Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 18 sierpnia 2017

SR - Rozdział 12 - Kolory przyjaźni


Harry pożegnał się z opiekunami, zapewniając ich, że wyśle do nich Hedwigę, jeśli będzie czegoś potrzebował. Syriusz po raz kolejny ostrzegł Harry’ego, by przyglądał się profesorowi Karkarowowi. Harry mógł stwierdzić, że to było coś więcej niż przyjazne ostrzeżenie, ale wiedział, że nie może naciskać, skoro stoją z nimi Ron i Hermiona. To pewnie będzie kolejna rozmowa, która czeka na niego podczas przerwy świątecznej.
Wróciwszy do Wieży Gryffindoru, Harry odkrył, że Remus miał rację. Cały pokój wspólny był udekorowany transparentami, narysowanymi przez Deana Thomasa. Wszędzie były talerze z jedzeniem oraz kubki soku dyniowego i piwa kremowego. W momencie, gdy wszyscy dostrzegli, że przybył ich gość honorowy, powietrze wypełniły krzyki i oklaski. Ron zabrał Błyskawicę Harry’ego do dormitorium, podczas gdy Harry został zalany klepnięciami po plecach i potrząśnięciami ręką. Tak wiele osób mówiło jednocześnie, że nie dało się zrozumieć, co mówią.
Gdy Harry przeszedł przez tłum, opadł na krzesło, a Ron i Hermiona usiedli po jego bokach. Stawiając swoje złote jajo, Harry mechanicznie złapał ciasto dyniowe i zjadł je powoli. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz zjadł więcej niż kilka gryzów, zanim nie zrobiło mu się niedobrze. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz po ludzku przespał całą noc.
Harry był tak zamyślony, że nie zdał sobie nawet sprawy, kiedy Lee Jordan uniósł jego złote jajo, aż nie przemówił.
- To jest ciężkie, Harry – powiedział ze zdumieniem. – Otwierałeś to już?
Harry potrząsnął głową i uśmiechnął się.
- Zacznę pracować nad tym jutro – powiedział. – Chyba zarobiłem sobie na dzień wolnego.
- Prawda, ale to nie oznacza, że nie możemy tylko zerknąć do środka – powiedział Lee z szerokim uśmiechem tak głośno, by inni też go usłyszeli. – No dalej, Harry. Otwórz. – Kilka osób podzieliło entuzjazm Lee, kiedy chłopak podrzucił jajko do Harr’ego.
- Powinien sam to rozszyfrować – zaprotestowała Hermiona. – Takie są reguły Turnieju.
- Nie będziemy tego za niego rozwiązywać – wtrącił Fred, podchodząc do boku Lee. – Chcemy tylko wiedzieć, co jest wewnątrz jajka. Poza tym, umiemy dotrzymywać tajemnic, Hermiono, zwłaszcza jeśli chodzi o Harry’ego i Turniej. Jest na pierwszym miejscu. Nie chcielibyśmy się narażać, robiąc coś głupiego. To mocna strona Ślizgonów.
Harry spojrzał na Hermionę i wzruszył bezradnie ramionami, po czym otworzył jajko, niemal je upuszczając, kiedy pokój wypełniło głośne, przeszywające zawodzenie. Harry jak najszybciej zamknął jajko, podczas gdy uczniowie zakryli uszy. Cisza zapadła w pokoju wspólnym. Wszyscy wpatrywali się w jajko z przerażeniem. Nikt nie wyobrażał sobie, że w środku będzie coś tak strasznego. Z drugiej strony, Harry uśmiechnął się i spojrzał na Freda i Lee niewinnie.
- Cóż, nie możecie powiedzieć, że Hermiona was nie ostrzegała – powiedział ze szczerością.
Ron zakrył usta, parskając śmiechem. Kilka innych osób również roześmiało się. Fred i Lee wkrótce dołączyli do śmiejących się i powrócili do zabawy. Spoglądając na jajko, Harry zaczął myśleć. Więc to była wskazówka. Teraz Harry wiedział, dlaczego mieli trzy miesiące do następnego zadania. Pewnie zajmie mu jakoś tak długo, zanim zorientuje się, czyj to był głos.
^^^
Na kilka następnych tygodni biblioteka stała się dla Harry’ego drugim domem. Oprócz zadania domowego, Harry wertował książki we wszystkich językach, jakie tylko znalazł, by dowiedzieć się, jaki głos mógł wydobywać się z jajka. Hermiona i Ron wzięli się za siebie, by pomóc Harry’emu jak tylko mogli. Kilka razy zdarzyło się, że kiedy podnosili wzrok znad ich książek, widzieli, że mdlał z powodu wycieńczenia. Kusiło ich, żeby wysłać sowę do opiekunów Harry’ego, ale wiedzieli, że to nic by nie zmieniło. Kiedy Harry był zdeterminowany, nic nie mogło go powstrzymać.
Nie tylko Harry z wszystkich reprezentantów spędzał zbyt wiele czasu w bibliotece. Viktor Krum też był otoczony książkami i fanami, którzy przychodzili do biblioteki, tylko po to, żeby go szpiegować. Dźwięk chichoczących dziewczyn bez końca irytował Hermionę. Nastał taki moment, kiedy frustracja przejęła władzę nad Hermioną i dziewczyna cisnęła książkę na stolik, sprawiając, że Harry wzdrygnął się.
- Co się dzieje? – zapytał szybko Harry.
Hermiona wypuściła długi wydech.
- Wybacz, Harry – powiedziała szczerze, spoglądając ponad lewym ramieniem Harry’ego na Viktora Kruma. – Po prostu lekko się zirytowałam. Czy one naprawdę sądzą, że jemu się podoba takie zachowanie?
Harry otarł pozostające zmęczenie z oczy, zanim spojrzał przez ramię na Viktora, który wyglądał na równie zirytowanego jak Hermiona. Zebrawszy całą swoją odwagę, Harry wstał z miejsca i podszedł do reprezentanta Durmstrangu. Naprawdę nie wiedział, co zamierzał zrobić, ale rozumiał, że lepiej będzie zrobić cokolwiek, by nie słuchać ciągłych narzekań Hermiony przez następne kilka godzin.
Biorąc głęboki oddech, Harry odsunął krzesło i usiadł naprzeciw Viktora. Mógł mieć tylko nadzieję, że Viktor też czuje to samo do wielbiącej go publiki.
- Eee, proszę, nie bierz tego w zły sposób, ale lubisz… eee… je – zapytał odnosząc się do fanek Viktora, które obserwowały tą scenę z głębokim zainteresowaniem, – jak się tak zachowują? Mogą być nieco rozpraszające.
Viktor przewrócił oczami.
- Mi to mówisz – powiedział dosadnie. – Ja bym chciał, żeby one zrozumieć, że nie jestem czymś, na co się patrzy. Jeśli to naprawdę przeszkadza tobie i twoi przyjaciele, mogę odejść…
- Ale to ci w niczym nie pomoże – powiedział Harry z namysłem. Cóż, to do niczego nie prowadzi. – Chciałbyś dołączyć do mnie i moich przyjaciół? Obiecuję, że nie jesteśmy tak straszni, na jakich wyglądamy. Możemy też rzucić kilka wyciszających zaklęć na tych, którzy nie pojmą sugestii…
 Viktor na początku wydawał się nieco sceptyczny, po czym zaczął zbierać książki.
- Bardzo to doceniam – powiedział z wdzięcznością, po czym wstał i podążył z Harrym z powrotem do Rona i Hermiony.
Cisza wypełniła bibliotekę. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Kiedy Harry dotarł do stołu, zarówno Hermiona, jak i Ron, patrzyli na Harry’ego w szoku. Widać było, że to ostatnia rzecz, jakiej się spodziewali.
- Viktor, to moi najlepsi przyjaciele – powiedział Harry ze spojrzeniem mówiącym „poradźcie sobie z tym”. – Ron Weasley i Hermiona Granger. Ron, Hermiono. Myślę, że znacie Viktora.
- Miło mi cię poznać – powiedziała cicho Hermiona, wyciągając rękę do Viktora, który potrząsnął nią. Ron podążył za jej gestem. Harry siadł naprzeciw Hermiony, podczas gdy Viktor naprzeciw Rona.
Hermiona zerknęła na książki Viktora.
- Magiczne Stworzenia? – zapytała z ciekawością. – Powinieneś porozmawiać z Hagridem. Wie wiele o tego typu rzeczach.
- Musi, skoro wiele jego zwierzaków należy do tej kategorii – dodał Ron szeptem. – Puszek… Aragog… Hardodziob… Norbert… mam wymieniać dalej?
Viktor zerknął na Harry’ego zdezorientowany.
- Cóż, Puszek to wielki trójgłowy pies, którego spotkaliśmy na pierwszym roku – wyjaśnił Harry. – Aragog to akromantula, którą spotkaliśmy na drugim roku, Hardodziob to hipogryf, z którym zetknęliśmy się w zeszłym roku, a Norbert był smokiem Hagrida… eee… jaki to był?
- Norweski Smok Kolczasty – powiedział natychmiast Ron. – Nie znosiłem go. Niemal odgryzł mi palca. Dobrze, że przekonaliśmy Hagrida, żeby pozwolił Charliemu zabrać go do Rumunii, póki był jeszcze młody. Przynajmniej nie próbował zjeść nas jak dzieci Aragoga. Wciąż mam o tym koszmary.
Viktor popatrzył na czternastolatków szeroko otwartymi oczami.
- Już zmierzyliście się z nimi wszystkimi? – zapytał. – Ale macie tylko czternaście lat. Jak zdołaliście przeżyć?
- Mięliśmy wiele szczęścia – mruknął Harry, rozglądając się i dostrzegł, że inni wciąż na nich patrzą. – Naprawdę nie powinniśmy o tym rozmawiać tutaj. To nic takiego. Z Hagridem jako nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami, spotykanie dziwnych stworzeń to normalka.
- Normalka, Harry? Ponieważ kiedy walczyłeś z bazyliszkiem… Au! – Hermiona skrzywiła się, kiedy Harry nastąpił na jej stopę, by ją uciszyć.
Viktor spojrzał bezpośrednio na Harry’ego.
- Powiedziałeś, że to wszystko tylko plotki – powiedział cicho, a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Zgadzam się, że to nie najlepsze miejsce, ale później ja chce usłyszeć wszystko o twoich przygodach.
Od tego momentu Viktor siadał w bibliotece z Harrym, Ronem i Hermioną. Ron i Hermiona na początku byli niepewni w tym układzie, ale zachowali komentarze dla siebie, ponieważ nie było mówione nic o nadchodzącym zadaniu. Viktor od czasu do czasu podpowiadał coś, gdy pracowali nad swoją pracą domową, co wszystkim pomagało. Nawet Hermiona była wdzięczna za pomoc Viktora.
Rozeszła się plotka, że Rita Skeeter kręci się wokół błoni, szukając wywiadu. Cała kadra została ostrzeżona, żeby z nią nie rozmawiać, ponieważ jej głównym tematem był Harry Potter. Groźba Syriusza Blacka sprawiała, że trzymała się z dala od Harry’ego, ale inni uczniowie nie mieli tyle szczęścia. Rita już wiedziała, kto jest najbliższym przyjacielem Harry’ego i kogo przyprzeć do muru, gdy tylko pojawi się na błoniach. Opieka nad magicznymi stworzeniami była odpowiednim momentem, by złapać jakiegokolwiek Gryfona. Jednak ci, z którymi rozmawiała, mówili tylko „bez komentarza”.
Jak gdyby w szkole już nie mówiono o tym wiele, profesor McGonagall ogłosiła, że Bal Bożonarodzeniowy odbędzie się o ósmej w pierwszy dzień Świąt i skończy około północy w Wielkeij Sali. Mogli w nim uczestniczyć uczniowie czwartego roku i starsi, ale młodsi mogli być zaproszeni. Wymagane były szaty wieczorowe. Harry usłyszał to jednym uchem i wypuścił drugim. Miał już plany na przerwę Świąteczną, plany, których nie mógł się doczekać, od kiedy rozpoczął się rok szkolny. Harry nigdy nie miał domu, którego by nie nienawidził. Syriusz i Remus powiedzieli mu, że Dom Blacków był daleki od całkowitego ukończenia, ale Harry nie mógł nic poradzić na to, że chciał zobaczyć, gdzie zostanie na letnie wakacje… nie ważne czy ze złym skrzatem, czy bez.
Kiedy zakończyły się lekcje, Harry poruszył się, by wyjść z wszystkimi, ale stanowczy głos zatrzymał go.
- Panie Potter, mogę zamienić z panem słówko? – powiedziała profesor McGonagall. Harry odwrócił się i poczekał, aż wszyscy wyjdą. Profesor McGonagall zmniejszyła dystans między nimi. – Harry, zauważyłam, że nie ma cię na liście uczniów, którzy zostają na ferie świąteczne.
Harry był zdezorientowany przez ten komentarz. Dlaczego jego imię miałoby być na liście?
- Ponieważ nie zostaję – powiedział ostrożnie Harry. – Jadę do domu. To moje pierwsze Święta z Syriuszem i Remusem. Dlaczego miałbym zostać tutaj?
Profesor McGonagall nerwowo odchrząknęła.
- Harry, proszę, usiądź – powiedziała i sama usiadła. Kiedy Harry wykonał polecenie, McGonagall splotła palce i wydawało się, że szuka właściwych słów. – Harry, rozumiem, że chcesz spędzić Święta z ojcem chrzestnym i panem Lupinem. Wiem, jak ważna jest dla ciebie rodzina… jednak, jesteś reprezentantem i masz pewne obowiązki…
- … obowiązki? – zapytał Harry ze skrępowaniem. Naprawdę nie podobało mu się to, jak to brzmiało. – Jakie miałbym mieć obowiązki? Zrobiłem wszystko, co chcieliście. Przeszedłem przez to całe dokuczanie i stres, które są częścią Turnieju. Nie sądzę, że ucieczka poza mury zamku jest czymś zbyt wielkim.
McGonagall wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni.
- Harry, o wiele prosiliśmy cię w tym roku, wiem o tym – powiedziała cierpliwie. – Wspaniale dorosłeś do tego zadania. Wiem, że to wydaje się niesprawiedliwe, ale tradycją jest, że reprezentanci otwierają bal ze swoimi partnerami. Jesteś jednym z reprezentantów. Jeśli chcesz, skontaktuję się za ciebie z panem Blackiem i panem Lupinem. Wiem, że zrozumieją…
Harry mógł tylko na nią patrzeć. Nie miał słów. To się nie działo. Dlaczego zawsze musiał płacić za działania innych. To nie było sprawiedliwe. Nie mógł się tego doczekać, od kiedy Syriusz go adoptował. Zamykając oczy, Harry uciął kilka wybiórczych słów, których profesor McGonagall by nie pochwaliła o zmusił się do zachowania spokoju. To nie była wina profesor McGonagall. Była tylko posłańcem.
Otwierając oczy, Harry spojrzał bezpośrednio na profesor McGonagall, która zerkała na niego z czymś, co mogło być mieszaniną współczucia i litości.
- Nie mam w tej sprawie wyboru, prawda? – zapytał cicho Harry.
Profesor McGonagall delikatnie ścisnęła rękę Harry’ego, dając mu całe potrzebne potwierdzenie.
- Chcesz, żebym przekazała to twoim opiekunom? – zapytała ponownie.
Harry potrząsnął głową.
- Nie, sam to zrobię – powiedział, wstając. – I tak muszę porozmawiać z nimi o jeszcze kilku rzeczach. – Podnosząc szkolną torbę, Harry czuł, że jego mózg już próbuje wymyślić jakiś sposób, by przekazać wieści Syriuszowi i Remusowi. – Dziękuję za ofertę, pani profesor – powiedział cicho, po czym wyszedł z klasy do wieży Gryfonów.
Szedł przez korytarze oszołomiony, nie zdając sobie sprawy, że dotarł do Wieży Gryffindoru, póki Gruba Dama nie wyciągnęła go z myśli. Harry mechanicznie mruknął hasło, po czym przebiegł przez pokój wspólny i po schodach na górę. Wszedłszy do dormitorium, Harry zamknął drzwi i zablokował je, po czym podszedł do kufra i wyciągnął lusterko, którego potrzebował, by skontaktować się z Syriuszem. Siadając na łóżko, Harry wziął głęboki oddech, zawołał Syriusza i przygotował się na bardzo przykrą rozmowę.
Minęła chwila, zanim twarz Syriusza pojawiła się w lustrze.
- Hej, Rogasiątko! – powiedział radośnie Syriusz. – Jak się ma mój ulubiony chrześniak?
Harry prychnął na ten komentarz.
- Syriusz, jestem twoim jedynym chrześniakiem – powiedział, po czym przypomniał sobie pierwotny powód, dlaczego skontaktował się z chrzestnym. Harry przygryzł nerwowo wargę. To było trudniejsze, niż przypuszczał. – Jest tam z tobą Remus?
- Jest na dole, walczy z boginem – powiedział ostrożnie Syriusz. – Harry, co się dzieje?
Biorąc głęboki oddech, Harry zrozumiał, że po prostu musi to powiedzieć.
- Nie mogę przyjść do domu na Święta – zaczął. – Profesor McGonagall powiedziała mi dzisiaj, że muszę uczestniczyć w Balu Bożonarodzeniowym, który jest zaplanowany na Święta, ponieważ jestem jednym z reprezentantów. Nawet nie chcę iść, a muszę otworzyć bal. Co to, do licha, oznacza?
Syriusz wyszczerzył się.
- Harry, to oznacza, że ty i twoja partnerka musicie odtańczyć pierwszy taniec – powiedział rozbawionym tonem. Harry wyglądał na przerażonego tą myślą, co sprawiło, że Syriusz roześmiał się. – Przepraszam. Kompletnie zapomniałem o Balu Bożonarodzeniowym. To tradycja Turnieju Trójmagicznego. To dlatego w tym roku były wymagane szaty wyjściowe. Wiedziałem, że jest coś, o czym zapomniałem ci powiedzieć.
Harry jęknął, przebiegając dłonią przez włosy.
- Więc nie jesteś wściekły? – zapytał.
Syriusz westchnął i potarł oczy.
- Harry, wiem, że to jest coś, co musisz zrobić – powiedział. – Oczywiście, że nie jestem wściekły. Porozmawiam z Dumbledorem i zobaczę, czy pociągnie za kilka sznurków. Musisz iść na ten bal. Jakiś pomysł, kogo zabierzesz, jako swoją randkę?
Harry poruszył się nerwowo na łóżku.
- Nie – powiedział szczerze. – Masz jakąś radę, która może być cenna?
- Cóż, za moich szkolnych lat, poszedłbym z najbardziej atrakcyjną dziewczyną, jaka by chciała – powiedział ze szczerością Syriusz. – Teraz, pewnie zabrałbym kogoś, kogo znam i z kim czułbym się komfortowo. Jeśli nie czujesz się dobrze ze swoją parą, Harry, będziesz tylko bardziej nerwowy. Zapytaj kogoś, kogo znasz dość dobrze, żebyś chociaż wiedział, o czym z nią rozmawiać.
- Ale ja nie znam wielu dziewczyn – stwierdził Harry. – Większość z nich głównie patrzą się na mnie i chichoczą.
Syriusz zaczął rechotać, ku wielkiej irytacji Harry’ego.
- Tajemnica kobiet to dłuższa dyskusja, która będzie musiała poczekać na później – powiedział otwarcie. – Ale muszę cię ostrzec. Te dziewczyny, które gapią się i chichoczą pewnie nie byłyby przeze mnie wybrane. Jest bardzo prawdopodobne, że byłyby bardziej zainteresowane, by iść z chłopcem, który przeżył, a nie z Harrym.
Harry przewrócił oczami.
- Po prostu świetnie – mruknął. – Nawet nie wiem, jak tańczyć. To kompletny koszmar.
- Niewielu potrafi w twoim wieku, Harry – powiedział Syriusz. – Popytaj. Może ktoś może cię nauczyć. Myślę, że Lunatyk wspominał coś o tym, że Ścigające z twojej drużyny Quidditcha to dziewczyny. Znasz je od lat. Jeśli one nie wiedzą jak, pewnie znają kogoś, kto umie tańczyć.
Harry musiał przyznać, że ta sugestia miała sens. Angelina Johnson, Katie Bell i Alicja Spinnet były trzema dziewczynami, które nie traktowały go inaczej niż inny z drużyny. Miał tylko nadzieję, że będą pomocne.
- Dzięki, Syriuszu – powiedział z wdzięcznością Harry. – Będziesz w pobliżu później… tak na wszelki wypadek?
- Jeśli nie, to Lunatyk będzie – stwierdził zapewniająco Syriusz. – Nie przejmuj się tym bardzo, Harry. Zmierzyłeś się ze smokiem. To nic takiego, w porównaniu do smoka.
Z jakiegoś powodu, Harry nie mógł się z nim zgodzić. Przy przejściu koło smoka polegał na instynkcie. Harry miał wiele doświadczenia w tej dziedzinie. Z drugiej strony, damska część rasy ludzkiej była sferą, której Harry za żadne skarby nie potrafił zrozumieć.
^^^
Tego wieczora po kolacji, Harry zdołał spotkać się z Angeliną i Katie sam na sam. Pamiętając, że Angelina zgłosiła się do Turnieju, Harry starał się jak najostrożniej formułować pytania. Ostatecznie to nie miało znaczenia. Obie gryfońskie Ścigające były niezwykle wyrozumiałe w stosunku do dylematu Harry’ego i wyskoczyły z ofertą nauki tańca. Lekcje miały być przez godzinę każdego wieczora, tak długo, jak Harry będzie potrzebował.
Zdecydowanie, kogo zaprosić na bal, było nieco trudniejsze. Harry zamierzał podążyć za radą Syriusza. Jeśli Harry będzie czuł się komfortowo ze swoją partnerką, to sprawi, że ten wieczór będzie bardziej znośny. Problemem było to, że Harry znał tylko kilka dziewczyn na tyle dobrze, by nie być przy nich skremowanym. Większość z nich była raczej znajomymi niż przyjaciółkami.
 Oczywistym wyborem była Hermiona. Była jedną z jego najlepszych przyjaciół. Problemem było to, że Harry nie był wystarczająco szybko. Tego samego dnia, gdy szedł porozmawiać z Hermioną w bibliotece, podsłuchał, jak ktoś z innym akcentem zaprasza ją na Bal Bożonarodzeniowy. Harry mógł usłyszeć podekscytowanie w głosie Hermiony, kiedy zaakceptowała zaproszenie i nie mógł poradzić nic na to, że był szczęśliwy razem z przyjaciółką. Rzadko słyszał ten ton w głosie Hermiony w sytuacji innej niż praca domowa.
Wydawało się, że reprezentant jako randka było celem większość żeńskiej populacji Hogwartu. Harry został poproszony przez dziewczyny, których nigdy wcześniej nie spotkał i musiał grzecznie odmówić. Im więcej Harry o tym myślał, zorientował się, że im szybciej znajdzie partnerkę, tym lepiej. Przynajmniej pozbędzie się tych chichoczących za jego plecami dziewczyn.
W głębi duszy Harry wiedział, kogo chciałby zapytać, ale bał się, co ktoś inny może powiedzieć. Pracując z Ronem i Hermioną nad zadaniem, Harry zorientował się, że musi zwyczajnie mieć już to za sobą.
- Eee, Ron? – zapytał cicho. – Zastanawiam się, czy stanowiłoby dla ciebie problem, gdyby ktoś zabrał Ginny na bal… jako przyjaciółkę, oczywiście.
Ron spojrzał na Harry’ego z uniesioną brwią.
- Co słyszałeś? – zapytał opiekuńczo. – Kto zerka na moją siostrę?
- Ron! – skarciła go Hermiona, po czym zniżyła swój głos tak, żeby nikt inny nie mógł jej słyszeć. – Nie to Harry powiedział. Pytał się, czy miałbyś problem, gdyby to on zaprosił Ginny na bal.
Powiedzenie, że mózg Rona pracował wolno, było niedopowiedzeniem.
- Dlaczego miałbyś ją zaprosić? – zapytał grubo. – Jest moją siostrą. W szkole jest wiele innych dziewczyn…
- … Które są bardziej zainteresowane pójściem z chłopcem, który przeżył, niż ze mną – przerwał mu Harry. – Syriusz powiedział, że powinienem pójść z kimś, z kim czuję się dobrze. Ginny jest dla mnie jak siostra. Oprócz  Hermiony, Ginny jest jedyną dziewczyną, która od początku wierzyła mi, że sam nie zgłosiłem się do Turnieju. Już wie o wszystkim, przez co przeszliśmy, więc nie będzie chciała o tym słuchać całą noc, by nakręcić plotkarski młynek.
- To ma sens – powiedziała Hermiona z namysłem. – Najwyraźniej wiele o tym myślałeś, Harry. Jestem z ciebie dumna.
- Dlaczego nie poprosisz Hermiony? -  zapytał Ron z ciekawością.
Harry zerknął na Hermionę nerwowo, zanim odwrócił wzrok.
- Eee, sądzę, że Hermiona jest już zajęta – powiedział z wahaniem, sprawiając, że oczy Hermiony rozszerzyły się ze zdumienia. Jeszcze nie powiedział ani słowa o zdarzeniu w bibliotece.
Ron spojrzał od Hermiony do Harry’ego i z powrotem na Hermionę.
- Z kim idziesz? – zapytał ją podejrzliwie.
- Z przyjacielem, który mnie poprosił – powiedziała wymijająco Hermiona. – Naprawdę uważam, że masz rację, Harry. Poza tym, jesteś już praktycznie częścią rodziny Weasleyów. Lepiej będzie, jeśli ty zabierzesz Ginny, zamiast kogoś, kto mógłby ją wykorzystać. Nie zgodzisz się, Ron?
To zadziałał. Ron natychmiast przestał się upierać i dał Harry’emu zgodę na zaproszenie Ginny na bal. Kiedy tylko Ron wrócił do swojej pracy domowej, Harry wymamrotał bezgłośne „dzięki” do Hermiony, która odpowiedziała równie milcząco „porozmawiamy później”. Oboje wiedzieli, że muszą sobie wiele wyjaśnić.
^^^
Hermiona była zszokowana, kiedy odkryła, że Harry usłyszał, jak jej partner zaprasza ją w bibliotece. Była też zaskoczona, że Harry rozważał zaproszenie jej i nalegała, że jej partner był tylko przyjacielem, co Harry uznał za dziwne zachowanie. Dlaczego miałoby go to obchodzić? Tak długo, jak dobrze się bawiła, jakie to miało znaczenie? Hermiona nigdy nie wspomniała imienia swojego partnera i Harry zrozumiał, że nie chce, by ktokolwiek jeszcze wiedział. Natychmiast rozpoznał ten głos, gdy go usłyszał, ale zdecydował uszanować życzenie Hermiony.
Dzięki pomocy Hermiony, następnego ranka Harry był w stanie złapać Ginny, kiedy była sama. Zapytanie Rona o zgodę było spacerkiem, w porównaniu do tego, że musiał spróbować dobrze wszystko sformułować, żeby Ginny nie przyjęła tego w zły sposób. Jedynym problemem było o, że wszystko, co przyszło mu do głowy wydawało ię nie być w stanie wyjść z jego ust. Dlaczego to było takie trudne? To była Ginny.
Harry spojrzał Ginny prosto w oczy i milcząco błagał, by tego nie spaprać.
- Ginny, myślę, że wiesz, czego oczekują ode mnie na Balu Bożonarodzeniowym – zaczął i westchnął z ulgą, kiedy skinęła głową. – Nie lubię być w świetle reflektorów, a partnerka, z którą nie znałbym się dobrze tylko by wszystko pogorszyła. Wiem, że nie znamy się tak dobrze, jak powinniśmy, ale uważam cię za jedną z moich najbliższych przyjaciół, tak samo jak resztę twojej rodziny. Stałaś przy mnie w październiku, kiedy większość szkoły się odwróciła. Nawet nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Zdaje mi się, że próbuję zapytać, czy chciałabyś pójść ze mną na Bal Bożonarodzeniowy… jako przyjaciółka?
Ginny przez dłuższą chwilę popatrzyła na Harry’ego, po czym pozwoliła wielkiemu uśmiechowi pojawić się na jej twarzy i owinęła ramiona wokół szyi Harry’ego.
- Bardzo bym chciała iść z tobą na bal, Harry – powiedziała radośnie, po czym zrobiła krok w tył z wyrachowanym uśmiechem na twarzy. – Chcesz powiedzieć moim braciom czy powinniśmy ich zaskoczyć?
Harry przygryzł dolną wargę.
- Cóż, Ron już wie – powiedział, mając nadzieję, że Ginny nie zdenerwuje się. – Chciałem się tylko upewnić, że nie ma nic przeciwko. Jest moim najlepszym przyjacielem i wiem, jak się o ciebie troszczy…
Ginny spoglądała teraz na Harry’ego ze zdumieniem.
- Jak zdołałeś go przekonać? – zapytała.
- Tym razem dzięki Hermionie – odpowiedział szczerze Harry, po czym przekazał jej, jak Hermiona przekonała Rona, że Harry będzie najlepszym wyborem dla jego młodszej siostrzyczki. – Czasami się zastanawiam, czy nie powinna być w Slytherinie – dodał z namysłem. – Możesz sobie wyobrazić, gdyby Hermiona i Malfoy…
- Eww! – krzyknęła z obrzydzeniem Ginny. – Wyobraziłam to sobie!
Oboje zaczęli się śmiać. Harry nie mógł powstrzymać ulgi. Teraz musiał tylko zakończyć lekcje z Angeliną i Katie, rozwiązać wskazówkę do drugiego zadania i dokończyć zadania, zanim skończy się semestr. Angelina i Katie zapewniły go, że szybko się uczył i będzie dobrze sobie radził zanim nadejdzie Bal Bożonarodzeniowy. Trudno było uczyć się tańca z dwiema dziewczynami, które były wyższe od niego, ale robili, co do nich należało. Harry już potrafił przebrnąć przez lekcję bez deptania ich palców i stracenia kroków, co było ogromną poprawą. Ogólnie rzecz biorąc, Harry był niezmiernie uradowany. Mimo wszystko, nie zrobi z siebie głupca.
Zanim nastał ostatni tydzień semestru, wszyscy rozmawiali tylko o Balu Bożonarodzeniowym. Kilku nauczycieli zrezygnowało z nauczania, podczas gdy inni kontynuowali przekazywanie materiału pomimo zakłóceń. Profesor McGonagall, profesor Moody i profesor Snape byli najgorsi. Profesor McGonagall zawsze była surowa, nikt nie śmiał się kwestionować profesora Moody’ego, a zabawa w klasie eliksirów była niemal tak prawdopodobna, jak profesor Snape nie nienawidzący każdego Gryfona, który go mija.
Harry i Ginny zgodzili się nie rozgłaszać, że idą na bal razem. Właściwie Ginny błagała Harry’ego, żeby mogła ponaśmiewać się ze swoich braci, Freda i George’a. Ron i Hermiona obiecali, że nie powiedzą nic, choć Ronowi było nieco trudniej siedzieć cicho, niż Hermionie. Ron był nieco urażony, że Harry i Hermiona mają partnerów, podczas gdy on jeszcze nikogo nie zapytał. Niepokoiło go również to, że jego młodsza siostra wcześniej znalazła parę, niż on.
Siedząc przed kominkiem, Harry ponownie przeglądał książkę z magicznymi językami. Zajęcia skończyły się przed feriami, więc miał czas, by skupić się całkowicie na drugim zadaniu. Hermiona i Ginny siedziały w pobliżu, rozmawiając z podekscytowaniem o grupie, która miała występować na balu i nosiła nazwę Fatalne Jędze. Harry nigdy wcześniej o nich nie słyszał i z tego, co słyszał, Hermiona również.
- Naprawdę musisz to robić właśnie teraz, Harry? – zapytał Ron znudzonym głosem z krzesła naprzeciw Harry’ego. – Masz ponad dwa miesiące, by rozszyfrować to głupie jajko. Może zagramy w szachy albo Eksplodującego Durnia?
Harry uniósł wzrok na przyjaciela, nagle czując się okropnie przez to, że był zbyt zafrasowany własnymi problemami i nie widział, że Ron ma własne. Problemem było to, że Ron tworzył swoje problemy przez zwlekanie.
- Wolę rozszyfrować to wcześniej i być przygotowanym, niż wyjść na idiotę, Ron – powiedział szczerze. – Miałem szczęście, że już znałem Zaklęcie Przywołujące z pierwszego zadania. Rozumiesz to, prawda? – Westchnął, kiedy Ron skrzywił się i odwrócił wzrok. – Okej, a co z balem? Zaprosiłeś już kogoś? Możemy pomóc ci znaleźć…
- Jaki to ma sens? – zapytał Ron uporczywie, patrząc w ogień. W jego głosie było stłumione współczucie do samego siebie. – Nie jestem taki, jak ty, Harry. Nie jestem reprezentantem. Dziewczyny nie ustawiają się do mnie w kolejce, jak do ciebie.
Harry zamknął książkę i odłożył ją na bok. Brzmiało to tak, jakby Ron był zazdrosny, ale zawsze narzekał na to, ile czasu Harry poświęca na naukę do Turnieju. To nie miało sensu.
- Ale i tak musiałem zaprosić moją partnerkę – zauważył Harry. – Musiałem nawet poprosić jej brata o pozwolenie, więc technicznie pytałem się dwa razy. Poza tym, bycie reprezentantem jest wykańczające. Przez to czuję się jak kawał mięsa na wystawie.
- Przynajmniej zostałeś zauważony – mruknął kwaśno Ron.
To przepełniło czarę. Z książką w ręce, Harry wstał i odwrócił się, by odejść.
- Och, tak, zostałem zauważony – powiedział, spoglądając przez ramię na Rona. – Jedynym powodem, dlaczego jestem zauważany jest to, że ktoś cały czas chce mojej śmierci; zwykle jest to ta sama osoba, która zamordowała mi rodziców i przeklęła całe moje życie. Jeśli tak strasznie chcesz mojego życia, Ron, mogę ci je oddać… w całości.
Nie chcąc słyszeć jakiś kiepskich przeprosin, Harry wyszedł z Wieży Gryffindoru do biblioteki. Naprawdę nie chciał teraz z nikim rozmawiać. Zazdrość Rona głęboko go zraniła. Harry wierzył, że Ron przeoczył tą całą „sławę”, kiedy znalazł go śpiącego przy jeziorze dzień po tym, jak zostało ogłoszone, że jest reprezentantem. Prawdą było to, że Ron nie przeoczył tego. Po prostu nigdy nic o tym nie mówił.
Harry nie zdziwił się, gdy zobaczył, że biblioteka jest pusta. Kto miałby się uczyć na początku ferii? Odnalazł biurko w głębi biblioteki i zmusił się do skupienia na materiale, który starał się czytać. Był niemal w połowie książki, właśnie zaczął przeglądać stworzenia na „T”. Był to pewnie mało prawdopodobny sposób na odkrycie języka z jajka, ale Harry’emu skończyły się pomysły.
Na szczęście opłaciło mu się to, kiedy dotarł do „Trytonów”. Opis ich języka, trytońskiego, był najbliższy zgrzytom, które słyszał z jajka. Mając nadzieję mimo wszystko, Harry pospieszył do działu z Magicznymi Stworzeniami i poszukał książki o trytonach. Wyjął kilka i zaniósł je z powrotem na stół, zauważając jednak, że ma towarzystwo o rudych fryzurach.
Bliźniacy Weasley wydawali się bardzo zdenerwowani. Harry mógł tylko założyć, że słyszeli, co się stało między nim a Ronem.
- Mogę wam w czymś pomóc? – zapytał, siadając i otwierając jedną z książek.
- Ginny powiedziała nam, co się stało – powiedział George. – Chcieliśmy tylko powiedzieć…
-… że przepraszamy za to, że nasz brat zachowuje się jak dureń – dopowiedział Fred. – Przyszliśmy prosić cię o pozwolenie…
-… by spłatać figla jego nadętej dupie – obaj bliźniacy dokończyli w tym samym momencie.
Harry potrząsnął powoli głową, pocierając oczy pod okularami.
- Tak bardzo, jak to doceniam, myślę, że wiecie, że nie możecie tego zrobić – powiedział cicho. – Ron jest waszym bratem, nie ja. Jeśli będziecie brać moją stronę, to tylko napędzi jego zazdrość.
Wyrazy twarzy bliźniaków były całkiem komiczne. Oboje wydawali się być uwięzieni między zdezorientowaniem a oburzeniem.
- Ale był durniem! – krzyknął z niedowierzaniem Fred. – Tylko dlatego, że za bardzo boi się zaprosić jakąś dziewczynę, nie daje mu prawa, by…
- By, co? – przerwał mu Harry. – Być zazdrosnym? To zaczyna być powszechny motyw w tym roku. Malfoy był o mnie zazdrosny, więc mnie zaatakował… Ron jest zazdrosny… - Harry zawiesił głos. Naprawdę tego nie potrzebował. Nie chciał, żeby jego najlepszy przyjaciel odwrócił się od niego. Nie chciał, żeby rodzina Weasleyów różnicowała się przez niego. – Nie martwcie się o mnie – powiedział, po czym skupił się z powrotem na książce przed nim. – Nic mi nie będzie.
Na szczęście Fred i George pojęli aluzję, by odejść. Harry pozostał w bibliotece, aż do lekcji z Angeliną i Katie, po czym zaraz po niej wrócił z powrotem. Ferie ledwo się zaczęły i już się ich obawiał. Sam w pełnej przeciągów bibliotece, Harry mógł tylko myśleć o tym, jak zostanie jednym z reprezentantów Hogwartu mogło schrzanić jego życie.



Z uwagi na fakt, że za jakieś dwie godzinki wyjeżdżam na tygodniowe wakacje, rozdział NDH i inne pojawią się za tydzień, dopiero w poniedziałek 28 sierpnia ;) 

1 komentarz:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, ech Harry tak bardzo chciał spędzić święta z Syriuszem i Remusem a tutaj ma iść na bal... jak dobrze że tak szybko znalazł partnerkę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń