-
Gdzie jest Harry? – zapytał Remus.
Syriusz
wzruszył ramionami i rozejrzał się po salonie.
-
Sądziłem, że jest z Petem.
-
Peter poszedł do baru.
-
Baru? Wie, że wkrótce wyjeżdżamy?
Remus
podskoczył, gdy Harry wyskoczył z pudełka, śmiejąc się. Złapał się za pierś w
małym momencie paniki, po czym roześmiał się.
-
Wygląda na to, że chłopak odkrył radość z kartonów – uśmiechnął się ironicznie
Syriusz.
-
Chyba wszystkie już tak mają – stwierdził Remus, potrząsając głową.
Remus
podszedł i podniósł Harry’ego z pudełka.
-
Powinniśmy lepiej go pilnować. Nie sądzę, by cieszyła go przejażdżka w
bagażniku.
Syriusz
machnął zbywająco ręką, po czym chwycił taśmę, by zamknąć pudełko. Remus
sięgnął, zabrał taśmę od Syriusza i potrząsnął głową.
-
Możemy włożyć tam coś jeszcze.
-
Nic już nie zostało – powiedział Syriusz, klękając obok pudełka z ramionami
skrzyżowanymi na piersi.
-
Oczywiście, że zostało – rzucił Remus, odłożył Harry’ego, podszedł i chwycił
stos książek, który zostawił na kanapie.
-
Och. Nie widziałem ich. Co to takiego? Umberto Eco? Sądziłem, że się ich
pozbyłeś – rzekł Syriusz, wstając i podchodząc do Remusa.
Remus
odruchowo przycisnął książki do piersi. Wiedział, że Syriusz nie obchodzi Eco,
a Syriusz cholernie dobrze wiedział, że się ich nie pozbył.
-
Chciałbyś.
-
Tak, chciałbym. Dlaczego podobają ci się te pretensjonalne bzdury?
-
To nie dla wszystkich. Musisz po prostu docenić historię. I może pomogłoby,
gdybyś nie brał jego prac aż tak na poważnie.
Syriusz
prychnął. Remus spiorunował go wzrokiem, Syriusz odpowiedział tym samym, co
spowodowało śmiech u obydwóch. Remus odłożył książki do pudełka, po czym
podszedł i pocałował delikatnie Syriusza.
Remus
odsunął się, po czym powiedział:
-
Jesteś chujem, Syriuszu. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
-
To część mojego uroku! – odpowiedział Syriusz z wielkim uśmiechem.
-
Prawda – mruknął Remus, nim pocałował go ponownie.
-
Chuj! – rozległ się cichy głos z drugiego końca pokoju.
Oczy
Remusa rozszerzyły się, odwrócił się od Syriusza i zobaczył, jak Harry biega w
tę i z powrotem po pokoju i powtarza obraźliwe słowo.
-
Spójrz, co narobiłeś! – rzucił Syriusz.
Remus
wydał z siebie sfrustrowany jęk, po czym podszedł i chwycił Harry’ego.
-
Chyba musimy zacząć mniej przeklinać przy Harrym, skoro tak szybko łapie –
powiedział Remus i pociągnął nosem, zdając sobie sprawę, że pielucha Harry’ego
wymaga wymiany.
-
Tak, ta cała gadka o chujach. Co ludzie powiedzą? – rzucił sarkastycznie
Syriusz.
-
Wiem, co powiedzą. Syriuszu,
przebierzesz Harry’ego, podczas gdy załaduje pudło do Volkswagena? – powiedział
Remus i podał mu Harry’ego.
-
No dobra – powiedział Syriusz, krzywiąc się, gdy przejął chłopca.
-
Och, nie rób takiej miny. To też nie jest moja ulubiona rzecz. Gdy tylko
urządzimy się w Richmond powinniśmy zacząć uczyć go korzystać z nocnika.
-
Tak, zgadzam się – powiedział Syriusz i wyszedł wraz z Harrym.
Remus
odłożył książki do pudełka. Wciąż było dużo miejsca, ale wyglądało na to, że
nie miał tam włożyć coś więcej. Czuł lekki niepokój, wiedząc, że zostało nieco
niewykorzystanego miejsca, ale podejrzewał, że nic z tym nie może zrobić, więc
zalepił pudełko.
Remus
uniósł je z sapnięciem i zniósł do zaparkowanego auta. To właśnie ten moment. W
końcu wynosili się z Manchesteru.
^^^
Syriusz
wszedł do baru, czując wściekłość. Peter siedział naprzeciwko Madeleine Yaxley.
Co on sobie, do diabła, myślał? Mieli wyjeżdżać do Richmond w każdym momencie.
Syriusz marszczył brwi i obserwował, jak ciemnowłosa dziewczyna krzywi się, po
czym wstaje i wychodzi.
Maddy
wymaszerowała przez drzwi. Posłała Syriuszowi tylko przelotne spojrzenie swoimi
jasnoniebieskimi oczami, ale upewniła się, żeby uderzyć go ramieniem.
Syriusz
chciał na nią krzyknąć i zwyzywać ją w sposób, w jaki Remus by tego pewnie nie
pochwalił, ale w jakiś sposób zdołał powstrzymać swój język. Zamiast tego
podszedł do Petera, próbując nie wyglądać na tak wściekłego, jak się czuł.
-
O co tu chodzi, Pete?
Peter
spojrzał na niego z żalem, ale potrząsnął głową.
-
Musiałem pożegnać się z Maddy, wiesz? Uważałem, że to nie w porządku po prostu…
wyjechać bez słowa. Byliśmy ze sobą prawie cztery lata.
-
W porządku. Jesteś gotowy wyjechać?
-
Tak. Chyba tak. Kurcze, naprawdę to robimy. Nasza trójka w North Yorkshire?
Zawsze sądziłem, że jeśli już opuszczę Manchester to wrócę do Londynu.
Syriusz
wzruszył ramionami.
-
Trudno mi sobie wyobrazić życie poza miastem. Ale Remus uważa, że to dla dobra
Harry’ego. A Richmond wydawało się przyjemnym miejscem, gdy w zeszłym miesiącu
byliśmy tam podpisać umowę najmu. Nie dostrzega się ciągłego szumu ruchu
ulicznego, aż on nie zniknie.
Peter
uśmiechnął się.
-
Wiesz, że czytałem, że król Artur jest tam pochowany? – powiedział Peter,
wstając i wychodząc za Syriuszem z baru.
Syriusz
uśmiechnął się ironicznie, przypominając sobie entuzjazm Petera, gdy chodziło o
legendy arturiańskie.
-
Tak, tam i jestem pewny w całej cholernej Wielkiej Brytanii – powiedział
Syriusz i wyszedł z baru z Peterem za sobą.
^^^
Podróż
na północ nie była zła, pomyślał Remus, gdy przejechali rzekę Swalę i wjechali
do Brompton. Peter i Harry głównie spali, a Syriusz spędził podróż na czytaniu
książki o rodzicielstwie. Remus martwił się, że dwie godziny w aucie spędzone w
czwórkę mogą być niewygodne, ale nie było tak źle.
Podróże
autem tak naprawdę nie było ulubionym środkiem transportu Remusa, i gdyby miał
wybór, nie miałby nawet auta, ale życie nigdy nie wydawało się toczyć w
odpowiedni sposób. Kiedy miesiąc wcześniej pojechali podpisać umowę najmu,
jechali pociągiem, ale tym razem nie mieli wyboru i musieli jechać autem. Mieli
całkiem zapakowane auto, a reszta miała przyjechać oddzielnie za kilka dni w
ciężarówce.
Remus
nie do końca wyczekiwał następnego tygodnia. Poza rozpakowywaniem i układaniem
mebli, szybko zaczynał nową pracę. Szczęśliwie znalazł pracę w sklepie
odzieżowym na rynku, którą zaczynał w następną środę.
Syriusz
prawdopodobnie miał podjąć pracę w księgarni obok Zamku Richmond. Peter obiecał
poszukać czegoś, jak tylko się zadomowią i płacić swoją część czynszu z
oszczędności, ale wyglądało na to, że nie starczy na długo. Okazał niejasne
zainteresowanie pracą w hotelu.
Syriusz
nie był w stanie przełknąć dumy i błagać o pieniądze swoją matkę, ale jego
brat, Regulus, dał mu kilka tysięcy funtów jako prezent. Syriusz wiedział, że
Reg prawdopodobnie dostał je od ich matki, ale Remus zasugerował, że lepiej to
zignorować.
Przynajmniej
kilka miesięcy powinni być zabezpieczeni, ale jeśli chcieli kontynuować życie w
Manchesterze, musieli ciężko pracować.
Gdy
dojechali w końcu do Richmond nie była jeszcze nawet pora na herbatę. Miasto
wywarło na Remusie wrażenie, jako stare, angielskie i bardzo tradycjonalne.
Remus wiedział, że jak na niego i Syriusza było to miejsce o wiele zbyt
konserwatywne, ale emocjonalnie był zbyt pochłonięty pomysłem zabrania
Harry’ego do miejsca, które łączyło go z matką. I w podobny, smutny sposób,
Remus czuł, że dzięki temu sam zbliży się do Lily.
Dom
szeregowy, który wynajęli z Peterem był na Catpurse Lane (dop. tłum. w wolnym
tłumaczeniu uliczka kociej torby). Syriusz był bardzo rozbawiony nazwą, choć
Remus szczerze odczuwał większą przyjemność w nazwaniu jej Pottergate.
Gdy
podjechali pod dom na Catpurse Line, Remus zauważył, że dziwny mężczyzna stoi
na placu przed domem zaraz obok ich mieszkania.
Pierwszą
myślą Remusa było, że to jakiś hippis, choć zakładał, że jego blade blond włosy
były tylko do ramion, a gdyby był hippisem, z pewnością byłyby dłuższe. A może
trafniej byłoby opisać go jako artystycznego.
Jego
ciuchy miały jasne kolory i wydawały się nie pasować do siebie w żaden sposób.
Ale gdy zaparkowali, uśmiechnął się i podbiegł do nich, machając
entuzjastycznie.
-
Cześć – krzyknął, zbliżając się.
Syriusz
pierwszy wyszedł z auta i ostrożnie potrząsnął dłonią mężczyzny, podczas gdy
Remus obszedł auto, by wyciągnąć Harry’ego. Peter wydawał się obudzić i również
wyszedł z auta.
-
Cześć. Myślę, że jesteśmy twoimi nowymi sąsiadami.
-
Wspaniale. Nazywam się Xenophilius Lovegood – powiedział mężczyzna, podczas gdy
Remus wyciągnął Harry’ego z fotelika.
-
Ja jestem Syriusz.
-
To twoi kumple, prawda? Będziecie tu mieszkać?
-
Eee… tak – powiedział Syriusz, wyraźnie nie wiedząc, czy dobrze wspomnieć, że
wraz z Remusem byli parą.
-
Jak powiedział, że ma na imię? – zapytał Peter Remusa, przechodząc za tyłem
samochodu.
-
Xenophilius – wyszeptał Remus.
-
Co za imię – powiedział Peter, wykrzywiając się.
-
Niezłe – mruknął Remus, po czym podszedł do Xenophiliusa z wyciągniętą ręką i
powiedział: – Cześć, jestem Remus.
-
Genialnie – powiedział Lovegood, potrząsając dłonią Remusa.
-
Peter – mruknął Peter, również podając mu rękę.
-
Jestem oczarowany.
Lovegood
uśmiechnął się do będącego w ramionach Remusa Harry’ego, który roześmiał się i
odpowiedział tym samym.
-
A kogo tu mamy?
-
Arry – powiedział Harry.
-
Miło cię poznać, Harry.
-
Hej! – rzucił Harry i wyszczerzył się.
-
Co za czarujący młody mężczyzna. Moja żona, och, idzie, zaledwie tydzień temu
urodziła.
Kamienną
ścieżką zeszła kobieta o bardzo długich, brudno blond włosach i marzycielskich
szarych oczach, mając na sobie pomarańczową sukienkę, celtycki krzyż na szyi i
trzymając niemowlę w ramionach.
-
Cześć, jestem Pandora – powiedziała przyjacielsko kobieta, kiwając wszystkim
głową.
-
Cześć, Pandoro – powiedział Remus, kiwając jej.
-
Jak się masz? – zapytał Peter.
-
Cześć – rzucił Syriusz.
-
Pandora, to nasi nowi sąsiedzi: Syriusz, Remus, Peter i Harry – powiedział
Lovegood, wskazując na nich dłonią.
-
Miło was poznać. To jest Luna.
Maleńkie
zawiniątko w ramionach Pandory spało spokojnie. Jej widok spowodował, że serce
Remusa się roztopiło.
-
Może zaprzyjaźni się z waszym chłopcem… Właściwie, nie jestem pewny, czyje to
dziecko jest.
-
To oczywiste, że jest ich – powiedziała swobodnie Pandora, wskazując między
Remusem a Syriuszem.
Remus
nie był pewny, co wyłapała między nimi w tak krótkim czasie, ale natychmiast
zaczął podziwiać kobietę za jej nadludzką przenikliwość.
- Och! Cóż, zapewniam was, że od strony rodziny Lovegood nie
doznacie żadnych uprzedzeń. Musicie czasem wpaść na herbatę – powiedział
Lovegood.
- Tak, byłoby wspaniale – przyznała Pandora.
- Cóż, pozwolimy wam zająć się waszymi sprawami. Pandoro,
możesz zabrać Lunę do środka. Och, zostawiłaś otwarte drzwi, co jeśli któryś
dostał się do domu?
- Któryś? – zapytał Syriusz.
- Kot, oczywiście – powiedział Lovegood, gdy Pandora wróciła
z Luną do domu.
- Co ma pan na myśli? – zapytał Peter.
- Duży kot – powiedział Lovegood tak, jakby była to
najbardziej oczywista rzecz we wszechświecie.
- Co, w sensie lew?
Lovegood roześmiał się i potrząsnął głową.
- Nie, nic takiego. Bardziej jak puma albo pantera.
- Oczywiście sobie żartujesz? – zapytał Syriusz.
- Och, nie, nie. Mogą być rzadkie, ale w Brytanii są wielkie
koty.
- Może w zoo. Nie można trzymać ich nawet jako zwierzątka
domowe – powiedział Syriusz.
- Och, są na wolności, zapewniam cię.
- W Richmond? – zapytał Syriusz, wyglądając na zirytowanego.
- Odpuść, Syriuszu – wyszeptał Remus, po czym głośniej
dodał: – Wspaniale było poznać pana i pana piękną rodzinę, pani Lovegood.
Wpadniemy kiedyś na tą herbatę.
- Zdecydowanie! Cieszcie się Richmond! – powiedział
Lovegood, po czym wrócił do domu.
- Jego oczy mają lekkiego zeza – zauważył Peter.
- Nie zauważyłem – powiedział Remus.
- Ja zauważyłem – mruknął Syriusz.
- Uważam, że wydają się mili, zwłaszcza jego żona –
powiedział Remus.
- Tak. Zdecydowanie wyglądała na miłą i cudacznie dobrze
obserwowała. Musiałeś posłać mi jakieś spojrzenie, Remusie – rzucił Syriusz,
mrugając do niego.
- Chyba ty! –
stwierdził Remus, machając lekceważąco ręką.
- Zaczniemy wyjmować pudła? – zapytał Peter, wyglądając na
chętnego.
- Tak. Zaczynajmy! – powiedział Remus i poszedł otworzyć
drzwi.
^^^
Syriusz opadł na łóżko twarzą w dół i powiedział:
- Jestem martwy.
- A ja zrozpaczony – powiedział Remus, po czym Syriusz
poczuł, jak jego chłopak delikatnie głaszcze go po włosach.
- Naprawdę. Będę tu leżał i utonę we własnym pocie. Albo
zemdleję i będę miał koszmary o pudłach.
- Ciesz się, że to miejsce jest umeblowane i nie musieliśmy
tu przywozić naszych własnych.
Syriusz jęknął. Tylko tyle zdołał zrobić.
- Nie jesteś zmęczony, Remus? – zapytał Syriusz i odwrócił
głowę w bok, gdzie swobodnie leżał Remus.
- Tak, choć bywałem bardziej zmęczony. Jestem raczej…
podekscytowany. Wiesz, że spędziłem większość mojego życia w Manchesterze.
- Jeśli mam być szczery, to nie jestem pewny, czy tu
pasujemy. To miasto jest wypełnione Torysami.
- Tak, ale jeśli ludzie jak Xenophilius Lovegood mogą tu
komfortowo żyć, czy my nie możemy?
Syriusz ponownie jęknął w odpowiedzi.
- Będzie dobrze, Syriuszu. To dobre miejsce dla Harry’ego.
Obiecuję, że o wiele lepsze od Manchesteru.
Syriusz westchnął.
- Pewnie masz rację – powiedział Syriusz, po czym uniósł się
i przesunął do Remusa.
Remus chwycił dłoń Syriusza i ścisnął ją, a gdy Syriusz
spojrzał na niego, odkrył dodatkowe zapewnienie w pięknie jego brązowych oczu.
Natychmiastowo Syriusz pochylił się i pocałował Remusa, który odpowiedział
delikatnym pocałunkiem.
Syriusz odsunął się i wyszeptał do ucha Remusa:
- Kocham cię, Remus.
- Też cię kocham, Syriuszu.
- Remus, możemy dzisiaj tylko… potrzymać się w ramionach?
Proszę? – powiedział Syriusz, posyłając Remusowi spojrzenie, któremu wiedział,
że się nie oprze.
- Zdecydowanie. Jak tylko weźmiemy prysznic i położymy
Harry’ego do łóżka.
- Peter może położyć Harry’ego.
- Nie powinieneś był wykształcać nawyku zwalania wszystkiego
na Petera.
- Pewnie masz rację.
- Oczywiście, że mam. A teraz chodźmy pod prysznic –
powiedział Remus z szerokim uśmiechem.
- Razem? Ale Peter…
- Nie zauważy albo nie będzie go obchodziło, jeśli weźmiemy
prysznic razem – powiedział Remus, po czym dodał: – No choć już.
^^^
- Dzień dobry, Syriuszu – powiedział Remus, nalewając
Syriuszowi herbaty.
- Dobry. Jak długo jesteś na nogach?
- Hymm. Kilka godzin. Obudziłem się cały podekscytowany.
- Harry i Peter wciąż jeszcze śpią.
- Bóg jeden wie, nie spodziewam się, że Peter obudzi się przed
południem – powiedział Remus, po czym zachichotał lekko, na co Syriusz
uśmiechnął się.
Remus usiadł i upił ostrożnie herbaty, choć wciąż była
jeszcze gorąca.
- Remus… czuję się… nie jestem pewny, dlaczego dopiero teraz
to do mnie dotarło, ale chyba pamiętam, że jakaś kuzynka czy coś, mieszka w
Richmond.
- Naprawdę?
- Tak. Weasley czy jakoś tak. Kuzynka w drugiej linii albo
przez małżeństwo. Coś takiego – powiedział Syriusz i popatrzył w sufit, jakby
to mu pomogło coś sobie przypomnieć.
- Powinieneś się dowiedzieć. Może byłoby miło znać w mieście
innych ludzi.
- Może. Choć poznałeś moją rodzinę. Wiesz, jacy są –
powiedział Syriusz z wyrazem lekkiego obrzydzenia na twarzy.
Remus zmarszczył brwi i skinął głową.
- Mimo wszystko. Nie odniosłem wrażenia, że są to lubiani
krewni. Oczywiście, sam fakt, że nie mogę sobie przypomnieć ich imion wskazuje,
że mama nigdy o nich nie wspominała.
- Powinieneś zadzwonić do Rega, może on się czegoś dowie.
- Tak. Tak zrobię. Weasley. Tak, tego niemal jestem pewny –
powiedział Syriusz, po czym skinął głową z uśmiechem.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńi przeprowadzka, Lavenglood a teraz zapowiada że i Wesleyowie są
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika