Harry uparcie milczał, nie chcąc spojrzeć Snape’owi w oczy, wiedząc doskonale, co w
nich zobaczy – złość i rozczarowanie. Wiedział perfekcyjnie, że zachował się
jak nieodpowiedzialny idiota, ryzykując życie za zakazany lot w czasie ulewy,
wiedział, że zachował się jak dzieciak, do którego wcześniej porównywał go
Snape i że zasługiwał na każde kujące słowo sarkazmu i potępienie, którymi
zrówna go Severus. Wiedział… ale to nie powstrzymało małej części jego samego
do niechęci w kierunku starszego mężczyzny. Uraz miał swoje korzenie w
dzieciństwie, gdy Dursleyowie karali go za wszystko, niezależnie, czy była to
jego wina, czy nie. Dorastając na Privet Drive, nie pozwalano mu wyrazić
wspomnianego rozżalenia, ale w szkole było inaczej.
I
prawie zawsze czuł się urażony, gdy Snape go karał, ponieważ mężczyzna był
niesprawiedliwy. Dłużej już tak nie było, Harry wiedział, że zasługiwał na to,
co zamierzał zrobić mu Severus, ale stare nawyki trudno było zmienić, a jeszcze
trudniej o nich zapomnieć. Więc nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wrócił do
starych wzorców, pozostał nadąsany i milczący, wpatrując się w podłogę, podczas
gdy Severus stał wściekły.
-
Panie Potter! Czy mogę panu przypomnieć, że nie jesteśmy w szkole, a obiecał mi
pan, że będzie mnie pan słuchał bez pytania podczas tej podróży? A zamiast
tego, widzę, że robi pan jedną z najgłupszych rzeczy, jaki można sobie
wyobrazić, zaraz po tym, jak panu tego zakazałem. Wytłumacz się!
Ten ton sprawił, że się zjeżył i
zanim zdążył się nad tym lepiej zastanowić, wypalił ponuro:
-
Po co? I tak nie będziesz słuchał tego, co mówię, więc po co mam się wysilać?
Severus
wykrzywił się, gdyż nie podobał mu się ton i postawa chłopaka.
-
Powiedzenie tego może złagodzić karę, na którą sobie zasłużyłeś, Potter. A może
chcesz, żebym założył, że zachowałeś
się jak impulsywny idiota i wyleciałeś w burzę bez żadnego powodu?
-
Nie… ale i tak w taki sposób pomyślisz, gdy ci powiem – wymamrotał do swoich
butów. Nie wiedział, jak Snape to zrobił, ale sprawił, że Harry ponownie czuł
się jak pięciolatek i właśnie został przyłapany na wślizgiwaniu się do komórki
z kawałkiem ciasta, co było poważnym wykroczeniem w domu Dursleyów.
-
Mam policzyć do trzech, panie Potter, jakbym miał do czynienia z dwulatkiem? –
warknął Snape.
Harry
zarumienił się.
-
Mam piętnaście lat, nie dwa!
-
Pańskie dzisiejsze działania były bliższe temu, co zrobiłby przedszkolak, a nie
nastolatek, panie Potter! – krzyknął jego opiekun. – To twoja ostatnia szansa.
-
Dobra! – poddał się, uznając, że nie może już być gorzej. – Nie planowałem się
panu sprzeciwić, ale… szalałem tu i naprawdę musiałem się stąd wydostać, więc…
przemieniłem się i wyleciałem przez komin. Nie wiedziałem, że deszcz będzie tak
mocny i sądziłem, że wiatr się nieco uspokoił, ponieważ Hedwiga była w stanie
tu przylecieć i powiedziała, że nie jest tak źle, jak się wydaje.
Severus
odwrócił się w stronę drzemiącej Hedwigi, zmienił się w Warriora, żeby mógł
zrozumieć odpowiedź Hedwigi.
-
Niech cię diabli, ptaku! Jak mogłaś go
zachęcać do wylecenia w taką burzę? A sądziłem, że sowy mają być mądre!
Sowa
śnieżna spiorunowała jastrzębia wzrokiem.
-
Nie obwiniaj mnie za jego lekkomyślność, Warrior! Skąd miałam wiedzieć, że zrobi
coś tak głupiego? Jest twoim
uczniem, może ty byś go lepiej pilnował?
-
Pracowałem nad trudnym tłumaczeniem!
– warknął w obronie Warrior. – Nie byłem
świadom, że trzeba na niego uważać, jak na cholernego dwulatka!
-
Hej! Ja tu jestem, wiecie? – zauważył Harry i natychmiast pożałował, że nie
trzymał buzi na kłódkę.
Ponieważ
teraz dwie pary oczu wpatrywały się w niego z ostrą dezaprobatą.
-
Poszedłeś latać podczas burzy, Harry? –
zaćwierkała Hedwiga z przerażeniem, siedziała czujnie na szczycie zimnego
pieca, rzucając Harry’emu karcące spojrzenie swoimi dużymi bursztynowymi
oczami. – Co ty sobie myślałeś, głupi pisklaku? Mogłeś
ponownie złamać skrzydła albo coś gorszego!
Teraz
Harry poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony. Ale odwrócił się i warknął na
Hedwigę, by złagodzić prztyk.
-
Hej, to ty mi powiedziałaś, że nie
jest tak źle na latanie!
Sowa
śnieżna napuszyła się i wydała z siebie ostry skrzek.
-
Miałam na myśli tak doświadczonego
lotnika, jak ja, zuchwały ptasi móżdżku, a
nie zwykłego pisklaka, który lata od ledwie kilku miesięcy.
-
Jestem dobrym lotnikiem, Hedwigo!
-
Nie tak dobrym, żeby latać podczas burzy.
To wymaga lat praktyki, a ty jeszcze nie spełniasz tego standardu. A teraz
przestań mi pyskować i nie obwiniaj mnie o własne błędy! Zdecydowałeś się wyjść
i zaryzykować własne życie, Harry Jamesie Potterze, więc jeśli chcesz kogoś
obwinić… obwić samego siebie! – syknęła wymownie, po czym odwróciła się do
niego plecami, wyraźnie zniesmaczona.
Severus
zachował kamienną ciszę, podczas gdy Hedwiga karciła swojego czarodzieja, choć
nie mógł zrozumieć sowy, gdy wrócił już do swojej ludzkiej postaci, dobrze
rozumiał, co miała na myśli i jasne było, że mądra sowa mocno nie pochwalała
decyzji swojego pana, żeby zaryzykować życie z powody nudy. Severus był
wściekły. Czy chłopiec nie rozumiał, co by się stało, gdyby zginął? Nie
rozumiał, że takie zachowanie było nie tylko dziecinne, ale też nie do
przyjęcia? Że był ważny, nie tylko do wypełnienia przepowiedni, ale też
ponieważ Severus się o niego troszczył. Straciłem
zbyt wiele ludzi, na których mi zależało, żeby jego też stracić! Zwłaszcza nie
przez jakiś głupi wyczyn! Jestem za niego odpowiedzialny, nie mogę ponownie
zawieźć. Nie znowu!
-
Głupi, niereformowalny bachor! – warknął, a jego ręka wystrzeliła, by trzepnąć
Harry’ego w tył głowy. W powietrze uniósł się kłąb sadzy i Snape skrzywił się,
wycierając dłoń w szaty.
Harry
wzdrygnął się, ale nie zrobił żadnego ruchu, by uciec od zirytowanego
profesora, co było kolejnym dowodem na to, że zrozumiał, że zrobił źle.
-
Przepraszam, Severusie.
-
Za co? Za to, że zostałeś przyłapany? Że mnie nie posłuchałeś? Że zachowałeś
się jak cholerny idiota? Bardzo dobrze, Potter. Powinieneś przepraszać,
ponieważ nuda nie jest wymówką, żeby ryzykować życie. Ile razy musimy przez to
przechodzić, nim wsiąknie to w twoją upartą czaszkę? Jaka część „Nie narażaj
się na niepotrzebne niebezpieczeństwo” jest dla ciebie niezrozumiała? Czy musze
zrobić znak i powiesić ci go na szyi, zanim zrozumiesz powagę swoich czynów?
Sądziłem, że po Umbridge i swoim niefortunnym animagicznym wypadku w końcu
oswoisz swoją impulsywność i nauczysz się myśleć, zanim zadziałasz. Ale nie, po
raz kolejny robisz coś bez zastanawiania się nad konsekwencjami.
-
To… to nie było tak, proszę pana! – zaprotestował Harry z roztargnieniem
pocierając głowę. – chciałem tylko na chwilę stąd wyjść. Nie wiedziałem, że nie
jest bezpiecznie na latanie.
-
A powiedz, co jest złego w używaniu własnych dwóch nóg? Mogłeś iść na spacer
zamiast lecieć. I nie mów mi, że nie wiedziałeś, że to niebezpieczne – masz
oczy, widziałeś, że na zewnątrz szalała burza – zauważył bezlitośnie Severus.
-
Dobra, byłem głupi! To chciałeś usłyszeć?
-
Proszę uważać na ten ton, panie Potter. Powinien pan już wiedzieć, że nie
toleruję takiej postawy od nikogo, zwłaszcza mojego podopiecznego. Jeśli nie
byłeś przygotowany na poniesienie konsekwencji swoich czynów, przede wszystkim
powinieneś mnie słuchać. Miałem nadzieję, że po ostatnim semestrze nauczysz się
zachowywać odpowiedzialnie, ale przypuszczam, że się myliłem. – Jego opiekun
pokręcił głową z niesmakiem.
-
Nie wolno mi popełniać błędów? Mam być tym małym posłusznym lalusiem? – warknął
Harry. Rozczarowanie Snape’a raniło bardziej niż bicz i zareagował na to
przechodząc do defensywy.
Severus
otworzył usta, by wygłosić jedną ze swoich najbardziej zjadliwych uwag, ale
powstrzymał się. Z jakiegoś powodu, nie był w stanie dogadać się z chłopcem,
nadąsana i przemądrzała postawa Harry’ego niezmiernie go irytowała, ale nie
chciał, żeby ta kłótnia przerodziła się w pojedynek na wrzaski. Nie pozwól mu przejąć kontroli, Severusie.
To ty jesteś dorosłym, pamiętasz? – przypomniał sobie. Chociaż Harry
dojrzał trochę przez ostatnie pół roku, wciąż był nastolatkiem i Snape nigdy
nie czuł większego przypomnienia tego faktu bardziej niż teraz. Wziął głęboki
oddech, po czym powiedział opanowanym tonem:
-
Oboje wiemy, że nikt nie jest idealny i żaden nastolatek nie może tego
osiągnąć, jak również żaden dorosły. Nie spodziewam się tego od ciebie, panie
Potter. To, czego oczekuję, to przyznanie się do błędów i zmierzenie z
konsekwencjami, żebyś uświadomił sobie, że gdy czegoś ci odmawiam, robię to dla
twojego bezpieczeństwa, a nie dlatego, że jestem złośliwy, czy że lubię
doprowadzać cię do szaleństwa. Czy nie rozumiesz, co by się stało, gdybyś umarł
robiąc coś tak głupiego?
-
Tak. Nie byłbyś w stanie wypełnić przepowiedni i zabić Voldemorta.
-
Pieprzyć tą przepowiednię! – zaklął Severus. – Twoje życie jest o wiele więcej
warte niż jakiekolwiek proroctwo, Harry, i sam chcę zobaczyć, jak dorastasz, a
nie jak umierasz przez jakiś idiotyczny wyczyn, ponieważ byłeś znudzony! Moim
obowiązkiem jest zapewnić ci bezpieczeństwo, ale musisz też dla własnego dobra
wziąć odpowiedzialność za samego siebie. A może wolisz być znany jako Chłopiec,
Który Przeżył Tylko Po To, Żeby Umrzeć Jako Piętnastolatek?
-
Nie. – Harry skręcił się pod wzrokiem orlich oczu. Teraz czuł się winny, nie
tylko zawstydzony. Nie chciał martwić Severusa, ale czasami ciężko było
zapamiętać, że ma teraz w życiu dorosłego, którego naprawdę obchodziło to, że
naraża się na niebezpieczeństwo.
-
Dobrze. Jak wcześniej powiedziałem, musisz zacząć cenić swoje życie, panie
Potter, i przestać narażać się na niebezpieczeństwo, ponieważ pewnego dnia na
pewno cię to dopadnie. Nie jesteś niezniszczalny, pisklaku, a ostatnią rzeczą,
jakiej potrzebuję jest pochowanie kolejnej osoby, na której mi zależy. – Snape odchrząknął,
co przez moment brzmiało dziwnie ochryple, po czym kontynuował: – Swoim
działaniem zniszczyłeś moje zaufanie, panie Potter, a to nie jest coś, co
przechodzi mi lekko. Ufałem, że będziesz zachowywał się dojrzale, kiedy pracowałem
nad notatnikiem, że nie muszę obserwować cię w każdej chwili, by się upewnić,
że się dobrze zachowujesz. Wydawało by się, że się myliłem i potrzebujesz
stałego nadzoru, niczym niegrzeczny dwulatek.
Harry
zarumienił się.
-
Nie!
-
Nie? Proszę mi coś powiedzieć, panie Potter. Gdyby był pan na moim miejscu,
jako opiekun, a twój podopieczny stale lekceważyłby i ignorował twój autorytet,
co uznałby pan za odpowiednią karę? Jak myślisz, że byś zareagował? – Zanim
Harry mógł odpowiedzieć, Severus odwrócił się i skierował w stronę drzwi małego
domku. – Proszę o tym pomyśleć, panie Potter. Długo i intensywnie. Po powrocie
oczekuję odpowiedzi.
-
Gdzie idziesz?
-
Na spacer.
-
Ale… pada!
-
No i? Znam zaklęcie, które utrzymują deszcz z daleka – odpowiedział krótko
Severus, po czym wymamrotał je i wyszedł.
Harry
tylko patrzył na zamknięte drzwi, niepewny, co myśleć. Czy dobrze usłyszał? Czy
Severus Snape, osoba najlepiej trzymająca innych w ryzach, właśnie poprosił go,
żeby wybrał własną karę? O co mu z tym chodziło? Był niemal pewny, że dobrze
słyszał. Dlaczego Severus miałby go o to poprosić? Harry był pewny, że jego
opiekun nie miałby problemu z wymyśleniem sposobu ukarania Harry’ego za
zachowanie się jak przygłupi pacan. Był nauczycielem od ponad szesnastu lat,
wiedział, że potrafi być kreatywny i dopasować karę do przestępstwa.
-
Huh? Nie rozumiem – wymamrotał głośno do Hedwigi. – Co miał na myśli mówiąc, co
ja bym zrobił?
-
Wydaje mi się to całkiem jasne –
zahukała Hedwiga, strosząc pióra. – Chce,
żebyś pomyślał, jak ty byś się czuł, gdybyś był na jego miejscu i jakiego
rodzaju karę powinieneś otrzymać. Na twoim miejscu zaczęłabym o tym myśleć. I
masz szczęście, że jestem zbyt zmęczona, żeby ugryźć cię w ucho, na co
zasługujesz.
-
Za kogo ty się uważasz, moją matkę?
-
Merlinie, broń! Moje pióra już dawno by
powypadały, bo wlatujesz w każde niebezpieczeństwo jak jakiś przygłupi szpak!
Ale bardzo mi na tobie zależy, podobnie jak Severusowi. Zastanawiałeś się nad
tym, co powiedział, pisklaku, nie było to pytanie retoryczne.
-
Wiem to, ale dlaczego miałby potrzebować mojego zdania? Nigdy wcześniej nie
pozwalał mi wybierać własnej kary.
Hedwiga
zaczęła czyścić piórka, w międzyczasie mówiąc:
-
Może chce, żebyś wziął odpowiedzialność
za swoje czyny, w końcu nalegasz, że jesteś na tyle dorosły, by podejmować
własne decyzje.
-
Och. To… chyba ma sens – przyznał niechętnie czarodziej. Odwrócił się i usiadł
na dolnym stopniu, opierając brodę na dłoniach. Choć początkowo wydawało się to
szalone, Harry musiał przyznać, rozkaz Ślizgona sprawił, że zaczął zastanawiać
się więcej nad swoimi działaniami, a nie tylko żałował, że Severus go
przyłapał.
Nigdy
wcześniej nie stawał się w pozycji opiekuna czy ojca i rozważanie swojego
zachowania z tego punktu widzenia było trochę dziwne. Wiedział, że Severus
gniewał się, gdy robił coś ryzykownego, ale nigdy nie myślał o tym, dlaczego Severus był zły, może poza
prostym powodem, że Harry lekceważył jego rozkazy. Ale teraz, gdy siedział i o
tym myślał, zdał sobie sprawę, że Severus był zły, ponieważ się bał. Bał się,
że straci go w bezlitosnym uścisku śmierci. Co Severus powiedział? Nie jesteś niezniszczalny, pisklaku, a
ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję jest pochowanie kolejnej osoby, na której mi
zależy.
Harry
poczuł zarówno pokorę i uczucie bycia kochanym, gdy pomyślał o tym, co Severus
powiedział. Zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. Severus mnie kocha. Jak ojciec kocha syna. Jego opiekun nigdy nie
powiedział tych słów na głos, ale Harry wiedział, że się nie mylił. Patrząc
wstecz, widział teraz, że od kiedy podpisał dokumenty przejęcia opieki prawnej,
Severus traktował go bardziej jak syna, a mniej jak ucznia.
O Merlinie! Naprawdę
schrzaniłem sprawę. Próbował być dla mnie ojcem, a ja zachowałem się w stosunku
do niego jak kompletny dupek. Teraz naprawdę
żałował swojej głupoty i zaczął poważnie myśleć o tym, co był zrobił, gdyby był
Severusem i jego syn tak źle by się zachował.
Też byłbym zły, gdyby mój syn
właśnie zrobił coś tak głupiego, a im więcej o tym myślę, naprawdę było to
idiotyczne, choć w tamtym czasie
myślałem tylko o wydostaniu się z tego cholernego domu, który
przypominał mi o wiele za bardzo moją komórkę, a poza ciemnością, nienawidzę
małych miejsc i ograniczeń. Mimo to powinienem być mądrzejszy i pójść na
spacer, bo kogo obchodzi to, że pada? Wiele razy pieliłem ogród w deszczu, a
raz gdy Dudley zamknął mnie poza domem, nawet spędziłem noc na drzewie obok
szopy w deszczu. Oczywiście tego lata dostałem też zapalenia oskrzeli… Ale
odbiegam od tematu… Można odbiegać od tematu w myślach? Chyba tak, skoro
właśnie to zrobiłem. Dobra, Harry, przestań zmieniać temat i trzymaj się
tematu.
Skrzywił
się, ponieważ nad tym konkretnym tematem nie chciałby się rozwodzić, ale mimo
wszystko… Jestem winny Sevowi wielkie
przeprosiny i powinienem skopać sobie dupsko za zachowywanie się jak mądrala,
do cholery! Dlaczego czasem się tak przy nim zachowuję? Nie mam zamiaru, ale po
prostu… czasem zapominam, że nie jest tym wrednym nauczycielem, którego kiedyś
nie lubiłem tak bardzo, ale moim przyjacielem, opiekunem i… niemal kimś niczym
ojciec. Zwłaszcza, gdy wyrzuca mi wszystko prosto w twarz i zaczyna mi to
tłumaczyć. Westchnął. Ale ma to
robić, gdy coś schrzanię, to właśnie robią rodzice, mówią, gdzie popełniłeś
błąd, żebyś nie popełniał ciągle tych samych błędów. Chyba nie jestem
przyzwyczajony do tego, że ktoś mi mówi, czego potrzebuję. Ale lepiej, żebym
się do tego przyzwyczaił. Próbuje tylko zapewnić mi bezpieczeństwo, ale nie
jest to coś, co do mnie pasuje. Jestem przyzwyczajony chronić innych, nie siebie.
To kolejna rzecz, nad którą muszę popracować.
Przygryzł
wargę i zastanawiał się, co powinien zrobić, żeby nie powtarzać w kółko tego
samego głupiego błędu. W końcu wymyślił odpowiednią karę, akurat w chwili, gdy
drzwi do chatki się otworzyły i Severus wszedł do środka.
-
No, myślałeś o tym, o co cię poprosiłem? – było pierwszymi słowami, które
wyszły z ust Severusa po wejściu.
-
Tak. Po pierwsze muszę pana przeprosić, że w taki sposób warczałem – powiedział
szczerze Harry, wstając i patrząc w oczy swojego opiekuna. – Czasami zapominam…
że próbujesz mi pomóc, a nie tylko jesteś zwyczajnie złośliwy i niemiły, kiedy
za coś mnie karcisz. W każdym razie przepraszam i lepiej będę się kontrolował.
-
Przeprosiny przyjęte – powiedział Severus. – A po drugie?
-
Dużo o tym myślałem… też byłbym wściekły, gdyby moje dziecko zrobiło coś tak
głupiego i wiem, że zasługuję na kłopoty, ale tak jakby mam problem z małymi
miejscami, od kiedy moja ciotka i wuj zaczęli zamykać mnie w komórce pod
schodami. To nie jest wymówka, wiem, ale… nie zamierzałem polatać tylko po to,
żeby cię rozzłościć, naprawdę musiałem
się stąd wydostać, Severusie i po prostu… zrobiłem pierwszą rzecz, która
przyszła mi do głowy. Kocham latać, więc po prostu zmieniłem się we Freedoma i
wyleciałem na dach. W chwili, gdy wyleciałem na wiatr, wiedziałem , że byłem
idiotą, który powinien był ciebie słuchać…
-
To prawda. Cieszę się, że to sobie uświadomiłeś. – Jego wyraz twarzy zmienił
się z dezaprobaty na pewnego rodzaj zaniepokojenia, gdy powiedział: – Jesteś
świadom, że możesz cierpieć na klaustrofobię, Harry?
-
Klaustrofobię? – powtórzył głupio Harry. Nazwał
mnie „Harrym”, to musi oznaczać, że nie ma już ochoty mnie bić. Czuł
ogromną ulgę, bo utknięcie w małym domku z wściekłym Severusem Snape’a nie było
niczym dobrym. Ani trochę.
-
To strach przed małymi lub ograniczonymi miejscami…
- Wiem to, Sev. Po prostu nigdy nie myślałem,
że mogę to mieć, znaczy, przecież nie panikuję, gdy jestem w szafie, pod
prysznicem, czy coś.
-
Możesz nie mieć ostrej formy, ale właśnie powiedziałeś mi coś, co sugeruje, że
masz mniejsze nasilenie – domyślił się Severus. – W świetle tego, część twojej
reakcji na zamknięcie jest całkiem zrozumiała.
-
Ale nie całość.
-
Nie, nie całość. No i? Myślałeś o tym, co zrobiłbyś w takiej sytuacji?
-
Tak.
-
Powiedz mi zatem.
-
Częścią mojego problemu było to, że byłem całkowicie znudzony. Więc myślę, że
nakazani mi uczenia się czegoś pożytecznego, jak na przykład starożytne runy
albo może jakiś technik leczenia i napisanie eseju, pomogłoby mi to
przezwyciężyć, a może nawet uratować życie moje albo twoje, jeśli któryś z nas
zostanie ranny podczas misji.
Severus
skinął głową.
-
Inteligentne i treściwe rozwiązanie. Kontynuuj.
Harry
westchnął, bo naprawdę nie podobała mu się druga część.
-
Za nieposłuszeństwo i brak szacunku, powinienem zrobić coś bezmyślnego i
konstruktywnego… jak szorowanie podłogi i kominka bez użycia magii, tylko przy
pomocy mydła, wody i szczotki. I żebyś wiedział, nienawidzę szorowania podłogi. Ciotka Petunia kazała mi godzinami
szorować każdą podłogę w domu, póki moje ręce nie pokryły się pęcherzami od
octu i wody.
Severus
skrzywił się.
-
Nie jestem twoją ciotką, Merlinie broń, żebyś mnie do niej porównywał. Coś
jeszcze?
Harry
wykrzywił się. To była część, której całkowicie się bał.
-
A ponieważ zachowywałem się jak… dwulatek i nadal tak się zachowuję, powinienem
pozostać w zasięgu twojego wzroku przez następne trzy dni, a to powinno mi
przypomnieć, żebym nie był tak impulsywny, ponieważ naprawdę naprawdę nie lubię być obserwowany. – Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem. Co ja
sobie myślałem, że dałem sobie kary, których nienawidzę? Jestem całkowicie
szalony, czy co?
-
I myślisz, że to rozsądne konsekwencje twojego zachowania?
Harry
skinął głową.
-
Dobrze. W takim razie takie konsekwencje cię czekają – oświadczył Severus. – Ponieważ
sam to sobie wybrałeś, mam szczerą nadzieję, że czegoś się nauczysz. – Machnął
różdżką i na podłodze pojawił się wielki kubeł wody z mydłem i szczotka do
szorowania. – Jeśli chcesz, możesz zacząć od podłogi albo od wypracowania.
Animag
skrzywił się.
-
Chyba wolę podłogę. Ale zanim zacznę, chcę zadać ci pytanie.
-
Czy mogę zadać ci pytanie – poprawił
profesor.
-
Mogę spytać, czy odkryłeś kod z notesu?
-
Tak, odkryłem. W rzeczywistości, szedłem ci o tym powiedzieć, gdy odkryłem, że
zniknąłeś.
-
Och. – Moje wyczucie czasu jest do bani.
Gdybym poczekał kilka minut, nie wyleciałbym i nie wpadłbym w kłopoty,
pomyślał ze smutkiem Harry. – To świetnie, Severusie! Teraz możesz
przetłumaczyć notatnik.
-
Tak, ale myślę, że najpierw się zdrzemnę. – Odwrócił się do schodów. Przez
ramię, dodał: – Nie budź mnie, gdy przyjdziesz na górę, żeby rozpocząć esej. Po
kolacji możesz wyszorować strych.
Harry
przewrócił oczami, wymamrotał „Tak jest” i machnął ręką, udając salutowanie,
gdy jego opiekun odwrócił się do niego plecami.
-
Niepoprawny pisklak! – skarciła go
Hedwiga.
Harry
uniósł wzrok, jego oczy zabłyszczały figlarnie i powiedział:
-
Hej, tak nazywa mnie Sev. Kradniesz jego powiedzonka?
-
Jeśli to o ciebie pasuje, to dlaczego
miałabym tego nie robić? – zahukała Hedwiga, leniwie zamykając oczy. – Lepiej zacznij od tej podłogi, pisklaku, nie
będzie czystsza od samego patrzenia na nią.
-
Merlinie, naprawdę brzmisz jak moja matka! Ugh! – Potem wydał z siebie ogromne
westchnięcie, które zdawało się pochodzić od samych jego stóp i uniósł szczotkę
do szorowania.
Godzinę
później, plecy Harry’ego bolały, tak samo jak jego kolana, od klęczenia na
podłodze i szorowania jej we wszystkie strony. Naprawdę musiałeś wybrać
akurat podłogę do szorowania, prawda, Harry? – pomyślał ponuro, pracowicie
machając szczotką wbrew sobie. NIENAWIDZĘ
szorowania podłogi. Ale to ja to wymyśliłem, więc nie mogę narzekać, jęknął
cicho. Następnym razem powiem Sevowi, że
nienawidzę ścierania kurzy, czy coś.
Odkrył,
że woda w wiadrze nie tylko magicznie się uzupełnia, ale też pozostaje czysta,
bez względu na to, ile razy zaburzył w niej brudną szczotę. Najpierw wysprzątał
i wyszorował kominek z popiołu i sadzy, a teraz mył podłogę. Zabawne, że
podłoga wydawała się taka malutka, gdy krążył po niej dwie godziny temu, a
teraz wydawała się ogromna, gdy szorował ją na rękach i kolanach.
Zatrzymał
się i wrzucił szczotkę do wiadra z mydłem, po czym usiadł na stopach, by
odpocząć przez kilka minut. Jedyną dobrą rzeczą w tej karze było to, że nie
wisiała nad nim ciotka Petunia, czekająca, żeby go trzepnąć w głowę, jeśli
pominie jakieś miejsce albo Dudleya, który przewróciłby wiadro i celowo
rozpaćkałby błoto na dopiero co umytej podłodze.
Zerknął
na miejsce na podłodze, które dopiero co umył i zmarszczył brwi, ponieważ było
to miejsce, gdzie zginął ogar piekielny, pozostawiając nieestetyczną czarną
smugę na drewnianych deskach podłogowych.
-
A niech to szlag! To nadal nie
zeszło! – warknął zirytowany. – Głupi demoniczny pies! Nie mógł umrzeć tak,
żeby nie zostawić mi bałaganu do sprzątnięcie? Dlaczego jego szczątki nie mogły
zwyczajnie wrócić do piekła czy coś? Ale nie… musiał spłonąć na podłodze i
wszystko ubrudzić.
Uderzył
ręką o podłogę i zauważył, że jedna z desek podłogowych jest obluzowana.
Typowe. Harry prychnął i postanowił przejść do reszty podłogi, ponieważ nic
poza magią nie pozbędzie się plamy na podłodze w kształcie piekielnego ogara.
Jakieś
czterdzieści minut później skończył podłogę i schody, jak również łazienkę. Był
już spocony, brudny i pachniał jak kominiarz z powieści Dickensa. Zdecydował
wziąć prysznic, po czym uda się na górę i zdrzemnie na dziesięć minut, by potem
zacząć esej.
Przywoła
czyste ubrania z plecaka i zaczął brać prysznic.
Piętnaście
minut później wyszedł, czując się dziesięć razy lepiej, wolny od brudu i trochę
zmęczony, ale przynajmniej mały dom był czysty, prawdopodobnie pierwszy raz od
jakiś pięćdziesięciu lat, a znienawidzone szorowanie dało mu czas na
zastanowienie się nad swoim zachowaniem i złożenie uroczystej przysięgi, że
będzie myślał, zanim zadziała, żeby więcej nie musiał szorować kolejnych
cholernych podług i rozczarowywać swojego opiekuna.
Wszedł
po schodach i zobaczył, że jego mentor śpi. Było to dziwne, ale Severus
wyglądał dziwacznie spokojnie podczas snu, wszystkie linie troski i zmartwień
zostały wymazane z jego szczupłej twarzy. Śpiąc wyglądał na młodszego niż swoje
trzydzieści pięć lat i o wiele przystojniej. To dlatego, że nie marszczy brwi i nie piorunuje wzrokiem, pomyślał
jego podopieczny z ironicznym uśmiechem. Pewnie
by mnie nieźle przeklął, gdyby usłyszał, co myślę. Chyba ta przerażająca
reputacja powstrzymuje dziewczyny przed rzuceniem się na niego. Harry
zakrył usta dłonią, by powstrzymać się od wybuchu niekontrolowanym śmiechem na
wyobrażenie, które nagle pojawiło się w jego umyśle, przedstawiające dziesiątki
nastolatek, śliniących się i wiszących na Mistrzu Eliksirów, przy okazji
krzycząc:
-
Och, Sevvy, umrę, jeśli mnie nie
pocałujesz, przytulisz, dotkniesz!
Ugh, Harry, ale masz gówniane
myśli! –
skarciła go racjonalna część jego umysłu, ale szalona część pękała
histerycznie. Odwrócił się od swojego okrytego kocem mentora, przygryzając
mocno wargę, żeby nie uciekł mu żaden zbłąkany chichot i go zgubił. Severus
zasługiwał na sen, zbyt wiele godzin poświęcił na złamanie tego kodu,
przypomniał sobie Harry. Masz esej do
napisania, przypomniał sobie, po czym zdał sobie sprawę, że do napisania go
będzie potrzebował jakiś książek o technikach uzdrawiania lub o starożytnych
runach, a Severus spał.
No cóż, to chyba oznacza, że
też mogę się zdrzemnąć,
pomyślał i skulił się na swoim śpiworze.
Obudziła
go dłoń Snape’a na ramieniu, a Mistrz Eliksirów miał swój opatentowany grymas,
dzięki czemu wyglądał normalnie, a jak fantazja nastolatki.
-
Śpi pan w pracy, panie Potter?
-
Cóż, nie mogłem czyścić ani pisać eseju, gdy spałeś, ponieważ nie mam żadnej
książki do przestudiowania – zauważył Harry.
-
Najpierw dokończ podłogi, a potem dam ci moją „Medycynę Magiczną”, tekst
medyczny, i pokażę ci, co możesz z tego napisać – nakazał jego opiekun i tym
razem, Harry posłuchał.
Podłoga
na strychu zajęła mu dwadzieścia minut szorowania, ponieważ była o połowę
mniejsza i nie aż tak brudna. Gdy znów się umył i zjadł kolację, wziął tekst,
który podał mu Severus i studiował go w świetle zaklętej Lumosem lampki,
podczas gdy jego mentor rozpoczął żmudne tłumaczenie notatnika.
Harry
był przy drugim akapicie eseju, pisząc o leczeniu ran za pomocą magicznych
balsamów, zaklęć i eliksirów, gdy Severus wykrzyknął:
-
Riddle, ty sprytny draniu! Ale nie na tyle sprytny, żeby się tym nie chełpić.
Harry
odłożył pióro na małe biurko, przy którym pracował i które Severus transmutował
mu ze złamanych kawałków drewna, i popatrzył na swojego mentora.
-
Co masz na myśli, Sev?
-
Młody Tommy był zbyt pewny siebie i pomyślał, że jest tak sprytny, że może
zapisać swoje plany nieśmiertelności w swoim notatniku, zaszyfrować go i ukryć
tutaj, a nigdy nie zostaną odkryte.
-
Ale nie spodziewał się, że tacy jak my znajdą notatnik, prawda?
-
Nie. A teraz zapłaci za nadmierną pewność siebie. – Severus stuknął w bok
notatnika. – Z tego, co przetłumaczyłem do tej pory, Voldemort dowiedział się,
jak robić pewne przedmioty przez przypadek, z zakazanych książek o czarnej
magii zdobytych na Nokturnie i po rozmowie z profesorem Slughornem, moim byłym
profesorem eliksirów. Pisze, że jeden przedmiot był starym pamiętnikiem, który
miał od czasów, gdy był uczniem, który należał do jego matki, Meropy, drugim
umieścił w rodzinnym pierścieniu Gauntów, po zabiciu Marvola, i rozszczepił
duszę za pomocą rytuału.
-
Rytuału? Masz na myśli to, że to tak się tworzy zakazany przedmiot? Zabijając
kogoś?
-
Tak. Najwyraźniej czarodziej używa energii zabitej osoby, żeby rozdzielić
duszę, a następnie musi znaleźć naczynie gotowe do przechowania jej. Jak to
często bywa, w grę wchodzi rytuał, więc stworzył kolejny przedmiot używając
naszyjnika – bezcennego medalionu, który Meropa sprzedała, kiedy uciekła od
ojca i potrzebowała pieniędzy. Voldemort kupił ten naszyjnik od Borgina i
Burkesa, a potem użył go oraz potrójnego morderstwa swoich dziadków i ojca,
żeby rozdzielić duszę i stworzyć horkruks z wisiorka oraz chyba innej rzeczy,
znanej jako Smocze Berło, które ukradł z Ministerstwa.
-
Co to Smocze Berło?
-
Bardzo potężny magiczny obiekt, podobno laska, którą nosił kiedyś sam Merlin, a
oko smoka z berła należało do białego smoka, którego pokonał czerwony smok w
wizji Merlina. Voldemort nie mógł się oprzeć, by nie posiadać takiego skarbu,
więc go ukradł i użył w haniebnym celu.
-
Gdzie berło jest? I naszyjnik? Pisze tam?
-
Jest tu zagadka, którą częściowo przetłumaczyłem, która może dać nam wskazówkę
– przyznał profesor. – Tutaj. Co o tym sądzisz?
Podał
Harry’emu kawałek pergaminu, na którym zapisał przetłumaczone wersy. Harry
przejrzał go i przeczytał na głos następujący werset.
-
Jam jest skarbem Slytherina,
Ukrytym pod krokami
stąpającymi o świcie,
W domu potępionych i
traktowanych źle spoczywam,
Czekając na tego, kto
najlepiej mnie uwielbi.
Potem
położył brodę na dłoni i powiedział cicho:
-
Pierwsza linijka jest łatwa. Skarbem Slytherina jest medalion.
-
Oczywiście. Co z następną linijką?
-
Ukrytym… pod krokami stąpającymi o
świcie. Może pod schodami? Może pod jego łóżkiem?
-
Tylko że Voldemort nigdy tu nie spał.
-
A gdzie spali Gauntowie, Severusie? Nie widziałem sypialni.
-
Pewnie spali na ziemi, jak psy. A może dzielili łóżko w kącie – odpowiedział
sucho Mistrz Eliksirów.
-
Ugh! To po prostu… obrzydliwe! – Harry wykrzywił się i zadrżał. – Ale jest
napisane, że skarb Slytherina jest w domu potępionych i źle traktowanych. Więc
może jest w domu Riddle’ów? Jest nawiedzony
i zostali źle potraktowani przez własnego krewnego.
Severus
rozważył to.
-
Dobre przypuszczenie, ale jeden już tam schował, po co próbować schować tam
dwa? To o wiele zbyt ryzykowne. Nie, pomyśl o tym, kto napisał te wersety,
Harry. Ze swojego punktu widzenia, Voldemort nie uznałby Riddle’ów za źle
potraktowanych, dostali to, na co zasłużyli, ponieważ jego ojciec odmówił
uznania go i pozwolił mu dorastać w ubóstwie w sierocińcu. Nie, „tą źle
potraktowaną” byłaby Meropa… a ona żyła w domu Gauntów, który można uznać za
przeklęty, ponieważ Voldemort przyzwał piekielnego ogara, by chronić ten
przedmiot.
- Tak! Teraz już rozumiem! A ostatnia linijka… przedmiot
czeka, aż Voldemort go odzyska – zakończył Harry. – Więc musi być gdzieś w tym
domu. Gdybyśmy byli w stanie zrozumieć drugą linijkę…
- To właśnie próbowałem zrobić – powiedział Mistrz Eliksirów
raczej złośliwie.
Nim Harry mógł wymyślić kolejną sugestię, do pokoju
wślizgnęła się Hedwiga. Wylądowała delikatnie na ramieniu swojego czarodzieja i
skubnęła jego niesforne włosy. Połaskotał, więc Harry otarł się o nią,
nakazując:
- Hedwigo, przestań! Potrafię uczesać własne włosy!
Sowa śnieżna zignorowała go, nie przestając układać jego
włosów.
- Więc dlaczego tego
nie zrobisz, hymm?
- Ach! Nie masz nic lepszego do roboty niż tworzyć bałagan
na mojej głowie?
- Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by mogło być gorzej –
skomentował Snape.
- Dzięki, Sev. Miło. Nie chcesz, żebym zaczął się nabijać z twoich włosów – burknął Harry.
- Jeśli jesteś bystry i chcesz być w stanie inteligentnie
rozmawiać to nie radzę.
Harry skrzywił się w kierunku pergaminu.
- Ukrytym pod krokami
stąpającymi o świcie. Co to ma znaczyć, w imię Merlina? Gdzie jest miejsce
pod krokami o świcie?
Hedwiga przestała przeczesywać jego włosy, wyglądając na
zainteresowaną.
- Zagadka? Kocham
zagadki, wszystkie sowy je uwielbiają. Czasami w Sowiarni organizujemy
zagadkowe wyzwania. Proszę, przeczytaj mi ją.
Harry wymienił ze Snapem pełne wątpliwości spojrzenia, po
czym przeczytał zagadkę swojemu chowańcowi.
- Hymm… druga
linijka jest problematyczna, tak?
- Tak. Wiesz, co to może znaczyć?
Sowa śnieżna zamrugała, po czym odpowiedziała:
- Cóż, wy ludzie nie
latacie, chodzicie po ziemi, więc może medalion jest pod podłogą lub zakopany w
ziemi?
- Tak, to by pasowało – powiedział Severus.
- Masz rację! Podłoga… - Harry uderzył się w czoło. – Och,
jestem takim kretynem! Deska podłogowa! Sev, kiedy szorowałem podłogę,
zauważyłem, że jedna z desek jest luźna, to była jedna z tych, na które upadł
piekielny ogar, gdy zginął i zostawił po sobie wielką plamę na drewnie. Może to
o to chodzi?
- Może. – Severus wstał, jego nos drgnął z przejęciem. –
Pokaż mi, gdzie jest ta deska.
Harry zszedł na dół i szybko zlokalizował luźną deskę.
- Tam! Widzisz, jaka jest luźna? – Harry wskoczył na nią.
- Tak, a teraz zejdź.
- Jak zamierzasz ją wyjąć?
- Zaklęciem kurczącym.
- Och. Dlaczego ja o tym nie pomyślałem?
- Ponieważ mam więcej doświadczenia niż ty – powiedział
Severus nieco zadowolony z siebie. Wycelował różdżką i wymamrotał zaklęcie.
Deska skurczyła się do rozmiarów wykałaczki, pozostawiając
miejsce.
Harry wyciągnął rękawice blokujące klątwy i ukląkł. Potem
machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie wykrywające – powróciło puste – po czym
sięgnął do dziury i wyjął małe ręcznie rzeźbione drewniane pudełko po
biżuterii.
- To chyba to! – oznajmił podekscytowany Harry.
- Tak. Zaczekaj, zanim je otworzysz. To może być pułapka –
ostrzegł Severus. Następne rzucił zaklęcie, by wykryć czarnomagiczne pułapki.
Harry czekał w napięciu, aż Severus zasygnalizuje, że
wszystko jest w porządku i otworzył pudełko.
Zawierało ono ściągnięty sznurkiem woreczek z zielonego
aksamitu. Kiedy Harry go otworzył i odwrócił do góry nogami, na jego dłoń
wyleciał duży, owalny medalion. Został wykonany prawie w całości ze złota i na
przedzie miał duże S, wykonane z cennych szmaragdów.
Niemal natychmiast poczuł mrowienie i pieczenie blizny.
- Au! – Uniósł dłoń, by potrzeć bliznę.
- Co jest nie tak? – zapytał Severus.
- Moja blizna właśnie… zapiekła.
- Kiedy to się zaczęło?
- Przed sekundą, gdy chwyciłem medalion.
- Zdecydowanie jest to zakazany przedmiot – powiedział
ponuro Severus. – Czas się go pozbyć raz na zawsze.
- Severusie… co to oznacza, że moja blizna tak nagle mnie
zabolała? – zapytał niespokojnie Harry. – Czy to znaczy, że on próbuje wrócić?
- Nie, sądzę, że z powodu tego, co stworzyło tę bliznę,
zawsze będziesz wrażliwy na czarnomagiczne przedmioty, a to jeden z
najmroczniejszych obiektów, które kiedykolwiek stworzono – uspokoił go Severus.
– Daj mi znać, co się stanie, kiedy go zniszczę. – Wyjął medalion z dłoni
Harry’ego.
Przywołał wyłożony żelazem kociołek i skrzynkę z eliksirem
niszczącym klątwy.
Pozwolił Harry’emu wrzucić naszyjnik i razem obserwowali,
jak mikstura syczy, pieni się, zmienia kolor na czarny i dymi, całkowicie
rozpuszczając medalion.
Harry zakaszlał, jego oczy załzawiły pomimo chusteczki,
którą przyłożył do nosa i ust, więc Severus poszedł do drzwi i otworzył je, a
do środka wpadła bryza i zdmuchnęła winny dym i smród.
Niemal natychmiast blizna Harry’ego przestała boleć.
- Jak tam twoja blizna, Harry?
- Już nie boli.
- Jesteś pewny? Nie próbuj udawać męczennika.
- Nie udaję. – Zerknął na czarny szlam w kotle. –
Powiedziałbym, że został zniszczony na dobre.
- Evanesco! –
powiedział Snape i zawartość zniknęła. Potem wyciągnął rękę i potargał lekko
włosy podopiecznego. – Dobra robota, Harry. Ty i twoja sowa tworzycie całkiem
zgrany zespół.
Chłopak pławił się w nieoczekiwanej pochwale, uśmiechając
się lekko.
- Tak, Hedwiga rządzi. Teraz się cieszysz, że z nami
wyruszyła, Sev?
- Tak. Zwłaszcza, że dzięki temu mam drugą parę oczu, której
potrzebuję, żebyś nie psocił, pisklaku!
- Ha ha. Bardzo zabawne. Coś jeszcze?
- Myślę, że naszedł czas, żebyśmy poszli spać. Wiele dziś
osiągnęliśmy. Zostaniemy tu, póki nie przetłumaczę całego dziennika, a
tymczasem ty musisz wciąż ukończyć esej i pozostać w zasięgu mojego wzroku.
- Och, dlaczego musiałeś mi przypomnieć? – jęknął jego
praktykant. – Miałem nadzieję, że… zapomnisz o tym.
- Już próbujesz wyfiksować się z wybranej przez siebie kary?
– skrzywił się jego opiekun. – Pamiętaj, nie możesz winić nikogo, oprócz
siebie.
- Wiem, Severusie!
– burknął. – Ale nie musi mi się to podobać!
- Mogę stwierdzić, że zanim tu skończymy, dostaniesz odpowiednią
nauczkę.
- Masz cholerną rację! – wymamrotał piętnastolatek. Potem
wszedł po schodach i przygotował się do łóżka, pamiętając, by podziękować
Hedwidze za jej wkład. Jedno było pewne – następnym razem będzie myślał długo i
intensywnie o podziałaniu pod wpływem impulsu, ponieważ odbywanie własnej kary
było zwyczajnie okropne! I nie mógł być nawet zły na swojego opiekuna, ponieważ
to on to wymyślił.
Potrząsając głową ze smutkiem, wczołgał się do swojego
śpiwora, myśląc: Jeśli kiedykolwiek będę
miał dzieci, będą myśleć, że jestem najgorszym ojcem pod słońcem, kiedy
przyjdzie o wymierzanie kar i tego typu rzeczy, ponieważ do tego czasu będę
znał prawie każdą sztuczkę i najlepsze sposoby, by się upewnić, że nie pójdą w
moje ślady i przyprawią mnie o zawał serca. Ziewnął. Merlinie! Muszę być bardziej zmęczony, niż myślałem, skoro myślę o
dzieciach, których nawet nie mam, do diabła… nawet nigdy nie miałem dziewczyny.
Cóż, będę się tym martwić później, gdy Voldek na dobre znajdzie się w piekle.
- Dobranoc, Severusie – wymamrotał, opierając głowę na
swoich ramionach.
- Dobranoc, pisklaku – nadeszła jedwabista odpowiedź, a tuż
przed zamknięciem oczu, Harry mógłby przysiąc, że poczuł znajomą dłoń,
odgarniającą mu włosy.
Severus stał, spoglądając w dół na swojego śpiącego
podopiecznego z lekkim uśmiechem na mrukliwej twarzy. Jutro dokończę tłumaczenie i może porozmawiam z nim więcej o jego
klaustrofobii. Medytacja może pomóc mu utrzymać lepszą kontrolę, ale potrzebuje
odpowiednich sesji, by naprawdę to pokonać. Jednak to będzie musiało poczekać,
póki ponownie nie wrócimy do domu. Merlinie, pozwól nam wrócić.
Podniósł głowę i zobaczył, że Hedwiga siedzi czujnie na
krześle przy biurku.
- Dzięki, mądra sowo.
- Nie ma za co,
profesorze. Myślę, że razem zapewnimy mu bezpieczeństwo.
- Możemy mieć taką nadzieję. – Potem odwrócił się i poszukał
własnego łóżka, zostawiając sowę, by obserwowała ich w świetle księżyca i
pojedynczej poświacie z małej lampki nocnej w pobliżu posłania Harry’ego.