Profesor Dumbledore zerknął przez ramię na patrzącego na
niego Blacka. Gdyby Black nie był taki wściekły, prawdopodobnie zacząłby w
kółko krzyczeć „a nie mówiłem”. Wydawało się okropnie złe to, że jedyna osoba, która
wierzyła, że Black jest niewinny była tą osobą, którą według wiary wszystkich
chciał zabić. Dumbledore wiedział, że trzeba było wiele, by to naprawić i
zamierzał to zacząć w tym miejscu.
- Właśnie usłyszeliśmy bardzo interesującą historię,
Peter – powiedział mocno profesor Dumbledore, zwracając spojrzenie na
trzęsącego się mężczyznę. – Zamierzasz wyjaśnić, dlaczego zdradziłeś przyjaciół
Voldemortowi?
- J-ja nie… Nie wiem… - zająkał się Peter.
- Nawet nie sil się na kłamstwo, Peter – syknął Black,
robiąc krok do przodu, a jego dłonie zacisnęły się w pięści, gdy próbował
utrzymać nerwy na wodzy. – Byłeś ich Strażnikiem Tajemnicy! Wydałeś Jamesa i
Lily Voldemortowi! Wydałeś mu mojego
chrześniaka!
Profesor Lupin szybko położył rękę na ramieniu Blacka,
zatrzymując go przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Jak mogłeś, Peter? – zapytał Lupin z obrzydzeniem. –
Jak mogłeś zdradzić nas w taki sposób? Jak mogłeś zdradzić Jamesa i Lily po tym
wszystkim, co dla ciebie zrobili? Jak mogłeś zrobić to Harry’emu? Był tylko dzieckiem.
Wreszcie przemówił profesor Snape.
- Muszę przyznać, Pettigrew – powiedział chłodno, - że
nie pomoże ci drganie na podłodze niczym dziecko. Nie zamierzamy cię zabić…
jeszcze.
- Severusie – ostrzegł profesor Dumbledore, ale nie
poprawił komentarza Snape’a. – Czekamy na jakieś wyjaśnienia, Peter.
Peter skulił się, wybuchając płaczem.
- Co miałem zrobił? – zapytał. – Czarny Pan mnie zmusił!
Bałem się! Nie jestem odważny! Nigdy nie chciałem, by tak się stało! On… on ma
broń… nie rozumiecie… zdobywał… zabiłby mnie! Nie mogłem mu odmówić!
Łzy wypełniły oczy Harry’ego, gdy stał tam w
niedowierzaniu. Po raz kolejny wyjaśnienie nie było takie, jak się spodziewał.
To było to? To, że Pettigrew się bronił zniszczyło pięć żyć? Zdradził jego
rodziców, bo był słaby? Nie nienawidził ich. Nie zrobili mu nic, co sprawiłoby,
że cię od nich odwrócił.
- Więc powinieneś umrzeć! – syknął Black. – Powinieneś
umrzeć dla swoich przyjaciół tak jak my zrobilibyśmy dla ciebie!
Profesor Dumbledore spojrzał na widzów i spostrzegł
Harry’ego.
- Severusie, proszę znajdź sposób, by obezwładnić Petera –
powiedział spokojnie. – Minervo, gdybyś mogła poinformować Ministerstwo, bo
wierzę, że jest pewna sprawa, która musi być załatwiona, a jest bardzo zaległa.
– Dumbledore odwrócił twarz do Rona i Hermiony, gdy profesor McGonagall weszła
w kominek. – Wasza dwójka może wyjść, ale muszę nalegać, byście nikomu o tym
nie mówili. Póki sprawy nie zostaną rozwiązane, nikt nie może wiedzieć o
obecności Syriusza i powrocie Petera z zaświatów.
- Eee… bez obrazy, profesorze, ale jak mamy to zrobić? –
zapytała Hermiona. – Wszyscy widzieli, jak Harry oszołomił… eee… Pettigrew w
Wielkiej Sali. Jak to mamy wyjaśnić?
- Ja nie wychodzę – parsknął Ron, nie odrywając oczu od
Pettigrew. – To… to coś spędziło ze
mną trzy lata. Chcę zobaczyć, jak Ministerstwo go zabiera. Jeśli Harry zostaje,
ja też.
Profesor Dumbledore skinął głową, po czym podszedł do
Harry’ego, profesora Lupina i Blacka.
- Wiecie, że pojawi się do was wiele pytań – powiedział
miękko. – My znamy prawdę. Pytaniem
jest, co chcemy powiedzieć Ministerstwu? – Spojrzał prosto na trzęsącego się
nastolatka, chcąc jakiegoś sygnału, że zwraca uwagę na rozmowę. – Harry,
wszystko w porządku?
Profesor Lupin i Black szybko spojrzeli na Harry’ego,
zauważając łzy płynące po jego twrzy, gdy patrzył na profesora Snape’a
przywiązującego Petera do krzesła. Gdy Harry nie odpowiedział, Lupin
przyciągnął go do uścisku.
- Już dobrze, Harry – powiedział cicho, patrząc na Blacka
i uśmiechając się. – To koniec. Nareszcie koniec. Żadnych więcej tajemnic.
- Nie dbam o to, co powiemy Ministerstwu, Dumbledore, ale
chcę, by Harry i Remus nie brali w tym udziału – powiedział Black. Harry już
dość przeszedł tego roku i nie musi mieć do czynienia z Knotem oskarżającym go
o pomaganie mi. Harry nigdy nie zrobił czegoś takiego. Powiedział mi prosto z
mostu, że nigdy by nie zdradził was w taki sposób.
- Może i jest to prawdą, ale Harry zachował dla siebie
cenne informacje przed nami i Ministerstwem, Syriuszu – odparował Dumbledore. –
Każdy, kto nie zna Harry’ego, uznałby, że pomagał ci od momentu, gdy zdał sobie
sprawę z tego, że jesteś animagiem. Zgadzam się, że Harry przeszedł tego roku
więcej niż to sprawiedliwe. Masz moje słowo, że zrobię wszystko, by odsunąć go
od tego.
Black skinął głową, po czym odwrócił się do Harry’ego i
profesora Lupina.
- Myślisz, że kiedykolwiek wybaczysz mi, że myślałem, że
byłeś szpiegiem, Lunatyku? – zapytał cicho.
Lupin spojrzał na Blacka i uśmiechnął się.
- Tylko jeśli zrobisz to samo, Łapo – odparł. –
Powinienem wiedzieć lepiej, a nie wierzyć w to, co mówią inni.
Profesor McGonagall dołączyła do grupy.
- Ministerstwo jest w drodze z kilkoma Aurorami –
poinformowała Dumbledore’a. – Nie powiedziałam im o Pettigrew. Wątpię i tak, że
uwierzyliby mi.
Profesor Dumbledore skinął głową.
- Masz rację – powiedział, po czym spojrzał na profesora
Lupina. – Remusie, myślę, że byłoby mądrze ukryć Harry’ego, Rona i Hermionę w
moich kwaterach dla gości, póki nie wyjaśnimy Korneluszowi paru rzeczy – Harry
i Ron poruszyli się chcąc wyrazić sprzeciw, - i tylko do tego czasu. Wiem, że
oboje musicie być zamknięci, więc temu nie zaprzeczam. Jest to po to by chronić
Syriusza, tak samo jak was. Jeśli aurorzy cię tu zobaczą, Harry, będą zakładać,
że Syriusz używa cię jako zakładnika. Oni muszą wysłuchać powodu.
Harry niechętnie pokiwał głową i ruszył za profesorem do
gościnnych kwater Dumbedore’a. Gdy opuścili pomieszczenie, Harry obejrzał się
na Blacka, który skinął głową, by Harry poszedł. Wzdychając pokonany, Harry
wszedł do gościnnych kwater z Ronem i Hermioną, siadając na łóżku, gdy profesor
Lupin zamknął drzwi. Harry patrzył na podłogę. Nie chciał widzieć, jakie
spojrzenia rzucali mu przyjaciele.
- Jak długo wiedziałeś, Harry? – zapytał Ron nagle i ze
złością. – Jak długo wiedziałeś, że Parszywek jest naprawdę człowiekiem, a mi o
tym nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem,
Ron – przyznał Harry, nie odrywając wzroku od podłogi. – Jedyne, co miałem, to
wyznanie Blacka, które nie brałem bardzo pod uwagę. Przyjąłeś jego… eee… śmierć
tak źle, że nie chciałem ci tego dokładać. Przepraszam, że to przed tobą
zataiłem. Przepraszam, że nie powiedziałem wam o Midnightcie. Przepraszam, że
nie powiedziałem wam o spotkaniu Blacka. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim
myśleć, więc jak miałem zacząć to wyjaśniać?
Hermiona usiadła obok Harry’ego na łóżku.
- Rozumiemy Harry, prawda, Ron? – bardziej stwierdziła
niż zapytała i czekała na przytaknięcie. – Nie wiem, co bym zrobiła na twoim
miejscu, ale nie musisz robić tego sam. Zawsze byliśmy drużyną. Myślę, że mnie
to trochę zraniło. Wiem, że tego roku nie byłam dla was obu najlepszą
przyjaciółką z powodu nadmiaru zajęć, które sobie wybrałam, ale jestem przede
wszystkim waszą przyjaciółką. Pomogłabym ci, gdybyś mnie potrzebował.
- Tak samo ja, Harry – dodał Ron. – Prawdopodobnie nie
uwierzyłbym w to całe bycie Parszywka Pettigrew, ale pomógłbym ci z Blackiem. –
Potem uśmiechnął się do Hermiony. – Mówiłem ci, że Black go uratował, Hermiono.
Choć raz, ja miałem rację, a ty się myliłaś.
Hermiona przewróciła oczami.
- No naprawdę, Ron – powiedziała z irytacją. – Tylko o
tym potrafisz myśleć po wszystkim, co się stało? Syriusz Black jest niewinnym
człowiekiem! Wiesz, co to oznacza?
- Eee… że jest niewinny? – powiedział Ron niepewnie.
- Nie – odpaliła Hermiona. – Jest ojcem chrzestnym
Harry’ego! – Odwróciła się do Harry’ego i uśmiechnęła. – Nie rozumiesz, Harry?
Mógłbyś mieć legalnego opiekuna
innego niż Dursleyowie! Ministerstwo nie miałoby nic do powiedzenia!
Harry westchnął i potrząsnął głowę. Nie zamierzał
zaczynać jeszcze myśleć o wakacjach albo przyszłości.
- Myślę, że trochę wychodzisz z siebie, Hermiono –
powiedział. – Black nawet jeszcze nie jest wolnym człowiekiem i był w Azkabanie
przez dwanaście lat. Naprawdę myślisz, że Ministerstwo ma zamiar dać mu opiekę
nad nastolatkiem?
- Nie martw się, Harry – powiedział Ron pewnie. –
Dumbledore sprawi, że tak się stanie.
Cisza wypełniła pokój. Chcąc zmienić temat, Harry
odwrócił się do Hermiony.
- Więc skoro teraz dzielimy się sekretami – powiedział z
szerokim uśmiechem. – Zechciałabyś wyjaśnić, jak udało ci się dostać na
wszystkie twoje zajęcia, a zwłaszcza te, które były w tym samym czasie?
Hermiona powstrzymała uśmiech, sięgając do szaty i
wyciągając bardzo długi i cienki złoty łańcuch, owinięty wokół jej szyi.
Wisiała na nim mała i błyszcząca klepsydra.
- To się nazywa Zmieniacz Czasu – powiedziała. – Profesor
McGonagall dała mi go we wrześniu, żebym dostała się na moje zajęcia, tylko
jeśli nigdy nikomu nie powiem o nim i nie użyję i innym celu niż docieranie na
zajęcia. Zasadniczo, cofałam się w czasie, by dostać się na lekcje, które były
w tym samym czasie. Profesor McGonagall musiała dla mnie dostać specjalne
pozwolenie od Ministerstwa, więc nie chciałam zdradzić jej zaufania.
- Wspaniałe – powiedział Ron z szerokim uśmiechem. – Więc
to dlatego wyglądałaś na tak zestresowaną. Miałaś dłuższe dni od reszty.
Hermiona przytaknęła, chowając Zmieniacz Czasu pod szaty.
- Po prostu nie mówicie o nim, okej? – zapytała z
nadzieją. – Nadal muszę przejść przez moje egzaminy, a bez niego będzie to
niemożliwe.
- NIE MOŻECIE TEGO
ZROBIĆ!
Harry szybko zerwał się na równe nogi.
- To był profesor Lupin – powiedział nerwowo. – On nigdy
nie jest zły. – Jeśli nie liczyć tego
razu, jak krzyczał na profesora Snape’a. Harry miał nagle złe przeczucie w
dole brzucha. Zanim Ron i Hermiona mogli go zatrzymać, wybiegł z pomieszczenia
i wpadł do gabinetu Dumbledore’a. Profesor Dumbledore i Lupin stali tam patrząc
z wściekłością na Ministra Magii, Korneliusza Knota, podczas gdy profesor
McGonagall wydawała się być w szoku, a profesor Snape wyglądał… cóż… normalnie.
Black i Pettigrew zniknęli.
- Co się stało? – zapytał szybko Harry.
Knot podskoczył na nagłe pojawienie się Harry’ego, ale
ani Dumbledore ani Lupin się nie poruszyli.
- Nie uwierzył nam, Harry – wyrzucił z siebie Lupin. –
Zabierają Syriusza do dementorów.
Harry zbladł. To się nie może dziać.
- NIE! – krzyknął. – On jest niewinny! Co z Pettigrew?!
Nie widział pan go?! Nie mówił pan z nim?! Pettigrew zdradził moich rodziców!
Pettigrew zabił tamtych ludzi! Nie Syriusz!
- Nie mamy dowodu, że ten mężczyzna to był Peter
Pettigrew – powiedział Knot z uporem.
- Więc zmierzasz z zasadzie dokonać egzekucji na Syriuszu
Blacku bez nawet przyjrzenia się tej sprawie, nawet bez posłuchania? – zapytał
Harry z niedowierzaniem. – Nie możesz tego zrobić! – Zanim ktokolwiek mógł coś
powiedzieć, Harry podszedł do Knota i z ruchem nadgarstka miał w dłoni różdżkę.
– Prawdopodobnie robisz największy błąd w swojej karierze. – Bez kolejnego
słowa, Harry obszedł Knota do drzwi.
- Harry, gdzie idziesz? – krzyknęła Hermiona.
Harry nawet się nie obejrzał, otwierając drzwi.
- Idę uratować mojego chrzestnego – powiedział i wyszedł,
a drzwi zamknęły się za nim. Jak najszybciej, Harry zbiegł po schodach, niemal
wbiegając w pomnik pilnujący wejścia. W momencie, gdy otworzył się na tyle, by
się przecisnął, pobiegł w kierunku Głównego Wejścia. Korytarze były ciemne, ale
Harry zapamiętał drogę przez miesięczny pobyt w tym miejscu w sierpniu.
Gdy tylko Harry dostał się na dziedziniec, zamknął oczy i
słuchał. Musiał się uspokoić i wykorzystać trening. To była jedyna rzecz, która
pomoże Blackowi – Syriuszowi – Midnightowi – obojętne. Dźwięk szurania stopami
daleko po prawej wypełnił uszy Harry’ego. Szybko otworzył oczy i ruszył w
kierunku hałasu. Mógł niewyraźnie usłyszeć stłumione głosy z przodu i za nim,
ale nie zwracał na to uwagi. Teraz to nie miało znaczenia.
Dotarł do końca dziedzińca i zobaczył trzech czarodziei
ciągnących Blacka w kierunku jeziora. Nie byli daleko, ale nie byli też całkiem
blisko. Zrywając się do biegu, Harry naciskał na swoje ciało, by biec tak
szybko, jak tylko może, modląc się, by dotarł do nich, zanim oni dotrą do
dementorów. Nie chciał się z nimi zmierzyć, ale zrobiłby to, gdyby musiał. Nie
zamierzał pozwolić, by Black stracił duszę, tylko dlatego, że Knot jest idiotą.
Black walczył tak bardzo, że nikt nie zauważył
podchodzącego od tyłu Harry’ego. Wskazując różdżką w czarodzieja idącego za
Blackiem, Harry wyszeptał: „Drętwota” i patrzył, jak mężczyzna upada
nieprzytomny na ziemię. Jeden z głosy, zostali dwaj. Harry kontynuował bieg,
gdy dwaj pozostali czarodzieje szybko się zatrzymali i odwrócili, by zobaczyć
ich upadającego towarzysza. Harry szybko opadł na ziemię i pozostał nieruchomo.
Nie mógł się jeszcze zdradzić.
- Co się dzieje? – zapytał ten po lewej.
- Weźmiemy go później – powiedział ten po prawej. –
Chodź, Black. Masz całuśną randkę z dementorami.
Mężczyźni odwrócili się z powrotem i dalej szli w stronę
jeziora, brutalnie ciągnąc przy sobie Blacka. Harry powoli wstał i znowu
podążył za nimi. Gdy mijał nieprzytomnego czarodzieja, Harry chwycił różdżkę
mężczyzny i schował ją do kieszeni. Nigdy
nie zostawiaj przeciwnika uzbrojonego. Profesor Lupin w kółko powtarzał tę
zasadę razem z niezliczoną ilością innych. Harry miał szczery zamiar za nimi
podążyć.
Przyspieszając tempa, Harry starał się ich dogonić.
Poznaj z czym masz do czynienia. Mógł ich usłyszeć, jak rozmawiają na jakiś
temat, zasypując Blacka pytaniami. Naprawdę czerpali z tego przyjemność. Harry
pomyślał, że zwymiotuje. Jak ludzie mogli żartować o czymś tak strasznym jak
pocałunek dementora? Jacy ludzie pracują w Ministerstwie?
Skup się na sprawie.
Wyrywając się z zamyślenia, Harry zdał sobie sprawę, że
są niemal przy jeziorze. Popychając ciało do jeszcze cięższej pracy, Harry
zmusił się, by nadrobić odstęp. Nie zamierzał stracić ojca chrzestnego teraz,
gdy znał prawdę. Profesor Lupin nie straci swojego ostatniego dobrego
przyjaciela. Oboje już dość stracili.
Jego mięśnie krzyczały, gdy trójka czarodziejów coraz
bardziej się zbliżała. Gdy tylko byli dość blisko, Harry zaatakował. Chwycił
tego po lewej przed nim, zwalając na niego całym ciężarem. To nie było wiele,
ale udało mu się przewrócić czarodzieja, najpierw twarzą w zimną, wilgotną
trawę. Staczając się z drogi, Harry szybko stanął twarzą w twarz z drugim
mężczyzną, wskazując w niego różdżką i oszałamiając go. Zaskoczony Auror padł
nieprzytomny na ziemię. Harry szybko przeturlał się ponownie stając przed
pozostałą przeszkodą. Mężczyzna zerwał się na nogi i Harry uczynił to samo, a
ich różdżki wskazywały na tego drugiego.
- Ty… ty jesteś Harry Potter – powiedział czarodziej w szoku.
– Co ty tu robisz? Wiesz chociaż kim jest ten mężczyzna?
- To Syriusz Black – odpowiedział Harry. – Mój ojciec
chrzestny i niewinny zbrodni, o które został oskarżony. Jak możecie na to
pozwolić? Daliśmy wam Petera Pettigrew. Daliśmy wam osobę, która naprawdę
zdradziła moich rodziców.
- Harry, musisz stąd iść – powiedział szybko Black. –
Dementorzy…
Zanim Black mógł powiedzieć cokolwiek więcej, przetoczyło
się przez nich intensywne zimno. Oddech Harry’ego utknął mu w gardle, gdy jego
wzrok zaczął zachodzić mgłą. Odwracając się, Harry zobaczył źródło tych uczuć.
Rój dementorów płynął w ich stronę, nad nimi i wokoło nich. Odległy krzyk
wypełnił mu uszy. Harry wiedział, że zabrakło mu czasu. Harry szybko przekazał
Blackowi różdżkę, którą odebrał.
- Nigdzie nie idę – powiedział Harry stanowczo. – Jeśli
oni zamierzają cię pocałować, to mnie też.
Auror popatrzył na Harry’ego w szoku.
- Postradałeś zmysły, dzieciaku – powiedział, stając
przed Harrym. – Wynoś się stąd!
Black przyciągnął Harry’ego bliżej, jakby próbował
chronić go przed dementorami.
- Posłuchaj, Harry, wiem, że chcesz mi pomóc, ale musisz
się stąd wydostać – powiedział pilnie. – Proszę, Harry. Nie rób tego Remusowi.
Zamykając oczy, Harry próbował ignorować krzyk i skupił
się na czymś szczęśliwym, gdy dementorzy się zbliżyli. Przypomniał sobie
tydzień z Midnightem i rozmowy z profesorem Lupinem.
- Możesz mieć
legalnego opiekuna – powiedziała Hermiona. Odwracając się, Harry wyślizgnął
się z ramiona Blacka i zrobił krok w stronę zbliżających się dementorów.
- Expecto Patronum!
– krzyknął Auror, ale wyszła tylko srebrna mgła. – Expecto Patronum!
- Nie – jęknął nagle Black – Proszę… nie…
Harry obejrzał się przez ramię i zobaczył, jak Black
upada na kolana.
- Syriusz przemień się! – powiedział szybko. – Przemień
się w Midnighta!
Chłód stał się zbyt wielki, by go zignorować, zmuszając
Harry’ego do drżenia. Zamykając oczy, Harry zmusił się, by skoncentrować się na
swojej rodzinie, by sięgnąć w dół i znaleźć siłę, by chronić to, co desperacko
pragnął. Unosząc różdżkę, czuł, że krzyk się oddala, gdy w głębi swojego umysłu
znalazł potężny spokój. W ogóle żadnego bólu, tylko spokój.
- EXPECTO PATRONUM!
– ryknął Harry, otwierając oczy. Oślepiające srebrne światło wybuchło z jego
różdżki, tworząc trzy różne formy. Jedną był duży srebrny jeleń, Rogacz, drugą
był dziki srebrny wilk, Lunatyk, a trzecią był wielki srebrny pies, Midnight.
Trzy zwierzęta zajęły miejsce wokół czterech czarodziei (trzech świadomych,
jednego nie), chroniąc ich przed dementorami. Srebrne światło przepływało wokół
nich, gdy dementorzy powoli cofali się. Harry starał się zachować ostrość
widzenia, ale czuł się osłabiony. Upadł na kolana, ale nadal trzymał różdżkę,
wskazując nią, spychając coraz więcej siebie w rdzeń z feniksa. Krzyk odszedł,
ale pozostało zimno. Mógł niemal przysiąc, że słyszał, jak ktoś woła jego imię,
ale tym razem, nie był to pełen strachu głos jego matki.
- Harry! Harry,
spójrz na mnie!
Jego ramię opadło do boku, gdy opadł w przód na coś
mocnego, ale nie twardego. Ramiona owinęły się wokół niego i trzymały go
silnie, gdy stłumione słowa były szeptane do jego ucha. Harry’emu zajęło
chwilę, by się zorientować, że ktoś trzyma go przy piersi, jak robił to
profesor Lupin, ale głos, który słyszał nie należał do Lupina. Kołysali się na
boki, a głos zaczął się robić wyraźniejszy.
- No dalej, Harry. Proszę, niech wszystko jest w
porządku. Proszę, obudź się.
- W imię Merlina, co się stało?! – krzyknął Minister. –
Co to było?
- To był Potter, Ministrze – powiedział jedyny przytomny
Auror, cucąc swojego współpracownika. – To był jego Patronus. Nigdy czegoś
takiego nie widziałem. Nigdy nie widziałem, by ktokolwiek miał trzy formy.
Odepchnął wszystkich dementorów, ratując nas przed pocałunkiem.
- Przy okazji się poświęcając – prychnął profesor Lupin,
spiesząc do nastolatka. – Co z nim, Syriuszu?
To wtedy Harry zdał sobie sprawę, że to były ramiona
Blacka. To jego głos słyszał.
- N-nie wiem – powiedział Black nerwowo. – O-on nie
reaguje. Dlaczego on nie reaguje?
Profesor Lupin westchnął.
- Prawdopodobnie znowu przeciążył zaklęcie – powiedział
uspokajająco, sięgając do kieszeni i wyjmując tabliczkę czekolady i usunął
opakowanie. – Za chwilę będzie dobrze. Otwórz mu usta, Syriuszu. – Black
wykonał polecenie i patrzył, jak Lupin ułamuje kawałek czekolady i wkłada go do
ust Harry’ego. Lupin obejrzał się przez ramię na gapiów i skinął głową,
sygnalizując, że z Harrym będzie dobrze.
- Korneliuszu, obawiam się, że musze interweniować –
powiedział profesor Dumbledore stanowczo. – Syriusz Black jest teraz po moją
ochroną, póki nie będziesz mieć okazji na właściwe przesłuchanie Petera
Pettigrew i potwierdzenie zarzutów Syriusza. Masz moje słowo, że on się nigdzie
nie wybiera.
Harry jęknął, powoli otwierając oczy i zobaczył
patrzących na niego profesora Lupina i Blacka. Mógł poczuć, że nadchodzi ból
głowy i nie może poruszyć kończynami bez ekstremalnego wysiłku. Nadal czuł smak
czekolady topniejącej w jego ustach, gdy jego mętny umysł powoli się
oczyszczał. Powiedzenie, że jest zmęczony byłoby na pewno niedopowiedzeniem,
ale Harry wiedział, że nie może zasnąć. To jeszcze nie był koniec.
- Nie zaczynaj się wtrącać w sprawy Ministerstwa,
Dumbledore – powiedział gorąco Knot. – Black wywołał już dość problemów! Jest
mordercą i porywaczem! W końcu dostanie to, na co zasłużył!
- Nie – wychrypiał Harry, starając się usiąść prawidłowo.
Nie mógł pozwolić, by to się stało. Zamykając oczy, Harry starał się usunąć
zamęt z głowy i skupić się na Ministrze. Profesor Lupin i Black pomogli
Harry’emu usiąść, w zasadzie trzymając go w miejscu. – Nie możesz tego zrobić.
Przestań starać się tuszować swoje błędy przez robienie kolejnych.
Knot zrobił krok w stronę Harry’ego, a jego oczy się
zwęziły.
- Nie babraj się w sprawy, których nie potrafiłbyś
zrozumieć, Potter – prychnął. – Już raz ingerowałeś w sprawy Ministerstwa.
Powinieneś uważać się za szczęśliwca, że nie zostałeś aresztowany i wydalony.
Harry spojrzał z wściekłością na Knota, zbierając wszystkie
siły i wstał powoli. Korneliusz Knot nie miał pojęcia, jak wiele naprawdę Harry
wiedział o czarodziejskim prawie. Spędził godziny przeszukując bibliotekę, by
znaleźć coś, co pomogłoby mu trzymać się z daleka od Dursleyów.
- Ja, Harry Potter, syn chrzestny i dziedzic Syriusza
Blacka, oskarżam Ministerstwo Magii o bezprawne uwięzienie i spisek przeciw
owemu Syriuszowi Blackowi – stwierdził Harry stanowczo, a jego spojrzenie i
głos nie zawahały się pomimo tego, jak bardzo czuł się, jakby mdlał. – Oskarżam
również Ministerstwo Magii o bezpośrednie przyczynienie się do bólu i
cierpienia, które ja, Harry Potter, musiałem znosić przez dwanaście lat przez nadużycia wymierzone we mnie przez
mojego wuja, Vernona Dursleya, przez odmówienie mi umieszczenia mnie z moim
ojcem chrzestnym, Syriuszem Blackiem, moim prawnym opiekunem.
Knot patrzył na Harry’ego z szeroko otwartymi oczami, po
czym szybko odzyskał pewność siebie.
- Nie masz żadnych dowodów twoich oskarżeń – syknął.
Harry stał w miejscu, niezależnie od zawrotów głowy,
które zaczęły nachodzić jego głowę i wzrok.
- A ty nie miałeś żadnego dowody, że Syriusz miał
jakikolwiek związek ze śmiercią moich rodziców, ale to cie nie powstrzymało
przed wrzuceniem go do Azkabanu bez procesu, w którym mógłby udowodnić swoją
niewinność! – krzyknął. – Formalnie złożę moje oskarżenia, jeśli będzie to
koniczne, by prawda została poznana! Pójdę do każdej czarodziejskiej gazety i
powiem, jak Ministerstwo beztrosko pomogło śmierciożercy i mordercy wędrować
wolno od dwunastu lat!
Knot zbladł na wspomnienie o gazetach i szybko odwrócił się
do Dumbledore’a po pomoc.
- Albus, to twój uczeń! – powiedział z wściekłością. –
Kontroluj go!
Profesor Dumbledore spojrzał na Harry’ego z rozbawionym
wyrazem twarzy, zanim odwrócił się z powrotem do Ministra.
- Tak, Harry jest moim uczniem – powiedział uprzejmie, -
z którego jestem ogromnie dumny. Harry ma rację, Korneliuszu. Mógłby pozwać
Ministerstwo i zaskarżyć je dla zemsty. Nie chciałbym zobaczyć, co ława
przysięgłych zasądziłaby Chłopcu, Który Przeżył po usłyszeniu zeznań Syriusza
pod Veritaserum i prawdy o życiu w domu Harry’ego. To mogłoby osiągnąć liczbę
tysięcy galeonów.
Wtedy Harry rozejrzał się i zobaczył, że wszyscy trzej
Aurorzy są przytomni i stoją obok profesor McGonagall i Snape’a. Jeden z
Aurorów podszedł i wyszeptał coś do ucha Knota. Natychmiast twarz Knota
zaczerwieniła się ze złości i spojrzał na Aurora. Harry wiedział, dlaczego.
Ponieważ Harry złożył oskarżenie w obecności świadków Ministerstwa, twierdząc,
że zamierza złożyć formalne oświadczenie, wszyscy zaangażowani w to oskarżenie
nie mogli w żaden sposób zaszkodzić. W skrócie, Harry po prostu dał Syriuszowi
Blackowi tymczasowe zawieszenie wykonania egzekucji.
Nie mogąc nic z
tym zrobić, Knot opuścił Hogwart z
trzema Aurorami, którzy desperacko próbowali ukryć uśmiechy. Oczywiście
uznali za zabawne, że Minister Magii został przechytrzony przez trzynastolatka.
Syriusz miał pozostać w Hogwarcie, z daleka od uczniów. Harry patrzył, jak
pracownicy Ministerstwa odchodzą, nadal starając się ukryć oznaki zmęczenia. W
momencie, gdy zniknęli z widoku, Harry natychmiast został pociągnięty do
uścisku przez Blacka i Lupina. To była ostatnia rzecz, którą Harry zapamiętał,
zanim zabrała go ciemność.
Hej,
OdpowiedzUsuńtp było wspaniałe, Harry wziął sprawy w swoje ręce, udało mu się i miał teraz trzy postacie patronusa, a potem to oskarżenie ministerstwa o brak procesu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dumbel jest wkurzający niekompetentny jak na tak niby silnego czarodzieja. Nie znoszę go wrrr.
OdpowiedzUsuńTeraz przynajmniej można zobaczyć jak jest zażenowany i zaczerwieniony ryjek Knota poezja😀
OdpowiedzUsuń