Autor: Amanuensis
Oryginał: Tower Princess,
Ravished
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Syriusz/Harry
Opis: Nikt nie znosi
pomysłu Harry’ego będącego dziwką bardziej, niż sam Harry.
Notka: Kto lubi
przebieranki?! ^^
Kiedy o tym myśli, Harry wyobraża
sobie, że Syriusz go uwodzi.
Nie ma doświadczenia.
Trzymał ręce na tyle ciała dziewczyny, ale nie poniżej talii, a z przodu jego
dłonie nie zeszły poniżej szyi.
Jeśli chodzi o chłopców,
nic. Kompletnie nic, zero. Ma tylko tą wygodę, że sam jest chłopcem i wie, co
lubi, a to już coś, choć nie wystarczająco.
A Syriusz nie jest
chłopcem. Jest mężczyzną.
Co gorsza, jest
dwadzieścia lat starszy od Harry’ego i był najlepszym przyjacielem jego ojca.
Stoi między nimi ta metka, za zaczynająca się od boga. I czy to nie jest cholernie idealne, ten sposób, w jaki
majaczy to potępiające oko nad jego myślami?
Więc Syriusz nie będzie go
uwodził. Harry może zaakceptować tą prawdę, ale nie wyprze się swoich fantazji.
Ale pozostaje alternatywa,
której Harry nie widzi; on uwodzący Syriusza. On, wślizgujący się w ramiona
Blacka albo do jego łóżka którejś nocy, pełen sprytnej perwersji i idealnej
logiki, pocałunków w odpowiednim momencie, głębokich spojrzeń i wydętych warg,
które sprawią, że wygląda na namiętnego i porywającego, zamiast jak głupi
dzieciak, który skomli o coś, czego nie może – i nie powinien – mieć.
Harry nie ma tego w swoim
arsenale. Nie będzie miał, chyba że znajdzie kogoś, z kim mógłby ćwiczyć, a on
nie chce nikogo innego, chce Syriusza. Co pęta go od samego początku.
Nie ma nadziei, mówi
sobie, a to, jak wie, nie jest prawdą. Nie jest, ponieważ pragnie tego zbyt
mocno i ponieważ Syriusz, jak się dowiedział – ze źródeł, które skrzywiłyby się
i zakryły oczy, gdyby się dowiedziały, że podsłuchiwał – jest najbliższy bycia
omniseksualnym* („jeśli nie chcesz się z tym pieprzyć, Łapa to przeleci,
zboczony gnojku”), a ta wiedza dojrzała w Harrym w dość odpowiedni sposób
(„Jest całkiem niczego sobie – nigdy nie zabraknie mu towarzystwa, życzę mu tego.
I pachnie pysznie, zauważyłeś?” „Nie próbowałem, Syriuszu, i ty też nie
powinieneś.” „To tylko obserwacja, Luni. To jest w najlepszym interesie ojca
chrzestnego i w ogóle”).
Musi więc przekonać
Syriusza, że ma lepsze pomysły w swoim własnym najlepszym interesie.
Chciałby być tylko uwodzicielski.
^^^
Pomysł przychodzi do niego
i nie przestaje kręcić się wokół jego mózgu, pętając, jakby jego tor myślenia i
zaczynając zaciskać się na każdym obwodzie.
Gdyby był dziewczyną, nie
byłoby mu trudno przestawić swój pomysł Syriuszowi. Spojrzenie, tęskna rozmowa
i nagle iskra zapłonęłaby w głowie Syriusza. Taka jest kolej rzeczy. Gdy
dziewczyna interesuje się facetem, pierwszą myślą jest to, że może – musi –
lubić go w taki sposób. Ale ponieważ Harry był chłopakiem, będzie to musiał
przeliterować jak wyraźnie, że równie dobrze może wepchnąć swój język do gardła
Syriusz, i tyle będzie z całej jego subtelności.
I nie wiedział, czy
potrafi być tak śmiały.
Ale gdyby był dziewczyną…
Nie chodzi mu dosłownie,
choć wie, że pewnie istnieją jakieś zaklęcia właśnie na taką sytuację. Są
zaklęcia na wszystko – odwracanie ludzi do góry nogami, pokonanie chochlików i
wepchnięcie kawałka gumy do nosa innego człowieka, na litość boską – więc musi
być jedno na coś takiego.
Ale nie uważa, że to da mu
efekt, jakiego chce. Chce, żeby Syriusz pragnął jego, jako jego, jako
Harry’ego, więc zrobienie takiego kawału nie byłoby właściwym testem. To byłaby
desperacja.
Nic nie przypomniało mu,
że jest zdesperowany.
Ale nie musiał być
dziewczyną. Chciał jednoznacznego przekazu dla Syriusz i myśląc o tym, uważa,
że potrzebuje tylko dziewczęcej parady, żeby do niego dotrzeć. Nie budowy
ciała, która krzyczy „ladacznica”, ale kobieca, wrażliwa, uległa. Dojrzała, by ją wyrwać.
Oczywiście, i tak nie ma w
tym żadnego doświadczenia. I jeśli nie chce tego schrzanić tak bardzo, jak wie,
że potrafi, będzie coś musiał temu zaradzić.
Nie może wymyślić nikogo,
kogo by mógł spytać. Hermiona? Bzdura. Gdyby mógł być pewny, że wszystko z
Syriuszem zadziała, mógłby do niej iść, ale jeśli coś pójdzie źle, będzie
musiał na nią patrzeć i wyobrażać sobie, jak ona patrzy na niego, jak myśli, jak się nad nim lituje… nie.
Choć zarówno
czarodziejskie i mugolskie dziewczyny miały te same cele, Harry’emu trudno było
sięgnąć po pozostawiony egzemplarz Tygodnika
Czarownicy i Elegancję – gdyby
został z nimi zobaczony, poddałby się odruchowemu rumieńcowi i tym zapewniłby
wszystkich, że ma więcej ziemskich, lubieżnych myśli, patrząc na zdjęcia do
połowy rozebranych dziewczyn – i znalaeźć więcej niż potrzebował, by wiedzieć,
jak zacząć eksperymentować. Jest nieco niechętny, by użyć wyłącznie metod z
zaklęciami; jeśli zrobi się bałagan mugolską szminką, trzeba ją tylko wytrzeć i
zacząć od nowa, ale przez magię może się skończyć z ustami zabarwionymi na
Szaloną Śliwkę przez tydzień, a to byłoby cholernie kłopotliwe do wyjaśnienia.
Jednak alternatywą jest kupienie wszystkiego w mugolskich
sklepach, a, dobry boże, nie sądził, że może się z tym zmierzyć. Kosmetyki –
wystarczająco złe. Ubrania – nie. Po prostu bezbarwne nie. Jedno zwykłe „Dla
dziewczyny, mój drogi?”, a zadławiłby się i uciekł, wiedział o tym.
Zanim za bardzo zmienił
temat, że jeśli nie jest w stanie kupić pieprzonej pary satynowych majteczek
to, jak, do diabła, może uważać, że jest dość dorosły, by zacząć seksualny
związek z dwadzieścia lat starszym mężczyzną, Harry rzucił się w kompromis.
Przez sowia poczta i maile może kupić wszystko i zrobić wypad do sklepów po te
rzeczy, co nie wywoła żadnego zdziwienia. Magiczne krawiectwo było bardzo
dobre, kiedy ma się składowe materiały, żeby zacząć, a męskie jedwabne
chusteczki i połyskujący plakat nie zmusiłoby go do żadnej konfrontacji.
Zanim odważa się wejść do
działu „Panie”, by kupić satynowy szalik i cekiny, jest w stanie powiedzieć:
„Proszę zapakować” z tęsknym spojrzeniem, który zdobywa dołeczki w policzkach i
„Oczywiście, kochany” od kobiety ze sklepu i czuje się odważny i beztroski,
kiedy idzie z paczką pod pachą. W drodze do domu zatrzymuje się w drogerii,
kupuje gumę, pastę do zębów, chipsy, paczkę maszynek do golenia, gazetę,
prezerwatywy i dwie pary zapakowanych w plastikowe jajka rajstop nylonowych bez
wielkiego wzrostu tętna. Kasjerka zawahała się tylko przy paście, ponieważ
okazała się na przecenie.
Mimo wszystko, to nie było
takie trudne.
^^^
Ale to trudniejsze niż,
gdyby był w stanie zapytać Hermiony. Radząc sobie z tym sam – ucząc się, jak
nałożyć kredkę na oczy i szminkę, żeby nie wyglądał jak głupi dzieciak, który
któregoś popołudnia dostał się do toaletki swojej matki, zaczarowując ubrania (bluzka
z kołnierzykiem marynarskim i miniówka? Czarne koronkowe body i perły?), w
których będzie wyglądał kobieco, a
nie jak klaun – zabiera mu to kilka
dni, a wtedy nie jest to wystarczająco
dobre, nie, to musi być idealne.
To oznacza, że zastanawia się, czy delikatny rumieniec jest lepszy od czarnych
obramowań oczu, czy gołębio szary pasuje do niego bardziej niż morska zieleń.
Potrzeba, by wszystko było idealne była tak obsesyjna, że nawet nie przestaje
się pytać, czy nie podoba mu się to za bardzo.
A kiedy dostaje swoją
odpowiedź – kiedy może zbadać się w lustrze i ono mówi mu: „Całkiem apetycznie,
kochany” i może pomyśleć, tak, nie jest źle, w odpowiedzi – nadchodzi kolejna
przeszkoda. Jak przedstawi to Syriuszowi? Wyobrażał sobie, że siada na środku
łóżka Syriusza, by ten go znalazł. Prezent przyozdobiony satyną i tuszem do
rzęs, gotowy do odpakowania. Teraz wydaje się to absurdalne. Ale ponownie
dręczy go bycie uwodzicielem, nie uwodzonym. Jest w stanie odważyć się, by stanąć
przed nim na wysokich obcasach i zapozować, ale nie potrafi przejść tylko kilka
kroków do łóżka Syriusza, co pokrzyżuje to streszczenie. Och, jest
beznadziejny. Przez to wszystko jest tak nieporadny, by chce być prześladowany,
a nie prześladowcą.
To daje mu odpowiedź. Może
to zrobić – musi to tylko zmodyfikować.
Nie w łóżku Syriusza, ale
w jego. Musi zostać złapany.
^^^
Rozległo się krótkie
pukanie w drzwi, tego typu, że wie się, kto jest po drugiej stronie.
- Harry?
Są sami w domu. Wie o tym.
Nie ma się czego obawiać. Niczego, mówi sobie.
- Wejdź.
Drzwi otwierają się. Nie
banalni bogowie uśmiechają się do Harry’ego, a Syriusz nie przerywa zdania w
połowie – widzi Harry’ego, ułożonego na łóżku, zanim zaczyna mówić i, tak, jego
oczy rozszerzają się, a usta rozchylają, ale to wszystko. A przynajmniej
bogowie szczęścia zdecydowali dać Harry’emu najpierw rzucić kostką – Syriusz
nie potyka się do tyłu, ani nie zatrzaskuje drzwi z powrotem z pospiesznym
„wybacz!”, nie robi nic, tylko stoi.
Harry wie, że bogowie
szczęścia potrzebują całej jego pomocy
- Możesz wejść.
Powiedziałem, że możesz – mówi i jest zaskoczony, jak równomiernie brzmi.
I Syriusz, nie spuszczając
oczu z Harry’ego, robi krok do przodu, najpierw jeden, później kolejny. Jego
palce pozostają na drzwiach i – och, Harry jutro złoży odpowiednią ofiarę bogom
szczęścia, naprawdę – zamyka drzwi. Za, nie przed sobą.
- Nie podoba ci się? –
pyta Harry, a jego głos nie jest cichy, nie, ani trochę. Jest ociągający się i
nieśmiały, ale nie cichy.
Syriusz gapi się na niego,
a Harry wie, co widzi. Harry podkreślił oczy czernią, ale nie za bardzo, tylko
na dolnej powiece; jedynym innym kolorem na jego twarzy jest złoto. Blady,
złoty ślad na jego ustach, sypnięty na powieki i na kości policzkowe,
wystarczająco, by łapać światło. Uważa, że może ten wygląd nie wygląda zbyt
dziewczęco, by go ośmieszył, ale może dzięki temu wygląda jak jakiś egzotyczny
chłopiec-niewolnik, więc ubrał się w taki sposób. Jedwabny pas owija jego
krocze, żeby wyglądał bardziej bezpłciowo, nie jest to spódnica, ale jest zbyt
cienki i trzepoczący, by być opaską na biodra. Naszyjnik, który zwisa do środka
jego piersi, jest wysadzany kamieniami (oczywiście, fałszywymi), a pojedynczy
kolczyk zwisa plamką złota. Porzucił obcasy na płaskie sandały, które
zasznurowane są aż do jego kolan. Mimo to zatrzymał pończochy. Są przezroczyste
i pozostają w górze przy pomocy magii, więc nie posiadają podwiązek, które
przeszkadzałyby patrzeć. Naprawdę podoba mu się to, w jaki sposób jego nogi w
nich wyglądają.
Harry nie może się zmusić
do tego, by się przeciągnąć, zaprezentować Syriuszowi – ciężko mu mówić sobie,
że wszystko w porządku, tylko dlatego, że Syriusz wszedł do jego pokoju. Jest
od tego bardzo daleki; ponieważ jest w swoim własnym pokoju, nie musi się
obawiać, że się wycofa. Przygotował to – przygotował siebie – dla Syriusza i
dał mu łatwą drogę ucieczki.
Właśnie to ostatnie
sprawia, że Harry się dławi. Myślał, że zachowuje się honorowo, nie wymuszając
niczego na Syriuszu, ale nagle dużo trudniej mu to znieść. Wyobrażając sobie,
jak Syriusz potrząsa głową, nieco przerażony swoim chrześniakiem, zostawia go
tutaj – o czym on myślał? Nie. Pobiegnie między drzwi a Syriusza, obiecując
zmyć całość, mówiąc, że to był figiel, cokolwiek, aż Syriusz da mu szansę…
- Nie – mówi Syriusz z
ochrypłą nutą, jakby nie mówił od kilku godzin. – Nie, podoba mi się. Pozwól –
chcę ci się przyjrzeć – mówi, choć przygląda się tylko Harry’emu. Przyjrzenie
się oznacza, że podchodzi krok, drugi i Harry dostrzega, że siedzi wyprostowany,
kiedy Syriusz opada na łóżko obok niego, tylko na krawędź, ostrożnie. Syriusz
nigdy nie jest ostrożny i w pierwszej chwili Harry myśli, że to okropne, ale
potem postura Syriusza całkowicie się zmienia; pochyla się i chwyta podbródek
Harry’ego między kciuk i palec.
- Jesteś piękny – mówi
Syriusz, a Harry czuje zawroty głowy. – C-czekałeś… zrobiłeś to dla mnie? –
Jego oczy błyskają w dół ciała Harry’ego, ale wracają, by ponownie spojrzeć na
chłopca.
Harry przytakuje i w tym
momencie wie, że w pokoju nie ma uwodziciela i uwodzonego, nie ma niewinnego,
nie ma dziwki, nie ma omdlewającej dziewicy ani taniej szmaty – jest potrzeba,
pragnienie, prawda i coś tak ważnego, co przepływa za jego mostkiem, co, jak
wie, musi powiedzieć Syriuszowi, jeśli tylko znajdzie słowa.
Syriusz wzdycha.
- Cóż. Przemyślałeś to,
prawda?
Harry wie, że musi
odpowiedzieć.
- Myślę o tobie. Tylko o
tobie. Cały czas.
- Boże, Harry. – Kolejne
westchnięcie. Brzmiało to jak wstęp do dyszenia. – Jestem raczej dobry w
trzymaniu rąk przy sobie, kiedy się mnie nie chce, ale… - Ta ręka, która była
na podbródku Harry’ego, teraz leżała na szyi, była ciepła i wilgotna – tylko
odrobinę – i schodziła w dół do złączenia szyi i ramion Harry’ego, gdzie
dotknęła naszyjnika. Harry widział, jak Syriusz przełyka, jakby zaschło mu w
ustach, a jego wargi przybliżają się do ust Harry’ego.
- Proszę – szepnął Harry,
myśląc, że zaraz może umrzeć za to.
I Syriusz pochyla się, a jego usta na jego
własnych są idealne – Syriusz całuje go, a Harry udaje, że dokładnie wie, co ma
robić. To oznacza, że Harry odpowiada na pocałunek i pokazuje swój niemądry,
powodujący rumieniec brak doświadczenia, ponieważ Syriusz uważa, że jest piękny
i nie chce zabrać rąk z jego ciała, a jeśli Harry musi zostać nauczony, jak mężczyzna dobrze całuje, w porządku,
całkowicie w porządku.
- Gdzie… - zaczyna mówić
Syriusz, gdy odrywa od niego usta, a potem oboje razem mówią „Och”, ponieważ
dłoń Syriusza znajduje się na nodze Harry’ego i wyczuwa pończochy. – Och – mówi ponownie Syriusz, ale głośniej,
– Chryste… – jest to niskie i pełne
głodu. Sięga pod sukienkę/pas/szalik Harry’ego i ściska jedną dłonią tyłek
Harry’ego, pociągając go do siebie. Harry czuje, jak jego nogi rozchylają się,
gdy Syriusz to robi, jak zgina jedno kolano, a potem rozchyla oba, żeby Syriusz
mógł pociągnąć go na swoje uda, siada na nim okrakiem, a członek Harry’ego
reaguje na dotyk jedwabiu i ud Syriusza i samego Syriusza oraz czuje, jak jego
jądra ocierają się o zakryte jeansem uda i przybliża się jeszcze ciaśniej.
Kolejny pocałunek – Harry
wie, że ma rację; sposób, w jaki Syriusz go całuje pobudza tylko mroczne echo
wspomnienia sposobu, w jaki był całowany wcześniej i miesza się w nim różnica
pobudzenia całego świata. W tym pocałunku uczestniczą język, zęby i usta, jakby
pomysł, że w pocałunku chodził tylko o wargi
jest absurdalny. Sapie, słyszy jęk Syriusza, czuje jego pomruk w swoich
własnych otwartych ustach, a jego energia biegnie prosto w dół, do jego krocza,
które dociska się do biodra Syriusza, gdy Syriusz przyciska go do łóżka z taką
siłą, jak wcześniej przyciągał go do siebie, zaledwie minutę temu.
- To zostaje – mruczy
Syriusz, a jego dłoń ślizga się po udzie Harry’ego i ponownie po pończochach. –
To… - pociąga jedwabny szalik, – rozbieramy, cholernie seksowny bachorze. Och,
kurwa, tak – mówi, kiedy odkrywa członka Harry’ego, już stojącego na baczność.
– Jesteś przepiękny.
Harry widzi drapieżne
spojrzenie na twarzy Syriusza i myśli, że zamierza chwycić jego penisa; zamiast
tego, Syriusz przewija jedwab między palcami, a potem rysuje nim linię przy
podstawie członka Harry’ego, przesuwając go w górę w pieszczocie, na którą
Harry wygina się w łuk i sapie, nagle obawiając się, że jest na skraju orgazmu.
Syriusz odsuwa jedwab, na
którym widać mokrą plamę na samym środku. Syriusz unosi ten wilgotny,
odbarwiony pasek do twarzy i liże go, patrząc jednocześnie na Harry’ego, który
wzdycha i czuje, że jego wzrok staje się mglisty, tylko na moment. Syriusz nie
uśmiecha się, ale to nie ukrywa jego satysfakcji, kiedy sięga i chwyta obie
dłonie Harry’ego we własną.
Jego ręce zostają
pociągnięte w górę, aż do zagłówka, gdzie Syriusz używa szalika, by owinąć jego
nadgarstki wokół środkowego słupka i związać je, nie tak mocno, by Harry nie
mógł ich wyswobodzić, gdyby tego chciał, jednak tego nie chce; częściowo napina
szalik, który biegnie pomiędzy słupkiem a jego nadgarstkami i przytrzymuje je.
Spogląda na Syriusza, który klęka nad nim i odpina górny guzik swoich jeansów,
po czym mocuje się z koszulką, jakby nie wiedział, gdzie zacząć.
Syriusz zdejmuje koszulkę,
a jego dłonie wracają do talii spodni, ale zatrzymują się tam.
- Powinienem zamknąć drzwi
zaklęciem. – Ale potem po chwili kontynuuje, a guziki poddają się jeden po
drugim. Harry widzi cień czarnych włosów i to, że Syriusz nie nosi nic pod
spodem. – Albo może nie powinienem. Byłoby zabawnie, gdyby ktoś wszedł i
zobaczył wyraz twojej twarzy.
Syriusz szczerzy się,
mówiąc to, a Harry jest w stanie tylko westchnąć, obserwując, jak Syriusz
dokucza mu, wyobrażając to sobie.
- Nie zrobiłbyś tego –
mówi, wiedząc, że to jest całkowicie odpowiednia odpowiedź.
- Och, myślę, że
podobałoby mi się to – kontynuuje Syriusz, ściągając ostatni ciuch. – Wchodzą,
widzą cię takiego, widzą mnie, gotowego, by cię pieprzyć… - Harry niemal łamie
się na ostatnie słowo, – … chcą być zszokowani, ale potem zauważają twoją
śliczną twarz i nie potrafią odwrócić wzroku. – Syriusz jest szczupły, ale
przynajmniej stracił już wygląd całkiem
wychudzonego, który prześladował go bardzo długo. Ma włoski od pępka do
stóp, a jego członek właśnie zaczyna odstawać od jego ciała, kiedy mówi. Harry
obserwuje, jak wciąż wzrasta coraz wyżej. – A ja mówię, tak, to prawda. To dla
mnie ubrał się w taki sposób, zmusiłem go do tego, ponieważ wiedziałem, że
będzie wyglądał cholernie cudownie i nie odważył się mi sprzeciwić. A potem
poprosiłbym, żeby zostali na przedstawienie.
I Syriusz klęka na łóżku i
rozchyla mocniej nogi Harry’ego, otwierając je dłońmi, wędrującymi po wnętrzu
ud Harry’ego i sadowi się między nimi, a Harry rzuca wybuchowo „Och, kurwa”,
kiedy Syriusz schyla głowę i liże – nie jego członka, ale jądra, trącając je
nosem i językiem, obmywając cały worek i zaplątując się we włoski wokół niego.
Jego język drga w tyle, tuż przy szparze jego tyłka, a Harry czuje, jak
wszystko oddala się w gorącej mgiełce. Odsuwa od siebie orgazm z mniejszą
trudnością, niż sobie wyobrażał, żeby ten gorący moment jeszcze go nie
opuszczał.
A kiedy Syriusz unosi
głowę i jego usta opadają na końcówkę członka Harry’ego, chłopiec chce go
błagać, by zaczekał, ale coś mu mówi, że Syriusz go nie posłucha, a to nawet
szybciej popycha Harry’ego na krawędź, myślenie o tym. Syriusz nuci, jakby
znalazł coś niesamowicie pysznego, a ssanie i tarcie ust Syriusza i jego języka
jakby sprawia, że Harry niemal dochodzi.
Jednak Syriusz odsuwa się
w tym momencie, ale Harry nie żałuje tego, ponieważ Syriusz pełza ponad nim, a
jego własny chętny członek zderza się z twardą niczym skała długością penisa Harry’ego,
kiedy mamrocze:
- Powinienem pieprzyć twój
tyłek, aż nie będziesz wrzeszczał mojego imienia i ktoś tu nie przybiegnie.
Taki jesteś po prostu zbyt piękny, by zmarnować się tylko dla mnie. – Harry
chce zaprotestować, że to nie prawda, jednakże jest zbyt pochłonięty pierwszym
pomysłem. Syriusz nawilża śliną własną dłoń i pociera nią swojego penisa. Nie
unosi kolan Harry’ego, ale siłą rozkłada je szerzej i kołysze drugą dłonią
jądra Harry’ego, odsuwając je od szczeliny. Potem Syriusz wyrzuca biodra i członek
do przodu i wślizguje się penisem między pośladki Harry’ego, odsuwając się i
pchając, raz za razem, rozluźniając się przez tą wilgoć i nie, wydaje się, że
przeszukuje wejście Harry’ego staranniej, niż chwilowe miejsce, które może
pieścić – żaden z nich nie mógł się na to doczekać, jak rozumie Harry.
Dłonie Syriusza ściskają
tyłek Harry’ego, kształtują go dla członka Syriusza, gdy pchnięcia nabierają
szybkości, gdy jęki stają się bardziej oszalałe. Harry pociąga za jedwab wokół
jego nadgarstków z siłą, która sprawia, że słupek protestuje mocno, a jedna z
dłoni Syriusza ściska członek Harry’ego w uścisku, który niemal dociska jego
erekcję płasko do jego brzucha.
- Dojdź dla mnie, Harry.
Chcę zobaczyć, jak brudzisz swoje śliczne ja.
I nie trzeba mu więcej niż
palców tańczących po całej długości jego członka, by doszedł; Harry wygina
szyję i jęczy, czując jak tryska, a strumień nasienia zalewa jego brzuch,
pierś, ogniwa wysadzanego naszyjnika i nawet dotykają jego malowanych na złoto
ust i policzków ciepłymi, sprośnymi kroplami.
Jest bezwładny, ogłupiały,
na zupełnie innej płaszczyźnie, ale kiedy jego wejście zalewa orgazm Syriusza,
który warczy i chowa twarz w pokrytą spermą szyją Harry’ego, nie przegapia
tego. Jednak nie wraca z tamtej płaszczyzny przez długi czas – po prostu daje
Syriuszowi do niej dostęp i odpływa rozanielony.
Myśli, że również zasnął;
wydaje się, że minął kolejny rok, zanim Syriusz odsuwa się, wyciągając rękę, by
spleść palce z jedną z związanych dłoni Harry’ego – ale nie rozwiązuje ich.
- Naprawdę jesteś
cholernie piękny – mówi. – Nie… żebyś potrzebował tych rzeczy za każdym razem.
Jesteś wspaniały, bez względu na wszystko, naprawdę.
Za każdym razem.
Harry chyba nie potrzebuje nic innego, by być szczęśliwszym, ale te trzy słowa
wypełniają go tak mocno, że niemal ponownie robi się twardy.
- Ale podobało ci się… -
zaczyna, a potem okrywa, że nie może skończyć, cała odwaga uciekła.
- Brukanie cię? Och, tak.
Nie mogę się doczekać, by zrobić to ponownie – Syriusz uzupełnia jego słowa i odpowiada,
po czym całuje go w kącik ust.
- Ja też nie – mówi Harry,
a tym razem pocałunek jest powolny, dokładny i nie ma możliwości pomyłki, co do
jego znaczenia.
Potem się kończy, Syriusz
uśmiecha się i rzuca rozbawione, niemal zawstydzone spojrzenie w kierunku
drzwi.
- Oczywiście, podejrzewam,
że powinniśmy zacząć mieć zwyczaj zamykania drzwi, przynajmniej od teraz.
- Nie sądzę, że tego chcę
– szepce Harry, wspominając, czując, jak jego członek porusza się zaledwie
kawałeczek do brzucha Syriusza.
- Och, doprawdy? – Syriusz
pochyla się i klepie Harry’ego w biodro. – Więc odwróć się i na kolana. Nie
myśl, że cię odwiążę. – Harry nie czuje zawodu z tego powodu, ale to ciemny
uśmieszek na twarzy Syriusza sprawia i jego rosnąca erekcja sprawiają, że
chwilowo jest niezdolny do sprzeciwu. – Zamierzam lizać twój tyłeczek przez
całą godzinę – mówi Syriusz, – a jeśli wejdzie tu jakiś intruz… zaproszę go, by
dołączył.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, Harry i te przygotowania cudownie, a Syriusz naprawdę mu się to podobało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia