Autor: nieznany,
znalezione na archiveofourown.com
Rating: K
Pairings:
Harry/Ginny, Ron/Hermiona
Ilość części:
miniaturka
Notka: Trzy lata
później…
Trzy lata później…
Wesoły wiwat
rozniósł się po Wielkiej Sali i zanim Harry mógł zrozumieć, co się właśnie
stało, został otoczony przez przyjaciół. I Syriusza, który przytulił go tak
stanowczo, że Harry wiedział, że jego żebra nigdy już nie będą takie same.
I kiedy Syriusz
przemówił, jego głos był ochrypły przez to, że minutę spędził wrzeszcząc imię
Harry’ego po tym, jak tarcza Voldemorta wyrzuciła go z kręgu; jego dłonie
pewnie były obolałe od bicia nimi o drgającą magię.
- Zrobiłeś to – wyszeptał,
brzmiąc, jakby dławił się słowami.
A może to wina łez
wściekłości, które pojawiły się, kiedy Syriusz zobaczył, jak Harry przelewa się
przez ramiona Hagrida. Albo przez ten jeden moment, zanim oderwał głowę Nagini
od jego ciała.
Harry oddał uścisk
Syriusza tak mocno, jak tylko się odważył, w połowie bojąc się, że połamie
chrzestnego na pół.
- My to zrobiliśmy
– mruknął w ramię Syriusza. Ponieważ przez cały ten czas Syriusz był z nim. Gdy
dręczyła go Umbridge, gdy umarł Dumbledore, podczas domniemanej zdrady Snape’a
i polowania na horkruksy.
Nigdy nie zawiódł
Harry’ego; Syriusz dał mu wszystko, czego kiedykolwiek chciał od opiekuna.
Od ojca.
I tak, jak Syriusz
obiecał, Harry uwolnił się od Voldemorta.
^^^
Czternaście lat po
tym…
- Jamesie
Syriuszu!
- Ej, Al, ruszaj
się zanim tata…
- Zanim tata, co?
– przerwał mu Harry cichym tonem, zarezerwowanym na takie sytuacje. Obaj jego
synowie spojrzeli na niego. Choć trudno było stwierdzić, kto był pod błotem,
zakrywającym ich twarze.
- To jego wina! –
powiedział natychmiast James.
- Nie prawda! –
Albus spróbował wstać, ale James złapał go za kostkę i wyskoczył, zanim zdążył
to zrobić jego brat. – Hej!
- No już… - Harry
sięgnął i podniósł swojego młodszego syna, rzucając starszemu niezadowolone
spojrzenie. James przetarł brudną dłonią nos i odwrócił wzrok, wzruszając lekko
ramionami.
- Przepraszam,
tato – westchnął Albus, a Harry westchnął, widząc, jak błoto pluska na jego
czyste spodnie.
- Po to są
zaklęcia czyszczące – powiedział, szybko ściskając ramię Ala, tak naprawdę ani
trochę nie zaniepokojony kilkoma plamami błota. Teraz był zaniepokojony o
dwójkę umorusanych chłopców. – Co wy wyprawiacie? – zapytał w końcu.
- Nic –
odpowiedział natychmiast James. – Eee – poprawił się, kiedy Harry schylił
głowę, by napotkać ciemne spojrzenie syna. – Po prostu wygłupiamy się obok
stawu.
- Wygłupiacie? –
powtórzył Harry podejrzliwie.
- Tak – zaćwierkał
Albus swoim nieco piskliwym, sześcioletnim głosem. – Z Rose i Fredem.
Harry spojrzał w
kierunku stawu.
- A gdzie Rose i
Fred?
- Och, ciocia
Hermiona zabrała Rose już dawno temu – powiedział pomocnie Albus. – A Fred
musiał naprawdę szybko schować się do domu, zanim zobaczyła go ciocia Angelina.
Wyglądał gorzej niż my.
Harry spojrzał
pomiędzy swoich dwóch synów, którzy uśmiechali się niczym diabelskie
cherubinki.
- I tylko to
robicie? Brudzicie się w stawie?
- Aha – powiedzieli
chórem bracia.
Oczy Harry’ego
zwęziły się, kiedy uważnie przyglądał się, szukając złamanych kończyn. Jednak
nie znalazł ich. Ani krwi. Ani nawet zadrapań. Cokolwiek knuli, przynajmniej
wrócili w całości.
- Lepiej, żebym
nie dowiedział się czegoś innego – ostrzegł ich. Po krótkiej przerwie i ostrym
spojrzeniu, oboje posłusznie skinęli głowami.
- Naprawdę, tato –
upierał się James, – nie robiliśmy nic złego.
- W porządku –
przyznał Harry. Przepłynęła przez niego ciekawość na szczerość w tonie James. –
Chodźmy do środka. Wasza mama miała już posłać po aurorów.
- Ty jesteś
aurorem – zauważył rozsądnie Albus. – I wujek Ron też.
- Nie bądź głupi –
powiedział James, szturchając brata w ramię, – nie o nich chodzi. Tata ma na
myśli prawdziwych aurorów.
Harry roześmiał
się.
- A kim niby
jestem, jeśli nie prawdziwym aurorem?
James wzruszył
ramionami, uśmiechając się przez krzepnące błoto, przykrywające jego twarz.
- Pogromcą
Voldemorta? – zaszczebiotał, cytując ulubiony tytuł, jaki Prorok nadał
Harry’emu.
Harry przewrócił
oczami, czule roztrzepując brudne włosy Jamesa, ale zanim mógł powiedzieć coś
jeszcze, przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.
- Hej, wy tam! Już
zaczęliśmy ogryzać paznokcie ze strachu!
- Zacznij od rąk,
dziadku! – zawołał radośnie James. Syriusz wyszczerzył się.
- Chyba twoich –
odparował. Zrobił minę, kiedy James stanął przed nim i gwałtownie potrząsnął
głową. Błoto plasnęło na koszulkę Syriusza. – Ty mała cholero…
James roześmiał
się, uciekając przed figlarnym klapsem Syriusza i wpadł do domu.
- Nie waż się, Al
– powiedział Syriusz w udawanym przerażeniu, kiedy Albus naśladował brata. Ale
było za późno i kolejna porcja błota chlusnęła na Syriusza.
- Po to są
zaklęcia czyszczące – powiedział mu Albus z szerokim uśmiechem. Krzyknął,
uciekając, bo nie zdołał uniknąć ręki Syriusza tak sprytnie, jak James. Syriusz
zachichotał i wsunął ramię na barki Harry’ego, obserwując, jak dwaj chłopcy
uciekają przed karcącą ich Ginny, co zostało przerwane przez głośny trzask.
- Lily!
- Hugo! – Dobiegł
do nich głos Hermiony.
- Ja się tym zajmę
– powiedział pod nosem Ron, kiedy przeszedł koło Harry’ego i Syriusza, już
wyciągając różdżkę z kabury. – Wszystko w porządku, Hermiono… Reparo!
-Bawiłeś się z
dziećmi w stawie, Syriuszu? – zapytała Molly, wprowadzając ich do środka. –
Harry, twoje spodnie!
- Zajmę się tym,
Molly – powiedział Syriusz z uśmiechem. Rzucił mocne zaklęcie czyszczące na
nich obu i błoto zniknęło. Molly poklepała go po ramieniu i wróciła do
przygotowywania obiadu, zatrzymując się, by zacmokać z niezadowoleniem na
Artura, który z pomocą Remusa zdemontował mugolskie radio.
Syriusz zerknął na
Harry’ego z ironicznym uśmiechem.
- Bawili się w
stawie?
- Tak powiedzieli.
- Nie widzę żadnej
krwi – mruknął Syriusz ze zmarszczonymi brwiami, spoglądając na schody, gdzie
zniknęli James i Albus.
Harry uśmiechnął
się do ojca chrzestnego.
- Nie mają ani
zadrapania.
Lily wpadła na
nogi Syriusza i sekundę później Syriusz miał ręce pełne czterolatki.
- Hejka, kochanie
– powiedział miękko. Lily natychmiast nadąsała się. – Co się stało?
- Mamusia na mnie
nakrzyczała!
- Tak? – mruknął
Syriusz. – Ale wszystko w porządku?
Harry potrząsnął z
rozbawieniem głową, kiedy Lily gwałtownie powiedziała, że nie, nie jest w
porządku i dodała, że mamusia była okropnie niemiła. Syriusz pocałował ją w
policzek i kiwał głową podczas jej dziecięcej tyrady, niosąc ją do kuchni, żeby
móc uspokoić ją herbatnikami.
Harry podszedł
pomóc Ronowi z ostatnimi kawałkami roztrzaskanego szkła, uśmiechając się, kiedy
słuchał rozbrzmiewających wokół niego odgłosów rodziny.
Jak już pisałam, jest to ostatnia miniaturka z tej serii ;) Mam nadzieję, że wam się podobało.
Rozdział NDH koło środy! ^^
Cała seria była ciekawa, może odrobine za krótki ten epilog ale zawiera dużo informacji. Czekam na inne tłumaczenia
OdpowiedzUsuńSuuuper opowiadania. Dzięki.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo krótki tekst ale wiele informacji o tym jak żyją...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia