27 lipca 1999r.
Syriusz leżał na łóżku z Perseuszem na piersi,
zastanawiając się, gdzie wszyscy są. Remus nie dzwonił do niego od ich randki.
James nie odbierał komórki. Petera też nie szło nigdzie znaleźć.
Syriusz chwycił telefon i ponownie wybrał numer
Jamesa. Było południe. Dlaczego tak długo spał? Po czterech sygnałach James
odebrał, brzmiąc na nieco zdyszanego:
- Halo?
- Wszystko gra? – zapytał Syriusz.
- Tak… uch… jasne. Jest świetnie – powiedział James,
a Syriusz usłyszał cichy kobiecy chichot.
Och boże, pomyślał Syriusz. James i Lily się bzykali.
- Twoja randka poszła chyba całkiem dobrze –
powiedział sarkastycznie Syriusz.
- Chyba tak.
- Cóż, chciałem tylko się dowiedzieć, jak się masz.
- Dobrze. A ty? – odpowiedział James, ale brzmiał na
rozproszonego.
Syriusz westchnął.
- Dobrze. Dam ci spokój. Baw się dobrze – powiedział
Syriusz, po czym rozłączył się.
Syriusz natychmiast wybrał numer Remusa, ale nie
nacisnął zielonej słuchawki. Postanowił, że poczeka, aż Remus do niego
zadzwoni. Nie chciał wyglądać na zdesperowanego albo spragnionego miłości, choć
naprawdę, ale to naprawdę chciał tylko znów spędzić z nim trochę czasu sam na
sam. Ale Remus nie zadzwonił i Syriusz zaczął się zastanawiać, czy Remus zwyczajnie
nie był zainteresowany. Tak trudno było powiedzieć, co mu chodzi po głowie.
- Pieprzyć to – wyszeptał Syriusz i nacisnął zieloną
słuchawkę.
Remus odebrał po dwóch sygnałach.
- Cześć.
- Hej. Jak się masz? – zapytał ciepło Syriusz.
- Świetnie. A ty?
- Dobrze. Próbowałem się dowiedzieć, gdzie się
wszyscy podziewają. Wygląda na to, że James i Lily spiknęli się.
- Spiknęli w sensie bzyknęli? – zapytał Remus.
- Tak. Dokładnie.
- Wow.
- No.
Syriusz pogłaskał Perseusza pod brodą, wywołując tym
dość głośne mruczenie, jednocześnie zastanawiając się, co teraz powiedzieć.
- Masz ochotę coś dziś porobić? – zapytał Syriusz z
nadzieją.
- Pewnie. Masz coś konkretnego na myśli?
- Mógłbyś do mnie wpaść – zasugerował Syriusz,
natychmiast tego żałując.
- Och. Naprawdę? Sądziłem, że twoi rodzice nie lubią,
jak kręcą się u nich ludzie.
- Nie lubią, ale nie będzie ich do wieczora. Jeśli
przyjdziesz dość szybko, moglibyśmy spędzić trochę czasu. Mógłbym przedstawić
cię Perseuszowi – powiedział Syriusz i pogłaskał Perseusza po głowie.
- W porządku. Będę za jakąś godzinę – powiedział
Remus i obaj się rozłączyli.
^^^
Remus wszedł do domu w Manchesterze, w którym
mieszkała rodzina Black. Remus rozumiał, że wciąż posiadali rodzinny dom w
Londynie i przywieźli do Manchesteru tylko część swojego dobytku.
- Normalnie to pan Reacher otwiera drzwi, ale dzisiaj
jest z moimi rodzicami – powiedział Syriusz.
Syriusz kilkukrotnie wspominał ich kamerdynera, pana
Reachera. Syriusz nienawidził jego i jego oddania ku jego okropnej matce, Walburdze.
Remus rozejrzał się po domu, gdy Syriusz prowadził go
na górę do swojej sypialni. Miejsce wyglądało na całkowicie sterylne i było na
każdym kroku wypełnione antykami. Remusowi w teorii podobały się stare rzeczy,
ale wprawiały go w zdenerwowanie. Lubił komfort świadomości, że jeśli
przypadkowo coś zepsuje, łatwo to będzie wymienić.
Sypialnia Syriusza była przynajmniej dwa razy większa
od sypialni Remusa. Łóżko było książęcej wielkości i nie wyglądało na zbyt
stare. Miał wiele rzeczy, które posiadał Remus, ale były większe i ładniejsze.
Niezwykle mało mebli Syriusza wyglądało na stare, w przeciwieństwie do reszty
domu. Może Syriusz też czuł się nieswojo przy antykach.
Na środku łóżka Syirusza siedział ciekawski, stary,
czarny i puszysty kot. Remus opadł na łóżko i sięgnął, by pogłaskać kota.
- Witaj, Perseuszu – powiedział Remus, gdy kot zaczął
mruczeć od jego dotyku.
Syriusz opadł po drugiej stronie kota i również
zaczął go głaskać.
- Boże, Persi. Zwykle nie doznajesz aż tyle miłości
na raz, przystojniaku – powiedział Syriusz.
- To zabawne. Zawsze myślałem, że raczej będziesz
wolał psy.
- Myślę, że bardziej utożsamiam się z psami. Ale mam
Perseusza od dłuższego czasu. Jest częścią rodziny. Właściwie… lubię go
bardziej niż moją rodzinę – powiedział Syriusz i pochylił się, pocierając twarz
o bok Perseusza.
Gdy gładzili Perseusza, Remus wciąż odkrywał, że jego
dłoń obija się o rękę Syriusza. Zaledwie dotyk był elektryzujący. Chciał
odsunąć kota na bok i zaatakować Syriusza własnymi ustami, ale to wydawało się
nie być właściwe.
- Wtedy, w niedzielę mówiłem serio – powiedział
Remus, a Syriusz posłał mu zaskoczone spojrzenie.
- Naprawdę?
Remus skinął głową.
- Ja… obawiałem się, że to był tylko przypływ chwili
– powiedział Syriusz.
Remus potrząsnął głową.
- To był przypływ chwili, ale nie tylko. Ja… myślałem
o tobie każdej nocy tuż przed snem. Wyobrażałem sobie, jak to może być czuć
twoją miłość i płakałem – powiedział Remus.
Syriusz spojrzał na Remusa, wyglądając na bezradnego.
Remus poczuł, że jego oczy zaczynają wypełniać się łzami.
- Martwiłem się, że nie jesteś nawet zainteresowany –
powiedział Syriusz, gdy Remus otarł oczy.
- Po prostu się boję. Nie chcę być skrzywdzony.
Obawiam się, że jeśli pokażę ci, co czuję, zostanę tylko zraniony – powiedział
Remus, czując, że sam drży.
Syriusz przesunął dłoń na rękę Remusa i chwycił ją
lekko.
- Nigdy bym cię nie zranił. Kocham cię – powiedział.
Remus popatrzył na Syriusza, widząc, jak drży mu
warga, prawdopodobnie będąc na granicy łez. Pochylił się i pocałował Syriusza,
a łzy spłynęły po jego policzkach, gdzie wkrótce dołączyły do nich łzy
Syriusza.
Perseusz usunął się z drogi, gdy Remus i Syriusz
opadli na łóżko ze złączonymi ustami. Remus czuł, jak serce Syriusza wali tak
mocno, jak jego własne, gdy jego ciało opadło na niego. Remus tracił poczucie
siebie i czuł jak zanurza się w emocjach i hormonach. Jeśli miłość była
narkotykiem, Syriusz Black był zdecydowanie na haju.
Syriusz przytulił Remusa mocno, po czym przeturlał
się nad nim, nie odrywając od siebie ich ust. Remus nie był pewny, czy
którykolwiek z nich wiedział, co robią. Czuli tą nieodpartą potrzebę bycia
jeszcze bliżej.
Uda Syriusza, pewnie przypadkowo, pocierały Remusa
między jego nogami, stymulując jego twardniejący członek. Remus jęknął w usta
Syriusza i ścisnął jego plecy. Syriusz odsunął usta i dysząc, wyszeptał w ucho
Remusa:
- Chcesz to zrobić?
Remus nie wiedział, co powiedzieć. Nie mógł się
kłócić, że w tym momencie fizycznie pożądał Syriusza. Ale seks był wielką
sprawą. Jasne, wcześniej bzykał Lily, ale to było coś innego. To nie było nic
wielkiego. Ale wszystko, co miało coś wspólnego z Syriuszem Blackiem było
wielką sprawą i chciał smakować każdą chwilę.
I pomyślał o swoich bliznach. Wszystko szło dobrze… co
jeśli blizny odstraszą Syriusza?
- Jeszcze nie. Sądzę, że lepiej, jak poczekamy.
Dopiero zaczęliśmy – powiedział Remus.
Syriusz pocałował Remusa w policzek i powiedział:
- Nie ma problemu.
^^^
Później tego samego popołudnia, Syriusz w końcu
zdołał wezwać wszystkich na spotkanie w Parku Alexandra. Peter już czekał, gdy
Remus i Syriusz przybyli.
- Cześć, chłopaki – powiedział Peter z uśmiechem.
- Gdzie się podziewałeś, Pete? – zapytał Syriusz.
- Obawiam się, że z moją mamą nie jest dobrze.
Syriusz poklepał przyjacielsko niższego chłopaka po plecach,
a Remus przytulił go. Syriusz zastanawiał się, czy Peter mógł powiedzieć coś
innego. Stał z Remusem razem, gdy rozmawiali i czekali na pojawienie się Jamesa
i Lily. Nie powiedzieli Peterowi o tym, że są razem ani o tym, że Lily i James
się zeszli.
Dziesięć minut później przybyli James i Lily,
trzymając się za ręce. Oczy Petera rozszerzyły się w szoku, po czym wydał z
siebie głośny gwizd.
- Wy dwoje? Nie mogę w to uwierzyć! – powiedział
Peter, podbiegł do nich i obojga mocno uściskał.
- Wyluzuj, kumplu. To nic takiego – powiedział James,
ale Syriusz wiedział, że było to pieprzone kłamstwo.
Dla Jamesa Pottera, wszystko, co miało związek z Lily
Evans było czymś wielkim.
- Dzięki, Pete – powiedziała Lily i poklepała go po
plecach.
- A jak wy wszyscy się macie? – zapytał James, gdy
Pete puścił ich i wrócił do Remusa i Syriusza.
- Opiekowałem się mamą – powtórzył Pete.
James zmarszczył brwi i skinął głową, po czym
odwrócił się do Remusa i Syriusza.
- A we, chłopaki?
Syriusz widział z oczu Jamesa, że ten już wie, ale
prawdopodobnie chciał usłyszeć to od jednego z nich.
- Mamy się dobrze – powiedział Syriusz i chwycił dłoń
Remusa.
Peter sapnął.
- Wy dwaj też? O cholera – pisnął Peter i również ich
obu przytulił.
- Takie rzeczy się zdarzają, Pete – powiedział
Syriusz, gdy Peter wyściskał jego i Remusa mocniej niż spodziewałby się po kimś
jego rozmiaru.
- Nie mi – powiedział chłopak i cofnął się, a jego
niebieskie oczy wędrowały między nimi ze zdumieniem.
- Któregoś dnia się wydarzy, Petr – stwierdził James
i owinął ramię wokół barków Lily, sprawiając, że się zarumieniła.
- Teraz Lily jest częścią naszej grupy? – zapytał
Peter.
James potarł podbródek wolną ręką, po czym wzruszył
ramionami.
- Podejrzewam, że pewnie będzie się teraz częściej z
nami kręcić.
- Jestem tuż obok, wiesz? Mogę mówić za siebie,
dzięki – powiedziała Lily.
James wyglądał na zawstydzonego i powiedział:
- Wybacz.
Lily szturchnęła go żartobliwie ramieniem. Syriusz
był zdumiony, jak bardzo już zachowują się jak para. Spędzili ze sobą znacznie
mniej czasu niż on z Remusem. Czy to bzykanie robiło różnicę? Na pewno nie,
pomyślał. Może było między nimi coś chemicznego, jakieś połączenie, o którym
żadne z nich nie wiedziało.
Ale patrząc na nich, mógł powiedzieć, że utworzyła
się między nimi więź. To uszczęśliwiło Syriusza, nawet jeśli nie znał Lily tak
dobrze, jak mógłby chcieć. Podejrzewał, że teraz będą mieli szansę lepiej się
poznać. Syriusz ścisnął rękę Remusa i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.
Wszystko się zmieniało i to z pewnością na lepsze.
^^^
Lily i Remus usiedli na ławce z widokiem na parkowy
staw. James, Syriusz i Peter poszli się razem przejść, a dziewczyna poprosiła
Remusa, żeby ten został i z nią porozmawiał.
- Mówiłam ci, że w końcu to do Syriusza dotrze –
powiedziała Lily i uśmiechnęła się do Remusa.
- Mówiłaś. Nigdy ci nie wierzyłem.
- Zawsze powinieneś mi ufać, Remusie.
- Co to wszystko tak w ogóle oznacza? – zapytał
Remus, brzmiąc na naprawdę zakłopotanego.
Lily wzruszyła ramionami.
- Rzeczy się zmieniają. Czasami nagle. W ciągu kilku
dni zrobiły się z nas pary. Czasami wystarczy kilka dni. Czasami mniej. Jak
wczoraj w nocy z Jamesem. Wyglądało to tak, jakby nagle pojawiło się światło i
rozjaśniło ciemny pokój. Nie mogę powiedzieć na
pewno, czego chcę od Jamesa, ale wiem, że chcę odkryć, co to jest.
- Leciałem na Syriusza od lat. Nigdy nie marzyłem, że
on też się za mną ogląda.
- Ech. Gdybyś tylko zauważył, jak on na ciebie
patrzył – powiedziała Lily, po czym przygryzła żartobliwie dolną wargę.
Remus zawiesił głowę, jego miodowo-brązowe włosy
opadły mu na oczy, przez co wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Lily
wzrosła oczy ku niebu. Robiło się pochmurno.
- Nie robiliśmy tego – powiedział nagle Remus,
przyciągając z powrotem wzrok Lily.
- Och? – zapytała Lily, starając się zachować
neutralność.
- Chciałem. Och, boże. Naprawdę chciałem. Chciałem go
spustoszyć – powiedział Remus, podnosząc głowę i odgarniając włosy z oczu.
- Co cię powstrzymało?
- Strach. Strach przed każdym naszym kolejnym
krokiem. Nie chcę nic więcej na świecie, niż z nim być i pielęgnować jego samą
obecność, ale boję się, że wszystko, co zrobię, tylko szybciej wypali płomień.
Że jest limit tego, co wszechświat chce mi dać.
- Sądzę, że stosunek z Jamesem tylko nas zbliżył.
Znaczy, pewnie i tak skończylibyśmy razem. Ale to nie bolało. Właśnie dlatego
wciąż to robimy – powiedziała Lily, po czym roześmiała się.
Remus jęknął.
- Powiedzmy, że James Potter jest utalentowany i
szybko się uczy – stwierdziła Lily i mrugnęła go Remusa.
Remus zakrył twarz dłońmi, po czym uniósł się ze
śmiechem.
- W końcu to zrobimy. Chcę po prostu cieszyć się
każdą chwilą. Doceniam każdy kamień milowy na naszej drodze. Tak długo
czekałem, więc nie chcę, żeby to teraz się wypaliło.
Lily przewróciła oczami i owinęła ramię wokół swojego
najlepszego przyjaciela, przyciskając głowę do jego ramienia.
- Nie martw się, Remusie. Nie pozwolę, by to między
wami się wypaliło. Nigdy – powiedziała poważnie.
^^^
- Lily jest niesamowita. Jest żywiołowa. Jest po
prostu taka… niezwykła – powiedział James.
Jeśli Syriusz myślał, że zejście się z Lily Evans
sprawi, że James przestanie mówić o tym, jaka dziewczyna jest idealna, był w
wielkim błędzie.
- Jest całkiem miła – stwierdził Syriusz.
- Och, jest w niej o wiele więcej. Jest… nie wiem, co
w niej jest. Nie ma na to odpowiedniego słowa – powiedział James, opierając się
o drzewo.
- Jestem pewny, że jakieś wymyślisz – uznał Syriusz,
spoglądając na Petera, którego rozproszyła wiewiórka.
James uśmiechnął się do Syriusza i klepnął go w
ramię, również posyłając Peterowi szybkie spojrzenie.
- Nawiasem mówiąc, gratki. Cieszę się, że w końcu się
z Remusem zeszliście.
- Dzięki. To jakoś nie wydaje się prawdziwe –
przyznał Syriusz.
- Tak to jest z tymi najlepszymi rzeczami.
Syriusz westchnął i potrząsnął głową.
- Po prostu trudno mi zaakceptować to, że ktoś taki
jak Remus może mnie kochać.
- Daj mu czas, żeby to udowodnić, kumplu.
- My nie… no wiesz.
- Nie bzykaliście się?
Syriusz skinął głową.
- Czy to problem? – zapytał James.
Syriusz pokręcił głową.
- Nie sam w sobie. Ale tylko się zastanawiam. Czy w
ogóle mnie chce? Ty z Lily już to zrobiliście. Nie ma wątpliwości, że na siebie
lecicie.
James prychnął i potrząsnął głową. Nie mógł uwierzyć,
że Syriusz tak szybko wydedukował, że przespał się z Lily.
- Różni ludzie robią różne rzeczy. Ja bym się nie
martwił. Remus cię kocha, każdy może to stwierdzić. O to chodzi, prawda?
Syriusz skinął milcząco głową.
-
Oczywiście, że o to. Jeśli to prawda.
-
Zawsze za bardzo się martwisz – powiedział James, a Peter w końcu zaczął do
nich podchodzić.
-
Wiewiórki, chłopaki. Są takie dziwne. Wygląda na to, że będzie padać –
powiedział Peter.
James
uniósł wzrok na niebo i skinął głową.
-
Martwienie się mnie napędza, utrzymuje mnie przy życiu. Tylko to posiadam –
powiedział Syriusz, kontynuując ich rozmowę pomimo obecności Petera.
-
Nie bądź śmieszny, kumplu. Masz o wiele więcej niż to i wiesz o tym –
powiedział James i potarł plecy Syriusza z troskliwością.
-
Martwię się o rodziców. Obawiam się, co zrobią, jeśli się dowiedzą o mnie i
Remusie… jeśli odkryją, że jestem gejem. Nic ich nie powstrzyma od odesłania
mnie z powrotem do Londynu.
-
Nigdy na to nie pozwolę. Moi rodzice na to nie pozwolą. Uwielbiają cię tak,
jakbyś naprawdę był moim bratem. Cokolwiek będzie w ich mocy, zrobią to dla
ciebie – powiedział James.
Syriusz
odwrócił się do niego, a jego oczy zabłyszczały łzami. Przytulił mocno Jamesa.
-
Dzięki, bracie.
-
Nie masz za co dziękować – odpowiedział James i przyciągnął Syriusza jeszcze
bliżej siebie.
^^^
Peter
pierwszy opuścił park, potem razem James i Lily, kierując się do jej
mieszkania. Remus i Syriusz zostali sami, podczas gdy słońce zaczęło zachodzić.
-
Będzie padać – powiedział Remus, gdy szli ścieżką.
-
Powinienem był wziąć parasol.
-
Nie roztopisz się – stwierdził Remus, po czym zachichotał, rozbawiony.
I
niemal tak, jakby wszechświat testował tą hipotezę, natychmiast zaczął padać
deszcz. Obaj zatrzymali się, spoglądając na siebie, po czym wybuchnę li
śmiechem.
-
Cholera – powiedział Remus.
-
Tak. Cholera – powtórzył Syriusz i zaczęli biec.
Remus
i Syriusz biegli aż do przystanku autobusowego, śmiejąc się w deszczu.
Normalnie Remus byłby absolutnie nieszczęśliwy, ale był środek lata, nie było
zimno i był z nim Syriusz.
Usiedli
obok siebie w autobusie do mieszkania Remusa. Remus bez namysłu chwycił dłoń
Syriusza. Pomimo obaw, nie sądził, by ktoś zauważył, jak dwójka nastolatków
trzyma się za ręce i wysoki ciemnowłosy chłopak kładzie głowę na ramieniu
brązowowłosego.
Gdy
wysiedli z autobusu, ruszyli do mieszkania Remusa. Wciąż padało. Dotarli do
drzwi trzymając się za dłonie. Remus nie chciał się żegnać ani go puszczać.
Chciał rozkoszować się tą chwilą.
Pociągnął
do siebie Syriusza, deszcz mocno po nich spływał, i docisnął ich usta do
siebie, po czym powoli odsunął się, puszczając ich dłonie. Szare oczy Syriusza
patrzyły na niego z oddaniem, więc Remus uśmiechnął się, wyszeptać ciche:
„dobranoc” i wszedł do środka, zadowolony ze świadomości, że to coś między
nimi, nigdy się nie wypali.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobrze że powoli rozwija się między Syriuszem a Remusem... nie ma co się tak spieszyć naprawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika