Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 1 lipca 2016

NS - Rozdział 9 - Riddikulus



Po przerażającym pierwszym dniu Harry z ulgą zauważył, że wszystko jakoś wraca do normy. Ludzie nadal od czasu do czasu o nim szeptali, ale nie tak, jak wcześniej. Harry odnalazł książkę z biblioteki, którą zasugerował mu profesor Lupin i czytał o zaklęciu Patronusa, kiedy tylko mógł. Dotrzymując słowa, Harry nie powiedział nikomu o swoich nowych lekcjach obrony. Nikt nawet nie widział książki o zaawansowanych urokach, ponieważ Harry czytał ją tylko w obrębie swojego łóżka z baldachimem.
Siedzenie z Ronem i Hermioną nie było łatwe. Chcieli wiedzieć wszystko i nie przyjmowali tego dobrze, gdy Harry odpowiadał wymijająco. Powiedział im prawdę, że był nieprzytomny podczas porwania, ale poza tym ledwo wyjawił cokolwiek innego. W końcu Harry musiał uciec się do użycia karty, której nie chciał używać: karty zaufania. Musiał powiedzieć swoim najlepszym przyjaciołom, że profesor Dumbledore chciał zachować szczegóły tego, co się stało, w tajemnicy.
Powiedzenie Ronowi i Hermionie, że został ranny, byłoby niedopowiedzeniem, ale Harry wiedział, że tak jest najlepiej. Być może kiedyś powie im prawdę. Dziś jednak, im mniej ludzi wie, tym mniejsza szansa, że ktoś to ujawni.
Spotkanie Harry’ego z Draco Malfoyem nie odbyło się aż do czwartku rano na eliksirach. Malfoy wciąż był w złym nastroju przez bycie skrytykowanym na OPCM i nie starał się być dyskretnym w okazywaniu niechęci nowo mianowanemu nauczycielowi. Determinacja Harry’ego, by jego Wywar Kurczący był właściwy była jedyną rzeczą, uniemożliwiającą mu naskoczenie na niego, a po spojrzeniach innych wywnioskował, że pozostali Gryfoni chcą zrobić to samo.
Widząc, że jego drwiny poszły do nikąd, Malfoy postanowił spróbować innego podejścia.
- Co się stało, Potter? – wycedził. – Jesteś zbyt zajęty słuchaniem swojej martwej matki?
Harry, zaskoczony, upuścił nóż i chwycił się stołu, gdy jego oddech przyspieszył. Robił wszystko, co w jego mocy, by nie myśleć o jej głosie, który teraz wrócił z pełną siłą. Nie Harry, proszę nie, weź mnie, zabij mnie zamiast... Zamykając oczy, Harry potrząsnął głową, by ją oczyścić. Nie teraz. Przykro mi, mamo, ale nie teraz.
Harry nie był jedynym, który to usłyszał. Ron już miał zaatakować, gdy profesor Snape chwycił winnego ucznia za kołnierzyk jego koszuli.
- Pięć punktów od Gryffindoru, panie Weasley – syknął Snape. – Panie Malfoy, moje biuro, teraz!
Twarz Malfoya pobladła. Cała klasa milczała, gdy Malfoy podążył za nauczycielem do jego gabinetu. W chwili, gdy drzwi się zamknęły, Ron i Hermiona byli już u boku Harry’ego. Hermiona pomogła Harry’emu usiąść, po czym uklękła, by móc zobaczyć jego twarz. Odzyskawszy kontrolę, Harry otworzył oczy, by zobaczyć, że prawie cała klasa go obserwuje.
- Wszystko w porządku, Harry? – spytała Hermiona.
Harry skinął głową.
- Jest dobrze – powiedział, wstając. – Malfoy mnie po prostu zaskoczył. Dzięki ludzie.
Drzwi do gabinetu Snape’a się otworzyły i każdy pospieszył z powrotem do pracy. Nikt nie podniósł wzroku, by zobaczyć wściekłego Malfoya szturmującego jego kociołek. Co zaskakujące, profesor Snape powstrzymał się od dręczenia kogoś więcej niż zwykle przy pozostałej klasie. Każdy wziął to za błogosławieństwo i wybiegł z klasy, gdy tylko zajęcia się skończyły.
Lunch był dla trzeciorocznych Gryfonów cichy, przynajmniej do chwili, gdy Seamus Finnigan przybiegł z „Prorokiem Codziennym” w rękach.
- Został zauważony! – krzyknął Seamus. – Widziano Syriusza Blacka!
Wszystkie rozmowy w Wielkiej Sali ucichły. Semaus ruszył do Harry’ego i podał mu gazetę. Szybko przeglądnąwszy artykuł, Harry westchnął, a jego ramiona opadły. Według artykułu Syriusz Black był niedaleko Hogwartu. Czy przyjdzie dokończyć to, co Voldemortowi nie udało się zrobić przez te wszystkie lata?
- Co to znaczy, Harry? – zapytał niecierpliwie Ron.
Harry spojrzał na Rona, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Był widziany przez mugoli niedaleko stąd – powiedział spokojnie, po czym podał mu gazetę. – Oczywiście zanim Ministerstwo zostało powiadomione, był już daleko stamtąd, więc nikt faktycznie nie może potwierdzić, że to był on.
Ron i Hermiona zerknęli na artykuł, po czym spojrzeli na Harry’ego z niepokojem. Wiedział, że spodziewali się jakiegoś wybuchu, ale nie miał zamiaru tego robić, zwłaszcza w Wielkiej Sali.
- Eee... Cóż, przynajmniej nie ma go tutaj – powiedziała Hermiona, przerywając milczenie. – Nie martw się, Harry. Z dementorami na błoniach, jestem pewna, że nie masz się czym martwić.
^^^
Obrona Przed Czarną Magią była ich pierwszą popołudniową lekcją. Harry częściowo nie mógł się doczekać tych zajęć, a częściowo go przerażały. Po miesiącach indywidualnych zajęć, Harry nie był pewny, jak postępować z profesorem Lupinem. Tak, miał już indywidualne lekcje z innymi nauczycielami, ale zachowywały one strukturę nauczyciel-uczeń. Lekcje profesora Lupina były bardziej osobiste, ponieważ oboje jakoś rozumieli, co przechodzi drugi.
Kolejnym problemem była tymczasowa rola profesora Lupina jako opiekuna. Żaden z nauczycieli nie miał problemu, by Lupin uczył Harry’ego, ale Harry wiedział, że kilku uczniów (Ślizgonów) miałoby. Najprawdopodobniej oskarżyliby młodego nauczyciela o faworyzowanie, nawet gdyby traktował wszystkich jednakowo. Ta myśl sprawiła, że Harry był bardzo nerwowy. Profesor Lupin już tak wiele dla niego zrobił, a wszystko, co on robił było przyczyną problemów.
Harry wiedział, że prawdopodobnie za bardzo wczuł się w rolę, ale dla niego wszystko po prostu wydawało się wymykać spod kontroli. Wszystko było proste przed rozpoczęciem roku. Nie musiał się martwić o to, co myślą inni albo wiedzą, bo wszyscy nauczyciele już znali prawdę. Teraz został uwięziony w sieć kłamstw dla swojego własnego bezpieczeństwa.
Uczniowie weszli do pustej sali i już mieli usiąść, gdy wszedł profesor Lupin. Położył zniszczoną teczkę na biurku, po czym odwrócił się i stanął przed klasą.
- Dzisiaj jest praktyczna lekcja, więc będziecie potrzebować swoich różdżek – powiedział. – Teraz, jeśli jesteście wszyscy, proszę za mną.
Wybuchły szepty, gdy klasa ruszyła za profesorem Lupinem z sali i w dół opuszczonego korytarza. Przeszli zakręt, w dół innego korytarza i zatrzymali się przed drzwiami pokoju nauczycielskiego. Profesor Lupin otworzył drzwi i skinął na klasę, by weszli. Harry podążający za Ronem i Hermioną, wyminął Lupina, kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Spojrzawszy na nauczyciela, Harry zobaczył znajome spojrzenie, które znał zbyt dobrze. Było to spojrzenie mówiące „muszę ci coś powiedzieć”.
Ledwo weszła ostatnia osoba, profesor Lupin pociągnął Harry’ego od linii wzroku innych.
- Posłuchaj Harry, dzisiaj będzie lekcja z boginem – powiedział cicho. – Bogin zmienia się w to, czego się najbardziej boimy i sądząc po twojej... eee... historii, nie sądzę, by było mądre, byś brał w tym udział. Czy to w porządku?
Harry skinął głową.
- Rozumiem, proszę pana – powiedział. – Będę po prostu stał w tyle.
Profesor Lupin posłał Harry’emu uspokajający uśmiech, po czym wszedł przed Harrym do klasy. Gdy weszli, Harry zauważył, że profesor Snape pakuje swoje rzeczy.
- Wolałbym nie być świadkiem, jakąkolwiek przygodę masz zaplanowaną, Lupin – powiedział Snape chłodno. – Z Longbottomem i Potterem w jednej klasie istnieje ryzyko, że pokój w mig będzie zniszczony.
Twarz Neville’a delikatnie poczerwieniała, podczas gdy ramiona Harry’ego opadły, a oczy miał utkwione w podłodzie. Wiedział, że Snape jest tylko Snapem, ale nie sądził, że jego umiejętności czarodziejskie były aż takie złe. Przez chwilę umysł Harry’ego podążył z powrotem do jego wuja krzyczącego jaki bezwartościowy jest. To straszne, jak ci dwaj mężczyźni, którzy go nienawidzą, są podobni.
Profesor Lupin wydawał się zauważyć reakcje obu uczniów i uśmiechnął się do nauczyciela eliksirów w niewinny sposób, który sprawił, że profesor Snape spojrzał na współpracownika sceptycznie.
- Już, już, Severusie – powiedział. – Oboje wiemy, że osiągnięcia ucznia są odzwierciedleniem nauczyciela. Mam pewność, że wszyscy moi uczniowie wykonają wyjątkowo to zadanie.
Kipiąc ze złości, profesor Snape wybiegł z pokoju, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
Bez zakłóceń, profesor Lupin rozpoczął wykład o boginach, zmiennokształtnych istotach, które lubią ciemne, wydzielone pomieszczenia. Zwrócił uwagę klasy na starą szafę, która nagle zakołysała się i uderzyła o ścianę. Wielu uczniów w kasie zdawało się być zdenerwowanych, ale Lupin nie zwracał na nich uwagi. Wyjaśnił, że to śmiech wykończy bogina i podał inkantację Riddikulus.
Następnie profesor Lupina zaczął wołać uczniów, by zademonstrowali, a Neville był pierwszy. Gdy zrobił krok, Neville trząsł się niemal bardziej niż szafa. Wszystkie kolory zniknęły z twarzy przerażonego chłopca. Wyglądał jakby miał zemdleć ze strachu.
Profesor Lupin zauważył przygnębienie Neville’a i zaraz znalazł się u boku chłopaka.
- Neville, nie ma powodu, by się bać – powiedział łagodnie. – Pogrążając się w strachu sprawiasz, że bogin już wygrał. A więc, co cię najbardziej przeraża? Jaki kształt przyjmie twój bogin?
Neville spojrzał nerwowo na profesora Lupin i mruknął:
- Profesora Snape’a.
Profesor Lupin uśmiechnął się, podczas gdy klasa wybuchnęła śmiechem.
- Profesora Snape’a... zobaczymy... w jaki sposób uczynić go mniej przerażającym? – zapytał w zamyśleniu, klepiąc się po brodzie. Po chwili milczenia, profesor Lupin odwrócił się do Neville’a i szepnął tak cicho, że tylko Neville mógł usłyszeć.
Neville wciąż wydawał się być zdenerwowany, ale każdy mógł zobaczyć mały uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Cokolwiek powiedział profesor Lupin, wydawało się to pomóc w zlikwidowaniu obaw chłopca. Nadal stojąc z tyłu, Harry zaczął się zastanawiać, co przerażało go najbardziej. Wuj Vernon? Nie, wuj Vernon był w więzieniu. Voldemort? Być może, ale stawał już przed Voldemortem.
Wtedy go to uderzyło. Ześlizgujący się, unoszący czarny płaszcz... niekończące się zimno, które przynosiło tortury wypełnione głosem jego matki, zanim ta umarła... bezradność, że nie może zrobić nic, tylko słuchać... dementorzy.
Głos profesora Lupina przedarł się do niespokojnych myśli Harry’ego.
- Dobrze, jesteś gotowy, Neville? – spytał, gdy zbliżył się do wciąż trzęsącej się szafy. Gdy Neville niechętnie skinął głową, Lupin kontynuował. – Gdy bogin wyjdzie to bez wątpienia przyjmie postać profesora Snape’a. Podnieś różdżkę, Neville i wymów zaklęcie, które brzmi?
- Riddikulus – odpowiedział Neville.
- Bardzo dobrze – powiedział profesor Lupin zachęcająco. – Wtedy skoncentruj się na tym, o czym mówiliśmy. To bardzo ważne. Jestem pewny, że twoi koledzy chcieliby to zobaczyć. Gdy tylko Neville’owi się uda, bogin prawdopodobnie przejdzie na kogoś innego. Proszę pomyśleć na moment, jak przekształcić swój strach w coś komicznego.
Harry nieświadomie zrobił krok w tył. Jak można sprawić, by dementor był komiczny? Oni żywią się szczęściem!
- W porządku – powiedział profesor Lupin. – Neville, gdy dojdę do trzech. – Lupin wskazał różdżką w klamkę szafy i policzył, zanim iskry wystrzeliły z różdżki i naciskając klamkę szafa się otworzyła.
Neville zrobił krok w tył, gdy pojawił się profesor Snape, patrząc tak strasznie, jak zwykle. Neville szybko wyciągnął różdżkę i skierował ją w Snape’a.
- R-riddikulus – wyjąkał.
Dźwięk podobny do uderzenia bata wypełnił powietrze, gdy Snape zatrzymał się i potknął. Teraz miał na sobie długą koronkową suknię i kapelusz z sępem na wierzchu. Klasa ryknęła śmiechem, a bogin zatrzymał się na moment, a następnie zmienił kierunek. Podszedł do Parvati Patil, następnie Seamusa Finnigana, Deana Thomasa i Rona, zanim znów zmienił kierunek do profesora Lupina.
Zamiast przerażającego stworzenia pojawiła się srebrzysto-biała kula, wisząca po prostu w powietrzu przed Lupinem. Profesor Lupin nie był speszony przez ten obiekt i wypowiedział leniwie zaklęcie. Bogin znowu zbliżył się do Neville’a, który ponownie, bez wahania, przekształcił czarne szaty profesora Snape’a w sukienkę. Nastąpił kolejny trzask i bogin eksplodował w niezliczonych smugach dymu. Już go nie było.
Profesor Lupin przyznał punkty każdemu, kto zmierzył się z boginem, zadał zadanie domowe i odesłał klasę. Harry po raz kolejny został, nalegając, że dogoni swoich przyjaciół później. Widząc już w pociągu wzajemne stosunki profesora Lupina i Harry’ego, Ron i Hermiona nie kłócili się i odeszli.
- Co cię gryzie, Harry? – spytał profesor Lupin, podchodząc.
Harry spojrzał na profesora Lupina i uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję za ostrzeżenie – powiedział. – Naprawdę nie potrafiłem wymyślić, w jaki sposób sprawić, by dementor był mniej przerażający. – Jego uśmiech zniknął, gdy spojrzał na szafę. – Profesorowi Snape’owi się to nie spodoba. Prawdopodobnie pomyśli, że to moja wina.
- Dlaczego miałby tak pomyśleć, Harry? – spytał z ciekawością profesor Lupin. – Cała klasa widziała, że ja to zorganizowałem.
Harry wzruszył ramionami.
- Obwinia mnie za wszystko – powiedział bezceremonialnie, po czym spojrzał na profesora Lupina. – Wie pan, dlaczego on nienawidzi mnie tak bardzo? – Harry natychmiast skrytykował się za brzmienie jak dziecko. – Nie narzekam – dodał szybko. – Chodzi o to, że wydaje mi się, że nienawidzi mnie od chwili, gdy mnie zobaczył.
Profesor Lupin wyglądał nieswojo.
- Eee... Cóż, pamiętasz, co mówiłem ci o Huncwotach? – zapytał. Harry skinął głową w odpowiedzi. – Cóż, większość psikusów twojego ojca były skierowane w stronę Severusa i Ślizgonów. Niektóre wybryki były pociągnięte zbyt daleko, ale większość z nich była bardzo zabawna. Problemem jest to, że Severus nigdy nie miał poczucia humoru i myślę, że był zazdrosny o twojego ojca.
Harry spojrzał na profesora Lupina powstrzymując rosnący w nim gniew.
- Więc ponieważ mój ojciec był łobuzem to daje Snape’owi prawo do czepiania się mnie? – zapytał. – Nie jestem swoim ojcem! Nie pamiętam nic o moim ojcu, więc jak mógłbym być taki jak on!
Profesor Lupin westchnął i pociągnął Harry’ego do uścisku.
- Wiem to – powiedział szczerze. – Severus nie powinien wyładowywać swojej goryczy na tobie, masz rację. Twój ojciec nie był doskonały, nikt nie jest. Jego związek z Severusem był podobny do twojego z Draco Malfoyem. Tak jak ty, twój ojciec był popularny i bardzo dobrze grał w Quidditcha. Wiem, że nie jesteś Jamesem, Harry. Prędzej czy później Severus też to zauważy.
Z jakiegoś powodu Harry wątpił, by profesor Snape kiedykolwiek to zrobił.

Każda opinia jest dla mnie ważna ;)

5 komentarzy:

  1. Hej,
    mam nadzieję, że Severus w końcu zmieni swoje nastawienie, no i jestem ciekawa czy Harry pozna prawdę o tym kto tak naprawdę zdradził jego rodziców...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym chciała, żeby zauważył, bo mógłby być naprawdę silnym sprzymierzeńcem Harry'ego... Eechhh... No cóż.
    Hm, w sumie to ja też nie wiem, jak możnaby było sprawić, żeby dementor był komiczny... Bo mimo wszystko wątpię, żeby ziemię nie mu koloru na różowy w pełni wystarczyło

    OdpowiedzUsuń
  3. Super że bogin w roli Snape'a znowu jest w sukience babci Nevilla. Nasz Mistrzunio Elektorów chyba nigdy się nie zmieni co jest nieco zabawne. Weny życzę 😀Agnieszka czekam niecierpliwie na przeczytanie kolejnego rozdziału pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    rozdział wspaniały, mam nadzieję, że Severus w końcu zmieni swoje nastawienie, no i jestem bardzo ciekawa czy Harry pozna prawdę o tym kto tak naprawdę stał za zdradą jego rodziców...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, mam nadzieję, że nastąpi taki moment, że Severus zmieni swoje nastawienie, i jestem bardzo ciekawa czy Harry w końcu pozna prawdę o tym kto tak stał za zdradą jego rodziców...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń