Spotkanie
Zakonu mogło pójść lepiej. Tyle było jasne. Harry spał otoczony zmodyfikowanym
zaklęciem wyciszającym i to był jedyny powód, dlaczego nie obudził się, gdy
rozpoczęły się krzyki. Skoro Kwatera Główna Zakonu była w domu Harry’ego,
większość członków było z nastolatkiem na ty. Poznali nastoletniego Harry’ego,
a nie chłopca, który przeżył. Harry był członkiem rodziny Zakonu, więc
naturalnie cokolwiek mu się działo, było brane osobiście przez Zakon.
Jednak
Zakon nigdy nie spodziewał się czegoś podobnego, co usłyszeli od Albusa
Dumbledore’a. Nigdy nie spodziewali się, że stanie się coś takiego tuż przed
nosem wszystkich. Nie pomagała obecność Billa Weasleya, jako reprezentanta
Weasleyów, którzy byli w Zakonie. Jak inni bracia Weasley, Bill uważał
Harry’ego za młodszego brata i był gotów zemścić się za niego wraz z
większością Zakonu. Potrzeba było wiele cierpliwości ze strony Dumbledore’a,
żeby wszystkich uspokoić i wyjaśnić, co się stało z Dolores Umbridge i część
Harry’ego w tym wszystkim. Wszyscy byli chętni pomóc i służyć jako ochrona dla
Harry’ego na czas przesłuchania, ale ostatecznie zostali wybrani Tonks i
Szalonooki Moody, ponieważ wszyscy już wiedzieli o związek Tonks z Harrym, a
Szalonooki Moody był publicznie znany z popierania Dumbledore’a.
Pytaniem
wieczora było, co powiedzieć pozostałym Weasleyom. Tak bardzo, jak Syriusz i
Remus chcieli uniknąć wściekłej Molly Weasley, wiedzieli, że ukrywanie czegoś
takiego przed nią tylko wszystko pogorszy. Wszyscy zgodzili się, że Molly i
Artur powinni zostać poinformowani, ale zależało od Harry’ego, czy powie
dzieciom Weasleyów. W tym momencie tylko kilku ludzi w Ministerstwie było
świadomych, że Harry był stroną oskarżycielską. Przy odrobinie szczęścia
tożsamość Harry’ego zostanie poufna… niemniej jednak byli przygotowani na
najgorsze.
Gdy
spotkanie się skończyło, kilku członków chciało zbadać Harry’ego, zwłaszcza
Bill, jednak Syriusz i Remus nalegali, że Harry potrzebuje odpoczynku. Gdy
wszyscy w końcu wyszli, zmęczeni Huncwoci ponownie objęli zmiany przy łóżku
Harry’ego. Rzucili zaklęcie monitorujące wokół pokoju Harry’ego na czas
spotkania, ale co godzinę się zmieniali przez całą noc. Był też fakt, że
koszmary Harry’ego normalnie nie zaczynały się póki nie nadeszła północ, ale
wszyscy czuli, że lepiej dmuchać na zimne.
Następnego
ranka Harry obudził się ze skrzywieniem. Jego blizna pulsowała bólem.
Otwierając oczy, Harry zobaczył zamazaną postać śpiącego łóżka na przeciwnej
stronie łóżka w górze koców, które Harry zebrał, gdy był chory. Zanim mógł
pomyśleć cokolwiek jeszcze o obecności jednego z opiekunów, fala bólu
przypaliła jego bliznę, zmuszając Harry’ego do przewrócenia się na brzuch i
ukryć twarz w poduszce i zdusić krzyk. Chciał tylko uderzyć głową w coś
twardego, żeby się ogłuszyć i przestać czuć ból.
Łagodna
dłoń dotknęła jego pleców.
-
Harry? – zapytał cichym głosem Remus. – Harry, co jest nie tak?
Harry
odwrócił głowę i spojrzał na Remusa, nie będąc w stanie ukryć bólu na jego
twarzy.
-
Boli – powiedział drżącym głosem. – Jest zły, bardzo zły. Naginie zawiodła;
wszyscy zawiedli. On chce… on chce… - Poczuł, jak ból się wzmaga i musiał
zdusić krzyk.
-
Czego on chce? – popędził Remus.
-
Nie wiem! – krzyknął z frustracją Harry, jego oczy zamknęły się mocno, gdy
zaczął pocierać czoło. To była prawda. Nie potrafił wyjaśnić, skąd wiedział, co
wiedział, ale nie mógł zrozumieć, co Voldemort naprawdę chciał. – Po prostu
wiem, że chce to dla odpowiedzi i ma to coś wspólnego ze mną. Dlaczego?
Dlaczego ma na moim punkcie taką obsesję? Nie jestem w żaden sposób wyjątkowy!
Jestem… jestem tylko sobą! I dlaczego teraz? Atak był dwa dni temu!
Remus
zaczął łagodnie pocierać plecy Harry’ego w próbie uspokojenia go.
-
Wiem, że to doprowadza do szału, szczeniaku – powiedział cicho. – Postaraj się
pomyśleć o czymś innym. To minie. Postaraj się nie myśleć o bólu i tym, co chce
Voldemort. Pomyśl o Quidditchu. Możesz to zrobić?
Harry
powoli skinął głową i skoncentrował się na lataniu na swojej Błyskawicy,
staraniu się złapać znicza. Przez kilka minut nic się nie działo, ale
ostatecznie Harry poczuł, jak ból powoli zmniejsza się. Gdy spadł do zwyczajnie
drażniącego poziomu, Harry czuł, jak jego ciało się odpręża. Przy nieobecności
bólu, Harry ponownie poczuł się wyczerpany, ale nie chciał wrócić do snu. Spał
przez ostatnie kilka dni i nie chciał przespać kolejnego. Otwierając oczy,
Harry ponownie zobaczył twarz Remusa i uśmiechnął się.
-
Dzięki, Lunatyku – powiedział z wdzięcznością Harry.
Remus
uśmiechnął się i usiadł, opierając się o wezgłowie.
-
I czego się nauczyliśmy, szczeniaku? – zapytał z szerokim uśmiechem.
Harry
uniósł wzrok na Remusa i wzruszył ramionami.
-
Kiedy tylko boli mnie blizna, mam pomyśleć o Quidditchu – powiedział,
podświadomie pocierając bliznę. Naprawdę zaczynał nienawidzić te połączenie z
Voldemortem, choć musiał przyznać, że gdyby nie to, pan Weasley mógłby być
martwy. Było to irytujące i wywoływało w nim mdłości, ale jeśli to ratowało życia tych, o których dbał, było
tego warte, prawda?
Remus
roześmiał się.
-
Nie to miałem na myśli – powiedział otwarcie. – Odnosiłem się do twojego nawyku
cierpienia w ciszy. Byłem tuż przy tobie, szczeniaku. Nie miałbym nic
przeciwko, gdybyś mnie obudził, gdy zaczęła cię boleć blizna. To dlatego tu dla
ciebie jestem.
Harry
wzruszył ramionami.
-
Wyglądałeś na zmęczonego – powiedział szczerze. – Wcześniej miałem bóle blizny.
Ten po prostu nadszedł… eee… szybciej i mocniej niż inne. – Cisza wypełniła
pokój. Harry czuł dłoń gładzącą jego włosy, zamknął z odprężeniem oczy i
pochylił się w kierunku dotyku. Przeczesywanie włosów Harry’ego było
uspokajającym ruchem, który Syriusz wykorzystywał od lat, a Remus nauczył się
go, ponieważ był to zawsze niezawodny sposób na uspokojenie Harry’ego. – Remus?
– zapytał cicho.
-
Tak, Harry? – zapytał Remus; w jego głosie brzmiało rozbawienie.
-
Sądzisz, że to egoistyczne z mojej strony, że nie chcę tego połączenia z
Voldemortem? – zapytał Harry z wahaniem. – Znaczy, wiem, że pomogłem z panem
Weasleyem i w ogóle, ale… ale musi być jakiś sposób, prawda? Wciąż widzę, jak
pan Weasley leży na podłodze i krwawi. Ostatnio on był wściekły, czułem to. Nie
chcę czuć to, co on. N-Nie podoba mi się, co to mi robi.
Remus
wsunął ramię pod barki Harry’ego i pociągnął nastolatka bliżej, żeby mógł objąć
go oboma ramionami.
-
Nie uważam cię za egoistę, Harry – powiedział poważnie. – Naprawdę żałuję, że
nie powiedziałeś nam, jak bardzo sprawa z blizną cię kłopocze. Porozmawiamy z
Dumbledorem i znajdziemy rozwiązanie, obiecuję, ale od teraz żadnych więcej
sekretów, w porządku? Łapa i ja nie możemy ci pomóc, jeśli nam nie powiesz.
Harry
skinął głową, opierając głowę o pierś Remusa. Wiedział, że słowa Remusa mają
podwójne znaczenie. Remus odnosił się do wszystkich tajemnic, które ostatnio
utrzymywał przed nimi Harry, nie tylko ból od strony Voldemorta. Było tak wiele
tajemnic, że Harry zaczynał tracić wątek, co powiedział komu, więc żeby
wszystko było jasne, przestał mówić ludziom cokolwiek. Pozwolił strachowi nim
zawładnąć. Powinien coś powiedzieć, w jakiś sposób zaprotestować, ale bardziej
martwił się o Zakon niż robienie tego, co poprawne.
Cisza
przeciągnęła się. Harry wiedział, że Remus czeka aż coś powie. Czasami Remus
był zbyt cierpliwy dla własnego dobra.
-
Jak poszło wczorajsze spotkanie? – zapytał w końcu.
Remus
zachichotał.
-
Cóż, otrzymaliśmy kilka ofert przeklęcia Umbridge do szaleństwa – powiedział
szczerze. – Sądzę, że Alastor i Kingsley byli gotowi uciec się do mugolskiej
przemocy. Zeszłej nocy chyba razem z Dumbledorem i Syriuszem zdaliśmy sobie
sprawę, jak bardzo wszyscy z Zakonu o ciebie dbają, Harry. Mogliśmy z Syriuszem
tylko powstrzymać ich od przyjścia tu i przebadaniu cię, a mam pewne
przeczycie, że zobaczymy tu część z nich w następnych kilku dniach… w tym Billa
i Molly.
Harry
natychmiast uniósł nerwowo wzrok na Remusa. Weasleyowie wiedzą?
-
Bill tu był zeszłej nocy – wyjaśnił Remus. – Nie możemy tego ukrywać tego przed
Molly i Arturem, nie kiedy wie reszta Zakonu. Wiem, że nie chciałeś uwagi,
szczeniaku, i powiedzieliśmy to Zakonowi. Dumbledore raczej w tym momencie
nalegał, że potrzebujesz przestrzeni. Z drugiej strony, nie możesz ukrywać się
tu na zawsze. Nie możemy ukrywać tego przed osobami, które o ciebie dbają, w
tym przed twoimi przyjaciółmi.
Wzdychając,
Harry usiadł powili, ignorując niewielką falę zawrotów głowy, która nagle w
niego uderzyła.
-
Czy możemy, proszę, więcej o tym nie mówić? - zapytał cicho. – Wiem, że
spaprałem. Wiem, że mam problemy. Profesor Umbridge uczyniła swoją misją
wytknąć mi każdy jeden podczas szlabanów.
Remus
uścisnął ramię Harry’ego zapewniająco.
-
Nie to miałem na myśli, Harry – powiedział łagodnie. – Cokolwiek Umbridge ci
powiedziała, było to kłamstwo, pamiętaj to. Chodziło mi o fakt, że masz
tendencję brania wszystkiego na siebie, zamiast pozwalać innym sobie pomóc.
Twoi przyjaciele nie mieli pojęcia, co się działo, poza tym, że otrzymywałeś
wielką ilość niesprawiedliwych szlabanów. Jak zdołałeś przez tak długi czas to
kontynuować?
Harry
wzruszył ramionami.
-
Myśl o wyrwaniu się z Hogwartu zwykle wystarczała – przyznał.
Za
drzwiami rozległ się głośny huk, a następnie trzask. Harry i Remus przewrócili
oczami i westchnęli. Wiedzieli, kto się obudził i kierował się do pokoju
Harry’ego.
-
Dzień dobry, Tonks! – krzyknęli jednocześnie.
-
Nic mi nie jest! – krzyknęła Tonks, sprawiając, że Harry i Remus roześmiali
się. Kobieta mogła być czasami tak przewidywalna. Chwilę później weszła do
pokoju Harry’ego ze zmieszanym uśmiechem na twarzy, nosząc na sobie dziecięco
niebieskie spodnie od piżamy i pasującą do jej postury białą koszulkę, która
sprawiała, że jej krótkie, sterczące, fioletowe włosy wydawały się sterczeć
jeszcze bardziej niż zwykle.
-
Serwus, Harry! – wykrzyknęła, wskakując na łóżko. – Serwus, Remus! No to co na
dzisiaj planujecie? Dekorować, zawijać prezenty… gotować?
Remus
prychnął.
-
Tonks tęskniła za twoim gotowaniem, Harry – wyjaśnił. – Najwyraźniej moje
umiejętności jej nie wystarczają. – Potem skierował uwagę na Tonks. – Może
powinieneś przetestować umiejętności Zgredka, Tonks. Jeśli znam tego skrzata
tak, jak sądzę, że go znam, mam dobre przeczucie, że nie dopuści Harry’ego w
pobliże kuchni.
Tonks
wydawała się rozważać przez chwilę to stwierdzenie, po czym uśmiechnęła się.
-
Myślę, że tak zrobię – powiedziała, po czym zeskoczyła z łóżka. – Poproszę
Zgredka, żeby przyniósł wam coś, lenie.
Harry
i Remus obserwowali, jak Tonks wychodzi z pokoju, wydając się potknąć o próg.
-
Jest zbyt radosna z rana – powiedział bez ogródek Harry. – Jesteś pewny, że
jest spokrewniona z Syriuszem?
Remus
roześmiał się, pociągając Harry’ego do mocnego uścisku, zaskakując tym
chłopaka.
-
Naprawdę za tobą tęskniliśmy, szczeniaku – powiedział z chichotem. – Bez ciebie
to wielkie miejsce nie jest takie samo. – Rozluźnił uścisk i ponownie pozwolił
Harry’emu całkowicie usiąść prosto. – Myślisz, że powinniśmy obudzić Łapę? Może
być zabawa.
-
Nie kłopocz się – powiedział sennie Syriusz od strony drzwi. Skrył ziewnięcie,
wtoczył się do pokoju Harry’ego i upadł na łóżko obok chłopaka. – Dzień dobry,
Rogasiątko, Lunatyku – wymamrotał. – Co wszyscy robią tak wcześnie?
-
Szukają sposobów, żeby cię zirytować, Łapo – odpowiedział niewinnie Remus. – To
jest naszą życiową misją, wiesz, choć Tonks zdała interesujące pytanie. Co
chcesz dzisiaj robić, Harry? Prawdopodobnie powinieneś przez kilka dni odprężyć
się i chyba nie byłoby mądrze wychodzić z domu. Możemy pobawić się w aport z
Łapą…
-
…Hej! – krzyknął Syriusz, ale nie wykonał ruchu ze swojego wygodnego miejsca. –
Łapa nie będzie aportował! Łapa nie potrzebuje dziewczyny! I Łapa nie
potrzebuje szczeniaków biegających po domu! Więc niech wszyscy zejdą z Łapy!
Harry
spojrzał nerwowo na Remusa, nim lekko poruszył się w kierunku swojego drugiego
opiekuna. Nie zamierzał obrazić Syriusza, ale najwyraźniej to zrobił, co było
dziwne. Syriusz zwykle przyjmował wszystko ze śmiechem. Słyszenie zirytowanego
Syriusza nie było czymś, do czego Harry był przyzwyczajony.
-
Eee… nie przejmujcie się – powiedział Harry cicho. – M-Muszę wrócić do
Hogwartu. – Syriusz i Remus spojrzeli na Harry’ego z niedowierzaniem. – Eee…
mój kuter wciąż tam jest z… eee… rzeczami, które potrzebuję.
-
Zgredek może przynieść twój kufer – powiedział Syriusz, siadając i zerkając na
Remusa, nim skupił spojrzenie na Harrym. – Przepraszam, jeśli poczułeś się
niekomfortowo, Rogasiątko. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało… cóż, może
chciałem. Widzisz, nie byłeś jedyną osobą, która wspominała o szczeniakach w
tym miejscu… - Spiorunował Remusa wzrokiem, nim spojrzał łagodniej na
Harry’ego, – … tylko że ty byłeś nieco bardziej taktowny w swoich słowach.
Sądzę, że Lunatyk znowu chce być wujkiem.
-
No, już, Syriuszu, nie miałem nic złego na myśli i ty bo tym wiesz – powiedział
Remus z irytacją. – Cały czas mi mówisz, że powinienem znaleźć sobie wilczycę,
by wyć z nią do księżyca. Jak to może być inne? Nie jest. Nie rozumiem,
dlaczego bierzesz to tak osobiście.
Harry
naprawdę nie chciał być w środku tej rozmowy, zwłaszcza że ta wydawała się
toczyć od dłuższego czasu. Słuchanie opiekunów o ich życiu miłosnym, albo
raczej jego braku, przypomniało Harry’emu, dlaczego było jak było. Syriusz
naprawdę nie byłby w stanie wyjść bez sprowadzania na siebie uwagi z powodu
swojego statusu gwiazdy oraz wszyscy wiedzieli, że Remus jest wilkołakiem przez
artykuł Rity Skeeter. W tym momencie Harry zrozumiał, że jego opiekunowie czuli
się okropnie uwięzieni.
Są uwięzieni i to przez ciebie.
Harry
natychmiast chwycił się za głowę i zamknął oczy, starając się wytrząsnąć z
głowy to zdanie. Nie miał pojęcia, skąd to się wzięło, ale odepchnął to i uznał
za przypomnienie tego, co profesor Umbridge próbowała włożyć mu go głowy przez
ponad miesiąc. To musi być to. Jego blizna tylko monotonnie bolała jak
normalnie, więc nie było to związane z Voldemortem. Był też fakt, że ten głos
nie brzmiał jak Voldemorta ani kogokolwiek, kogo by znał.
Dłoń
chwyciła lewe ramię Harry’ego, podczas gdy druga spoczęła na jego plecach.
Otwierając oczy, Harry zobaczył dziwnie zamazane postacie swoich opiekunów,
patrzących na niego i natychmiast zapominających o sprzeczce. Zamrugał kilka
razy, po czym poczuł, jak okulary zostają wsunięte na swoje miejsce,
sprawiając, że wszystko w końcu stało się wyraźne.
-
Eee… wybaczcie – powiedział Harry z niezręcznością. – Nie wiem, co się właśnie
stało.
Syriusz
i Remus ostrożnie pomogli Harry’emu położyć się.
-
To blizna cię boli? – zapytał Remus cierpliwie i westchnął z ulgą, gdy Harry
potrząsnął głową, ignorując jednocześnie zaskoczenie na twarzy Syriusza. – Po
prostu spokojnie, Harry. Przez ostatnie kilka dni byłeś nieco chory. Zgredek
może przynieść tu twój kufer i możemy się zbierać. – Spojrzał na Syriusza. –
Twój powrót do zdrowia jest teraz ważny.
-
Lunatyk ma rację – powiedział Syriusz z uśmiechem. – Nie krępuj się naszą
obecnością, Harry. Po prostu wiemy, jak to jest naciskać na siebie. – Syriusz
spojrzał na prawą dłoń Harry’ego i dostrzegł słowa wyryte na jej wierzchu. – Czy
to boli? – zapytał cicho.
Harry
potrząsnął głową, zamykając oczy, nie chcąc widzieć spojrzeń współczucia od
strony opiekunów.
-
Zwykle przestaje boleć po dwóch dniach – powiedział szczerze. – To wygląda
gorzej niż w rzeczywistości jest, zaufaj mi. – Harry przewrócił się na brzuch i
ukrył dłonie pod poduszką. W głębi siebie Harry wiedział, że ta przerwa
świąteczna najprawdopodobniej będzie obracać się wokół profesor Umbridge w tej
lub innej formie. To nie oznaczało, że musiało mu się to podobać.
-
Nie rób tego, Harry – powiedział surowo Remus. – Nie próbuj ignorować tego, co
się stało, ponieważ nie chcesz nas złościć. Próbowałeś tego po śmierci Cedrica
i to nie działało, pamiętasz? Musimy o tym porozmawiać. Musisz się z tym
zmierzyć.
Harry
jęknął z frustracją. Cały temat dość szybko robił się stary. Jak wiele razy
usłyszał, że profesor Umbridge go okłamywała? Wiedział to. Zawsze to wiedział.
-
Wiem – powiedział Harry z irytacją. – Myliła się robiąc to, co robiła, a ja się
myliłem, trzymając to w sekrecie. Koniec i kropka. Wy obaj i profesor
Dumbledore powiedzieliście mi to wiele razy. Nie ma o czym mówić.
-
Jeśli to prawda, dlaczego masz koszmary
o tym, że wyślemy cię z powrotem do Dursleyów? – zapytał natychmiast
Syriusz, owijając ramię wokół Harry’ego. – Chcemy pomóc ci przez to przejść,
Rogasiątko, ale musisz nam pomóc. Musisz z rami rozmawiać. Jeśli nie chcesz
teraz o tym rozmawiać, zaakceptujemy to. Musisz z nami rozmawiać. Wiemy, że
rozumiesz, że Umbridge kłamała, ale istnieje możliwość, że jeszcze całkowicie w
to nie uwierzyłeś. Jeśli znowu zaczniesz mieć wątpliwości, proszę, przyjdź do
nas, dobrze?
Harry
skinął głową. Jakoś to przeżyje. W tym momencie nie potrzebował niekończących
się rozmów, ponieważ naprawdę wierzył, że Syriusz i Remus nigdy nie zrobią
tego, co profesor Umbridge twierdziła, że mogą zrobić. W tym momencie nic mu
nie było, choć prawdopodobnie nadejdzie czas, kiedy będzie miał wątpliwości,
najprawdopodobniej po koszmarze, mimo że Harry nie znosił tego przyznawać.
Kiedy ten czas nadejdzie, Harry przysiągł sobie, że porozmawia z opiekunami.
Prawdopodobnie to jedyny sposób, by nie oszalał.
^^^
Remus
nie żartował, kiedy powiedział, że będzie miał wielu odwiedzających. Przez całe
następne kilka dni wydawało się, że niemal każdy członek Zakonu zatrzymał się w
odwiedziny, czasami więcej niż jeden na raz. Pani Weasley i Bill zatrzymali się
tam pierwsi w sobotnie popołudnie. Bill usiadł i zaczął żartować z Harrym,
podczas gdy pani Weasley irytowała Syriusza i Remusa bez końca sprawdzając
wiele razy, by upewnić się, że robili wszystko, co konieczne, by pomóc
Harry’emu. Gdzieś między zrzędzeniem a żartami Harry dowiedział się, że pan
Weasley był cały, choć jego rana nie leczyła się tak szybko, jak mieli
nadzieję. Bill i pani Weasley podziękowali Harry’emu za uratowanie życia pana
Weasleya, przez co Harry poczuł się niesamowicie nieswojo. Wciąż pamiętał bycie
wężem. Pamiętał, jak się czuł będąc wężem. To… zwyczajnie źle się czuł, gdy mu
za to dziękowali.
Obecność
Zgredka wydawała się mieszaniną różnorodnym dobrodziejstwem. Zgredek sprowadził
kufer i różdżkę Harry’ego z Hogwartu pstryknięciem palców, ogromnie złoszcząc
Stworka. Stworek wyraźnie nie powitał Zgredka z otwartymi ramionami i mamrotał
o niewybaczalnym zachowaniu Zgredka. Stworek nie aprobował tego, jak Zgredek
ciągle narzuca się Harry’emu, martwiąc się, czy jest głodny czy nie, czy jest
mu dość ciepło albo czy czegoś potrzebował. Kiedy Stworek w końcu przyparł
Zgredka do muru, hogwardzki skrzat dumnie stał przy swoim, twierdząc, że był
„skrzatem pana Harry’ego Pottera i był tu w celu pomocy w pani Harry’emu
Potterowi w dochodzeniu do siebie”.
Nastała
rzadka okazja, gdy Harry został sam, nawet przez noc. Koszmary Harry’ego
zmniejszyły się radykalnie i zmieniły się lekko, ale wciąż były obecne. Teraz
zamiast Syriusza i Remusa, którzy oświadczali, że nie chcą już Harry’ego,
koszmary Harry’ego zawierały profesor Umbridge, która nakazywała Vernonowi
Dursleyowi „sprawić, by Harry zobaczył prawdę”. Syriusz i Remus szybko budzili
Harry’ego w chwili, gdy budził ich krzykiem we śnie i zapewniali go, że jest
bezpieczny, natychmiastowo go uspokajając.
Świąteczny
poranek nadszedł szybko i był to pierwszy dzień, kiedy Syriusz obudził się
przed wszystkimi innymi w domostwie. Wchodząc do pokoju Harry’ego w animagicznej
formie, Syriusz zauważył, że Harry śpi na boku plecami do drzwi. Ostrożnie
wskoczył na posłanie i wczołgał się między Harry’ego a Remusa, uważając, by nie
obudzić przyjaciela, który spał na plecach. Jak tylko był wystarczająco blisko,
Syriusz dotknął mokrym nosem twarzy Harry’ego i odsunął się, sprawiając, ze
nastolatek machnął dłonią w powietrzu. Syriusz spróbował ponownie i niemal
podskoczył z zaskoczeniem, gdy ramię owinęło się wokół jego szyi i przytrzymało
go jak wypchanego zwierzaka.
Nie
chcąc obudzić Harry’ego, Syriusz stuknął łapą Remusa, który obudził się z
zaskoczeniem i odwrócił się, by zerknąć na śpiącego nastolatka i bezradnego,
dużego psa. Remus natychmiast zakrył usta, by skryć uśmiech, nim wyciągnął
różdżkę i przywołał aparat. Całą sytuację czyniło śmieszną spojrzenie na
pozycję Łapy. Jasne było, że Syriuszowi nie podobała się obecna pozycja, ale
nie zamierzał się poruszyć i obudzić Harry’ego.
Przy
jasnym błysku, Harry otworzył oczy i spojrzał na Remusa ze zdezorientowaniem,
mrugając kilka razy, nim zdał sobie sprawę, że jego ramię owija się wokół
czegoś futrzanego, co było dziwne. Nie pamiętał, by Syriusz przychodził w nocy.
-
Dzień dobry, Lunatyku – powiedział sennie Harry, puszczając sporego, czarnego
psa. – Dzień dobry, Midnight.
Syriusz
przemienił się z cichym pop w ludzką
formę.
-
Wesołych Świąt, Rogasiątko – powiedział radośnie, po czym zerknął na Remusa. –
Nie spaliście wczoraj do późna?
-
Rozmawialiśmy o grupie naukowej, której jest członkiem – powiedział Remus z
szerokim uśmiechem. – Gwardia Defensywna, jak się nazywają. Harry jest
członkiem Rady, która planuje spotkania i instruuje innych w sposobach obrony.
Wygląda na to, że nasz mały Huncwot w sekrecie przeciwstawiał się Ministerstwu
przez dłuższy czas.
Syriusz
popatrzył na Harry’ego, sprawiając, że chłopak ukrył się pod kołdrę.
-
Wyjaśnijmy sobie coś – powiedział, po czym ściągnął kołdrę, ujawniając nerwową
minę Harry’ego. – Od miesięcy psociłeś i nic nam nie powiedziałeś! – Syriusz
pociągnął Harry’ego w ramiona i uścisnął go mocno. – Jestem z ciebie taki
dumny! – Poluzował uścisk i spojrzał na Harry’ego z szerokim uśmiechem. – Więc
opowiedz mi wszystko. Co to ta Rada, której jesteś członkiem? Czego wszystkich
uczyliście? Jak zdołałeś to robić, że nikt się nie dowiedział?
Przez
następne pół godziny Harry wyjaśniał Syriuszowi pojęcie GD, podczas gdy Remus
rzucał komentarzami od czasu do czasu. Wyjaśnił koncepcję Rady i był
zaskoczony, gdy Syriusz i Remus pochwalili ten pomysł i powody jej istnienia (a
przynajmniej powody, które dał im Harry). Harry pominął powody, które wiązały
się z niechęcią profesor Umbridge wobec niego. Powodem, który dał opiekunom
było to, że wszystkie Domy mogły mieć udział w decydowaniu, czego będą nauczać.
Nie było to kłamstwo, ale to też nie była do końca prawda.
Wkrótce
obudziła się Tonks i oświadczyła, że to czas na otwarcie prezentów. Harry
wymienił spojrzenie z opiekunami, nim podążył za swoją przyszywaną ciotką na
dół. Był taki czas, gdy nie rozumiał rodziny Black. Zgredek pozwolił sobie
udekorować salon, w tym również drzewko, pod którym była góra prezentów. Harry
usiadł na kanapie z Syriuszem po prawej, a Remusem po lewej, podczas gdy Tonks
podbiegła do drzewka i zaczęła rozdawać prezenty.
Wyglądało
na to, że każdy członek Zakonu dał Harry’emu coś wraz z kilkoma członkami kadry
nauczycielskiej. Tonks dała mu mały, całkowicie funkcjonujący model Błyskawicy,
który latał wokół pokoju, podczas gdy otwierali prezenty, czyli zapasową kaburę
na różdżkę, ponieważ jego obecna ukazywała swoje zużycie i rozdarcia. Syriusz
dał mu nowy zimowy płaszcz z emblematami rodzin Potter, Black i Lupin wyszytych
w linii. Remus dał Harry’emu zegarek, który automatycznie dopasowywał się do
czasu, w którym się było i używał magii zamiast baterii, by działać oraz wspólnie
Huncwoci dali Harry’emu zestaw książek zatytułowanych „Praktyczna Magia Obronna
i Jej Użycie Przeciwko Mrocznym Sztukom”, co miało pomóc Harry’emu w jego
treningu, ale zorientował się, że może teraz użyć jej podczas „grupy naukowej”.
Harry
dał Tonks kryształowe lusterko, które dostrzegł w Hogsmeade kilka tygodni temu,
które zostało zaczarowane, by było nie do zbicia, za co Tonks była wdzięczna,
ponieważ upuściła je z zaskoczenia w chwili, gdy wyjęła je z opakowania. W tym
roku trudno było coś kupić dla Syriusza i Remusa. Dla jego opiekunów, Harry
zdołał przekonać artystę w Hogsmeade stworzyć magiczny obraz, na którym widniał
las i trzy zwierzaki: wilk, wielki czarny pies i jeleń. Przez cały wszystkie
zaklęcia i czas, który był potrzebny do stworzenia obrazu tak, jak Harry tego
chciał, kosztował całkiem sporo, ale sądził, że był tego wart.
Gdy
jego opiekunowie otwierali wielką paczkę, Harry nie potrafił nic poradzić na
zaciśnięty żołądek. Co jeśli im się nie spodoba? Odpychając myśli z umysłu, dokładnie
w tym momencie Harry zobaczył tylko obraz lasu. Wyglądał dokładnie jak las w
Hogwarcie, co zauważyli obaj jego opiekunowie. Ze spojrzeń na ich twarzach
jasne było, że byli lekko zdezorientowani, ale desperacko próbowali to ukryć.
-
Musicie go aktywować – powiedział Harry z szerokim uśmiechem. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś
niedobrego.
Obraz
natychmiast ożył. Gałęzie zaczęły kołysać się, jakby były popychane wiatrem.
Księżyc zdawał się wznieść nad drzewa, oświetlając poświatą wcześniej ciemny i
ponury obraz. Syriusz i Remus obserwowali, jak trzy zwierzaki wychodzą z lasu.
Spory czarny pies zaszczekał radośnie i zaczął ganiać za swoim ogonem, wilk
uniósł wzrok na księżyc i zawył, a jeleń stanął dumnie z czymś, co można by
opisać tylko jako psotny wyraz twarzy, jeśli to tylko możliwe, po czym użył
poroża, by trącić psa w tyłek, sprawiając, że podobne do ponuraka stworzenie
zaskowyczało, po czym warknęło na jelenia, podczas gdy wilk potrząsnął głową z
irytacją. Trójka zwierzaków zaczęła za sobą ganiać, ukrywając się za drzewami w
próbie zdobycia przewagi, po czym wyskakiwały.
Harry
zaczął kręcić się nerwowo. Syriusz i Remus nic nie zrobili, tylko patrzyli na
obraz. Brak komunikacji werbalnej sprawił, że Harry zaczął się zastanawiać, czy
nie przekroczył tym prezentem linii. Po kolejnych dziesięciu minutach, Syriusz
i Remus w końcu oderwali wzrok od obrazu i spojrzeli na Harry’ego z łzami w
oczach. Harry przygryzł dolną wargę i zaczął przepraszać, kiedy nagle znalazł
się w boleśnie mocnym uścisku swoich opiekunów.
-
Gdzieś ty znalazł coś takiego? – zapytał Syriusz drżącym głosem. – J-Jak to
możliwe, że tak idealnie odzwierciedla nasze formy i osobowości?
-
Ja… eee… Ja go zrobiłem – powiedział Harry, gdy Syriusz i Remus w końcu
odsunęli się i spojrzeli na niego z osłupieniem. – Obaj opowiadaliście mi wiele
historii o waszych momentach w lesie, że sądziłem, że gdy będziecie tego
potrzebować, ten obraz was rozweseli. Czy… eee… podoba wam się?
Dało
się słyszeć szczeknięcie od strony obrazu, które sprawiło, że wszyscy się
roześmieli.
-
Chyba masz swoją odpowiedź, szczeniaku – powiedział Remus z uśmiechem. – To
najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek dostaliśmy i chyba wiem, gdzie go
powiesimy. – Wstał i machnięciem różdżki zamienił herb Rodu Black znad kominka
na obraz Huncwotów. – No i jest – powiedział dumnie, siadając z powrotem obok
Harry’ego. – Tam, gdzie być powinien.
Syriusz
usiadł na swoim poprzednim miejscu, owinął ramię wokół Harry’ego i pociągnął go
bliżej.
-
Mógłbym patrzeć na niego cały dzień – powiedział z uśmiechem. – Nie wierzę, jak
bardzo Rogacz przypomina Rogacza. Rzeczywiście całkiem sporo razy używał
swojego poroża jako broni, kiedy chciał, żebym zwrócił na niego uwagę.
Harry
uniósł wzrok na obraz i zauważył, że „Łapa” i „Lunatyk” odpoczywali na ziemi,
podczas gdy Rogacz stał nad nimi, jakby ich bronił. Myśl o jego ojcu,
pilnującym jego opiekunów wywołała u Harry’ego uśmiech, gdy pochylał głowę na
prawo, by spoczęła na ramieniu Syriusza. Zamykając oczy, Harry wsłuchał się w
szczekanie „Łapy” i wycie „Lunatyka”. Musiał przyznać, że brzmiały całkiem
realnie.
Dłoń
potargała jego włosy.
-
Jeszcze nie, Harry – powiedział Remus z rozbawieniem. – Wciąż mamy dla ciebie
jeden prezent.
Harry
otworzył oczy i spojrzał na Remusa zdezorientowany. Zobaczył, jak Tonks podaje
Remusowi chude pudełko owinięte w czerwony i złoty papier, a wilkołak podał je
jemu. Po otrzymaniu zachęcającego skinięcia od Syriusza, Harry ostrożnie
odwinął prezent i otworzył pudełko, zauważając złoty łańcuszek z trzema
kolistymi złotymi wisiorkami, każdy z innym wygrawerowanym zwierzakiem. Na
pierwszym był jeleń, drugi psa, który bardzo przypominał Midnighta, a trzeci
wilka.
-
To wisiory spadkowe, Harry – powiedział cicho Remus. – Przyjmując je,
akceptujesz rolę dziedzica rodzin Potterów, Lupinów i Blacków. – Harry
natychmiast uniósł wzrok na opiekunów, gotów zaprotestować. – Harry, wiesz, że
nie mogę mieć dzieci – powiedział Remus, nim Harry mógł się sprzeciwić. – A
jeśli Syriusz będzie miał dzieci w przyszłości, nie ma to znaczenia. Każde jego
dziecko będzie patrzyło na ciebie jak na starszego brata. – Remus wyciągnął
spod koszulki wisior, który wyglądał bardzo podobnie. – Syriusz też ma jeden –
kontynuował Remus. – Zaczarowaliśmy breloki tak, by stworzyć między nimi
połączenie dla twojej ochrony. Jeśli kiedykolwiek będziesz w
niebezpieczeństwie, nasze breloki nas o tym powiadomią.
Syriusz
chwycił łańcuszek z brelokiem i założył go Harry’emu.
-
Wiem, że uznajesz nas za ojców, Rogasiątko, a my uznajemy cię za syna –
powiedział szczerze. – Pozwól nam być tu dorosłymi i robić to, co trzeba, by
cię bronić. Tylko tyle możemy zrobić.
Harry
dotknął breloków, które były dziwne ciepłe przy jego skórze. Jeśli
skoncentrował się, mógł poczuć połączenie między zaklęciami na brelokach a tymi
noszonymi przez jego opiekunów. Wtedy spojrzał na swoich opiekunów i nie mógł
powstrzymać uśmiechu. Gdyby kiedykolwiek potrzebował przypomnienia, że jego
opiekunowie go kochali, musiał tylko spojrzeć na złoty łańcuch, który wisiał
wokół jego szyi.
-
Dziękuję – powiedział poważnie. – Dziękuję za wszystko.
Mieszkańcy
Grimmauld Place Numer 12 musieli się zgodzić, że okazały się być to godne
zapamiętania Święta.
^^^
Po
wielkim obiedzie zrobionym przez Zgredka, Harry, Syriusz, Remus i Tonks
zafiukali do św. Mungo, żeby odwiedzić pana Weasleya. Syriusz i Remus
niechętnie pozwolili Harry’emu zobaczyć mężczyznę, ale wiedzieli, że Harry nie
przestałby pytać o stan pana Weasleya, póki sam go nie zobaczy. Przed wyjściem,
Harry mimowolnie podciągnął w dół rękaw prawej ręki, by ukryć poranioną skórę.
Miał przeczycie, że jeśli pan Weasley ją zobaczy, nastaną niekończące się
pytania, na które nie chciał ponownie odpowiadać.
Remus
ogólnie opisał Harry’emu, jak czarodziejski świat różni się od mugolskiego
świata w odniesieniu do opieki medycznej. Nie było doktorów, tylko
uzdrowiciele. Operacje były robione w ostateczności, gdy każda dziedzina magii
zawiodła. Wyglądało na to, że trzymali się z daleka od mugolskich sposobów,
ponieważ były mugolskimi sposobami. Jednak Harry naprawdę nie mógł narzekać na
temat pracy uzdrowicieli, ponieważ uleczyli mu sporą część ran w ułamek czasu,
w jakim zajęłoby to mugolskim sposobem.
Pan
Weasley był na pierwszym piętrze, na oddziale Daia Llewellyna, który według
pani Weasley był drugie drzwi na prawo. Harry nerwowo podążył za Remusem, z
Syriuszem przy boku, a Tonks tuż za nimi, przeszli przez podwójne drzwi i wąski
korytarz. Po wspięciu się na kondygnację schodów, weszli na korytarz oddziału
Urazów Magizoologicznych i weszli w drugie drzwi na prawo. Będąc otoczonym
przez swoją rodzinę, Harry niczego naprawdę nie widział, ale zorientował się,
że to prawdopodobnie najlepiej. Nie znosił, gdy obcy gapili się na niego i
mieli przeczycie, że ludzie nie byli ani trochę inni.
Remus
spojrzał przez ramię na Harry’ego i uśmiechnął się, nim pchnął drzwi. Harry
zawahał się na chwilę, niepewny, czy naprawdę chce zobaczyć, w jakiej kondycji
jest pan Weasley. Łagodna dłoń na jego plecach i zachęcający uśmiech Syriusza
wystarczyły, by odzyskał pewność i wszedł do środka. Światło słoneczne
wypełniało pokój, ujawniając trójkę pacjentów na oddziale. Harry bardzo łatwo
dostrzegł pana Weasleya, który leżał na najdalszym łóżku w oddziale obok okna.
Obecnie jedynym gościem była pani Weasley.
W
chwili, gdy pan Weasley zauważył Harry’ego, pogodny uśmiech pojawił się na jego
twarzy.
-
Harry! – powiedział radośnie. – Podejdź no, synu! – Harry podszedł do łóżka i
ku jego zaskoczeniu, został pociągnięty do uścisku, który niemal sprawił, że
stracił równowagę. – Jak się trzymasz? Bill mi wszystko powiedział. Nie mogę
uwierzyć, że musiałeś przez to wszystko przejść.
Niedobrze! Zmień temat i to
szybko.
-
Nic mi nie jest, panie Weasley – powiedział Harry, wysuwając się z ramion pana
Weasleya. – Wszystko w porządku? Próbowałem to powstrzymać, naprawdę.
Pan
Weasley uśmiechnął się, ściskając ramię Harry’ego.
-
Wiem – powiedział szczerze. – Z tego, co słyszałem, utknąłeś na kilka dni w
łóżku z tego powodu. – Spojrzał na bliznę na czole Harry’ego z wyrazem
współczucia na twarzy. – Tak mi przykro, że miałeś przez to przejść, Harry.
Gdybym nie zasnął na tym korytarzu…
-
Voldemort i tak by czegoś spróbował, Arturze – powiedział cicho, ale stanowczo
Syriusz, ignorując wzdrygnięcia pana i pani Weasley, gdy wypowiedział
„zakazane” imię. Jasne było ze spojrzenia na twarzy Syriusza, że animag chciał
powstrzymać pana Weasleya przed powiedzeniem czegoś, czego nie powinien. – Jak
leczy się rana?
-
Powoli – wymamrotał pan Weasley. – Próbowałem wszystkiego, jednak wciąż krwawi
za każdym razem, gdy zdejmowane są bandaże. Próbowali nawet mugolskich procedur
zwanych szwami, ale Molly… eee… nie pochwaliła tego i zażądała, żeby je zdjęli.
-
Z dobrych powodów – powiedziała pani Weasley surowo. – Nie mogę uwierzyć, że
pozwoliłeś to sobie zrobić uzdrowicielom. Ty i twoja obsesja na punkcie mugoli,
Arturze Weasley!
Harry
spojrzał nerwowo na swoich opiekunów i Tonks, niepewny, czy była to dyskusja,
przy której chce być obecny. Remus uśmiechnął się do Harry’ego i podszedł do
szpitalnego łóżka.
-
Więc, jak dzieciaki? – zapytał od niechcenia Remus. – Dumbledore powiedział, że
Ron i Ginny dość źle przyjęli wieści.
Pan
i pani Weasley westchnęli i odwrócili się do Remusa.
-
Sądzę, że to zbiór tych wydarzeń spowodował, że tak mocno zareagowali –
przyznał pan Weasley i spojrzał na Harry’ego. – Ron powiedział mi, co się stało
po wizji Harry’ego. Według niego, byłeś bardzo chory, Harry, a twoja blizna
krwawiła. Potem zniknąłeś w środku nocy, a Dumbledore powiedział tylko, że
„Harry dochodzi do siebie w domu”. Nie pomogło to, że Ron przekazał wszystko
Hermionie, Ginny, Fredowi i George’owi. Cała piątka potrafi być całkiem
pomocna, gdy chcą dostać informacje. – Pani Weasley odchrząknęła, jakby
ostrzegała pana Weasleya przed czymś. – Tak czy owak – powiedziała szybko pan
Weasley, – kiedy zorientowali się, że byłeś chory z powodu tego, że zobaczyłeś,
co mi się stało… cóż, sądzę, że tego było dla nich za wiele.
Harry
musiał przyznać, że przez to wszystko, co się działo, nie pomyślał o tym, co
przechodzą jego przyjaciele po zobaczeniu tego w taki sposób. W rzeczywistości
unikał tematu, ponieważ wiedział, że to nieuniknione, kiedy wszyscy dowiedzą
się o przesłuchaniu dotyczącym profesor Umbridge. Wiedział, że Hermiona i
Weasleyowie będą wściekli, że to przed nimi ukrywał.
-
Nic im teraz nie jest, prawda? – zapytał w końcu Harry.
Pani
Weasley posłała Harry’emu uspokajający uśmiech.
-
Nie martw się tym, mój drogi – powiedziała życzliwie. – Po prostu skoncentruj
się teraz na sobie. Z tego, co zrozumiałam, Dumbledore naciska na
przeprowadzenie wkrótce przesłuchania. Dzieciaki zrozumieją, że masz wiele na
głowie. Jeśli chcesz z nimi porozmawiać, czuj się wolny w każdej chwili do nas
zafiukać. – Pani Weasley pociągnęła Harry’ego do uścisku. – Jeśli czegoś
potrzebujesz, mój drogi, daj nam znać.
-
Eee… dobrze – powiedział Harry niezręcznie. Naprawdę nie wiedział, co jeszcze
powiedzieć. Wątpił, że skontaktuje się z Weasleyami, ponieważ już i tak mieli
wystarczająco problemów.
Ich
wizyta została skrócona przez uzdrowiciela, który chciał przebadać ranę pana
Weasleya. Wdzięczny za tą małą przysługę, Harry pożegnał się z panem Weasleyem,
życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. Musiał przyznać, że czuł się lepiej po
zobaczeniu pana Weasleya tak podobnego do starego siebie i niepodobnego do
człowieka, którego widział w wizji, choć fakt, że pan Weasley nie zdrowiał,
sprawiło, że Harry czuł się niepewnie. Atak był ponad pięć dni temu i rana
jeszcze się nie uleczyła?
Opuszczając
oddział, trójka czarodziei i czarownica wyszli w kierunku ogniska, którym
przyszli, gdy usłyszeli krzyk „HARRY!”, który zwrócił wszystkich uwagę.
Odwracając się, Harry z zaskoczeniem zobaczył biegnącego ku nim Neville’a Longbottoma.
Naturalnie Harry pomyślał, że stało się najgorsze. Mimo wszystko, dlaczego
Neville miałby być na Święta w św. Mungu, jeśli to nie wina jakiegoś
wydarzenia?
-
Harry! – powiedział Neville z uśmiechem ulgi. – Jak się masz? Profesor
McGonagall i pani Pomfrey nie chciała nam nic powiedzieć! Wszyscy byli tacy
zmartwieni, po tym, jak poszedłeś do domu! Już ci teraz lepiej?
-
Nic mi nie jest, Neville – powiedział szczerze Harry. Naprawdę nie chciał
ponownie zaczynać tej rozmowy, ale wiedział, że lepiej zaczynać się do tego
przyzwyczajać, ponieważ wszyscy w Hogwarcie zrobią to samo. – Eee… nie chcę
zabrzmieć niegrzecznie, ale co ty tu robisz? Wszystko w porządku z twoją
babcią? Nic ci nie jest?
Neville
nagle wydawał się nerwowy.
-
Babci nic nie jest – powiedział z niezręcznością. – Ja… eee… cóż… odwiedzam
rodziców. Oni… eee… są tu od dłuższego czasu.
Harry
czuł uścisk Syriusza na ramieniu, mający być cichą wiadomością, by nie
naciskał.
-
Och, przykro mi to słyszeć – powiedział szczerze. – Jeśli kiedykolwiek będziesz
chciał o tym porozmawiać…
-
Neville! – wykrzyknęła pani Longbottom, podchodząc bliżej, wyraźnie
zdenerwowana. – Wiesz, że lepiej nie biegać w tym miejscu! – Zauważyła,
towarzystwo Neville’a i zmusiła się do uśmiechu. – Syriusz Black i Remus Lupin
– powiedziała uprzejmie. – Neville powiedział mi całkiem sporo o waszej dwójce
oraz o waszym podopiecznym. – Pani Longbottom spojrzała bezpośrednio na
Harry’ego. – Mój Neville chyba nie powiedział mi wystarczająco wiele o tobie,
Harry Potterze. Twoi rodzice z pewnością byliby z ciebie dumni.
-
Dziękuję, proszę pani – powiedział uprzejmie. – Przykro mi usłyszeć o pani synu
i synowej.
Pani
Longbottom odwróciła się do Neville’a.
-
Nigdy nikomu nie powiedziałeś o swoich rodzicach i poświęceniu, by sprzeciwić
się Sam Wiesz Komu? – zapytała zdezorientowana. – Powinieneś być dumny z tego,
co zrobili, Neville. Nie oddali swojego zdrowia psychicznego, byś się ich
wstydził.
Neville
wyglądał, jakby chciał zniknąć. Harry szybko nadszedł mu z obroną.
-
Proszę nie mieć o tym złego pojęcia, pani Longbottom – powiedział szybko Harry.
– Przez to, że w szkole są ludzie jak Malfoy, nauczyliśmy się trzymać nasze
prywatne życie w sekrecie dla własnego dobra. Jest wielu uczniów, którzy czują
potrzebę wykorzystywać przeszłość innych dla swojego zysku. Proszę mi zaufać,
to się dzieje całkiem często. Jestem pewny, że Neville się nie wstydzi. Po
prostu nie chciał, żeby inni użyli jego prywatnej sprawy przeciw niemu.
Pani
Longbottom westchnęła i owinęła ramię wokół Neville’a.
-
Przykro mi, mój drogi – powiedziała łagodnie. W moim wieku zapominam o wielu
problemach, które wiążą się z wiekiem nastoletnim. – Pani Longbottom spojrzała
na Syriusza i Remusa z uśmiechem na twarzy. – Z pewnością wykonaliście dobrą
robotę z tym chłopakiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie trudy.
-
Dziękujemy – powiedział Remus z uprzejmym skinięciem głową. – Jeśli nam
wybaczysz, powinniśmy już iść. Wesołych Świąt.
Harry
pożegnał się i podążył za Remusem przez sieć Fiuu z powrotem do domu. Tego
wieczora Harry dowiedział się prawdy o rodzicach Neville’a. Syriusz i Remus
opowiedzieli mu całą historię, jak Lestrange’owie i Barty Crouch Jr.
torturowali Longbottomów do szaleństwa, po zniknięciu Voldemorta z Doliny
Godryka. Ciężko było myśleć, jakie to mogło być uczycie, gdy rodzice cię nie
poznawali. W tym momencie Harry nie wiedział, czy zazdrościć Neville’owi czy mu
współczuć. Rodzice Neville’a wciąż żyli, ale w rzeczywistości nie byli
rodzicami, którymi powinni być. Bez względu wszystko, dziś Harry dowiedział się,
że ma więcej wspólnego z Nevillem Longbottomem niż kiedykolwiek sądził.
Super rozdział. Czekam na naukę oklumencji:-))
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba. Na pewno sobie poradzi że Snape'em 😀
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cały zakon troszczy się o Harrego, martwią się o niego, muszą nauczyć Harrego że z każdym problemem, z każdym wydarzeniem żeby po prostu do nich przyszedł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia