Reszta sierpnia upłynęła, a godziny spędzone w bibliotece gwałtownie rosły. Głównym celem było ustalenie, który z możliwych artefaktów należących do Roweny Ravenclaw mógł być horkruksem i zlokalizowanie tego obiektu. Według ksiąg, które odzyskali z Komnaty Tajemnic, Godryk Gryffindor miał bardzo mało magicznych artefaktów. Jego miecz i Tiara Przydziału były najwyraźniej najbardziej znane, odkąd jego kłócący się potomkowie zniszczyli jego amulet. Z kolei Rowena Ravenclaw miała sporo magicznych pamiątek, które rozproszyły się po jej potomkach. Wierzono, że Ravenclaw rzuciła nawet zaklęcie na artefakty, pozwalając ich dotknąć tylko tym, którzy byli tego godni.
To
kazało się zastanowić, jak Voldemort mógłby położyć na nich swoje łapy.
Scrimgeour
nie skontaktował się jeszcze z nikim w sprawie ataku śmierciożerców na
Ministerstwo, co nie było wielkim zaskoczeniem. Voldemort nieraz szukał rzeczy
nieokreślonych, czego ludzie przez długi czas nie potrzebowali. Harry mógł mieć
tylko nadzieję, że nie było to coś, co będzie miało drastyczny wpływ na wojnę.
Nie sądził, by byli w stanie poradzić sobie z kolejnymi niepowodzeniami. Morale
już i tak były na niskim poziomie po utracie przywódcy, mimo że wielu niedawno
zwróciło się przeciwko Dumbledore’owi, ponieważ zdecydował się on nie podążać
za Knotem.
Nadejście
września przyniosło kilka zmian w Hogwarcie. Przybyła drużyna aurorów, by
służyć jako ochrona, jak również nowy nauczyciel transmutacji. Scrimgeour wziął
sobie do serca radę Harry’ego i znalazł aurora w średnim wieku o imieniu
Augustus Williamson, który przez ostatnie kilka lat zajmował się sekcją
transmutacji podczas szkolenia aurorów. Nie był tak wysoki jak Kingsley i miał
długie włosy, związane w kucyk. Harry’emu wydawało się, że Williamson albo
próbował przedstawić swoją buntowniczą stronę, albo desperacko starał się
zachować młodość. Mężczyzna był jak surowy jak McGonagall, ale też miał
tendencję do żartowania sobie z aurorami, nawet jeśli żaden z nich nie wydawał
się podzielać poczucia humoru Williamsona.
Żeby
pomóc Williamsonowi, profesor McGonagall miała mieć lekcje z szóstym i siódmym
rokiem, co było dla Harry’ego dobrą rzeczą. McGonagall nie będzie kwestionowała
jego nieobecności, jak zrobiłby to Williamson. Ona rozumiała, że w tym momencie
Harry miał na głowie ważniejsze sprawy niż zadania domowe z transmutacji.
Podobnie
jak rok wcześniej, Harry nie jechał Ekspresem Hogwart razem z innymi. Różnica
polegała na tym, że tym razem nie było też Rona i Hermiony. Odmówili wzięcia
świstoklika na peron dziewięć i trzy czwarte tylko po to, by spędzić kilka
godzin na powrót do swojej pierwotnej lokalizacji. Harry musiał przyznać, że
mieli rację, a dzięki nowym środkom bezpieczeństwa, które zostały wdrożone, nim
uczniowie wejdą do pociągu, nie mógł winić Rona i Hermiony za to, że chcieli
tego wszystkiego uniknąć.
Jak
ostrzegła profesor McGonagall, wszyscy uczniowie przed wejściem do pociągu będą
sprawdzeni pod kątem mrocznych artefaktów i znaku Voldemorta. Każdy uczeń,
który miałby choć jedno z powyższych miał natychmiast zostać aresztowany i
przesłuchany. Wszystkie kufry miały być dokładnie przeszukane, bez względu na
to, jak będzie to dla uczniów kłopotliwe. Wszyscy rodzice byli tego świadomi.
Niektórzy protestowali, że to naruszanie prywatności, ale profesor McGonagall, Rada
Nadzorcza i Ministerstwo nalegało, że chodzi o bezpieczeństwo uczniów. Jeśli
rodzicom się to nie podobało, ich dzieci mogły zostać w domu.
Co
ciekawe, przewidywano, że wróci dwie trzecie uczniów, a większość z pozostałej
jednej trzeciej to Ślizgoni. Uwięzienie Draco Malfoya w Azkabanie dowodziło, że
nikt nie stoi ponad prawem. Scrimgrour od chwili, gdy został Ministrem, był
zdeterminowany by udowodnić, że w niczym nie przypomina swojego poprzednika,
Korneliusza Knota. Scrimgrour nie dbał o to, ile ktoś ma pieniędzy, ponieważ
wydawało się, że wiele zamożniejszych rodzin było znanymi poplecznikami
Voldemorta. Każde połączenie z Voldemortem oznaczało długie przesłuchania i
możliwe uwięzienie.
Harry
musiał przyznać, że Scrimgeour robił wszystko, co mógł, by dotrzymać
obietnicy. Na aurorów wciąż wywierano
dużą presję, by chronić czarodziejski świat, ale nie byli już jedyną obroną.
Scrimgeour utworzył w Ministerstwie komisję, która miała pomóc lepiej
przygotować społeczeństwo. Wielu byłych członków GD zostało zatrudnionych, by
być częścią komitetu, dla bardziej bezstronnego punktu widzenia. Wiele osób w
Ministerstwie nadal uważało, że miejsce dzieci nie jest na wojnie, kiedy
dostępni byli bardziej doświadczeni „dorośli”. Oczywiście wystarczyło, że
„dzieci” przypomniały „dorosłym” o ataku na Hogsmeade i to kończyło kłótnie. Ta
noc była dla Ministerstwa największym ciosem w twarz od dłuższego czasu. Dzieci
osiągnęły to, czego nie dokonali „wyszkoleni dorośli”.
Większą
część pierwszego dnia września Harry, Ron i Hermiona spędzili jak każdy inny
dzień. Przeglądnęli swoje zajęcia, pomogli w badaniach, omówili możliwe kroki,
które należy podjąć w odniesieniu do wszystkiego, czego dowiedzieli się w ciągu
ostatnich dwóch miesięcy oraz przeprowadzili więcej badań. Harry desperacko
chciał wyruszyć w poszukiwania kolejnego horkruksa, ale Syriusz i Remus nie
podzielali jego zapału. Wiedzieli, że Harry poddaje się niecierpliwości i
frustracji, ale trudno było tego nie robić. Musieli zniszczyć dwa kolejne
horkruksy, zanim mogli zacząć planować atak na Voldemrota. Było tak wiele do
zrobienia, a oni po prostu siedzieli, mając nadzieję, że Voldemort nie
zorientował się, co naprawdę robią.
Harry
szybko został wyrwany ze swoich myśli, kiedy Syriusz zaklął głośno.
-
Jesteśmy spóźnieni! – zawołał Syriusz, patrząc na zegar. – Ceremonia Przydziału
już się zaczęła! – Wszyscy spojrzeli na zegar i dostrzegli, że Syriusz ma
rację. Całkowicie stracili poczucie czasu.
Bez
chwili namysłu, Harry, Ron i Hermiona nałożyli swoje szaty i wybiegli z Kwater
Huncwotów, a tuż za nimi podążyli Syriusz, Remus i Tonks. Byli już prawie przy
głównym wejściu do Wielkiej Sali, kiedy Syriusz i Remus oderwali się od grupy i
pobiegli do wejścia dla nauczycieli. Tonks pozostała krok za Harrym z różdżką w
dłoni. Była teraz oficjalnym ochroniarzem Harry’ego, wyznaczonym przez Ministra
Magii, by zapewnić mu bezpieczeństwo.
Harry
zatrzymał z poślizgiem przed dużymi drzwiami, a Tonks, Ron i Hermiona niemal w
niego wbiegli. Zerkając przez ramię, Harry skinął na nich, by byli cicho, po
czym powoli otworzył jedne drzwi i wślizgnął się do Wielkiej Sali. Wszyscy poszli
w ich ślady w samą porę, by zobaczyć, jak Syriusz i Remus wchodzą za Główny
Stół i siadają na dwóch wolnych krzesłach obok Hagrida. Profesor Flitwick, nowy
zastępca dyrektorki, stał przed stołem, czekając, aż ostatni uczeń pierwszego
roku założy na głowę Tiarę Przydziału i usiądzie na stołku.
Nastąpiła
chwila ciszy, po czym kapelusz krzyknął:
-
Hufflepuff!
Od
stołu Puchonów wybuchły oklaski, dając Harry’emu, Ronowi i Hermionie możliwość
podejścia do stołu Gryffindoru. Od ścian odbijały się fale nerwowości, zapału i
podekscytowania, co dla Harry’ego było trudne do zignorowania. Co zaskakujące,
obok Neville’a i Ginny były trzy wolne miejsca, co sprawiło, że Harry zaczął
się zastanawiać, czy ktoś nie próbował dać mu niezbyt subtelnej wskazówki. To nic wam nie da. Gdy wszyscy skupili
uwagę na wstającej profesor McGonagall, Harry szybko wyminął Rona, by usiąść
obok Neville’a, pozostawiając Ronowi i Hermionie dwa pozostałe po jego prawej
stronie miejsca.
-
Przydałoby się małe ostrzeżenie – syknął Ron, siadając między Harrym i
Hermioną, która usiadła obok Ginny.
-
Witamy w Hogwarcie pierwszorocznych – zaczęła głośno profesor McGonagall, –
oraz naszych wracających uczniów, witamy ponownie! Skoro wszyscy jesteśmy
głodni, wcinajcie!
Kilkoro
uczniów zaklaskało (Ron był jednym z nich), a profesor McGonagall usiadła i
jedzenie pojawiło się znikąd na pięciu długich stołach. Gdy wszyscy byli zajęci
napełnianiem swoich talerzy, Harry skorzystał z okazji, by rozejrzeć się po
Wielkiej Sali. Tonks stała pod ścianą blisko stołu Gryfonów w podobny sposób,
jak inni aurorzy byli rozmieszczeni w pomieszczeniu. Każdy z nich trzymał w
dłoni różdżkę i szukał jakichkolwiek oznak kłopotów. Stół Slytherinu z
pewnością miał najmniejszą liczbę uczniów, ale było ich wystarczająco, by
zapełnić połowę stołu. Harry nie mógł nie zauważyć, że większość szóstego roku
wróciła, z wyjątkiem Crabbe’a, Goyle’a i Notta. To było zaskakujące.
Z
Gryffindoru z pewnością wróciło najwięcej uczniów i większość z nich starała
się być subtelnymi, jeśli chodzi o spoglądanie w dół stołu, ale ponosili
porażkę. Harry poczuł lekkie szturchnięcie w prawo i odwrócił się, by zobaczyć
uśmiechającego się do niego Neville’a. Niegdyś pulchny, nerwowy chłopak wyrósł
na wyrozumiałego i wysokiego siedemnastolatka. Z Neville’a wylewały się fale
ciekawości z nutą nerwowości, co było niespodzianką. Nerwowość Neville’a zwykle
skupiała na nauczycielach i Ślizgonach.
-
Więc wiesz o Ginny, co? – zapytał cicho Neville, zyskując ostrożne spojrzenie
Harry’ego. – Rozmawiała z Luną w pociągu. Ona naprawdę cię lubi, Harry, w
sensie naprawdę.
Harry
spojrzał na Ginny, która rozmawiała cicho z Hermioną i westchnął.
-
Rozgryzłem to na ślubie Billa – powiedział. – Wciąż staram się znaleźć sposób,
by powiedzieć jej, że nie czuję tego samego, nie tracąc jej jako przyjaciółki.
Neville
skulił się.
-
Powodzenia z tym – powiedział szczerze. – Pomyślałem tylko, że cię ostrzegę,
żebyś nie był zaskoczony. – Harry skinął głową w podziękowaniu. – Czy w tym
roku znowu będziemy prowadzić GD? Wiele osób pytało o to w pociągu.
Harry
skrzywił się. To powodowało ból głowy w zeszłym roku, kiedy wszyscy chcieli
dołączyć do GD. Ten rok będzie gorszy po tym, co wydarzyło się pod koniec
ubiegłego roku.
-
Szczerze, nie sądzę, że będę miał w tym roku czas na GD, Neville – powiedział
Harry, przeczesując palcami włosy. – Jeśli Rada chce ciągnąć to beze mnie…
-
Domyśliłem się tego – powiedział Neville z namysłem, po czym wziął kęs ziemniaków.
– Myślę, że wszyscy wiedzą, że będziesz zajęty wojną i w ogóle. Mają tylko
nadzieję, że będziesz w pobliżu wystarczająco dużo, by życie tutaj było
interesujące.
Harry
wpatrywał się w Neville’a z uniesioną brwią.
-
Kto jesteś i co zrobiłeś z Nevillem? – zapytał.
Neville
uśmiechnął się i wzruszył ramionami, po czym wziął kolejny kęs ziemniaków.
-
Szokujące, prawda? – powiedział dobrodusznie. – Po prostu mówię to, co widzę,
Harry.
-
Ej, Harry – przerwał im Dean Thomas z naprzeciwka stołu, zwracając przy tym
uwagę otoczenia. – Jakieś wieści na froncie? „Prorok Codzienny” nie donosił
zbyt wiele od czasu ataku na Ministerstwo.
-
Dlaczego sądzisz, że cokolwiek bym wiedział? – zapytał podejrzliwie Harry.
-
No dalej, Harry – nalegał głośno Seamus Finnigan z szerokim uśmiechem. –
Wszyscy wiedzą, że byłeś tu przez wakacje. Musiałeś coś słyszeć.
-
Może krzykniesz głośniej, Seamus – wtrącił się Ron. – Nie sądzę, by Sam Wiesz
Kto i śmierciożercy cię usłyszeli. – Seamus skrzywił się lekko i spojrzał na
Harry’ego przepraszająco. – Nie ma znaczenia, czy Harry wie coś o wojnie –
kontynuował Ron. – Nie musi nam nic mówić.
Seamus
spiorunował Rona wzrokiem, po czym skupił uwagę na swoim talerzu.
-
Byłem po prostu ciekawy – powiedział niechętnie.
Dyskusje
stały się bardziej beztroskie, mimo że zauważono obecność Harry’ego. Harry nie
przegapił tych spojrzeń i chichotów, które otaczały go dziewczyny, ponieważ
umożliwiały to nieprzyjemne fale emocji, którymi emitowały. Harry potrzebował
każdej uncji samokontroli, by powstrzymać się od powiedzenia czegoś, co z
pewnością ujawniłoby, że nie był tak nieświadomy, jak wszystkim się wydawało.
Czas
wydawał się płynąć boleśnie wolno. Po spędzeniu tylu czasu z tylko kilkoma
osobami, Harry prawie zapomniał, jak przytłaczające mogą być emocje
nastolatków. W połowie stracił apetyt i prawie oddał to, co zjadł, gdy pojawił
się deser. Kiedy profesor McGonagall w końcu wstała, Harry prawie odetchnął z
ulgą. Nie mógł się doczekać, kiedy ucieknie od tego wszystkiego.
Rozmowy
i szepty szybko ucichły, gdy wszyscy zwrócili uwagę na Stół Główny.
-
Teraz, gdy wszyscy jesteście najedzeni – zaczęła profesor McGonagall, – jest
kilka informacji o rozpoczęciu semestru. Po pierwsze, jak wszyscy mogliście
zauważyć, jest tu dziś kilku aurorów i pozostaną w Hogwarcie przez cały rok dla
waszego bezpieczeństwa. Nie dręczcie ich, chyba że potrzebujecie pomocy. Po
drugie, będą surowe ograniczenia i kary za nieautoryzowane użycie magii.
Szczegółowe zasady zostały umieszczone na tablicach ogłoszeniowych w każdym pokoju
wspólnym. Również pan Filch przypomina wam wszystkim, że nadal obowiązuje
całkowity zakaz używania wszystkich przedmiotów z Czarodziejskich Dowcipów
Weasleyów.
Rozległo
się kilka jęków, które wywołały kilka rozproszonych śmiechów.
-
Moim obowiązkiem jest również – kontynuowała profesor McGonagall, –
poinformować was wszystkich, że Quidditch i wizyty w Hogsmeade zostały
zawieszone. – Zgodnie z oczekiwaniami Salę wypełniły okrzyki oburzenia i
niedowierzania. Profesor McGonagall podniosła ręce, by uciszyć protesty, które
prawie natychmiast zniknęły. – Świat czarodziejów jest obecnie w stanie wojny.
Śmierciożercy zaatakowali Hogsmeade i prawie zaatakowali Hogwart zaledwie kilka
miesięcy temu. To postanowiono dla waszego bezpieczeństwa.
Słychać
było kilka szeptów, ale nikt już nie protestował głośno. Wszyscy zdawali się
rozumieć, że zrobienie zamieszania niczego nie zmieni. Nie będzie Quidditcha i
wizyt w Hogsmeade, póki Voldemort będzie zagrożeniem. Koniec, kropka.
-
W lżejszym tonie, chcielibyśmy powitać w tym roku dwóch nowych członków
personelu – powiedziała profesor McGonagall, po czym wskazała na Kingsleya. –
Profesor Shacklebolt zgodził się objąć stanowisko nauczyciela obrony przed
czarną magią, a profesor Williamson – skinęła na Williamsona, – zgodził się
pomóc w nauczaniu większości zajęć transmutacji w tym przejściowym okresie.
Oboje są wyszkolonymi aurorami i otrzymują te same prawa, co reszta aurorów
stacjonujących w Hogwarcie. Nie mają poczucia humoru, jeśli chodzi o żarty lub
jakiekolwiek fałszywe alarmy, które zagrażają bezpieczeństwa Hogwartu. Mamy
szczęście, że Minister Magii i Rada Nadzorcza pozwolili nam pozostać otwartymi.
Nadużywanie tego prezentu spowoduje wydalenie z Hogwartu. Zostaliście
ostrzeżeni.
Cisza
w sali była ogłuszająca. Profesor McGonagall dała jasno do zrozumienia, że
będzie tak samo surowa, jako dyrektor, jak była jako jego zastępca. Nie była
ciepła i przyjazna jak profesor Dumbledore. Harry wiedział, że nie może sobie
pozwolić na bycie taką w obecnej sytuacji, ale mógł stwierdzi, że nie był
jedynym, kto tęsknił za „dziadkiem profesorem Dumbledorem”.
- Jak na pewno zauważyliście po ich spóźnionym
przybyciu – dodała McGonagall, rzucając spojrzenie Syriuszowi i Remusowi, –
Syriusz Black i Remus Lupin będą tu obaj, kiedy ich harmonogram na to pozwoli,
by pomóc w ochronie i tym, którzy potrzebują pomocy. Proszę, traktujcie ich jak
każdego innego członka personelu. – Przy stołach Gryffindoru, Hufflepuffu i
Ravenclawu wybuchły brawa i wiwaty. Profesor McGonagall czekała cierpliwie, aż
wszyscy się uspokoją, nim kontynuowała. – Jeśli ktoś ma jakieś pytania czy
wątpliwości, proszę, poszukajcie członka personelu lub Prefekta Naczelnego.
Teraz myślę, że czekają na was łóżka. Aurorzy zaczną patrolować za pół godziny,
co powinno wam dać dużo czasu, by wszyscy dotarli do swoich pokojów wspólnych.
Dobranoc.
Wybuchły
rozmowy, ławki cofnęły się i uczniowie zaczęły wychodzić z Wielkiej Sali. Ron i
Hermiona natychmiast znaleźli się u boku Harry’ego, a za nimi Tonks. Uczniowie,
którzy podeszli do Harry’ego, by spróbować z nim porozmawiać, nagle zatrzymali
się na widok uzbrojonego aurora i zaczęli nagle do siebie szeptać. Harry
westchnął zirytowany i ruszył dalej w kierunku wieży Gryffindoru. Naprawdę powinienem się tego spodziewać.
Jest tak od sześciu lat. Dlaczego myślałem, że będzie inaczej?
-
To nie była wielka niespodzianka, prawda? – zapytała z namysłem Hermiona. –
Wystarczająco dużo ludzi zostaje rannych w wojnie bez dodawania do tego Quidditcha.
-
Kobiety – warknął ze złością Ron. – Nic nie rozumieją.
-
Co mówiłeś, Ron? – zapytała Hermiona od niechcenia, chociaż bez wątpienia
dokładnie słyszała, co powiedział Ron.
-
Nic – mruknął Ron niechętnie, zyskując tym zadowolony uśmieszek Hermiony.
Harry
uśmiechnął się. Dziwne, że coś tak nieistotnego jak kłótnia Rona i Hermiony
może być tak odświeżająca. To po prostu pokazywało, że bez względu na to, jak
wiele rzeczy się zmieniło, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Ron i
Hermiona zawsze byli Ronem i Hermioną, bez względu na to, ile mieli lat. Zawsze
znajdą coś, o co mogli walczyć, bez względu na to, jak to było głupie.
^^^
Uczniom
Hogwartu nie zajęło dużo czasu, by dowiedzieć się, kto jest Prefektem
Naczelnym. Z uczniów wylewała się zazdrość, podczas gdy uczennice zdawały się
emanować nadmiarem emocji, które sprawiały, że Harry czuł się wyjątkowo
nieswojo. Gdziekolwiek się udał, towarzyszyły mu spojrzenia i szepty, ale nikt
nie odważył się zbliżyć, gdy chodziła za nim Tonks. Wszyscy zdawali się myśleć,
że posiadanie osobistego ochroniarza oznacza, że jest niedostępny.
Tonks
niewiele pomagała, chociaż uważała, że sytuacja jest zabawna. Żeńska populacja
Hogwartu praktycznie rzucała się Harry’emu do stóp, a Harry chciał się przed
tym ukryć, co robiło niewielu siedemnastolatków. Tonks nie mogła powstrzymać
się od zachowywania jak „dumna ciotka”, przez co kilka uczniów patrzyło na nich
nerwowo. Harry nie miał wątpliwości, że było wielu uczniów, którzy wierzyli, że
Tonks oszalała.
Jednak
Ron i Hermiona byli po stronie Harry’ego. Zrozumieli, że nawet jeśli sytuacja
może być zabawna, Harry miał wystarczająco na swoich barkach, bez zwracania
uwagi na zafascynowane zainteresowane cele brytami dziewczyny. Ron nie starał
się zachować dyskrecji, kiedy zaczął wyrażać głośno swoją opinię na temat tego,
jak pomieszane są priorytety ludzi i jak niegrzeczni mogą być. Z drugiej strony
Hermiona nic nie powiedziała, ale trzymała różdżkę w dłoni z wyrachowanym
wyrazem twarzy, który sprawiał, że wyglądała trochę przerażająco.
Harry
nie sądził, by kiedykolwiek tak był wdzięczny, że pierwszymi zajęciami dnia
była transmutacja. Profesor McGonagall była tak surowa jak zawsze, co bardzo
utrudniało wszystkim skupienie się na czymkolwiek innym niż zajęcia. Po tym
Harry szybko wpadł w tą samą rutynę, jak latem. Rzucił się całkowicie w
omawiany temat, póki lekcja się nie skończyła, a potem przechodził do
następnego. Po transmutacji Harry został wyciągnięty w połowie eliksirów na
spotkanie z jednym z przedstawicieli Scrimgroura, by poinformować Harry’ego o
najnowszych plotkach o Voldemorcie.
Najwyraźniej
Voldemort szukał wilkołaka, który zastąpiłby Fenrira Greybacka w jego
wewnętrznym kręgu, kto byłby po prostu okrutny względem tych, którzy nie
podążają za Voldemortem, a dokładnie taki był Greyback. Nie było to
zaskakujące, ale było to przypomnienie, że wojna rzeczywiście postępuje, a
Voldemort po raz kolejny próbował zaszczepić strach w czarodziejskim świecie.
Harry
nie mógł zablokować strachu, który narastał w nim po tej informacji. Ostatnią
rzeczą, jakiej potrzebował było to, żeby świat czarodziejów bał się i
prześladował każdego wilkołaka z powodu terroru, który tworzyli inni. Remus może być prześladowany. To
przeraziło Harry’ego bardziej niż chciał przyznać. Nie chciał myśleć, co
wściekły tłum zrobiłby jednemu z najbardziej znanych wilkołaków w
czarodziejskim świecie.
Po
tej informacji trudno było myśleć o czymkolwiek innym niż Voldemort. Dowodziło
to tylko, że im szybciej wojna się skończy, tym lepiej dla wszystkich.
Wilkołaki to tylko początek. Voldemort nadal będzie dostrzegał kolejne magiczne
stworzenia, wiedząc, że strach czarodziejskiego świata zapewni całą motywację.
Dołączą do Voldemorta w celu „ochrony”, co dawałoby czarownicom i czarodziejom
kolejnego wroga do pokonania.
Dlaczego
nikt inny tego nie dostrzegał?
Tego
wieczoru wskoczenie do badań nad horkruksami było niezwykle łatwe dla
Harry’ego. Im szybciej znajdą i zniszczą pozostałe dwa ukryte horkruksy, tym
prędzej będą mogli zaplanować atak na Voldemorta i zakończyć jego rządy
strachu. Szkoła i owutemy wydawały się mieć jeszcze mniejsze znaczenie niż
wcześniej. Co on tutaj robił, próbując wieść normalne życie, kiedy poza murami
zamku było tylko szaleństwo?
-
Harry? – zapytał cicho Remus, siadając obok Harry’ego i kładąc dłoń na jego
ramieniu. – Harry, wszystko w porządku?
Ron,
Hermiona i Syriusz przestali kartkować swoje książki i z ciekawością unieśli
wzrok. Harry westchnął z frustracją, próbując skoncentrować się na stronie,
którą próbował przeczytać przez ostatnie dziesięć minut.
-
Wszystko w porządku – powiedział, starając się brzmieć szczerze.
Syriusz
prychnął.
-
Kłamstwo – mruknął, otrzymując tym piorunujące spojrzenie Harry’ego. – Daj
spokój, Harry. Jestem tak samo zdenerwowany jak ty. Obaj wiemy, co ta
informacja znaczy dla Remusa…
-
Myślę, że robisz całkiem sporo założeń, Syriuszu – przerwał mu Remus, chociaż
wszyscy zauważyli, jaki jest spięty. – Wiemy tylko, ze Voldemort szuka następcy
Greybacka. Ministerstwo nie ogłosiło żadnych działań przeciwko wilkołakom…
-
Jeszcze – dodał gniewnie Syriusz, – ale wiesz, że tak będzie. Razem z Harrym
tylko się o ciebie troszczymy, Lunatyku. Jeśli Ministerstwo chce dać przykład,
może spróbować wykorzystać najbardziej znanego wilkołaka…
-
Który otwarcie przeciwstawił się własnemu gatunkowi, by pomóc w wojnie? –
zapytał z niedowierzaniem Remus. – To nie ma sensu. Lepiej byłoby, gdyby
Scrimgeour otwarcie wypowiedział wojnę wilkołakom – czego nie zrobi. Moja
pozycja w czarodziejskim świecie daje innym wilkołakom nadzieję, że ich życie
nie kończy się wraz z ugryzieniem. Bardziej bym się obawiał, że Scrimgeour
będzie się upierał, żebym został kontaktem Ministerstwa. Kto lepiej przekona
wilkołaki, by nie przyłączały się do Voldemorta, niż osoba, która została
publicznie zaakceptowana w czarodziejskim świecie?
-
Strach jest potężnym motywatorem, Remusie – powiedział cicho Harry. Chociaż
teoria Remusa miała sens, Harry nie mógł powstrzymać strachu o najgorsze i
wiedział, że Syriusz czuje to samo. – Wiesz, jaki w zeszłym roku był
Scrimgeour. Bardziej martwił się o opinię publiczną niż robienie tego, co
słuszne.
-
Harry ma rację – dodał Rn z nutą nerwowości w głosie.
Remus
westchnął z irytacją.
-
To było zanim zawarł rozejm z chłopcem, który przeżył – powiedział tak
cierpliwie, jak tylko mógł.
-
Zgadzam się z Remusem – powiedziała w zamyśleniu Hermiona. – Scrimgeour cię
potrzebuje, Harry. Wie, że coś robisz, czego nikt inny nie może. Zrażenie cię
do siebie przez branie na celownik Remusa może go kosztować wojnę. Remus jest
wiarygodny, ponieważ jest twoim opiekunem i był jednym z nielicznych dorosłych,
którzy pomogli w nocy, gdy zaatakowano Hogsmeade.
-
To bardzo racjonalna obrona, Hermiono – powiedział sucho Syriusz. – Problem
polega na tym, że podczas wojny nie wszyscy są racjonalni. Scrimgeour może się
wahać, czy coś zrobić Remusowi, ale wystarczy jedna osoba, która będzie
narzekać na wilkołaka, który przebywa blisko ich dzieci. – Syriusz odwrócił
wzrok na Remusa. – Nie waż się tego spychać na to, że jestem nadopiekuńczy,
Lunatyku. Wiesz, że mam rację. Mamy z Harrym pełne prawo się o ciebie martwić.
Remus
przesunął dłonią po twarzy, wylały się z niego fale frustracji wraz z nutą
strachu.
-
Nie ma sensu martwić się o coś, co mogło się wydarzyć albo nie – powiedział
stanowczo. – Harry, Ron i Hermiona mają już dość zmartwień. Skoncentrujmy się tylko
na aktualnej sprawie. Cokolwiek przyniesie jutro, poradzimy sobie z tym.
Nie
padło ani jedno słowo, póki nie przybyła Tonks, by zabrać Harry’ego, Rona i
Hermionę z powrotem do wieży Gryffindoru. Remus miał rację. Cokolwiek zrobi
Scrimgeour i Ministerstwo, nie mogli nic z tym zrobić. Po prostu tak trudno
było się nie martwić, gdy nieunikniona decyzja dotyczyła jego rodziny. Harry
nie musiał myśleć, gdzie były jego priorytety. Gdyby ktoś groził Remusowi,
wycofałby się od wszystkiego, by chronić członka rodziny.
I zapewne tego boi się Remus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz