Autor: pommedeplume
Oryginał: Growing up
Zgoda: jest
Rating: +15
Pairing: Jily
Ilość części: 1
Opis: Lily dobija osiemnastki, pali trawkę,
narzeka na stanie się dorosłą i całuje się ze swoim chłopakiem.
30 stycznia 2001r.
- Jakie to uczucie, mieć romans ze starszą
kobietą? – zapytała Lily, chichocząc, ułożona obok Jamesa.
James roześmiał się, po czym potrząsnął
głową ze wstydem. Lily trzymała jointa w swoich bladych palcach, tuląc się do
Jamesa na łóżku.
- Nie jesteś ode mnie starsza bardziej, niż
wczoraj, wiesz?
- Teraz jestem kobietą – powiedziała Lily,
wkładając jointa między swoje czerwone usta i biorąc głęboki wdech.
James nie palił, ale nie wydawał się mieć
coś przeciwko temu, że ona to robiła. Mimo to zaskoczył ją, gdy wypuściła
powietrze, a chłopak chwycił jointa z jej palców i zaciągnął się. James
zakaszlał, a Lily roześmiała się.
- W końcu zrobiłeś się ciekawy? – zapytała,
po czym pocałowała go w bok głowy.
- I tak czuję się na haju od wdychania
twojego dymu. Ale chyba jestem trochę ciekaw. No i to twoje urodziny… - powiedział
James, nim oddał jej jointa.
Lily zanuciła piosenkę Hooverphonic lecąca w tle z odtwarzacza, ponownie się
zaciągając. W zeszłym tygodniu kupiła ich ostatni album, „The Magnificent
Tree”, i naprawdę się jej podobał. Lily nagle poczuła wypełniającą ją radość,
że może leżeć koło swojego chłopaka, naćpana i słuchać dobrej muzyki.
Lily podała jointa Jamesowi,
który trzymał go przez chwilę, przyglądając mu się, jak leży między jego dwoma
ciemnymi palcami.
- Co? – zapytała Lily, całując
czule policzek Jamesa.
- Byłem po prostu… nie, to
głupie – stwierdził James i zaciągnął się ponownie, oddał skręta i tym razem
zdołał się zakaszleć.
- Teraz to musisz mi
powiedzieć. Nie drażnij mnie! – powiedziała Lily, po czym roześmiała się.
James jęknął, a Lily ponownie
się zaciągnęła.
- Właśnie sobie wyobraziłem,
jak leżysz na kanapie w te wakacje, paląc w naszym nowym mieszkaniu. To obraz,
dla którego z radością wracałbym do domu.
- Awww – pisnęła Lily, po czym
pocałowała Jamesa w usta, wdmuchując mu do nich nieco dymu.
Lily odsunęła się i
powiedziała:
- Jestem na tak cholernie naćpana.
- To dziwne. Sądziłem, że to
będzie podobne do bycia pijanym. A nie do końca.
- Nigdy nie byłam pijana –
przyznała Lily i przekręciła się na Jamesa tak, że połową ciała leżała na nim.
James wziął od niej skręta i
ponownie się zaciągnął. Obserwowała jego pełne usta, jak owijają się wokół
jointa i wciągają powietrze. Było to w pewien sposób seksowne. Lily zdała sobie
sprawę, że nigdy nie kochała się z chłopakiem na haju. Pomyślała, że to pewnie
niezła zabawa, ale również, że w tym momencie najprawdopodobniej zemdlałaby
leżąc na Jamesie
Lily zabrała mu skręta i
ostatni raz się zaciągnęła, bo niewiele już zostało. Odłożyła resztkę na
popielniczkę, stojącą na stoliku nocnym po stronie Jamesa. Potem uśmiechnęła
się i pocałowała chłopaka. Był to powolny, pełen zmęczenia pocałunek, który
wydawał się trwać wieczność, ponieważ była naćpana.
Przypadkowo potarła udami
między nogami Jamesa, przez co mogła powiedzieć, że nie była jedyną osobą,
która w tej chwili była nieco podniecona. Ale nic nie mogła z tym zrobić.
Lily odsunęła się od jego ust i
położyła głowę na jego piersi, słuchając łomotu jego serca.
- Jak myślisz, co oznacza bycie
dorosłym? – zapytała Lily.
- Nie wiem. Myślę, że nikt nie
wie. To tylko liczba.
- Tak? To zabawne. Nie czuję
się teraz inaczej niż wtedy, gdy miałam siedemnaście lat, wtedy nie czułam się
inaczej, niż gdy miałam szesnaście, a wcześniej, gdy miałam piętnaście lat. Ale
teraz zdecydowanie jestem inna niż, gdy miałam piętnastkę. Czy to ma jakiś
sens?
- Ja… nie wiem. Cholera, Lilka.
Tak wiele liczb – powiedział James, po czym jęknął.
- Jak będę się czuła, gdy będę
miała dwadzieścia osiem? Albo trzydzieści osiem? Zastanawiam się, jaka będę.
Będę się czuła tak samo, jak teraz?
- Tylko czas pokaże –
powiedział James, całując ją w czubek głowy.
- Tak. Czas – stwierdziła Lily,
czując, jak sama zaczyna odpływać.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, wspólne mieszkanko... i powrót Jamesa, a Lili pali na kanapie co za marzenia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika