Ostrzegam, że tym rozdziałem możecie zadławić się jak tęczowymi wymiocinami ;)
Ku
zaskoczeniu Snape’a, zimowe ferie przebiegły bardzo sprawnie. Och, cała kadra
przeszła przez swój zwykły atak świątecznej niepoczytalności, tylko pogorszony
faktem, że – dla wszystkich zamiarów i celów – były to pierwsze święta
Harry’ego. Ale pomimo obaw Snape’a, że Harry użyje ferii jako wymówki do
wszelkiego rodzaju ekscesów, chłopak był raczej bardziej przyciszony niż
zazwyczaj. Trzymał się blisko Severusa i wydawał się zadowolony tylko, gdy
spędzał czas w towarzystwie opiekuna, przygotowując składniki eliksirów albo
robiąc pracę domową, podczas gdy Snape sprawdzał testy uczniów. Snape zdawał
się raczej cieszyć cichym towarzystwem chłopca, a jego oczekiwana tęsknota za
poprzednią samotnością nigdy się nie pojawiła.
Samo
Boże Narodzenie było nieco problematyczne. Oczywiście straszne przepowiednie
Snape’a się zrealizowały: reszta kadry Hogwartu pojawiła się na jego progu o
brzasku, by być światkiem pierwszych prawdziwych świąt Harry’ego. Jakkolwiek
irytujące było ich świąteczne ignorowanie jego prywatności, obecność innych
nauczycieli był zdecydowanie katastrofalna, kiedy Harry zdecydowani odmówił
uwierzenia, że wszystkie te prezenty pod choinką są dla niego. Wśród głośnych
szeptów: „Awwww” i „Jak słodko”, nie
wspominając o donośnym chlipaniu Hagrida, Snape znalazł się w nieoczekiwanej
pozycji, kiedy publicznie uspokajał Harry’ego, że ten zasługuje na to, by
cieszyć się feriami i zachęcał chłopca do przyjęcia prezentów. Odegrał się
więcej niż jeden napad „łez szczęścia”, kiedy chłopiec zareagował na okazaną mu
hojność i pomimo najstraszniejszego warczenia, mały potwór leciał się do niego
uspokoić za każdym razem – wysmarowując jego szatę niepokojącą ilością smarków
i powodując, że reszta kadry cierpiała na drobne apopleksje, starając się
powstrzymać radość.
Snape
był całkiem pewny, że Flitwick robił wszystko, żeby zniweczyć jego histerię, a
to był jedyny jasny moment całego ranka. Harry zniszczył całą surową reputację,
którą Snape odzyskał po tym, jak dał bachorowi och-tak-bardzo-publicznego
klapsa w Wielkiej Sali, poprzez siadanie na kolanach Snape’a, by odpakować i
krzyczeć przy każdym jednym prezencie.
Zanim sterta prezentów pod choinką wyczerpała się, Sprout i Hagrid praktycznie
rozchorowali się przez szlochanie z radości nad „nowym, szczęśliwym życiem biednego
Harry’ego”, a złośliwy uśmiech Hooch zdobyłby punkty dla Slytherinu. Snape był
bliski granicy wytrzymałości, a kiedy Dumbledore zasugerował, żeby wszyscy
podzielili się ajerkoniakiem i zaśpiewali świąteczne kolędy, by powitać dzień,
tylko szybka interwencja Minervy ocaliła dyrektora przed dostaniem
Niewybaczalnym pomiędzy oczy.
-
Albusie, Severus i Harry wciąż są w piżamach i są też inni uczniowie w szkole,
o których trzeba się zatroszczyć. – Urwała, spoglądając czule na Harry’ego,
który wciąż siedział na kolanach Snape’a, radośnie badając flet, który wyrył
dla niego Hagrid. – Możemy wspólnie zaśpiewać kolędy później w Wielkiej Sali.
-
Cóż, jeśli nalegasz – westchnął Dumbledore, ale błogi wyraz twarzy Harry’ego
złagodził jego rozczarowanie. – Dobrze, zostawimy was teraz w spokoju, moi
chłopcy. Widzimy się w Sali na śniadaniu!
Taka
bliskość Harry’ego uniemożliwiła Snape’owi prostolinijną odpowiedź, a Minerva –
po kolejnym spojrzeniu na pulsującą żyłę na skroni Snape’a – skutecznie
wyprosiła resztę.
Snape
odetchnął z ulgą, kiedy drzwi zamknęły się za nimi i natychmiast wstał i
wzmocnił swoje tarcze w, jak wiedział, daremnej próbie powstrzymania
Dumbledore’a przed powrotem. Piskliwy gwizd koło jego ucha sprawił, że
podskoczył i skierował swoje przerażające spojrzenie na Harry’ego, który
natychmiast opuścił flet i przygryzł wargę.
-
Przepraszam – powiedział szybko Harry, próbując ukryć flet za sobą. Czy jego
tata teraz skonfiskuje i rozwali prezent, jak zrobiłby z pewnością wuj Vernon?
Złośliwy
uśmiech zakradł się na twarz Snape’a, kiedy prawdziwie sadystyczna myśl pojawiła
się w jego umyśle.
-
Najwyraźniej potrzebujesz nauki, jak grać na flecie – powiedział surowo
bachorowi.
-
Tak, jest – zgodził się nieszczęśliwie Harry. Zaraz będzie – „a ponieważ nie
umiesz grać, nie masz po flecie żadnego pożytku, więc oddaj… TRZASK!”.
-
Jestem pewny, że Hagrid ucieszy się, mogąc udzielić ci tej nauki – kontynuował
Snape, chichocząc wewnętrznie. – Myślę, że powinieneś ograniczyć się do grania
w jego chacie, podczas nauki. Jeśli pokażesz się u niego kilka razy w tygodniu,
bez wątpienia nauczysz się grać. – To
powinno ukarać tego tępego giganta, by nie dawać dziecku tak głośnych zabawek!
Harry
natychmiast pojaśniał. Ależ był głupi! Wyobrażał sobie, że jego tata zniszczy
prezent, kiedy chciał tylko zasugerować Harry’emu, że mógłby brać lekcje.
Przytulił tatę po raz tysięczny tego ranka.
-
Dziękuję, tato!
Teraz,
gdy nie miał widowni, Snape był skłonny dać bachorowi w odpowiedzi szybki
uścisk.
-
Tak, tak, już – powiedział szorstko. – Głupi dzieciaku, powiedziałeś to już sto
razy.
-
Ale to jest najlepszy dzień mojego życia! – stwierdził Harry, spoglądając na
niego. – A to tylko dzięki tobie.
Snape
zwalczył gulę w gardle.
-
Idiota. Czy nie zdajesz sobie sprawy, że to ty jesteś stroną odpowiedzialną?
Gdybyś nie zachowywał się dobrze przez ostatnie kilka tygodni, jestem pewny, że
nie znalazłbyś dzisiaj nic, oprócz kilku bryłek węgla pod drzewkiem albo witkę,
którą można użyć na tyłek niegrzecznego dziecka.
Nawet
Harry’ego nie mógł oszukać tą straszną groźbą. Chłopak parsknął i ukrył twarz
głębiej w pierś taty.
Snape
obwinił to szpiczaste czółko za ostry ból w piersi, który groził mu odebraniem
oddechu. Uznał, że pochylenie do przodu pomoże – fakt, że to sprawiało
wrażenie, że przytula bachora był niefortunny, ale nic nie mógł na to poradzić.
Oczywiście musiał zrobić coś, co polepszyłoby to wrażenie. Dostrzegł, że jego
twarz jest schowana w szopie na głowie chłopca, a jej kosmki łaskoczą go w nos.
Nie miał innego wyjścia, musiał zmusić się, by cofnąć twarz i przycisnąć usta
do skóry łowy bachora, co zdawało się pomóc.
Harry
westchnął z rozkoszy, kiedy tata przytulił go i nawet złożył szybki pocałunek
na jego głowie. Nigdy nie sądził, że będzie tak traktowany, jednak tutaj był –
jako duży, jedenastoletni chłopiec! – przytulany i wszyscy poświęcali mu uwagę.
Przysunął się bliżej. Tata był bardzo ostrożny, roztkliwiając się dopiero, gdy
reszta wyszła. Harry nie chciałby, żeby profesor McGonagall widziała, jak jest
przytulany niczym czterolatek… choć poddałby się temu doświadczeniu za
wszystkie czekoladowe żaby z Miodowego Królestwa.
Wreszcie
uczucie w piersi Snape’a osłabło na tyle, że był w stanie uwolnić chłopca.
Zacmokał z niecierpliwością na wilgotne policzki chłopca i błyszczące oczy, i przywołał
chusteczkę, by wytrzeć bachora. Doprawdy! Te łzy szczęścia były całkowicie
irytujące… choć czuł lekki łaskotanie z tyłu własnych zatok. Może złapał jakąś
chorobę. Tak. To musi być wytłumaczenie. Dzieci były stale wypełnione
bakteriami – to przeziębienie, nic więcej.
-
Och! – Oczy Harry’ego rozszerzyły się i nagle wyswobodził się z uścisku
opiekuna. – Prawie zapomniałem! – Wpadł do swojej sypialni, zostawiając za sobą
marszczącego brwi Snape’a. Co za niemożliwe dziecko! Zawsze pędzi to tu to tam.
Harry
wrócił szybko do pokoju i stanął przed Snapem, kręcąc się nerwowo.
-
Tak? – Mistrz Eliksirów uniósł brew. Bachor wyglądał, jakby chciał mu wyznać
jakieś złe uczynki, przygryzając z niepokojem wargę i z rękami za sobą –
chroniąc tyłek przed nadchodzącym klapsem?
-
J-ja…
-
TAK? – Cierpliwość Snape’a gwałtownie się wyczerpała.
-
Eee, ja… uch… todlaciebie – rzucił Harry, nagle wyciągając zwój, wesoło
związany jaskrawo kolorową wstążką, w jego stronę.
Mimo
że dzisiejszy poranek był zupełnie niecodzienny, stwierdzenie, że bachora ma
prezent dla niego wystarczyło, by
Snape zakołysał się do tyłu i bardzo się cieszył, że już siedzi.
-
To dla mnie? Od ciebie? – zapytał niepewnie.
Harry
skinął głową, rumieniąc się wściekle i wpatrując w ziemię.
-Pewnie
pomyślisz, że to głupie i w ogóle.
-
Hymmm. – Snape spojrzał na rolkę. Gdyby Harry był bardziej jak ojciec lub
chrzestny, spodziewałby się jakiegoś głupiego żartu, jak stary knebel
„eksplodujący zwój”, ale znał dobrze chłopca, by zdawać sobie sprawę z tego, że
takie rzeczy nie zdarzają się Harry’emu. Stłumił zaskoczenie i pociągnął za
wstążkę, wiedząc, że będzie się musiał zmierzyć z największym szokiem dnia.
Rozwinął
zwój i uniósł brwi w lekkim zdziwieniu. Prezentem bachora był zaskakująco dobry
amatorski rysunek jego samego, razem z esejem zatytułowanym „Mój tata”.
Spojrzał na Harry’ego, który wciąż gorączkowo wpatrywał się w podłogę, po czym
zaczął czytać.
Mój tata, pisze Harry, nie jest jak tatowie innych dzieci. Mój tata
wybrał mnie, po tym, jak go poprosiłem. Mój tata jest Mistrzem Eliksirów, co
oznacza, że jest naprawdę, naprawdę mądry. Jest też Opiekunem Slytherinu, co
znaczy, że jest też naprawdę, naprawdę podstępny – ale w dobrym sensie.
Troszczy się o wszystkie dzieci w jego Domu, tak samo jak troszczy się o mnie.
Był szpiegiem w wojnie z Voldemoldem i jest tak bystry, że nigdy się nie
zorientowali, że to on ich szpiegował. Był jednym z tych, którzy wiedzieli, że
moi rodzice muszą się ukryć i robił wszystko, by ich chronić, mimo że nie za
bardzo lubił mojego tatę, ale był naprawdę dobrym przyjacielem mojej mamy. Ale
to mój tata – robi Dobre Rzeczy, nawet jeśli tego nie chce. Uratował także
mojego ojca chrzestnego, ale to wielki sekret, więc nie napiszę, jak. Ale
zrobił to właśnie dla mnie, a nie dlatego, że lubi mojego ojca chrzestnego,
ponieważ tak naprawdę go nie znosi. Ale mimo to uratował go. I robi eliksiry
dla wszystkich, którzy ich potrzebują, jak Remus i pani Pomfrey. Robi też dla
mnie dodatkowe eliksiry, żeby pomóc mi urosnąć i takie tam. Czasami chciałbym,
żeby nie był Mistrzem Eliksirów, bo jego eliksiry smakują okropnie!
Mój tata naprawdę dobrze się
o mnie troszczy. Cały jego Dom na mnie uważa i gdyby ktoś próbował mnie zranić,
pozbyłby się go. Jest naprawdę silny i potężny. Ci chłopcy z Ravenclaw byli
zbyt przerażeni, by zostać w szkole, kiedy on był na nich zły. Pozwolił mi się
także bronić. Nie muszę już siedzieć i pozwalać, by ludzie jak Dudley mnie
ranili. Mój tata powiedział mi, że jeśli kiedykolwiek ponownie zobaczę Dudleya
i będzie próbował mnie uderzyć, mogę go przekląć tak, jak chcę! Powiedział, że
mógłbym nawet przekląć wuja Vernona lub ciotkę Petunię – ale nie wiem, czy
naprawdę mógłbym to zrobić. Pewnie pozwoliłbym zrobić to mojemu tacie.
Wiele ludzi boi się mojego
taty. Myślę, że to dlatego, że jest naprawdę wysoki i ubiera się na czarno, i
piorunuje wzrokiem w naprawdę straszny sposób. Ale nie krzyczy i nie rzuca
rzeczami. Nawet kiedy jest wściekły, wciąż mówi naprawdę cicho i używa trudnych
słów, więc można powiedzieć, że nie traci kontroli, czy coś. Wie, jak naprawdę
dobrze używać słów i zna wiele takich trudnych, więc trzeba najpierw pomyśleć,
co mówi, zanim naprawdę się to zrozumie. I czasami nawet nie zdaje sobie
sprawy, że nazywa kogoś głupim, albo coś takiego, co jest całkiem zabawne,
jeśli się o tym pomyśli.
Mój tata musi być w klasie
wredny, żebyśmy nie robili głupich rzeczy i nie roztopili kociołków, ponieważ
to mogłoby być naprawdę niebezpieczne. Nie jest tak, jak na zaklęciach czy
zielarstwie, gdzie nie może się stać coś naprawdę złego, nawet jeśli się
wygłupia. Eliksiry są naprawdę fajne i wybuchają, jeśli się zrobi najmniejszą
rzecz źle. Mój tata pozwala mi przygotowywać jego składniki do eliksirów. To
naprawdę fajne. I wszystkie dzieci są zazdrosne o to i ciągle mnie dręczą, by
też mogły przyjść i pomóc. To fajna zabawa z tymi śliskimi, śmierdzącymi
rzeczami i kiedy trzeba je rozciapkać lub posiekać. Jednak mój tata nie pozwala
nam się zabawiać. Mimo że to fajne, kiedy tryskamy na siebie ropą z czyrakobulw,
powiedział mi, Ronowi i Draco, że jeśli zrobimy to ponownie, nie będziemy w
stanie siedzieć następnego dnia. Mówi takie rzeczy i ludzie się naprawdę boją,
ponieważ myślą, że naprawdę to ma na myśli, ale tak nie jest. Po prostu nie
chce, żebyśmy się zachowywali jak głupcy.
Zawsze o mnie myśli i mnie
lubi. Uważa, że jestem mądry i oczekuje, że tak się będę zachowywał. To dlatego
czasami się na mnie wścieka, gdy zrobię coś głupiego. Nigdy nikt wcześniej nie
powiedział mi, że jestem mądry. Ale mój tata mówi, że jestem. Mówi, że jestem
czasem ZBYT mądry, ale można powiedzieć, że naprawdę myśli, że to dobrze.
Zawsze mówi, że jeśli nie zrobię czegoś najlepiej jak potrafię, to będę miał
kłopoty. Umie mówić mi rzeczy, które sprawiają, że czuję się tak, jakbym miał
tylko dwa cale wzrostu, ale nawet wtedy mówi takie miłe rzeczy jak to, że
jestem zbyt mądry, by zachowywać się tak głupio. I nawet wtedy, gdy jest na
mnie zły, wciąż mi mówi, że jestem mądry i w ogóle. Nigdy nie nazwał mnie
brzydko, ani nie powiedział, że jestem bezużyteczny, ani że chciałby,
żebym był martwy, jak mówiło moje
wujostwo. I nie pozwala mi się przezywać na przykład dziwakiem. Jeśli się
zapomnę, zaczyna szaleć i nawet da mi za to klapsa. Naprawdę nienawidzi moich
krewnych za to, co mi robili. Ja też ich nienawidzę.
Mój tata jest zawsze miły dla
mnie i moich przyjaciół. Pozwala nam uczyć się w jego Domu albo w moim pokoju i
zawsze jest naprawdę cierpliwy, pozwalając mi zadawać pytania, nawet jeśli
wiele moich pytań jest głupich, bo jeszcze nie przyzwyczaiłem się do
Czarodziejskiego Świata. Jednak nie śmieje się ze mnie, nie ważne, o co
zapytam. Czasami inne dzieci śmieją się ze mnie z powodu rzeczy, których nie
wiem, ale tata nigdy. Po prostu siada i wyjaśnia. Nigdy nawet nie powiedział,
że wolałby nie zgodzić się na bycie moim tatą.
Lubię też innych nauczycieli
– teraz, kiedy nie ma już Quirrella – ale żaden z nich nie jest tak miły, jak
tata. Dał mi naprawdę świetny pokój i wypełnił go różnymi świetnymi zabawkami i
książkami, i innymi rzeczami. Prawie poprosiłem, żebym mógł sprowadzić tutaj
Dudleya, tylko raz, żeby mu pokazać mój świetny pokój. Byłby naprawdę
zazdrosny! Mój tata dał mi też najlepszą miotłę na świecie i pozwolił mi grać w
drużynie Quidditcha, po tym, jak byłem niedobry. Kupił mi nowe ubrania i spalił
wszystkie stare od Dursleyów, więc nie wyglądam zabawnie i inne dzieci nie
śmieją się ze mnie jak w mojej starej szkole. Kupuje mi wiele prezentów, niemal
tak wiele, jak dostawał Dudley, ale Dudley dostawał podarunki dlatego, że
krzyczał i wrzeszczał, jeśli ich nie dostał. Mój tata daje mi prezenty, by mi
pokazać, że zrobiłem coś dobrze i ponieważ mnie kocha.
Mój tata nawet nie wścieka
się, kiedy poprosiłem go, żeby to powiedział. Wiesz, większość facetów nie
powiedziałaby tego, ale mój tata tak. Mój tata nie lubi, kiedy mówię, jaki jest
dobry. Wolałby być anonimowy i żeby inni nie wiedzieli, jaki jest świetny.
Sądzę, że to dlatego, że łatwo go zawstydzić.
Mój tata jest też naprawdę
łagodny. Nawet kiedy daje mi klapsa, nigdy nie bije naprawdę mocno i nie
szarpie mnie, ani nie ciągnie za włosy, czy inne takie. Chociaż prawie nigdy
nie dostałem packą. W większości tata karci mnie albo zabiera moją miotłę, albo
daje mi szlaban, albo każe mi napisać esej lub linijki. Sądzę, że karcenie jest
najgorsze. Zawsze wie, co powiedzieć, żebym zdał sobie sprawę, że zrobiłem coś
złego i żebym poczuł się naprawdę głupio, i zaczął płakać jak trzylatek, albo
coś koło tego. To zabawne, bo nigdy mi nie pozwalano płakać, kiedy mieszkałem z
Dursleyami, więc po prostu przestałem. Ale mój tata nie ma nic przeciwko, jeśli
płaczę, więc ponownie zacząłem. I mimo że czasem go obsmarkam albo oblepię
innymi rzeczami, nie wścieka się. Nigdy nie mówi mi, że jestem dzieciakiem, ani
nie śmieje się ze mnę, ani nie bije, aż przestanę płakać. Po prostu mnie
przytula albo klepie po ramieniu, albo coś takiego, aż sam przestaję. Nigdy po
prostu mnie nie zostawia, kiedy płaczę, nawet gdy zrobiłem coś naprawdę złego.
Ale nie jest babski – pociąga
mnie do góry, popycha lekko i czasem daje klapsa, ale w sposób, w jaki faceci
to robią, żeby pokazać przyjaźń, a nie zranić. Naprawdę się o to troszczy.
Nawet kiedy jest wściekły i daje mi prawdziwego klapsa, wiem, że to nadchodzi.
Nigdy nie podkrada się i nie udaje, że nie jest zły, kiedy jest. Mój tata
zawsze mówi mi prawdę, nawet jeśli czasem jest straszna. Mój tata mi ufa. Mówi
mi rzeczy, których większość dorosłych nie powiedziałaby dzieciom. Wie, że
potrafię dotrzymać sekretu i że nigdy nikomu nie powiem, nawet gdyby wyrywali
mi paznokcie, czy coś w tym stylu. Traktuje mnie jak dorosłego – no, w pewnym
sensie. Znaczy, nie mówi mi WSZYSTKIEGO – i wścieka się, kiedy robi to Łapa –
ale nie zachowuje się tak, jakbym miał tylko cztery lata i nie widział różnicy
między rzeczami ważnymi a takimi, które nie mają znaczenia. Ufa mi, że zrobię
to, co mi każe. A ja ufam jemu. Wiem, że jest mądry i zadba o mnie, i że będę
dzięki niemu bezpieczny. Wiem, że mnie nie zrani ani nie będzie dla mnie
wredny. Ufam mojemu tacie. Sprawia, że czuję się bezpiecznie.
Czasami, kiedy chcę coś
zrobić, a on mówi nie, wściekam się. Ale zwykle ma rację. I zwykle pamiętam o
tym i robię to, co mi każe. Ale nawet jeśli zapominam, nie nienawidzi mnie. Po
prostu wyjaśnia, że zrobiłem źle (a potem mnie karze) i to wszystko. Czasem
trudno mi pamiętać, żeby go słuchać, ale jestem w tym coraz lepszy. I jeśli
spytam, dlaczego mówi nie, w większości wypadków wyjaśnia mi, więc zaczynam
rozumieć. Czasami wciąż myślę, że się myli, ale potem zwykle rozprasza mnie
czymś innym i zapominam, co chciałem zrobić. Jak powiedziałem, mój tata jest
całkiem podstępny! Nawet dla Ślizgonów!
Kiedy dorosnę, chcę być taki,
jak mój tata. Chcę być odważny i silny jak on. Chcę jak on pomagać ludziom.
Chcę być mądry i wiedzieć praktycznie wszystko, co on i chcę, żeby inni ludzie
szanowali mnie tak, jak szanują jego. I kiedy będę miał dzieci, będę je
traktował tak, jak on traktował mnie, jakby coś znaczyły i były ważne, i w
ogóle. Wujek Artur powiedział mi raz, że nie rozumiem, jacy są tatowie.
Myślałem, że są po to, by bić, gdy się jest złym, jak wuj Vernon robił mi, albo
dają mnóstwo prezentów i smakołyków, i innych rzeczy, jak wuj Vernon robił dla
Dudleya. Teraz jednak wiem, jaki jest dobry tata, ponieważ pokazał mi to mój
własny.
Długo czasu minęło, zanim
uwierzyłem, że mój tata mnie kocha. Nie sądziłem, że dziecko może być kochane
przez kogoś, kto nie jest jego rodzicem, więc zrozumiałem, że ponieważ moi nie
żyją, nikt nigdy nie będzie mnie kochać. Ale mój tata pokazał mi, że myliłem
się. Kocha mnie i sprawia, że jestem tego pewien. Mówi, że mnie kocha, ale też
pokazuje, że to prawda. Pokazuje mi to każdego dnia. Jestem naprawdę wielkim
szczęściarzem.
Kocham mojego tatę.
Drogi tato, nie wiedziałem,
co dać ci na Święta, więc zapytałem profesor McGonagall. Powiedziała mi, żebym
napisał ten esej. Nie rozumiem, dlaczego, bo już i tak masz bardzo dużo esejów
do przeczytania. Najpierw myślałem, że zamiast tego mogłoby ci się spodobać
kilka składników do eliksirów, ale powiedziała mi, że to spodoba ci się o wiele
bardziej. Nie mogłem pozwolić, by ktoś inny to przeczytał, bo są tu rzeczy o
Łapie i w ogóle, więc nie mogłem jej zapytać, czy napisałem to dobrze. Mam
nadzieję, że ci się spodoba, ale jeśli nie, wciąż mogę pójść i kupić ci zamiast
tego składniki. Kocham cię, Harry.
Nawet
jego żelazna kontrola nie wystarczyła w tym zadaniu i Snape musiał złapać
nagłe, poważne przeziębienie, które wyjaśniało jego łzawiące oczy i cieknący
nos zmartwionemu bachorowi. Potem oczywiście, Harry szybko wezwał zarówno panią
Pomfrey, jak i skrzaty domowe, które zmusiły go do wypicia ohydnych eliksirów i
niezliczonych ciepłych napoi.
-
Jest naprawdę źle – Harry z niepokojem poinformował Poppy. – Potrzebował aż
dwóch chusteczek, zanim poczuł się lepiej!
Poppy
przestudiowała swoje badania i posłała piorunującemu ją wzrokiem Mistrzowi
Eliksirów ostre spojrzenie.
-
Hymm. Tak, no cóż, chyba szybko dochodzi do siebie, panie Potter. Może jednak
najlepsza będzie chwila ciszy. Powiem dyrektorowi, żeby nie oczekiwał was w
Wielkiej Sali na obiedzie.
Ta
myśl znacznie rozjaśniła ducha Snape’a, a Harry został uspokojony szybkim
„ozdrowieniem”. Snape był nawet w stanie przekonać bachora, żeby spędził dzień
na budowaniu ruchomego bałwana z Hagridem i innymi uczniami, żeby zapewnić
sobie prywatność w czytaniu w kółko eseju. Obrazek umieścił w swojej sypialni –
to nie powstrzyma Albusa przed zobaczeniem go i myśleniem, że złagodniał – ale
esej położył obok swetra Lily dla bezpieczeństwa. To były jego dwie najbardziej
wartościowe rzeczy, nawet jeśli nie miał zamiaru wyjawiać tego faktu nikomu.
Nigdy.
CDN…
Rozdział SR około soboty, ale może w międzyczasie dodam jakąś miniaturkę ;)
Moje myśli ograniczają się do donośnego "AWWWWWWWW". To było kochane <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
O JA NIE MOGĘ WOOW TO BYŁO TAKI WSPANIAŁE SŁODKIE WIEM ALE IDEALNIE PASUJĄCE DO SYTUACJI PEWNIE KAŻDY Z NA CIESZYŁ BY SIĘ CZYTAJĄC TAKI LIST KTÓRY OTRZYMAŁ BY W PREZENCIE
OdpowiedzUsuńCZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ POZDRAWIAM GOSIA
No dobrze, autorka chyba za mocno popłynęła tym razem, bo nawet mnie (a jestem wielką fanką słodkich czułości) zrobiło się mdło przy czytaniu tego eseju :D Szkoda, że reakcja Severusa jest tak mało opisana, bo chętnie bym przeczytała o tym co myślał i co powiedział zamiast o tym, że smarkał w chusteczkę, bo coś przecież temu Harry'emu musiał na to odpowiedzieć! Ale może mi się poszczęści i będzie w następnym rozdziale jakieś wrócenie do tematu prezentów? Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny do tłumaczenia
To było takie słodkie że m się łezka w oku zakręciła :) Snape jak widać też się wzruszył, z czego się wcale nie dziwię :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny do tłumaczenia :) Pozdrawiam.
Ryczę, ryczę... T.T
OdpowiedzUsuńTen esej Harry'ego był po prostu... och, cóż, wzruszający. I wcale się Sev'owi nie dziwię, że uważa go za jeden ze swoich najcenniejszych skarbów :) To było po prostu piękne :)
Pozdrawiam i życzę WENY!!
~Daga ^.^'
To było takie słodziutkie że łzy popłyneły cudowny rozdział weny życzę Agnieszka 😀
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudny rozdział, tak, tak ten esej - prezent Harrego skruszył Severusa, powinien oprawić go w ramkę ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia