harry’ego do uścisku.
-
Wiem to – powiedział szczerze. – Severus nie powinien wyładowywać swojej
goryczy na tobie, masz rację. Twój ojciec nie był doskonały, nikt nie jest.
Jego związek z Severusem był podobny do twojego z Draco Malfoyem. Tak jak ty,
twój ojciec był popularny i bardzo dobrze grał w Quidditcha. Wiem, że nie jesteś
Jamesem, Harry. Prędzej czy później Severus też to zauważy.
Z
jakiegoś powodu Harry wątpił, by profesor Snape kiedykolwiek to zrobił.
Każda opinia jest dla mnie ważna ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Severus w końcu zmieni swoje nastawienie, no i jestem ciekawa czy Harry pozna prawdę o tym kto tak naprawdę zdradził jego rodziców...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A ja bym chciała, żeby zauważył, bo mógłby być naprawdę silnym sprzymierzeńcem Harry'ego... Eechhh... No cóż.
OdpowiedzUsuńHm, w sumie to ja też nie wiem, jak możnaby było sprawić, żeby dementor był komiczny... Bo mimo wszystko wątpię, żeby ziemię nie mu koloru na różowy w pełni wystarczyło
Super że bogin w roli Snape'a znowu jest w sukience babci Nevilla. Nasz Mistrzunio Elektorów chyba nigdy się nie zmieni co jest nieco zabawne. Weny życzę 😀Agnieszka czekam niecierpliwie na przeczytanie kolejnego rozdziału pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, mam nadzieję, że Severus w końcu zmieni swoje nastawienie, no i jestem bardzo ciekawa czy Harry pozna prawdę o tym kto tak naprawdę stał za zdradą jego rodziców...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mam nadzieję, że nastąpi taki moment, że Severus zmieni swoje nastawienie, i jestem bardzo ciekawa czy Harry w końcu pozna prawdę o tym kto tak stał za zdradą jego rodziców...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza