Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 7 sierpnia 2021

MH - Rozdział 18 – Niezbadane terytorium

Czy kiedykolwiek mieliście jeden z tych dni, kiedy chcieliście tylko krzyczeć? Harry z pewnością miał właśnie taki dzień… piąty z rzędu. Od pierwszej lekcji teleportacji, każda osoba z szóstego roku z Gryffindoru, Ravenclaw i Hufflepuffu nieustannie bombardowała Harry’ego pytaniami o teleportację. Chcieli wiedzieć wszystko. Potrzebował każdej uncji powściągliwości, by większości nie przekląć, niezależnie od tego, czy byli przyjaciółmi, czy nie.

W desperackiej próbie ucieczki od tego wszystkiego, Harry spędzał większość swojego wolnego czasu w Kwaterach Huncwotów z Cho, Hermioną i (okazjonalnie) Ronem. Cho ratowała mu życie, zawsze oferując wysłuchanie, gdyby Harry chciał wyrazić swoją frustrację. Rzadko to robił, ale miło było wiedzieć, że ktoś to zaoferował. Z jakiegoś powodu inaczej to wyglądało z Cho, niż Hermioną, Ronem czy nawet Remusem. Nie potrafił tego wyjaśnić i nie był pewny, czy chce próbować. Wyjaśnienie przyniosłoby więcej pytań, których Harry nie chciał nawet dotykać.

Oprócz tego całego szaleństwa, Harry wciąż cierpiał na okresowe koszmary, które sprawiały, że po przebudzeniu podskakiwał na widok każdego cienia. Dużo czasu zajmowało mu uspokojenie, co było jeszcze bardziej denerwujące, ponieważ nie pamiętał niczego poza krzykami, zniekształconymi głosami i ogromnym bólem. Na początku Harry myślał, że znowu ma wizje, ale jego blizna nie bolała, ani trochę. Więc jeśli to nie wizje, co to było i dlaczego tak na niego wpływało?

Przez cały ten chaos z harmonogramem Harry’ego, ledwie miał czas, by przez dłuższy czas się nad czymkolwiek zastanowić. Jego koszmary zostało odsunięte na bok, żeby mógł skupić się na szkole, GD, treningu, sesjach uzdrawiania i zdobyciu wspomnień od Slughorna. W rzeczywistości koszmary wydawały się być dość nisko na liście priorytetów, jeśli się o tym pomyśli, ale Harry o tym nie myślał. Przeminą z czasem, jak zawsze. Chciał tylko, by odeszły raczej wcześniej, niż później.

Druga lekcja teleportacji nie była lepsza niż pierwsza, jednak tym razem Harry nie zmuszał się do aportacji. Spędził całą godzinę, próbując aportować się podczas odwracania w miejscu i nie miał w tym szczęścia. Wilkie Twycross podszedł nawet do Harry’ego, by dać mu wskazówki i zadać kilka pytać, w jaki sposób Harry tak szybko poradził sobie z teleportacją stacjonarną. To była jedyna rozmowa, od której Harry nie mógł uciec wystarczająco szybko. Nienawidził próbować wyjaśniać, jak coś robił, zwłaszcza gdy obejmowało to treningi, o których nikt nie powinien wiedzieć, jak Oklumencja albo empatia.

Kiedy tego wieczora nadszedł czas na spotkanie GD, Harry chciał jedynie walnąć w coś głową. Pytania ustały, zastąpione kpinami od strony wszystkich, którzy wierzyli, że pierwsza lekcja była po prostu szczęśliwym trafem. Harry robił wszystko, co w jego mocy, by zignorować komentarze, ale to było tak irytujące, że spośród wszystkich uczniów w szkole był jedyną osobą, z której szydzono z powodu tego, co zrobił lub czego nie zrobił. Czy prosił o zbyt wiele, by traktowano go jak wszystkich innych? Tak, ponieważ jesteś Harrym Potterem.

Spotkanie GD skończyło się, nim Harry się zorientował. Hermiona pokonała Susan Bones w jednym z najbardziej uzależnionych od magii pojedynków, jakie Harry kiedykolwiek widział, Justin pokonał Deana w dość imponującej mieszance magii i fizycznej obrony, Neville szybko pokonał Terry’ego Boota, a Padma Patil ledwie pokonała swoją bliźniaczkę, Parvati. Pojedynek bliźniaczek jednojajowych był widowiskiem, ponieważ Fred i George nigdy nie mogli się pojedynkować bez uciekania się do humoru. Trudno było się zorientować, czy bliźniaczki Patil były w stanie czytać sobie nawzajem w myślach, czy po prostu znały się tak dobrze, że wiedziały, jak zareagować. Cokolwiek to było, z pewnością otworzyło oczy większości GD. Niewielu z nich kiedykolwiek widziało tak wyrównany pojedynek.

Gdy wszyscy opuścili Pokój Życzeń, Harry w końcu był w stanie opaść na wygodną kanapę, która pojawiła się znikąd. Wiedział, że nie może zostać długo, ale w tej chwili myśl o pięciu minutach relaksu była zbyt przyjemna, żeby to przepuścić. Zamykając oczy, Harry próbował odepchnąć cały chaos, który pochłaniał jego umysł. Nie mógł dalej martwić się o wszystko, o Syriusza, wspomnienie Slughorna, zajęcia, niekończącą się uwagę i Quidditcha. Musiał wrócić do treningów i skupić się tylko na tym, co może kontrolować. Choć tego nienawidził, nie mógł nic zrobić na temat Syriusza ani z faktem, że wszyscy czuli, że to ich zadanie, by go krytykować. Im szybciej odzyska wspomnienie, tym szybciej wyrzuci z pamięci Horacego Slughorna. Powinienem przestać to odkładać. Jeśli nie da mi go teraz, nie da go nigdy.

- Harry?

Harry nie mógł powstrzymać się od podskoczenia z przerażeniem, otworzył oczy i odwrócił się, by zobaczyć Cho, stojącą nerwowo za kanapą. Harry rozejrzał się ostrożnie i zobaczył, że wszyscy wyszli. Nie było to zaskakujące, Odkąd Syriusz wyjechał, Remus dał Harry’emu nieco więcej swobody, póki Harry trzymał się na baczności. Oczywiście, gdyby coś się stało, Harry najprawdopodobniej mógłby przebywać tylko w Kwaterach Huncwotów przez resztę semestru.

- Coś nie tak, Cho? – zapytał Harry z ciekawością.

Cho wierciła się lekko, przygryzając dolną wargę.

- Możemy porozmawiać? – zapytała niepewnie.

Harry przez chwilę wpatrywał się w Cho niepewnie. To nie była dziewczyna, którą znał i z którą lubił spędzać czas. Cho zawsze była bardzo szczera wobec niego i Hermiony. To dlatego ufał jej opiniom. Nie zawracała sobie głowy ukrywaniem swoich opinii, żeby poczuł się lepiej.

- Czy już nie rozmawiamy? – zapytał po prostu Harry i szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Cho przewróciła oczami, po czym podeszła i usiadła obok Harry’ego.

- Mówię poważnie, Harry – powiedziała stanowczo, patrząc na niego, je ciemne oczy zachęcały go, żeby uwierzył w jej szczerość. – Nie wiem, jak to powiedzieć, nie będąc dosadną, ale po prostu to powiem. – Wypuściła oddech, zbierając się na odwagę. – Harry, ostatnie kilka miesięcy było dla mnie spełnieniem marzeń. Miałam szansę poznać prawdziwego Harry’ego. Widziałam, jak pomogłeś Hermionie przebrnąć przez sytuację Ron/Lavender. To było prawie tak, jakbyś dokładnie wiedział, co czuje.

Harry wybuchnął nieco niekomfortowym śmiechem.

- Wyobrażam to sobie – mruknął, podczas gdy jego umysł zaczął gorączkowo pracować. Cho zauważyła. Czy ktoś jeszcze? Co zrobi? Nagle drwiny nie wydawały mu się takie złe. Gdyby ludzie zadawali inne pytania… Harry nawet nie chciał o tym myśleć. Czarodziejski świat już traktował go inaczej z powodu tych wszystkich bzdur o tym, że „chłopiec, który przeżył stał się wybrańcem”. Jeśli dowiedzieliby się, że jest empatą… gdyby Voldemort się dowiedział…

Ręka chwyciła jego dłoń, wyrywając Harry’ego z jego myśli. Jego oczy powoli przeniosły się na ich splecione dłonie. Nagle zdał sobie sprawę, do czego to zmierza. Och, proszę, nie. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebuję to przyjaciółka, która się we mnie kocha. Harry powili podniósł wzrok i zobaczył, że Cho uśmiecha się do niego. Zalały go fale szczęścia i ulgi. To się nie dzieje. Harry otworzył usta, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, miękkie usta dotknęły jego. Palce przeczesały jego włosy i efekt był natychmiastowy. Zamknął oczy i rozluźnił się.

Przyjemne fale oblały go z taką intensywnością, że nie można było z tym walczyć. Był niejasno świadom tego, że jego ciało porusza się do tyłu, póki nie spoczęło na miękkiej powierzchni. Przez mgłę emocji Harry pomyślał, że poczuł, jak coś pieści jego język, ale to uczucie zniknęło, zanim się zorientował. Zaczął mieć zawroty głowy, mimo że już leżał.

Mgła zaczęła się powoli unosić, pozwalając Harry’emu odzyskać kontrolę nad swoją empatią. Odwracając twarz, Harry delikatnie odepchnął Cho i szybko przesunął się na drugi koniec kanapy. Zmusił się do zignorowania zmieszanego wyrazu twarzy Cho i skupił się na znalezieniu czegoś do powiedzenia, co nie zniszczy ich przyjaźni. Tak, Cho była wszystkim, czego ktokolwiek mógł chcieć od dziewczyny. Problem polegał jednak na tym, że Harry nie szukał dziewczyny ani teraz, ani w najbliższym czasie. Jeśli związek Rona z Lavender był jakimś przykładem, Harry z pewnością nie potrzebował dodatkowych komplikacji.

- Posłuchaj, Cho – powiedział w końcu Harry. – Bardzo mi schlebia to, że… no… cóż… tak o mnie myślisz, ale… w tej chwili… nie czuję tego samego. – Ramiona Cho opadły, a jej głowa pochyliła się w rozczarowaniu. Harry wiedział, że musi szybko coś wymyślić, inaczej ich przyjaźń się skończy. Przesuwając się do przodu, Harry delikatnie położył palce pod brodą Cho i uniósł jej głowę tak, że ich oczy się spotkały. – Jesteś piękną osobą, Cho… zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Zasługujesz na znacznie więcej niż to, co mogę ci dać.

- Ale ja chcę ciebie – zaprotestowała słabo Cho.

Harry westchnął przeciągle, ostrożnie kładąc dłoń na ręce Cho.

- Czasami nie możemy mieć tego, co chcemy, Cho – powiedział szczerze. – To nie chodzi o ciebie, uwierz mi. Po prostu nie mogę się z nikim wiązać. W tej chwili ledwie mam czas dla moich przyjaciół. Wiesz o tym. – Cho zamknęła oczy i skinęła głową, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Miękkie fale smutku i rozczarowania otarły się o Harry’ego. Nienawidził sprawiać jej bólu, ale nie wiedział, co innego zrobić. Jak mógł jej powiedzieć, że zasługiwała na to, by być z kimś normalnym? Jak mógł sprawić, by zobaczyła, że bycie w związku z Harrym Potterem to tylko proszenie się o kłopoty?

Odsuwając się, Harry przesunął dłonią po twarzy, próbując coś wymyślić – cokolwiek do powiedzenia, co złagodziłoby ból Cho, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Co jeszcze mógł powiedzieć? Gdyby okoliczności były inne, Harry wiedział, że jego reakcja byłaby prawdopodobnie inna, ale nie był pewien, czy jego odpowiedź taka będzie. Cho była dobrą przyjaciółką i nie chciał tego stracić. Czy to czyniło go tchórzem. Prawdopodobnie.

Cho trzęsąco otarła dłonią łzy i wstała.

- Rozumiem, Harry – powiedziała tak spokojnie, jak mogła. – Chciałbym, żebyś dał temu szansę, ale jeśli jesteś pewien…

Ich oczy ponownie się spotkały, co było jedynym potwierdzeniem, jakiego potrzebowała Cho. Harry patrzył, jak bez słowa wychodzi z Pokoju Życzeń, nim pozwolił jękowi wyrwać się z jego ust, gdy jednocześnie schował twarz w dłoniach. Z jakiegoś powodu wiedział, że właśnie stracił przyjaciela i najprawdopodobniej jutro rano będzie musiał wiele wyjaśnić Hermionie. Ponieważ Ginny była tak pochłonięta związkiem z Deanem, Cho była jej najbliższą przyjaciółką. Harry nienawidził myśli o zmuszeniu Hermiony do wyboru między nim a Cho.

Nie wyprzedzaj faktów. Jest szansa, że wszystko wróci do normy.

Bardzo mała szansa, jeśli w ogóle jakaś była. Jeśli historia czegoś dowodzi, Harry wiedział, że Cho nie znosiła dobrze odrzucenia. Zajęło jej kilak tygodni, by ruszyć do przodu po swoim poprzednim związku z Michaelem Cornerem, a wciąż ze sobą nie rozmawiali. Harry jęknął ponownie, podnosząc się na nogi. Wszystko było o wiele prostsze, kiedy mieli jedenaście lat i wszyscy myśleli, że jest małym i chudym dzieckiem w okularach. Tęsknił za dniami, kiedy musiał martwić się tylko o pracę domową i znalezienie czasu na zajęcia. Ale nie zamieniłbym Syriusza i Remusa na życie z Dursleyami. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.

Ponieważ zbliżała się godzina policyjna, zrobił co mógł, żeby odepchnąć z głowy lęki i ruszył do wieży Gryffindoru w nadziei na przyzwoity sen. Porozmawia z Cho jutro i spróbuje to rozwiązać… po rozmowie z Remusem… i prawdopodobnie Hermioną. Wiedział, że będzie musiał coś wymyślić, co przekona Cho, że ich przyjaźń może pozostać bez niezręczności, nawet jeśli nie wierzył, że coś takiego jest możliwe. Żadna ilość słów nie mogła zmienić faktu, że jego bliski przyjaciel się jej podobał i ją odrzucił.

^^^

Harry wyszedł z wieży Gryffindoru o świcie, co wiele mówiło, ponieważ była niedziela. Korytarze były całkowicie puste, gdy szedł znajomą ścieżką do Kwatery Huncwotów. Przez okna wpadły pierwsze promienie słońca, rzucając cienie na ściany. Większość portretów jeszcze spała, co tylko potęgowało ciszę. Każdy hałas odbijał się echem na korytarzach, a ruchome klatki schodowe sprawiały wrażenie, jakby mogły obudzić cały zamek. Było to dziwne uczucie, widząc normalnie zatłoczone korytarze tak pustymi. To zdumiewające, jaką różnicę może zrobić obecność uczniów.

Kwatery Huncwotów były całkowicie ciemne, kiedy Harry wszedł, co było pewnym zaskoczeniem. Remus zwykle wstawał wcześnie, ponieważ Syriusza zawsze trzeba było wyciągać z łóżka za wszelką cenę. Ale Syriusza tu nie ma. Wyjechał na jakąś super tajną misję dla Dumbledore’a, ryzykując życiem. Harry otrząsnął się z myśli, siadając przed dogasającym ogniem w kominku. Nie zamierzał o tym myśleć… nie mógł. Skoncentruj się na aktualnej sprawie!

Chowając twarz w dłoniach, Harry zmusił się do przejścia od jednego bólu głowy do drugiego. Spędził większość nocy rzucając się i odwracając w łóżku, jego umysł gorączkowo myślał o każdej możliwej reakcji Cho i Hermiony. Logicznie rzecz biorąc, Harry wiedział, że Hermiona pozostanie jego przyjaciółką, ale nie chciał, by znalazła się w sytuacji jak sprzed zaledwie kilku miesięcy i musiała wybierać między dwójką ludzi, ponieważ nie chciała stracić ich jako przyjaciół. To był ból głowy, którego Harry nie życzyłby nikomu.

- Harry?

Wyrywając się z myśli, Harry szybko odwrócił się i zobaczył, że nadchodzi jeszcze senny Remus. Jego włosy były rozczochrane, a nocne ubrania pogniecione. Remus zamrugał ze zmęczeniem w oczach, pstryknął palcami, sprawiając, że pokój rozjaśnił się, a w kominku zaryczał ogień. Mrugając odruchowo z powodu nagłej jasności, Harry poczuł, jak kanapa ugina się po jego prawej i dłoń spoczęła na jego ramieniu.

- Co cię niepokoi, Harry? – zapytał łagodnie Remus. – Wyglądasz, jakbyś dźwigał na barkach ciężar całego świata.

Ramiona Harry’ego opadły, tak samo jak jego spojrzenie. To nie będzie łatwe.

- Coś się stało wczoraj wieczorem między mną a Cho – powiedział cicho. – Powiedziała mi, że jej się podobam.

Remus uśmiechnął się współczująco.

- Więc w końcu ci powiedziała – powiedział z namysłem. – Jest odważniejsza, niż sądziłem.

Harry wpatrywał się w Remusa w szoku. To się nie działo.

- W-wiedziałeś? – krzyknął. – Wiedziałeś, że jej się podobam i nic nie powiedziałeś?

Remus zachichotał.

- Harry, każdy mógł zobaczyć, że Cho jest tobą kompletnie oczarowana – powiedział zgodnie z prawdą. – Miała wszystkie objawy, które miał James, gdy zakochał się w Lily. Kiedykolwiek rozmawialiście, Cho patrzyła na ciebie rozmarzonym spojrzeniem, bez względu, jak bardzo starała się to ukryć. W zeszłym tygodniu starała się być przy tobie, gdy tylko to możliwe. Przyznaję, że była bardziej dyskretna niż większość, jeśli chodzi o uczucia, ale były tam.

Harry westchnął z frustracją. Jeśli to było tak oczywiste, dlaczego tego nie zauważył? W jego głowie pojawiły się tylko dwie odpowiedzi. Albo był zbyt pochłonięty własnym życiem, by to zauważyć albo podświadomie zignorował znaki, by uniknąć bólu głowy, z którym teraz się borykał. Albo po prostu jesteś zbyt głupi, by zauważyć coś, co mam tuż przed twarzą.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – powtórzył Harry cicho.

- To nie był mój sekret, Harry – powiedział szczerze Remus. – Rozumiem, że nie czujesz do niej tego samego. – Harry wzruszył niezobowiązująco ramionami. Remus westchnął przeciągle, jakby przygotowywał się do wyjątkowo długiej dyskusji. – Co myślisz o Cho, Harry? – zapytał stanowczo.

- Co to za różnica? – odpowiedział chłopak, wstając szybko i podchodząc do kominka. – W tej chwili ledwie trzymam się swojego własnego zdrowego rozsądku. – Wpatrując się w ogień, Harry próbował zignorować fale współczucia, które wypływały z Remusa. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął było to, by ktoś mu współczuł. – Nie mogę być z nikim związany – kontynuował Harry. – To zbyt niebezpieczne. Nie mogę ryzykować, że Voldemort wykorzysta tą osobę, by dostać się do mnie.

- Czy nie powinien to być wybór tej osoby? – skomentował cierpliwie Remus. – Harry, wszyscy znają niebezpieczeństwa związane z przebywaniem w twoim pobliżu, zwłaszcza członkowie Rady. Każdy członek Gwardii Defensywnej jest gotowy, by jutro stanąć z tobą w bitwie, jeśli ich o to poprosisz. Nie wykorzystuj możliwości niebezpieczeństwa jako wymówki, Harry. Jaki jest prawdziwy powód, dla którego nie chcesz dążyć do związku z Cho Chang?

Harry milczał przez dłuższą chwilę. „Wymówka niebezpieczeństwa” była najsilniejszą, jaką miał. Dlaczego Remus nie widział, że trzymanie tych, na których mu zależało z daleka od niebezpieczeństwa było dla niego niezwykle ważne?

- Jest moją przyjaciółką – powiedział cicho. – To mi wystarczy. Gdyby okoliczności były inne… gdybym był normalny to może moglibyśmy być czymś więcej.

Remus wstał i powoli podszedł do niego.

- Harry, jesteś normalny – powiedział łagodnie. – Jesteś normalnym nastolatkiem, który doświadcza tych samych prób, co każdy nastoletni chłopak, mugol czy czarodziej. Twierdzenie, że nie jesteś normalny…

- Bo nie jestem! – przerwał mu Harry, odwracając się do niego. – Nie rozumiesz! Wczoraj byłem kompletnie bezradny! Jej emocje kompletnie mnie oślepiły! Gdyby nie przestała mnie całować, nie wiem, co by się stało!

Wyraz twarzy Remusa zmienił się ze współczującego na niespokony. Wyraźnie się tego nie spodziewał. Pocierając w zamyśleniu brodę, Remus chodzić tam i z powotem, co zwykle robił, gdy próbował rozwiązać w głowie niezwykle skomplikowany problem.

- Intensywne emocje w połączeniu z nerwowością i strachem – mruknął do siebie Remus, kontynuując spacer. – To ma sens, ale czy przeciwne emocje wywołałyby taką samą reakcję?

- Lunatyku? – zapytał ostrożnie Harry.

Remus wyrwał się z zamyślenia i szybko odwrócił się do Harry’ego.

- Przepraszam, szczeniaku – powiedział szczerze. – Nie przewidziałem, że to się stanie. Ja… my… nie sądziliśmy, że empatia powstrzyma cię od normalnego związku. – Remus westchnął z niepokojem, podchodząc do najbliższego krzesła i siadając na nim. – Nie wiem, co ci powiedzieć, Harry. To jest coś zupełnie innego. Rozumiem, że nie powiedziałeś o tym Cho?

Harry pokręcił głową, przygryzając nerwowo dolną wargę.

- Wiem, że próbujesz sprawić, bym poczuł się lepiej, Remusie, ale musimy zaakceptować to, że nie jestem normalny – powiedział cicho. – Nawet jeśli udało mi się złagodzić tą zdolność, ona nadal tam jest. Nadal jestem podatny na to, że wymyka się spod kontroli, tak jak poprzedniego wieczora. Nawet nie wiem, co zrobiła.

Remus zachichotał.

- Na twoim miejscu nie pozwoliłbym, żeby ona to usłyszała – powiedział szczerze, po czym spoważniał. – Przepraszam. To nie jest śmieszne. – Odchrząknął, wyprostowując się na krześle. – Porozmawiam o tym z Poppy. – Na widok przerażonego spojrzenia Harry’ego, Remus wyjaśnił: – Jest jedyną osobą, która może nam pomóc, Harry. Poppy wie więcej o twoich umiejętnościach niż ktokolwiek inny. Jeśli znajdziemy sposób, by temu zapobiec w przyszłości, właśnie to zrobimy.

Harry wiedział, o co chodzi Remusowi, ale wciąż nienawidził myśli, że pani Pomfrey (lub ktokolwiek inny) dowie się o tym. To takie ironiczne. Jedyna osoba, z którą każda dziewczyna w szkole próbuje się umówić nie może randkować z powodu umiejętności, która nie powinna istnieć.

- Dobrze – powiedział ze zmęczeniem Harry, – ale jeśli zacznie się ze mnie śmiać…

- Nie zacznie – powiedział stanowczo Remus. – Nigdy się nie śmiała.

Harry potarł nerwowo kark, podchodząc do kanapy i siadając z powrotem. W głębi duszy wiedział, że pani Pomfrey nigdy otwarcie nie śmiałaby się z jakichkolwiek niewygód Harry’ego, wynikających z jego nowo odkrytych umiejętności, ale to nie oznaczało, że był chętny ujawniać doświadczenia, o których wolałby zapomnieć.

- A co z Cho? – zapytał w końcu Harry. – Nie chcę jej stracić jako przyjaciółki.

- W takim razie masz dwie możliwości – powiedział szczerze Remus, pochylając się do przodu na swoim krześle. – Możesz albo powiedzieć jej prawdę, albo wymyślić wyjątkowo prawdopodobną wymówkę, dlaczego nie możecie być zaangażowani. Cho ma siedemnaście lat, Harry. Jest wystarczająco dorosła, by podejmować własne decyzje na temat tego, z kim chce być i jakie niebezpieczeństwa może przynieść związek.

Harry wpatrywał się w ogień, rozważając w myślach dwa wybory. Nienawidził okłamywać Cho, ale wyjawienie jej sekretu, którego utrzymanie tak ciężko pracował, było czymś, na co nie był pewny, czy jest gotowy. Ufał Cho, ale uwał także Weasleyom, Zakonowi i większości nauczycieli w Hogwarcie; wszyscy oni nie mieli pojęcia, że Harry ma jakieś specjalne zdolności. Nie. Nie mógł jej powiedzieć. Ujawnienie dość dużego sekretu, by poczuć się lepiej, nie było odpowiedzią. Porozmawia z nią i wymyślą, co z tym zrobić.

W tym momencie miał tylko jeden wybór.

^^^

Bycie Harrym Potterem było absolutnym koszmarem. W niedzielę wieczorem większość szkoły zauważyła, że Cho Chang dołączyła do swoich przyjaciół z Ravenclawu, porzucając Harry’ego i Hermionę. Wywołało to nowe plotki. Wszyscy byli w końcu pewni, że Harry Potter wybrał Hermionę Granger zamiast Cho Chang. Oznaczało to, że Cho otrzymała wiele współczucia, a Hermiona wiele gniewnych spojrzeń. Wydawało się, że wszyscy wierzyli, że Harry wybierze Cho.

Hermiona była tak samo zszokowana, jak pani Pomfrey, słysząc o reakcji Harry’ego na zwykły pocałunek. Pani Pomfrey upierała się, że przeprowadzi każdy możliwy test, podczas gdy Hermiona wycofała się do jedynego miejsca, które jej nigdy nie zawodziło… biblioteki. Obie były zdeterminowane, by znaleźć sposób, by to nigdy więcej się nie wydarzyło. Ku zaskoczeniu Harry’ego, Hermiona przyjęła wszystko bardzo dobrze, niemal jakby spodziewała się, ze to się wydarzy. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak blisko Hermiona był z Cho.

Ponieważ Cho robiła wszystko, co w jej mocy, by unikać spędzania czasu z Harrym i Hermioną, wszyscy ze Slytherinu i Ravenclawu czuli, że to ich miejsce, by wyrazić opinię na temat życia miłosnego Harry’ego Pottera. Najgorsze wydarzyło się we wtorek rano, gdy ukazał się nowy numer „Czarownicy” z ruchomym zdjęciem Harry’ego, Hermiony i Cho na okładce. Harry nie zawracał sobie głowy czytaniem, ale słyszał, że było w nim mnóstwo zdjęć z ostatnich kilku lat. To tylko służyło jako amunicja dla Ślizgonów, którzy wydawali się mieć dużo zabawy, odnosząc się do strony pięćdziesiątej trzeciej, która była rodzajem świadectwa dla wszystkich dziewcząt w życiu Harry’ego. Hermiona, Cho i Ginny znalazły się wśród wielu wymienionych.

Było to za dużo dla Rona. Lavender podjęła się głośnego komentowania tego, jak pasują do siebie Harry i Hermiona, gratulując im, że w końcu się zeszli. Harry i Hermiona spiorunowali ją wzrokiem. Lavender zachowywała się w taki sposób tylko dlatego, żeby mogła trzymać się Rona. Na nieszczęście Harry’ego i Hermiony jej taktyka działała. Ron pozostawał u boku Lavender, ignorując Harry’ego i Hermionę, kiedy tylko było to możliwe. Harry byłby zły na porzucenie Rona, ale wiedział, że potrzebuje on czasu na uspokojenie. Świadectwem tego były przytłaczające fale gniewu i zdrady.

To sprawiło, że Harry’emu niezwykle trudno było skupić się na spotkaniu z profesorem Slughornem w piątkowy wieczór. Wszystko było zaplanowane. Remus kupił butelkę miodu z Trzech Mioteł, którą Harry zaoferował profesorowi Slughornowi. Harry odmierzał już godzinę działania Felix Felicis, ponieważ tak długie były spotkania ze Slughornem. Było to ryzykowne, ale to był cały czas, jaki posiadał Harry. Ich spotkania nie trwały dłużej niż godzinę, ponieważ profesor Slughorn przychodził zwykle wcześniej. Harry nie miał nic przeciwko skróceniu tego czasu. To uniemożliwiało Slughornowi wdawanie się w długie opowieści o swoich byłych członkach Klubu Ślimaka.

Spotkanie Rady w środowy wieczór było niekomfortowe, ponieważ Cho nie chciała spojrzeć mu w oczy. Dobrze, że spotkanie polegało tylko na omówieniu słanych i mocnych stron tych, którzy walczyli w poprzednim tygodniu. Odmowa Cho, żeby dołączyć zirytowała kilku członków, zwłaszcza Ginny i Naville’a. Justin i Hannah powstrzymali się od brania którejś ze stron, podczas gdy luna wydawała się być nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje.

Na koniec spotkania Ginny odciągnęła Cho w kąt Pokoju Życzeń. Nikt nie usłyszał ani słowa, ale z powodu rosnącej bladości Cho jasno wynikało, że Ginny ustawiła Cho na swoim miejscu. Harry nie powiedział Ginny ani słowa o rozmowie z Cho, ale miał wrażenie, że Hermiona coś powiedziała, co sprawiło, że Ginny była tak wściekła z powodu zachowania Cho.

Po tym Krukoni nie sprawiali więcej problemów. Było nawet kilka grup dziewczyn, które wróciły do chichotania, gdy tylko Harry je mijał. Był tak zmęczony tego typu rzeczami, że żałował, że nie są nadal na niego źli. Młodsze od niego dziewczyny gapiły się i szeptały, jakby był tylko kawałkiem mięsa, co było upokarzające. Nienawidził tego, że ludzie nigdy nie dostrzegali, że był tylko osobą.

Jednak nim nadeszło piątkowe popołudnie, Harry był zbyt zajęty, by zauważyć, że ktoś się na niego patrzy. W tym tygodniu planował omówić eliksir bezsennego snu w kontekście innych eliksirów nasennych, póki Slughorn nie wypije wystarczająco miodu. Oczywiście wszystko zależało od mikstury. Nie było wiele dokumentów o Felix Felicis, poza ogólnym wpływem na przyczyny. Czy zmuszał do robienie i mówienia rzeczy, których normalnie by się nie powiedziało, czy też zmuszał ludzi wokół do działania tak, by przynosił ci korzyść?

Po dość denerwującej kolacji, Harry i Hermiona pospieszyli do dormitorium Harry’ego, by uniknąć niezręcznych pytań. Poza Hermioną, Ronem i Remusem nikt nie wiedział o spotkaniach i Harry chciał, żeby tak pozostało. Ostatnią rzeczą, jaką chciał było, żeby ludzie pomyśleli, że stał się taki jak Cormac McLaggen. Te spotkania były tylko środkiem do celu. Niczym więcej.

W milczeniu spakowali torbę Harry’ego ze wszystkim, czego potrzebował. Jego dziennik eliksirów, butelka atramentu, pióro, podręcznik do eliksirów i o uzdrawianiu, który przygotowała mu pani Pomfrey. Pozostawała tylko jedna rzecz do zrobienia, więc Harry wyciągnął fiolkę zawierającą porcję Felix Felicis, którą odmierzył i wypił. Cała jego nerwowość natychmiast zniknęła i została zastąpiona pewnością, której nigdy wcześniej nie czuł. Nagle coś tak małego, jak zdobycie jednego wspomnienia od Slughorna wydawało się tak łatwe, że musiał się zastanowić, dlaczego kiedykolwiek w siebie wątpił .

- No i? – zapytała cicho Hermiona. – Jak się czujesz?

Harry odwrócił się do niej i uśmiechnął się pewnie, po czym pochylił się i pocałował ją w czoło.

- Doskonale – powiedział, gdy ich oczy się spotkały. – Dziękuję za wszystko, Hermiono, ale powinienem ruszać. Do zobaczenia potem. – Wyszedł z pokoju bez kolejnego słowa, zbiegając po schodach i przebiegając przez pokój wspólny. Słyszał, że ludzie próbując zwrócić jego uwagę, ale nie miał czasu do stracenia.

Opuszczając wieżę, Harry stanął twarzą w twarz z Remusem, który wręczył mu butelkę miodu. Wymienili szybkie spojrzenia pełne zrozumienia, po czym Harry ponownie pobiegł, chowając butelkę do torby. Przebiegł znaną drogą do biura Slughorna i był tam, nim się zorientował. Bez wahania zapukał do drzwi, odczekał chwilę i powoli przekręcił gałkę. Nie miał pojęcia, dlaczego to robi, ponieważ zwykle czekał na odpowiedź Slughorna. To wydawało się po prostu właściwe.

Otwierając drzwi, Harry wsunął głowę do środka i zauważył, że drzwi prowadzące do kwater Slughorna były otwarte. Było oczywiście wcześnie, co dawało mu ostateczną szansę. Najciszej jak potrafił, Harry wyciągnął z torby butelkę dojrzałego miodu, podszedł na palcach do biurka Slughorna i odstawił ją bez wydawania dźwięku. Machnięciem nadgarstka różdżka znalazła się w jego dłoni, pozwalając mu wyczarować dwa kubki i postawić je obok butelki.

Niewiele o tym myśląc, Harry wycofał się do drzwi i zapukał ponownie, tym razem głośniej.

- Profesor Slughorn? – zawołał.

Slughorn pojawił się w drzwiach, oddzielających jego kwaterę od jego biura, ubrany w ciemnozielone szaty nauczycielskie, które wyglądały, jakby były przynajmniej o rozmiar za małe.

- Jesteś wcześnie. Nie spodziewałem się ciebie przez kolejne dziesięć minut, ale to nie ma znaczenia. – Slughorn podszedł do swojego biurka, zauważając wtedy butelkę i szklanki. – Zabawne – powiedział, idąc dalej w kierunku biurka i przyglądając się bliżej butelce. – Nie pamiętam, żebym to tu stawiał.

- Było na pana biurku, gdy przyszedłem – skłamał gładko Harry, zamykając drzwi, a eliksir skłonił go do odwrócenia uwagi. – Jeśli nie ma pan nic przeciwko może moglibyśmy zacząć trochę wcześniej? Mam dużo pracy i jutro lekcje teleportacji…

Slughorn wyrwał się z zamyślenia i zasiadł za biurkiem.

- Nie musisz mówić nic więcej, chłopcze – powiedział, otwierając butelkę. – Chcesz trochę? To jeden z moich ulubionych roczników.

- Może trochę – powiedział Harry z uśmiechem, przysuwając krzesło i siadając. Podczas gdy Slughorn wlewał miód do każdego z kubków, Harry wyciągnął swój dziennik, atrament i pióro. – Proszę pana, mam kilka pytań dotyczących eliksirów nasennych w porównaniu z eliksirem bezsennego snu. Porównałem składniki i byłem ciekaw, czy można cokolwiek zmienić z relaksantów, by uczynić eliksir bezsennego snu mniej uzależniającym.

Slughorn podał Harry’emu kubek, biorąc duży łyk z własnego.

- Ach… powszechna debata – powiedział z uśmiechem. – Nie jesteś pierwszym, kto kwestionuje eliksir bezsennego snu, Harry, i najprawdopodobniej nie będziesz ostatnim. Problem z eliksirem bezsennego snu polega na tym, że wszystko jest tak zależne od reszty. Jeden składnik wpływa na dwa następne, one wpływają na cztery i tak dalej, i tak dalej.

Harry uniósł kubek i udał, że bierze łyk, nim odstawił go z powrotem. Po raz kolejny eliksir ponaglał jego działanie.

- Próbował pan, profesorze? – zapytał z ciekawością.

Slughorn pociągnął długi łyk ze swojego kubka, po czym napełnił go ponownie.

- Oczywiście, mój chłopcze – powiedział zgodnie z prawdą. – Każdy Mistrz Eliksirów próbował. Rynek na nieuzależniający eliksir bezsennego snu jest niewiarygodny. Wynalazca eliksiru bez wątpienia byłby w stanie przejść na emeryturę i żyć wygodnie do końca życia. – Wziął kolejny głęboki łyk z kubka, po czym spojrzał na Harry’ego i uśmiechnął się. – Na tym polega problem z wieloma skomplikowanymi eliksirami, mój chłopcze. Trudno je zmienić.

- Rozumiem – powiedział Harry w zamyśleniu. Poczuł nagłą potrzebę spojrzenia na butelkę miodu i zauważył, że jest prawie pusta. Dyskretnie wyciągnął różdżkę i cicho rzucił zaklęcie uzupełniające na butelkę. – Jakich wariantów pan próbował?

Slughorn od razu zagłębił się w wyjaśnianie próba po próbie, popijając kubek po kubku miodu pitnego. Prawdę mówiąc, Harry był zdumiony, że Slughorn jeszcze nie zemdlał, ale milczał, posłusznie robiąc notatki, kiedy było to konieczne. Felix Felicis mówił mu, żeby był cierpliwy i czekał na odpowiedni moment. Napełnił butelkę jeszcze dwa razy, zanim słowa Slughorna zaczęły robić się niewyraźne. Po cichu Harry zamknął dziennik i włożył wszystko do torby, robiąc to tak, żeby nie zakłócić działań Slughorna.

- Wiedziałeś, że pomagałem Damoklesowi Belby’emu na początkowych etapach eliksiru tojadowego? – zapytał zamroczony profesor Slughorn. – Powinienem zostać i mu pomóc.

Teraz.

- Cóż, wszyscy robimy błędy, proszę pana – powiedział ze współczuciem Harry. – Wszyscy zrobiliśmy rzeczy, których żałujemy. – Slughorn skinął głową. – To czyni nas ludźmi. Niestety na świecie są ludzie, którzy lubią wykorzystywać nasze błędy. Voldemort jest znany dokładnie z tego.

Slughorn wzdrygnął się na to imię.

- Masz rację – powiedział i pociągnął kolejny łyk ze swojego kubka.

Harry odchylił się na krześle z zamyślonym wyrazem twarzy. Poczuł potrzebę kontynuowania „karty winy”.

- Oczywiście, gdybym popełnił błąd, zrobiłbym wszystko, by go naprawić – powiedział szczerze. – A pan nie, profesorze?

- Oczywiście, mój chłopcze – powiedział szybko Slughorn… cóż, tak szybko, jak to możliwe u kogoś tak odurzonego jak Slughorn. – Wszyscy musimy naprawiać nasze błędy.

- Naprawdę? – zapytał Harry, wstając. – Czy zrobiłby pan to, co konieczne, by naprawić błąd? Czy pomógłby pan niezliczonej ilości ludzi, nawet gdyby oznaczało to ujawnienie bolesnego sekretu?

Slughorn wpatrywał się w Harry’ego zdezorientowany. – Jako nauczyciel i członek Czarodziejskiej Społeczności zrobiłby pan wszystko, żeby uwolnić świat od Voldemorta?

Slughorn znowu wzdrygnął się, ale nie było to tak zauważalne, jak wcześniej.

- Jestem tylko starym człowiekiem, mój chłopcze – powiedział oszołomiony. – Co mogę zrobić?

Harry położył ręce na biurku Slughorna, pochylając się do przodu. Felix Felicis nalegał, by był teraz bezpośredni, a nawet stanowczy. W końcu Slughorn nie będzie tego rano pamiętał.

- Ma pan informacje, profesorze – powiedział poważnie Harry. – Informacje, które mogą pomóc Wybrańcowi przeciwdziałać Voldemortowi i jego zwolennikom. Nie jest pan zmęczony ukrywaniem się w strachu? Nie chce pan wrócić do normalnego życia?

Slughorn niepewnie potrząsnął głową.

- W takim razie niech mi pan pomoże – kontynuował Harry, a słowa same wypadały z jego ust. Nie mógł teraz przestać, nawet jakby chciał. – Niech mi pan pomoże, a pana kłopoty znikną. Niech mi pan da wspomnienie tamtego wieczora, kiedy powiedział pan Tomowi Marvolo Riddle’owi o horkruksach. – Ostry ból wybuchł w pobliżu jego prawej skroni, ale zniknął, nim Harry zdążył się choćby skrzywić. – Proszę mi pozwolić zobaczyć to jedno, małe wspomnienie, a pana rola w tej wojnie się spełni. Robiąc to naprawi pan błąd, który kosztował życie tak wielu ludzi, w tym życie Lily i Jamesa Potterów. Pamięta pan moich rodziców, prawda? Pamięta pan Lily. Proszę pomóc jej synowi pomścić jej śmierć.

Ramiona Slughorna opadły.

- Lily – wyszeptał złamanym tonem. – Tak zabawna… tak odważna… tak pełna życia…

- Niech mi pan pomoże to zakończyć – powiedział cicho Harry, ale stanowczo. – Los syna Lily jest w pana rękach.

Slughorn wciągnął drżący oddech, wyciągnął różdżkę i dotknął nią czubka skroni. Dłuba, srebrna nić wspomnienia zaczęła się pojawiać, zmuszając Harry’ego do cichego przywołania małej, pustej butelki. Odkorkował ją i podał butelkę Slughornowi, który opuścił do niej różdżkę, pozwalając, by wypełniło ją wyjątkowo długie wspomnienie. Przez dłuższą chwilę Slughorn wpatrywał się w wirującą, srebrną substancję, nim oddał butelkę Harry’emu.

- Tylko nie myśl o mnie zbyt źle, gdy je zobaczysz – powiedział Slughorn z żalem.

Harry zakorkował butelkę i rzucił na nią zaklęcie niezniszczalności.

- Nie będę – powiedział stanowczo, chowając butelkę do kieszeni. – W końcu jest pan tylko człowiekiem. – Harry czekał w ciszy, aż Slughorn położy głowę na ramionach i natychmiast odpłynął. To była wskazówka. Jak najszybciej złapał tornister i wyszedł. W chwili, gdy trafił na korytarz, Harry nie mógł powstrzymać się przed biegiem do wieży Gryffindoru. Udało mu się! Bał się tego od tak dawna, martwił się, że mu się nie powiedzie… bał się, że zawiedzie profesora Dumbledore’a. Teraz, wciąż pod wpływem Felix Felicis, Harry musiał się zastanowić, dlaczego poświęcił tyle czasu na zamartwianie się. Dzięki kilku komentarzom i dużej ilości alkoholu, Slughorna niezwykle łatwo było przekonać.

Jednak pewność siebie Harry’ego powoli zanikała, gdy zbliżał się do wieży Gryffindoru. Z każdym krokiem jego zmartwienia wracały wraz ze świadomością realności wszystkiego. Może zdobył wspomnienie, ale wciąż miał wiele innych zadań, które musiał wykonać. Jutro była teleportacja, jak również spotkanie GD, a wciąż musiał porozmawiać z Cho, żeby wszystko omówić. Szczerze, Harry nie wiedział, co jeszcze jej powiedzieć. Był szczery, powtarzając jej to, co powiedział kilka miesięcy temu. Nie miał czasu, by być z kimś w poważnym związku. Nie miał też czasu, by wymyślić, jak kontrolować swoją empatię, ale nie miał zamiaru o tym wspominać.

Wytrząsając nadmiar myśli z głowy, Harry zatrzymał się przed portretem Grubej Damy, strzegącym wieży Gryffindoru i podał jej hasło. Ledwie zrobił krok do pokoju wspólnego, gdy ręka chwyciła jego własną i pociągnęła go w stronę schodów. Harry był tak zszokowany nagłym gestem, że chwilę zajęło mu zorientowanie się, że to Hermiona go ciągnie. To było dziwne zachowanie, nawet jak na Hermionę.

Nie padło między nimi ani jedno słowo, póki Hermiona nie wciągnęła Harry’ego do jego pustego dormitorium i zamknęła drzwi.

- Zdobyłeś je? – zapytała z zapałem, odwracając się do niego.

Harry wyciągnął butelkę, w której wirowało srebrne wspomnienie.

- Tak – powiedział z zaciekawionym uśmiechem. – Wiesz, że mogłaś mnie o to zapytać na dole, prawda?

Hermiona tylko przewróciła oczami, wyciągając z szaty stary wycinek gazety.

- Byłam właśnie w bibliotece i nie uwierzysz, co znalazłam – powiedziała podekscytowana. – Pamiętasz Eileen Prince? – Harry skinął głową, kładąc torbę na łóżku, po czym podszedł do swojego kufra, by bezpiecznie schować butelkę ze wspomnieniem. – Cóż, Eileen Prince była czystokrwistą czarownicą, która poślubiła mugola… mugola o imieniu Tobiasz Snape.

Harry zamarł, powoli odwracając się, by spojrzeć na Hermionę z niedowierzaniem. To niemożliwe. To się nie działo. Musi być jakiś spisek przeciwko mnie. Wiem to.

- Chcesz mi powiedzieć, że Książę Półkrwi to tak naprawdę profesor Snape? – zapytał.

Hermiona bezradnie wzruszyła ramionami.

- Prorok miał tylko jedno ogłoszenie o narodzinach – powiedziała, podchodząc do jego łóżka i siadając. – To ma sens, Harry. Profesor Snape był Ślizgonem, a oboje wiemy, jak ważna jest dla Ślizgonów krew. Prawdopodobnie polegał na byciu „w połowie Princem”, by przetrwać. Poza tym, książka została w jego starej klasie. Wiele pracy włożył w te zapiski, nikt by ich nie zostawił.

Harry westchnął głęboko, siadając obok Hermiony. Sposób, w jaki Hermiona opisała Snape’a brzmiał bardzo znajomo i Harry szybko się zorientował, dlaczego. Profesor Snape był „w połowie Princem”, tak jak Voldemort był „w połowie Gountem”. Podobieństwo między tymi dwoma czarodziejami było dość niepokojące: półkrwi czarodzieje w „Domu Czystokrwistych”, dogłębna znajomość czarnej magii, osiągnięcia w oklumencji i legilimencji, a także samotnicy. Im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej nie podobało mu się to, dokąd zmierzał jego tok myślenia. Jak dobrze on i wszyscy inni właściwie znali profesora Snape’a?

 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no właśnie czemu nie zauważał, że podoba się Cho, powinien przecież wyczuwać te emocje i udało mu sie zdobyć to wspomnienie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń