Nadszedł
ostatni dzień semestru, cicho i bez kłopotów, i znalazł Freedoma i Hedwigę
spokojnie szybujących nad Jeziorem. Jastrząb chciał ostatni raz przelecieć się
dookoła błoni, zanim wyruszy z Warriorem najpierw na stację King’s Cross,
ponieważ Dursleyowie nie zostali jeszcze powiadomieni, że Harry nie wróci do
nich na te wakacje, a potem wrócą porozmawiać z Dumbledorem, po czym wyruszą na
poszukiwanie horkruksów.
Wyruszysz z nami? – zapytał Freedom,
docierając z łatwością do dużej sowy, gdy leniwie opadali w ciepłym powietrzu.
Oczywiście. To jest moment,
mój czarodzieju, w którym nie zostawię cię, żeby nie tracić snu i piór,
zastanawiając się, czy do mnie wrócisz, zahukała Hadwiga. Twoja
przepowiednia mówiła, że dwa jastrzębie razem muszą znaleźć horkruksy, nie
mówiła nic o nie otrzymywaniu pomocy od sowy.
To prawda. Dzięki, Hedwigo.
Nie ma za co, pisklaku. Mimo
wszystko, ktoś musie mieć na ciebie oko, gdy Warrior będzie spał.
Freedom
wydał z siebie skrzek oburzenia na dobór słów sowy, ale poza tym nie zwracał na
to uwagi. Hedwiga, jak Severus, stawiała dobro Harry’ego ponad wszystko.
Lecieli
w tandemie kilka minut, grzejąc się w słońcu, po czym Freedom sfrunął w dół, by
wylądować i się przemienić.
-
Pa, Hedwigo! Muszę skończyć się pakować, bo inaczej Snape przetrzepie mi tyłek.
– Pobiegł do zamku.
Planował
skończyć to zeszłego wieczora, ale zapomniał się podczas żegnania ze swoimi
nowymi przyjaciółmi ze Slytherinu – Crabbem i Jacem, jak również z Mariettą i
Luną, które wpadły na niego w drodze na dół, szukając butów Luny.
-
Myślę, że nargle je zabrały – powiedziała marzycielsko Luna.
-
To, albo ktoś je ukradł – westchnęła Marietta. – Do zobaczenia w przyszłym
semestrze, Harry! Dobrych wakacji!
-
Wam też – powiedział szczerze Harry. – Może podczas wakacji zobaczycie się z
Vincem, co, Marietta?
-
Może – powiedziała dziewczyna, rumieniąc się lekko. Od żartu na Malfoyu,
Marietta zaczęła widzieć Vincenta Crabbe’a w całkiem innym świetle, co zdumiało
ich obu.
Harry
miał nadzieję, że wszystko się dla nich ułoży, zwłaszcza że ojciec Crabbe’a
porzucił wszystkie swoje stare więzi ze śmierciożercami po łapance w
Ministerstwie, a przynajmniej tak Vince poinformował go tego wieczora, po
znalezieniu Harry’ego samego w laboratorium, gdzie napełniał kilka fiolek.
-
Tata nigdy tak naprawdę nie chciał być jednym z nich, ale Lucjusz nalegał, by
dołączył, jako część zapłaty za dług, który tata ma względem niego za danie mu
pracy w Ministerstwie. – Crabbe splunął na ziemię. – Moja mama zawsze go
ostrzegała, żeby nie zawierał paktu z diabłem… W każdym razie, naprawdę się od
nich odsunął, a jako że tym razem Riddle naprawdę jest martwy, możemy rozpocząć
nowy rozdział i ostatecznie pogrzebać przeszłość. Tata mówi o przeprowadzce
gdzieś indziej, na przykład w pobliże North Yorkshire, gdzie pewni ludzie nas
nie znajdą. – Pogłaskał Verę, która owinęła się wokół jego nadgarstka.
-
Powodzenia z tym, Vince. Pewnie będziesz miał interesujące wakacje.
-
Można tak powiedzieć – roześmiał się. – Z pewnością będą inne niż w zeszłym
roku. – Zaszurał stopami i odchrząknął. – Cóż, najlepiej zostawię cię z pracą,
zanim profesor Snape przyłapie cię na gadaniu i ci się oberwie. Dbaj o siebie,
Harry, i do zobaczenia pierwszego września.
Żegnaj, mały Mówco, dodała Vera.
-
Do zobaczenia, Vince. – Harry pomachał mu, po czym wysyczał pożegnanie w
wężomowie do Very.
Potem
wrócił do swojego zadania, rozmyślając nad tym, jakie jego życie teraz było
inne i jak wiele się zmieniło, od tamtej pamiętnej nocy, gdy szukał sposobu, by
zostawić za sobą swoje życie. Kto by pomyślał, że to doprowadzi go do
znalezienia najbardziej nieprawdopodobnego mentora, jak również opiekuna, a
także nawiązania nowych przyjaźni i zyskania nowych perspektyw?
Opuścił
laboratorium eliksirów i przeszedł obok dziury na portret wejściowy Ślizgonów,
przechodząc w kierunku schodów, gdy zauważył schodzącego po nich Jace’a, który
w jednej ręce trzymał talerzyk z dwoma babeczkami.
-
Buchnąłeś słodycze z kuchni?
-
Czasami robię się w nocy głodny – powiedział Jace w połowie przepraszająco.
-
Ja czasami też. Po prostu nie pozwól profesorowi zobaczyć cię ze słodyczami.
Okropnie nie lubi, jak dzieci jedzą słodycze przed snem – ostrzegł Harry.
Jace
zerknął na niego wszystkowiedząco.
-
Wiesz o tym lepiej niż wszyscy inni, co? – Jego piwne oczy rozszerzyły się. –
Dał ci szlaban za jedzenie zbyt wielu słodyczy przed snem?
Harry
potrząsnął głową.
-
Nie z tego powodu. To dlatego, że cwaniakowałem, gdy powiedział mi, że zbyt
wielka ilość cukru jest dla mnie zła, a ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję to
nadpobudliwość przed snem. Byłem zirytowany i moje usta zareagowały przed
mózgiem. – I zapłacił za to szorowaniem łazienki i toalety Snape’a szczoteczką
do zębów tak, jak profesor groził mu wiele razy, pomyślał żałośnie. Czasami
zasady Snape’a były irytujące, ale Harry wiedział, że mężczyzna naprawdę ma w
sercu najlepsze intencje i choć prawdopodobnie życie ze Snapem nie będzie
łatwe, było sto razy lepsze niż na Privet Drive.
-
Nie martw się, wiem jak rzucić zaklęcie ukrywające, Harry. Zwłaszcza, że Malfoy
kazałby mi je mu dać, gdyby mnie z nimi złapał. – Młodszy chłopak zachichotał
nagle. – Mówiąc o Malfoyu, po szlabanie z McGonagall praktycznie wczołgał się
pod łóżko, taki był upokorzony. Część mojego Domu była jakby zadowolona, że utarto
mu nosa i wytykali go w kółko, aż wybuchł i przeklął kilku z nich. Ale wtedy
wszedł profesor Snape, przyłapał go i dał kolejny szlaban oraz zabrał różdżkę
aż do końca tygodnia. Jednak już ją odzyskał.
-
Może teraz dostanie nauczkę – powiedział Harry.
Jace
wzruszył ramionami.
-
Może. Nie ważne. Chcę tylko, żeby zostawił mnie w spokoju. – Skubnął oblaną
czekoladą babeczkę i zapytał niewinnie: – Umm… Harry, skończyłeś już oceniać
nasze egzaminy?
-
Tak, ale wyniki są poufne i nie mogę ci nic powiedzieć, aż oceny nie zostaną
wysłane – powiedział mu Harry.
-
Nawet oceny z twoich zajęć?
-
Nie. Skończ polować na informacje, Witherspoon. Zasady Hogwartu, tyle mam do
powiedzenia.
Jace
westchnął i skrzywił się.
-
Ach… Nienawidzę czekać na takie rzeczy. To doprowadza mnie do szału.
-
Tak jak wszystkich innych – powiedział Harry. Pokiwał ostrzegawczo palcem. – I
nie próbuj też mnie czytać.
-
Harry! Nigdy bym tego nie zrobił!
-
Nawet, żeby wcześniej dowiedzieć się oceny z eliksirów?
-
Nie! Nie myszkuję w głowach innych! – warknął. – Wiem, że lepiej tego nie
robić. Przeglądanie myśli innych jest zakazane. Mój tata mnie tego nauczył.
Harry
uniósł ręce.
-
Dobrze, wybacz! Nie chciałem cię obrazić, dzieciaku. Nie wiedziałem, że masz
taki temperament.
Jace
zarumienił się
-
Ja nie… nie tak naprawdę… po prostu, czytający mieli kiedyś bardzo złą
reputację, ponieważ ludzie sądzili, że szpiegujemy ich myśli, więc nie ufali
nam i się nas bali. To dlatego stworzyliśmy Kodeks Czytających i wszyscy z nas
przysięgli go przestrzegać dla naszej prywatności i wszystkich dookoła. Mimo to
są jeszcze ludzie, którzy sądzą, że czytający są szpiegami i właśnie dlatego w
większości trzymałem mój talent w tajemnicy.
-
Och. Rozumiem, dlaczego to mogłoby być konieczne. Cóż, dzięki za zaufanie mi,
nie powiem nikomu.
-
Wiem. W innym wypadku nigdy bym ci nie powiedział – rzekł cicho Jace. – Wybacz,
że na ciebie warknąłem. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, Harry?
-
Jasne, dzieciaku. – Harry poklepał go po ramieniu. – Uch… chciałbyś może
podzielić się drugą babeczką, Jace?
Jace
wyszczerzył się.
-
Jasne. – Podał Harry’emu drugie ciastko. – Oho. Lepiej już pójdę, inaczej
zastanie mnie cisza nocna. Udanych wakacji, Harry! – Chłopiec odwrócił się, nim
przeszedł przez dziurę w portrecie. – Uch… Hej, w przyszłym roku tez będziesz
uczył?
-
Uch… Może, jeśli profesor Snape mnie o to poprosi. Dlaczego?
-
Bo jesteś dobrym nauczycielem, Harry.
Potem
Ślizgon zanurkował w dziurę portretu, nim Harry mógł coś odpowiedzieć, czy
nawet mu podziękować. Ale te słowa sprawiły, że Harry uśmiechał się całą drogę
do wieży Gryffindoru. Jeśli przeżyje misję poszukiwawczą horkruksów i wypełni
przepowiednię, rozważy nauczanie jako możliwy zawód, ponieważ choć nie było to
tak na pokaz jak bycie aurorem, nagrody były równie wspaniałe, a może i lepsze,
niż schwytanie mrocznego czarodzieja.
Przypomnienie
sobie ostatniej nocy sprawiło, że uśmiechnął się lekko, kończąc się pakować.
-
Myślałem, że skończyłeś wczoraj wieczorem, kumplu – powiedział Ron, podchodząc
i opierając się o ścianę obok kufra Harry’ego.
-
W połowie zrobiłem się senny i zasnąłem – przyznał Harry. – Jesteś gotów na
powrót do domu?
-
Tak, nie mogę się doczekać powrotu i spania cały poranek, a potem zjedzenia
zapiekanki mięsnej mamy.
-
Zrobiła ją ostatni raz, jak u was byłem. Była świetna – powiedział Harry,
myśląc, że niedługo będzie śnił o domowych obiadkach, gdy będzie żywił się
królikami i myszami, podczas poszukiwań horkruksów w swojej jastrzębiej formie.
-
Mama jest świetną kucharą – powiedział z tęsknotą Ron. – Czy, uch, cieszysz
się, że będziesz mieszkał ze Snapem?
-
W przeciwieństwie do mieszkania z Dursleyami? Do diabła, tak. Severus
przynajmniej obiecał mi, że nie będę cholernym skrzatem domowym. Mam nadzieję,
że wie, jak gotować. A jeśli nie, cóż, sam wiem jak to robić. – Harry wzruszył
ramionami.
-
Nie pozwól mu się zastraszyć, Harry – ostrzegł Ron.
-
Nie pozwolę. Nie martw się, Ron. Severus się zmienił, nie jest już dla mnie
tłustym dupkiem. Nic mi nie będzie – uspokoił go Harry, po czym pomyślał
cierpko: Chyba że wpadniemy na jaki
śmierciożerców albo niemożliwą do złamania mroczną klątwę.
-
Był dla ciebie dupkiem, gdy dał ci szlaban za jedzenie słodyczy przed snem, na
miłość Merlina!
-
Ron, to była moja wina. Powiedziałem mu, że jest śmieszny i zachowuje się jak
cholerna kwoka, i że jestem zbyt duży na takie tyrady. Co zrobiłaby twoja matka, gdybyś ty powiedział jej coś takiego?
-
Uch… dałaby mi ogromny szlaban. I prawdopodobnie również zlała – przyznał Ron.
-
Tak jak Severus. Cóż, poza laniem. Widzisz, nie jest całkowicie
niesprawiedliwy, choć czasami jego zasady doprowadzają mnie do szału. Ale
wiedziałem, w co się pakuję, kiedy podpisywałem papiery, Ron. Nie jest idealnym
opiekunem i nie spodziewam się, żeby taki był. Ale stara się i ja też się
staram, i tylko to ma znaczenie. Jakoś przez to przebrniemy.
-
Skoro tak mówisz, Harry. – Ron wciąż wyglądał, jakby miał wątpliwości. – A
dlaczego nie zamieszkasz z Syriuszem i Remusem na Grimmauld Place? Znaczy,
teraz Ministerstwo porzuciło oskarżenia przeciwko niemu.
Harry
westchnął.
-
To skomplikowane, Ron. Tylko dlatego, że Syriusz został uznany za niewinnego
nie oznacza, że ludzie w to uwierzyli. Niektórzy wciąż sądzą, że naprawdę
zamordował Pettigrew, ponieważ jego ciała nigdy nie odnaleziono. Sądzą, że
Dumbledore zmusił Knota do uznania niewinności Syriusza. A poza tym, Syriusz
wciąż jest… nieco zdezorientowany przez klątwę Bellatrix i czas spędzony w
Azkabanie. Ma… epizody i tylko Remus jest w stanie sobie wtedy z nim poradzić i
zrozumieć, przez co przechodzi. Sam mi powiedział, że lepiej mi będzie z
Severusem. – Harry wiedział, jakie trudne było dla Syriusza przyznać, że jego
chrześniak nie jest przy nim bezpieczny. I to dlatego wybrał, by nie mówić
mężczyźnie o nowej przepowiedni, bo to tylko zwiększyłoby cierpienie Syriusza.
Lepiej, jeśli zakładał, że Harry jest bezpieczny ze Snapem i rzeczywiście to
była prawda, bo nawet mimo ich misji, będzie tak bezpieczny, jak tylko Snape
będzie potrafił go ochronić.
-
To okropne! Czy kiedykolwiek wróci do siebie?
-
Tak, Remus kazał mu zobaczyć się z uzdrowicielem Sandrilasem. Powiedział, że to
zwyczajnie zajmie czas i w końcu Syriusz wróci do normalności.
-
Cóż, gdybyś czegokolwiek potrzebował, tylko wyślij sowę. I gdybyś nie mógł już
znieść życia z Snapem, wyślij mi sowę, a ja z bliźniakami cię stamtąd
wyciągniemy. Gdzie w ogóle będziecie mieszkać?
-
Nie wiem. Nie powiedział mi. Chyba dowiem się, gdy dotrzemy – powiedział Harry.
– I wiesz co, Ron? Sev naprawdę ma poczucie humoru… tylko ukryte i złośliwe.
Kiedy powiedziałem mu, jak zrobiliśmy żart Malfoyowi, nie był nawet wściekły.
Uważał, że to przezabawne. To było zaraz po tym, jak wyleczyliśmy Syriusza, i wtedy
nie wybuchnął śmiechem, ale gdy wróciliśmy i byliśmy sami… śmiał się tak
bardzo, że niemal się popłakał.
Ron
zagapił się na niego.
-
Snape… śmiał się? Bo Malfoy został
upokorzony? Wkręcasz mnie, kumplu.
-
Nie. Słowo czarodzieja. Powiedział, że Malfoy na to zasłużył, a potem mnie
poprosił, żebym mu pokazał – znaczy, wspomnienie. Więc nauczył mnie, jak używać
myślodsiewni i wyjąłem wspomnienie, jak tworzyliśmy żart i reakcję Malfoya, a
potem oboje to obejrzeliśmy i ostatecznie tarzaliśmy się na podłodze – cóż, ja
się tarzałem, Sev jest na to zbyt dostojny – i znowu śmialiśmy się do łez.
Ron
zagwizdał.
-
Chciałbym to zobaczyć.
-
Może któregoś dnia pożyczę jego myślodsiewnię i pokażę ci.
-
Super. Jest jedna dobra rzecz, która wydarzyła się w tym roku – żadnego więcej
cholernego Voldka! – krzyknął Ron.
-
Można tak powiedzieć – zgodził się Harry. To
będzie cała prawda, gdy tylko zniszczymy horkruksy. Dokończył składanie
szkolnych szat i położył je na wierzch wszystkich innych rzeczy.
-
Dlaczego krzyczałeś coś o Voldemorcie, Ron? – zapytała Hermiona, wkładając
głowę przez drzwi do ich pokoju.
-
Ja tylko… świętowałem jego… śmierć – odpowiedział Ron.
-
Och. Trzymaj się, Harry. Mam nadzieję, że będziesz miał miłe wakacje z
profesorem Snapem. Czy on ma swoją prywatną bibliotekę? Ponieważ założę się, że
mógłbyś się wiele nauczyć o różnego rodzaju przedmiotów. – Westchnęła z
zachwytem.
Ron
przewrócił oczami.
-
Niewiarygodne! Właśnie skończyliśmy szkołę, a ona mówi tylko o nauce i bibliotekach! Jesteś pewna, że masz tylko piętnaście lat, Hermiono? Sądzę, że zamieniłaś
się mózgami z profesorami.
-
Naprawdę, Ron! Czasami myślę, że twój
mózg został zamieniony z mózgiem pięciolatka, ponieważ myślisz tylko o
jedzeniu, spaniu i Quidditchu! – zaczęła z wściekłością Hermiona.
-
Wstrzymajcie się! – nakazał Harry, wchodząc między nich. – Przestańcie walczyć,
co? Po prostu cieszmy się, że semestr się skończył i możemy się nieco odprężyć,
jakkolwiek zechcecie.
Ron
i Hermiona wyglądali na nieco zawstydzonych i skinęli głowami.
-
Masz rację, głupio jest się kłócić – zgodziła się Hermiona. – Jednak martwię
się o wyniki moich SUM-ów – jęknęła.
Chłopcy
popatrzyli na nią.
-
Na miłość Merlina, dlaczego? – zapytał Ron. – Prawdopodobnie masz najwyższe
oceny w szkole. Założę się, że same W.
Harry
skinął głową.
-
Nie przejmuj się, Hermiono. Jestem pewny jedynie obrony, transmutacji, zaklęć i
eliksirów. Historię magii musiałem powtórzyć, więc kto wie, jak to ocenią. I
sądzę, że spaprałem zielarstwo. Och, chyba się dowiem, gdy Hedwiga przyniesie
oceny Severusowi.
Ron
skrzywił się.
-
Teraz to naprawdę ci współczuję, kumplu. Jeśli jest surowy, gdy chodzi o twoje
zajęcia, jaki będzie, gdy chodzi o twoje wyniki z egzaminów?
-
Przedyskutowaliśmy to. Powiedział, że ukarze mnie tylko wtedy, jeśli odkryje,
że nie staram się i wygłupiam, ale jeśli naprawdę nie zrozumiem tematu, postara
się mi wytłumaczyć i nie przetrzepie mi tyłka. Ale w innym wypadku… byłbym w
poważnych kłopotach.
-
Jakiego typu? Coś jak lanie drewnianą łyżką?
-
Nie… nigdy nie posunąłby się tak daleko, Ron. Odebrałby mi miotłę i pewnie
uziemił na całe wakacje, kazał robić prace naprawcze i tego typu rzeczy. –
Harry skrzywił się. – Po czymś takim, wolałbym już dostać lanie.
-
Ale jeśli dostatecznie mocno się uczyłeś, Harry, nie musisz się martwić, że
Snape cię ukarze – zauważyła Hermiona. – Och, mam nadzieję, że dobrze
powadziłam sobie ze starożytnych run.
-
Jestem pewny, że świetnie zdałaś – powiedział Harry, a Ron przewrócił oczami. –
A teraz się odpręż.
-
Dobrze. Spróbuję. Nadchodzą miłe
wakacje, bez Voldemorta! – Machnęła różdżką i przywołała nieco piwa kremowego z
kuchni, i wszyscy wypili toast.
Po
tym nadszedł czas, by Ron i Hermiona udali się na pociąg, więc Harry przeniósł
swój kufer do lochów, gdzie czekał Severus. Po kolejnym pożegnaniu, podążył za
kufrem, docierając do kwater Mistrza Eliksirów moment lub dwa później.
-
Masz spakowane niezbędne rzeczy, jak ci kazałem? – zapytał Severus, kiedy Harry
wszedł z kufrem.
-
Tak. – Harry otworzył torbę i wyciągnął plecak, gdzie miał spakowane ubrania,
fałszoskop, przekąski i inne niezbędne rzeczy, w tym magicznie napełniającą się
butelkę wody i pelerynę niewidkę.
-
Dobrze. – Snape wrzucił pełną garść proszku Fiuu do kominka i powiedział: –
Spinner’s End. – Ogień zmienił się na zielony. – Upewnij się, że masz wszystko,
po czym włóż tu kufer. Przeniesie się do
Spinner’s End, mojego domu w Yorkshire.
-
Tam, gdzie razem z mamą dorastaliście?
-
Tak. Ale my tam nie pójdziemy, przynajmniej jeszcze nie – przypomniał Severus.
-
Ta. Najpierw King’s Cross, a potem wracamy tu porozmawiać z dyrektorem.
-
Właściwie to nastąpiła mała zmiana planów. Nie pójdziemy na King’s Cross…
poinformować twoich krewnych o twojej nowej sytuacji. Albus się zgłosił, żeby
to zrobić w naszym imieniu. Wygląda na to, że czuje, że przynajmniej to może
zrobić, żeby odpokutować za przeszłość.
-
Naprawdę?
-
Tak. – Severus skinął na Harry’ego, by włożył kufer w zielone płomienie.
On
również włożył swój czarny kufer w płomienie, zostawiając sobie tylko duży
plecak.
-
Będziemy czekać na dyrektora?
-
To nie jest już dłużej konieczne. Poinformował mnie, gdzie szukać kilku
pierwszych możliwych horkruksów. Uważa, i zgadzam się z nim, że jeden z
horkruksów został już zniszczony – ty go zniszczyłeś na drugim roku kłem
bazyliszka.
-
Pamiętnik!
-
Tak. W tym wypadku musimy znaleźć tylko pięć, ponieważ pamiętnik i ciało
Voldemorta zostało zniszczone. Najpierw powinniśmy poszukać w Posiadłości
Riddle’ów.
-
To chyba ma sens. Jak zniszczysz horkruksy? Eliksirem, który roztopił Mankiet
Wiążący?
-
Tak, to jeden ze sposobów. Ale będzie je ciężko znaleźć.
-
Ale mi zaskoczenie. Och, a tak poza tym, Hedwiga chce z nami lecieć.
-
A co to będzie, cholerna parada? – marudził Mistrz Eliksirów.
-
Nie patrz tak na mnie, Sev! To nie był mój
pomysł! Nalegała. Co miałem zrobić?
-
Jaki pan, taki chowaniec. Zawsze wpraszacie się nieproszeni. – Severus
przeczesał palcami włosy. – Wszyscy jesteście gotowi? Ponieważ jeśli czegoś
zapomnisz, będziesz musiał zwyczajnie bez tego wytrzymać, bo nie wrócimy aż nie
znajdziemy wszystkich horkruksów. Mam tu szkatułkę z eliksirem niwelującym
klątwy, którego użyłem, by rozpuścić Mankiet Wiążący i mam nadzieję, że starczy
go na wszystkie pięć pozostałych horkruksy.
-
Mam wszystko, czego potrzebuję – odpowiedział praktykant. – Jest coś jeszcze,
co powinienem wiedzieć o horkruksach, zanim wyruszymy, Sev?
-
Tylko jedno. Ponieważ horkruksy są przeklętymi obiektami, lepiej nie dotykać
ich gołymi rękami. W kontakcie ze skórą mogą aktywować pokłady czarnej magii i
w jakiś sposób na ciebie zadziałać, co pamiętnik zrobił tobie i Ginny Weasley.
Więc mam dwie pary rękawic przeciwko klątwom, które dał mi Alastor Moody –
Poklepał się po wewnętrznej kieszeni swoich szat. – Kiedy przybędziemy do
Posiadłości Riddle’ów, powinniśmy je założyć – poinstruował Severus. – Och, i
ostatnia rzecz. – Przyszpilił swojego podopiecznego surowym spojrzeniem,
sprawiając, że Harry się zastanowił, co takiego zrobił. Aż do momentu, gdy jego
opiekun powiedział i to całkiem surowo: – Ma pan mi w tej chwili przyrzec,
panie Potter, że jeśli będzie to konieczne, będzie mnie pan słuchał bez żadnych
pytań. Jeśli wyśledzą nas lub zaatakują śmierciożercy, albo będziemy musieli
złamać uroki, żeby dotrzeć do horkruksa, albo napotkamy po drodze jakiegoś
rodzaju niebezpieczeństwo, masz mnie słuchać, bez względu na wszystko. Moim
obowiązkiem jest cię chronić i zrobię to o wiele lepiej, jeśli nie będziesz
próbował się ze mną kłócić w kryzysowej sytuacji i ograniczysz swoją
impulsywność. To nie jest niedzielny spacer po parku, czy zbieranie stokrotek.
Wszystkie te obiekty będą wysoce strzeżone złożonymi mistrzowsko zaklęciami, bo
Riddle by nie ryzykował. Nie chcę, żebyś nadział się na nieodwracalną klątwę,
ponieważ z głupoty mnie nie posłuchałeś. Ponieważ konsekwencje będą straszne.
Zrozumiano?
-
Tak jest. Obiecuję. – Po czym powiedział ostro: – Ale ty też nie ryzykuj swojego
życia, Severusie. Pamiętaj, że
przepowiednia mówi o dwóch
jastrzębiach, które nauczą śmierć umierać. Więc to oznacza, że nie możesz się
dla mnie poświęcić.
-
Nie przejmuj się interpretowaniem tej przepowiedni. I nie martw się o mnie,
dbałem sam o siebie, od kiedy się urodziłeś. Ale niemniej jednak dziękuję za
troskę. Będę ostrożny, Harry. – Severus ścisnął lekko ramię swojego podopiecznego,
po czym wstał.
Podniósł
skórzany plecak i przerzucił go przez ramię.
-
Przeniesiemy się tam przez Fiuu, Severusie? Czy aportujemy? – zapytał z
ciekawością Harry, ponieważ ani jedno, ani drugie, nie było jego ulubionym
środkiem transportu.
-
Nie. Polecimy – odpowiedział Severus. Już miał wyjść, gdy rozległ się ostry
trzask i pojawiła się Twixie. – Do widzenia, panie Severusie i miłych wakacji!
Było przyjemnie panu służyć!
Severus
zakaszlał, wyglądając na wyjątkowo skrępowanego – zawsze nienawidził, gdy ktoś
mu dziękował, bo nigdy nie czuł, że na to zasłużył.
-
Nie ma za co, Twixie. Zobaczymy się w przyszłym semestrze.
-
I panu również do widzenia, panie Harry. Proszę się teraz zająć panem Snapem i
upewnić, że odpowiednio je oraz nie spędza zbyt wiele czasu na warzeniu.
Severus
poczuł przerażenie.
-
Dlaczego… kim ty myślisz, że jesteś – moją matką?
Harry
zakrył usta ręką, próbując stłumić chichot.
-
Och, nie, panie Severusie. Nigdy nie odważyłabym się porównywać się do pana
matki. Ale… dbam o pana i chcę, by wrócił pan w dobrym zdrowiu. Hogwart nigdy
nie byłby taki sam bez pana.
-
Tak, tak, rozumiem, nie musisz być tak ckliwa, głupiutki skrzacie. Znikaj już,
Twixie. Do widzenia.
-
Do widzenia panu! – Przytuliła się do jego nogi na króciutką chwilę, po czym
znikła, nim czarodziej mógł ją zganić.
-
Merlinie dopomóż mi z rozemocjonowanymi skrzatami – wymamrotał, choć Harry mógł
stwierdzić, że był poruszony serdecznym
pożegnaniem Twixie, nawet jeśli sam by nigdy tego nie przyznał. Po tylu
miesiącach spędzonych z tym mężczyzną, dowiedział się, jak czytać między
wierszami, które dotyczyły Severusa Snape’a.
Mistrz
Eliksirów rozejrzał się po raz ostatni i wyszedł z kwater. Poczekał, aż Harry
podąży za nim, po czym zamknął zaklęciem drzwi i pozwolił tarczom ochronnym się
zresetować.
Potem
zmienił się w wielkiego czarnego jastrzębia z śnieżno-białą piersią i wzbił się
w powietrze, unosząc się w nim, podczas gdy Harry zmienił się we Freedoma i
dołączył do niego.
Pięć
sekund później oba jastrzębie pędziły korytarzami i wyleciały przez okno w
Sowiarni, gdzie dołączyła do nich Hedwiga.
Chór
pożegnalnych pohukiwań i skrzeków towarzyszył dwóm jastrzębiom i sowie, gdy
wylatywali.
Powodzenia!
Lećcie wysoko, patrzcie
daleko i znajdźcie to, co ukryte!
Trzymajcie się blisko wiatru,
Freedom i Warrior!
Żegnaj, moja siostro! – zahukała Serafina, matka
rodu hogwardzkich sów. Czuwaj nad
pisklakiem i niech Władca Wiatrów sprzyja waszym poszukiwaniom!
Warrior
odwrócił się i kłapnął w stronę Hedwigi.
Skąd one wiedzą, co
zamierzamy? To miało być trzymane w tajemnicy!
I tak jest, Warrior. Przed
wszystkimi, poza nami, sowami, które to słyszą szept nocy, którego wy, ludzie,
nie zauważacie.
Humph! Nie bredź mi tu! Kto
ci powiedział? Freedom?
- Ja nie! Dlaczego zawsze
obwiniasz o wszystko mnie? – zaskrzeczał młody jastrząb.
Zostaw Freedoma w spokoju,
profesorze. Jeśli już musisz
wiedzieć to Fawkes nam powiedział o przepowiedni, przyznała Hedwiga.
Zaskakujące. Cholerny
rozsiewający plotki feniks,
burknął jastrząb.
Ale wasz sekret jest z nami
bezpieczny. Nie ma lepszych strażników tajemnic niż sowy pocztowe, powiedziała Hedwiga z pewnym
zadowoleniem.
Warrior
wydał z siebie ostry, szyderczy dźwięk.
Freedom
ignorował kłótnię jak tylko potrafił i skoncentrował się na szybowaniu wyżej w
głęboko niebieskie niebo, rozkoszując się uczuciem nieograniczonego lotu,
wiatrem pod skrzydłami, ciepłem słońca na grzbiecie.
Nagle
odbił gwałtownie na prawo i wystrzelił w wielkim kręgu wokół zamku,
przyglądając mu się ostatni raz. Minął wieżę astronomiczną i samotnię
Trelawney, wydając z siebie tryumfalny skrzek.
Kree-eearr!
Nagle
dołączył do niego większy, ciemny cień, który leciał z wdziękiem między
iglicami i masztami, dopasowując uderzenia skrzydeł do młodszego jastrzębia,
światło migało w jego wielkim, haczykowatym dziobie i wygiętych szponach.
Dalej, pisklaku! Mamy do
znalezienia i zniszczenia kilka mrocznych przedmiotów. Zamek będzie czekał na
nasz powrót. Lećmy łapać słońce!
Większy
jastrząb wystrzelił szybciej wokół wieży Trelawney, skrzecząc miękko i wyzywając
młodszego jastrzębi, by ten go złapał.
Chwilę
później, brązowa plama z charakterystycznym czerwonym ogonem pędziła za
gołębiarzem, skrzecząc z zachwytu, gdy próbował przelecieć ponad swoim
mentorem, kierując się w stronę wschodzącego słońca i w końcu wybierając własną
drogę.
Bardziej
spokojnie podążyła za nimi piękna śnieżna sowa, jej miękkie pióra ledwie drgały
przez wybryki dwójki pozostałych drapieżników. Cierpliwa i pogodna, leciała za
nimi, mądra sowa ze szczytów lodowców, widząca wszystko, a mówiąca niewiele.
Z
apartamentu swojej wieży, Sybilla Trelawney obserwowała, jak dwa jastrzębie i
sowa odlatują, opierając się o parapet okna, jej chusty powiewały wokół niej –
uśmiechnęła się i uniosła rękę na pożegnanie.
Polujcie, moje jastrzębie,
znajdźcie to, co ukryte, by nauczyć śmierć umierać. Jesteście naszą najlepszą
nadzieją na pokój. Merlin niech będzie z wami!
Potem
wieszczka odwróciła się, by zaparzyć sobie filiżankę herbaty i poczuła, jak
przeszywa ją dreszcz, gdy magia prawdziwej przepowiedni została aktywowana, a
przepowiedziane wydarzenia wprawione w ruch. Ale jak to się mogło skończyć,
nawet ona, która Widziała, nie wiedziała. Przeznaczenia nie dało się
przewidzieć, ale trzeba je było dowolnie wybierać i tylko w ten sposób można
było ustalić koniec historii.
I tym sposobem kończymy naszą przygodę z Severusem i Harrym. A przynajmniej na razie. Oto macie przed sobą ostatni rozdział tego opowiadania, jednak możecie już oczekiwać na kontynuację - "Polowanie Dwóch Jastrzębi" (Tak z innej beczki, jeśli jest tu ktoś, kto chce zrobić okładkę na watt. do tego opowiadania, będę wdzięczna za wiadomość na priv.)
Plan wygląda następująco: W ciągu następnych 2-3 tygodni pojawią się trzy rozdziały Ciężaru Przeznaczenia - Trzy ostatnie rozdziały. Następnie będę publikować rozdziały nowego opowiadania pt. "To, co nam zostało" (jest to seria miniaturek, głównie tematyka Wolfstar, dzieją się w mugolskim świecie i UWAGA głównie +18). Gdzieś w połowie publikowania ww opowiadania mam zamiar rozpocząć tłumaczenie "Polowania Dwóch Jastrzębi". Zobaczymy, czy się to uda zgodnie z planem.
Dziękuję, że byliście ze mną przy tym opowiadaniu i zapraszam do przejrzenia innych.
Życzcie weny i czasu!!!
Ginger
Dopiero kiedy jakiś etap się skończy można poczuć jak się do niego przywiązało. Już nie mogę się doczekać kontynuacji i cieszę się że takowa istnieje. Dzięki Tobie poznałam kilka naprawdę wspaniałych opowieści i dziękuję że chciało Ci się je tłumaczyć. Życzę Ci wiele weny i czasu oraz byś nigdy nie zwątpiła w siebie, boję się że nie wytrzymałabym gdybyś zrezygnowała z tłumaczeń
OdpowiedzUsuńGabi
Hej,
OdpowiedzUsuńhaha rozdział wspaniały, bardzo podobała mi się reakcja Severusa na wieść, że i Hedwiga z nimi leci... no i co Ferweks lata na pogaduchy :) ale ta scena jak Harry z Severusem przekazują nad Hogwardem i tak miło mi się zrobiło bo i Severus, ze tak określę pozwolił sobie na taką swobodę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Dzięki za to opowiadanie. Bardzo przyjemnie się czytało. Życzę Ci dużo czasu,zdrowia i weny na tłumaczenia kolejne. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, podobala mi się reakcja Severusa na wieść że i Hedwiga z nimi leci, i co Ferweks lata na pogaduchy... ale i bardzo spodobała mi się scena jak Harry i Severus przylatują nad Hogwartem i tak miło mi się zrobiło bo i Severus, że tak określę pozwolił sobie na taką swobodę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia