Harry
pożegnał się z opiekunami, zapewniając ich, że wyśle do nich Hedwigę, jeśli
będzie czegoś potrzebował. Syriusz po raz kolejny ostrzegł Harry’ego, by
przyglądał się profesorowi Karkarowowi. Harry mógł stwierdzić, że to było coś
więcej niż przyjazne ostrzeżenie, ale wiedział, że nie może naciskać, skoro
stoją z nimi Ron i Hermiona. To pewnie będzie kolejna rozmowa, która czeka na
niego podczas przerwy świątecznej.
Wróciwszy
do Wieży Gryffindoru, Harry odkrył, że Remus miał rację. Cały pokój wspólny był
udekorowany transparentami, narysowanymi przez Deana Thomasa. Wszędzie były
talerze z jedzeniem oraz kubki soku dyniowego i piwa kremowego. W momencie, gdy
wszyscy dostrzegli, że przybył ich gość honorowy, powietrze wypełniły krzyki i
oklaski. Ron zabrał Błyskawicę Harry’ego do dormitorium, podczas gdy Harry
został zalany klepnięciami po plecach i potrząśnięciami ręką. Tak wiele osób
mówiło jednocześnie, że nie dało się zrozumieć, co mówią.
Gdy
Harry przeszedł przez tłum, opadł na krzesło, a Ron i Hermiona usiedli po jego
bokach. Stawiając swoje złote jajo, Harry mechanicznie złapał ciasto dyniowe i
zjadł je powoli. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz zjadł więcej niż
kilka gryzów, zanim nie zrobiło mu się niedobrze. Nie mógł sobie przypomnieć,
kiedy ostatni raz po ludzku przespał całą noc.
Harry
był tak zamyślony, że nie zdał sobie nawet sprawy, kiedy Lee Jordan uniósł jego
złote jajo, aż nie przemówił.
-
To jest ciężkie, Harry – powiedział ze zdumieniem. – Otwierałeś to już?
Harry
potrząsnął głową i uśmiechnął się.
-
Zacznę pracować nad tym jutro – powiedział. – Chyba zarobiłem sobie na dzień
wolnego.
-
Prawda, ale to nie oznacza, że nie możemy tylko zerknąć do środka – powiedział
Lee z szerokim uśmiechem tak głośno, by inni też go usłyszeli. – No dalej,
Harry. Otwórz. – Kilka osób podzieliło entuzjazm Lee, kiedy chłopak podrzucił
jajko do Harr’ego.
-
Powinien sam to rozszyfrować – zaprotestowała Hermiona. – Takie są reguły
Turnieju.
-
Nie będziemy tego za niego rozwiązywać – wtrącił Fred, podchodząc do boku Lee.
– Chcemy tylko wiedzieć, co jest wewnątrz jajka. Poza tym, umiemy dotrzymywać
tajemnic, Hermiono, zwłaszcza jeśli chodzi o Harry’ego i Turniej. Jest na
pierwszym miejscu. Nie chcielibyśmy się narażać, robiąc coś głupiego. To mocna
strona Ślizgonów.
Harry
spojrzał na Hermionę i wzruszył bezradnie ramionami, po czym otworzył jajko,
niemal je upuszczając, kiedy pokój wypełniło głośne, przeszywające zawodzenie.
Harry jak najszybciej zamknął jajko, podczas gdy uczniowie zakryli uszy. Cisza
zapadła w pokoju wspólnym. Wszyscy wpatrywali się w jajko z przerażeniem. Nikt
nie wyobrażał sobie, że w środku będzie coś tak strasznego. Z drugiej strony,
Harry uśmiechnął się i spojrzał na Freda i Lee niewinnie.
-
Cóż, nie możecie powiedzieć, że Hermiona was nie ostrzegała – powiedział ze
szczerością.
Ron
zakrył usta, parskając śmiechem. Kilka innych osób również roześmiało się. Fred
i Lee wkrótce dołączyli do śmiejących się i powrócili do zabawy. Spoglądając na
jajko, Harry zaczął myśleć. Więc to była wskazówka. Teraz Harry wiedział,
dlaczego mieli trzy miesiące do następnego zadania. Pewnie zajmie mu jakoś tak
długo, zanim zorientuje się, czyj to był głos.
^^^
Na
kilka następnych tygodni biblioteka stała się dla Harry’ego drugim domem.
Oprócz zadania domowego, Harry wertował książki we wszystkich językach, jakie
tylko znalazł, by dowiedzieć się, jaki głos mógł wydobywać się z jajka.
Hermiona i Ron wzięli się za siebie, by pomóc Harry’emu jak tylko mogli. Kilka
razy zdarzyło się, że kiedy podnosili wzrok znad ich książek, widzieli, że
mdlał z powodu wycieńczenia. Kusiło ich, żeby wysłać sowę do opiekunów
Harry’ego, ale wiedzieli, że to nic by nie zmieniło. Kiedy Harry był
zdeterminowany, nic nie mogło go powstrzymać.
Nie
tylko Harry z wszystkich reprezentantów spędzał zbyt wiele czasu w bibliotece.
Viktor Krum też był otoczony książkami i fanami, którzy przychodzili do
biblioteki, tylko po to, żeby go szpiegować. Dźwięk chichoczących dziewczyn bez
końca irytował Hermionę. Nastał taki moment, kiedy frustracja przejęła władzę
nad Hermioną i dziewczyna cisnęła książkę na stolik, sprawiając, że Harry
wzdrygnął się.
-
Co się dzieje? – zapytał szybko Harry.
Hermiona
wypuściła długi wydech.
-
Wybacz, Harry – powiedziała szczerze, spoglądając ponad lewym ramieniem
Harry’ego na Viktora Kruma. – Po prostu lekko się zirytowałam. Czy one naprawdę
sądzą, że jemu się podoba takie zachowanie?
Harry
otarł pozostające zmęczenie z oczy, zanim spojrzał przez ramię na Viktora,
który wyglądał na równie zirytowanego jak Hermiona. Zebrawszy całą swoją
odwagę, Harry wstał z miejsca i podszedł do reprezentanta Durmstrangu. Naprawdę
nie wiedział, co zamierzał zrobić, ale rozumiał, że lepiej będzie zrobić
cokolwiek, by nie słuchać ciągłych narzekań Hermiony przez następne kilka
godzin.
Biorąc
głęboki oddech, Harry odsunął krzesło i usiadł naprzeciw Viktora. Mógł mieć
tylko nadzieję, że Viktor też czuje to samo do wielbiącej go publiki.
-
Eee, proszę, nie bierz tego w zły sposób, ale lubisz… eee… je – zapytał odnosząc się do fanek Viktora, które obserwowały tą
scenę z głębokim zainteresowaniem, – jak się tak zachowują? Mogą być nieco
rozpraszające.
Viktor
przewrócił oczami.
-
Mi to mówisz – powiedział dosadnie. – Ja bym chciał, żeby one zrozumieć, że nie
jestem czymś, na co się patrzy. Jeśli to naprawdę przeszkadza tobie i twoi
przyjaciele, mogę odejść…
-
Ale to ci w niczym nie pomoże – powiedział Harry z namysłem. Cóż, to do niczego nie prowadzi. –
Chciałbyś dołączyć do mnie i moich przyjaciół? Obiecuję, że nie jesteśmy tak
straszni, na jakich wyglądamy. Możemy też rzucić kilka wyciszających zaklęć na
tych, którzy nie pojmą sugestii…
Viktor na początku wydawał się nieco
sceptyczny, po czym zaczął zbierać książki.
-
Bardzo to doceniam – powiedział z wdzięcznością, po czym wstał i podążył z
Harrym z powrotem do Rona i Hermiony.
Cisza
wypełniła bibliotekę. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Kiedy Harry dotarł do stołu,
zarówno Hermiona, jak i Ron, patrzyli na Harry’ego w szoku. Widać było, że to
ostatnia rzecz, jakiej się spodziewali.
-
Viktor, to moi najlepsi przyjaciele – powiedział Harry ze spojrzeniem mówiącym
„poradźcie sobie z tym”. – Ron Weasley i Hermiona Granger. Ron, Hermiono.
Myślę, że znacie Viktora.
-
Miło mi cię poznać – powiedziała cicho Hermiona, wyciągając rękę do Viktora,
który potrząsnął nią. Ron podążył za jej gestem. Harry siadł naprzeciw
Hermiony, podczas gdy Viktor naprzeciw Rona.
Hermiona
zerknęła na książki Viktora.
-
Magiczne Stworzenia? – zapytała z ciekawością. – Powinieneś porozmawiać z
Hagridem. Wie wiele o tego typu rzeczach.
-
Musi, skoro wiele jego zwierzaków należy do tej kategorii – dodał Ron szeptem.
– Puszek… Aragog… Hardodziob… Norbert… mam wymieniać dalej?
Viktor
zerknął na Harry’ego zdezorientowany.
-
Cóż, Puszek to wielki trójgłowy pies, którego spotkaliśmy na pierwszym roku –
wyjaśnił Harry. – Aragog to akromantula, którą spotkaliśmy na drugim roku,
Hardodziob to hipogryf, z którym zetknęliśmy się w zeszłym roku, a Norbert był
smokiem Hagrida… eee… jaki to był?
-
Norweski Smok Kolczasty – powiedział natychmiast Ron. – Nie znosiłem go. Niemal
odgryzł mi palca. Dobrze, że przekonaliśmy Hagrida, żeby pozwolił Charliemu
zabrać go do Rumunii, póki był jeszcze młody. Przynajmniej nie próbował zjeść
nas jak dzieci Aragoga. Wciąż mam o tym koszmary.
Viktor
popatrzył na czternastolatków szeroko otwartymi oczami.
-
Już zmierzyliście się z nimi wszystkimi? – zapytał. – Ale macie tylko
czternaście lat. Jak zdołaliście przeżyć?
-
Mięliśmy wiele szczęścia – mruknął Harry, rozglądając się i dostrzegł, że inni
wciąż na nich patrzą. – Naprawdę nie powinniśmy o tym rozmawiać tutaj. To nic
takiego. Z Hagridem jako nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami,
spotykanie dziwnych stworzeń to normalka.
-
Normalka, Harry? Ponieważ kiedy walczyłeś z bazyliszkiem… Au! – Hermiona
skrzywiła się, kiedy Harry nastąpił na jej stopę, by ją uciszyć.
Viktor
spojrzał bezpośrednio na Harry’ego.
-
Powiedziałeś, że to wszystko tylko plotki – powiedział cicho, a szeroki uśmiech
pojawił się na jego twarzy. – Zgadzam się, że to nie najlepsze miejsce, ale
później ja chce usłyszeć wszystko o twoich przygodach.
Od
tego momentu Viktor siadał w bibliotece z Harrym, Ronem i Hermioną. Ron i
Hermiona na początku byli niepewni w tym układzie, ale zachowali komentarze dla
siebie, ponieważ nie było mówione nic o nadchodzącym zadaniu. Viktor od czasu
do czasu podpowiadał coś, gdy pracowali nad swoją pracą domową, co wszystkim
pomagało. Nawet Hermiona była wdzięczna za pomoc Viktora.
Rozeszła
się plotka, że Rita Skeeter kręci się wokół błoni, szukając wywiadu. Cała kadra
została ostrzeżona, żeby z nią nie rozmawiać, ponieważ jej głównym tematem był
Harry Potter. Groźba Syriusza Blacka sprawiała, że trzymała się z dala od
Harry’ego, ale inni uczniowie nie mieli tyle szczęścia. Rita już wiedziała, kto
jest najbliższym przyjacielem Harry’ego i kogo przyprzeć do muru, gdy tylko
pojawi się na błoniach. Opieka nad magicznymi stworzeniami była odpowiednim
momentem, by złapać jakiegokolwiek Gryfona. Jednak ci, z którymi rozmawiała,
mówili tylko „bez komentarza”.
Jak
gdyby w szkole już nie mówiono o tym wiele, profesor McGonagall ogłosiła, że
Bal Bożonarodzeniowy odbędzie się o ósmej w pierwszy dzień Świąt i skończy
około północy w Wielkeij Sali. Mogli w nim uczestniczyć uczniowie czwartego
roku i starsi, ale młodsi mogli być zaproszeni. Wymagane były szaty wieczorowe.
Harry usłyszał to jednym uchem i wypuścił drugim. Miał już plany na przerwę
Świąteczną, plany, których nie mógł się doczekać, od kiedy rozpoczął się rok
szkolny. Harry nigdy nie miał domu, którego by nie nienawidził. Syriusz i Remus
powiedzieli mu, że Dom Blacków był daleki od całkowitego ukończenia, ale Harry
nie mógł nic poradzić na to, że chciał zobaczyć, gdzie zostanie na letnie
wakacje… nie ważne czy ze złym skrzatem, czy bez.
Kiedy
zakończyły się lekcje, Harry poruszył się, by wyjść z wszystkimi, ale stanowczy
głos zatrzymał go.
-
Panie Potter, mogę zamienić z panem słówko? – powiedziała profesor McGonagall.
Harry odwrócił się i poczekał, aż wszyscy wyjdą. Profesor McGonagall zmniejszyła
dystans między nimi. – Harry, zauważyłam, że nie ma cię na liście uczniów,
którzy zostają na ferie świąteczne.
Harry
był zdezorientowany przez ten komentarz. Dlaczego jego imię miałoby być na
liście?
-
Ponieważ nie zostaję – powiedział ostrożnie Harry. – Jadę do domu. To moje
pierwsze Święta z Syriuszem i Remusem. Dlaczego miałbym zostać tutaj?
Profesor
McGonagall nerwowo odchrząknęła.
-
Harry, proszę, usiądź – powiedziała i sama usiadła. Kiedy Harry wykonał
polecenie, McGonagall splotła palce i wydawało się, że szuka właściwych słów. –
Harry, rozumiem, że chcesz spędzić Święta z ojcem chrzestnym i panem Lupinem.
Wiem, jak ważna jest dla ciebie rodzina… jednak, jesteś reprezentantem i masz
pewne obowiązki…
-
… obowiązki? – zapytał Harry ze skrępowaniem. Naprawdę nie podobało mu się to,
jak to brzmiało. – Jakie miałbym mieć obowiązki? Zrobiłem wszystko, co
chcieliście. Przeszedłem przez to całe dokuczanie i stres, które są częścią
Turnieju. Nie sądzę, że ucieczka poza mury zamku jest czymś zbyt wielkim.
McGonagall
wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni.
-
Harry, o wiele prosiliśmy cię w tym roku, wiem o tym – powiedziała cierpliwie.
– Wspaniale dorosłeś do tego zadania. Wiem, że to wydaje się niesprawiedliwe,
ale tradycją jest, że reprezentanci otwierają bal ze swoimi partnerami. Jesteś
jednym z reprezentantów. Jeśli chcesz, skontaktuję się za ciebie z panem
Blackiem i panem Lupinem. Wiem, że zrozumieją…
Harry
mógł tylko na nią patrzeć. Nie miał słów. To się nie działo. Dlaczego zawsze
musiał płacić za działania innych. To nie było sprawiedliwe. Nie mógł się tego
doczekać, od kiedy Syriusz go adoptował. Zamykając oczy, Harry uciął kilka
wybiórczych słów, których profesor McGonagall by nie pochwaliła o zmusił się do
zachowania spokoju. To nie była wina profesor McGonagall. Była tylko posłańcem.
Otwierając
oczy, Harry spojrzał bezpośrednio na profesor McGonagall, która zerkała na
niego z czymś, co mogło być mieszaniną współczucia i litości.
-
Nie mam w tej sprawie wyboru, prawda? – zapytał cicho Harry.
Profesor
McGonagall delikatnie ścisnęła rękę Harry’ego, dając mu całe potrzebne
potwierdzenie.
-
Chcesz, żebym przekazała to twoim opiekunom? – zapytała ponownie.
Harry
potrząsnął głową.
-
Nie, sam to zrobię – powiedział, wstając. – I tak muszę porozmawiać z nimi o
jeszcze kilku rzeczach. – Podnosząc szkolną torbę, Harry czuł, że jego mózg już
próbuje wymyślić jakiś sposób, by przekazać wieści Syriuszowi i Remusowi. –
Dziękuję za ofertę, pani profesor – powiedział cicho, po czym wyszedł z klasy
do wieży Gryfonów.
Szedł
przez korytarze oszołomiony, nie zdając sobie sprawy, że dotarł do Wieży
Gryffindoru, póki Gruba Dama nie wyciągnęła go z myśli. Harry mechanicznie
mruknął hasło, po czym przebiegł przez pokój wspólny i po schodach na górę. Wszedłszy
do dormitorium, Harry zamknął drzwi i zablokował je, po czym podszedł do kufra
i wyciągnął lusterko, którego potrzebował, by skontaktować się z Syriuszem.
Siadając na łóżko, Harry wziął głęboki oddech, zawołał Syriusza i przygotował
się na bardzo przykrą rozmowę.
Minęła
chwila, zanim twarz Syriusza pojawiła się w lustrze.
-
Hej, Rogasiątko! – powiedział radośnie Syriusz. – Jak się ma mój ulubiony
chrześniak?
Harry
prychnął na ten komentarz.
-
Syriusz, jestem twoim jedynym chrześniakiem – powiedział, po czym przypomniał
sobie pierwotny powód, dlaczego skontaktował się z chrzestnym. Harry przygryzł
nerwowo wargę. To było trudniejsze, niż przypuszczał. – Jest tam z tobą Remus?
-
Jest na dole, walczy z boginem – powiedział ostrożnie Syriusz. – Harry, co się
dzieje?
Biorąc
głęboki oddech, Harry zrozumiał, że po prostu musi to powiedzieć.
-
Nie mogę przyjść do domu na Święta – zaczął. – Profesor McGonagall powiedziała
mi dzisiaj, że muszę uczestniczyć w Balu Bożonarodzeniowym, który jest
zaplanowany na Święta, ponieważ jestem jednym z reprezentantów. Nawet nie chcę
iść, a muszę otworzyć bal. Co to, do licha, oznacza?
Syriusz
wyszczerzył się.
-
Harry, to oznacza, że ty i twoja partnerka musicie odtańczyć pierwszy taniec –
powiedział rozbawionym tonem. Harry wyglądał na przerażonego tą myślą, co
sprawiło, że Syriusz roześmiał się. – Przepraszam. Kompletnie zapomniałem o
Balu Bożonarodzeniowym. To tradycja Turnieju Trójmagicznego. To dlatego w tym
roku były wymagane szaty wyjściowe. Wiedziałem, że jest coś, o czym zapomniałem
ci powiedzieć.
Harry
jęknął, przebiegając dłonią przez włosy.
-
Więc nie jesteś wściekły? – zapytał.
Syriusz
westchnął i potarł oczy.
-
Harry, wiem, że to jest coś, co musisz zrobić – powiedział. – Oczywiście, że
nie jestem wściekły. Porozmawiam z Dumbledorem i zobaczę, czy pociągnie za
kilka sznurków. Musisz iść na ten bal. Jakiś pomysł, kogo zabierzesz, jako
swoją randkę?
Harry
poruszył się nerwowo na łóżku.
-
Nie – powiedział szczerze. – Masz jakąś radę, która może być cenna?
-
Cóż, za moich szkolnych lat, poszedłbym z najbardziej atrakcyjną dziewczyną,
jaka by chciała – powiedział ze szczerością Syriusz. – Teraz, pewnie zabrałbym
kogoś, kogo znam i z kim czułbym się komfortowo. Jeśli nie czujesz się dobrze
ze swoją parą, Harry, będziesz tylko bardziej nerwowy. Zapytaj kogoś, kogo
znasz dość dobrze, żebyś chociaż wiedział, o czym z nią rozmawiać.
-
Ale ja nie znam wielu dziewczyn – stwierdził Harry. – Większość z nich głównie
patrzą się na mnie i chichoczą.
Syriusz
zaczął rechotać, ku wielkiej irytacji Harry’ego.
-
Tajemnica kobiet to dłuższa dyskusja, która będzie musiała poczekać na później
– powiedział otwarcie. – Ale muszę cię ostrzec. Te dziewczyny, które gapią się
i chichoczą pewnie nie byłyby przeze mnie wybrane. Jest bardzo prawdopodobne,
że byłyby bardziej zainteresowane, by iść z chłopcem, który przeżył, a nie z
Harrym.
Harry
przewrócił oczami.
-
Po prostu świetnie – mruknął. – Nawet nie wiem, jak tańczyć. To kompletny
koszmar.
-
Niewielu potrafi w twoim wieku, Harry – powiedział Syriusz. – Popytaj. Może ktoś
może cię nauczyć. Myślę, że Lunatyk wspominał coś o tym, że Ścigające z twojej
drużyny Quidditcha to dziewczyny. Znasz je od lat. Jeśli one nie wiedzą jak,
pewnie znają kogoś, kto umie tańczyć.
Harry
musiał przyznać, że ta sugestia miała sens. Angelina Johnson, Katie Bell i
Alicja Spinnet były trzema dziewczynami, które nie traktowały go inaczej niż
inny z drużyny. Miał tylko nadzieję, że będą pomocne.
-
Dzięki, Syriuszu – powiedział z wdzięcznością Harry. – Będziesz w pobliżu
później… tak na wszelki wypadek?
-
Jeśli nie, to Lunatyk będzie – stwierdził zapewniająco Syriusz. – Nie przejmuj
się tym bardzo, Harry. Zmierzyłeś się ze smokiem. To nic takiego, w porównaniu
do smoka.
Z
jakiegoś powodu, Harry nie mógł się z nim zgodzić. Przy przejściu koło smoka
polegał na instynkcie. Harry miał wiele doświadczenia w tej dziedzinie. Z
drugiej strony, damska część rasy ludzkiej była sferą, której Harry za żadne
skarby nie potrafił zrozumieć.
^^^
Tego
wieczora po kolacji, Harry zdołał spotkać się z Angeliną i Katie sam na sam.
Pamiętając, że Angelina zgłosiła się do Turnieju, Harry starał się jak
najostrożniej formułować pytania. Ostatecznie to nie miało znaczenia. Obie
gryfońskie Ścigające były niezwykle wyrozumiałe w stosunku do dylematu
Harry’ego i wyskoczyły z ofertą nauki tańca. Lekcje miały być przez godzinę
każdego wieczora, tak długo, jak Harry będzie potrzebował.
Zdecydowanie,
kogo zaprosić na bal, było nieco trudniejsze. Harry zamierzał podążyć za radą
Syriusza. Jeśli Harry będzie czuł się komfortowo ze swoją partnerką, to sprawi,
że ten wieczór będzie bardziej znośny. Problemem było to, że Harry znał tylko
kilka dziewczyn na tyle dobrze, by nie być przy nich skremowanym. Większość z
nich była raczej znajomymi niż przyjaciółkami.
Oczywistym wyborem była Hermiona. Była jedną z
jego najlepszych przyjaciół. Problemem było to, że Harry nie był wystarczająco
szybko. Tego samego dnia, gdy szedł porozmawiać z Hermioną w bibliotece,
podsłuchał, jak ktoś z innym akcentem zaprasza ją na Bal Bożonarodzeniowy.
Harry mógł usłyszeć podekscytowanie w głosie Hermiony, kiedy zaakceptowała
zaproszenie i nie mógł poradzić nic na to, że był szczęśliwy razem z
przyjaciółką. Rzadko słyszał ten ton w głosie Hermiony w sytuacji innej niż
praca domowa.
Wydawało
się, że reprezentant jako randka było celem większość żeńskiej populacji
Hogwartu. Harry został poproszony przez dziewczyny, których nigdy wcześniej nie
spotkał i musiał grzecznie odmówić. Im więcej Harry o tym myślał, zorientował
się, że im szybciej znajdzie partnerkę, tym lepiej. Przynajmniej pozbędzie się
tych chichoczących za jego plecami dziewczyn.
W
głębi duszy Harry wiedział, kogo chciałby zapytać, ale bał się, co ktoś inny
może powiedzieć. Pracując z Ronem i Hermioną nad zadaniem, Harry zorientował
się, że musi zwyczajnie mieć już to za sobą.
-
Eee, Ron? – zapytał cicho. – Zastanawiam się, czy stanowiłoby dla ciebie
problem, gdyby ktoś zabrał Ginny na bal… jako przyjaciółkę, oczywiście.
Ron
spojrzał na Harry’ego z uniesioną brwią.
-
Co słyszałeś? – zapytał opiekuńczo. – Kto zerka na moją siostrę?
-
Ron! – skarciła go Hermiona, po czym zniżyła swój głos tak, żeby nikt inny nie
mógł jej słyszeć. – Nie to Harry powiedział. Pytał się, czy miałbyś problem,
gdyby to on zaprosił Ginny na bal.
Powiedzenie,
że mózg Rona pracował wolno, było niedopowiedzeniem.
-
Dlaczego miałbyś ją zaprosić? – zapytał grubo. – Jest moją siostrą. W szkole
jest wiele innych dziewczyn…
-
… Które są bardziej zainteresowane pójściem z chłopcem, który przeżył, niż ze
mną – przerwał mu Harry. – Syriusz powiedział, że powinienem pójść z kimś, z
kim czuję się dobrze. Ginny jest dla mnie jak siostra. Oprócz Hermiony, Ginny jest jedyną dziewczyną, która
od początku wierzyła mi, że sam nie zgłosiłem się do Turnieju. Już wie o
wszystkim, przez co przeszliśmy, więc nie będzie chciała o tym słuchać całą
noc, by nakręcić plotkarski młynek.
-
To ma sens – powiedziała Hermiona z namysłem. – Najwyraźniej wiele o tym
myślałeś, Harry. Jestem z ciebie dumna.
-
Dlaczego nie poprosisz Hermiony? -
zapytał Ron z ciekawością.
Harry
zerknął na Hermionę nerwowo, zanim odwrócił wzrok.
-
Eee, sądzę, że Hermiona jest już zajęta – powiedział z wahaniem, sprawiając, że
oczy Hermiony rozszerzyły się ze zdumienia. Jeszcze nie powiedział ani słowa o
zdarzeniu w bibliotece.
Ron
spojrzał od Hermiony do Harry’ego i z powrotem na Hermionę.
-
Z kim idziesz? – zapytał ją podejrzliwie.
-
Z przyjacielem, który mnie poprosił – powiedziała wymijająco Hermiona. –
Naprawdę uważam, że masz rację, Harry. Poza tym, jesteś już praktycznie częścią
rodziny Weasleyów. Lepiej będzie, jeśli ty zabierzesz Ginny, zamiast kogoś, kto
mógłby ją wykorzystać. Nie zgodzisz się, Ron?
To
zadziałał. Ron natychmiast przestał się upierać i dał Harry’emu zgodę na
zaproszenie Ginny na bal. Kiedy tylko Ron wrócił do swojej pracy domowej, Harry
wymamrotał bezgłośne „dzięki” do Hermiony, która odpowiedziała równie milcząco
„porozmawiamy później”. Oboje wiedzieli, że muszą sobie wiele wyjaśnić.
^^^
Hermiona
była zszokowana, kiedy odkryła, że Harry usłyszał, jak jej partner zaprasza ją
w bibliotece. Była też zaskoczona, że Harry rozważał zaproszenie jej i
nalegała, że jej partner był tylko przyjacielem, co Harry uznał za dziwne
zachowanie. Dlaczego miałoby go to obchodzić? Tak długo, jak dobrze się bawiła,
jakie to miało znaczenie? Hermiona nigdy nie wspomniała imienia swojego
partnera i Harry zrozumiał, że nie chce, by ktokolwiek jeszcze wiedział.
Natychmiast rozpoznał ten głos, gdy go usłyszał, ale zdecydował uszanować
życzenie Hermiony.
Dzięki
pomocy Hermiony, następnego ranka Harry był w stanie złapać Ginny, kiedy była
sama. Zapytanie Rona o zgodę było spacerkiem, w porównaniu do tego, że musiał
spróbować dobrze wszystko sformułować, żeby Ginny nie przyjęła tego w zły
sposób. Jedynym problemem było o, że wszystko, co przyszło mu do głowy wydawało
ię nie być w stanie wyjść z jego ust. Dlaczego to było takie trudne? To była
Ginny.
Harry
spojrzał Ginny prosto w oczy i milcząco błagał, by tego nie spaprać.
-
Ginny, myślę, że wiesz, czego oczekują ode mnie na Balu Bożonarodzeniowym –
zaczął i westchnął z ulgą, kiedy skinęła głową. – Nie lubię być w świetle
reflektorów, a partnerka, z którą nie znałbym się dobrze tylko by wszystko
pogorszyła. Wiem, że nie znamy się tak dobrze, jak powinniśmy, ale uważam cię
za jedną z moich najbliższych przyjaciół, tak samo jak resztę twojej rodziny.
Stałaś przy mnie w październiku, kiedy większość szkoły się odwróciła. Nawet
nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Zdaje mi się, że próbuję zapytać, czy
chciałabyś pójść ze mną na Bal Bożonarodzeniowy… jako przyjaciółka?
Ginny
przez dłuższą chwilę popatrzyła na Harry’ego, po czym pozwoliła wielkiemu
uśmiechowi pojawić się na jej twarzy i owinęła ramiona wokół szyi Harry’ego.
-
Bardzo bym chciała iść z tobą na bal, Harry – powiedziała radośnie, po czym zrobiła
krok w tył z wyrachowanym uśmiechem na twarzy. – Chcesz powiedzieć moim braciom
czy powinniśmy ich zaskoczyć?
Harry
przygryzł dolną wargę.
-
Cóż, Ron już wie – powiedział, mając nadzieję, że Ginny nie zdenerwuje się. –
Chciałem się tylko upewnić, że nie ma nic przeciwko. Jest moim najlepszym
przyjacielem i wiem, jak się o ciebie troszczy…
Ginny
spoglądała teraz na Harry’ego ze zdumieniem.
-
Jak zdołałeś go przekonać? – zapytała.
-
Tym razem dzięki Hermionie – odpowiedział szczerze Harry, po czym przekazał
jej, jak Hermiona przekonała Rona, że Harry będzie najlepszym wyborem dla jego
młodszej siostrzyczki. – Czasami się zastanawiam, czy nie powinna być w
Slytherinie – dodał z namysłem. – Możesz sobie wyobrazić, gdyby Hermiona i
Malfoy…
-
Eww! – krzyknęła z obrzydzeniem Ginny. – Wyobraziłam to sobie!
Oboje
zaczęli się śmiać. Harry nie mógł powstrzymać ulgi. Teraz musiał tylko
zakończyć lekcje z Angeliną i Katie, rozwiązać wskazówkę do drugiego zadania i
dokończyć zadania, zanim skończy się semestr. Angelina i Katie zapewniły go, że
szybko się uczył i będzie dobrze sobie radził zanim nadejdzie Bal
Bożonarodzeniowy. Trudno było uczyć się tańca z dwiema dziewczynami, które były
wyższe od niego, ale robili, co do nich należało. Harry już potrafił przebrnąć
przez lekcję bez deptania ich palców i stracenia kroków, co było ogromną
poprawą. Ogólnie rzecz biorąc, Harry był niezmiernie uradowany. Mimo wszystko,
nie zrobi z siebie głupca.
Zanim
nastał ostatni tydzień semestru, wszyscy rozmawiali tylko o Balu Bożonarodzeniowym.
Kilku nauczycieli zrezygnowało z nauczania, podczas gdy inni kontynuowali
przekazywanie materiału pomimo zakłóceń. Profesor McGonagall, profesor Moody i
profesor Snape byli najgorsi. Profesor McGonagall zawsze była surowa, nikt nie
śmiał się kwestionować profesora Moody’ego, a zabawa w klasie eliksirów była
niemal tak prawdopodobna, jak profesor Snape nie nienawidzący każdego Gryfona,
który go mija.
Harry
i Ginny zgodzili się nie rozgłaszać, że idą na bal razem. Właściwie Ginny
błagała Harry’ego, żeby mogła ponaśmiewać się ze swoich braci, Freda i
George’a. Ron i Hermiona obiecali, że nie powiedzą nic, choć Ronowi było nieco
trudniej siedzieć cicho, niż Hermionie. Ron był nieco urażony, że Harry i
Hermiona mają partnerów, podczas gdy on jeszcze nikogo nie zapytał. Niepokoiło
go również to, że jego młodsza siostra wcześniej znalazła parę, niż on.
Siedząc
przed kominkiem, Harry ponownie przeglądał książkę z magicznymi językami.
Zajęcia skończyły się przed feriami, więc miał czas, by skupić się całkowicie
na drugim zadaniu. Hermiona i Ginny siedziały w pobliżu, rozmawiając z
podekscytowaniem o grupie, która miała występować na balu i nosiła nazwę
Fatalne Jędze. Harry nigdy wcześniej o nich nie słyszał i z tego, co słyszał,
Hermiona również.
-
Naprawdę musisz to robić właśnie teraz, Harry? – zapytał Ron znudzonym głosem z
krzesła naprzeciw Harry’ego. – Masz ponad dwa miesiące, by rozszyfrować to
głupie jajko. Może zagramy w szachy albo Eksplodującego Durnia?
Harry
uniósł wzrok na przyjaciela, nagle czując się okropnie przez to, że był zbyt
zafrasowany własnymi problemami i nie widział, że Ron ma własne. Problemem było
to, że Ron tworzył swoje problemy przez zwlekanie.
-
Wolę rozszyfrować to wcześniej i być przygotowanym, niż wyjść na idiotę, Ron –
powiedział szczerze. – Miałem szczęście, że już znałem Zaklęcie Przywołujące z
pierwszego zadania. Rozumiesz to, prawda? – Westchnął, kiedy Ron skrzywił się i
odwrócił wzrok. – Okej, a co z balem? Zaprosiłeś już kogoś? Możemy pomóc ci
znaleźć…
-
Jaki to ma sens? – zapytał Ron uporczywie, patrząc w ogień. W jego głosie było
stłumione współczucie do samego siebie. – Nie jestem taki, jak ty, Harry. Nie
jestem reprezentantem. Dziewczyny nie ustawiają się do mnie w kolejce, jak do
ciebie.
Harry
zamknął książkę i odłożył ją na bok. Brzmiało to tak, jakby Ron był zazdrosny,
ale zawsze narzekał na to, ile czasu Harry poświęca na naukę do Turnieju. To
nie miało sensu.
-
Ale i tak musiałem zaprosić moją partnerkę – zauważył Harry. – Musiałem nawet
poprosić jej brata o pozwolenie, więc technicznie pytałem się dwa razy. Poza
tym, bycie reprezentantem jest wykańczające. Przez to czuję się jak kawał mięsa
na wystawie.
-
Przynajmniej zostałeś zauważony – mruknął kwaśno Ron.
To
przepełniło czarę. Z książką w ręce, Harry wstał i odwrócił się, by odejść.
-
Och, tak, zostałem zauważony – powiedział, spoglądając przez ramię na Rona. –
Jedynym powodem, dlaczego jestem zauważany jest to, że ktoś cały czas chce
mojej śmierci; zwykle jest to ta sama osoba, która zamordowała mi rodziców i przeklęła
całe moje życie. Jeśli tak strasznie chcesz mojego życia, Ron, mogę ci je
oddać… w całości.
Nie
chcąc słyszeć jakiś kiepskich przeprosin, Harry wyszedł z Wieży Gryffindoru do
biblioteki. Naprawdę nie chciał teraz z nikim rozmawiać. Zazdrość Rona głęboko
go zraniła. Harry wierzył, że Ron przeoczył tą całą „sławę”, kiedy znalazł go
śpiącego przy jeziorze dzień po tym, jak zostało ogłoszone, że jest
reprezentantem. Prawdą było to, że Ron nie przeoczył tego. Po prostu nigdy nic
o tym nie mówił.
Harry
nie zdziwił się, gdy zobaczył, że biblioteka jest pusta. Kto miałby się uczyć
na początku ferii? Odnalazł biurko w głębi biblioteki i zmusił się do skupienia
na materiale, który starał się czytać. Był niemal w połowie książki, właśnie
zaczął przeglądać stworzenia na „T”. Był to pewnie mało prawdopodobny sposób na
odkrycie języka z jajka, ale Harry’emu skończyły się pomysły.
Na
szczęście opłaciło mu się to, kiedy dotarł do „Trytonów”. Opis ich języka,
trytońskiego, był najbliższy zgrzytom, które słyszał z jajka. Mając nadzieję
mimo wszystko, Harry pospieszył do działu z Magicznymi Stworzeniami i poszukał
książki o trytonach. Wyjął kilka i zaniósł je z powrotem na stół, zauważając
jednak, że ma towarzystwo o rudych fryzurach.
Bliźniacy
Weasley wydawali się bardzo zdenerwowani. Harry mógł tylko założyć, że
słyszeli, co się stało między nim a Ronem.
-
Mogę wam w czymś pomóc? – zapytał, siadając i otwierając jedną z książek.
-
Ginny powiedziała nam, co się stało – powiedział George. – Chcieliśmy tylko
powiedzieć…
-…
że przepraszamy za to, że nasz brat zachowuje się jak dureń – dopowiedział
Fred. – Przyszliśmy prosić cię o pozwolenie…
-…
by spłatać figla jego nadętej dupie – obaj bliźniacy dokończyli w tym samym
momencie.
Harry
potrząsnął powoli głową, pocierając oczy pod okularami.
-
Tak bardzo, jak to doceniam, myślę, że wiecie, że nie możecie tego zrobić –
powiedział cicho. – Ron jest waszym bratem, nie ja. Jeśli będziecie brać moją
stronę, to tylko napędzi jego zazdrość.
Wyrazy
twarzy bliźniaków były całkiem komiczne. Oboje wydawali się być uwięzieni
między zdezorientowaniem a oburzeniem.
-
Ale był durniem! – krzyknął z niedowierzaniem Fred. – Tylko dlatego, że za
bardzo boi się zaprosić jakąś dziewczynę, nie daje mu prawa, by…
-
By, co? – przerwał mu Harry. – Być zazdrosnym? To zaczyna być powszechny motyw
w tym roku. Malfoy był o mnie zazdrosny, więc mnie zaatakował… Ron jest
zazdrosny… - Harry zawiesił głos. Naprawdę tego nie potrzebował. Nie chciał,
żeby jego najlepszy przyjaciel odwrócił się od niego. Nie chciał, żeby rodzina
Weasleyów różnicowała się przez niego. – Nie martwcie się o mnie – powiedział,
po czym skupił się z powrotem na książce przed nim. – Nic mi nie będzie.
Na
szczęście Fred i George pojęli aluzję, by odejść. Harry pozostał w bibliotece,
aż do lekcji z Angeliną i Katie, po czym zaraz po niej wrócił z powrotem. Ferie
ledwo się zaczęły i już się ich obawiał. Sam w pełnej przeciągów bibliotece,
Harry mógł tylko myśleć o tym, jak zostanie jednym z reprezentantów Hogwartu
mogło schrzanić jego życie.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ech Harry tak bardzo chciał spędzić święta z Syriuszem i Remusem a tutaj ma iść na bal... jak dobrze że tak szybko znalazł partnerkę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia