10
kwietnia 1998r.
Lily
przekazała Remusowi skręta, po czym wypuściła strumień powietrza z ust,
wyginając szyję, a kosmyk jej ciemnorudych włosów opadł jej na oczy.
Remus
zabrał skręta i wciągnął głęboko powietrze, mając nadzieję, że nie będzie
kaszlał, jak ostatnim razem. Zdołał wstrzymać na chwilę powietrze bez kaszlu,
po czym powoli wypuścił powietrze. Nigdy wcześniej w życiu niczego nie palił,
choć od czasu do czasu był zaciekawiony marihuaną.
Rodzice
Lily czasami palili, więc Lily okazjonalni trochę podkradała dla siebie. Lily
uważała, że nigdy tego nie dostrzegali, ale podejrzewał, że zauważali i
uznawali na ten temat nie rozmawiać. Zioło było wymieszane z tabaką, co dziwnie
niepokoiło Remusa bardziej, niż sama marihuana, ale sądził, że będzie dobrze, a
przynajmniej ostatnim razem było.
Na
razie nie czuł żadnej różnicy, póki nie przekazał skręta Lily i nie zaczął
nagle być świadom, że sposób, w jaki postrzegał rzeczy był jakiś dziwny.
Czuł
się trochę jakby odłączony od postrzegania samego siebie. Było to niepokojące,
ale w tym momencie czuł się nieco zbyt zrelaksowany, żeby go to obchodziło.
Mówiono mu, że uczucie było podobne do bycia pijanym, ale nigdy wcześniej nie
był pijany, więc nie był pewny, czy to prawda.
Lily
wzięła bufa, po czym ponownie przekazała skręta Remusowi. Remus odczekał
sekundę, nim się zaciągnął. Lily wyglądała na zamyśloną, jej oczy nie były na
niczym skupione, a jej wąskie usta zacisnęły się mocno razem. Remus znał Lily
na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy myślała o czymś filozoficznym, a nie była
dobra w ukrywaniu tego, co jej chodzi po głowie.
-
Remus? – zapytała Lily, w końcu chłopak wciągnął dym.
Remus
zakaszlał wbrew sobie, natychmiast wypuszczając powietrze i rzucił:
-
Tak?
-
Wierzysz w Boga? – spytała, po czym odwróciła się ku niemu z zaciekawionym
spojrzeniem.
Usta
Lily drżały i Remus mógł stwierdzić, że mocno próbowała się nie śmiać. Wątpił,
że to przez temat, raczej wpływała na nią trawka.
-
Jestem katolikiem – powiedział Remus, oddając jej skręta.
-
Tak, to wiem, ale nie o to pytałam – odpowiedziała Lily, po czym przewróciła
oczami i zachichotała, ponownie się zaciągając.
Remus
tak naprawdę nie zastanawiał się, czy jakoś szczególnie wierzy w Boga. Zawsze uważał,
że istniał jakiś Bóg. Pamiętał, gdy był małym chłopcem i błagał Boga, żeby ten
go uratował, gdy został porwany i zamknięty w piwnicy, mając za towarzystwo
jedynie wilczaka. Czy to Bóg go uratował, czy może uratowali go ludzie, którzy
wezwali policję? Czy była jakaś różnica?
-
Tak. Chyba tak – powiedział Remus, gdy Lily podała mu skręta.
-
Moi rodzice chyba tak naprawdę nie wierzą. Ale ja chyba tak. Nie jestem pewna,
czy lubię tego z Biblii – powiedziała Lily i wzruszyła ramionami.
Remus
zdał sobie sprawę, że jeśli za dużo się wypali to każda próba jasnego myślenia
staje się daremna, ale wciął kolejnego szybkiego bucha i podał skręta Lily.
-
Jak można wierzyć w Boga, ale nie lubić Biblii? – zapytał Remus, czując się
naprawdę zdezorientowany.
-
Po prostu. Nie podoba mi się taka
idea Boga. I dlaczego Bóg musi być facetem? Nie może być kobietą? – spytała, po
czym zaciągnęła się.
Remus wziął od niej skręta. Niewiele go już
zostało.
-
Cóż… nie wiem. Biblia mówi, że Bóg jest mężczyzną.
-
A kto powiedział, że Biblia ma rację? – zapytała Lily, jej zielone oczy wpatrzone
były w Remusa, a kącik jej ust uniósł się w figlarnym uśmiechu.
Remus
wciągnął więcej dymu, wbrew swojemu lepszemu osądowi, po czym przekazał skręta.
Remus podejrzewał, że trudno by mu było odpowiedzieć nawet, gdyby nie był na
haju.
-
Ja… nie wiem – odpowiedział Remus, a potem wzruszył ramionami i odparł: – Bóg?
– co spowodowało u Lily wybuch śmiechu.
-
Tak, wiem, że to brzmi absurdalnie. Tak naprawdę nie znam wszystkich
odpowiedzi. Chyba nikt ich nie ma. Przyznam, że nigdy o tym nie myślałem.
Myślę, że jest Bóg i że on… lub ona… ktokolwiek albo cokolwiek mieli udział w
pisaniu Biblii. Może człowiek to spaprał i nieco błędnie przedstawił wiadomość,
ale myślę, że jest w tym jakaś prawda – powiedział Remus.
-
W porządku. Myślę, że Biblia to śmieć. Uważam, że Bóg… - zaczęła Lily, po czym
wzięła ostatni buch ze skręta, nim odłożyła go na bok i kontynuowała: – Uważam,
że Bóg jest miłością i częścią wszystkiego. Jest naturą i pięknem. I nie sądzę,
że istnieje jakiś konkretny sposób, by się z nim połączyć. Po prostu trzeba
znaleźć własną ścieżkę.
Lily
powiedziała to z dramatycznie wyciągniętymi ramionami i wielkim uśmiechem na
twarzy.
-
A Biblia nie jest twoją drogą ku Bogu? – powiedział Remus i potarł brodę.
Lily
pokręciła głową i roześmiała się, a jej ramiona opadły z łoskotem na łóżko.
-
Nie, chyba nie. Nie jestem pewna, co jest moją drogą, ale na pewno nie to. Może
będę wiedźmą, poganką albo coś takiego. Nie wiem. Może dobrze jest być po
prostu sobą, istnieć i próbować być szczęśliwym. Żyć długo i umrzeć radośnie.
Remus
uśmiechnął się do Lily. Teraz, gdy to powiedziała, brzmiało to naprawdę miło.
Nie mógł się powstrzymać nad zastanowieniem, co z przekonaniami religijnymi
Syriusza Blacka. Był całkiem pewny, że jego rodzina była anglikanami.
-
O co chodzi, Remus? Wyglądasz na zaniepokojonego.
-
Och. To nic… tylko się nad czymś zastanawiam.
-
Nad Syriuszem Blackiem? – zapytała Lily, po czym wytknęła mu język.
Remus
jęknął, po czym skinął głową.
-
Chyba jest anglikaninem. Wspomniał coś o chodzeniu do kościoła z Jamesem i jego
rodzicami. To kolejny powód, dlaczego nigdy się mną nie zainteresuje. Jakby
jego bycie hetero nie wystarczało – przyznał Remus.
-
Och, nie martw się, Remus. Dojdzie to do niego – powiedziała Lily, po czym
pochyliła się i pocałowała Remus w policzek.
-
Może – powiedział chłopak i skrzyżował ramiona na piersi, nie czując się wcale
przekonanym.
-
Jesteś głodny, Remus? Ja umieram z głodu. Chodźmy napaść kuchnię – powiedziała
Lily, po czym wyciągnęła go za rękę z łóżka, a następnie z sypialni.
^^^
Weasleyowie
mieli dużo owiec na swojej farmie niedaleko Richmond. To była z pewnością
pierwsza myśl Syriusza, gdy podjechali z Remusem pod ich dom.
Syriusz
wciąż nie był pewny, jak dokładnie byli spokrewnieni, ale podejrzewał, że nie
miało to znaczenia. Molly wydawała się przez telefon bardzo miła i miała
dzieci, z którymi Harry mógłby się potencjalnie bawić. Właściwie, wydawało się,
że wraz z mężem, Arturem, mieli wiele dzieci, o wiele więcej, niż Syriusz mógł
wyśledzić w jednej rozmowie telefonicznej. Wyłapał, że ma bliźniaków, którzy pierwszego
skończyli cztery lata, ich najstarszy syn miał siedem lat, a najmłodsza córka
miała siedem miesięcy.
Gdy
podjechali do trzypiętrowej wiejskiej chatki, którą Weasleyowie nazywali domem,
Remus wysiadł z samochodu, by wyjąć Harry’ego, podczas gdy Syriusz stał w
miejscu, gdy niedbale zbliżała się do niego kura. Syriusz zdał sobie sprawę, że
nigdy wcześniej nie był na famie i patrzenie na te wszystkie kurczaki i owce
powodowało u niego lekki niepokój, choć nie był pewny, dlaczego.
-
Dopasowujesz się do żywego inwentarza, Syriuszu? – zapytał żartobliwie Remus.
-
Tak. Coś w tym stylu.
Syriusz
westchnął z ulgą, gdy kura odwróciła się w drogą stronę. Nie był pewny, czego
się bał. To była tylko przytulna wiejska farma. Syriusz zamknął oczy i wziął
głęboki oddech, próbując uspokoić niepokój.
W
tym momencie rozległa się eksplozja, która sprawiła, że Syriusz skrzeknął,
machając rękami z przerażeniem. Za wybuchem szybko rozległ się śmiech mężczyzny
i krzyk kobiety:
-
Arturze!
-
Co to, do diabła, było? – zapytał Syriusz, rozglądając się dziko.
Niska
kobieta o ognisto rudych włosach wyszła frontowymi drzwiami, a potem zbiegła do
stodoły, ledwie dostrzegając Remusa i Syriusza.
-
Arturze Weasley, coś ty zrobił? – powiedziała kobieta, najwyraźniej Molly, gdy
już się zbliżyła.
Ze
stodoły wyszedł wysoki, rudy mężczyzna z wyrazem satysfakcji na twarzy.
-
Udało mi się! – rzucił mężczyzna, Artur Weasley.
-
Co takiego?
-
Oczywiście, udało mi się stworzyć proch strzelniczy – oświadczył Artur z dumą.
-
Proch strzelniczy? Po co, do licha?
-
Do armaty oczywiście.
-
Nie masz armaty!
-
Cóż, nie, ale czytałem o średniowiecznych armatach na stronie internetowej.
-
Stronie? Jakiej stronie internetowej?
-
O średniowiecznych armiach i bitwach.
-
Arturze, nie mam nic temu, że chodzisz na rekonstrukcje i bóg jeden wie, że
dzieci to uwielbiają. Nie mam nawet nic przeciwko szyciu ci kostiumów, choć
żałuję, że nie pozwalasz mi użyć maszyny do szycia.
-
Nie, nie. Nie możesz jej używać. Musi być autentycznie! – powiedział Artur,
stanowczo gestykulując rękami.
-
Tak, rozumiem to. Mówię tylko, kochanie, że nie pozwolę na żadne armaty.
-
Och, nigdy bym nie mógł sobie pozwolić na armatę z wypłaty od Rady Hrabstwa, Molly
Wobbles.
-
Więc po co robisz proch strzelniczy? – zapytała Molly, wyraźnie zirytowana.
-
Chyba byłem ciekaw. Może któregoś dnia zdobędę strzelbę. I tak musiałbym mieć
certyfikat, jeśli chciałbym robić dużo prochu.
Molly
westchnęła i potrząsnęła głową.
-
Kocham cię, Artur, ale proszę, nie wysadź stodoły.
-
Oczywiście, Molly – powiedział Artur, po czym pochylił się i dał jej szybkiego
buziaka.
Wyglądało na to, że w tym momencie w końcu
dostrzegli stojących na podjeździe Remusa, Syriusza i Harry’ego.
-
Och! Cześć! – powiedział Artur i zaczął do nich podchodzić wraz z Molly.
W
tej chwili Harry odbiegł, by zbadać owcę, czy raczej podziwiać jej wełnę. Owca
ze swojej strony ledwie beknęła w stronę Harry’ego, po czym uciekła.
-
Jak się macie? Artur Weasley – powiedział mężczyzna i potrząsnął ich rękami.
-
Molly – przedstawiła się kobieta i również uścisnęła im dłonie.
-
Ja jestem Syriusz, a to jest Remus i eee… Harry – przedstawił ich Syriusz i
zorientował się, że chłopiec zniknął.
-
Przyniosę go – stwierdził Remus i odszedł.
-
Więc jesteśmy kuzynami, czy coś takiego, tak? – zapytał Artur, wyglądając na
nieco zdezorientowanego.
-
Bodajże z drugiej linii.
-
Hymm. Interesujące. Wejdźmy do środka – powiedział Artur i przeszedł przez
drzwi domku wraz z Molly, Syriuszem, Remusem i Harrym.
-
Witamy w Norze! – powiedziała Molly, gdy wszyscy znaleźli się w środku.
-
Norze? – zapytał Remus.
-
Nasz syn, Bill, tak nazywa dom i jakoś się przyjęło – przyznał Artur.
Syriusz
rozejrzał się. Mógł podziwiać osobliwość Nory. Była ciepła, przyziemna. Parter
był dużym pomieszczeniem z salonem, kuchnią i jadalnią oraz klatką schodową na
kolejne piętro.
Molly
podeszła do kołyski, by sprawdzić, co z ich najmłodszym dzieckiem.
-
Ginny spokojnie śpi. Nie mogę uwierzyć, że twój proch strzelniczy jej nie
obudził – powiedziała cicho Molly. Artur zmarszczył brwi, wyraźnie czując
wyrzuty sumienia.
-
Wybaczcie, jeśli przerywam, ale to właśnie robisz? Średniowieczne
rekonstrukcje? – zapytał Remus.
Właśnie
wtedy zbiegli po schodach na parter dwaj przysadziści chłopcy, śmiejąc się i
krzycząc o diabli wiedzą czym.
-
To bliźniacy Fred i George – wtrąciła Molly.
Syriusz
uśmiechnął się uprzejmie, po czym nieco podskoczył, gdy trzeci, mniejszy i
szczuplejszy chłopiec zbiegł po schodach.
-
To jest Ron – dodała Molly.
-
Cóż, tak. W pewnym sensie. Razem z Molly od lat chodzimy na rekonstrukcje i
biwakujemy. Tak, kilka razy uczestniczyłem, ale dopiero zacząłem brać to na
poważnie – powiedział Artur.
-
Przez to miał na myśli, że przekonał mnie do zrobienia mu kostiumu –
stwierdziła Molly, a Artur skrzywił się lekko.
-
Jesteś zainteresowany jakimiś szczególnymi bitwami? – zapytał Remus.
-
Och, mnóstwem! Ale głównie podoba mi się Wojna Róż oraz konflikt między Domem
Neville i Domem Percy.
-
Za którym jesteś? – zapytał Syriusz.
-
Przepraszam?
-
Neville czy Percy?
-
Och! Oczywiście, że Neville!
-
A co ze mną? – Po schodach zszedł młody chłopak, którego Syriusz dotychczas nie
zobaczył.
-
Nie, Percy, nie chodzi o ciebie. Chodzi o Dom Percy – powiedział Artur.
-
Co to Dom Percy? – zapytał chłopiec, najwyraźniej Percy.
Artur
przez chwilę wydawał się na moment myśleć, prawdopodobnie próbując zdecydować,
jak to wyjaśnić chłopcu.
-
To potężna szlachecka rodzina ze średniowiecza. Byli rywalami Domu Neville –
powiedział Remus.
-
Och – mruknął Percy, po czym wrócił na piętro.
-
To był Percy. Chyba nie za bardzo obchodzą go średniowieczne rekonstrukcje.
Stojący
na podłodze Harry szarpnął nogawkę spodni Syriusza.
-
Chcesz iść na zewnątrz i pobawić się z innymi chłopakami, Harry? – zapytał
Syriusz, spoglądając w dół.
-
Tak! – powiedział Harry i wyszedł.
-
Cudowny chłopak. Ma na imię Harry, tak? – zapytał Artur.
-
Tak – odparł Remus.
-
A gdzie jest jego matka? – zapytała Molly.
-
Odeszła – odpowiedział Syriusz.
-
Och, strasznie mi przykro – powiedziała Molly, po czym zbliżyła się do Remusa i
Syriusza, dodając: – Przepraszam, ale który z was jest ojcem?
-
Jego ojciec też odszedł – odpowiedział Syriusz, zdając sobie sprawę, że wraz z
Remusem będą musieli przechodzić przez to w nieskończoność.
-
A który z was jest jego opiekunem?
-
Obaj jesteśmy – rzekł Remus.
Ku
zaskoczeniu Syriusza, Molly mocno przytuliła ich obu, choć była od nich o wiele
mniejsza.
-
Moje kondolencje, moje biedactwa – powiedziała Molly, po czym ich puściła.
-
Może usiądziecie, zamiast stać? Zrobię herbaty – rzuciła Molly, więc Artur,
Remus i Syriusz usiedli przy stole.
-
Więc dzielicie się opieką? Jak to jest? – zapytał Artur.
-
Myślę, że nie ma różnicy między tym, jak ty z Molly wychowujecie swoje dzieci.
Chociaż my mamy tylko jedno.
-
Cóż, tak, ale ja z Molly jesteśmy małżeństwem i mieszkamy w tym samym domu.
-
Cóż, my nie możemy się jeszcze pobrać, ale mieszkamy razem – rzucił Syriusz z
przebiegłym uśmiechem.
-
Och! Wy dwa jesteście razem? Wybaczcie, nie zdawałem sobie sprawy. Nigdy
wcześniej nie spotkałem pary homoseksualistów. To całkiem ekscytujące –
powiedział Artur, pocierając z ekscytacją dłonie.
-
Nie zawstydzaj ich, Arturze. Nie różnią się niczym od innych.
Syriusz
poczuł dziwne poczucie komfortu. Był przyzwyczajony do negatywnych reakcji, gdy
ludzie dowiadywali się o tym, że był gejem.
-
Dzięki, Molly – powiedział.
Na
dół zeszła kolejna para chłopców, dokładnie tak rudych, jak reszta Weasleyów.
Jeden był niski i krępy tak, jak Molly i bliźniaki, a drugi chudy jak Artur i
miał nieco za długie włosy. Przysadzisty chłopak trzymał zabawkowego smoka w
dłoni i udawał, że lata nim dookoła pokoju.
-
Mamy gości – zauważył chudszy chłopiec.
-
Bill, Charlie, to panowie Black i Lupin – powiedziała Molly, wskazując na nich.
Syriusz
był pod wrażeniem tego, jak szybko zapamiętała ich nazwiska.
-
Cześć – powiedział Bill, uśmiechnął się i skinął im głową, po czym wyszedł na
zewnątrz, by dołączyć do reszty chłopców. Drugi chłopiec wydawał się zbyt
pochłonięty swoim zabawkowym smokiem, ale krzyknął: „Cześć!” i wybiegł na
zewnątrz.
-
Więc jak to jest? – dopytywał Artur.
-
Ale co? – zapytał Syriusz.
-
Być gejem.
-
Arturze, przestań! – powiedziała Molly, dokładając dzbanek na stół, a następnie
podając wszystkim filiżanki.
-
Wybaczcie.
Przez
moment siedzieli cicho i cieszyli się herbatą. W końcu przemówiła Molly:
-
Więc w domu mieszkacie razem tylko wy i Harry?
-
Nie, mieszka z nami nasz przyjaciel Peter, póki nie stanie na nogi – powiedział
Remus.
-
Och, miło z waszej strony, że pomagacie przyjacielowi.
-
Tego chcieliby rodzice Harry’ego – stwierdził Remus, a Syriusz skinął głową,
zgadzając się z nim.
Syriusz
zaczął odczuwać niepokój i chciał wyjść, ale wziął głęboki oddech, starając się
na tym nie skupiać. Od śmierci Jamesa i Lily jego niepokój zaczął narastać i
póki co, mieszkanie w Richmond nie przyniosło mu ulgi.
-
Chodzicie do kościoła? My uczęszczamy do tutejszego kościoła metodystów. Możecie
z nami dołączyć w niedzielę.
Syriusz
zamarł. Nie był pewny, co powiedzieć. Jego rodzica uczęszczała do kościoła, a
on kilka razy był z Jamesem, ale sam nie był zbyt religijną osobą, w
rzeczywistości mając siebie bardziej za ateistę. Syriusz spojrzał na Remusa,
który też nie wiedział, co powiedzieć i wyglądał na zaniepokojonego. Remus był
katolikiem, ale od lat nie chodził na mszę.
-
Przepraszam, jeśli to było zbyt osobiste – powiedziała Molly z żalem.
-
Nie, to nie to. Właściwie to jestem katolikiem, a rodzina Syriusza to
protestanci.
Syriusz
zauważył, że nie wspomniał o braku religijnych skłonności Syriusza.
Właśnie
wtedy z łóżeczka w salonie dobiegł płacz dziecka, więc Molly wstała od stołu i
podeszła do dziewczynki.
-
Jesteś głodna, słodka Ginny? – zapytała Molly, podniosła dziecko i zaniosła ją
do stołu. Usiadła, rozpięła bluzkę i przyłożyła Ginny do piersi. Widok Molly
karmiącej piersią zasmucił Syriusza, przypominając mu, jak Lily karmiła
Harry’ego.
-
Więc jeden z was jest katolikiem, a drugi protestantem. Musi być wam trudno –
powiedział Artur.
-
Nie bardzo. Jakoś nigdy nie podjęliśmy tematu – powiedział Remus.
-
A kim będzie chłopiec? – zapytała Molly.
-
Cóż, o to chodzi. Naprawdę nie dyskutowaliśmy, jak poradzimy sobie z
religijnością Harry’ego.
-
Musi w coś wierzyć, prawda?
-
Chyba tak. Po prostu nie jesteśmy pewni, w co.
-
A kim byli jego rodzice? To dobry początek – stwierdził Artur.
-
James był anglikaninem. A Lily… nie jestem pewien. Chyba kimś w rodzaju
poganki. Bardzo wierzyła w naturę.
-
Wygląda na to, że dwa głosy padają na protestantyzm – stwierdziła Molly,
uśmiechając się do Ginny.
-
Może.
Syriusz
starał trzymać się od tego z daleka. Właśnie wtedy postanowił pozwolić
Harry’emu samemu decydować, gdy już będzie dość duży. Prawda była taka, że
Syriusz naprawdę nie wiedział wiele i nie obchodziła go religia, ale również
nie uważał, by kościół uwielbiał ludzi takich, jak on i Remus.
-
Cóż, cokolwiek zdecydujecie, wciąż jesteście mile widziani w naszym kościele.
Ludzie tam są cudowni – stwierdziła Molly.
-
Dzięki. Z pewnością to rozważymy – powiedział Remus.
Dłuższą
chwilę Remus i Syriusz siedzieli i rozmawiali z Molly i Arturem, głównie o
swojej pracy i różnych dziwacznych osobowościach dzieci małżonków.
W
końcu, ku wielkiej uldze Syriusza, Remus zasugerował, że robi się późno i powinni
zabrać Harry’ego do domu na drzemkę. Syriusz cieszył się, że choć raz Harry
miał do zabawy inne dzieci.
Tego
wieczora, gdy Harry drzemał, a Peter był nie wiadomo gdzie, Syriusz zdecydował
ustalić, jak Remus czuje się z tym całym religijnym pytaniem. Odpoczywali na
kanapie, a Remus leżał głową na jego kolanach.
-
Co myślisz o ofercie Molly i Artura, żeby iść do ich kościoła? – zapytał
Syriusz.
-
Nie wiem. Nie jestem do końca pewny, co będzie dobrą decyzją. Widziałem tu co
najmniej jeden kościół katolicki. Mógłbym zabrać tam Harry’ego. Ale szczerze
powiedziawszy, nie jestem pewny, czy dalej to czuję.
-
Nie czujesz się już katolikiem?
-
Hymm. Chyba zawsze nim będę. To chyba
nie jest coś, co można z siebie strząsnąć. Ale nie jestem pewny, czy dalej
naprawdę wierzę.
-
Więc w co wierzysz?
-
Nie jestem pewny. Myślałem o tym, co kiedyś Lily powiedziała o Bogu, świecie i
naturze, i jak wszystko jest połączone.
-
Czy Pandora nie jest poganką? Mógłbyś porozmawiać z nią. Może bardziej to jest
twoja działka – powiedział Syriusz, próbując jak najbardziej go wspierać mimo
swojej ogólnej antypatii do religii.
-
Może. Może z nią porozmawiam. Pomyślę o tym – stwierdził Remus i wkrótce zasnął
na kolanach Syriusza.
^^^
W
następnym tygodniu Remus poszedł odwiedzić Pandorę po pracy. Xenophilius był
poza domem, więc w domu została tylko Pandora z maleńką Luną.
-
Cześć, Remus – przywitała się Pandora, gdy otworzyła mu drzwi i wskazała mu,
żeby wszedł.
-
Cześć, Pandora. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
-
Och, nie. Nie ma problemu.
-
Pandora, może ci się to wydać dziwne, ale zastanawiałem się… czy ty jesteś
poganką?
-
Tak – odpowiedziała i wskazała dłonią na celtycki krzyż, wiszący na jej szyi.
-
Co możesz mi o tym opowiedzieć?
-
A co chciałbyś wiedzieć? – zapytała, a jej głos był lekki i beztroski.
-
Chyba w co wierzysz.
-
Nie ma jednego sposobu na bycie poganinem. Istnieje wiele różnych tradycji. Ja
wierzę w szacunek do przyrody i życie w harmonii z nią. Kieruję się również Kołem
Roku.
-
Kołem Roku?
-
Tak. To cykl festiwali, tradycji, poprzedzających chrześcijaństwo. Oparte są na
słońcu i żniwach. Wkrótce będzie Beltane.
-
Och, słyszałem o Beltane. Pierwszego maja, prawda?
-
Tak – powiedziała Pandora i uśmiechnęła się.
-
Jestem trochę zafascynowany pogaństwem i kwestionuję własne przekonania
religijne. Zostałem wychowany na katolika, ale nie jestem pewny, czy to mi
dalej odpowiada. I pozostaje pytanie, w jakiej wierze powinniśmy wychować
Harry’ego.
-
Nie przejmuj się zbytnio Bogiem z Biblii. Poganie wierzą w wiele Bogiń, o ile w
ogóle wierzysz w zjawiska nadprzyrodzone. Nie wszyscy poganie w to wierzą.
-
A ty?
-
Tak. Moją boginią jest Brigid.
Remus
uśmiechnął się. Chciał usiąść i dłużej przedyskutować to z Pandorą, ale
wiedział, że ma inne sprawy do załatwienia.
-
Jest tyle rzeczy, o które chcę zapytać, ale nie mam czasu. Muszę zamienić
Petera i popilnować Harry’ego.
-
Zostań. Pozwól, że ci coś dam – powiedziała Pandora i podeszła do szafki na
półki i chwyciła kilka książek. – Weź je. Jedna jest o pogaństwie w Brytanii, a
druga o pogańskich festiwalach. Mam ich więcej, jeśli będziesz chciał w
przyszłości, ale te mogą być na dobry początek – powiedziała, podając je
Remusowi, który przyjął je z entuzjazmem.
Remus
pożegnał się i szybki popędził do domu. Tej nocy, gdy Harry był w łóżku, a
Syriusz spał obok niego, Remus czytał i coraz bardziej ekscytował się
pogaństwem. Żałował, że nie może ich pokazać Lily. Wiedział, że też chciałaby
się czegoś o tym dowiedzieć.
Remus
nie był pewny, jak najlepiej podejść do religii Harry’ego, ale wiedział, że
przynajmniej powinien mu przekazać tradycje, które wiedział, że Lily chciałaby przekazać
synowi.
Remus
zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie najważniejsze to nie zmuszać chłopca do
niczego konkretnego. Pozwól mu znaleźć swoją drogę, wyszeptał mu do ucha głos
Lily w jego umyśle. Tak, pozwoli znaleźć mu własną drogą albo wcale jej nie
mieć, jeśli tego właśnie chłopiec będzie chciał.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Wesleywie bardzo mili się okazali, no i w końcu Harry miał inne dzieci do zabawy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika