15
stycznia 2003r.
-
James mi się oświadczył! – powiedziała Lily, stając w drzwiach mieszkania
Remusa z wielkim uśmiechem na ustach, wyciągając dłoń na której prezentował się
pierścionek.
-
Ale jesteś w ciąży.
-
A co to ma z tym wspólnego? – zapytała Lily, marszcząc nos.
-
Cóż… no nie wiem – przyznał Remus, wskazał na Lily, po czym dodał: – Trochę nie
po kolei.
-
Spadaj. Wiele ludzi bierze ślub w ciąży – powiedziała Lily, podeszła do stołu
Remusa i usiadła, zdejmując ciemnozieloną kurtkę i kładąc ją na oparciu
krzesła.
-
Myślę, że masz rację – powiedział Remus i usiadł naprzeciwko niej.
-
Zwykle mam rację – powiedziała Lily i roześmiała się.
-
Więc James naprawdę się oświadczył. Szczerze mówiąc jestem zdziwiony, że tak
długo mu to zajęło.
-
Co masz na myśli? Oboje mamy dziewiętnaście lat, na litość boską.
-
Niemal dwadzieścia – powiedział Remus, świadom jej nadchodzących urodzin.
Lily
machnęła zbywająco ręką. Remus zmarszczył brwi i westchnął.
-
Myślałem, że się cieszysz.
Lily
wzruszyła ramionami.
-I
tak, i nie. Nie wiem. Byłam podekscytowana w tamtym momencie, ale im więcej o
tym myślę… Jesteśmy tak młodzi.
-
Na tyle dorośli, żeby mieć dziecko – zaobserwował Remus.
-
To inny rodzaj zobowiązania, Remusie. Cieszę się z tego dziecka i cieszę się z
zaręczyn – powiedziała Lily z lekkim uśmiechem.
-
Przepraszam. Jestem zdezorientowany. Nie jestem pewny, co jest problemem –
stwierdził Remus i pochylił się, układając ręce na stole.
-
Po prostu… - zaczęła Lily, po czym uniosła pięści do głowy i odwróciła wzrok,
wyglądając na zawstydzonego.
-
W porządku, Lilka. Nie oceniam cię, czy coś.
Lily
wypuściła powietrze i odwróciła się do Remusa, kładąc dłonie na stole.
-
Czasami się zastanawiam, czy między mną i Jamesem jest to samo, co między tobą
i Syriuszem – powiedziała Lily, po czym zamknęła oczy z wyraźnym wstydem.
-
Z pewnością nie możesz wątpić, że James cię kocha. Ten facet by dla ciebie
umarł!
Lily
potrząsnęła głową.
-
To nie o niego chodzi. O mnie. Nie, nie wątpię, że on mnie kocha i nie mam
problemu z powiedzeniem mu, że ja kocham jego. Ale czy to jest to samo?
-
Nie sądzę, że miłość jest jakimś konkursem, Lilka. Czy ma znaczenie to, czy
Syriusz kocha mnie mocniej czy odwrotnie?
-
Nie, to nie chodzi o siłę. To… to ciężko ująć w słowa.
-
Może pomyślisz o tym, podczas gdy ja zrobię herbatę. Earl Grey będzie w
porządku? – zapytał Remus, wstając.
-
Pewnie. Dzięki – powiedziała Lily, a Remus przeszedł do kuchni.
Kilka
minut później wrócił z dzbankiem herbaty, dwoma filiżankami, miodem i mlekiem
dla Lily. Remus i Lily popijali swoją herbatę w ciszy. Lily wyglądała na
zamyśloną i Remus żałował, że nie potrafi zrozumieć, skąd się bierze jej
strach.
-
Więc powiedziałaś „tak”? – zapytał Remus, znając odpowiedź po pierścionku, ale
wciąż czując dezorientację.
-
Hymm? Och. Tak, zgodziłam się. Jak mogłam się nie zgodzić? – odpowiedziała
Lily, ponownie pokazując pierścionek.
-
Nie ma powodu, że musisz wychodzić za mąż.
-
Zmieniłeś stronę w tej rozmowie? – zapytała Lily i uśmiechnęła się.
-
Nie. Nie jestem po żadnej stronie. Próbuję po prostu zrozumieć, co czujesz, bo
chcę ci pomóc – powiedział Remus i odwzajemnił uśmiech.
-
Ale nie wiem, co czuję i co mnie kłopocze. Jestem tak młoda, Remusie. Znam
wiele osób w naszym wieku, które już wszystko ogarnęły, ale ja nie jestem jedną
z nich – stwierdziła Lily i wzięła łyk herbaty.
Remus
nie był pewny, co powiedzieć, więc skinął głową i upił własnej herbaty.
-
Moja ciąża była błędem. Nie była częścią żadnego planu. Cieszę się na to
dziecko i że mam je z Jamesem. Uważam, że będzie cudownym ojcem. Kiedy mu
powiedziałam, że jestem w ciąży i chcę je zatrzymać, zaczął płakać. Mówiłam ci?
Remus
potrząsnął głową.
-
Nie, ale on mi powiedział.
Lily
roześmiała się o pokręciła głową.
-
No pewnie. Nie, ale po prostu… Jesteśmy tak młodzi, a podejmujemy tak poważne
decyzje. Cieszę się z dziecka. Sądzę, że bycie mamą będzie super. Ale
małżeństwo? – powiedziała Lily i zmarszczyła brwi.
-
Jeśli o mnie chodzi, małżeństwo jest mniejszym zobowiązaniem niż posiadanie
dziecka. I o wiele łatwiej się z tego wycofać, jeśli się zgodzisz.
Lily
pochyliła się, kładąc łokcie na stole i odsuwając ciemnorude włosy dłońmi,
wyglądając na zestresowaną.
-
Dlaczego w ogóle się pobieramy.
-
Kiedyś chodziło o wymianę nieruchomości. W dzisiejszych czasach chodzi bardziej
o legalizowanie spraw, choć niektórzy wierzą, że ma to związek z wiązaniem dusz
i tego typu sprawami – powiedział Remus i wzruszył ramionami.
-
Widzisz! To cholernie sentymentalne! Dlaczego wszystko musi być tak
sentymentalne i ckliwe, co? Powinno chodzić o partnerstwo. Zejście się dla
obopólnej korzyści.
-
Nie wiem. Nie jestem pewny, czy wierzę w dusze, ale wierzę w miłość. Czasami
miło jest być nieco ckliwym i pokazać komuś, że ci na nim zależy.
-
Ale mi zależy! Bardzo go kocham! Ale ciebie też mocno kocham! I Syriusza. I
Petera.
-
Z pewnością nie chcesz powiedzieć, że czujesz to samo w stosunku do nas
wszystkich – powiedział Remus, marszcząc brwi.
Lily
potrząsnęła głową.
-
Nie. Do każdego z was czuję coś innego. Mam z każdym inną relację i to właśnie
lubię. Znaczy, jesteś moim najlepszym przyjacielem, Remus. Rozmawiamy o wielu
rzeczach, których nie powiedziałabym Jamesowi. I mamy własną historię, wiesz?
Remus
skinął głową, a Lily sięgnęła dłonią i wzięła go za rękę.
-
Kocham cię, Remusie Lupin. Nie jest to lepsze czy gorsze od tego, co czuję do
Jamesa. Tylko inne – powiedziała Lily i uśmiechnęła się słodko.
Remus
obawiał się, że ponownie zboczyli z tematu, więc powiedział:
-
Więc zapytam ponownie: w czym problem? Chcesz, czy nie chcesz wychodzić za mąż?
Lily
usiadła, odsłoniła twarz, patrząc na niego poważnie.
-
Przypuszczam, że będzie to pomocne. Masz rację co do legalizacji. To nie tak,
że nie chcę być z Jamesem. Świetnie się razem bawimy. A gdy mnie zapytał… to
było piękne – powiedziała Lily i uśmiechnęła się.
-
Więc cieszę się waszym szczęściem.
Lily
westchnęła i skinęła głową.
-
Tak. Ja też – stwierdziła i uśmiechnęła się do swojej herbaty, biorąc kolejny
łyk.
^^^
Remus
trzymał w dłoni liść, odwracając go i dotykając układ włókien. Nadchodziła
jesień, a wraz z nią zbliżała się rocznica, której nie za bardzo wyczekiwał. Harry
i Ron biegali po podwórku, pozwalając Łapie ich ścigać.
Komórka
Remusa zawibrowała, więc ją sprawdził. Wiadomość od Petera mówiła, że
przyprowadzi przyjaciółkę. Peter wspominał, że był na kilku randkach ze szkocką
dziewczyną, którą poznał w pubie, ale Remus nie spodziewał się, że tak szybko
im ją przedstawi, biorąc pod uwagę, co się działo z Madeleine Yaxley.
Na
ramię Remusa opadła dłoń i ścisnęła go.
-
Już jesteś w domu?
-
Wyszedłem wcześniej. Peter i jego dziewczyna popilnują dzieciaków – powiedział
Syriusz.
Remus
odwrócił się i spojrzał na bladą, uśmiechniętą twarz swojego chłopaka,
zastanawiając się, co ten knuje.
-
A co my będziemy robić w tym czasie?
-
Pójdziemy na spacer nad rzekę.
Remus
uniósł brew, ale uśmiechnął się, po czym pocałował dłoń Syriusza. Kilka minut
później tylne drzwi otworzyły się, gdy dotarli Peter i jego dziewczyna.
-
Cześć. Chciałbym wam przedstawić Morag Cunningham – powiedział Peter.
Remus
wstał i uścisnął dłoń postaci, która stała obok Petera. W porównaniu do Petera,
wydawała się dość wysoka. Miała głowę pełną brązowych włosów, ciemnobrązowe
oczy i jasnobrązową skórę. Miała taki rodzaj uśmiechu, który sprawiał, że
człowiek sam chciał się uśmiechnąć.
-
Cześć – powiedział Remus.
-
Cześć, chłopaki. Miło was poznać – powiedziała Morag, ściskając dłoń jego i
Syriusza.
Remus
domyślił się, że jest Szkotką sądząc po jej imieniu, ale usłyszenie jej akcentu
to potwierdziło. W North Yorkshire było wielu Szkotów.
-
Cóż, miło cię poznać, Morag, ale Remus i ja naprawdę musimy iść.
-
No, nie bądź niegrzeczny, Syriuszu – powiedział Remus, piorunując swojego
chłopaka wzrokiem.
-
Och, nie przeszkadza mi to. Jestem tu po to, żeby popilnować tych pędraków.
Remus
pomyślał, że Peter generalnie dobrze radził sobie z opieką nad dziećmi, ale
zdecydował, że siły aktualnie działają przeciwko niemu, nie pozostawiając mu
wyboru, jak tylko podporządkować się woli Syriusza.
-
W porządku. Więc do później? – powiedział Remus, podczas gdy Syriusz szarpnął
go za koszulkę.
Po
chwili znaleźli się na drodze, kierując się na południe w stronę rzeki Swale.
-
Więc co jest nad rzeką, Syriuszu?
-
Teraz nic.
-
Cóż, a co będzie nad rzeką?
-
My – powiedział Syriusz, uśmiechając się do Remusa przebiegle, po czym wziął go
za rękę.
Remus
rozejrzał się, zastanawiając się, kto może ich obserwować. Normalnie czuł, że
to Syriusz jest tą niespokojną osobą, ale coś w powietrzu sprawiało, że sam się
denerwował, a może było to podekscytowanie.
Rynek
tego dnia tętnił życiem. Remus zobaczył postacie, które rozpoznawał i pomachał
im. Był wdzięczny, że nie wpadł na Molly Weasley, która mogłaby się
zastanawiać, dlaczego jej syn nie jest z nimi. Wiedział, że nie ma nic
przeciwko temu, by Peter był sam z Harrym i Ronem, ale nie mógł być pewny,
jakie miałaby odczucia względem Morag, której Remus tak naprawdę nigdy nie
znał.
Niedługo
później dotarli na brzeg rzeki. Nad nią były inne osoby, organizujące piknik,
ale Syriusz nie wydawał się właśnie tego przygotowywać. Syriusz wziął Remusa za
dłoń i ruszył z nim brzegiem.
-
Niech zgadnę. Jesteś w ciąży – powiedział Remus.
Syriusz
przewrócił oczami.
-
Czy to nie ja powinienem być tym sarkastycznym?
Remus
wzruszył ramionami i roześmiał się.
-
W porządku. O co chodzi? Sprawiasz, że jestem niespokojny.
Syriusz
trzymał między nimi dłonie Remusa, jego szare oczy wpatrywałyby się głęboko w
oczy Remusa.
-
Wiem, że oboje myśleliśmy o rocznicy, która nadejdzie za kilka tygodni. Minął
niemal rok, a to wciąż boli. Harry dorasta na tak pięknego chłopca i dobija
mnie to, że James i Lily nie są w stanie tego zobaczyć.
Łzy
napłynęły do oczu Syriusza, ale nie wyciągnął ręki, żeby je otrzeć. Remus
skinął głową, niepewny, co miałby powiedzieć.
-
Myśleliśmy o tym, jacy byli James i Lily przed śmiercią. Nie mieli czasu na
zaplanowanie przyszłości. Ledwie się zaręczyli, nigdy nie planowali Harry’ego.
I to jest w porządku. Podjęli te decyzje. Ale zastanawiam się… gdyby wiedzieli…
Syriusz
odwrócił wzrok i przygryzł wargę, starając się przez to przebrnąć. Remus
ścisnął jego dłonie, próbując go pocieszyć. Syriusz westchnął i potrząsnął
głową, po czym kontynuował:
-
Nie wiedzieliśmy, że skończymy mając pod opieką Harry’ego. Nie mogliśmy tego
zaplanować. Ale życie, które mamy teraz… tutaj. To zaplanowaliśmy, nawet jeśli
dość szybko. Ja… chciałbym jedną rzecz w naszym życiu zaplanować z
wyprzedzeniem.
Syriusz
odsunął rękę i sięgnął do kieszeni, by wyciągnąć małe, czarne pudełko. Remus
nagle poczuł, że zamiera, nie będąc w stanie oddychać. Syriusz otworzył pudełko
i wyjął pierścień z wieloma srebrnymi pętlami, a na jego powierzchni widniał
wizerunek kobiety mieszającej w kotle otoczoną półksiężycem. Cerridwen, bogini,
której Remus postanowił się poświęcić po wielu rozważaniach.
Remus
wpatrywał się w Syriusza, czekając, co będzie dalej.
-
Wiem, że nie możemy się legalnie pobrać. Jeszcze nie. Ale po grudniu będziemy w
stanie zawrzeć związek partnerski. Nie twierdzę, że natychmiast tam pobiegniemy
i go zawrzemy… ale pomyślałem… Może moglibyśmy coś zaplanować. Mogą nas
powstrzymać przed małżeństwem… to jest prawdziwym małżeństwem, ale czy mogą nas
powstrzymać przed zawarciem związku partnerskiego i prywatnym pogańskim ślubem?
Remus
był głęboko poruszony. Do pewnego stopnia zaczął akceptować, że nigdy czegoś
takiego nie dozna, a Syriusz zawsze wydawał się zaniepokojony nowoodkrytą wiarą
Remusa.
-
Nie jestem pewny, czy zadajesz to pytanie, ale jeśli tak jest, to odpowiedź
brzmi „tak”.
Syriusz
wyszczerzył się i wsunął pierścień na palec Remusa. Gdy już znalazł się na
swoim miejscu, Remus rzucił się do przodu, dociskając usta mocno do Syriusza,
całując go tak, jakby to ponownie był ich pierwszy raz.
Kiedy
się rozdzielili, Remusa naszła kolejna myśl.
-
Chcę wrócić do Manchesteru.
-
Co? Teraz?
-
Nie… na rocznicę… chcę zabrać Harry’ego na ich grób. Nigdy nie byłem w stanie
mu wyjaśnić, co się stało. Jest bystrym chłopcem, ale… Myślę, że tak będzie
dobrze. Myślę, że to będzie dobre dla nas wszystkich.
Syriusz
skinął głową.
-
Dobrze. Mam nadzieję, że Peter się dołączy. Sądzę, że przyda mu się poczucie,
że pewien etap w jego życiu się zakończył. Wybaczyłem mu jego rolę w tym całym
bałaganie… Czuję się okropnie za moją reakcję. Nie jestem pewny, czy on
wybaczył samemu sobie. Może to pomoże.
Remus
uśmiechnął się lekko.
-
Więc chcesz się pobrać? – zapytał, patrząc ponownie na pierścień.
-
Nie wiem. Może za kilka lat. Znajdziemy dzień, który ma znaczenie. Może
znajdziemy wystarczająco przyjaciół, by zrobić prawdziwą imprezę weselną.
-
To brzmi jak plan – powiedział Remus i wziął Syriusza za rękę, chcąc wrócić do
domu i podzielić się dobrymi wiadomościami.
^^^
19
kwietnia 2003r.
Lily
wyglądała tak pięknie, trzymając przy ołtarzu Jamesa za ręce, pomyślał Remus.
Stwierdził, że być może jego przyjaciółka nigdy wcześniej nie wyglądała tak
uroczo, jak w tej chwili, jej świecąca szmaragdowa suknia nie była zbyt
tradycyjna, ale dobrze pasowała do jej ciążowego stanu. A sposób, w jaki ona i
James patrzyli na siebie, wywoływał łzy w oczach. Wszelkie wątpliwości, które
Lily miała kilka miesięcy wcześniej wyraźnie się rozpłynęły.
-
Może pan teraz pocałować pannę młodą – oświadczył pastor, więc pocałowali się.
Remus
założył się, że prawdopodobnie o samym pocałunku weselnym napisano całe
powieści. Większość by się zgodziła, że całowanie się przed przyjaciółmi i
krewnymi było niezręczne, ale szybki całus wydawał się zaniżać wartość tej
chwili. James i Lily przypieczętowali ją pocałunkiem, który był słodki,
namiętny i nie trwał dłużej niż to konieczne. Resztę oszczędzali na ich miesiąc
miodowy w Paryżu, na który wyjeżdżali niemal natychmiast.
Syriusz
podczas całego przyjęcia był w rozsypce i płakał podczas swojego przemówienia
świadka. Widok tak szczęśliwego przyjaciela wyraźnie wiele dla niego znaczył. A
potem James wstał i ogłosił, że zamierza uczynić Syriusza ojcem chrzestnym ich
nienarodzonego dziecka.
Remusowi
trudno było znaleźć chwilę sam na sam ze swoją przyjaciółką, gdyż wszyscy
chcieli pogratulować Lily zarówno małżeństwa, jak i ciąży. Zauważył, że jej
siostra, Petunia, która pokazała się na weselu, nie zjawiła się na przyjęciu.
Remus miał nadzieję, że jakiekolwiek problemy miały siostry, mogły zacząć je
naprawiać, ale wydawało się, że nie jest im to pisane.
-
Chcesz zatańczyć? – zapytał.
-
Pewnie – odparła Lily, gdy Remus w końcu znalazł z nią chwilę sam na sam.
W
tle grała wolna piosenka, której Remus nie rozpoznawał. Pomyślał o swoich lekcjach
tańca w wieku dwunastu lat, które trzymał w sekrecie i zawsze cieszył się
momentem, gdy zaskakiwał kogoś swoją gracją.
-
Chciałem tylko powiedzieć, jak pięknie wyglądasz i jak cieszę się waszym
szczęściem – powiedział Remus.
-
Dzięki – powiedziała Lily, gdy Remus ją okręcił.
-
Widzę, że nudności minęły.
-
W większości. Tak bardzo schudłam. Denerwowałam się, ale chyba wracam do
siebie. Doktor mówi, że to normalne.
-
Wiem, że to banał, ale promieniejesz.
Lily
zachichotała.
-
Wcale nie słyszałam tego dzisiaj tysiąc razy, wiesz? – powiedziała Lily
sarkastycznie.
-
Myślisz, że Syriusz i ja też będziemy w stanie to przeżyć?
-
Możesz iść z nim zatańczyć, jeśli chcesz – powiedziała Lily, wskazując w
kierunku jego prawdopodobnie łkającego chłopaka.
-
Wiesz, o co mi chodzi. O małżeństwo. Myślisz, że kiedykolwiek pozwolą ludziom
takim, jak my, się pobierać?
Lily
zmarszczyła brwi.
-
Mam taką nadzieję. Nie umiem się doczekać waszego ślubu. Mogę być twoim
świadkiem?
-
To mogłoby zranić uczucia Petera.
-
Gdzie w ogóle jest Pete?
-
Tuż po ślubie wyszedł z tą całą Yaxley.
-
Tą Gotką? Oni się spotykają? – zapytała Lily, marszcząc twarz ze
zdezorientowaniem.
-
Najwyraźniej. Dziwne, prawda?
-
Tak. Jest naprawdę ładna, prawda? Ale nie wydaje się typem Pete’a.
-
Po tych wszystkich latach muszę przyznać, że nie mam pojęcia, kto jest w typie
Petera.
-
Jedzie z nami do Cornwall w te wakacje, prawda?
-
Nawet jeśli będę musiał zatargać go przez całą Anglię gołymi rękami, pojedzie.
-
Przez jakiś czas być może to nasz ostatni wypad jako grupy. Razem z Jamesem
rozmawialiśmy o przyszłości. Nikt z nas nie wybrał Manchesteru. Ale nie jestem
pewna, gdzie się udać. Ale nie mów Syriuszowi. Nasz wyjazd by go zabił.
-
Wiem. Muszę przyznać, że mi też nie podoba się ten pomysł, nawet jeśli sam
wyrwałbym się z Manchesteru. Powinienem wcześniej przejść na emeryturę i
wyjechać na wieś. Kupić chatkę na wybrzeżu.
Piosenka
skończyła się, a Lily wzięła głęboki oddech.
-
Wszystko w porządku? – zapytał Remus.
-
Nic mi nie jest. Trochę za dużo tańczyłam. Chyba za niedługo będziemy z Jamesem
wyjeżdżać.
-
Mam nadzieję, że spodoba wam się Paryż.
Lily
zachichotała.
-
Sądząc po spojrzeniach Jamesa, będę zszokowana, jeśli zobaczę coś poza naszym
pokojem hotelowym.
-
O kurcze – powiedział Remus i potrząsnął głową.
Lily
pochyliła się, pocałowała go w policzek, po czym ruszyła w kierunku Jamesa.
^^^
Syriusz
naprawdę zapomniał już, jak głośny był Manchester. Siedząc w barze i czekając
na pojawienie się Regulusa, myślał tylko o tym. Naprawdę przyzwyczaił się do
spokojnego życia w Richmond.
W
końcu przybył Regulus, siadając naprzeciwko Syriusza. Uśmiechał się. Wyglądał o
wiele lepiej.
-
Dobrze wyglądasz, Reg.
-
Ty też. Gratuluję zaręczyn.
-
Dzięki.
-
W każdym razie… Chciałem tylko żebyś wiedział… Z mamą nie jest dobrze. Wiem, że
nigdy nie miałeś z nią dobrych relacji i nie obwiniam cię. Ale pomyślałem, że
możesz chcieć wiedzieć. Mogłem do ciebie zadzwonić albo napisać, ale
stwierdziłem, że to nie w porządku.
Syriusz
skinął głową, niepewny, co czuje.
-
Jak wiele jej zostało? – zapytał Syriusz, upijając piwa.
-
Nie jestem pewny. Pan Reacher oczywiście panikuje. Myślałem, że pojawią się u
nas jacyś kuzyni czy coś, ale chyba nikogo to nie obchodzi. Wiesz, jaka jest
nasza rodzina. Nie odwiedzą jej, gdy umiera, ale przyjdą na pogrzeb i
odczytanie testamentu.
Syriusz
odchrząknął i wypił więcej piwa.
-
Usunęła cię z testamentu. Chyba o tym wiesz. Ale wpisała mnie do niego, gdy
pojawiłem się żywy. Bóg jeden wie, czemu.
-
Więc napijmy się na twoje szczęście – powiedział Syriusz, unosząc kufel.
-
Już nie piję. Staram się zachować czystość i trzeźwość. A zresztą właśnie w tej
kwestii chciałem się naprawdę spotkać. Chciałem ci tylko powiedzieć… Zamierzam
podzielić się z tobą tym, co mi da – powiedział Regulus, uśmiechając się lekko.
Syriusz
skrzywił się.
-
Nie chcę więcej jej pieniędzy – odparł, wciąż żałując forsy, którą już
zaakceptował od Rega.
-
To nie będą jej pieniądze! Będą moje. Syriusz, musisz myśleć o dziecku!
Czy raz w życiu możesz nie być tak cholernie uparty?
Syriusz
westchnął.
-
No dobra. Zaakceptuję pieniądze. Ale musisz mi coś obiecać.
-
Co takiego?
-
Odwiedź nas czasem.
Regulus
uśmiechnął się.
-
Oczywiście, bracie – powiedział, sięgnął dłonią i poklepał Syriusza po
ramieniu.
^^^
1
sierpnia 2003r.
Syriusz
stał nieruchomo przed Jamesem, patrząc z uwielbieniem na nowe życie w jego ramionach,
na małe, pulchne stworzenie o ciemnej karnacji i dziką kępką czarnych włosów na
głowie. Był najpiękniejszą rzeczą, jaką Syriusz w życiu widział.
-
Chcesz go potrzymać? – zapytał James.
Z
oczami wypełnionymi łzami, Syriusz skinął desperacko głową, więc James położył
dziecko w jego ramionach.
-
Cześć, Harry – powiedział miękko Syriusz do śpiącego malca w jego ramionach.
Syriusz
spojrzał na Lily, która uśmiechała się, choć wyglądała na bardzo zmęczoną.
-
Boże, on jest taki piękny, James. Jak udało ci się stworzyć coś tak pięknego? –
zapytał Syriusz, posyłając Jamesowi sarkastyczny uśmiech.
-
Jeśli mam być szczery to miałem nieco pomocy – powiedział James, po czym
uśmiechnął się z zakłopotaniem do żony.
Syriusz
obawiał się, że jego przyjaciele odejdą i staną się pełnoprawnymi rodzicami,
ale teraz, kiedy trzymał w rękach produkt ich nowoodkrytej dorosłości, zdał
sobie sprawę ze swojego szaleństwa.
-
Remus obiecuje, że będzie później. Próbował wszystkiego, żeby wyjść z pracy,
ale nie pozwolili mu.
-
Wiem, posłał mi wiadomość chwilę temu – powiedziała Lily.
Właśnie wtedy obudził się Harry i zaczął
płakać. Syriusz szybko podał go jego ojcu, który próbował nim kołysać, ale to
nie wydawało się pomagać.
-
Jest głodny – powiedziała Lily, kiwając ręką.
James
podał jej Harry’ego i Lily szybko zaczęła karmić go piersią, co przytłoczyło
Syriusza szczęśliwymi uczuciami. Z powodów, których nie potrafił do końca
wyjaśnić, przytulił nagle Jamesa.
-
Nieźle się spisałeś, przyjacielu… bracie.
-
Dzięki, kumplu – powiedział James, a Syriusz ścisnął go mocniej.
^^^
-
Tu się wszystko zaczęło – powiedział Remus, gdy on, Syriusz, Peter, Harry i
Morag usiedli przy stole w lodziarni Floriana Fortescue.
-
Co masz na myśli? – zapytała Morag, liżąc swojego loda.
-
Z nas wszystkich, najpierw zaprzyjaźniłem się ja z Lily. Zabrała mnie tu, żeby
przeprosić, że ignorowała to, jak jej przyjaciel mnie źle traktował. Jakby
wszystko miało początek tego dnia. Syriusz i James przeprowadzili się tutaj i
zostali przyjaciółmi. Potem z Peterem. Nasza grupa szybko się połączyła. A
potem połączyliśmy się w pary.
-
Lody są świetnym sposobem na rozpoczęcie przyjaźni – powiedział Syriusz,
wskazując lodem na Morag.
-
Dokładnie – odparła, odpowiadając tym samym gestem.
Remus
uśmiechnął się do Harry’ego, który zgodnie z oczekiwaniami zrobił ze swojego
rożka bałagan i obserwował, jak Remus mówi o jego rodzicach z zainteresowaniem
w oczach. Remus nie umiał się doczekać, aż za kilka lat będzie w stanie
podzielić się z nim historiami o jego rodzicach. Harry doszedł do siebie po
wielkiej stracie, tak samo jak on i Syriusz. Na początku wszystkie rzeczy,
które mu ich przypominały, wywoływały u niego płacz, ale teraz ogarnęło chłopca
coś w rodzaju czci.
Remus
otarł buzię Harry’ego serwetką.
-
Dobre, Harry?
-
Tak.
-
Doskonale.
Remus
spojrzał na zegarek. Odkładali wizytę na grobie jak najdłużej mogli. Wkrótce
zajdzie słońce i będą kierować się do Richmond. Ale chciał nieco radości i
poczucia bycia razem, nim zmierzą się ze smutkiem.
^^^
23
października 2004r.
-
Wracaj tu, Harry Potterze! – krzyknęła Lily, gdy jej syn rzucił się w kierunku
przyjaznego psa.
-
Nie ma sprawy, pani Potter – powiedział starszy pan, gdy Harry zajął się psem.
-
Przepraszam. Harry naprawdę lubi psy – powiedziała, chwytając syna w ramiona.
Remus
stał w drzwiach jej mieszkania, rozbawiony tym, jak aktywny stał się Harry.
-
Jest poszukiwaczem przygód, czyż nie? – zauważył Remus.
Lily
zachichotała, po czym postawiła Harry’ego i zaknęła drzwi, podczas gdy Remus
usiadł na kanapie.
-
Nie wiesz nawet połowy. Wciąż ucieka z łóżeczka i chodzi bawić się tutaj.
Przysięgam, że przyłapałam go raz na oglądaniu telewizji – powiedziała Lily,
wiążąc swoje ciemnorude włosy w kucyk.
Remus
uśmiechnął się do Harry’ego, który odpowiedział tym samym, a jego zielone oczy
były szerokie i błyszczące. Remus roześmiał się i potargał rozczochrane czarne
włosy chłopca.
-
Wciąż nie mogę uwierzyć, że odziedziczył włosy Jamesa i twoje oczy. To chyba
uczciwa wymiana.
Lily
zachichotała.
-
Wiesz, ja tam lubię oczy Jamesa. Sądzę, że piwne są niedoceniane.
-
A co robicie z Jamesem na Halloween?
Lily
jęknęła i usiadła obok Remusa.
-
Chyba przesiedzimy je tutaj.
-
Nie chcesz przebrać Harry’ego za małego Wolkana?
Lily
uśmiechnęła się ciepło.
-
Jest moim małym Wolkanem, prawda?
-
Wolk! – krzyknął Harry i zachichotał.
-
Nie, sądzę, że razem z Jamesem jesteśmy zwyczajnie wyczerpani. Halloween jest w
niedzielę. Chcemy tylko odpocząć.
-
Szkoda. Ja próbowałem zobaczyć, co knuje Peter, ale powiedział, że jest zajęty
czymś z Yaxleyówną.
-
Co on z nią knuje? – zapytała Lily, marszcząc brwi.
-
Mam kilka pomysłów.
-
Nie szukaj podtekstów, Remus. Nie sądzę, by spędzali cały czas na bzykaniu się –
powiedziała Lily, ściszając głos.
-
Nie wiem. Peter nic nie powie. Ostatnio był dość dziwny. Wyglądał na…
zaniepokojonego.
Lily
potrząsnęła głową, zaciskając swoje czerwone usta.
-
Może któregoś dnia znowu się przed nami otworzy.
-
Tak. Któregoś dnia – powiedział Remus.
-
Nie, odłóż to, Harry – powiedziała Lily, podnosząc się z kanapy, by dogonić
syna.
^^^
Czasami,
bez względu na to, jak przygotujesz się, że coś cię zrani, po prostu dalej
poczujesz ból, pomyślał Syriusz, stojąc obok Remusa i Harry’ego przed grobem
ich drogich zmarłych przyjaciół. Ale nie płakał. Podejrzewał, że to już coś.
Peter
i Morag zostali gdzieś za nimi, dając Remusowi i Syriuszowi moment sam na sam z
Harrym.
-
Tęsknię za wami – powiedział Harry, zaskakując Syriusza.
Harry
opadł na kolana i dotknął grobu. Syriusz szybko odkrył, że walczy ze szlochem.
Nie spodziewał się takiej reakcji od chłopca. Ścisnął dłoń Remusa, ale Remus
również opadł na kolana, puszczając rękę Syriusza.
-
To twoja mama – powiedział Remus, wskazując na nagrobek po lewej, po czym
wskazał na prawą część, dodając: – a to twój tata.
-
Kocham was – powiedział słabo Harry, dotykając nagrobka i roztrzaskując tym
serce Syriusza na kawałki.
Syriusz
spojrzał na Remusa i zobaczył, że po jego twarzy też spływały łzy. Remus
dotknął palcami ust, po czym dotknął nią nagrobka. Remus wstał, po czym szybko
chwycił Syriusza, pozwalając im obu zaszlochać we własne ramiona.
Harry
nie płakał, choć pozostawał sparaliżowany przy grobie. Nigdy tak naprawdę nie
wyjaśnili mu pojęcia śmierci. Ciężko było to wyjaśnić komuś, kto dopiero zaczął
życie. Ale rozumiał wystarczająco dobrze.
Harry
podciągnął się i podbiegł do nich, próbując przytulić się do nóg swoich ojców.
Syriusz sięgnął w dół i pogłaskał tył głowy Harry’ego, znajdując dziwną siłę w
pocieszeniu Harry’ego.
-
Musimy iść – wyszeptał Remus.
-
Wiem. Może powinniśmy uczynić to tradycją. Możemy tu wracać. Wracać, dzielić
się wspomnieniami i przypominać sobie wszystko, co mamy – powiedział Syriusz.
Remus
podniósł Harry’ego i ruszyli w kierunku Petera i Morag.
-
A co mamy?
-
Harry’ego. Wspomnienia. Siebie nawzajem. Petera. Życie. Miłość… mamy tak wiele,
że czuję się, jakby moje serce miało wybuchnąć – powiedział Syriusz, ocierając
oczy.
-
Mamy Jamesa i Lily. Zawsze będziemy.
-
Mamy wiele i o wiele więcej, niż kiedykolwiek zdawałem sobie z tego sprawę.
Myślałem, że został nam tylko Harry, ale jest on tylko wierzchołkiem góry
lodowej, prawda? – powiedział Syriusz i szybko objął Petera, gdy się do niego
zbliżyli. – Kocham cię, Pete.
-
Ja ciebie też, kumplu – powiedział Peter, po czym przytulił również Remusa.
Gdy
dotarli do auta, Remus podał Harry’ego Syriuszowi, by przypiął chłopca,
uśmiechając się do niego.
-
Ciebie też kocham, Harry – powiedział Syriusz.
Harry
zachichotał, gdy Syriusz włożył go do jego fotelika. Gdy Harry został
bezpiecznie zabezpieczony w foteliku między Peterem i Morag, Syriusz usiadł w
przednim siedzeniu. Gdy Remus odpalił auto, Syriusz sięgnął i położył dłoń na
ręce Remusa, którą trzymał dźwignię zmiany biegów.
Syriusz
uśmiechnął się do Remusa, myśląc o tym, jak bardzo go kocha i jak bardzo był
wdzięczny temu, że ma go w swoim życiu.
-
Wiem.
-
I dobrze. Jedźmy do domu – powiedział Syriusz.
-
Spróbuj mnie powstrzymać – stwierdził Remus i ruszył autem.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobrze że Harry w końcu mógł być na grobie rodziców, i cóż cieszę się że relacje miedzy Syriuszem a Regulusem się poprawiają, no i jeszcze ten pierścionek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika