Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 17 marca 2018

ZS - Rozdział 3 - Intruz



Ranny jastrząb o czerwonym ogonie dryfował, a jego sen został przerwany kilkoma głośnymi hukami, przerywanymi odgłosami oraz wysokimi głosami, dochodzącymi z korytarza za laboratorium. Ból w skrzydłach i barkach stępiał mocno od czasu wcześniejszej agonii, ale wciąż odczuwał ostre skurcze i pulsowanie. Jednak mógł to znieść i z jakiegoś powodu było to ważne, że poddawał się bólowi i nie krzyczał. W głębi mglistej pamięci rozbrzmiał głos, brzmiący jak przytłumiony grzmot: Przestań tak wrzeszczeć. Dudley nie uderzył cię tak mocno, zdziwaczały bachorze! Sam jesteś sobie winny, wyrodny potworze!
Oczy zadrżały – ten głos przerażał go, ogromnie go nie znosił, choć nie pamiętał dlaczego ani czegokolwiek więcej poza tym pojedynczym zdaniem. Schował głowę pod skrzydło, a raczej próbował, ponieważ były one ciasno przywiązane do jego boków. Wydając z siebie zirytowany trel, oparł głowę wzdłuż boku i oplótł lekko piórami swoją szyję. To nieco naciągnęło jego obolałe mięśnie naramienne, ale bardziej naturalnie było spać w taki sposób i wkrótce przeniknął do dziwnie szarego świata, świadom, jednak nie do końca.
Został wyrwany z szarego miejsca przez skrzypienie, a potem ciche dźwięki podchodzących bliżej dużych obiektów. Syknął – nie podobało mu się to, że zbliżali się do niego, a wkrótce odkrył, że nie może się ruszyć – coś mocno przywiązywało jego nogi do żerdzi. Wtedy zamarł – bezruch i cisza były ostatnią obroną przed zagrożeniem.
Kroki zatrzymały się klika metrów od żerdzi i usłyszał brzęczenie i ocieranie się o siebie kilku… butelek – jego pamięć dostarczyła mu słowo, jak i odpowiedni obraz.
- Draco, nie powinniśmy tutaj być – syknął głęboki głos. Brzmiał na zdenerwowanego. – Jeśli przyjdzie Snape i nas złapie…
- Za bardzo się martwisz, Crabbe. Snape poluje na zaginionego Pottera, jak reszta kadry. Nie wróci w ciągu kolejnej godziny – powiedział drugi osobnik, którego głos był nieco wyższy i brzmiał lekceważąco. – Poza tym, potrzebujemy skóry ropuchy i żabiej wątroby, żeby żart zadziałał. Tylko ty chciałeś zobaczyć, jak Weasley dostaje ropuszych brodawek i przez całą sobotę skrzeczy jak żaba.
- Wiem, ale… to prywatne zasoby Snape’a i jeśli on odkryje, że kradliśmy jego eliksiry… będziemy mieć szczęście, jeśli nas wywalą.
- Zrelaksuj się, Vince. Weź ten srebrny mini kociołek, a potem idź i stań na straży z Goylem, jeśli aż tak tchórzysz.
- Nie tchórzę, Malfoy! – sprzeciwił się drugi. – Nie mam po prostu ochoty, żeby Snape rozerwał mi tyłek na strzępy.
- A może wykrzyczysz to na cały zamek? – zadrwił Draco.
Drugi odszedł, a sokole usłyszało wyraźny brzdęk kociołka, zdejmowanego z półki. Potem kroki się zatrzymały i usłyszał stłumione westchnienie od strony tego, którego nazwano Crabbe.
- Na gacie Merlina! Draco, chodź i to zobacz! Nie wiedziałem, że Snape ma zwierzaka!
- Bo nie ma, zidiociały kretynie! Jest ponad takimi rzeczami. No, mam wszystko. Teraz przestań się gapić i wychodźmy stąd…
- Ale Draco, to ptak… jastrząb, czy coś w tym stylu. Popatrz!
- Pewnie to wypchany model – odparł lekceważąco, ale pochylił się bliżej, by obejrzeć ptaka.
Nie mogąc już dłużej milczeć, młody jastrząb wydał z siebie ostry odgłos ostrzeżenia.
Draco niemal upadł.
- Do diabła, to żyje! Jak myślisz, skąd to się wzięło?
- Wygląda na rannego. Zobacz bandaże na jego głowie i skrzydłach.
- Crabbe, to nie bandaż, to kaptur, głupku! Czy ty o niczym nie masz pojęcia? – prychnął Draco. – Dzięki temu ma być spokojny, bo w innym przypadku oszalałby i zatłukłby się na śmierć. Nigdy nie widziałem sokoła z tak bliska. Myślisz, że jego pióra są w dotyku tak miękkie, jak sowie?
- Draco, ja bym go nie dotykał. Może ugryźć.
- Crabbe, proszę cię. Wiem, jak się obchodzić z ptakami. Mam większego niż ten mały kawałek gówna. Wiem, co robić.
Czuł, jak dłoń gładzi jego pierś i zadrżał – coś było w tej dłoni i głosie, że jej nie ufał i starał się od niej odsunąć, ale paski nie pozwalały mu na ruch po żerdzi. Dłoń potargała jego pióra, a potem palce dotknęły obolałego miejsca obok jego lewego ramienia. Sokole zaskrzeczało gniewnie i z bólem. Wystarczy!
- On-auuu! – krzyknął Malfoy, odskakując. – Ten drań mnie ugryzł! Mocno. Krwawię!
- Mówiłem ci, żebyś go nie dotykał, Draco.
- Och, zamknij się! Daj mi szybko szmatkę! Zakrwawię sobie szaty. – Kopnął gwałtownie żerdź, sprawiając, że jastrząb zachwiał się i ześlizgnął z niej. – Okropieństwo. Mam nadzieję, że umrzesz!
Sokole zawisło do góry nogami, ponieważ paski były na tyle długie, że ptak mógł zwisać stopę lub dwie z żerdzi. Nie mogąc wzlecieć, jastrząb zaczął się bezsilnie szamotać, a ciche krzyki stracy i cierpienia wydobyły się z jego gardła. Pomocy! Pomocy!
- Draco, nie możemy go tak po prostu zostawić – zaprotestował Crabbe.
- Ty zamierzasz go podnieść, Crabbe? – wyzwał Malfoy. – Chcesz stracić palce? Nie? Też tak sądzę. No dalej, rusz tyłek. Cholerny ptak może zdechnąć. I tak by pewnie zdechł.
- Ale Snape…
- Pomyśli, że to głupie stworzenie samo spadło i popełniło samobójstwo. Rusz się, Crabbe! Chyba że chcesz spędzić kolejne trzy tygodnie na szlabanie i żeby wysłano ci list dyscyplinarny do domu. Albo żeby cię wypchali i użyli jako przykładu dla pierwszorocznych Ślizgonów, czego nie robić.
Kroki wycofały się, a drzwi do laboratorium zamknęły, zostawiając piszczącego i szarpiącego się gwałtownie jastrzębia na końcu sznurka, nieumyślnie uderzając się o drewniany słup, boleśnie obijając swoje owinięte bandażami skrzydła. Potworny ból sprowokował ptaka do jeszcze większych szarpnięć, a panika ogarnęła go całkowicie. Tylko tym razem, nie było przy nim mrocznego ratownika, który by mu pomógł i wkrótce pogrążył się w nieświadomości.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, o nie, wredny wstrętny Draco mam nadzieję, że Severus ma jednak nałożone jakieś zaklęcie czy coś które aktywuje się jak ktoś nie proszony pojawi się w jego kwaterach...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń