Otwierając
oczy, Harry musiał zamrugać kilka razy, żeby jego oczy przyzwyczaiły się do
światła słonecznego wypełniającego pokój. Czuł wyjątkowe ciepło i odruchowo
odepchnął nadmiar kołder, uderzony jednak podmuchem chłodnego powietrza
dochodzącego od otwartych drzwi. Ciekaw, skąd pochodziło zimne powietrze, Harry
wyślizgnął się z łóżka, chwytając przy okazji swoje okulary z szafki nocnej.
Gdy wszystko stało się wyraźniejsze, Harry ruszył w stronę częściowo otwartych
drzwi. Dwór Blacków był wielki, ale teraz raczej cichy. Syriusz nienawidził
ciszy. To dlatego wokół pokoju Harry’ego były zmodyfikowane zaklęcia
wyciszające podczas wakacji. Harry nie mógł słyszeć, co się działo na zewnątrz
pokoju, ale ludzie mogli słyszeć jego.
Wychodząc
na korytarz, Harry zadrżał, gdy zimne powietrze stało się bardziej wyczuwalne,
wydając się wirować wokół niego. Przeszedł znajomym korytarzem, skręcając za
róg, po czym zszedł po schodach, starając się powstrzymać od drżenia. Coś było
nie tak. Syriusz i Remus nigdy nie pozwalali aż tak spaść temperaturze,
ponieważ zimno przypominało Syriuszowi o celi w Azkabanie. Każdy mieszkaniec
Dworu Blacków miał w przeszłości swoje potworności, które oddziaływały na to,
kim byli dzisiaj. Syriusz unikał ciszy i zimna z powodu Azkabanu. Remus unikał
ludzi w okolicach pełni, z powodu incydentu, który miał miejsce, gdy był
uczniem Hogwartu. Harry unikał głośnych, wściekłych głosów, które przypominały
mu o jego wuju.
Gdy
Harry dotarł do klatki schodowej, usłyszał odległe głosy, które były zbyt przytłumione,
by je zrozumieć. Trzymał się mocno poręczy, schodząc po stopniach. Wciąż drżał
i nie ufał sobie, by w tym momencie zejść cicho po schodach bez jakiegoś
wsparcia. Znając swoje szczęście, skończyłoby się tak, że potknąłby się i
ostrzegł wszystkich w domu, że wyszedł z łóżka. Nie wiedział, czy właśnie
trwało spotkanie Zakonu, Syriusz i Remus mieli towarzystwo albo czy dyskutowano
o czymś, o czym nie wiedział. W tym momencie, celem Harry’ego było zejście do
salonu i usadowienie się na kanapie przed kominkiem. Gdy zeszedł na dół
schodów, mógł zobaczyć, że było tam obecnie pusto, co oznaczało, że ktokolwiek
to był, musiał mówić w kuchni.
Dotarcie
do kanapy przed palącym się kominkiem wydawało się zajść wieki, ale Harry był
wdzięczny, że podjął ten wysiłek. Ciepło kominka było dokładnie tym, czego
potrzebował. Patrząc w ogień, Harry mógł rozpoznać głos Syriusza, ale wciąż nie
mógł zrozumieć, co jego chrzestny mówił. Nastała krótka cisza, po czym
przemówił inny głos, wyraźnie należący do Remusa, ale ponownie Harry nie
potrafił zrozumieć, co zostało powiedziane. Cóż,
przynajmniej wiem, że tu są.
Dźwięk
otwieranych drzwi sprawił, że Harry szybko uniósł wzrok i zobaczył Syriusza i
Remusa, wchodzących do pokoju. Oboje zatrzymali się nagle, gdy dostrzegli
Harry’ego.
-
Co ty robisz poza łóżkiem? – zapytał natychmiast Syriusz, podchodząc bliżej.
Dotknął czoła Harry’ego, po czym spojrzał przez ramię na Remusa. – Wciąż nieco
ciepłe, ale będzie dobrze na jego spotkanie.
-
Spotkanie? – zapytał Harry ze zdezorientowaniem. – Jakie spotkanie?
Nikt
mu nie odpowiedział.
-
Powiadomię ją – powiedział Remus do Syriusza, po czym wrócił do kuchni.
Syriusz
spojrzał na Harry’ego i cofnął się o krok, zakładając ramiona na piersi.
-
Próbowaliśmy być cierpliwi, Harry – powiedział stanowczo. – Sądziliśmy, że
zwyczajnie potrzebujesz czasu, ale myliliśmy się. Teraz widzimy, że nigdy się
nie zmienisz. Nie możemy ciągle ryzykować naszego życia, mając mimo wszystko
nadzieję, że się zmienisz. Daliśmy ci wszystko, Harry, ale chyba to nigdy nie było
dla ciebie wystarczające.
Harry
skurczył się na swoim fotelu, całkowicie zdezorientowany. Skąd mu się to
wzięło?
-
O czym ty mówisz? – zapytał nerwowo Harry. – Co zrobiłem?
Syriusz
spojrzał na Harry’ego zwężonym spojrzeniem.
-
Co zrobiłeś? – wypluł. – Gdyby twoi rodzice mogli cię teraz zobaczyć,
wydziedziczyliby cię. Jesteś wstydem dla rodzin Potterów, Blacków i Lupinów.
Jesteś mordercą, kłamcą i dziwadłem. Nigdy nie powinienem zabierać cię od
twojego wuja. To największy błąd mojego życia, a to wiele mówi.
Harry
czuł łzy spływające po jego twarzy. Jak Syriusz mógł powiedzieć coś takiego?
Jak Syriusz, ze wszystkich ludzi, mógł zgodzić się z wujem Vernonem? Syriusz
nienawidził tego mężczyzny.
-
A-Ale ja nikogo nie zabiłem – powiedział Harry drżącym głosem. – N-Nigdy nie
okłamałem ciebie i Remusa. Przysięgam.
Drzwi
kuchenne ponownie się otworzyły. Harry spojrzał za Syriusza i zobaczył
wchodzącego Remusa, a za nią profesor Umbridge i dwóch czarodziei, których
nigdy wcześniej nie widział. Jeden był niski z brązowymi włosami i orzechowymi
oczami, podczas gdy drugi miał włosy koloru piasku i niebieskie oczy. Obaj
mężczyźni mieli pełne obrzydzenia wyrazy twarzy, gdy tylko dostrzegli
Harry’ego, co sprawiło, że nastolatek jeszcze mocniej skulił się na krześle.
Spoglądając na profesor Umbridge, Harry zauważył wyraz tryumfu na jej twarzy.
To nie mogło być nic dobrego.
-
Ministerstwo to docenia, panie Black i panie Lupin – powiedziała słodko
Umbridge. – Zapewniam was, że pan Potter wkrótce zostanie zresocjalizowany. Oczywiście,
wszystko zależy od pana Pottera. Mogę wam powiedzieć z osobistego
doświadczenia, że jest raczej uparty, więc możemy musieć użyć innych może nawet
niekonwencjonalnych metod, jeśli wam dwóm to nie przeszkadza.
-
Rób cokolwiek będzie konieczne, Dolores – powiedział spokojnie Remus. –
Doceniamy, że Ministerstwo pokrywa tego koszty. Już zmarnowaliśmy na niego
wiele pieniędzy z naszych skrytek.
Harry
nie mógł przestać patrzeć na Syriusza i Remusa z niedowierzaniem. Jak oni mogą
to robić? Oddawali go Ministerstwu, kiedy przez miesiące zapewniali go, że
niebezpiecznie jest ufać Ministerstwu? Jak mogli wierzyć w to, cokolwiek
powiedziała im profesor Umbridge? To ona kłamała! Musiał coś powiedzieć! To
było jedyne wyjaśnienie. Syriusz i Remus nigdy nie zrobiliby mu czegoś takiego.
Po prostu by tego nie zrobili.
Syriusz
odsunął się, pozwalając Aurorom podejść do Harry’ego, chwycić go pod ramiona i
unieść z fotela. Szybko zajęła go panika. Harry spróbował się wyrwać, ale
aurorzy tylko zacisnęli uścisk, sprawiając, że Harry krzyknął z bólu.
-
Nie! – krzyknął, nie przestając się wyrywać. – Nie możecie tego zrobić!
Syriusz! Remus! Proszę! Nie róbcie tego! Będę grzeczny! Obiecuję! Ona kłamie!
Obiecuję! Proszę, nie róbcie tego!
-
Tylko nam przykro, że nie zrobiliśmy tego wcześniej – powiedział z nienawiścią
Syriusz. – Dobiliśmy targu, by twój wuj został wypuszczony. Kiedy wyjdzie, to
on z tobą utknie.
Harry
przestał się wyrywać, patrząc na Syriusza z przerażeniem. Wróci do Dursleyów?
Do wuja Vernona? Vernon go zabije! Posyłali go na śmierć! Ale ich to nie obchodziło. Jestem tylko kłopotem, którego więcej nie
chcieli. Świadomość, że jego opiekunowie tak naprawdę go nienawidzili była
czymś, czego Harry nie mógł znieść. Syriusz i Remus byli jego rodziną bardziej,
niż kiedykolwiek Dursleyowie, ale nienawidzili go na równi z nimi. Może był
dziwadłem. Musiał być, skoro wszyscy ostatecznie zaczynali go nienawidzić.
Ramiona
owinęły się wokół niego i przytrzymały mocno, gdy jego głowa przechyliła się na
prawo i spoczęła na czymś solidnym. Palce przeczesały jego włosy w
uspokajającym ruchu. Harry spróbował odwrócić głowę, żeby zobaczyć, kto to był,
ale odkrył, że nie może się ruszyć. Salon rozmył się w ciemności, ale Harry był
zbyt zrozpaczony, żeby go to obchodziło. Ból w sercu był zbyt nieznośny. Chciał
umrzeć, żeby to cierpienie w końcu się skończyło, żeby nie zapamiętał tych
spojrzeń Syriusza i Remusa; nienawidził, że tak na niego patrzyli.
-
Wszystko w porządku, Harry – powiedział cichy głos do jego ucha. – Jestem tu. Już
jesteś bezpieczny. Cokolwiek się będzie działo, Harry, sprawię, że będziesz
bezpieczny. Nie obchodzi mnie, czy będę musiał chodzić za tobą do końca mojego
życia. Ta… ta kobieta nigdy już się
do ciebie nie zbliży. Jak dla mnie całe Ministerstwo może skoczyć sobie do nory
smoka. – Jego ramiona zacisnęły się lekko wokół Harry’ego. – Przepraszam, jeśli
cię przestraszyłem, Rogasiątko. Nie wiem, co ona ci zrobiła , ale obiecuję, że
pomogę ci przez to przejść.
-
Syriusz? – zapytał Harry sennie, z jakiegoś powodu jego oczy nie chciały się
otworzyć. Syriusz był jedyną osobą, która nazywała go Rogasiątkiem. Dlaczego
Syriusz miałby go pocieszać? Czyż Syriusz go nie nienawidził?
-
Tak jest, stary Midnight tu jest – odpowiedział Syriusz, a jego głos był cichy,
ale pełen ulgi. – To musiał być dla ciebie koszmar. Remus wkrótce powinien tu
być z Dumbledorem. Mamy sporo do pogadania, Rogasiątko. Wiemy, że coś się stało
przez ostatnie kilka miesięcy, ale nie wiemy, co. Chcemy zrozumieć, jak mogło
się stać coś takiego.
Harry
spróbował wyrwać się z jego ramion i jęknął w proteście, kiedy mu się nie
udało.
-
Przepraszam – powiedział nerwowo, ponownie próbując się wyrwać. – Proszę, nie
nienawidź mnie. M-Myślałem, że będziesz zły… Nie chciałem sprawiać żadnych
problemów! Przepraszam!
Syriusz
ponownie zacisnął uścisk na Harrym, ukrywając twarz we włosach Harry’ego.
-
Nigdy nie mógłbym cię nienawidzić, Rogasiątko – powiedział cicho. – Jesteś
całym moim światem. Jesteś powodem, dlaczego tu jestem, a nie gniję w swojej
celi w Azkabanie albo gorzej. Jesteś dla mnie jak syn, dzieciaku. Mogę się
zezłościć, gdy ktoś cię krzywdzi, ale moja złość jest skierowana na nich, za
to, co zrobili i na siebie, że pozwoliłem, by to się stało. Chcę, żebyś był
bezpieczny, Harry, tak jak chcieli tego twoi rodzice.
Rozległo
się pukanie do drzwi. Syriusz natychmiast uniósł wzrok i zmniejszył uścisk na
Harrym, pozwalając nastolatkowi zobaczyć dwie zamazane postacie w drzwiach.
Ostrożnie, Syriusz przesunął Harry’ego do niego bardziej komfortowej pozycji i
chwycił okulary z szafki nocnej i łagodnie wsunął je na twarz Harry’ego. Wszystko
stało się wyraźniejsze, ale Harry nie był pewny, czy to koniecznie było coś
dobrego. Mógł dostrzec żałość i ból na twarzy Syriusza.
-
Jak się dzisiaj czujesz, Harry? – zapytał uprzejmie profesor Dumbledore,
wchodząc do pokoju i siadając na krześle przy łóżku.
-
Lepiej, proszę pana – odpowiedział Harry, starając się usiąść, ale ręka
Syriusza na jego ramieniu powiedziała mu, żeby zostać w miejscu. – Eee… jaki
dzisiaj dzień, proszę pana?
Profesor
Dumbledore zerknął na Syriusza znad okularów połówek, po czym skupił uwagę na
chłopcu.
-
Jest piątek rano, Harry, dwudziestego drugiego grudnia konkretnie – powiedział
uprzejmie. – Nim zapytasz, Artur wciąż dochodzi do siebie w św. Mungo po ataku.
Weasleyowie, którzy są w Hogwarcie, są świadomi stanu ich ojca. Molly będzie
dzisiaj brała ich do domu. Obawiam się, że wczoraj rano profesor Umbridge nie
była zbyt zadowolona, gdy odkryła, że zniknąłeś. Chyba wspomniała o tygodniu
szlabanów za przegapione zajęcia.
Harry
natychmiast zesztywniał, patrząc na Dumbledore’a w przerażeniu. Tydzień! Chyba
nie potrafiłby znieść całego tygodnia szlabanów u Umbridge. Harry odruchowo
przytulił prawą dłoń do piersi, a jego oddech stał się nierówny. Ledwie zarejestrował,
że ktoś próbuje skupić jego uwagę. Mógł tylko myśleć o całym tygodniu, podczas
którego profesor Umbridge będzie go ośmieszała i mówiła, że ostatecznie Syriusz
i Remus się z nią zgodzą.
Następnie
Harry wiedział, że całe uczucie paniki zniknęło, zastąpione dryfującym,
mglistym uczuciem. Całe jego ciało się zrelaksowało, a głowa stała się zbyt
ciężka, by trzymać ją prosto. Ktoś wyprostował jego głowę, pozwalając zobaczyć
zaniepokojone twarze Syriusza, Remusa i profesora Dumbledore’a. Powoli zamrugał
i zobaczył, że Remus trzyma w dłoni pustą butelkę. Musiał to być jakiegoś
rodzaju eliksir uspokajający.
-
Przepraszam, Harry – powiedział szczerze profesor Dumbledore. – Gdybym
wiedział, że taka będzie twoja reakcja, nigdy bym czegoś takiego nie powiedział.
Muszę przeprosić, mój chłopcze. Nigdy nie spodziewałem się, że profesor
Umbridge użyje nielegalnych rzeczy podczas szlabanów, ale mam przeczucie, że to
posunęło się nieco dalej. Musimy wiedzieć, co się działo na tych szlabanach,
Harry. Twoi opiekunowie chcą wnieść oskarżenie, ale żeby to zrobić, musimy
wiedzieć, z czym mamy do czynienia. Czy czujesz się na tyle dobrze, by nam
powiedzieć?
Harry
przechylił głowę na prawo i oparł ją o pierś Syriusza. Minęło kilka chwil, nim
przetrawił to, co powiedział profesor Dumbledore. Syriusz i Remus chcą wnieść
oskarżenie? To tylko wywoła problemy.
-
Dlaczego? – zapytał półprzytomnie Harry. – Powiedzieliście… mi… żeby nie
sprawiać… kłopotów… Ja tylko… robiłem to… co mi kazaliście.
Remus
usiadł na brzegu łóżka i chwycił lewą dłoń Harry’ego.
-
Nigdy nie chcieliśmy, żebyś musiał mierzyć się z czymś takim sam, szczeniaku –
powiedział ze smutkiem. – Musiałeś wiedzieć, że to, co robiła ci Umbridge, było
złe. Nauczyciel czy nie, nikt nie ma prawa zmuszać cię do okaleczania swojego
ciała. Z tego co słyszałem, to się działo przez przynajmniej miesiąc, prawda?
Harry
skinął powoli głową. Jego umysł zaczął się rozjaśniać, dzięki czemu o wiele
łatwiej było mu myśleć.
-
Nie podobało jej się to, co działo się z Malfoyem – powiedział cicho Harry. –
Ona… eee… obwiniała za to mnie, mówiąc, że prosiłem się o to, co zrobił mi
Malfoy. – Część Harry’ego wiedziała, że nie powinien nic mówić, ale przez tak
długi czas trzymał to w sobie, że chyba nie mógł już tego dłużej znosić. –
Powiedziała, że wuj Vernon miał rację, karząc mnie w taki sposób. Powiedziała,
że na to zasługuję. – Poczuł, jak Syriusz sztywnieje, a dłoń Remusa zaciska na
jego własnej. – Powiedziała… powiedziała, że byłem ciężarem i… i że to tylko
kwestia czasu, nim wszyscy mnie znienawidzą. – Harry zamknął oczy i ukrył twarz
w piersi Syriusza. Nienawidził wydawać się słaby, ale nie mógł nic na to
poradzić. Wszystko, co tłumił, wychodziło na powierzchnię. – Przepraszam!
Proszę, nie nienawidźcie mnie! Proszę! Nie odsyłajcie mnie z powrotem do niej!
Nie wysyłajcie mnie do wuja Vernona! Proszę!
Jakoś
Syriusz i Remus zdołali przytrzymać Harry’ego w grupowym uścisku. Obaj Huncwoci
byli oniemiali wraz z dyrektorem. Nigdy nie podejrzewali, że czegoś tak
poważnego działo się tuż pod ich nosem. Dostrzegając, że Syriusz i Remus nie
zamierzali wkrótce puścić Harry’ego, profesor Dumbledore wstał i położył
łagodnie dłoń na ramieniu Remusa.
-
Usunę profesor Umbridge ze szkoły i oskarżę ją o nadużywanie swojej pozycji,
używania nielegalnych artefaktów na dziecku i maltretowania ucznia – powiedział
cicho. – Przyjdę później z myślodsiewnią, żebyśmy mogli zerknąć na te szlabany.
Jeśli będziecie czegokolwiek potrzebować, proszę, powiadomcie mnie.
Remus
skinął głową w potwierdzeniu, po czym wrócił do prób uspokojenia swojego
zrozpaczonego podopiecznego. Harry ostatecznie zasnął wyczerpany. Opiekunowie
szybko transmutowali meble, żeby ktoś przez cały czas mógł komfortowo być w
pokoju. Teraz wiedzieli, skąd pochodziły koszmary Harry’ego i mieli przeczucie,
że minie wiele czasu nim stłumią wątpliwości, które Dolores Umbridge zaszczepiła
w umyśle Harry’ego.
^^^
Kilka
godzin później, Harry obudził się z bezsennego snu, zobaczył, że kilka rzeczy
było inaczej. Zaczynając od tego, że ktoś dotykał jego twarzy, zwłaszcza czoła,
sprawiając, że Harry zdezorientowany otworzył oczy. Następnie Harry dostrzegł,
że nie był sam. Stało nad nim pięć zamazanych postaci. Zauważając jego
zdziwienie, na jego nos zostały wsunięte okulary, pozwalając mu wyraźnie
zobaczyć, że byli to Syriusz, Remus, profesor Dumbledore, Tonks i profesor
McGonagall. Zamrugał kilka razy, upewniając się, że widzi to, co myślał, że
widzi, po czym spróbował usiąść, natychmiast powstrzymany przez Syriusza i
Remusa. To wtedy Harry zauważył, że meble w pokoju się zmieniły. Było w nim
kilka więcej krzeseł i stołów. Stoły pokrywały pergaminy, atrament i pióra.
Przez to Harry zastanowił się, co się działo, gdy spał.
Spoglądając
na piątkę dorosłych, Harry dostrzegł zmartwione wyrazy twarzy ich wszystkich.
Syriusz i Remus wyglądali również na wyczerpanych, wywołując u Harry’ego
poczucie winy, że on to spowodował. Nie w taki sposób chciał spędzić przerwę
świąteczną i to był tego powód. Nie chciał, żeby ludzie się nad nim litowali i
czuli się winni, ponieważ to profesor Umbridge była całkowicie szalona.
Przecież i tak nic nie mogli z tym zrobić.
-
Dzień dobry, Harry – powiedział profesor Dumbledore z uśmiechem. – Właśnie
minąłeś się z panią Pomfrey. Osądziła, że jesteś zdrowy, ale powinieneś zjeść
kilka obfitych posiłków, by przybrać nieco na wadze. Pozwoliłem sobie zawołać
na czas przerwy świątecznej Zgredka. Zapewnił mnie, że będziesz miał wiele do
jedzenia, kiedykolwiek będziesz go potrzebował.
Harry
skrzywił się, odwracając wzrok.
-
Będzie mnie karmił, aż nie pęknę – wymamrotał, ale wszyscy go usłyszeli i
zachichotali na ten komentarz, ponieważ wszyscy byli świadomi przywiązania
skrzata domowego do Harry’ego. – Czy Stworek nie ma nic przeciwko obecności
drugiego skrzata w domu? – zapytał po chwili.
Teraz
to była kolej Syriusza na skrzywienie.
-
Stworek mógłby wziąć kilka lekcji od Zgredka – powiedział kwaśno. – Ten skrzat
dąsa się po całym domu, nie robi właściwie nic, od kiedy wyjechałeś do szkoły.
Powstrzymywałem się każdą uncją mojej samokontroli, żeby go nie przekląć.
Profesor
Dumbledore odchrząknął, kończąc rozmowę.
-
Nie mam ochoty przerywać, ale jest kilka rzeczy, które musimy przedyskutować –
powiedział poważnie. Syriusz i Remus natychmiast zajęli miejsca na łóżku i
usiedli przy Harrym, podczas gdy profesor Dumbledore, McGonagall i Tonks
usiedli na krzesłach przy łóżku Harry’ego. – Powinienem cię poinformować,
Harry, że profesor Umbridge została tymczasowo usunięta z Hogwartu, w
oczekiwaniu na wynik dochodzenia w sprawie zarzutów, które twoi opiekunowie
wnieśli w twoim imieniu.
Harry
widocznie zesztywniał na wspomnienie „zarzutów”.
-
Dlaczego? – zapytał cicho, spuszczając wzrok. – Dlaczego musimy robić z tego
tak wielki interes? To tylko wywoła problemy.
Syriusz
owinął ramię wokół barków Harry’ego i pociągnął go do piersi.
-
Nawet tak nie myśl – powiedział stanowczo. – Jeśli teraz nie powstrzymamy
Umbridge, to co zatrzyma ją przed dalszym robieniem tego tobie oraz innym
uczniom? Harry, to byłoby jak odejście, po tym, jak zobaczyłem, co wuj z tobą
robił. Nie mogłem tego zrobić. My nie
mogliśmy tego zrobić. Powinniśmy bronić cię od zranienia, a nie w drugą stronę.
Profesor
Dumbledore sięgnął i dotknął płytkiej misy z dziwnymi rzeźbieniami wokół
krawędzi, których nie można było rozpoznać, leżącą na stoliku nocnym Harry’ego.
Wewnątrz misy znajdowała się biało-srebrna substancja, która wirowała i
rozdzielała się sama z siebie.
-
To, Harry, jest myślodsiewnia – powiedział uprzejmie Dumbledore. – Sądzę, że
pamiętasz, jak pozwoliłeś nam zobaczyć, co się stało na cmentarzu? – Harry
skinął głową. – Jest podobna do tamtej, ale nie wyczerpuje tak ciała. Pozwala
komuś zobaczyć wspomnienia w wolnym czasie, by dostrzec wzory i połączenia,
których normalnie możemy nie zobaczyć. Pozwala również zobaczyć czyjeś wspomnienia
bez bólu dla ich posiadacza.
Syriusz
przyciągnął bliżej Harry’ego, podczas gdy Remus położył dłoń na plecach
Harry’ego, przypominając nastolatkowi, że obaj z nim są.
-
Chce pan, żebym włożył tam swoją wizję? – zapytał z napięciem Harry. Nie wiedział,
czy chciał, by wszyscy ją widzieli. Samo myślenie wciąż wywoływało nudności w
jego żołądku.
-
Nie wizję – powiedział cierpliwie profesor Dumbledore. – Potrzebujemy wspomnień
z twoich szlabanów. Musimy zobaczyć, co profesor Umbridge rzeczywiście zrobiła.
Wizengamot musi zobaczyć dowód, że nie zmyśliliśmy wszystkiego, by usunąć
wyznaczonego przez Ministerstwo nauczyciela z Hogwartu. – Harry poruszył się,
by zaprotestować, ale Dumbledore uniósł dłoń, by Harry go wysłuchał. – Zdaję
sobie sprawę, że emocje, które pochodzą z tych wspomnień mogą być bolesne, ale
musimy to wiedzieć, Harry. To ja odpowiadałem za bezpieczeństwo w szkole i
zawiodłem. Proszę, pozwól mi podjąć kroki, by naprawić zło, które musiałeś
znosić cały semestr.
Jak
mógł na to powiedzieć nie? Profesor Dumbledore praktycznie błagał go o
wspomnienia, a Harry nigdy nie sądził, że to usłyszy. Harry niechętnie skinął
głową, spuszczając wzrok i słysząc jednocześnie zbiorowe westchnięcie ulgi.
Profesor Dumbledore widocznie nie był jedynym, kto wierzył, że Harry odmówi
innym zobaczenia swoich wspomnień. Oczywiście, Harry zawsze miał tendencję do
poddawania się, gdy ktoś go o coś błagał.
Profesor
Dumbledore wyciągnął różdżkę i ujął ją tak, by końcówka dotykała skroni
Harry’ego.
-
Skoncentruj się na swoim pierwszym szlabanie, Harry – powiedział łagodnie.
Harry zamknął oczy i zrobił to, przypominając sobie pierwszy raz, gdy pióro
przecięło jego rękę. Kilka chwil później dźwięk głosu profesora Dumbledore’a
wyrwał Harry’ego z myśli. – Bardzo dobrze, Harry. A teraz skoncentruj się na
drugim szlabanie. – Harry po raz kolejny skupił się, a głos profesora
Dumbledore’a powiedział mu, żeby przeszedł do kolejnego szlabanu.
Trwało
to przez czas, który wydawał się kilkoma wyczerpującymi godzinami. Ostatecznie
było niemal dwadzieścia szlabanów, które włożył do myślodsiewni, szokując
wszystkich obecnych. Byli świadomi, że profesor Umbridge dawała Harry’emu
więcej szlabanów, niż to było sprawiedliwe, ale nigdy sobie nie wyobrażali, że
było ich tak wiele i że Harry nie narzekał na ich temat. Profesor McGonagall
wiedziała tylko o tym, że było ich kilka, ponieważ podsłuchała, jak kilku
Gryfonów narzeka, jaka profesor Umbridge jest niesprawiedliwa dla Harry’ego.
Po
cichym obiedzie w pokoju Harry’ego, chłopak dostał eliksir nasenny, żeby
odpoczął, podczas gdy piątka dorosłych przejrzała wspomnienia. Pierwsze trzy
szlabany wywołały u nich wściekłość. Widzieli tylko fragmenty wspomnień,
ponieważ profesor Umbridge trzymała Harry’ego bardzo długo każdej nocy, ale dostrzegli
zarys tego, przez co Harry przechodził. Kolejne szlabany były jeszcze bardziej
przerażające. Nie mogli znaleźć słów, by opisać różnorodność emocji wywołanych
przez obserwowanie profesor Umbridge ciągle obwiniała Harry’ego za sprawy,
które nie były jego winą. Nic dziwnego, że nastolatek był tak zdeterminowany,
by nic nie powiedzieć.
Cztery
godziny później, gdy piątka dorosłych opuściła wspomnienia z myślodsiewni,
dostrzegając, że Harry wciąż spokojnie śpi. Syriusz natychmiast podszedł do
chrześniaka i łagodnie uniósł prawą dłoń nastolatka. Wciąż na jej wierzchu
można było zobaczyć słowa „Nie będę opowiadać kłamstw”. Syriusz usiadł na
brzegu łóżka Harry’ego, wciąż wpatrując się w słowa na szczupłej dłoni.
-
Nie obchodzi mnie, jakie będą koszta, Dumbledore – powiedział uroczyście. – Nie
chcę, żeby ona ponownie zbliżała się do mojego chrześniaka. Z jej powodu Harry
nie może spać w nocy bez koszmarów, w których go nienawidzimy. Z jej powodu
Harry wziął na siebie wszystko, by nas bronić. – Uniósł wzrok na Dumbledore’a ze
zbolałym wzrokiem i łzami w oczach. – Z jaj powodu mój chrześniak się mnie boi.
Jeśli nie zrobisz czegoś, by ją powstrzymać, sam ją zabiję.
-
Syriuszu – ostrzegł Remus, ale został uciszony wściekłym spojrzeniem.
-
Nie jesteś wściekły, Lunatyku? – zapytał Syriusz z niedowierzaniem. – Ta… ta wiedźma zmusiła Harry’ego, żeby
okaleczał swoją własną dłoń, podczas gdy ona stała i obserwowała! Sprawiła, że
Harry uwierzył, że odwrócimy się od niego! Jak możesz siedzieć i…
-
Bo w przeciwieństwie do ciebie, Syriuszu, nie mogę pozwolić moim emocjom
przejąć nade mną kontrolę ani na moment – wypluł Remus. – Nie masz pojęcia, jak
trudno jest mi teraz stłumić wilka, więc przestań mnie karcić, jak powinienem
się zachowywać.
-
Chłopcy – przerwał im spokojnie profesor Dumbledore. – To nie czas na
pozwalanie, by różnice weszły między to, co musimy zrobić. Harry będzie nas
potrzebował bardziej, niż sądzi, żeby przez to przejść. Skoro w poniedziałek są
święta, nie możemy nic zrobić do ich zakończenia. Będę robił wszystko, co mogę,
by dla dobra Harry’ego jak najszybciej ustawić przesłuchanie. Im wcześniej
poradzimy sobie z tą sprawą, tym mniej prawdopodobne, że prasa się o tym dowie.
Jeśli czegokolwiek będziecie potrzebować, nie bójcie się skontaktować z kimś z
Zakonu poza Weasleyami. Podejrzewam, że teraz mają dość na własnych barkach.
Kiwając
głową w zgodzie, Syriusz i Remus patrzyli, jak profesor Dumbledore wychodzi z
myślodsiewnią w dłoni, a profesor McGonagall idzie tuż za nim.
-
Przepraszam, Lunatyku – powiedział z żalem Syriusz. – Po prostu nie wiem, co
robić. Czuję się tak bezradny. Jak mogłem być tak ślepy? Widziałem, że powoli
się oddala, ale sądziłem, że to wina nastoletniego wieku. Sądziłem, że możemy
to obgadać podczas przerwy.
-
Witaj w klubie – powiedział szczerze Remus. Opadł na najbliższe krzesło i
potarł ze zmęczeniem oczy. – Będzie trzeba wiele pracy, by to naprawić.
-
Więc będziemy robić to, co robiliśmy, gdy rozpoczęły się wakacje – stwierdziła
Tonks, siadając na krześle obok Remusa. – Będziemy brać zmiany. Jesteśmy jego
rodziną. Nie możemy zrobić mniej.
Syriusz
i Remus musieli się zgodzić. Dla Harry’ego nie mogli zrobić nic mniej.
^^^
Harry
nie obudził się aż do wczesnego popołudnia, kiedy to odkrył, że nie był sam.
Spał na plecach, a na jego piersi spoczywała znajoma czarna kupka futra, która
mogła należeć tylko do Midnighta. Odruchowo zaczął gładzić Midnighta,
pozwalając oczom ponownie się zamknąć. Nie wiedział, dlaczego był tak zmęczony.
Przespał większość dnia, więc jak mógł wciąż potrzebować snu? Jakikolwiek był
powód, Harry zdecydował, że w tym momencie sen był prawdopodobnie najlepszą
alternatywą.
Nie
chciał teraz zmierzyć się z Syriuszem i Remusem. Jak miał sprawić, by
zrozumieli coś, co zwyczajnie czuł, że musi zrobić? Jak miał wyjaśnić, jak
ważna była rodzina dla kogoś, kto dorastał nie mając nic? W głębi siebie Harry
wiedział, że profesor Umbridge powiedziała tylko to, co musiała, żeby
zaszczepić wątpliwości co do uczuć jego opiekuna względem niego. W głębi siebie
wiedział, że Syriusz i Remus nigdy nie oddadzą go Dursleyom.
Jednakże
czasami umysł nie był tak racjonalny, zwłaszcza po koszmarze. To dziecinne,
wiedział to. Miał piętnaście lat i nie powinien się martwić o to, że Syriusz i
Remus go porzucą, ale prawda była taka, że martwił się o to każdego dnia. Wciąż
się martwił, że obudzi się i okaże się, że jego życie z Syriuszem i Remusem
było tylko snem. Te zmartwienia były na szczycie wszystkiego, co popychało jego
paranoję na krawędź.
Dało
się słyszeć cichy skowyt od strony Midnighta. Harry wiedział, że kundelek się
obudził i martwi się o niego. Wzdychając, Harry otworzył oczy i zobaczył
zamazane niebieskie oczy, spoglądające w jego własne.
-
Nic mi nie jest, Midnight – powiedział cicho. – Po prostu jestem z jakiegoś
powodu zmęczony. – Zmień temat, Harry.
– Wiesz, chyba musimy przeprowadzić małą rozmowę. Nie robisz się młodszy,
Midnight. Sądzę, że powinniśmy zacząć szukać ci… przyjaciółki. Nie chciałbyś
mieć garstki szczeniaków biegających po domu?
Głowa
Midnighta uniosła się z piersi Harry’ego, gdy pies popatrzył na niego szeroko
otwartymi oczami. Och, tak, zapłacę za to,
pomyślał Harry. Pies wydał z siebie parsknięcie, po czym wstał, odwrócił się i
usiadł plecami do Harry’ego, próbując pokazać chłopcu, że czuje się tym
urażony.
Harry
westchnął, usiadł, po czym przesiadł się na brzeg łóżka, ale zawahał się przed
opuszczeniem ciepłego miejsca.
-
Nie miałem przez to nic na myśli, Midnight – powiedział cicho. – Chodziło mi
tylko… cóż… jesteś dobrym tatą i sądziłem, że chciałbyś mieć swoje własne… eee…
może nie szczeniaki… cóż… to nie ważne. Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem. –
Zanim Harry się zorientował, owinęło się wokół niego ramię i przytrzymało
mocno, podczas gdy dłoń zmierzwiła jego włosy.
-Ty
jesteś moim synem, Harry – powiedział szczerze Syriusz. – Może nie
biologicznym, ale w moim sercu, jesteś moim synem. – Uwolnił Harry’ego i
zeskoczył z łóżka, zajmując miejsce na najbliższym krześle, żeby usiąść twarzą
w twarz z chłopcem. –To oznacza, że nigdy się od ciebie nie odwrócę, wiesz o
tym, prawda? – Poczekał, aż Harry skinie głową, nim kontynuował. – Umbridge źle
robiła, robiąc to. Źle robiła mówiąc to wszystko. Kłamała, Harry. Nigdy nie
oddamy cię wujowi, bez względu na to, co zrobisz. Utknąłeś z nami; ze mną,
Lunatykiem i Tonks. Jesteśmy twoją rodziną.
Harry
stłumił chęć zaznaczenia, że Dursleyowie też byli jego rodziną. Nie myśl o nich! Nie znosił tego, że ma
teraz tak wiele wątpliwości na temat swojej rodziny, z którą jeszcze kilka
miesięcy temu czuł się tak komfortowo. Harry wiedział, że Syriusz, Remus i
Tonks nie są jak Dursleyowie. Nienawidził siebie za myślenie, że jego nowa
rodzina będzie taka, jak stara. Nienawidził się za to, że Syriusz i Remus
dowiedzieli się, że się ich teraz boi.
-
Więc, jesteś głodny, Harry? – zapytał Syriusz, ponownie mierzwiąc włosy
chłopaka. – Jestem pewny, że Zgredek zrobi dla ciebie cokolwiek zechcesz.
Harry
wzruszył ramionami. Nie był głodny, ale wiedział, że powiedzenie tego tylko
zmartwi Syriusza. Jego ojciec chrzestny zawsze marudził na temat jego braku
apetytu, oświadczając, że jeśli kiedykolwiek przejdzie obok Dursleyów,
przeklnie ich aż do następnego stulecia. Harry zadrżał na myśl, jaki zły musiał
być Syriusz, skoro krzyczał na profesora Dumbledore’a na temat Umbridge. Nigdy
wcześniej nie słyszał tak wściekłego Syriusza.
-
Harry? – zapytał łagodnie Syriusz. – Co jest nie tak? Drżysz? Zimno ci?
Gorączka wróciła?
Harry
szybko potrząsnął głową.
-
Przepraszam – powiedział cicho, unikając wzroku Syriusza. – To nic. – Nic wartego twojego zmartwienia, Syriuszu.
Byłem tak głupi, że pozwoliłem temu, co powiedziała Umbridge mieć na mnie wpływ.
Cały czas sobie powtarzał, że okłamywała go, jednak wydawało się, że część z
jej niekończących się tyrad mimo wszystko z nim została.
Syriusz
łagodnie dotknął czoła Harry’ego wierzchem dłoni.
-
Jesteś nieco ciepły, ale to może być wina spania pod tyloma kocami – powiedział
z namysłem, po czym wstał. – Ułóż się wygodnie, dzieciaku. Obudzę Lunatyka,
żebyśmy mogli razem zjeść obiad.
-
Ale jeśli śpi…
-
Chciał, żebym cię obudził – nalegał Syriusz. – Tonks jest w pracy, więc jest
nas tylko trójka. – Syriusz łagodnie położył dłoń na ramieniu Harry’ego i lekko
ścisnął. – Musimy porozmawiać o kilku rzeczach, Harry, w tym na temat tego, co
się stało z Umbridge. Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz się z tym mierzyć, ale
musisz. Ignorowanie tego, co ci zrobiła, nie sprawi, że koszmary i wątpliwości
odejdą.
Harry
skinął odruchowo głową, ale pozostał cicho. Syriusz po raz kolejny ścisnął
ramię Harry’ego, po czym wyszedł z pokoju. Naprawdę nie chciał rozmawiać o
swoich koszmarach. Nie chciał, by Syriusz i Remus wiedzieli, jak łatwo
pozwolił, by oddziaływały na niego słowa profesor Umbridge. Ciągłe powtarzanie
słów Umbridge pewnie miało coś z tym wspólnego, ale to nie zmieniało faktu, że
Umbridge wygrała. Udało jej się sprawić, że Harry uwierzył, że jego stabilne
życie z opiekunami nie było tak stabilne, jak początkowo sądził.
Dłoń
na jego czole szybko wyrwała Harry’ego z myśli. Unosząc wzrok, zobaczył, jak
Remus posyła mu lekki uśmiech, ale to nie ukrywało tego, na jak zmęczonego
wyglądał mężczyzna. Harry ponownie spuścił wzrok, zdając sobie sprawę, że
Syriusz i Remus prawdopodobnie brali zmiany tak, jak podczas wakacji, gdy za
bardzo się bali zostawiać go samego. Jeden
krok do przodu, dwa do tyłu.
-
Wyglądasz lepiej, szczeniaku – powiedział zapewniająco Remus, gdy Syriusz
usiadł na krześle, które wcześniej zajmował. – Żadnych koszmarów, wizji czy
czegoś takiego? – Westchnął z ulgą, gdy Harry potrząsnął głową, po czym usiadł
obok Harry’ego na łóżku i owinął ramię wokół jego barków. – Cóż, to dobrze. Do
rana powinniśmy mieć nieco eliksiru bezsennego snu, gdybyś go potrzebował.
Harry
poruszył się nerwowo. Już się obawiał długiej rozmowy, której potrzebowali i
pomyślał, że lepiej mieć to już za sobą.
-
Czy Weasleyowie o tym wiedzą? – zapytał cicho.
-
W tym momencie nie, nie wiedzą – powiedział łagodnie Remus. – Nie chcemy ich martwić,
ale wkrótce będziemy musieli im powiedzieć. Podejrzenia co do Dolores Umbridge
nie będą długo trzymane w sekrecie. Mieliśmy szczęście, że Amelia Bones
wstawiła się za nami i samodzielnie przejęła akcję, więc musimy teraz
wykorzystać każdą przewagę. Dumbledore później wieczorem zwoła spotkanie
Zakonu, żeby poinformować wszystkich o sytuacji… - Harry poruszył się, by
zaprotestować, – …żeby zapobiec wpadnięciu tu całego Zakonu, gdy odkryją, że
to, co słyszeli w Ministerstwie jest prawdą i ponieważ będziesz potrzebował
ochrony, gdy rozpocznie się przesłuchanie.
Harry
momentalnie zesztywniał na wspomnienie o przesłuchaniu. Mógł je sobie
wyobrazić. Zostanie oskarżony o kłamstwo i powodowanie problemów, ponieważ chce
uwagi. Nie sądził, że może będzie mógł znieść, jak ktoś będzie rozpracowywał na
części pierwsze jego popieprzone życie. Chyba nie zniesie, jeśli Syriusz i
Remus będą atakowani dlatego, że są jego opiekunami. Wszyscy, o których dbał,
będą atakowani z jego powodu. Czy to było tego warte? Czy on był tego warty?
-
Wiemy, że jesteś przestraszony, Rogasiątko – powiedział Syriusz, zauważając
zmianę w posturze Harry’ego. – Proszę, zrozum, że jest to coś, co musimy
zrobić. Amelia Bones była przerażona, gdy się dowiedziała, że Umbridge używała
na tobie Krwawego Pióra. Ministerstwo za zakazało ich lata temu. Umbridge o tym
wiedziała. Wiedziała, że używała na tobie nielegalnego przedmiotu. Knot
oczywiście udaje ignorancję, ale jeśli Umbridge zostanie uznana za winną, jest
wielka szansa, że rola Knota w tym wszystkim zostanie mocno przebadana.
-
Ale to wywoła wiele kłopotów – zaprotestował Harry. – A co z Zakonem?
Remus
objął jednym ramieniem Harry’ego uspokajająco.
-
Nie martw się tym, szczeniaku – powiedział z uśmiechem. – Tak czułem, że o to
chodzi. Nie powiedziałeś nam nic, ponieważ martwiłeś się o nas i o Zakon. –
Harry tylko wzruszył ramionami, ale brak protestu był wszystkim, czego
potrzebowali Huncwoci, by wiedzieć prawdę. – Pozwól nam być dorosłymi, Harry.
Pozwól nam zrobić to do ciebie. Nauczyciel nie ma prawa cię maltretować i to do
nas i dyrektora należy odpowiedzialność, żeby to powstrzymać. Rozumiesz to,
prawda?
Harry
rozumiał, co zostało powiedziane, po prostu nie podobało mu się to całe
zamieszanie, które zostało wokół sprawy zrobione i które będzie się dalej
działo. Była też możliwość, że Wizengamot mu nie uwierzy.
-
Co się stanie, jeśli przegramy? – zapytał. – Nie wiem, czy mogę wrócić do
Hogwartu. Da mi szlaban na każdą noc aż końca letnich wakacji.
-
Nie przegramy – powiedział stanowczo Syriusz. – Będziemy mieli myślodsiewnię
Dumbledore’a z twoimi wspomnieniami. Gdy Wizengamot je zobaczy, Umbridge nie
będzie już mogła zbliżyć się w pobliże Hogwartu, nie mówiąc o tobie. Zaufaj
nam, Harry. Naprawimy to, bez względu na to, ile to zajmie. To najmniej, co
możemy zrobić.
Harry
musiał się uśmiechnąć. Nie mógł się powstrzymać, ale uwierzył, że jego
opiekunowie wszystko naprawią. Miał dziecinną myśl, ale kiedy Syriusz Black był
zdeterminowany, strasznie trudno było mu nie uwierzyć. Opierając się o Remusa,
Harry zamknął oczy i zdał sobie sprawę, że pierwszy raz od miesięcy, czuje się
normalnie. Nie musiał martwić się o sekrety albo o bycie idealnym uczniem dla
wszystkich, którzy go obserwowali. Tu, w Szlachetnym Dworze Blacków, Harry był
tylko Harrym i to wystarczało.
OMG... Jak to czytałam byłam pewna, że koszmar Harrego jest prawdziwy. Mało zawału nie dostałam. Takie zwroty akcji to dla mnie za dużo...
OdpowiedzUsuńA tak poza tym. Jak zwykle świetna robota. Podziwiam, że masz siłę na dalsze tłumaczenie. Nie poddawaj się, jestem z Tobą nawet jeśli zbyt często nie komentuję
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ten koszmar tak myślałam że to prawda, tak fantastycznie ukazany... długa droga przed Harrym chyba na prawdę uwierzył, że nie mają zamiaru go porzucać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia