Następnego ranka świadomość powoli powróciła do Harry’ego. Oczy piekły go od spania z kontaktami, co robił zbyt często. Oczy Harry’ego powoli otworzyły się i rozejrzał się po zamglonym pomieszczeniu. W chwili, gdy rozpoznał, gdzie jest, wróciło do niego wspomnienie tego, co zdarzyło się poprzedniego wieczora. Nie chodziło o to, że był głęboko straumatyzowany wspomnieniem, chodziło o to, że żył kilka miesięcy nie wiedząc, że coś mu zrobiono i odebrano. Harry czuł się, jakby został okradziony. Naprawdę nie było innego sposobu na wyjaśnienie tego. Potrafił znieść fizyczne tortury, ale myśl o tym, że ktoś wszedł do jego umysłu i zmienił jego wspomnienia…
Harry
wzdrygnął się, wstając z łóżka. Wiedział, że prawdopodobnie przesadzał, ale nie
mógł nic na to poradzić. Voldemort mieszał w jego głowie w zeszłym roku, gdy
próbował przekonać Harry’ego, że ten słyszy głos swojego zmarłego ojca. Harry
był na tyle głupi, by mu uwierzyć. Porzucił tych, na których mu zależało i
naraził na niebezpieczeństwo niezliczone ilości żyć. To się nie powtórzy. Harry
był zdeterminowany, by nie pozwolić Voldemortowi wygrać. Nie obchodziło go, czy
będzie musiał pozwolić profesorowi Dumbledore’owi na całkowity dostęp do jego
umysłu. Zamierzał się dowiedzieć, czy Voldemort zrobił coś jeszcze w ciągu tych
kilku dni. Musiał.
Dźwięk
otwieranych drzwi szybko wyrwał Harry’ego z zamyślenia. W mgnieniu oka
bezgłośnie przywołał różdżkę i odwrócił się w miejscu, wcelowując ją w
domniemanego intruza. Poprzez zamglone pomieszczenie, Harry był w stanie dostrzec
sporą ilość bieli, która mogła sugerować tylko profesora Dumbledore’a.
-
Zapewniam cię, mój chłopcze – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore,
podnosząc ręce na znak poddania się, – przychodzę w pokoju.
Harry
odprężył się i opuścił różdżkę. Naprawdę musiał zacząć kontrolować swoje
reakcje, zanim kogoś skrzywdzi.
-
Przepraszam, profesorze – powiedział cicho. – Zaskoczył mnie pan.
Dumbledore
uśmiechnął się, wchodząc do pokoju.
-
Zauważyłem – powiedział dobrodusznie. – Przepraszam za to, Harry. Nie spodziewałem
się, że wstaniesz o takiej godzinie. Jednak prawdopodobnie to dobrze. To da nam
szansę na przedyskutowanie tego, co stało się zeszłego wieczora, nim przyjdzie
odebrać cię Remus. – Na zdezorientowane spojrzenie Harry’ego, Dumbledore
wyjaśnił: – Jesteś zwolniony z dzisiejszych zajęć, Harry. Razem z Remusem
uznaliśmy, że potrzebujesz przerwy i być może możliwości rozmowy o swoich
lękach związanych z tym, co wczoraj się dowiedziałeś.
Harry
podszedł do nóg łóżka i usiadł. Nie dał się nabrać. Wiedział, że bardziej
prawdopodobne jest, że Remus zażądał spędzenia dnia z Harrym bez
rozpraszających zajęć, a Dumbledore się zgodził. Zbliżała się pełnia księżyca,
co czyniło wilka wyjątkowo nadopiekuńczym. Nikt przy zdrowych zmysłach nie
zadzierał z wilkołakiem, gdy jego „młode” było zagrożone.
-
Co chce pan wiedzieć? – zapytał cicho Harry.
Profesor
Dumbledore usiadł obok Harry’ego i popatrzył prosto przed siebie.
-
Nie powiem, że wiem, jak się czujesz, Harry – powiedział poważnie. – Skradziono
ci coś i od tamtej pory borykasz się z konsekwencjami tego działania.
Zauważyłem twoją reakcję, kiedy po raz pierwszy usłyszałeś słowo „horkruks” i
podejrzewałem, że prawdopodobnie słyszałeś je wcześniej. Miałem nadzieję, że
pomówisz ze mną, ale z tego, co widziałem zeszłej nocy, wierzę, że nawet nie
zrozumiałeś, dlaczego określenie to było ci znajome… póki nie wróciło
wspomnienie. Przykro mi, że musiałeś cierpieć z powodu moich działań, mój
chłopcze. Nigdy nie podejrzewałem, że Voldemort dowie się tak szybko o
zatrudnieniu Horacego.
-
To nie pana wina – powiedział szybko Harry.
Dumbledore
uśmiechnął się do Harry’ego delikatnie.
-
Mimo wszystko – powiedział spokojnie, – przepraszam. W zeszłym roku musiałeś
stawić czoła tak wielu rzeczom, gorszym, niż ktokolwiek może sobie wyobrazić.
To prawdziwa deklaracja tego, jak silny naprawdę jesteś, Harry. Wierzę, że to
dlatego Voldemort wciąż ma taką obsesję na twoim punkcie. Jesteś dla niego
ostatecznym wyzwaniem. Jeśli może złamać ciebie, złamie każdego.
Harry
poruszył się, czując się nieswojo. Nie czuł się silny. Prawdę mówiąc, nigdy
wcześniej nie czuł się tak bezbronny. Odzyskane wspomnienie tylko dowodziło, że
nie był w żadnym stopniu wyjątkowy. Był tak samo bezbronny, jak wszyscy inni.
Dumbledore
ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego.
-
Wiem, że może ci się tak nie wydawać, Harry, ale jest to prawda – powiedział,
po czym przesunął się, by patrzeć Harry’emu w twarz. – A teraz, jeśli nie masz
nic przeciwko, musimy omówić kilka spraw związanych z wczorajszymi
wspomnieniami, które obejrzeliśmy. – Harry spojrzał na Dumbledore’a i skinął
głową. – Dobrze, powinienem powiedzieć ci, że wspomnienie Slughorna zapewniło
mi ostatni element układanki. Nie jestem pewny, jak wiele pamiętasz, Harry,
ponieważ całkiem mocno cię bolało. Wiedz, że Tom Riddle, w twoim wieku, robił
wszystko, by odkryć sposób, by stać się nieśmiertelnym, tworząc horkruksy.
Tyle
Harry pamiętał. Niejasno pamiętał też, że Riddle wspomniał o liczbie siedem,
która miała związek z liczbą mnogą słowa „horkruks”.
-
Czy sądzi pan, że udało mu się stworzyć siedem? – zapytał cicho Harry.
-
Wierzę, że był bliski osiągnięcia tego, Harry – powiedział poważnie Dumbledore.
– Cztery lata temu dałeś mi pierwszy strzęp dowodu, że Voldemortowi udało się
stworzyć horkruksa. – Na widok zamyślonego spojrzenia Harry’ego, Dumbledore
kontynuował: – Dziennik, Harry. Wręczyłeś mi pamiętnik Riddle’a, przedmiot,
który był w stanie opętać małą dziewczynkę, by działała w jego imieniu. Zwykłe
wspomnienie nigdy nie dałoby rady działać w ten sposób, bo inaczej nigdy nie
wszedłbym do swojej myślodsiewni. Nie, ten pamiętnik zawierał cząstkę duszy
Voldemorta, część, która została odrzucona, jakby była niczym.
-
Co dowodzi, że Voldemort stworzył więcej niż jeden – podsumował Harry.
-
Dokładnie – stwierdził poważnie Dumbledore. – Sensem horkruksa jest trzymanie
go w ukryciu, a nie przekazywanie go komuś innemu, ryzykując jego zniszczenie.
Jest więcej dowodów na poparcie tego wniosku. Voldemort przez lata stawał się
mniej ludzki, co można wytłumaczyć tylko wtedy, gdy jego dusza była okaleczona
przez „zwykłe zło”. Nie wierzę, że Voldemortowi udało się osiągnąć cel
stworzenia siedmiu horkruksów, ale był tego bliski. Wierzę, że stworzył sześć. Siódma
część jego duszy to mała część, która pozostaje w jego zregenerowanym ciele. To
ta część, która musi zostać zniszczona jako ostatnia.
Harry
westchnął przeciągle, przesuwając dłonią po twarzy. Nie wiedział, czy był w
stanie zmierzyć się ze „wspomnieniem” Voldemorta pięć razy, nim zmierzy się z
nim samym. Stawienie czoła jednemu Voldemortowi było wystarczająco złe.
-
Syriusz ich szuka, prawda? – zapytał cicho Harry.
Dumbledore
patrzył na chłopaka przez moment, po czym skinął głową.
-
Tak, Harry – powiedział. – Syriusz pomaga mi odnaleźć pozostałe cztery
horkruksy. – Na zaskoczone spojrzenie Harry’ego, Dumbledore uśmiechnął się. –
Tak, wierzę, że zostały tylko cztery. Zniszczyłeś horkruksa ukrytego w
pamiętniku, a ja zniszczyłem ten, ukryty w pierścieniu Marvolo Gaunta. – Uniósł
poczerniałą, wyglądającą na spaloną, rękę. – Była na nim straszliwa klątwa i
gdyby nie ty i Severus, mógłbym nie przeżyć, by opowiedzieć tę historię.
Harry
przełknął niespokojnie ślinę.
-
Ale jeśli zostały cztery…
-
Ach, cóż, ufam, że wyciągnęliśmy wnioski z mojego błędu – powiedział z
uśmiechem profesor Dumbledore, chowając zranioną rękę w szaty. – Voldemort
rzucił potężne zaklęcie na chatę, w której mieszkali jego przodkowie, więc
muszę podejrzewać, że zrobił to samo z pozostałymi horkruksami.
Umysł
Harry’ego wydawał się pracować na najwyższych obrotach, gdy próbował poukładać
wszystko, czego się dowiedział. To dlatego Voldemort zbierał „ważne
przedmioty”. Próbował znaleźć takie o potężnych właściwościach, które mogłyby
służyć jako jego horkruksy.
-
Więc to oznacza, że medalion Slytherina i puchar Hufflepuff to także horkruksy?
– zapytał Harry.
Dumbledore
skinął głową.
-
Podejrzewam, że stały się horkruksami trzecim i czwartym – powiedział. –
Pozostałe dwa – zakładając, że Voldemortowi udało się stworzyć sześć – są
większym problemem. Myślę, że Voldemort postanowił znaleźć inne przedmioty od
pozostałych założycieli. Nie wiem, czy udało mu się znaleźć przedmiot należący
do Roweny Ravenclaw, ale wiem, że jedyna znana relikwia Godryka Gryffindora
jest bezpieczna. Miecz Gryffindora pozostaje chroniony w moim biurze.
Harry
wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem. Tego było po prostu za dużo. Jak
znaleźć coś, jeśli się nie wie, co to jest? Harry poważnie wątpił, czy mógłby
przywołać horkruksa albo użyć zaklęcia „Wskaż mi”. Zatrzymując się, Harry
wyciągnął rękę, oparł się o ścianę i zamknął oczy. Obmyły go uspokajające fale,
a kojący głos wypełnił jego uszy:
-
Nie martw się, moje dziecko, pomogę ci w
każdy możliwy sposób. Nie jesteś sam, pamiętaj o tym.
Na
twarzy Harry’ego powoli pojawił się uśmiech. Hogwart miał rację. Mimo że
sytuacja wydawała się tragiczna, Harry nie musiał stawiać temu czoła sam.
Istnieli ludzi, którzy byli gotowi pomóc mu zakończyć to zagrożenie. Syriusz i
profesor Dumbledore już robili wszystko, by mu pomóc. Dziękuję ci, Hogwarcie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
Odsuwając dłoń, Harry odwrócił się do profesora Dumbledore’a, który patrzył na
niego szeroko otwartymi oczami.
-
Czy mogę zapytać, co się właśnie stało, Harry? – zapytał z ciekawością
Dumbledore.
Harry
wypuścił oddech niespokojnie. Nie mógł sobie wyobrazić, jak dziwnie musiała
wyglądać komunikacja z Hogwartem dla obserwatora.
-
Hogwart chciał mi tylko przypomnieć, że nie jestem w tym sam – powiedział,
wzruszając ramionami. – Powiedział mi, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by pomóc.
Dumbledore
zamrugał, po czym na jego twarzy pojawił się dumny uśmiech.
-
To wspaniała wiadomość, mój chłopcze – powiedział, – i masz rację. Nie jesteś w
tym sam. Wiem, jak poważnie może to zabrzmieć, ale zapewniam cię, że Zakon
zrobi wszystko, by ci pomóc, Harry. Na razie załóżmy, że Voldemortowi udało się
znaleźć przedmiot od Roweny Ravenclaw. Pozostaje szósty horkruks, którym moim
zdaniem jest wąż Voldemorta, Nagini. Oczywiście niewskazane jest używanie
zwierząt, ale sądzę, że wykorzystał ją, ponieważ jest to stworzenie najbliższe
temu, co mógłby nazwać „przyjacielem”. Voldemort również wydaje się mieć nad
nią niezwykłą kontrolę, nawet jak na wężoustego.
To
wciąż nie miało sensu, ale Harry nie zamierzał się kłócić. W opinii Harry’ego,
zrobienie horkruksa z Nagini wiązało się z dużym ryzykiem. Była śmiertelna.
Mogła umrzeć w każdej chwili. Jak Voldemort mógł podjąć takie ryzyko z
kawałkiem swojej duszy? Nic z tego nie
miało racjonalnego sensu. Z drugiej
strony, kto kiedykolwiek powiedział, że Voldemort był racjonalny? To w pewnym
sensie obala cel etykiety „szalony masowy morderca”.
-
Możesz się ze mną nie zgodzić, Harry – powiedział profesor Dumbledore,
przerywając ciszę. – Moje założenia są tylko… założeniami.
-
Nie o to chodzi – powiedział Harry, pocierając kark z niepokojem. – Wciąż mam
problem z ogarnięciem tego wszystkiego i zobaczeniem tego z bezstronnego punktu
widzenia.
Dumbledore
uśmiechnął się współczująco.
-
To całkowicie zrozumiałe, mój chłopcze – powiedział. – Pomyśl o tym w ten
sposób, czy powierzyłbyś kawałek swojej duszy Syriuszowi i Remusowi?
Harry
nawet nie musiał myśleć, nim skinął głową. Jak mógł nie ufać Syriuszowi i
Remusowi? Zrezygnowali dla niego z wszystkiego. Byli jego rodziną.
-
A jak taki horkruksy się niszczy? – zapytał Harry. – Wątpię, by kieł bazyliszka
zadziałał na wszystkie.
-
Masz rację, Harry – powiedział profesor Dumbledore, kiwając głową. – Kieł
bazyliszka zadziałał, ponieważ pamiętnik był czymś, co można było uszkodzić tym
konkretnym przedmiotem. W rzeczywistości zadziałała trucizna bazyliszka, kiedy
kieł przebił strony, co zniszczyło „wspomnienie” Toma. Wciąż był połączony z
pamiętnikiem, ponieważ Ginny wciąż żyła. Wraz z jej śmiercią Tom byłby w stanie
całkowicie uwolnić się od pamiętnika.
-
Eee… okej – powiedział z niezręcznością Harry. – Więc musimy tylko zniszczyć
przedmiot, w którym jest horkruks czymś, co jest zanurzone w truciźnie.
Profesor
Dumbledore uśmiechnął się delikatnie, ale milczał przed dłuższą chwilę.
-
Gdyby to było takie proste, mój chłopcze – powiedział, wstając. – Możemy
kontynuować tę dyskusję później. Nim przybędzie Remus, chciałbym omówić kilka
dodatkowych punktów tej historii, Harry. Jak już wiesz, Syriusz aktualnie szuka
jednego z horkruksów, podczas gdy ja szukam kolejnego. Wierzę, że jestem bliski
zlokalizowania go, więc chciałbym złożyć ci ofertę. Kiedy znajdę horkruks,
chciałbym, żebyś do mnie dołączył, Harry.
Harry
był całkowicie oszołomiony. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał.
-
Eee… no… dobrze – wyjąkał Harry. – Cóż, jeśli Syriusz i Remus mi na to pozwolą.
Dumbledore
skinął głową.
-
Oczywiście – powiedział. – Pomówię z Syriuszem i Remusem, gdy tylko nastaną
odpowiednie okoliczności.
Innymi
słowy, gdy tylko Dumbledore będzie pewny, ze Syriusz nie zareaguje przesadnie.
-
Profesorze, czy Voldemort zdaje sobie sprawę z tego, że jego horkruksy są
niszczone? – zapytał Harry. – Znaczy, to części jego duszy, więc czy nie
powinien tego poczuć?
-
Są to części, które zostały ułamane i ukryte, Harry – powtórzył Dumbledore. –
Pomyśl o tym w ten sposób, że wraz z Voldemortem, którego znamy, istnieje
jeszcze czwórka, która jest uśpiona. Pięć Voldemortów, mogli zacząć jako
jedność i mieć taką samą mentalność, ale w rzeczywistości są pięcioma różnymi
istotami. Voldemort nie był świadomy, że pamiętnik został zniszczony, póki
Lucjusz Malfoy nie wyjawił prawdy. Z tego, co słyszałem, Voldemort nie był
zadowolony, że Lucjusz wyszedł z szeregu i zaryzykował coś tak cennego dla
Voldemorta, nie czekając na rozkazy.
To
była niespodzianka.
-
Pan Malfoy nie wiedział, że dziennik to horkruks? – zapytał ze zdumieniem
Harry.
-
Gdyby wiedział, szczerze wątpię, by wykorzystał go tak niedbale – powiedział
profesor Dumbledore. – Kiedy Voldemort zniknął krótko po tym, jak oddał
dziennik, strach Lucjusza przed swoim panem odszedł wraz z nim, więc zdecydował
się użyć pamiętnika, by spełnić swój własny plan. Przekazał dziennik córce
Artura Weasleya w nadziei, że zdyskredytuje Artura w Ministerstwie. Niestety
jego plan okazał się nie wypalić na więcej sposobów, niż Lucjusz oczekiwał. Przez
to oraz zeszłoroczny niewypał w Ministerstwie, uważam, że Azkaban jest obecnie
najbezpieczniejszym miejscem dla Lucjusza Malfoya.
Szkoda
że Draco Malfoy nie był tego świadom, nie żeby Harry spodziewał się czegoś
innego niż pogarda ze strony dziedzica Malfoyów. Draco był zbyt pochłonięty
własnym gniewem i zazdrością, by rzeczywiście zdać sobie sprawę, że świat nie
kręci się wokół rodziny Malfoyów.
-
Czy naprawdę pan myśli, że jest to do wykonania? – zapytał Harry, przerywając
krótką ciszę.
Dumbledore
uśmiechnął się delikatnie, ściskając ramię Harry’ego uspokajająco.
-
Tylko na powodzenie możemy sobie pozwolić – powiedział. – Możesz sobie
wyobrazić świat pod rządami Voldemorta?
Harry
wzdrygnął się na samą myśl. Nie chodziło o to, że nie potrafił sobie wyobrazić
takiego wydarzenia. Bardziej chodziło o to, że nie chciał. Nie chciał myśleć o
tym, co Voldemort zrobiłby mugolom i mugolakom. Był to wynik zbyt straszny, by
go sobie wyobrażać. Profesor Dumbledore miał rację. Utrzymanie pozytywnego
nastawienia było jedynym sposobem na pozostanie przy zdrowych zmysłach w środku
wojny.
Pukanie
do drzwi urwało ich rozmowę.
-
Dzień dobry, Remusie – powiedział uprzejmie Dumbledore, posyłając Harry’emu
uspokajający uśmiech. – Jeśli masz jakieś pytania, Harry, zostaw wiadomość
Remusowi albo profesor McGonagall. Upewnią się, że otrzymam informację.
-
Dzień dobry, Albusie – powiedział Remus, wchodząc do pokoju ze stosem ubrań w
rękach. – Jak się czujesz, Harry?
-
Eee… chyba okej – powiedział nerwowo Harry. Po rozmowie z profesorem
Dumbledorem, Harry nie był pewny, czy chciał przez to ponownie przechodzić. Nie
chciał tracić czasu na omawianie swoich obaw, kiedy powinien pomagać w
poszukiwaniu horkruksów. Musiała istnieć jakaś dokumentacja ewentualnych
artefaktów należących do Ravenclaw.
Remus
spojrzał na Harry’ego ze współczuciem, po czym podał mu stos ubrań.
-
W takim razie zostawimy cię, żebyś się przebrał – powiedział, po czym wyszedł z
Dumbledorem z pokoju i zamknął drzwi.
Przebranie
i umycie się w sąsiadującej łazience nie zajęło mu dużo czasu. Naprawdę nie
chciał wychodzić z pokoju. Nikt poza Remusem, panią Pomfrey i kilkoma
nauczycielami nie wiedział, że w przeszłości spędzał tu noce. Mógł tu uciec
przed uwagą, szeptami i pytaniami, a takie pojawiłyby się też, gdyby więcej
osób się dowiedziało. Harry nie miał co do tego wątpliwości. Nauczyciele
musieli o tym rozmawiać, by zdecydować, co mogli zrobić, by pomóc, przez co
mogli być podsłuchani. We wrześniu uwaga była wystarczająco zła. Nie
potrzebował teraz kolejnej dawki.
Ręka
na jego ramieniu sprawiła, że Harry wzdrygnął się i szybko odsunął się.
Machnięciem nadgarstka złapał różdżkę w dłoń i skierował na rzekomego
napastnika. Oddychał szybko, a ramię z różdżką było tak sztywne, że aż się
trzęsło. Postać cofnęła się i uniosła ręce w geście poddania. Wtedy Harry zdał
sobie sprawę, że jego „napastnik” to w rzeczywistości jego opiekun. Był to
Remus. Zapiekły go oczy, upuścił różdżkę i opadł na kolana. Mógł skrzywdzić
Remusa. Mógł… prawie…
Ramiona
owinęły się wokół niego ciasno i trzymały mocno.
-
W porządku, Harry – powiedział cicho Remus. – To koniec. Nie może cię tu
skrzywdzić.
Gdyby
tylko Harry potrafił mu uwierzyć.
-
Mogłem…
-
Ale tego nie zrobiłeś – przerwał mu Remus. – Nie zrobiłbyś tego. Nie zrobiłbyś
niczego bez popatrzenia, kim jest twój przeciwnik. Jeśli to czyjaś wina to
moja. Sądziłem, że słyszałeś, jak wchodzę. Nie możesz się obwiniać, Harry.
Rozumiesz? – Kiedy Harry pozostał cicho, Remus westchnął i pociągnął go na
nogi. – Chodź, szczeniaku. Zabierzmy cię do Kwater Huncwotów. Potem możemy
zrobić, co tylko zechcesz, dobrze?
Harry
skinął głową i pozwolił Remusowi wyprowadzić się z pokoju, do gabinetu
Dumbledore’a i do kominka. Biuro Dumbledore’a zniknęło w zielonych płomieniach
i pojawił się pokój wspólny w kwaterach Huncwotów. Harry natychmiast podszedł
do swojego ulubionego krzesła przy kominku i spojrzał w teraz pomarańczowe
płomienie. Zapomniał, że nie był sam, póki Remus nie wszedł w jego pole
widzenia z tacą jedzenia w rękach.
-
Jedz, Harry – powiedział Remus, podając mu tacę i siadając w pobliskim fotelu.
Harry poruszył się, by zaprotestować, ale został uciszony spojrzeniem. – Wiem,
że prawdopodobnie nie masz teraz ochoty na jedzenie, ale spróbuj. Wiem, jak się
czujesz, gdy masz dużo na głowie.
Harry
skrzywił się, wkładając do ust łyżkę jajek. Czasami nienawidził tego, jak jego
opiekunowie dobrze go znali.
-
A co z tobą? – zapytał cicho.
Remus
uśmiechnął się lekko.
-
Jadłem wcześniej – powiedział. – Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Syriuszem. – Harry
spojrzał na niego szybko, przerażony. – Musiałem mu powiedzieć, Harry. Jest
twoim chrzestnym. Ma prawo wiedzieć, kiedy coś jest nie tak. Ma prawo wiedzieć,
przez co przechodziłeś… i przez co przechodzisz. Dowiedzenie się, że Voldemort
usunął ci pamięć…
-
Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział szybko Harry. – Czy możemy po prostu
zapomnieć…
-
Zapomnieć, że coś ci skradziono? – zapytał z niedowierzaniem Remus. – Nie, nie
zamierzam o tym zapomnieć tylko
dlatego, że nie chcesz rozmawiać o tym, co obawiasz się, że jest prawdą. Boisz
się, że stało się coś jeszcze podczas tych dni, kiedy byłeś jego więźniem.
Obawiasz się tego od ponad roku, że – w jakiś sposób – Voldemort wciąż może cię
kontrolować.
Harry
milczał, szturchając widelcem jedzenie na swoim talerzu. Dlaczego Remus zawsze
musiał być taki bystry? Tak, Harry obawiał się, że mógł być kontrolowany przez
Voldemorta. Było to coś, czego będzie się obawiał do dnia, gdy Voldemort umrze.
Mimo że to połączenie między nimi pozostawało cicho przez długi czas, Harry
wiedział, że Voldemort je kontroluje. Harry był technicznie na jego łasce.
Wszyscy dobrze zdawali sobie z tego sprawę, ale nikt o tym nie dyskutował.
-
Zawsze byłeś w stanie ze mną rozmawiać, Harry – kontynuował Remus, a jego głos
był lekko błagalny. – Zawsze mi ufałeś, nawet kiedy nie ufałeś sobie. Dlaczego
nie możesz mi w tym zaufać? Co sprawia, że jest inaczej?
To
były bardzo dobre pytania, na które Harry nie miał odpowiedzi. Co odróżniało to
od wszystkiego, z czym do tej pory miał od czynienia? Dlaczego coś tak małego
zdawało się być tak wstrząsające? To po prostu nie miało sensu. Przeżył rzeczy gorsze
fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Tak wiele przezwyciężył. Dlaczego nie
mógł po prostu odsunąć tego na bok i iść dalej?
-
Nie wiem, co mam powiedzieć – stwierdził w końcu Harry, gdy nic mu nie przyszło
do głowy. – Myślę, że po prostu potrzebuję czasu, by wszystko ogarnąć.
Remus
westchnął cicho, siadając wygodniej na krześle.
-
Dam ci trochę czasu, Harry, ale porozmawiamy o tym dzisiaj – powiedział
stanowczo. – Biorąc pod uwagę twoją wcześniejszą reakcję, nie mogę pozwolić ci
wrócić do wieży Gryffindoru, póki nie będziesz trochę mniej nerwowy.
Harry
chciał się kłócić, ale zamiast tego ugryzł się w język. Remus miał rację. Mimo
że koledzy Harry’ego z dormitorium byli niezwykle wyrozumiali przez ostatnie
lata, reszta Gryfonów nie była. Najprawdopodobniej źle zinterpretowaliby
nerwowość Harry’ego, a nawet ją sprowokowali, zwłaszcza młodsze roczniki. Wciąż
myśleli o nim jak o chłopcy, który przeżył, a nie o zwykłej osobie, która
próbuje przetrwać dzień.
Większość
dnia spędzili w ciszy. Harry ukończył wszystkie pozostałe zadania domowe,
podczas gdy Remus przerzucał od niechcenia kilka grubych książek o
czarodziejskiej historii. Nie powiedzieli nic poza kilkoma urywkami swobodnej
rozmowy. Harry w połowie swojego eseju na transmutację zdecydował, że był
zdenerwowany koncepcją tego, że Voldemort ukradł mu coś jeszcze. Stracił rodziców,
ojca chrzestnego na dwanaście lat, bliskiego przyjaciela, a teraz część swojego
umysłu, a to wszystko przez Voldemorta. Ile jeszcze Voldemort mógł mu odebrać?
Wiele. Im więcej Harry o tym
myślał, tym bardziej był zdeterminowany, by zrobić wszystko, co w jego mocy, by
pomóc profesorowi Dumbledore’owi z horkruksami. Im szybciej rozprawi się z
Voldemortem, tym lepiej. Szaleństwo nigdy się nie skończy, póki Voldemort
będzie mógł żerować na słabszych. Ta wojna musiała skończyć się tak szybko, jak
to możliwe, bo inaczej nic nie zostanie z czarodziejskiego świata. Właśnie to
musieli zobaczyć Scrimgeour i Ministerstwo. To właśnie wszyscy musieli
zobaczyć. Być może to wystarczyłoby, by zachęcić ludzi do powstania i walki o
świat, w którym żyli.
Trzask!
-
Harry! – krzyknął Remus, zrywając się ze swojego miejsca i podbiegając do
niego.
Harry
spojrzał w dół na swoją rękę i zobaczył, że złamał na pół swoje pióro. Był
ledwie świadom iskry bólu, gdy Remus otworzył jego dłoń i zobaczył, że złamane
krawędzie pióra przebiły jego skórę. Krew spływała mu po dłoni, kapiąc na jego
wypracowanie. Harry patrzył jak sparaliżowany, jak Remus gorączkowo oczyszcza
ranę i bandażuje ją kilkoma machnięciami różdżki. To zdumiewające, że coś tak
małego i nieszkodliwego mogło spowodować tak wiele szkód.
-
Harry! – krzyknął Remus, odwracając głowę Harry’ego tak, by ich oczy się
spotkały. – Harry, proszę, powiedz coś!
-
Kiedy to się zaczęło, Remusie? – zapytał z ciekawością Harry. – Kiedy Voldemort
dostał takiej obsesji, by odebrać mi wszystko, co kiedykolwiek miałem?
Remus
westchnął, owijając dłonie wokół zabandażowanej ręki Harry’ego.
-
Chyba wtedy, gdy ludzie zaczęli dostrzegać, jaką niezwykłą osobą jesteś, Harry
– powiedział szczerze. – Tyle przeszedłeś, a jednak wciąż walczysz. Wciąż stoisz
po stronie tego, co słuszne. Pomyśl o tym, Harry. Voldemort manipulował i łamał
ludzi od lat, a ciebie nie potrafił. Jak myślisz, dlaczego?
Harry
prychnął.
-
Przez mój upór? – zaoferował.
Remus
uśmiechnął się szeroko.
-
Nie mam wątpliwości, że to część powodu – powiedział otwarcie. – Skoro James i
Lily to twoi rodzice, upór był twoją cechą gwarantowaną. Masz również poczucie
prawości, które jest niezwykle rzadkie. Dzieci, które są prześladowane zwykle
wybierają jedną z trzech ścieżek. Stają się zgorzkniałymi dorosłymi, próbując
pomścić swoje dzieciństwo (jak Severus), robią wszystko, co w ich mocy, by
zapomnieć o swoim dzieciństwie albo robią wszystko, by inne dziecko nie stawało
przed tym, z czym oni musieli się mierzyć. Zwykle rzadko wybiera się ostatnią
ścieżkę. Ludzie są zbyt zajęci sobą, by martwić się o innych.
Harry
skinął głową na zgodę, a jego wzrok przeniósł się na kominek.
-
Chcę, żeby umarł – powiedział cicho. – Chcę, żeby zapłacił za wszystko, co mi
odebrał, co nam wszystkim odebrał.
-
Wszyscy tego chcemy, Harry – powiedział równie cicho Remus. – Myślę, że każdy
członek Zakonu ma osobistą zemstę na Voldemorcie lub jednym z jego zwolenników.
Nie będę pouczał cię o moralności. To jest wojna. Ludzi umierają i będą
umierać, póki wojna nie dobiegnie końca. Dobrze jest mieć powód do walki, ale
nie można tkwić w nienawiści, Harry. To nie jest sposób na życie.
Harry
ponownie skinął głową i skupił swoją uwagę na Remusie.
-
Więc co to oznacza? – zapytał. – Czy muszę być zbadany albo coś, żeby odkryć,
czy coś jeszcze mi zrobiono?
Remus
westchnął powoli, nie spuszczając wzroku z Harry’ego.
-
Możemy poprosić Albusa albo Severusa, ale szansa, że coś znajdą jest niewielka
– powiedział zgodnie z prawdą. – Szczerze wierzę, że było to jednorazowe
wydarzenie, Harry. Podsłuchałeś coś, o czym Voldemort nie chciał, żebyś
wiedział. Teraz wiemy, dlaczego. Voldemort nie chciał, żebyś wiedział, jak go
zniszczyć. Pomyśl o tym. To dowodzi, że rzeczywiście można go zabić.
To
był z pewnością jakiś sposób, by na to spojrzeć i był lepszy niż
rozpamiętywanie przeszłości. Szkoda, że Voldemort nie ujawnił również, czym
były horkruksy i gdzie były zlokalizowane.
^^^
Mimo
że Harry robił wszystko, by zaakceptować to, co się stało i ruszyć do przodu,
Remus i profesor Dumbledore wciąż nie byli przekonani. Przez następny tydzień
Harry codziennie spotykał się z Remusem, by porozmawiać o tym, co mu chodzi po
głowie. Zwykle rozmawiali o monotonnych sprawach, takich jak dodatkowe sesje
treningowe w Hogsmeade przed zbliżającym się testem teleportacji, który miał
się odbyć dwudziestego pierwszego kwietnia pod ścisłym nadzorem. Harry’emu
technicznie nie wolno było podejść do testu, ale Remus (za namową Syriusza)
pracował ciężko, by uzyskać dla niego specjalne pozwolenie. W ten sposób Harry
zda egzamin w kwietniu, ale licencję otrzyma dopiero w lipcu.
Według
Remusa, Syriusz obecnie był w drodze powrotnej do Hogwartu, ale musiał zachować
szczególną ostrożność, co oznaczało, że minie kilka dni, nim wróci. Harry nie
wiedział, jak przyjąć tą wiadomość. Część niego czuła ulgę, że Syriusz w końcu
wróci do domu, ale inna część bała się, jak temperament Syriusza przyjmie
wszystko, co działo się podczas jego nieobecności, mimo że nie stało się tak
wiele. Właściwie było to kilka spokojnych miesięcy.
Oprócz
nagabywania Remusa, Ron i Hermiona też rzucali mu zaniepokojone spojrzenia
przez cały dzień. Profesor McGonagall powiedziała im prawdę o jednodniowej
nieobecności Harry’ego, podczas gdy reszta szkoły wierzyła, że Harry po prostu
zachorował. Niezwykle trudno było przekonać Rona i Hermionę, że odkrycie, że
był torturowany i wyczyszczono mu pamięć to nie koniec świata. Ron przyjął to
gorzej niż Hermiona, ponieważ Harry nigdy nie wspomniał mu o tym, że rozpoznał
słowo „horkruks”. Hermiona mówiła niewiele, ale widząc jej współczujące
spojrzenie, Harry wiedział, że zrozumiała to, co nie zostało wypowiedziane.
Ponieważ
Ron i Hermiona cały czas przy nim chodzili, Ginny miała tendencję pozostawać
przy boku Hermiony, skoro ona i Dean oficjalnie się rozeszli. Jej złość przekształciła
się w postawę „tak będzie lepiej”, gdy twierdziła, że sprawy z Deanem były
trudne już od dłuższego czasu. To sprawiło, że Harry, Ron i Hermiona prawie nie
mogli rozmawiać o lekcjach Harry’ego z Dumbledorem. Napięcie między
szóstorocznymi Gryfonami powoli opadało w ciągu tygodnia, ale wciąż zdarzały
się niekomfortowe momenty, gdy wspominano imię Ginny.
Kolejna
rzecz, która Harry’ego irytowała było to, jak błaho ludzie podchodzili do kwestii
zgonów i zniknięć, o których donosi „Prorok Codzienny”. Poniedziałkowy poranek
niczym się nie różnił, tylko tym razem był to ktoś, kogo znali. Mundungus
Fletcher (członek Zakonu) został aresztowany i wysłany do Azkabanu za udawanie,
że jest inferiusem podczas włamania. Był też dziewięcioletni chłopiec, który został
aresztowany za próbę zabicia swoich dziadków, najwyraźniej pod wpływem
Imperiusa. Nikt nie okazywał zaskoczenia tą wiadomością, po prostu to
zaakceptowali. Przez Harry’ego przebiegły dreszcze na myśl, jak wiele zmieniło
się w tak krótkim czasie.
Po
śniadaniu, Hermiona pobiegła na starożytne runy, podczas gdy Harry trenował z
Remusem, a Ron musiał dokończyć swój esej na obronę. Trening zmienił się
znacznie w ciągu ostatnich miesięcy. Zamiast treningu fizycznego, Harry
trenował teraz „strategię” połączoną z badaniami, które przeprowadzał. Przez
całą godzinę Harry pomagał Remusowi w badaniu historii Hogwartu i założycieli w
celu znalezienia jakiejkolwiek dokumentacji tego, z jakich przedmiotów
Voldemort mógł stworzyć horkruksa. Większość dokumentacji opierała się na
spekulacjach i opowieściach tak mocno zmienionych, że trudno było stwierdzić,
czy pozostała im jakaś prawda.
Kiedy
minęła godzina, Harry zostawił Remusa, by iść na obronę przed czarną magią i
poczuł ulgę, że przebył w chwili, gdy profesor Snape otwierał drzwi przed
uczniami. Wiele lat temu dowiedział się, żeby nigdy nie spóźniać się na żadne
zajęcia Snape’a, chyba że chciał stracić punkty dla Gryffindoru lub dostać
szlaban, a przy napiętym harmonogramie Harry’ego szlaban był ostatnią rzeczą, jakiej
potrzebował.
Zajmując
miejsce obok Rona, Harry wyjął swoją książkę, przybory i pracę domową. Cała paplanina
odbijała się po pokoju, gdy jego koledzy z klasy robili to samo. Kątem oka
Harry zauważył, że Hermiona, siedząca obok Neville’a, rzucała mu zaciekawione
spojrzenie. Spojrzał jej w oczy z uniesioną brwią, jakby chciał ją cicho
nakłonić, by przestała. Hermiona zrozumiała aluzję i skupiła uwagę na
profesorze Snapie, który szedł do przodu klasy, jego szaty powiewały za nim.
-
Cisza! – warknął Snape, odwracając się twarzą do klasy i wyciągając różdżkę. –
Zanim dzisiaj zaczniemy, chcę wasze eseje o dementorach… - Machnął
niecierpliwie różdżką, powodując, że dwadzieścia pięć zwoków pergaminu uniosło
się w powietrze i wylądowało w schludnym stosie na jego biurku, – i lepiej
miejmy nadzieję, że są mniej żałosne od waszych prób opisania klątwy Imperius.
A teraz otwórzcie książki na… co jest, panie Finnigan?
Harry
spojrzał przez ramię i zobaczył, jak Seamus opuszcza rękę i siada na swoim
miejscu.
-
Profesorze – powiedział gorliwie Seamus, – zastanawiałem się, jak odróżnić
inferiusa od ducha? Ponieważ w gazecie pisało…
-
Nie, nic nie pisało – przerwał mu ostro Snape.
Seamus
najwyraźniej nie był zaskoczony tonem Snape’a.
-
Ale profesorze – zaprotestował, – słyszałem, jak ludzie mówili…
Profesor
Snape westchnął z irytacją.
-
Gdyby rzeczywiście przeczytał pan ten artykuł, panie Finnigan, a nie polegał na
plotkach, wiedziałby pan, że tak zwany inferius był tylko drobnym
złodziejaszkiem o imieniu Mundungus Fletcher – wypluł.
Harry
zamrugał, zdumiony oczywistą nienawiścią w głosie Snape’a. Ten rodzaj
nienawiści był zwykle zarezerwowany dla Harry’ego i jego opiekunów. Tak,
Mundungus był wyjątkowo głupi, skoro zrobił coś takiego, ale był w Zakonie z
powodu swoich podejrzanych kontaktów związanych z byciem złodziejem. Właściwie
to niezwykłe, że nie zdarzyło się to wcześniej.
-
Nie musi być aż taki nieprzyjemny – mruknął Ron. – Harry uciszył go
spojrzeniem, ale ich wymiana nie pozostała niezauważona.
-
Cóż, wygląda na to, że Potter i Weasley mają dużo do powiedzenia na ten temat –
powiedział chłodno, po czym spojrzał prosto na Harry’ego. – Potter, może ty
poinformujesz nas wszystkich, jak odróżnić inferiusa od ducha.
Wszyscy
skupili uwagę na Harrym. Czasami Harry naprawdę nienawidził profesora Snape’a.
-
Inferius to ciało, które zostało zaczarowane, by wykonywać cudze polecenia, jak
marionetka – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. – Duch to odcisk zmarłej
duszy pozostawiony na ziemi. Najłatwiejszym sposobem na odróżnienie jednego od
drugiej jest to, że inferius jest cielesny, podczas gdy duch jest
przezroczysty.
Profesor
Snape uśmiechnął się szyderczo do Harry’ego.
-
Pięć punktów od Gryffindoru za bezczelność, Potter – wypluł. – Przypuszczam, że
wiesz wszystko o inferiusach dzięki swoim wakacjom z Czarnym Panem.
Harry
spojrzał na Snape’a ze złością, ale milczał. Nie pozwolę mu się do mnie dostać. Nie pozwolę, by ponownie przejęło
nade mną kontrolę to, co się stało. Oczywiście to nie znaczyło, że Hary
miał przyjąć szydercze spojrzenie Snape’a jak przestraszony pierwszak. Jaki
miało sens posiadanie dwóch Huncwotów, jako opiekunów, jeśli nigdy nie
wykorzysta się ich wieloletniego doświadczenia w robieniu kawałów?
-
A teraz – powiedział Snape, zwracając uwagę na całą klasę, – otwórzcie swoje
książki na stronie dwieście trzynastej i przeczytajcie pierwsze dwa akapity o
klątwie Cruciatus.
^^^
Stwierdzenie,
że Remus był zły, gdy dowiedział się o słowach profesora Snape’a byłoby
drastycznym niedopowiedzeniem. Nie pomogło też to, że byli przy tym Ron i
Hermiona, którzy dodali, jak Snape szydził z Harry’ego przez resztę zajęć.
Widząc gniewne błyski w oczach Remusa, Harry szybko skierował go na planowanie
zemsty. Ponieważ wszyscy w czarodziejskim świecie byli tak nerwowi, szczególnie
gdy chodziło o wilkołaki, konieczne było powstrzymanie Remusa przed działaniem
wraz ze swoimi obronnymi potrzebami.
Do
końca tygodnia, profesor Snape był wykończony ilością wymierzonych w niego
sporadycznych psikusów. Pewnego ranka obudził się z czerwono-złotymi włosami,
które zmieniały kolor na jasnoróżowy za każdym razem, gdy próbował je odmienić.
Pewnego dnia podczas lunchu Snape wstał i ogłosił swoją miłość do wszystkich
Gryfonów. Innego dnia Snape nie mógł się nie potykać co czwarty krok.
Najbardziej pamiętny był czwarty dzień. Szaty Snape’a zostały zaczarowane tak,
że na jego plecach błyszczały słowa „JESTEM ZGORZKNIAŁYM DUPKIEM” i Snape nie
mógł ich zdjąć, nie ważne jak mocno próbował, a dzięki wspaniałemu zaklęciu,
które znalazł Remus, Snape nie mógł powiedzieć nikomu niczego okropnego. Zabawne
było patrzenie na wykrzywioną w gniewie twarz Snape’a, gdy głośno opowiadał
grupce pierwszorocznych Gryfonów, jaka to przyjemność mieć ich w swojej klasie.
Co
zaskakujące, nikt nie stanął w obronie Snape’a, nawet żaden z nauczycieli.
Harry nie miał wątpliwości, że oni też czuli, że Snape zasługuje na to
wszystko, a dzięki przyjaznemu skrzatowi domowemu nikt nie mógł być obwiniony
za te psikusy, chociaż z pełnych nienawiści spojrzeń jasno wynikało, że Snape
podejrzewa, że Harry ma z tym coś wspólnego. Na szczęście dla Harry’ego, Snape
zdawał się orientować, że konfrontacja z nim przyniosłaby tylko więcej
kłopotów.
Nadejście
weekendu przyniosło sesję treningową dla szóstego roku, którzy mieli za dwa
tygodnie zdawać egzaminy z teleportacji. Zabezpieczenia wokół Harry’ego były
jeszcze większe niż kiedykolwiek. Szalonooki Moody już był w Hogsmeade, gdy
Harry przyjechał ostatnim powozem z Ronem, Hermioną, Remusem i Tonks. Jego dwa
awaryjne świstokliki były na miejscu na wypadek, gdyby ich potrzebował.
Bezchmurne niebo i słaba wiosenna bryza były mile widzianą odmianą od ponurej
pogody, która tak długo nękała Hogwart.
Dotarcie
do Hogsmeade wywołało falę podekscytowania u wszystkich uczniów. Po odwołaniu
weekendów w Hogsmeade była to pierwsza okazja dla każdego ucznia, by opuścić
teren Hogwartu. Nikt nie miał zamiaru tego wykorzystywać.
Wilkie
Twycross stał przed Trzema Miotłami z trzema innymi chudymi, starszymi
czarodziejami i Moodym, którego magiczne oko nieustannie się poruszało. Było
też co najmniej czterech aurorów, którzy stali w różnych miejscach z różdżkami
w dłoniach i surowymi wyrazami twarzy. Uczniowie zebrali się wokół czterech
czarodziejów, rozmawiając cicho. Harry pozostał z tyłu grupy, mając Remusa po
prawej, Rona i Hermionę po lewej, a Tonks za sobą. Ron wyglądał trochę blado,
przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Harry i Hermiona wiedzieli, że Ron jest
niezwykle zdenerwowany, ponieważ nie udało mu się jeszcze teleportować z
sukcesem.
-
Dzień dobry – powiedział głośno Wilkie Twycross. – Dzisiaj będziemy ćwiczyć
teleportację podobną do tej, o którą poproszą was podczas waszego testu.
Podzielimy was według domów, aby w razie potrzeby umożliwić więcej
indywidualnych konsultacji. Puchoni, proszę iść za panem Jonesem. – Najniższy
ze starszych czarodziei wystąpił naprzód, po czym odwrócił się i ruszył w
kierunku Zonka z Puchonami. – Krukoni, proszę iść za panem McKinnonem –
kontynuował Twycross, po czym czekał, aż stojący obok czarodziej podejdzie w
kierunku przeciwnej strony ulicy, a uczniowie pójdą za nim. – Ślizgoni, proszę
iść za panem Langcasterem. – Pozostały czarodziej ruszył w kierunku Hogwartu
wraz ze Ślizgonami, którzy zrobili to niechętnie. Twycross poświęcił chwilę, by
spojrzeć na pozostałych uczniów. – No to zaczynajmy.
Kiedy
Twycross omówił podstawy teleportacji, wezwał ochotników, by aportowali się
przed herbaciarnię pani Puddifoot. Moody natychmiast zgłosił Harry’ego na
ochotnika, ku jego irytacji. Znał rozumowanie, które się za tym kryło, ale to
nie oznaczało, że musi mu się to podobać. O wiele łatwiej było zrobić coś, gdy
widziało się, jak to zostaje wykonane.
Twycross
skinął na Harry’ego, by zrobił krok do przodu.
-
Proszę spróbować, gdy będzie pan gotowy, panie Potter – powiedział, po czym
cofnął się.
Tonks
skorzystała z okazji, by szybko teleportować się do herbaciarni pani Puddifoot.
Nie było to daleko, ale z pewnością dalej niż obręcz, do której ćwiczyli.
Zamykając oczy, Harry wyobraził sobie, że stoi obok Tonks przed herbaciarnią,
pragnąć być tak bardziej, niż cokolwiek innego. Odwrócił się w miejscu,
zmuszając swoje ciało do ruchu i poczuł, jakby był przeciskany przez ciasną,
gumową rurkę. Przez ułamek sekundy nie mógł oddychać. To było prawie bolesne,
ale szybko zniknęło, pozwalając Harry’emu wziąć desperacko potrzebny oddech i
otworzyć oczy. Zobaczył uśmiechającą się do niego Tonks.
-
Doskonale, panie Potter! – powiedział głośno Twycross. – A teraz proszę
spróbować się teleportować do nas.
-
Spróbuj wylądować prosto na nim, Harry – powiedziała cicho Tonks. – Może to go
uciszy.
Harry
rzucił jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło „chyba żartujesz”, ale tylko
otrzymał w odpowiedzi psotny uśmiech. Wyraźnie
spędzała zbyt wiele czasu z Syriuszem w ciągu ostatnich kilku lat.
Zamykając ponownie oczy, Harry wyobraził sobie siebie, stojącego przed Wilkiem
Twycrossem przed Trzema Miotłami i po odwróceniu się w miejscu, pomyślnie
teleportował się z powrotem do Twycrossa i swoich kolegów z Gryffindoru. Otarły
się o niego fale podekscytowania i podniecenia, gdy otoczyli go Gryfoni i
pogratulowali mu. Harry nie mógł ukryć ulgi. Przynajmniej się nie rozszczepił.
Twycross
kazał Harry’emu teleportować się do Tonks i z powrotem jeszcze dwa razy nim
oświadczył, że Harry jest bardziej niż gotowy do przystąpienia do testu. Tylko
tyle ochrona Harry’ego potrzebowała, by zabrać go z powrotem do powozów i do
zamku. Tonks i Remus jechali z Harrym, podczas gdy Moody został z tyłu i
deportował się w chwili, gdy minęli bramy Hogwartu. Harry żałował, że nie mógł
zostać i obserwować Rona i Hermiony, ale wiedział, że już i tak prosił Zakon o
zbyt wiele. Nie zamierzał teraz wyglądać na chciwego.
W
powozie nie padło ani jedno słowo, póki nie dotarli do Hogwartu. Zarówno Tonks,
jak i Remus wydawali się być bardzo rozkojarzeni, gdy patrzyli w przeciwne
strony powozu. Harry musiał przyznać, że Tonks ostatnio zachowywała się
wyjątkowo cicho. Ostrożnie sięgnął po otaczające ją słabe emocje i ze
zdumieniem odebrał fale nerwowości, zmęczenia zmieszane z nutą strachu. Czy
stało się coś, o czym nie wiedział?
Tonks
powoli odwróciła głowę i napotkała na chwilę jego zatroskane spojrzenie, po
czym uśmiechnęła się łagodnie.
-
To nie fair, Harry – powiedziała dobrodusznie, gdy powóz się zatrzymał. – Nie
wolno ci używać swoich umiejętności na członkach rodziny.
Remus
prychnął, otwierając drzwiczki powozu.
-
Powodzenia z tym, Nimfadoro – powiedział, mrugając do Harry’ego, po czym
wyszedł z powozu.
Tonks
spojrzała na Remusa, szybko wychodząc.
-
Co ci powiedziałam o używaniu tego okropnego imienia? – zapytała ze złością,
odwracając się i przytrzymując drzwi dla Harry’ego. – Przysięgam, jesteś tak
uparty i dziecinny jak Syriusz!
Remus
wybuchnął głośnym śmiechem, podczas gdy Harry wyszedł z powozu, ale trzymał się
z daleka od kłócących się dorosłych.
-
Ja jestem dziecinny? – zapytał. – To jaka jest osoba, która wpada w złość za
każdym razem, gdy ktoś wypowie jej imię? Co by powiedziała twoja matka?
-
Eee… pójdę do środka – powiedział nieswojo Harry, ostrożnie podchodząc do
kamiennych schodów, prowadzących do wielkich, dębowych drzwi wejściowych.
-
Nie wplątuj w to mojej matki! – powiedziała Tonks przez zęby.
To
była jedyna zachęta, by Harry wbiegł po schodach do zamku. Kiedy minął Filch,
który nie spieszył się, gdy sprawdzał Harry’ego pod kątem mrocznych przedmiotów
za pomocą swoich czujników tajności, Harry przeszedł przez hol wejściowy w
kierunku marmurowych schodów. Nie mógł uwierzyć, że Remus dokuczał Tonks. To
było zwykle coś pomiędzy Tonka a Syriuszem. Ta
rodzina jest poważnie popaprana.
Ręka
na ramieniu Harry’ego szybko odepchnęła wszystkie myśli z jego umysłu. W
mgnieniu oka Harry chwycił nieznaną osobę za nadgarstek i odwrócił się szybko,
wykręcając ramię nieznanej osoby. Nagły ruch sprawił, że człowiek okręcił się i
upadł na kolana, pozwalając Harry’emu dostrzec znajome plecy i czarne włosy,
które były nieco dłuższe niż to, co zapamiętał. Sapnął, puszczając nadgarstek i
ostrożnie podszedł, by zobaczyć twarz swojego „napastnika”.
Wydawało
się, że Harry’emu zajęło wieczność poskładanie wszystkich cech. Znajome
niebieskie oczy, psotny wyraz twarzy, która wydawała się być starsza z ciemnym
zarostem, pokrywającym dolną część twarzy, bezczelny uśmiech, którego Harry nie
widział od tak dawna i zrelaksowana, ale czujna postawa ciała, a to wszystko
mogło należeć tylko do jednej osoby. Harry upadł na kolana, wyciągając ręce z
nadzieją, że nic mu się nie przewidziało. Kiedy jego palce dotknęły policzka
Syriusza, Harry wybuchnął zdławionym śmiechem i objął mężczyznę, trzymając się
go, jakby miało nie być jutra. Nie mógł w to uwierzyć. Syriusz nareszcie był w
domu.
-
Też za tobą tęskniłem, dzieciaku – powiedział cicho Syriusz, owijając ramiona
wokół Harry’ego. Spływały z niego fale ulgi i szczęścia. – Tak mi przykro, że
nie było mnie tutaj, by ci pomóc. Przepraszam, że zajęło mi tak długo wrócenie
do domu, ale już jestem i nigdzie się nie wybieram.
-
Witaj z powrotem, Łapo – powiedział Remus, gdy on i Tonks podeszli do Harry’ego
z uśmiechami na twarzy. Teraz było oczywiste, że „kłótnia” między nimi była
podstępem, by Harry sam znalazł Syriusza. – Najwyższy czas na pokazanie się.
Syriusz
spojrzał na Remusa i uśmiechnął się, podczas gdy Harry odsunął się.
-
Wspaniale jest wrócić – powiedział, wstając i ciągnąć za sobą Harry’ego. –
Słyszałem coś o wojnie na żarty przeciwko Snape’owi?
Remus
szybko zerknął na Harry’ego, po czym ponownie spojrzał na Syriusz. Postanowili
powstrzymać się od mówienia Syriuszowi o „wojnie na żarty” ze Snapem, póki nie
będzie spokojny, opanowany i prawdopodobnie mocno odurzony.
-
Kto ci powiedział? – zapytał ciekawie Remus. – Miałem wrażenie, że Dumbledore
wyjechał na weekend.
-
Wyjechał – powiedział Syriusz, targając rozczochrane włosy Harry’ego. – Minerva
pomyślała, że uznam tę sytuację za zabawną, chociaż nie wspomniała, dlaczego to
zachowanie jest tolerowane. To jest coś, czego nigdy wcześniej nie robiła, więc
oczywiście jestem ciekaw.
Harry
i Remus wymienili spojrzenia, nim wkroczyła Tonks.
-
Cóż, jestem pewna, że wszyscy macie o czym rozmawiać – powiedziała, rzucając
Harry’emu dyskretne, współczujące spojrzenie. – Spotkam się z wami później… w
waszych kwaterach. Myślę, że tak będzie najbezpieczniej.
-
Racja – powiedział z zakłopotaniem Remus, po czym skinął na Syriusza, by ruszył
w stronę Kwater Huncwotów. Syriusz rzucił Remusowi ostrożne spojrzenie, po czym
zaczął iść. Harry zaczął poważnie wątpić, że chce podążyć za nim, jednak wtedy
Remus złapał go za ramię. – Nie ma mowy, że będę przez to przechodził sam –
wyszeptał Remus. – Z tobą będzie łatwiej.
Harry
skinął głową, ale pozostał cicho. Prawdę mówiąc nie chciał być nigdzie w
pobliżu Kwater Huncwotów, ale nie chciał opuścić Remusa. Syriusz miał tendencję
do okazywania większej ostrożności, gdy w pobliżu był Harry, ale fakt, że
zaangażowany był Snape pozostawiał niewielką nadzieję, że to będzie jeden z
takich momentów. Syriusz był chętny do zagrania kartą „A nie mówiłem”, ponieważ
był jedyną osobą, która nie wierzyła, by Snape był czymś więcej niż tłustym
dupkiem.
Kiedy
dotarli do Kwater Huncwotów, Remus zatrzymał go.
-
Jeszcze jedno – powiedział cicho Remus. – Zaklęcie zamykające drzwi nie byłoby
złym pomysłem. To da nam przynajmniej czas na ogłuszenie go, zanim zrobi coś
niewiarygodnie głupiego.
Harry
uśmiechnął się szeroko, wchodząc za Remusem do kwater. Zamykając drzwi, Harry
dyskretnie rzucił kilka zaklęć zamykających, których nauczył go Remus. Bez
względu na nadchodzący wybuch gniewu, Harry cieszył się, że Syriusz wrócił i
wiedział, że Remus czuje to samo. Przez ostatnie kilka miesięcy obydwaj
potrzebowali niekonwencjonalnego poczucia humoru Syriusza.
Syriusz
opadł na najbliższą kanapę, po czym spojrzał surowo n Harry’ego i Remusa.
-
W porządku – powiedział niecierpliwie. – Jesteśmy teraz z dala od wścibskich
uszu. Możecie mi powiedzieć, co się tu właściwie dzieje i dlaczego obchodzicie
się ze mną jak z jajkiem?
Harry
i Remus wymienili spojrzenia, nim Remus ujawnił najnowsze wydarzenia. Syriusz
zareagował dokładnie tak, jak się spodziewali. Zaklął, przysięgając, że zabije
profesora Snape’a i zaczął swoją tyradę pod tytułem „A nie mówiłem”. Harry i
Remus po prostu pozwolili mu narzekać, póki Syriusz nie ruszył, by wyjść z
pokoju, by szukać Snape’a i Dumbledore’a. Remus natychmiast go rozbroił,
uwięził w więzach i próbował wyjaśnić, że sprawiedliwości stało się zadość. Coś
więcej przysporzyłoby tylko więcej kłopotów.
Syriusz
nie zgodził się, ale niechętnie zaakceptował fakt, że Harry i Remus mieli nad
nim przewagę.
-
Na razie będę grzeczny, ale jeśli coś zrobi, wkroczę do akcji – powiedział
uparcie. – Zbyt długo uchodziło mu na sucho coś takiego i najwyższy czas, by
ktoś coś z tym zrobił. Nie obchodzi mnie, czy Dumbledore mu ufa. Ja nie!
Głośne
pukanie do drzwi szybko zakończyło rozmowę. Harry prędko usunął zaklęcia
zamykające i otworzył drzwi, prawie przewrócony przez nadmiernie podekscytowanych
Rona i Hermionę. Oboje wydawali się być bez tchu, gdy wbiegli do pokoju, przy
okazji odpychając Harry’ego.
-
Udało mi się! – powiedział podekscytowany Ron. – W końcu się teleportowałem!
Byłem trochę niespokojny i wylądowałem w pobliżu sklepu Scrivenshafta, ale to
lepsze niż nic!
-
Gratulacje, Ron! – rzucił radośnie Harry, manewrując wokół Rona i zamykając
drzwi. – Wiedziałem, że ci się uda! – Odwrócił się i spojrzał na Hermionę. –
Jak ci poszło?
Ron
przewrócił oczami.
-
Daj spokój, Harry – powiedział, nim Hermiona zdążyła otworzyć usta. – Była tak
samo doskonała jak ty. Twycross nie mógł przestać o was mówić w Trzech
Miotłach. Lepiej bądź ostrożny, bo zwerbuje cię do zastąpienia obecnych
instruktorów teleportacji. Niektórzy dzisiaj wyglądali, jakby mieli zaraz
umrzeć.
-
Ron! – skarciła go Hermiona. – Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś!
-
Co? – zapytał zaskoczony Ron. – To prawda.
Syriusz
parsknął śmiechem podobnym do szczekania, sprawiając, że Ron i Hermiona w końcu
go zauważyli.
-
Syriusz! – wykrzyknęła Hermiona. – Witamy z powrotem.
Syriusz
skinął głową.
-
Dobrze jest wrócić, Hermiono – powiedział z uśmiechem, po czym spiorunował
Remusa wzrokiem. – Przynajmniej teraz nikt nie może mnie okłamywać w sprawie
tego, co dzieje się z moim
chrześniakiem.
-
O niczym nie skłamałem! – wykrzyknął zirytowany Remus. – Zajęliśmy się tym i
zamierzaliśmy ci powiedzieć, gdy wrócisz! Powiedziałeś mi, że mam się nie
kontaktować, chyba że będzie to nagły wypadek, a tak nie było. Severus próbował
mieć ostatnie słowo i przesadził. To dlatego Minerva nie zrobiła nic, by
powstrzymać te psikusy. Ona i reszta szkoły uważają, że dostał to, na co
zasłużył.
Ron
spojrzał na Harry’ego nerwowo.
-
Rozumiem, że mu powiedziałeś – stwierdził cicho.
Hermiona
prychnęła.
-
Naprawdę, Ron – wyszeptała sarkastycznie. – Co sprawiło, że tak pomyślałeś?
Harry
zakrył twarz dłonią i pokręcił powoli głową.
-
Przestańcie – rzucił z irytacją. – To musi być zaraźliwe, czy coś. Wszyscy
kłócą się o jakieś głupoty. Jeśli w taki sposób wszyscy przyjmują coś tak
trywialnego jak fakt, że Snape jest dupkiem, nie mogę sobie wyobrazić, jak
wszyscy zareagują, gdy Voldemort przyjdzie mnie tu zabić.
Cisza
wypełniła pokój, gdy wszyscy wpatrywali się w Harry’ego z przerażeniem. Dobra. Może to nie była najlepsza rzecz,
którą można było powiedzieć.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wow a nasi chłopcy... Mei taki ale cieszę się że przełamał lęk... haha maraton filmowy, a potem maraton seksu ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga