Przez
następne dwa tygodnie GD powoli przekształciło się w ekscytujące doświadczenie
edukacyjne. Przedstawiciele Domów albo „Rada”, jak byli teraz nazywani, szybko
nauczyli się, jak działać w drużynie i wykorzystywać swoje mocne strony.
Największym zaskoczeniem był Neville, który pozbywszy się swojej nerwowości,
nie miał problemu z wykazaniem się. Spotkania GD odbywały się w sobotnie
wieczory, a spotkanie Rady następnego ranka. Było też kolejne spotkanie w środy
wieczorem w Pokoju Życzeń, żeby przerobić cały materiał i upewnić się, że każdy
członek Rady potrafi wykonać zaklęcia, czary i klątwy, którymi będą się
zajmować.
Podczas
spotkań GD Harry tylko obserwował, rzucając komentarzami tylko wtedy, gdy to było
potrzebne. Wykorzystywanie styl nauczania Remusa z pewnością się opłacało.
Każdy członek GD robił postępy i czuł się lepiej, że przygotowują się tak
szybko, jak to możliwe. Jak dotąd nikt nie miał pojęcia o istnieniu GD, co
pozwalało na regularne terminy spotkań.
Mając
spotkania GD, niemal cowieczorne treningi Quidditcha i pracę domową, Harry miał
szczęście, jeśli przesypiał w nocy pięć godzin. Pierwszy mecz sezonu był w
sobotę, a skoro był to mecz Gryfoni vs. Ślizgoni, cała szkoła chciała zobaczyć
grę. Problem polegał na tym, że oprócz profesor Umbridge i Snape’a, Harry
musiał martwić się wpadnięciem na Ślizgonów, który mogli próbować go przekląć,
ponieważ nigdy nie przegrał z Malfoyem, szukającym Ślizgonów.
Ron
radził sobie coraz lepiej jako obrońca, ale wciąż miał przed sobą długą drogę.
Miał tendencję do frustrowania się po straconych golach, przez co tracił
kolejne. Cała drużyna próbowała przekonać Rona, że musi skupić się na
teraźniejszości, a nie przeszłości, ale to działało tylko do kolejnego straconego
kafla. Harry miał przeczucie, że im wcześniej złapie w sobotę znicza, tym
lepiej pójdzie Ronowi.
Wraz
z nadejściem pierwszego tygodnia listopada, wyjące wiatry stały się
przenikliwie zimne, zmuszając wszystkich do zakrycia każdego kawałka odsłoniętej
skóry. W poranek dnia meczu Ron był ten raz na nogach o tym samym czasie co
Harry. W ciszy zjedli lekkie śniadanie, które mogli przełknąć. Wielka Sala była
wypełniona wcześniej niż zwykle, wiele osób życzyło drużynie gryfońskiej
powodzenia, co tylko zwiększyło nerwowość Rona. Ręce Rona widocznie się trzęsły
tak bardzo, że Harry musiał chwycić jego ramię w próbie uspokojenia go…
…
i przytłoczyła go fala niepokoju, które wywołała pulsowanie w jego głowie.
Harry szybko puścił ramię Rona, potrząsając głową, starając się odepchnąć
dziwne uczucie, które szybko odeszło. Skąd to się wzięło? Pocierając wciąż
bolące czoło, Harry spojrzał na Rona, którego dłonie już się nie trzęsły.
Cokolwiek to było, Harry był pewny, że nigdy więcej nie chciał tego zrobić
ponownie.
Nie
minęło wiele czasu, nim Angelina zwołała drużynę, by skierowała się na boisko.
Hermiona życzyła im obu powodzenia, całując ich w policzki, co zdawało się
wyrwać Rona z oszołomienia. Szok z powodu tego, co się właśnie wydarzyło
wydawał się usunąć całą nerwowość, gdy szli na boisko. Szybko się przebrali, po
czym spotkali na pogadankę przed meczem. To wtedy Harry i Ron dowiedzieli się,
że Crabbe i Goyle byli nowymi pałkarzami drużyny Ślizgonów. Dzisiejszy dzień na
pewno będzie interesujący.
Drużyna
Gryfonów wyszła na boisko i została powitana ogłuszającymi okrzykami i
gwizdami. Drużyna Ślizgonów już na nich czekała; kapitan, Montague, wyglądał na
ogromnego, gdy otaczali go Crabbe i Goyle. Malfoy stał z boku i z uśmieszkiem
na twarzy patrzył na Harry’ego. Och, tak, Harry już nie umiał się doczekać, aż
ta dra się skończy.
-
Kapitanowie, uściśnijcie sobie dłonie! – krzyknęła pani Hooch, sędzia. Wszyscy
czekali, aż Angelina i Montague podejdą do środka pola i podadzą sobie ręce. –
Wsiądźcie na miotły! – ogłosiła pani Hooch, po czym włożyła gwizdek do ust i
gwizdnęła.
Wszyscy
wystrzelili w powietrze, a piłki zostały wypuszczone. Harry natychmiast zaczął
szukać małego błysku złota, gdy unikając tłuczka, wznosił się wyżej. Nie mógł
martwić się o to, co robią wszyscy inni albo co mówią. Rozproszenie mogło
kosztować go znicza. Zaczął krążyć wokół boiska i niemal zderzył się z dwoma
tłuczkami, które zostały wystrzelone w jego stronę. Harry szybko zanurkował, by
uniknąć uderzenia, unosząc się kilka stóp nad ziemią, nim zatrzymał się przy
słupkach Ślizgonów. Ponownie zaczął szukać znicza, ale nie minęło wiele czasu
nim usłyszał świszczący dźwięk jednego z lecących w jego stronę tłuczków.
Wznosząc
się, Harry wystrzelił w górę, wysoko nad boisko, musząc ponownie szybko wystartować,
gdy drugi tłuczek nadszedł z wielką prędkością w jego stronę. Teraz było jasne,
że Crabbe i Goyle próbowali usunąć go z gry. Nurkując ponownie, Harry
przeleciał obok nich, sprawiając, że niemal spadli z mioteł. Zatrzymał się,
znajdując się twarzą w twarz z Malfoyem.
-
Co jest, Potter? – parsknął Malfoy. – Jesteś zbyt zajęty popisami, by szukać
znicza?
-
Przynajmniej nie potrzebuję, by ktoś rozpraszał mojego przeciwnika, bym mógł
złapać znicz – odparował Harry, rozglądając się za zniczem. – Kiedy przestaniesz
polegać na tym, że inni zrobią wszystko za ciebie, Malfoy? – Nie chcąc czekać
na odpowiedź, Harry odleciał w stronę słupków Gryfonów, unosząc się wyżej w
powietrzu, żeby był na wszystko przygotowany.
Nie
minęło wiele czasu, nim Harry ponownie stał
się celem dwóch tłuczków, zmuszających go do nurkowania i manewrowania wśród
innych graczy. Wzlatując ponownie w górę, Harry spojrzał w stronę słupków
Ślizgonów i niemal krzyknął, gdy zobaczył maleńki złoty znicz, fruwający kilka
stóp nad ziemią. Nawet nie kłopotał się rozejrzeniem za Malfoyem, nim ostro
zanurkował pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Nic wokół niego zdawało się
nie mieć znaczenia. Niemal już tam był, gdy znicz wystartował w kierunku
drugiej strony pola, zmuszając Harry’ego do ostrego zawrócenia, by za nim
podążyć.
To
wtedy Harry zauważył, że Malfoy siedział mu na ogonie. Pochylając się nad
miotłą, by zmniejszyć opór powietrza, Harry wystrzelił najszybciej jak
potrafił, popychając Błyskawicę do granic możliwości. Czuł, że Malfoy stara się
złapać jego miotłę w akcie desperacji. Opadając na kilka stóp, Harry sięgnął po
znicza, wyciągając się jak najmocniej mógł i poczuł, jak jego palce owijają się
wokół małej, walczącej piłeczki.
Harry
natychmiast odetchnął ulgą, podlatując w górę, w dłoni trzymając trzepoczącą
piłeczkę, by wszyscy widzieli. Spoglądając na wynik, Harry zobaczył końcowy
rezultat: Gryffindor 200, Slytherin 40. Mógł mieć tylko nadzieję, że Ron nie
przyjął tych czterech straconych goli za mocno, bo inaczej to z pewnością będzie
wyjątkowo długi dzień.
TRZASK!
Tłuczek
uderzył Harry’ego prosto w plecy, sprawiając, że poleciał do przodu, spadając z
miotły, gdy ból przeszył całe jego plecy. Nim Harry nawet mógł zarejestrować,
co się stało, coś uderzyło w jego lewy bok, sprawiając, że kości złamały się z
obrzydliwym trzaskiem i posłały ból w górną część jego tułowia. Niemal
niemożliwe wydawało się myślenie, oddychanie. Harry nie mógł się nawet zmusić
do ruchu, więc uderzył twarzą w dół o ziemię, co posłało kolejne iskry bólu
przez jego pierś.
Cisza
wypełniła powietrze, gdy wszyscy zdawali się czekać, aż Harry się poruszy,
jednak pozostał nieruchomy. Rozległ się gwizdek pani Hooch, wyrywając
wszystkich z oszołomienia. W tumie uniosła się wrzawa, a gryfińska drużyna
Quidditcha podbiegła do Harry’ego. Harry poczuł, jak ręce ostrożnie przewracają
go na plecy, a ten prosty ruch sprawił, że zatonął w bólu. Poczuł się jakby
uwięziony we własnym ciele, nie będąc w stanie nic zrobić, nawet oddychać.
-
On nie oddycha! – krzyknął George, delikatnie klepiąc Harry’ego po twarzy. – No
dalej, Harry, otrząśnij się. Oddychaj, zamrugaj… cokolwiek!
-
Wszyscy z drogi! – nakazała profesor McGonagall.
Dwie
znajome twarze pojawiły się w polu widzenia Harry’ego w chwili, gdy jego pierś
zaczęła palić z powodu braku tlenu. Harry poczuł jak łza wymyka się z jego
prawego oka na widok zmartwionych twarzy jego opiekunów. Był tak pochłonięty
zdenerwowaniem Rona, że całkowicie zapomniał, że przyjdą na mecz. Jak mógł
zapomnieć o Syriuszu i Remusie?!
-
Musimy zabrać go do Poppy – powiedział Remus do Syriusza, wyczarowując nosze. –
Pamiętaj o ostatnim razie, gdy nie mógł oddychać.
Syriusz
skoczył na równe nogi i przelewitował Harry’ego na nosze. Harry został szybko
przeniesiony do zamku, a Syriusz zatrzymał się tylko na moment, by ostrzec
profesora Dumbledore’a i panią Hooch, że trzeba ukarać ślizgońskich graczy
odpowiedzialnych za to, co się stało. Tylko tyle Harry usłyszał, nim odpłynął.
^^^
Głośne
głosy szybko wyrwały Harry’ego z bezbolesnego odrętwienia. Jego plecy były sztywne,
a lewa strona ciała bolała. Po chwili Harry przypomniał sobie, dlaczego jest
obolały i był wdzięczny, że przynajmniej nie było tak, jak wcześniej. Mógł
oddychać bez wysiłku, co było zdecydowanym plusem. Będąc zbyt zmęczonym, by
otworzyć oczy, Harry mógł tylko słuchać otaczających go głosów.
-
Nie waż się z tego wymigać, Snape! – wypluł ze złością Syriusz. – Ci twoi
uczniowie celowo zaatakowali Harry’ego po zakończeniu meczu! Powinni być co
najmniej zawieszeni! Mogli go zabić!
-
Yhym, yhym – powiedziała profesor Umbridge, brzmiąc, jakby próbowała oczyścić
gardło. – Panie Black, to pierwsze wykroczenie…
-
TO NIE PRAWDA! – krzyknął Ron. – MALFOY I JEGO KUMPLE ŚCIGALI HARRY’EGO OD
KIEDY PRZYBYLIŚMY DO HOGWARTU! TO DRUGI RAZ, GDY GO ZAATAKOWALI! – Ron westchnął, siadając na łóżku
Harry’ego. – Harry nie chciał sprawiać problemów, więc nic nie powiedział.
Próbowaliśmy bronić Harry’ego.
-
Panie Weasley, kiedy był ten atak? – zapytała surowo profesor McGonagall.
-
W pierwszą sobotę semestru – powiedział cicho Ron. – Harry był uziemiony przez
panią Pomfrey, więc obserwował, jak trenowaliśmy. W jednej chwili na nas
patrzył, a w następnej zniknął. Pomyśleliśmy, że coś się stało, więc drużyna
poszła go szukać. Znaleźliśmy go w szatni otoczonego przez Malfoya, Crabbe’a,
Goyle’a, Parkinson i Bulstrode. Malfoy szydził z Harry’ego z powodu jego
rodziców, Syriusza i Remusa. Mieli wycelowane w niego różdżki, pani profesor.
Zamierzali go skrzywdzić.
-
Uważam, że to niezwykle wygodne, że teraz pan wspomina tą sprawę, panie Weasley
– odparowała profesor Umbridge. – Wydaje mi się, że zwyczajnie chce pan wpędzić
w kłopoty kilku uczniów. Nie ma dowodu…
-
Umbridge, ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknął Syriusz. – Co ty tu w ogóle robisz? Ta sprawa
nie ma nic wspólnego z obroną przed czarną magią. Mi się wydaje, że robisz
wszystko, co w twojej mocy, żeby chronić Draco Malfoya. Dlaczego tak jest?
-
Już, już, Syriuszu – ostrzegł spokojnie Remus. – Jestem pewny, że profesor Umbridge nie chciała zabrzmieć
stronniczo. Chodzi mi o to, że wie, jakie kłopoty może wywołać Lucjusz Malfoy,
gdy jego cenny syn jest źle traktowany, nawet jeśli tylko w umyśle młodego
Draco. Oczywiście, to nie może się równać z kłopotami, które możesz ty,
Syriuszu, wywołać za to, co stało się dzisiaj, ale nikt z nas nie chce teraz
sprawiać kłopotów, prawda? Chyba pamiętam, że kiedy byłem tu nauczycielem,
wykroczenie tego stopnia było uzasadnieniem do usunięcia z drużyny Quidditcha i
pozbawienia statusu Prefekta. Nie ma znaczenia to, kim jest ojciec Draco
Malfoya albo kim jest Harry Potter. Ma znaczenie to, że uczeń został dzisiaj
zaatakowany po zakończeniu gry z zamiarem zrobienia mu fizycznej krzywdy i
według Rona, to nie była pierwsza próba. Jestem pewny, że możemy uzyskać dostęp
do myślodsiewni i zobaczyć wspomnienia Harry’ego, żeby nie było wątpliwości, że
pierwsza próba rzeczywiście miała miejsce. Nie zgodzi się pani, pani profesor?
W
pokoju nastała pełna napięcia cisza. Nikt nie przegapił leżącej poniżej groźby
Remusa. Jeśli coś nie zostanie zrobione, Syriusz i Remus zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby zapewnić Harry’emy
bezpieczeństwo, dokładnie tak, jak zrobiliby rodzice. To była groźba, z którą
profesor Dumbledore, McGonagall i Snape byli już całkiem zaznajomieni. Było też
to coś, czego profesor Umbridge nie lubiła w najmniejszym stopniu.
-
Severusie, to, co się dzisiaj stało, jest nie do przyjęcia – powiedział
stanowczo profesor Dumbledore. – Przykro mi, ale trzeba podjąć działania, żeby
upewnić się, że nic podobnego nie stanie się ponownie, żadnemu uczniowi. Możemy
dodatkowo zbadać drugi atak. Vincent Crabbe będzie zawieszony na czas
nieokreślony za swoje działania. Jeśli chodzi o Draco, możesz wybrać, czy
straci odznakę Prefekta, czy swoją pozycję w drużynie Quidditcha i ponownie
będzie pod nadzorem. Wyślę list do rodziców Vincenta i Draco, powiadamiający o
ich niewybaczalnym zachowaniu. Jeśli będą mieć problem z ich karami, wtedy sam
sobie z tym poradzę.
Nie
było miejsca na kłótnie, więc nikt nawet nie próbował. Niezależnie od
stanowiska profesor Umbridge, profesor Dumbledore miał ostateczne słowo w
każdej decyzji.
-
Och, i jeszcze jedna rzecz, Severusie – dodał profesor Dumbledore. –
Poinformujesz swoich uczniów, że to, co się stało Vincentowi i Draco jest
rezultatem ich własnych działań. Nie mogą wyładowywać frustracji na Harrym albo
którymkolwiek innym Gryfonie. Minervo, powiesz swoim uczniom, że nie wolno im
mścić się za Harry’ego w jakikolwiek sposób. Nie byłoby dobrze, gdyby dwa całe
domy skakały sobie do gardeł z powodu kiepskich wyborów kilku osób.
Jedyną
rzeczą, jaką dało się słyszeć to kilka par stóp wychodzących ze skrzydła
szpitalnego oraz jedną wchodzącą. Osoba podeszła bezpośrednio do łóżka
Harry’ego i zaczęła go badać, dzięki czemu Harry wiedział, że to pani Pomfrey.
Poczuł, jak unosi ona jego koszulkę i zaczyna pukać jego bolący jego bolący
lewy bok, sprawiając, że jęknął bólu.
-
Sądzę, że konieczny będzie kolejny eliksir przeciwbólowy – powiedziała cicho
pani Pomfrey. – Panie Weasley i panno Granger, możecie odwiedzić pana Pottera
później. Potrzebuje teraz odpoczynku. – Odeszła szybko, nim Ron i Hermiona
mieli szansę zaoponować.
Ron
i Hermiona odeszli, gdy pani Pomfrey wróciła. Harry był na skraju snu, gdy jego
górna część ciała została uniesiona, żeby przykrego smaku mikstura mogła zostać
wlana w jego gardło. Mimo że Harry wciąż był częściowo obudzony, został
zaskoczony eliksirem w ustach i zaczął się krztusić. Ręka delikatnie pomasowała
jego gardło i płyn spłynął do jego przełyku. To była ostatnia rzecz, jaką
wiedział, nim uległ ciemności.
^^^
Następnym
razem, gdy Harry się obudził, zapadła już ciemność. Otwierając oczy, Harry
natychmiast dostrzegł niewyraźne postacie Syriusza, Remusa i profesora
Dumbledore’a, siedzących niedaleko i cicho rozmawiających. W tej chwili Harry
był zbyt zadowolony z ciepłego łóżka, żeby się poruszyć albo dać znać trójce
dorosłych, że się obudził. W tej chwili jego umysł był zbyt przeładowany
wszystkim, co się stało. Nie wiedział, co gorsze: fakt, że wszyscy wiedzą o
pierwszym ataku czy to, że Malfoy został ukarany za jego niezbyt sportowe
zachowanie. Bez względu na to, co powiedzieli nauczyciele, Harry wiedział, że
Malfoy wścieknie się z powodu kary.
-
Myślisz, że jak dużo minie czasu, nim wkroczy Knot i wyda kolejny dekret w
sprawie wydawania kar? – zapytał cicho Remus.
-
Jutro rano – powiedział niedbale profesor Dumbledore. – To musiało się zdarzyć,
Remusie. Na nasze szczęście, Dolores nie będzie w stanie w stanie zmienić
dzisiejszej decyzji i zanim zapytasz, nie żałuję, że stanąłem za Harrym. Draco
Malfoy jest poza kontrolą. Jeśli coś nie zostanie zrobione w tej sprawie,
będzie tylko gorzej. Harry ma wystarczająco zmartwień poza murami zamku bez
potrzeby zamartwiania się o rzeczy w jego wnętrzu.
-
Nie mogę uwierzyć, że Harry nie powiedział nam o pierwszym ataku – wymamrotał
gorzko Syriusz. – Myślałem, że Harry nam ufa.
-
Tu nie chodzi o zaufanie, Syriuszu – powiedział spokojnie Remus. – Co byś
zrobił, gdyby Harry ci powiedział?
-
Upewniłbym się, żeby coś z tym zrobić – powiedział Syriusz, jakby to było
oczywiste. – Dumbledore ma rację. Harry ma dość zmartwień. Nie powinien musieć
martwić się, że Ślizgoni zaatakują go, gdy tylko będą chcieli.
-
To dlatego wam nie powiedziałem – powiedział cicho Harry. – To tylko wywołałoby
więcej problemów.
Syriusz
i Remus podbiegli do łóżka Harry’ego z uśmiechami ulgi na twarzach. Remus
delikatnie wsunął mu na nos jego okulary, dzięki czemu nastolatek zobaczył
wszystko wyraźnie. Obaj Huncwoci wyglądali na wyczerpanych, przez co Harry
poczuł wyrzuty sumienia, że ich martwił. Dlaczego nic nigdy nie mogło być
proste? Dlaczego Ron musiał otworzyć swoją niewyparzoną gębę? Ostatnią rzeczą,
jakiej chciał Harry to martwienie Syriusza i Remusa.
Nim
Harry mógł cokolwiek powiedzieć, został pociągnięty przez Syriusza do mocnego
uścisku.
-
Nawet nie zaczynaj się obwiniać, Rogasiątko – powiedział cicho Syriusz. – Bez
względu na to, co myślisz, to nie twoja wina. Nigdy nie musisz niczego przed
nami ukrywać, Harry. To my powinniśmy cię chronić, nie na odwrót. Wiesz o tym,
prawda?
Harry
nie mógł zrobić nic poza pokiwaniem głową. Jego twarz była ukryta w piersi
Syriusza, która stłumiłaby wszystko, cokolwiek Harry by próbował powiedzieć.
Szczerze żałował, że musi trzymać coś w tajemnicy przed opiekunami. Chciał
powiedzieć im o profesor Umbridge, ale gdyby Syriusz odkrył to, co się działo
na szlabanach, zachowałby się tak, jak dzisiaj. Syriusz zażądałby, żeby coś z
tym zrobiono, a to wywołałoby kolejne problemy między profesorem Dumbledorem i
Ministerstwem, prawda?
Syriusz
delikatnie ułożył Harry’ego z powrotem na łóżku i podciągnął sobie krzesło.
-
Miałeś dzisiaj całkiem sporo gości, Rogasiątko – powiedział z uśmiechem. –
Wydaje mi się, że kilka osób było nieco rozczarowanych, gdy dowiedzieli się, że
nie zostaniesz wypuszczony aż do jutrzejszego ranka.
Minęła
chwila, nim Harry zdał sobie sprawę, że dzisiaj wieczorem było spotkanie GD.
Nie mógł powstrzymać jęku na myśl o jutrzejszym rannym spotkaniu Rady. Miał
przeczucie, że następne spotkanie GD nie będzie wysoko na liście priorytetowych
rzeczy, które członkowie Rady będą chcieli omówić.
-
Jak bardzo zły jest profesor Snape? – zapytał Harry, przełamując ciszę.
Z
pewnością nie tego spodziewał się Syriusz.
-
Skąd wiesz, że może być zły? – zapytał.
-
Nikt nie byłby w stanie spać, gdy krzyczysz, Syriuszu – powiedział szczerze
Harry, zamykając oczy. – Och, i powiedzenie profesor Umbridge, żeby się
zamknęła… chyba nie było najmądrzejszą rzeczą.
-
Harry ma rację co do krzyczenia, Syriuszu – dodał Remusa, – ale nie jestem taki
pewny co do Umbridge. Wtrąca się w rzeczy, które jej nie dotyczą.
-
Jeśli chodzi o profesora Snape’a, Harry – powiedział uprzejmie profesor
Dumbledore. – Jest on świadom, że można za to winić tylko jego uczniów. Sądzę,
że nawet profesor Snape przyzna, że Draco wyrwał się spod kontroli. Dwa razy
zaatakował cię fizycznie i według Rona, próbował tego jeszcze raz. Żałuję, że
niczego nie powiedziałeś.
Harry
potrząsnął powoli głową.
-
To wywołałoby więcej problemów – powiedział cicho. – Próbowałem zapobiec wojnie
między domami. – Poczuł, jak ponownie zasypia. Dlaczego nagle poczuł się tak
zmęczony? Przecież przespał większość dnia! – Nie tego chciała – wymamrotał
Harry.
-
Kto, Harry? – zapytał z ciekawością Remus. – O kim mówisz?
Ale
Harry już spał.
^^^
Kiedy
nadszedł ranek, pani Pomfrey pozwoliła Harry’emu opuścić skrzydło szpitalne, po
tym, jak poradziła mu, żeby przez następne kilka dni się oszczędzał. Jego lewy
bok wciąż był lekko czuły. Syriusz i Remus wyszli po tym, jak Syriusz zrobił mu
surowy wykład na temat tajemnic, podczas gdy Remus próbował grać mediatora.
Ostatecznie Harry obiecał opiekunom, że powie im, jeśli Malfoy albo jakiś inny
Ślizgon będzie robił kolejne problemy.
Po
szybkiej zmianie ciuchów, Harry pobiegł do biblioteki na spotkanie Rady.
Znalazł szóstkę członków Rady w ich normalnym miejscu spotkań, głęboko w
bibliotece. Powiedzenie, że wszyscy byli zaskoczeni widokiem Harry’ego było
niedopowiedzeniem. Cho i Ginny podbiegły do niego, pociągnęły do grupowego
uścisku. Wszyscy inni ciepło powitali Harry’ego, pytając go, jak się czuje i
gratulując mu pokonania Ślizgonów. Wkrótce wszyscy przeskoczyli z powrotem do
omawiania zeszłego wieczoru i przyszłego spotkania.
Po
zakończeniu spotkania, Harry wyszedł z Nevillem i Ginny do wieży Gryffindoru.
Obaj Gryfoni natychmiast poinformowali Harry’ego o wszystkim, co przegapił, w
tym o zawieszeniu Crabbe’a w drużynie, wykładzie profesor McGonagall dla Domu
Gryffindora, wczorajszej przemowie profesora Dumbledore’a dla wszystkich domów
podczas kolacji oraz zawieszeniu Malfoya i jego usunięciu ze ślizgońskiej
drużyny Quidditcha. To naprawdę nie zaskoczyło Harry’ego. Malfoy mógł wywołać
więcej problemów jako Prefekt niż jako szukający.
Przemowa
Dumbledore’a dla całej szkoły z zeszłego wieczora była zaskoczeniem. Według
Neville’a, profesor Dumbledore zadeklarował, że jakiekolwiek waśni między, a
nawet wewnątrz Domów nie będą tolerowane. Neville i Ginny wyjawili, że sporo
Gryfonów chciała się zemścić za Harry’ego, czując, że kara Malfoya była zbyt pobłażliwa
i teraz byli sfrustrowani, że z powodu tego oświadczenia nie mogą nic zrobić.
Gryfoni uważali, że to ich prawo bronić jednego z nich.
Harry
nie wiedział, co myśleć o tym całym zamieszaniu. Był wzruszony, że ludzie tak o
niego dbali, ale wciąż był zaniepokojony karą Malfoya. Grupa Malfoya nigdy nie
należała do ludzi, którzy przestrzegają zasad. Byli po prostu dyskretni w ich
łamaniu. Harry miał silne przeczucie, że to się nie zmieni tylko z powodu tego,
że profesor Dumbledore dał wszystkim ostrzeżenie.
Wszedłszy
do wieży Gryffindoru, Harry został zbombardowany przez głosy współczucia i
gratulacje. Pytania o zdrowie Harry’ego mieszały się z pochwałami wywołanymi
tym, że drużyna Ślizgonów straciła dwóch członków. Ku wielkiej uldze Harry’ego,
Ron i Hermiona wyciągnęli go z tłumu i zaprowadzili do pustego dormitorium
chłopców z piątego roku. Ron zamknął za nimi drzwi i zakluczył je, a Hermiona
rzuciła kilka zaklęć wyciszających.
-
Hagrid wrócił, Harry – powiedziała nagląco Hermiona. – Widziałam go wczoraj
wieczorem. Wyglądał, jakby walczył z olbrzymami.
Harry
natychmiast napiął się. Myśl, że coś się stało Hagridowi nigdy nie przeszła mu
przez myśl.
-
Ale nic mu nie jest, prawda? – zapytał nerwowo Harry. – Powiedziałby mi, gdyby
coś poszło źle. Ostatnie, co słyszałem to, że ma opóźnienie. Jak źle z nim
jest?
Ron
i Hermiona spojrzeli na siebie z zaskoczeniem, nim skierowali spojrzenia z
powrotem na Harry’ego.
-
Byłeś z Hagridem w kontakcie? – zapytała Hermiona.
Harry
pokiwał głową, siadając na najbliższym łóżku, które okazało się być Deana.
-
Czuł się winny, że nie mógł być blisko, gdy… cóż, niemal umarłem – powiedział z
niezręcznością. – Wysyłał sowę co kilka tygodni, pytając, jak sobie radzę i
jakie problemy sprawiają Remus i Syriusz. Nigdy mi nie powiedział, co robi,
więc nie pytałem. Znacie Hagrida. Nie potrafi dochować tajemnicy, nawet jeśli
zależy od tego jego życie.
Ron
nagle odwrócił wzrok, podczas gdy Hermiona usiadała obok Harry’ego.
-
Zauważyliśmy – powiedziała szeptem. – Hagrid powiedział nam, że był w górach,
próbując przekonać olbrzymy, żeby dołączyły do naszej strony. Ostatecznie nie
poszło zbyt dobrze. Najpierw doszło do jakiegoś buntu wśród olbrzymów, a potem
przybyli śmierciożercy. Chyba Hagrid nie chciał cię martwić, więc nie wchodził
w szczegóły, co się dzieje… dokładnie jak ty mu nie powiedziałeś, co się
działo.
Harry
natychmiast odwrócił się do Hermiony z szeroko otwartymi oczami. Było bardzo
wiele rzeczy, o których Harry nie powiedział Hagridowi, ponieważ Hagrid
natychmiast by porzucił swoją misję, by być obok Harry’ego, gdyby wiedział, że
coś jest nie tak. Półolbrzym był okropnie troskliwy względem tych, o których
dbał.
-
Co mu powiedzieliście? – zapytał nerwowo Harry.
Hermiona
spojrzała na Rona z niepokojem. Wciąż starała się naprawić przyjaźń z Harrym i
wydawała się przestraszona, że zagroziła temu, co już udało jej się osiągnąć.
-
Cóż, Hagrid chciał wiedzieć, dlaczego cię z nami nie ma – powiedziała,
skupiając uwagę na Harrym. – Musieliśmy mu powiedzieć o meczu. Hagrid nie
rozumiał, dlaczego Malfoy się tak zachowań, więc mu powiedzieliśmy o jego
pierwszym ataku w tym roku. Potem Hagrid chciał wiedzieć, dlaczego byłeś
uziemiony na treningu, więc musieliśmy mu powiedzieć o ataku na pociąg.
-
Był z tego powodu naprawdę zły, Harry – dodał Ron. – Nigdy nie widziałem go tak
wściekłego. Uspokoiliśmy go, a potem przyszła Umbridge i zaczęła go
przepytywać, gdzie był. Na szczęście… eee… mieliśmy twoją pelerynę, więc nas
nie widziała. Naprawdę nie polubiła Hagrida. Chyba nie pomogło to, że Hagrid
nie potrafił wyjaśnić jej swoich ran.
Harry
przenosił wzrok między Ronem a Hermioną, starając się rozpracować wszystko, co
właśnie powiedzieli. Wiedział, że Hagrid i tak dowie się o wszystkim wcześniej
czy później, najprawdopodobniej od profesora Dumbledore’a.
-
Jeśli chodzi o Umbridge, ona chyba nie lubi wszystkich nauczycieli, ponieważ są
lojalni profesorowi Dumbledore’owi.
-
To prawda, ale Hagrid nie zdaje sobie sprawy, jak wiele kłopotów Umbridge może
spowodować – powiedziała rzeczowo Hermiona. – Hagrid nie wie, jak wiele rzeczy
zmieniło się w tym roku. Jeśli sprowadzi na zajęcia jakieś niebezpieczne
stworzenia…
-
Wiem – powiedział Harry, pocierając oczy pod okularami. – Umbridge może uznać
go za niezdatnego do nauczania. Chyba go ostrzegliście? – Hermiona pokiwała
głową. – Więc zrobiliście wszystko, co mogliście. – Hermiona poruszyła się,
żeby zaoponować. – Hermiono, nie możesz zmusić kogoś, zwłaszcza dorosłego, żeby
wierzył w coś, w co nie chce wierzyć. Też nie chcę, żeby Hagrid wpadł w
kłopoty, ale dręczenie go nie rozwiąże niczego.
Hermiona
wydała z siebie zirytowane parsknięcie i skrzywiła się.
-
No jeśli użyjesz logiki – wymamrotała, wywołując śmiech u Harry’ego i Rona. To
z pewnością była ostatnia rzecz, którą spodziewali się usłyszeć od Hermiony, ponieważ
zawsze była myślicielem używającym logiki w ich grupie. Jasne było, że chciała
się kłócić, ale wiedziała, że Harry rzeczywiście ma rację. Nie mogła zmusić
ludzi do uwierzenia w to, co chce, bez względu na to, czy była to prawda, czy
nie. Czasami ludzie musieli popełniać błędy i się z nich uczyć.
Wkurza mnie Ropucha,ale i Dumbel; ciągle tylko gada,a Harry musi radzić sobie sam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cóż powinien zostać usunięty raczej z funkcji prefektów niż z drużyny, jako Prefekt ma sporo przywilejów już na przykład poruszanie się po zamku w godzinach wieczornych, ech gdyby oskarżenia dotyczyły na przykład Harrego to Umbridge by naciskała na zawieszenie a w przypadku Malfloya że to nic... Harry powinien zawsze mówić o wszystkim, potem są problemy a osoby nie ukarane...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia